Stolica, skolonizowanego przez asari, Illium. Nowoprzybyłym jawi się jako piękne, niekiedy doskonałe miasto, co często potrafi zmylić - tutejsi mówią, że Nos Astra potrafi być równie zdradliwe i niebezpieczne, co Omega. Często porównywane jest do Noverii przez swoje zaangażowanie w politykę handlu.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Siedziba Holtz Unlimited

15 sie 2014, o 00:18

Obrazek Holtz Corporation na Nos Astrze prezentuje - jak niemal każdą większą firmę usytuowaną w centrum kolonii - sięgający ku niebu wieżowiec obleczony we wszelakie, neonowe ozdobniki pełniące funkcję reklamy. Biorąc pod uwagę fakt, iż wokół niego znajduje się co najmniej setka niemal identycznych, budynek nie wyróżnia się zbytnio "z tłumu", toteż wyłowienie jego sylwetki z powietrza graniczy z niemożliwością.
Firma znana jest głównie z faktu iż... niewiele na jej temat wiadomo. Założona została cztery lata przed wybuchem Wojny Pierwszego Kontaktu przez Herschela Holtza na Ziemi, jako jedno z popularnych wówczas, młodych laboratoriów badawczych skupionych na szybko postępującej wówczas inżynierii genetycznej. Początkowo zajmująca się rozwojem i dalszym poznawaniem możliwości manipulacji przy ludzkim genomie firma rosła w zaskakująco szybkim tempie, coraz to skrzętniej ukrywając przed resztą świata ponad połowę swych projektów. Już wtedy, gdy siedziba Holtz Corporation znajdowała się w Niemczech, w mediach pojawiały się plotki o rzekomo ekstremalnych typach doświadczeń przeprowadzanych w laboratoriach będących częścią całego kompleksu.
Do czasu wprowadzenia uchwały z 2161 roku potępiającej i zakazującej tego typu czynności, firma niemal całkowicie wycofała większość swych prac, a przynajmniej sprzed nosów władz i publiki. Rok później została, jak się okazało tymczasowo, zamknięta, by w roku 2163 Herschel Holtz mógł ogłosić powstanie Holtz Unlimited - nazwy nadanej fuzji starej firmy z czterema innymi, zajmującymi się modyfikacjami genetycznymi sieciami europejskich ośrodków badawczych i laboratoriów. Od tamtego czasu jako główne przeznaczenie firma obrała sobie usługi kliniczne, od permanentnych zmian kolorów włosów czy skóry po dogłębne modyfikowanie cech przyszłych dzieci. Nie zmieniło to faktu, iż udokumentowano istnienie 53 lokalizacji laboratoriów badawczych, co wykluczało całkowite zrezygnowanie z rozwoju na tym polu przez firmę.
W roku 2174 w kierunku Herschela Holtza wyprowadzono pierwsze oskarżenie o złamanie postanowień Ustawy Dziedziczenia Genetycznego Sudhama-Wolcotttica. Pozew został oddalony niespełna rok później z powodu braku dowodów na przekroczenie dopuszczalnego poziomu zaawansowania eksperymentów przygotowywanych w filiach badawczych HU. Tak samo jak następny, z roku 2177.
Przeciwko firmie przygotowano łącznie cztery oskarżenia przez trzech różnych powodów, wszystkie jednak dotyczyły nie głównej działalności Holtz Unlimited, a projektów otoczonych tajemnicą przedsiębiorstwa, rozwijanych w ośrodkach badawczych i laboratoriach rozsianych po różnych częściach galaktyki. Ostatnia sprawa wykazywała największą szansę na powodzenie, jednakże w kluczowym momencie śledztwa ośrodek, którego działanie zostało zakwestionowane, doszczętnie spłonął zniszczony przez sprawców znalezionych tydzień później, nastoletnich podpalaczy z Berlinu. Zniknął wraz z milionami kredytów, jakich był z pewnością wart.
W roku 2182 firma przeniosła swą główną siedzibę na Illium, rozszerzając swoją działalność poza Ziemię, by cztery lata później zamknąć wszystkie, większe ośrodki znajdujące się na jej ojczystej planecie. Pozostawiono tam jedynie pomniejsze kliniki, istniejące pod wspólnym sztandarem Ziemskich Oddziałów Holtz Unlimited, od pięciu lat działającego już oficjalnie na galaktycznej arenie.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

17 sie 2014, o 02:35

Obrazek
Rorschar
Mistrz Gry: Hawk
Gracze: Jaana, Peter King, Pyrak
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Will you ever be ready to sacrifice who you are for what you will become without any doubt? Zaczęło się dość standardowo - od extranetu. Zarówno Jaana, Peter, Pyrak i najprawdopodobniej tysiące innych natrafili na wyglądające wręcz banalnie ogłoszenie, po tej "ciemniejszej" stronie sieci, gdzie obywatele niemal każdego świata mogli splamić swe dłonie nielegalnym dorobkiem. Osoba prywatna poszukująca "wprawionych w boju rąk do pomocy", okazująca się firmą, wybierającą na podstawie nie tego, co potrafisz, a tego co masz w głowie. Na szczęście tego żadne z nich nie mogło wiedzieć.
Nie potrzeba było wiele by dowiedzieć się o nieco pracodawcy już z samych poszukiwań - nieco głębsze spojrzenie ujawniło mnogość filtrów i zabezpieczeń, dbających o to, by nie dostrzegły go niepowołane osoby. Od konkretnych imion, w extranecie określanych użytkownikami, po miejsca i lokalizacje urządzenia obecnie przeglądającego ten temat. Liczba danych sprawiała, że próba odszyfrowania osób "zbanowanych", dla których na tej liście ogłoszenie nigdy się nie pojawiło, stawała się nie tylko czasochłonna, ale i nieopłacalna.
Najważniejszym jednak punktem krótkiej, prosto sformułowanej wiadomości, w gruncie rzeczy mającej do przekazania głównie to, jaką tajemnicą wszystko jest owiane i ma takie pozostać, była oczywiście zapłata, wymieniona już od samego początku. Kwota 1 250 000 kredytów za, jak to opisano, "niezwykle wymagające zadanie" oraz dochowanie tajemnicy z pewnością przyciągnęła wielu. Brak jakichkolwiek informacji odnośnie osoby wynajmującej ludzi skłaniał do podejrzliwości, lecz kwota nie pozwalała tego nie sprawdzić.
Nieświadomi tego, jak poważną selekcję przeszły ich kandydatury, wreszcie otrzymali wiadomość zwrotną. Początkowo wskazywała ona jedynie miejsce spotkania, dość ogólnikowe - Illium. W chwili znalezienia się w systemie otrzymali kolejną, wskazującą na Nos Astrę.
I w sposób skończyli w dokach, poinstruowani, każde z osobna, do którego promu mają się udać. Każdy wehikuł ostatecznie rozczarowywał, okazując się zwykłą taksówką z wczytanym kursem i zablokowanym interfejsem, którego próba zhackowania tylko po to, by dowiedzieć się w którym miejscu znajdzie się za dziesięć minut, mogła okazać się marnotrawstwem czasu. Wznosząc się nad poziomem ziemi, klucząc między setkami innych pojazdów, szybko dotarli na miejsce, którym okazało się lądowisko firmy Holtz Unlimited.
Wnętrze hallu, w jakim się znaleźli, każde z osobna, pasowało do tego, czego byli się w stanie dowiedzieć na temat ich możliwego pracodawcy. Sterylne pomieszczenie o jasnych ścianach, urządzone w skromnym, a jednocześnie modnym stylu, zdawał się krzyczeć "klinika", czy nawet "szpital". Po drugiej stronie, na przeciwko od wejścia, znajdowała się recepcja - lub też coś spełniającego podobną funkcję. Oprócz niej niewiele było niestety do oglądania, celem trójki mogły więc stać się stoliki i ławki ustawione pod ścianami pomieszczenia, między zdobiącymi je kolumnami. W razie, gdyby którekolwiek z nich postanowiło podejść i spróbować uzyskać odpowiedź na dręczące go pytania, miło wyglądająca blondynka uda, że nie słyszała tego, co właśnie zostało jej przekazane i grzecznie spyta o imię i nazwisko, celem sprawdzenia godziny, na jaką mógł być umówiony. Jeśli nie był, cóż, pozostało jedynie czekać mając nadzieję, że całe ogłoszenie nie było podpuchą.
Po kilku, dłużących się minutach oczekiwania, ten sterylny obraz czerni i bieli, otaczające każde z trójki, wzbogaciła persona rzucająca się w oczy reszcie ludzi niemal tak samo, jak nowoprzybyli. Nie oglądając się wokoło, przecinała pomieszczenie szybkim, sprężystym wręcz krokiem, z każdym kolejnym zbliżając się do uczestników tego, jak na razie, przedstawienia. Im bliżej była, tym bardziej zastanawiała.
Sama jej twarz wskazywała na liczne modyfikacje, niekryte w żaden sposób zmiany na jej ciele i pozostawione po tym blizny i nieregularne linie wszczepów. Mimo tego, jej skóra wciąż wydawała się wyglądać normalnie. Każdy mógłby spytać, jaki cel był w tak jawnych i oczywistych zmianach, lecz nieliczni uzyskaliby na to odpowiedź.
Zebrawszy ich wszystkich razem, zmierzyła każdego wzrokiem, pozostawiając własną twarz bez wyrazu. Coś w jej ruchach, gestii i mimice dawało wrażenie, iż stojąca przed nimi kobieta to pusta skorupa, z której ktoś wyciągnął niegdyś duszę.
- Dobrze, że jesteście na czas. Pan Holtz was oczekuje. - jej słowa wypowiedziane zostały nieco specyficznym, lecz wciąż kobiecym głosem, niemal idealnie pasującym do tego co reprezentowała sobą nieznajoma. - Wciąż jesteście zainteresowani pracą? - dodała, jak gdyby recytując formułkę. Pasowała idealnie do roli służbistki. Całkiem też możliwe wydało się trójce, iż pełni rolę asystentki. Wspominając nazwisko "Holtza" potwierdziła przypuszczenia o właścicielu firmy będącego zaangażowanym w to ogłoszenie. Pytanie tylko z jak dużą nieufnością należy do tego podejść i czego się spodziewać?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Peter King
Awatar użytkownika
Posty: 708
Rejestracja: 27 lut 2013, o 23:05
Wiek: 33
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Człowiek renesansu
Lokalizacja: Illium
Status: Freelancer, ex-sierżant Przymierza. Cerberus go nie lubi, bo ukradł im statek. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 35.877
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

17 sie 2014, o 13:14

Zaglądanie w każdy zakamarek extranetu było wszystkim co robił przez ostatnich kilka dni. To co początkowo wyglądało na przyjemne wakacje pośród drapaczy chmur Illium, jak zwykle zmieniło się w jeden wielki burdel z nim w roli głównej. Bilans nie był taki tragiczny, pomógł strarej znajomej, uratował kilka sekretów i nawiązał parę obiecujących znajomości. W gruncie rzeczy co do tego ostatniego nie był jeszcze taki pewien. Koniec końców banda asari rozłożyła Nomada na części pierwsze. Układ nie należał do tych zbyt skomplikowanych, w podzięce za pomoc, dyskrecje i udostępnienie technologii zainstalowanej na jego okręcie, miał dostać zupełnie nową maszynę. W teorii wszystko brzmiało pięknie, w praktyce mógł tylko siedzieć na dupie i czekać, przegryzając się przez swój zapas kredytów. W końcu, chyba tylko z nudy, obejrzał jakiś pseudo wzruszający film o chłopcu, który po prostu chciał tańczyć, ale tak naprawdę wyglądał jakby pieprznął w niego piorun, a całe miasto uważało go za geja ... cokolwiek. Sęk w tym, że poruszony jego historią (albo po prostu stwierdzając, że to było już za dużo nawet jak na jego nerwy), postanowił zrobić coś ze swoim nędznym życiem i poszukać jakiejś pracy.
Tak ponownie wylądował w extranecie, początkowo spędzając dobrą godzinę na oglądaniu filmików przedstawiających ludzi, którzy z jakiegoś powodu okładają się po jajach przed obiektywem. Kolejną godzinę na anulowaniu tej i tym podobnych subskrypcji, aż wreszcie mógł przystąpić do działania. Wędrując krętymi uliczkami wirtualnej przestrzeni, natrafił wreszcie na ofertę, do której dołączono odpowiednią ilość zer, by wzbudzić jego zainteresowanie. Ok, nie był idiotą, bo kto przy zdrowych zmysłach łyknąłby coś takiego? Biorąc jednak pod uwagę, że o alternatywach lepiej nie mówić, zostało mu chociaż rzucić okiem. Tak po sznurku do kłębka i nagle bum - siedział w skycarze rozmyślając w jakie gówno znowu przyjdzie mu wleźć.
Kilka ostatnich epizodów z jego życia pozwoliły mu na uświadomienie sobie, że lepiej mieć niż nie mieć i później żałować. Dlatego choć na spotkanie wybrał się w "cywilu", to przytaszczył za sobą masywną torbę, w której upchnął pancerz, broń, ogólnie pojęty zapas pierduł i karton batonów energetycznych. No bo niby skąd miał wiedzieć czy chociaż postawią im kolację zanim postanowią ich wydymać?

Ostatecznie dotarł na miejsce jako pierwszy, nie czując zbyt wielkiego mrowienia poniżej pleców, postanowił po prost usiąść i poczekać. W sumie jak do tej pory zdążył już dowiedzieć się wszystkiego czego mógł. Nie widział więc celu w wypytywaniu recepcjonistki. Jak zwykle przywilej wyjawienia wielkiej tajemnicy przypadł szefowi wszystkich szefów. Zresztą z tego co mógł wyczytać, poszukując jakichś informacji, wychodziło na to, że ten cały Holtz i jego firma to żadne tam przyjemniaczki. Nie żeby jakakolwiek korporacja mogła dojść gdziekolwiek nie naginając kilku reguł, ale to zdawał się być kolejny poziom. Tym lepiej. To co zwróciło jego uwagę było dopiero pojawienie, jak mógł przypuszczać, reszty zainteresowanych pracą. No więc był vorch i jakaś dziewczyna. Po pierwsze od razu pomyślał o swojej nie-tak-znowu-dawnej wizycie w gnieździe tych cholerstw na Omedze. Ta druga jak się tak dokładniej przyjrzeć, przypominała raczej dziecko. Jakoś tak wątpił, czy w jej wieku można już podejmować legalną pracę zarobkową. Świetnie, po prostu świetnie. W gruncie rzeczy nie wiedział czy Holtz przypadkiem nie gustuje w pannach z trochę mniejszym przebiegiem, ale vorch? To było już niezdrowe ...

