9 lut 2014, o 19:55
Przechadzając się ulicami Illium, w poszukiwaniu baru Ananthe miała chwilę by zastanowić się and ostatnimi wypadkami. Spoglądając zamglonym wzrokiem na otoczenie, snuła się po ulicach nie zaczepiana przez nikogo. W końcu tylko szaleniec ruszałby agentkę Zaćmienia na ich głównej planecie. Intensywne światło popołudnia zaścielało ulice pomarańczowym blaskiem, nadając wszystkiemu lekko nierealny i eteryczny kształt. Choć ruch nie zmalał ani troszkę, to jednak dzielnice okalające główną siedzibę organizacji należały do kapkę spokojniejszych i lepiej zadbanych. Cóż, ostatnie parę dni, nie licząc pobytu w szpitalu należało do chyba najbardziej szalonego okresu w jej życiu. Na samą myśl, o wygłupie z nożem, zaczynała się rumienić, niczym nastolatka przyłapana z chłopakiem. Wspomnienie własnej głupoty będzie ja chyba męczyć przez całe życie. Co do samej akcji, nie miała sobie nic do zarzucenia. Z lekką nostalgią mogła tylko wspominać pannę Mei i Cyrię. Ale w końcu jedna z nich przecież nie żyje, a druga zbiegła na Thesię, czyż nie? Ehh, szkoda że ona też nie może tak zniknąć... choć w sumie miała urlop, czymkolwiek on był, a jej przyszłość w szeregach Zaćmienia rysowała się w nie najgorszych barwach. Odruchowo poprawiwszy skrawek munduru, upewniła się czy noże spoczywają na swoim miejscu. Chyba nigdy nie uwolni się od tego odruchu. Dodatkowo dobry nastrój zepsuło jej wspomnienie Jamesa. przodkowie, przecież to nie pierwsza istota, którą wyekspediowałam na tamtą stronę... więc dlaczego do mnie wraca? Westchnąwszy lekko, wróciła do rzeczywistości; a w sumie było do czego, gdyż od paru minut we wnętrzu jej wizjera migotała ikonka informująca o nowej wiadomości. Więc Xirys jednak o niej nie zapomniał... miło. Uśmiechnąwszy się delikatnie, sprawdziła na omnikluczu adres Deep Pinku, po czym przystanąwszy na chwilę, sprawdziła na niewielkiej, interaktywnej mapie najprostszą drogę do niego. Idąc spacerowym krokiem, miała czas by pomyśleć nad dotychczasową znajomością z hanarem. Choć chłopak... dziewczyna... no w sumie to, było całkiem miłe i sympatyczne, to jednak gdy opadł z niej stres i napięcie pozostałe po Archaniele nabrała kapkę sceptycyzmu i dystansu co do jego osoby. Nie żeby go przestała lubić, jednak bardziej myślała o nim teraz jak o świetnym przyjacielu, niż partnerze. Choć nie nastawiała się, że stan ten pozostanie niezmienny, nabrała przekonania że jednak czegoś tu brakuje. Silne emocje, zauroczenie, chęć doświadczenia czegoś nowego już były, ale nic głębszego. Westchnąwszy lekko, skierowała myśli an sympatyczniejszy tor. Ciekawe jaki rodzaj klubu wybrał Xirys, na tą "randkę", bo w sumie jak inaczej nazwać to spotkanie? W tej chwili Ananthe miała ochotę na jakąś bardziej elegancką wersję Zaświatów z Omegi, z mroczną, przenikającą ciało muzyką i młodą niebieskoskórą klientelą. Chciała wypić tyle, by przestać myśleć... zapomnieć na chwilę że jest quarianką. Potem, rankiem mogłaby żałować swoich decyzji, choć w sumie byłaby zadowolona. Ot pomarudziłaby sobie, dla samego poużalania się nad sobą. Wtem w polu jej widzenia pojawił się dosyć spory, napis w przyjemnym, różowym odcieniu stylizowany na ludzkie pismo. Przekraczając próg Deep Pink'u nie za bardzo wiedziała czego się spodziewać. Z pewnością miejsce miało swój klimat, który czuło się postawiwszy pierwszy krok w środku. Część ściany stanowiło jedno wielkie akwarium, w którym pływały różnorakie morskie żyjątka w odcieniach różu. Wpatrując się chwilę w fluorescencyjną ławicę mikroskopijnych rybek, quarianka wsłuchała się w muzykę. Ziemski jazz niekoniecznie przypadł jej do gustu. Choć koił na swój sposób przeczulone nerwy, niekoniecznie pasował do raczej wybuchowej natury quarianki. Mimo to nie była to muzyka nie przyjemna, a jej głośność i tonacja nie utrudniały z pewnością rozmów. Dziewczyna w myślach przyznała, że w sumie nadaje klimatu i prywatności niewielkim niszom w których ustawiono stoliki. Uśmiechnąwszy się, Ananthe odszukała wzrokiem Xirysa, po czym upewniwszy że ten nigdzie się nie oddali ruszyła w stronę kontuaru. Przywitawszy się z sympatycznie uśmiechniętym, czarnoskórym mężczyzną po czterdziestce zamówiła porcję sushi z turiańskij wersji żabnicy i drinka o intrygującej nazwie "Eter". Wskazawszy stolik, do którego miano dostarczyć zamówienie, zapłaciła i ruszyła w stronę znajomej górki macek. Poruszając się z wrodzoną części kobiet gracją, podeszła powoli do stolika i zgrabnie zająwszy miejsce, założyła na siebie nogi. Wyłączywszy maskowanie w wizjerze, uśmiechnęła się do Xirysa i powiedziała przyjaznym głosem:
-Cześć, mam nadzieję że nie kazałam Ci za długo czekać, Xirysie...
Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego.
Theme postaci