Stolica, skolonizowanego przez asari, Illium. Nowoprzybyłym jawi się jako piękne, niekiedy doskonałe miasto, co często potrafi zmylić - tutejsi mówią, że Nos Astra potrafi być równie zdradliwe i niebezpieczne, co Omega. Często porównywane jest do Noverii przez swoje zaangażowanie w politykę handlu.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Deep Pink

20 mar 2014, o 16:32

Ananthe musiała odczekać trochę, zanim otrzymała odpowiedź, ale w końcu pojawiła się na jej skrzynce informacja zwrotna:
Cel pilotuje frachtowiec starego typu, model Capacity, przystosowany do przewożenia dużych ładunków.
[imgw=400x400]http://th03.deviantart.net/fs70/PRE/f/2 ... 6oj8wv.jpg[/imgw] Nie wiem, czy do załogi należy ktokolwiek więcej poza Daumenstockiem, ale ten model statku pozwala na lot z minimalną załogą, a nawet bezzałogowo, więc raczej wątpię. A Daumenstock to zaprawiony w boju przemytnik, więc zachowaj ostrożność. Zna on też podstawy naprawy maszyn i zna się trochę na technologii.

Producenci postarali się, żebyśmy nie dowiedzieli się, co będzie przewożone. W grę wchodzi wiele możliwości, osobiście stawiałabym na nielegalną broń lub kradzione zasoby.

Załączniki:

[imgw=200x200]https://imagizer.imageshack.us/v2/170x2 ... 7/xsjv.png[/imgw]

Miano: Marcus "Scarecrow" de Silva.
Wiek: 20.05.2151, 35 lat.
Rasa: Człowiek
Płeć: Mężczyzna
Specjalizacja: Szturmowiec
Przynależność: "Społeczność galaktyczna".
Zawód: Ex-Przymierze, Przemytnik.

Fakty z życia:

- Urodził się w Madrycie, trzecie dziecko w rodzinie, po starszym bracie Johnie oraz siostrze Isabell.
- Mając lat 14 zaczął przejawiać skłonności biotyczne
- Marcus trafił na stację Gagarina, gdzie na początek zajęli się nim lekarze, którzy wszczepili mu implant biotyczny.
- W Przymierzu awansował do stopnia sierżanta
- Zgłosił się zatem ochotniczo do misji desantowej na jeden z pirackich obozów, z których wyprawiane były rajdy na tereny kolonistów. W wyniku nieprzewidzianych zdarzeń został oskarżony o niesubordynację, nie wykonywanie rozkazów wyższego stopniem i tchórzostwo na polu walki.
- Został wydziedziczony przez ojca (matka nie żyje)
- Od jednego z kolonialnych pilotów wygrał w karty mały frachtowiec i tak zaczęła sie jego kariera przemytnicza
- W 2181 na Bekensteinie zostal sprzedany przez Thomasa Essexa władzom zgodnie z listami gończymi.
- Trafił do więzienia, skąd po krótkim czasie przeniesiono do Czyśćca.

[imgw=200x200]http://fc07.deviantart.net/fs70/f/2012/ ... 5e5019.jpg[/imgw]

Miano: Heinrich "Daumenstock" Scheisskerl
Wiek: 05.02.2151, 32 lata.
Rasa: Człowiek
Płeć: Mężczyzna
Przynależność: "Społeczność galaktyczna"
Zawód: Przemytnik

Fakty z życia
- Urodzony w Neuschwanstein, Niemcy, w rodzinie robotniczej
- Matka nieznana, wychowywany przez parę mężczyzn, Wolfganga i Helmuta Scheisskerlów, górników
- Zaczynał kariere jako dziecięcy aktor
- Jako nastolatek został potraktowany żrącym kwasem przez zazdrosnego rywala, ubiegającego się o tę samą rolę w serialu "Okruchy wspomnień" (Erinnerungsfetzen). Od tej pory musi nosić syntezator mowy oraz bierze silne leki przeciwbólowe.
- W wieku 20 lat wstąpił do grupy przestępczej Schneller Cargo, która specjalizowała sie w przemytach, ponieważ z jego obecną aparycją trudno mu było kontynuować karierę lub znaleźć przyzwoitą robotę za słuszne pieniądze.
- Przypuszcza się, że zawarł umowę z Błękitnymi Słońcami.
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Deep Pink

