W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Zed’terco Galick
Awatar użytkownika
Posty: 30
Rejestracja: 28 paź 2016, o 20:50
Miano: Zed'terco Galick
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turianin
Zawód: Śledczy w stopniu Sekcyjnego w strukturach S.O.C.
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.000

[Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

17 maja 2021, o 21:29

- Jeśli ktoś czeka na nas po drugiej stronie, to za pewne główne wejście ma dobrze obstawione i nawet pomimo pogody łatwiej będzie mu nas wypatrzeć niż na odwrót. Gdybyśmy mieli wykorzystać pogodę, to jedyna droga prowadzi przez klify, - starał się odpowiedzieć rzeczowo i taktowanie. - Jednak przypuszczam, że nie każdy ma na tyle przeszkolenia, żeby schodzić w takiej ulewie po urwisku. - Dodał tonem z nieznacznie wyczuwalną nutą smutku. - Scharakteryzowałby to jako zbędne ryzyko.
Turianin liczył na to, że znajdzie w pojeździe dodatkowe miejsce z jakiegoś rodzaju interfacem. Zapewne nie mógł na to liczyć w pojeździe cywilnym, ale może akurat. Można byłoby przejrzeć zasoby jakie były dostępne, gdyby było podłączone do sieci to nawet pogodę. Byłaby to duża optymalizacja czasu podróży. Jeśli jednak tego nie znalazł, usiadł na miejscu za raz za Tori, na przeciwko wejścia i przysłuchiwał się rozmowie.
Zed uśmiechnął się pod nosem na sugestię Arrowa. Dobrze wiedział jak ludzie reagują na organ porządkowy jakim była policja, a już tym bardziej S.O.C. Może tym razem nikt nie zareagowałby nagłym spięciem mięśni i ogólną niechęcią, ale doświadczenie uczyło, że służba ochrony ma już wyrobiony stereotyp i nic tego nie zmieni.
- Można powiedzieć, że znam się nieco na broni i organizacjach przestępczych. - powiedział nie siląc się na szczegóły. - Mimo wszytko głównie pracuję w ciasnych przestrzeniach, - uzupełnił.
ObrazekObrazek M-27 Sejmitar - 7/8 strzałów (ilość pochłaniaczy: 3)
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

17 maja 2021, o 22:28

Wyświetl uwagę Mistrza Gry Plan był prosty. Wejść - dowiedzieć się - przeżyć wyjść. Rozpoczynał się od miniplanu - wsiąść do pojazdu i dojechać.
Im dłużej jednak jechali, tym bardziej prostota tego planu niknęła wraz z krajobrazem pod osłoną mgły. Mleczna kurtyna osłaniała ich pozycję i zapewniała dyskretny podjazd aż pod samą barierę, ale jednocześnie nie umożliwiała im rozpoznania w terenie. Evelyn prowadziła ich przez zwodniczy teren, samej pochylając się nieco do przodu, jakby to odsłaniało nieco więcej drogi przed nimi.
- Żadnych listów, żadnych okupów - westchnęła w odpowiedzi na pytanie Tori, kręcąc przy tym głową z niezadowoleniem. - Gdybyśmy wiedzieli, że siedzą tam terroryści, wpakowaliby tam tyle wojskowych oddziałów, ile pomieściłoby się w środku. Chińczycy mają trochę... - umilkła na moment, jakby szukając słowa nie tyle właściwego, co najmniej obraźliwego. - Zwalone podejście do niektórych spraw.
Ikonka na mapie pulsowała, wskazując pozycję każdego z omni-kluczy względem obiektów na mapie. Wciąż znajdowali się na obrzeżach tego, co zostało im pokazane - jako zbiorowa, jasna kropka przesuwająca się po krawędzi, coraz bliżej celu.
- Odpoczywać wam się zachciało - parsknęła śmiechem, w którym wciąż pobrzmiewały nuty rozbawienia. - Co, siedzenie na dupsku w promie przez kilka godzin lotu było męczące?
Obróciła głowę, mrugając do Hearrowa porozumiewawczo. W tej kwestii wydawała się podzielać zdanie Carlosa.
W miarę gdy zbliżyli się bariery, również Evelyn ucichła. Jej dobry nastrój zanikał w tempie proporcjonalnym do zmniejszającej się odległości pomiędzy nimi a punktem docelowym. Jej wcześniej luźną postawę zastąpiły spięte barki, dłonie zacisnęły się mocno na kierownicy, a wzrok pozostał skupiony na drodze, nie odrywając się od przedniego wizjera. Przez długie minuty wnętrze pojazdu wypełniała jedynie cisza przerywana uderzeniami kropel deszczu o szybę.
- Jest - odezwała się blondynka, lekko zachrypniętym głosem, jakby jej struny głosowe umilkły na całe godziny. Odchrząknęła. - Już widać - poprawiła się, wskazując ruchem podbródka przed siebie.
Na grząskiej drodze, pojazd poruszał się niemal zupełnie płynnie. Osoby siedzące z tyłu mogły wstać w miarę nie tracąc przy tym równowagi i przesunąć na przód, trzymając jedynie uchwytów górnych w pojeździe. Wszystko po to, by móc spojrzeć przez główny, przedni wizjer, w który spoglądała kobieta.
Początkowo, w oparach mgły ciężko było zauważyć to, co wcześniej wskazała. Dopiero po chwili ich oczy wyłapywały subtelny, błękitny połysk przebijający się przez wir zieleni i szarości. Obrazek Kopuła była ogromna. Spoglądając na nią na mapie, próżno było porównywać jej rozmach do tego, jak prezentowała się w prawdziwym życiu. Zadzierając głowę w górę, nie byli w stanie dostrzec jej szczytu - ich wzrok napotykał sufit pojazdu. Jej powierzchnia wydawała się pulsować lekko, przypominając biotyczne osłony, jednak jej ogrom wydawał się przeczyć teoriom o jej pochodzeniu. Wydawało się to niewiarygodne, by jakakolwiek osoba była w stanie wytworzyć coś tak potężnego, przykrywającego tak wielkie połacie terenu.
Rzuciło nimi lekko w tył, gdy Evelyn podświadomie przyśpieszyła, gnając w kierunku bariery jak gdyby chciała przerwać to napięcie. Zerwać metaforyczny plaster, skrócić dystans pomiędzy nimi, a ich celem maksymalnie szybko, nie przyglądając się barierze zbyt długo. Niecałe pięć minut później, pojazd zatrzymał się gwałtownie tuż przed nią na obrośniętej mchem skale.
- Dotarliśmy do punktu wycieczki - skomentowała blondynka, wygaszając napęd. Na jej twarzy próżno było jednak szukać uśmiechu, a jej żart brzmiał dość ponuro.
Zgrabnie wyskoczyła na zewnątrz, czekając, aż pozostali również się wytoczą z pojazdu. Deszcz nie zacinał w tym miejscu tak mocno, jak w okolicach bazy, ale nadal uderzał w ich głowy, a krople spływały w dół po ich skroniach gdy tylko stracili zadaszenie.
Podchodząc do bariery, umacniali się w przekonaniu w tym, że mają do czynienie z biotyką. Powietrze wokół wydawało się lekko statyczne. Krajobraz po drugiej stronie niebieskiej ściany kuli był blady, ledwie widoczny po drugiej stronie mikro wyładowań. Nie zachęcała do wsadzenia do środka ręki - dlatego Evelyn zrobiła to jako pierwsza, jakby pokazując im, że jest to bezpieczne.
Bariera nie zatrzymała ich w miejscu. Nie miała smaku ani zapachu. Była fizyczna, rozbłyskiwała tam, gdzie naruszano jej strukturę, lecz nie wyrządzała im krzywdy. Wydawała się być mało oddziałującym, biotycznym polem, które nie miałoby prawa zatrzymywać żadnych pojazdów swoją siłą.
Jedynie Tori rozpoznała pewną różnicę. Delikatne pola podobne do tego, z którymi miała do czynienia jako asari porównać mogłaby do zsuwającego się z ramiona jedwabiu. Muskały skórę, pozostawiając po sobie wrażenie, które z braku lepszego słowa można było opisać jako gładkie. Coś w tej barierze było innego - coś, co sprawiało, że w dotyku wydała się ciężka, gruba i szorstka dla skóry oddziałującej na nią asari.
Świat po drugiej stronie wyglądał w pełni normalnie. Mała, skalista polana, na której stali ciągnęła się kilkadziesiąt metrów w przód. Po tym odcinku skały wybijały gwałtownie w górę, ukazując im Gardło. Przejście do środka, w którym dostrzegali z daleka bujną roślinność, z której słynęła planeta i wysoko pnące się drzewa. Wnętrze kuli było ciche. Stając na przedłużeniu skały, z której weszli do środka, początkowo nie zorientowali się w źródle tej ciszy.
- Przestało padać - zauważyła zaciekawiona Evelyn, spoglądając w górę. Daleko, setki metrów wyżej, deszcz zatrzymywał się na gdzieś na powierzchni kuli, lub, jak inne szybko poruszające się obiekty, był przez nią niwelowany. - Możemy wrócić?
Spytała stojącą najbliżej osobę. Bariera jednak, wcześniej zwiewna i przepuszczalna dla niedoświadczonego oka, wydawała się kamienną przeszkodą gdy znaleźli się w środku, nie dając im możliwości wyjścia.
Blondynka nabrała głębokiego wdechu, pochylając się i dłonie opierając o swoje kolana, ewidentnie zestresowana.
- Miejmy to z głowy - poprosiła, uruchamiając swój omni-klucz. - Chodźmy od razu do fabryki. Baraki możemy ogarnąć w drodze powrotnej - zasugerowała, podnosząc wzrok znad urządzenia i zerkając na nich pytająco.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