Przybycie ich komitetu powitalnego sprawiło jednak, że Peter szybko porzucił próbę wydedukowania czegokolwiek. Coś tu nie grało. Patrzył na kobietę i ciężko było mu uwierzyć. Jego spojrzenie przesunęło się po sylwetce zmierzającej ku nim "osoby", zatrzymując na jej udach. Nie to żeby miał aż taką potrzebę, ale stawy potrafiły zdradzić tak wiele. Nie licząc gethów, które w swoich platformach zaimplementowały jakąś formę syntetycznych ścięgien, mechy wciąż korzystały z łożysk i odrobiny hydrauliki. Ruch mógł więc symulować ludzki, ale zawsze brakowało mu tej płynności. Sam wolał mieć natomiast pewność, czy rozmawia z robotem, któremu jakiś idiota założył perułkę, czy co bardziej intrygujące - zmodyfikowanym człowiekiem.
- Na to wychodzi - wcześniej nie przywitał się nawet z pozostałymi czymś więcej niż lekkim skinieniem głową, więc był to w gruncie rzeczy pierwszy raz kiedy ci mogli usłyszeć jego głos.
O ile biorąc poprawkę na śmierdzące przekrętem ogłoszenie, opinię jaką "cieszyła" się firma i jego dziwaczne towarzystwo, wcześniej miał raczej ochotę pozbierać zabawki, a potem zmienić piaskownice. Teraz jakby nigdy nic, był ciekaw co może rzucić im pod nogi ten cały Holtz. Nie czekając na specjalne zaproszenie, zarzucił torbę na ramię i był gotowy do drogi.
You called down the thunder, now reap the whirlwind.ObrazekObrazek[center]Theme Obrazek Voice Obrazek Outfit Obrazek Armor Obrazek NPC Obrazek GG: 7393255[/center][/size] Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

17 sie 2014, o 16:40

Poszło szybko, co i tak nie czyniło z niej pierwszą załogantką, która znalazła sobie robotę. Zdaje się, że najpierw poszczęściło się Annice - co było o tyle przewidywalne, że dobry łącznościowiec czy mechanik zawsze jest w cenie. Na tej samej zasadzie posadę znalazł Harlow - Jaana sądziła wręcz, że u tego samego pracodawcy i dopiero potem wyprowadzono ją z błędu. Kolejny był Khari Ndiyae - usługami tego przez kilka najbliższych dni miał się cieszyć jeden z podrzędnych przemytników - po nim zaś wreszcie Ritavuori.
- Mam - rzuciła krótko, unosząc oczy znad omni-klucza, by spojrzeć na dezerterów, z którymi miała spędzić najbliższą przyszłość. - Chyba znalazłam.
To chyba musiało zabrzmieć szczególnie wątpliwie, bo zaraz z jednego boku miała Lybecka, z drugiego - Losnedahla, a za sobą jeszcze Alamanniego. Od pierwszego nie usłyszała zupełnie nic, trzeci zmarszczył brwi, drugi natomiast, Kristian...
- Świetnie - podsumował krótko. - Takie pieniądze piechotą nie chodzą, więc jeśli zdobędziesz choćby ułamek z nich, będziemy na jakiś czas ustawieni.
Spojrzała wtedy na niego z niechęcią, marszcząc brwi. Lekarz poklepał ją po ramieniu w teatralnym geście pocieszenia.
- Chyba nie zaczynasz w siebie wątpić? Idź, zabaw się. Zdobądź trochę informacji. - Wzruszył ramionami, w kilku krokach oddalając się ku wyjściu z kokpitu. - Czy ci się to podoba, czy nie, jesteś teraz z nami. I musisz o siebie dbać, tak jak my wszyscy.

A teraz stała w hallu, który do złudzenia przypominał jej przedsionki laboratoriów Cerberusa i nie wierzyła, że sama się na to zdecydowała. Oczywiście, nie całkiem świadomie - ogłoszenie niosło za sobą mnogość pytań przy praktycznie żadnej odpowiedzi - ale jednak. Nikt jej nie wepchnął tu siłą. Sama znalazła ogłoszenie, sama na nie przystała, więc teraz...
Z cichym westchnieniem przestąpiła kilka kroków, by nie blokować dłużej drzwi. W porządku, szpital. To jeszcze nic nie znaczyło, nie? Mogli się tu spotkać, bo pracodawca był naukowcem, lekarzem, bo może... Podobne rozważania przerwało pojawienie się kobiety. Tak, kobiety, niewątpliwie. Chociaż może bardziej...
Dopiero teraz też, gdy na horyzoncie pojawił się przedstawiciel ich pracodawcy - co potwierdziły także słowa przybyłej - Jaana poświęciła też chwilę pozostałej dwójce, z którą, najwyraźniej, miała pracować. Vorch, to jasne, że najpierw na niego spojrzała. Nigdy nie pracowała z przedstawicielem tej rasy... Wróć, stop. Przecież ona z nikim nie pracowała. To nad nią pracowali, nie było mowy o żadnej pełnoprawnej współpracy. Była "obiektem", nie? Przynajmniej aż dotąd.
W każdym razie, poza vorchem był jeszcze mężczyzna, który normalnie nie zwróciłby jej uwagi, bo był... Zwyczajny. Och, na Boga, mężczyzna jak mężczyzna, człowiek jak człowiek. Na ten moment nie mogłaby powiedzieć o nim nic więcej, bo też nic nie rzuciło jej się w oczy.
A nie rzuciło się też może dlatego, że wreszcie spojrzała na przybyłą kobietę - i tym razem poświęciła jej znacznie więcej uwagi. Tylko ślepy nie zauważyłby zdobiących jej twarzyczkę linii wszczepów i blizn. Śladów, które były... Interesujące? Tak mogłaby określić je Jaana, która, pomimo przykrych doświadczeń z jakimikolwiek eksperymentami czy zabiegami, czuła dziwną ekscytację na widok podobnych modyfikacji. Nie było to jeszcze podniecenie z czymkolwiek wiążące, ale takie, które pozwalało spojrzeć na swoje ciało jak na bazę dla pewnych usprawnień. Interesujące, zdecydowanie interesujące.
Chrząknęła cicho, wracając do rzeczywistości. Pytanie. A więc należy złożyć odpowiedź.
- Na to... - urwała w pół słowa, gdy okazało się, że zaczęła mówić to równocześnie z nieznajomym mężczyzną. Parsknęła cicho. - Tak, tak sądzę.
Znów kilka kroków w przód, nieco bliżej współpracowników i zmodyfikowanej kobiety. Paradoksalnie otoczenie, które zawsze ją przerażało, teraz w pewien sposób dodało jej pewności siebie. Było tak, jakby w pewien sposób wróciła do domu, na dobrze znane tereny.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pyrak
Awatar użytkownika
Posty: 331
Rejestracja: 7 gru 2012, o 21:15
Miano: Pyrak
Wiek: 7
Klasa: Inżynier
Rasa: Vorch
Zawód: Szabrownik/Konstruktor
Lokalizacja: Fadeless
Kredyty: 6.875

Re: Siedziba Holtz Unlimited

17 sie 2014, o 20:03

Po kolejnym ciężkim dniu montowania i sprzedawania różnorakiego sprzętu na lewo przyjezdnym oraz nieco nawiedzonym fanom techniki Pyrak był zmordowany jak jasna cholera. Ziewając przeraźliwie, drapiąc się leniwie po tyłku, kroczył sobie przez ponurą melinę w której sobie mieszkał. Po tak wesołym pełnym wrażeń i świeżych potencjalnych zwłok, gdyż Pyrak nie miał w zwyczaju sprawdzać czy ranni jeszcze żyją, w kostnicy mógł zrobić tylko jedno. Zasiadając wesoło przed swoim zmontowanym prywatnym omni komputerze, który powstał głównie dlatego, że serwowanie w extranecie przy użyciu omni klucza nie spełniało Pyrakowych wymagań.

Vorch tak sobie siedział, przeglądając serwisy techniczne oraz aukcyjne za ciekawymi obiektami, śmieszne filmiki z varrenami tańczącymi, robiącymi śmieszne rzeczy oraz udającymi ludzi czy innych człekokształtnych, a następnie zjadającymi ich, jak to każdy użytkownik sieci winien czynić. Nawet ignorował potencjalnie niepokojące zgrzyty, piski i eksplozje tu i tam wywoływane przez swojego protegowanego Srak'a.
- Niech się Srak uczyć. - Burknął sobie pod nosem, kiedy ten próbował wrzucić coś do systemów podtrzymywania życia Cytadeli. Jak sobie Pyrak pomyślał o tym co on próbował robić na Omedze... to ze zimnym dreszczem w kręgosłupie wspominał reperkusje ze strony przydupasów Arii za jego zabawy. "Eh Srak to mieć szczęście, że na Cytadela takie pierdoły być." - Pomyślał drapiąc się za uchem przeglądając kolejne durne witryny o "Gwieździe filmowej asari, która powiększała sobie to i owo przy użyciu biotyki".

Godziny przed extranetem mijały i powoli zbliżał się czas kiedy trzeba było się kłaść spać. Mimo to vorch nadal siedział zajmując się nadal swoją nieproduktywną aktywnością. Nagle obok niego pojawiła się jego niezwykle bystra i upierdliwa Sonda Obronna, która swym okiem spoglądała na Pyraka oraz to czym się zajmuję.
- Bibip, bip bip bibibibip! - Za "bipała" mu stanowczo za uchem.
- Nieee! No weź! Daj Pyrak spokój! - Odparł vorch, machając na sondę ręką, marudząc jak jakiś nastolatek.
- Bip, bibip bibip. Bip bip bip bibip. - Sonda nie dała się spławić i dalej bipała swoje.
- Ale Pyrak mieć ważne sprawy do załatwienie. Pyrak musieć sprawdzić ogłoszenia, stan konta, aktualną listę poszukiwanych na Cytadela! - Vorch zawył.
- Bip bibip bibip bibip bibibip. Bibip bibip bibip bibip bip bip bip! - Rzekła stanowczo sonda i odleciała sobie by zająć się... czymś czym zajmują się przemądrzała sztuczna inteligencja.
- Kulka wiedzieć, że Kulka nie być matka Pyrak! - Rzucił jej na odchodne będąc przy tym wielce naburmuszonym. - Tylko jedną rzecz...? - Mruknął drapiąc się pod brodą.

Klikając raz i drugi tam vorch skierował swoje extranetowy byt w stronę w którą zwykle idzie w takiej sytuacji, choć do końca nie wie dlaczego.
- Redtube, yay! - Syknął z parszywym uśmieszkiem na usta. - Pomyśleć, że ta strona istnieć już ponad 150 lat. - Z lekkim podziwem w głosie wsadził sobie łapę w gacie. Jednak miast robić sobie dobrze jak dzikiej małpie, Pyrak nieopacznie kliknął na jakieś dziwne ogłoszenie. Jej charakter kompletnie nie pasował do tego na jakiej stronie było umieszczone odniesienie. - Czemu Pyrak to sobie robić? - Zawył żałośnie, spoglądając na swoje życie i co z nim robi, spoglądając na gówniany spam jaki zajął jego pozostały czas na extranecie.
- Jakaś robota dla żołnierza na Illium. Eh... Pyrak nie lubić asari. Wszyscy myśleć, że to ładne samice, a to nawet nie są samice, tylko obojnaki... blaaah. - Pyrak splunął wielce zniesmaczony samą myślą o tych niebieskich plugastwach. Jednak nawet tak życiowy vorch, żyjąc już długie 2 lata wśród cwaniaków i oszustów nie mógł nie zwrócić uwagi na na honorarium za ów zlecenie. - Uuu dużo. Warto zobaczyć o co chodzi. - Pyrak czuł, że to podpucha mająca na celu wyciągnąć jakiś frajerów. Jednak wrodzona ciekawość wzięła górę. "Ciekawe o co naprawdę chodzić." - Pomyślał smarując się z zaciekawieniem po brodzie.
- BIIIIIP! - Odległe, acz donośne bipnięcie o czymś mu przypomniało.

Następnego dnia, zabierając wszystko co potrzebne na ów wycieczkę w nieznane, vorch zażądał zbiórki całego klanu, co akurat nie było zbyt skomplikowane, gdyż liczył on tylko jego, niewyrośniętego Srak'a i przemądrzałe SI.
- Klan słuchać! Pyrak i Kulka lecieć na ważna misja do świat asari. - Z całą stanowczością przywódcy na jaką była w stanie się zdobyć, czyli nie za wielką, obwieścił plan wodza ów klanu.
- Srak może też lecieć? - Zapytał się młodzik.
- Srak zostać. - Rzekł stanowczo
- Szef pozwolić. Srak chcieć zobaczyć świat asari! Srak nie chcieć nudzić się znów.- Nieustępliwie prosił dalej.
- Srak pilnować dom, żeby szczury z kanały nic nie popsuć!
- Ale Srak chcieć! - Rzucił zawzięcia, z wyraźnym smutaszeniem się w głosie.
- Szef powiedzieć swoje!
- Bibip bip! - Dodała swoje sonda.

Aż dziw, że Pyrak mógł sobie tak po prostu wejść na prom, usiąść sobie i polecieć na Illium nie dostając po drodze kolbą karabinu będą przykutym do kaloryfera... czy coś. Niczym dziecko na wycieczce siedział sobie na swoim miejscu i machał sobie nogami patrząc na zdziwionych i zszokowanych współtowarzyszy podróży. "Fajnie. Ale musieć być fajnie jak te gnoje włamać się na konto Pyrak i zabrać mu pieniądze na ten wyjazd."

Samo Nos Astra okazało się dla vorcha o wiele bardziej przyjazne niż sama Cytadela. Pod całą tą iluzją porządku i prawa jakim asari się chciały szczycić, Pyrak czuł znajomy fetor zepsucia, podobnym do tego na Omedze. Bez durnej kontroli, bez durnych pytań. Trochę nawet żałował, że tu nie poleciał od razu, choć fakt, że co drugi krok jakaś durna asari próbowała wcisnąć mu coś do podpisanie trochę go drażnił. Zgodnie z instrukcjami udał się na miejsce gdzie odebrała go taksówka... za którą nie musiał więcej płacić, co wielce go ucieszyło. Trochę smutno mu było, że nie było w niej żadnego kierowcy któremu mógł trochę najebać we łbie vorchowską filozofią, co bardzo lubił, no ale cóż - nie przybył tu się bawić... tylko, ale i zarabiać mamonę.

Widok tego co zobaczył po wejściu do ów przybytku nie był zbyt obiecującym.
- Kurka wodna. - Syknął sobie pod nosem spoglądając na coś co wyglądało na jakiegoś rodzaju placówkę naukową. "Cholera, Pyrak nigdy nie móc trafić na normalna robota. Pewnie oni znowu chcą wyciąć coś z Pyrak, dobrze że Pyrak zabrać tasak. Tak to jest jak robotę brać ze spam." - Vorch splunął na podłogę zieloną mętną śliną i wkroczył to nienaturalnie jasnego i sterylnego pomieszczenia. Jego organizm przystosowany do najbrudniejszego cholerstwa tego świat czuł się dość nieswojo w tak obrzydliwie... czystym środowisku.
- Eh niech Pyrak mieć to za sobą. - Syknął wkraczając do czegoś co mogło wyglądać na poczekalnie. Wszakże siedziały tam dwie człeczyny, które dla vorcha nie wyglądały zbyt specjalnie. Jakoś nigdy nie mógł zrozumieć dlaczego mieli by się jakoś bardzo różnić od siebie z osobna. Dla Pyraka każda z tych kreatur wyglądała tak samo. Stojąc tak w progu zmierzył wzrokiem wpierw jednego potem drugą i podnosząc swoją łapę nieznacznie ku górze uśmiechnął się parszywie.
- Siema. - Rzucił swoim potencjalnym współpracownikom i ruszył leniwie z dłońmi założonymi za głową w stronę najbliższego wolnego miejsca.

Całą ta sytuacja waliła srogo podpuchą, jednak na tą chwilą vorchem nie kierowała chęć zysku, a po prostu zwykła, dzika ciekawość. Siedział tak sobie, bawiąc się swoim Paladynem, czekając na to co miało nastąpić, w między czasie mierząc spojrzeniem spod swoich przyciemnianych cyngli innych oczekujących. W końcu pojawił się jakaś żałosna imitacja vorcha - człowiek, który przez naukę próbował dostosować się do czegoś, co jego gatunek potrafił bez żadnego wysiłku. Bystre oko nie mogło nie zauważyć.