26 mar 2014, o 16:02

Ananthe zatrzymała się na chwilę przed obszarem dokowania. Choć wokół panowała noc, rozświetlana ostrym, sztucznym światłem miasta, to w powietrzu można było jeszcze wyczuć ciepły powiew, jaki pozostawiło po sobie słońce. Oparłszy się o jedną z barierek, quarianka rozejrzała się wokół. Nie wiedziała czemu się zatrzymała, ani dlaczego akurat teraz, tuż przed misją zachciało się jej podziwiać widoki. Nigdy zresztą specjalnie nie lubiła podobnych aglomeracji. Mimo to musiała przyznać że Nos Astra ma w sobie jakiś egzotyczny, lekko kuszący urok, upodabniający je do mirażu; choć wiesz, że wszystko jest tylko złudzeniem, to wcale Ci to nie przeszkadza... zresztą jako najemniczka Zaćmienia mogła wręcz powiedzieć, że planeta stanowi teraz dla niej trzeci dom, obok flotylli i statku. Otrząsnąwszy się z tych myśli skupiła się na tym co wyczytała z wiadomości Seleny. Frachtowiec Capacity... nie potrafiła się nie uśmiechnąć, myśląc o tej jednostce. Już jej fregata wyglądała przy nim na ekstrawaganckie, nowoczesne cacko. Dogonienie podobnej jednostki, nawet genialnie sterowanej nie powinny nastarczyć jej problemu. Zresztą... dobrze znała tą konstrukcję. Przez pięć miesięcy była jednym z pasażerów podobnego gruchota i dorywczym inżynierem na jego pokładzie. Klitka, tylko z grzeczności nazywa kajutą, którą dzieliła z Pawłem, wieczny opar trawki i podłe żarcie... nie można nie uśmiechnąć się melancholijnie myśląc o tamtych chwilach. Najbardziej bawiły ją spojrzenia, rzucane przez resztę załogi... jakby quarianka miała pod kombinezonem nie wiadomo co. Cóż, musiałaby być hipokrytką, twierdząc że się im nie zdarzyło... parę razy, jednak nigdy nie było w tym tego czegoś. Towar... cóż, równie dobrze mogła trafić na niewolników, czy jakąś osobę... w końcu w przemycie nie było zasad. A Pan Scarecrow... wyglądał jej na typowego dupka, z tą swoją grzywką. Niczym rasowy emo-skurwysyn, który nawet nie uśmiechnie się wbijając Ci nóż w plecy, tylko zajęczy czemu jego życie jest takie tragiczne... Ochotnik... żołnierz i tchórz, te słowa kłóciły się ze sobą, przez co dłuższą chwilę musiała się zastanowić nad ich sensem. Bycie ochotnikiem i żołnierzem świadczyło o wyjątkowej głupocie i krótkowzroczności, zaś tchórzostwo... ono tu po prostu nie pasowało. Cała ta notka śmierdziała czymś, o czym Ananthe wolałaby nie wiedzieć... albo wiedzieć i to aż za dobrze, jeśli miała przewozić na swoim statku jego cztery litery. Jednak o ile de Silva ją niepokoił, o tyle Daumenstock stanowił mieszankę współczucia i obrzydzenia. Niedoszły artysta, utalentowane dziecko... i wszystko skończone przez jakiegoś prymitywnego idiotę z butelką kwasu. A ojcowie... cóż, nigdy nie miała nic do homoseksualistów, jednak sądząc po kolejnych wydarzeniach nie za bardzo pomogli chłopakowi... i to w erze, gdy zabieg pełnej zmiany wyglądu był czymś normalnym. Nie wspominając o "cudnym" imieniu... kto normalny tak nazywa dziecko?! Westchnąwszy, pokręciła lekko głową. Najgorzej wyglądała umowa z Błękitnymi. Quarianka nie była jeszcze gotowa na konfrontację z dawnymi pracodawcami... ani z Pawłem. Choć nie rozmawiali porządnie od lat, to wątpiła by nawet znając jej sytuację i problemy był w stanie wybaczyć dołączenie do Zaćmienia. Pod tym względem mężczyzna był wyjątkowo stanowczy i wkurzający. Westchnęła ciężko, po czym ściągnąwszy z głowy kaptur spojrzała ponownie na Illium. Choć nijak jej to nie odsłoniło, lubiła myśleć, że któregoś dnia będzie mogła ściągnąć ten kawałek materiału i poczuć na policzku powiew wiatru. Teraz mogła tylko nacieszyć się samym gestem i odrobinę szerszym polem widzenia. Westchnąwszy, odepchnęła się od barierki i weszła na teren doków. Nie zwracając za bardzo uwagi na swój chód, utykała lekko przechodząc obok kolejnych okrętów. W tym momencie zastanawiała się jednocześnie nad trzema sprawami: jaki, optymalny kurs obrać na masyw Feniksa, oraz jak powiadomić o wszystkim Pawła... i czy aby na pewno dobrze jej w czarnym. Ananthe nie lubiła kłamać, choć wiele osób powiedziałoby, że jest w tym świetna. Dla niej jednak była to tylko smutna konieczność, ukazująca że honoru i tak już od dawna nikt nie ceni. Wtem z zamyślenia wyrwał ją dosyć niecodzienny widok. Osłupiała stanęła przed pustym dokiem, w którym porzuciła Eboraccum. Otrząsnąwszy się szybko, zamrugała parę razy, po czym podbiegła do pobliskiego terminalu, prawie nie stratowawszy hanara z bagażami. Krzyknąwszy tylko Przepraszam! wyminęła upadającą plątaninę macek i dopadła do celu. Wyraźnie zdenerwowana i przestraszona wstukała dane swojego statku. Wtem ten wyświetlił: Bosh'tet! Na przodków co się do cholery dzieje?! wymamrotała. Uderzywszy pięścią o ścianę w wyrazie bezsilności, zaczęła chodzić w kółko, próbując wymyślić co się stało. Opłaciła wszystkie cła, a policja nie mogła już zabrać jej statku... oparłszy