Stolica, skolonizowanego przez asari, Illium. Nowoprzybyłym jawi się jako piękne, niekiedy doskonałe miasto, co często potrafi zmylić - tutejsi mówią, że Nos Astra potrafi być równie zdradliwe i niebezpieczne, co Omega. Często porównywane jest do Noverii przez swoje zaangażowanie w politykę handlu.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Siedziba Holtz Unlimited

7 wrz 2014, o 17:17

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Vorcha odnalazł swe zbawienie w pokoju obok, do którego miał najbliżej. Na szczęście dla Ritavuori, nie obrał sobie za cel domycia się w jej łazience. W czasie,w którym się domywał, przybyła już ekipa sprzątająca. Wtedy to właśnie Jaana mogła zaobserwować cudy techniki w postaci maszyn, które pozbyły się brudnej masy z korytarza i przystąpiły do czyszczenia pokoju Pyraka, kiedy ten opuścił łazienkę kogoś innego.
- Bezmózgi vorch! - krzyknęła na ten widok kobieta, posługując się wreszcie językiem angielskim.
Po upływie około godziny łazienka była w miarę wyczyszczona. W tym czasie Pyrak mógł pozwiedzać sobie piętro budynku, co zamierzał zrobić wcześniej. Nie znalazł jednakże niczego ciekawego, jako, że większość ludzi zniknęła po wychyleniu się zza rogu i dostrzeżeniu płynącej ku nim, brunatnej masy. Oczywiście zamykając pomieszczenia na klucz.
Reszta wieczoru upłynęła w spokoju i bez tego typu wypadków. Vorch mógł wrócić do swego pokoju, w którym nakazano mu już zostać mimo tego, że zapachu nie do końca dało się wywabić. Następnego ranka przywitał ich nie kto inny jak Dione.
- Jeśli jesteście gotowi to ruszamy. Na lądowisku czeka na nas prom, który zawiezie nas do doku. Śniadanie zjecie już na pokładzie - wyrzuciła z siebie beznamiętnym tonem, gdy już każde z nich opuściło swój pokój i stanęło w korytarzu.
Wyglądała identycznie jak wczorajszego dnia, co nie zdziwiło już nikogo. Ruszyła niemal natychmiast po usłyszeniu bądź zauważeniu oznak gotowości, kierując się do windy, która miała zabrać ich na lądowisko.
- Pan Holtz kazał mi również przekazać, że jest mu przykro, lecz nie może wam towarzyszyć. Połowa ustalonej kwoty znajduje się na waszym koncie. Na miejscu będziecie mogli również obejrzeć wyposażenia przeznaczone dla waszej misji. Nie wchodzą one oczywiście w wynagrodzenie po jej zakończeniu.
Poprowadziła ich następnymi korytarzami, gdy winda się otworzyła, wypuszczając ich na krótki korytarz wychodzący na ich miejsce docelowe. Na lądowisku czekał już prom nieposiadający żadnych oznaczeń, w którym Dione zajęła miejsce z przodu, biorąc na siebie kierowanie.
Droga przed nimi była stosunkowo długa. Przez całe minuty obserwowali przez okna, jak opuszczają centrum Nos Astry, udając się w stronę stref stricte przemysłowych i rozmieszczonych na obrzeżach miasta. Po około trzydziestu minutach pojazd zaczął wreszcie zwalniać i powoli zbliżać się ku powierzchni planety, ponad którą wcześniej leciał. Okolica nie wyglądała zbyt ciekawie przez kompletną pustkę w okolicy co najmniej sześciu kilometrów średnicy od prywatnego doku, do którego zmierzali. Żadnych budynków mieszkalnych, jedynie jednakowo wyglądające fabryki nieposiadające z zewnątrz żadnych odznaczeń.
Takowych nie miał również ten dok. Dopiero po tym, jak prom wypuścił z siebie swych pasażerów, zaparkowany przez Dione, a sama grupa trafiła do środka hangaru, dostrzegli co w sobie chowa.
Statek, przed jakim się znaleźli, na Peterze nie zrobił tak wielkiego wrażenia jak na stojącej obok niego Jaanie. Średniej klasy fregata była dla niej, stojącej obok, olbrzymem, przerastającym Kuguara. Nie w tak znacznym stopniu, lecz wystarczającym.
W doku kręciły się setki ludzi, żadne z nich jednak nie posiadało typowego dla Holtz Unlimited uniformu. Nie dostrzegli również nikogo pasującego do akt osobowych zespołu, z którym mieli pracować. Wszystko wskazywało więc na to, że mieli do czynienia z ludźmi niezaangażowanymi aktywnie w projekt Kestrel - ba! Być może niemających pojęcia o tym, do jakiego zadania przygotowują statek i jego załogę.
Dione jednak poprowadziła ich nie do wejścia na statek, lecz w dalszą stronę hangaru, ku strefie wypełnionej towarem do załadunku. W niej też dostrzegli pierwszą znajomą postać, Rosette Cayne.
- Rosette - odezwała się Dione, po raz pierwszy w ich obecności zwracając się do kogoś po imieniu. Tym samym zwróciła na nich uwagę blondynki, zajętej przeglądaniem danych na datapadzie. Obejrzała się, natrafiając wzrokiem na syntetyczkiem, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Dione! Przybyliście w ostatniej chwili, Holtz kazał nam się zebrać jeszcze przed odlotem i przedyskutować kwestię wyposażenia i wszczepek. - oznajmiła grupie, jednocześnie przyglądając się każdemu z trójki z wyraźnym zaciekawieniem. Mimo tego, że najprawdopodobniej i ona otrzymała akta osobowe reszty zespołu. - Możesz wracać na statek - dodała po chwili w stronę niebieskowłosej, która przytaknęła na te słowa, odwracając się i ruszając w stronę wejścia na pokład.
- Czyli jesteśmy już w komplecie. Pewnie każde z was czytało na mój temat, nie muszę się przedstawiać. Czekamy na koniec przygotowań, więc możemy załatwić kilka spraw już teraz, odprawa ruszy po wylocie. - mówiąc to, uruchomiła swój omni-klucz, zgrywając nań dane z datapadu i przesyłając je do każdego z trójki, o czym zakomunikowały im sygnały dźwiękowe. - To jest wyposażenie, jakie nam przydzielono. Wybierzcie co wam pasuje, w razie czego znajdziecie pozostałe rzeczy w zbrojowni. Słyszałam, że mamy też dostać pojazd naziemny zamiast promu, ale jak na razie niczego nie wiem. Tak jest, kiedy ktoś nagle zmienia sobie plany - westchnęła, powracając wzrokiem do swojego datapadu. - Wasze wybory prześlijcie mi. O miejscu do spania więcej powie wam pewnie Dione, powinna być w kokpicie z Vilmayą. Kapitan Sanghi gdzieś się tu kręci i wszystko sprawdza, pewnie będzie więcej wiedział na temat czasu wylotu i tego pieprzonego pojazdu naziemnego, możecie go o to ode mnie spytać - fuknęła sfrustrowana, odgarniając wydostające się z kucyka kosmyki blond włosów, opadających jej na twarz gdy pochylała głowę pogrążając się w lekturze. - Beldias będzie pewnie chciał z wami pogadać odnośnie czasu uruchomienia wszczepek, ale o to też musicie spytać Dione. Jesteśmy pierwszą grupą, już przez to przeszliśmy. W razie czego znajdziecie go w centrum medycznym, tak jak Calderę. Zemke za to się gdzieś tu kręciła, wciąż ją czuję. Pewnie kontroluje przenoszenie jej rzeczy, zebrała ze sobą co najmniej dwa razy więcej niż wynosił limit.
Łatwo było zauważyć zwrot wciąż ją czuję w słowach Rosette, lecz ona wydawała się nie zwracać na to uwagi. Wyraźnie zakończyła ten temat, pozostawiając im wolną wolę. Oraz informacje na omni-kluczach.

Wyposażenie dla załogi Endeavour, zlecenie nr. 183/A17-X2
  • Część dostępna do wyboru dla każdego członka załogi:
    Opancerzenie:
    Zestawy pancerza HAHNE-KEDAR x2, RADA SERRICE x2, ROSENKOV MATERIALS x1, KASSA FABRICATION x2, ARIAKE TECHNOLOGIES x1. Hełmy Interfejs Strażnika (x1), Wizjer "Archon" (x1), Wizjer "Umbra" (x1), Wizjer Pamięciowy (x2), Kaptur Zwiadowczy (x1).

    Uzbrojenie:
    Pistolety ciężkie i maszynowe: M-5 Falanga (x2), M-9 Grom (x1), M-6 Kat (x1), Akolita (x1).
    Karabiny szturmowe: M-15 Windykator (x2), M-76 Zjawa (x1), M-96 Motyka (x1), Napastnik (x1).
    Strzelby: M-22 Patroszyciel (x2), AT-12 Najeźdźca (x1), Adept (x1), Wyrzutnia Kolców Graal (x1).
    Karabiny snajperskie: M-29 Siekacz (x2), M-90 Indra (x1), Wyrzutnia harpunów "Kishock" (x1).

    Przypominamy, iż wyposażenie nie wchodzi w skład wynagrodzenia za wykonanie zadania.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Peter King
Awatar użytkownika
Posty: 708
Rejestracja: 27 lut 2013, o 23:05
Wiek: 33
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Człowiek renesansu
Lokalizacja: Illium
Status: Freelancer, ex-sierżant Przymierza. Cerberus go nie lubi, bo ukradł im statek. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 35.877
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

7 wrz 2014, o 18:09

Przez większość drogi do doków jedynym zajęciem Petera było wypieranie wspomnień o dziele Pyraka. Biorąc pod uwagę to ile gówna walało się dzięki niemu po siedzibie Holtz Unlimited, odniósł wrażenie, że po oddaniu takiego ładunku, vorch musiał stracić z połowę masy ciała. To rodziło całą gamę anatomicznych zagadek. Ot na przykład czy wbijając w któregoś z tych goblinów omni-ostrze poleje się krew, czy na wpół strawiony obiad? Sama myśl wywołała ciarki na jego plecach. Już chyba nie będzie w stanie patrzeć na Pyraka i nie myśleć o nim jak worku nawozu, który jakimś cudem wyhodował parę kończyn.

