[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=1Tnv64HM ... 54461B8763[/youtube]
Kiedy Hunter opuścił mgławicę Hadesu Gamma wlatując w układ Dis, Vergull nachylił się opierając łokciami o ramę fotelu. Złączył swoje trójpalczaste ręce, zakrywając swoje usta. Wysłuchał ze skupieniem słów Kersana, mrużąc oczy. Zaraz po tym, całe oświetlenie centrum dowodzenia zmieniło kolor. Jak wcześniej był niebieski, tak teraz był czerwony, który aż odbijał się na pancerzach. Nie trudno było się można domyślić, że okręt przeszedł w tryb bojowy, a to oznaczało, że już nie było żartów. Młody pilot wstukał szybkim ruchem kilka komend, a cześć akceleratorów statku zamknęła się. Jak wcześniej okręt był głośny, tak teraz zaczął być w miarę cichy. Co więcej, zaczął się poruszać powoli, nie wydzielając duże ilości piezo. Jeśli faktycznie tutaj rozegrała się bitwa z turiańskim statkiem, to bardzo prawdopodobne, iż napastnicy mogli się czaić w pobliżu. Większość załogi również była skupiona na swoim zadaniu. Część kalibrowała systemy obronne statku, inni załączali dodatkowe skanery wokół pasma, którym statkiem się poruszał, a jeszcze inni nasłuchiwali w eterze częstotliwość SOS z Klensal.
-
Skan planety - spytał dosadnie kapitan, wlepiając swój wzrok w holograficzną mapę, która ta z pełnej mgławicy Hedesu, zmieniła się na mały fragment, przedstawiający układ Dis, oraz planetę Kensel. Pojawiły się na niej różne schematy, diagramy, częstotliwości, oraz typowe turiańskie napisy. Wyglądało na to, że po rozkazie Vallokiusa rozpoczęto gruntowny skan powierzchni planety. Jak wcześniej jeden z turianów, siedzący na przeciwko oficera milczał, tak wreszcie się odezwał, opuszczając głowę nieco do dołu. Widać to on odpowiadał za namierzanie wroga, a co za tym idzie, radził odnośnie podejścia taktycznego wobec niego.
Postawny turianin o dość mocarnej budowie, wlepiał swój wzrok w swoją konsolę. Zmrużył oczy, przypatrując się skanowi planety -
Brak kontaktu wrogich jednostek w zasięgu. Odłamki rzeczywiście należą do naszej jednostki. Ślad paliwowy prowadzi prosto na powierzchnie. Strefa gdzie rozbił się prawdopodobnie okręt, została namierzona. Kurs wyznaczony kapitanie - odparł chłodno i mocno, podnosząc swą głowę do góry. Zeervus wcześniej widział turianina. To nie była byle jego osoba. Szramy przechodzące po jego twarzy tylko urzeczywistniała jego doświadczenie w boju. Na oko można było stwierdzić, iż miał z pięćdziesiąt lat, a może nawet powyżej. Kapitan natomiast nie odpowiedział, tylko dalej wpatrywał się w skany planety, szukając czegoś interesującego. Hunter powoli wszedł w atmosferę Klensal, przeciskając się przez grawitacje. Po chwili, mroźny klimat przywitał go z otwartymi ramionami. Statek leciał pod osłoną wichury, kierując się do miejsca rozbicia prawdopodobnego Long Rangera, bądź innej turiańskiej jednostki. Gdy już go wykrył, pilot znalazł dogodne miejsce lądowania, posadzając go niedaleko miejsca katastrofy.
-
Ekwipunek przygotowany, kapitanie - odpowiedział przez eter Kurius, który przebywał obecnie w zbrojowni. Vallokius podniósł się ze swojego fotela, wydając rozkazy przez komunikator tak by wszyscy na okręcie je słyszeli -
Kersan, Demril, Quril, Haazheel, Aecterus - zaczął, patrząc po skompletowanej przez siebie drużynie w centrum dowodzenia-
idziecie ze mną. Kuros - tu zwrócił się do młodego pilota na dziobie -
ciągły skan terenu, informujesz mnie na bieżąco odnośnie wrogich sygnatur i o innych niespodziankach - Kuros kiwnął głową potwierdzająco, przekręcając się z powrotem do swojej konsoli -
Bracia, pilnujecie Huntera - tutaj nie wiadomo do kogo się zwracał, ponieważ nie było na mostku owej dwójki. Można było się więc domyślić, że miał na myśli inżynierów. Niektórych zapewne mógł zdziwić fakt, iż dyplomatka szła z nimi, ale nie przejmowali się aż zanadto. Widać musiał być jakiś konkretny powód.
Skończywszy wydawać polecenia, skierował się do korytarza statku i dalej do zbrojowni. Rzecz jasna reszta drużyny bez słowa ruszyła za nim. Wszyscy odebrali broń od Villelixa, który już czekał na nich, paląc standardowo papierosa. Widząc kapitana, momentalnie zgasił go, uśmiechając się perfidnie. Widać radowało go niezmiernie wkroczenie do akcji. Każdy odebrał od niego phaestona, oraz hełm. Równo za kapitanem, założyli je, dostrajając na omni-kluczu zasób tlenu w kombinezonie, oraz sprawdzając swoją broń i pochłaniacze. Na wizjerach hełmu pojawiały się podstawowe czynniki fikcjonalności zbroi. Po mini-radar, status jednostek, odległość do celu i tym podobne. Na koniec, wszyscy stanęli przed tylnym lukiem wyjściowym. Na prowadzeniu był oczywiście Vergull, a zaraz za nim w dwójkach reszta turian. Jeśli Qeirana i Zeervus poszli z nimi, mogli być na samym końcu w parze. W niecałe kilka minut później, luk otworzył się, a na wizjerach turian przywitały płatki śniegu, które pod wpływem wichury, niektórym błyskawicznie zakrywało wizjer. Choć tylko na chwilę, gdyż wewnętrzne ogrzewanie hełmu je błyskawicznie stapiało. Kapitan ruszył powolnym krokiem, a zaraz za nim dwójka turian, która przyśpieszyła kroku, przechodząc przez rampę i stawiając pierwszy stopę na pokrytym śniegiem terenie. Zajęli teren i rozejrzeli się dookoła. Vallokius idąc, ustawił odległość jaką musieli pokonać do miejsca katastrofy, odpowiadając drużynie -
Ruszamy dwójkami. Trzymać się blisko - żołnierze kiwnęli głowami, ruszając za Vergullem, który pierwszy ruszył wraz Kersanem. Widoczność była tak fatalna, że wystarczyło iż oddalili się o kilka metrów, a już zniknęli z pola widzenia. Tylko skaner oddziału w wizjerach umożliwiał jako taką widoczność.