Na pytanie zadane przez dziwną istotę, vorch wzruszył lekceważąco ramionami, wzdychając ze zniecierpliwieniem.
- Pyrak nie lecieć tu tak daleko, żeby nie zobaczyć o co się rozchodzi, nie? - Rzucił przyjmując pozę jakiejś przemądrzałej postaci z kreskówki.
ObrazekObrazek Battle Theme - Bloodlust Theme I wish I could invoke some better part of me. I know I'm s'posed to be all "the one", but I have too much fun killing everyone! Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

17 sie 2014, o 23:44

Nawet Peter, przyglądający się kobiecie nieco bardziej, nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy mają do czynienia z maszyną, czy też ludzką istotą. Wysoka istota o przykuwających uwagę, niebieskich włosach, zdawała się być dziwną hybrydą. Każdy człowiek widząc ją mógł stwierdzić, że z pewnością coś jest w niej nie tak, lecz ciężko było opisać co dokładnie.
Otrzymawszy trzy potwierdzenia, kobieta skinęła głową, dodając jeszcze obojętnym tonem:
- W porządku.
Odwróciła się na pięcie, ruszając w drogę powrotną i, czego mogli się domyślić, oczekując od nich pójścia za nią. Przecięli sterylny hall, mijając ostatecznie recepcję przechodząc za oddzielającą ją od reszty pomieszczenia ścianką, niewidoczną z poziomu wejścia do siedziby firmy. Nie skrywała ona jednakże niczego specjalnego - znaleźli tam bowiem dwie windy, z których jedna otworzyła się dla gości gdy tylko wyszli zza rogu.
Nieznajoma przekroczyła próg jako pierwsza, nim jednak idący tuż za nią Peter zdążył wsiąść, został potrącony. Spocony i wyraźnie zmęczony długim, a przynajmniej intensywnym biegiem, nieco łysiejący mężczyzna wybąkał niemrawe przeprosiny i, łapiąc mocniej trzymane w rękach teczki pełne papierów, wszedł do tej samej, metalowej puszki, której przeznaczeniem było zawieźć ich na odpowiednie miejsce.
Niebieskowłosa nie zwracała na niego najmniejszej uwagi. Przystanęła najbliżej panelu pozwalającego wybrać odpowiedni poziom, nie patrząc na żadne z tego ciekawego grona, którego była równie ekscentryczną częścią.
Mając w głowie masyw wieżowca w którym się znaleźli, żadne z nich nie zdziwiło się dłużącą się podróżą w górę. Na poziomie czwartym do już nieco zatłoczonej windy wsiadła niepozorna kobieta, drobna blondynka zerkająca na świat zza śmiesznych, tak niepasujących do obecnego świata okularów. Po jej białym jak ściany wnętrz uniformie łatwo dało się rozpoznać, iż jest jedną z pracownic. Pierwszym co można było pomyśleć to, oczywiście, dlaczego osoba pracująca w klinice, zajmująca się modyfikacjami genetycznymi nie jest w stanie zabrać się za własną wadę wzroku?
Niestety, także i ona nie była zbyt skłonna do odpowiedzi. Zerknęła najpierw bojaźliwie na vorcha, podejrzliwie na Jaanę i wyjątkowo obojętnie na Petera, wyglądającego najnormalniej z tej całej zgrai. Jej wzrok na nieco dłużej zatrzymał się na jego torbie, lecz i tak najwięcej uwagi poświęcała kompletnie ignorującej ją nieznajomej, a ich przewodniczce. Jej niemal natrętne spojrzenie wydawało się Niebieskowłosej kompletnie nie przeszkadzać.
Po dotarciu na najwyższe piętro, które okazało się zaledwie numerem 24, winda stanęła, lecz żadna z kobiet nie zamierzała z niej wyjść. Nieznajoma machinalnie uniosła dłoń do panelu i wstukała coś, co było poza zasięgiem wzroku każdego ze znajdujących się w windzie.
Po chwili jednak panel zaświecił się na czerwono, a winda nie raczyła ruszyć. Blondynka stojąca najdalej od niego oderwała wzrok od nieznajomej i pokazała klasyczny grymas na swojej drobnej twarzy.
- Mogłaś mnie wyręczyć, wiesz doskonale, że tu pracuję - fuknęła, przeciskając się koło Pyraka, hamując przy tym pojawiający się wyraz obrzydzenia na twarzy. Szybko wstukała nieznaną reszcie sekwencję i panel zaświecił się na zielono, a winda ruszyła ponownie.
- Kolidowałoby to z podstawowymi zasadami bezpieczeństwa, doktor Sharpey. - padła odpowiedź, równie obojętna jak każda inna.
Gdy winda się zatrzymała, panel pokazał poziom 28. Okazał się on metą dla wspomnianej doktor, blondynki, która z ulgą wysiadła z tej windy. Na moment oczom wszystkich ukazało się pomieszczenie o równie nieprzyjaznych barwach i umeblowaniu jak to w hallu, tym razem jednak znacznie bardziej przypominające przedsionek laboratoriów. Po ciele Jaany przeszedł dreszcz.
Dwa poziomy wyżej winda zatrzymała się po raz kolejny i, jak się okazało, ostatni. Nieznajoma wyszła jako pierwsza, zgrabnie przeciskając się koło zawalającego całe wyjście Pyraka tak, że jedynie musnęła go ramieniem. Obrazek Miejsce, do którego trafili teraz, wyglądało znacznie lepiej niż pozostałe, widziane przez nich pomieszczenia. Korytarz skąpany był w świetle dnia, któremu w dotarciu do okien budynku nie przeszkadzało już sąsiedztwo innych wieżowców. Pojawiły się nawet elementy roślinności, oczywiście doniczkowej, co i tak wyglądało na rzadkość w standardach takich wnętrz.
Przy jednym z takich okien stał samotnie mężczyzna pogrążony w zadumie. Kompletnie łysy, ubrany w elegancki garnitur, w stosunkowo średnim wieku, co nie było tak łatwe do określenia, nie wyglądał na pracownika nawet na pierwszy rzut oka. Po pokonaniu pierwszych kilku kroków, dostrzegł ich obecność i odwrócił się, a każde z trójki zauważyło, że jedna z tęczówek jego oka spowita jest dziwnym blaskiem. Szybko mogli domyślić się, iż poprzednia zaduma w praktyce mogła nie być tak bezczynna, nim jednak którekolwiek z nowoprzybyłych zdążyłoby się przyjrzeć, by upewnić, czy to w ogóle nie było złudzenie, blask zniknął, a na twarzy nieznajomego pokazał się szeroki uśmiech.
- No i mamy naszą drugą grupę! Panie King, pani Ritavuori i... panie Pyraku. Wybaczcie, że nie mogłem wyjść wam na powitanie, ale ufam, że obecność Dione wam wystarczyła. - jego nieznikający z ust uśmiech, prezentujący śnieżnobiałe zęby, odejmował mu co najmniej dziesięciu lat. Nie wydawał się być w żaden sposób zaskoczony obecnością któregokolwiek z nich, lub też tym, co sobą prezentowali. To było oczywiste, że nie spotkali właśnie typa, któremu sekretarka podsyła pod nos akta by mógł udać, że się z nimi zaznajomił. Nie musieli zbytnio wytężać głów by wydedukować, iż doskonale wiedział z kim ma do czynienia. - Tak samo jak będziecie musieli wybaczyć nam te podchody. Niestety, sprawa, do której nasza firma pragnie was wynająć, jest bardzo delikatna. Niemal połowa kwoty wymienionej w ogłoszeniu to cena zachowania dyskrecji, czego, mam nadzieję, że jesteście świadomi.
Uśmiechnął się znowuż do Dione, która nie zareagowała na ten ludzki odruch. Przystanęła jedynie obok niego, niewidzącym wzrokiem wpatrując się w dal, ze skupioną miną. Widząc to, Hershel Holtz uśmiechnął się jeszcze szerzej, rozbawiony, by powrócić wzrokiem do trójki nowych.
- Jesteście już ostatni, pozostała grupa osób, z którymi będziecie współpracować w trakcie trwania tej misji, została już zaznajomiona z wszystkimi jej punktami. Zanim zaczniemy, macie może jakieś prośby i pytania nie dotyczące jej parametrów? Dione z pewnością udzieliłaby wam odpowiedzi, ale rozumiem, jeśli nie czuliście się wystarczająco komfortowo z początku, by je zadawać.
Posłał kolejny, czarujący uśmiech, tym razem w stronę Jaany, jakby chciał dodać jej otuchy gdyby tylko tego potrzebowała.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Peter King
Awatar użytkownika
Posty: 708
Rejestracja: 27 lut 2013, o 23:05
Wiek: 33
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Człowiek renesansu
Lokalizacja: Illium
Status: Freelancer, ex-sierżant Przymierza. Cerberus go nie lubi, bo ukradł im statek. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 35.877
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

18 sie 2014, o 15:41

Nie mogąc odnaleźć żadnej nieprawidłowości w sposobie poruszania Dione, King mógł tylko przyjąć do wiadomości fakt, że tej zagadki nie będzie mu dane rozwiązać. Ciężko powiedzieć by poczuł się z tego powodu gorzej. Był ciekawy, ale im dłużej o tym myślał, tym bardziej uświadamia sobie jak bardzo nienawidzi bioinżynieri. Poprawianie ludzkiego ciała, a niech go w dupe pocałują. Sam był chodzącym eksperymentem, L2 w jego głowie to w gruncie rzeczy pieprzony niewypał. Z nim na szczęście obył się łaskawie, ale widział zbyt wiele osób, którym doładowanie układu nerwowego tymi kilkoma dodatkowymi impulsami robiło kisiel z mózgu. Migreny, bezsenność, zmiany hormonalne. Bywało, że zupełnie bez powodu w jego krwi pojawiło się dość adrenaliny by serce zaczęło bić z szybkością karabinu maszynowego. Pomimo tego i tak miał się za szczęściarza.
Tak, zdecydowanie szybko stracił zainteresowanie paradującym przed nim królikiem doświadczalnym. Dodatkowo pomógł mu w tym jakiś facet, który postanowił się od niego odbić.
- Nie ma problemu - skwitował przeprosiny, dla podkreślenia efektu unosząc jeszcze prawą brew, co sprawiło że jego twarz prezentowała teraz niewiele więcej poza całkowitą obojętnością.
Z braku laku na początku wodził wzrokiem tu i tam, a potem stwierdził, że robi się głodny i zanurzył dłoń w bocznej kieszeni torby. Po krótkiej walce triumfalnie wydobył jeden ze swoich batonów energetycznych, następnie go odpakował i ostentacyjnie wpakował sobie jego połowę do ust. Raz jeszcze spojrzał na dziewczynę i Pyraka, którzy zdaje się mieli zostać jego nowymi "kolegami z pracy", więc choć niechętnie, postanowił przełamać lody. Wyciągnął jeszcze dwa batony. Najpierw pomachał nimi przed nosem Jaany, dając jej możliwość wyboru, a potem postukał pozostałym (albo dwoma, jeśli dziewczyna nie miała ochoty na poczęstunek) w łepetyne Pyraka. Vorch stał nieco przed nim i był niezwykle zajęty obrzydzaniem wszystkich w koło, musiał więc jakoś zwrócić jego uwagę.
Wtedy nagle pojawiła się ta cała panna w okularach i Peter musiał przyznać, że nie miałby nic przeciwko gdyby postanowiła go przebadać. Reakcja ich przewodniczki pozwoliła mu natomiast dopisać kolejny plusik po stronie tabeli zatytułowanej "konserwa". Brzmiała jak po przedawkowaniu środków uspokajających. Nawet przełożeni w wojsku, którzy mieli kij w dupie wsadzony tak głęboko, że jego czubek dało się zauważyć kiedy otwierali usta wykrzykując rozkazy, mieli więcej luzu.

Na szczęście wreszcie dotarli na miejsce. Wyszli z windy, wpadając wprost do wnętrza korytarza jakiego chyba wszyscy mogli się spodziewać. Widok mógł nadrabiać braki, ale Petera po prostu irytował. Widząc panoramę Nos Astry i tętniące w dole życie zwyczajnie zatesknił za kokpitem. Na szczęście nie miał nawet okazji nieco się pouzewnętrzniać i popłakać w czyjeś ramię, bo ledwie kilka metrów dalej dostrzegł sylwetkę ich pracodawcy. King wciąż był nieco sceptyczny co do tej całej pracy, ale cholera jeśli facet, którego nazwisko wisi nad wejściem do takiego wieżowca osobiście fatguje się na spotkanie, to nie jest to byle podpucha. Problem polegał na tym, że to potencjalnie oznacza wdepnięcie w spore bagno. Gdyby zlecenie miało dotyczyć byle czego, gadaliby teraz pewnie z jakimś pionkiem zamiast grubą rybą.
Peter jak to Peter musiał ugryźć się w język przynajmniej kilkukrotnie, bo w pierwszej kolejności do głowy przyszło mu przynajmniej kilkanaście pytań, z których żadne nie zaowocowałoby niczym poza eskortą kilku przerośniętych dżentelmenów wprost do drzwi, którymi ledwie niedawno tu wszedł.
- Nie wiem jak reszta, ale ja z chęcią porzuciłbym tą zabawę w kotka i myszkę, i przeszedł do rzeczy - odezwał się w końcu, jednocześnie zrzucając przyciężkawą torbę na podłogę i opierając dłonie na biodrach. - Nie obraziłbym się też gdyby połowa z tej połowy została mi wypłacona z góry. Oczywiście w celu zapewnienia należytej dyskrecji.
Odwzajemnił uśmiech Hersha, choć postanowił nie pytać czy od teraz może go tak nazywać. Zamiast tego po prostu czekał na to co ma do powiedzenia reszta obecnych tu osób. Kto wie, może nie będzie to taka dramatyczna strata czasu za jaką początkowo uznał wycieczkę do siedziby Holtz Unlimited.
You called down the thunder, now reap the whirlwind.ObrazekObrazek[center]Theme Obrazek Voice Obrazek Outfit Obrazek Armor Obrazek NPC Obrazek GG: 7393255[/center][/size] Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pyrak
Awatar użytkownika
Posty: 331
Rejestracja: 7 gru 2012, o 21:15
Miano: Pyrak
Wiek: 7
Klasa: Inżynier
Rasa: Vorch
Zawód: Szabrownik/Konstruktor
Lokalizacja: Fadeless
Kredyty: 6.875

Re: Siedziba Holtz Unlimited

18 sie 2014, o 19:33

Pierwsze co przyszło na myśl vorchowi na widok windy do której zmierzali były tego typu urządzenia na Cytadeli - dłużące się niemiłosiernie rzęchy, które jednak miał swój specyficzny urok. Mianowicie chwytliwa melodyjka. Pyrak miał drobną nadzieje, że i w tej uświadczy kontaktu z ów specyficznym rodzajem kultury.

Ku jego wielkiemu niezadowoleniu wewnątrz windy nie grała lakonicznie nudna muzyka. Właściwie nie grałą tu żadna muzyka w woli ścisłości. Stojąc sobie w zatłoczonej coraz bardzie windzie nuda zaczęła dotykać jego szalony umysł i rozglądając się za czymś interesującym mierzył wzrokiem współtowarzyszy podróży, starając sobie wyrobić jakieś zdanie o nich.

Tak sobie oglądając każdego z nich i przyswajając sobie do świadomości ich wygląd, znaki szczególne i zapach Pyraka znów naszła dziwna myśl o ów chwytliwych melodykach windowych. Myśl była tak silna, że mimowolnie w jego umyśle zaczęła się odtwarzać jedna z melodyjek, której znudzona głowa vorcha nie mogła się oprzeć. Z początku powoli i nieznacznie zaczął on kiwać łepetynom i tupać stopą w rytm melodii, która tak dźwięcznie sobie wyobrażał.

Kiwając tak sobie głową, zagłębiony w swych myślach wzrok vorcha spotkał się ze spojrzeniem jakiejś kobiety, która spoglądała na niego dość bojaźliwie. Pyrak, wciąż kiwając łbem, patrząc jej prosto w oczy wyszczerzył swoje kły w szerokim, wyrachowanym uśmiechu.

