W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

[Masyw Feniksa > Typhon] Aite

16 gru 2015, o 13:51

Śmieszna, banalna bajera działała na nią. To znaczy, wiecie, działała w ten sposób, w jaki działałby na każdą dorastającą pannę przez większą część dotychczasowego życia przebywającą w placówce zamkniętej, traktowaną jak szkolony do walk pies i obdarzaną zainteresowaniem tylko wtedy, gdy jej organizm jakoś ciekawie zareagował na kolejną porcję chemii lub wtedy, gdy wdała się w jakąś satysfakcjonującą bójkę. Nic więc dziwnego, że w obecnej sytuacji gadulstwo Huntera jej nie przeszkadzało, a sztampowe, rzucane od niechcenia obietnice - które najpewniej nigdy nie miały zostać dotrzymane - nie doprowadzały jej do szewskiej pasji.
- Bardzo bym chciała - odpowiedziała więc zgodnie z prawdą, gdy już Carmen zdecydowała się zrezygnować chwilowo z ich towarzystwa (na co Jaana pokiwała tylko głową, rzuciła radosne jasne, rozumiem, będziemy czekać i ani myślała Ortegi zatrzymywać) i Ritavuori mogła skupić się nie na zachwycającej rafie, a na wpadającym w monolog artyście. - Czas pewnie też się znajdzie, bo czemu nie. - Nie ulegała wątpliwości, że Alamanni by ją zwolnił. Niezależnie od tego, czy czarnowłosa bywała przydatną czy nie, wciąż pozostawała nastolatką mogącą pozwolić sobie na więcej swobody niż normalni, dorośli, tak bardzo odpowiedzialni ludzie. Bo była dzieciakiem. Bo nawet załoga Kuguara mogła chcieć od niej odpocząć.
W każdym razie, gdy zdobyła wreszcie chwilę spokoju - względnego, takiego na jaki mogła sobie pozwolić w towarzystwie Johnny'ego - z westchnieniem ulgi opadła na fotel. Najbardziej miękki fotel, w jakim dane jej było siedzieć. Najbardziej luksusowy i cenowo pewnie tak drogi, jak pół Kuguara. Co najmniej. Nastoletnia fantazja bardzo prędko zafundowała jej finansowe podsumowanie wartości wyposażenia tegoż apartamentu i wyszło na to, że było tu więcej pieniędzy niż Jaana będzie w stanie zdobyć przez cale swoje życie.
- Pewnie - zgodziła się tymczasem ochoczo na propozycję wina. Ona by nie chciała? Ona? Dajcie spokój, ona zawsze chciała. Odkąd mogła, to chciała. - Chętnie posiedzę chwilę, rozgoszczenie się może zaczekać. - Wzruszyła lekko ramionami, a gdy w jej dłoni znalazł się już kieliszek rzeczywiście dobrego alkoholu, przyszedł czas na odpowiedzi. I znów musiała uważać, co mówi, no bo przecież nie powie wszystkiego.
- Taak, nie byłam tu wcześniej - zaczęła więc od tego, co najłatwiejsze, czyli samego pobytu na Aite i tego, co tu robiła. - Szczerze mówiąc... Wygrałam. Znaczy, pobyt tutaj. W loterii extranetowej. - Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, zdając sobie sprawę, jak nieprawdopodobnie to brzmi. Oczywiście, nie wplątywała w to już Anniki, która była tą oficjalną wygraną - wzmianka o koleżance, kuzynce czy jakkolwiek by ją nazwała mogłaby pociągnąć za sobą zbyt wiele trudniejszych pytań.
- Przyjmuję do wiadomości - parsknęła też śmiechem na wzmiankę o tym, co można było wyczytać w sieci na temat Huntera, a co niekoniecznie było prawdą. Nie to, żeby znała się na sypianiu z turiankami, ale hej, w to akurat rzeczywiście trudno było jej uwierzyć. W to, że to byłoby fizycznie wykonalne, a nie w to, czy Johnny by chciał. Bo pewnie by chciał. Był mężczyzną w końcu, a oni korzystali z każdej okazji zdobycia nowych doświadczeń.
- Cóż, ja nie jestem tak ciekawa. Znaczy, wiesz, moje dotychczasowe życie nie było szczególnie burzliwe i interesujące. - Kłamstwo numer jeden. Nie mogła jednak przecież wypalić, że o trudnym dzieciństwie to w sumie trochę wie, i o tym, jak to jest być eksperymentem też. - Wychowałam się na Asterii, więc... - Wzruszyła lekko ramionami. - Wszystkie moje fascynujące przeżycia sprowadzają się do okresów siania i zbiorów, a wiedza - do znajomości wymagań różnych roślin. - Kłamstwo numer dwa, ale kogo interesowałby fakt, że ma pojęcie także o broni, pancerzach i o tym, że potrafi dać innym w pysk na kilka różnych sposobów? To nie było ciekawe. Podobnie jak biotyka, to też było nudne. I to, że nad tą biotyką nie do końca panuje. Nic ciekawego, naprawdę.
Upijając łyk wina, przyjrzała się znad kieliszka Hunterowi i...
- Ile ty właściwie masz lat? - wypaliła, po chwili uśmiechając się przepraszająco. - Extranet nawet w tym nie chce się zgodzić.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

29 gru 2015, o 01:04

To dziwne, spodziewała się jakiegoś choćby małego oporu, ale została mile zaskoczona. Może Hunter nie był wcale taki zły, jaki wydawał się na pierwszą... rozmowę? Chociaż... jak trochę dłużej jednak się zastanowić, to nie, jednak dość mało osób flirtuje tak bardzo "na bezczela".
Musiała jednak przyznać, że gdy tylko wyszła z powrotem na korytarz i udała się nieco szybszym krokiem w kierunku windy, mogła wreszcie spokojnie odsapnąć od męczącego (choć nie znaczy to, że złego) towarzystwa mężczyzny. Nie wahała się tego okazać w niekoniecznie pustym, acz wciąż przestrzennym pomieszczeniu, opadając z wolna na ścianę i cicho wzdychając, choć wątpliwe, by było to słychać przy pięciu, gwarnie rozprawiających towarzyszach.

Lekki chłód, jaki przywitał ją po przekroczeniu progu jej apartamentu był przyjemną odmianą po tych kilku stopniach wzwyż. Szybko poszło, ale to dobrze, w końcu będzie mogła zająć się swoimi - nikłymi teraz, ale zawsze - obowiązkami. Oczywiście zaraz po posiłku z Hunterem... i Jaaną. Właśnie, Jaaną!
Usiadłszy wygodnie na obitym w ciemną skórę krześle, i dostawszy się do zabezpieczonego na linie papilarne terminala, podłączyła się na powrót do serwerów Cerberusa. Z początku jawnie chciała poinformować odpowiednie służby, że zbieg został zidentyfikowany i względnie namierzony, po pewnej chwili zrezygnowała z tego na rzecz cichszej próby zatrzymania jej. Nie była wszak pewna, czy chce być kojarzona tu z rozróbą i choć nie wątpiła w poprawną ocenę sytuacji, a także werdykt centrum, wolała mimo wszystko pozostać przy swoim planie. Przecież takie miała prawo, prawda? Zależało jej jedynie na zgłoszeniu sytuacji na wszelki wypadek i cichym rozwiązaniu wszystkiego przez nią samą. Nikogo więcej.
Zgłosiwszy obecność Marjaany Ritavuori w ośrodku L'Reia, oparła się przez chwilę na krześle, zakładając nogę na nogę w oczekiwaniu na jakikolwiek odzew. Jeśli go nie było - trudno, choć zapewne przyjęto jej raport na szybko. Czasem zdarzała się na stacji sytuacja wyjątkowa i nie sposób było odpowiadać natychmiastowo na wszystko, co nadeszło z zewnątrz. Sama była raz tego świadkiem, więc po prostu dała wiarę swojej intuicji, jeśli tak było.

Korzystając z czasu, jaki jej jeszcze został, poderwała się z siedziska z myślą o przebraniu się. Nie pójdzie przecież w tym, co ma na sobie teraz. Zwyczajnie nie wypada.
Jej tymczasowa szafa nie zawierała, co prawda, wielu rzeczy jakie teoretycznie mogłaby ze sobą wziąć (ale z drugiej strony i po co? kto spodziewa się na wakacjach zaproszenia na obiad od gwiazdy rocka?), ale były one wyselekcjonowane na tyle, by - względnie - znaleźć coś na większość okazji. I tak wypatrzyła sobie zwiewną, białą tunikę o nieregularnie wyciętym spodzie, do tego obcisłe, czarne spodnie przybrane u dołu ćwiekowanymi butami o cienkim, wysokim obcasie, a góra przykryta częściowo nadzwyczaj lekką, skórzaną kurtką, będącą raczej dopełnieniem eleganckiego, lekko rockowego image'u niż faktyczną ochroną przed jakimikolwiek warunkami pogodowymi. Ponieważ nadzwyczaj lubiła biżuterię i było to zwykle widać w jej sposobie ubioru, nie oparła się pokaźnemu, srebrnemu naszyjnikowi o kilku wisiorach w kształcie różnych rozmiarów sześciokątów i wiszącym kolczykom do kompletu.
Nie wiedziała nawet, że minęło już tyle czasu. Choć przyzwyczajona była do faktu, że zwykle podczas ubierania się czas mija jej szybciej, nigdy nie mogła dokładnie określić ile zajmie jej konkretna czynność, przez co zawsze zostawiała sobie około pół godziny nadwyżki na wszystko, co niekoniecznie musiała zdążyć zrobić. Tu nie było już jednak czasu, Hunter dał jej go zdecydowanie za mało. No ale nie to, by miała od razu narzekać.
Uaktywniwszy znów terminal, tym razem jednak już na stojąco, spojrzała jeszcze raz na ekran. Odruchowo. Miała co prawda omni-klucz, ale gdy centrala pisała już na jedno, zwykle dopiero po chwili przerzucała się na drugie. Sprawdziła wszystko z czystej przezorności, po czym utkwiła na chwilę wzrok w wielkim oknie, niewątpliwie największej ozdobie tego apartamentu. Czekała na odzew, czy to Huntera czy Cerberusa.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

