W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

13 cze 2018, o 14:11

Odwróciła się na dźwięk jego głosu, odbijającego się echem od kryształowych ścian. Przez chwilę mierzyła wzrokiem stertę złomu, przy której stał, nim podeszła by przyjrzeć się temu z bliska. Musiała oswoić się z myślą, że jednak coś mogło wynikać z ich wyprawy, jednocześnie nie robiąc sobie niepotrzebnie wielkich nadziei. Lód trzaskał pod naciskiem jej butów - gdy się zatrzymała, wokół z powrotem nastała cisza.
- Wygląda jak moduł - szepnęła, bojąc się, że głośny komunikat może zniszczyć pełną napięcia chwilę.
Kucnęła obok, wpatrując się w dłonie turianiana gdy ostrożnie manipulował przy podzespole. Wyciągnięcie go bez użycia ciepła i omni-ostrza okazało się niemożliwe, a manipulowanie jego rozgrzaną koncówką niesamowicie trudne.
Kilka razy Volyova syknęła, widząc, jak pomarańczowe ostrze za bardzo zbliża się do obudowy, nadpalając ją odrobinę, ale był to odruch bezwarunkowy. Z ich dwójki to on miał większe szanse wyciągnięcia modułu z tej masy sprzętu, spawów i lodu, zwyczajnie dzięki temu, że wiedział co można przeciąć. Co mógł oderwać, odrzucić, co nie powinno zaburzyć wnętrza systemu i informacji, które przechowywał.
Moduł nie był ciężki. Był delikatnym urządzeniem obitym w mały pancerz z lodu i metalu. Pasował do paska, do którego mógł zostać przypięty i możliwie nieuszkodzony dzięki temu. Oglądając go tylko w takich warunkach, bez podpięcia do niego zasilania, nie mogli nawet stwierdzić, czy będzie posiadał pożądane przez nich informacje, czy nie.
Coś, co powinno być prostym, kilkuminutowym zadaniem, pochłonęło niemal pół godziny. Pod koniec plecy turianina były zesztywniałe, a pierwsze wyprostowanie ich skutkowało falą bólu. Od tak długiego wpatrywania się w żarzący koniec omni-ostrza, reszta świata wydawała się być spowita w mroku. Ten jednak nie ustępował, nawet przy zwiększeniu natężenia świecenia latarki, co Maya zrobiła od razu po wyprostowaniu się z trudem. Najwyraźniej ciemność dotarła również do niej.
- Ciemno. Już zachodzi słońce? - spytała, uruchamiając na omni-kluczu skan planety. Musiała wcześniej zgrać go z systemów Elpis, lub extranetu, podczas długich godzin siedzenia w samotni, w oczekiwaniu na dolecenie do systemu Karath. - Nie, przecież jest środek dnia.
Jej ciało zesztywniało, gdy niebezpieczna myśl pojawiła się w głowie. Myśl, którą się nie podzieliła, zamiast tego ruszając z powrotem do wyjścia. Wokół unosił się specyficzny, przefiltrowany przez systemy pancerzy zapach, podobny do przerobionego ozonu, choć zarazem zupełnie inny w tej obcej, toksycznej atmosferze.
- Myślisz, że nasze szczęście się wyczerpało? - spytała cicho, podchodząc do jasnego okręgu na ziemi. Tam, gdzie przez wyłom w powierzchni do środka wpadało światło słoneczne, teraz skryte pod kłębiastym morzem fioletowych chmur. - Nie. Nie mogło.
Ostatnie słowa nie miały w sobie ani przekonania, ani emocji. Nagłe szczęście ze znalezienia modułu zniknęło natychmiastowo, pogłębione przez brak odpowiedzi ze strony Etsy gdy tylko Widmo spróbował ją wywołać. Nie tylko sztuczna inteligencja nie odpowiadała - wszelki kontakt radiowy był zerwany, wypełniony pustym szumem, w którym na powierzchnię dźwięków słyszalnych wypływały dziwne stuknięcia, odbierane przez jego omni-klucz.
Volyova nie próbowała wespną się w górę. Jej klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół, w szybkich, urywanych zaczerpnięciach wdechu. Stała niczym spetryfikowana, z głową zadartą do góry. Spojrzenie koloru miodu utkwione było w niebezpiecznej barierze oddzielającej ich od wolności.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

13 cze 2018, o 19:21

- Architektura układu i numer seryjny się zgadzają - potwierdził cicho turianin, nie odrywając wzroku od modułu, gdy kobieta obok niego przyklęknęła. Wąskie pasmo skanu raz po raz przesuwało się po zamarzniętej konstrukcji, odczytując wciąż te same dane, jakby Viyo oczekiwał, że za którymś razem pokażą coś innego, Jakiś dowód tego, że jednak to pomyłka i że jednak nie znajdą tutaj czego szukali.
Skruszały szron posypał się pod palcami rękawicy, ale blok tkwił w swoim więzieniu zbyt głęboko. Widmo w milczeniu uaktywnił omni-klucz, przysuwając jego pulsujący, nieregularny czubek w pobliże lodowych spoin; mróz ustępował przed gorącem plazmy podtrzymywanej w polu efektu masy, ale ta praca przypominała precyzyjne zabiegi wykonywane przez kabinę medyczną na Elpis. Jego ramiona już po chwili zaczęły drętwieć, a mięśnie palić - nie ze zmęczenia, a z ciągłego napięcia i wysiłku od operowania niebezpiecznym dla modułu ostrzem w pobliżu delikatnych przewodów. Plazma falowała w lodowatym powietrzu, pozostawiając na zmrożonej powierzchni stalowych płyt efekty resublimacji krzepnących oparów. Nie komentował syknięć Mayi, wyjątkowo milcząc podczas manualnych prób oddzielenia dysku od skorupy planety; jego żartowanie wywołanie napięciem przypominało wykres sinusoidy, upadając na dno po osiągnięciu pewnej wartości krytycznej stresu lub niebezpiecznej sytuacji, a taką było operowanie przy delikatnym module.
Dopiero, gdy w pewnym momencie po blisko trzydziestu sekundach płytka syknęła, gdy jedno ze spoiw znalazł się zbyt blisko omni-ostrza, a rozgrzany stop popłynął wzdłuż terminala, roztapiając smugę lodu, turianin nie wytrzymał.
- Siostro, trzymaj skalpel w pogotowiu - rzucił pod nosem. Krzywa ponownie zaczęła piąć się w górę; najgorsze elementy były już za nimi i chociaż nie było tego widać z pozoru, Widmo na uderzenie serca dostrzegł światełko w tunelu. Wygasił omni-klucz i chwycił delikatnie opancerzonymi palcami ciepły moduł, niewielkimi ruchami uwalniając go w końcu z kieszeni bloku. Z jego piersi niemal niedostrzegalnie wydostało się ciche westchnięcie, jakby przez cały ten czas wstrzymywał oddech.
- Połowa sukcesu za nami - odezwał się ochryple, prostując grzbiet i krzywiąc się pod hełmem. Nośnik danych, który leżał na jego dłoni, nie wyglądał jakby zawierał w sobie wszystkie tajemnice misji; nie wiadomo było nawet czy działa, ale znajdował się w ich posiadaniu, a to było już coś. Przez chwilę przyglądał się mu w milczeniu, po czym delikatnie niczym najszlachetniejszy diament, schował go do ładownicy przy pasie.
- Jesteś pewna, że nie tkwiliśmy tu przez cały dzień? - mruknął, podnosząc się na nogi; przymarznięty nakolannik oderwał się z chrupnięciem od podłoża, gdy turianin wyprostował się i poruszył zdrętwiałymi ramionami. Jego wzrok stał się jednak czujny, a w głosie pojawiła się nuta napięcia. Być może nie był obecny na AZ-102 podczas najgorszych burz, ale potrafił sobie wyobrazić jak te mogą wyglądać. Jego starcia z naturą do tej pory zresztą zawsze udowadniały, że suka wściekała się za każdym razem, gdy coś szło po jego myśli.
A potem z reguły pokazywała co o tym sądzi, zwalając mu na głowę cały swój urok pod postacią niszczycielskiej siły.
- Etsy, jak wygląda sytuacja na powierzchni? - odezwał się zamiast tego przez komunikator, ruszając za niebieskowłosą. Cisza, która odpowiedziała na jego wezwanie, zamrowiła go pod łuskami na karku. - Etsy?
Magnetyczna burza musiała nadejść, gdy byli w środku i kto wie ile będzie trwała. Komunikacja upadła, zgodnie z przewidywaniami, i Widmo miał nadzieję, że tylko to było powodem milczenia SI. Opuścił przedramię i zatrzymał się obok Volyovej, unosząc wzrok ku fioletowemu niebu widocznemu przez owal wyjścia z pieczary. Jego spojrzenie przesunęło się po kłębiących się chmurach.
- Nie doceniasz go - powiedział w końcu, kręcąc głową. Dostrzegł nieregularny oddech kobiety, a także napięcie, które czaiło się za miodowymi tęczówkami i wiedział, że emocje, ukrywające się pod maską, kotłowały się i chciały wydostać na wierzch - a sama sugestia, że mogą utknąć na AZ-102 była wystarczająca, żeby naderwać blokującą je tamę. Położył dłoń na jej ramieniu, bez słowa przekazując jej trochę swojego spokoju - nawet jeżeli ten wywołany był warstwą dyscypliny i znajomej maski - po czym zrobił krok w stronę liny.
- Zobaczę jak wygląda sytuacja u góry. W najlepszym wypadku będziemy musieli przeczekać aż zawirowania magnetyczne przejdą i Etsy ponownie nawiąże kontakt - odezwał się, lustrując czujnym wzrokiem krawędź urwiska. - W najgorszym spróbujemy przeczekać tutaj lub w jednym z kadłubów, gdyby zerwała się śnieżyca. Jesteśmy teraz lepiej przygotowani niż ostatnim razem - przypomniał jej cicho, zapinając zaczep przy sznurze oraz swoim pasie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