O miejscówie do której w końcu dojechali można było powiedzieć wiele rzeczy, ale na pewnoe nie, że nie robiła absolutnie żadnego wrażenia. Samo pomieszczenie było sobie mocno takie sobie, ale widok z okna była dla Pyraka oszałamiający wręcz wrażenie. Vorch, jakby zahipnotyzowany podszedł do okna i przystawił dłonie i twarz do szyby, spoglądając w dół.
- Ale bajer. - Zarechotał sobie pod nosem.

Dla Pyraka ów łysy koleś, dla którego coś mieli zrobić za grubszą kasę wyglądał dość śmiesznie. Głównie dlatego, że był łysy. Jednak przełykając sobie ślinę odchrząknął jakby się czymś dławił, i stojąc przed nim wraz ze swoimi 2 nowymi towarzyszami zabaw tak o to rzekł.
- Połowa? No cóż. I co mamy za to zrobić? Zabić kogoś? - Zapytał z zaciekawieniem. - Za 600 patoli możemy zrobić dużo bardzo różnych rzeczy. Właściwie możemy za to zrobić wszystko. - Zapytał prostacko, postanawiając tą grę rozegrać rżnąc głupa.
ObrazekObrazek Battle Theme - Bloodlust Theme I wish I could invoke some better part of me. I know I'm s'posed to be all "the one", but I have too much fun killing everyone! Obrazek
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

18 sie 2014, o 21:46

Była jak dobrze ułożony piesek. Mało mówiła i dreptała posłusznie tam, gdzie ją prowadzono, rozglądając się tylko z może zbyt nachalną ciekawością. Pogryzając otrzymanego batona - mówią wprawdzie, by nie przyjmować nic od nieznajomych, ale Jaana daleka była od słuchania tego typu rad i przekąskę nie tylko przyjęła, ale też podziękowała za nią stosownie nieznacznym uśmiechem (nie tyle sympatycznym, co po prostu kulturalnym) i krótkim dzięki - patrzyła to tu, to tam, całkiem naturalnie szukając podobieństw do korytarzy, w których przyszło jej żyć przez ostatnie osiem lat.
Było czyściej, to pierwsze, co rzuciło jej się w oczy. Znacznie czyściej niż w ośrodku na Taitusie. I jaśniej. Korytarze, które znała, były szare, a światło, choć nie mrugało tak, jak w tych niskobudżetowych horrorach, nie było na tyle intensywne, by rozjaśnić każdy kąt, odpędzić każdy koszmar. Tam od razu było wiadomo, że pobyt na terenie placówki nie przyniesie niczego dobrego, tu można było się jeszcze nad tym zastanawiać.
Analizie takiej oddawała się i w korytarzu, i windzie, choć w tej drugiej mimo wszystko okruch swej uwagi zwróciła też na napotykanych ludzi. Jakiś mężczyzna, jakaś kobieta. Ritavuori nie była dobra w ocenie ludzi i do każdego podchodziła z tą samą ostrożną niechęcią. Czyż jednak miała powód oceniać ich inaczej? Przez ostatnie lata każdy obcy, jakiego poznała, miał wobec niej mniej lub bardziej nieuczciwe zamiary. To wystarczyło, by w młodziutkim umyśle zatrzeć pamięć o Asterii, gdzie nie musiała być tak ostrożną, tak zdystansowaną, tak zjeżoną.
I gdy jeszcze nieporadnego, łysiejącego mężczyznę była skłonna ostrożnie zaklasyfikować jako być może niegroźnego, tak już spotkanej podczas podróży windą kobiety nie była w stanie polubić. Nie i koniec. Bo miała kitel. Biały fartuch, którego Ritavuori nie kojarzyła z niczym innym, jak kolejnymi igłami, kolejną chemią, kolejnymi koszmarami, przez które nie mogła spać, ale też nie pozostawała całkiem świadomą. Szpitalne korytarze mogła darzyć jeszcze jako-taką ciekawością, ale już pracujących w nim ludzi, tak ostentacyjnie obnoszących się ze swym statusem naukowców (cóż, dla Jaany nie mogło być nic bardziej ostentacyjnego, jak kitel - może tylko ogromna strzykawka w ręce) od ręki traktowała jak wrogów. I naprawdę trudno było jej się dziwić.
Tymczasem - znów w górę, potem kolejny postój. Poziom 28. Ciemnowłosa gwałtownie wciągnęła powietrze, zbyt późno podejmując jakąkolwiek próbę opanowania się. Tu już podobieństwo było aż nadto wyraźne i nie dawało się zatrzeć przyjazną czystością czy jasnością. Musiałaby cierpieć na amnezję (o którą tak wiele razy błagała wszystkich istniejących bogów) by na widok pomieszczenia ewidentnie poprzedzającego laboratoria nie przypomnieć sobie innego, w którym raz czy dwa razy zmusiła się do buntu. Potem... Potem już się nie zmuszała. Nie była w stanie.
Potrząsnęła delikatnie głową, jak gdyby odpędzając wspomnienia i zgniotła w dłoni i tak zmaltretowany już papierek po batonie, wyładowując na nim swe podenerwowanie. Wszystko po to, by później, na poziomie trzydziestym, być już opanowaną... W miarę.
Znów rozejrzała się z zaciekawieniem. Jaki widok! Oczy szesnastolatki rozszerzyły się znacznie, gdy młoda zamarła w pół kroku, na kilka chwil zapatrując się w jedno z okien. Nigdy przedtem nie widziała niczego podobnego. Nigdy przedtem nie widziała takiej przestrzeni. Zresztą, nie widziała też nigdy takiego człowieka. Gdy wreszcie zwróciła swą uwagę ku, jak się zdawało, ich pracodawcy, nie mogła nie zauważyć chwilowego błysku w jego oku. Błysku dziwnego, nienaturalnego - ale przez to jakże interesującego!
Złapała się na tym, że po słowach Kinga kiwa głową, sprawiając przy tym wrażenie szczególnie mało inteligentnej. Och, doskonale, tylko tak dalej. Chrząknęła cicho. Najwyższy czas zacząć uczyć się życia.
- Aż dotąd mamy więcej pytań niż odpowiedzi i sądzę, że to najlepszy moment na zmianę tych proporcji. - Wzruszyła lekko ramionami. - Podobnie z kwestiami finansowymi, które również wymagają bez uregulowania. Żadne z nas... - Zawahała się. Nie miała pojęcia, co siedzi w głowie vorcha... Czy w ogóle coś tam jest. Ostatecznie jednak King miał zdanie podobne, więc uznając dwie trzecie grupy za większość, mogła chyba użyć powyższego uogólnienia, nie? - Żadne z nas nie podejmie się niczego bez stosownej... zachęty. - Uśmiechnęła się lekko, ale nie naiwnie. Nawet w jej przypadku dziecięca głupota miała swe granice.
Nie takie jednak, których nie dałoby się przekroczyć w obliczu sympatii - pozornej zapewne, ale Ritavuori była ostatnią, która by się nad tym zastanawiała - zleceniodawcy.
- Pańskie oko. - wypaliła rozkosznie Jaana nim zdołała ugryźć się w język. - Co z nim jest nie tak?
Ostatecznie to pytanie nie dotyczyło chyba parametrów ich zlecenia, prawda?
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

19 sie 2014, o 17:51

Na słowa każdego z tej trójki, Herschel zareagował oszczędnym skinięciem głową. Na pewno był świadom tego, że mogą sie niecierpliwić. On sam, mimo tego jakże pełnego manier i uprzejmości w stosunku do zwykłych, "brudnych" najemników wstępu, nie wydawał się być typem, który będzie rozwlekał kwestie tak ważnej dla siebie misji.
- Ależ oczywiście. Nie należy mylić zwykłych uprzejmości z zabawą w kotka i myszkę, panie King - - Zaliczka w wysokości 40% kwoty zostanie wam wypłacona tuż przed rozpoczęciem waszego lotu. O tym, oczywiście, za chwilę.
Zmierzył badawczym wzrokiem Jaanę i ponownie posłał jej ciepły uśmiech, nim odwrócił się i ruszył powoli schodami w górę, do kolejnego pomieszczenia. Dione w milczeniu snuła się za nim.
- Ach to? To najprostsze w świecie soczewki, Jaano. Tak na ciebie mówią, prawda? Mam dzięki nim wszystko pod ręką - albo przed okiem, kiedy tylko chcę - urwał, gdy na spotkanie im wyszła szczupła brunetka, odziana w uniform nieco inny od tego noszonego przez spotkaną w windzie doktor. Z uśmiechem powitała Holtza i uniosła ku niemu trzymaną tacę z czterema szklankami, każda wypełniona lodem i jaskrawego koloru substancją. - Jedno trzeba przyznać asari, znają się na alkoholu. Nie ma to jak tysiącletni trunek, co? - zaśmiał się, sięgając po swojego drinka i bez słowa idąc dalej. Dione kompletnie zignorowała zarówno brunetkę, jak i jej tacę.
Bez względu na to, czy trójka przyjęła czterdziestoprocentowego Berrwika z sokiem, czy też nie, brunetka oddaliła się w stronę, z której oni przyszli, a nie we własną drogę powrotną, będącą ich punktem docelowym.
Pomieszczenie, do którego weszli teraz, okazało się jeszcze bardziej oświetlonym niż korytarz 28 poziomu. Gabinet Herschela Holtza był wręcz gigantyczny. Każda ze ścian była w rzeczywistości wzmacnianym szkłem, mogli więc stąd podziwiać niemal każdą stronę Nos Astry. Miasto tętniło życiem w popołudniowej porze, tysiące promów przelatywało po niebostradach, klucząc między masywami wieżowców, drobne niczym mrówki. Aż strach było pomyśleć jak mali przy tym muszą się wydawać ludzie w dole. Ani jednego nie mogliby stąd dostrzec, lecz nie taki był zamysł tych okien.
- Przestudiowałem informacje o was, jak i o setce innych, chętnych do podjęcia się tego zadania. Z waszego punktu widzenia musicie wyglądać jak niezbyt dobrana banda. - uśmiechnął się, podchodząc do stojącego naprzeciw drzwi, pod szklaną ścianą. Zmierzył kolejno każde z nich uważnym wzrokiem. - Vorcha-konstruktor poszukiwany przez Krwawą Hordę i dziesiątki pojedynczych osób. Szesnastoletnia biotyczka poszukiwana przez Cerberusa. I trup. Zapewniam was jednak, że jesteście idealni do tego zadania.
Uśmiechnął się tajemniczo, upijając łyk trunku z trzymanej w dłoni szklanki. Dione ponownie przybrała niemożliwą do odczytania minę, pogrążając się w myślach. Holtz machnął jedynie ręką, a szyby na każdej ze ścian natychmiast się przyciemniły, skazując cały gabinet na półmrok. Na jednej z nich, tą za jego biurkiem, na przeciwko której stała trójka, zaczęły wyświetlać się obrazy.
- Oto system 6303 Mrigashirsha. Prawdopodobnie żadne z was o nim nigdy nie słyszało i mnie to nie dziwi. Znajduje się na linii łączącej Masyw Feniksa i Mgławicę Rosetta w sieci przekaźników. Linii, rzecz jasna, nieaktywnej. Co nie zmienia faktu, że bardzo interesującej.
Przerwał na moment, a schematyczny obraz małego systemu, której, według schematów, 47% zajmowała sama gwiazda, Mrigashirsha, zamienił się w nieco bardziej szczegółowe rysunki jednej z czterech, znajdujących się w nim planet.
- Oczywiście, podjęto próby aktywowania go. Standardowo wysłano ekipy badawcze drogą znacznie wolniejszą, by, nim Rada wyda zgodę na wysłanie impulsu bądź próbę manualnego restartu, zdołała zobaczyć co tam jest i czy w ogóle warto to robić. Szybko odkryto jedyną zdatną do życia planetę - Ardone.
Planeta nie wydawała się być zbytnio przyjazna. Wstępne analizy wskazywały na atmosferę umożliwiającą ludzkim istotom zaczerpnięcie powietrza na jej powierzchni, lecz najniższa odnotowana temperatura, 27 stopni Celsjusza na biegunach, skutecznie zniechęcała do jej eksploracji. W okolicy równika sięgała ona już 70 stopni.
- Sama planeta to, cóż można powiedzieć, nieco mniej ekstremalna podobizna naszego Marsa z Układu Słonecznego. W głównej mierze to jałowa pustynia, tylko w okolicach biegunów rozwinęły się różne formy roślinności. Zwierzyny również. Nie to było jednak interesujące, a odkryte tam ruiny, chroniące Proteańskie archiwa.
Zrobił efektowną pauzę, szybko lustrując każdego z trójki śmiałków, mających wejść w skład jego zespołu. - Dione, wytłumaczysz gościom w czym tkwi problem? - uśmiechnął się pod nosem, nie pozwalając, by to wpłynęło na jego rzeczowy ton. Upił kolejne kilka łyków trunku w zamian za to, opierając się o blat biurka przy którym stał.
Niebieskowłosa drgnęła. Jej również naznaczone modyfikacją oczy wreszcie się ożywiły, a ona sama spojrzała po reszcie, by rozpocząć przemowę.
- Przekaźnik masy okazał się uszkodzony, Rada uznała za zbyt ryzykowne próby uruchomienia go. W latach 1020-1278 ziemskiego czasu podejmowano próby wydostania informacji z archiwów. 72% ekspedycji zakończyło się niepowodzeniem w dniu lądowania. 100% w ciągu kolejnych trzech dni. 172 przypadki śmierci załogi z powodu nieprzyjaznego środowiska, 29 uszkodzeń statków i pojazdów, 12 przypadków awarii systemów podtrzymywania życia w tymczasowych obozowiskach na skutek mechanicznych uszkodzeń i ataków miejscowej fauny. Dotychczas zaklasyfikowany 27 gatunków zwierząt i owadów, z czego 13 to drapieżniki, znakomicie przystosowane do warunków planetarnych. Ostatnie raporty z systemu przechwycone przez statek handlowy w Masywie Feniksa mówią o niebywałej szybkości osobników i ich niezwykle czułych zmysłach węchu oraz słuchu. Próba rozbicia stada na najwyższym poziomie Archiwów poprzez zasadzkę nocą zakończona śmiercią 17 członków załogi i co najmniej 3 potwierdzonych trafień zwierząt.
Jej ton był obojętny, jak zwykle, lecz wszystkich zastanawiało skąd była w stanie podawać im tak szczegółowe informacje bez zaglądania do datapadu. Jedynie Holtz wydawał się kompletnie nie zwracać na to uwagi. Jak gdyby czekał tylko na moment, w którym skończą omawiać najbardziej ogólne informacje, ze swoim charakterystycznym, przyklejonym do ust uśmiechem, który zdecydowanie nie pasował do tej sytuacji.
- No, czyli ogólny zarys mamy za sobą. Wasze zadanie będzie polegało na zbadaniu archiwów, oczywiście - dodał beztrosko, upijając kolejny łyk jaskrawego trunku i wpatrując się oczekująco w trójkę. - Jakieś pytania na tym etapie, zanim przejdziemy do następnego?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Peter King
Awatar użytkownika
Posty: 708
Rejestracja: 27 lut 2013, o 23:05
Wiek: 33
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Człowiek renesansu
Lokalizacja: Illium
Status: Freelancer, ex-sierżant Przymierza. Cerberus go nie lubi, bo ukradł im statek. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 35.877
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

20 sie 2014, o 07:42

Nie żeby zbyt często miał styczność z ludźmi ogólnie pojętej władzy, o tym oszałamiającym masy statusie człowieka sukcesu, z reguły nie stanowili jednak zbyt skomplikowanej zagadki. Mogli uważać się za ekscentycznych, ale byli w porywach przewidywalni. Po prostu wszyscy z rzekomego szacunku lub strachu nigdy nie zwrócili im uwagi na to, że dla odmiany powinni pozbierać do kupy swój syf i przestać zgrywać idiotę. Peter niby nie mógł wiedzieć czy ten plastikowy uśmiech ukrywał potencjalną minę, na którą to ich trójka miała się wpakować, czy był to najstarszy na świecie trik psychologiczny. Ot, jesteś na tyle wyluzowany, że inni próbują dominować, a wtedy nagle zmieniasz postawę, pokazujesz kto naprawdę tu rządzi i nagle wszyscy w koło zaczynają pałać niezachwianym szacunkiem. Gdyby był jakąś asari o zabójczo kształtnych-kształtach pewnie wywróciłby oczami, dodając wymowne "oh ci ziemianie". Zamiast tego po prostu podziękował za drinka mijanej kobiecie.