17 maja 2021, o 23:10

Tori skinęła głową na odpowiedź Evelyn i zamilkła, wpatrując się badawczo w przednią szybę, jakby chciała wzrokiem przebić otaczający ich deszcz i wilgoć, sięgnąć aż ku zbliżającej się ku nim barierze. Pojazdem nawet nie trzęsło zbyt mocno - nasiąknięta wodą i rozmiękła droga w czasie suszy mogłaby być nierówna i wyboista, ale teraz, pomijając wznoszący się i opadający dźwięk silnika towarzyszący lekkim uślizgom transportera na boki - uślizgom korygowanym przez ich przewodniczkę i kierowcę szybkimi, wprawnymi ruchami kierownicy - jazda przypominała raczej lot poduszkowcem niż jazdę pojazdem naziemnym. Wyraźna zmiana w tonie głosu blondynki sprawiła, że Tori odwróciła swoją uwagę od okna i z ukosa, nie chcąc być pomówioną o wścibstwo, obserwowała kobietę. Delikatne zachrypnięcie głosu, zaciśnięte kurczowo na kierownicy dłonie, wyraźne napięcie mięśni potwierdzać się zdawały wcześniejsze podejrzenia Tori. Evelyn mogła się bać bariery - w końcu nikt jeszcze jej nie opuścił, istniało wielkie prawdopodobieństwo, że już tego nigdy nie zrobią. Co z losem ich samych? Czy również pozostaną w środku? Czy będą czekali na pomoc z zewnątrz czy rozwiążą problem i wyjdą jako zwycięzcy? No tak, tylko, że ich piątka zdecydowała się na to z własnej woli. Motywy były zapewne różne, pieniądze też były niemałe. Co skłoniło Evelyn do udziału w tej wyprawie która miała w świetle ostatnich wiadomości - bądźmy szczerzy - niewysokie prawdopodobieństwo sukcesu?
Przez chwilę w głowie Tori pojawiła się myśl, żeby się wycofać. Nie wejść do środka. Zostawić pozostałych i zawrócić do miasta, znaleźć transport na Cytadelę czy gdziekolwiek indziej. Ale... ta myśl została świadomie odepchnięta. Nie ma odwrotu. Wyraziła zgodę, wie na co się pisze. Nie jest sama, dadzą radę. A jej wiedza na temat biotyki może być przydatna.
Dojeżdżając do kopuły, Tori znów skoncentrowała całą uwagę na stopniowo coraz bardziej widocznym fenomenie. Błękitnawo-biała, płynnie zmieniająca ułożenie barw i miejscami przeplatana błękitnymi wyładowaniami faktycznie wyglądała jak biotyczna bariera. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Pomijając oczywisty fakt, że tak potężnej bariery asari jeszcze w swoim życiu nie widziała. Nie wyglądała jak bariera, bardziej jak opalizująca, mieniąca się odcieniami błękitu ściana rosnąca w górę i na boki, niemożliwa do ogarnięcia spojrzeniem. Jej odmienność Tori zauważyła dopiero chwilę później - gdy wysiedli z pojazdu i podeszli bliżej, przygotowując się do wejścia do środka. Evelyn jako pierwsza wyciągnęła rękę, dotknęła bariery i zanurzyła w niej dłoń, potem rękę, w końcu przeszła cała. Pozostali - z wahaniem lub pewnie - podchodzili do bariery i zaczęli przechodzić przez nią. Asari podążyła za nimi, lecz gdy jej palce pierwszy raz dotknęły kopuły, lekarka cofnęła dłoń gwałtownie, marszcząc brwi. To nie było dobrze jej znane uczucie oddziaływania biotycznego. To coś było... twarde. Jakby jednocześnie ciężkie i dławiące, otoczyło jej palce jak kryształki lodu w wodach jeziora Biset, niemal czuła ich szorstkie i ostre kanty nie robiące jednak krzywdy.
Nie chcąc pozostawać w tyle nabrała głęboki oddech i po chwili zawahania dała krok naprzód, pozwalając się otoczyć barierze energii, a przekroczywszy ją natychmiast odwróciła się, dotykając kopuły od środka. Tym razem jej dłoń oparła się na czymś niemal materialnym. Elastycznym, delikatnie poddającym się naciskowi, ale nie pozwalającym jej przekroczyć.
Usłyszała pytanie Evelyn i odwróciła głowę ku niej, kręcąc przecząco głową.
- Chyba mamy wyjaśnienie dlaczego nikt stąd nie wyszedł. Nie wydaje mi się, żeby przejście w drugą stronę było możliwe. Cokolwiek... Czymkolwiek ta bariera nie jest, pozwala tylko na przejście do środka. Obawiam się, że jesteśmy tu uwięzieni.
Słysząc stwierdzenie Evelyn pośpieszające ich do wymarszu, Tori - wciąż dotykając kopuły - pokręciła lekko głową.
- Dajcie mi chwilę. Coś z tą barierą jest nie do końca tak jak być powinno... Teoretycznie jeśli dwa pola biotyczne podda się interferencji, powinny one wzajemnie znieść swoje działanie... A przynajmniej mogłabym spróbować, czy mogę ją zmusić do przepuszczenia czegoś na drugą stronę.
Nie czekając na zgodę czy potwierdzenie, skupiła się lekko i jej ciało spowiła błękitna mgiełka biotycznej energii, zdająca się zbiegać i ogniskować na wciąż dotykającej barierę dłoni asari. Lekarka przymknęła oczy i skupiła całą swoją wolę próbując zniwelować lub choćby osłabić w miejscu dotknięcia działanie otaczającej ich energetycznej kopuły, jednocześnie próbując przepchnąć choćby palec na drugą stronę.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

18 maja 2021, o 17:13

Widok bariery aż wzdrygnął Carlosem. Biotyka to nie jest coś naturalnego dla ludzi. Nikt nie powinien móc robić takich rzeczy, takie coś to może jego spluwa, albo jakieś działo pokładowe. Chyba zasady działania były podobne, nie był tego jednak pewien, nie jego specjalizacja.
Zbliżając się do bariery zatrzymał się na chwilę by założyć hełm. Czuł jak niezrozumiałe dla niego moce przepływają przez powietrze, elektryzują włosy i stroszą jego wilgotną brodę. Chciał to zobaczyć z bliska na własne oczy to co pewnie uwięzi go na jakiś czas. Bariera z bliska robiła wrażenie nie do opisania. Zdarzało mu się strzelać do biotyków otoczonych barierą, ale żadna nie była tak duża i gruba jak ta. I zwykle były nie przepuszczalne przynajmniej z jednej strony.
Podpiął wszystko jak trzeba. Na pulsującej ścianie energii ukazał się HUD jego hełmu. Na wizjerze, ale to bez większego znaczenia. Dobył karabinu i zrobił wydech. W kilku szybkich krokach przekroczył pół przezroczystą ścianę, znajdując się w środku kopuły. Wziął głęboki wdech. Rozejrzał się i spojrzał w górę. Na wizjerze nie było widać spadających kropli deszczu, nie było też widać tego co po drugiej stronie bariery. Czyli częściowo była nieprzepuszczalna i z tej strony chyba zupełnie.
- Czy te bariery zwykle nie blokują tego co chce wejść? Da się w ogóle zrobić barierę odwrotnie?
Wymamrotał, spoglądając na Tori i natychmiast odskakując. NOPE! Nie miał ochoty stać obok wariatki co chce wysadzić siebie i ich przy użyciu tej pseudo naukowej magii. Odsunął się na swoim zdaniem bezpieczną odległość i ustawił się tak by mieć między sobą a niebieską jeszcze chociaż jedną osobę jako barierę.
- Myślę, że lepiej zacząć od baraków. Są po drodze, a w środku pewnie będą mieszkańcy. Ogarnie się ich jakoś i wypyta co się stało. Skoro nie wiemy nic, to ich sprawozdanie będzie potrzebne by obmyślić jak rozwalić tą bańkę.
Odpowiedział blondynie, obserwując wciąż jak Tori bawi się z barierą. Jak nie wybuchnie to będzie dobrze. Pewnie ją odrzuci jakby kroganiec jebnął, albo chociaż strzeli jak z pękniętego kabla. Biotyka może generować ładunek elektryczny?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

18 maja 2021, o 21:09

- Myślę, że osiem zaginionych ekspedycji niewiele mniej podkreśla niebezpieczeństwo tego przedsięwzięcia niż moja obecność - odpowiedział zdawkowym tonem na uwagę Carlosa, odwzajemniając jego spojrzenie. Sugestia Arrowa sprawiła jednak, że przeniósł wzrok w stronę mężczyzny, przez chwilę przyglądając mu się w milczeniu. Zadawał dobre pytania i wydawał się rozważać konkretne rozwiązania, nie bawiąc się w domysły, niestety jego własne doświadczenie podpowiadało, że gdy w grę wchodziła misja z innymi najemnikami, rzadko które plany wytrzymywały próbę ognia.
Oraz próby współpracy.
- Dysponuję przeszkoleniem technicznym, więc jeżeli z jakiegoś powodu nie będziemy mieli dostępu do systemów fabryki lub uprawnienia panny Cantos przestaną działać, będę w stanie pomóc - odparł w końcu pomimo tego, opierając łokcie na kolanach i łącząc dłonie. Skinął lekko głowę w stronę kokpitu. - Doktor Te'eria jest lekarzem i ma głowę na karku. Współpracowaliśmy wcześniej.
Cała podróż miała trwać kolejne kilkanaście minut. Dźwięki deszczu wygrywające jednostajną, głuchą melodię na dachu pojazdu, odgłosy kół trących o wilgotne podłoże ścieżki oraz warkot silnika popychającego ich do przodu, skutecznie utrudniały jednak prowadzenie rozmowy, więc prędzej niż później, Vex pogrążył się we własnych rozmyślaniach. Dopiero, gdy głos Evelyn wyrwał go z zamyślenia, przebijając się przez tą ciszę i kończąc nieznośne oczekiwanie, pozwalając skupić się na czymś innym niż czubki własnych butów lub hologram widoczny na omni-kluczu, podniósł głowę, również obracając twarz w stronę kokpitu. Gdy zrozumiał co miała na myśli, podniósł się na nogi, przytrzymując ręką jednego z uchwytów.
Błękitny blask odległej biotyki był przytłumiony przez strugi deszczu i czarne chmury, ale był widoczny wystarczająco, by mogli ogarnąć ogrom półkuli. Bariera lśniła nienaturalnie, stanowiąc anomalię na tle rajskiego terenu, który zapowiadały broszury - niczym narośl, która pojawiła się tam niechciana i groźna, wycinając dla siebie swój własny kawałek rzeczywistości oraz zabierając fragment Watson. Mgła i zacinający deszcz tylko pogłębiał surrealistyczne i niepokojące wrażenie, ukrywając krawędzie ogromnego tworu i sprawiając, że ten wydawał się jeszcze większy.
Vex przyglądał się kuli w milczeniu, a gdy Evelyn przyspieszyła, usiadł z powrotem na siedzisku. Cokolwiek stworzyło biotyczny bąbel, było wyjątkowe i do tej pory niespotykane. Ta myśl tylko pogłębiła się w nim, gdy transporter w końcu zatrzymał się ze zgrzytem opon na błotnej powierzchni, doprowadzając ich pod niemal samą krawędź bariery i pozwalając obejrzeć ją z bliska. Drzwi pojazdu otworzyły się za dotknięciem panelki przez ich przewodniczkę i Widmo nie czekał, wysiadając od razu w deszcz. Woda spadająca na ramiona i pancerz była teraz ostatnim elementem, który mógłby kogokolwiek interesować, a z nim nie było inaczej.
Zadarł głowę, osłaniając oczy przed deszczem i omiótł spojrzeniem całą półkulę, na tyle na ile pozwalał jej ogrom. Stojąc tak blisko, jej zaokrąglona ściana wydawała się niemal płaska, odcinając ich drogę niczym błękitny mur czystej energii.
- Gdy w grę wchodzi biotyka, granica między tym co możliwe, a nie, jest bardzo cienka - rzucił w eter, przesuwając wzrokiem po niebieskiej powierzchni. - Podejrzewam, że Doktor Te'eria ma z nas wszystkich największą wiedzę na ten temat, jeżeli nie ma wśród nas innych biotyków.
Bariera była niepokojąca nie tylko ze względu na swoje rozmiary oraz pozostałe ekipy, które zaginęły w jej wnętrzu. Jego bardziej pragmatyczna strona zdawała sobie sprawę, że pracownicy, którzy zniknęli w jej wnętrzu wraz z fabryką, stanowiły wyłącznie część zainteresowania Chińskiej Federacji. Z finansowego punktu zastój wydobycia piezo z pewnością był dotkliwy, co do tego nie było wątpliwości, ale sama anomalia implikowała również inne możliwości. Jeżeli coś było w stanie wygenerować biotyczną osłonę na taką skalę...
Nie dokończył myśli, opuszczając głowę i spoglądając na Evelyn oraz resztę grupy, gdy ta przechodziła przez niestabilne pole. Sięgnął do pleców, ściągając karabin i odruchowo sprawdzając załadowany pochłaniacz, nim ruszył za nimi. Wraz ze zbliżaniem się błękitnej ściany, znajome z Elpis wrażenie naelektryzowanego powietrza rosło, przyprawiając o mrowienie pod chitynowymi łuskami. Wciągnął powoli powietrze nosem, odruchowo wstrzymując oddech, gdy przekraczał barierę... i wypuścił je z powrotem, gdy po drugiej stronie nic się nie stało. Pomimo tego przystawił karabin do ramienia, z uwagą omiatając przez lunetę dziką roślinność oraz odległe przejście, które na nich czekało.
- Przynajmniej mamy odpowiedź na jedno pytanie - zgodził się z ich przewodniczką po dłuższej chwili milczenia, gdy nie dostrzegł żadnego zagrożenia. Opuścił karabin i wyciągnął lekko dłoń przed siebie. Żadnej kropli. Cały deszcz zatrzymywał się na pulsującej powierzchni, tworząc na niej od wewnątrz setki tysięcy drobnych okręgów i fal, które łączyły się ze sobą i sprawiały wrażenie jakby cała kopuła była żywą istotą.
- A nawet dwa - mruknął, gdy usłyszał słowa Tori. Również odwrócił się w jej stronę, przekrzywiając lekko głowę i obserwując ją, gdy testowała swoje możliwości względem bariery. Sam w międzyczasie aktywował ponownie omni-klucz, wyświetlając hologram doliny.
- Nie są - stwierdził lakonicznie na słowa Browna, obracając mapą i stukając na tereny skryte pod koronami drzew. Z tej perspektywy nie było widać czy skrywają ścieżkę prowadzącą bezpośrednio do wytwórni, ale wcześniejsze słowa o nakładaniu trasy przez Evelyn były wyraźne - obydwa punkty były oddalone o siebie o około sześć kilometrów, co skutkowałoby nałożeniem drogi. - Mam jednak tego świadomość.
Zminimalizował hologram i ponownie chwycił karabin.
- Fabryka jest priorytetem, ale jest nas sześcioro i nie ma powodu, żebyśmy wszyscy do niej szli od razu, tak jak nie ma powodu, żebyśmy wszyscy nakładali drogę. Sprawdzę baraki i spotkam się z wami na miejscu, będziemy mieli dzięki temu komplet informacji - rzucił krótko. Po chwili jego zielone tęczówki przeniosły się na ludzkiego najemnika, zawieszając się na nim na kilka sekund.
Poprawił broń przy ramieniu.
- Mogę zabrać ze sobą Browna.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