14 cze 2018, o 16:03

Wyświetl wiadomość pozafabularną Wyjście na zewnątrz, wspięcie się do góry było formalnością. I bez tego czuć było zmianę w powietrzu, nawet jeśli burza na AZ-102 nie stała nawet koło tych, które targały Palavenem - nie przypominała nawet burz piaskowych Klendagonu. Z dołu widać było grożące nim niebezpieczeństwo i powód, dla którego w komunikatorach słyszeć mogli wyłącznie mistyczne stukanie, przebijające się przez szum.
Volyova milczała, wpatrzona w błyski, z głową zadartą do góry. Ciężko było określić to, co mroczne myśli podsuwały jej teraz pod nos. Wzmagający się w niej stres nie miał nic wspólnego ze strachem przed burzami i był znacznie bardziej skomplikowanym uczuciem niż wszystko inne.
Wspinaczka do góry nie była łatwa - nie tak, jak opuszczanie się w dół. Lód był gładki i śliski. Gdzieniegdzie Viyo mógł podeprzeć but o wystający odłamek pancerza, wbity w kryształową półkę lub którąś z dziur, która zdążyła już zamarznąć. Omni-ostrze pomagało, ale jego używanie było ryzykowne.
Dotarł do pierwszej z półek gdy dostrzegł obok siebie błękitny błysk. Niebieskowłosa gładko, z wdziękiem uniosła się do góry i wylądowała z trzaskiem podeszew uderzających o lód. Mógł sobie wyobrazić, że uniesienie własnego ciała za pomocą biotyki nie należało do najprostszych zadań, ale samemu będąc zmęczony po podróży w górę mógł poczuć zazdrość patrząc na to, jak łatwo to wyglądało w jej przypadku.
Odbiła się od ziemi, pokonując mniejszą półkę bez pomocy swoich niestandardowych umiejętności. Choć szli ku światłu, powierzchnia wydawała się być nienaturalnie jasna, a jego natężenie rosło nawet, gdy nie poruszali się do przodu.
Volyova zesztywniała, wpatrując się w niebo. To, co wydawało się być błyskawicami przecinającymi chmury w praktyce było czymś zupełnie innym, zapierającym dech w piersiach. Nieboskłon przecinały wzorzyste, świetlne zorze, niczym małe szczeliny zza których do środka, ku lodowemu globowi, docierały promienie Karath.
- Nie wydostaniemy się - z jego lewej strony dobiegł ochrypły, kobiecy głos. - Pamiętasz, co mówiła Etsy. Ta burza może trwać dni. Tygodnie.
Jej oddechy szybko stawały się spazmatyczne, w miarę, gdy przeszłość i podobieństwo do tego, co działo się teraz, uderzało ją z całą swoją mocą. Na jej ramieniu, tak jak ramieniu Viyo, pojawił się komunikat o zwiększającym się niebezpieczeństwie przebywania w atmosferze, która przeistaczała się nad ich głowami.
- Zginiemy tutaj - stwierdziła, pusto, choć brakowało jej spokoju. Poruszyła się, wracając nad krawędź urwiska, nie potrafiąc poradzić z zaakceptowaniem tej sytuacji i własnych słów. Jej wzrok był niewidzący, obojętny na piękno zórz, obojętny na iskrę, która nagle przeszła po napierśniku jej pancerza. Niebezpieczeństwo wzmagało się wraz z czasem, który spędzali na powierzchni. Burza magnetyczna o takiej intensywności miała konsekwencje znacznie wybiegające poza brak komunikacji radiowej, o czym wyjście na zewnątrz mogło im przypomnieć - tak jak powoli zawodząca elektronika skryta wewnątrz podtrzymujących ich życie pancerzy.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

14 cze 2018, o 18:46

Wyświetl wiadomość pozafabularną Lina trzeszczała niebezpiecznie przy każdym ruchu, gdy turianin chwytał kolejne zwoje, podciągając się do góry. Elastyczne włókna nowoczesnego materiału zdążyły pokryć się szronem podczas ich pracy na dole oberwiska i zesztywnieć, osypując drobinki lodowych igiełek za każdym razem, gdy jego rękawice zaciskały się coraz wyżej i wyżej. Opancerzone buty wbijały się w kryształową ścianę tam gdzie spękane szczeliny na to pozwalały, a palce szukały fragmentów, które mogłyby złapać; nawet tutaj Niezłomny pozostawił swój ślad, widoczny co kilka metrów pod postacią stalowych, poczerniałych zębów wystających spod zmarzliny.
Dotarcie do pierwszej półki zajęło mu dłużej niż by chciał. Mięśnie ponownie zdrętwiały od wysiłku, powoli zaczynając palić pierwszym bólem zmęczenia, obciążone dźwiganiem turiańskiego ciała w pełnym opancerzeniu. Zacisnął palce na krawędzi występu i podciągnął się z upartym milczeniem, prostując chwilę później i odwracając od otworu, żeby spojrzeć w dół, na Mayę. Jak się jednak okazało - niepotrzebnie. Błękitny blask oświetlił kryształowe ściany, a nieregularna powierzchnia poniosła niebieskie refleksy dookoła, gdy biotyczka uniosła się do góry i wylądowała miękko obok niego.
- Oszukujesz - rzucił pod nosem, przyglądając się jej długo. Nie potrzeba było jednak mieć doktoratu z ksenopsychologii, żeby dostrzec, że kobieta nie jest skora do żartów; złote tęczówki były rozszerzone, a czarne źrenice drobne niczym główki szpilek, wywołane emocjami, których Widmo mógł się tylko domyślać. Obrócił głowę w stronę wyjścia, na fioletowe, obce chmury przesuwające się po niebie.
AZ-102 miała swój urok, którego nie można było jej odmówić. Była to jednak uroda śmiertelnie niebezpiecznego stworzenia, złudna i groźna.
Podciągnął się do następnej półki, a potem poza krawędź urwiska. Kiedy wyprostował się i stanął obok Volyovej, jej niewidzące spojrzenie było wbite w horyzont, a twarz pobielała pod hełmem - nawet jeżeli nie mógł tego widzieć. Jej martwy głos mówił wszystko. Koszmary, które miała przed przylotem na tą planetę, teraz zamierzały się spełnić. Najgorsze przeczucia okazały się prawdą, a historia miała zatoczyć koło.
Głos niebieskowłosej napotkał milczenie z jego strony. Przesunął spojrzeniem po wielobarwnych obłokach przecinanych przez jasne zorze na podobieństwo bajecznych szram na materiale rzeczywistości. Lśniące, błękitne kurtyny przeplatały się ze szmaragdowymi łukami i fioletowymi koronami, zdobiąc nieboskłon miriadami nienaturalnych świateł i wyładowań magnetycznych. Nawet Karath schowała się za barierą elektronów i zjonizowanego powietrza. Był to jednak widok równie piękny, co i groźny, bo hipnotyzował, przyciągał aż było za późno.
Tak jak teraz.
- Nie - odezwał się twardo, gdy niespodziewanie usłyszał ochrypły głos biotyczki. Jej pusty głos wywołał w nim nowy zastrzyk determinacji, a coś skręciło się w jego wnętrzu. Sam praktycznie przekonał ją do powrotu do jej własnego piekła, a teraz jej koszmary zaczęły się urzeczywistniać. Był odpowiedzialny. - Nie zginiemy. Daj mi pomyśleć.
Oderwał wzrok od nieba, z uwagą przesuwając nim po śnieżnych górach oraz lodowych urwiskach. Powrót na dół rzeczywiście był jakąś opcją, ale czy gruba warstwa śniegu będzie wystarczająco silna, żeby osłabić wpływ burzy magnetycznej? I na wystarczająco długo? Zmarzlina zaskrzypiała pod jego butami, gdy obrócił się na pięcie, omiatając spojrzeniem las odłamków i poczerniałych kłów Niezłomnego, intensywnie myśląc.
Natura zawsze pokazywała się od najlepszej strony i teraz nie było inaczej. Pierwsze iskry prześlizgnęły się po ich pancerzach, grożąc wyłączeniem systemów lub ich pełnym uszkodzeniem; Widmo zacisnął pięści, czując jakby próbował siłować się z całą planetą, która teraz powoli skupiała na nich swoją morderczą uwagę.
- Śluzy - powiedział w końcu, obracając się gwałtownie w stronę kryształowej konstrukcji, która osłaniała im widok przed resztą wraku, a także leżącego w pobliżu sporego fragmentu korytarza, w którym znalazł nieśmiertelnik. - W ostatniej części kadłuba są nieuszkodzone śluzy. Poszycie okrętów robi się z materiałów, które powinny osłabiać pole magnetyczne.
Był to strzał w ciemno i Widmo nawet nie był przekonany czy prawdziwy, ale mogli spróbować. Odwrócił się w stronę Mayi i złapał ją za ramię, nie tyle żeby ją zatrzymać, co żeby ściągnąć ją z powrotem do rzeczywistości. Jej myśli tonęły pod przytłaczającym naporem AZ-102, ale musiały pracować, żeby utrzymać się na powierzchni. Obrócił ją w swoją stronę, żeby zmusić ją do spojrzenia mu w twarz.
A także odwrócić od krawędzi urwiska, bo tylko duchy wiedziały jak bardzo musiało być teraz kuszące dla złamanego zwierciadła, w które zamieniał się jej umysł.
- Skup się. Co twój doktorat z biofizyki mówił o wyładowaniach magnetycznych?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

