W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

[Masyw Feniksa > Typhon] Aite

17 sty 2016, o 18:11

- Hej, nie o to mi cho... - Tyle było z jej protestów. Nie dlatego, że mówiła zbyt wolno - nawet w konspiracyjnym szepcie Jaana potrafiła nadawać jak mały karabinek - czy niezbyt przekonująco. Po prostu dlatego, że Carmen nie miała zamiaru jej słuchać. Uświadamiając to sobie - a widok oddalających się pleców (i całej reszty też, wiadomo) Ortegi uświadamiał to dość szybko i skutecznie - Ritavuori aż się zapowietrzyła... No. I to by było tyle jeśli chodzi o wyrażanie swojego niezadowolenia.
Ani przez chwilę jednak, nawet w najśmielszych snach do głowy jej nie przyszło, że Hunter aż tak się wczuje. Ach, nastoletnia naiwność! Ach, dziecięcy brak tego jednego rodzaju wyobraźni! Zemdleć? Nie ma sprawy. Jaana umiała udawać, umiała jeszcze z czasów, kiedy sądziła, że jej to w czymkolwiek pomoże - że pozwoli uniknąć kolejnych eksperymentów, kolejnej chemii czy kolejnej przymusowej walki z którymś z rówieśników. Wzięcie na ręce? Niech będzie, skoro decyzja została już najwyraźniej podjęta, to trudno. Zresztą, to było całkiem znośne. Nawet przyjemne, jakby się tak dłużej nad tym zastanowić - a na zastanowienie Jaana miała dość czasu, w końcu udawała nieprzytomną. Mogła więc porozmyślać nad tym, że tłum nie zareagował do końca tak, jak było trzeba, i nad tym, że mimo wszystko odegranie tragedii nie było takim najgorszym pomysłem...
Nieeeee, nie. Oczywiście, że było.
Najpierw była zbyt zaskoczona, by się złościć. Usłyszała swoje przesycone tragizmem imię, z trudem zawalczyła więc o to, by się nie roześmiać - podobnie jak walczyć musiała przy okazji wszelkich zapewnień, że będzie dobrze, że nic się nie stało, bla, bla - a potem... Potem do śmiechu jej być przestało.
Co on robił? Co on robił, halo? Tego nie było w umowie, nie było... Nigdzie! To naprawdę dziwne, że w obecnej sytuacji - całował ją, do cholery! za czyją zgodą? za czyją zgodą, ja się pytam?! - Jaana nie przerwała tej ich scenki. Że nie dała Hunterowi w twarz, nie otworzyła nagle oczu, nie zrobiła nic, żeby ich zdemaskować.
Chociaż - to może wcale nie takie dziwne? W końcu przed oczyma miała obraz, który ją uspokajał. Sielankową wizję resekcji jelita grubego przez nos. Nie wiecie, jak to wygląda, czy to jest w ogóle możliwe? Ja też nie, ale przecież jak się nie wie, to się sprawdza. I wtedy się już wie. Nie, obecna niezdolność do pełnego wyobrażenia sobie tego, jak miałoby to wyglądać, wcale Jaanie nie przeszkadzała. Bo przecież to zrobi. Zrobi i zobaczy. Ortega mogła powoli żegnać się ze swoją fizjologią układu pokarmowego... Co, dlaczego ona? Przecież to proste. Johnny był naiwny. Wiecie, taka mała sierotka, która zrobi wszystko, co jej się powie. Kazano mu odegrać scenę pary? To odgrywał. A kto mu kazał? No, właśnie. Bardzo proszę sobie odpowiedzieć. Bardzo proszę.
Jaana czuła więc, jak na jej policzkach wykwitają rumieńce, była świadoma, że coraz trudniej jej powstrzymać biotyczne smużki, jakie zaczęły pojawiać się wokół jej dłoni - ale nie, nie przerwała tego całego cyrku. Jeszcze nie.
Póki co kolorowe, pastelowe obrazki Ortegi sprawdzającej na własnej skórze możliwości Jaany wystarczały.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

22 sty 2016, o 02:48

No... Cóż, może nie do końca właśnie coś TAKIEGO miała na myśli mówiąc "poudawajcie parę", ale przecież to też zdało swój egzamin, prawda? I dopóki wciąż to robiło, nie mogła narzekać. Johnny okazał się dobrym aktorem tragicznym, przynajmniej jak na ziemskie lata 40 XX wieku, gdy ówczesne widy romantyczne ograniczały się do wzdychania, wyrażania miłości i całowania z kijem w tyłku. Tak, jak na to, to był całkiem dobry.
Gdy większość ze zgromadzonych w recepcji osób złapała się wreszcie na aktorzenie Huntera z "nieprzytomną" Marjaaną u boku, poczuła ulgę, że jednak nie będzie musiała uciekać się do brutalniejszych metod. W okolicznościach przydziału nie przeszkadzałoby to jej zbytnio, ale gdy bierzemy pod uwagę względne pozostanie anonimowym cywilem na wycieczce, wszystko zaczyna się komplikować; choć czasem po prostu wolałaby sobie oszczędzić czasu, no ale...
Korzystając z okazji, odwróciła się naprędce do najbliższej z recepcjonistek i odpaliła omni-klucz z wciąż wyświetlaną na nim liczbą. Pokazując kobiecie widok, jaki w przeciągu ostatnich minut zapewne zdążył jej dokumentnie zbrzydnąć i jaki po cichu, w myślach wyklinała już kilkukrotnie, Carmen skierowała na nią niewiele mówiący wzrok, a mimo tego pracownica ośrodka na pewno wiedziała już o co chce zapytać Latynoska. Przynajmniej najpierw.
- Domyślam się, że nie jest to celowy zabieg z państwa strony, dlatego wolałabym dowiedzieć się czy wiadomo już coś na ten temat. Nie ukrywam, że chciałabym wykluczyć atak hakerski na osobisty omni-klucz tylko dlatego, że jest on w zasięgu innych urządzeń na terenie L'Rei - Ostatnie słowa specjalnie pokreśliła nieco wyższym tonem niż resztę. Nie zamierzała kryć wzburzenia, ale z drugiej strony robienie awantury też było dość słabym pomysłem. Zawsze lepiej jest rozegrać coś na spokojnie, oczywiście póki można. - Podejrzewam, że ma to coś wspólnego z ozdobą, która spadła, zniszczyła i zapewne poturbowała też całkiem sporo. Co z nią? Wiadomo cokolwiek? - Po tych słowach oparła obie ręce na kontuarze i nachyliła się nieco do kobiety. Nie mocno, aczkolwiek wystarczająco, by ta usłyszała następne zdanie, tym razem wypowiedziane ciszej. Ozdobione ciemnym makijażem niebieskie oczy błysnęły, gdy z góry nieznacznie pozwoliły sobie na opuszczenie się na nie zmarszczone brwi. - I wolałabym, by była pani ze mną stuprocentowo szczera.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