Na szczęście nim się obejrzał byli już na miejscu i King znalazł sobie coś ciekawszego do roboty. Pewnie pozornie fregata jak fregata, ale był zbyt długo uziemiony na Illium, żeby nie czuć ekscytacji na widok statku. Ta cała Rosette też zrobiła na nim pozytywne wrażenie. Wcześniej obawiał się bandy najemników bez odrobiny luzu, ale na szczęście do tego nie doszło. Mało tego, nawet przyniosła prezenty. King przez chwilę lustrował listę dostępnego sprzętu. O pancerz nie musiał się martwić, więc szybko skupił uwagę na broni palnej. Nie chcąc być zbyt zachłanny przywłaszczył sobie jedynie akolitę, wysłuchał co miała do dodania Cayne, a następnie nie czekając na specjalne zaproszenie, ruszył w stronę okrętu. Ignorując wszystko i wszystkich, pomaszerował wprost do kokpitu.
- Hej, nie przeszkadzam? - Na wstępie upewnił się, że wszyscy wiedzą o jego obecności. Ostatecznie był tu gościem, a ponieważ każdy pilot traktuje swój kokpit jak świętość, nie miał zamiaru na starcie strzelić sobie w stopę.
- Gdzie mogę rozładować swoje graty?
Sprawa była prosta. Walić kapitana, pierwsza osoba jaką chcesz poznać na okręcie to zawsze pilot. Jeśli czymś latasz to wiesz o tym czymś wszystko i tak, to też tyczy się osób na pokładzie.
You called down the thunder, now reap the whirlwind.ObrazekObrazek[center]Theme Obrazek Voice Obrazek Outfit Obrazek Armor Obrazek NPC Obrazek GG: 7393255[/center][/size] Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

7 wrz 2014, o 18:39

Nawet statek, na którego widok rozdziawiła buzię z wrażenia, nie mógł sprawić jej takiej radości, jak chwila, w której pozwolono jej się dozbroić. Dopuszczona do sprzętu - przedstawionego choćby tylko w postaci listy wyświetlanej przez omni-klucz - czuła się jak dzieciak w sklepie z zabawkami - nie, żeby kiedykolwiek w takim była, ale podejrzewała, że normalnie dzieci czują się tam właśnie tak, jak ona teraz. Bo na broni znała się, dobrze się znała. W tej kwestii Cerberus się przyłożył. Nauczył ją strzelać, rozpoznawać coś wartego uwagi od gówna. A że nie dał jej nic do ręki, że musiała wziąć sobie sama? Powiedzmy, że w pewien sposób to rozumiała.
Gdy tylko Peter dokonał wyboru, Jaana dobrała się do całego wora prezentów. Tak, zamierzała być bardzo zachłanną. Wyposażenie nie będzie częścią wynagrodzenia... Och, dajcie spokój, nawet możliwość potrzymania sobie tego przez chwilę będzie fajna.
Najpierw - pancerz. Musiała go wymienić, a skoro dali taki wybór, to naprawdę żal byłoby nie skorzystać. Zastanowiła się nad każdym po kolei, ale decyzja w gruncie rzeczy była łatwa. Przypomnienie sobie wzmocnień pancerza produkcji Ariake Technologies wystarczyło, by wiedziała, że dokładnie tego potrzebuje. Podobnie było z hełmem - skoro nie oferowali im generatorów tarcz, a Jaana nie miała zamiaru o nic więcej się wykłócać, padło na nakrycie głowy, które choć trochę wspomoże te biedne w przypadku Ritavuori systemy, Interfejs Strażnika. Nieco więcej zastanowienia wymagała natomiast broń. To, że weźmie strzelbę, było jasne, ale jaką? Wahała się między dwoma - Graalem i Najeźdźcą. Nie ukrywajmy, ten pierwszy bardzo kusił. Krogańska broń! Taka siła! Ale właśnie, siła... Jaana była pewna, że sobie z tym nie poradzi. Była biotykiem, mogła się wspomagać, ale bez przesady. Nie zamierzała paść jak mucha, przemęczona dźwiganiem takiego kloca. A Najeźdźca? Trochę lżejszy. Trochę. Miała nadzieję, że to trochę jednak wystarczy.
Gdy dobrała, co trzeba, wróciła do rzeczywistości. Wiedząc, że co najmniej połowa przemowy Cayne jej umknęła, chrząknęła cicho, spojrzała na Kinga licząc, że ten załapał wszystko, po czym śladem mężczyzny ruszyła do kokpitu. Szczerze mówiąc, nie bardzo chciała robić cokolwiek na własną rękę. Dołączali do większej ekipy i Marjaana bardzo by się zdziwiła, gdyby widok dzieciaka na pokładzie załogę uradował. Jedyne, co chciała zrobić niezależnie od pozostałych, to uruchomić swoją wszczepkę - jak najszybciej. Musiała się przyzwyczaić, a nie była szczególnie przekonaną co do tego, że szybko się z tym upora. Szczerze mówiąc, pewnie wcale tak nie będzie.
Niech więc najpierw wyznaczą jej jakiś kąt, a potem, tak bardzo samodzielnie, zamierzała udać się do Beldiasa. Dokładnie tak prezentował się jej plan na czas dzielący ich od odlotu.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pyrak
Awatar użytkownika
Posty: 331
Rejestracja: 7 gru 2012, o 21:15
Miano: Pyrak
Wiek: 7
Klasa: Inżynier
Rasa: Vorch
Zawód: Szabrownik/Konstruktor
Lokalizacja: Fadeless
Kredyty: 6.875

Re: Siedziba Holtz Unlimited

8 wrz 2014, o 15:54

- Jak oni mogli kazać Pyrak siedzieć w pokój? - Naburmuszył się vorch, leżąc plackiem na łóżku. Woń resztek kału i silnych detergentów, przy których każda inna mniej przystosowana istota nie powinna przebywać w obawie o swoje zdrowie. - Pyrak ma spust hehe. - Jednak czas dłużył się nie miłosiernie. - Zaraz Pyrak oszaleć z nudów, życie zbyt krótkie i w ogóle. - Jęknął wyciągając swoje nogi ku górze niczym zniecierpliwiony bachor przerzucając spojrzenie na wszystko na co było by w tym pokoiku po przejściach ciekawego. A że mimo prób vorcha nadania temu pomieszczeniu dość... specyficznego charakteru nie było tego zbyt wiele i oczywistą oczywistością był jego zaufany... czy zaufana... zaufany(? Pyrak nigdy nie był pewien) Sonda, która z niezwykłym zaciekawieniem oglądała jakiś gówniany serial w monitorku będącym częścią oporządzenia. To jak on jeszcze działał po tym co tu się działo, ani jak ona go włączyła było poza możliwościami poznawczymi vorcha. Tak samo jak poza jego zainteresowaniem.

Pyrak z turlał się z wyra na podłogę i podpełznął w stronę zapatrzonej w świecący ekran Kulkę, uznając, że podejście jak cywilizowany humanoid było by zbyt nudne. Niczym groteskowa hybryda między świnią a dzwonnicą, naprzemiennie turlał się i pełzł i w końcu, po znacznie dłuższym czasie niż było to faktycznie potrzebne, wstał niczym upiór tuż obok kuli światła.
- Co kulka oglądać? - Zagadał bez wielkiego entuzjazmu, ziewając przeraźliwie.
Sonda nie odpowiedziała. Była nadzwyczaj skupiona. Tak bardzo, że przez chwilę miał myśl by dla draki włożyć jej coś w silniczki utrzymujące ją w powietrzu. Jednak pomysł ten był od razu odrzucony przez potencjalne reperkusje, które mogły by być znacząco... niewygodne.

Pyrak, z jakiegoś powodu zasłaniając swoje krocze dłońmi, spojrzał na monitorek za tym co tak zajmowało jego upierdliwego towarzysza.
- A teraz wracamy po przerwie z najnowszym odcinkiem "Życie w jaskini Yaghów." - Powiedział delikatny, męski głos dając do zrozumienia vorchowi, że mają tu do czynienia z najniższą formą rozrywki telewizyjnej - operą mydlaną. Pyrak parsknął parszywie śmiechem, pociągając głośno nosem jakby miał się zaraz udusić.
- Kulka oglądać takie bzdety? - Zarechotał vorch, który momentalni przerwał swój chichot, gdy jego sonda w mgnieniu oka obróciła się w stronę Pyraka i nic nie mówiąc, zaczęła się upiornie wpatrywać w swojego samozwańczego "twórce". Upiorna cisza zaczynała powoli przerażać vorcha, który postanowił okazać nieco skruchy i obejrzeć z nią ów... dzieło.

