W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Akan Kerata
Awatar użytkownika
Posty: 112
Rejestracja: 7 cze 2012, o 22:15
Miano: Akan Kerata
Wiek: 26
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Pirat, najemnik
Kredyty: 48.000

[Masyw Feniksa > Typhon] Aite

26 lip 2012, o 10:17

-Nosz kurwa, a miało być tak ładnie. "Pomozemy cywilom, dostaniemy medale i będą o nas mówić w wiadomościach jako o bohaterach" - powiedział Akan do doktora, drugą część wypowiedzi stylizując na ton wypowiedzi Saavika, który był odtwarzany elektronicznie z jego kombinezonu. Gdy tylko batarianin skończył z mediżelem, zerwał się z łóżka. Nadal nie miał stu procent sprawności, ba, do tego jeszcze daleko. Przy takim upływie krwi ledwo utrzyma się na nogach. Ale to musi starczyć.
-Wiem, że jeszcze to trzeba poprawić, ale sam słyszysz co się dzieje. - powiedział turianin, stając na nogi, opierając się rękoma o krawędź łóżka, aby łatwiej wstać. Chwilę poczekał, bo zawrót głowy po zmianie pozycji z leżącej na stojącą uniemożliwił mu dalszy ruch. Gdy tylko minęło, powoli, opierając się o ściany przeszedł do drzwi stacji medycznej, i wyszedł na korytarz.
-Co z tymi dwoma co przysłali ich wcześniej promem? Potrzebujemy ich żywych, szczególnie skoro leci Przymierze. Prześlij mi ich skany na omniklucz. - powiedział do Januusa, po czym poczłapał w kierunku stacji kontroli ognia. Na jego szczęście, nie znajdowała się daleko stąd. Ufał w zdolności Phil'a, swojego zastępcy, jeśli chodzi o kontrolę i zarządzanie systemami uzbrojenia. Jednak na wszelki wypadek wolał całość nadzorować, bo na szali znajdowało się życie jego towarzyszy, a może i całego okrętu.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

26 lip 2012, o 23:40

Salwa ucichła. Działka maszynowe wyrządziły ogromne szkody, które można było dostrzec gołym okiem, mimo unoszącego się wszędzie pyłu i kurzu. Walające się po podłodze łuski, które nie trafiły w żaden cel, można by było przetopić i z powodzeniem przeznaczyć na dozbrojenie jakiegoś wymagającego oddziału. Miału w powietrzu było tak dużo, że Jacob z Korthem zaczęli kasłać, odganiając go odruchowo ręką sprzed twarzy. Zdołali w tym ogólnym rozgardiaszu jednak dojrzeć trzy, potężne sylwetki krogan leżące "w rozsypce", a wokół nich błyszczące, ciemnoczerwone kałuże. Gdzie nie gdzie ciecz spływała jeszcze z wolna po ścianach. Jeden z napastników jeszcze żył, ale prędko skonał po krztuszącym ataku kaszlu, który zapewne wywołały jego własne płyny. Przedtem zdążył jedynie wypowiedzieć jeszcze raz imię "Grog", po czym więcej już się nie ruszał.
Wyglądało na to, że w tej chwili mogą już tylko czekać na Saavika. W pobliżu nie znajdowało się już więcej wrogów, prócz tych przetrzymujących zakładników w budynku obok.
- Przymierze będzie za około cztery minuty... NIE!!! - dobiegł ich głos z omni-kluczy. Zaraz potem wyjrzeli nieznacznie przez okno, a słoneczne dotąd niebo stopniowo przybierało na ciemnych barwach - systemy maskowania! - dosłyszeli już tylko, gdy z nieba wprost na Stuleyage'a leciała fregata Przymierza. W jednej chwili otworzyła ogień - jeden ze strumieni laserowych minął piracki krążownik, ale drugi zdołał dotrzeć do celu. Niewielki wybuch zagrzmiał gdzieś na tyłach statku. W odpowiedzi Stuleyage natychmiast skierował swoje działa na fregatę i wystrzelił długą, jasnoczerwoną strugę, która hucznie uszkodziła przód wrogiego statku.

Saavik postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Jeśli zginie, to przynajmniej bez poczucia winy, a jeśli rozbroi bombę, to będzie jednym z anonimowych bohaterów kolonistów na Hypnosie. "AKTYWOWANO OGRANICZONY INTERFEJS" wyświetliło się na holograficznej konsoli gdy quarianin postanowił - po serii prób i błędów z kodem - skorzystać z tego przycisku. W mig na ekraniku pojawiły się informacje dotyczące właściciela, na jakiego "pomoc" powinno się liczyć, jeśli z bombą pojawią się jakieś problemy.
MATERIAŁY WYBUCHOWE ZAREJESTROWANE W BAZIE CZARNEGO ŚWITU NA: GATATOG GROG Dalej znajdowały się informacje ogólne nt. bomby, takie jak masa i użyte do jej wyrobu składniki. Żadnej ewentualnej wskazówki co do kodu niestety nie znalazł.

Gdy tylko Akan wybrał się jednym z korytarzy do swojego celu, statek niespodziewanie się zatrząsł, a bardzo dobrze słyszalny wybuch obiegł cały krążownik. Jeśli chciał cokolwiek zrobić i jakoś pomóc Sebastianowi w ofensywie lub defensywie, musiał się sprężyć, bo lada chwila kolejny wybuch może uszkodzić Stuleyage'a trwale, a wtedy raczej nie będą mogli nim odlecieć od razu.

- 6:30 -
Saavik'Kara nar Ryzer
Awatar użytkownika
Posty: 97
Rejestracja: 8 cze 2012, o 00:06
Wiek: 23
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Mechanik okrętowy
Kredyty: 15.000

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

27 lip 2012, o 02:17

Młody quarianin stawał się coraz bardziej roztrzęsiony. Nie miał czasu na rozpracowanie systemu od środka a życie jego i innych istot zależało od tego hasła. Zdawało mu się, że niczego już tutaj nie kontroluje - od własnych emocji aż po tykającą obok bombę. Przestał nawet zwracać uwagę na skręconą rękę. Zaczął zadawać sobie w myślach pytania: "Po co ja w ogóle tutaj przybyłem?", "Czy mój koniec tak właśnie ma wyglądać, samotnie?". Ręce zaczęły mu drżeć, z trudem trafiał w klawisze próbując zgadnąć kolejne znaki w haśle. Z każdą kolejną, nieudaną próbą łamał się wewnętrznie coraz bardziej. Kiedy wciskał przycisk wywołujący ograniczony interfejs to po jego policzku zaczęły spływać pierwsze łzy. Jego oczom ukazały się informacje o bombie i podmiocie, na który została zarejestrowana. Dziwił się po co ktoś w ogóle rejestrowałby bombę, lecz ten problem wydał mu się po chwili mniej niż nieistotny. Jedyną wartościową częścią tej informacji była w istocie wzmianka o "właścicielu". I tak nie miał nic do stracenia, zwrócił się jeszcze raz do swoich towarzyszy na górze w nadziei, że nie uciekli jeszcze z budynku. Mówił wolno, z trudem udawał, że wszystko z nim w porządku. Nie chciał usłyszeć kolejnego zbioru inwektyw.
- J-jacob, Korth, jesteście jeszcze gdzieś w pobliżu? Tu mam... znalazłem imię... tego co założył tę bombę. Gatatog Grog. Jeżeli gdzieś widzieliście... cokolwiek... z imieniem... czy coś. Przeszukajcie dokładnie... To może mi pomóc, bardzo. Proszę.
ObrazekObrazek
Akan Kerata
Awatar użytkownika
Posty: 112
Rejestracja: 7 cze 2012, o 22:15
Miano: Akan Kerata
Wiek: 26
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Pirat, najemnik
Kredyty: 48.000

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

27 lip 2012, o 02:19

Akan wiedział, że nie ma wiele czasu. Cały czas szedł w kierunku stacji kontroli ognia, nie zatrzymując się. Wiedział jednak, że działania musi podjąć już teraz.
-Karyna. - wywołał słowami WI statku, wiedząc, że także na korytarzach jest w stanie się z nią połączyć. -Kod czerwony. Natychmiast połącz się ze statkiem Przymierza. Wyślij im wiadomość tekstową, jak i głosową, ważne, żeby to odebrali! - powiedział, zdenerwowany sytuacją, w jakiej się znajdują. Nie mógł działać tak, jakby chciał pod wpływem emocji i uszkodzeń ciała, ale miał jeszcze na tyle zdrowego rozsądku, że musiał dokonać własnej interwencji.
-Nadawaj: Tu patrolowiec, do którego otwarliście ogień. Wstrzymajcie ostrzał! Nie chcemy z wami walczyć. To nie my zaatakowaliśmy kolonię. W pobliżu możecie zauważyć na radarach ślady zestrzelonego myśliwca, macie też pewnie skany placu głównego przy centrum kolonii. Wykryliście też na pewno nasze strzały w kierunku hangarów. W skrócie: banda fanatyków zaatakowała planetę i chcą ją wysadzić w powietrze bombą. Walczymy z ich siłami naziemnymi. Staramy się rozbroić ładunek, mamy mało czasu. Przesyłam skan zbroi martwego kultysty z symbolem jego organizacji na dowód. Pewnie wiecie więcej, niż my. Jeśli nie chcecie nam pomóc, to przynajmniej przestańcie przeszkadzać! - powiedział niemal jednym tchem, szybko, jednak dość zrozumiale, na tyle, ile mógł. Chwilę zaczął zbierać oddech, przeszedł kilka kolejnych kroków, próbując się namyślić.
-Koniec przekazu. Podaj mi odpowiedź jak tylko przyjdzie. Zrób zdjęcia dwóch kolonistów w stacji medycznej z kamer i wyślij mi na omni-klucz.
Jeśli tylko Karyna do tego momentu mogła wszystko wykonać tak, jak mówił, to wysłał w kolejnej wiadomości obrazek, jaki przed chwilą otrzymał ponownie do fregaty ich obecnych przeciwników, z adnotacją, że to są dwaj z mieszkańców kolonii, którym udało się nam pomóc. W duchu z jednej strony dziękował Saavikowi za jego dobrotliwą naturę, dzięki której dwójka kolonistów znalazła się na pokładzie, z drugiej strony przeklinał quarianina za sprowadzenie ich tutaj, w sam środek tarapatów.
W końcu Akan doszedł do stacji kontroli ognia, i gdy tylko automatyczne drzwi rozsunęły się przed nim ukazując ekrany wyświetlające dane statku, broni i aktywnych właśnie w tej chwili dział wielkiego kalibru, wypowiedział do mężczyzny siedzącego za jedną z konsol:
-Phil, wyłącz na chwilę całe uzbrojenie. To rozkaz. Zaufaj mi. - powiedział do towarzysza, samemu kierując się do swojego "ulubionego" fotela w tym pomieszczeniu, skąd mógł prowadzić pełen nadzór pola bitwy. Liczył na to, że jeśli oni sami wstrzymają ogień, to po jego komunikacie statek Przymierza zrobi to samo.
ObrazekObrazek
White Knight
Awatar użytkownika
Posty: 97
Rejestracja: 7 cze 2012, o 17:34
Miano: Jacob Ibaka
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Pirat, Najemnik
Kredyty: 35.000