22 sty 2016, o 18:30

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

22 sty 2016, o 19:42

Johnny kompletnie nie zwrócił uwagi na to, że Jaana faktycznie przestała oddychać, a wokół jej dłoni zaczęła majaczyć błękitna poświata. Dla niego nie było świata poza teatrzykiem, który właśnie odgrywał. Gdyby dziewczyna choć przez chwilę przestała być ucieleśnieniem wściekłości i wyobrażać sobie dziwne rzeczy mające coś wspólnego z układem trawiennym Ortegi, zapewne mogłaby nawet uznać to za przyjemne. Bo przecież Hunter znał się na rzeczy. Nie całował jej na odwal, tylko tak, żeby obserwujący uwierzyli, a do tego najpierw przecież musieli uwierzyć aktorzy. Całe szczęście, że Jaana udawała nieprzytomną, to trochę ułatwiało mu sprawę.
Jedna z recepcjonistek przeniosła zdezorientowane spojrzenie na Carmen i przez moment wpatrywała się w nią z mało profesjonalnie rozchylonymi ustami, by wreszcie zamrugać gwałtownie i oprzeć się o kontuar, pochylając w stronę kobiety.
- Bardzo przepraszam, ale stuprocentowo szczerze nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi - wyrzuciła z siebie z prędkością karabinu maszynowego. Prawie jakby do tej pory przekrzykiwał ją tłum i mimo chęci uzyskania odpowiedzi na pytania, skutecznie ją zagłuszał. - Niestety nie jestem w stanie pani zapewnić, że tak nie jest. Skontaktowałabym się z wieżą, ale nie mam dostępu do terminali, a omni-klucz... - uniosła przedramię, uruchamiając swoje urządzenie. Na wyświetlaczu widniała dziesiątka. - Sama pani widzi. To kula jest problemem, nie wiem dokładnie o co chodzi - skinęła głową w stronę szerokiego tarasu widniejącego za recepcją. Gdzieś tam powinna unosić się okrągła ozdoba. - Ludzie wymagają odpowiedzi, a my wiemy tyle samo, cała L'Reia jest sparaliżowana. Kula spadła, zaczęły się obracać jej elementy, ludzie panikują a my nie jesteśmy w stanie pomóc. Wybiegłyśmy tam, jak usłyszałyśmy huk, ale o niczym nie mamy pojęcia - Lairala była zdecydowanie zbyt zestresowana, by zachowywać się profesjonalnie. W końcu była tylko asari, wyszkoloną do tego by znać formułki, system wydawania pokojów i ładnie się uśmiechać. Złote tatuaże idące spod oczu w dół dodatkowo potęgowały efekt przerażenia. - Lepiej by było kontaktować się z ochroną, a teraz przepraszam, ale... eee...
Zamilkła, opuszczając wzrok na terminal recepcji. I więcej już z niej Carmen nie była w stanie wyciągnąć.
Hunter oderwał usta od ust Ritavuori, ale nie odsunął się jeszcze. Jego rozsypane, półdługie włosy na chwilę zasłoniły ich twarze przed obserwatorami.
- Przyjemniej by było, gdyby to działało w obie strony - mruknął, podczas gdy zamieszanie wśród otaczających ich ludzi trwało. - Możemy potem spróbować jeszcze raz. Chodź, wstawaj. Powoli.
Wyprostował się i przeczesał palcami włosy, by odgarnąć je z oczu, po czym delikatnie ściągnął jakiś upierdliwy czarny kosmyk Jaany z jej policzka. Wreszcie mogła odetchnąć i zareagować, choć Johnny wciąż przyciskał ją do swojej klatki piersiowej. Nie wypadało teraz zerwać się i zacząć biegać po holu, ani rzucić się na Carmen by wyzwać ją na pojedynek na śmierć i życie. Chyba trzeba było dograć do końca, czy nie?
- Dziewięć - odezwał się ktoś nagle i całe zainteresowanie, którym obdarzana była para zakochanych, zniknęło. Wszyscy obecni unieśli spojrzenie albo na ogromne ekrany reklamowe zajmujące ściany, na swoje omni-klucze, na słup reklamowy albo w terminal recepcji. Na wszystkich widniał ten sam obraz, doskonale znajomy, choć nowy.
Bo przecież mogli się tego spodziewać.
Czyli tak, to jednak było odliczanie. Od momentu, kiedy gigantyczna ozdoba R'Lei spadła, minęło sześć minut. Wyświetl wiadomość pozafabularną Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

23 sty 2016, o 23:37

Wbrew pozorom Jaana nie była dzieckiem mściwym, a jedynie nadpobudliwym - łatwo było ją rozdrażnić, ale zazwyczaj równie łatwo przychodziło też ukojenie jej wścieklicy. Wystarczyło podrzucić jej odpowiedni kąsek, nowy temat, odwrócić jej uwagę. A to naprawdę było proste, w końcu Ritavuori miała szesnaście lat i wciąż towarzyszącą jej dziecięcą ciekawość. Może i by z niej wyrosła, gdyby wychowywała się w normalnych warunkach, ale jako zwierzak świeżo wypuszczony - no, w porządku, ucieknięty raczej - wyrosnąć nie miała kiedy. Co z perspektywy obecnej sytuacji było całkiem dobre, bo choć wizja patroszenia Ortegi wciąż jeszcze gdzieś tam jej towarzyszyła, to powoli przegrywała konkurencję.
Wystarczyło podrzucić jej odpowiedni kąsek, tak? No proszę, cóż za przypadek, że w zasadzie taki właśnie miała pod ręką!
Siłą rzeczy jej mury, palisady musiały się w końcu złamać. Co więcej, musiało się to stać szybko, bo hormony robiły swoje. A to perfidne, małe diabełki, nie? Takie cholerstwo, które sprawia, że reaguje się nie do końca tak, jakby się chciało. Dobrze więc, że Jaana przynajmniej problemu tej niezgodności w sumie nie miała - ostatecznie doszła przecież do wniosku, że jednak chce. Bo czemu miałaby nie chcieć?
Przestało jej więc zależeć, by Carmen załatwiła sprawę szybko. Nie potrzebowała też już zachęty ze strony Huntera - po pierwszym szoku i automatycznym buncie musiała dojść do wniosku, że było miło. I że nic nie zaszkodzi, jeśli wykaże trochę własnego zaangażowania - na rzecz zdobywania doświadczenia, oczywiście! Spłoniła się więc jak na zawołanie, oczęta błysnęły jej jednak figlarnie i już w kolejnej chwili pozwoliła sobie westchnąć najpierw teatralnie, poprzyglądać się chłopakowi maślanymi oczyma i wreszcie pocałować go - tym razem z własnej inicjatywy.
Było fajnie. Niezobowiązująco i miło. Nie oznaczało to rozgrzeszenia dla Carmen, ale przynajmniej zapewniało kooperację w stosunkach... No, wargowo-wargowych, nie szalejmy!
Mogli sobie więc tak kooperować aż do chwili, gdy... Gdy już nie mogli. Bo dziewięć. I trzeba było sobie przypomnieć, że to jednak odliczanie. Jaana odkleiła się więc od Johnny'ego, poprawiła rozwichrzony włos (jednocześnie z ulgą rejestrując, że nie świeci się już jak błękitny neon) i spojrzała na pierwszy z brzegu terminal. Dziewięć. Czyli jednak liczymy.
Zerknęła na Huntera, potem ponad tłumem na Ortegę. Halohalo, odbiór? Może by tak szybciej? Wiecie, gdyby ktoś chciał ich tu przykładowo radośnie wysadzić, albo utopić, albo może zrobić z nich danie roku w rankingu kanibalistycznym - Jaana wolała być już wtedy daleko stąd. A na to potrzebowali czasu. A nie mieli go wcale tak wiele, jeśli uwzględnić, że zmienienie się cyferki zajęło tylko sześć minut. Tym bardziej jeśli rozważali jakiś czynny udział w ratowaniu świata - wtedy czasu nie mieli wręcz wcale, jakby się tak dobrze zastanowić.
Tak czy inaczej, Carmen najwyraźniej wciąż potrzebowała czasu, a skoro tak, to Jaana ścisnęła lekko dłoń Huntera i w porywie namięt... Rozsądku! ROZSĄDKU!... wtuliła się w muzyka jak zranione stworzonko. Skoro taka scenka okazała się być najbardziej chwytliwą, to w porządku. Ritavuori była skłonna się poświęcić jeszcze przez parę chwil, niech im będzie.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