16 cze 2018, o 15:20

Wyświetl wiadomość pozafabularną Zorze mieniły się kolorami, pozostając w zielono-niebieskim spektrum. Wyglądały jak świetliste fale, przecinające kosmos i pustkę za sobą. Bariera odgradzająca ich od świata, a nawet od nich samych. Odbijały się od miodowych tęczówek stojącej koło niego kobiety gdy zadarła głowę do góry, wpatrując się w coś, co dla niej musiało być zwiastunem końca. Tego, którego przecież się spodziewała lądując na powierzchni AZ-102. Tego, który trzymała w podświadomości, usiłując nie skupiać się na wizjach miejsca, w którym byli, oglądanego rok wcześniej.
Daj mi pomyśleć było niepotrzebną prośbą. Niebieskowłosa przekroczyła granicę świata, od którego próbowała uciec za wszelką cenę, jednocześnie wchodząc w środek czeluści, z której do niego droga była krótka. Burza była pięknym widowiskiem, ale wydawała się wzmagać ciszę wokół nich, wręcz wysysając wszystkie, pozostałe dźwięki odbijające się od ich hełmów, w tym każdy grymas, jęk czy westchnienie.
Jej spojrzenie było puste, tak jak skorupa, której ramię złapał próbując ściągnąć na ziemię, skupić na chwili obecnej. Światło odbijało się od jej oczu gdy kolejne iskry przesunęły się wzdłuż napierśnika, walcząc z tarczami, które oddziaływały na zmieniającą się atmosferę w specyficzny sposób.
Zamrugała, gdy pień mózgu wymusił na niej to, do czego sama nie była w stanie się zmusić. Jej ciało planowało walczyć o przeżycie tam, gdzie niebieskowłosa nie była do tego zdolna. Nie odpowiedziała na jego pytanie, nie wyglądała nawet tak, jakby do końca je zrozumiała. Musiało w pewien sposób przebić się przez otaczające ją mury, które teraz nabrały wcześniej niespotykanej grubości. Zareagowała, odwzajemniając uścisk, łapiąc go za ramię i odwracając się na pięcie.
Szarpnięcie sprawiło, że stracił grunt pod nogami nim zdążył zareagować. Przed oczami zawitała ciemność, otchłań wykuta w lodzie, z której wcześniej z trudem się wydostali. Kryształ dookoła nich pobłyskiwał refleksami odbijanych iskier, w miarę, gdy hełm wykrzykiwał kolejne komunikaty o spięciach w elektronice pancerza, ryzyku wyłączenia się systemów podtrzymywania życia i potrzebie powrotu do bezpieczeństwa.
Upadek wydawał się trwać wieczność, kiedy jego umysł próbował przygotować się na lądowanie. Ostatni przebłysk bólu przed skręceniem karku lub zmiażdżeniem sobie głowy. Lód i światło zorz zlały się w jedno, a ściany, przez całą długość długiej trasy w dół, przesuwały w górę powoli, leniwie. Biotyka, niczym języki błękitnego ognia, owinęła się wokół jego ciała, walcząc z prawem grawitacji i kontrolując końcową fazę upadku. Kobieta, która była jej źródłem, wydawała się działać instynktownie, nie myśląc o tym, co do końca robi. Schronienie znajdowało się pod nimi, pod kilkunastometrową ścianą z zamrożonej wody, wymieszanej z wieloma innymi substancjami. Z jakiegoś powodu, Volyova podjęła taką, a nie inną decyzję. Gdy oboje wpadli do środka, chętnie wsuwając się w objęcia mroku, z dala od morderczych i hipnotyzujących szczelin w niebie, ich pancerze przestały rozświetlać spięcia, a zagrożenie z wolna zaczynało maleć, im głębiej wchodzili do środka jaskini.
Po przejściu kilku metrów, Maya zwolniła. Oddychała ciężko, spazmatycznie, z trudem utrzymując się na nogach choć chwilę wcześniej utrzymała w powietrzu nie tylko siebie samą, ale też ważącego znacznie więcej turianina. Przechyliła się w bok, uderzając plecami o gładką, lodową ścianę. Dłonie uniosła do góry, chwytając hełm, jak gdyby za wszelką cenę próbowała zasłonić uszy, albo znaleźć zaczepy trzymające go na swoim miejscu. Katatonia znikała w miarę, gdy docierała do niej powaga sytuacji - przynajmniej widziana jej oczami. Miejsce wokół przestało się liczyć, zastąpione przez obrazy i dźwięki z przeszłości.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

16 cze 2018, o 16:36

Spojrzenie Mayi, znajdujące się po drugiej stronie wizjera hełmu, nie różniło się od tego, które Widmo widział wielokrotnie podczas swoich misji. Tak samo patrzył na niego Daniel Rocheford, gdy byli transportowani z powrotem ku powierzchni po horrorze, który przeżyli na dnie oceanu, tak samo patrzyła na niego Diana, gdy dotarło do niej, że za śmierć jej narzeczonej był odpowiedzialny człowiek, któremu całkowicie ufała. Tak samo patrzył w pustkę martwy lekarz, którego ciało znalazł w zamkniętym na cztery spusty gabinecie w Lyesiańskiej dzielnicy.
Przeszłość dogoniła Volyovą w najbardziej bolesny sposób. Obudziła się z koszmaru tylko po to, żeby uświadomić sobie, że to wcale nie był sen i że rzeczywistość wciąż ma barwy wielokolorowej aurory oraz poczerniałego śniegu. W złotych tęczówkach czaiła się tylko pustka, bo biotyczka wycofała się na najgłębsze poziomy swojego mentalnego zamku.
Kolejna iskra przeskoczyła po pancerzu, tym razem jego. Turianie wychowali się na planecie o słabym polu magnetycznym, ale to nie ono stanowiło teraz problem, a to co ze sobą niosło. Elektronika, systemy podtrzymywania życia, skanery, zewnętrzne sensory, kanały komunikacji... Wpływ niewidocznych fal, wzmagających się z każdym uderzeniem serca, sprawiał że na jego wyświetlaczu pojawiało się coraz więcej komunikatów oraz zniekształceń; wizjer zamrowił szarością, a w komunikatorze wciąż było słychać uparte stukanie, niczym alfabet Morse'a jakiejś tajemniczej istoty.
- Nie zginiemy tu - powtórzył twardo, wpatrując się w twarz kobiety i szukając w nich jakiegokolwiek zrozumienia. Cokolwiek tam znalazł, wywołało jakąś reakcję. Jej rękawica niespodziewanie zamknęła się na jego ramieniu, a nagłe szarpnięcie pociągnęło do przodu; świat obrócił się gwałtownie, a blask zórz zniknął, zastąpiony nagłą czernią i chaotycznymi obrazami uciekających ścian.
Krawędź urwiska okazała się zbyt kusząca.
Z turiańskiego gardła wyrwało się przekleństwo, a w pierwszym odruchu spróbował chwycić linę, która znajdowała się jednak zbyt daleko. Minęli jedną półką, a potem drugą; kryształowe ściany niosły refleksy zieleni i błękitu zorzy otulających niebo, ale ustąpiły pod naporem błękitnego blasku biotyki, gdy Volyova odruchowo spowolniła ich upadek. Nienaturalna, przecząca prawom fizyki energia otoczyła ich swoimi objęciami, wyhamowując lot tuż przy ziemi i sprawiając, że turianin zachwiał się i opadł na kolano. Kolejna lazurowa iskra, która przemknęła wzdłuż jego przedramienia po module i połączeniach omni-klucza, zmusiła go jednak do odsunięcia niespodziewanego wyboru na dalszy plan.
Latarka nie uruchomiła się automatycznie, ale gdy ją aktywował, zamigotała i przygasła. Kolejne kroki wgłąb jaskini wygłuszały szum nadchodzącej magnetycznej burzy, ale mogły pomóc na ciągły szum we własnych uszach oraz wrażenie odcięcia. Iskry przepływające wzdłuż tarcz zmniejszyły się, a potem zniknęły. Śnieg, którego wcześniej się obawiali, teraz odciął ich od powierzchni, przynajmniej na chwilę obecną.
Widmo przeszedł kolejne metry i spojrzał za ramię, na znikający coraz dalej krąg światła prowadzący do wolności - i paradoksalnie, do szybkiej śmierci. Dopiero po chwili wrócił wzrokiem na biotyczkę, dostrzegając jej stan.
- Maya. - Jego głos przeciął ciszę, ujawniając ciężki oddech wywołany adrenaliną, ale daleko było mu do emocji, które zalewały w tej chwili niebieskowłosą. Widząc jak dziewczyna sięga do własnego hełmu, od razu ruszył w jej stronę, jakby obawiał się, że spróbuje go zerwać i odsłonić się na efekty trującej atmosfery.
- Nie zginiemy tu - powtórzył po raz kolejny, kładąc dłonie na jej własnych dłoniach. Pochylił się, żeby zrównać swój własny wizjer z jej i spróbować podchwycić jej spojrzenie złotych tęczówek swoimi zielonymi. - Spójrz na mnie. Etsy orbituje na granicy atmosfery i przyleci jak tylko burza się skończy. Nic nam tu nie grozi. Nie jesteś sama, to nie to samo co wcześniej.
Łatwo było podążyć w spiralę własnych wspomnień, szczególnie gdy te były tak blisko. Ciężej było utrzymać się na powierzchni. Turianin trzymał jednak mocno, zdeterminowany zakotwiczyć kobietę tu i teraz. Nawet jeżeli wymagało to absurdalności i uporu.
- Powiedz to. - Jego spojrzenie uparcie wbijało się w oczy niebieskowłosej. - Nie zginiemy tu. Jak to będzie w swahili?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