- Trochę odkryte - wycedził pod nosem, choć głównie do siebie, to jednocześnie dając do zrozumienia ludziom stojącym tuż obok, że bynajmniej nie jest pod wrażeniem.
Herschel na szczęście widocznie nie usłyszał, bo ciągnął dalej, popisując się swoją wiedzą na ich temat. No więc banda zbiegów, czy to nie słodkie? O ile Krwawa Horda w teorii poszukuje każdego, bo to banda kierowana przez tych krogan, których można określić twardogłowymi, choć zdecydowanie nie komplementując ich niebotyczną wytrzymałość i pancerną płytę jako substytut czoła. Cerberus to była natomiast nieco inna para kaloszy. King słyszał plotki, choć w tym wypadku można raczej powiedzieć - legendy o tajemniczych i rzekomych obrońcach ludzkości, przerażających eksperymentach, nieograniczonych wpływach itd. Peter znalazł się specyficznym położeniu. To zlecenie wiązało pilota bezpośrednio z trzema osobami i osobiście nie mógł być pewien, które mocniej ugryzie go w dupę. Gdyby podejść do tego bardziej dosłownie, Pyrak byłby głównym podejrzanym, ale oczywiście życie nie mogło być tak proste. Jedno było pewne, Holtz szukał sobie zespołu, za którym nikt by nie zatęsknił i to znowu zapaliło czerwoną lampkę w jego głowie. Na szczęście nie musiał dłużej dumać jakież to zadanie ich czeka, bo pracodawca wreszcie łaskawie skończył pieprzyć i przeszedł do rzeczy.

Na początku brzmiało ciekawie, potem już mniej, potem był znudzony, a na końcu znów zaintrygowany. W przerwie zdążył nawet wydać ostateczny wyrok dla kwestii Dione, jednocześnie przyznając jej tytuł najbardziej niepokojąco dziwacznej asystentki roku. Peter już w trakcie kiedy mówiła, zapisywał wszystkie potrzebne informacje na swoim omni-kluczu, szybko stwierdzając że jest średnio usatysfakcjonowany. Nie żeby czas wolny na Illium poświęcił swojemu doktoratowi z geologii, xenobiologii, inżynierii planetarnej czy innych równie irytująco nudnych rzeczy. Coś tam jednak wiedział i wolał nie zgrywać milczącego typa skoro potrzebował każdego dostępnego strzępu informacji, żeby wyjść z tego cało. Wychowując się na Asterii, człowiek uczy się tego i owego na temat pustyni. Na przykład, że ewolucja nie lubi za dużych temperatur, więc może poza Tuchanką życie nie ma w zwyczaju tam kwitnąć, biorąc natomiast pod uwagę to, że rodzinna planeta krogan zaliczyła swój własny nuklearny holokaust, to nieco inna kategoria.
- Ja mam kilka - zaczął nieco nieobecnym głosem, jednocześnie raz jeszcze przeglądając sporządzone notatki. - Przed i po lądowaniu ktoś musiał przeprowadzić pomiary spektroskopowe oraz przynajmniej kilka odwiertów, wiadomo coś na temat promieniowania? No i co z roślinnością, zbiornikami wody, składem gleby? Coś wykraczającego poza normę?
Mogło się wydawać, że Peter zadaje przypadkowe pytania, ale prawda była taka, że szukał anomalii. O ile zwierzęta mogły po prostu zmutować pod wpływem jakichś czynników zewnętrznych, o tyle roślinność częściej tworzy otoczenie, niż się do niego dostosowuje. Zresztą gdyby za tak agresywną fauną nie szła równie pokręcona flora, oznaczałoby to, że planeta nie jest w stanie podtrzymać życia, a więc ... ok, to było dziwne, ale czy proteanie mogli zrobić sobie tu zoo?
Cholera - proteanie. Petera tak naprawdę dopiero teraz uderzyło, że jeśli to co mówi Holtz jest prawdą, to może być coś więcej niż po prostu kolejna praca. Nadal nie czyniło jej to ani trochę bezpieczniejszej.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
You called down the thunder, now reap the whirlwind.ObrazekObrazek[center]Theme Obrazek Voice Obrazek Outfit Obrazek Armor Obrazek NPC Obrazek GG: 7393255[/center][/size] Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

20 sie 2014, o 09:40

Najprostsze w świecie soczewki. Nie była wcale taka pewna. To znaczy, nie to, żeby nie mogły takimi być, ale... Cóż, Ritavuori miała to do siebie, że wszędzie - a przynajmniej w przypadku większości kwestii - dopatrywała się drugiego dna. Choć więc teoretycznie otrzymała odpowiedź na swe pytanie, zastanawiała się nad nim nie tylko biorąc z tacy szklankę z alkoholem (to, że w ogóle ją częstowano, nie zdziwiło jej tak, jak powinno - w gruncie rzeczy dzieckiem przestała być już w momencie porwania przez batarian), nie tylko podczas dreptania za Holtzem do kolejnego pomieszczenia, ale jeszcze w chwili, gdy ich pracodawca rozpoczął wprowadzenie dotyczące zadania. Zaabsorbowanie zupełnie nieważną w tej chwili kwestią poskutkowało tym, że Jaana straciła kilka pierwszych słów wyjaśnień, potem musząc nie tyle nadrobić swe przeoczenie, co postarać się, by nie stracić już nic więcej.
A to wcale nie było takie łatwe. Gdy ze wszystkich stron bombardowały ją dziesiątki różnych bodźców, naprawdę trudno było się im oprzeć. Teraz, w tej chwili, głównym źródłem jej problemów z koncentracją były okna - przynajmniej dopóki pozostały niezaciemnione. Nim fascynujące krajobrazy Nos Astry zniknęły pod warstwą czerni, Marjaana musiała stale zmagać się ze sobą, by nie machnąć ręką na monolog Holtza, ponad niego przedkładając swe zafascynowanie widokami.
Dopiero potem, już w kojącym półmroku, mogła wreszcie całą swą uwagę skupić na tym, co ważne. Nie na opisie jej towarzyszy - ich charakterystyki wpadły jej jednym uchem i wypadły drugim, bo zajmowała się wtedy jeśli nie analizowaniem dziwacznego oka Holtza, to wspomnianymi już krajobrazami - ale wyświetlanych obrazach i załączonych w zestawie komentarzach.
6303 Mrigashirsha. To, że o nim nie słyszała, nie było szczególnie dziwnym nie tylko dlatego, że system miał być mało znany, ale ze względu na jej generalnie niezbyt wielką wiedzę. Uściślijmy jednak - to nie tak, że Jaana była głupia. Po prostu przez ostatnie osiem lat nie uczono jej wszystkiego. Teoria? Tylko ta, która dotyczyła biotyki, a i tak w bardzo okrojonej formie. Praktyka, to w tym była lepsza, bo do tego była przeznaczona. Do działania, nie mędrkowania. W tym momencie można by wprawdzie zasugerować, że jako-takie obycie powinna wynieść z domu, ale... Przecież to oczywiste, że tam też uczono ją tego, co akurat było przydatne, a nie tego, co może przydać się kiedyś. Znała więc reguły rządzące uprawami, wiedziała, po czym prorokować można obiecujące zbiory a kiedy należy poszukać dodatkowego źródła dochodu, znała też wymagania przeróżnych gatunków roślin - ale wiedza na temat innych systemów była u niej jedynie podstawowa.
Dobrze jednak, że w tym przypadku nie tylko ona miała prawo nie wiedzieć. Przynajmniej nie wyszła na nieuka.
Dalej słuchała więc uważniej, traktując to jako okazję do poszerzenia wiedzy - a okazji takich miała przecież szukać przez całe dane jej życie. Wszystko po to, by zerwać z metką dziecka farmerów (czego wprawdzie się nie wstydziła, ale była świadoma, że takie zaszufladkowanie w wielkim świecie może być jedynie utrudnieniem) i późniejszą, obiektu. Chciała być kimś. Chciała coś znaczyć. I nawet ona, przystosowana raczej do działań bezpośrednich niż dyplomacji wiedziała, że bez wykształcenia nie zdziała wiele.
A jednak gdy nadeszła pora na pytania, nie bardzo wiedziała, co tak naprawdę ją interesowało. Nie mając wystarczającej wiedzy, nie wiedziała, co powinno ją interesować. Skoro nawet wspomnienie protean nie zrobiło na niej szczególnego wrażenia - nie dlatego, że była taką ignoratką, lecz po prostu ze względu na niewiedzę, o kim tak naprawdę mówią - to czego można było się spodziewać? Cóż, na pewno nie błyskotliwych pytań, które postanowiła zostawić tym lepiej przygotowanym do ich zadawania... No, temu lepiej przygotowanemu. Jeśli już ktokolwiek miał tu jakieś szanse zdobycia przydatnych informacji, to nie ona, ale też - jej zdaniem - nie vorch.
- Te... mechaniczne uszkodzenia systemów podtrzymywania życia. - A jednak było pytanie, które jej się nasunęło. Zadała je bardzo ostrożnie, bardzo niepewnie, świadoma, że może się właśnie kompromitować. Z drugiej strony jednak... - Ataki fauny są jasne, ale skoro nie były jedynym czynnikiem mającym wpływ na systemy, to co jeszcze na nie oddziaływało? Temperatura? - Zmarszczyła lekko czoło. - Może się mylę, ale wybierając się na powierzchnię nieznanej planety, musiano brać pod uwagę ewentualne trudne warunki i odpowiednio przygotować się na czynniki możliwe do przewidzenia - temperatura, wiatr, susza, powódź, pożary... - Wzruszyła lekko ramionami. 12 przypadków awarii to dużo w odniesieniu do systemów, które miały być niezawodnymi w szerokim spektrum warunków środowiskowych.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pyrak
Awatar użytkownika
Posty: 331
Rejestracja: 7 gru 2012, o 21:15
Miano: Pyrak
Wiek: 7
Klasa: Inżynier
Rasa: Vorch
Zawód: Szabrownik/Konstruktor
Lokalizacja: Fadeless
Kredyty: 6.875

Re: Siedziba Holtz Unlimited

20 sie 2014, o 21:41

Choć wgłębi duszy vorch był zadowolony z tego, że sława o jego dokonaniach go wyprzedziła, jednak w dużej mierze nie był zadowolony, że głównie przez zawiłe stosunki z Krwawą Hordą. Pyrak parsknął niczym kot chcący wydalić kłaka, eksponując swoje kły, wyrażając sporę zdegustowanie.
- "Poszukiwany przez Krwawa Horda", Ha! Ci idioci mieli by problem ze znalezieniem swoich tępych łbów, gdyby nie były na stałe do nich przytwierdzone. - Rzucił zimno, drapiąc się z lekkim rozdrażnieniem za uchem spoglądając w stronę okna.

Sam sposób tego jak człowiek przedstawił całą trójkę dała trochę Pyrakowi do myślenia. Wygląda na to, jakby zebrał sobie specjalistów na których nie trudno było o haki. Może żeby nie próbowali go w między czasie wydymać, gdy znajdą to co znaleźć mają? Może by po wykonaniu roboty pozbyć się ich w tajemniczy sposób, by podzielili los innych, którzy pchali się na ten niegościnny świat? Pyrak aż drżał z podniecenia. Aż nie mógł się doczekać kiedy odkryją tą wielką tajemnice. Szczytem jego marzeń było by zdobyć technologie gethów. Pyrak w najśmielszych marzeniach nie śnił, że położy łapy na proteańskich archiwach. Do tego sama planeta wyglądała na niezwykle obiecującą. Nieprzyjazne warunki klimatyczne, agresywna fauna. Gdyby jeszcze dodać regularne wybuchy wulkanów i niekończącą się wojnę mógłby nawet pomyśleć, że wraca w rodzinne strony. Wszystko to brzmiało zbyt pięknie i na pewno znajdzie się w tej beczce pełnej słodkiego miodu solidna łyżka gówna. Jednak lepiej robić dobrą minę do potencjalnie gównianej gry.
- Ha! Brzmi wspaniale! Pyrak aż nie może się doczekać! - Vorch klasnął dłońmi ocierając nimi o siebie. - To prawie tak jakby Pyrak lecieć odwiedzić dom, tylko nieco mniej groźny. -Dodał kończąc serdecznym rechotem.
ObrazekObrazek Battle Theme - Bloodlust Theme I wish I could invoke some better part of me. I know I'm s'posed to be all "the one", but I have too much fun killing everyone! Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