26 sty 2016, o 22:51

- Wspaniale - Rzuciła do siebie Carmen w akompaniamencie lekkiego trzaśnięcia otwartą ręką w kontuar, ale zadbała, by usłyszała to także Lairala. Więc to tyle, nie dowiedziała się praktycznie niczego i na dobrą sprawę nie wiedziała... też nic? Zrezygnowana, z wyraźnym podirytowaniem na twarzy odwróciła się od recepcjonistek i ukryła dosłownie na ułamek sekundy twarz w dłoniach, by chwilę później spojrzeć tym samym, zdenerwowanym wzrokiem na Huntera i Jaanę. Wciąż w fazie ślimaka. Mimowolnie poczuła wkradający się na usta półuśmiech, jeden z kategorii tych trochę prześmiewczych, trochę niedowierzających. W zasadzie przedstawienie skończyło się w idealnym momencie, bo choć trwało krótko, to jak niestety się okazało - nie potrzebowała więcej czasu. Zachęcona faktem zakończenia scenki, przynajmniej z początku, podążyła z wolna w ich kierunku.
- Co za zaangażowanie - Nie mogła, po prostu, najzwyczajniej w świecie NIE MOGŁA pozostawić tego bez komentarza, który wręcz siłą cisnął się na usta. Zupełnie sam. Skrzyżowawszy ręce na klatce piersiowej odwróciła wzrok na moment, gdy dziewczyna, prawdopodobnie w przypływie emocji, sama z siebie postanowiła kontynuować to... co zaczął muzyk. W bardzo okrojonej wersji. Pokiwała nieznacznie głową i unosząc jedną brew, wciąż utrzymywała na twarzy ten sam uśmiech. - Nigdy nie powiedziałabym, że masz tak wielki talent do aktorstwa, Marjaano. Nie wyglądałaś na taką przynajmniej, ale jak widać, życie lubi weryfikować - Ostatnie słowa wyszły z jej ust z nieco przyciszonym tonem, po czym zamilkła na moment, oddając się myślom. Asari mówiła o ochronie. Może faktycznie tam znajdą odpowiedź? Oczywiście zakładając, że ktokolwiek cokolwiek zechce im powiedzieć.
Nie musiała długo czekać, aż coś ją wyrwie z namysłu - "dziewięć" usłyszane gdzieś za plecami wprawiło ją w chwilową konsternację. Natychmiast odpaliła omni-klucz, by uświadczyć się w najgorszym, co teraz mogła podejrzewać - tajemnicza liczba... zmalała. Minęło kilka minut; zakładając, że każda z następnych potencjalnych cyfr będzie wyświetlać się na matrycach przez taki sam okres czasu, to nie mieli go zbyt wiele. Odliczanie okazało się faktem. Było wolne, ale jednocześnie wystarczająco szybkie, by uruchomić w Carmen jakieś pokłady instynktu samozachowawczego. Małe, znikome, bo przecież nie wiedziała jeszcze do czego konkretnie to odliczanie prowadziło, aczkolwiek nie mogła oprzeć się wrażeniu, że do absolutnie niczego pozytywnego. Odwróciła się na pięcie i niemal podbiegła z powrotem do asari. Uderzając ręką w blat miała nadzieję wyrwać ją z osłupienia, jakie wcześniej zaoferowała jej niebieskoskóra. Niewielkie, ledwo widoczne wyładowania biotyczne pojawiwszy się nagle wokół jej pięści podczas zderzenia, równie szybko zniknęły.
- Kontakt do ochrony L'Rei, NATYCHMIAST! - Wrzasnęła, lecz nie w złości, a bardziej w ponagleniu. - Gdzie znajduje się biuro ochrony? Mów, zanim stracę cierpliwość.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

