Stolica, skolonizowanego przez asari, Illium. Nowoprzybyłym jawi się jako piękne, niekiedy doskonałe miasto, co często potrafi zmylić - tutejsi mówią, że Nos Astra potrafi być równie zdradliwe i niebezpieczne, co Omega. Często porównywane jest do Noverii przez swoje zaangażowanie w politykę handlu.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Dzielnica mieszkalna

30 sty 2014, o 19:16

Ananthe otworzyła ostrożnie drzwi. Pierwsze, co zauważyła, to niewielki hol urządzony aż nad wyraz kobieco- ale w stylu punkrockowym, z mieszanką intensywnego różu i czerni. Ten przechodził po lewo w aneks kuchenny, gdzie stał ów James. Otworzył szeroko lodówkę i grzebał w niej, stojąc tyłem do quarianki. Dopiero po chwili wyciągnął z niej zimne piwo, odpieczętował, rzucając kapsel na podłogę i zaczął pić, komentując do siebie głośno:

- Za tym z Ziemi tęsknię najbardziej.

Quarianka w tym czasie szybko czmychnęła do pokoju po prawej, który nie posiadało drzwi, lecz tylko otwarty łuk z widokiem na kuchnię. Salon jednak był na tyle przestronny, że kiedy zagłębiła się w niego, nie była widoczna z wnętrza aneksu kuchennego. Korzystając z pozostałych siedmiu minut kamuflażu, zaczęła zamykać procesy, archiwa i cały system w komputerze Mei. Ananthe patrzyła gorączkowo na swój licznik, wskazujący pozostały czas maskowania, kiedy domofon zapikał, zwiastując czyjeś przyjście. Dziewczyna czym prędzej zerknęła na całe pomieszczenie, szukając dogodnego ukrycia, ale jedynym, co nadawało się do tego, był masywny fotel przed wyjściem na balkon. Quarianka udała sie w tamtym kierunku, pozostawiając niestety wciąż włączony terminal, ale chociaż z pozamykanymi archiwami. Z tego miejsca miała dość swobodny widok, nawet bez włączonego kamuflażu, na kuchnię i mogła podsłuchiwać rozmowę.

W tym czasie na omni-kluczu Ananthe pojawiła się kolejna wiadomość od Seleny:
Wygląda na to, że Mei ma pluskwę na komputerze. Tylko dziwi mnie, że sie nie zorientowła? Sprawdzam dane dalej.
Wtedy do mieszkania weszła Mei. Ananthe obserwowała scenę zza sofy, jakby oglądała swój ulubiony serial. James wyszedł z kuchni z szelmowskim uśmiechem, Mei rzuciła mu się na szyję, a ten złapał ją za pośladki i podniósł delikatnie w górę.
- James!- krzyknęła zawstydzona Mei, po czym skierowała się do kuchni.
- Nie udawaj takiego niewiniątka.- odpowiedział, klepiąc kobietę z głośnym chlastem. Dziewczyna aż podskoczyła i złapała się za pośladek.
- Nie rób tak!- pogroziła, po czym zaczęła krzątać sie po kuchni. - Może napijemy się wina?- Zaproponowała, wyciągając z szafki porto oraz dwa kieliszki, bombki.
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Dzielnica mieszkalna

30 sty 2014, o 23:10

Hol był... estetycznym gwałtem na jej oczach. Rozumiała różne miksy kolorystyczne, ale żarówiasty odcień róży, zmiksowany z czarnymi pasami i zielonymi pasmami wychodzącymi z kuchni wywoływał u niej odruch wymiotny. Na przodków, wolała nie znać nazwiska dekoratora wnętrz, bo by go chyba zabiła. Ewakuując się czym prędzej ze strefy kolorystycznego zgniotu, ostrożnie zajrzała do aneksu kuchennego. A więc troglodyta znalazł piwo... jak miło, nie powinien stanowić chwilowo problemu. Prześliznąwszy się niczym młode pyjacka, weszła do salonu. Cóż burgund i szaro-sraczkowaty były tylko odrobinę lepsze od barw holu. Aż strach pomyśleć jak wyglądała sypialnia... Ze zdziwieniem poczuła że wręcz zapada się w podłożu. Gdy skierowała wzrok ku podłodze, zapadła się już po kostki w niebieskim, włochato kołtuniastym dywanie. Płynąc przez morze okruszków, pyłu i roztoczy dotarła do komputera Mei. Upewniwszy się że zostało jej jeszcze co najmniej sześć minut, przystąpiła do systematycznego czyszczenia śladów włamania. Z ciekawości zaczęła przeglądać niektóre archiwa, niewinnie zatytułowane "Kwiatki". Cóż to był błąd. Możliwe nawet, że błąd o wadze życiowej. Choć nie była może cnotką, czy inną wariatką, to jednak nic nie przygotowało jej na to co zobaczyła. Mówiąc krótko, rzut oka na zdjęcia kolekcji pejczy, formalizowanych preparatów i sugestywnych póz zostawił trwały ślad na jej psychice, choć jego przeznaczenie i ostateczna forma wydawały się jeszcze nieznane. Wtem, obserwację przerwał jej dźwięk dzwonka. Z lekką paniką w oczach qurianka zaczęła szukać kryjówki. Wazon, kamień, wazon, szafka, pudło, nic nie pasowało. Czując jak po plecach spływa jej strużka zimnego potu dostrzegła swe zbawienie. Tak to nie mogło być nic innego jak fotel... piękny, wielgachny różowy mebel, ocieniony z boku jakimś zielonym krzako-mutantem. Prześlizgnąwszy się za mesjański mebel, Ananthe skompresowała się maksymalnie, by nikt jej nie mógł dostrzec. Miała stąd świetny widok na cały salon, wraz ze znaczną częścią korytarza i kuchnią. Akurat gdy skończyła się tam sadowić, do mieszkania weszła Mei. Obserwując z lekko uniesioną brwią, jak ta zostaje "zachęcona" przez Jamesa, po czym maksymalnie eksponując swoje walory, sięga do lodówki, quarianka poczuła się jak na planie taniego filmu od lat szesnastu o hydraulikach, czy innej brazylijskiej telenoweli. W między czasie otworzyła w niewielkim okienku, na wewnętrznej stronie wizjera informację od Seleny. Hmm pluska... możliwe że kobieta padła ofiarą zwykłego hakera, bądź celowo pozwoliła na implementację konia trojańskiego na swoim sprzęcie. Niezależnie od tego, z dużym prawdopodobieństwem mogło to być jedno ze źródeł wycieku informacji. Cóż trzeba by coś z tym zrobić... Ukrywszy jak się da rękę z omnikluczem napisała wiadomość, nieodrywając wzroku od parki:
Możliwe że tędy wyciekły informacje firmy. Jeśli nie jest to super profesjonalny robak, a na takiego nie wygląda, z dużym prawdopodobieństwem nawet teraz robi drobny ruch na jej łączu ekstranetowym bez specjalnego szyfrowania, stanowiąc łatwe wejście do systemu komputera. Jeśli masz jej IP, oraz dane dostępowe(hasła, bramki sieciowe, kody oprogramowania anty szpiegowskiego itp.) i czujesz się na siłach spróbuj za pomocą ekstranetu podpiąć się pod to łącze, a jeśli będzie to możliwe wyśledź adres do którego były wysyłane pliki, lub zdalnie włam się na komputer Mei. Postaram się, jeśli będę miała okazję, zaimplementować na jej komputerze dodatkowe oprogramowanie, które może ułatwić Ci to zadanie.
Upewniwszy się że wiadomość doszła, quarianka uwolniła rękę z niewygodnej pozycji i ponownie skupiła się w stu procentach na obserwacji.
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dzielnica mieszkalna

31 sty 2014, o 17:27

Mei położyła dwa kieliszki przy niewielkim stoliku w rogu kuchni, po czym usadowiła się na jednym z barowych hockerów. James przysiadł się do niej, założył sobie jedną z jej nóg na swoje, a potem z uśmiechem zaczął rozlewać wino.

- Jak było ostatnio w pracy?- zapytał, niby to jak o codzienną rzecz.
- Em, dobrze. - odpowiedziała Mei, jakby trochę bojąc się odpowiadać. - Nie miałam żadnych komplikacji.
- Kogo tym razem hakowałaś?- dopytywał.
- Tym razem pewnego polityka.- odpowiedziała prawie od niechcenia, popijając z kieliszka.

W tym czasie Ananthe otrzymała informację od Seleny:
Spróbuję zrobić, o co prosisz. Dowiedziałam się też innej ciekawej rzeczy. Mei często prowadzi dość intymne rozmowy z niejakim Jamesem Smithem. Nie znalazłam co prawda jeszcze żadnych dowodów na Mei, ale mogę poszukać informacji o Jamesie. Chcesz?
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Dzielnica mieszkalna

31 sty 2014, o 18:00

Nie mogąc za bardzo ruszyć, quarianka miała by całkiem sporo czasu żeby sobie pomyśleć. Miała by gdyby ktoś nie zaczął nawijać o hakowaniu. A więc James wiedział co robi Mei. Cóż, kolejne otwarte drzwi dla wypływu informacji. Robiło się coraz weselej, w szczególności biorąc pod uwagę jego zainteresowanie tą pracą. Ciekawe co z tego wyniknie... Z drugiej strony miękki dywan, przyjemne ciepełko w mieszkaniu i ścisk przypominały jej delikatnie warunki panujące we flocie... oczywiście jeśli odjąć dywan i ciepełko. Tak czy siak zmęczenie wywołane przez ostatnie zagrożenia, oraz brak snu powoli dawało się we znaki, wywołując senność i lekkie rozkojarzenie. Otrząsnąwszy się na chwilę z otumanienia, quarianka wysłała do Seleny wiadomość:
Spróbuj. Jestem ciekawa co znajdziesz, w szczególności że on właśnie tutaj siedzi...
Starając się jakoś walczyć ze zmęczeniem, bez nadziei spróbowała wywołać w swoim kombinezonie dawkowanie środków pobudzających. Jeśli te się skończyły, Ananthe będzie miała niezłe kłopoty z niezaśnięciem/
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dzielnica mieszkalna

1 lut 2014, o 12:30

- Kto to był? Moja ty pyszna pączusiu z kremem?- dopytywał James, zbliżając się do Mei. Zaczął całować dziewczynę w szyję.
- James!- rzuciła znów wstydliwie w odpowiedzi, ale nadstawiała szyję. - Dalyna Tegos. Kojarzysz ją? To ta od ustawy o "kontroli nad organizacjami przestępczymi".
- Moja pączusia jest taka mądra i zdolna.- powiedział, nieco niewyraźnie, bo mówił w czasie całowania. Po tym zszedł z krzesła i nie zważając na nic porwał Mei na ręce. - Moja pączusia pójdzie teraz ze mną do ciasteczkowego królestwa, gdzie ją schrupię w całości.