21 sie 2014, o 19:16

Uśmiech Holtza nie zmalał, gdy zostało zadane pierwsze pytanie. Spojrzał w stronę Petera, jak gdyby przez chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią. Jego soczewka znowuż się uaktywniła, co nie uciekło uwadze Marjaany. Dione milczała.
- Promieniowanie wykracza nieco poza ziemską normę, lecz nic, co byłoby w stanie zaszkodzić człowiekowi. Mamy niestety bardzo mało danych odnośnie budowy terenu czy nawierzchni na obszarze wokół archiwów. Każdy zespół raportował, że przeżycie na powierzchni jest możliwe. Musicie zrozumieć, że to co wiemy na temat Ardone to zaledwie strzępy, resztki przywiezione przez ekipy ratunkowe, które były na tyle mądre by nie lądować na powierzchni planety po braku odpowiedzi.
Przerwał na moment, wsłuchując się w kolejne pytanie, zadane tym razem przez Jaanę. Z niewiadomych przyczyn jego uśmiech jedynie się poszerzył, co wyglądało dość niepokojąco dla wszystkich. No, może poza zbyt przejętym Pyrakiem.
- Każdy zespół tam wysłany miał jako takie pojęcie jak będzie to wyglądać, Jaano. Najwyraźniej ci, którym się to przytrafiło, nie wzięli pod uwagę faktu, iż flora potrafi być tak agresywna jak i fauna - rzucił zagadkowo i, robiąc przed tym efektowną pauzę, po raz przeciął ręką powietrze, uaktywniając kolejny panel na oszklonych ścianach.
Holograficzny obraz przekazał schematyczny rysunek planety. Po lewej stronie jaskrawe barwy ukazywały cieplejsze i zimniejsze rejony planety. Tych drugich było stosunkowo mało, z czego najbardziej charakterystycznymi okazały się niebieskie plamy zimna na obu biegunach Ardone. Oczywiście "zimna" biorąc pod uwagę standardowe temperatury, jakich można się na powierzchni spodziewać.
Drugi holograf był już graficznym wyobrażeniem, jak powierzchnia może faktycznie wyglądać. Na biegunie północnym zaznaczone kropką zostały archiwa, oraz kilka innych, mniejszych kropeczek, oznaczających zabudowania i ruiny, których przeznaczenia nie dało się odnaleźć. Tego typu też drobne obiekty znaleźć można było na biegunie południowym.
- Jak widać, archiwa położone są w okolicy bieguna północnego. Warunki panujące wokół nich są niemal identyczne na biegunie południowym, a przynajmniej w pewnych jego miejscach. Półtorej miesiąca temu powrócił do nas statek wysłany na zbadanie rejonów południowych. Nie tylko archiwów tam brakuje, jak się okazało - kolejne machnięcie ręką przywołało zdjęcie obszaru przypominającego wyglądem i charakterystyką ziemskie sawanny. Krajobraz był dość sielankowy, wielkie połacie terenu i przeciętne ilości krzewów i drzew, w których mogłoby się cokolwiek ukryć. Kilka następnych widów potwierdziło tylko przekonania, które powoli kwitły w umysłach trójki - biegun południowy, choć posiadający niemal identyczne warunki, nie był zbudowany jak siedlisko drapieżców. Na jednym ze zdjęć pokazany był również niewielki zbiornik wodny, a przy nim dwie istoty, z pewnością zwierzęta. Słaba jakość zdjęcia nie pozwalała na wyróżnienie zbyt wielu szczegółów, lecz w porównaniu ze stojącym nieopodal krzewem, zakładając, że on był normalnych rozmiarów, oba osobniki były śmiesznie małe.
- Z wypraw w okolice bieguna północnego uzyskaliśmy jedynie słabej jakości obrazy i widy. To najlepsze, co technikom udało się znaleźć.
Mówiąc to, kolejnym ruchem uaktywnił holograficzne obrazy. Ich oczom ukazało się słabej jakości zdjęcie krajobrazu porośniętego niemal w zupełności roślinnością. Mała dżungla, w której, przez brak szczegółów, drzewopodobne twory ledwo dały się odróżnić od zwykłych krzaków. I wszechobecna ciemność - o tym, iż słońce nie schowało się już za horyzontem, świadczyły jedynie prześwity między liśćmi drzew, w górze.
Liczenie potencjalnych kryjówek nie miałoby sensu. Nawet przy tak słabym ujęciu widać było, iż to nie za sprawą aparatu każdy cień wydaje się wrogą istotą.
- Jak widać, choć warunki są bardzo podobne, strefa wokół archiwów wygląda zupełnie inaczej i ciągnie się od czterdziestu, do sześćdziesięciu pięciu kilometrów w każdą stronę. Po przekroczeniu tej granicy liczba znajdywanych gatunków żyjących w obszarze przy ruinach stopniowo maleje. Waszym zadaniem będzie to, rzecz jasna zbadać. Ale oczywiście nie wysłałbym was bezbronnych w miejsce, w którym wasze szanse na przetrwanie wynoszą...
Zrobił pauzę, przenosząc swój wzrok na nieobecną Niebieskowłosą. Stała niewzruszenie, ze wzrokiem wbitym co prawda w holograficzne obrazy, lecz w rzeczywistości błądzącym wszędzie, ale nie w ich świecie.
- Dione?
Nie drgnęła. Nawet nie obróciła głowy w jego stronę, po prostu zaczęła mówić pełnym spokoju głosem, jak gdyby słuchała ich przez ten cały czas, nawet jeśli wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że to nie może być prawda.
- Słucham?
- Jakie są szanse przeżycia naszych gości na tej planecie, przy obecnych środkach i wyposażeniu?
- 17,3% przy ewakuacji w ciągu pierwszych 3 dni. 0,42% przy próbie wykonania zadania.
Słowa powinny nimi wstrząsnąć, lecz, nie mówiąc w ogóle o Pyraku, nie wywołały zamierzonego efektu. W ustach Dione to nie były ich szanse. Tylko zimna kalkulacja. Tylko liczby.
- Właśnie! - uśmiech i entuzjazm na twarzy mężczyzny wydawał się już być nie tylko niezdrowy, ale i szaleńczy. Odłożył szklankę z trunkiem tylko po to, by klasnąć w dłonie, jak gdyby zagrzewał się do pracy. - Wasza podróż tam to samobójstwo w obecnej sytuacji. Ale ja zamierzam ją zmienić. Po skończeniu kwestii planety będziemy mogli przejść do omawiania projektu!

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Peter King
Awatar użytkownika
Posty: 708
Rejestracja: 27 lut 2013, o 23:05
Wiek: 33
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Człowiek renesansu
Lokalizacja: Illium
Status: Freelancer, ex-sierżant Przymierza. Cerberus go nie lubi, bo ukradł im statek. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 35.877
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

22 sie 2014, o 15:00

Stracił cierpliwość po kolejnym z jego pytań czy zwyczajowym bełkocie Dione? Ciężko było mu stwierdzić, oboje rzucali swoimi irytującymi kwestiami jak nakręceni, nie dając Kingowi chociaż chwili na pozbieranie myśli. Spodziewał się, że jeśli Holtz coś przed nimi ukrywa to obierze nieco inną strategię niż po prostu zgrywanie idioty. Musiał przyznać, że jest zawiedziony. Nie żeby miało to zmienić zdanie Petera. Nieodkryte proteańskie ruiny przekonałyby go do wszystkiego. Zresztą nie miał wątpliwości, że nieważne jakiej pracy by się nie podjął, kłopoty czekały tuż za rogiem. Dlaczego więc nie zagrać o konkretne stawki, zamiast zarzynać o ochłapy?
King poświęcił kolejną krótką chwilę na przemyślenie sprawy, jenocześnie kątem oka obserwując i słuchając małego referatu na temat jednej wielkiej zagadki jaką była Mrigashirsha. W przerwach próbując dojść do tego jaki idiota wybrał taką nazwę. Wszystko wskazywało na to, że została choć częściowo przekształcona. Oczywiście Peter nie był ekspertem w dziedzinie zaginionego imperium protean, ale nie podbijasz połowy galaktyki nie będąc choć częściowo racjonalnym. Idąc tym tokiem rozumowania - nie budujesz osiedla, żeby uczynić przypadkową skałę interesującą. Robisz to bo już jest tam coś co cię ciekawi, albo sam planujesz coś takiego stworzyć. Stawiało to dwie hipotezy: proteanie naprawdę eksperymentowali na północnej części planety, może tworząc bestie bojowe na potrzeby swojej machiny wojennej, co miałoby sens w kontekście znacznie agresywniejszej fauny i flory. Ewentualnie przynajmniej na jednej półkuli coś wywołało tak diametralne zmiany i to naprawdę byłoby warte dalszego badania. Pewnie mógłby tak snuć kolejne teorie ale wtedy uświadomił sobie, że w gabinecie zapanowała niezręczna cisza. Obrócił nieznacznie głowę i spojrzał na swoich towarzyszy z tym wyrazem lekkiego politowania. Nic do nich nie miał, w końcu nawet się nie znali, ale czy to naprawdę była misja dla dziecka i vorcha? Rozumiał że sam jest nieprzewidywalny, ale Pyrak to była zupełnie inna liga. Niezgrana grupa stworzona z kompletnie nieznanych sobie osób, wyciągniętych z trzech różnych światów. Jak się nad tym zastanowić, gdyby zebrać do kupy wiek pozostałej części jego zespołu, pewnie wciąż miałby had nimi sporą przewagę. Przynajmniej tyle mógł bezpiecznie założyć w oparciu o biologię kolegów Pyraka i wyraźnie nastoletni wiek Jaany. Będą go spowalniać, a w tych warunkach nie miał zamiaru marnować chociaż sekundy.
- Tracimy czas, więc odpuśćmy sobie zabawę w 100 pytań - przetoczył oczami po suficie, wyraźnie znudzony tą dziwaczną grą z Holtzem. - Po pierwsze otrzymam pokaźny pakiet danych na mój omni-klucz. Zdjęcia, raporty, kurs każdego odnotowanego lotu który się tam odbył, komunikaty nadane przez załogi. Jeśli po ataku zwierząt lub roślin ocalało cokolwiek, chcę wiedzieć jak wygląda. Nie obejdzie się również bez akt personalnych tego całego drugiego zespołu.
Peter spędził w armii zbyt wiele lat, żeby nie nauczyć się mówić z tym pozbawionym uczuć, kipiącym profesjonalizmem, lekko znudzonym tonem. Nie, to nie było kolejne z tego typu zadań w jego cv, ale dobrze żeby reszta tak myślała. Plus wolał nie brzmieć jak kolejny Pyrak, który wyglądał jakby miał się zaraz nie zesrać z tej całej ekscytacji.
- Dodatkowo będą mi potrzebne przynajmniej dwa M35, przenośny generator i minimum dwie zautomatyzowane wieżyczki - rozpoczął swoje wyliczanie widocznie nawet nie przejmując się cenami tego typu ekwipunku. To nie tak, że za sponsora nie robił im szef multimilionowej korporacji. Sprzęt był mu potrzebny do zabezpieczenia obozu. To nie była robota którą mogli wykonać w jedno popołudnie. Jeśli natomiast ma spać w tym piekle to tylko w puszce z przytwierdzoną do niej armatą, otoczony przez kilka kolejnych. Z doświadczenia wiedział, że niektórzy geniusze lubią używać swoich promów jako substytut obozowiska. To ci idioci, którzy po pierwszym lepszym ataku nie mają czym odlecieć bo jakiś mamut przespacerował się po ich noclegowni. - Nie obejdzie się też bez przynajmniej dwuoosobowego zespołu badawczego z odpowiednim sprzętem. Plus jeśli moje wyposażenie faktycznie nie odpowiada pana asystentce, będę wdzięczny za nowowprowadzany w Przymierzu karabin wsparcia Tajfun. Na wolniejsze, bardziej opancerzone bestie przyda się Kishock, batarianie lubią ich używać w trakcie przybijania ludzi do ścian.
Czując stopniowo rosnącą suchość w ustach uznał, że dość tego dobrego. Do świąt jeszcze trochę, więc wolał nie pomylić Herscha ze świętym Mikołajem. Choć z drugiej strony. Dla pewności przemyślał ponownie sprawę i utwierdzając się w przekonaniu, że niczego nie pominął, wzruszył nieznacznie ramionami, po chwili dodając:
- To jest jeśli tym razem faktycznie zadanie ma zostać wykonane.
W sumie nie wiedział jaka będzie jego reakcja. W teorii sprawa była warta świeczki, więc wydanie na nią plus-minus dodatkowego miliona kredytów nie powinno stanowić problemów. Z drugiej facet może okazać się kretynem i uznać, że poświęcanie kolejnych fal najemników w końcu przyniesie sukces. Oczywiście nie był to jednocześnie typ faceta, w którego drużynie King chciałby grać.
You called down the thunder, now reap the whirlwind.ObrazekObrazek[center]Theme Obrazek Voice Obrazek Outfit Obrazek Armor Obrazek NPC Obrazek GG: 7393255[/center][/size] Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

22 sie 2014, o 21:24

To było zbyt wiele. Nie to, żeby Jaana była jakąś wybitnie mało pojętną, ale... Podejrzewała, że tak samo czułaby się, gdyby znienacka wrzucono ją do basenu pełnego lodowatej wody. Szok. Nadmiar bodźców. Chwila otępienia i dopiero potem gwałtowny zryw ku ocaleniu. Coś w ten deseń, przy czym w danej chwili była na etapie przechodzenia we wspomniane oszołomienie. Nawet nie wiedziała, której z dziesiątków myśli powinna się chwycić. Tej, że na planecie ewidentnie nad czymś pracowano, eksperymentowano? Tej, że wszystko to wyglądało jak jakieś chore, doświadczalne zoo? A może przede wszystkim pytania, kim byli proteanie i co takiego miały kryć ich archiwa? Bo że były ważne, to rozumiało się samo przez się. Archiwa zawsze były ważne. Gromadziły wiedzę, umożliwiały rozwój, jeśli tylko umiało się z nich skorzystać. Tylko co takiego mogło być w tym konkretnym magazynie, jaka wiedza, skoro na Kingu zrobiło to takie wrażenie, że niemal od ręki zgodził się na robotę? Nie była ślepa, widziała, że to argument proteańskich archiwów był decydującym.
Ogólnie rzecz biorąc, zachowywała się dokładnie tak, jak można by spodziewać się po nastolatce nie mającej absolutnie żadnej wartości w obliczu nadchodzącego zadania, czyli - milczała. Żadnych inteligentnych pytań, żadnych uwag, żadnego zaciekawienia... O, przepraszam, zaciekawienie jednak było. Wystarczyło spojrzeć w rozszerzone oczy ciemnowłosej, by dostrzec w niej rosnące podekscytowanie, tak bardzo dziecięcy entuzjazm. Że niebezpiecznie? Że wszystko będzie chciało ich zeżreć? Fajnie! W sumie nie ma za wiele do stracenia, nie? Niby życie, ale... Powiedzmy sobie szczerze, Jaana tak naprawdę nie wiedziała, co to prawdziwe życie, nie znała jego wartości. Żywot, który wiodła - pełen chemii krążącej we krwi, pełen godzin apatii, pełen bólu i kolejnych dziwacznych zadań, które przed nią stawiano - cóż, nie było ono zbyt wiele warte. Nie tyle, by szczególnie się o nie obawiać. Póki nie wiedziała, jak inaczej może to wszystko wyglądać, jak wygodnie i bezpiecznie może być, póki nie miała porównania - póty naprawdę gotowa była dać się zrzucić na tę dziwną planetę i zobaczyć, co tam na nich czeka. Z pewnością nie będzie gorzej, jak na Cronosie!, myślała w swej naiwności.
Oczywiście, do całej listy życzeń Kinga nic nie mogła dorzucić. Mogła się tylko dziwić. Tak, jak luki w jej wiedzy z zakresu historii czy polityki nie pozostawiały wątpliwości, tak w przypadku tematyki militarnej wypadała znacznie lepiej. No, przynajmniej na tyle dobrze, by wiedzieć, o czym mówi King i jeśli dziwić się, to tylko jego bezczelnością. Bo jak inaczej miała to nazwać? Mężczyzna był arogancki i tyle... Co nie znaczyło, że się z nim nie zgadzała. Jeśli ta planeta naprawdę jest miejscem tak dziwnym, jak im to przedstawiono, tak niebezpiecznym i tak głodnym świeżego mięsa i ciepłej krwi, potrzebowali naprawdę pokaźnego arsenału, by przełamać ponure statystyki przedstawione im przez Dijon. Arsenału w postaci nie tylko artylerii mogącej ochronić im dupy w przypadku jakiegokolwiek natarcia, ale też wiedzy - w tym tej zawartej w głowach badaczy, którzy powinni udać się z nimi. To wszystko było jasne, bardziej niż oczywiste.
A potem... Och, prezenty! Tak, zdecydowanie się ożywiła. Ostatecznie jej sprzęt był... marny. Bardzo marny, idealnie wpasowujący się w praktycznie żadne prawdopodobieństwo przeżycia, jakie zaprezentowała im Dijon. Skoro więc już tak sobie życzyli...
- Ja nie pogardziłabym porządniejszym pancerzem, salariański Jad też pewnie znalazłby swoje zastosowanie. I może mod omni-ostrza w zestawie. - Chwilę jeszcze zastanawiała się, czy wymieniła wszystko, po czym spojrzała na zebranych z ujmującym, bardzo wyraźnym no co? wymalowanym na twarzy. Uciekając z Cerberusa nie miała możliwości się zaopatrzyć a skromne fundusze nie pozwalały jej szczególnie poszaleć na zakupach. Ostatecznie więc prezentowała się wypisz-wymaluj jak piąte koło u wozu i dobrze byłoby coś z tym zrobić.
Tymczasem przestąpiła z nogi na nogę i zerknęła na vorcha. Zdaje się, że jeszcze jego kolej w koncercie (nie mających się zapewne spełnić) życzeń?
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

23 sie 2014, o 18:39

Zarówno odpowiedź Kinga, jak i jego ton, nie zmyły uśmiechu wciąż obecnego na twarzy Holtza. Mimo wszystko, nawet nie starał się go ukryć, a jednocześnie wydawał się on być na tyle szczery, by zbyć każdego uważającego go za "grającego idiotę".
- Oczywiście, wasz ekwipunek zostanie wam przyznany - odrzucił z początku, nie do końca określając, czy mówi ogólnie o wyekwipowaniu, czy też zgadza się na rzeczy wspomniane przez dwójkę ludzkich osobników. - Nie sądzę jednak, żeby było to coś, co specjalnie wpłynie na waszą efektywność, więc o tym porozmawiamy na końcu.
Oszczędnym ruchem dłoni zaprosił ich, by ruszyli za nim, samemu udając się w stronę wyjścia ze swojego gabinetu. Dione, jak zwykle, ruszyła za nim, ignorując całą resztę. Zachowywała się wręcz jak ten typ przeidealizowanej asystentki, która odpowie na każde pytanie, samej żadnego nie zadając.
Pyrak najwyraźniej został pochłonięty przez wizję samej misji, był też z tego powodu milczący w czasie trwania całej drogi do windy. Holtz za to, jak zwykle, rzucił kilkoma tekstami nie mającego głębszego odniesienia do ich misji, nie robiąc sobie niczego z tego, co myślą o nim wynajęci przez niego ludzie.
- Skoro nie zamierzacie mieć zbyt wielu pytań, postaram się załatwić to szybko. Tylko potem nie miejcie do mnie pretensji - odrzucił nieco rozbawiony, wchodząc jako pierwszy do windy i, uprzednio podając kod autoryzacji, wybierając piętro. Przejażdżka w milczeniu była znacznie krótsza od tej pierwszej, gdy wjeżdżali na trzydzieste piętro. Tym razem wysiedli na dwudziestym ósmym, będącym wcześniej metą dla spotkanej pani doktor.