19 maja 2021, o 19:10

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Zed’terco Galick
Awatar użytkownika
Posty: 30
Rejestracja: 28 paź 2016, o 20:50
Miano: Zed'terco Galick
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turianin
Zawód: Śledczy w stopniu Sekcyjnego w strukturach S.O.C.
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.000

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

19 maja 2021, o 20:49

Do końca podróży Zed nie odezwał się słowem. Nie miał takiej potrzeby, bo rozmowa i tak się nie kleiła. Nie miałby nic przeciwko, gdyby atmosfera była bardziej swobodna. Trudno jest jednak się spodziewać luźnego podejścia przy entej ekspedycji, która potencjalnie może zaginąć, która jest transportowana bezpośrednio na miejsce, która się praktycznie nie zna (poza wyjątkami). O ile misja na samym ogłoszeniu wyglądała przyzwoicie, tak z bliska okazywała się zdecydowanie gorszym pomysłem. Miał tylko nadzieję, że nie będzie aż tak źle jak się spodziewał.
Kiedy za oknem pojawiła się bariera, turianin przygotowywać się do ubrania pancerza. Na początek poszło to co najłatwiej przywdziać na siedząco i nie wymaga to nadmiernego kręcenia się. Za raz po zatrzymaniu się pojazdu mógł zająć się tymi bardziej wymagającymi elementami. Najpierw pianka, zapewniająca trochę ciepła i dająca nieznaczną amortyzację między płytami a ciałem. Później sekwencja ubierania samych segmentów pancerza - kirys, zabezpieczający tułów i plecy; obojczy; naręczaki, zakrywające ciało, aż do przedramion; pancerne płyty na nogi i ostatecznie buty. Choć teoria mówiła, że najpierw trzeba ubrać wszystkie segmenty, łącznie z rękawicami, Galick wolał uszczelnić pozostałe połączenia gołymi rękoma, a dopiero później martwić się złączami przy nadgarstkach. Ostatni był oczywiście hełm, który również musiał się odpowiednio spiąć. Aktywacja WI pancerza zajęła tylko chwilę, którą Zed wykorzystał na załadowanie broni, pochowanie w schowkach pancerza omni- i medi-żelu, jak również dodatkowych pochłaniaczy. Sama misja nie powinna potrwać dłużej niż dwa dni, dlatego zrezygnował z zabierania torby, wszystkie niepotrzebne rzeczy muszą na niego poczekać w pojeździe. W międzyczasie komputer pancerza wyświetlił na interfaceie hełmu kilka raportów odnośnie szczelności, poziomu baterii, naładowania tarcz, stanu poszczególnych czujników oraz ogólnej oceny stanu pancerza.
Gotowy do wyjścia policjant zszedł z pojazdu jako ostatni. Choć starał się uwinąć jak najszybciej, w czym pomagało doświadczenie, nie dało się założyć pancerza tak samo jak na przykład koszuli czy marynarki. Nie ociągając się jednak postarał się podbiec na przód drużyny.
Kopuła była ogromna i bez dwóch zdań zapierająca dech w piersiach. Nie znał się za bardzo na biotyce. Miał co prawda do czynienia z biotycznym bogiem, ale to, to było coś więcej. Nigdy w życiu nie widział tak potężnego pola i nigdy pewnie już nie zobaczy. W pierwszej chwili zawahał się kiedy podszedł na tyle blisko, żeby jej dotknąć. Najpierw wsadził jedną rękę, powoli, zastanawiając się co tak w zasadzie czuje. Kiedy doszedł do wniosku, że to kompletnie bez sensu i nawet obcując z biotyką gówno czuje, po prostu przeszedł na drugą stronę.
- Chyba rozwiązał się nasz problem z pogodą, - mruknął.
Przysłuchując się pozostałym, zdecydowanie zgadzał się z propozycją Carlosa i Vexa, żeby się rozdzielić. Było ich na tyle dużo, że spokojnie mogli poruszać się w dwóch zespołach, tym samym skracając czas misji. Problematyczną kwestią mogła być siła ognia jaką dysponują w tak zredukowanych drużynach, a raczej teoretyczna siła ognia teoretycznych przeciwników.
- W zasadzie na początek i tak musimy iść razem. Decyzję odnośnie rozdzielenia się podjąłbym dopiero w momencie, kiedy będzie to możliwe. - Policjant dołączył się do rozmowy. - Cholera wie co będzie za "Gardłem". - Wzruszył ramionami.
ObrazekObrazek M-27 Sejmitar - 7/8 strzałów (ilość pochłaniaczy: 3)
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

19 maja 2021, o 22:04

Jedyną odpowiedzią bariery na próbę jej „zmiękczenia”, przebicia czy osłabienia był... brak odpowiedzi. Mimo starań i wysiłku które Tori włożyła w ten eksperyment, nieprzepuszczalna sfera nie ugięła się ani o milimetr bardziej, nie zmieniła koloru ani faktury. Wciąż była jak lita ściana – być może ktoś bardziej wprawiony lub doświadczony w używaniu biotyki mógłby coś na to zaradzić, ale niestety, nikogo innego w pobliżu nie było.
Asari mruknęła coś niezrozumiałego, po czym dodała głośniej No cóż. Spróbować nie zaszkodziło. Dotknęła kopuły raz jeszcze otwartą dłonią, choć blask biotyki zniknął już z jej ciała, po czym odwróciła się do reszty grupy i spojrzała na Carlosa.
- Jak widać - można - skomentowała jego wcześniejsze - być może retoryczne - pytanie na temat “odwrotnej” bariery - Choć nie jestem do końca przekonana że to jest naturalna bariera. Jest w niej coś dziwnego, daje inne wrażenie, inne... odczucie. Nigdy takiego wrażenia nie miałam. Sama nie wiem... - potrząsnęła głową.
Odwróciła się i podeszła kilka kroków dołączając do reszty grupy. Problem kopuły odsunęła na razie na bok - jeśli uda im się ustalić kto lub co ją generuje i ją... deaktywować lub wyłączyć, sprawa rozwiąże się sama. Zresztą... Tori coraz bardziej uświadamiała się w przekonaniu, że bariera nie jest dziełem biotyka czy grupy biotyków. Była.. Inna. Zbyt duża, zbyt długotrwała, nie przemieszczała się ani nie zmieniała rozmiaru, była jak to Carlos zauważył “odwrotna” i do tego te dziwne sensacje przy jej przekraczaniu. Z drugiej strony Tori nigdy nie słyszała o samorzutnym i naturalnym pojawieniu się takiego dziwu. Kosmos został jak do tej pory zbadany jedynie w niewielkim procencie, więc wszystko jest możliwe, ale... No właśnie. Teraz i tak nic na to nie można poradzić - są uwięzieni w środku, tak jak członkowie pozostałych ekspecycji i pracownicy przetwórni. Przysłuchiwała się wymianie zdań w milczeniu, póki Vex nie zaproponował podziału grupy. Skinęła głową ku Zed'owi, przytakując jego stwierdzeniu.
- Zgadzam się. Początkową trasę według mapy i tak pokonamy razem, nie wiadomo na co się w tym czasie natkniemy. Równie dobrze za następnym zakrętem może zdarzyć się coś, co pokrzyżuje dotychczasowe plany. Zmarszczyła brwi na tą myśl uświadamiając sobie, że jej hełm wciąż jest przypięty do podręcznej torby trzymanej w ręku. Sięgnęła więc ku niemu i odpięła, po czym postawiła torbę na ziemi i trzymając hełm przed sobą w obu dłoniach spojrzała znów na Widmo - A jeśli chodzi o wycieczkę do baraków Vex... Uważam, że ja powinnam też pójść. To jedyne sensowne miejsce w którym mogą się schronić ci, którzy ocaleli. Chyba nie sądzisz, że siedzą w przetwórni i strarają się utrzymać ją w ruchu? Nie wiadomo w jakim będą stanie. Może ranni, chorzy, odwodnieni i wycieńczeni? Nie wydaje ci się, że mogą potrzebować opieki medycznej?
Zdecydowanym ruchem włożyła hełm na głowę i zanim zabrała się za zapięcia i uszczelnienie, dodała - Więc albo dzielimy zespół na dwie drużyny albo idziemy do baraków wszyscy. Takie jest moje zdanie.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wayra Talav
Awatar użytkownika
Posty: 115
Rejestracja: 28 sty 2015, o 09:38
Miano: Wayra Talav
Wiek: 22
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Kurier / Przemytnik / Najemnik / Pilot
Lokalizacja: Kołyska Sigurda -> Skepsis -> Watson
Kredyty: 9.896