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

28 lip 2012, o 20:57

Ibaka miał już mu pomóc w zdychaniu, kiedy zaczął dusić się własną krwią. Gdy tylko usłyszał, że przymierze się już pojawiło z całej siły pod wpływem złości kopnął w twarz i tak już nie żyjącego kroganina.
- Kurwa mać! Rozjeb ją Sebastian i stąd spierdalamy, słyszałeś Saavik? Ruszaj tą swoją paskudną dupę! – ryknął donośnie do omni-klucza.
- Grog tak? Spierdalaj! – warknął siarczyście, jednak chwilę później przypomniał sobie, że jedna z tych paskud to facet o tym imieniu – Albo kurwa czekaj.
Przypomniał sobie który z zdechlaków to interesujący ich jegomość, a potem zaczął go przeszukiwać w poszukiwaniu czegokolwiek użytego dla Saavika. Korth dla odmiany puszczał jedynie wiązanki, mu nie uśmiechało się tutaj zostawać tak samo jak Rycerzowi.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

30 lip 2012, o 02:32

- Tu SSV Ankara, przyjęliśmy waszą wiadomość. Wstrzymujemy ostrzał – koło minuty po wiadomości Akana, komunikator przerwał złowrogą, mącącą w głowie ciszę radiową. Mimo, że Ankara wstrzymała ogień, cały czas wydawała się być w pogotowiu, ale teraz akurat zdawało się to być najmniej ważne. Na ten dość niecodzienny widok Jacob jedynie pokręcił głową. Za wszelką cenę nie chciał się spotkać z niebieskimi „stróżami sprawiedliwości”, ale wyglądało na to, że teraz ich chwilowa współpraca będzie niestety konieczna. Lub może i nie? Czas – i chęci – pokaże.

Rdzawy zapach krwi przemieszanej z unoszącym się jeszcze pyłem dotarł do nosa Ibaki. Wtedy też odwrócił się i zasadził kroganinowi kopa prosto w łeb. Nic to już nie dało, bo martwy był już od chwili, ale przynajmniej rozładowało w jakiś sposób człowieka. Gdy Saavik odezwał się przez omni-klucz, można było usłyszeć ledwo wstrzymywany smutek w jego głosie. Smutek tak wielki, że nawet Jacob z Korthem zwątpili, czy cokolwiek uda się zrobić z bombą na dole. Podług woli przyjaciela, zaczął jednak przeszukiwać krogan w poszukiwaniu jakiejś wskazówki. Przy „prześwietlaniu” omni-klucza jednego z nich, natknął się na interesujące znalezisko. Ciąg liter i cyfr zapisany bez żadnej dodatkowej informacji w edytorze tekstowym. Naiwnym byłoby twierdzenie, że jest to to, czego potrzebuje Saavik, ale mimo to postanowił przesłać wiadomość do kompana na dole. Z tym i kilkoma następnymi ciągami cyfr. Tak, miał ich kilka – wszystkie tak samo bliżej niezidentyfikowane, jak poprzednie. Przez myśl przemknęło Ibace, że one wszystkie mogą być „włącznikami” podobnych mechanizmów. Najpewniej były, ale on raczej nie mógł o tym wiedzieć, bo nie miał i skąd.
Saavik, odbierając wiadomość, na szybko wklepywał nowe kody. Czasem się mylił, ale to zupełnie normalne w stresie i takim pośpiechu.
K7NN83L9
*AUTORYZACJA NIE POWIODŁA SIĘ*
Wiadomo, że za pierwszym razem się nie uda. Następny kod.
2HWE60M0
*AUTORYZACJA NIE POWIODŁA SIĘ*
No, za drugim też mało kiedy się udaje.
TZ7654JD
*AUTORYZACJA NIE POWIODŁA SIĘ*
Cholera… Ile tam jeszcze ich jest? Pięć? No to następny…
HFD78KSS
*AUTORYZACJA NIE POWIODŁA SIĘ*
*ZOSTAŁY 4 MINUTY*
Saavik poczuł, jak nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Stały się zbyt gąbczaste, by utrzymać ciało quarianina. Mimowolnie oparł się plecami o jedną z naszpikowanych jakimiś przyciskami ścian, które teraz i tak nie były raczej aktywne i kontynuował wprowadzanie kodów.
VXS947HS
*AUTORYZACJA NIE POWIODŁA SIĘ*
Zaczynało być coraz goręcej. Miał wrażenie, że z wolna gotuje się we własnym kombinezonie. Palce coraz częściej wprowadzały błędne kody, najzwyczajniej w świecie osuwając się na inne przyciski.
HFI9834J
*AUTORYZACJA POWIODŁA SIĘ*
Młody quarianin doświadczył ogromnej ulgi, gdy jego oczom ukazał się prosty, niewymagający poważnej ingerencji ekranik. Klikając „DEZAKTYWUJ MATERIAŁ WYBUCHOWY” usłyszał, jak wszystkie mechanizmy w środku ustają, a trzy diody na bombie przestają się świecić. Holograficzny licznik czasu przestał nieubłaganie sunąć do przodu, zatrzymał się na niewzruszonym 03:30. Teraz już, jedynym co słyszał to szybkie bicie własnego serca. Nawet nie zorientował się, że prawie wyskakuje mu z klatki piersiowej.

Gdy Akan przesłał wszelkie skany dotyczące zdrowia dwójki uratowanych kolonistów, Przymierze nie miało już wątpliwości, że Stuleyage nie był wrogim okrętem. Co więcej, zdawało się, że to właśnie oni odwalili tu za nich robotę. Czarną w dodatku. Jak to się mówi „policja zawsze jako ostatnia”, tu jedynie podstawić wyraz „wojsko”. Reszta kultystów była już na tyle niegroźna, że Przymierze samo się nimi zajęło. Kilku wzięto także żywych, po wcześniejszym obezwładnieniu. W istocie, okazało się, że była to grupa należąca do Kultu Czarnego Świtu, jak później dowiedzieli się załoganci Stuleyage’a. Prawdopodobnie były już z nimi podobne akcje, ale piraci byli zajęci raczej czym innym, niż wysłuchiwaniem ględzenia podstarzałego porucznika.

Obserwowali jeszcze tylko, gdy żołnierze pojedynczo wyprowadzali ludzi z magazynu. Ludzi, którzy zachowali już w swoich umysłach ogromną traumę na resztę swojego życia. Byli wśród nich młodzi i starzy, także dzieci. Mały chłopiec, blondynek o niebieskich oczach wyrwał się na moment z uścisku dłoni matki i pobiegł w stronę obserwującej ich czwórki. Miał na oko pięć lat. Położył małe rączki na hełmie Saavika, quarianin widział drobne odciski paluszków odbitych na szybce. „Dziękuję” wyszeptał tylko, po czym podeszła jego matka i jeszcze z wyraźnym strachem na twarzy podniosła chłopca na ręce. Przez moment mogli przysiąc, że się do nich uśmiechnęła, ale szybko się odwróciła i pomaszerowała prędkim krokiem w stronę swojego męża.

Dokładnie 23 godziny po akcji, gdy większa część oddziału leżała jeszcze na stacji medycznej pod czujnym okiem batarianina, na terminal Ibaki przyszła prywatna wiadomość.
  • Dzień dobry,

    Nazywam się Eric Nielsen. Jestem zarządcą na kolonii Hypnos, znajdującej się na Aite. Niespełna dzień temu miał miejsce przykry incydent, na który państwo odpowiedzieliście mimo faktu, że nie musieliście. Zginąłbym tam też nie tylko ja, ale i moja córka z mężem; moja wnuczka i brat. Nie wiedzą państwo nawet, do czego się przyczyniliście. Kolonia chciałaby przekazać wam dozgonne podziękowania za ratunek z opresji – gdyby nie wy, liczba ludzkości uszczupliłaby się o prawie dwa tysiące osób. Zdołaliśmy zebrać środki, jakie na pewno umilą wam przyszłe dni. Nie jest tego dużo, ale tyle, na ile mieszkańcy Hypnos mogli sobie pozwolić. Nic jednak nie wyrazi naszej wielkiej wdzięczności.
    Wraz z tą wiadomością, przesłałem na państwa konta kwotę 15.000 kredytów dla każdego. Przymierze dało mi namiary.

    Pozdrawiam i jeszcze raz ogromnie dziękuję
    E. Nielsen.