16 cze 2018, o 16:51

Mało tajny rzut MG co wcale go tu nie ma nie wiem o co chodzi proszę nie patrzeć
A < 50% < B
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

16 cze 2018, o 17:18

Na AZ-102, jak na każdym pustkowiu rzuconym w nieskończoną ucieczkę po wszechświecie, umysł potrafił płatać figle. Wyszkolenie i lata doświadczenia mogły nauczyć turianina jak spychać niebezpieczne myśli na bok, ale nie powstrzymały złudzeń, które przemykały na krawędzi jego pola widzenia. Poruszający się cień, będący niczym innym jak odbiciem jego sylwetki gdy przeszedł koło lustrzanego zwierciadła, najczystszego fragmentu jaki dotychczas widział. Nieskażonego odłamkami wraku, sadzą ani wyciekającym niegdyś, teraz zaschniętym płynem. Choć pancerz filtrował wszystko, co przedostawało się do środka ich zamkniętych środowisk, wrażenie zimnego, duszącego powietrza wdzierającego się do jego płuc nie ustępowało. Teraz, gdy doszli do granicy światła zórz, musieli iść po omacku przez dobre kilka metrów, dołączając do przytłaczających warunków nieprzenikalną ciemność.
Słowa, dotyk ani spojrzenie nie docierały do niebieskowłosej. Stała oparta o czysty, gładki lód, który wydawał się jednocześnie zagościć w jej wnętrzu. Utknęła za murem, który wcześniej stawiała wokół siebie sama. Jej rzeczywistość została zastąpiona przez tak żywe wspomnienia, sprawiając, że przeżywała je na nowo. Kręciła lekko głową, w rytm czegoś, co zagłuszało słowa turianina.
Latarki z wolna zaczynały działać, choć Volyova nie zdążyła włączyć swojej. Szary omni-klucz dawał słabe, przygaszone światło, gdy włączony w nim tryb awaryjny starał się poradzić z siłą, która próbowała usmażyć urządzenie od środka. To wystarczyło by zorientować się w przestrzeni - w ciemności zawędrowali dość daleko. Obok leżał fragment panelu, w którego wnętrzu znaleźli moduł. Dalej prowadziło przejście naturalnie uformowanym korytarzem, prowadzącym wgłąb. Kokpit Niezłomnego jedynie rozerwał kruchą, lodową taflę odgradzającą podziemne struktury od świata zewnętrznego, zajmując ich małą powierzchnię.
Dłonie kobiety wysunęły się z jego nagłym szarpnięciem, choć wcześniej nie wydawała się o nich myśleć ani zdawać sprawy z tego, że cokolwiek je trzyma.
- Nie potrafię - wydusiła z siebie, odpowiadając na jego słowa, lub to, co przeszło jej przez myśl. Wyglądała, jakby w każdej chwili miała osunąć się na ziemię choć jakimś cudem trzymała wciąż na nogach. Z szeroko otwartymi oczyma spoglądała na coś, co nie znajdowało się przed nią, tylko dziesiątki metrów dalej. Może złamaną konstrukcję, pod którą ilość krwi wydawała się być najobfitsza, może zbliżający się, lodowy glob, w którego Niezłomny miał wkrótce uderzyć. Za jej plecami, po lodzie wspinały się małe, biotyczne pajęczynki. Pobłyskujące niebieskimi iskrami, podobnymi do tych, którymi zmiany pola magnetycznego rysowały ich pancerze u góry, w blasku zórz. Podobne do tych, które tygodnie temu dezintegrowały pancerze ochroniarzy w Heksie, nie były gładkimi strużkami błękitnego dymu, elegancko przesuwającymi się wzdłuż jej ciała. Przypominały małe, ciemne wyładowania, mikroskopijne eksplozje ciemnej materii, kruszącej pod wpływem swojej siły lód za stojącą przy ścianie niebieskowłosą.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

16 cze 2018, o 18:00

Wyświetl wiadomość pozafabularną Gdy wyświetlacze wróciły do normy, wróciły również i widoczne na nich wskazania. Temperatura daleko poniżej zera, wykresy trującej atmosfery, parametry pola magnetycznego, które wykraczały poza dostępną skalę, nawet teraz, dziesiątki metrów pod powierzchnią zmarzliny. Wydawało się, że systemy wciąż działają, ale elektronika to skomplikowana istota. Kto mógł przewidzieć jaki wpływ miała na nią nawet ich chwilowa obecność na powierzchni? Nawet jeżeli wszystkie fakty sugerowały co innego, irracjonalna obawa zawsze tkwiła gdzieś na dnie, wypuszczając drobne pazurki i robiąc przejście dla ponurych wspomnień i myśli, pozwalając im wygrzebać się z otchłani, w którą zostały zepchnięte.
- Oczywiście, że potrafisz. Ile czasu się go uczyłaś? Miesiąc? Dwa? To proste zdanie - odpowiedział turianin łagodnie. Zamiast jej dłoni ujął jej hełm, nie pozwalając jej odwrócić wzroku od swoich oczu. Na granicy świadomości dostrzegł pierwsze biotyczne wyładowania, które zaczynały pełzać po pancerzu kobiety oraz lodzie; jej ciało wygrywało nad umysłem, aktywując systemy obronne niedostępne dla innych ludzi. Wiedza co jej moc mogła teraz uczynić, wbiła się w jego serce niczym lodowaty nóż. Pokrywa śniegu była gruba, ale pełna pustych kieszeni powietrza oraz pojedynczych promieni światła, prześlizgujących się między nimi; jedno tąpnięcie energii pewnie wystarczyłoby do zawalenia korytarza i pogrzebania ich żywcem.
Albo to, albo coś gorszego.
- Maya. Nie zginiemy tu - powiedział cicho, opierając czoło swojego wizjera o jej własny. Jego organizm wysyłał ostrzeżenia im więcej czarnych pajęczyn otaczało kobietę, przypominając o losie ochroniarzy, których strawiły płomienie czarnej materii, o losie Bryanta, o fragmencie rzeczywistości, który po prostu przestał istnieć, gdy nienaturalna osobliwość wycięła go z istnienia, ale turianin uparcie je zignorował. Obraz człowieka, którzy wrzeszczał i tarzał się po ziemi, podczas gdy jego pancerz czerniał i kruszał na ich oczach, gdy kobieta wypalała z niego życie.
- Zaufaj mi. Natura próbowała mnie zabić więcej razy niż pamiętam i nadal jej się to nie udało. Tym razem nie będzie inaczej. Przeczekamy burzę albo odnajdziemy wyjście poza jej zasięgiem, idąc korytarzami pod śniegiem, gdy będzie się przedłużać. Nie zginiemy tu.
Szukał spojrzeniem chociaż cienia zrozumienia w jej oczach, chociaż odrobiny świadomości pod przytłaczającym ciężarem obrazów i wspomnień, uparcie ignorując pełzające płomyki, nawet jeżeli te zaczęły sięgać do jego własnego pancerza.
- Powiedz to. Skup się, na pewno pamiętasz podstawowe wyrażenia i czasowniki. Jak będzie zaprzeczenie w swahili? Zwykłe nie? - zapytał miękko. - Co będzie jeżeli spotkasz kiedyś swahilczyka i będzie chciał zaprosić cię na randkę?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