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

19 maja 2021, o 22:34

- Rany, faktycznie robi wrażenie – mruknął, jednak bardziej jako turysta niż specjalista. Biotyka nie była jego specjalnością, bariera robiła więc zwyczajnie wrażenie swoim rozmiarem niż faktem, że miała jakieś nietypowe charakterystykę.
Przeszli przez barierę, co wcale nie zmniejszyło zaskoczenie chłopaka. Właściwe – uwagi asarii tylko powiększyły zaciekawienie.
- Można coś takiego sztucznie generować? Nie wiem, jakimś urządzeniem jak tarcze czy coś? Bomba by mieć takie coś na staku – wyobraźcie sobie, tarcze które w jedną stronę przepuszczają, w drugą – nie. Świetna rzecz… – rzucił podekscytowany. Chyba bardziej do siebie, niż z rzeczywistym zamiarem uzyskania odpowiedzi, której wyglądało – na razie pewnie nikt nie znał.
- Razem, ile się da, podzielimy się faktycznie jak będzie potrzeba. – dorzucił krótko, zgadzając się turianinem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
>> Ibris << >> Theme #1 << >> Theme #2 <<
ObrazekObrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

20 maja 2021, o 20:20

- Podporucznik Przymierza, szkolenie we wspinaczce górskiej i walce w niskich temperaturach. Dodatkowo zwiad i przetrwanie w ekstremalnie zimnych warunkach, ale nie wiem na co to się może tu przydać, bo jest... ciepło - wzruszył ramionami, ostatnio nie miał szczęścia do zadań, które odpowiadałby jego predyspozycjom zawodowym. Albo miał, tylko nie pamiętał, słynne Alpy chociażby, których nie mógł absolutnie z niczym połączyć. Vexowi skinął w podziękowaniu za informacje zarówno o sobie, jak i o pozostałych członkach ekipy, których Widmo kojarzył.
Potem już całe jego zainteresowanie pochłonęła bariera, która wyrosła przed pojazdem. W duchu przyznał, że wyglądała imponująco, chociaż Hearrowowi bardziej kojarzyła się z wielką, mydlaną bańką na tle pięknych okoliczności przyrody. Nigdy czegoś podobnego nie widział i w tej chwili nie przypuszczał, że kiedykolwiek jeszcze zobaczy. Wysiadł z pojazdu i zmrużył oczy kiedy wciąż padający deszcz spływał mu po czole. Z bliska bariera wydawała się jeszcze bardziej fascynująca, chociaż nie mógł oprzeć się wrażeniu (zwłaszcza kiedy Evelyn włożyła rękę do środka), że nie powinna tego robić. W zasadzie już chciał ruszyć w jej stronę, ale okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Przejście wyglądało na bezpieczne.
Na pomysł rozdzielenia się Arrow zareagował entuzjastycznie, być może należało do tego podejść bardziej zachowawczo - w końcu historie we wszelkiej maści horrorach jednoznacznie traktowały podobne pomysły, ale przecież to jest prawdziwe życie, nie jakiś tam vid. Prawda?
- Powinniśmy sprawdzić łączność przez rozdzieleniem się - powiedział mając nadzieję, że Vex zaaprobuje pomysł i będą mogli komunikować się ze sobą, aby sprawdzać jak drugiej grupie idzie. - Nie znam się na biotyce, ale znam się na strzelaniu. Więc przydałby się ktoś od technologii i tej niebieskiej magii.
W takim wypadku sprawdzanie poszłoby im sprawniej, jedna grupa do baraków, druga od razu do fabryki. Było ich na tyle dużo, że spokojnie mogli podzielić się na dwie drużyny i zbadać większy obszar w tym samym czasie. W razie potrzeb, jeśli wszystko będzie dobrze, mogli skontaktować się ze sobą.
- Evelyn, pójdziesz z nami rozumiem? - zwrócił się do przewodniczki, skoro to ona optowała za opcją fabryki już na wstępie.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

22 maja 2021, o 16:17

Odległość nadawała barierze pozornej niewinności. Błękitna, lekko falująca poświata skrywała rosnącą w środku roślinność i wyzierające spomiędzy skał drzewa. Dopiero teraz, w jej wnętrzu, pomimo braku siąpiącego deszczu, idyllyczne obrazy Watson, wcześniej przysłonięte mgłą, pokazały swoje prawdziwe oblicze. Z ścianą za ich plecami, której żadne z nich nie mogło poruszyć, świadomość pułapki, w którą weszli dobrowolnie, osadzała się w ich mózgach. Niepokojąca myśl nabierająca realizmu z każdym zaczerpnięciem oddechu w tej nowej rzeczywistości.
Nie było wyjścia.
Las porastający obszar po drugiej stronie gardła nie był obrazem cudów, które planeta oferowała pod osłoną deszczu. Był miejscem, w którym zwodnicza gra światła i cieni skrywała potencjalną grozę.
- Ja potrzebuję wsparcia - wydukała lekko Evelyn, spoglądając na pozostałych, gdy głośno dzielili się na różne zespoły. "Tracąc" Widmo i jednego z żołnierzy, przestąpiła z nogi a nogę, widocznie skonfliktowana. Z jednej strony, pomysł rozdzielenia się był efektywny - komunikacja teraz, między omni-kluczami, działała, co każde z nich mogło z łatwością sprawdzić. Z drugiej, w przypadku potencjalnego ataku, grupa trójek-czwórek nie była zbyt imponująca, by odpędzić zagrożenie. - Weź Carlosa i lekarkę. Ja potrzebuję wsparcia pozostałych - zgodziła się z ich wyborami. - Jeżeli będą tam ludzie, mogą potrzebować pomocy. Ale i tak nie wyprowadzimy ich stąd póki nie otworzymy bariery od środka.
Ich mozolna, powolna droga do gardła wywołana była ostrożnością. Za plecami mieli barierę. Rozpościerające się przed nimi skały były wysokie i solidne - jedyną szczeliną,, która prowadziła do wnętrza, było gardło. Nie widzieli żadnych innych przejść, zupełnie jakby południowe wejście było przejściem przez kolejną, fizyczną barierę skał.
- Nie do końca. Za gardłem najlepiej, żebyśmy się rozstali - rzuciła kobieta, ostrożnie lawirując pomiędzy mniejszymi i większymi odłamkami skał w miarę, gdy wkraczali do wąskiego przejścia. Miało może sześć, siedem metrów szerokości - wystarczająco dla nich, ale w perspektywie całego obszaru, było ekstremalnym zwężeniem. - Naszą najszybszą opcją jest wejście techniczne zachodnie - dodała, wskazując na wysunięty na lewą stronę punkt na terenie kompleksu. - To najkrótsza ścieżka, ale nie jest po drodze do baraków. Skoro się rozdzielamy, wykorzystajmy to, żeby załatwić to jak najszybciej.
Wypuściła powietrze z ust, wytyczając za pomocą mapy najkrótsze możliwe ścieżki, uwzględniając znane przeszkody na trasie, po czym przesłała im aktualizację.
- Cokolwiek by się nie działo, jesteśmy w kontakcie - dodała, sprawdzając po raz kolejny funkcjonalność jej radia.
Gardło wypluło ich wprost w gęsto porośnięty las. Drzewa były tutaj bardzo wysokie, lecz cienkie. Ich pnie były szarawe, a sporadycznie z widocznych na ich powierzchni ran wypływał rodzaj zielonkawej w barwie żywicy. W miarę, gdy oddalili się od krawędzi bariery, zniknęła im za gardłem z pola widzenia. Jedynie zadzierając głowę w górę, dostrzegali błękitny połysk spozierający na nich spomiędzy koron drzew.
Evelyn spojrzała na grupę, która miała podążać do baraków i skinęła im lekko głową. Po wstępnym przygotowaniu do wyruszenia, drużyna rozdzieliła się na dwie.
[h3]ZED, MARSHALL, WAYRA, EVELYN[/h3] Las był gęsty. Cienkie pnie drzew dawały ułudę większej ilości przestrzeni do swobodnego poruszania się, jednak w praktyce, odległości wydawały się zacierać w miarę, gdy poruszali się do przodu. Minuty mijały jedna za drugą, a krajobraz nie ulegał najmniejszej zmianie. Nie dostrzegali żadnych wytyczonych ścieżek, żadnych oznaczeń, a nawet polan, w których mogliby się zatrzymać. Jedynym, co utwierdzało ich w przekonaniu o podążaniu w dobrym kierunku była idąca na przodzie Evelyn z nosem wściubionym w holograficzną mapę.
Po piętnastu minutach marszu, coś się zmieniło.
Jako pierwszy, wyczuł to Marshall. Idący na samym tyle, usłyszał chrzęst łamanych pod ciężkim butem gałązek dobiegający zza jego pleców. Odgłos nie należał do żadnego z jego towarzyszy. Po chwili, dotarł na przód, do pozostałych, a blondynka idąca na przodzie drgnęła, nim stanęła osłupiała w miejscu.
- Słyszycie to? - spytała cicho, zmuszając ich do zatrzymania się. W chwili, w której zapadła cisza, do ich uszu dotarł wątły odgłos dobiegający z kierunku, z którego przyszli. - Idziecie w dobrym kierunku? - jej radio trzasnęło, gdy otworzyła komunikator, chcąc porozumieć się z pozostałymi.
Odpowiedź nie nadeszła. Komunikacja musiała być uszkodzona.
Kobieta uniosła głowę w górę znad urządzenia, a w jej oczach narastało przerażenie wraz ze zbliżającymi się krokami. Dla wyszkolonych w walce umysłów towarzyszących jej ludzi, odgłosy sugerowały więcej niż jedną osobę.
- Co robimy?
[h3]VEX, CARLOS, TORI[/h3] Podstępny las towarzyszył im przez pierwsze kilka minut podróży. Mając jedynie do dyspozycji mapę jako ich kompas, wskazujący prawidłowy kierunek, przedzierali się pomiędzy wąskimi pniami drzew nie wiedząc, co znajdą przed sobą. Ograniczona widoczność spowalniała ich marsz, a otaczająca ich cisza wydawała się niemalże nie do zniesienia, przerywana jedynie odgłosami ich własnych kroków. Wewnątrz kopuły, wiatr nie dostawał się pomiędzy drzewa, nie muskał ich twarzy wskazując swój kierunek. Wnętrze ciemnego lasu przypominało bardziej pustkę kosmosu - wyzbyte barw, wyzbyte światła i dźwięków.
Vex jako pierwszy dotarł do przerzedzenia wśród drzew. Strużki światła sączyły się pomiędzy gałęziami i odbijały od ich pancerzy w miarę, gdy przekraczali ten ostatni odcinek. Wreszcie, po niemalże dziesięciu minutach pełnego trudów marszu, ich buty uderzyły o miękki grunt za linią drzew, ukazując im widok na wnętrze kopuły.
Daleko na horyzoncie, niebo połyskiwało błękitem. Łąki porastała długa, żółtawa trawa, sięgająca im niemal po kostki. W oddali dostrzegali piętrzące się w górę skały, wyznaczające terytorium, w którym operowali. Pomiędzy nimi, setki metrów dalej, widzieli skrawek pierwszego baraku, nieśmiało wystający spomiędzy wnęki skalnej.
- I̷̘̫̱͈͊́̎d̴̤̻̣̿̒ͅẑ̷͍͑̈͝i̵̮̞͉̅̍̇e̸̺͐ċ̵̯͊͗̇ǐ̶͔̓̂͠ę̷̝͒̊͝ ̷̲̊͗ŵ̷̙̹̮̗̒͝͝ ̴̼͎̿̾͝d̴̩̤͖̖͛̂̃ȍ̸̫͎͖̐b̵̢̝͇̻́r̸̛̺͖̬̀̔͝ỷ̷̛̺m̸͈̹̘̒̽͛̓ ̵̢̯͉́̈́k̶͇̤̒͋̅͝į̷̺̅e̷̠͈̼̲̔̅̀͝ṛ̸͍͚͂͘̚͜ú̷̯̩́n̷͇̼̈́͋k̷̛͍̘͎͈̿͆̋u̵̘͎͑͌?̷̩̠͕͈͆̀͗͠ - ich omni-klucze trzasnęły zakłóceniami, czyniąc nadchodzącą komunikację niezdolną do odcyfrowania. Zanim którekolwiek z nich sięgnęło do komunikatora by odpowiedzieć, pisk działającego nadajnika ustał, ucinając komunikację z drugim zespołem, który wciąż przedzierał się przez las za ich plecami.
Coś jeszcze przykuło ich uwagę. Niecałe sto metrów w dół lekkiego zniesienia, na którym stali, coś leżało skryte w trawie. Wysokie źdźbła były przygniecione, łatwo zwracając uwagę na coś leżącego na ziemi.
Wyświetl wiadomość pozafabularną Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