Mei zachichotała, a James zaniósł ją do salonu na sofę i rzucił na nią brutalnie. Ananthe siedziała wtedy dosłownie dwa kroki dalej schowana za fotelem i otrzymała wiadomość od Seleny.
Facet to jakiś niskiej rangi najemnik Błękitnych Słońc. Inżynier.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Dzielnica mieszkalna

1 lut 2014, o 14:10

No i dragi się skończyły. Quarianka przysypiając nawet nie zdawała sobie sprawy co się wokół niej dzieje. Było tak błogo i przyjemnie. Znowu znajdowała się na swoim statku, pod ciepłą pierzyną, wtulona w ścianę. Wokół niej hasały quariano-koty, a gdzieś z lewej strony grała cicha muzyczka, lekko kojarząca się z ziemskimi kołysankami. Było po prostu idealnie. Do tego w kombinezonie pływała jej taka śmieszna, tęczowa rybka. Wymruczawszy cichutko "Nie teraz Azor, pobawimy się później", Ananthe odleciała w stronę hanarowej łąki, na której pasały się małe vorche. Przylgnąwszy do Xiryso-babeczki postanowiła zasnąć. Udałoby się jej, gdyby w tym momencie nie usłyszała Jamesa... i nie miała ochoty rzygnąć tęczą. Rozeźlona wybudziła się już zupełnie i wypuściwszy z objęć jeden z liści krzako-mutanta miała ochotę zakląć. Na szczęście jej otępiały mózg podesłał jej informację że niekoniecznie jest to najlepszy pomysł. W końcu kogoś szpieguje... tylko kogo? Hmm to bardzo dobre pytanie. Może Dalyne Tegos? Nie to było coś na M.... Mei! Tak to była Mei. W dodatku coś nie przyjemnie migało w jej hełmie... Niestety nie miała okazji sprawdzić co, gdyż w tym momencie w jej stronę ruszyła rozkochana para. Dobrze że odruchy quarianki nadal działały normalnie i aktywowała Kamuflaż Taktyczny zanim James cisnął Mei o sofę. Starając się maksymalnie ograniczyć błyski, quarianka powoli wycofała się na ile mogła w stronę przeciwległego rogu fotela, wprasowując się w przylegającą do niego szybę. Cóż w tym punkcie znowu była prawie niewidoczna. Próbując otworzyć wiadomość od Seleny, quarianka przypadkiem włączyła nagrywanie w swoim wizjerze. Gdy w końcu udało jej się otworzyć plik, prawie nie jęknęła z bólu,wyciągając rękę spod własnego kolana. Jak miło, tylko BS'ów tutaj brakowało... Kurka może jeszcze Paweł przyjdzie na orgię? Ehh... W tym momencie mogła tylko śledzić przebieg wydarzeń i dbać o to by kamuflaż był automatycznie reaktywowany po opadnięciu. Nie mogła za bardzo wyłączyć też cholernego nagrywania, bo to wiązało by się z sygnałem dźwiękowym. Ehh, czuła się jak operator kamery w filmie dla dorosłych. Miała ochotę zapytać kiedyś przodków czym sobie zasłużyła na takie życie? dlaczego, jak? Na razie jednak skupiła się na pozostaniu niewykrytą. Jeśli tylko zajdzie taka potrzeba, quarianka przeciśnie się przez szparę między fotelem i szybą, lub po prostu przejdzie nad nią i ucieknie do przedpokoju, lub kuchni. Zrobi to jednak jedynie w razie nieugiętej konieczności, bądź będąc pewnym że nikt nie będzie na to zwracał uwagi. Na razie jednak siedziała i obserwowała z coraz bardziej wytrzeszczonymi oczyma.
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dzielnica mieszkalna

1 lut 2014, o 17:17

- Mój Ptysiu z kremem, czy ty kochasz swojego Ciasteczkowego Króla?- słowa Jamesa docierały do Ananthe jak przez mgłę. I pewnie odleciałaby znów w krainę snów gdyby nie odgłosy mlaskania, czyli soczystych pocałunków, oraz biustonosz Mei, który lobem wylądował za fotel prosto na hełm quarianki. Czarny, koronkowy, rozmiar 85 E.

- Ciasteczkoweog Króla nie...- odpowiedziała Mei zalotnie dziecięcym głosikiem. - Ale King Konga, Króla Dżnugli kocham bardzo.
- Ach tak?- głos Jamesa wskazywał na to, że dziewczyna weszła mu na ambicję. - W takim razie szykuj się na pojawienie ... - każde kolejne słowo wypowiadał powoli i coraz ciszej, żeby zbudować napięcie - niebezpiecznego... włochatego... króla... ARGH!- zakrzyknął, po czym Ananthe usłyszała dźwięk rozdzieranego materiału koszuli Jamesa. - KING KONGA, Króla Dżungli!- zakrzyknął, po czym zawył dziko jak Tarzan, bijąc się pięściami o klatkę piersiową.

Mei wybuchła głośnym, perlistym śmiechem, a potem dało się słyszeć tylko chrumkanie Jamesa, który najwidoczniej udawał, że zjada szyję swojej kochanki.

Nagle, w momencie, kiedy Ananthe uruchomiła maskowanie i wywołała efekt świetlny, Mei podniosła się lekko na kanapie z głośnym westchnieniem.

- Co to było?- zapytała Jamesa, ale ten odpowiedział lekceważąco.
- Co za różnica, chyba cos za oknem błysnęło.

Atmosfera nieco się ochłodziła. Kiedy Ananthe co jakiś czas wyglądała zza krzaka, widziała, jak James wodzi ręką po mostku kochanki, leżąc nad nią. Wydawał się poważny i skupiony na partnerce, ale jakoś fakt, że wciąż miał na nosie swoje bajeranckie okulary przeciwsłoneczne, a z twarzy przypominał typowego łotra- bawidamka, nieco psuły to wrażenie.

- Mei, a prześlesz mi te dane o tej polityk, które shakowałaś?- zapytał w końcu spokojnie i poważnie.

Mei westchnęła przeciągle. Obróciła sie na bok i wpatrywała w dywan.

- James... wiesz, że ja tym dużo ryzykuję?
- Ale kochanie!- James podniósł ją delikatnie i przycisnął do swojej owłosionej klatki piersiowej. - Niebawem to wszystko sie skończy. Zabiorę ciebie i dzieciaki, opuścisz żonę, a my dostaniemy azyl od Błękitnych Słońc. Przecież ci obiecałem...

Mei spojrzała na mężczyznę tak ufnie i niewinnie, jak kobieta na skraju przepaści.

- Nie mogę się tego juz doczekać. Kiedy to nastąpi?

James usiadł na kanapie i złapał się za czoło.

- Już niebawem...- powiedział z westchnieniem, wyrażającym bezradność. - Zaufaj mi... - dokończył, przesuwając wierzchem dłoni po policzku Mei.
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Dzielnica mieszkalna

1 lut 2014, o 18:59

Oberwawszy biustonoszem, quarianka prawie nie ugotowała się z frustracji. Po prostu marzyła żeby oberwać przepoconą kobiecą bielizną w rozmiarze 85E. Sytuacja jak z bajki, brakowało jeszcze majtek i rajtuz, a będzie mogła otworzyć sklep dla Japończyków. Nie zdążywszy nawet ściągnąć z siebie koronkowego cuda, dostała na dokładkę brudny podkoszulek. Przodkowie, za co?! krzyczała w umyśle, odkładając na bok fatałaszki. Żeby było weselej zaraz miał jej opaść kamuflaż. Jak nie zaraza, to przemarsz gethów. Odpaliwszy w tym nie najlepszym momencie kamuflaż, quarianka zamarła mając nadzieję że nikt jej nie zobaczy. Niestety Mei dojrzała błysk, jednak jej kochaś okazał się mniej spostrzegawczy i uratował quariance opakowany w kombinezon zgrabny tyłek, odciągając uwagę kobiety. Wyglądając zza krzaczka, Ananthe patrzyła na pieszczoty kochanków. Co jak co, ale w tym James miał wprawę. Niestety efekt ten psuły okulary przeciwsłoneczne i mina więziennego gwałciciela- entuzjasty. Wtem stało się coś, czego zapuszkowana dziewczyna nie mogłaby sobie życzyć nawet w najśmielszych snach; James zapytał o informacje. Wytężywszy słuch, quarianka pozbyła się resztek zmęczenia i wsłuchała w ich rozmowę. Na przodków, a więc tędy wypływały informacje Zaćmienia... Prawie nie parsknąwszy śmiechem na obietnicę azylu o BS'ów, Ananthe pomyślała "Ta jasne, zamieszkacie w willi i popijając mojito będziecie żyli długo i szczęśliwe. Może jeszcze różową vorchę do tego...". Mimo to kapkę szkoda było jej Mei. Dziewczyna dobrze wiedziała jak silnym uczuciem jest miłość, oraz w jaki stan wpędza każdą myślącą istotę. Biedna, naiwna pani haker... było nie mieszać pracy i związku. Do tego sumienie quarianki zaczęły atakować obrazy jej dzieci i żony panny Mah. Sama dobrze wiedziała jak to jest stracić rodzica. Przodkowie, w normalnej sytuacji pomogła by kobiecie wyjść z tego łajna, ale teraz nie miała wyboru. Ehh, oby ta asari potrafiła jakoś sobie poradzić z bagnem jakie za chwilę zrobi tu Ananthe... i oby nigdy nie pokazała tego swoim dzieciom. Z krwawiącym sercem, wysyłała plik wideo, z zapytaniem: "Czy mam pozwolenie na eliminację celu" do Seleny. Gdy kończyła, odzyskała odrobinę chłodnego profesjonalizmu, choć nadal czuła się podle, niczym ostatni skurwysyn. W niczym nie była lepsza od zabójców swojego ojca, gorzej robiła to dla pieniędzy i ratowania własnej dupy, nie idei. Czekając na oczywisty rozkaz, wyciągnęła broń spod kombinezonu.
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dzielnica mieszkalna