16 cze 2018, o 23:01

Swahili było teraz najczystszą abstrakcją, szczególnie dla kobiety wciągniętej w świat, który zniknął rok temu. Wrak, wśród którego szczątkach stali, nie dymił się, nie rozpuszczał lodu dookoła. Krew w jednym z zamkniętych fragmentów kokpitu nie była świeża, tak jak rany na jej ciele. Rok był długim czasem. W nim, dla turianina zmieniło się wszystko. W życiorysie Volyovej to pierwszy miesiąc po upadku Niezłomnego był przełomowy. Zapoczątkował jej własny schyłek, zmieniając jej życie o sto osiemdziesiąt stopni, czyniąc z niegdyś elitarnej jednostki zagrożenie dla wszystkich wokół, a zwłaszcza dla siebie samej.
Pierwsze mgnienie biotyki przesunęło się dyskretnie po jego rękawicy, skacząc między palcami jednocześnie omijając hełm kobiety. Pozostawiła po sobie mały ślad - płytką bliznę, którą mógłby z powrotem tam znaleźć tylko przy ostrym świetle, którego teraz nie mieli okazji użyć. Dłonie kobiety uniosły się w górę, zaciskając palce na przedramionach turianina, w odruchu, do którego nie potrzebowała wzroku. Ten nadal był niewidzący, odległy. Sięgała nim znacznie dalej, poza miejsce, w którym byli teraz, do osób, których już na świecie nie było. Przy nich słowa Widma były tylko szumem w tle. Stłumione, jak telewizja, której odgłosy dobiegają zza grubych drzwi. W miarę, gdy jej zapomnienie trwało, kolejne skry przesuwały się po opancerzonych, turiańskich dłoniach, jednocześnie wspinając po lodowej konstrukcji, podczas gdy oczy niebieskowłosej zamknęły się na długie kilka sekund, wypełnione wieloma, urywanymi oddechami.
Gdy czarna pajęczynka objęła przedramię, za które trzymała, wywołując przy tym małą, niebieską niestabilność, w oczy turianina znów wejrzały miodowe tęczówki, spoglądające ku niemu z rosnącą świadomością. Jej klatka piersiowa uniosła się w głębokim wdechu, takim, jaki wykonywał nurek przy wynurzeniu się na powierzchnię po długim czasie spędzonym pod wodą, gdy jego ciało zaczynało walczyć z brakiem tlenu.
Puściła jego dłonie jak oparzona, dostrzegając to, co działo się za jej plecami, a co teraz zostawiało ślady na jego pancerzu, nie napotykając na swojej drodze barier kinetycznych. Kilkoma mrugnięciami wracała do rzeczywistości jakby zniknęła z niej nie na kilka, potwornych minut, ale cofnęła się o całe miesiące.
- Ja... - urwała ochryple, z trudem przełykając ślinę. Otrzeźwienie nie niosło ulgi. Wciąż znajdowali się na AZ-102, wciąż tkwili w środku koszmaru, do którego cofnęły ją jej własne myśli. Wzmogła się jej dezorientacja, nawet, jeśli udało jej się wydostać z pętli wspomnień. Biotyka wokół przygasła, zostawiając delikatnie wyrzeźbioną w lodzie siatkę, przypominającą pajęczą sieć.
Wpatrywała się w zieleń przed sobą przez dłuższą chwilę, starając uspokoić oddech najlepiej jak umiała. Natura naturą, ale nie musiała tłumaczyć różnicy. Wszystko to było proste, logiczne i racjonalne, i w każdej innej sytuacji poradziłaby sobie doskonale. Tylko nie w takiej, której logika nie była w stanie wytłumaczyć.
- Wszyscy nie żyją od stuleci, nie spotkam - mruknęła, zamykając oczy. Oparła potylicę o lód za sobą, decydując się na skupienie na ostatniej rzeczy, która przyszła mu do głowy gdy próbował przenieść jej myśli ku czemuś innemu.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

16 cze 2018, o 23:53

Swahili było abstrakcją, ale było rzeczywiste. Było czymś, co nie stanowiło części wspomnień dotyczących lodowej planety i czymś co nie niosło ze sobą koszmarnych wspomnień. I w tej chwili było dokładnie tym czego potrzebowała, a on gotowy był mówić chociażby o ostatnich produktach reklamowanych na banerach Nos Astry, byleby tylko wyciągnąć ją ze spirali w którą opadała. Było też środkiem do zmuszenia jej umysłu do pracy, do skupienia się na czymś innym - tak jak długo wpajane odruchy zaprogramowywały się w pamięci mięśniowej przy pracach manualnych, tak nauka języka w pewnym stopniu również była mechanicznym wpajaniem i powtarzaniem fragmentów aż te ostaną się na stałe w podświadomości.
A tam gdzie umysł nie reagował, tam autopilot przejmował kontrolę. Człowiek, turianin, asari... Pod pewnymi względami wszyscy byli do siebie podobni.
- Nie zginiemy tu.
Czarne nitki biotyki zaczęły pełzać po jego rękawicach, ale nie puścił jej twarzy. Palce zaciskające się na jego przedramionach zakotwiczyły ich oboje w tej chwili, nawet jeżeli Maya duchem znajdowała się zupełnie gdzie indziej - w miejscu pełnym bieli i szkarłatu, ryku odrywającego się metalu i atmosfery trącej o powierzchnię kadłuba, bólu rozciętej skóry i jadu płynącego w żyłach. Kolejne drobiny lodu obsypały się za jej plecami, gdy drobna osobliwość wypaliła w pajęczynie czarnych pęknięć drobny ślad, a następny biotyczny język ognia prześlizgnął po jego pancerzu.
- Maya... - Jego głos był cichy, ale wibrował od napięcia. W bursztynowych tęczówkach w końcu zaczęła pojawiać się świadomość, a jej pierwsze przebłyski sprawiły, że poczuł cień ulgi. Biotyka zaczęła przygasać powoli, a labirynt błękitnych i czarnych wyładowań cofać się po kryształowej powierzchni lodu. Kiedy niespodziewanie puściła jego ręce, wiedział już że zaczyna wracać, nawet jeżeli uwolnienie się z przeszłości kosztowało ją nieludzki wysiłek.
Na jego usta wpłynął cień znużonego uśmiechu.
- Cześć.
Błękitny blask zniknął, a pajęczyna czarnych nitek zgasła, pozostawiając na jego pancerzu ledwo widoczne ślady podobne do tych, które teraz zdobiły ścianę lodu za plecami kobiety. Pokręcił głową w milczeniu, gdy sama nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów, dając jej znać, że nic nie musi mówić. Kiedy jej klatka piersiowa przestała gwałtownie opadać i się unosić, a jej oddech stopniowo się uspokajał, powoli puścił jej hełm, chociaż jeszcze się nie odsuwał. Rozprostował zdrętwiałe palce.
- W takim razie kiedy wspomniałaś, że jest mało przydatny, to było znaczne niedomówienie - odpowiedział na jej słowa, śmiejąc się cicho. Jego własny głos był ochrypły, chociaż oboje toczyli przed sekundą dwie różne walki. - Ale mówiłaś, że jest łatwy. To jak będzie dzień dobry, nazywam się Vexarius Viyo? To chyba musisz pamiętać?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

17 cze 2018, o 00:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną Pierwszy oddech po wynurzeniu był bolesny, jakby płuca zdążyły już wypełnić się płynem lub skurczyć, a teraz pracowały na nowo. Bezpośrednie zagrożenie, drugie w kolejności, zniknęło, pozostawiając tylko widmo wzmagającej się burzy i jej intensywności, która mogła zmienić się z każdą chwilą, czyniąc ich schronienie bezużytecznym. Gruba warstwa lodu oddzielała ich od świata zewnętrznego, skąpanego w morderczych światłach nieba. Anomalia trwała, nie pozwalając im zbliżyć się nawet do szczeliny, którą weszli do środka.
Pokręciła głową gdy kontynuował temat swahili, pokazując jak bardzo nie jest w stanie myśleć nad językiem, który poruszał. Powrót do normalnej konwersacji mógł pomóc, wyzwolić odruchy jak ten, który rzucił jej ciałem ku schronieniu nawet, gdy umysł zalała katatonia. Teraz w jej oczach mignęła rozpacz, wypełniająca pustkę, niedająca spokoju i niepozwalająca jej się uspokoić.
Osunęła się w dół, wzdłuż lodowej ściany, siadając na ziemi. Podobnie jak wcześniej, uniosła ręce do hełmu, choć tym razem zorientowała się ze swojego odruchu i pozwoliła im opaść wzdłuż ciała zamiast tego. Oparła głowę o pękniętą ścianę, wbijając wzrok w sufit, który w tym świetle nie był dla niej dostrzegalny. Turiańskie oczy były w stanie dostrzec jedynie jego zarys, z którego wyrastało kilka zamrożonych konstrukcji.
- Są alerty na statkach Przymierza. Różne sygnały dźwiękowe, syreny, każda znaczy coś innego - odezwała się po krótkiej chwili, choć jeszcze przed momentem próbowała odejść od tematu tego, co działo się z nią przez ostatnie kilka minut. Odpowiedź na poruszony przez niego temat martwego języka było dla niej refleksem, zasłoną dymną, którą rzucała podczas gdy jej umysł próbował wyrobić taktykę skrycia tego, co działo się w nim i poza. Gdy dym opadł, pozostało dokładnie to samo. Jedynie jej oddech spowolnił, wracając do normalnego, lekko przyspieszonego tempa, którego doznawał też Viyo. Choć mógł powtarzać, że tu nie zginą, oboje zdawali sobie sprawę z tego jak daleka od bezpiecznej jest ich sytuacja. - Prawie nic stąd nie pamiętam. Kilka obrazów i ten cholerny dźwięk, jakby wyłączył się dopiero gdy mnie znaleźli. Utrata integralności kadłuba.
Zacisnęła i rozprostowała palce dłoni, które, pomimo utrzymywanej wewnątrz pancerzu temperatury kostniały po chwili. Opancerzenie zapewniało komfort niskiej jakości, co z każdą spędzaną w nim godziną dawało się we znaki coraz wyraźniej.
- Minęło tyle czasu. Cały czas go słyszę. Wszędzie - wydusiła z siebie, ze wściekłością pobrzmiewającą w jej głosie. Pierwszą emocją po tak długim czasie, która w nim zagościła na dłużej. - Budzi mnie w nocy. Pod prysznicem, w promie. Za każdym razem, gdy ogłuszy mnie wybuch.
Jej dłoń pochwyciła odłamek lodu, który odpadł ze ściany pod wpływem muskających powierzchnię języków ciemnej materii. Z frustracją cisnęła kamyk naprzód, gdzie niemal bezgłośnie wylądował w koło któregoś z elementów wraku zakopanego w sferze mroku, do której nie docierała wątła latarka omni-klucza Vexa. Mały akt złości wywołanej bezsilnością wobec własnej, niekontrolowanej słabości.
Pochyliła głowę, posyłając westchnienie ku zimnej ziemi, na której siedziała. Jej pancerz dobrze znosił warunki panujące pod lodem, podobnie jak ten Widma. Na razie, choć komunikacja radiowa nie wracała, mieli tyle czasu ile w ich zapasach zostawało tlenu. Splotła palce obu dłoni na karku, zamykając oczy i odcinając się od otoczenia w bardziej bezpieczny niż poprzedni sposób. Dobrowolnie, nie przez wciągnięcie do innej rzeczywistości przez wspomnienia.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