na chwilę głowę na dłoni zamknęła oczy. Musiała się uspokoić... tylko że ktoś do cholery ukradł jej cały dom! Warknąwszy, niczym wściekły varren, ledwo się powstrzymała by nie rozwalić czegoś. W końcu, ponownie podeszła do terminalu i uruchomiwszy go połączyła się z zabezpieczonym łączem, przeznaczonym dla agentów Zaćmienia. Wpisawszy klucz, przewróciła oczyma, widząc informację o ograniczonym dostępie, po czym zaczęła szukać swojego statku.Nie ma... nie ma... nie ma... przodkowie, obiecuję, że jak dowiem się kto mi go ukradł to własnoręcznie wydrapię mu oczy i karzę je sobie wsadzić tam gdzie światło nie dociera.. Ananthe prawie nie jęknęła z ulgi, gdy w końcu na holoekranie pojawiły się wyniki, tym razem nie zabezpieczone przed jej ingerencją. W związku ze zmianą jej przynależności zawodowej, jakiś służbista z biura transportowego uznał że należy przenieść całą cholerną fregatę do doków Zaćmienia. Przejechawszy trójpalczastą dłonią po szybce w wyrazie skrajnej dezaprobaty, quarianka wylogowała się i wyczyściwszy pamięć z ostatniej sesji ruszyła w podanym przez urządzenie kierunku. Zabłądziwszy parokrotnie i zeźliwszy się już maksymalnie, gdy do kieszeni próbował dobrać się jej karłowaty przedstawiciel gatunku ludzkiego niczym burza wpadła na teren doków organizacji. Gdy jeden z dokerów, w geście litości poinformował ją gdzie stoi odholowany okręt, dziewczyna prawie go nie ucałowała... a w każdym razie zrobiłaby to gdyby nie wizjer. Mimo to nie była zachwycona, gdy odnalazła swój statek. Choć od dawna planowała jego przemalowanie, to niekoniecznie myślała o jednolicie czarnej bryle z białym słońcem na burcie... a już na pewno nie miała za to płacić... do cholery jasnej, czy ona o to prosiła?! Nie zatrzymując się, pobiegła w stronę włazu, nerwowo oglądając się za siebie. Cóż, jej obawy potwierdziły się, gdy z jednej z kanciapek wypadł umazany farbą volus, który krzycząc coś wymachiwał dosyć sporym neseserem. Zdecydowanie przyspieszywszy kroku, uciekała przed kulistą bestią w kombinezonie... w życiu nie uwierzyłaby, że można tak szybko przebierać tak krótkimi nóżkami. Gdy otwierała właz, miała dziwne wrażenie, że volus zaszczekał... Więcej nie będę mieszać leków z alkoholem... przysięgam... wymamrotała zatrzaskując go za sobą. Wtem usłyszała zdecydowanie za silne uderzenia o metal... Najpierw maluje, a teraz zdziera, czy jak? Na jednym wdechu przebiegła przez cały pokład, klnąc jak szewc pod kątem WI, ujadających volusów i malowania jej latającego mieszkania na jakieś patologiczne kolorki. Opadłszy na fotel pilota, aktywowała pozostawione do tej pory w uśpieniu systemy statku i połączywszy się z kontrolą lotów poderwała fregatę z podłoża. Wylot z planety odbył się już w dużo przyjemniejszy sposób niż przylot, choć nadal miała obawy co do malarza... cholera wie, czy taki za nią nie poleci. Tknięta tą myślą zwiększyła odrobinę prędkość okrętu, po czym zmieniwszy kat nachylenia zaczęła powoli unosić go w górę. W sumie w ten sposób nadrobiła tych parę minut szukania i rozmyślań... chyba. Nastawiwszy kurs na przekaźnik masy, odetchnęła z ulgą. Nikt do niej nie strzelał, nie było żadnych komunikatów, no i znowu była w domu. Obróciwszy się na fotelu, uśmiechnęła się do siebie. Choć najbliższa przyszłość nie zapowiadała się nazbyt różowo, to na razie wszystko wskazywało na to, że będzie wyjątkowo stabilna jak na jej standardy. Westchnąwszy, obróciła się w stronę komputera pokładowego i ponownie zaczęła sprawdzać trasę, którą mógł lecieć de Silva. Tasrah, Morze Burz, Typhon, Salahiel, Chomos, Sheol, Paymat... Tyle układów słonecznych, które mogły być potencjalnym celem. Stukając palcami o poręcz fotela, zaczęła powoli usuwać z listy te, które znajdowały się zdecydowanie poza możliwościami stateczku, oraz nie posiadały żadnych kolonii, czy działających stacji badawczych. Nie czując upływu czasu, zaskoczona poczuła lekkie szarpnięcie, jakie towarzyszyło przeskokom przez przekaźnik. Przeciągnąwszy się lekko, zamknęła na chwilę oczy. Powinna odpocząć jeśli, chciała cokolwiek zrobić, w sprawie przemytnika, gdy doleci na miejsce... Z drugiej strony powinna popracować jeszcze chwilę nad listą...Ziewnąwszy lekko, pokręciła głową i podniosła się z fotela. Nie potrafiła się już skupić... ustawiwszy jeszcze sondę pokładową na pobudkę za osiem godzin, ruszyła w stronę sypialni. Po drodze chwyciła jeszcze leki nasenne, w lekko zakurzonym opakowaniu. Nigdy nie musiała ich brać, jednak teraz... wolała mieć sny pozbawione snów.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Pixie
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 10 kwie 2013, o 22:26
Miano: Emma Swift
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Mechanik, haker, sabotażysta
Lokalizacja: Cytadela -> Klub "Czyściec"
Status: członkini rady Swift militaries
Kredyty: 11.540