28 sty 2016, o 15:47

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

28 sty 2016, o 17:28

Jaana, dość mocno zaangażowana w sprawę, całkowicie pochłonęła uwagę Huntera. Cokolwiek by się dookoła nie działo, on w tym momencie zapomniał już o odliczaniu i śmiertelnej ranie, przez którą prawie się wykrwawił. Bo przecież Ritavuori zareagowała i to wcale nie dlatego, że był gwiazdą i chciała uczepić się kawałka jego sławy. Po prostu jego oszałamiający urok osobisty zadziałał i na nią, zresztą trudno było się jej dziwić, w końcu Johnnemu nie dało się oprzeć. Mogła się tylko zastanawiać, czy jego nazwisko było prawdziwe, czy stanowiło jedynie pseudonim nie-do-końca-sceniczny. Tak czy inaczej uśmiechnął się do niej, już niekoniecznie z ulgą spowodowaną jej "cudownym ozdrowieniem", ale bardziej z wyrazem twarzy mówiącym "zanim odliczanie dojdzie do zera to można dużo fajnych rzeczy zrobić, już niekoniecznie pod recepcją".
Recepcją, na którą właśnie wrócił chaos. Nieważna już była nieprzytomna dziewczyna, bo przecież wszystko z nią było ok. Nieważny był romans gwiazdy rocka z kolejną jakąś anonimową laską. Nieważny był fakt, że Ortega właśnie próbowała prowadzić jakąś względnie konkretną rozmowę z jedną z dwóch przerażonych asari. Tłum rzucił się z powrotem na kontuar, chyba nawet wzbogacony o kilka nowych osób, z czego jednego elkora i z powrotem zaczął przekrzykiwać się nawzajem. Recepcjonistka zdążyła tylko machnąć ręką mniej-więcej w kierunku tarasu za plecami i dalej, chyba wskazując wejście do jednego z korytarzy. Dziwne że akurat tutaj żadnej ochrony nie było, nie plątał się tu nikt w czarnym kombinezonie ozdobionym dwiema charakterystycznymi złotymi liniami L'Rei. Albo wszyscy pobiegli po pancerze, których na co dzień nie nosili, albo gdzieś indziej działo się więcej i bardziej absorbujących rzeczy, niż w holu hotelu. Carmen nie pozostało nic innego, jak pójść mniej-więcej w stronę, którą asari wydawała się mieć na myśli i liczyć na szczęście.
Dosłownie kilka sekund później powietrze wypełnił dźwięk. Tak niski, że niemal wymykał się granicom słuchu, bardziej dało się go wyczuć w drżeniu powietrza i bębenków w uszach, niż faktycznie usłyszeć. Nie był głośny i teoretycznie w niczym nie przeszkadzał, ale trwał. I trwał. I trwał jeszcze dłużej, jakby nie miał ucichnąć już nigdy. Tłum zamilkł, nawet Johnny podniósł się z kolan i odstawił Jaanę obok siebie. Znieruchomiał, mrużąc oczy.
- Czternaście herców - stwierdził krótko, nieświadomie podnosząc dłoń do klatki piersiowej i przyciskając ją do mostka. Tam też dało się wyczuć drżenie. Dźwięk zaczął się głośniej, teraz już przycichł, ale wciąż był jeszcze słyszalny. Skądś nagle w okolicy wzięło się dziecko i zaczęło do tego wszystkiego płakać. A raczej drzeć się wniebogłosy, zagłuszając wszystko inne - poza tym jednym, niskim buczeniem. Ciężko było stwierdzić skąd konkretnie ono dobiegało, zdawało się otaczać ich ze wszystkich stron, wypełniać całe pomieszczenie, może cały hotel.
Po kilkunastu sekundach wreszcie ucichło. Po plecach wszystkich zebranych przeszedł dreszcz. To nie było normalne. To się nie powinno dziać. Coś było bardzo, bardzo nie tak.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

29 sty 2016, o 20:39

Powściągnijmy wyobraźnię tak, jak powściągnęła ją Jaana. Choć było całkiem miło, choć na kilka krótkich chwil rzeczywiście zdarzyło jej się zapomnieć, gdzie są i co dokładnie się dzieje, ale nawet w bardziej jeszcze sprzyjających okolicznościach nie podążyłaby za niewypowiedzianymi sugestiami Johnny'ego. Raczej. Chyba. W każdym razie z pewnością nie podążyłaby za nimi tak ochoczo, jak ochoczo Hunter chciałby ją prowadzić.
Tego, jak mało ochoczo podzieliłaby zamiary muzyka nie mieli jednak okazji sprawdzić. Bo raz, że dziewiątka, a dwa... Jaana sapnęła cicho, odgarnęła niesforny kosmyk z policzka i spojrzała na Ortegę na tyle bezczelnie, na ile było ją stać. A stać było ją na wiele, bo w końcu miała czas, żeby podobnych spojrzeń i słodkich, dwuznacznych uśmiechów się nauczyć.
- Ty zaś nie wyglądałaś na taką, która umie docenić sztukę. - Stojąc już na własnych nogach otrzepała się i lekko przekrzywiła głowę. - Na pierwszy rzut oka bliżej ci do takiej, co arcydzieło przyczepia sobie magnesem na lodówce i gubi przy pierwszej lepszej okazji, bo po prostu nie umie go upilnować. - Porównywanie się do arcydzieła może nie było tym, co chciała osiągnąć, ale skoro weszły już w temat szeroko pojętej sztuki, to musiała się tej metafory trzymać. Zresztą, prawdziwy sens nie zależał przecież od dobranych słów i te, które miały go rozumieć - czyli w zasadzie tylko ona, Jaana, i Carmen - zrozumieją. Czy posłużą się porównaniem do pełnej skaczących radośnie zająców łąki, czy może do wyjących potępieńczo, przerażających, drewnianych drzwi do wychodka - i tak wyłapią, co tak naprawdę miała do powiedzenia ta druga.
Ale, koniec tych czułości. W końcu nadal miały problem - i nie, stwierdzenie, że to czternaście herców wcale kłopotu nie rozwiązywało. Bo i jak miałoby? Czternaście herców. Tak nie brzmiała nawet odpowiedź na najważniejsze pytanie we wszechświecie (bo ta, zdaje się, była cyfrą 42), co więc miałoby to wyjaśnić?
- A jakby tak trochę jaśniej? - zapytała wreszcie, jednocześnie przedzierając się w ślad za Carmen. Koniec przedstawienia, czas zabrać się do pracy. Wszyscy chcieli przecież wyjść stąd cało, a kolejne niespodzianki raczej nie świadczyły, by druga strona - czymkolwiek by była - zamierzała im na to pozwolić. - Poza tym, że średnio to przyjemne - co może wydawać takie dźwięki? - Jaana mogłaby omówić budowę karabinu oraz zreferować kalendarz dla alergików, ale na źródłach brzmień takich bądź innych nie znała się wcale.
Jednocześnie gdy podjęte przez nią próby zlokalizowania tego dziwnego dźwięku nie powiodły się, Ritavuori westchnęła cicho i ostatecznie spojrzała na awanturującą się Ortegę. Jej spojrzeniu nie umknęły dobrze znane, błękitne smużki, które... No, wiecie. W tej sytuacji dla asari lepiej byłoby, gdyby jednak Carmen odpowiedziały - szczególnie że wspomniana ochrona wyraźnie zaniedbywała w tej chwili swoje obowiązki.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