    PS Pomnik upamiętniający wydarzenia na Hypnos jest już omawiany. Nie omieszkamy nadmienić w pierwszej kolejności na tablicy, że byli panowie naszym wybawieniem.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

17 lis 2015, o 17:23

NAZWAAite
LOKALIZACJAMasyw Feniksa > Typhon
TYPPlaneta-ogród
PROMIEŃ5,941 km
MASAN/A
GRAWITACJA0,88 g
DOBA24,9 godziny ziemskiej
ATMOSFERAAzotowo-tlenowa
CIŚNIENIE0,6 atm




[boxmid][center][size=150][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u][color=#FF8000]Informacje o planecie:[/color][/u][/font][/size] [i]Aite to podobna do Ziemi planeta o szerokim wachlarzu zdatnych do zamieszkania terenów - od pustyń, poprzez dżungle, aż po tundrę i oceany. W odróżnieniu od większości planet nie będących olbrzymami, otoczona jest pierścieniami, złożonymi ze skał o średnicy sięgającej metra oraz szerokiej chmury pyłu, rozciągającej się na przestrzeni niemal 23 tysięcy kilometrów od centrum planety. [color=#FF8000]Dwa piękne księżyce, jeden zachwycający pierścień, zero sąsiadów[/color] - głosi popularna reklama tej planety w Układach Terminusa. Aite jest znana z rzadko rozsianej populacji, choć jest planetą-ogrodem, skolonizowaną niemal sto lat temu. Dzięki przyjaznemu klimatowi, faunie równie łagodnej jak ziemska, brakowi groźnych drobnoustrojów i glebie zdatnej do uprawy importowanych roślin, Aite może sprawiać wrażenie dziewiczego raju. Są dwa powody, dla których planeta nie cieszy się popularnością. Najbardziej oczywistym jest fakt, że jej księżyc, Litae, krąży po niestabilnej orbicie, i w ciągu najbliższych dwustu lat uderzy w planetę, niszcząc wszelkie życie. Dlatego wszelkie inwestycje są krótkoterminowe, a najlepszym interesem jest sprzedaż lokalnej fauny i flory temu, kto zaoferuje najlepszą cenę.[/i][/center][/boxmid][boxmin][center][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u][color=#FF8000]Temperatura średnia:[/color][/u][/font] 20 °C [font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u][color=#FF8000]Rasy:[/color][/u][/font] N/A [font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u][color=#FF8000]Założona:[/color][/u][/font] 2104 [font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u][color=#FF8000]Stolica:[/color][/u][/font] Adrasteia[/center][/boxmin]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

17 lis 2015, o 23:31

Trymta mnie trymta, ja tepke łerechów móm i zara w rika wpadna Obrazek Medusa
Gracze: Carmen Ortega, Jaana Ritavuori
MG: Irene Dubois
All that we see or seem
Is but a dream within a dream.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ośrodek wypoczynkowy L'Reia należy do największych inwestycji, na jakie zdecydowano się na Aite. Już w fazie budowy wzbudzał wiele kontrowersji, głównie przez swoje umiejscowienie, ale również przez nietypową konstrukcję, jak i właścicieli - bogata asari, które nazwisko wyświetlało się elegancką czcionką nad drzwiami ośrodka, hanar Hapotis będący jednocześnie jednym z architektów, oraz ich nigdy nie potwierdzone układy z Błękitnymi Słońcami. Nikt dotąd nie zdobył dowodów, które w jakiś sposób miałyby ich pogrążyć, więc hotel funkcjonował od kilkunastu lat niezmiennie, bezproblemowo, o dziwo bez problemów z tubylcami. A wiadomo - im bardziej kontrowersyjne miejsce, tym bardziej przyciąga ciekawskich, a przynajmniej tych, których było na to stać.

Hotel dostosowany jest do wszystkich ras, posiada zarówno pomieszczenia z osuszaną atmosferą dla drelli, jak i otwarte śluzy wodne, pozwalające hanarom poruszać się wokół konstrukcji dużo szybciej, niż w jej wnętrzu. Bogata oferta restauracji i barów zapewnia zarówno posiłki zwykłe, jak i dekstro, pochodzące z każdej strony galaktyki, co pozwala na spróbowanie specjałów z odległych planet i powrót do korzeni. Kawiarnie, kluby, kasyna, ale również stylowe biura i sale konferencyjne przyciągają turystów. Budowa ośrodka kładzie jednak nacisk na rozrywkach wodnych - parki, luksusowe SPA, kompleksy basenowe, sztuczne plaże, rafy koralowe, temu ciężko się oprzeć. Dodatkową atrakcją jest lewitująca na środku wieży L'Rei gigantyczna kula, utrzymywana w miejscu przez dziesiątki generatorów efektu masy i pompy wodne, według plotek wydobyta z dna oceanu Aite i w niezmienionej formie zamontowana w centrum ośrodka.

Jaana wylądowała tu właściwie przypadkiem. Po całym pechu, jaki prześladował ją i całą jej załogę ostatnimi czasy, dwa dni temu Annika wpadła do mesy uradowana i zaczęła wymachiwać każdemu przed twarzą swoim omni-kluczem. Zmuszona do odpoczynku, siedzenia w miejscu i stałej kontroli Kristiana, błądziła po zakamarkach extranetu, zabijając wolny czas. Bilet na tygodniowe wakacje all inclusive w L'Rei wygrała zupełnie przypadkiem, z ciekawości klikając na głupią reklamę, która twierdziła, że jest milionowym gościem na stronie i należy się jej nagroda. Kto wierzy w takie rzeczy? Cóż, cuda się najwyraźniej zdarzały. Ale to nie Annika miała spędzić tydzień w jednym z najbardziej luksusowych hoteli galaktyki. Załoga jednogłośnie stwierdziła że po wszystkim, co się wydarzyło, należy się on Jaanie - Losnedahl pewnie by tam poleciała, gdyby mogła, ale cóż, nie mogła, a bez męża też właściwie nie wypadało. Chociaż tydzień spokoju, tydzień spędzony w absolutnym luksusie. Pozostało spakować kostium kąpielowy i wsiadać na prom, prawda?
W przypadku Ortegi było trochę inaczej, bo jej obecność w L'Rei nie była łutem szczęścia. Ale też nie musiała za wakacje płacić - Cerberus dbał o swoich ludzi, czyż nie? Zdawali sobie sprawę, że wymagają od swych oficerów wiele i potrafili im to zrekompensować, jeśli akurat chwilowo im na nich zależało. Wyglądało na to, że na Carmen im zależy, bowiem rezerwacja mówiła o jednym z najdroższych apartamentów hotelu, z balkonem widokowym, prywatnym basenem i przeszkloną ścianą, przez którą w całej okazałości można było podziwiać kulę w centrum ośrodka. Zaproszenie, które otrzymała, oferowało wirtualną wycieczkę po apartamencie, która zajęła równe trzynaście minut - całkiem sporo, jak na jednoosobowy pokój.

Ale najpierw trzeba było się odmeldować w recepcji.
Długi, srebrny kontuar lśnił w ciepłym świetle głównego holu, do którego Ortegę zaprowadził korytarz z lądowiska. Za nią siedziały dwie asari, ubrane w zgodzie z najnowszą modą, z nietypowymi złotymi tatuażami, schodzącymi złotymi liniami spod oczu w dół, po policzkach, brodzie, szyi i niknęły pod materiałem sukienek. Nietrudno było to skojarzyć z logiem L'Rei, które składało się z dwóch identycznych, złotych pasków. To było dość skrajne poświęcenie dla swojej pracy, co świadczyło albo o despotycznej władzy tu panującej, albo wręcz przeciwnie - o warunkach tak doskonałych, że robiło się dla nich wszystko.
- Rezerwacja na nazwisko Losnedahl - miękkim, ciepłym głosem odezwała się jedna z asari, uśmiechając się do młodej, czarnowłosej kobiety z walizką, stojącej plecami do Carmen. - Rozumiem, że została odstąpiona. To absolutnie nie jest żaden problem, ale będę wdzięczna za pani dane osobowe. To ułatwi funkcjonowanie zarówno pani, jak i nam. Nie chcemy później nieporozumień, gdyby personel zwracał się do pani niewłaściwie.
Utkwiła oczekujące spojrzenie w twarzy dziewczyny, z dłońmi zawieszonymi nad klawiaturą komputera. Złote linie z twarzy kończyły się na czubku środkowego palca każdej z nich. Z kolei druga asari uniosła wzrok i uśmiechnęła się do Carmen.
- Witamy w L'Rei - rzuciła z profesjonalną radością. - W czym mogę pomóc?
Szybkie spojrzenie w bok dało Ortedze pewność, że czarnowłosą dziewczynę doskonale zna. I gdy Jaana uniosła wzrok na nowo przybyłą kobietę, to samo uczucie pojawiło się w jej głowie. Znały się. No przecież, że się znały. A teraz los sprawiał, że spotykały się jakby nigdy nic w chyba najmniej prawdopodobnym miejscu we wszechświecie.
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

18 lis 2015, o 21:12

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Szybko to poszło, naprawdę szybko. W jednej chwili ratowała jeszcze niewinną Suyrrae, rozpijając pierwsze dwie kolejki alkoholu z Alexis, w kolejnej pakowała się na biegu, przegłosowana przez załogę Kuguara, by w ostatniej oswajać się z myślą, że właśnie dostała urlop. Urlop. Nie żadną tam podróbę, prowizorkę, ale prawdziwy, rasowy urlop. Czas wolny, który spędzić miała w ogromnym, luksusowym ośrodku wypoczynkowym na Aite. Nie wierzyła, że takie rzeczy mogą się wydarzyć, ale wiecie - kto normalny wierzy w wygrane na loterii? Na takiej loterii w dodatku?
Nie wierzyła też sama Annika, jakby nie patrzył - szczęśliwa zwyciężczyni. Przecież nie wygrywa się za kliknięcie. Przecież nie dostaje się nagrody za bycie milionowym odwiedzającym strony... cholera, takim gościem nawet się nie zostaje, przecież to wszystko ściema jest i bajka. Losnedahl jednak wygrała, wygrała właśnie w taki sposób i skoro sama nie mogła z tego skorzystać, to uszczęśliwiona została Jaana. Bo naprawdę się cieszyła!
Wiecie, tu znaczenie miał też fakt, że wreszcie miała wybrać się gdzieś sama. Lybeck wprawdzie nie odpuścił i towarzyszył jej aż do hotelowego progu, potem jednak zwyczajnie nie miał wyjścia. To był urlop Jaany, nie jego. Na Norwega czekał Kuguar, robota i, przede wszystkim, kwestia Bakrylova. Bo w końcu obiecali, nie? Do powrotu Ritavuori wszystko miało być załatwione i nastolatka zamierzała trzymać ich za słowo.
W tym momencie do recepcji zbliżała się więc jak zwierzątko spuszczone ze smyczy. Nie miała nic do zarzucenia swojej rodzinie, ale każdy potrzebuje czasem odrobiny wolności - potrzebuje tym bardziej, im bardziej buzują w nim hormony. A w Jaanie szalały one jak prawdziwe inferno, bo lat miała w końcu szesnaście, a wszyscy wiedzą, jak ten wiek wygląda. Pogryzając więc batona energetycznego raźnym krokiem zbliżyła się więc do kontuaru, kolejne metry pokonując w rytm turkoczących kółek walizki. Poza standardowym zestawem ciuchów wypoczynkowych, kosmetyków i wszystkiego tego, co zwykło brać się na wakacje, nauczona doświadczeniem Ritavuori zapakowała tam też pancerz i broń. Nie wiedziała wprawdzie, czy tę ostatnią wolno tu wnosić - co więcej, była niemal pewna, że nie - ale zamierzała spróbować. Bo a nóż honorują tu dziwaczne zboczenia i preferencje swoich klientów? Może przywiązanie szesnastolatki do pistoletu nikogo tu nie zaskoczy? Cholera wie, czego można było się spodziewać po takim ośrodku.
Ostatecznie więc zatrzymała się przed jedną z asari i uśmiechnęła promiennie. Kiwając głową, że rezerwacja rzeczywiście została odstąpiona, bez wahania podała swoje własne, pełne miano - nie żadna tam Jaana, ale dorośle, dojrzale: Marjaana Ritavuori. Podczas, gdy przedstawicielka hotelu przystąpiła do wypełniania ewentualnych formularzy, nastolatka rozglądała się ciekawie to na prawo, to na lewo i...
- Ups. - Elokwencja na mistrzowskim poziomie, stosowna do punktów statystyk wciśniętych do inteligencji czy charyzmy. Ale hej, jak miała zareagować? Tak się złożyło, że po swej prawicy miała nikogo innego, jak swoją... Um, jakby to powiedzieć... Kuratorkę chyba. Znaczy, tę, która powinna ją zatrzymać na Cronosie. Przywiązać do kaloryfera czy coś. Tego pewnie od niej oczekiwano, nie? Że dzieciaka spacyfikuje, pozostawiając jednak w stanie zdatnym do prowadzenia kolejnych badań. No więc tak, to właśnie miała zrobić Ortega. Ritavuori miała jednak inne plany, Cronosa bez pytania opuściła i, jakie to szczęście!, spotkała teraz swą opiekunkę na drugim końcu świata.
Naprawdę, nastolatka nie wiedziała, czy powinna już uciekać, czy może jeszcze zaczekać. Ostatecznie przestąpiła więc tylko z nogi na nogę, spojrzenie szeroko otwartych oczu wbiła w Ortedze i czekała jak ostatnia sierota, nie mogąc podjąć żadnej męskiej decyzji.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