Re: Deep Pink

5 kwie 2014, o 18:07

Pixie miała już odpowiedzieć i właściwie porwać quariankę do najbliższego sklepu, jednak jej plan został zniszczony nim nawet zaczęła wprowadzać go w życie.
- Korniki - podsunęła słówko towarzyszce. Uśmiechnęła się troszeczkę smutno, ale nie z jakimś wielkim przejęciem, kiedy quarianka stwierdziła że musi iść. Pomachała jej na pożegnanie, kiedy tamta już wychodziła, ale nic nie powiedziała. Ananthe wydawała się już pochłonięta zapewne kolejnym zleceniem.
Pix odwróciła się przodem do baru i ruchem dłoni poprosiła barmankę. Zamówiła kolejnego drinka. Kiedy asari odeszła, dziewczyna sprawdziła omniklucz. Wraz z dziesięcioma kawałkami kredytów uzyskała też kontakt do quarianki z Zaćmienia. Może kiedyś jej się przyda. Na tą myśl na ustach Pixie pojawił się wesoły uśmiech. Kiedy dostała drinka, wypiła od razu całą zawartość, zapłaciła i wyszła, kierując swoje kroki do sklepu.

[zt]
Wdzianko|Ciuszek bojowy|Efektowne wejście|Kolorowych snów|Quarianie!Strzeżcie się! ObrazekObrazek BONUSY: +35% do tarcz, -20% do kosztu użycia mocy, +20% premii technologicznej
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Deep Pink

15 sie 2014, o 18:31

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pomijając fakt, że Rodriguez nigdy nie był z jedną kobietą dość długo by móc jakąkolwiek nazwać obiektem westchnień, to wciąż posiadał inne priorytety w tej sprawie. Z drugiej strony jednak, zwyczajnie styl życia monogamisty do niego nie pasował, bo czyż można było go sobie wyobrazić, jako czyjegoś męża? Chociaż niewątpliwie gdyby wreszcie na którąś trafiło z pewnością, miałaby z nim życie, co najmniej jak z bajki.
Przysłuchiwał się intensywnie temu, co mówiła Iris i wyłapał słowo klucz. Nie mógł przepuścić takiej okazji, skoro kobieta właściwie sama mu podsunęła swoistego rodzaju rozwiązanie.
- A więc załóżmy, że jesteś teraz z wizytą dyplomatyczną, tak? Właściwie na jakiejś planecie, zgadza się? – mogła się domyślić, do czego Diego zmierza. Dodatkowo do tego wszystkiego na jego twarzy wykwitł tak dobrze znany radnej półuśmiech. – Uznajmy więc, że właśnie jest czasami i znajdź dla mnie jeden wolny dzień.
Odwrócił się plecami do barierki wciąż się o nią opierając. Rzucił okiem na przechodzących się ludzi, kilku skinęło mu głową na powitanie. Jego kroganie trzymali się na tyle daleko by nie powodować zbędnych napięć w szeregach ochrony pani radnej, ale Diego wychwycił ich sylwetki wśród tłumów. Bardzo dobrze, przecież nie płacił im za siedzenie na tyłkach.
- Nie widać? – uniósł jedną brew przyglądając się twarzy Iris, powoli i dogłębnie analizując jej urodę. Był nienaganny zawsze, niezależnie od sytuacji. To, że od czasu do czasu pozwalał sobie na dwuznaczności nie oznaczało, że brakowało mu kultury czy okrzesania. Rzadko znajdował się w sytuacji, w której nie wiedział, co robić, a jeszcze rzadziej, co mówić. – Martwisz się moim zdrowiem?
No tak, nie dość, że radna to jeszcze pani doktor. To akurat wyczytał w ekstranecie czy może dowiedział się przy okazji sprawdzania prasy, nie pamiętał.
- To może trzeba mnie zbadać? – zaśmiał się odpychając od barierki. Sięgnął do kieszeni wyciągając z niej cygaro i odpalił. Akurat zdąży dopalić całe, kiedy będą na miejscu, do którego Diego miał zamiar zabrać Iris.
- Cóż, nie wiem co lubisz poza spędzaniem czasu w jacuzzi i upijaniem się szampanami z obcymi mężczyznami, ale tam gdzie pójdziemy mają całkiem dobre jedzenie. – być może troszeczkę się z nią droczył, ale nie było w tym nic złego. W końcu to ona sama była o wiele lepsza w te klocki niż on.
- Pierwszym miejscem byłoby moje mieszkanie, ale nie wykarmię tej całej bandy, która by mnie przyszła pilnować. – nie mógł się powstrzymać od kąśliwych uwag względem funkcjonariuszy, którzy bacznie obserwowali każdy jego ruch. – Drugie znajduje się całkiem niedaleko i jest idealnym miejscem na prowadzenie rozmów przy dobrym jedzeniu. Jeśli oczywiście lubisz owoce morza. Szef kuchni jest moim dobrym znajomym, więc może da nam jakiś bonus.
Pojęcie „dobry znajomy” było dość dalekie od prawdy, jednak Diego nie mógł powiedzieć, jakie naprawdę łączą go stosunki z owym człowiekiem. W skrócie jednak można by rzec, że ten wiele zawdzięczał biznesmenowi.
Kiedy weszli do środka, zdecydowanie należało stwierdzić, że Rodriguez nie przesadzał co do swojej reputacji na Ilium. Już przy drzwiach powitał ich kelner i bez słowa zaprowadził do stolika, z którego wygonił siedzące tam osoby. Iris mogłoby się wydawać, że cała da szopka była specjalnie dla niej, jednak Diego doskonale zdawał sobie sprawę, że właśnie siadają przy jego ulubionym stoliku.
- Do picia to co zawsze panie Rodriguez? – zapytał kelner uprzejmym głosem, podając im karty dań, nerwowo przełykając ślinę i zerkając na Iris. Diego był rozbawiony całą tą sytuacją jednak wcale nie dziwił się chłopakowi. Podobnie jak nie dziwił się tej kelnerce w Prezydium. Brazylijczyk kiwnął jedynie głową na potwierdzenie, po czym zerkną zza datapadu na Iris.
- Podobno mają tu dobre ostrygi. – powiedział opierając się na krześle. – A wiesz co mówią o ostrygach… idealny afrodyzjak.
Bez namysłu złożył więc zamówienie na homara w jakiejś dziwnie brzmiącej sałacie i małą miseczkę tychże skorupiaków, wcześniej jednak pozwalając Iris na złożenie zamówienia.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2044
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Deep Pink