22 maja 2021, o 18:21

Propozycja Tori sprawiła, że spojrzał w jej stronę, obserwując ją w milczeniu przez kilka długich sekund. Obecność lekarki podczas sprawdzania baraków z pewnością była logicznym i sensownym rozwiązaniem, nawet jeżeli komplikowała lekko jego własne pobudki, żeby zabrać ze sobą tylko Carlosa. Baraki znajdowały się w pewnym oddaleniu od fabryki, więc faktycznie mogły stanowić dobry punkt do schowania się i przeczekania wszelkiego zagrożenia, które na nią spadło, co oznaczało że prawdopodobieństwo napotkania tam kilku pracowników było wysokie. Tak jak tego, że będą potrzebowali pomocy medyka - większej niż tą, którą byliby w stanie udzielić z Brownem.
W końcu po prostu skinął głową bez słowa, zgadzając się z asari i przyznając jej rację.
- Trzymajcie się razem i nie oddalajcie od siebie, a powinniście dać sobie radę. Jeżeli napotkacie coś z czym nie będziecie w stanie sobie poradzić, dajcie znać, a zawrócimy w waszą stronę - powiedział w stronę ich przewodniczki lekko uspokajającym tonem. Opuścił karabin, aktywując omni-klucz i rozsyłając do wszystkich zebranych namiar na swoje urządzenie, a następnie sprawdzając z Hearrowem i Evelyn czy działa łączność na krótkim zasięgu.
- Uważajcie pod nogi. Powodzenia - rzucił do drugiej grupy. Kolejne kilka kliknięć na holograficznym narzędziu sprawiło, że jego pancerz rozjaśnił się grafitowym blaskiem technologicznej osłony. Bariera przygasła chwilę później, gdy Widmo manualnie zmniejszył natężenie jej jasności, pozostawiając po sobie jedynie lekko falującą, migotliwą warstwę powietrza, oddaloną o zaledwie kilka centymetrów od powłoki zbroi - wciąż obecna, ale nie rzucająca się w oczy.
Gdy dotarli do rozdroży, odwzajemnił skinięcie głowy Evelyn i odbił na wschód, kierując się wytyczoną im przez kobietę ścieżką. Los pochłonął ich kilka chwil później, odcinając widok na większość bariery nad ich głowami oraz oddalając ich od drugiej grupy.
Vex już na samym początku podróży wysunął się na przód, robiąc za awangardę ich pochodu. Nie wypuszczał z dłoni karabinu, omiatając lufą drogę przed nimi oraz zakrzaczone tereny, które mijali, uważnie śledząc przez termowizję celownika krawędzie skał, zarysy wąskich drzew oraz omszałego podłoża przed nimi. Ponury nastrój otoczenia nie był tym, którego można było się spodziewać na rajskiej planecie; gęste korony skrywały dostęp do słońca oraz samej bariery, spowijając wnętrze lasu w półmroku, który niczym nie sugerował popołudniowych godzin, a tam gdzie między gałęziami prześlizgnęły się zabarwione na błękitno promienie, tworzyły się długie i nienaturalne cienie. Wąskie pnie drzew przypominały bardziej labirynt stalowych prętów niż wnętrze lasu, a gdy turianin po raz kolejny dostrzegł ślady na powierzchni kory, zwolnił kroku.
To że bariera nie wypuszczała niczego ze środka, implikowała jeszcze jedną potencjalną możliwość, której do tej pory nie rozważali. Musnął palcami w rękawicy żywicę sączącą się z jednego z nacięć, badając jego źródło. Założyli, że ktoś lub coś mogło stworzyć ją, żeby odciąć fabrykę przed ludźmi z pozostałych placówek Watson oraz przed dostępem za pomocą pojazdów, ale być może powód był zupełnie inny. Być może została stworzona nie po to, żeby trzymać ich z daleka, a żeby zatrzymać coś w środku. Być może nie była objawem ataku, a jego następstwem.
Brak barw, wiatru i dźwięków natury sprawiał, że całe to miejsce wydawało się jeszcze bardziej wycięte z rzeczywistości. Cofnął po chwili dłoń, spojrzał na Tori oraz Browna, upewniając się, że dalej za nim idą, po czym uniósł karabin i kontynuował drogę.
Kilka minut później las przerzedził się odrobinę, ujawniając coraz większe prześwity między drzewami. Po kolejnych kilkudziesięciu krokach przebili się przez linię drzew, wychodząc na krawędź swojego rodzaju doliny. Vex od razu zatrzymał się i podniósł dłoń, pokazując pozostałym, żeby zrobili to samo, przyklękając na krawędzi lasu, ale wciąż korzystając z jego powierzchownej osłony. Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, ich omni-narzędzia piknęły cicho, próbując przekazać nawiązanie kontaktu i niemal natychmiast cichnąc, urwany w nienaturalny sposób.
To tyle jeżeli chodziło o działającą komunikację.
- Coś jest przed nami - rzucił cicho do pozostałych, nie podnosząc głosu. Uniósł karabin do ramienia, przesuwając celownikiem po wygnieceniu w trawie, a później także po okolicy, szukając obecności czegokolwiek innego, mniej widocznego. Jego karabin przesunął się na linię skał oraz odległych budynków, górujących nad odkrytą polaną, nim opadł po chwili niżej.
Paskudnie otwarta przestrzeń.
Obserwował polanę jeszcze przez kilka sekund, nim w końcu podjął decyzję.
- Brown, sprawdź to. Będę cię osłaniał. Upewnij się jednak z czym mamy do czynienia, zanim zaczniesz strzelać - rzucił do mężczyzny, unosząc karabin i zajmując pewniejszą pozycję. - Tori, spróbuj nawiązać połączenie z Evelyn i zobaczyć o co chodzi.
Komunikat z sąsiedniej grupy mógł być zarówno ostrzeżeniem jak i zwykłym pytaniem o potwierdzenie ich statusu. Bardziej niepokojący był jednak fakt zakłóceń. Biotyka potrafiła generować pola elektryczne, ale zwykle nie były one wystarczająco mocne, by zakłócić działanie radiostacji.
Oczywiście "zwykle" nie towarzyszyły również ogromnym barierom mogącym otoczyć niewielkie osiedle, więc nauka i doświadczenie były w tym wypadku kiepskim wyznacznikiem tego co jest możliwe, a co nie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

22 maja 2021, o 19:01

Nie przepadał za biotyką. Pewnie dlatego to miejsce przyprawiało go o ciary i paskudne myśli. Miał ochotę krzyczeć i bić, ale nie miał pojęcia co by mógł krzyczeć czy kogo bić. Członków drużyny? Może za nim nie przepadają, ale to nie powód. Zresztą nie zrobił nic za co mogli by go lubić. Na ten kupie piachu i kamieni niby coś tam łapał niebieską jak jej coś odbiło, ale pewnie sama by sobie poradziła. Wciąż stare części pancerza były matowe po tej burzy piaskowej.
Szedł w milczeniu razem z pozostałą dwójką. Przypominały mu się opowieści z podręczników do historii. Jak żołnierze walczący w jednej z ludzkich wojen wieku dwudziestego mówili, że drzewa i zarośla w lesie tropikalnym mówiły językiem ich wrogów. Wtedy gdy to czytał te opowieści wydawały się głupie i niedorzeczne, teraz jednak Carlos znał już to paranoiczne uczucie, jakby ktoś cię obserwował. Przeżył dość bitew by nabawić się podobnego wrażenia, zawsze kiedy jest w niebezpiecznej sytuacji. Czyli zawsze kiedy jest na akcji. Przynajmniej już nie ma tylu koszmarów z Torfanu co kiedyś.
Ugiął nogi w kolanach i uniósł karabin, kiedy zbliżyli się do skraju lasu. Otwarta przestrzeń to dobre miejsce na zasadzkę. Jak nie przez wroga to przez dzikie zwierzę. Mało kto sobie zdaje sprawę, że dzikie zwierzęta też są zagrożeniem dla żołnierza w egzotycznym miejscu, nawet jeśli jest uzbrojony.
- Widzę. Tylko mnie nie odstrzel przypadkiem.
Rzucił z lekkim śmieszkiem w głosie i powoli ruszył w kierunku leżącego... Czegoś. Czy to ciało? Może wybuchła tu jakaś zaraza i bariera ma ją izolować? Heh. Nie ważne w tym momencie, nie on się tym będzie zajmował, bo się na tym nie zna. Zamiast tego szedł powoli na ugiętych nogach, trzymając nisko głowę. To było bardziej skradanie, ale szczegół. Zatrzymał się na tyle daleko by móc bezpiecznie wyjrzeć nad trawą na to co leży. Miał nadzieję, że to jakiś złom albo skrzynia.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