29 gru 2015, o 21:39

Jaana

Hunter podążył za Jaaną do fotela, ale gdy zorientował się, że jest na nim miejsce jednak tylko dla jednej osoby, zawrócił i usiadł na drugim, takim samym. Postawił smukłą butelkę na szklanym stoliku między nimi i podał dziewczynie napełniony kieliszek. Nie pytał, czy już jej wolno, czy raczej nie powinna się alkoholizować, był ostatnią osobą która mogłaby ją pouczać. Dla niego wspólne picie wina miało same plusy.
- Naprawdę? - szeroko otwarte w niedowierzaniu oczy wydawały się jeszcze jaśniejsze, niż normalnie. Trudno było się nie zastanawiać, czy aby na pewno ich kolor jest naturalny. - Wygrałaś? Nie sądziłem że... Naprawdę? - potrząsnął głową i odgarnął włosy, które przy tym geście opadły mu na oczy. W miarę szybko przeszło mu zdziwienie i zastąpił je typowy, szarmancki uśmiech. - W życiu bym nie powiedział, pasujesz tutaj jakbyś była stworzona do takich miejsc. Piękno powinno być otaczane przez jeszcze więcej piękna.
Uniósł kieliszek w geście toastu i napił się wina. Jego wzrok na moment uciekł z Jaany, by wyjrzeć na rafę za oknem. To jednak przyciągało spojrzenie, nieustający ruch, migotanie światła na dziesiątkach kolorów. Wynajmując apartament na tym samym poziomie, co Carmen, miał za oknem nieco inny widok. Dopiero gdy Ritavuori zaczęła znów opowiadać o sobie, odwrócił się na białym fotelu w jej stronę.
- To niezwykłe - odparł, chyba szczerze. - Zawsze podziwiałem ludzi z tak konkretną wiedzą. Ja nigdy nie byłem stworzony do takich prostych rzeczy, buntowałem się przeciwko wykształceniu, które mnie nie interesowało. Całe życie poświęciłem muzyce, ciało, umysł i duszę. Nie potrafiłbym teraz zająć się niczym innym. Ale jakoś nie mogę uwierzyć, że zajmujesz się tym na co dzień. Nie wyglądasz na taką, a znam się na kobietach. Masz w sobie coś... ulotnego, coś, czego nie da się jasno określić, ale lśni jasnym światłem.
Uruchomił omni-klucz i dosłownie przez chwilę w nim siedział, by zaraz z głośników rozmieszczonych w ścianach popłynęła cicha muzyka. Nie, nie włączył swoich nagrań, choć można się było tego po nim spodziewać. Uśmiechnął się do Jaany i po raz kolejny uniósł kieliszek do ust.
- Dwadzieścia jeden - odpowiedział w końcu. - Skończyłem trzy dni temu, data urodzin powinna się raczej zgadzać. Spytałbym ciebie, ale nie wypada, zresztą wiek nie ma znaczenia. Zawsze wyznawałem zasadę, że ludzie są mądrzy tym, co przeżyli, a nie tym, ile przeżyli dni - poprawił się w fotelu, zakładając ramię na oparcie. - Naprawdę nic o mnie nie słyszałaś? Na Asterii nigdy nie grałem, może powinienem. Dolać ci wina?
Ciężko było stwierdzić, czy próbuje ją upić, czy po prostu ma swoje tempo, do jakiego Ritavuori nie jest przyzwyczajona, ale biorąc pod uwagę że mieli tylko godzinę do obiadu i prawie pełną butelkę, wypadałoby przyspieszyć. Zresztą i tak Johnny nie spędził całego tego czasu u dziewczyny, wspominał że ma mały chaos w apartamencie i zebrał się też wcześniej, żeby się go pozbyć. O ile Jaana nie wyraziła irytacji odnośnie lawiny komplementów i dwuznaczności, mężczyzna nie zmienił podejścia ani na moment. Ale nie przystawiał się do niej bezczelnie, nie przekraczał granicy komfortu fizycznego - pewnie właśnie dlatego, że musiał wyjść i wreszcie zostawić ją na ostatnie dwadzieścia minut samą.

Carmen

Wysłana przez Carmen wiadomość początkowo zniknęła w przestrzeni bez odzewu, ale po jakichś piętnastu minutach terminal kobiety piknął krótko, informując o odpowiedzi. Ta przyszła zaszyfrowanym kanałem i wymagała dodatkowego potwierdzenia tożsamości.
Trudno powiedzieć żeby status Marjaany Ritavuori był jasny - weszliśmy w nie do końca satysfakcjonujący układ z załogą Kuguara i dr. Losnedahlem. Trafienie na nią przez Ciebie było całkiem sporym łutem szczęścia. Dowiedz się, co tam robi, co się z nią działo w ostatnim czasie. Postaraj się też wyciągnąć od niej coś na temat stanu jej biotyki. Musimy się dowiedzieć, czy trzeba ingerować, czy sytuacja może zostać taka, jaka jest. Oczekuję pełnego raportu, najlepiej jeszcze przed jej wylotem z Aite. Ale nie zapominaj, że to Twój urlop. Jeśli pojawi się problem, wyślemy wsparcie. Ty odpocznij, bo drugiego nie dostaniesz.
T.
Wiadomość nie wymagała od Carmen odpowiedzi, więc mogła spokojnie zająć się wyborem stroju na ten jakże nietypowy obiad. Nikt jej w tym nie przeszkadzał, tylko w pewnym momencie zza ściany zaczęło dobiegać ciche dudnienie basu. Biorąc pod uwagę, że hotel był świetnie wygłuszony, głośność w sąsiednim apartamencie musiała rozsadzać bębenki w uszach. Pozostało mieć nadzieję, że cały obiad nie przebiegnie przy podobnym akompaniamencie.

Wszyscy

Chwilę później na hotelowe terminale w apartamentach obu kobiet przyszła krótka wiadomość bez podpisu, zawierająca tylko krótkie "zapraszam". Nadawca był jednak raczej jasny i faktycznie, panel otwierający drzwi apartamentu 210 świecił gościnną zielenią. Tylko wejście do środka porównywalne było z wejściem do piekła. Zarówno kolorystyka świateł - najwyraźniej można było ją zmieniać, tylko ani Carmen, ani Jaana jeszcze tego nie odkryły - utrzymana w tonacji głębokiej czerwieni, jak i temperatura wyższa co najmniej o trzy stopnie od średniej temperatury hotelowej, wszystko to stanowiło ogromny kontrast do sterylnej bieli korytarza. Ale przynajmniej muzyka przycichła nieco, teraz tylko prawie niezauważalnie zastępując ciszę. Johnny, dla odmiany bez koszulki, wychylił się z jednego z pokoi i machnął ręką.
- Rozgośćcie się - polecił. - Na stole leży datapad z menu, zamówcie co chcecie, ja stawiam. Sobie już zamówiłem, ale nie wiedziałem, na co macie ochotę.
Zniknął za ścianą, by dwie minuty później wrócić do nich w świeżym, czarnym t-shircie i z lekko wilgotnymi włosami. Wyglądało na to, że znalazł czas, żeby wziąć prysznic. Przesunął wzrokiem po sylwetce Ortegi, która czuła już, że jakkolwiek cienka by jej kurtka nie była, nie wytrzyma w niej długo.
- Carmen - wypowiedział jej imię delikatnie, z pieczołowitością. - Wyglądasz nieziemsko.
Usiadł przy stole, odsuwając też krzesła dla nich, jeśli nie zajęły miejsc do tej pory i przeczesał włosy palcami, przy towarzyszeniu głębokiego, zadowolonego westchnięcia i tego swojego półuśmiechu.
- To co tam jecie? - spytał beztrosko. Chyba ta sytuacja nie była dla niego tak nietypowa, jak chociażby dla Ortegi. - Ja wziąłem grillowaną stieppę, tutejsza ryba, świetna, jestem fanem. Polecam. Może chcecie się czegoś napić? - uśmiechnął się zachęcająco do Ritavuori, która nadal jeszcze czuła lekkie zamieszanie w głowie, powodowane przez wypite wino.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

30 gru 2015, o 18:57

Jaana sprzeciwów nie wyrażała, bo dla niej wszystko było dziś nowe, a na nowe nie wypada reagować automatycznym buntem. Dopóki nikt nie wkłada ci niechcianej ręki pod spódnicę czy nie robi innych podobnie dziwnych, nieprzyjemnych rzeczy, póty nie trzeba od razu uciekać w podskokach, nie? No więc Ritavuori nie uciekała, ale za to coraz mniej mówiła. Dotrzymując Johnny'emu tempa jeśli chodzi o spożycie wina bardzo szybko zorientowała się, że niezbyt dobrze działa ono na zdolność panowania nad własnym językiem, stąd milczała. Skoro Hunterowi to i tak nieszczególnie przeszkadzało, to po co miała się męczyć? Uśmiechała się szeroko, przytakiwała, gdy było trzeba i rzucała półsłówkami tam, gdzie zatwardziałe milczenie ujść nie mogło - i tak przyjemnie właśnie spędziła wspólny prolog do późniejszego spotkania.
Właśnie, późniejsze spotkanie. Nie wypadało iść tam w takim stanie. Szum w głowie wcale nie był przyjemny, podobnie jak nagła jaskrawość widocznej za oknem rafy koralowej. Nieee, nie, nie, coś było trzeba z tym zrobić. Gdy więc muzyk oddalił się ku własnej batalii z chaosem w pokoju, Jaana nie miała problemu z zagospodarowaniem pozyskanego, wolnego czasu. Plan był prosty, złożony z dwóch zaledwie etapów - ekspresowy, zimny prysznic i zmiana ciuchów na bardziej stosowne do okazji. Nic skomplikowanego.
Jak więc postanowiła, tak też uczyniła. Gdy tylko Johnny ruszył w swoją stronę, pozbyła się podróżnych ciuchów i wskoczyła pod prysznic. Tam, oczywiście, nie obyło się bez problemów - w porównaniu do prostej łazienki na Taitusie, Cronosie czy na pokładzie Kuguara tutejsza łaźnia wyglądała jak kokpit krążownika. Miliony pokrętełek, setki ustawień - cholera, naprawdę nie dało się zrobić prostego, zwykłego prysznica? Naprawdę?! Sukces smakował jednak doskonale - gdy rozpracowała już tę problematyczną technologię, letni prysznic okazał się być jeszcze przyjemniejszym niż początkowo zakładała. Przyjemniejszym i skuteczniejszym - gdy ponownie stanęła przed lustrem myślało jej się o wiele lepiej niż jeszcze chwilę temu. W każdym razie, nie pozostało jej nic innego jak wcisnąć się w kupioną przez Annikę, dość wygodną sukienkę i już, już w kolejnym momencie mogła mknąć na spotkanie. Uczucie bycia po prostu gościem - nie uprowadzoną, nie wynajętą, żadną - było dziwne podobnie jak dziwna była swoboda ruchów w kiecce (w ciągu całego swojego szesnastoletniego życia Jaana miała może ze trzy okazje, przy których jej tyłka nie okrywały spodnie) i brak ciężaru broni u pasa, na udzie czy gdziekolwiek. Ale chyba musiała się przyzwyczaić, tak? Po drodze zameldowała więc jeszcze Annice, że już się rozgościła, że jest przyjemnie i że będzie koncert (o Ortedze nie wspominając, bo po co mają się martwić? jeszcze chcieliby ją stąd zabrać i co?!) po czym nie zawracając już sobie głowy niczym podobnym, ruszyła na umówione spotkanie.
Mrugając ze dwa razy w wyrazie jawnej konsternacji na widok roznegliżowanego Huntera szybko wróciła na ziemię, chrząknęła cicho, zerknęła kontrolnie na Ortegę i, z racji że żadna z poprzednich czynności nie była odpowiednio bezpieczna, ostatecznie skupiła się na obserwacji samego pokoju. Pomieszczenie, znacznie przyjemniejsze od sterylnego korytarza, było też jednak znacznie cieplejsze i jakkolwiek nietypowo panna Jaana mogła czuć się w sukience, szybko doceniła jej zalety. Przynajmniej się nie ugotuje, tak?
A potem przyszło do decydowania. Starając się nie zainicjować żadnej niezbyt wygodnej rozmowy z Carmen - hej, znów trzeba było w wejść role nieznajomych, czyż nie? - Ritavuori szybko zajęła się zaprezentowanym im menu i... Sapnęła cicho, sfrustrowana. Dlaczego tu nic nie mogło brzmieć znajomo? A, może dlatego, że ośrodek był to raczej luksusowy, egzotyczny, międzynarodowy - a Finka nie miała okazji poznać dotąd znaczenia tychże przymiotników. Nic dziwnego, że wszystko było obce, ale... To nadal nie było miłe!
- To w takim razie również poproszę tę... stieppę - Zrezygnowana puknęła palcem w wybraną pozycję na terminalu, woląc spróbować czegoś w jakiś tam sposób sprawdzonego niż zupełnie obecego. Postawa ta nie dotyczyła jednak alkoholu - słysząc kolejną propozycję spojrzała na Johnny'ego i z westchnieniem pokręciła głową. - Ja dziękuję. Chyba że wody. Albo soku - rzuciła grzecznie, jak przystało dobrze wychowanej nastolatce... Dobrze wychowanej. Też coś. To nie wychowanie tu decydowało a zwykły rozsądek. I tak obawiała się, że już poprzednie wino mogło być przekroczeniem jakiejś granicy. Jeśli nie chcieli tu mieć biotycznej kuli dyskotekowej - a na pewno nie chcieli, jeśli zapytać Jaany - to całą resztę wieczoru powinna szerokim łukiem omijać wszelkie procenty.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

4 sty 2016, o 02:30

Więc odpisali jednak szybciej, niż się spodziewała. To dobrze, że dawali jej wolną rękę i jednocześnie przypomnieli o urlopie; pozwalało jej to choć na chwilę wyzbyć się jakiegoś - choćby potencjalnego - stresu. Co więcej, minęła dosłownie chwila, gdy na komunikator, tym razem ten na omni-kluczu, nadeszła kolejna wiadomość, acz od zgoła innego nadawcy. Lakonicznie, mogłaby powiedzieć, że nawet kusząco enigmatycznie, gdyby nie fakt, że jeszcze niedawno ganiła go - zdecydowanie bardziej w myślach niż werbalnie, lecz wciąż - za bezpośredniość. Wyłączyła okno wiadomości, a jej omni-klucz domyślnie wygasił swój holograficzny panel po opuszczeniu ręki. Pochyliwszy się nad terminalem dezaktywowała go pospiesznie i wolną ręką przeczesując kruczoczarne włosy udała się ku wyjściu z apartamentu.