19 lis 2015, o 16:01

Sięgając pamięcią wstecz do czasów nastoletniości, nigdy - chyba, że w snach - nie przypuszczałaby, że kiedykolwiek uda jej się zwiedzić choćby połowę tych miejsc, jakie miała okazję podziwiać podczas służby w Cerberusie. To nie jest żadna przesada, potwierdzeniem tego miał okazać się chociażby ośrodek, w którym miała szczęście bawić aktualnie - miejsce chyba najczęściej odwiedzane w układzie Typhon przez turystów z całej galaktyki. Jakby się tak zastanowić, to pewnie sporą rolę odgrywało w tym jego osobliwe umiejscowienie; przyznać wszak trzeba, że środki mórz i oceanów wciąż nie cieszą się zbytnią popularnością wśród inżynierów budowlanych, choć dla Carmen to miało jedynie swoje plusy.
A co było w tym wszystkim najlepsze? Mimo skłonności do chłodnych kalkulacji, Latynoska nadal należała do osób ciekawych wszechświata. Świadomość otoczenia przez obcy jej biom, a w tym przede wszystkim charakterystyczną faunę nie dawała jej spokoju, przez co często przyłapywała się po prostu na staniu i podziwianiu tego nieznanego jej świata, oddzielona potężną, acz krystalicznie klarowną taflą hartowanego szkła od pięknych, ale za to skrajnie nieprzyjaznych człowiekowi warunków. Nie robiła zdjęć, nie kręciła filmów - wszystko zatrzymywała w głowie, by później, błądząc w pamięci, wynurzać z niej jedynie najlepsze ze wspomnień. Czasem zdarzało się, że przeszukiwała extranet w poszukiwaniu informacji na temat gatunków, które szczególnie ją zainteresowały tylko po to, by zaspokoić swą żądzę wiedzy.

Choć przecież jest to normalne i całkiem przewidywalne, że wakacje nigdy nie są idealne, prawda? Zawsze znajdzie się jakiś mały szczegół, który trzeba wziąć pod uwagę i jaki będzie psuć nam pozytywny odbiór rzeczywistości dopóki się go w jakiś sposób nie pozbędziemy. Problemem tym na obecną chwilę okazała się źle działająca w jej apartamencie klimatyzacja. Nie, żeby wierzyła w pech, ale gdyby tak było, zapewne klęłaby teraz sowicie, że za jego sprawą musi przerwać zapoznawanie się z raportami z ostatnich przydziałów Cerberusa - tak, tak, ale Carmen nie umiała inaczej. Bywało tak, że i na wakacjach poświęcała się czasem sprawom służbowym, czy to z przyzwyczajenia, czy z - rzadkich w tym czasie, ale wciąż - rozkazów. Lekko podirytowana wstała od stołu, na którym trzymała terminal i skierowała kroki ku wyjściu z pokoju. Kontrastujący z sauną w jej apartamencie przyjemny chłód jakiego doznała na "korytarzu" zdołał ją jednak względnie uspokoić, przez co zawitawszy ponownie w recepcji odezwała się do asari nawet normalnym tonem.
Nie miała raczej w zwyczaju obserwacji osób stojących obok niej, o ile nie wyróżniały się niczym szczególnym, dlatego też mimo faktu, że niedaleko niej stała dziewczyna, która całkiem niedawno uciekła z Cronosa i naraziła ją samą na słuszną potwarz wraz z następstwami, to gdyby nie ciche "ups" wymykające się z ust tej drugiej, nie zwróciłaby na nią absolutnie żadnej uwagi. Uczucie nagłego zimna uderzyło w nią z impetem, gdy zdała sobie sprawę kim owa postać jest, po czym nastąpiło mrowienie wzdłuż karku i stopniowo narastająca irytacja. Tego wszystkiego jednak Jaana raczej nie odnotowała, a przynajmniej Carmen starała się by tak właśnie było, gdyż póki co całkowicie postanowiła zignorować obecność szesnastolatki udając, że nawet jej nie zauważyła. Spojrzenie samym kątem oka wystarczyło, by utwierdzić ją w przypuszczeniach, że była to jej ex-podopieczna.
- Przepraszam, chciałam zgłosić awarię klimatyzacji w apartamencie 211. Jest w nim tak ciepło, że nie da się wytrzymać.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

21 lis 2015, o 19:16

Nikt nie pytał Jaany o zawartość walizki, bo przecież hotel szanował prywatność swoich klientów. Co nie znaczyło, że jeśli zaraz po zameldowaniu postanowi przebrać się w pancerz i w ten sposób paradować po ośrodku, nikt nie zaprotestuje. Bez przesady, to było miejsce, gdzie miało się wypoczywać, podziwiać widoki, korzystać z dobrodziejstw jakie oferowała otaczająca ich woda, luksusy budowli i personel asari, a nie z chwili na chwilę wyczekiwać problemów. Bo przecież te nie mogły czyhać na Jaanę wszędzie, prawda?
Recepcjonistka skinęła głową z przekonującym przejęciem i pochyliła się nad terminalem przed sobą. Ekran rozbłysł i asari przez długą chwilę przesuwała po nim palcami, marszcząc brwi.
- To musi być pomyłka, z reguły temperatura apartamentów utrzymywana jest pomiędzy 19 a 22 stopni Celsjusza, przynajmniej w chwili zakwaterowania. Później dostosowujemy ją do indywidualnych preferencji w zależności od osobistych oczekiwań. Możliwe że ktoś inny wciąż czeka na podniesienie temperatury u siebie... momencik - uśmiechnęła się i zagłębiła w hotelowych danych.
Zapadła długa, niezręczna cisza.
- Marjaana Ritavuori... - powtórzyła druga z recepcjonistek, o dziwo nie myląc się przy nazwisku dziewczyny co było całkiem sporym wyczynem, po czym skinęła głową i uniosła wzrok na Jaanę. - Pokój 403. Na pani omni-klucz przesłałam klucz dostępu i identyfikator personalny na czas pobytu w L'Rei. Jeśli będzie pani potrzebować pomocy przy bagażach, proszę tylko dać znać, ktoś pomoże je przetransportować.
- Ależ nie ma takiej potrzeby - zza pleców Jaany i Carmen dobiegł niski, męski głos i zanim ktokolwiek zdążył się odwrócić, ciemnowłosy mężczyzna o przenikliwie jasnych oczach wcisnął się pomiędzy nie i oparł się plecami o kontuar, najpierw przesuwając wzrokiem po sylwetce Ortegi, a potem tak samo taksując Ritavuori. - Wygląda na to, że rozwiążemy trzy problemy za jednym razem. Mój i tej przeuroczej damy o oczach i sylwetce bogini najpierw. Apartament 210, prosiłem o podniesienie temperatury - błysnął idealnie białymi zębami do Carmen. - Jestem ciepłolubny, poza tym przy dziewiętnastu stopniach w pokoju rozebranie się grozi zamarznięciem.
- Rzeczywiście... przepraszamy za kłopot, panie Hunter - odparła jedna z asari. - To naprawdę często się nie zdarza. Otrzymają państwo od nas rekompensatę za niedogodności.
- Spokojnie, Lairala - mężczyzna odwrócił się do niej gwałtownie i obdarzył ją swoim intensywnym spojrzeniem. - To żaden kłopot. Twoje imię jest niesamowicie melodyjne, Lairala. I przecież wiesz że możesz mi mówić Johnny.
- Dziękuję - mruknęła recepcjonistka w odpowiedzi i w zmieszaniu opuściła wzrok, uśmiechając się lekko. - W takim razie... w takim razie już wszystko powinno być w porządku, pani Ortega. Jeszcze raz przepraszam.
- A wracając do trzeciego z naszych problemów... - Johnny odepchnął się od kontuaru i odszedł od niego kawałek, kierując się powoli w stronę wind, po drodze łapiąc walizkę Ritavuori, nie pytając nawet o zgodę. - Pomogę z bagażami, co to za problem pojechać dwa piętra niżej? Dziewczyna tak filigranowa, jak nimfa ze starych legend, gdzie masz mężczyznę który nosiłby wszystko za ciebie? Za dużo chętnych na to jedno stanowisko, hm? - zmusił Jaanę do ruszenia za nim, bo przecież niósł jej rzeczy, a do Carmen skierował kolejne swoje pytanie, więc też nie wypadało go po prostu olać. - Nie wiem jak to możliwe, że cię dotąd nie widziałem. Od dawna mieszkasz za ścianą? Cholera, ludzie powinni dostawać ostrzeżenia od hotelowej obsługi, kiedy obok wprowadza się bóstwo. Przyleciałyście na koncert?
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