- Glop, ja musieć rozmawiać z tobą. - Powiedział jeden z yaghów. Voch nikt czegoś tak brzydkiego nie widział, a widział już od cholery brzydkich rzeczy więc to wiele znaczyło, i nie był do końca pewny czy to coś to samiec czy samica.
- A może geje? - Mruknął w zadumie vorch, drapiąc się po brodzie.
- Co jest, Milov? - Rzucił drugi, taką samą tonacją głosu i kompletnie pozbawionym jakichkolwiek wyższych myśli. Fakt, że doszedł do tego vorch też bardzo wiele znaczy.
- Ja ciebie opuszczać Glop. - W tle zagrała dramatyczna muzyka, a poziom kiczu zaczął powoli oszałamiać Pyraka.
- Że cooooo? - Rzucił yagh sprawiając miałkie wrażenie udawania tego, że jest zaskoczony.
- To być prawda. Ja zakochać się w twój zły brat bliźniak. - W drzwiach wejściowych do tej jaskini, która nie wyglądała dość realistycznie, pojawił się kolejny yagh przy akompaniamencie uderzenia i błysków pioruna (Tak! W tej kolejności). Ów bestia miała na głowie cylinder i sztuczny misterny wąsik. Dlaczego sztuczny? Po odpadł od razu kiedy ten otworzył swoją zębatą paszcze.
- Ja być zły. Hehehe. - Rzucił tempo by chwilę po tym zacząć tańczyć taniec grubasa. Pyrak nigdy nie czuł się pod względem kulturalnym i estetycznym zraniony. A że doszedł do tego vorch... a z resztą nie ważne.
- Ale Milov. - Jęknął pierwszy yagh beznamiętnie. - Kto gotować Glop jedzenie?
- Ty musieć gotować teraz sam swoje jedzenie Glop. Żegnać na zawsze. Żegnać na zawsze. - Smutna skrzypcowa muzyka zaczęła przeciągle dźwięczeć, a tańczący yagh w cylindrze zaczął odwalać moonwalk. Dramatyczne zbliżenie na "zatroskaną" japę Glop'a (w domyśle, gdyż yaghi nie słynęły nigdy z ekspresywnej mimiki "twarzy").
- Ale... Ja głodny. - Tak oto zakończył się kolejny durny odcinek durnego tasiemca mydlanego. Co ciekawe Kulce najwyraźniej bardzo się w pasował - wpatrzona jak w obrazek w telewizorek ani na chwile nie spojrzała na cokolwiek innego. Czasem sobie bipała smutno pod nosem (w domyśle, bo sondy takowego z reguły nie posiadają) jak by łkała. Jednak takiej opcji vorch nie miał nawet myśli by brać do wiadomości, zważywszy na to jak ta myśl jest totalnie niedorzeczna. W końcu jak ów odcinek zakończył się spojrzał swoim smutnym okiem, które co ciekawe było o wiele bardziej ekspresywne od twarzy yagha i przez chwilę się na niego patrzyła.
- Bip... - Zaczęła nieśmiało. -bip bibip bibip? - Zapytała powoli jakby miała problem z doborem słów, spoglądając zażenowaniem na Pyraka. Vorch tylko nadął policzki z wielkim niezadowoleniem.
- Nie. To było kompletnie zjeb... - I tak o to nieprzychylne słowa dla ów hobby jego towarzysza zostały przerwane przez standardową reperkusje.

Następnego dnia Pyrak był dość podejrzanie przybity i cichy, a jego chód przypominał dziwnie jakiegoś kowboja, który za długo przesiedział w siodle. Był niezwykle cichy - prócz kilku syknięć i jęków nie wydał, żadnego konkretnego słowa. Nie odpowiadał najemnikom. Nie patrzył w oczy towarzyszą. W ogóle jak nie ta osoba co jeszcze wczoraj nie umyślnie spowodowała zagrożenie sanitarno-epidemiologiczne. Mamrocąc coś tam pod nosem zgarnął dla siebie zestaw pancerza firmy Rady Serrice i ruszył swoim specyficznym jak na ten dzień chodem w stronę statku. W każdej chwili Kulka leciała tuż zanim, przewiercając jego plecy swoim oczkiem.
ObrazekObrazek Battle Theme - Bloodlust Theme I wish I could invoke some better part of me. I know I'm s'posed to be all "the one", but I have too much fun killing everyone! Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

8 wrz 2014, o 19:12

Moment odejścia od Rosette zgrał się mniej więcej z dostarczeniem na omni-klucze pakietu danych odnoszących się do samego statku i miejsc wartych uwagi, wyróżnionych przez Dione.
Nikt nie patrzył im przez ramię przy wybieraniu sprzętu, toteż mogli dokonać tego w spokoju. Rezerwując sobie podane bronie, wysłali informację do Cayne i mogli ruszyć w dalszą drogę.
Wejście na pokład statku, którego nazwą okazało się być Endeavour, wiązało się z omijaniem przeszkód w postaci tłoczących się w hangarze ludzi. Nie było to zadaniem zbyt prostym, lecz Jaana, trzymająca się w miarę blisko Petera, mogła mieć ułatwione zadanie - w końcu to King musiał się przepychać. Potraktowani choćby z łokcia ludzie wydawali się nie zwracać na to większej uwagi - pochłonięci własną pracą, stresem i pośpiechem, trudno więc było tego od nich oczekiwać.
Wnętrze statku okazało się przyjemnie spokojnie i chłodne, w porównaniu do z chwili na chwilę rosnącej temperatury we wnętrzu hangaru. Wejście po prowadzącej do śluzy rampie dało im tę przewagę, iż od razu znaleźli się na najwyższym pokładzie i, chcąc zwiedzać, mogli rozpocząć wędrówkę w dół.
Statek, a raczej jego wnętrze, urządzony był w jasnych odcieniach.
Najwyższy poziom obejmował w głównej mierze centrum informacji bojowych, złączone z centrum komunikacyjnym i nawigacyjnym. Pomieszczenie nie było duże, nie przypominało też charakterystycznego dla dużych fregat, faktycznego centrum - stanowiska przystosowane były w taki sposób, by do pracy nie potrzebny był cały sztab specjalistów. Jaanie przypominało to nieco Kuguara, który, choć mniejszy, wewnątrz prezentował się niewiele lepiej.
Przejście przez centrum informacji bojowych wiązało się z minięciem stojącego tu Kenetha Liena i Winforda Thorana, zajętych przygotowaniami. Zaraz za tym pomieszczeniem znajdował się niedługi korytarz, prowadzący do otwartego kokpitu. W nim właśnie znaleźli siedzącego na stanowisku pilota, a tuż obok - stojącą przy jednym z paneli Dione, również pracującą.
Zapytana wpierw przez Jaanę o zakwaterowanie, skinęła głową i natychmiast ruszyła w stronę CIB i reszty statku, prowadząc za sobą dziewczynę, a zostawiając w sekcji Petera z Vilmayą.
Peter Rudowłosa kobieta obróciła się wraz z umożliwiającym jej to fotelem, słysząc kroki nadchodzącej dwójki. Zauważywszy jednak, że młodsza dziewczyna miała sprawę do Dione, założyła, iż również Peter pojawił się tu w poszukiwaniu niebieskowłosej. Zanim jednak zdążyła wrócić na swoją starą pozycję, postanowił się odezwać, z powrotem odwracając ją w jego kierunku.
- Na razie nawet nie masz przy czym - odrzuciła, uśmiechając się półgębkiem. - Jestem Vil. Nie zdziwiłabym się, gdyby coś o mnie było w tych waszych aktach, każdy do mnie mówi po imieniu, choć nikogo z was nie znam. - parsknęła śmiechem, obracając się o dziewięćdziesiąt stopni, by móc jednocześnie obserwować mężczyznę jak i panele kątem oka.
- Cytadela czy Illium, doki prywatne czy nie, zawsze wszystko kończy się na czekaniu. - zaczęła niemal od razu, a z jej ust wydobyło się pełne rezygnacji westchnięcie. - Możesz spróbować dogonić naszego syntetyka, jak zwykle wypruła zanim człowiek zdążył zmienić zdanie. To głównie przez nią zdążyłam się tu znudzić.
Czas wykorzystywany na rozmowę przeznaczała jednocześnie na grzebanie w jednym terminalu, w którym w jednej chwili pojawiły się trzy komunikaty. Leniwym ruchem usunęła każdy z nich, gdy tylko zlustrowała je wzrokiem zapoznając się z ich treścią.
- Przychodzisz i mówią ci, że będziesz pracował z prawdziwą, sztuczną inteligencją. Myślisz sobie, że będzie świetnie. W następnej chwili zdajesz sobie sprawę, że siedzi już w każdym podzespole statku, którym lecisz. Idę o zakład, że prowadząc tę dziewczynę jednocześnie robi dziesięć innych rzeczy - wywróciła teatralnie oczyma, rozciągając się nieco wygodniej we własnym siedzeniu. - No ale, jeśli nie uśmiecha ci się bieganie za tosterami, zawsze możesz poszukać pokład niżej i wybrać sobie kajutę. Są cztery, każdy wrzucił swoje rzeczy na jakieś łóżko, nie ma żadnych zasad co do miejsca spania. Wchodzisz i wybierasz swój kąt. I tak są identyczne.
Jaana Koniec końców, Jaanie trafiło się towarzystwo Dione. Syntetyczka natychmiast ruszyła w stronę powrotną przez CIB, prowadząc ze sobą dziewczynę i, jak zwykle, milcząc, jeśli nie została o coś zapytana.
Po wyjściu z centrum i minięciu śluzy, minęły jeszcze trzy pary drzwi prowadzące do nieznanych Jaanie sekcji, aż dotarły do windy. Małej, jak samo wnętrze statku, lecz dzięki małej jego załodze trudno było postarać się o ścisk wewnątrz. Dione weszła do środka, wciskając na panelu odpowiednią opcję - statek miał jedynie trzy poziomy, a one zjeżdżały na ten środkowy, położony niżej.
Następny pokład wyglądał stosunkowo podobnie. Małe, lecz dobrze zagospodarowane przestrzenie i korytarz, rozszerzający się w centralnym punkcie statku. Z niego droga prowadziła już na tyły, do laboratorium naukowego i centrum medycznego. Obok położonej mniej więcej po środku windy umiejscowiona była mesa wraz z kuchnią oraz cztery drzwi prowadzące do kajut, i dwie pary łazienkowych.
- W tym miejscu znajdują się kajuty. Reszta załogi wybrała już swoje miejsca, nie obowiązują żadne zasady odnośnie tego. Wybór łóżka należy do ciebie. Beldiasa Vashe znajdziesz w centrum medycznym, drzwi na końcu korytarza. - zakończyła i, jeżeli dziewczyna nie miała do niej innych pytań, ruszyła w drogę powrotną.
Jakiekolwiek łóżko by nie wybrała, pokoje kwater urządzone były w identycznym stylu. W każdej z czterech znajdowały się trzy łóżka, trzy mniejsze i trzy większe szafki, każda przy jednym. Na środku znajdował się spory, okrągły stół i cztery stołki przy nim. Przy drzwiach, oprócz panelu i komunikatora, znajdowała się również apteczka.
Rzuciwszy wreszcie rzeczy na dane łóżko, mogła przy okazji zerknąć do wnętrza przypisanych jej szafek - koniec końców tam miała schować swoje graty. Przy odrobinie szczęścia, mogła też tam znaleźć coś mniej lub bardziej ciekawego:

0

Znaleziskiem okazał się pocisk, staromodna kula kalibru .50, będąca dla Jaany, zaznajomionej głównie z magazynkami w postaci bloków pochłaniaczy ciepła, stosunkową nowością.
Następnym przystankiem było centrum medyczne. Po pokonaniu krótkiego odcinka i przekroczeniu mesy, w której obecnie nie znajdował się nikt, natrafiła na drzwi oznaczone odpowiednim numerem i nazwą. Nie były zablokowane, toteż przekroczyła ich próg.