15 sie 2014, o 20:33

Jego kombinowanie w pewien sposób rozczuliło radną, choć dla niego ta pozostała niewzruszona. Kiedy ostatnio ktoś tak... zabiegał o Twoją uwagę, Fel? I na pewno nie z grzeczności? Na stare lata, moja droga, robisz się miękka jak miąższ soczystej gruszki. Uważaj, bo jeszcze Cię to zgubi.
- Brzmi to tak pięknie, że aż nierealnie. Jeszce dzisiaj muszę być z powrotem na Cytadeli. Większość spraw załatwia przedstawicielka asari, tak więc w tej wizycie tylko jej asystuje. Gdybyś zaproponował kilka dni temu... Może przyleciałabym wcześniej.
W oczętach Iris nie trudno było wyłapać ten jej figlarny błysk, który widoczny był dzisiaj od samego początku. No tak! Bo to wina Diega. Bo to wcale nie Fel nie powiedziała mu, że dzisiaj się zjawi w jego gabinecie. Warto było, wiecie? Mina Rodriqueza, kiedy już wszystko stało się jasne, zdecydowanie zasługiwała na tytuł bezcennej. Może i dużo było w tym kobiecej próżności, jednakże dopóki nie nadużywała swoich kobiecych wdzięków, wszystkie chwyty pozostawały dozwolone.
- Martwię się o zdrowie każdego.
Odpowiedziała tak, jak na lekarza przystało, choć Iris nie do końca była pospolitym medykiem biegającym w kitlu po szpitalnych korytarzach.
- Mam Cię umówić na wizytę kontrolą?
Puściła mu oczko. Sam się o to prosił, aż miała ochotę podarować mu pstryczek w ten jego tak samo zadziorny nosek.
- JAKOŚ sobie poradzę z faktem, że wizyta w Twoim apartamencie przejdzie mi koło nosa. Chodźmy więc.
Dobitnie podkreśliła pierwsze słowo, tym samym idealnie współgrając swoją wypowiedzią z sugestią Diega. Kto wie, może następnym razem zapuka do drzwi jego sypialni? I bez podtekstów, proszę państwa.
Deep Pink. Już sama nazwa... brzmiała interesująco. Wystrój nie rozczarował radnej, był dokładnie taki, jak sugerowała nazwa. Może nie do końca w jej guście, ale na pewno oryginalny. Zignorowała zainteresowanie, które wywołała jej osoba tak swobodnie chadzająca sobie po lokalu w środku Nos Astry. Uśmiechnęła się uprzejmie do kelnera, kiedy włączył jej hologram menu. Znając swoje niezdecydowanie, pewnie mogłaby i godzinę przebierać w propozycjach. tak więc zdała się na mężczyznę.
- Mam nadzieje, że nie pożałuje.
Poprosiła o zapiekane ostrygi, podawane z kilkoma, różnymi sosami do maczania oraz ze świeżym pieczywem. A właściwie czymś, co chyba mogłaby nazwać bułką. To, z jaką kamienną miną przyjęła radna pewne zmieszanie, zaintrygowanie, niedowierzanie należało zdecydowanie docenić.
- Właściwie co to za charytatywny bankiet?
Zainteresowała się, kiedy ponownie zostali względnie sami.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Deep Pink