25 lis 2015, o 23:09

Rozdziawiła i zamknęła buzię w mało inteligentnym wyrazie. Nie było mowy o pomyłce, wiedziała, kogo widzi. Twarz przydzielonej jej kuratorki pamiętała doskonale, dokładnie tak, jak każdego innego agenta Cerberusa, który ją skrzywdził - naukowców, eksperymentatorów, ochroniarzy. Każdego. Z całej tej zgrai Ortega była dotychczas najmniej szkodliwa, ale panna Marjaana nie miała wątpliwości, że to może się zmienić. Że zmieni się bardzo szybko, biorąc pod uwagę, jak lekce sobie potraktowała zdanie Carmen na temat opuszczenia Cronosa. Bo Carmen powiedziała: siedź na dupie. A Jaana stwierdziła, że to jednak jej nie satysfakcjonuje.
Ortega zdecydowała się jednak zignorować to spotkanie i była taka... Spokojna. Ritavuori nie miała pojęcia, co dzieje się w głowie kobiety, a to, co widziała, nie miało sensu. Czy nie powinna mieć teraz miejsce jakaś, nie wiem... Scena? W vidach tak właśnie było. Awantury przy świadkach i takie tam. Może jednak po prostu mało widziała? Bo skoro już utwierdziła się w przekonaniu, że i ona Ortegę zna, i Ortega musi znać ją, to podobna zwłoka mogła znaczyć tylko jedno. Preludium. Cisza przed burzą, przed prawdziwym orkanem Ksawerym czy inną Katriną.
- Co? - Z chwilowego zawieszenia wyrwał ją głos asari wypowiadający jej własne nazwisko. - A, tak. Dziękuję. - Zwróciła się ku recepcjonistce i ponownie uśmiechnęła sympatycznie. W jej głowie tymczasem zrodził się bardzo jasny plan - zwiać stąd przy pierwszej okazji. Z holu, w sensie. Przy pierwszej okazji... Czyli teraz. Już. Do pokoju. Ortega usłyszała wprawdzie, gdzie zameldowano Jaanę, ale ostatecznie nastolatka mogła się zabarykadować w środku, nie? Bardzo dojrzale, bardzo odpowiedzialnie zaszyć się w apartamencie i nie wyściubiać nosa. Doskonały plan. Najlepszy z możliwych.
Czarnowłosa sięgała już więc po rączkę własnej walizki, gotowa zapewnić asari, że sobie z tym poradzi - może i nie była postawna, ale raz, że jej bagaż nie był aż takim ciężarem, a dwa, że po zahartowaniu się na Taitusie i później, przy noszonych pancerzach i broni, była do obciążeń przyzwyczajona - ale nie zdążyła. Ktoś zawinął jej walizkę sprzed nosa.
Najbardziej zaskakujące było zaś to, że to nie była bezczelna kradzież. To jeszcze jakoś by zniosła, pognała za aroganckim złodziejaszkiem i odzyskała, co jej. Ale nie, tu sytuacja była gorsza. Bo ktoś zaoferował pomoc. Jakiś obcy mężczyzna (Ritavuori niemal od ręki przylepiła mu metkę: niespełniony amant) zaoferował pomoc. Mamiąc słodkimi słówkami, po prostu zabrał jej torbę i uniemożliwił wspaniały plan zniknięcia z najbliższego otoczenia Carmen.
- Ale naprawdę, nie ma potrzeby... - zaczęła więc nieudolnie protestować, jednocześnie podążając jednak za Hunterem szybko, bo przecież miał jej rzeczy! Nie mogła tak po prostu zatrzymać się i tupnąć nóżką. - Jestem silniejsza niż wyglądam, naprawdę sobie poradzę i... - Sapnęła cicho, sfrustrowana. Już nawet nie próbowała wyjaśniać owego braku mężczyzny - rumieńce wykwitłe na jej policzkach były jawnym świadectwem zarówno zażenowania, jak i irytacji. I przerażenia, tego chyba też. Przecież ona nie mogła... Nie mogła tak po prostu iść sobie u boku Ortegi, no! Nie mogła!
- Koncert? Jaki koncert? - Za niepotrzebną ciekawość zganiła się od razu po tym, jak pytania te padły z jej ust. Zainteresowanie nie służyło jej postawie osóbki samowystarczalnej, niepotrzebującej towarzystwa. Dodatkowe pytania nie ułatwiały szybkiego zakończenia konwersacji. Co jednak zrobić? Miała tylko szesnaście lat, pół życia spędziła zamknięta w placówce badawczej, a potem na równie zamkniętej stacji - to jasne, że była ciekawa.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

29 lis 2015, o 19:28

Pomyłka? Nie było mowy o żadnej pomyłce, jej apartament z powodzeniem można było nazywać w tym momencie symulacją Tuchanki. Tak wyczulona na temperaturę osoba jak Carmen z trudem wytrzymywała w niedogodnej dla siebie liczbie stopni Celsjusza i potrafiła rozpoznać, gdy coś z nią nie gra. Na prośbę asari skinęła jedynie głową. Zresztą teraz i tak ważniejsza wydawała się być dla niej nastolatka stojąca niedaleko, niż pokój, w którym kobieta zamieszkiwała, mimo, że póki co nie zamierzała tego okazywać.
Kiedy już myślała, że wszystko pójdzie po jej myśli, nagle odezwała się asari, potwierdzając głośno i wyraźnie dane, jakie Marjaana podała jej przy rejestracji. Momentalnie zrujnowało to jej plan, jaki wcześniej ułożyła sobie w głowie na szybko. Teraz już nie było sensu w udawaniu, że nie słyszy. Musiałaby być naprawdę mocno przygłucha, by nie wychwycić czegoś takiego, a zarówno pracownice w recepcji jak i sama Ritavuori dobrze wiedziały, że przecież wcale tak nie było. Westchnęła głośno podnosząc głowę do góry, a wraz z nią także jedną brew. Zimny odcień niebieskich tęczówek spoczął na Jaanie, a usta nie drgnęły nawet o milimetr. Czuła w tej chwili, że jeszcze najwyżej minuta i wybuchnie - bardziej wprawne oko wychwyciłoby pospiesznie, nerwowo przewracany w palcach lewej dłoni jeden z pierścionków, który podświadomie sama zdjęła.
Chciała tego uniknąć. Bardzo nie chciała robić z siebie bohaterki afery, która mogła tu za chwilę wyniknąć rozpierzchłszy się po całym ośrodku w trybie natychmiastowym, zważając na to, że nie były jedynymi osobami w tym pomieszczeniu.
- Ależ nie ma takiej potrzeby - rzucił wtem nagle, pojawiwszy się jakby znikąd tajemniczy, niebieskooki mężczyzna. Trzeba przyznać, że ten losowy przypadek pomógł Ortedze w ujściu emocjom w niebyt. Momentalnie poczuła się dziwnie, jakby ktoś podniósł spoczywający na jej barkach głaz i odłożył go gdzieś, gdzie nawet światło nie dochodzi.
Słowotok płynący z jego ust i łatwość, z jaką przychodziło mu komplementowanie dosłownie wszystkiego w zasięgu wzroku nawet rozbawiły Carmen. Mimo usilnych prób zwrócenia na siebie większej uwagi, niż - przysięgłaby - zwykle mu się to udaje, kontynuował słowne przyszywanie pochlebnych łatek do każdej przedstawicielki płci pięknej w pobliżu. Normalnie by go po prostu zignorowała, ale fakt, że porwał ze sobą młodą biotyczkę nie dawał jej nawet cienia takiej szansy.
- Nie galopuj tak, kowboju - odparła w końcu, zupełnie ignorując pytanie mężczyzny o koncert. Przynajmniej jak na razie. - Jeżeli już tak sobie beztrosko patatajamy po tęczy jednostronnej adoracji, to, drogi Johnny - imienia, gdyby nie wychwyciła go w akompaniamencie kwiecistych epitetów skierowanych do jednej z recepcjonistek, za nic by nie odgadła - twoje oczy są naprawdę magiczne, choć nie wiem czy to wystarczy, by być tak bezpośrednim przy kontaktach z tymi, których widzi się po raz pierwszy - mimo zgryźliwości wypowiedzi, starała się nie uśmiechać. Nie lubiła się spoufalać, tym bardziej z obcymi, choć musiała przyznać, że mimo perfidnego zaczepiania, które niekoniecznie było pożądane, miał w sobie coś sympatycznego. - Acz dziękuję za wyjaśnienie problemu z ogrzewaniem.
Nie mogła jednak zignorować kroczącej zaraz obok dziewczyny. Sama zresztą o sobie przypomniała, gdy zapytała o koncert.
- Swoją drogą - Marjaana? Bardzo ładne imię - rzuciła, mrużąc delikatnie oczy i spoglądając na nią kątem oka. Przecież wiedziała, że nie puści jej jej obecności płazem. Nie, gdy wreszcie ją widzi.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