Wnętrze pokładowego szpitala wyglądało znacznie przytulniej niż zwykłe korytarze Holtz Unlimited. Co prawda wciąż urządzone w jasnym stylu, z rzędem łóżek i medycznych przyrządów tu i ówdzie, miało jeden, wyróżniający je od laboratoriów element - odrobinę człowieka, który tu rezydował.
Na biurku ustawionym pod ścianą wyrzucona była sterta datapadów, tuż obok kubka z kawą i batona energetycznego. W powietrzu unosił się zapach czarnego jak noc płynu, który miło oddziaływał na Jaanę.
Z boku znajdowały się drzwi, prowadzące do kolejnego pomieszczenia. Aktualnie były otwarte, dziewczyna więc dostrzegła, iż jest to odpowiednik sali operacyjnej, posiadającej kolejne kilka łóżek. Pomieszczenie to było również jak gdyby łącznikiem między centrum medycznym a laboratorium, do którego drzwi znajdywały się naprzeciwko tych prowadzących do szpitala. Jaana domyśliła się dość szybko, że ów łącznik z pewnością wykorzystywany był zarówno przy okazjach ran i złamań, jak i modyfikacjach wszczepek.
W centrum medycznym siedziały obecnie dwie osoby. Wysoki, znacznie wyższy niż Ritavuori mężczyzna o wręcz nienaturalnie niebieskich oczach przypisany został przez nią do imienia Garreta Caldery. Stał oparty o jedno z łóżek, a naprzeciwko niego siedziała jeszcze bardziej charakterystyczna i rozpoznawalna postać - czarny salarianin, Beldias Vashe, którego poszukiwała. Niemal natychmiast odwrócił się w stronę otwierających się drzwi.
- Ach, Marjaana. Wasza grupa już dotarła. Dione powinna mnie o tym zawiadomić. - zszedł z łożka, na którym wcześniej przysiadł zapewne pogrążony w rozmowie z Garretem. - Jak rozumiem, wszyscy jesteście gotowi do uruchomienia wszczepek?
- Mógłbyś być mniej konkretny czasem, Vashe. Słyszałem, że z salarianów potrafią wyjść kawały skurwieli, ale ostatecznie to baby was ustawiają po kątach. - parsknął śmiechem, również odklejając się od siedziska, o które stał oparty, i ruszając o krok do przodu w stronę Jaany. Wyciągnął do niej rękę w przyjaznym geście. - Garret. A ten uroczy płaz z boku to Beldias, jedyna osoba czarniejsza od naszego nawigatora. Zapowiada się cyrk na kółkach - dodał po chwili, ignorując niezadowolenie, jakie pojawiło się na twarzy Beldiasa na jego słowa.

Pyrak Pyrak, jak to Pyrak, najmniej ambitnie czas spędzał od reszty, więc miast chodzić z nimi po jakichś kładkach i nie kładkach, mógł pospacerować po samym doku, pokonując długość fregaty i stając przed jej otwartymi wrotami. Hangar nie był duży, lecz też nie było takiej potrzeby. Obecnie w połowie zawalony skrzyniami, a większą część miejsca zajmował sporej wielkości pojazd naziemny. Z tej perspektywy jednak vorcha nie miał jak pooglądać sobie tego cuda, widząc jedynie jego zad i terenowe opony, co jakiś czas zasłaniane przez wychodzących i wchodzących do środka ludzi z ładunkiem.
Idąc do przodu, chcąc najpewniej przyjrzeć się nieco ich odpowiednikowi taksówki na powierzchni planety, lub też zwiedzić statek, nie mógł być stuprocentowo uważny na wszelkie elementy otoczenia. Tak samo jak nie była tego Lillian Zemke, taszcząca kilkanaście teczek i sporą ilość chyboczących się na nich datapadów, która w ułamku sekundy, nagle i niemal biegiem wypadła zza skrzyń, wzdłuż których poruszał się Pyrak.
Na widok vorcha krzyknęła, upuszczając niemal wszystkie przedmioty z rąk i odskakując od osobnika w ataku paniki, który na szczęście minął po upływie kilku sekund. Zakładając, że nie wystraszyła Pyraka tak samo jak sama siebie przed chwilą, spojrzała z wyrzutem przed siebie - ni to na niego, ni resztę ludzi, patrzących w jej stronę.
- Vorch?! Naprawdę?! - wykrzyknęła, jak gdyby kierując swoją frustrację wywołaną upuszczeniem tobołów na obecność Pyraka, rzekomo odpowiedzialnego za całe zajście. - "Przeczytaj ich akta", mówili. Nie no, skąd bo po co... - złorzeczyła pod nosem, schylając się i usiłując ponownie ułożyć z teczek w miarę stabilną stertę, by móc następnie podźwignąć ją z ziemi. - Kapitan wie już, że tu jesteście? Najwyższa pora, zresztą. Za piętnaście minut wylatujemy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Peter King
Awatar użytkownika
Posty: 708
Rejestracja: 27 lut 2013, o 23:05
Wiek: 33
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Człowiek renesansu
Lokalizacja: Illium
Status: Freelancer, ex-sierżant Przymierza. Cerberus go nie lubi, bo ukradł im statek. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 35.877
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

8 wrz 2014, o 21:18

- Peter - przedstawił się, choć przecież nie musiał. Oboje wiedzieli z kim rozmawiają. Chyba jedynym powodem dla którego Vil postanowiła rżnąć głupa, był brak informacji na temat tego jak bardzo szczegółowe były ich akta zdobyte przez Holtz Unlimited. Ostatecznie jego własna teczka była jedyną, której brakowało w otrzymanym pakiecie. Przeszłość wojskowa to żadna tajemnica, niestety z resztą mogło być różnie. Peter miał zbyt duży talent do stawania ludziom na odcisk, by nie nauczyć się nie rozpowszechniać nadmiaru informacji na własny temat. Nigdy nie wiadomo kto zna tu kogo.
- Dzięki za rade - King stanął przed sporym dylematem. Z jednej strony mógł zostać i ponarzekać z Vil na SI, spróbować coś z niej wyciągnąć, albo pójść w swoją stronę. Po krótkim zastanowieniu doszedł jednak do wnosku, że nie ma sensu zbytnio narzucać się na dzień dobry i powędrował w stronę kajut.

Widocznie Dione i Jaana zrobiły swoje, bo nigdzie nie było po nich śladu. Peter stanął więc oko w oko z dylematem, który stanowiła konieczność wybrania kajuty. Zajrzał do każdego z pomieszczeń, aż wreszcie wpakował swoje graty do sypialni numer 2. Gdzieś kiedyś słyszał, że spanie na wylocie przynosi pecha i tak mu zostało. Co bardziej jednak prawdopodobne - skoro dwie pozostałe prycze były zajęte, nie musiał obawiać się spania z Pyrakiem. Cholera wie czy znowu mu coś nie odwali i nie czeka ich kolejny incydent. Na samą myśl ciarki chodziły po plecach.

Rozpakowanie zajęło mu w porywach kwadrans, po którym jego miejsce wyglądało dokładnie tak jak można spodziewać się po kimś kto przesiedział w Przymierzu równą dekadę. Wszystko poukładane z wręcz nieludzką starannością. Uzbrojenie zabezpieczone, ubrania poskładane, pościel wygładzona do perfekcji. Z dumą podziwiając swoje dzieło Peter uznał, że już nic tu po nim i nieznacznie wzruszając ramionami, obrócił się na pięcie, po czym skierował kroki ku windzie prowadzącej na wyższy poziom. Przez chwilę pilota kusiło, żeby ruszyć na małą wycieczkę po maszynowni, ale gdyby ktoś złapał go na szwendaniu po statku, mógłby stracić okazję na zrobienie dobrego pierwszego wrażenia. Dlatego koniec końców ponownie wylądował w kokpicie.
- W porządku, prycza zaklepana - obwieścił swoje przybycie. - Mam nadzieję, że nie trafie na gorszą część załogi. Czuję się jak pierwszego dnia w akademii. Znowu trzeba uważać żeby trzymać z tymi popularnymi.
Nie odmówił sobie złośliwego rechotu. Ot głupi żart na przełamanie lodów, zawsze pomagało.
- Wybacz ciekawość, ale muszę spytać. Latałaś wcześniej na takie dystanse? Ciężko nazwać to typową robotą - wzrok Kinga powiódł po aparaturze, którą naszprycowany był kokpit, ostatecznie zatrzymując się na Vil. - Spałbym spokojniej bez zmartwień o to, że nie dolecę na miejsce bo ktoś źle obliczył rezerwę paliwa.
Zabawna sprawa jak się nad tym zastanowić. Postęp technologiczny faktycznie pchnął nas wstecz, a przynajmniej jeśli chodzi o podróżowanie w kosmosie. Przekaźniki masy pozwoliły nam oszczędzić czas i zapomnieć o poczciwej hibernacji, z drugiej jednak strony co kiedy trzeba dolecieć poza znaną granice? Czasem znajdzie się kolejny dryfujący podobno-proteański złom, który można rozruszać i zapomnieć o problemach z transportem. Problem polega na tym, że dla Petera to był ledwie ułamek tego co można było znaleźć w przestrzeni. Może stąd ta ekscytacja?
You called down the thunder, now reap the whirlwind.ObrazekObrazek[center]Theme Obrazek Voice Obrazek Outfit Obrazek Armor Obrazek NPC Obrazek GG: 7393255[/center][/size] Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