6 lut 2016, o 12:51

Carmen męczyło już to, że wciąż nie wie o sytuacji praktycznie nic, co pomogłoby zaspokoić wrzące w jej wnętrzu nerwy. Możliwe, że nie zawsze było to widać - przez długi czas bardzo jej zależało, by opanować takie maski do perfekcji, bo i to zawsze ułatwiało jej poruszanie się po grząskim gruncie, na który zwykle wysyłał ją Cerberus. Gdyby nie była w tym dobra, byłaby pewnie w zupełnie innym miejscu teraz, o ile w ogóle cieszyłaby się życiem - to, że przez większość czasu nie okazywała zdenerwowania, nie znaczyło wcale, że w istocie jest tak, jak to pokazuje. Opuszczając "gardę", z wyraźnym zaskoczeniem więc zaobserwowała (a nawet usłyszała) idącą za nią Jaanę, co poznać po sobie dała unosząc lekko brwi. Pomyśleć, że jeszcze przed chwilą sprawiała wrażenie poddenerwowanej, gdy Carmen zdecydowała się skomentować zachowanie "gołąbeczków". Nie odpowiedziała jednak na pytanie rzucone, zdawałoby się przez chwilę, rzucone w eter przez dziewczynę dotyczące osobliwego odgłosu, jaki zaczął przeszywać ośrodek. Pomimo tego, że mniej więcej rozumiała o czym mówił Johnny, to wciąż nie czuła się w kompetencji do wypowiadania się na takie tematy. Hunter lubi mówić - niech mówi.
Nagły wrzask jakiegoś dziecka uderzył do jej uszu dużo gwałtowniej i zdecydowanie mniej przyjemnie niż niski dźwięk wypełniający powietrze, choć z racji znanej natury wydawał się dużo mniej niepokojący. Mimo wszystko, choć było to niepopularne, nie lubiła dzieci, a głośny, pretensjonalny wręcz ryk doprowadzał ją do obłędu. Niczego nie znosiła tak bardzo, jak niepotrzebnego hałasu - w dodatku takiej wysokości i natężenia. "Przysięgam, że zaraz zatłukę tego bachora" - przedarło się przez jej myśli, gdy dosłownie ułamek sekundy później uwagę kobiety odwróciła jedna z asari, wskazujących... bliżej nieokreślone - choć można się było domyślić jakie - miejsce. To odpowiedź na wcześniejsze pytanie Ortegi? "Jeżeli tak, L'Reia powinna zdecydowanie rozważyć przyszłe nabory do personelu" - Ortega niekoniecznie wydawała się rozumieć, że ktoś może być w takiej sytuacji faktycznie przerażony.
- Ochrona tego miejsca powinna wiedzieć co się tu dzieje i jak dużo czasu zostało nim cały budynek wyleci w powietrze - Mruknęła w stronę Ritavuori, choć przy odrobinie szczęścia Hunter również to usłyszał. - Albo stanie się z nim coś równie nieprzyjemnego - Mogła wprawdzie poironizować o kapeli Huntera, która "może przybyła" i "może się przygotowuje" - nawet, o dziwo, przyszło jej to na myśl. Mimo to, nie były to zdecydowanie miejsce ani sytuacja sprzyjające tego typu głupotom. Nie tracąc zbytnio czasu, zdecydowała się podążyć w kierunku wskazywanym przez recepcjonistkę. - Hej, "pięknooki". Zostajesz jako opiekunka do dzieci czy idziesz z nami? - Krótkie spojrzenie w stronę Johnny'ego i lekki uśmiech powinny rozwiać jakiekolwiek wątpliwości muzyka.
Nie czekała jednakże na odpowiedź. Po prostu szła przed siebie, szybkim, sprężystym krokiem.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

7 lut 2016, o 19:14

Fakt, że Johnny był w stanie podać dokładną wysokość dźwięku, w hercach, świadczył o tym, że jego słuch musiał być naprawdę imponujący. Przeciętny człowiek, nawet wybitnie uzdolniony muzycznie, nie słyszy aż tak dokładnie. Szkoda tylko, że w niczym im to nie pomagało, a informacja jakiej udzielił im Hunter była niczym więcej, jak popisem umiejętności. Czekał na zachwyt, na niedowierzanie, chciał być choć trochę doceniony, ale jako że zarówno Carmen, jak i Jaana kompletnie tę niesamowitą umiejętność zignorowały, westchnął i podążył za nimi, niechętnie wypuszczając nastolatkę z objęć.
- Oczywiście, że idę z wami - odparł z oburzeniem. - Obiecałem was pilnować. Tylko... tylko gdzie idziemy? Halo, Carmen? Chcesz złożyć skargę czy co?
Przyspieszył kroku. We wskazanym przez recepcjonistkę kierunku znajdowały się jedynie duże, przeszklone drzwi na ogromny balkon i drugie, na długi korytarz, pokryty szklanym, półokrągłym dachem. Ani na tarasie widokowym, ani w korytarzu nie było widać ochrony. Tak czy inaczej bardziej prawdopodobne było, że to korytarz dokądś ich doprowadzi, niż że coś znajdą na balkonie pełnym gapiów, wychylających się nad barierką by obserwować upadłą kulę.
- Myślę, że to ona - rzucił Hunter, zręcznie omijając jakiegoś zirytowanego hanara. - Kula w sensie. Bo co innego mogłoby wydawać takie dźwięki? Na scenie jeszcze nie ma nagłośnienia, zresztą i tak gdyby to dochodziło z głośników, to nie rozchodziłoby się po całej L'Rei. Lairala mówiła że coś się tam obraca, a z tego co zdążyłem do tej pory zaobserwować podczas swoich licznych tu pobytów... tak, lubię tu przylatywać, odnajduję się tu doskonale, klimat mi pasuje jak żaden inny... to kula nigdy się nie ruszała. Po prostu, leżała sobie na tych pompach wodnych i tyle.
Przeczesał włosy palcami i niepewnie dotknął zasklepionej medi-żelem rany. Zapomniał o niej przedtem, zajęty spontanicznym romansem z Ritavuori, może teraz poczuł lekkie usztywnienie skóry i postanowił sprawdzić, czy przypadkiem nie wykrwawia się znów na śmierć. Ale nie, wszystko było w porządku. Całe szczęście.
- Kiedyś widziałem volusa, który kłócił się z jakąś kierownik na temat tej ozdoby. Twierdził że tak się nie powinno robić, że montuje się coś takiego jakby nigdy nic... Nigdy go potem nie spotkałem, dziwne. Może przeczuwał, co się wydarzy. Volusy mają wróżbitów? Raczej nie czytają z dłoni, skoro chodzą w kombinezonach - zamilkł, pogrążając się w zamyśleniu. To była całkiem miła odmiana od nieustannego słowotoku. Pogrążony w rozważaniach na temat voluskiej magii Johnny przynajmniej nie przeszkadzał.
Korytarz po kilkunastu metrach rozwidlał się - jedna jego część szła prosto, wciąż pod szklaną kopułą prowadząc gdzieś dalej, a druga schodziła schodami w dół.
- O, tam będzie ochrona pewnie - rzucił Johnny i zanim zdążyły zareagować, wdzięcznie zbiegł na niższe piętro, od razu zwracając na siebie uwagę. Natychmiast. I to wcale nie niechcący. - Halo, dzień dobry, tu Hunter. John Hunter. Chciałbym porozmawiać z kierownikiem ochrony. Albo generalnie jakimś szefem - jego głos poniósł się po korytarzu, na którym... cóż, nie było nikogo. Warknął coś w niezadowoleniu i ruszył dalej przed siebie, w końcu doprowadzając kobiety do dużych, zamkniętych drzwi. - No i co.
Uniósł niepewnie rękę, chyba w celu zapukania, ale zanim zdążył, drzwi rozsunęły się i wybiegło z nich dwóch turian w czarnych pancerzach, oznaczonych złotymi liniami. Trafili? Trudno było stwierdzić, turianie zignorowali ich i pobiegli dalej, ale za to Johnny w przypływie adrenaliny i testosteronu i generalnie wszystkiego wsunął nogę w próg, powstrzymując drzwi od zatrzaśnięcia. Dumny uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, przywodził na myśl pięciolatka, który zbudował najwyższą wieżę z klocków wśród wszystkich pozostałych przedszkolaków.
- Panie przodem.
Korytarz za drzwiami tym razem rozwidlał się wiele razy i sprawiało to, że teraz przestawało być tak łatwo. Wejścia do co najmniej kilkunastu pomieszczeń dodatkowo utrudniały wybór. Gdzieś mignęła błękitna głowa, ale tak poza tym nie widzieli nikogo. Tylko do ich uszu dobiegał gwar rozmów, dochodzący gdzieś z oddali.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