17 cze 2018, o 01:16

Otrzymanie jakiejkolwiek świadomej reakcji od kobiety było w tym momencie sukcesem, więc nawet gdy pokręciła przecząco głową, Widmo uznał to za lepszy znak. Maya chwyciła się krawędzi przepaści, w którą została wciągnięta i powoli podciągała się z powrotem ku powierzchni. Wizja pustki i koszmarów czających się na dnie wciąż była boleśnie bliska, ale już nie zaciskały pazurów na jej szyi, nie chwytały ją za kark i nie wciągały w czerń. W złotych tęczówkach pojawiło się życie, nawet jeżeli było zabarwione rozpaczą i cierpieniem.
On również doskonale zdawał sobie sprawę, że jego własne obietnice mogą nie mieć żadnego pokrycia. Mrok skrywał cienie i duchy pozostałych pasażerów Niezłomnego, a szansa na to, że sami do nich dołączą, była większa niż żadne z nich mogło mieć nadzieję. Znajdowali się w jaskini pod śniegiem na opustoszałej planecie, bez szansy na znalezienie ratunku dopóki na zewnątrz szalała burza. Ich życie zależało teraz tylko i wyłącznie od tego ile czasu będzie trwała.
Kiedy osunęła się na ziemię pod ścianą, przyglądał się jej przez chwilę z góry, po czym obrócił się i usiadł obok niej. Lód zatrzeszczał pod pancerzem, gdy usadowił się na zimnej powierzchni i oparł plecy o spękany kryształ, po którym przed chwilą pełgały czarne ogniki. Jej głos przeciął ciszę i ciemność, ale sam nie odezwał się od razu, pozwalając jej mówić i wyczuwając, że własnie tego potrzebuje.
- Być może twój mózg próbuje dopowiedzieć sobie to, czego się nie doczekał. Uzupełnić schemat, którego oczekuje - odezwał się w końcu, wbijając wzrok w ciemność. Nawet samo wyobrażenie sobie tego przez co przechodziła Maya, było ciężkie do zniesienia. Wściekłość, która pojawiła się w jej głosie, była w równym stopniu zabarwiona bezradnością - uczuciem najgorszym z możliwych. Można walczyć z realnym wrogiem, ale jak poradzić sobie z tym wyimaginowanym? Albo co gorsza, z własnym umysłem? - Jak z utworem, który utknie w twojej głowie. Koszmarnym, makabrycznym utworem w twoim przypadku.
Obrócił twarz, przyglądając się profilowi niebieskowłosej. Przypomnienie o AZ-102 towarzyszyło jej każdego dnia, ale i tak zgodziła się tu wrócić. Nie potrafił wyobrazić sobie ile ją to kosztowało.
Sięgnął po inny odłamek lodu, ujmując go w dwa palce i obracając między nimi w nieświadomym zamyśleniu. Podczas, gdy Volyova cisnęła swoim, on pozwolił jego prześlizgnąć się przez palce i upaść na opancerzone udo. Jeżeli burza się pogorszy - będą wiedzieć. Ich systemy im o tym powiedzą.
- Być może przestaniesz go słyszeć, gdy odlecisz stąd na własnych warunkach. Gdy zobaczysz na wizjerze oddalającą się planetę, gdy opuścisz ją z własnej woli. - Może w przeciwieństwie do tego co twierdziła wcześniej, naprawdę potrzebowała zakończenia, nie tylko metaforycznego, ale również i fizycznego.
A może niektórych obrażeń nie dało się naprawić.
- Ja czasami widzę przebłyski z AZ-99. Jak wtedy w mesie, na ekranie telewizora - powiedział w końcu po chwili ciszy, podsuwając jedno kolano do klatki piersiowej. Oparł o nie przedramię, prześlizgując się spojrzeniem po niewyraźnych zarysach fragmentów okrętu powbijanych w lodową ścianę. - Czasami też, gdy jestem w gęstym tłumie, zaczynam wpadać w panikę, bo mam wrażenie, że znowu znajduję się na Lyesii pośród rozszalałych tłumów. W takich chwilach zaczynam sobie powtarzać co jest moim obecnym celem i skupiam się na tym z całej siły tak długo, aż mi przejdzie. Chciałbym ci powiedzieć, że to dobra metoda, ale... - Nie dokończył, wzruszając ramionami. Ponownie obrócił głowę w stronę kobiety.
- Jesteś cholernie silna, że zdecydowałaś się tu wrócić.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

17 cze 2018, o 20:16

Ramiona kobiety drgnęły w odpowiedzi na przypuszczenia, którymi podzielił się Viyo. Nie szukała logicznego wytłumaczenia dla tego, dlaczego wycie syreny utkwiło w jej głowie, wypełniając pustkę gdy tylko odważyła się oderwać swoje myśli od tego, co działo się w danej chwili. Musiała słyszeć ją przed chwilą, może nawet teraz odbijała się od wnętrza jej czaszki niczym upiorne, odległe echo, przez które nie może zapomnieć o tym, jak brzmiała sekwencja.
Z trudem otworzyła oczy, godząc się z rzeczywistością, w której tkwili teraz. Przesunęła spojrzeniem po lodowych formacjach, niknących w lodzie odłamkach czy plamach na nieskazitelnej powierzchni. Wciąż nie włączyła swojej latarki, zdając się na mdłe światło tej, którą aktywował szary omni-klucz Viyo. Półmrok jej nie przeszkadzał - był małą niedogodnością w morzu tego, co przytłaczało swoim rozmiarem i powagą.
- Ty swój masz - odpowiedziała cicho, nie patrząc w jego stronę. - Ja przez większość czasu nie miałam. Nawet teraz nie jestem tego pewna.
Błądzenie bez celu z echem tego co wydarzyło się wcześniej w głowie, pamiętając to, kim się było, musiało tylko przyspieszać spadek ku obecnej pozycji Volyovej. Kobieta chwyciła kolejny, lodowy odłamek ale tym razem nie cisnęła nim do przodu. Zamiast tego obróciła go w dłoni, podobnie jak siedzący obok turianin.
- Widziałam w telewizji. Lyesię - mruknęła, marszcząc brwi znad ciemnych tęczówek. Mrok dookoła pochłaniał jego blask w zupełności, a temat, na który rozmawiali wcale tego stanu nie poprawiał.
Milczała przez dłuższą chwilę po tym, gdy nazwał ją cholernie silną. Musiała czuć się zupełnie odwrotnie. Przed chwilą była w najdelikatniejszym ze stanów. Stała się przy nim krucha, podatna na otoczenie, na własne słabości, tak skrzętnie chowane za maską obojętności czy szelmowskich uśmiechów.
- Czasem żałuję, że stąd kiedykolwiek odeszłam - odpowiedziała cicho, niemal na granicy słyszalności, zmniejszonej przez szumy pracujących systemów pancerza. Dystans między nimi się zwiększył nawet, jeśli żadne z nich nie poruszyło się w drugą stronę. Kobieta odwróciła głowę, opierając ją z powrotem o lód za sobą, wbijając wzrok w pustkę, którą widziała zamiast sufitu jaskini, w której siedzieli. Odrzuciła kamyk na bok, a wraz z nim jej dłonie opadły na ziemię. Przymknęła oczy, oddychając miarowo, spokojnie, odpływając we własne myśli, które choć krążyły dookoła tego miejsca, jednocześnie były od niego dalekie.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

17 cze 2018, o 21:11

Blady, grafitowy blask ledwo starczał by oświetlić ich oboje, ale turianin nie próbował zwiększyć natężenia padającego światła. Ciemność otaczała ich niczym pierzyna, odcinając od reszty świata - od magnetycznej burzy szalejącej na zewnątrz, od lodu naszpikowanego płytami poczerniałego kadłuba Niezłomnego, od smętnie wiszących przewodów pokrytych szronem. Szum systemów filtrujących we wnętrzu własnych hełmów był jedynym dźwiękiem świadczącym o tym, że wciąż żyją, a nie że trafili do bezkresnego limbo między rzeczywistością.
Ramiona Widma również drgnęły, w lustrzanym odbiciu gestu Mayi.
- Mam z własnego wyboru - odpowiedział krótko, przesuwając rękawicą po powierzchni lodu na której siedzieli. Chropowate fragmenty zmarzliny tworzyły wzory, których wcześniej nie dostrzegał, prawdopodobnie formując się tutaj przez setki lat nim wszystko przeorał wrak spadającego statku. - To nie jest powołanie ani misja narzucona przez Radę. To środek, by nie utonąć.
Podniósł kolejny lodowy kryształek, podsuwając go pod promienie omni-klucza. Grafitowe światło rozszczepiało się na jego powierzchni, tworząc dość nietypowy kalejdoskop na wnętrzu jego rękawicy.
Wyznanie biotyczki sprawiło, że zamilkł. Nie odpowiedział od razu, obracając w głowie jej słowa i to co oznaczały oraz ciężar, który ze sobą niosły. Wina ocalałego była znana każdemu żołnierzowi, a oni nie byli inni. Na ramionach Volyovej leżała waga każdego życia, które zginęło zarówno na AZ-99 jak i na AZ-102, waga każdego towarzysza i każdej towarzyszki. Wydostanie się z lodowej planety oznaczało jednak, że musiała żyć z tym wszystkim - z syreną wyjącą w jej głowie ilekroć została sama lub jej myśli nie miały na czym się skupić, ze wspomnieniami martwej sierżant, którą próbowała ocalić, z obrazami potworów rozszarpujących jej kompanów oraz ją samą.
- Ja nie.
Jego wibrujący głos również ledwo przebił się ponad ciszę wypełniającą jaskinię. Mury otaczające niebieskowłosą były skomplikowane i prawdopodobnie miały nigdy nie opaść, ale zaczynał się już przyzwyczajać do takiego stanu rzeczy. Przez chwilę przyglądał się profilowi jej twarzy, gdy zamknęła oczy, po czym odwrócił wzrok na kształty czające się w ciemności. Teraz pozostawało już tylko czekać.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