Jako, że ludzie są wzrokowcami, to pierwsze, co przyszło jej na myśl po przekroczeniu progu wnętrza wynajmowanego przez wokalistę, mogła określić jedynie przymiotnikiem "bardzo przyjemnie". Może nie przepadała za wyższymi niż standardowa temperaturami i dała to znać na swój sposób zaraz po wejściu, choć i tak nie było tak źle jak mogłoby się wydawać bo i trzy stopnie to żadna tragedia (jeszcze), ale ciepłe barwy przemawiały do niej jak żadne inne, dlatego kolor światła w pokoju był dla niej niezwykle ujmującym.
Mimo wszystko widok półnagiego Huntera był jednak ostatnim, czego mogła się spodziewać i zdecydowanie znajdował się na tym samym miejscu jeśli chodzi o pożądane widoki. Całe szczęście, widocznie nie zamierzał w taki właśnie sposób paradować przy nich, na co w duchu Carmen odetchnęła z ulgą. Niewątpliwie miał się czym pochwalić, bo - nie ukrywajmy - diety, treningi i wszystko inne, dzięki czemu miał być wiecznie piękny i ponętny były prawdopodobnie jednymi z podstaw megagwiazd muzyki, ale... po prostu nie chodźmy tą drogą. Kątem oka spojrzała jeszcze na Jaanę - trzeba było przyznać, że zdecydowała się na odważną biorąc pod uwagę ich gospodarza kreację, ale w żadnym stopniu nie zamierzała jej z tym ograniczać. Nie, żeby aktualnie w ogóle mogła, ale nawet o tym nie myślała. W pewnym momencie Ritavuori mogła usłyszeć od Ortegi stwierdzenie "ładna sukienka" rzucone niedokładnie w jej stronę, bardziej gdzieś w bok, acz z całą pewnością stricte do niej.
Ponieważ do odsuwania specjalnie dla niej krzeseł przyzwyczajona specjalnie nie była, pozwoliła się sama sobie względnie rozgościć jeszcze wcześniej, gdy tylko Johnny zdecydował się gdzieś jeszcze na moment ulotnić.
- Nie masz się czego obawiać - Zagaiła, choć bardzo cicho, podobnie zresztą jak wcześniejsze słowa skierowane do Jaany. - Zrobiłaś co zrobiłaś ponieważ tego nie dopilnowałam, ale zdecydowanie to nie ja jestem tu od wymierzania kar. Nie, gdy mi się tego nie zleci z góry - Chwyciła w dłoń datapad z obszernym menu ośrodka i szybkim spojrzeniem przeleciała przez listę na tej stronie, jednej z kilkunastu. Miała wrażenie, że nie widziała jeszcze tylu pozycji upchanych razem nigdzie, a stołować się miała okazję w całkiem sporej liczbie podobnych (nie skalą, a bardziej przeznaczeniem) przybytków. - Mam cię tylko... bo ja wiem, sprawdzić? - Ostatnie słowa wypowiedziała głośniej, niżby tego chciała w rzeczywistości, choć było to całkowicie machinalne i z całą pewnością niezamierzone.
Czemu jej to mówiła? To proste. Nie widziała powodu, by to przed nią ukrywać. Marjaana może i jest jeszcze niedoświadczona i zdarza się jej być infantylną, ale na pewno nie jest głupia. Carmen miała nadzieję w związku z tym, że tym bardziej przystanie na normalną egzystencję obok niej, przynajmniej na czas pobytu tutaj.
Nie było dane im jednak porozmawiać, bo wtem zjawił się mężczyzna i przerwał Ortedze monolog, na co ta zareagowała wygodniejszym ułożeniem na krześle i założeniem nogi na nogę. Spojrzała na niego znacząco, unosząc jedną brew ku górze, gdy ten pochwalił jej wygląd. Nieznaczny uśmiech wdarł się na jej twarz i nie znikał do momentu, aż Hunter zagadał na temat potencjalnej strawy.
- Ryba, mówisz... Nigdy nie jadłam tych z Aite, a same ryby uwielbiam. To myślę, że mamy trio - Odparła, po czym przewertowawszy kategorię "ryby" wybrała odpowiadającą przysmakowi wskazanemu przez piosenkarza pozycję. Odruchowo przesunęła jeszcze stronę w menu na "trunki" - zaskoczyła ją obecność nie tylko wymyślnych, czasem nawet ekstrawaganckich - patrząc po ich składzie - mikstur, ale też tych klasycznych dla większości ras Cytadeli i właśnie przy jednym z takich drinków się zatrzymała, a był to asaryjski Ambasador, którego ceniła nie tylko za walory smakowe, ale także wizualne - wspaniały, gradientowy, pomarańczowo-czerwony odcień był wręcz hipnotyzujący. Nie wahając się nawet chwili, stuknęła palcem w odpowiednie miejsce. - Oho, chyba podjąłeś Jaanę zdecydowanie większą gościnnością niż zamierzałeś - Zauważyła podkreślając lekko nietrzeźwy stan dziewczyny i odkładając powoli datapad z powrotem na stół. - To powiedz nam coś o sobie. Zakładam, że połowa, jeśli nie większość tego, co można wyczytać w extranecie to bardziej historyjki wymyślone na potrzebę image'u. Ewentualnie sporo wyolbrzymione. - Oparłszy się łokciem o blat stołu, to samo zrobiła z głową, tym razem o dłoń, a blado-niebieskie spojrzenie powędrowało wprost na podobnego odcieniu oczy mężczyzny.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

4 sty 2016, o 14:58

Spojrzenie Johnnego przeskakiwało między jedną a drugą z jego chwilowych towarzyszek, jakby nie mogło się zdecydować na której spocząć. Nie pytał Carmen o wiek, ale z tego co powiedział Jaanie wynikało, że znajdował się mniej-więcej pomiędzy nimi. Z tym że to Ritavuori była wobec niego bardziej otwarta i z wiarygodnym zainteresowaniem chłonęła każde jego słowo, więc w końcu zniewalającym uśmiechem obdarzył właśnie ją.
- Zamówię ci drinka - zdecydował za nią, zupełnie ignorując jej odmowę, po czym zabrał wszystkie datapady ze stołu i rzucił je na kanapę za sobą. - Takiego delikatnego, nic nie poczujesz, a będzie ci się lepiej... no, wszystko będzie lepiej - wzruszył ramionami i rzucił Ortedze niewinne spojrzenie. Niewinne, gdyby nie ten półuśmiech. - To tylko wino. Z tego co Marjaana mówiła, nieczęsto ma możliwość picia takich trunków. Nie można odpuścić okazji. A, nie spytałem w końcu, na długo tu jesteście? Bo skoro nie przyleciałyście na koncert, to rozumiem że zwyczajnie w celach wypoczynkowych, tak? Na ile, weekend, tydzień, dwa?
Słońce powoli zbliżało się ku horyzontowi. W tym momencie zniknęło za unoszoną przez liczne systemy lśniącą kulą, więc ich nie raziło, ale sprawiało, że wirujące w powietrzu drobinki wody migotały urokliwie. Miejsce było idealne na romantyczny wypad we dwoje, niezależnie od tego na którym piętrze apartament by się dostało.
Ale one były skazane na Huntera, który teraz rozparł się wygodnie i założył ręce za głowę. Spod krótkiego rękawa t-shirta wyłonił się tatuaż z dziwnym wzorem, zaczynający się w nieokreślonym miejscu i sięgający prawie łokcia lewej ręki.
- Daj spokój, nie ma co mówić - przewrócił oczami w odpowiedzi na prośbę Carmen. - Wszystko piszą w extranecie. Chociaż nadal jestem pod wrażeniem że mnie nie rozpoznałyście, więc rozumiem, że możecie nic o mnie nie wiedzieć. Najwyraźniej to też się zdarza. Nie ma sensu, żebym opowiadał całe swoje życie, bo to nic nadzwyczajnego, ot, za młodu chodziłem do jakiejś szkoły ale nie byłem stworzony do edukacji, zawsze wiedziałem że żyję w innym celu i udało mi się ten cel w końcu znaleźć. Wtedy mogłem zająć się tym, co trzeba, rzucając całą resztę. Wiecie jak to jest, odkryty talent trzeba kształtować, bo inaczej się zmarnuje. A szkoła, studia, praca, to wszystko zabiera czas który można poświęcić na rzeczy ważniejsze. Zebrałem kilku zdolnych ludzi i tworzymy razem coś zajebistego - uśmiechnął się szeroko, łobuzersko, jak rozbawiony chłopiec. - Powinnyście nas posłuchać. A, dam wam płyty później, nawet się na nich podpiszę, tylko nie chcę ich potem zobaczyć w trade-necie - zaśmiał się. - Ciężko było się wybić, ale zapracowaliśmy sobie i na szczęście nikomu sława nie uderzyła do głowy na tyle, żebym musiał zmieniać skład zespołu, bo ktoś się na przykład zaćpał. To jakiś sukces, nie? Chłopcy są cudowni, powinnyście ich poznać. To znaczy chłopcy i Noel, perkusistka. Rodzice chcieli mieć syna i dali jej męskie imię, ale pasuje to do niej w sumie. Będą tu za dwie godziny, więc nie posiedzę z wami jakoś bardzo długo, z góry przepraszam, ale trzeba rozstawić sprzęt i zrobić akustyczną.
Na moment przestał mówić, co było dziwne. Widok Johnnego z zamkniętymi ustami, z których dla odmiany nie wylewał się potok słów, raczej nie należał do standardowych. Drzwi rozsunęły się i do apartamentu weszła kelnerka, niosąc zamówione drinki, żeby jakoś umilić oczekiwanie na potrawy, których przygotowanie naturalnie musiało zająć trochę więcej czasu. Jaana nie dostała ani wody, ani soku, tylko to, co zamówił dla niej gospodarz. Cóż, było zielone i pachniało całkiem przyjemne. Gdy kelnerka wyszła, Hunter napił się ze swojej wysokiej szklanki wypełnionej przezroczystym płynem i oparł się o stół, tym razem uśmiechając się do Ortegi.
- A ty czym się zajmujesz na co dzień, Carmen? Tak jak Marjaana, uprawą rolną? - może nie do końca dobrze zrozumiał co Ritavuori miała wcześniej na myśli, ale nie przeszkadzało mu to.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