29 lis 2015, o 20:30

Mężczyzna błysnął śnieżnobiałymi zębami w szerokim uśmiechu i uniósł brwi. Uderzenie wolną ręką w przycisk od windy sprawiło, że ten zaświecił się pomarańczowo, a panel nad drzwiami pokazał liczbę 63, która zaczęła stopniowo maleć. Biorąc pod uwagę, że znajdowali się w tej chwili nieco nad powierzchnią wody, wyglądało na to, że piętra liczone są w dół i dla ułatwienia nikt nie bawi się w minusy. Carmen i Jaana, mieszkając odpowiedni na drugim i czwartym piętrze, miały jedne z tych najbardziej luksusowych apartamentów. Z obecnym poziomem wody Ortega mogła podziwiać lewitującą kulę, a Ritavuori - jak się miało później okazać - podniesione z dna przepiękne rafy koralowe, zamontowane na specjalnych wysięgnikach, tylko na tej wysokości oświetlane jeszcze przez naturalne światło słońca.
- Kto powiedział, że widzimy się po raz pierwszy? - Johnny poprawił chwyt na walizce. - Jestem w stu procentach przekonany, że mi się kiedyś śniłaś. I pewnie nie tylko mi. I dziękuję ci, słońce, jeśli tylko chcesz mogę nie spuszczać z ciebie wzroku, żebyś za moimi magicznymi oczami nie tęskniła.
Winda pojawiła się zaskakująco szybko. Po otwarciu ukazała im się duże, przeszklone pomieszczenie, z jedną lustrzaną ścianą po lewej stronie, tak, że mogli podziwiać zarówno widoki podczas zjeżdżania pod wodę, jak i swoje odbicia - czego z kolei nie omieszkał uczynić Hunter. Wolną ręką przeczesał półdługie włosy i opuścił lekko głowę, rzucając sobie spojrzenie spod brwi. Faktycznie, oczy miał niesamowite i wyraźnie zdawał sobie z tego sprawę, co na dłuższą metę robiło się nieco komiczne.
- To absolutnie żaden problem - odwrócił się do kobiet i uśmiechnął się ponownie. - Jakby ci się zrobiło za zimno, to zapraszam za ścianę, pomogę się rozgrzać. A koncert? No... mój przecież - skinął głową w stronę ekranu zamontowanego wewnątrz windy, przy drzwiach, wyświetlającego bieżące informacje z całej L'Rei. Akurat w tej chwili widniała na nim uwieczniona w chwili egzaltacji twarz Johnnego, przy mikrofonie, w rękach trzymał gitarę elektryczną. Na dole widniała dzisiejsza data i wieczorna godzina. I faktycznie, coś zaczynało im świtać. Dużo się ostatnio mówiło w mediach o wschodzącej gwieździe, jaką jest Johnny Hunter, począwszy od wizerunku, przez wspólne koncerty z Biotic Sirens w minionym roku, po dosyć burzliwe życie prywatne. Z tym, że jego wizerunek sceniczny był ciężki, mocny, efektowny, a tutaj zachowywał się jak niespełniony amant. Miały prawo go nie rozpoznać.
- O dziewiętnastej, na głównej scenie. Jeśli zechcecie zjeść ze mną obiad, jestem w stanie załatwić wam vipowskie bilety, w loży - uśmiechnął się niezwykle przekonująco. Może były setnymi, którym to zaproponował, a może właśnie ich nieświadomość i brak zainteresowania podobały mu się najbardziej. - Dziś nie mam ochoty jeść w głównej restauracji, fani i paparazzi nie dają mi żyć. Potrzebuję spokoju przed koncertem, ale to nie znaczy, że samotności. Hm? Co powiecie? - przełożył walizkę do drugiej ręki i westchnął na widok rafy, która właśnie im się ukazała. - To niesamowite, niesamowite że jesteśmy osiągnąć takie piękno za pomocą technologii. Piękno jest rzeczą abstrakcyjną, tak jak nie jestem w stanie jasno powiedzieć dlaczego olśniewa mnie uroda pani Ortegi, a technologia jest tak sucha, tak obojętna, i proszę, do czego potrafimy dojść - westchnął ponownie i pokręcił głową w szczerym niedowierzaniu. - A Marjaana to owszem, bardzo piękne imię, mogę spytać jakiej narodowości? Pierwszy raz się z takim spotykam - teraz utkwił wzrok w Ritavuori. - Marjaana. Jakieś norweskie? I jak na imię ma pani Ortega, hm?
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

3 gru 2015, o 12:19

Niefortunne, naprawdę bardzo niefortunne. Nie do końca tak wyobrażała sobie pierwszy dzień nadprogramowego urlopu, przy czym rozbieżności dotyczyły szczególnie tego drobnego elementu, jakim było towarzystwo Ortegi. Jak wiele szczęścia trzeba mieć, żeby w tak rozległym, obejmującą liczne systemy, planety, miasta świecie natknąć się na tę jedną osobę, której... No, której widzieć się raczej nie chce? Cóż, pewnie tyle samo, ile potrzeba było, żeby wygrać podobne luksusy w jednej z tych śmiesznych loterii. Może więc była to po prostu starannie wyliczona cena mająca zrównoważyć ten nadmiar korzyści?
Tak czy inaczej, wyszło na to, że są na siebie skazane. Johnny czy nie Johnny, Carmen i tak gdzieś by ją przecież przydybała, żeby uciąć sobie kulturalną pogawędkę na poziomie oraz zapewnić, że nie, droga Jaano, nic się nie stało, naprawdę. Tak by było, nie inaczej. Ritavuori nie próbowała więc już nawet udawać, że jej tu nie ma - zresztą, skoro już wyrwało jej się to nieprzemyślane zaciekawienie koncertem, nie było już mowy o utajnieniu swojej obecności. Ani tym bardziej o angielskiej ucieczce do własnego pokoju.
Mogła za to udawać, że spotkanie z Ortegą nie jest absolutnie żadnym problemem. Carmen, oczywiście, dobrze wiedziała, że problem to jednak jest, ale nie było po co robić scen przy Hunterze, nie? Mogły więc poudawać, że się nie znają - jeśli chodzi o Jaanę, mogła w sumie poudawać naprawdę długo, byle tylko odwlec nieuniknione. Nagle więc jej dotychczasowe plany transformowały w nowe, znacznie bardziej bezpieczne jeśli chodzi o unikanie nieszczęsnej reprymendy. Póki będzie miała towarzystwo - choćby i Johnny'ego - to nic się nie stanie, tak? Bez wahania więc okazała jeszcze większe zainteresowanie, wbijając uważne, skupione spojrzenie w obraz reklamowy dzisiejszego koncertu.
Oczywiście, ze skojarzeniem muzyka miała pewne problemy. Na Cronosie (i wcześniej, na Taitusie, tym bardziej) nie było mowy o jakimkolwiek byciu na bieżąco ze światem celebryckim, miała ważniejsze sprawy na głowie. Potem zresztą też nie było lepiej - po ucieczce na pokładzie Kuguara miała już wprawdzie dość wolnego czasu, by spędzać wieczory w pełnym ploteczek extranecie, ale wciąż tego nie robiła. Szczerze mówiąc, doniesienia z wielkiego świata showbiznesu nigdy jej nie interesowały, nie na tyle, by była ze wszystkim na bieżąco. Po zastanowieniu skojarzyła więc jakieś ogólniki na temat Huntera, ale nic więcej.
Co, jasna sprawa, nie przeszkadzało jej w okazaniu nieco większego entuzjazmu. Bo nawet, jeśli Hunter liczył szczególnie na towarzystwo Ortegi, to Jaana ani myślała muzyka odstępować. Tak na wszelki wypadek, gdyby w głowie agentki Cerberusa rzeczywiście rodził się już niecny plan zemsty.
- Bardzo chętnie - odpowiedziała więc za siebie i uśmiechnęła się szeroko, dając za wygraną jeśli chodzi o protesty dotyczące jej bagażu i udzielonej pomocy. - Szczerze mówiąc, tylko głupi nie skorzystałby z takiej okazji - wypaliła też bez zastanowienia, nie zdając sobie sprawy, że to mogło zabrzmieć wręcz jak wyzwanie, jak rękawica rzucona do stóp Carmen.
Rezon straciła nieco tylko przy pytaniu o własne imię. Poprzedni, pełen zachwytu monolog muzyka przeczekała w milczeniu, ale teraz nie wypadało odpowiedzieć. Zresztą, skoro już zdecydowała się podjąć tę grę nieznajomych, to musiała być konsekwentna, czyż nie?
- Fińskie - odpowiedziała więc zgodnie z prawdą i uśmiechnęła się nieznacznie. - Moja rodzina się stamtąd wywodzi, choć ja sama nigdy tam nie byłam. - Wzruszyła lekko ramionami. Tak naprawdę nie była tam nie tylko ona, ale też jej rodzice, dziadkowie i pradziadkowie. I może jeszcze dalej, jakby się dobrze zastanowić. W każdym razie korzenie jej familii rzeczywiście Finlandii sięgały, stąd też takie a nie inne imię.
Potem zaś nie pozostało jej nic innego, jak ugryźć się mocno w język. Chęć odpowiedzi na pytanie Huntera była bardzo, bardzo silna. Wiedziała przecież, jak Ortega ma na imię, nie?
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

8 gru 2015, o 04:09

Wiadomość ich trochę zbyt bardzo nachalnego towarzysza "podróży" (bo jak inaczej to nazwać? towarzysza "jazdy windą"? przecież on je pytał, zupełnie obce kobiety swoją drogą, o spędzenie wspólnego wieczoru...) o swoich powiązaniach z ogólnogalaktyczną branżą muzyczną wywołała w Ortedze nagłe uczucie zaskoczenia. Być może przez fakt, że zwykle nie słuchała tego typu muzyki, nie skojarzyła jego twarzy jakoś konkretniej. Podniosła nieznacznie prawą brew i delikatnie, jedynie kątem oka zmierzyła Huntera wzrokiem. To faktycznie ten sam człowiek, który widniał na holograficznych reklamach całego ośrodka. No ok, może nieco... bardziej uczesany i mniej spocony, ale to wciąż on. Wsunąwszy rękę pod kruczoczarne włosy i lekko masując kark, westchnęła cicho, prawie niezauważalnie. Może przydałby się odpoczynek?
- Oh, tego jestem pewna - rzuciła na kolejną z mistrzowsko dwuznacznych propozycji, tym razem o "rozgrzaniu". Przekąs był niemal namacalny w jej głosie. Następny z pomysłów wschodzącej gwiazdy był jednakże jeszcze śmielszy - a już zaczynała wątpić, czy cokolwiek kiedykolwiek przebije wcześniejsze teksty. Coś było w tym jednak zabawnego, a przynajmniej na tyle, by nieznacznie, praktycznie pod nosem się uśmiechnąć. - Próbujesz spędzić z nami wieczór przekupując nas biletami na koncert? Za mało masz groupie? - zmrużyła lekko oczy, gdy Jaana się zgodziła. Cała ta sytuacja zakrawała już w jej głowie wręcz na groteskową. Zacisnęła wargi, przenosząc wzrok to na dziewczynę, to na wokalistę. No cóż, i tak miała odpocząć. - Musisz się jakoś bardziej postarać, niż tylko odstąpić bilety. Może kilka akustycznych kawałków prywatnie? Dla mnie to dobry deal - po prawdzie wiedziała, że nie postępuje rozważnie, ale to był już jej własny czas, a w tym, mimo wszystko, zdarzało jej się. No... niby dość rzadko, ale to już pomińmy.
Słowa mężczyzny odnoszące się do widoku za szkłem szczerze ją zdziwiły. Słyszała o tzw. "duszach artystów", ale nigdy chyba jeszcze z takową do czynienia nie miała. Może nawet podzieliłaby się jakąś ciekawostką na wyczytane w extranecie tematy dotyczące tejże rafy, gdyby nie fakt wzmianki o "pięknie pani Ortegi". To, w tej chwilowej szansie rozmowy na interesujący ją temat, przypomniało jej brutalną prawdę o Hunterze, której każdy słyszący go choć raz mógł sam się domyślić. Wewnętrzny głos w jej głowie szepnął jedynie żałosne "dios mio". Nagle, mimo niekwestionowanej przestronności, zaczęło jej się robić w windzie nadzwyczajnie ciasno.
Jaana doskonale podchwyciła o co Carmen chodziło. Kobieta nie chciała zdradzać zbyt wiele osobom, które zbyt mało znaczą. Dla organizacji, dla nich. Mimo wszystko jednak udawać, że się nie zna, niż potem być na językach, jak przypuszczała po charakterystyce tej planety, całego Aite. To byłoby nieprofesjonalne.
- Finlandia jest surowa i zimna, ale tkwi w tym osobliwe piękno. Jak to się stało, że jeszcze jej nie odwiedziłaś? - odparła, by jeszcze bardziej utkwić Johnny'ego w przekonaniu, że szopka, którą właśnie odgrywają, w istocie jest całkowicie naturalna i prawdziwa. Zasadniczo przecież wiedziała chyba najlepiej, że Ritavuori nie miała najmniejszych szans dotychczas, by odwiedzić cokolwiek poza jednym, bardzo konkretnym miejscem. I tym miejscem na pewno nie była Ziemia. - Carmen - odrzuciła w stronę Huntera lakonicznie, acz zupełnie wystarczająco. Zdecydowanie brakowało tu czegoś na wzór "miło mi cię poznać", ale... to raczej niezbyt naturalne dla Latynoski zdanie w kontaktach nieoficjalnych. Nie miała w zwyczaju spoufalania się, nawet przez savoir vivre'ową grzeczność.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