17 cze 2018, o 22:10

Szum szybko przestał wypełniać im pustkę. Słowa turianina brzmiały jeszcze chwilę po tym, gdy je wypowiedział, odbijając się od ścianek turiańskiego hełmu gdy jego umysł próbował wypełnić próżnię. Kobieta nie zareagowała, nie w widoczny na to sposób. Jej wzrok przesunął się po jego sylwetce dyskretnie, podczas gdy myśli pozostały jej własnymi, jak zwykle. W tej chwili mogła być bardziej usprawiedliwiona dla tego niż w każde innej. Teraz z trudem nabierała powietrza do płuc, uwięziona wewnątrz jaskini zaledwie kilkanaście metrów od miejsca, w którym straciła przytomność, na kilka minut odchodząc z tego świata.
Światło latarki nie było jednostajne. Co jakiś czas migało lub przygasało, pogrążając ich w całkowitej ciemności. Każdy ruch turiańskiego nadgarstka tworzył na ścianach cienie, wizualizował potwory, które nie zapuszczały się wcześniej do rzeczywistości. Jedna minuta zlewała się z drugą, ta z kolejną, a każda wypełniona była tylko miarowym oddechem dwójki siedzących obok siebie osób.
Maya zastygła w jednej pozycji, nie decydując się na sięgnięcie do swojego urządzenia, kompletnie obojętna na to, co działo się dookoła. Czy światło wokół było czy siedzieli w pełnym mroku, czy odgłos dobiegający z ich jednej strony był prawdziwy, czy powstał w ich głowach jak zawodzący fantom, dodający do ich otoczenia życia, którego teraz brakowało.
Po trzydziestu minutach, Viyo dostrzegł, jak światło latarki przestało mrugać. Komunikacja wciąż nie działała, ale teraz dostrzegał sufit wyraźniej, tak jak szczegóły na zatartych elementach kadłuba, które zostały pogrzebane w ich chwilowej kryjówce. Widoczność zwiększała się wraz z wzrostem stabilności urządzenia na jego nadgarstku - mały wyznacznik tego, że burza powoli przechodziła, lub trafiali do jednej ze słabiej oddziałujących jej stref. W jasnym świetle postać kobiety wydawała się być kolejną, lodową formacją. Na jej pancerzu osadził się szron, a klatka piersiowa unosiła się nieznacznie, gdy oddychała płytko, jakby pogrążona była we śnie choć przy najmniejszej reakcji z jego strony szeroko otwierała oczy, rozglądając się po otoczeniu i upewniając, że nic się w nim nie zmieniło.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

17 cze 2018, o 23:44

Lodowe więzienie stało się ich przystanią na minuty, godziny może. Siedząc w bezruchu i obserwując wskazania parametrów na wyświetlaczu, z łatwością można było pogrążyć się we własnych, ponurych myślach. Liczby i komunikaty już dawno przestały nieść jakiś sens, a ukrycie się pod warstwą zmarzliny sprawiło tylko, że ich ostrzeżenia stały się słabsze, równie przyćmione co światło latarki. Dłoń turianina uniosła się do góry po pewnym czasie, przesuwając jeden z wirtualnych suwaków na klawiaturze i wygaszając wskazania zupełnie, pozwalając ciemności podkraść się o kilka kroków bliżej.
Być może Maya sądziła, że jego słowa są puste i mają za zadanie tylko poprawić jej nastrój, ale prawda leżała gdzie indziej. Pomimo tego, że ostatnie minuty ujawniły jej najbardziej kruchą naturę, odsłaniając to co kryło się za murami jej systemu obronnego, w pełni wierzył w to co mówił. Jego słowa wypowiedziane we wnętrzu batariańskiego transportera nie straciły na znaczeniu - biotyczka stanowiła paradoks, który sama mu zresztą wytknęła. Była żywym dowodem, że coś może być zarówno silne jak i kruche, niezniszczalne jak i roztrzaskane. Popękane zwierciadło bursztynowych tęczówek skrywało wytrzymałość, która chociaż na wyczerpaniu, to jednak nadal dawała sobie radę. Czy byłoby tak samo, gdyby nie było go obok? Tego nie wiedział, ale pomimo ataku wspomnień i bliskości miejsca swojego upadku, kobieta wciąż żyła. Wygrzebała się ze swojej skorupy, nawet jeżeli wciąż balansowała na granicy przepaści.
To było więcej niż wielu potrafiło osiągnąć, bez względu na wsparcie.
- Co pamiętasz z czasu przed przybyciem ratunku?
Głos Widma ponownie przeciął ciszę, gdy ta zaczęła wkradać się do wnętrza ich hełmów wraz z otaczających ich mrokiem. Klatka piersiowa Volyovej unosiła się i opadała rytmicznie, stanowiąc odległe echo gwałtownych wdechów ataku paniki, których doświadczyła niedawno, ale nie miał wątpliwości, że jej przeszłość nadal czai się na krawędzi jej myśli. Być może ponownie rozlegał się w nich ostry sygnał syreny ostrzegawczej, teraz słaby i cichy, ale jednak wciąż słyszalny, a być może niebieskowłosa wyciszyła go na chwilę obecną.
- Wspominasz ich czasami? - Głowa turianina obróciła się nieznacznie w stronę kobiety, ale trudno było powiedzieć czego szuka na jej twarzy. Jego słowa były ciche, jakby wiedział, że stąpa po lodzie równie cienkim jak ten, który miejscami pokrywał powierzchnię planety i pod którym czaiło się bezdenne urwisko. - Swoich towarzyszy?
Mignięcia omni-klucza były nieregularne, raz dające nadzieję, gdy światło rozjaśniało się mocniej, a raz zupełnie ją odbierając, gdy przygasało niemal do zupełnej ciemności. Tańczący blask na kryształowych ścianach i ich pancerzach przypominał do złudzenia pełgający płomień ogniska, nawet jeżeli szary i o sztucznym źródle.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

18 cze 2018, o 11:58

    Gdy turiański głos przerwał milczenie i ciszę, która zapadła pomiędzy nimi, kobieta odwróciła głowę w jego stronę. Zmierzyła go spojrzeniem póki nie napotkała wzrok zielonych tęczówek, spoglądający również na nią. Wtedy kryształowe figury i elementy pancerza Niezłomnego zwyciężyły, okazując się znacznie ciekawszymi punktami obserwacji niż spojrzenie Viyo. Szczególnie przy temacie, który zawisł między nimi, kontynuowany przez Widmo.
    - To, co wykrzyczałam ci wtedy na Elpis - odpowiedziała krótko, przymykając ponownie oczy. Za każdym razem gdy to robiła musiała pogrążać się we wspomnieniach, które unosiły się pod powierzchnią, gotowe wypłynąć w każdej chwili. - Coś przebiło pancerz i spadło, przygniatając nas. Pamiętam dziwną mieszankę dźwięków i obrazów. I zimno.
    Pancerze utrzymywały ich temperaturę w dodatnich strefach, ale ciężko było dziwić się Mayi gdy ta skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, łapiąc się za ramiona. Wrażenie zimna było często niezwiązane z tym, czy faktycznie się je odczuwało. Sama mówiła jak bardzo go nienawidzi, a AZ-102 miało swój udział w budowaniu tej awersji.
    Każde jego pytanie spotykało się z chwilowym milczeniem. Kobieta trawiła informacje, usiłując poskładać to co miała w głowie by przedstawić w formie zdań, które miały sens. Widać było po niej jak ciężki miała orzech do zgryzienia. Co innego wiedzieć to wszystko samemu, odbijać się od własnych myśli i analizować na swój sposób, co innego faktycznie wyrażać tysiące emocji, które wywoływały w niej rzeczy, które poruszali.
    - To byli dobrzy ludzie. Mieli kariery, rodziny. Żony, mężów, dzieci. Co miałam ja? - mruknęła, niebezpośrednio dając mu to, o co pytał. - Po prostu...
    Westchnęła, przekręcając się w miejscu. Nadmiar emocji sprawiał, że ciężko siedziało jej się na lodzie, nie robiąc ze sobą nic. Odrzuciła kamyk, który zgarnęła wcześniej i teraz podświadomie nadal ściskała w dłoni, wiercąc się. Frustracja w niej buzowała, tak jak rzeczy, z którymi nie do końca potrafiła sobie poradzić.
    - Ty o tym nie myślisz? Ludziach, którzy zginęli pod tobą? - spytała, bo było to łatwiejsze niż wyrażanie tego, co chodziło jej po głowie. - Zresztą. Wiem, że powinnam cieszyć się z życia, które mieli zamiast zadręczać ich śmiercią. Nie musisz mi tego mówić - dodała z dziwnym prychnięciem, choć jeszcze niczego takiego ze strony Widma nie usłyszała. Już wyraźnie pokazała jak bardzo nie potrzebuje w tej sprawie terapeuty. Musiała mieć niejedną rozmowę tego typu za sobą i ciężko było jej widzieć w pytaniach Viyo czegoś ponad to.
    Vex
    Awatar użytkownika
    Administrator
    Posty: 1952
    Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
    Miano: Vexarius "Vex" Viyo
    Wiek: 32
    Klasa: Dewastator
    Rasa: Turianin
    Zawód: Widmo
    Lokalizacja: Arae / Cytadela
    Status: It's complicated.
    Kredyty: 34.710
    Medals:

    Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

    18 cze 2018, o 19:03

    Turianin mógł sobie tylko wyobrażać co przeszła kobieta, ale nawet ten szczątkowy opis pozwalał na pewien obraz sytuacji. Szczególnie teraz, szczególnie tutaj. Siedząc w śnieżnej jaskini, otoczeni ciemnością oraz zarysami fragmentów kadłuba, łatwo było poczuć strach Volyovej, gdy przebudziła się przygnieciona we wraku, mając za towarzysza tylko martwą kompankę, krew barwiącą stalowe poszycie oraz wszechobecny lód, wdzierający się w każdą szczelinę pancerza. Jej słowa wykrzyczane w mesie Elpis były tylko ujściem tego co kryło się za złotymi tęczówkami, tylko wierzchołkiem obrazów ukrytych w podświadomości.
    Poruszył się nieznacznie, przerywając bezruch. Elastyczne łączenia między pancerzem zazgrzytały, pokonując cienką warstwę szronu, która zaczęła na nich osiadać, zmniejszając ich giętkość. Nie był psychologiem, nie wiedział czy mówienie o wydarzeniach z przeszłości pomoże niebieskowłosej, czy wręcz przeciwnie, ale niektóre rany trzeba było rozdrapać, żeby pozbyć się jątrzącego w nich zakażenia. A dopóki wybór leżał w dłoniach kobiety, dopóty miała kontrolę.
    - Nie ma na to odpowiedzi - odezwał się po chwili milczenia, przesuwając spojrzeniem po biotyczce, przyglądając się jej otwarcie, gdy sama odwróciła wzrok na kryształowe ściany. To, że winiła siebie za śmierć swoich towarzyszy, było naturalne. Niestety. - Ale ty też miałaś karierę i możliwości. Widziałem twoje zdjęcie jako N7. Gdy wciąż miałaś kasztanowe włosy - dodał, przekrzywiając nieznacznie głowę. Dzisiejszy kolor włosów był jednym z wielu drobnych elementów, które podkreślały, że Maya nie jest - nie chce być - już tą samą kobietą, która rozbiła się na AZ-102. Sama zresztą to przyznała. Mógł tłumaczyć jej, że wcale nie była gorsza, ale nie niosłoby to ukojenia, szczególnie że z pewnością powtarzał to jej każdy z psychologów. Co stało się tylko bardziej wyraźne, gdy z jej ust wyrwało się prychnięcie, dające drobny upust trawiących jej emocji.
    Czuł jej frustrację i bezradność. Świadomość, że nie ma wroga, którego mogłaby uderzyć i przeciwnika, którego mogłaby ukarać za los jej ludzi. Poza samą sobą.
    - Oczywiście, że myślę. Każdego dnia i za każdym razem, gdy widzę kolejne ciało - odpowiedział na jej pytanie, przenosząc wzrok na mrok tłoczący się poza granicą wątłego, szarego światła. - I jest niewielka różnica między tymi, którzy zginęli służąc pod tobą, a tymi którzy zginęli przez ciebie. Wbrew temu co mówi się o mojej rasie, zawsze wolałem pracować sam lub w parach, między innymi właśnie z tego powodu, że nie chciałem, żeby ktoś inny odczuwał efekty moich złych decyzji i płacił za moje błędy. Twoi kompani wiedzieli na co się pisali, jasne, i żaden z nich nigdy nie miałby ci za złe swojej śmierci, ale to marne pocieszenie. Które pewnie słyszałaś nie raz.
    Ramiona Widma uniosły się i opadły. Przez chwilę błądził wzrokiem po kształtach w ciemności, słuchając słów niebieskowłosej, nim w końcu pokręcił głową przecząco.
    - Nie wiem co powinnaś, a co nie, ale mogę ci powiedzieć co ja wybrałem. Cieszenie się z życia, które mieli, nie zmieni teraźniejszości - rzucił cicho, sięgając do ładownicy przy pasie. Innej niż ta z dyskiem, innej niż ta ze starym tranzystorem. Grafitowy blask omni-klucza prześlizgnął się po drobnym, srebrnym krzyżyku, który wydawał się być malutki na turiańskiej rękawicy, gdy wyprostował dłoń; słabe refleksy na chwilę zapełgały po kompozytowym materiale. - Ja zdecydowałem się pamiętać. I upewnić się, że wszystko co robię, w ostateczności komuś pomoże albo sprawi, że sam nie będzie musiał wybierać lub doświadczać tego samego.
    Przesunął kciukiem po powierzchni krzyżyka, zbierając pierwsze objawy szronu, który zaczął go pokrywać. Jego wzrok przesunął się na Mayę, a on sam schował pamiątkę po Lyesii z powrotem do ładownicy przy pasku.
    - Możesz mi o nich opowiedzieć? O swoich kompanach?
    THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
    ObrazekObrazek
    +5% do obrażeń w walce wręcz   
    -1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
    Dla MG:
    Wyświetl wiadomość pozafabularną
    Mistrz Gry
    Awatar użytkownika
    Posty: 12103
    Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
    Medals:

    Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-102

    18 cze 2018, o 19:22

    Musiała przez chwilę zastanawiać się skąd znalazł jej zdjęcie, ale szybko przypomniała sobie o posiadanych przez niego aktach. Westchnęła z frustracją, tą samą, którą pokazywała po sobie cały czas, choć teraz może dotarło do niej przeświadczenie o tym, że Viyo wiedział o niej więcej niż chciałaby. Przeczytanie tego wszystkiego, co znalazło się na omni-kluczu Bryanta było sporym naruszeniem prywatności - zakładając, że nigdy nie spróbowała znaleźć siebie samej w extranecie bo to w taki sposób Etsy udało się to zdjęcie otrzymać. Teraz jednak nie miała nastroju na kłótnie o to, co zrobił, lub czego nie zrobił Viyo. Teraz na jej głowie znajdowały się znacznie gorsze rzeczy.
    Kiwnęła głową, poniekąd się z nim zgadzając. Może teraz dotarło do niej jak poważne konsekwencje miało posiadanie własnego oddziału. Wcześniej ambicje wynosiły ją wysoko - wyżej ponad bycie po prostu jednostką posyłaną do bitwy. Dotarła do szkoły oficerskiej, miała ludzi pod sobą. Takich, o których dbała, którym dowodziła i za których oddałaby życie. Tymczasem część z nich zginęła po to, by jej udało się dotrzeć do statku, osłonić technika naprawiającego Niezłomnego i odlecieć. Tylko po to, by później rozbić się tutaj, na AZ-102.
    - Jest łaciński - stwierdziła cicho, gdy widok krzyżyka zainteresował ją na tyle, by odwróciło to jej uwagę od własnych problemów. Uniosła spojrzenie znad małego medalika na siedzącego obok turianina, przyglądając mu się przez krótką chwilę. Ludzki wisior nie był tym, czego się spodziewała. Była zaskoczona widząc go tutaj. - Do kogo należał?
    Jej kompani byli tematem, który poruszała z trudem. Nawet teraz, gdy wszystkie jej wspomnienia były tak rzeczywiste, jak tylko mogły być przynależąc do przeszłości, zbierała się w sobie nim otworzyła usta wypowiadając pierwsze kilka słów.
    - Głośni. Weseli. Poza Carrie, z wiecznie naburmuszoną miną. Non stop powtarzała jak nienawidzi tej pracy i non stop wracała, z każdej przepustki - westchnęła. Napięcie w jej głosie zelżało, choć tylko odrobinę. - Długo ze sobą wszyscy służyliśmy.
    Urwała, gdy cokolwiek, co blokowało ją przed mówieniem wróciło, ponownie odbierając jej mowę. Wypuściła powietrze z ust, pochylając się do przodu ze zgrzytem pękających warstw szronu na jej pancerzu.
    - Nic mi po nich nie zostało. Próbuję pamiętać to, co było przed AZ-99 ale jest rozmazane. Ta pieprzona planeta to jedyny ostry obraz jaki mam w głowie - dodała ze zmęczeniem, odwracając głowę w bok, ukrywając wyraz twarzy, który mógłby dojrzeć przez jej wizjer.
    Jego latarka świeciła coraz stabilniej, z mniejszymi przerwami pomiędzy mrugnięciami. Odczyty zaczynały się normować, gdy burza bardzo wolno zaczęła się przerzedzać, sugerując możliwe zakończenie za kilkanaście, kilkadziesiąt minut.

    Wróć do „Galaktyka”