8 wrz 2014, o 21:26

Peter Rzut na zawartość szafki:
0

Również Petera nie minęło "szczęście". W swojej szafce znalazł natomiast... mocno staromodny, lecz o dziwo zachowany w przyzwoitym stanie kapelusz przypominający fedorę, z nieco szerszym rondem.
Bez względu na to co zamierzał zrobić z tym znaleziskiem, wreszcie powrócił do kokpitu, w którym niósł się głos Vil, odpowiadającej coś przez komunikator nieznanemu Peterowi mężczyźnie. A przynajmniej nieznanemu głosowi.
- Gratuluję niezgubienia się na pokładach. Nie mijałeś gdzieś Dione? Jest mi tu potrzebna w formie fizycznej, nie wirtualnej.
Mikheva postanowiła przemilczeć dalszą część zdania, będącą za pewne wyjaśnieniem pochodzenia takiej potrzeby. Chwyciła za to w dłoń kubek, który w czasie nieobecności Petera pojawił się w kokpicie, wypełniając pomieszczenie aromatem kawy.
- Czyli Przymierze, huh? Nie czytałam żadnego z waszych akt, nie licz, że wiem tyle o tobie ile ty o mnie. W każdym razie, też zaliczyłam epizod. - wzruszyła ramionami, upijając łyka ciemnego płynu mimo jego wysokiej temperatury.
Z powrotem odwróciła się bokiem do panelu, bokiem do Petera, tym samym dzieląc swoją uwagę w wystarczającym dla niej stopniu.
- Jeśli przeżyłam nudne patrole na własnej służbie to przeżyję i to. Plus z SI na pokładzie nie ma mowy o pomyłce, choć planuję nie dopuszczać jej do zastąpienia mnie... - urwała nagle, odrywając wzrok od mężczyzny i kierując go w stronę panelu. Szybkim ruchem dłoni powiększyła jedną z miniaturek kamery ustawionej na wejście do hangaru, w tym samym momencie, w którym Lillian zaliczyła swoje pierwsze spotkanie z Pyrakiem. Objawiło się to wrzaskiem, którego na szczęście nie słyszeli, i jej odskoczeniem od osobnika, przy akompaniamencie rozrzucania wokół siebie rzeczy.
- Czy to... vorch? - spytała z przekąsem, wskazując palcem na Pyraka jak gdyby musiała zaznaczyć, o kim mówi w tym momencie. - Chyba powinnam wiedzieć nieco więcej. - zauważyła po chwili i, z cichym westchnięciem, ponownie opadła plecami na oparcie fotela, z którego wcześniej się oderwała by przyjrzeć nagraniu.
Peter King
Awatar użytkownika
Posty: 708
Rejestracja: 27 lut 2013, o 23:05
Wiek: 33
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Człowiek renesansu
Lokalizacja: Illium
Status: Freelancer, ex-sierżant Przymierza. Cerberus go nie lubi, bo ukradł im statek. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 35.877
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

9 wrz 2014, o 09:55

Na widok kapelusza Peter poczuł się jak mały chłopiec, któremu ojciec po raz pierwszy zaserwował klasykę kinematografii pod postacią przygód Indiany Jonesa. Jeśli to nie był znak, to nie wiedział jak inaczej to nazwać. Miał badać ruiny zaginionej cywilizacji i w ręce wpada mu coś takiego? Twarz pilota mimowolnie przyozdobił uśmiech rozsadzanego hormonami nastolatka na widok kawałka gołego tyłka. Cholera był podekscytowany. Oczywiście nie wiedział czy nakrycie głowy nie należało do nikogo innego, dlatego zabrał je ze sobą.

- Swoją drogą, znalazłem to w swojej szafce. Czyjaś zguba? - Spytał zarzucając sobie kapelusz na głowę i sprawdzając swoje odbicie w jednym z wyłączonych monitorów. Naturalnie powalał. - Jeśli nie, zatrzymuje dla siebie. Wyglądam w tym zbyt dobrze, oddanie go byłoby zbrodnią. Już nie wspominając o pozbawieniu takiego widoku żeńskiej części załogi.
Oczywiście wypowiedź zwieńczył kolejny wybuch śmiechu. Kiedy ten wreszcie ustał, Peter zaczął odpowiadać na pytania Vil licząc, że o niczym nie zapomniał.
- Kiedy dotarłem do kajut po Dione nie było już śladu, widocznie pokazuje Jaanie inne części statku. Skoro jednak jest w twoim systemie, czemu po prostu jej nie wezwiesz? Oczywiście jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś. No ostatecznie ja mogę pomóc. Powiedzmy, że wiem to i owo o okrętach.
Nie miał zamiaru wchodzić w dyskusje na temat tego, że nawet SI mają w zwyczaju popełniać błędy. Peter naprawdę miał mieszany stosunek do sztucznej inteligencji. Z jednej strony miała swoje zastosowania, z drugiej wszyscy w koło robili wokół niej zbyt wiele szumu. Bunty maszyn, zagłada cywilizacji, armageddon, syf, kiła i mogiła. Nie można już było porozmawiać na ten temat bez napastowania przez jakiegoś maniaka spiskowych teorii dziejów. Maszyny były groźne w odpowiedzi na nasze działania, wystarczy popatrzeć na quarian. Z tej pary to istoty organiczne były na straconej pozycji. Zbyt mała racjonalność działania i siła przywiązania do mylnego przekonania o naszej wyższości.
- Nudne patrole? W 7. Flocie nie mogliśmy narzekać na brak akcji - niewiele brakowało, a uroniłby łezkę na wspomnienie o tych eksplodujących pirackich myśliwcach. Vil na szczęście odwróciła jego uwagę pytaniem o vorcha. - Yup. Nazywa się Pyrak i jest częścią naszego zespołu.
Jakby na to nie patrzeć to nie był w stanie powiedzieć wiele więcej. Pomimo swoich wyczynów w siedzibie HU i akt personalnych, nie miał pojęcia kim w ogóle był obcy, z którym miał współpracować. Nie potrafił powstrzymać agonalnego westchnięcia, kiedy zdał sobie sprawę, że będzie musiał się przemóc i poznać tego dziwaka.
Wszystko dla dobra misji Peter.
You called down the thunder, now reap the whirlwind.ObrazekObrazek[center]Theme Obrazek Voice Obrazek Outfit Obrazek Armor Obrazek NPC Obrazek GG: 7393255[/center][/size] Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

9 wrz 2014, o 11:49

W towarzystwie Dione czuła się nieszczególnie komfortowo, choć z drugiej strony w tej chwili milczenie syntetyka było jej na rękę. Nie musząc odpowiadać na niewygodne pytanie - a zwykle takimi były te, które jej zadawano - mogła całkowicie oddać się wycieczce krajoznawczej, jaką było dla niej przemierzanie korytarzy statku. Biorąc pod uwagę, że jej dotychczasowy kontakt z podróżami wiązał się jedynie z trzema epizodami: uprowadzeniem z Asterii, przenosinami z łajby batarian na stację Cronos oraz ostatnią ucieczką w towarzystwie Lybecka i wyprawą na Omegę, łatwo było zrozumieć, jaką atrakcją było dla niej zwiedzanie nowej łajby, zdecydowanie większej od ciasnego Kuguara, na którym miała mieszkać. Przyszłość pozostawiając na razie samą sobie, postanowiła radować się teraźniejszością na tyle, na ile było to możliwe.
Doprowadzona do kajut, skinęła Dione głową w niemym podziękowaniu - czy ona w ogóle potrzebowała podziękowania? - i nie zaprzątając sobie głowy jakimiś większymi wyborami, wkroczyła do pomieszczenia pierwszego z brzegu, to jest oznaczonego numerem pierwszym, wciąż wyposażonym w jedno wolne łóżko, na które to Jaana rzuciła cały swój bagaż. Przystępując później do oględzin przydzielonych jej szafek, pochowała tylko co cenniejsze przedmioty, dalszym rozładunkiem planując zająć się później, wyciągnęła natomiast...
Co to właściwie było? Zamykając drobny przedmiot w dłoni, wyciągnęła go z końca jednej ze skrytek i przyjrzała się z uwagą. Coś jak nabój, taki wniosek wyciągnęła po oględzinach, nie widząc jednak nigdy wcześniej niczego podobnego, nie mogła być pewna swych domysłów. Ostatecznie schowała znalezisko do kieszeni, zamierzając później zapytać o to Kinga, po czym z westchnieniem ruszyła do centrum medycznego. Miejmy to już za sobą.
- Eeee... - zająknęła się, stojąc w progu. Nie zdążyła jeszcze wystarczająco napatrzeć się na otoczenie, nie mówiąc już o obecnych tu osobnikach, gdy została nie tylko powitana, ale jeszcze bezpośrednio zapytana o dręczącą ją kwestię. Chrząknęła cicho. Od początku, najlepiej zacząć od początku. - Cześć. Jaana. - przedstawiła się grzecznie. I ona wiedziała, jak nazywają się dwaj obecni tu osobnicy, i oni znali jej miano, ale najwyraźniej kultura wymaga, by nie dać tego po sobie poznać. - Właściwie... Nie wiem jak reszta, ale ja faktycznie chciałabym już ją uruchomić. Tę wszczepkę. Po to tu przyszłam. - Przekroczyła wreszcie próg centrum, starając się nie patrzeć w kierunku sali operacyjnej, a tylko na swych rozmówców.
Salarianin. Żywy salarianin! Fascynujące.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pyrak
Awatar użytkownika
Posty: 331
Rejestracja: 7 gru 2012, o 21:15
Miano: Pyrak
Wiek: 7
Klasa: Inżynier
Rasa: Vorch
Zawód: Szabrownik/Konstruktor
Lokalizacja: Fadeless
Kredyty: 6.875

Re: Siedziba Holtz Unlimited

9 wrz 2014, o 18:08

- Cześć. - Vorch pomachał na powitanie kobiecie, która nie mogąc oprzeć się urokowi Pyraka, przestraszyła się i rozrzuciła swoje akta na ziemi. Mimo, że rasizm w stosunku do jego osoby przez samozwańcze "wyższe rasy" był czymś z czym musiał użerać się w zasadzie zawsze, to prawdę powiedziawszy zaczęło go to już męczyć.
- Człowiek nie bać się Pyrak. Pyrak nie groźny. - Vorch zachichotał szczerząc swoje kły w serdecznym uśmiechu.
- Nazywać się Pyrak.- Vorch ukłonił się uprzejmie z prawą pięścią przystawioną do piersi. - A to tutaj być Kulka. Kulka przywitać się z miła pani. - Pyrak skierował swoje spojrzenie na sondę, która wciąż latała sobie za nim.
- Bip bibip. - Przywitała się uprzejmie Sonda.
- Pyrak pomóc. - Jak na miłego gościa przystało, którym Pyrak bardzo rzadko bywała zważywszy, że do czynienia miał zwykle tylko ze złośliwymi kutasami, pomógł kobiecie podnosząc kilka upadłych datapadów, które upuściła, by następnie podać je do rąk własnych.