22 maja 2021, o 19:17

Marshall skinął głową do ich przewodniczki. Dostanie swoje wsparcie. Spojrzał na mapę jeszcze raz aby dokładnie przyjrzeć się ścieżce, którą wskazywała Evelyn. Przedzieranie się przez las nie było tym, czego podporucznik by w tym momencie pragnął najbardziej, ale skoro postawili na szybkość działania, nie było z czym dyskutować. W końcu kobieta była najbardziej zorientowana w temacie. Otuchy dodawał mu fakt, że przy sprawdzaniu łączności wszystko działało jak należy. W razie jakichkolwiek problemów będą w stanie zareagować.
- Wzajemnie – rzucił do Vexa i odprowadził jeszcze drugą grupę wzrokiem, po czym odwrócił się w stronę Evelyn i reszty. - Ruszajmy.
Hearrow zamykał pochód puszczając pozostałych przodem. Przed pewien czas szedł w milczeniu uważając aby gałęzie odginane przez idącego przed nim nie uderzały go w twarz. Pomimo hełmu i tak miał odruch osłaniania oczu. Zresztą stukanie roślinności prosto w nawet osłonioną głowę nie było przyjemnym uczuciem.
Droga, jeśli tak ją można było nazwać, nie była łatwa. Gęste zarośla nie ułatwiały przedzierania się a i dostrzeżenie czegoś na odległość było praktycznie niemożliwe.
- Czym się zajmujecie poza włóczeniem po obcych planetach w poszukiwaniu wrażeń? - rzucił dla rozluźnienia. Skoro już mają działać razem i siedzą w tym razem, nie widział powodu dla którego mieliby iść w milczeniu. Marshall lubił wiedzieć z kim pracuje, o ile w oddziale na Wiznie znał wszystkich, tak przy zleceniach podobnych do tego nie mógł liczyć na ten komfort. Turianin, który był z nim w grupie wydawał się najbardziej ogarniętym. Arrow jedyne czego się obawiał w obecnej sytuacji, to to, że w obecności Evelyn odpali mu się rycerz na białym ogierze, a to nie zawsze wychodziło na dobre. Warto było czasem zadbać o siebie, a nie o wszystkich dookoła. Z autopsji jednak wiedział, że odruchowo zadziała według wpojonych sobie własnych schematów. Na to nie miał żadnego wpływu i należało mu to wybaczyć.
Trzask.
Podporucznik znieruchomiał na moment i wsłuchał się w odgłosy otoczenia.
Trzask. Trzask.
Pozostali nieco oddalili się od niego, odwrócił się do tyłu dobywając pistoletu i rozejrzał dookoła. Nie był w stanie dostrzec niczego w tej gęstwinie, zrobił kilka kroków do tyłu i odwrócił się w stronę w którą zmierzali pozostali. Minął młodego i turianina by dostać się do Evelyn i dotknął jej ramienia.
- Cśś – upomniał stanowczo wszystkich i gestem złożonej pięści wskazał aby się zatrzymali. To też był wojskowy odruch, który zadziałał automatycznie. Zniżył głos do szeptu: - Ktoś za nami idzie.
Zanim zdążył zareagować Evelyn kanałem komunikacyjnym kontaktowała się z drugą grupą. Przewrócił oczami i spojrzał na nią karcąco. Najgorsze jednak okazało się dopiero w chwili, kiedy komunikator odmówił posłuszeństwa.
- Nosz kurwa, serio?! - zaklnął cicho patrząc na blondynkę. - Wszyscy cicho. Łapcie za broń, głowy nisko i chowamy się za drzewami. Po cichu.
Starał się tak skoorydynować grupę, aby możliwie jak najciszej i najszybciej schować się w zaroślach. Najlepiej jednocześnie oddalając się od źródła dźwięku, którego nie byli w stanie zauważyć. Liczył na to, że zanim ktokolwiek dostrzeże ich, Hearrow zrobi to pierwszy. Skulony blisko ziemi ruszył w przeciwnym kierunku szukając osłony i jednocześnie kryjówki za drzewami. Gdy znalazł już odpowiednie wychylił się lekko licząc na to, że uda mu się wyłapać źródło tajemniczych odgłosów.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

22 maja 2021, o 19:39

Pewność siebie Tori została wystawiona na lekką próbę - czując na sobie długie spojrzenie Vexa zaczęła się zastanawiać co takiego powiedziała, z czym turianin mógł się nie zgodzić. Albo dlaczego chciał iść tylko w towarzystwie Carlosa? W końcu jednak Vex kiwnął bez słowa głową i podział zespołów został zatwierdzony. Wydawało się, że ustalone zostało także dowództwo obu grup - pierwszą prowadził Vex. Drugą Evelyn? Wydawało się to naturalne, jako „tubylec” mogła znać te okolice i poprowadzić swoją grupę najszybszą i najkrótszą trasą a czas wydawał się być teraz kluczowym czynnikiem - świadomość, że wokół nich rozciąga się bariera, przez którą nie mogą wrócić, z dodatkiem wiedzy, że osiem ekspedycji weszło do środka i nie ukończyło misji nie były szczególnie motywujące ani nie nastrajały optymistycznie. Byli na - jak by na to nie patrzeć - wrogim i niebezpiecznym terenie.
Skaliste podłoże za Gardłem zakończyło się granicą gęstego, nieco dziwnego lasu, do którego weszli w dwóch miejscach. Tori skinęła głową ku drugiej grupie i uśmiechnęła się lekko ku nim by dodać otuchy której jej samej delikatnie zaczynało brakować - dopiero po chwili zdała sobie sprawę z faktu, że prawdopodobnie nikt tego nie dostrzegł zza jej hełmu.
- Niech Athame was prowadzi - rzuciła zatem ku nim i ruszyła za Vexem i Carlosem.
Powietrze było nieruchome, nie towarzyszył im nawet szelest liści czy roślin poruszanych wiatrem, nie widzieli żadnego ruchu co było w zasadzie zrozumiałe, zważywszy na to, że bariera nawet zatrzymywała deszcz. Zrozumiałe, ale niepokojące. Nienaturalne niemalże, jakby natura wokół nich zamarła w bezruchu. Nie tylko nie było słychać naturalnych dźwięków lasu, ale także dźwięków zwierząt.
- Nie wydaje się wam to dziwne? - odezwała się półgłosem - Ani ptaków, ani... niczego. Nic nie słychać. Jakby wszystko zamarło czy zasnęło...
Szumy i trzaski dobiegające z komunikatora sprawiły, że treść komunikatu była zupełnie niezrozumiała. Wiadomość przyszła na ich wspólnym kanale, więc prawdopodobnie był wysłany przez drugą grupę, ale skąd nagle te zakłócenia? Wcześniej testowali łączność i wszystko grało bez problemu. Tori mogłaby przysiąc, że głos należał do kobiety, więc mogła być to Evelyn. Równie dobrze mogła być to próba nawiązania kontaktu przez kogoś z przetwórni lub baraków, przeszukującego częstotliwości „na ślepo”, choć to raczej było mało prawdopodobne. Lekarka zmarszczyła brwi i aktywowała swój omni-klucz otwierając kanał komunikacyjny i chcąc poprosić o powtórzenie komunikatu, ale w tym momencie dotarli do granicy lasu. Naśladując Vexa Tori przykucnęła za plecami turianina i człowieka, wyciągając jednak szyję by dostrzec jak najwięcej szczegółów na łące przed nimi. Dostrzegła widoczny fragment zabudowań w oddali, głównie dzięki temu że jego połyskliwa, metalowa ściana nie pasowała do tego - szczerze powiedziawszy ładnego - krajobrazu. W normalnych okolicznościach musiało być tutaj pięknie, w blasku słońca, w powiewach wiatru kołyszących trawą i drzewami. Ale teraz połyskliwa kopuła widoczna nad nimi i poczucie zagrożenia zdecydowanie zmniejszały urok doliny.
Skoncentrowała się na obserwacji odległych baraków tak bardzo, że ”to coś” leżące w trawie dostrzegła dopiero po słowach turianina. Zmrużyła oczy wpatrując się w wygniecioną trawę i pożałowała, że nie mają lornetki. Słysząc polecenia, cofnęła się o krok by skryć się nieco głębiej w lesie i wyprostowała, obserwując Vexa i Carlosa. Jej ręka powędrowała do paska gdzie przypięty był generator tarcz i aktywowała go, po czym asari ponownie aktywowała komunikator i odezwała się niezbyt głośno.
- Panno Cantos, to pani? Nie zrozumieliśmy komunikatu, może pani powtórzyć? - odczekała chwilę licząc na jakąś odpowiedź, po czym odezwała się znów - Tu grupa idąca do baraków, czy ktoś mnie słyszy?
Zrobiła chwilę przerwy obserwując Carlosa zbliżającego się ostrożnie do wygniecenia w trawie. Postać człowieka zasłaniała jej widok tego, co tam leżało i nagle Tori pomyślała, że to mogła być pułapka, wabik zostawiony przez... kogo? No właśnie, nawet nie wiedzieli czy byli tu jacyś tajemniczy „oni”. Czy istnieli i jakie mieli zamiary. Fakt zaginięcia pozostałych ekspedycji sugerował że coś - lub ktoś - mógł za tym stać. Jeśli tak, to jaki był ich cel? Po co to wszystko?
Przeniosła spojrzenie na widoczny spłacheć łąki i próbując dojrzeć w okolicy czegoś co mogłoby wyglądać podejrzanie przesunęła się w bok, chowając się częściowo za jednym z drzew rosnących na granicy lasu.
- Czekam na odpowiedź - rzuciła jeszcze raz do komunikatora.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wayra Talav
Awatar użytkownika
Posty: 115
Rejestracja: 28 sty 2015, o 09:38
Miano: Wayra Talav
Wiek: 22
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Kurier / Przemytnik / Najemnik / Pilot
Lokalizacja: Kołyska Sigurda -> Skepsis -> Watson
Kredyty: 9.896

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

24 maja 2021, o 16:56

Kiwnął głową, godząc się bez większego problemu z zaproponowanym podziałem. Babcia mówiła, żeby kucharzowi nie zaglądać do garnka – no przynajmniej symulacja babci na VI statku matki. Drogą analogi – nie zamierzał mądrzyć się prze żołnierzami (i tym podobnymi). Upodobanie do gier w stylu laser taga nie zmieniało go automatycznie w specjalistę.

- Eee… mam małą… firmę przewozową. Trasport towarów i ludzi, szczególnie gdy chodzi o rejony galaktyki nie pokryte planowymi połączeniami. No i zlecenia, gdy gorzej z zamówieniami… – zaskoczony odpowiedział na pytanie Matta, przez chwilę szukając ładnej, okrągłej nazwy na swoją działalność. Cholera w końcu wiedziała, z kim miał do czynienia, zawsze się może przydać w przyszłości jakiś dodatkowy kontakt.

Więcej zareklamować się nie dało, gdy najwyraźniej na kogoś wpadli. Kiwnął tylko głową i zgodnie z poleceniem, szukając osłony, tak, by jednocześnie móc w razie potrzeby móc wspierać ogniem też innych. Evelin zadawała się przestraszona, Marshal – wydawał się widzieć co robić, uznał więc po prostu, że zwyczajnie zastosuje się do jego pomysłu. Czy tam polecenia. Rozbieganie się w różne strony z pewnością byłoby gorszym rozwiązaniem. Właściwie. Pewnie najgorszym jakie mogło być.