8 gru 2015, o 14:33

Winda zadzwoniła cicho, informując o dotarciu na właściwe piętro i drzwi rozsunęły się, ukazując przestronny korytarz ozdobiony holograficznymi roślinami, ustawionymi w srebrnych donicach wzdłuż ścian. Korytarz ciągnął się daleko w przód i zakręcał powoli w lewo, w końcu hotel zajmował fragment ośrodka, który był jednym wielkim okręgiem. Hunter po raz kolejny przełożył walizkę do drugiej ręki i ruszył przed siebie.
- Grałem kiedyś na północy Szwecji, to chyba na jedno wychodzi? Klify macie tam niesamowite, ogólnie te góry... natura zapiera dech w piersi. Jedno z niewielu miejsc, którego postanowili nie ruszać, niezmiennie jest takie jak te sto lat temu. No, wiadomo, nie do końca, ale w dużym stopniu. Widziałem nawet łosia, czy coś takiego, normalnie tak o, na wolności. Tylko publiczność jest dziwna - mruknął i zamilkł na chwilę, pogrążając się w zamyśleniu, z którego wybudziło go dopiero imię Ortegi.
- Carmen - powtórzył. - Carmen?! Poważnie? Na wszystkich bogów galaktyki - zatrzymał się jak wryty i po raz kolejny zmierzył kobietę spojrzeniem, tym razem z absolutnym niedowierzaniem. Z jego twarzy dało się czytać jak z książki. - Ja nie będę mówić tego, co pewnie słyszysz za każdym razem, ale... naprawdę, naprawdę mogłem się spodziewać że samo imię będzie zwalać z nóg - odwrócił się z powrotem i wznowił wycieczkę. Wyglądało na to, że doskonale znał rozkład hotelu i odnalezienie apartamentu Jaany nie stanowiło dla niego problemu. - Karo, pik! To śmierć! - mruknął jeszcze pod nosem, ale cokolwiek to miało znaczyć, nie wyjaśnił. - Z kart też wróżysz?
W końcu dotarli do szerokich drzwi, których kontrolka śniła pomarańczowo, a terminal prosił o podanie klucza dostępu. Na samej górze wyświetlacza widniało imię i nazwisko Ritavuori. Johnny skinął głową w jego stronę z uśmiechem i kiedy dziewczyna wreszcie weszła do swojego prywatnego apartamentu, muzyk wpakował się do środka zaraz za nią. Cóż, w końcu miał jej bagaż, czyż nie? Musiał donieść go do samego końca, prawdopodobnie nie miałby nic przeciwko zaniesieniu go jej do sypialni i zostaniu tam razem z walizką.
- Gdzie ci to postawić, słońce? - spytał, rozglądając się dookoła. Przeszklona ściana z widokiem na przepiękną rafę koralową nie zrobiła na nim żadnego wrażenia, ale na samej Ritavuori mogła. Nie bez powodu noclegi tu sporo kosztowały. Na stole stało wino w ozdobnym opakowaniu, pudełko czekoladek i niestety tylko dwa kieliszki. Apartament przygotowany był skrupulatnie, począwszy od tego, przez najświeższą prasę pod ogromnym telewizorem, unoszący się w powietrzu delikatny, kwiatowy zapach, po hotelowy datapad informacyjny, uruchomiony już i proponujący zestawy obiadowe - oczywiście all inclusive.
- Odstąpić bilety? - pokręcił głową z rozbawieniem. - Kochanie, ja nie mówię o odstępowaniu, ja wam proponuję całą lożę. Będzie wasza na całą noc. Albo nasza - uśmiechnął się szeroko. - No właśnie... groupie mam sporo, znajomych... niewiele - przyznał, odgarniając włosy z twarzy. - Wiesz jak to jest, przylatujesz w nowe miejsce, wszyscy robią ci zdjęcia, chcą przeprowadzać wywiady, wpakować się do łóżka, dostać autograf, wejść na scenę w trakcie koncertu i pokazać... - zreflektował się w połowie zdania i wzruszył ramionami. - No, w każdym razie przydałoby się takie towarzystwo bardziej... rozumiesz... normalne. Chłopaki z zespołu jeszcze nie dolecieli.
Uśmiechnął się przepraszająco. Może faktycznie życie gwiazdy skrzywiło go na tyle, że nie potrafił się zachowywać inaczej. Ale w tym momencie był tu sam i chyba nie lubił spędzać czasu w odosobnieniu. Normalność kobiet, czyli fakt, że nie rzuciły się na niego z piskiem, była najwyraźniej czymś, czego potrzebował.
- Nie ma sprawy, Carmen - zaśmiał się. - Dla ciebie wszystko. To co? Wpadniecie do mnie, powiedzmy za... godzinę? Damy się teraz Marjaanie rozgościć, ewentualnie mogę którejś z was dotrzymać towarzystwa przez ten czas... chyba że macie z kim go spędzić... - obojętne stwierdzenie, będące jednocześnie pytaniem, na które nie wypadało nie odpowiedzieć. - A jeśli nie, to chyba wrócę do siebie i postaram się ogarnąć chaos, jaki tam panuje - uśmiechnął się przepraszająco, jednocześnie nie ruszając się z miejsca. Chyba nie do końca planował wychodzić.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

9 gru 2015, o 22:04

Carmen wiedziała, że Jaana wiedziała, że Carmen doskonale zdawała sobie sprawę o dotychczasowych ograniczeniach podróżniczych młodocianej najemniczki. Skoro jednak wdały się w taką a nie inną grę, to siłą rzeczy musiały się do niej w pełni dostosować - przynajmniej na razie. Zresztą - przecież to było nawet zabawne. Ta naciągana, zupełnie nie trzymająca się rzeczywistości rozmowa, te wymiany wzajemnych grzeczności i omawianie tematów, które w innych okolicznościach ubrane byłyby w zupełnie inne słowa.
- Jakoś się nie złożyło - stwierdziła więc, chcąc brzmieć jak najbardziej beztrosko. To jednak było trudne, tym razem naprawdę trudne. Wzruszyła wprawdzie ramionami, uśmiechnęła się nawet lekko, ale serce zamarło jej w pół uderzenia. Chciała polecieć na Ziemię, zobaczyć Finlandię, ale już nawet nie o to chodziło. Źródłem dreszczy, jakie przeszły Jaanie po plecach i mimowolnego skurczu mięśni prowadzącego do zaciśnięcia zębów były powody, dla których nie mogła polecieć dokładnie nigdzie. Ani na Ziemię, ani na Asterię, ani nawet na Cytadelę - wszystkie te miejsca aż dotąd były daleko poza jej zasięgiem.
- Szkoła zanadto mnie absorbowała, nie miałam czasu na podróżowanie - dodała więc w ramach wyjaśnienia, powstrzymując się od mimowolnego zaciśnięcia pięści i... Och, bogowie, nie. Musiała się uspokoić. Musiała się opanować. Eksplodowanie biotyką na środku korytarza czy w hotelowej windzie było ostatnim, czego by chciała.
Ostatecznie resztą część drogi spędziła właściwie w milczeniu, odzywając się dopiero we własnym apartamencie. Chociaż nie, tam też nie odezwała się tak od razu. Gestem wskazała tylko, gdzie można zostawić walizkę - tak, w sypialni, obok łóżka - sama z rozdziawioną buzią zbliżając się do ogromnego okna i zatrzymując tuż przed nim. Wcześniejsze widoki były w porządku, naprawdę zachwycające, ale teraz, z własnego pokoju... Chyba dopiero w tej chwili dotarło do niej, że będzie miała to w pewnym sensie na własność. Na kilka dni znalazła się w raju. W raju. Marjaanie naprawdę niewiele było trzeba, by dojść do takiego wniosku.
Oprzytomniała dopiero w chwili, gdy z ust Huntera popłynęły już kolejne słodkie słówka w kierunku Ortegi, po których z kolei padła też propozycja towarzystwa. Tak, potrzebowała go. To jeszcze nie był moment, kiedy mogłaby zostać sama, no bo w końcu, wiecie, Carmen i tak dalej. Nie bacząc więc na to, że to może nie zabrzmieć jednoznacznie - w ten niewinny, pozbawiony podtekstów sposób, który miała na myśli - wypaliła bez wahania:
- Zostań ze mną. - Obejrzała się w końcu z ociąganiem, przenosząc swą uwagę z rafy na artystę. - Skoro tak potrzeba ci towarzystwa, to nie ma potrzeby, żebyś wychodził. No, chyba że moje towarzystwo niezbyt cię satysfakcjonuje. - Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się szerzej. Widać czy nie widać, lat wciąż miała tylko naście, nie zdziwiłaby się więc, gdyby Johnny wolał oddalić się w towarzystwie Carmen.
Właśnie, Carmen. To byłoby niegrzeczne tak po prostu ją wyprosić, więc choć rozsądek wył, że właśnie to powinna zrobić, Ritavuori posłuchała znacznie bardziej naiwnego, milutkiego serduszka.
- Ty też zostań, jeśli chcesz. Możemy... No, skoro i tak mieliśmy się spotkać, to może nie ma po co tego odwlekać. Chyba, że chcesz się rozgościć u siebie - dodała na koniec w ramach swoistego wentylu bezpieczeństwa i wzruszyła lekko ramionami. No, to z jej strony byłoby na tyle jeśli chodzi o unikanie towarzystwa Ortegi.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