6 sty 2016, o 16:55

Parsknęła serdecznym śmiechem na nagłe pytanie Huntera o jej zajęcie.
- Uprawą roli? - Zapytała bez namysłu. - A czy wyglądam na kogoś, kto się tym para? - Wzrok skierowała wtem na Jaanę, nie ściągając uśmiechu z ust. Naprawdę powiedziała mu, że zajmuje się rolą? Jasna cera i zdecydowanie niezmącone ciężką, fizyczną pracą dłonie wyraźnie zaprzeczały tej tezie, ale... Kto mógł w to uwierzyć, jeśli nie właśnie Hunter? On nie znał przecież innego życia jak swoje własne a i - co można było wywnioskować z tego, co właśnie powiedział - z wiedzą też jakoś nieszczególnie był za pan brat. - Podziwiam dobrze trzymających się ludzi w takich zawodach - Dokończyła, kierując swe słowa w stronę dziewczyny, po czym upiła łyk Ambasadora.
Cholera, zaczęło się robić nieco zbyt ciepło. Wspominałam już, że Ortega nie lubi ciepła? No, ale to nic, mogła jeszcze ściągnąć z siebie okrycie, co właśnie zrobiła, wieszając je potem na oparcie krzesła. Oświetlone karminowym światłem wnętrze miło wizualnie komponowało się z ciemną karnacją kobiety, uwydatniając tym samym w swojej atrakcyjności nagie od paru sekund ramiona.
- Nie patrz tak na mnie, Jaana wygląda na dziewczynę, która potrafi sama o siebie zadbać - Jasnoniebieskie oczy znów przeskakiwały i obdarzały spojrzeniem to Huntera, to Ritavuori. - Na tydzień. Jestem tu w ramach odpłatnego urlopu. Przydaje się niebywale przy stresującym zajęciu. A co do twojego pytania, to jestem agentem... Służb Ochrony Cytadeli - Chwilowe zawahanie było efektem nieprzygotowania się wcześniej na ewentualność takiego pytania. Bardzo głupie z jej strony, ale miała nadzieję, że była na tyle przekonująca, by Johnny nie zauważył jej małej wpadki słownej. - Głównie robota biurowa, ale zdarza się czasem postrzelać. Generalnie to im bliżej jesteś awansu w "górę", tym dłużej siedzisz na czterech literach i jedynie dyrygujesz pozostałymi, ale tak działa dzisiejszy świat... Trzeba być odważnym, by wybić się ponad system i samemu decydować o własnym losie - Uśmiech ustąpił tym razem wyrazowi zaciekawienia na twarzy. - Prowadzenie zespołu na pewno wymaga niemałej siły charakteru - Chwila ciszy, jaka nastąpiła po tym nie była taką, jaka wynikała z niezręczności. Była raczej całkowicie celowym, przemyślanym ciosem socjotechnicznym, tak często stosowanym w podobnych sytuacjach u niektórych ludzi. - Pewnie masz sporo historii z tournee, jakimi mógłbyś się podzielić z nami. Może jakieś doświadczenia z innymi rasami? Kobietami innych ras? - Uśmiech znów wdarł się na jej lica, tym razem podstępnie, znienacka, zdając sobie sprawę z tej małej, zawoalowanej bezczelności, którą zdaje się jednak, że mężczyzna lubił i sam władał z niebywałą wprawą. Kieliszek koktajlowy znów powędrował do ust kobiety, a pomarańczowo-czerwony płyn zadowolił na chwilę jej kubki smakowe.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

6 sty 2016, o 17:27

Nie masz się czego obawiać. Jaana drgnęła zaskoczona, bo jak ładną sukienkę szło jeszcze uznać za przesłyszenie - czy po prostu akceptowalny zwrot grzecznościowy, niech będzie - tak dalszych deklaracji już nie. Oczywiście, nie było tak, że słowa Ortegi ją uspokoiły, ale samo to, że agentka była z nią szczera było dość... Niespodziewane. I miłe, serio. Wzdychając cicho panna Ritavuori spojrzała więc na swą kuratorkę - swoją drogą to ciekawe, co dokładnie wiązało je teraz, nie? bo chyba nie nadal to samo? - i już, już miała zapytać, czy takowe ukaranie jej w takim razie zlecono, gdy Carmen uprzedziła tę wątpliwość. A. Aha. Sprawdzić. W porządku. Jaana nie miała wprawdzie pojęcia, co dokładnie miałoby to oznaczać, ale sprawdzenie zawsze brzmiało lepiej niż spacyfikowanie i odstawienie na Cronosa. Tak czy inaczej, wyłożenie kart na stół było o tyle dobre, że szesnastolatka rzeczywiście była teraz skłonna współpracować. Wiecie, tak naprawdę ona nie chciała wcale wyrzucenia z organizacji czy tym bardziej wyrzucenia z życia w ogóle. Nie, ona chętnie pozostałaby w żółtych barwach, tylko... Na jakichś bardziej cywilizowanych układach. Bycie eksperymentem i tylko nim każdego mogłoby w końcu zmęczyć, nie? No, właśnie.
Oczywiście, w tym momencie Jaanie nasunęło się kilka pytań, które chętnie by zadała - ale nie zdążyła. Zamiast tego z trudem powstrzymała ostentacyjnego fejspalma, uzmysławiając sobie, że nie do końca się z Hunterem zrozumieli. To znaczy, on nie zrozumiał jej i tym samym dostarczył niezłej rozrywki Carmen. Świetnie.
- Nie powiedziałam, że się tym zajmuję - westchnęła więc nastolatka z rezygnacją. Nadal nie zamierzała tłumaczyć, co tak naprawdę robi teraz i na czym, poza roślinkami, się zna, ale przecież nie mogła tak tego zostawić. Czas na jeszcze jedną, lepiej brzmiącą półprawdę. - Przyuczano mnie do tego, więc wiem wszystko, co trzeba wiedzieć, ale Asteria to nie było miejsce dla mnie. Wolę podróżować. Zwiedzać. Uczyć się nowych rzeczy - wyjaśniła więc bez wahania. Okoliczności, w jakich przyszło jej to zwiedzanie rozpocząć pomińmy dyplomatycznym spojrzeniem i jednym, znaczącym spojrzeniem posłanym Ortedze.
- Ja również na tydzień, tyle oferowano w tej loterii - odpowiedziała tymczasem, gdy jej protest w kwestii alkoholu został ostentacyjnie zignorowany i w efekcie w jej ręce trafiła szklanka z czymś interesująco zielonym. Cóż... Miała wolne w końcu, nie? Kilka łyków więcej pewnie jej nie zaszkodzi. Chyba. Może.
Jedynie odrobina szczęścia sprawiła, że przy wyjaśnieniach udzielanych przez Ortegę panna Ritavuori nie miała w buzi nic, czym mogłaby się opluć czy zakrztusić. Gdyby nie przerwa między dwoma łykami, sukienka Finki nie byłaby już taka ładna, a ona sama wraz z Carmen znalazłaby się w ciekawej sytuacji, w której konieczne mogłyby być dodatkowe wyjaśnienia - bo i co śmiesznego jest w pracy dla SOC? Teraz jednak Jaana zdążyła się opanować, zdusić wybuch śmiechu, zamaskować go cichym kaszlem.
- Przepraszam, to chyba to ciepłe powietrze mnie drażni - odpowiedziała bez wahania, w kolejnej chwili spoglądając na Ortegę z szerokim, uroczym uśmiechem. Czas na rewanż za uprawę roli?
- Słyszałam, że dostaje się tam całkiem przyzwoite mieszkania służbowe, tylko z ich bezpieczeństwem bywa różnie. To całkiem zabawne, że instytucja zajmująca się szeroko pojętym bezpieczeństwem właśnie nie umie zapewnić odpowiednich zabezpieczeń własnym pracownikom.
Uśmiechając się niewinnie upiła kolejny, niespieszny łyk zielonego, zaskakująco smacznego trunku, nie wyrywając się z jakimkolwiek dodatkowym pytaniem do Huntera. Inne zagadnienie mogłoby go tylko rozproszyć, a Jaana przecież bardzo chętnie posłuchałaby odpowiedzi na to jedno poruszone przez Carmen.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