15 sie 2014, o 20:55

- Gdybyś mi wcześniej dała znać, to z chęcią przywitałbym Cię nawet przy przylocie. – powiedział, nie ukrywając wcale faktu coraz bardziej kiełkującego w nim zainteresowania. I to nie tylko biznesowego. Nie chciał jednak tak od razu wszystkiego ujawniać i przekazywać. Nie, to nie było w jego stylu. Tak mogli robić naiwni chłopcy, czy faktycznie maniacy na punkcie osoby radnej. Nie Diego. On zawsze czekał na pierwszy krok, ale po przeciwnej stronie. Nawet jeśli prowokował swoim zachowaniem.
- Chętnie dałbym się skontrolować, ale jak widzę i tak nie miałabyś dla mnie czasu.- wyrzut czy może raczej trafna uwaga? Było w tym stwierdzeniu coś pomiędzy jednym a drugim, ale pozostawił już interpretację analizie Iris.
- Przychodzę tu czasem w interesach. Jedzenie jest naprawdę smaczne, a obsługa zna już doskonale moje gusta. – nie trzeba było na te słowa specjalnych dowodów, gdyż kelner biegał wokół nich jak kot z pęcherzem, sprawdzając czy aby wszystko mają i niczego więcej nie potrzebują. Przyniósł butelkę wina, które Diego również znał doskonale, a do tego bonus od szefa kuchni, który miał zostać podany na końcu całego posiłku. Co to miało być, pozostało tajemnicą, ale Diego domyślał się, że chodzi o jakiś deser.
Rodriguez na chwilę się zamyślił, zdając sobie sprawę, że trochę pobieżnie przeczytał informacje o owym balu.
- To jakiś bankiet z anonimową licytacją. Pieniądze mają iść na ratowanie dzieci slumsów, z tego co kojarzę. – chyba nawet dobrze powiedział. W wiadomości była wzmianka o dzieciach, Diego pokojarzył fakty, połączył je i podał właściwą odpowiedź. Z tego, co kojarzył bankier był organizowany przez przedstawicielki asari, ale nie był tego pewien.
- A Ty? Co tak konkretnie tu robisz? Jeśli można wiedzieć?
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2044
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Deep Pink

15 sie 2014, o 21:10

Oczyma wyobraźni już widziała mężczyznę, który wyczekuje widoku jej osoby w strefie przylotu w dokach. Zapewne miałby ze sobą ogromny bukiet jakiś niebanalnych kwiatów, aby Iris od razu tylko na nim skupiła swoje spojrzenie. I już na wstępie byłaby tylko jego. Sprytne, prawda? Nie ukrywała, że kiedyś, przy okazji, sprawdzi prawdomówność Diega. W końcu zabrzmiało to jak propozycja. A Iris ma piekielnie dobrą pamięć.
Oparła się wygodniej na rzecz jasna obitym różem krześle. Jakoś nie mogła się przyzwyczaić, że gdziekolwiek nie spojrzy, tam i tak zaatakuje ją różowy kolor.
- Skoro zna Twoje gusta, musiałeś częściej niż czasami tutaj bywać.
Zdusiła uśmiech, zgrabnie maskując to kieliszkiem, który przysłonił jej usta, kiedy kelner zacząć poprawiać ułożenie sztućców na ich stole. Wino, które znajdowało się w naczyniu, zakołysało się i pozostawiło smugi na ściankach. Jak na razie nie skusiła się na skosztowanie, ale przecież nigdzie się nie spieszyli. Przynajmniej nie w tej konkretniej chwili.
- Szlachetne przedsięwzięcie. Zapewne zbierze się tam cała śmietanka Illium? Przynajmniej nie będziesz się nudził. Chyba.
Stwierdziła, przez moment będąc zapatrzoną w to, jak światło ładnie gra na szkle.
- Radna Asari chce negocjować pewne zmiany w protokołach dyplomatycznych. Nic porywającego, ale przecież polityka nie zawsze jest ciekawa.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Deep Pink

15 sie 2014, o 21:33

Cóż, faktycznie może bywał tu zbyt często. Ale niestety nie jak twierdził w interesach. Spotkania biznesowe przeprowadzał zawsze u siebie w gabinecie i bardzo, ale to bardzo rzadko gdzieś indziej. Tutaj lubił natomiast przychodzić z zupełnie innego powodu i w zupełnie innym towarzystwie. O, chociażby takim jak teraz.
- Zapewne tak będzie. – powiedział. Iris musiała nie raz bywać na takich przyjęciach, więc Diego wcale nie musiał jej tłumaczyć jak to wszystko wygląda i działa. – A czy nie będę się nudził? To się okaże.
W zasadzie znał już wszystkich z owej śmietanki i rzadko pojawiał się ktoś nowy. Niemniej jednak Diego manewrował wśród towarzystwa z Nicole przy boku do czasu, aż nie wyłapał jakiejś nawinie zainteresowanej nim duszyczki, która potem przez wiele godzin nocnych miała okazję analizować budowę sufitu jego sypialni i miękkość pościeli.
- Tam nie spotykam radnych. – uśmiechnął się do niej znad lampki wina upijając jeden głęboki łyk. No i znów to samo, tej jej błysk w oku, ta postawa, ton głosu i słowa wypowiadane. Wszystko było idealnie dostrojone do jej osoby, tak, że Rodriguez mógł jedynie siedzieć i podziwiać. Zaczynał się o siebie martwić, bo dawno już nikt w taki sposób nie przykuwał jego uwagi, a ostatnim czego teraz by chciał to brak opanowania. Albo, co gorsza, nagła rządza definitywnego posiadania, chociaż to ostatnie było zupełnie nie w jego stylu.
- Praca rzadko bywa ciekawa, jaka by nie była. – skwitował zdanie na temat polityki. – Ja też wcale się dobrze nie bawię przeglądając całe masy tabelek i rozpisków. Długo ci to zajmie?
Zapytał trochę z ciekawości, trochę może z racji tego, że mógł potencjalnie ukraść jej potem jeszcze odrobinę czasu. Kto wie, może pojawi się przed jej odlotem stojąc w cieniu z wyczekiwaniem i błyskiem w oku.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2044
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Deep Pink