9 lut 2016, o 19:11

Myśl, że źródłem tych dźwięków mogłaby być kula lub którykolwiek z elementów niezbyt widocznego, ale z pewnością istniejącego jej rusztowania (choćby i mikroskopijnego) wcale Jaany nie uspokoiła. Oczywiście, z jednej strony lepiej, żeby była to kula właśnie aniżeli jakiś niezidentyfikowany, umieszczony cholera wie gdzie obiekt, ale z drugiej... Czy ktoś już tak naprawdę oszacował skalę zniszczeń? Czy ktokolwiek ocenił, dlaczego ta ozdoba w ogóle spadła i czy ktoś sprawdził, czy w ślad za fikuśną kulą nie polecą zaraz jakieś kolejne fragmenty budynku? Ritavuori obawiała się, że odpowiedź na wszystkie te pytania brzmiała nie. Albo tak - ale wtedy osoba potencjalnie świadoma zagrożenia wcale nie musiała być zainteresowana ocaleniem innych tu obecnych od kolejnego niebezpieczeństwa.
Uzmysłowienie sobie tego wszystkiego skłoniło czarnowłosą do przyspieszenia kroku. Wciąż nie zrównała się z Ortegą - wiecie, takie podświadome przyjęcie roli tej drugiej, ustąpienie stołka lidera, szefa, alfy, jak zwał tak zwał - ale nie wlokła się też na szarym końcu. Nie, szary koniec przysługiwał Hunterowi, ostatecznie to on był tu najmniej bojowy...
Przynajmniej do czasu, gdy na horyzoncie pojawiły się drzwi. Te drzwi, które mogły obiecywać obecność ochrony, te drzwi, którymi kończył się dziwnie pusty korytarz, wreszcie - te same, do których muzyk nie zdążył zapukać. Jego teatralna scenka oburzenia wyszła raczej mało przekonująco, tym niemniej przejście jednak się otworzyło. Dość niestandardowe hasło, co? To już logiczniej byłoby ustawić jakieś sezamie, otwórz się, czy... A, nie, sorry. Po prostu ktoś wychodził, wróć - wybiegał. I nie ktoś, a ktosiów dwóch. Turiańskich. Opancerzonych i niezwykle aroganckich, bo nawet się nie przywitali.
Cóż, to był jakiś punkt zaczepienia, te pancerze. Warto zauważyć, że nie mieli pojęcia, do kogo należały. Do tutejszej ochrony? Dobrze byłoby to sprawdzić, bo może właśnie minęli się z jakimiś renegatami z Hierarchii, sfrustrowanymi zamachowcami. Gdyby więc tylko zdążyła, Jaana bez wahania strzeliłaby turiańcom zdjęcie. Wiecie, takie mało subtelne i wcale nieeleganckie, od tyłu (bo jakby chciała selfiacza, to raz, że by ją stratowali, a dwa, że mogliby robić problemy; a trzy - chociaż bardziej jeden, jeśli patrzeć po ważności argumentu - po prostu by nie zdążyła, na ujęcie pleców biegnących miała znacznie więcej czasu niż na artystyczną focię z frontu). Bo przecież nie chodziło jej o pamiątkę z wakacji, a o coś, co mogłaby wrzucić w wyszukiwarkę obrazów. Gdyby te czarno-złote pancerze były tutejszymi uniformami, istniała szansa, że extranet to potwierdzi - jakimś innym zdjęciem, z oficjalnego otwarcia placówki, wizytowania kogoś ważnego, jakimkolwiek. A jeśli nie były? No, to... Może powie, czyimi w takim razie były. A może nie. Najwyżej będą w punkcie wyjścia.
Tak czy inaczej, nie opłacało się stać w miejscu - nie, kiedy przed sobą mieli otwarte drzwi, a Johnny cieszył się z tego faktu (czy raczej z własnej obrotności, która kazała mu wsadzić buta tam gdzie trzeba) jak dziecko. Ostatecznie wciąż szukali ochrony, nie? Jaana wyrwała więc do przodu, może nie galopem - nie była głupia - ale wreszcie z większą dozą zdecydowania. Miliony drzwi i możliwych dróg nie ułatwiały zadania, jedynym więc, co mogła zrobić, było zaglądanie tam, gdzie się dało i nasłuchiwanie tam, gdzie zajrzenie było niemożliwe. Potrzebowali jakiegokolwiek punktu zaczepienia - jeśli prosty kierunkowskaz w stylu biuro kierownika to zbyt wiele, wystarczyłby chociaż widok bardziej znajomego, ochroniarskiego munduru. Niebieska głowa? No, od biedy też mogła być, ale Ritavuori nie chciała być tą, która będzie tu podejmowała ostateczne decyzje. A że Hunter, ze względów dla wszystkich (poza nim) oczywistych liderem też być nie mógł, to spojrzenie nastolatki spoczęło wreszcie na Ortedze.
- Idziemy sobie porozmawiać? - zapytała lekko, ruchem głowy wskazując stronę, z której - jak jej się wydawało - dobiegał gwar rozmów.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