Na pytanie dotyczące zameldowania się ich grupy u kapitana vorch wzruszył tylko ramionami, kiwając głową przecząco.
- Pyrak nie wiedzieć. Pyrak się tak tu kręcić przed wylot i sobie zwiedzać. - Odpowiedział rzucając swoim ciekawym okiem na ów datapady, które tak niezdarnie upuściła na ziemie jeszcze chwilę temu. - A co tam nieść? - Zapytał z zaciekawieniem spoglądając raz na datapady, raz na nią.
ObrazekObrazek Battle Theme - Bloodlust Theme I wish I could invoke some better part of me. I know I'm s'posed to be all "the one", but I have too much fun killing everyone! Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

9 wrz 2014, o 22:38

Peter Vilmaya, widząc kapelusz mężczyzny, w którym dumnie przekroczył próg kokpitu, początkowo nie bardzo rozumiała co się w ogóle dzieje. Jej oczy powiększyły się co najmniej dwukrotnie, a usta zacisnęły w wąską linię, wyraźnie usiłując powstrzymać wydostający się na zewnątrz śmiech. Tego jednak nie zdołała dokonać w chwili, w której stosownie skomentował sytuację.
- Nie mam pojęcia kto pozostawał te rzeczy w szafce. Podobno Beldias znalazł w swojej fiolkę z feromonami, cholera wie jakimi - parsknęła ponownie śmiechem, ocierając urojoną w wyniku tego łezkę.
Rozparła się wygodniej w fotelu, sięgając przy tym ponownie do kubka wypełnionego ciemnym, gorącym płynem, by móc wypić kolejne kilka jego łyków.
- Gdyby to było takie łatwe. Na razie ma za zadanie wznieść nas w powietrze jak najszybciej, więc czyta tylko wiadomości oznaczone najwyższym priorytetem. Po moich ostatnich priorytetowych kubkach kawy pewnie już jestem u niej zablokowana do czasu odlotu - westchnęła i, ostentacyjnie, upiła kolejny łyk, zadowolona ze swoich sposobów zirytowania nawet nieludzkiej istoty.
- Pyrak? Serio? - spojrzała ponownie na ekran, z lekkim niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. - I on jest częścią projektu, jak rozumiem? - przeniosła swe spojrzenie w stronę mężczyzny, za wszelką cenę próbując się nie roześmiać.
- Powodzenia, naprawdę. Nie wiem, co wy tam dokładnie robicie, ale po szopce odstawionej przez Zemke i Beldiasa wiem, że przy vorchu to nie może być przyjemne...
Jej słowa zagłuszyło kolejne powiadomienie, ukazane jako jedno z wielu, lecz sprawdziła je tak samo jak wszystkie. Zlustrowała tylko krótki, prosto sformułowany rozkaz, by móc odwrócić się ponownie na fotelu w stronę Petera i przekazać mu zawartość komunikatu.
- Wygląda na to, że wreszcie możemy się stąd zawijać. Kapitan urządza mini-odprawę, przynajmniej nie masz daleko. CIB, kowboju - nawiązała do jego nieco mniej przypominającego kowbojskie kapelusza, lecz prawdopodobnie nie mogła mieć zbyt wielkiego pojęcia o tak starych, ziemskich czasach, by zdawać sobie z tego sprawę.
Identycznej treści komunikat otrzymał chwilę później Peter na własny omni-klucz. Mając pięć minut czsau i kilkanaście sekund drogi, mógł jeszcze dopowiedzieć kilka słówek, zanim kapitan dotrze na miejsce.
Jaana Widząc reakcję Jaany, Garret posłał jej uspokajający uśmiech, który, mimo wszystko, mógł dodać jej odrobiny pewności siebie - tej samej, którą odbierał widok salarianina. Może i fascynujący, lecz jego mina była dość chłodna i obojętna. Pełna dystansu do ludzi znajdujących się w tym pomieszczeniu. Pokręcił jedynie głową, jednocześnie lekko zaskoczony jej entuzjazmem. Za pewne przeczytał co nieco w jej aktach, z których mógł wywnioskować, że nie będzie tak skłonna do aktywacji urządzeń we własnej głowie.
- To nie takie proste. Aktywacja musi poczekać - odrzucił najpierw, nie spuszczając z niej wzroku swych czarnych tęczówek. - Po niej następuje faza kalibracji. Najlepszy jest sen w tym czasie. Trwa od kilkunastu minut do kilku godzin, zależnie od organizmu. Kapitan urządza odprawę przed wylotem, powinnaś być przytomna.
Na moment zakończył wypluwanie z siebie zdań ze znaczą szybkością. Skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej, obracając się przodem do dziewczyny, do której wcześniej stał skierowany bokiem.
- Najlepiej będzie też uaktywnić wszystkie trzy. Nie zmarnujemy czasu.
Oczywiście, w ciągu tych dwóch tygodni czasu będą mieć zanadto, lecz salarianin zdawał się nie zwracać na to uwagi. W tym momencie omni-klucz Garreta rozjarzył się blaskiem.
- Odnośnie odprawy, mamy ją za pięć minut. Chyba ogarnęli się z tym wylotem - rzucił do reszty w chwili, w której również salarianin wraz z Ritavuori otrzymali stosowne komunikaty. - CIB, poziom wyżej. Kapitan już idzie, powinniśmy się zbierać - westchnął cicho, powoli samemu ruszając w kierunku drzwi.
Pyrak Zemke, o ile w ogóle to było możliwe, wydawała się w tej chwili bardziej zszokowana obyciem vorcha, niż wcześniej przerażona jego obecnością. Pozwoliła mu pomóc sobie wstać, przemilczając początkowo przedstawienie się i jego, i sondy, na którą przez moment skierowała wzrok swoich wielkich jak spodki w tej chwili oczu.
- Ja... Lillian. Lillian Zemke. - odchrząknęła, zmuszając swój głos do unormowania się i przybrania w miarę opanowanego tonu. - Na tym pokładzie będę waszą specjalistką odnośnie kultury i historii protean, a to... - sięgnęła i odebrała vorchowi swoje datapady zawczasu, jak gdyby bała się, że zacznie przeglądać zawartość tych jakże istotnych danych. W głównej mierze Pyrak dostrzegł tam jakieś rysunki. - ... są moje badania.
Odetchnęła nieco, trzymając ponownie swoją kupę teczek ze sobą, jak gdyby to dodało jej nieco do pewności siebie.
- Jesteś częścią projektu, prawda? - rzuciła tonem, jak gdyby maskując fakt, iż miała nadzieję na zanegowanie tego przez Pyraka. Zanim jednak zdążyła cokolwiek dodać, jej omni-klucz rozjarzył się blaskiem. Szybko, choć mocno nieporęcznie, przejrzała wiadomość. Nim przekazała ją vorchowi, jak gdyby poczekała, aż i jego komunikator się uruchomi - gdyby to mialo być potwierdzeniem jego przynależności do projektu.
- Powinniśmy się pospieszyć, kapitan zarządził odprawę w CIB. To po drugiej stronie statku. - mówiąc to, powoli ruszyła wgłąb hangaru, posyłając vorchowi spojrzenie mówiące mniej więcej "choć za mną to się nie zgubisz", kierując się do windy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

10 wrz 2014, o 09:11

Och, czyli to nie takie proste, tak? Czyli jej nadzieje, że pięć minut i będzie po wszystkim, spełzły na panewce, tak? Cholera. Naprawdę sądziła, że te najgorsze doświadczenia wiążące się z jakimikolwiek mniej lub bardziej inwazyjnymi zabiegami będzie mogła przejść z dala od pozostałych i nieco wcześniej, by zwalczyć po drodze swój własny strach.
W tym momencie nie pozostało jej natomiast nic innego, jak tylko westchnąć z rezygnacją i przytaknąć.
- Dobrze, skoro tak... W porządku. - W tej chwili dostała też stosowne powiadomienie na omni-klucz, potwierdzające oświadczenie Garreta. Och, dobrze. Przynajmniej zaoszczędzono im niezręcznej ciszy, w jakiej Jaana nie umiała się odnaleźć.
Nie mając tu nic więcej do roboty, ruszyła zaraz za ludzkim lekarzem, zamierzając wykorzystać jego przewodnictwo. Do kwater prowadziła ją Dione, ale teraz, gdyby musiała gdziekolwiek dotrzeć sama, na pewno nie poszłoby jej to tak sprawnie. Znacznie lepiej mieć kogoś, kto zaprowadzi cię, gdzie trzeba, toteż Ritavuori nie miała zamiaru rezygnować z towarzystwa lekarza.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Peter King
Awatar użytkownika
Posty: 708
Rejestracja: 27 lut 2013, o 23:05
Wiek: 33
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Człowiek renesansu
Lokalizacja: Illium
Status: Freelancer, ex-sierżant Przymierza. Cerberus go nie lubi, bo ukradł im statek. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 35.877
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