15 sie 2014, o 21:45

Nie wnikała. Zahaczało to bądź co bądź o prywatne sprawy Diega, do których nie zamierzała się mieszać.
- Zawsze znajdziesz jakąś damę, która z chęcią da się wyrwać z drętwego towarzystwa i gotowa będzie Cię jeszcze wycałować za ten szlachetny ratunek.
Może teraz nieco przekoloryzowała, nie mniej sprawy często tak się miały - cały bankiet opierał się na rozmowach w nie do końca pasującym Ci towarzystwie. Ale zawsze był też alkohol, w którym mogłeś topić pewne dyskomforty. Jak słusznie zakładał, Iris bywała na nie jednych takich, jak i zgoła odmiennych balach. To w końcu część jej obowiązków, wbrew pozoru wcale nie tych przyjemniejszych.
- Radnych nie, ale Radną Asari być może. W końcu to ona dzisiaj tutaj króluje.
Wcale nie sugerowała. I właściwie nie życzyła Diegu poznania jej bądź co bądź dobrej znajomej. Właśnie fakt, że poznała panią radną lepiej, doskonale wiedziała, że one dwie są zupełnie odmiennymi charakterami. Mniejsza jednak o to. Kelner już spieszył z ich daniami, a zapachy były naprawdę obiecujące. Iris zakosztowała w winie, na jednym łyku nie kończąc. Jak zawsze doskonale dobrane.
- Do dwudziestej pierwszej przy dobrych wiatrach, jak to się kiedyś ładnie mówiło. Od razu mam lot na Cytadelę, nie mam czasu nawet na napicie się kawy pomiędzy jednym, a drugim punktem. Dlaczego pytasz?
Co za pech! Godzina pokrywała się z rozpoczęciem bankietu, a mężczyżnie chyba nie wypadało się spóźnić, nieprawdaż?
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Deep Pink

15 sie 2014, o 22:12

- Taak. Zapewne. – nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać o tym jak dla niego kończą się wszystkie te bankiety, przyjęcia i bale. Przynajmniej nie z Iris. Normalnie zapewne chwaliłby się tym na lewo i prawo jak miał w zwyczaju, jednak nie tym razem.
Potrawy rzeczywiście pachniały znakomicie i Diego po chwili już grzebał w swoim homarze. Nawet nie zdawał sobie wcześniej sprawy jak bardzo był głodny. Niemniej jednak nie rzucił się na jedzenie jak jakiś neandertalczyk, tylko kulturalnie i z klasą robił to jak trzeba. Homar smakował wybornie, przez co Diego zajęty był przez jakiś czas dłubaniem w ogonie stawonoga.
- Jeszcze by mi zawróciła w głowie jak ty i co by ze mną było. – zażartował znad talerza uśmiechając się do radnej. Ile w tym stwierdzeniu było prawdy zostawił już domysłom Iris.
- Cóż, zatem nie będzie mi dane pomachać ci nawet na pożegnanie. – po tych słowach nieco zmarkotniał, starając się jednak nie dawać tego po sobie poznać. Na ile udolnie to robił, sam nie wiedział, jednak przez dalszą część rozmowy jedynie odpowiadał półsłówkami udając, że całą jego uwagę zaabsorbował homar. Potem kelner doniósł obiecany bonus, którym okazał się najlepszy tort czekoladowy, jaki Diego miał okazję jeść kiedykolwiek. Cóż, będzie musiał porozmawiać z szefem kuchni na ten temat w przyszłości i może nawet go pochwalić.
Gdy wreszcie skończyli posiłek, Rodriguez dopił resztę wina, którą miał w lampce, a butelkę kazał zapakować, aby mógł ją zabrać ze sobą.
- Smakowało? – zapytał wycierając usta w leżącą obok chusteczkę specjalnie na taką potrzebę przygotowaną. – Mam nadzieję, że się nie rozczarowałaś.
Chociaż Deep Pink miał swój własny klimat, który nie każdemu mógł się podobać, to jedzenie było naprawdę wyśmienite.
- Pozwolisz chociaż się odprowadzić na Plac? Byłbym wielce niepocieszony, gdybyś tak po prostu mi teraz uciekła. – tym razem to on jej puścił oczko. Chwilę nosił się z zamiarem użyczenia jej swojego ramienia, jednak biorąc pod uwagę fakt wszechobecności funkcjonariuszy zrezygnował. Dziennikarzy najzwyczajniej w świecie nawet gdyby szli pod to ramię miał w zasadzie gdzieś. Powoli spacerem ruszył w kierunku Placu Matron specjalnie wybierając te dłuższe ścieżki i zabawiając Iris ciekawostkami na temat architektury Nos Astry.
- Asari naprawdę mają rozmach. Gdybym miał wskazać jedną planetę, na którą chciałbym się wybrać za wszelką cenę z pewnością byłaby to Thessia. – po chwili dotarli na miejsce i Diego stanął naprzeciwko Iris.
- Dziękuję za miły poranek. Mogłabyś wpadać częściej. – powiedział uśmiechając się dwuznacznie. Rzeczywiście spacer, śniadanie a przede wszystkim towarzystwo Iris sprawiło, że Diego jakby odżył. Teraz, kiedy wróci do siebie, zrobi wszystkie odłożone ze wczoraj zadania i z rozkoszą uda się na bankiet. A potem noc spędzi w towarzystwie którejś asari, obojętne mu było której.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Deep Pink