1 lut 2014, o 20:00

Wyświetl wiadomość pozafabularną

- James...- zaczęła bardzo poważnie Mei. W jej głosie dało się słyszeć mnóstwo zwątpienia i bólu. Najwidoczniej nie radziła sobie z życiem, pracą i problemami.- Ja... - zająknęła się - Nic na świecie tak nie kocham, jak moje córki... Nie chcę dla nich życia w ciągłym strachu, że pewnego dnia zabraknie mnie, bo ... - jej głos załamał się od powstrzymywanego płaczu. - ... kiedyś wpadnę na misji... Albo ktoś mnie wyśledzi i zabije. - Po policzkach Mei zaczęły spływać gorzkie łzy. - Zaćmienie nigdy nie pozwoli mi odejść. - łkała, przerywając co któreś słowo. - Nie po tym, ile wiem na ich temat i po tym, w jak wiele złych rzeczy dla nich zrobiłam... - wtuliła się w Jamesa, a ten nic nie komentując objął ją i słuchał w skupieniu. - Ucieknę albo mnie sami zabiją. Boże, James, jak ja żałuję, że byłam młoda i głupia. I wplątałam się w to wszystko. Wydawało mi się, że moja wiedza i umiejętności dają mi nieskończone możliwości. Że mogę dzięki organizacji zajść daleko, zdobyć pieniądze i realizować marzenia. Jaka ja byłam głupia... - płakała jak małe dziecko, niewinna i bezbronna. A czy Ananthe decydując się na dołączenie do Zaćmienia i myślała podobnie jak Mei? Chyba jednak łączy ich więcej, niż quariance mogło się wydawać. - Gdybym tylko mogła cofnąć czas... - James przecierał łzy Mei, które spływały jak grochy po jej policzkach. - Tak bardzo chcę wierzyć, że zabierzesz mnie stąd, James.

Ananthe oczekiwała w napięciu na odpowiedź Seleny, ale ta nie nadchodziła. Najemniczka Zaćmienia najwidoczniej analizowała materiał, który otrzymała od quarianki.

James w tym czasie odwrócił Mei do siebie plecami i objął półnagą w pasie. Brodę położył na czubku jej głowy i tak trwali, jakby przeczuwali, co zaraz ma nastąpić... Co dzieje się za ich plecami.

- Nie bój się Mei. - powiedział w końcu, a jego wyznanie brzmiało tak szczerze... Mei położyła głowę na jego torsie i tak trwała, pogrążając się w swoim smutku i kojac go wyznaniami Jamesa. - Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Obiecuję.

Wtedy Ananthe otrzymała na swój omni-klucz wiadomość od Seleny:
Zlikwiduj oboje. Potem zatrzyj ślady i musisz wymyślić sposób na wyniesienie ich z mieszkania. Jeśli potrzebujesz pomocy, po eliminacji daj mi znać, kiedy mogę wejść.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Dzielnica mieszkalna

1 lut 2014, o 22:03

Czekając na wiadomość od Seleny Ananthe wsłuchiwała się z uwagą w być może ostatnie słowa Mei. Przynajmniej tyle mogła dla niej zrobić. Wsłuchując się w słowa, oraz to co ukryte za nimi, odkrywała zupełnie inny, ludzki obraz kobiety. Na przodków, quarianka nie była żołnierzem, ani zawodowym zabójcą by zabijać z zimną krwią. Jasne, przez lata własnoręcznie okaleczała własne sumienie... przynajmniej tak jej się zdawało. Teraz jednak odkryła że przez lata sama się okłamywała. Jej wartości moralne, empatia i etyka wciąż były na swoim miejscu, niewzruszenie gotowe przypomnieć jej że robi źle. Ona... ona po prostu nie mogła jej zabić. Jak przez mgłę, słyszała słowa kobiety, tak podobnej do niej samej. Nieodpowiedzialnej, cwanej, czasem okrutnej ale potrafiącej kochać i współczuć. Quarianka widziała w niej siebie za parę lat, gdy już założy rodzinę, ustabilizuje się i będzie próbowała zerwać ze starą sobą. Czuła się jakby na szali położono jej najlepsze i najgorsze cechy, po czym rzucono monetą które przeważą. A tą monetą miała być sama Ananthe. Najemniczka może nie była gotowa przyznać tego otwarcie, jednak sama byłaby gotowa za wszelką cenę ratować swoje dzieci. Wiedziała również na własnym przykładzie, co się dzieje gdy związek zostanie obdarty z zauroczenia, a wszystkie wady i troski zniszczą wyobrażenie o kochanku. Naprawdę nie potrafiła jej potępiać za szukanie miłości i szczęścia. Potępiała za to takiego skurwiela jak James. Trzeba być prawdziwym draniem, by tak wykorzystać kobietę. Bosh'tet za to zapłaci, póki quarianka żyje, mu tego nie przepuści. Możliwe, że gdyby nie on i jego zasrane wymysły, Mei znalazłaby kogoś, kto zaoferowałby jej realną pomoc w rozwiązaniu problemów. Ananthe nie były obce jej rozterki; dziewczyna nigdy nie zdawała sobie sprawy na ile chęć zemsty i przetrwania ją zdominowała. Dopiero teraz odnajdywała w sobie pewne znamiona, świadczące że kiedyś było inaczej. Nie mogła cofnąć przeszłości, ale nadal miała możliwość zmienić swoją przyszłość. Była jednak jedna rzecz, znacząco różniąca od siebie obie kobiety; Ananthe wiedziała w co się pakuje. Od lat pracowała z najemnikami, sama była jednym z nich, a decyzja o wstąpieniu do Zaćmienia była już tylko wypadkową poprzednich, choć świadomie podjętą. Wcześniej czy później by do tego doszło, a ostatnie wypadki tylko przyspieszyły nieuniknione. Może była naiwna, jednak miała nienaruszalne przekonanie iż praca i moralność nie muszą się kłócić. Wbrew pozorom nie zawsze trzeba wybrać najłatwiejszą drogę i nie ma sytuacji bez wyjścia, choć czasem trudno podjąć słuszną decyzję... czasem wydaje się to wręcz nie możliwe, jednak pomoc może przyjść z najmniej oczekiwanego miejsca. W ostateczności wiedza i umiejętności są tylko oprawą, najważniejsze jest to co robisz, na co się godzisz, a przede wszystkim na to na co nie pozwalasz. Zaćmienie nie miało być narzędziem do spełnienia marzeń, nie było nawet marzeniem. Ono miało pozwolić jej na rozwój, osiągnięcie pozycji i posiadanie choć odrobiny wpływu na to ci dzieje się wokół niej. W swoim krótkim życiu, Ananthe popełniła wiele błędów... zabijała, kradła, szantażowała, kłamała i okaleczała, jednak rzadko popełniała błędne decyzje w życiowych sprawach; po prostu za długo nad nimi myślała żeby coś spierdolić. Jednak zawsze potrafiła przed sobą uzasadnić celowość tych czynów. Teraz było inaczej; nie potrafiła zabić Mei. James to inna sprawa, zapłaci za bycie skurwielem, niezależnie od wszystkiego. Dobrze wiedziała jak BS'y wykorzystują informatorów i akurat jej tym oczu nie zamydli. Trzech rzeczy była jednak już zupełnie pewna: postara się za wszelką cenę uratować Mei, zabić Jamesa i wszystko to zrobić tak by dołączyć do Zaćmienia. W głowie quarianki powoli klarował się również plan, a raczej jego zarys. Nie była nim zachwycona, ale tylko tyle mogła zrobić, pozostając w zgodzie z własną osobowością. Wolała nawet nie myśleć co się stanie, jeśli się nie uda. Nie musiała nawet czytać wiadomości od Seleny, żeby wiedzieć co ma zrobić. Podniósłszy się po cichu zza fotela, stanęła w odpowiednio oddalonym od kochanków miejscu wyłączyła nagrywanie, jednocześnie dezaktywując kamuflaż. Następne chwile można by krótko opisać jako jeden wielki pierdolony chaos w krogańskim burdelu. Najpierw oboje zamarli, widząc materializującą się znikąd quariankę z bronią, a następnie rozpętało się piekło. Mei zaczęła wrzeszczeć, wydając jakieś nieartykułowane dźwięki, jednocześnie próbując zasłonić swoje piersi zaś James zrzucając ja z siebie, z wyraźnym zamiarem zrobienia krzywdy Ananthe sięgnął po stojący nieopodal mutanto-krzak. Widząc co kretyn zamierza, quarianka uniosła broń i przestrzeliła cienki pień drzewka, w wyniku czego cały, razem z doniczką wyrżnął o podłogę. Widząc lekkie osłupienie na oczach dwójki ludzi warknęła:
-Zamknąć mordy Bosh'tet! Gdybym chciała was zabić zrobiłabym to już parę minut temu, po tym jak dostałam twoim jebanym stanikiem w twarz idiotko! A teraz słuchać do kurwy nędzy! Jesteście na muszce Zaćmienia. Przysyłają mnie Błękitne Słońca, z którymi współpracuje James. Kojarzysz nazwisko Paweł Dukaj? Jeden z waszych kapitanów? Albo Vido Santiago, Tarak, William Kraiven? Mam wymieniać dalej? Operacja na Ipres, Oduine, Omega i Archanioł? Widzę że coś Ci tam świta Smith, więc odłóż ten jebany kijek na miłość przodków, zakryj i uspokój pannę Mei, ok? Słuchajcie nie mamy dużo czasu. Zaraz będą tu te pojeby z Zaćmienia. Udało mi się zająć miejsce jednego z ich zabójców, szpiega który miał was ujebać. Nie pytaj się kto jest moim dowódcą, jak się nazywam, ani dlaczego mam uratować takie gówno jak ty, ważne że ktoś na górze chce was widzieć żywych, jasne? Im mniej wiesz, tym lepiej dla Ciebie... I tak, uprzedzając kolejne pytanie jestem quarianką pracującą dla tej samej organizacji co ty, inżynierze. Naprawdę nie mamy czasu, właśnie odcięli mnie z kanału komunikacyjnego i najprawdopodobniej tu idą, więc zbierać dupy jeśli nie chcecie mieć z twarzy jesieni rebelii krogańskich, bosh'tet i nie patrz się tak tępo, serio gdybym miała was zabić nie cackała bym się tak i od razu wykończyła jak oboje wzeszliście do mieszkania, albo zaczęliście się pieprzyć, jasne?
Mając gorącą nadzieję że ta parka kupi jej blef, Ananthe obserwowała ich będąc w pełnej gotowości do obrony swojej osoby. "Na przodków, niech mają choć trochę oleju w głowie, błagam!" krzyczała w myślach; "Ja wam chce życie uratować, więc ruszcie się, już!"
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dzielnica mieszkalna