7 sty 2016, o 11:56

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

7 sty 2016, o 12:21

Odkąd Ortega zdjęła z siebie kurtkę, Hunter wyglądał jakby zupełnie nie przyswajał tego co się do niego mówi, mało subtelnie wgapiając się w ramiona kobiety... i okolice. Nawet dość długo milczał, jak na niego. Ale po chwili okazało się, że jednak słuchał, kiedy uniósł wzrok na jej twarz i uśmiechnął się, unosząc do góry jedną brew.
- SOC? A myślałem że tam pracują tylko turianie. I asari - jego spojrzenie jasno świadczyło o tym, że niekoniecznie kobiecie wierzy. Szybko też okazało się dlaczego. - No i nie trzeba mieć do tego jakiegoś szkolenia wojskowego czy coś? Chyba że pracownik biurowy...
Przez chwilę wyraźnie się nad czymś zastanawiał, ale w końcu wzruszył ramionami i przestał się przejmować niezgodnościami, które pojawiły się w jego głowie. Zwyczajnie nie wyobrażał sobie Carmen pomykającej po Cytadeli z bronią i w charakterystycznym granatowym pancerzu. No po prostu nie. Dla niego była istotą doskonałą, piękną, po prostu - kobietą. Nie policjantem. Ale nie wyglądał jakby zamierzał się kłócić.
- O... wybacz - uśmiechnął się przepraszająco do Jaany i wyciągnął rękę, by oprzeć ją na jej dłoni. - Nie chciałem żebyś poczuła się urażona, źle zrozumiałem. Ale dobrze mówiłem, że mi to do ciebie nie pasuje - czy jemu pasowałoby cokolwiek, poza stwierdzeniem że obie jego towarzyszki po prostu istnieją i pachną i na tym kończą się ich obowiązki? - Czyli to tylko wykształcenie, w porządku. Widzę że też masz wolną duszę i nie dasz się trzymać w zamknięciu. Takich jak ty nie umieszcza się w klatce - nie zdawał sobie chyba sprawy, jak dobrze trafił. Jego duża dłoń całkowicie przykrywała drobne palce Ritavuori. Może i ona miała rączki nietknięte fizyczną pracą, za to na opuszkach Huntera odznaczały się stwardnienia od strun. Być może dziewczyna miała już nieco zaburzoną wizję, dlatego przyciągnęły jej wzrok bardziej niż cokolwiek innego w pomieszczeniu. A może po prostu chodziło o dotyk.
Zignorował subtelne docinki i złośliwości między kobietami, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, co się między nimi w tym momencie działo. Za to po stwierdzeniu o sile charakteru uniósł rozbawione spojrzenie na Ortegę.
- Tak, pewnie tak - w tej chwili dwóch kelnerów wniosło zamówione przez nich posiłki, ale Johnny nie zwrócił na nich uwagi. Mruknął tylko podziękowanie, gdy talerz znalazł się na stole przed nim, ale nie tknął jeszcze sztućców. I ręki też nie zabrał. - Jakoś nigdy nie było problemów, a jak były to rozwiązywały się same. Noel twierdzi że jestem nieznośny, ale to chyba właśnie jest ta siła charakteru. Bez niej nie zajdzie się daleko, to prawda. Ale tak już byłem wychowany, mam to po matce. Jest twardą kobietą. Smacznego.
W końcu wziął się za jedzenie, uwalniając dłoń Ritavuori, jeśli ta do tej pory jej nie wyrwała. Ryba wyglądała zachęcająco, lekko różowa, posypana ziołami w otoczeniu warzyw i chyba jakichś tutejszych glonów (wbrew pozorom bardzo smacznych, choć wyjątkowo słonych). Johnny przez chwilę milczał, zajęty obiadem, ale gdy zaspokoił pierwszy głód, popił drinkiem, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, który można by było uznać za drapieżny, gdyby się go już nieco nie poznało. Pewnie sprawdzał się na scenie, tutaj nieszczególnie.
- Cóż, chodzą plotki o turiance, ale to jest generalnie niewykonalne - odparł. - Przynajmniej... noo, fizycznie. Ten ich pancerz - zastukał w stół, dając do zrozumienia o co mu chodzi. - Ale asari na przykład, Biotic Sirens kojarzycie z pewnością. Graliśmy razem swego czasu i całkiem dobrze nam się ukła...
Wyświetl wiadomość pozafabularną Przerwał mu niski, głuchy huk, dobiegający gdzieś z zewnątrz. Na stół padły promienie słońca. Gigantyczna kula, utrzymywana dotąd przez pompy wodne i pola efektu masy, opuściła swoje dotychczasowe miejsce, z impetem uderzając w wysoki słup pod spodem. Nie wpadła jednak w jego środek, tylko popchnięta przez jeden ze strumieni wody uderzyła w kant, odłamując go i rozpoczynając makabryczną podróż w dół ośrodka.
Johnny wrzasnął, przewracając się razem z krzesłem i chowając głowę w ramionach, gdy kula z rumorem i przejmującym zgrzytem przejechała po hotelowej ścianie, rozpryskując szkło okien w drobny mak. Mieli wielkie szczęście, że nie siedzieli bliżej, by podziwiać piękny widok. Odłamany fragment podłogi i ściany runął w dół, razem z resztą, którą kula zgarniała za sobą po kolei. Gdzieś z zewnątrz dobiegały krzyki, jeden brzmiący dużo dłużej niż reszta i kończący się gwałtownie - ktoś zapewne jednak siedział bliżej okna. Huk wypełniał całe wnętrze ośrodka, odbijając się echem od zaokrąglonych ścian, potęgujących go jeszcze bardziej. Jedna z pomp utrzymujących dotąd przyczynę problemu w górze wciąż jeszcze wyrzucała w niebo silny strumień wody. Połowa świateł na dolnych poziomach zgasła, tak samo zresztą jak czerwone oświetlenie pokoju Johnnego. Łomot trwał może kilka sekund, choć mogło się zdawać, że wieczność. W końcu kula z głuchym łupnięciem wylądowała na samym dole i zapadła cisza.
Przez wyrwę w ścianie wpadł chłodny wiatr, dość mocno zaburzając wymarzoną temperaturę apartamentu Huntera. Huntera, który podniósł się z podłogi, co prawda tylko na kolana ale zawsze to coś, i nieobecnym wzrokiem przejechał po Carmen i Jaanie.
- Nic wam nie jest? - spytał chrapliwie. Po jego policzku spływała cienka strużka krwi, ale poza tym nie ucierpiał bardziej. Musiał oberwać kawałkiem szkła. One miały więcej szczęścia. Ogólnie wszyscy mieli, bo gdyby runęli w dół jak ten jeden nieszczęśnik, urlop skończyłby się dość efektownie. Johnny ostrożnie wstał i podszedł do miejsca, gdzie przedtem było okno, by wyjrzeć na zewnątrz. - Nie rozwaliło sceny, ale... co...
Na wszystkich terminalach w apartamencie i omni-kluczach - jeśli ktoś swój postanowił uruchomić - widniał jeden i ten sam obraz, lśniący niepokojącym błękitem. Wyświetl wiadomość pozafabularną Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

7 sty 2016, o 17:53

Nie była przyzwyczajona do bliskości. Z bardzo wczesnego dzieciństwa pamiętała - czy raczej miała jakieś pojedyncze przebłyski wrażeń - rodzicielską czułość zaś z późniejszych lat na Taitusie wyniosła nieco bardziej konkretną wiedzę na temat, hm... kontaktów międzyludzkich pierwszego stopnia (dziećmi w kapuście, motylkami i pszczółkami czy bocianem-kurierem nikt by jej oczu nie zamydlił, sorry), nie były to jednak doświadczenia, które mogłyby ją zahartować i uczynić mniej podatną na podobne banały. Gdy Hunter sięgnął ku jej dłoni policzki panny Ritavuori zalśniły karmazynem godnym ścian rozpalonego pieca hutniczego i barwa ta utrzymywała się jeszcze przez dobrych chwil, także wtedy, gdy wszyscy zajęli się konsumpcją.
Nie najedli się jednak zbytnio, co? Jaana nie zdążyła jeszcze stwierdzić, czy nieznana jej przedtem ryba smakuje jej czy niekoniecznie, nie zdołała też jednoznacznie określić się w kwestii zielonego drinka - który piła, bo przecież stwierdzenie, czy powinna wymagało odpowiednio dogłębnej analizy tematu popartej wrażeniami smakowymi. Nie zdążyła, bo nagle pękły wrota świata i... Znaczy nie, kula spadła po prostu. Nic takiego.
Tym razem czarnowłosej nie udało się wyczuć momentu, w którym wypadałoby buzię mieć pustą. Gdy jakimś bliżej niewyjaśnionym cudem imponująca dekoracja tak po prostu się stoczyła i runęła w dół, Ritavuori zakrztusiła się przełykanym właśnie łykiem zielonego napoju i zalała się łzami, gdy przez dobrą chwilę nie mogła normalnie nabrać powietrza, a tylko łykać je haustami, jak wyrzucona na brzeg ryba. Odruchowo odskakując od okna - jak się okazało, całkiem trafnie - rzuciła się na ziemię i, podobnie jak Johnny, zasłoniła głowę rękoma. Co też okazało się rozsądne w obliczu późniejszego szklanego konfetti, w jakie przeistoczyło się pokojowe okno.
- Co... Co... - próbowała całkiem elokwentnie się wysłowić. Uszy wypełniał jej huk - który nie był chyba tylko jej własnym wyobrażeniem, a po prostu akompaniamentem do dramatycznych wydarzeń - a ona sama, całkiem skonfundowana, niezdarnie pozbierała się z ziemi, ocierając z policzków łzy i strzepując z rękawa jakieś kawałki... ryby chyba. Zaskakującą, pierwszą myślą było przy tym wcale nie to, że mogli tu zginąć, a raczej spostrzeżenie, że nie wybuchła. Ona. Swoją biotyką. To znaczy... Nie była tego pewna, nie była pewna, czy gdzieś tam coś jej się nie wyrwało, ale w sumie w obecnym zamieszaniu chyba nie miało to większego znaczenia.
Nim zdołała sformułować jakoś swe myśli, ubrać je w cywilizowane szatki, na jej omni-kluczu pojawiła się wiadomość, obrazek - dokładnie taki sam jak na narzędziach pozostałej dwójki i na hotelowych terminalach.
- Nie... Nie, chyba nie - odpowiedziała z roztargnieniem na pytanie Johnny'ego jednocześnie wpatrując się intensywnie w otrzymaną ilustrację. Skojarzenie miała jedno, tylko jedno. - Czy tylko mnie wygląda to na początek odliczania?
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

8 sty 2016, o 18:54

W momencie, gdy zapach ryby w warzywach i ziołach uderzył w jej nozdrza, nie mogła się już doczekać, by uszczknąć jej choć odrobinę. Z racji posługiwania się biotyką, jej organizm oczekiwał nieco więcej kalorii od posiłków jakie zwykła przyjmować (choć, oczywiście co prawda, nie były to takie ilości, jakie potrzebne są ludziom korzystającym wyłącznie z biotyki w rozwiązywaniu... "problemów") - ryba może nieszczególnie się nimi mogła popisać w jakiś konkretny sposób, ale z pewnością zachwyci jej podniebienie sądząc po wyglądzie i zapachu. Jak można nie lubić takich potraw?
Kąśliwą uwagę dziewczyny skwitowała jedynie nieznacznym uśmiechem pod nosem, którego Jaana raczej nie zauważyła bo i nie był przeznaczony dla jej oczu, pomijając sam fakt, że chyba i tak aktualnie Hunter zaabsorbował ją wystarczająco. Marjaana miała charakterek, trzeba było przyznać. Ortegę nieco to zaskoczyło, gdyż ze zlęknionego, stłamszonego i pełnego goryczy dziecka na Cronosie, wydawało się, że nie pozostał ślad w życiu codziennym. Nie wliczając sytuacji niestandardowych, gdy to gwiazda rocka zaprasza ją na obiad, ew. spotyka swoją dawną kuratorkę.
Chwyciła widelce w obie ręce i słuchając tego, co mężczyzna ma do powiedzenia oderwała kawałek stieppy. Niestety nie miała okazji jej spróbować - dziwny, głośny dźwięk dobiegający odważnie zza dużego okna apartamentu zaniepokoiłby chyba nawet elkora. Spojrzawszy najpierw po towarzyszach, którzy wydali się podobnie zaniepokojeni, co ona, odwróciła wzrok w stronę okna. To było... przerażające.
Ozdoba ośrodka, ogromna kula utrzymywana na konkretnej wysokości polami efektu masy, wokół której mieściła się L'Reia, jakby nagle straciła swoje niewidzialne umocnienia i runęła niebezpiecznym ruchem w dół, zabierając ze sobą jednocześnie wszystko, co napotkała na drodze. W tym... porządny kawał podłogi i ściany apartamentu Huntera. Pomijając huk, jaki temu wszystkiemu towarzyszył, wstrząs wytrącił Carmen, która wcześniej naprędce podniosła się z krzesła, z równowagi, przez co jako trzecia wylądowała na podłodze - choć pewnie to i lepiej. Kto wie, co mogło się tu jeszcze stać? Gdy wydawało się, że jest już po wszystkim, szybko zerknęła na dwójkę pozostałych ludzi, a potem na otoczenie. Podłoga mieniła się teraz w promieniach słońca za sprawą rozkruszonego szkła. Świeże powietrze z zewnątrz dobiło do niej bardzo szybko - zbyt szybko, przez co chwilowo zakręciło się jej w głowie; opanowała to jednak chwilę później przykładając doń lewą dłoń i zamykając na moment oczy. Miała przeogromne szczęście, że żaden z tych odłamków nie zdecydował się choćby jej drasnąć, czego nie można z kolei było powiedzieć o mężczyźnie, bo on, jako jedyny, wydawał się tu jakkolwiek poszkodowany fizycznie. Przynajmniej póki co.
Carmen nie próbowała nawet mówić w tej sytuacji. Zarówno Jaana jak i Johnny wydawali się równie zaskoczeni, co ona, dlatego mało prawdopodobne by którekolwiek z nich umiało odpowiedzieć na pytanie gnieżdżące się pod jej (i nie tylko jej) czaszką: "Co się tu, do cholery, stało?".
Podparłszy się na ramionach usiadła na moment i wzdychnęła ciężko. Jej uwagę bardziej, niż widok, który jeszcze przed chwilą można było określić "za oknem" (z tym, że teraz bez niego), przykuł uaktywniony omni-klucz na ręce. Enigmatyczna wiadomość - o ile w ogóle można to nazwać wiadomością - wprawiła ją w lekką konsternację.
- Czy tylko mnie wygląda to na początek odliczania? - Głos Jaany jako pierwszy z otrzeźwionych przebił się przez płachtę chwilowego milczenia, tudzież bezsensownych półsłów. Kobieta spojrzała na nią, po czym z powrotem wróciła do omni-klucza.
- Bo to prawdopodobnie jest odliczanie - Poderwawszy się na równe nogi najszybciej, jak w swoim obecnym stanie mogła, otworzyła drzwi na korytarz. Musiała wiedzieć czy coś dzieje się na "zewnątrz". Jeżeli to faktycznie było to, co pierwsze przyszło jej do głowy, to... mają przesrane.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