10 wrz 2014, o 11:08

Feromony? Co takiego? Dobrze, że nie jakiejś samicy vorcha, o ile te w ogóle jakieś mają. Oczami wyobraźni już widział napalonego Pyraka, usiłującego zgwałcić salariańskiego naukowca. Takie nagranie na długo wstrząsnełoby extranetem.
Pilot musiał przyznać, że Vil przypadła mu do gustu. Nic tak nie jedna ludzi jak robienie sobie jaj z okolicznych sztywniaków. W tej kategorii Dione była natomiast priorytetowym celem. Dziewczyna wspomniała też coś o incydencie między dwoma pokładowymi mózgowcami i choć przez komunikat nakazujący mu stawienie w CIB nie miał za bardzo czasu poplotkować jak przykładnia nastolatka, wrył sobie w korę mózgową, żeby przy najbliższej okazji wrócić do tematu.
- Jasna sprawa. W takim razie do następnego - skinął jej głową na pożegnanie i wybył z kokpitu, zdejmując jednocześnie kapelusz z głowy.
Zamiast w dalszym ciągu oszałamiać pozostałych swoim przedpotopowym wyczuciem stylu, wykorzystał nakrycie głowy do zabawy i zaczął nim kręcić na palcu, krok za krokiem zbliżając się do centrum informacji bojowej.
Faktycznie miał chyba najbliżej, bo kiedy przytaszczył swoje jestestwo na miejsce, skład nie był jeszcze w komplecie. Niestety oznaczało to, że nie zaliczy stylowego spóźnienia. Ciekawe czy kapitan Endeavour miał tak wiele wspólnego z jego przełożonymi z Przymierza jak przypuszczał. Dowodzenie statkiem prędzej czy później z każdego robi warzywo. Dlatego preferował małe zespoły - mniejsze ciśnienie, lepsza współpraca. Od fregaty w górę szef na okręcie w 9 przypadkach na 10 dostawał syndromu mesjasza, który musi wszystkich ratować, potem ze stresu dostawał niestrawności, potem nadciśnienia, potem zaczynał toczyć pianę z pyska, a na końcu umierał. Różnice stanowiła tylko przyczyna zgonu - czasem trafiał się zawał, częściej ktoś zbyt poirytowany przegrzewał pochłaniacz ciepła z lufą pistoletu skierowaną w stronę bogu ducha winnego kapitana.
- Czołem - przywitał obecne osoby, wciąż wykręcając kołowroty kapeluszem. Nie czując zbyt wielkiego zmęczenia, przywarł plecami do wolnego kawałka ściany przy wejściu do kokpitu i powiódł wzrokiem po obecnych. Po pierwsze chciał dostrzec czy nikt strzela w niego promieniami śmierci z oczu za pożyczenie kapelusza, a po drugie żeby zobaczyć czy nie ma w pobliżu Dione. Zawsze mógł być na tyle miły i przekazać jej, że jest potrzebna Vil.
Nie widząc jednak jednego ani drugiego, po prostu stał nie czując potrzeby na rzucanie jakiegoś bzdurnego komentarza, przynajmniej dopóki potencjalna widownia nieco nie urośnie.
You called down the thunder, now reap the whirlwind.ObrazekObrazek[center]Theme Obrazek Voice Obrazek Outfit Obrazek Armor Obrazek NPC Obrazek GG: 7393255[/center][/size] Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pyrak
Awatar użytkownika
Posty: 331
Rejestracja: 7 gru 2012, o 21:15
Miano: Pyrak
Wiek: 7
Klasa: Inżynier
Rasa: Vorch
Zawód: Szabrownik/Konstruktor
Lokalizacja: Fadeless
Kredyty: 6.875

Re: Siedziba Holtz Unlimited

10 wrz 2014, o 21:16

- Co? Ludź myśleć, że skoro Pyrak być vorch to być jakiś gorszy od was człowieki? - Zapytał vorch tonem głosu który nie wskazywałby na żalenie się, a bardziej na zwykłą ciekawość. - A z resztą nie ważne. - Vorch machnął lekceważąco łapą. - Pyrak nie być tu żeby dyskutować o tym kto i dlaczego nie lubić Pyrak. - Westchnął z uśmiechem wzruszając ramionami. Kątem oka rzucił jeszcze raz na ów datapady, które ów kobitka starała się ukryć przed jego spojrzeniem coś za bardzo. Coś mu to zajeżdżało podejrzanie, jakby w tym całym eksperymencie było coś więcej niż im mówiono.

Vorch bez słowa ruszył za kobietą, która jak się okazało miała doprowadzić go do miejsca zbiórki z resztą tej wesołej kompanii. Osobiście nie miałby nic przeciwko w samodzielnej próbie dojścia na miejsce, jednak najwyraźniej czas naglił, a pewnie załoga nie byłą by zachwycona gdyby zaczął nagle emanować swą "ciekawością świata" w statku.
ObrazekObrazek Battle Theme - Bloodlust Theme I wish I could invoke some better part of me. I know I'm s'posed to be all "the one", but I have too much fun killing everyone! Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

11 wrz 2014, o 20:13

Dotarcie na miejsce najdłużej zajęło Pyrakowi i Lillian, jako, że znajdowali się w miejscu najbardziej oddalonym od Centrum Informacji Bojowych. Pierwszy próg przekroczył Peter, zaraz za nim pojawiła Rosette z Winfordem, który przez czas, w którym Peter znajdował się w kokpicie, zdążył zmienić lokum. Za nim kolejno weszli Beldias, Jaana, Garret, Tobias z Kenethem, kapitan a na końcu vorch i Zemke. Vilmayi i Dione w swej fizycznej postaci nie było.
Sanghi spojrzał po reszcie osób, stając w pozycji mniej więcej naprzeciw nich. Żaden z załogantów nie wyprężył się w salucie, lecz widać było, iż większość stara się okazać szacunek względem przełożonego.
- Wygląda na to, że jesteśmy wszyscy. Dione i Vilmaya dopełniają w tej chwili formalności, a ja mam trochę czasu. Zapewne wiecie, kim jestem, ale wolę się przedstawić. Gaston Sanghi. Holtz powierzył mi dowództwo tym okrętem - zaczął spokojnym głosem, przestępując z nogi na nogę. Ręce schował za plecami, samemu stojąc prosto. Jego twarz nie wyrażała zbyt wielu emocji, co mogło skojarzyć się z nieco bardziej przypominających wojskowe manierami. - Szczegóły naszej misji są wszystkim doskonale znane, ta odprawa ma więc charakter czysto formalny. Przed nami ciężka droga, zarówno dla uczestników projektu, jak i reszcie załogi. Dostarczenie was na powierzchnię planety i wydostanie po zakończeniu misji też będzie nie lada zadaniem, dlatego w trakcie lotu pracy będzie dla każdego. Część przygotowań odłożyliśmy na ten dwutygodniowy etap, by nie marnować czasu przed wylotem. Poszczególne zadania otrzymacie gdy opuścimy Masyw Feniksa. Do tego czasu, mam nadzieję, profesor Vashe wprowadzi resztę członków projektu. - przerwał na moment, kierując tym razem swój wzrok na salarianina, by przenieść go na trójkę z nowowprowadzonych. - Razem z zadaniami otrzymacie miejsca pracy na podstawie swoich kwalifikacji. Przynajmniej tych, o których wiem. Poza tym, to nie statek Przymierza. Nie wymagam od was przestrzegania wacht czy w ogóle ich prowadzenia. Dostajecie robotę, to chcę, żeby została wykonana na czas. Jeśli mówię, że macie ruszyć tyłki do hangaru i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, to dlatego, że albo ja, albo ktoś inny z członków załogi ma uzasadniony powód do zrobienia czegoś takiego. Wiem też, że dwa tygodnie siedzenia na statku dla niektórych mogą być... ciężkie. Wtedy, z łaski swojej, zamiast siać burdel skorzystajcie z centrum medycznego. Jeśli macie jakiekolwiek informacje do przekazania, które mogą być przydatne, a nie znalazłbym ich w aktach, to jest odpowiedni moment. Innym razem możecie przekazać je do mnie lub do Dione, zdążyła się już zadomowić.
Odchrząknął, ponownie powracając wzrokiem do salarianina. Beldias uznał, że to znak, by wkroczył i on - wyszedł metr naprzód, stając, podobnie jak kapitan, lecz nieco z boku, naprzeciw reszty członków załogi.
- Kwestia wszczepek. Najlepiej będzie zrobić to zaraz. W trakcie snu, oczywiście. Faza kalibracji może trwać do kilku godzin, ale zalecana jest obecność reszty członków projektu. Dla uspokojenia. Lillian skinęła głową na znak, że zrozumiała. Reszta oszczędziła sobie gestów. Najnowsi członkowie nie mogli jednak mieć stuprocentowej pewności, czy sposób, w jaki interpretują słowa salarianina, jest poprawny. - Poza tym, w trakcie lotu będę potrzebował paru rąk do pracy, o czym pewnie wspomni wam kapitan Sanghi. Chętni mogą zgłosić się do mnie, zanim ktoś inny zostanie odgórnie przydzielony.
Następnie oddał pałeczkę kapitanowi, który poświęcił kilka słów o przepisach obowiązujących na statku, podstawach dla Petera, możliwie nieco mniej dla Jaany i Pyraka.
Odprawa szybko dobiegła końcowi, a kapitan, wraz z większością załogi, powrócił na stanowisko w chwili, w której dobiegający z komunikatora głos Vil zameldował gotowość do odlotu.
Trójka została za to zaproszona do laboratorium na pokładzie niżej przez salarianina.
- Reszta dołączy do was pod koniec. Aktywacja wszczepek jest prosta. Dbanie o jej mniej wstrząsający przebieg już nie. - mówił, wprowadzając ich do pomieszczenia pełniącego funkcję jego osobistego centrum dowodzenia. Dość spory pokój zajmował stół i dziesiątki urządzeń o nieznanych trójce zastosowaniach. Cztery łóżka posiadały coś, co niezbyt podobało się Jaanie. Pasy. - Czy któreś z was miało doświadczenie z narkotykami? - spytał bez ogródek, krzątając się między szafkami i wynajmując potrzebne mu akcesoria. - Możecie znacznie lepiej to znieść, jeśli tak było. Poza tym, po waszym odzyskaniu świadomości może to być dla was szok. Zalecam przypięcie vorcha, może stanowic zagrożenie. Mogę też was odseparować, albo i nawet nie usypiać. Wasza decyzja.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Peter King
Awatar użytkownika
Posty: 708
Rejestracja: 27 lut 2013, o 23:05
Wiek: 33
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Człowiek renesansu
Lokalizacja: Illium
Status: Freelancer, ex-sierżant Przymierza. Cerberus go nie lubi, bo ukradł im statek. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 35.877
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