2 lut 2014, o 11:38

Mei patrzyła na Ananthe z wytrzeszczonymi oczami, zasłaniając się rękami, żeby ukryć swoją goliznę. Minę Jamesa trudno było jednoznacznie określić, ponieważ jego oczy schowane były za nieprzeniknionymi okularami słonecznymi. Nie trudno się jednak domyśleć, jak bardzo byli zdziwieni, widząc niską quariankę, klnącą jak szewc, która właśnie wychynęła zza fotela.

James przez chwilę zamarł bez ruchu, Analizował dokładnie wszystko, co powiedziała mu quarianka. Nic jednak nie przekonywało go tak bardzo jak jedno z wymienionych nazwisk.

- Kraiven... - wymamrotał z cicha.

Mei w tym czasie czmychnęła do niego i wtuliła się w jego bok, jakby to miało ją uchronić przed wszystkim, co usłyszała o planowanym zabójstwie. Nikt nie musiał jej tłumaczyć tego, że Zaćmienie mogło chcieć ich wyeliminować.

Trochę skołowani, trochę nie rozumiejąc do końca, co się dzieje, zaczęli panicznie rozglądać się po mieszkaniu.

- Muszę się spakować... - mamrotała Mei, ale James stracił cierpliwość i dopiero teraz zaczął ukazywać swoje prawdziwe ja.
- Nie ma czasu na pierdoły. Musimy stąd spadać. - burknął wkurzony z powodu zaistniałej sytuacji.
- Ale co z moimi dziećmi? Ja muszę je zabrać ze sobą. Przecież one mogą stać się zakładnikami!- rzuciła przerażona kobieta.
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Dzielnica mieszkalna

2 lut 2014, o 17:26

Quarianka prawie nie jęknęła z ulgi, gdy James kupił jej blef. "Tak bosh'tet! TAAK!" Krzyczał podekscytowany głosik sumienia w jej głowie. Dziwne tylko że to właśnie nazwisko Kraiven tak na niego podziałało... Teraz trzeba było z pietyzmem wykonywać kolejne kroki wielkiego przedstawienia. Ananthe gorączkowo myślała co zrobić dalej. Przekonanie tej dwójki poszło zaskakująco gładko, teraz zaś największe zagrożenie stanowiła Selena i cholerna przypadkowość. Odetchnąwszy ciężko, w próbie uspokojenia bijącego jak młot serca, dziewczyna prawie nie zaśmiała się histerycznie. "Na przodków, nie wierzę że to robię!" zdawała się mówić jej twarz. To była najbardziej szalona i niebezpieczna rzecz jaką robiła w życiu. W tym momencie była gotowa obiecać, że jeśli to przeżyje ożeni się z Seleną, kupi dom i varrena a dzieci nazwie Mei i James. Przodkowie, naprawdę zaczynało jej odbijać. Wtem z zamyślenia wyrwała ją kłótnia kochanków. Jakie pakować się? Dziewczyno, oni Ci chcą z głowy dupę vorchy zrobić! miała ochotę krzyknąć. Zamiast tego, spróbowała zapanować nad sobą i już w miarę spokojnym, ale aż nadto zimnym i stanowczym głosem powiedziała:
-Uspokój się bosh'tet. Na Przodków, pomyśl chwilę. Gdyby te pojeby z Zaćmienia chciały zabić twoje dzieci, albo porwać, to czy wysyłali by zabójców do twojego mieszkania? No? Celem jesteś tylko ty, a w tym momencie, gdy tylko wciągniesz w to tą dwójkę, pogorszysz sprawę.- po chwili przerwy dodała ironicznie- Chcesz żeby zastrzelono je na twoich oczach, bo nie potrafiłaś się uspokoić?-widząc jak źrenice kobiety rozszerzają się jeszcze bardziej, co zakrawało o cud anatomiczny, quarianka westchnęła zażenowana. Dobra, ten tekst nie był najlepszym pomysłem... inaczej to był pomysł bardzo chory i poroniony, niczym tańczenie pogo z kroganinem. Potarłszy wolną ręką szybkę, w miejscu gdzie znajdowałyby się skronie powiedziała kapkę przyjaźniej.-Posłuchaj, ręczę że nic im się nie stanie. Dwójka naszych ludzi będzie pilnować przez następny miesiąc ich i twojej żony...-widząc jak ta otwiera usta, Ananthe przerwała jej- Potem sama dopilnuję żeby nic im się nie stało, jasne? Możesz mi nie wierzyć, ale nie kłamię teraz.
-A...a...ale co z Cyrią? Ja muszę jej powiedzieć co się dzieje... Nie mogę jej tak zostawić.
-prawię wypiszczała z przerażenia Mei.- Muszę zostawić jej jakąś wiadomość. Żeby... żeby zabrała stąd dzieci. Ona ma rodzinę na Thesii i...
-Nie możesz zostawić jej żadnej wiadomości. Zrozum, każdy ślad, każda, nawet najdrobniejsza poszlaka może pomóc im zamienić życie twojej rodziny w piekło, jasne? Słuchaj, to nie należy do moich kompetencji, ale postaram się poinformować ją o tym co się stało, zgoda? W tej sprawie nic nie gwarantuję, ale zrobię co w mojej mocy, dobrze? A teraz uspokój się i ubierz, bo naprawdę straciliśmy za dużo czasu.
-Ale naprawdę, muszę coś dla niej zostawić, błagam...
-mamrotała histerycznie Mei.
"Przodkowie, czy zawsze muszę mieć takie utrudnienia?". Westchnąwszy ciężko quarianka spróbowała z innej strony.
- Słuchaj, jeśli zostaniemy tu jeszcze minutę dłużej, wiadomość dla Cyrii będzie twoim najmniejszym zmartwieniem, rozumiesz? A teraz zbieraj się, bosh'tet!
Widząc jak panna Mah, parę razy zamyka i otwiera usta, quarianka miała dziwne wrażenie że przypomina w tym momencie rybę wyciągniętą na brzeg. Spojrzawszy na Jamesa, nabrała jeszcze większej odrazy. Gnojek zamiast choć udawać że mu zależy na Mei, po prostu stał obok i się ubierał. Co za czasy, żeby nawet na oszustów nie można było liczyć? Gdzie oni szkolą tych najemników, ja się pytam... Warknąwszy z frustracji, spiorunowała go wzrokiem i podszedłszy dwa kroki do niego prawie że wyszczekała mu do ucha:
-Pomóż jej idioto, bo nigdy stąd nie wyjdziemy. Myślisz że tylko twój zad mam uratować? Kurwa, rusz się!
Odsunąwszy się kapkę powiedziała już dużo głośniej:
-Za dwie minuty macie być ubrani i gotowi do drogi, jasne? Nie próbujcie nic kombinować, chyba że chcecie oberwać od kogoś łeb, ja wtedy umywam ręce. Idę sprawdzić czy nikt się nie kręci w pobliżu z agentów Zaćmionych. Macie dwie minuty, jasne?