9 sty 2016, o 16:11

Cóż, biorąc pod uwagę że w ich obiedzie znajdowały się teraz kawałki szkła, to raczej beztroski powrót do jedzenia nie wchodził w grę. Zresztą nikt się chyba nad tym w obecnej sytuacji nie zastanawiał. W miarę szybko pozbierali się z podłogi i doprowadzili się do względnego porządku, trochę wciąż oślepiani przez duże słońce.
Johnny odsunął się od wyrwy w ścianie i znów przesunął nieobecnym wzrokiem po swoich towarzyszkach, bez słowa stojąc w miejscu, jakby to wszystko absolutnie go przerosło. W końcu uniósł dłoń, by zetrzeć z twarzy coś mokrego, co spływało mu po policzku i gdy zorientował się, że to krew, najprawdopodobniej jego własna, zbladł. Przetarł twarz jeszcze raz, upewniając się, że na pewno mu się nie przywidziało i rzucił się do drzwi, które prowadziły do sypialni. Chwilę później dobiegł do nich szum odkręconej wody i przeciągły jęk. Hunter musiał uznać, że tak poważnej, być może śmiertelnej rany nie wolno tak po prostu zostawić.
Gdy Carmen wyjrzała na korytarz, nic szczególnego nie przykuło jej uwagi. Ot, korytarz, oświetlony tak jak przedtem - spadająca kula nie uszkodziła ani jego, ani pokoi naprzeciwko. Jakaś pojedyncza, błękitna głowa wychyliła się z sąsiednich drzwi, z całkowicie zdezorientowaną miną, z innego apartamentu wyszedł volus i zaczął narzekać na hałasy. Nie mógł mieć pojęcia o tym, co się właśnie wydarzyło, jako że jego okna wychodziły na morze. Nie padła żadna informacja od obsługi hotelowej, nikt mniej lub bardziej oficjalnie nie przepraszał za niedogodności, być może było zbyt wcześnie żeby ktokolwiek zdążył oficjalnie zareagować.
Johnny, przyciskając do policzka chyba z dziesięć chusteczek, powoli wrócił do głównego pokoju. Pewny siebie mężczyzna zniknął, zostawiając przerażonego chłopca, który ni cholery nie wiedział co się dzieje i co w ogóle powinien teraz ze sobą zrobić.
- Trzeba skontaktować się z obsługą - powiedział cicho. - Trzeba im powiedzieć, że mają coś z tym zrobić, przecież to jest jakieś niepoważne, będą mieli tyle pozwów że się do końca życia nie wypłacą. Kto to zrobił w ogóle? Kto ją zrzucił? Nie mogła spaść sama. (Ała. Boli mnie jak mówię.) Przecież na pewno była bezpiecznie zamontowana, ktoś to musiał sprawdzić zanim wpuścili tu ludzi.
Dłoń przyciskającą chustki do kości policzkowej zastąpił ramieniem i uruchomił omni-klucz. Nie minęło trzydzieści sekund, jak ze złością uderzył w nadgarstek i przeszedł do pokojowego terminalu. Tam zaczął wciskać losowe guziki, a potem wszystkie na raz, a potem jeszcze schylił się i odpiął go od prądu, by zresetować urządzenie. Wyłączyć i włączyć - czyż tego nie polecali zawsze fachowcy?
- Wszędzie ta dziesiątka - warknął. - Nie mogę jej zamknąć, tylko się świeci i kręci, nie mogę nic innego zrobić jak na nią patrzeć. Jeśli odliczanie to na pewno nie w sekundach, ani nie w minutach - podpiął terminal z powrotem i wyprostował się. - Nic. Oczywiście, nic. To ja już nie wiem. Nie jestem hakerem, do cholery. Gdzie jest Noel jak jej potrzebuję. Nawet się z nikim skontaktować nie mogę.
Złapał chustki z powrotem dłonią, odsuwając je na moment od twarzy, by sprawdzić jak bardzo krwawi. Rana była spora. Nie szeroka, ale głęboka. Kawałek szyby musiał wbić się Hunterowi mocno w skórę, a jęk, który słyszały wcześniej, zapewne towarzyszył usuwaniu go. No i krwawiło brzydko. Dwie z chustek upadły mu na podłogę przy zmienianiu strony na mniej zakrwawioną, więc podniósł je, złożył i przycisnął z powrotem. Potem skupił się na zbieraniu szkła ze stołu. Tak jakby czysty blat miał wszystko naprawić.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

9 sty 2016, o 21:48

Wobec jakże rzeczowego, pełnego przejęcia monologu Huntera najlepiej byłoby go... zignorować. Jaana była pewna - a przynajmniej miała bardzo dużą nadzieję - że Ortega doszła do tego samego wniosku, bo nawet, jeśli było to odliczanie, które nie kazało gnać im na złamanie karku (jeśli to w ogóle było odliczanie, ostatecznie nie miały na to teraz żadnego dowodu), to i tak wypadałoby coś z tym zrobić. Już, teraz. Na wypadek, gdyby bliżej niesprecyzowany ktoś miał w planach bliżej niesprecyzowane dodatkowe atrakcje. Bo wiecie, w jednym Marjaana musiała zgodzić się z Johnnym. Raczej nie było możliwe, by kula tak po prostu spadła. To było... Jasne, pewnie istniała awaria, która mogłaby to spowodować. Finka nie wierzyła jednak, by tak wielki i z pewnością bogaty ośrodek jak ten nie zainwestował niewyobrażalnych pieniędzy w zabezpieczenia. Gdzieś w piwnicach czekały pewnie dziesiątki dodatkowych generatorów i cały zespół techników, który przy najmniejszym sygnale, że coś jest nie tak, biegłby ratować fikuśną ozdobę. Nie, dziewczątko nie wierzyło, by obyło się tu bez czyjejkolwiek ingerencji.
- Może wypadałoby to sprawdzić - rzuciła więc podobnie swobodnym tonem, co poprzednio, ostentacyjnie ignorując oburzenie muzyka. On... No, wiecie, nie był raczej towarzyszem do rozmowy na ten temat. Jego decyzyjność była gdzieś na poziomie ameby, co plasowało go jeszcze niżej niż Ritavuori.
Tak czy inaczej, czarnowłosa była gotowa ostatecznie zakopać topór wojenny z Carmen, jeśli miałoby to im pomóc w rozeznaniu się w sytuacji. Wiecie, to mogło być zresztą całkiem zabawne. Urlop trochę jakby się im popsuł, nic nie stało jednak na przeszkodzie, by wciąż jakoś go odratować. Trochę adrenalinki nikomu chyba jeszcze nie zaszkodziło, choćby więc nawet po korytarzu spacerował teraz voluski zamachowiec, to...
Jaana w dwóch krokach znalazła się więc nieopodal Ortegi, w ślad za nią wyjrzała na korytarz by wreszcie spojrzeć na agentkę pytająco. Raczej żadna z nich nie wyobrażała sobie siedzenia teraz na tyłku, stąd pytanie brzmiało raczej nie czy ale co powinny teraz zrobić. Od czego zacząć?
Cóż, Finka najchętniej rozpoczęłaby od wizyty w swoim pokoju i zgarnięciu tego i owego, ale to pozostawało do ustalenia. Podobnie jak wszystko inne.
Podobnie jak to, co zrobić z nieszczęsnym Johnnym.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

10 sty 2016, o 12:05

Cholera. Nie spodziewała się, że praktycznie nikt nie zareaguje. Co to miało być, jakieś "mamy cię"? Jeden volus i asari, naprawdę? Nikt inny tego nie poczuł, nie usłyszał?
Tak bardzo nie mogła uwierzyć w fakt, jaki zastała na korytarzu, że prawdopodobnie zdziwienie pochłonęło ją aż za bardzo - do tego stopnia, że nie zwróciła większej uwagi na to, że ich towarzysz sobie... poszedł. Co prawda niedaleko, wciąż był w apartamencie, a jego jęki słychać było aż tutaj i właśnie to wyrwało Ortegę z głupiego spoglądania we wszystkie strony świata przed sobą. Krótko po tym mężczyzna znów zagościł w pokoju, choć jego wizerunek wzbogacił się o krwistoczerwoną szramę na policzku, co znów rzuciło się kobiecie w oczy. Żaden był z Carmen lekarz i doskonale o tym wiedziała, jednak sama rana nie wyglądała na groźną, patrząc na to jej zupełnie laickim okiem. No i żonglując tak stronami sterty chusteczek, jakie trzymał w garści, wciąż skrupulatnie dociskał je do nacięcia, co zupełnie na marginesie, nie wydawało się zbyt skutecznym sposobem na zatamowanie krwawienia. Co dziwne, Hunter wciąż też mówił... Mówił, mówił i mówił, jak katarynka; nie umiał przestać. Szok? Na pewno przerażenie. Nawet Latynoska była w pewnym stopniu przerażona, a co dopiero on. Niektórzy ludzie tworzą słowotokiem reakcję obronną - możliwe, że mężczyzna się do nich zaliczał. W końcu nie na co dzień ma się okazję być zmiażdżonym przez dekorację... Co to byłby za smutny i żałosny koniec...
- Uspokój się - Zaczęła tonem nieco zimniejszym, niż normalnie. - Przestań mówić. Rana na pewno nie będzie współpracować z Twoim gadaniem. Widzę, że cię boli - Pokonawszy kilka kroków, jakie dzieliły ją od Johnny'ego, wyciągnęła rękę ku jego twarzy i lekko obróciła tak, by choć część zobaczyć z bliska. Krwawienie było dość obfite jak na na to, jak reprezentowała się rana. Szlag by to, żeby faktycznie się zamknął trzeba będzie to potraktować medi-żelem. Zapasu nie wyczerpała na pewno, zresztą też i na czym? Powinno się jej ostać jeszcze kilka awaryjnych ampułek. - U siebie mam coś, co to zatamuje - Chwila ciszy. Tym razem dość dziwna w połączeniu z faktem, że na powrót oddaliła się od wokalisty i zbliżyła do drzwi, które z cichym syknięciem zareagowały na jej obecność ponownie się rozwierając.
Jaana, co dziwne, nie straciła zimnej krwi. To miła odmiana po panikującym Hunterze.
- Najpierw z nim zostań - Mówiąc to spojrzała jedynie po Ritavuori kątem oka. - Chyba, że chcesz, żeby idąc za Tobą się nie zamykał - Dodała już ciszej, niby w formie żartu, choć wcale nie było jej do śmiechu. - I zostaw to szkło! - Ostatnie słowa w stronę piosenkarza. Po tym zniknęła za drzwiami.
Całe szczęście (lub nieszczęście - zależy kto na to patrzył) kula, runąwszy w dół, zabrała ze sobą jedynie część "mieszkania" Ortegi, a sama podłoga została w większości nienaruszona. Szybka rewizja szafy poskutkowała dogrzebaniem się do pięciu ampułek z pożądanym środkiem. Wzięła dwie - jedną dla Huntera, drugą na wszelki wypadek i chowając obie do kieszeni, w akompaniamencie kolejnego syku drzwi, przedostała się do łazienki. Tutejsze apteczki nie były jedynie atrapami i choć żaden z tych środków medi-żelu raczej nie zastąpi, to wspomóc już z całą pewnością mógłby. Ściągnęła niewielką, białą walizkę z charakterystycznym logo ze ściany i niezwłocznie poczęła przeglądać jej zawartość. Maska do resuscytacji, kompresy, rękawiczki jednorazowe - przydadzą się, opatrunki hydrożelowe... środek antyseptyczny. Wszystko sygnowane oznaczeniem Binary Helix. Uśmiechnęła się odruchowo pod nosem. Pochwyciwszy ostatni z wymienionych wraz z rękawiczkami i paczką gazy, za kierunek ponownie obrała apartament Huntera.