Drzewo, pień, duży kamień czy inna osłona, za która można było się schować, czy to stojąc, czy przyklękając czy ostatecznie – leżąc, najlepiej umożliwiająca oddanie stabilnego strzału. W niedużej odległości, od żołnierza, tak, by dało się wspierać go ogniem – gdyby przyszła taka potrzeba.
Najpierw i tak musieli określić, na co się natknęli. Może w ogóle nie będzie trzeba bawić się w małego wojaka. Przynajmniej miał taką nadzieję.

Tak na wszelki wypadek – „Pod ręką” trzymał kamuflaż taktyczny. W razie gdyby się okazało, że jest za mało czasu na znalezienie osłony, nie zamierzał się mocno zastanawiać nad jego użyciem.

Edit: Literówki
>> Ibris << >> Theme #1 << >> Theme #2 <<
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

24 maja 2021, o 23:17

Szansa na sukces w schowaniu się:
Evelyn, Marhsall
<60%
Wayra
<60% lub aktywacja Kamuflażu Technicznego

Zed
<20% bo ma słaby refleks w odpisywaniu

Wykrycie kogokolwiek triggeruje walkę.

0

Wayra szansa na aktywowanie Kamuflażu: <60% (30 + (1+2+3)*5)
1

1. Napastnik 1 [SERIA Z: NIEZNANA BROŃ] [7PA]
50 + 10 [Celność] = 60%

Szansa na trafienie: < 60%

2

OBRAŻENIA (NIEZNANA BROŃ)
(540) * 0.5 [LICZBA SUKCESÓW] *1.1 [KRYTYK] = 297

Evelyn
Tarcze: 650 - 297 = 353
Pancerz: 750
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

25 maja 2021, o 01:26

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
[h3]ZED, MARSHALL, WAYRA, EVELYN[/h3]
Początkowe chwile, pomimo próby rozluźnienia sytuacji przez Hearrowa, wciąż były pełne napięcia. Evelyn nie wydawała się obeznana w boju. Wręcz przeciwnie - nie trzymała w dłoni nawet żadnej broni, być może wcale jej nie posiadając. Zestresowana, przyśpieszała z wzrokiem utkwionym w omni-kluczu, póki nie natrafiała na nieco bardziej utrudnioną ścieżkę pomiędzy drzewami. Na dźwięk porucznika Przymierza, prychnęła lekko.
- Wy to macie upodobania - rzuciła cicho, niemalże do siebie. Nietrudno było wywnioskować z jej tonu głosu, że nie widziała siebie w tej samej pozycji, co ich. Zupełnie tak, jakby jej udział w tej misji nie był do końca na ochotnika.
Z drugiej strony, nie wydawała się bardzo narzekać wcześniej. Dopiero pojawienie się bariery na horyzoncie odłożyło się na jej ramionach ciężarem napięcia i antycypacji.
Trzask, trzask.
Evelyn zamarła. Krew uleciała z jej twarzy, czyniąc ją bladą, niemalże trupią. Obróciła głowę w kierunku nadchodzących dźwięków, instynktownie, lecz poza tym, jej ciało nawet nie drgnęło. Omni-klucz wciąż połyskiwał rozległą, holograficzną mapą kładącą na drzewach refleksy świateł. Dopiero przekleństwo Marshalla sprawiło, że podskoczyła niemal w miejscu, w panice sięgając do urządzenia i szukając opcji do wygaszenia jego funkcji.
Ciężkie stąpnięcia, pod którymi łamały się gałęzie i zasuszone liście, niemalże dudniły w uszach. Początkowo niczym wyczuwalny z odległości omam, iluzja, od której mogli odwrócić głowę, teraz pobrzmiewały głośno dookoła nich, odbijając od szarych pni drzew niczym echo. Napastnicy się zbliżali. Nie wiedzieli, ilu mogło ich być - z pewnością więcej niż jeden i mniej niż cały oddział. Hearrow doskonale znał odgłos zbliżającego się, wrogiego oddziału - żołnierskie instynkty podpowiadały mu, że mieli do czynienia z zaledwie garstką osób. Pamiętając jednak o tym, że nawet garstka może być dla nich śmiertelna jeśli odpowiednio wyposażona i wyszkolona, wiedział, co należało zrobić.
Wayra, wysunięty na tyły, dostrzegł jako pierwszy poruszenie pomiędzy konarami. Charakterystyczny błysk metalu, podchwytującego ulotne promienie słońca docierające do nich spomiędzy liści. Wysuwająca się spomiędzy wysokiego krzewu lufa, wycelowana w jego kierunku.
Jego instynkty również nie zawiodły. Tam, gdzie podążało spostrzegawcze spojrzenie, umysł kalkulował potencjalne kryjówki, nim doszedł do jedynej, słusznej taktyki, sięgając do zapisanego programu szybkiego wybierania w swoim omni-kluczu. Mężczyzna zniknął, w ciemności i w gęsto zalesionej dziczy. Powykrzywiane, pełne dziupli i wystających gałęzi pnie zamaskowały zakłócenia jego kamuflażu, pozwalając mu usunąć się dalej, do bezpiecznego schronienia, jakie oferował pobliski konar.
Zed rozejrzał się dookoła, szukając dla siebie analogicznej osłony. Wysunięty na środek, bardzo szybko stałby się celem dla atakujących. Dostrzegając obok wyciągającego ku niemu rękę Hearrowa, przeskoczył dzielący ich metr odległości w chwili, w której w lesie poniósł się dźwięk pierwszego wystrzału.
Salwa przebiła ciszę pomiędzy nimi ogłuszającym hukiem, w którym krzyk Evelyn zmieszał się z świstem przelatujących w powietrzu pocisków. Odsłonięta przed uskokiem Zeda, zdążyła jedynie dezaktywować swój omni-klucz nim jej tarcze rozbłysnęły w efekcie uderzającej w nie salwy. Odruchowo, rzuciła się naprzód, w stronę pierwszego drzewa, które było wystarczająco masywne by zakryć jej sylwetkę i skuliła się za nim, niechętna do wysunięcia się poza nie choćby po to, by ocenić sytuację.
Na tę chwilę, strzały ustały wraz z jej schowaniem się. Do odgłosu nadciągających kroków dołączył się szelest ciał ocierających się o porastające między drzewami krzewy. Spomiędzy szarych, wąskich pni drzew, w ich pole widzenia wkroczyły trzy, obce sylwetki.
Pomimo ludzkiej kolonii obok, nie byli to ludzie.
Ta myśl równie szybko pojawiła się w głowie Wayry i Marshalla, co towarzyszącego im wszystkim turianina. Sylwetka obcych była niespotykana i dziwna. Ich pancerze wydawały się pokryte chityną, przypominały owadzie skorupy bardziej niż ceramikę chroniącą wszystkie inne, galaktyczne gatunki. Z ciemności połyskiwały ich dwie pary, żółtawych oczu umiejscowionych na przodzie owadziego łba. W dłoniach trzymali karabiny, których żadne z nich wcześniej nie widziało. Ich lufami wodzili dookoła, szukając pierwszej osoby, której skrawek dostrzegą za osłoną.
[h3]VEX, TORI, CARLOS[/h3] Wyzbyty dźwięków i zapachów las pozostawili za plecami. Stając na szczycie lekkiego wzniesienia, spoglądali na świat poniżej ich, dostrzegając wyraźnie zarysowane, skaliste bariery otaczające obszar, na którym zostali uwięzieni. Sporadycznie, bariera ponad ich głowami połyskiwała lekko - być może pod wpływem dotyku uderzających w jej powierzchnię kropel, spadających wprost z ciemnego, pochmurnego nieba. Przypominała im o swojej obecności, jak więźniowi o jego braku ucieczki przypominały mury.
Radio wydało z siebie swoje ostatnie tchnienie pod postacią kolejnego, przeraźliwego pisku. Bez względu na starania Tori, żaden dźwięk nie wydostał się z jej omni-klucza. Ani zniekształcona odpowiedź, ani odgłosy podróżujących po falach zniekształceń, ani nawet szum tła. Jej komunikator wydawał się zupełnie martwy, tak jak wszystkich pozostałych w ich małym, odseparowanym oddziale.
Trawa kołysała się lekko na wietrze, pozostawiając po sobie wgniecenie czegoś, co leżało na ziemi kilka metrów od nich. Była wystarczająco wysoka, by zakrywać większość, dając im zaledwie skrawki czarnego materiału do identyfikacji. Nie wiedzieli, czy spotkać mieli przed sobą skrzynki i uzbrojenie, czy coś znaczne bardziej przerażającego.
Obserwujący otoczenie przez lunetę Vex nie dostrzegł niczego, co przykułoby jego uwagę. W szczelinach skalnych nie kryli się przeciwnicy, potencjalnie śledzący wszystkie ruchy podążającego w dół zbocza Browna. Baraki wydawały się puste, z tej perspektywy nie dostrzegł nawet żadnego z wejść. Ich najbliższa okolica, jak i ta, do której najdalej sięgał wzrokiem, wydawała się całkowicie opustoszała i... martwa. Bez śladu ludzi, których mieli uratować, ani nawet oddziałów wysłanych pierwotnie na pierwsze akcje ratunkowe. Poza czymś leżącym w trawie, nie widzieli niczego.
Carlos również nie dostrzegał niczego niepokojącego. Żołnierskie instynkty nauczyły go, by każdy krok stawiać ostrożnie, a lufę karabinu trzymać wysoko. Falujące źdźbła trawy wydawały się zdradliwe, jednak nie kryły żadnej pułapki. Nie natrafił na leżącą na jego drodze minę, co najwyżej kamień, w którym uderzył but jego pancerza. Im bliżej jednak znajdował się swojego miejsca docelowego, tym więcej chłodu gościło w tyle jego głowy, w miarę, gdy jego najgorsze przewidywania okazywały się sprawdzać.
Stając w miejscu oddalony o całe dwa metry, widział, że w trawie skryte jest ludzkie ciało.
Z komunikacją całkowicie wyłączoną, musiał głośno krzyknąć do swoich towarzyszy by poinformować ich o tym, że teren jest zabezpieczony. W trójkę zbliżyli się do martwego, uzbrojeni po zęby i gotowy na każdą ewentualność.
Być może poza jedną.
Ułożona w trawie, pustymi oczyma w niebo spoglądała Evelyn Cantos. Jej blond włosy, częściowo przyklejone kroplami potu do twarzy, częściowo rozrzucone były w podobnego koloru trawie. Kobiece ciało ułożono schludnie - każdy z trójki dostrzegł, że nie umarła w tym miejscu, w którym się znajdowała. Niejednego trupa widzieli w swoim życiu, wiedzieli, że miejsca zbrodni nie wyglądają tak czysto. Krew przykrywająca jej klatkę piersiową była ciemna, dawno wyschła. Wprawione oko Tori dostrzegło, że kobieta musiała umrzeć co najmniej godzinę - półtorej godziny temu, wbrew logice i ich świadomości tego, że widzieli ją, żywą, jeszcze przed chwilą.
Evelyn ubrana była w ten sam pancerz, w którym widzieli ją po raz ostatni. Jedną dłoń ułożoną miała wzdłuż ciała - drugą, opartą o brzuch. Na niej migała aktywna ikonka omni-klucza.
Miała hasło, ale nie było zbyt trudne. Vex przedarł się przez jego zabezpieczenia dość szybko, docierając do prywatnych plików. W morzu schematów fabryki, o których im mówiła, połyskiwała jedna, wytłuszczona wiadomość o najwyższym priorytecie.
NIE WCHODŹCIE DO BARAKÓW.
Z lasu za ich plecami dobiegł ich głuchy, przytłumiony odgłos salwy karabinu.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