Mówiąc to obróciła się na pięcie i prawie wybiegła z mieszkania. Upewniwszy się że nikt jej nie obserwuje wysłała wiadomość do Seleny.
Niedługo rozwiążę problem. Ciała zutylizuję, muszę ich tylko kapkę przegonić po mieście, ale sądzę że dam sobie radę. Ot kolejni zaginieni w jakiejś biedniejszej dzielnicy. Wszystko mam już pokładane, więc o ile nie musisz być bezpośrednio przy ich zgonie, możesz już wrócić do bazy. Powinnam się się pojawić za parę godzin, w tym samym miejscu w którym się pierwszy raz spotkałyśmy.
Modląc się, do wszystkich znanych sobie bogów, przodków demonów i innych latających potworów spaghetti, quarianka czekała na odpowiedź. Prawie nie podskoczyła gdy na interfejsie jej hełmu pojawiła się ikonka wiadomości. Z niecierpliwości prawie jej nie usunąwszy, w końcu otworzyła informację od Seleny:
Dobrze, ufam że zrobisz to jak należy. Pamiętaj tylko, nie ma być żadnych śladów, które można by powiązać z Zaćmieniem bądź tobą. Czekam do wieczora. W razie problemów informuj mnie na bieżąco.
Podskoczywszy z radości, Ananthe prawie nie wyrżnęła we framugę drzwi. "JEST! JEST! JEST!" darła się w myślach. Nie wierząc w swoje szczęście, roztrzęsionymi dłońmi napisała krótka notkę do salariańskiego taksówkarza.
Jeśli chcesz zarobić pół tysiąca kredytów, podleć na tyły zielonego bloku mieszkalnego, spod którego mnie pierwszy raz odebrałeś. Masz dwie minuty.
Odetchnąwszy parę razy i policzywszy do dwunastu, w końcu trochę się uspokoiła. Już spokojniej, wróciła do mieszkania, w którym czekała na nią już ubrana i choć trochę spokojniejsza Mei. Za to James jak ostatni kretyn wyciągnął Predatora i z wściekłą miną spoglądał na Ananthe. Quarianka, nie zwracając na niego uwagi podeszła do kobiety i poważnym tonem zapytała:
-Rozumiesz już co do Ciebie mówię?- widząc jak tak kiwa głową, zadała kolejne pytanie- Nie zostawiłaś żadnej wiadomości?-w tym momencie skupiła się na reakcji kobiety, patrząc jej bezpośrednio w oczy. Jeśli odpowie szybciej, bądź wolniej niż poprzednim razem skłamie. Na szczęście jednak, ta postanowiła nie blefować i po prostu wskazała gdzie zostawiła wiadomość. Lekko poirytowana, ale nadal w miarę spokojna, dzięki zastrzykowi endorfin, po ostatnich powodzeniach, quarianka wyciągnęła spod szczątków mutanto-krzaka niewielką karteczkę i umieściwszy ją nad grzałką w kuchnia spaliła. Roztarłszy jej resztki na drobny popiół, po prostu wysypała przez okno, po czym kiwnąwszy głową na całe towarzystwo wyszła z mieszkania, starannie zamykając drzwi. Zjeżdżając windą, miała głęboką nadzieję, że salarianin zrozumiał instrukcję i czeka z tyłu budynku. Rozejrzawszy się uprzednio po dolnym piętrze, w poszukiwaniu znajomej twarzy Seleny (w końcu ostrożności nigdy za wiele), quarianka dała znak kochankom i ruszyła w stronę tylnego wyjścia. Bez większych problemów złamawszy zabezpieczenia w drzwiach, wyszła na niewielki placyk za budynkiem. Gdy jej oczy przyzwyczaiły się do potopu światła, ujrzała jak na jego środku w zawadiacki sposób parkuje niewielki, żółty prom z napisem Taxi. Podszedłszy do już otwartych drzwi, skinęła na parkę, skrytą w cieniu wejścia. Wsiadając do środka dostrzegła paskudnego siniaka powoli wykwitającego na policzku Mei. "A więc tak udało Ci się ją uspokoić..." wymamrotała quarianka. Cóż, James popełnił w tym momencie kolejny błąd. O ile jeszcze chwile temu zaczynała rozważać, czy puścić go wolno, teraz nie miała już żadnych wątpliwości. Widząc lekkie zapytanie w oczach taksówkarza, który znowu wyglądał jak supertajny szpieg, Ananthe zamyśliła się. No i co dalej? Nie mogła ich przecież wywieźć swoim statkiem, bo ten zostałby zestrzelony przez obronę planetarną. Odpadały też kapsuły ratunkowe, gdyż nie posiadały odpowiedniego napędu. Hmm, włączywszy omniklucz, zaczęła nerwowo przeglądać odloty publicznych promów. Nie było to rozwiązanie idealne, ale najlepsze z obecnie możliwych. Po paru minutach, gdy wszyscy zaczynali się już mocno niecierpliwić, w końcu znalazła interesującą ją ofertę. Lot numer 132, z doku 87-B miał udać się z dosyć dużą grupą pasażerów do dosyć oddalonej ludzkiej kolonii na obrzeżach terytorium Przymierza. Tak, idealnie w tym miejscu mogła ukryć pannę Mei. Szybko przeleciawszy przez całą stronę informacji, opisu miejsc i innych pierdół pokroju zakazu wnoszenia vorch i innych niebezpiecznych zwierząt, oraz specyfikacji przechowywania marynowanych krogańskich jąder w końcu znalazła link do rezerwacji biletów. Odnalazłszy najbardziej zatłoczony przedział, zakupiła w nim miejsce, oznaczone numerkiem pięć. Skończywszy ten krótki, acz konieczny proces uniosła głowę, tylko po to by zostać spiorunowaną wzrokiem przez całą trójkę. Cóż, jak się okazało mała quarianka mogła być jeszcze mniejsza, w szczególności gdy wciśnie się ją w fotel. Opanowawszy się po chwili, podała salarianinowi adres i dla bezpieczeństwa przypięła się do fotela. Miała już serdecznie dość tutejszych kierowców, którzy chyba zmówili się by wywrócić jej flaki na lewą stronę. Następne dziesięć minut zapisało się w jej pamięci jako seria karkołomnych wzlotów, beczek oraz latających kończyn. Ananthe miała głęboką nadzieję, że jej towarzysze oszczędzą jej problemu i jednak nie pozabijają się w trakcie lotu. Trzeba jednak przyznać że salarianin znał się na swojej robocie. Niczym profesjonalny kierowca rajdowy nie schodził poniżej prędkości dźwięku, nawet na skrzyżowaniach. Totalnym fuksem nie nadziali się na policję... a może się nadziali? Trudno stwierdzić, w przerwach między obrywaniem czyjąś nogą, albo barkiem. Quarianka błagała w myślach przodków, by zlitowali się nad jej wygniecioną duszą i po prostu pozwolili jej zejść. Jakiś przyjemny zawał, czy coś równie prozaicznego jak zupełnie przypadkowa trepanacja czaszki latającym długopisem mogłyby skutecznie uwolnić ją od dalszych egzystencjalistycznych cierpień. Jeśli w trakcie poprzedniego lotu czuła się jak quariańska mielonka, to teraz zamieniła się w papkę dla niegrzecznych krogan. Lekko grudkowata, mieszanina prawoskrętnych organów, wymiksowana z kościaną paćką i mięsem w stylowej puszce z napisem Boborzyg. Nie cały kwadrans od startu lot zakończył się efektownym pikowaniem, które przeszło w dużo spokojniejsze parkowanie w doku 87-B. Wypełznąwszy z pojazdu, czująca się niczym glut rozlany po podłodze, quarianka zapłaciła taksówkarzowi i chwiejąc się ruszyła z Mei i Jamesem w stronę promu. Gdy pozbierała się kapkę i przestała czuć swą glutowatość w nogach, przyspieszyła kroku i by dodać wiarygodności całej sprawie, zaczęła poszturchiwać dwójkę, by zagęścili ruchy. W pewnym momencie warknęła im do uszu:
-Ruszcie się! Mamy ogon, Bosh'tet.
Lawirując w tłumie i zupełnie już dezorientując dwójkę ludzi dotarła w końcu do statku, który miał zabrać pannę Mah. Przystanąwszy w lekko oddalonym od wejścia miejscu zatrzymała ich i spróbowała złapać oddech. Za trzecim podejściem w końcu osiągnęła swój cel. Teraz najgorszy moment całego planu; musiała rozdzielić cała dwójkę. "Sorry James, ale jesteś za dużym zagrożeniem, by puścić Cię wolno" pomyślała Ananthe. Wziąwszy głęboki oddech, powiedziała do przerażonej i kapkę zmaltretowanej kobiety:
-Posłuchaj, musimy się rozdzielić...
-Ale co Jamesem?
-zapytała histerycznie Mei- Nie możecie mnie teraz zostawić! Nie możecie...-zapiszczała panicznie kobieta.
-Uspokój się.- warknęła poirytowana i lekko już zdesperowana Ananthe- Nic mu nie będzie. Wiesz dla kogo pracuje, prawda? Zrozum, zanim będzie mógł dołączyć do Ciebie musi odebrać ostatnie rozkazy i wytyczne.
-Ale....
-Nie ale, tylko rusz się. Jeszcze chwila i wpakują się na nas Zaćmieni.
- odciągnąwszy Mei na bok Ananthe powiedziała do niej, dużo ciszej i spokojniej, tak by James nic nie słyszał- Słuchaj, masz tutaj tysiąc kredytów. Jeśli James nie będzie przylatywał dłużej niż miesiąc znaczy że oddelegowano go na misje. Urządź się tam i postaraj za bardzo się nie wychylać. Nigdzie nie dzwoń, nie kontaktuj się z nikim, zmień wygląd i numer omniklucza, nie korzystaj z swoich dawnych kont bankowych. Nigdy nikomu nie mów skąd, ani kim jesteś. Zmień imię i nazwisko. W przeciwnym wypadku Zaćmieni wyśledzą Ciebie i twoją rodzinę, po czym was zabiją. Postaram się wysłać do Ciebie Cyrię i twoje dzieci, jak tylko upewnię się że sprawa kapkę przycichła. Nigdy nie będziesz mogła wrócić na Illium, ani inne obszary działań Zaćmienia. Zrozumiałaś wszytko? Powtórz.-widząc jak dziewczyna kiwa głową, Ananthe przesłała na jej omniklucz bilet, oraz wspomnianą sumę pieniędzy, po czym wysłuchała czy streszczenia swoich słów.- Podaj mi teraz numer omniklucza swojej żony i idź, póki jeszcze nas nie odkryli. No, rusz się na miłość przodków, bosh'tet. Chciałaś cofnąć czas i zacząć życie od nowa? No to masz okazję, a teraz idź...
Upewniwszy się że dziewczyna wsiadła do promu, Ananthe podeszła do Jamesa. Ten wyglądał naprawdę kretyńsko, z zasępioną miną, koszulą założoną na lewą stronę i rozczochranymi włosami. Jedynie nieodłączne okulary przeciwsłoneczne i szetland pozostały na swoim miejscu. Omiótłszy go spojrzeniem, quarianka westchnęła ciężko. Za jakie grzechy zawsze musiała współpracować z takim elementem. Przygotowawszy się na nieuniknione powiedziała chłodno do mężczyzny.
-Nie gap się tylko chodź. Nie żartowałam z tymi rozkazami.
-Czy ja Ci wyglądam na popychadło?-warknął w jej stronę właściciel samo zaplatającego się swetra klatowego.
-Nie. Wyglądasz mi na człowieka, który bardzo chce zostać tutaj i oberwać kulką między oczy od agentki Zaćmienia. A teraz rusz dupę Bosh'tet, nie idziemy daleko. Zabieram Ciebie na Omegę, a stamtąd przerzucą Ciebie na Korlus. W trakcie lotu otrzymasz nowe rozkazy i alibi, jasne?