- Usiądź - Poinstruowała mężczyznę i niezależnie, czy to zrobił, czy nie, nałożywszy rękawiczki, odkręciła niewielką buteleczkę z preparatem odkażającym. Znikoma ilość powędrowała na uprzednio otwartą gazę. - Będzie szczypać - Delikatnie przyłożyła materiał do rany, po czym powoli ją przemyła. Gdy wszystko było już gotowe, zaaplikowała również medi-żel i przez chwilę obserwowała, jak rana przestaje krwawić. - Mów jak najmniej, a najlepiej w ogóle. Chyba, że chcesz jątrzącej się później szramy - Tak naprawdę nie miała pojęcia, czy w rzeczywistości było tak, jak mówiła, ale przeczuwała, że gdyby dłużej uskuteczniał swój monolog, mogłoby się to skończyć dla niego niemiło. Zarówno ze strony Carmen, jak i Jaany. - Nie możemy tu tak siedzieć - Zerknęła po krótkiej chwili na omni-klucz, który wciąż wyświetlał tą samą wiadomość. - Komunikacja nie działa, trzeba skontaktować się z obsługą ośrodka. Recepcja? To wszystko wygląda na jakiś chory żart - Mruknęła pod nosem, bardziej do siebie, niż do towarzystwa. Zmarszczyła brwi, skierowawszy wzrok na Huntera. - Albo zostajesz tutaj i się nie ruszasz dopóki ktoś przyjdzie, albo idziesz z nami - Nie czekała na odpowiedź. Po prostu ruszyła do wyjścia w celu udania się do recepcji i wyjaśnienia sytuacji. Windą, o ile była sprawna - w przeciwnym wypadku schodami. - Chodź - Rzuciła jedynie do Jaany na odchodne.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

11 sty 2016, o 20:58

Korytarz, na który wyjrzała Carmen, ciągnął się daleko, po jakimś czasie zakręcając. Co kilkanaście metrów od jasnej ściany odcinały się drzwi do apartamentów, ale faktycznie niewiele z nich się otworzyło. Tylko że kula spadła... ile czasu temu? Minutę? Niecałą? Większość gości hotelu pewnie jeszcze zbierała się z podłogi, albo próbowała ratować swoje rzeczy. Więcej głosów dało się usłyszeć przez rozbite okno, niż przez drzwi.
Hunter posłusznie usiadł i uniósł głowę do Carmen, wbijając w nią swoje chłodne, błękitne oczy. Trochę wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać, ale nic nie powiedział, pozwalając kobiecie obejrzeć swoją ranę. Potem odprowadził ją wzrokiem do drzwi i gdy te się za nią zasunęły, westchnął, ponownie przyciskając chustki do policzka.
- Dobrze, że wam się nic nie stało - zawiesił spojrzenie na Ritavuori i obserwował ją, czymkolwiek dziewczyna postanowiła się teraz zająć. - Chyba mi zostanie blizna. Czuję, że zostanie. Inaczej by tak nie krwawiło. Ała.
Zamilkł znów, usiłując się dostosować do porady Ortegi, ale wyraźnie było to dla niego niesamowite wyzwanie, niemal niewykonalne. Westchnął jeszcze ze trzy razy i postękał z bólu, próbując w międzyczasie zrobić coś z dziesiątką, niezmiennie wyświetlającą się na ekranie. Nawet Jaana widziała, że muzyk nie ma o tym pojęcia, jeśli tylko zdarzyło się jej zajrzeć mu przez ramię. Urządzenie zapewne zawiesiło się już ze trzydzieści razy od tych fantastycznych prób hakowania przez naciskanie wszystkiego na raz.
- Myślisz, że mogło mi uszkodzić nerw? Albo ścięgno? - spytał w zamyśleniu, w końcu rezygnując z walki z omni-kluczem. - Jezu, a jak nigdy nie będę mógł się uśmiechnąć już? - uśmiechnął się na siłę, co poskutkowało kolejną falą bólu, podsumowaną przeciągłym jęknięciem. Ale dało się. Uśmiech był całkiem ok, wszystko działało. - Jak ja zagram koncert dzisiaj, jak ja zaśpiewam jak ledwo ruszam twarzą?

W apartamencie Carmen wszystko było tak, jak zostawiła wychodząc. No, nie licząc okna, które tu wcześniej było, a teraz nie. Ale przynajmniej szybko się ochłodziło. Zebranie wszystkiego, czego potrzebowała by uratować Hunterowi życie, nie zajęło jej zbyt wiele czasu. Na wszystkich terminalach (tak dla odmiany) wyświetlał się ten sam obraz. 10. Cokolwiek znaczyło, było chyba wszędzie. Wypadało się zastanowić jak wielką część L'Rei obejmowało to zjawisko. Z całą pewnością hotel, ale czy coś więcej? Jakaś grupa przebiegła po korytarzu, krzycząc coś piskliwie. Potem za oknem, kilkanaście pięter niżej ktoś zaczął tubalnym głosem nawoływać Vivienne. Kimkolwiek była, nie reagowała, bo nawoływanie trwało i trwało.

Gdy wróciła do apartamentu Johnnego, ten zamilkł w połowie zdania. Wyglądało na to, że przestrzeganie jej zaleceń nie wychodziło mu najlepiej. Głównie w krwi, która przeciekła już przez chusteczki i teraz spływała mu cienką strużką między palcami, po przedramieniu w stronę łokcia. Trudno było stwierdzić co w międzyczasie zrobił, że wylał się z niego litr krwi, ale na pewno się nie oszczędzał.
W czasie odkażania rany Hunter był bardzo dzielny. Przynajmniej jak na pięciolatka. Zacisnął dłonie i powieki, sycząc z bólu i cierpienia, ale nie uciekł spod gazy, a to chyba był jakiś sukces. Dopiero przy aplikowaniu medi-żelu rozluźnił się trochę, powoli otwierając jedno oko, a potem w końcu drugie. Utkwił spojrzenie w Carmen i westchnął.
- Jesteś taka piękna i dobra - stwierdził, ostrożnie, żeby nie utrudniać ratowania się przed wykrwawieniem na śmierć. Potem uniósł dłoń i pomacał zaschniętą warstwę medi-żelu. - Czy to wygląda tragicznie?
Na korytarzu zaczynało się robić długo wyczekiwane przez Ortegę zamieszanie. Dało się to bez problemu usłyszeć nawet przez zamknięte drzwi. W końcu w powietrze wzbił się niewielki prom, a ze środka dobiegł wzmocniony przez megafony turiański głos.
- Prosimy zachować spokój. Nastąpiła awaria systemów, nad której naprawieniem pracujemy. Przepraszamy za niedogodności. Z każdym osobiście skontaktuje się obsługa ośrodka, w celu zapewnienia rekompensaty za straty. Proszę zachować spokój i nie opuszczać dotychczasowych miejsc pobytu.
Później zaczął mówić coś na temat apteczki, która znajduje się w większości pomieszczeń i opatrywaniu rannych, ale ani żadna z kobiet, ani Hunter już go nie słuchali. Być może gdyby mówił przez głośniki hotelowe byłby bardziej przekonujący, ale cóż, to też nie działało.
- Idę z wami, jeszcze coś się wam stanie, a tego bym sobie nie wybaczył - odparł z przejęciem, ruszając za Carmen.
Winda jak najbardziej była sprawna, ale w tym momencie wpakowało się do niej jakieś dwadzieścia osób i każdy chciał jechać w inną stronę, więc albo mogli przejść się do następnej, albo zwyczajnie przejść te dwa piętra w górę po szerokich, jasnych schodach, oszczędzonych przez kulę. Tak czy inaczej, w końcu dotarli do recepcji, ale tam wcale nie było lepiej. Biedne recepcjonistki, otoczone przez wściekłą grupę, usiłowały odpowiadać na wszystkie pytania jednocześnie. Żeby zamienić z nimi dwa słowa, trzeba było albo się przepchnąć do lady, albo wszystkich powystrzelać. Albo znaleźć inny sposób, żeby odwrócić ich uwagę.
Cóż, ewentualnie mogli zmienić plan.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

13 sty 2016, o 19:40

Gdy Carmen okazała się być bardziej rozmowną i przejęła na siebie obowiązek udzielenia jakiejkolwiek odpowiedzi na monolog Huntera Jaana poczuła się zadowolona i w stanie tym trwała aż do chwili, gdy okazało się, że kolejne parę minut ma spędzić sam na sam z muzykiem. Nie, żeby coś, ale - naprawdę? Tak, jak wcześniej nie było to dla niej większym problemem, tak teraz była przekonana, że chłopak może dokończyć to, co zaczęła ta fikuśna, hotelowa kula. Czyli ją zamordować. Słowami.
Z drugiej jednak strony coś faktycznie trzeba było z nim zrobić z sapnięciem rezygnacji skinęła więc głową na znak, że zgadza się i zaczeka - to tak na wszelki wypadek, gdyby Ortega rzeczywiście pytała ją o zdanie - po czym obejrzała się na Johnny'ego i przyjrzała mu się krytycznie.
- Uspokój się, nie wygląda to aż tak źle - rzuciła sfrustrowana na kolejny zalew marudzenia i wybujałych obaw artysty, dopiero po chwili orientując się, że to mogło nie być najlepsze zagranie. Bo skoro nie było z nim źle, to mógł się rozgadać bardziej - po prostu dlatego, że mógł. By naprawić swój błąd Jaana prędko więc dorzuciła do poprzedniego zdania kolejne, mniej prawdziwe, ale może skuteczne w zamykaniu chłopakowi buzi. Chociaż na krótką chwilę. - Ale może być naprawdę nieprzyjemnie, jeśli nie będziesz uważał. Najlepiej w ogóle nic nie mów, tak będzie najbezpieczniej. Skoro nie wiemy, jak rozlegle są obrażenia, nie warto ryzykować jeszcze większego pogorszenia swojego stanu, nie? - I choć Ritavuori gołym okiem widziała, że Hunter z pewnością tu nie zejdzie, co więcej, fizycznie nie będzie miał też z mową problemów, to nie zamierzała aż tak wyprowadzać go z błędu. To byłoby przecież samobójstwo - jej samobójstwo.
Tak czy inaczej, niezależnie od efektów jej słów, pod nieobecność Ortegi postanowiła zająć się tą nieszczęsną dziesiątką. Panel, do którego dobrał się Hunter spisała już na straty, całe szczęście jednak taki sam obraz miała też na własnym omni-kluczu. Co więc można z tym zrobić? Niewiele, jeśli nie ma się doświadczenia w zabawach z extranetem - a takowego Jaana rzeczywiście nie posiadała - grzechem byłoby jednak nie spróbować. Spróbowała więc. Nadawca? Jakiś kod identyfikacyjny? Może - tu już naprawdę musiałaby mieć dużo szczęścia - namierzenie, skąd ewentualnie to dziwne coś zostało wysłane? Cokolwiek. Potrzebowała czegokolwiek, jakiegoś punktu zaczepienia.
Chociaż, oczywiście, takiego mogły poszukać też w recepcji. Gdy Carmen znów pojawiła się w pokoju, czarnowłosa odetchnęła z ulgą - nie, żeby aż tak się stęskniła, ale Ortega przynajmniej zajmie się Hunterem - i chrząknęła cicho. Znów przez myśl przeszło jej, że może wypadałoby zabrać część swoich rzeczy z pokoju, ale... Nie, nie przesadzajmy. Na razie to w niczym by jej nie pomogło. Nie odstroi się przecież w pancerz i nie będzie paradować z pistoletem tylko dlatego, że w hotelu spadła kula. Wciąż była przecież jakaś mikroskopijna szansa, że to rzeczywiście awaria - a jeśli tak, dopiero znalazłaby się w tarapatach. Nie, kiecka wystarczy. I ładny uśmiech. I, w ostateczności, zestawienie biotyki z omni-ostrzem. W razie potrzeby użycia argumentu siły może coś tam zdziałają.
Bądźmy jednak cywilizowani i zacznijmy polubownie. Gdy tylko Johnny został zaklejony - sama Jaana z rezygnacją przyjęła wprawdzie fakt, że Ortega nie zdecydowała się napchać chłopakowi medi-żelu także do ust, no ale co zrobić... - i padła decyzja o wymarszu, Ritavuori odetchnęła cicho i rozprostowała plecy, w chwilę później maszerując już razem z Carmen do windy. Oczywiście, towarzyszył im też Hunter - jego bohaterską deklarację skwitowała parsknięciem rozbawienia, którego nie udało jej się stłumić - w tej chwili był jednak takim raczej... Wiecie, pieskiem. Żeby nie powiedzieć, że kulą u nogi.
Z drugiej strony ta kula mogła się przydać. Gdy dotarli do oblężonej recepcji, Jaana spojrzała najpierw na tłum, potem na Carmen. Samego Johnny'ego chwilowo zignorowała, chociaż to właśnie jego dotyczyły jej następne słowa.
- Zakładając, że chcemy z tymi pannami porozmawiać... - Ruchem głowy wskazała recepcjonistki. - ...wypadałoby jakoś utorować sobie drogę. Jesteś z SOC, nie przewiduję więc, byś zamierzała przebijać się przez niewinnych siłą. - Niewinny uśmiech sięgnął jednego i drugiego ucha. Dramat dramatem, ale drobne uszczypliwości są zawsze na miejscu. - Proponuję więc byś pomachała im odznaką przed oczyma. Albo po prostu skorzystajmy z naszego kolegi. Podobno jest sławny. - Uniosła znacząco brwi. Był sławny? Był artystą? Niech więc zrobi scenę. Niech skupi na sobie uwagę zbieraniny - wiecie, bliskość zgonu to jedno, ale gdy na horyzoncie pojawia się gwiazda każdy zaczyna marzyć przede wszystkim o pamiątkowym selfie z fejmem, a dopiero potem o bezpieczeństwie - a one tymczasem załatwią biurokrację czy inne sprawy biznesowe.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