12 lut 2016, o 00:50

- Chcę się dowiedzieć co się tu dzieje - Wyrzuciła z siebie szybko i z nieukrywaną już frustracją. Spokojny, niski, nieco chrapliwy głos stał się nagle dziwnie chwiejny, co demaskowało na starcie jej aktualny stan. - Chcę wiedzieć czego dotyczy to cholerne odliczanie, czy da się coś z tym zrobić, czy można już stąd spierniczać, byle najdalej od Aite. L'Reia nie jest skora do wyjaśnień, a jeśli mamy niewiele czasu to tym bardziej powinni się z tym pospieszyć. Tymczasem wciąż słyszę tylko "nie wiem", "nie wiem"; rzygać mi się chce od "nie wiem", chcę konkretów! O mało nie zginęliśmy od tego żelastwa. To nienormalne, by w ośrodku tej "wagi" nikt się nawet nie zatroszczył o to, czy nikomu nic się nie stało. Widziałeś gdzieś obsługę, oprócz recepcjonistek? - Nie zatrzymała się, acz spojrzeniem okolonym uniesionymi brwiami na moment utkwiła w Hunterze. Chwilę potem odwróciła się z powrotem. Pytanie retoryczne. Prychnęła. Teraz już nie tylko głos, ale i twarz ją zdradzały. W czasie "spacerku" Johnny opowiadał coś o voluskiej "magii" (naprawdę?), co z małą gracją zignorowała, wiodąc oczami wgłąb korytarza na rozwidleniu. Zanim zdążyła w ogóle wywnioskować dokąd prowadzi, mężczyzna pognał w dół schodów, nie dając jej tym samym chwili do namysłu; szybko jednak przyznała, że w istocie mógł mieć rację, dlatego podążyła za nim. Jakże rozczarował ją widok, jaki zastali na dole - wciąż ani śladu żywej osoby. Czy tu się, kuźwa, wszyscy nagle pod ziemię zapadli?
Nie czekała nawet na to, aż muzyk skończy swoje przywitanie - po prostu wyminęła go i na równi z nim podeszła do drzwi. Nieco zdziwił ją nagły przypływ śmiałości w takiej chwili (nie, by ogólnie ją dziwił, zważając na okoliczności w jakich się poznali), ale skoro chciał - proszę bardzo. Niech puka. Skrzyżowawszy ręce na klatce piersiowej obserwowała, jak Hunter mężnie wykazuje się przy próbie nawiązania kontaktu i jak bardzo spełza ona na niczym, gdy w drzwiach pojawiają się dwaj turianie kompletnie ignorujący ich grupkę. Pancerze? Czarne w złote linie... Złote linie, to musi być oznaczenie L'Rei. Jak nie ich, to czyje i kto to, jeśli nie ochrona? Jak widać jednak - nie za bardzo byli skłonni do wyjaśnień lub choćby zainteresowania się, co akurat na tego typu korytarzach robi trzech nieznajomych, bez jakichkolwiek identyfikatorów. Jak przypuszczała, niewiele również zrobiliby sobie ze zwykłego nawoływania.
- Idziemy sobie porozmawiać? - Po tym niespodziewanym pytaniu Jaany, twarz kobiety na powrót przybrała sfrustrowany wyraz.
- Nigdzie nie idziemy - Niemalże wysyczała przez zęby, gdy jej dłoń w mgnieniu oka zmaterializowała wokół siebie niebieską poświatę jaką pół sekundy potem zdecydowała się posłać w postaci wiązki w ścianę, tuż obok przebiegających, potencjalnych ochroniarzy. Nie miała w zwyczaju się "pieścić", gdy tak naprawdę wcale nie musiała; nie należała także zdecydowanie do osób, które odpuszczają w obliczu konieczności, dlatego zwrócenie uwagi turian w ten sposób by zaoszczędzić sobie bezsensownego tracenia czasu było dla niej najadekwatniejszym pomysłem na ten moment. - Biuro szefa ochrony, gdzie?! - Wbrew pozorom nie krzyknęła specjalnie i sama była zdumiona tym, jak zareagowała na osoby, które ewidentnie próbowały ją zignorować. Widocznie nie była do tego przyzwyczajona.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

13 lut 2016, o 20:54

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

13 lut 2016, o 21:49

Biotyczne uderzenie odłupało kinkiet z gładkiej, grafitowej ściany. Lampa upadła na podłogę z brzękiem, ale o dziwo nie stłukła się. Stanowiła chyba jedynie element ozdobny, bo na korytarzu wcale nie zrobiło się ciemniej. W ten ułamek sekundy turianie zdążyli odwrócić się w stronę pechowej trójki i wycelować karabiny w ich głowy. Po chwili zastanowienia Jaana skojarzyła linie na pancerzach z tatuażami recepcjonistek, wzorem drzwi i okien, generalnie całym wystrojem L'Rei. Z tego wynikało, że Carmen właśnie postanowiła zasymulować biotyczny atak wymierzony w kierunku tutejszej ochrony. To było bardziej skuteczne, niż robienie im zdjęcia i wrzucanie ich w wyszukiwarkę. Ritavuori mogła sobie przypomnieć zresztą widywane na korytarzach utwardzane mundury, w tej chwili zastąpione przez pancerze - utrzymane dokładnie w tej samej kolorystyce, tylko stanowiące mniejsze zabezpieczenie.
Czy pomysł Ortegi był dobry, cóż... skutek z jednej strony nie był taki jakiego oczekiwała, ale z drugiej wręcz przeciwnie. Hunter pisnął jak przydepnięty szczur i bardzo odważnie schował się za jej plecami, kucając nawet lekko, by nie wychylać się zbytnio - w końcu był sporo wyższy.
- Ręce do góry - padł rozkaz i jeden z turian, ten z zielonym tatuażem, zrobił trzy kroki do przodu, zbliżając się do nich. Drugi po chwili namysłu ruszył za nim.
- Ludzie - warknął, marszcząc nos. - Jeden problem to za mało, muszą stworzyć kolejny.
- Nie mam czasu na twoje gierki, kobieto - turianin skinął głową w stronę drzwi. - Nie mamy też osób na zajmowanie się zezowatymi biotyczkami. Jak tylko zobaczę błękitne światełko, to odstrzelę ci głowę. Ruszaj.
- Wy też - lufa drugiego karabinu przesunęła się między Jaaną a Johnnym. - Atakowanie ochrony obiektu w chwili, gdy szukamy przyczyny obecnego stanu rzeczy z całą pewnością zapewni wam spotkanie z szefem ochrony - zmrużył oczy. - Nie wiem tylko po co wam Hunter, ale to nieważne.
Johnny posłusznie ruszył przed siebie, oglądając się co chwilę nerwowo przez ramię. Jego szeroko otwarte z przerażenia oczy trochę kontrastowały z naburmuszoną miną urażonej sławy, którą usiłował utrzymywać. Kobiety nie miały wyjścia, jak pójść w jego ślady. Biotyka, którą dysponowały, nie stanowiła siły wystarczającej, by mogła poradzić sobie z ochroną, której w okolicy na pewno zaraz znalazłoby się więcej, niż tych dwóch, trzymających ich na muszce.
- To jest brak szacunku - odezwał się w końcu muzyk. - Kompletny brak szacunku. Ja rozumiem, że kula spadła i jesteście wszyscy przerażeni, tak samo jak my. Ale szukamy odpowiedzi, szukamy rozwiązania. Zamieszanie musi mieć jakieś rozwiązanie, zawsze tak jest, prawda? Straszenie bezbronnych... eeee, no bezbronnych w sumie kobiet karabinami, tak tu funkcjonuje ochrona? Na co my ci wyglądamy, na terrorystów? Zresztą proszę cię, znasz mnie, znasz tę twarz chociażby z ekranów ośrodka, chociaż jestem przekonany, że musiałeś mnie też słyszeć. Czy ja wyglądam jak ktoś, kto mógłby zadawać się z recydywistami? Nie rozumiem tego zachowania, naprawdę nie rozumiem - pokręcił głową. - Chcemy tylko pomóc, prawda? Jak możecie tak...
- Hunter - westchnął w końcu jeden z turian, przerywając monolog wokalisty. - Zamilknij, błagam. I ogranicz się do śpiewania.
Poprowadzili ich korytarzem za drzwiami, skręcając potem w pierwszą odnogę po prawej stronie, a potem ponownie w prawo. Informacyjne napisy na ścianach przy drzwiach świadczyły o tym, że trafili tam, gdzie chcieli. Wszystkie mijane wnętrza należały do ochrony obiektu, czy to biura, czy zbrojownie. W końcu otworzyły się przed nimi drzwi do sporego pomieszczenia z prowizoryczną celą przy zachodniej ścianie, przeznaczoną jedynie do przesłuchań, dużym telewizorem i stołem z krzesłami po drugiej stronie. Cała trójka została zmuszona do wejścia do środka i posadzona na długiej ławce, ale nie zamknięta - w końcu panel był zbyt zajęty wyświetlaniem odliczania. Za chwilę do pomieszczenia wpadła asari w identycznym, czarnym pancerzu, rzucając pytające spojrzenie turiańskim przewodnikom.
- Pilnuj ich. Zaatakowali nas, a musimy lecieć na dół. Kolejne cztery osoby straciły przytomność przy kuli, a na wszystkich terminalach jest już osiem. Chcą rozmawiać z Preelo. Możesz ich przesłuchać zanim znajdzie dla nich czas, żeby się nie wściekał - ochroniarz rzucił im zniesmaczone spojrzenie. - Nie wyglądają na zagrożenie, ale coś im odwaliło tam na zewnątrz, lepiej dmuchać na zimne.
Asari skinęła głową i sięgnęła po strzelbę przypiętą do pleców. Dopiero gdy miała ją odbezpieczoną w dłoni, usiadła na krześle naprzeciwko i przesunęła wzrokiem po trójce pechowców. Nastolatka w zwiewnej sukience, latynoska na szpilkach i Johnny Hunter. Ciężko było traktować ich poważnie.
No i tak. Osiem. Czas pędził nieubłaganie. Wyświetl wiadomość pozafabularną Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