Powiedziawszy co miała do powiedzenia ruszyła w stronę doku, w którym znajdował się jej statek. Po chwili usłyszała przyspieszony męskich oddech za plecami. Uśmiechnąwszy się przyspieszyła kroku. "A więc jednak panie Smith, postanowił pan posłuchać głosu rozsądku? Cóż, to bardzo źle, ojj bardzo...". W trakcie tej jednak całkiem długiej przechadzki, Ananthe miała w końcu chwilę żeby się zastanowić. Nie oznaczało to oczywiście że zmniejszyła się jej czujność, jednak część jej umysłu zajęła się analizowaniem ostatnich zdarzeń, oraz tego co nieuchronnie się zbliżało. Nie długo będzie musiała zabić Jamesa. Facet pod każdym względem zasłużył sobie na swój los, jednak sama myśl o zabójstwie z zimną krwią wydawała się jej ohydna. Jakaś część jej osobowości wzbraniała się przed tym czynem, jednak po chwili została już zagłuszona przez wolę przetrwania i zimną kalkulację. On stanowił po prostu za duże zagrożenie; był nazbyt nieprzewidywalny. Ananthe za dobrze znała jednostki mu podobne, by ryzykować. Ehh, tylko dlaczego nadal sądziła, że robi coś złego? Nic nie mówiąc wprowadziła go na swój statek, po czym szczelnie zamknęła właz. Teraz musiała go tylko jakoś zaciągnąć do maszynowni... pytanie jak tego dokonać nie robiąc strzelaniny na pół statku? Cóż quarianka znalazła rozwiązanie optymalne. Po prostu w momencie gdy James obrócił się w stronę drzwi prowadzących z kabiny dekontaminacyjnej do reszty statku, Ananthe wyciągnęła pistolet i strzeliła mu w tył głowy. Mogła tylko dziękować przodkom, że nowoczesna broń bardziej tnie niż rozrywa, gdyż w przeciwnym razie strzał z tej odległości obrzuciłby ją kawałkami czaszki, mózgu i krwi. A tak została tylko niewielka rana wlotowa i wylotowa. Po strzale Ananthe oparła się o ścianę, wypuszczając z dłoni pistolet. Osunąwszy się na kolana, zakryła wizjer dłońmi i załkała. Czuła się pusta; wypruta ze wszystkich emocji oprócz obrzydzenia do samej siebie. Nie chodzi o to że wcześniej nie zabijała. Ojj robiła to już wiele razy, jednak zawsze przeciwnik miał szanse się bronić... zawsze robiła to w walce, albo aby właśnie walki uniknąć. A teraz... teraz zamordowała. Z zimną krwią pozbawiła życia kogoś, kto jej zaufał. To był pierwszy i ostatni raz gdy zrobiła coś takiego. Nie chodziło w tym momencie o jakąś bezsensowną przysięgę, ale twarde przekonanie. Już nigdy nie zrobi czegoś takiego i kropka. Powoli pozbierawszy się do kupy, podniosła się z ziemi i schowawszy swoją broń poszła szukać jakiegoś worka. Przetrząsnąwszy pół statku, w końcu znalazła dosyć sporą, gumową otulinę, mocno zwężoną na jednym końcu która od biedy mogła posłużyć za pojemnik na zwłoki. Wciągnąwszy ją do komory dekontaminacyjnej, i stękając upchała do niej trupa, uważając by nie ubabrać siebie ani pojemnika krwią. Odciągnąwszy na bok, przy akompaniamencie stęków i westchnień, doczesne szczątki pana Smitha, włączyła oczyszczanie pomieszczenia. Usiadłszy pod ścianą by złapać oddech, patrzyła jak mieszanka żrących detergentów usuwa dowody jej zbrodni. Uspokoiwszy w końcu oddech, chwyciła prowizoryczny wór i zaczęła go ciągnąć w stronę włazu prowadzącego do maszynowni. Aż trudno uwierzyć jak ciężkie i nieporęczne jest humanoidalne ciało, jeśli próbuje się je gdziekolwiek zaciągnąć.
-Na przodków... nigdy... więcej... nie popatrzę... tak... samo... na... koronera.- mamrotała między kolejnymi spazmatycznymi wdechami. Nie mogąc za żadne skarby przeciągnąć torby przez schodki, Ananthe prawie się nie zabiła bezskutecznie pchając kawał mięsa. Wyrżnąwszy najpierw golenią, a potem głową o klapę, prawie nie straciła przytomności z bólu. Klnąc jak szewc pozbierała się z ziemi, i postanowiła załatwić problem od drugiej strony. Skoro nie chcesz być ściągnięty, to Ciebie przetoczymy. Już po chwili jednak kobieta pożałowała tego pomysłu, gdy schodząc na dół ujrzała twarz trupa. Zastygła w typowo aroganckim wyrazie buty twarz, zdawała się oskarżać dziewczynę swoim pustym spojrzeniem. Odwróciwszy wzrok, quarianka zakryła ten makabryczny wizerunek odciętym w trakcie staczania kawałkiem gumy i wróciła do mozolnego ciągnięcia trupa w stronę dysz silników. Po niespełna pół godzinie palpitacji, niedotlenienia i pękających mięśni w końcu przepchnęła zwłoki przez właz techniczny i z prawdziwą ulgą aktywowała szybki test przepustowości. Patrząc przez grube, żaroodporne szkło, jak worek wraz zawartością zamienia się w chmurkę popiołu quarianka odetchnęła z ulgą. Czuła przygniatające zmęczenie zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Niestety nie mogła sobie pozwolić nawet na godzinę snu. Wpełzłszy na górę, doczłapała jakoś do pokładowej apteczki i zaaplikowawszy sobie energetycznego bełta, z mieszanki leków oraz suplementów ziołowych ruszyła do wyjścia. Dobrze wiedziała że już mocno przedawkowała i najprawdopodobniej będzie nieżywa następny tydzień, ale potrzebowała zachować pełną świadomość przez następne sześć godzin. Upewniwszy z paranoiczną dokładnością czy nie zostały żadne ślady jej czynu, wyszła z Eboraccuma i zamknęła właz. Już bez żadnych ekscesów znalazła taksówkę i dotarła do siedziby Zaćmienia. Podążając za strzałkami bez problemu dotarła do mesy. W środku prawie nic się nie zmieniło. Dyskotekowa muzyka, półmrok, dym z papierosów, odór alkoholu i najemnicy Zaćmienia w najróżniejszych pozach i sytuacjach. Idąc w miarę prosto, zgrabnie wyminęła parę tańczących par, po czym odszukawszy wzrokiem Selenę ruszyła do jej stolika. Jeszcze tylko ostatni element układanki i będzie wolna. Wymamrotawszy "Witaj", opadła na przeciwległe krzesło i powiedziała na tyle cicho, tylko Selena ją słyszała:
-Załatwione. Mei i James nie żyją. Nie ma żadnych śladów, ani pozostałości.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dzielnica mieszkalna

5 maja 2014, o 00:56

Był to jeden z cichych wieczorów, tak cichych, jak tylko może na to pozwalać ogromne zaludnienie Illium - ot, w tle dało się słyszeć normalny, "biały" szum megapolii, głosy przechodniów, buczenie samochodów... Wszystko to, do czego panna Ortega zdążyła już przywyknąć, wykonując zadania tu i w innych ośrodkach cywilizacji. Idąc jednym z wielu tarasów w wyższych partiach kolosalnych wieżowców, mijając wejścia do apartamentów oraz grupki ich właścicieli, rozsianych po balkonach w ten dosyć ciepły wieczór. Gadali, śmiali się, pili, podziwiali miasto rozbłyskane jak ugwieżdżone niebo; słowem, robili wszystko, na co Carmen nie mogła sobie pozwolić.