Piętro 28 nie było już podobne do laboratorium - ono nim było. W całości, sterylne pomieszczenia ponownie wywołały u Jaany dreszcz. Nie tylko ona jednak odczuła ten negatywny skutek wyjścia z windy. Również Peter poczuł się mocno nieswojo, w przeciwieństwie do Holtza z sielanką wypisaną na twarzy.
Długi korytarz pełen był drzwi prowadzących do w większości przeszklonych sal laboratoryjnych. Niektóre jednak oddzielały grube ściany z betonu od reszty, a potężne drzwi oznaczane były symbolami o zagrożeniach, od tych wywołanych promieniowaniem po biologiczne.
Mijając jedne z nich, ze środka wyszedł mężczyzna w uniformie przypominającym kitel. Na twarzy miał przeźroczystą maskę, na której na ułamki sekund zatrzymywał się przyspieszony oddech pracownika. Zignorował piątkę osób, nawet Herschela, wymijając ich i skręcając w jedną z odnóg korytarza.
W tej właśnie chwili, gdy w ciągu ułamku sekund zamykających się drzwi, Ritavuori wydawało się, że dostrzegła tam stół operacyjny, przez myśl przeszło jej, że z pewnością ze środka nie wydobywa się żaden dźwięk, gdy wejście zablokowane.
Odczuła chłód tego miejsca bardziej niż reszta. Holtz posłał jej jeden ze swoich pokrzepiających uśmiechów, jakby podejrzewając, że to właśnie dla niej będzie to najtrudniejsze przeżycie, mimo wszystko nie odezwał się ani słowem. Mijając kolejne pomieszczenia, do których mogli zajrzeć, ich wzrok napotykał najróżniejsze urządzenia, których zastosowanie nie przychodziło im na myśl. Wycieczka jednak okazała się krótka - Holtz doszedł do jednej z większych sal, w której nie znajdował się nikt. Oszczędzono im również bliższego spojrzenia na te machiny - znaleźli tam długi stół, parę porzuconych w nieładzie krzeseł, oraz dwa stanowiska pracy czysto biurowej. W kącie stał nawet jakiś automat do kawy.
- Witajcie w projekcie Kestrel - rzucił krótko i zwięźle, opierając się o stół lecz nie zamierzając zająć żadnego z miejsc. Szklane ściany ukazujące im pusty korytarz przyciemniły się podobnie jak te w gabinecie Holtza. Wyglądało jednak na to, że poza zbitkami danych nie dającymi do myślenia żadnej osobie oprócz niego samego, nie wyświetlane jest w tej chwili nic istotnego. - Najbardziej zaawansowanym i ukrywanym projektem Holtz Unlimited. Niestety, ustawa o ograniczeniu manipulowania przy genach i ludzkim mózgu mocno nam się naprzykrzała. Postaram się przekazać wam wszystko w skrócie, raczej nie interesuje was naukowy bełkot. Najwyżej zabawimy się potem w sto pytań - uśmiechnął się nieco ironicznie i machnął ręką. Soczewka na jego oku uaktywniła się, a szklane ściany zalała fala informacji. Na sam wierzch wyrzucony został schematyczny obraz ludzkiego mózgu. Nieco po prawej, odrobinę przysłonięte okienko ukazywało wid z biegającym bez ładu i składu po stole szczurem.
- Ludzki mózg to jedno z najwspanialszych urządzeń, jakie stworzyła matka natura. To centrum dowodzenia, pozwalające nam na tworzenie, odbieranie i przetwarzanie bodźców. Robi tysiące rzeczy w jednej chwili. Niestety, ma też wiele wad z punktu widzenia czysto naukowego - przerwał na moment, odwracając wzrok od trójki i przenosząc go na schematyczne obrazy. - Wad, które jednocześnie czynią nas ludźmi. Jakkolwiek piękne byłoby uzyskanie jego pełnych umiejętności, nie jest to możliwe w obecnym czasie. Weźmy na przykład samoświadomość. Według was jak wygląda czynność? Najpierw pomyślcie - poruszę ręką, potem to się stanie. Nie przyjdzie wam do głowy, że to nie dzięki świadomości ruchu.
Na moment urwał, a na ekranie pokazała się... tańcząca na scenie asari. Wykonywała płynne, powolne ruchy, lecz z żadnych głośników nie dobiegała muzyka, do której były one wykonywane.
- Spójrzcie na asari. Spójrzcie na samych siebie, kiedy próbujecie wygrać cokolwiek w salonie gier. Każdy mistrz danej sztuki wie, że im większe skupienie na wykonywanej czynności, tym większa szansa na pomyłkę. Tancerki nigdy nie myślą o tym, jaką sekwencję powinny teraz wykonać. Puszczają swój umysł wolno, a ciało wykonuje za nie te czysto mechaniczne czynności. - tancerka zniknęła z ekranu, pozostawiając na nim jedynie zbitki danych, przesuwających się leniwie po ekranie, niedającym do myślenia tak samo jak wcześniej. - Co z sytuacjami zagrożenia? Co gdy zza kotary nagle wyskoczy na nas szaleniec z siekierą? Myślcie, że to dzięki byciu świadomym sytuacji jesteście w stanie się uratować? To nie wy. To pień waszego mózgu dostrzega niebezpieczeństwo, odbiera wam władzę nad waszym ciałem i reaguje sto razy szybciej niż wy byście kiedykolwiek byli w stanie. To właśnie dlatego sztuczne inteligencje, komputery czy proste urządzenia szybko zaczęły zastępować ludzi. Człowiek nie jest w stanie pozwolić swemu ciału działać, wykonywać wyuczone ruchy i nie popełniać błędów. Samoświadomość mu na to nie pozwala. Sztuczna inteligencja wykona jedną rzecz tysiąc razy tak samo.
Kolejna chwila ciszy, jednakże zdecydowanie krótsza. Na ekranie pokazało się okno, a w nim trójka istot. Stojący na pierwszym planie salarianin o czarnym ubarwieniu przemawiał prosto do obserwatora, jak gdyby opisując to, co działo się obok niego. Ludzki mężczyzna wykonywał kilkanaście prostych sztuczek karcianych. Szybko oglądający zdali sobie sprawę, że powtarza trzy różne, w coraz to szybszym tempie. Szybko zaczął się mylić. Po dziesięciu sekundach materiału wykonał cztery pomyłki. Obok niego w tym samym czasie przystanęła... Dione. Kobietę rozpoznali głównie po niebieskich włosach, bowiem liczba blizn i nietypowych linii na jej twarzy była niemal dwa razy większa. Jedno jej oko błyszczało nienaturalnie w odcieniach fioletu. Chwyciła w dłoni identyczną talię kart i zaczęła powtarzać wykonywane przez mężczyznę czynności.
Nie popełniła ani jednego błędu.
- My jednak postanowiliśmy wziąć za cel nieco poważniejsze zagadnienie. Nasz mózg to urządzenie. Generuje i odbiera bodźce, lecz jest ograniczony do jednego ciała, niepozbawionego wad jak wszystko inne. Pomyślcie tylko, jakie byłyby nasze możliwości, gdyby dwa mózgi mogły wysyłać bodźce do samych siebie? Jak szybko powstałaby inteligencja zbiorowa, o niemal nieograniczonych możliwościach? Jak bardzo moglibyśmy wspiąć się po drabinie ewolucji, jako postludzie? To jest, tak właściwie, jedno z głównych zadań projektu Kestler. Niestety, póki ustawa Sudham-Wolcotttica obowiązuje, nigdy nie będziemy mogli opublikować wyników naszych badań. Wciąż jesteśmy daleko od ustawionej przeze mnie poprzeczki, lecz zakończyliśmy pierwszą fazę naszego projektu. Tą, do której testowania na powierzchni Ardone zostaliście zwerbowani - uśmiechnął się, przecinając znowuż to powietrze ręką w oszczędnym, lecz jasno odczytywanym przez mechanizm ruchu. Na ścianie pojawił się obraz z kamery ukazujący prowizoryczne pole walki. Miasto, opustoszałe budynki i dwa, zaznaczone na odrębne kolory zespoły, złożone z pięciu zespołów każdy.
Mały "rynek" otaczały głównie gruzy po zniszczonych, stojących najbliżej domach, wokół których z kolei wciąż stały wyższe budowle. Niebieski oddział powoli poruszał się do przodu by rozproszyć w momencie dojścia do rynku. Jeden z mężczyzn ruszył w prawo, oznaczony numerem 1, dwójka, 2 i 3, w lewo, kolejny, 4, wkroczył na gruzowisko. Ostatni, 5, zajęty był obserwowaniem uliczki, z której to wyszli. Wrogi oddział, którego uczestników sylwetki prześwietlały przez ściany, emanując czerwienią, ustawiony był dość strategicznie. W jednym z okien, po prawej stronie, znajdował się snajper, 1. Inny, 2, zajął budynek z lewej strony. Na ziemi ukrytych było trzech kolejnych żołnierzy, 3, 4 i 5, rozmieszczonych pomiędzy gruzami. Oczekiwali na swoje ofiary.
Sylwetka niebieskiego osobnika po prawej stronie, 1, rozświetliła się.
- Dostrzegł snajpera będącego poza jego zasięgiem, po prawej stronie, celującego w ich człowieka sprawdzającego gruzowisko. Przekazuje komunikat. Niestety nie zdąża - członek zespołu, który ruszył naprzód, oznaczony numerem 4, padł pod ostrzałem z góry. Dwójka z ukrytych na dole mężczyzn, 4 i 5, rzuciła się w stronę tego, który wcześniej dostrzegł snajpera, czyli jedynki niebieskich. Całe zajście zaobserwował niebieski numer 2, jeden z dwójki, która ruszyła w lewo. Rozbłysnął czerwienią na moment, lecz nie zdążył ostrzec swego kompana, który padł nie będąc w pełni świadom tego, co się dzieje.
Czerwony snajper, oznaczony numerem 2, został dostrzeżony przez niebieską trójkę w chwili, w której oddał strzał do jego partnera. Żołnierz natychmiast się wycofał, chowając za gruzowisko, gdzie czekało na niego dwóch czerwonych przeciwników. Ostatni mężczyzna, niebieska piątka, krzyknął, chcąc go ostrzec. Niestety, sam wrzask nie był w stanie powiedzieć mu, z której strony ma się spodziewać ataku.
Końcówka partii była kwestią kilku sekund. Z tak przygotowanej zasadzki w nieznanym terenie ciężko byłoby wyjść obronną ręką, a ta piątka żołnierzy oceniona trzeźwym okiem nie wyglądała też na zbyt przeszkoloną.
- Eksperyment pokazywał niezbyt doświadczony zespół najemników, tu opatrzony kolorem niebieskim, w starciu z zaplanowaną przez zawodowych żołnierzy zasadzką. Jak widać, nie poszło im zbyt dobrze. Następną piątkę postawiliśmy w tej samej sytuacji... - okienko zniknęło, by chwilę później na ścianie pojawiło się podobne ujęcie kamery jak i ta sama lokacja. Żołnierze, ponownie w pancerzach i hełmach, wyglądali niemal tak samo, ciężko więc było się zorientować po zatrzymanym w miejscu widzie, czy nie puszczany jest im ten sam filmik. - Jednakże wcześniej wzbogaciliśmy ich w naszą technologię.
Wid ruszył. Piątka żołnierzy szła w stronę gruzowiska, ostrożnie rozglądając się na boki. Jak w poprzednim przypadku, rozproszyli się. Osobnik po lewej dostrzegł snajpera, lecz tym razem nie on sam, ale wszyscy z zespołu błysnęli czerwienią. Mężczyzna o najdogodniejszej pozycji do strzału, stojący bezpośrednio w centrum gruzowiska, natychmiast uniósł swój karabin i wystrzelił do niewidzialnego przeciwnika. Czerwona sylwetka snajpera spadła na ziemię.
Jeden z najemników dostrzegł drugiego przeciwnika, którego natychmiast zdjął jego kompan. Dwójka wrogów, chcąca zakraść się do pozostawionego po lewej stronie od gruzowiska mężczyzny, została dostrzeżona przez pozostającego na tyłach żołnierza. Ich niedoszła ofiara z mechaniczną precyzją, w ułamku sekundy odwróciła się w ich stronę i oddała dwa strzały. Całość operacji przeprowadzona została w kompletnej ciszy.
- Normalnie spytałbym was, czy macie jakieś pytania, ale zostawmy to na sam koniec. Jak możecie się domyślić, mózgi członków tego zespołu były ze sobą skoordynowane. Połączone w nietrwały sposób za pomocą stworzonych w Holtz Unlimited wszczepek. Urządzeń w pełni konfigurowalnych, zamieniających ich w nadajniki i odbiorniki bodźców pochodzących spoza ich własnych ciał. Co prawda obserwowaliście dopiero pierwszą fazę testów, jeszcze nie do końca stabilną i, przyznam się, nieco prymitywną. Jedynie najsilniejsze bodźce mogły być odbierane skutecznie przez wszczepki, toteż żaden z tych najemników tak naprawdę nie słyszy myśli swojego kompana. Odbiera bodziec wzroku od towarzysza, który dostrzegł snajpera w oknie, wie więc, że on się tam znajduje, choć nie jest w stanie go dostrzec. Wszczepka pozwala mu na dodatkowe cztery pary oczu i uszu. Od tamtego czasu sporo udało nam się udoskonalić, misja na Ardone będzie jedną z ostatnich testów wykorzystania urządzeń do tworzenia idealnie zgranych, zabójczych zespołów uderzeniowych. Sprzedaż tej technologii zapewni nam fundusze na rozwój projektu, a nie tylko tej, cóż, dość prymitywnej i prostej rzeczy, lecz dającej sposób na zarobek.
Mężczyzna, najwyraźniej sam zbyt zafascynowany by przemawiać do nich tak rzeczowym tonem, jakim powinien, dopiero teraz oderwał wzrok od zatrzymanego nagrania, przenosząc go na trójkę stojącą przed nim. Skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej i wbił w nich wzrok pełen oczekiwania.
- Oczywiście, to co ja teraz mówię nie ma prawa dawać wam zbyt dobrego obrazu sytuacji, jaka was czeka. O wszystkim poinformuje was doktor Sharpey, w trakcie. Mogę was jednak zapewnić, że nie jest to tak przerażające, jak może się to wydawać. Czeka was prosty zabieg zainstalowania wszczepek, poza ich podłączeniem nic poza tym. Nikt nie będzie majstrował w waszych mózgach, możecie nawet otrzymać wszelkie jego dane przed otrzymaniem wtyczek i po tym, dla porównania. Nikt nie zamieni was w roboty, dostaniecie jedynie interfejs. Możliwości. Wszystko, co będzie działo się z waszym mózgiem, będzie zależało od was. Będziecie mogli nawet w pełni wyłączyć urządzenie, odciąć się od reszty, bądź ograniczyć rodzaje danych, jakie chcecie przesłać. Obecna wersja urządzeń pozwala na wspólne odczuwanie - wasze mózgi mogą generować takie same ilości związków chemicznych do przeżywania podobnych odczuć, co pozwala na bardziej efektywną pracę zespołu. Zapewniam was jednak, że nic poza tym. Żadnego grzebania w głowie, żadnego czytania w myślach czy oglądania cudzych wspomnień. Czysta chemia, bodziec za bodźcem. Jak rozumiem, to jest warte tych pieniędzy? - uśmiechnął się w ich stronę zachęcająco, jak gdyby miało to cokolwiek zmienić. - Oczywiście dorzucenie odrobiny kredytów nie będzie problemem. Poza tym, po zakończeniu misji będziecie mogli zachować otrzymane przez nas wyposażenie, za wyjątkiem technologii Kestrel. Może wydawać wam się, że wyglądacie na najdziwniejszy i najmniej przystosowany do tej misji zespół, lecz to właśnie wasza unikalność jest tym, na czym nam zależy. Nie dowiemy się jak sprawdza się nasza technologia w przypadku innych ras, póki tego nie przetestujemy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pyrak
Awatar użytkownika
Posty: 331
Rejestracja: 7 gru 2012, o 21:15
Miano: Pyrak
Wiek: 7
Klasa: Inżynier
Rasa: Vorch
Zawód: Szabrownik/Konstruktor
Lokalizacja: Fadeless
Kredyty: 6.875