14 sty 2016, o 21:00

Więc jednak zbyt szybko oceniła sytuację, gdyż wrzawa miała dopiero nadejść. Jej głowę nawiedzała jedynie nadzieja, że być może jeszcze nie wszystkie z form komunikacji z obsługą ośrodka zostały sparaliżowane... albo chociażby sama recepcja, do której właśnie zmierzali. Niestety - nadzieja matką głupich i dała to poznać znowuż tym razem, gdy okazało się, że obawy Carmen zostały potwierdzone i to nad wyraz dobrze. W sumie i tak nie było to nic dziwnego, każdy przecież chciał wiedzieć co się stało. Z powodzeniem można było usłyszeć wśród gwaru ciche nawoływania o "ataku terrorystycznym" z ust wyraźnie przerażonej ludzkiej kobiety, zaraz obok wzburzonego salarianina odgrażającego się "pozwaniem za narażenie życia" i podirytowanej, młodej turianki pytającej o "głupi żart", wskazującej równocześnie na swój uaktywniony omni-klucz. A to tylko naprawdę znikoma część tego, co się tu właśnie działo.
No cóż, wygląda na to, że nie ma szans na normalną rozmowę z recepcjonistkami... Dlatego wszelkie nieczyste zagrania wchodzą w grę. Od razu przyszło jej na myśl to, jak rozwiązałaby tę sytuację, gdyby niekoniecznie musiała (tudzież wolała) się jakkolwiek kryć, albo gdyby nie była tak bardzo niechętna zwracaniu na siebie uwagi.
- SOC, w dodatku w cywilu i na urlopie, wymachuje odznaką przed zebranym tłumem na Aite? - Zanegowała uszczypliwy pomysł dziewczyny. SOC nie posiadało jakiegokolwiek zwierzchnictwa poza Cytadelą. - Jakim cudem miałoby się to udać? - Wyraz twarzy Carmen mówił sam za siebie - nie było już jej tak do śmiechu jak przed chwilą. Wydawało się, że to właśnie przez ograniczone pole manewru w aktualnym momencie. Jedną z rąk wsparła o biodro, drugą natomiast uniosła i przeczesała nią odruchowo włosy, układając je tym samym chwilowo do tyłu, odgarniając opadające na boki twarzy kosmyki. Jej oczy zatrzymały się na stojącym nieopodal Hunterze. Westchnęła. - Nie sądzę, by to się sprawdziło, ale chyba nie mamy zbyt dużego wyboru. Musisz jakoś zwrócić na siebie uwagę. Jesteś przecież gwiazdą muzyki, potrafisz to zrobić, co nie? - Choć mężczyzny zdecydowanie nie trzeba było podbudowywać (ani teraz, ani jak przypuszczała - nigdy), to jednak musiała go jakoś namówić do współpracy. Nawet zwykłym zachęcaniem mogła wiele zdziałać akurat z nim; była przecież kobietą i planowała to wykorzystać. - I to nie byle jaką gwiazdą - Grymas uśmiechu ujawniający proste, białe zęby zagościł na jej twarzy, gdy opuszkami palców delikatnie musnęła jego "zdrowego" policzka. - Wy sobie zostaniecie i robiąc szopkę poudajecie parę, a ja, gdy reszta będzie skonfundowana, prześliznę się do recepcji i wypytam o wszystko. Si? - Wiedziała, że Hunterowi będzie ten plan odpowiadać i nie musiała nawet oczekiwać na odpowiedź od niego - równie dobrze mogła mu to po prostu rozkazać, a on posłusznie by to wykonał. Marjaana prawdopodobnie zaprotestuje, ale Ortega musiała wziąć pod uwagę też ewentualną możliwość stracenia Johnny'ego (a ten, póki co, może się jeszcze przydać) - nie bez powodu ochroniarze obstawiali zwykle muzyków jego pokroju, a Ritavuori za sprawą swojego szkolenia się wbrew pozorom do tego nadawała. No, a poza tym szesnastolatka mogła to traktować też jako formę odgryzienia się za następne uszczypliwości z jej strony. Latynoska nie zamierzała słuchać ani widzieć sprzeciwu, a pytanie potraktowane hiszpańszczyzną na końcu potraktowała raczej jako pytanie retoryczne, ew. zwykłą formalność.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

15 sty 2016, o 13:10

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

15 sty 2016, o 14:16

Przez całą drogę do recepcji Johnny ostrożnie sprawdzał palcami, czy aby przypadkiem poważna rana nie zaczyna z powrotem krwawić. Był nieco bledszy niż wcześniej, nie wiadomo tylko czy z upływu krwi, czy ze strachu przed nim. Ale medi-żel działał, w końcu to nie było sklejanie dziury przechodzącej przez tułów na wylot, tylko drobne skaleczenie. Strach pomyśleć co by było, gdyby naprawdę coś mu się stało. Jego wrzaski słyszałaby cała L'Reria.
Na widok tłumu wsunął dłonie do kieszeni spodni i zmarszczył brwi, trochę w niedowierzaniu. Można się było domyślać, że póki co wszędzie gdzie się pojawiał kobiety masowo omdlewały. Teraz wszyscy tu obecni zignorowali go, przejęci wypadkiem. Trudno się było im dziwić, jednak Hunter sobie i z tym dawał radę.
- Hm, co? - widok Carmen tak blisko otrzeźwił go trochę z zamyślenia i wywołał lekki uśmiech na jego obolałej, rannej twarzy. Czując jej dłoń na policzku nie mógł się powstrzymać przed sięgnięciem ręką do jej talii, ale gdy kobieta przedstawiła dalszą część planu, zabrał rękę z powrotem. - A, parę, no okej. W porządku, damy radę - przysunął się więc do Jaany, chwytając ją bezceremonialnie w pasie i przyciągając do siebie, tak, że nie miała wyjścia, jak oprzeć się o jego klatkę piersiową.
Zanim Ritavuori zdążyła w ogóle wyrazić jakikolwiek protest, Johnny skinął głową do Ortegi w dobrze wyćwiczonym geście mówiącym przedstawienie czas zacząć i... no, zaczął.
- Zemdlej - mruknął do ucha dziewczyny. - Albo chociaż udawaj.
Z nieco głośniejszym stęknięciem niż zamierzał wziął ją na ręce, upewniając się jeszcze że wygląda wystarczająco nieprzytomnie. Być może jego sylwetce nie dało się nic zarzucić, ale z całą pewnością do najsilniejszych nie należał. Wyraźnie zarysowane mięśnie rąk nie były skutkiem długich treningów, raczej braku czasu na jedzenie i życia w biegu, bo nie był napakowany, tylko szczupły. Wysiłek, który włożył w podniesienie pięćdziesięciu kilo odmalował się na jego twarzy, ale szybko przybrał zrozpaczoną minę i jęknął w niezwykle przekonującym smutku i żałości.
- Błagam, niech mi ktoś pomoże - potrząsnął dziewczyną tak, że prawie urwało jej głowę. - Proszę... oberwała odłamkiem i jest nieprzytomna, nie wiem... nie wiem co mam robić!
Tłum odwrócił się w jego kierunku, milknąc. Padło jakieś niedowierzające "Hunter?", ktoś faktycznie uniósł omni-klucz żeby nagrać to, co właśnie zaczynało się na ich oczach dziać, ale już na pierwszy rzut oka można było się domyślić, że ma on coś wspólnego z dziennikarstwem. Pozostali tylko stali tak, jeszcze niekoniecznie wiedząc, jak zareagować. Łącznie z recepcjonistkami, które podniosły się z krzeseł i z synchronicznie rozchylonymi ustami wpatrywały się w Johhnego i jego nieprzytomną nieznajomą.
- No co jest z wami, ludzie! - głos, który z siebie wydobył, nie był już tym, którym rozmawiał z nimi odkąd się spotkali. Pełen wyrzutu, niski i zachrypnięty, razem ze zmarszczonymi brwiami i zaschniętą raną na policzku sprawiał raczej piorunujące wrażenie. Zupełnie jak na scenie. Upadł na kolana i położył dziewczynę na podłodze, przyciskając sobie jej tułów do klatki piersiowej. - Proszę...
Dopiero wtedy kilka osób rzuciło się w jego stronę. Jedna kobieta klęknęła obok i zaczęła mówić coś o pozycji bocznej ustalonej, a wysoki chłopak, mający może z 17 lat, zaczął pocieszająco poklepywać Huntera po ramieniu, przekonując, że nic jej nie będzie skoro oddycha. Ktoś jeszcze odwrócił się do recepcjonistek, wracając do tematu kuli (Widzicie co się dzieje? Widzicie że ludzie umierają?). Asari w czerwonej sukni całkiem trzeźwo stwierdziła, że trzeba dziewczynę przetransportować do ambulatorium, ale zanim skończyła zdanie, muzyk zagłuszył ją rozpaczliwym MARJAAANAAA i przycisnął usta do względnie nieprzytomnych warg nastolatki. Smakował krwią i chyba nie był to wymarzony pierwszy pocałunek, ale jednak był pierwszy. A znany w całej galaktyce Johnny, całujący zupełnie bezimienną, zemdloną dziewczynę, tym razem przyciągnął uwagę absolutnie wszystkich.
Wyglądało na to, że Carmen ma drogę wolną.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”