12 gru 2015, o 03:46

"Wreszcie" - odetchnęła z ulgą, gdy winda rozwarła oba skrzydła i ukazała przed sobą przestronny korytarz ozdobiony - jak na jej gust - całkiem dobrze. Zawsze podobały jej się takie połączenia najnowszej technologii z tradycyjną, niezmąconą naturą. Chciałoby się powiedzieć, że to wręcz prosi się o uwagę.
- Dziwna? - zagadnęła znów. - Pod jakim względem? - idąc powoli, starając się nie wyprzedzać, skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. - Spotkałeś tam wikingów w rogatych hełmach?
Wspomnienie Huntera o jej imieniu, a także dziwny, niespotykany dotąd zachwyt nad nim lekko wytrącił ją z rozmowy. Z nieładnie, acz lekko rozdziawionymi ustami spojrzała znów na niego wzrokiem, który wręcz zdawał się krzyczeć "what the fuck?". Mówiłam, że wcześniej chyba nie spotkała nigdy typowej "duszy artysty"? Nie spotkała i teraz była już tego stuprocentowo pewna.
Nie zamierzała nawet wyprowadzać Johnny'ego z błędu, gdy wypalił z wróżeniem z kart, co było przecież tradycją romską i z Portoryko miało wyjątkowo mało wspólnego. "Tak, byki też szczuję szmatami" - przeszło jej jedynie przez myśl, czego werbalnie jednak nie wyraziła, a tylko uśmiechnęła się z lekkim zakłopotaniem w odpowiedzi na pytanie rozmówcy.
Doszedłszy wreszcie do drzwi apartamentu Marjaany, obserwowała z dystansu jak pewnie Hunter radzi sobie z nimi. Po tym i między innymi po fakcie, że dotarcie tutaj, pomimo pokonania jakiejś większej odległości i co najmniej kilku pięter windą, zajęło im bagatela - mogłaby przysiąc - chwilę, z łatwością mogła stwierdzić, że wokalista nie gości tu ani pierwszy, ani nawet drugi raz (no, chyba, że od przybycia nie robi nic innego, niż tylko gania po L'Rei za kobietami, co było akurat wyjątkowo łatwe do wyobrażenia i przyjęcia). Ze względu na rozmiary ośrodka, osoby będące tu pierwszy raz mogły się w tej konstrukcji naprawdę szybko zgubić i - gdyby nie rozsiane wszędzie punkty orientacyjne - błądzić tu pewnie i z kilka godzin, by dostać się wreszcie na tereny sobie znane.
"Normalne towarzystwo" było w przypadku Carmen i Marjaany bardzo względnym określeniem, ale w żadnym wypadku nie zamierzała tego nikomu oznajmiać, a zamiast tego, w kompletnej ciszy oparła się o wewnętrzną ścianę apartamentu i z wciąż założonymi na piersiach rękoma przyglądała się i przysłuchiwała dwójce towarzyszów. To jednakże, co potem doszło do jej uszu, a padło niewątpliwie z ust Ritavuori sprawiło, że skierowała lekko zaskoczony wzrok w jej stronę. Ułamek sekundy później wyraz jej twarzy na powrót na niej zagościł, a określić można go było typową dla Ortegi miną pokerzysty.
- Zostań ze mną.
Dziewczyna raczej na pewno nie miała nic konkretnego na myśli, a sama sytuacja podpowiedziała Carmen, że to właśnie jej obecność tutaj zmusiła ją do tego kroku. W głębi duszy poczuła uznanie do tego w jaki sposób próbuje to rozegrać Jaana, mimo, że całość niekoniecznie podążała w stronę jej korzyści.
- Zostań z nią - powtórzyła po szesnastolatce Carmen. Odepchnęła się w końcu od ściany i z zalotnym półuśmiechem na ustach, przestąpiwszy z nogi na nogę, w końcu udała się powoli w stronę wyjścia. - Bardziej pasuje mi za godzinę - nie lubiła działać pochopnie, a już na pewno nie wtedy, gdy absolutnie nie musiała. Tak się składało, że Latynoska była prawie pewna, że piosenkarz wraz z urokiem tego miejsca zatrzymają tu młodą Finkę bez większego problemu. Uruchomiwszy swój omni-klucz, sygnalizując to jednocześnie przyjemnym, pomarańczowym rozbłyskiem, przesłała swoje namiary pozostałej dwójce. - Uzgodnimy gdzie się spotkamy - na pożegnanie rzuciła jeszcze znaczące spojrzenie dziewczynie, uśmiechając się znów pod nosem.
Wolny krok przybierał coraz bardziej na szybkości, gdy kobieta wyszła z apartamentu i skierowała się w stronę windy. Chciała dojść do swojego pokoju najszybciej, jak było to możliwe.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa > Typhon] Aite

15 gru 2015, o 22:11

Hunter odstawił walizkę do sypialni i wrócił, by rozsiąść się nonszalancko na jednym z foteli. Strzepnął nieistniejący pyłek z okolicy uda ciemnobrązowych spodni i rzucił Carmen nieobecne spojrzenie.
- Hm? - początkowo chyba nie zrozumiał, ale zaraz się zreflektował. - Aaa, to. Nie, takich nie - parsknął śmiechem. - Tylko jacyś tacy są... spowolnieni. Jakby było im wszystko jedno co się wokół nich dzieje, czy koncert, czy pogrzeb, czy pożar.
Wzruszył ramionami i sięgnął po butelkę wody mineralnej, stojącą na niskim stoliku po jego lewej stronie. Tutaj akurat była jedna, ale jeśli Jaana zajrzała do chłodzonego barku wbudowanego w ścianę, poza alkoholami znalazła jeszcze kilka kolejnych. Johnny napił się i odetchnął głęboko, uśmiechając się do dziewczyny.
- Jeśli chcesz, mogę cię zabrać ze sobą, jak będę tam leciał kolejny raz - kolejna obietnica, pewnie tak samo bez pokrycia jak większość, ale wypowiedziana z takim urokiem i przekonaniem, że odmowa wymagałaby przeogromnej siły woli. - Zabiorę cię na północ, pokażę ci klify. Potem przyjdziesz na koncert, a w nocy pójdziemy obejrzeć zorzę - czarujący uśmiech tym razem skierowany był tylko do Ritavuori. Najwyraźniej Hunter postanowił przerzucić się z opornej Carmen na mniej oporną nastolatkę. - Na pewno znajdziesz trochę czasu, w końcu znalazłaś na L'Reię. Dwa dni, to tyle co nic. Zobaczysz swoje rodzime strony, hm?
Uśmiech poszerzył się, gdy dowiedział się, że nie musi nigdzie stąd iść. I zapewne rozsiadłby się jeszcze wygodniej, zakładając ręce za głowę gdyby Ortega nie postanowiła ich opuścić. Momentalnie poderwał się z fotela i doskoczył do niej, by chwycić ją za dłoń i ucałować ją szarmancko. No, przynajmniej w założeniu.
- Arrivederci, mon ami - powiedział jeszcze, zapewne nie zdając sobie sprawy z tego, że pomieszał dwa języki. Miało być pięknie, poetycko, coś tam w miarę wyszło, Hunter był zadowolony, więc gdy za Carmen zamknęły się drzwi, on wrócił na swój fotel i dopiero wtedy przyjął swobodną pozycję, podążając wzrokiem za Jaaną.
- Jesteś tu pierwszy raz? Co cię przygnało na Aite, skoro nie mój koncert? - Johnny skromnością nie grzeszył, on szczerze nie widział innego powodu dla którego ktoś miałby się tu pojawić akurat dzisiaj. Po namyśle jednak poderwał się z fotela, na którym usiadł kilkanaście sekund temu i podszedł do stołu, podnosząc z niego białe wino. Obejrzał je okiem znawcy i uniósł pytające spojrzenie na dziewczynę. - Masz ochotę? Jest świetne, jedno z lepszych jakie piłem. Chyba że chcesz się rozgościć, obejrzeć swój apartament, wtedy nie będę Ci przeszkadzać, po prostu sobie tu posiedzę. Albo pochodzę za tobą.
Obrócił się w miejscu, z winem w dłoni.
- Wiesz, pierwszy raz jak tu byłem, dostałem jakiś pokój na jednym z najniższych poziomów. Miał tylko sypialnię i łazienkę i nie miałem żadnego all inclusive, musiałem za wszystko płacić, a to jakieś niepoważne jest, tutejsze ceny były dla mnie jakimś absurdem. Teraz już mogę sobie pozwolić na wszystko, więc po prostu zazwyczaj wykupuję pełen zestaw, to jest zawsze lepsza opcja. Ty widzę też wyznajesz taką zasadę. Opowiedz mi o sobie, słońce. O mnie możesz sobie poczytać w extranecie, więc nie będę cię tu zanudzać, tylko nie wierz wszystkiemu. Nie miałem na przykład aż tak ciężkiego dzieciństwa, ale co zrobić, media chwytają tkliwe historie. Było całkiem ok. I nie przespałem się z turianką. Zresztą błagam, tego się nie da zrobić. Po prostu się nie da.
Jaana mogła się już powoli zacząć domyślać, że nie spędzi tej godziny na spokojnym wpatrywaniu się w pięknie oświetloną rafę koralową. Gdy się odwróciła, Hunter nie wiadomo skąd znalazł się tuż przy niej, z winem w dłoni i tym swoim czarującym uśmiechem na twarzy.

Ortegi nikt nie zatrzymywał, poza krótkim wybuchem szarmanckości Johnnego nic nie powstrzymywało jej od powrotu do swojego apartamentu. Na wyższe piętro wjechała dosłownie w chwilę, po drodze podziwiając widoki, które w rockmenie wywołały takie niesamowite emocje. Później nieco dłużej musiała iść korytarzem, niż Jaana, by dotrzeć do swoich drzwi. Po ich otwarciu zorientowała się, że przez ten czas temperatura zdążyła tu już nieco spaść, teraz do całkiem znośnej wysokości. W takim razie u Huntera musiało się zrobić dużo cieplej i w tym nieznośnym gorącu zgodziła się zjeść za godzinę obiad. Cokolwiek robiła przed wyjściem, nikt nie ruszył jej rzeczy, nikt nie postanowił na szybko posprzątać podczas jej krótkiej nieobecności. Wielka kula unosiła się za oknem, mieniąc się w hektolitrach pompowanej wody. Gdzieś po drugiej stronie ośrodka, nad powierzchnią unosił się czerwony latawiec, do którego na dole podczepiony był surfer, korzystający z ostatnich chwil słońca. Cisza, która panowała w apartamencie Ortegi, była miłą odmianą po niezamykających się ustach Huntera.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”