Z hotelu "Galaxis" wyszła dosłownie minutę temu, po raz kolejny obarczona zadaniem od Człowieka-Iluzji, niezbyt skorego do pozwolenia jej odpocząć po męce na Haestrom. Im dłużej o tym myślała, tym większa frustracja ją ogarniała, bo o ile tylko głupiec zaprzeczyłby jej zdolnościom perswazji, o tyle również tylko głupiec przyznałby, że jej metody muszą być "kompatybilne" ze wszystkimi elementami ludzkimi. Rozszalały Daniel Frost był jednym z takich elementów niepewnych. Z jednej strony, stanowiło to wyzwanie, którym tylko potwierdzi swoje talenty. Z drugiej, oznaczało dla niej kolejną hałdę nieprzyjemnej, męczliwej pracy.

Spacer do okolic hotelu "Azura", w którym ponoć znajdował się w tej chwili Frost, zająłby zaledwie godzinę, z krótkim kursem taksówką; ta sprawa, jak się okazało, miała jednak troszkę jeszcze poczekać.

Carmen usłyszała pipczenie od strony swojej lewej ręki - to omni-klucz, dopiero co użyty do kontaktu z Człowiekiem-Iluzją, dał znać, że ma dla swojej pani kolejną wiadomość. Po sprawdzeniu adresu na holo-wyświetlaczu... oczom Ortegi ukazało się tylko "brak nadawcy" na najwyższym polu w skrzynce odbiorczej, oraz "brak tematu". Kobieta wiedziała jednak, że nie jest to spam ani pomyłka. Wiadomość przyszła z kanału używanego tylko przez agentów Cerberusa. Nie był to na pewno Człowiek-Iluzja. Otwarcie wiadomości ujawniło tekst:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Dziwne. Czy był to inny agent Cerberusa? Carmen doskonale wiedziała, że na Illium operuje w tej chwili nie tylko ona, ale... żeby lokować dwóch agentów niemalże w jednym miejscu, w jednej dzielnicy? To byłoby niepodobne do dowództwa organizacji.
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: Dzielnica mieszkalna

5 maja 2014, o 01:34

Carmen nie narzekała ostatnio na brak - zapewne ironicznie określając, choć obiektywnie można byłoby to z powodzeniem nazwać "problemami" - rozrywek. Ambiwalentne odczucia towarzyszyły jej niemal już od rozłączenia się z liderem organizacji. Z jednej strony czuła się zmęczona i po tym wszystkim nawet ona, z całą swoją wrodzoną obowiązkowością, sama sobie się nie dziwiła. Chciała odpocząć i jedyne, o czym myślała tuż po ponownym zawitaniu na Illium była ta upragniona cisza, którą tak bardzo uwielbiała, a którą raczona była zdecydowanie zbyt rzadko. Z drugiej strony zdążyła się już do tego przyzwyczaić i polubić. Z początku podchodziła oczywiście wyjątkowo sceptycznie, jak zresztą zazwyczaj. Z kolejnymi latami jednak zdołała się w Cerberusie zadomowić, o ile tylko można to tak nazwać i stosunkowo dobrze ustawić. Nie można się przecież piąć po szczeblach, jeśli zieje się ogniem w to tło dla jakiego cała ta hierarchia istnieje, prawda? W tym wypadku trzeba je budować, nie niszczyć.
Dlatego uczucia dwóch zderzających się ze sobą biegunów omal znów nie doświadczyła słysząc jak jej omni-klucz dopadła wiadomość tekstowa, gdyby nie jeden, mały acz, wbrew pozorom, istotny fakt. Ktoś albo stroił sobie z niej żarty, albo... druga, gorsza opcja - włamał się do profesjonalnie szyfrowanych kanałów Cerberusa. Kanałów, które - jak dotąd sądziła - są niemal nie do przełamania.
Przystanęła na chwilę, wpatrując się w zamyśleniu w tajemniczy anonim. Podniósłszy powoli wzrok znad narzędzia, subtelnie rozejrzała się wokół siebie w poszukiwaniu jakiejkolwiek znajomej twarzy. Tak naprawdę wątpiła w to, że ktoś mógłby stroić sobie żarty po pierwsze z niej, po drugie na prywatnym łączeniu. Wolała jednak utrzymywać w głowie właśnie tą myśl, niż przywodzić do potencjalnego życia tą drugą. Po chwili z powrotem zatopiła swe lazurowe spojrzenie w holograficznym panelu.
Kobieta nie zamierzała podejmować pochopnych decyzji, ponadto nie w jej stylu było bawienie się w cudze gierki. Jeśli to faktycznie agent Cerberusa - będzie wiedział jak odpowiedzieć na jej polecenie. Uruchomiła opcję odpowiedzi i szybkimi ruchami wystukała w polu następującą, lakoniczną wiadomość:
  • Zweryfikuj się. Natychmiast.
Nacisnęła "wyślij", nadal nie ruszając się z miejsca.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dzielnica mieszkalna

5 maja 2014, o 13:35

Nie minęło nawet 15 sekund, gdy omni-klucz znów wydał z siebie wesoły odgłos nadchodzącej wiadomości.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Nazwisko coś tam jej świtało, ale nie mogła powiedzieć, żeby pamiętała go z Cronos. Z drugiej strony, mógł po prostu okazywać się tak mało charakterystyczny, że umysł aż miał trudności z zapamiętaniem go. W Cerberusie to akurat bardzo pożądana cecha. W każdym razie, gdy dokonała szybkiej analizy podanych przez niego danych, wszystko się potwierdzało. Isaac Aidan Ridgewell, inżynier, z Bostonu na Ziemi, rodzina o irlandzkich korzeniach i powiązaniach z od dawna nieistniejącym IRA. Całkiem długa historia służby, staż w organizacji porównywalny z tym, jakim szczyciła się Carmen. Najciekawszy był jednak wykaz wykonywanych przez niego zadań. Pojawiał się wszędzie tam, gdzie innym agentom coś nie wyszło - oznaczało to, że zapewne był "sprzątaczem", który miał usuwać wszelkie ślady w przypadku czyjejś wtopy. Jeśli to prawda, Ridgewell był bardzo cennym elementem Cerberusa. Jednak co robił na Illium? Iluzja przysłał go tu na wypadek porażki Carmen?
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: Dzielnica mieszkalna

5 maja 2014, o 18:23

Przeczytawszy wiadomość, Carmen znów zalała fala sprzecznych uczuć. Nie ufała osobnikowi przedstawiającemu się jako Ridgewell ani trochę. Nigdy nie zdarzyło się jej, by na własnej skórze odczuć, że prywatny kanał posłużył do tak infantylnego zachowania. Agenci zawsze umieszczali swoje identyfikatory w takich wypadkach. Ten tu postąpił inaczej.
Nabrała powoli chłodnawego, wieczornego powietrza w płuca, by odgonić od siebie choć na chwile wszystkie te potencjalne scenariusze. Postanowiła po prostu udać się do wyznaczonego przez mężczyznę (?) miejsca, uprzednio znów rozglądając się wokół, jak gdyby w zastanowieniu.
Wiedziała już wcześniej o agentach podobnych Ridgewell'owi, nigdy jednak nie zaprzątała sobie nimi zbytnio głowy. Zdawała sobie sprawę, że skoro istnieją, to mają ku temu powód, w życiu jednak nie przypuszczałaby, że Iluzja wyśle jednego z nich za nią samą. Kazało jej to wywnioskować, że albo sam jej przełożony, mimo zapewnień, nie posiadał do niej i jej umiejętności stuprocentowego zaufania, albo Isaac postanowił urządzić coś na wzór własnego przedstawienia. Tak czy inaczej, już za chwile miała się o tym sama przekonać.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dzielnica mieszkalna

5 maja 2014, o 18:48

Spacer na miejsce, które Ridgewell wyznaczył na jej cel podróży, zajął nie więcej niż 20 minut. Czekało ją po drodze wiele zejść schodami i windami w dół, bo zagłębiała się w ten kwadrant ogromnego wieżowca, który krył w sobie pozbawione naturalnego światła kompleksy apartamentów prywatnych - tak głównym źródłem oświetlenia były tylko nieco przytłumione LEDowe lampy koloru głównie niebieskiego, tworzące nieco duszącą atmosferę, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak zaludnione były tamte rejony. Mijała osobników wszelkich gatunków, choć ludzi - bardzo, bardzo rzadko. Dało się tu czuć jak intruz.

Wreszcie weszła na teren nieco bardziej otwarty, choć też słabo oświetlony. Było to coś w rodzaju placu, lub też deptaka, wokół którego znajdowały się małe sklepiki (sprzedające artykuły przydatniejsze dla cywili, jak jedzenie i ubrania) i kilka drobnych knajpek. Na rogu, który wskazał jej Ridgewell, znajdowała się taka właśnie knajpka, po której widać było, że lubi udawać klub nocny. W okna były wstawione lustra fenickie, dzięki którym osoby wewnątrz lokalu mogły widzieć ulicę, ale z ulicy z kolei nikt nie mógł podejrzeć wnętrza. Neonowy szyld nad drzwiami ("Klub Nocny Wężowy Miazmat") i blastujący ze środka, obrzydliwy turiański hip-hop tylko dodawały całemu miejscu kiczowatości. Jeśli gdzieś w okolicy znajdował się ośrodek wspaniałej, wysokiej kultury Illium, to na pewno nie tu.