25 maja 2021, o 13:16

Arrow zaklną pod nosem. Plusem całej sytuacji było to, że las był na tyle gęsty, że trzeba było się przez niego niemal przedzierać, co dawało im spore szanse na ukrycie się. Przynajmniej taką miał nadzieję, niestety nie wszyscy mieli na tyle refleksu co on albo przeciwnik był bardzo spostrzegawczy. Wsłuchał się w kroki bardzo uważnie, próbując z nich wyczytać z jak dużą grupą przeciwników mają do czynienia. Nie zdążył, salwa wystrzelona przez napastników zagłuszyła wszystko, rzucił spojrzeniem w stronę Evelyn, której tarcze błysnęły w charakterystyczny sposób. Doskonale wiedział co to oznaczało. Oberwała, na szczęście nie jakoś szczególnie bardzo, zdążył dojrzeć, że kobieta chowa się za pobliskim, ogromnym drzewem zanim zniknęła mu z pola widzenia. Nie był pewien, czy któryś z przeciwników wiedział gdzie się ukryła. Nie był w stanie również stwierdzić czy Zed albo Wayra zostali zlokalizowani, zwłaszcza, że ten ostatni w chwili kiedy Hearrow zadecydował o działaniach zniknął mu z oczu. Kamuflaż był zdecydowanie dobrym pomysłem.
Wyjrzał ostrożnie zza drzewa i dostrzegł coś, czego nigdy wcześniej nie widział. Zdumienie jakie wymalowało się teraz na twarzy podporucznika było ogromne. Trzy, człeko-owadzie stwory, z czymś na kształt karabinów przeszukiwały okolicę. Żółte ślepia sprawiły, że po plecach Arrowa przeszedł dreszcz. Jak walczyć z czymś co widzi się pierwszy raz na oczy?
Marshall nie odzywał się, wzrokiem poszukiwał czegoś co mogłoby mu teraz posłużyć do rzucenia, kamienia, cięższego kawałka kory albo czegokolwiek. Do ostatniej chwili chciał uniknąć walki, a przynajmniej na tyle długo na ile to było możliwe. Gdyby udało mu się cokolwiek znaleźć postarałby się rzucić tym w przeciwnym kierunku, jak najdalej od ich kryjówki z nadzieją, że to odwróci uwagę przeciwników. Jeśli napastnicy ruszyliby w kierunku gdzie spadł rzucony przez Marshalla przedmiot, ten wycofałby się w głąb lasu, próbując dać znać reszcie aby po cichu również się oddalili. Jeśli nie, Hearrow miał zamiar odpalić rzeź w kierunku najbliższego przeciwnika dokładając do tego dwa strzały z Paladyna.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

25 maja 2021, o 14:39

- Możesz być spokojny. Jeżeli cię odstrzelę, to nie będzie przypadkiem, Brown - odparł na uwagę człowieka, nie podnosząc wzroku znad lunety. Chociaż jego ton był nieco lżejszy niż wcześniej, sugerując że prawdopodobnie żartuje, to większość jego uwagi była skupiona teraz na otoczeniu, które obserwował przez wizjer, wodząc nim od jednej strony doliny, do drugiej. Kiedy żołnierz opuścił osłonę drzew, schodząc powoli do traw zaścielających otwarty teren, jego mięśnie spięły się w oczekiwaniu, pobudzając organizm do zwiększonej czujności. Carlos przeszedł pięć metrów, dziesięć, piętnaście...
Strzał, którego Widmo się spodziewał, nigdy jednak nie nadszedł. Mężczyzna dotarł do celu, badając okolicę i chwilę później dając im znać, że jakiekolwiek zagrożenie na nich czekało, nie było go przy leżącym obiekcie. Lufa karabinu Vexa opadła nieco niżej, gdy ten opuścił lekko karabin, podnosząc głowę.
- Przynajmniej możemy wykluczyć snajperów - mruknął ni to do siebie, ni to do towarzyszącej mu asari.
Otwarta przestrzeń nie dawała takiej ochrony jak wysokie drzewa, ale nie mogli wiecznie tkwić w jego cieniu. Odczekał jeszcze kilka sekund, po czym podniósł się na nogi, dając znać Tori, że ruszają za Brownem.
- Być może zwierzęta również wyczuwają to samo co my. Dla nich ta biotyka z pewnością jest jeszcze bardziej nienaturalna niż dla nas - odezwał się, gdy schodzili po zboczu, nawiązując do poprzednich słów kobiety. "Dziwne", stanowiło jednak solidne niedopowiedzenie, a błękitna, pulsująca bariera oddzielająca ich od nieba, tylko podkreślała surrealistyczność całej sytuacji. Pomimo rajskiego klimatu oraz przyciągającej oko, pięknej flory, nie dało się zrzucić wrażenia niepokoju, które towarzyszyło im od momentu wejścia do biotycznej półkuli. Kolorowy las wydawał się szary i groźny, piękna i rozległa polana - niebezpieczna, a cisza natury - nienaturalna, jakby biotyczna osłona nie tylko odcinała ich od poprzedniej rzeczywistości, ale również wypaczała postrzeganie obecnej.
To co znaleźli w trawie przy czekającym na nich Brownie, tylko dołożyło kolejny nienaturalny element do całej sytuacji.
Vex opuścił karabin w milczeniu, zaprzestając obserwacji otoczenia i skupiając wzrok na leżącej kobiecie.
- Wygląda na to, że znaleźliśmy powód dla którego Evelyn zgodziła się pójść na przewodnika - powiedział cicho, przyklękając przy ciele. Martwa twarz spoglądająca w niebo była nienaturalnie znajoma, a w jej niewidzących, wyblakłych tęczówkach odbijała się pulsująca bariera nad ich głowami. Abstrakcja znaleziska tylko w pierwszej chwili wywołała dreszcz pod jego łuskami na grzbiecie, zaraz jednak ustępując miejsca logice.
Evelyn nie była pierwszą kobietą, którą znał, a która straciła swoją identyczną bliźniaczkę.
- Tori? - zapytał lekarkę, wskazując lekko podbródkiem na ranę na klatce piersiowej martwej Evelyn. Z ich trójki lekarka była najlepiej obeznana, by stwierdzić co i kiedy zabiło leżącą ofiarę. Sam sięgnął do jej nadgarstka, unosząc go delikatnie, żeby obudzić jej omni-klucz i połączyć go ze swoim.
Urządzenie powitało go standardowym szyfrowaniem, ale to nie stanowiło problemu. Uruchamiając własne oprogramowanie deszyfrujące i łącząc się z kolejnym portami na urządzeniu Evelyn-Bis, poczuł nutkę nostalgii, a gdyby sytuacja była inna - pewnie również i rozbawienia; nie pamiętał kiedy ostatnim razem musiał robić to samemu, co niejako potwierdzało nie tak dawne słowa jego niebieskowłosej towarzyszki z Elpis.
Etsy go rozpieszczała.
Potrzebował minuty by przebić się przez zabezpieczenia, a gdy w końcu panel użytkownika powitał go wiadomością startową, bez skrupułów zaczął przeszukiwać pliki. Niewidzący wzrok kobiety towarzyszył mu przez cały czas, ale w chwili obecnej nie mieli luksusu zastanawiania się nad moralnością tego czynu. Jak tylko dostrzegł plany fabryki, od razu przerzucił je na swoje omni oraz rozesłał je bez pytania do Tori i Carlosa, a całą resztę danych przekopiował na swoje własne urządzenie, żeby przejrzeć je w późniejszym czasie, w pierwszej kolejności szukając jednak innej informacji - imienia właściciela urządzenia.
Podkreślona, czekająca na nich wiadomość, zwróciła jego uwagę w tym samym momencie, w którym urządzenie zakomunikowało o zakończeniu transferu.
NIE WCHODŹCIE DO BARAKÓW.
Krótka treść rzucała więcej pytań niż odpowiedzi, ale miała jasne przesłanie, które wywoływało mrowienie na karku. Była ostrzeżeniem. Ostrzeżeniem, które sprawiło, że Widmo podniósł wzrok znad ciała, zawieszając go na górujących w oddali budynkach. Cichych, pustych, czekających. Przesuwał wzrokiem w zamyśleniu po linii baraków, próbując spojrzeniem przebić zasłonę skrywającej ich tajemnicy oraz oszacować ich szanse.
Odległa seria wystrzałów z karabinu odwróciła jego uwagę od tego problemu. Od razu uniósł własny do ramienia, przenosząc wzrok na linię drzew, ale dźwięki kolejnych salw były stłumione, dalekie. I dobiegały od strony gdzie stracili kontakt z drugą grupą.
- Wygląda na to, że wylosowaliśmy dłuższą słomkę - rzucił ponuro. Odcięta komunikacja i wystrzały sugerowały, że druga grupa wpadła w zasadzkę. Nie wyglądało jednak, żeby mogli teraz coś z tym zrobić. Jeżeli drugi oddział szedł w tym samym tempie co oni, to nawet szybkim i mało rozważnym biegiem przez las, dotarcie na miejsce starcia zajęłoby im kilkanaście minut. Nawet gdyby znali drogę i teren.
Zbyt długo, żeby zrobić jakąkolwiek różnicę.
Opuścił karabin, podejmując decyzję i spojrzał na pozostałą dwójkę.
- Nie możemy im pomóc. Plan pozostaje ten sam - powiedział lakonicznie, odwracając wzrok od linii drzew. Jego oczy przesunęły się po leżącym ciele i po chwili ociągania ponownie uruchomił omni-klucz, tym razem jednak żeby zrobić zdjęcie leżącej. Kiedy obraz utrwalił się na urządzeniu, wygasił je ponownie i skinął w stronę baraków.
- Idziemy dalej, ale trzymamy się linii drzew na tyle na ile możemy. Jest duże prawdopodobieństwo, że baraki to pułapka, więc bądźcie na to gotowi.
Miało to pewien sens. Jeżeli grupa, która zaatakowała ich towarzyszy, rzeczywiście odpowiadała za przejęcie fabryki, zastawienie pułapki w barakach na wszelkiego rodzaju maruderów lub nowe ekspedycje, było logicznym posunięciem. Było to prawdopodobnie pierwsze miejsce do którego skierowaliby się potencjalni uciekinierzy po odkryciu, że nie mogą przekroczyć bariery. I pierwsze, które odwiedziłby oddział ratunkowy.
Taki jak oni.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”