14 wrz 2014, o 00:40

Vergull Vallokius, po raz kolejny już z resztą dnia dzisiejszego, przedostał się przez miasto na pokładzie należącego do służb portowych promu nie doświadczając poważniejszego ataku na swoje życie, niż dławiąca cisza jaka panowała w skycarze podczas kilkuminutowego lotu. Dość powiedzieć było, że konsjerż czuła się przy mężczyźnie równie nieswojo co on do niej niechętnie i dostarczywszy go na miejsce darowała sobie nawet wyuczoną formułę o pozostaniu na miejscu dla jego wygody.
Po przekroczeniu progu, który nie łatwo było przegapić idąc najbliższym fragmentem promenady, turianin znalazł się we wściekle różowym pomieszczeniu. dopiero w środku zdał sobie sprawę, że nikła ochrona przy wejściu- błąd taktyczny który niemal wszędzie kłuł w oczy lecz w miejscu takim jak to szczególnie dziwny - miał swoje uzasadnienie. W Deep Pink spotykały się takie persony, przy których ochrona zapewniana przez właścicieli całe dnie zajmowałaby się przeliczaniem pieniędzy otrzymanych za nie patrzenie w konkretne miejsce w konkretnym czasie. W efekcie gro gości zjawiało się w lokalu z własną obstawą, efektem czego przy większości stolików siedziały podobne sobie pary wystrojonego przedsiębiorcy i uzbrojonego najemnika. Kapitan łatwo skupił na sobie spojrzenia obecnych, wyglądając w swym rynsztunku niczym zagubiony pies, który szuka swego pana.
Każdy popatrzył, ale po krótkiej chwili zrozumiał, że przybyły nie jest jego problemem i wrócił do poprzedniego zajęcia. Zabrakło tego jednego, długiego spojrzenia, które pomogłoby ustalić dokąd skierować dalsze kroki. Czyżby informator, mówiąc kolokwialnie, poleciał sobie w kulki?
Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: Deep Pink

18 wrz 2014, o 09:34

Kiedy Vergull wszedł do skycara, miał już z powrotem na sobie założony hełm. Czuł się jak na polu bitwy, więc dobrze było mieć ochronę na głowie. Poza tym, niepewność wciąż mu towarzyszyła, kiedy wchodził do scycara, ale szybko się przyzwyczaił i odganiał złe myśli, zastępując je tymi bardziej odpowiednimi. Teraz bardziej zastanawiał się nad podejściem do informatora, oraz tym czy Aecterus sobie poradzi w konsulacie. Kto wie w jakie długi i kłopoty mógł wpaść w konsul. Zostawianie jej tam ze wszystkim było dość ryzykowne, ale niestety nie było odpowiedniej osoby do tego zadania. Na szczęście nie była sama, a Zeervus miał na nią oko. Przynajmniej Vallokius taką miał nadzieję. Nim się zorientował, po jakimś czasie dotarł na kolejną platformę, gdzie wielki budynek z napisem "Deep Pink" zapraszał do siebie. Turianin bez słowa wyszedł z pojazdu i zrobiwszy kilka kroków do przodu, przypatrzył się wejściu i okolicy. Zdecydowanie rewiry te były odpowiednie na tego typu spotkań. Czarne interesy na boku, oraz ochrona spod czarnej gwiazdy tylko nakreślała wizerunek tego miejsca. Brudne trzepanie kasy z tak majestatycznego klubu musiały być ogromne. Aż złość kipiała w żołnierzu jak zdał sobie sprawę, że właśnie idzie załatwiać tego typu spotkanie w interesach. Na dodatek z renegatem. Za każdym razem jak o tym myślał, zadawał sobie pytanie jak powinien postąpić jak go zobaczy. Z jednej strony powinien mu przywalić i nagadać, z drugiej przywalić, nastraszyć i zdobyć potrzebne informacje, a z trzeciej...Doświadczenie podpowiadało mu, że póki co trzeba było wszystko załatwiać dyplomatycznie. Nie mógł pozwolić sobie by to emocje nad nim zapanowały. Toteż po dłuższym pomyślunku, odwrócił się, odpowiadając do asari - Wrócę za jakiś czas - od krótka informacja by zaraz po tym, udać się do środka klubu. Tam też, nie zwracając uwagi na resztę śmietanki w pięknych strojach i garniturach, szukał dość charakterystycznego turianina, który w cieniu, przyglądałby mu się. Jeśli nie wypatrzy go, zawsze można się kogoś spytać. Dokładniej to barmana. Jednak ta opcja była ostatecznością i kapitan wolał jej uniknąć. Mimo to, musiał działać. Nie mógł sobie pozwolić teraz na stratę czasu przy szukaniu kogoś. Zwłaszcza renegata. Dlatego jeśli podejdzie pod szynkwas, spytałby się prosto z mostu - Szukam Derima - jeśli jest rzeczywiście handlarzem informacji, to zapewne znanym w tym miejscu.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]

Wróć do „Nos Astra”