Re: Siedziba Holtz Unlimited

23 sie 2014, o 22:04

Vorcha zaczął poważnie drażnić podejście zleceniodawcy. To co z początku miało się okazać prostą wycieczką w obcy, wrogi świat zamieniło się w jakiś pojebany eksperyment jakiejś pokracznej technologi.
- Z całym szacunkiem - Zaczął Pyrak z lekkim ukłonem, jak to w zwyczaju miał działać w przypadku, gdy miał się użerać w swoim zawodzie ze pacanami z tendencjom do przekombinowania prostych problemów, którzy jednocześnie byli w miarę uprzejmi i płacili konkretny grosz. - Chcę nam człek powiedzieć, że my być zwykłymi królikami doświadczalnymi dla waszej pokrętnej technologi rozszerzania świadomości czy jak wy to inaczej chcieć nazywać? - Pyrak nie był jakoś szczególnie przekonany do tego pomysłu. Podobne zjawisko jest całkiem normalne wśród łowców, a perspektywa odbieranie od innych bodźców nieco go niepokoiła. - Znaczy Pyrak szczerze wątpić by to działało na linii vorch-ludź. My vorcha myśleć... - Pyrak próbował znaleźć odpowiednie wyrażenie adekwatne do tego przypadku, ale nie bardzo był w stanie znaleźć coś lepszego, niż: - inaczej niż człowieki. Poza tym vorcha bardzo rzadko przyjmować wszczepy. Za dużo odrzutów i w ogóle. - Wraz tymi słowami Pyrak westchnął głęboko, z głębokim żalem, wspominając podobne eksperymenty z jego udziałem. - Pyrak uważać pomysł za głupi. - Kiedy wątpliwości vorcha były ograniczone do "raczej wkręt" do tego całego zadania, to teraz Pyrak miał już całkowitą pewność. - Pyrakowi to się nie podobać. - Rzucił zimno, zarzucając łapy za głowę. - Nie taniej było by kupić vorcha od Hatash czy krogan i ludziowych niewolników od batarian? Na pewno byście mieli dość różnorodnego mięsa do swoich badań. Na co wam my potrzebni? - Zapytał podnosząc nieco prawą brew ku górze, pociągając charakterystycznie nosem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Battle Theme - Bloodlust Theme I wish I could invoke some better part of me. I know I'm s'posed to be all "the one", but I have too much fun killing everyone! Obrazek
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

24 sie 2014, o 10:45

Aaa, eee, yyy. W ten żałosny, zupełnie nieinteligentny sposób Jaana mogła podsumować wszystko, co się działo. Poczynając od obietnicy nowego ekwipunku - wprawdzie szczerze wątpiła, by chodziło o faktyczne spełnienie ich życzeń, ale z jej perspektywy cokolwiek nowego z pewnością będzie lepsze od tego, co już posiadała - poprzez podróż na to nieszczęsne, 28 piętro aż do dalszych wyjaśnień - wszystko to wytrącało ją z równowagi... Ale po kolei.
Do windy podreptała tak posłusznie, jak przedtem, tym razem jednak nie rozglądając się już z ciekawością charakteryzującą dzieci w sklepie z zabawkami. Szczerze mówiąc, nawet nieszczególnie przejmowała się tym, że nie ma pojęcia, dokąd teraz ją prowadzą - aż do momentu, w którym drzwi windy otworzyły się na docelowym poziomie, czuła się całkiem dobrze.
Potem, po wyjściu na piętro, było już tylko źle, coraz gorzej z każdym krokiem.
Już same laboratoria sprawiały, że czuła się jak zaszczute zwierzę. Gdy do tego dorzucić mnogie znaki informujące o zagrożeniach, naukowca w dziwacznej masce i jeszcze tę salę operacyjną... Tak, zdecydowanie ta ostatnia zrobiła na niej najgorsze wrażenie. Sam widok stołu i wniosek, że mogli by tam szatkować kogoś na kawałki, a przy zamkniętych drzwiach i tak nikt nie usłyszałby krzyków. Na tę myśl chyba nawet zatrzymała się na chwilę, chyba zamarła w półkroku, chyba wbiła w zamykające się drzwi spojrzenie szeroko otwartych oczu.
Nie. Nie, nie. To jakieś żarty. Po co tu byli?
Uśmiech Holtza nie był w stanie jej uspokoić, bo teraz, w tak przerażającym otoczeniu, dostrzegała wreszcie jego fałsz. Ale szła dalej, prawda? Posłusznie, noga za nogą, dogoniła grupę i razem ze wszystkimi weszła do kolejnej sali. Pokrzepiające było to, że pomieszczenie wyglądało jak zwykłe - no, może trochę większe niż przeciętne - biuro. Przynajmniej nie położą ich na stół od razu, nie?
Generalnie jednak takim chojrakiem mogła być tylko przez chwilę. Propagandowe filmiki, cała ta przemowa - to było niegroźne, choć przecież śmierdziało podstępem na odległość. Mimo tego wtedy jeszcze była w stanie po prostu słuchać, trzymając swój niepokój w ryzach.
Dopiero, gdy dotarli do najbardziej drażliwej kwestii, przestało się liczyć cokolwiek innego.
- No chyba nie. No chyba, kurwa, nie. - Po zwrocie zabieg zainstalowania wszczepek nie słyszała już wiele więcej. Krew uderzyła jej do głowy, policzki zapiekły rumieńcem, żołądek ścisnął strach.
W tym momencie pewne kwestie wymagają jednak omówienia. To nie tak, że Jaana całe swoje życie spędziła na stole operacyjnym - i stąd te obawy. Prawdę mówiąc, przez całe osiem lat spędzonych pod protekcją Cerberusa nikt nawet nie zbliżył się do niej ze skalpelem - co najwyżej z igłą, wkłuciem centralnym czy innymi zaworkami, które podłączano do jej wątłych ramion. Nie była rozkrajana, nic jej nie wycinali, nic jej nie przyszywali. Cały lęk nie brał się więc stąd, że wiedziała, jak to jest być operowanym, być otwartym, zdanym na łaskę rąk chirurga, a jedynie z niezachwianego przekonania, że jakiekolwiek zaufanie wobec naukowców, lekarzy nigdy nie prowadzi do niczego dobrego.
Laboratoria, tak, te pamiętała. Spędziła w nich wiele, bardzo wiele godzin. Ona, chemia w jej krwiobiegu i milion bodźców z własnego organizmu, których nie umiała wyciszyć, nie umiała im się oprzeć. Na przykład - zatrzymujące się serce. Oczywiście, gdy już faktycznie znieruchomiało, wtedy nie czuła zupełnie nic, ale wcześniej, gdy dopiero zaczęło się chwiać, gdy poddawało się dopiero pierwszym, nieregularnym impulsom zaburzającym jego pracę, wtedy wszystkiego była świadoma. Nikt jej w to nie wierzył, to jasne. Skoro sama nie umiała później ubrać w słowa swych odczuć, łatwiej było uznać, że sobie to zmyśliła - w końcu wyobraźnię miała bujną jak każde dziecko. Ale ona pamiętała. Ból w klatce piersiowej, nagły ucisk, brak tchu, ledwie wyczuwalne dygotanie w piersi - to nie był jej wymysł, na pewno nie.
Podobnie w sytuacji zupełnie odwrotnej, gdy naczynia krwionośne z trudem opierały się krwi mknącej przez nie pod zdecydowanie zbyt dużym ciśnieniem. Łomot serca, przeraźliwy ból żeber, zbyt szybki oddech, zbyt gorąco, zbyt... Wszystko było zbyt. Zawsze. Gdy wszystko wracało do normy, gdy odzyskiwała świadomość, marzyła, by okazać się martwą, zupełnie martwą, przeniesioną gdzieś do innego świata lub nawet pozostawioną w tym samym, ale pozbawioną ciała, pozbawioną zdolności odczuwania.
Oczywiście, nigdy martwą nie była, dlatego mogła cofać się teraz nie do końca świadomie, strzelać na wszystkie strony spojrzeniem pełnym rosnącym paniki i otaczać się - tym razem zupełnie bez swej woli - błękitnymi smużkami gromadzonej biotyki.
- To jakiś pieprzony żart, tak? Jakieś cholerne nieporozumienie, pomyłka w projekcie, jakieś... - Zaczynało brakować jej tchu, końcówka monologu Holtza i praktycznie cała wypowiedź Pyraka utonęły we krwi szumiącej jej w skroniach.
No, dalej, obudź się. To pewnie znów majaki, wiesz, te, jakie funduje ci Cerberus. Tak, to na pewno tylko sen, tylko kolejny koszmar, sposób obrony przed nadmiernym stężeniem chemii w organizmie. Obudzisz się i wszystko będzie normalnie, będzie laboratorium i kolejna grupa naukowców, rażące światło i...
Dlaczego więc, do cholery, nie mogła wreszcie otworzyć oczu i uciec od otaczających ją obrazów?
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Peter King
Awatar użytkownika
Posty: 708
Rejestracja: 27 lut 2013, o 23:05
Wiek: 33
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Człowiek renesansu
Lokalizacja: Illium
Status: Freelancer, ex-sierżant Przymierza. Cerberus go nie lubi, bo ukradł im statek. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 35.877
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

24 sie 2014, o 18:35

- Pamięć mięśniowa, refleks, instynkt. To nie są rzeczy, które znajdujesz na targu niewolników. Spytaj naszego sponsora, pewnie ma wyniki badań na poparcie tej teorii - odpowiedział na ostatnie pytanie Pyraka, posyłając Holtzowi średnio przyjemne spojrzenie. Przecież tego typu praktyki były bardziej niż pewne. Takie inicjatywy nie powstają w miesiąc i Peter wolał nie myśleć ile osób zaliczyło małe zwarcie nim projekt dotrwał do tego punktu.
King musiał przyznać, że był zaskoczony faktem nie przystawienia Herschelowi lufy do skroni. Ostatecznie bycie naukowym eksperymentem miał już odhaczone w swoim życiorysie. Skoro firma poświęciła dość środków żeby ich prześwietlić powinni wiedzieć, że nie będzie zbyt zachwycony słysząc o powtórce. Zresztą program miał nawet jak dla niego zbyt wiele dziur. Niby jak mózg miał interpretować przekazywane sygnały i jednocześnie nie zmienić się w kisiel? Sama biotyka stawiała go na granicy, a to jeszcze dodatkowe obciążenie. On sam posiadał potencjał, Jaana też musiała, inaczej czemu ktoś chciałby wysyłać dziecko na taką misję? Plus ta cała sprawa z Cerberusem, to po prostu trzymało się kupy. Przecież musiało być w niej coś specjalnego ...
Zabawne, że jak na zawołanie jego teoria została potwierdzona kiedy dziewczyna zaczęła swoje małe popisy. Peter nie był ani zadowolony ze swojego detektywistycznego triumfu, podobnie jak zbyt przejęty jej wzmocnionym biotycznie nastoletnim epizodem.
- Jesteś pewien, że ta twoja zabawka udźwignie naszą dwójkę? - Zostawiając vorcha poza równaniem wskazał oszczędnym ruchem głowy na Jaanę, nie spuszczając wzroku z Holtza. - To całe mojo nie lata tak długo jak nie masz kontroli, a ciężko ją zachować kiedy rozprasza mnie ta dwójka.
Obrócił głowę w stronę Jaany i spojrzał na nią kątem oka. Mógł zachowywać się jakby kompletnie ją ignorował, ale w gruncie rzeczy musiałby być idiotą żeby nie dodać dwa do dwóch. Nastoletnia biotyczka uciekająca przed organizacją słynącą z niekoniecznie legalnych eksperymentów? Nie wiedział co jej zrobili albo planowali zrobić, wiedział za to, że nikt nie powinien przez to przechodzić. Sprawa powoli wymykała się spod kontroli, a Peter wolał nie zostawiać jej w rękach Holtza, który prawdopodobnie poszczułby młodą Dione, co biorąc pod uwagę jej absolutny brak elastyczności, pewnie nie doprowadziłoby do szczęśliwego zakończenia.
- Hej, łap - nie mógł zrobić nic innego poza rozładowaniem sytuacji. Gadanie średnio by pomogło, bo wątpił czy w tym szoku cokolwiek zrozumie, gdyby spróbował podejść pewnie zaatakowałaby instynktownie. Dlatego King zdecydował się na pierwszą lepszą, a jednocześnie najbardziej idiotyczną rzecz i po prostu rzucił w nią batonem. Liczył, że go złapie i nie oberwie nim w łepetynę, ale nawet jeśli, nie będzie mu szkoda. W stresie instynkt przejmuje kontrolę, a ten działa w dwóch wymiarach - atak i obrona. Robiąc coś zupełnie irracjonalnego częściej niż rzadziej możesz doprowadzić do tego, że ktoś zgłupieje i po prostu nie ruszy z miejsca. Ewentualnie ujmując sprawę prościej, chciał odwrócić jej uwagę.
- Naprawdę chciałbym teraz usłyszeć, że wszystko gra - dodał średnio podekscytowanym tonem. W typowy dla siebie sposób dorzucając nawet oczko i swój powalający przedstawicielki płci pięknej uśmiech, choć Jaana mogła być na to za młoda. W sumie to liczył, że była za młoda, inaczej to byłoby niezręczne.
You called down the thunder, now reap the whirlwind.ObrazekObrazek[center]Theme Obrazek Voice Obrazek Outfit Obrazek Armor Obrazek NPC Obrazek GG: 7393255[/center][/size] Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Nos Astra”