Drzwi otwarły się przed Carmen, gdy tylko weszła w pole wykrywacza ruchu nad nimi, przez co jej uszy doznały istnego bombardowania wspomnianą wcześniej, turiańską kakofonią "rymów" o "ciężkim życiu turiańskiego żołnierza" i innych bzdetach. W środku panowała jednak całkowita ciemność, nie paliło się nawet tutejsze słabe światło, nie działały żadne stroboskopy typowe dla takich spelun. Nie widziała absolutnie nic z tego, co znajdowało się - i co mogło ją czekać - w środku.
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: Dzielnica mieszkalna

5 maja 2014, o 22:27

"Oh, no nie mogę się już doczekać, by przestąpić próg tak zacnego miejsca..." - Przeszło przez myśl Ortegi, gdy tylko omiotła wzrokiem budynek, który jak na złość dokładnie odpowiadał adresowi wypisanemu w wiadomości od Ridgewell'a. Poczęła powoli obmyślać już wiązankę, którą powinna była przygotować, by wynagrodzić agentowi ewentualny głupi wybryk, który bądź co bądź, wcale nie był już taki mało prawdopodobny biorąc pod uwagę miejsce, w jakie ją skierował. "Co będzie następne?" - Kolejne słowa zabrzmiały w jej umyśle; na odpowiedź jednak nie musiała długo czekać. Okropna muzyka dobywająca się z wnętrza wątpliwej jakości "klubu" przeszyła jej uszy niczym wystrzelone w ich stronę szpilki, sprawiając, że już teraz kobieta miała ochotę na tak bardzo kuszący odwrót. Skarciła samą siebie za przysłowiowe "wywołanie wilka z lasu", po czym powoli acz pewnie, weszła w czeluści nieznanego.
Ciemność. Nie byłoby w tym nic dziwnego, wszak to typowa speluna jakich pełno w tej części Nos Astry, które miast budowania nią nastroju zdawały się wręcz oszczędzać na oświetleniu, gdyby nie jeden, mały fakt... Wątpiła, by właściciel w swym skąpstwie posunął się do absurdu i zdecydował wyłączyć jakiekolwiek lampy, ale właśnie w ten sposób to wyglądało. W gęstej czerni ledwo dojrzała czubek własnego nosa, nie wspominając w ogóle o nieco tylko dalszej przestrzeni, która jawiła się również opatulona płaszczem mroku.
Podniósłszy rękę i uaktywniwszy omni-klucz żarzący się teraz pomarańczową poświatą, wystukała nań sekwencję odpowiadającą włączeniu latarki, po czym rozejrzała się przy jej pomocy po pomieszczeniu. W tym samym momencie poczuła także, gdy pod wpływem silnego impulsu biotyka w jej ciele zawrzała, uwalniając kobaltową mgiełkę, jaka po krótkiej chwili ustanowiła na jego powierzchni barierę. Zawsze wolała dmuchać na zimne.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dzielnica mieszkalna

6 maja 2014, o 00:54

Włączenie latarki... można było uznać za pewien punkt zwrotny dzisiejszego dnia. Jasny snop światła padł najpierw na sufit, na którym Carmen zauważyła płaskie, wbudowane w sufit lampy halogenowe - każda z nich była wybita i absolutnie nienadająca się do jakiegokolwiek użytku. Jednak dopiero gdy opuściła promień latarki niżej, na podłogę, oczom jej ukazał się widok naprawdę podkreślający niezwykłość dzisiejszego dnia.

Mała sala, właściwie parkiet taneczny otoczony stolikami, wypełniona była trupami. Dokładnie siedem ciał, rozrzuconych tu i ówdzie, przy zwalonych na ziemię krzesłach i stolikach. Widziała ludzi, ale też asari i volusów, z głowami i sercami przebitymi małymi dziurkami, z których jakiś czas temu przestała sączyć się krew, stygnąca teraz w zakrzepłych kałużach dookoła zwłok. Carmen od razu rozpoznała, że denatów zabito przy pomocy pistoletów Tłumiciel - tak małe, ale za to skuteczne rany mógł zadać tylko jego poddźwiękowy tryb ognia. Nic dziwnego, że na zewnątrz, na ulicy, absolutnie nikt nic nie zauważył. Te przyciemnione szyby, muzyka zagłuszająca każdy krzyk i strzał...

Najciekawszy "eksponat" leżał jednak w głębi sali, na niewielkiej platformie, na której normalnie ustawiały się zespoły mające grać muzykę na żywo. Tam oto leżał na metalowej posadzce człowiek, rozpostarty niczym Chrystus na krzyżu - dostrzegła od razu, że ktoś pieczołowicie powbijał w jego ciało małe kawałki metalu, choć nie była pewna, czy przed, czy po śmierci, a także jego własną krwią wymalował dookoła zwłok jakiś dziwny wzór, meandryczny, jakby techniczny motyw. Ponadto, jego szyja była zmiażdżona. Nie, nie tylko przyciśnięta od duszenia, była zmiażdżona, ktoś jakimś narzędziem dosłownie zmiażdżył jego szyję, tak, że wyglądała na karykaturalnie wręcz cieniutką.

Tym, co Carmen najbardziej z tego wszystkiego poruszyło, była jednak twarz tych "ozdobnych" zwłok, wciąż wykrzywiona w grymasie... przerażenia? Zaskoczenia? Nieistotne - tak czy inaczej, od razu rozpoznała jego rysy. Jeszcze 20 minut temu oglądała je na zdjęciu, na holo-wyświetlaczu swojego omni-klucza. Był to nikt inny, jak jej korespondent, Isaac Ridgewell. Wszystkie znaki na ciele świadczyły o tym, że nie leży tu krócej, niż reszta trucheł.

Naraz omni-klucz Carmen zapipczał znowu, i owszem, tak jak zaczęła się powoli domyślać - dostała wiadomość, która, sądząc po IP, pochodziła z tego samego źródła. Z omni-klucza Ridgewella, leżącego tu, przed nią.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: Dzielnica mieszkalna

26 cze 2014, o 21:02

Brwi kobiety marszcząc się, mimowolnie powędrowały w dół, ukazując jej nieco zmieszane uczucia względem pomieszczenia w jakim właśnie się znalazła. Miejsce to aktualnie przypominało jakąś osobliwą salę tortur, choć wciąż pozostawało tym samym, podrzędnym klubem jakich pełno na Illium ku uciesze mało wysublimowanych gustów. To jednak, co zaniepokoiło ją najbardziej, zmusiło ją właśnie do myślenia w ten sposób. Leżący na wzniesieniu w pozycji chrystusowej Ridgewell z powbijanymi pieczołowicie w ciało kawałkami metalu zwiastował coś bardzo niedobrego; Carmen jeszcze nie potrafiła określić dokładnie co, wiedziała już jednak, że będzie musiała sobie z tym poradzić, skoro upatrzyło sobie właśnie ją na cel.
Wtem omni-klucz Ortegi zasygnalizował nadchodzącą wiadomość rozbłyskując jeszcze mocniej w ogarniętej przez mrok sali. To, co potem przeczytała kusiło ją, by całość potraktować jako jakiś beznadziejny, chory żart. Ciała wokół niej udowadniały jednak, że to jednak nie jest farsa i powinna wziąć te słowa na poważnie... kimkolwiek był jej nadawca i czegokolwiek od niej chciał.
Omiotła jeszcze raz wzrokiem po spowitych przez ciemność kształtach na podłodze. Do jej głowy poczęło napływać tysiące różnych myśli, które kotłując się niczym szalone, zostawiały ją w tym samym punkcie, w jakim była jeszcze przed chwilą. Najważniejsze były dwie z nich: kim byli ci ludzie i czego chcieli od Cerberusa? Dalej ciągnęło się: skąd mieli namiary na Ridgewella i jakim cudem w ogóle wiedzieli o jego agenturze?... By wreszcie skończyć na: muszę się pospieszyć. To wszystko przykrywało jednak jedno wielkie, potężne przekleństwo znajdujące swe miejsce gdzieś na końcu języka.
Oparłszy lewą rękę o biodro, prawą skierowała powoli ku górze, masując czoło jakby w zastanowieniu.
"Monitoring" - Przeszło Latynosce przez myśl. Gdzieś tu musi być pomieszczenie z monitoringiem. Gdyby je jednak nawet znalazła, nie była pewna, czy udałoby się jej załatwić sprawę z dostaniem się do dysków i wyczyszczeniem ich. Podniósłszy rękę z omni-kluczem do poziomu klatki piersiowej, wystukała na nim pospiesznie komendę odpowiadającą za dostanie się do baz danych Cerberusa. Organizacja zawsze śledziła swoich agentów, dlatego też posiadała ich spis także według miejsc aktualnego pobytu. Szybko zmierzyła dostępną listę z Illium. Po przeglądnięciu kilku z profilów, jej oczy natrafiły na znajome imię i nazwisko - Alexis Crimson. Szybkim ruchem wprowadziła sekwencję odpowiadającą za połączenie poufne i gdy tylko otrzymała ku temu sposobność, lakoniczna wiadomość uszła z jej ust.
- Agentko Crimson, jesteś mi potrzebna. Wężowy Miazmat, skrzyżowanie Bulwaru Athame i 43. przecznicy. Sprawa jest niecierpiąca zwłoki. Napisz, gdy będziesz w pobliżu - wolałabym nie brać cię za gościa - Połączenie zakończyło się tak samo szybko jak się zaczęło. Po tym kobieta rozejrzała się raz jeszcze, próbując ogarnąć powstały bałagan, po czym poczęła szukać ewentualnych poszlak, które komukolwiek mogłyby zasugerować związek Cerberusa z tym wszystkim. Postanowiła sprawdzić przede wszystkim ciało Ridgewella.
Dostawszy się na podwyższenie delikatnie szturchnęła czubkiem buta głowę trupa, by upewnić się, że ta część ciała nie posiada żadnych ukrytych wskazówek odnośnie zabójcy agenta. Wtem przykucnąwszy, poczęła przeszukiwać jego kieszenie, by na końcu sprawdzić także, czy na pewno nie posiada omni-klucza. Wiadomości zawsze mogły być wysyłane zdalnie. To samo zamierzała zrobić także z każdym, jednym trupem w pomieszczeniu, by w razie potwierdzenia się jej obaw móc odpowiednio na nie zareagować.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek

Wróć do „Nos Astra”