14 lut 2016, o 14:44

Klask, klask, klask. Jej propozycja była dobra, prawda? Mogli pójść, kulturalnie zajrzeć tu i tam, zobaczyć, kto rozmawia i do rozmowy ewentualnie się dołączyć. Przecież i tak byli na przegranej pozycji - umówmy się, nie było nikogo, kto potraktowałby ich poważnie, jakakolwiek propozycja pomocy spotkałaby się z salwą śmiechu. Jedyną możliwością na zmianę tego postrzegania było pokazanie się najpierw jako ludzie cywilizowani, a dopiero potem - faktycznie zdolni pomóc.
Ale nie, nieeeee. Po co. Na co. Nie ma takiej potrzeby.
Klask, klask, klask. Pomimo rozkazu trzymania rąk w górze, to po jakże spektakularnym, imponującym popisie Carmen Jaana musiała, po prostu musiała zaryzykować sugestywne brawa i pokręcenie głową z rezygnacją, dopiero potem dostosowując się do polecenia. Hunter i Ortega, oboje byli siebie warci, naprawdę. Jedno morduje monologami, drugie iście heroicznym atakowaniem swych, jakby nie patrzył, sprzymierzeńców. Przecież wystarczyła chwila, by jednak coś skojarzyć. Przecież Ritavuori nie musiała nawet realizować swojego pierwotnego zamiaru, jakim było sprawdzanie turiańskich pancerzy w extranecie. Przecież było widać, że to tutejsi, że to ci, którzy być może zajmą się ogarnięciem sytuacji.
Ale nie, nieeeee. Nie było potrzeby im tego ułatwiać, no skąd.
W efekcie Jaana z trudem powstrzymała się przed samobójstwem przez facepalm i po prostu poszła tam, gdzie ich prowadzili, spoglądając tylko na Ortegę znacząco i pukając się lekko w głowę. Nie raczyła jednak nic bardziej elokwentnie skomentować, zajmując się co najwyżej rozglądaniem z ciekawością, szczególnie wtedy, gdy mijali zbrojownie. Odezwała się dopiero wtedy, gdy jej uszu dotarło tracą przytomność, gdy na terminalach pojawiła się ósemka a obowiązki gospodarza przejęła niebieskoskóra panna, która raczej - podobnie jak turianie - nie wyglądała na zbyt towarzyską i gościnną.
- Mogłabym pomóc przy tych nieprzytomnych - powiedziała wreszcie kulturalnie, dochodząc do wniosku, że pozostawianie inicjatywy Carmen, o Johnnym nawet nie wspominając, to chyba nie był najmądrzejszy pomysł, choć początkowo właśnie takim się wydawał. Każdy uczy się jednak na swoich błędach, stąd Ritavuori postanowiła wreszcie spróbować z tego, co faktycznie umie. Sama. Bez pytania o aprobatę dwójki towarzyszących jej taktyków.
- Mam za sobą kurs ratunkowy. - No, tak jeszcze pobytu na Taitusie i Cronosie oraz bycia poddawaną eksperymentom nie nazywała, ale co miała teraz powiedzieć? Tłumaczenie, skąd ma pojęcie o podstawach medycyny - tej ratunkowej i tej szpitalnej, choć nieco mniej humanitarnej - było nie tylko zbyt trudne i czasochłonne, ale po prostu niewygodne.
Tak czy inaczej, nie zamierzała jakoś szczególnie walczyć, wykłócać się o swoją rację i przydatność. To byłoby głupie, biorąc pod uwagę strzelbę, która dla odmiany nie leżała w jej własnych dłoniach. Zresztą, ktoś musiał równoważyć niecywilizowanie Ortegi, nie? Więc równoważyła. Zaproponowała grzecznie i szczerze - i tyle. Pozostało liczyć na to, że zamieszanie w ośrodku urosło na tyle, że ochrona po chwili wahania jednak zdecyduje się skorzystać z każdej oferowanej pomocy. Skoro już stwierdzili, że cała ta radosna trójka raczej zagrożeniem nie jest, to może to też da się załatwić, nie? A gdyby się dało - to byłby progres, bo mogliby (albo przynajmniej Jaana by mogła) znaleźć się odrobinę bliżej centrum wydarzeń. A o to chodziło. Trochę. Chcieli przecież wiedzieć, co się dzieje, nie?
Więc zaproponowała. Zaproponowała, a potem splotła rączki na kolanach i całą swoją postawą głosiła, że z tą niewychowaną, cierpiącą na nieleczone ADHD kobietą nie ma nic, absolutnie nic wspólnego.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

12 mar 2016, o 16:42

Wróć do „Galaktyka”