14 wrz 2014, o 09:47

Słuchając krótkiego monologu kapitana, szybko uświadomił sobie, że jego wyobrażenie na temat tej postaci nie rozminęło się zbytnio z rzeczywistością. To akurat stanowiło jakieś pocieszenie. Jeśli miał pod kimś w gruncie rzeczy służyć przez następnych kilkanaście dni, wolał unikać niespodzianek. W tym przypadku ich ryzyko było natomiast mniejsze niż w jakimkolwiek innym.
Biorąc pod uwagę informacje, które z pewnością znalazły się w jego aktach udostępnionych załodze, pewnie czeka go trochę pracy między kokpitem, a maszynownią. Nie mógł powiedzieć żeby narzekał. W końcu to uwielbiał i podróż na pewno zleci znacznie szybciej, jeśli będzie miał jakieś zajęcie.
Potem do głosu doszedł salarianin. Tu sprawa prezentowała się już nieco gorzej. Bynajmniej nie był to pierwszy osobnik tej rasy, który stanął na jego drodze. Po prostu zawsze miał wrażenie, że w ich przekonaniu reszta galaktyki jest wypełniona niczym poza mniej lub bardziej chętnymi królikami doświadczalnymi. Jak na ironię, on aktualnie stał pierwszy w kolejce. Ostatecznie chciał mieć to już jednak z głowy i w miarę możliwości unikać szacownego łapiducha przez resztę lotu, dlatego szybko stłumił wszelkie obawy.
- Jedno pytanie - czy problemem nie jest tylko nasz własny poziom stresu, ale też innych osób? Co jeśli ja przywyknę do wszczepek, ale inni nie i w efekcie sam zacznę świrować kiedy poczuje ich zdenerwowanie we własnej głowie?
O ile był w miarę pewny, że dla niego nie będzie to nic szczególnego i szybko poradzi sobie z kolejnym aktywnym implantem w jego ciele. O tyle nie mógł mieć pojęcia jak zareaguje na to co wyślą do niego inni. Jaana zdążyła pokazać i zresztą sama mu wyznać, że w tych warunkach kolejny wybuch to coś czego wręcz należy się spodziewać. Vorcha sam w sobie był natomiast eksperymentem w tym eksperymencie.
- Jeśli tak przypiąć, zdecydowanie przypiąć - pokręcił niechętnie głową, ale cóż mógł poradzić, byli wewnątrz okrętu, zbyt wiele mogło pójść nie tak, żeby miał ryzykować przez przesadną pewność siebie. - Każdego z nas.
Ostatnie zdanie dodał żeby nie pozostawić wątpliwości. Może Jaana nie zacznie wariować po jego słowach, jeśli zrozumie, że on sam też ma zamiar dać się obezwładnić. Jak tylko mógł usiłował ukryć wyrażający niechęć grymas, uparcie próbujący przywłaszczyć sobie miejsce na jego twarzy. Niech już po prostu mają to za sobą.
You called down the thunder, now reap the whirlwind.ObrazekObrazek[center]Theme Obrazek Voice Obrazek Outfit Obrazek Armor Obrazek NPC Obrazek GG: 7393255[/center][/size] Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

14 wrz 2014, o 10:27

Tym razem nie pozwoliła sobie odlecieć, zająć się własnymi myślami. Teraz, obracając w dłoni schowany w kieszeni nabój, słuchała z uwagą, przez co jej późniejsze milczenie było innym, niż poprzednio. Teraz dobrze wiedziała, o czym się mówi, wszystkiego była świadoma - tylko po prostu nie miała wiele do dodania, nie miała te pytań. Może więc zamiast tego oddawała się ocenianiu innych zebranych? Nie, nie była w tym dobra, a nie chciała skrzywdzić kogoś swym nieopatrznym, dalekim od prawdy osądem. To nie był moment, kiedy mogła pozwolić sobie na uprzedzenia, co uświadomiła sobie jeszcze u Holtza. Nie mogła dopuścić do błędnych ocen, nie mogła pozwolić, by przeszłość tak bardzo oddziaływała na jej zachowanie. Jasne, to tak łatwo się mówi, ale Jaana naprawdę chciała, by było to możliwe. By móc się odciąć, nie tyle zapomnieć, co na jakiś czas wyciszyć niepotrzebne oddziaływania.
- To miało być chyba tak, że wysyłamy, co chcemy... Tak? - Gdy wreszcie się odezwała, to tylko dlatego, by ostrożnie odpowiedzieć na pytanie Kinga, jednocześnie jego wątpliwość podkreślając poprzez swoją własną. - Ja wiem, że w zdenerwowaniu jest się jednym wielkim nadajnikiem całej masy gówna, ale... Chyba macie sposób, by jakoś to zablokować? - Zmarszczyła brwi w namyśle i spojrzała na salarianina. Dobrze wiedziała, że to ona była tą, która budziła wątpliwości Petera - i wcale się temu nie dziwiła. Skoro sama nie wiedziała, czego się po sobie spodziewać, to jak miał wiedzieć on? To jasne, że chciał mieć pewność, że przez jej szajbę nie spadnie jego własna efektywność. Ona też chciała być pewną, że nie dojdzie do sytuacji, gdy wypromieniuje z siebie zbyt wiele wspomnień, którymi wcale nie chciała się dzielić.
Na pytanie o narkotyki skrzywiła się, po czym niemrawo pomachała ręką. Nie wstydziła się tego, ile chemii przeszło przez jej organizm - w końcu nie sama ją sobie dawała, nie? Zdarzyło się i tyle, zresztą, było też w aktach. Jeśli jednak salarianin potrzebował przypomnienia, to proszę bardzo. Dawała mu je razem z pewnymi sugestiami co do samej siebie. Nie, nie wariowała już. Była raczej pełna rezygnacji i chorej determinacji, by mieć to wszystko za sobą. Z jej perspektywy najgorszym, co mogło ją czekać, to cały ten cyrk z wszczepkami. Zejście na nieznaną planetę wydawało się znacznie mniej straszne.
- Mnie na pewno trzeba uśpić i... I może lepiej byłoby też przypiąć do łóżka - westchnęła cicho. Nie, pasy wcale dobrze jej nie nastrajały, ale mając rozwiniętą samoświadomość dobrze wiedziała, że może nie przechodzić tego wszystkiego tak bezproblemowo, jak inni. I dla niej, i dla załogi lepiej by więc może było, by faktycznie została unieruchomiona.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

14 wrz 2014, o 16:47

Beldias, nie zaprzestawszy przygotowań, skinął jedynie głową, jak gdyby wyławiając z wypowiedzi reszty jedynie wzmianki o przypięciu ich. Nie czekając na otrzymanie zgody przez vorcha, uznał zasadę większości za obowiązującą.
- Oczywiście. Kalibracja jest najtrudniejszym elementem. Spokój reszty członków projektu pomoże pod koniec. - odrzucił wymijająco, kierując się ku trzem łóżkom, by każde z nich przygotować. - Wszczepka jest teraz jak część twojego mózgu. Nie można nią zdalnie sterować. Tylko ty to możesz zrobić. - odpowiedział Jaanie, na moment przenosząc swój wzrok w jej stronę. - Na początku nie będziecie potrafić sterować jej parametrami. Tak jak nie umiecie wyłączyć terminalu, póki nie dostaniecie go do rąk i zauważycie wyłącznik. Problem ten eliminują dołączone do urządzeń instrukcje użytkowania. Wasze mózgi takich nie posiadają.
Po krótkiej chwili zaprosił każdego do osobnego łóżka, jednocześnie krzątając się przy obecnych tam aparaturach. Wyglądało na to, że żadna pielęgniarka nie jest mu potrzebna. Sam był w stanie wykonywać wszystkie jej funkcje, w dodatku nie tracąc przy tym na szybkości. Sprawnie przypiął każde z trójki mocnymi, zdolnymi do powstrzymania nawet rosłego kroganina pasami. Następnie przeszedł do Jaany, jednocześnie wybierając, które leki nasenne powinien jej podać. Łatwy wybór, który ostatecznie padł na te o najszybszym działaniu, choć brakowało im nieco na skuteczności.
- Wysokie prawdopodobieństwo, że obudzisz się jako ostatnia, Marjaano. Reszta powinna się na czas dostosować i cię wspomóc. - rzekł do niej, już powoli odpływającej w ramiona nadchodzącego snu. Następnie zwrócił się do reszty, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. - Odprężcie się. Nie dla wszystkich faza kalibracji bywa przyjemna. - zakończył swoją kwestię, Ostatnim, co zdołali zapamiętać, był nagłe zerwanie kontaktu z rzeczywistością.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Byli w mieście.
Złożonym z tysiąca uliczek, zaludnionym przez miliony ludzi zamieszkałych w setkach tysięcy budynków. Czuli tętniące życiem alejki, czuli radość narodzin i smutek pożegnań. Czuli marzenia, pragnienia i obietnice, plany na przyszłość i strach przed ich dokonaniem.
Byli miastem.
Wraz z każdym ich oddechem, tysiące mieszkańców doznawało cudu narodzin, by taka sama ich ilość w tej chwili mogła umrzeć. Bicie ich serca zsynchronizowane z rytmem metropolii. Pięknej metropolii, będącej ich umysłem. Wspólnym, jak i każdym z osobna.
Chłonęli każde słowo, każde wspomnienie, każde uczucie. Zatracali się we własnej historii, dając ponieść zwiedzaniu zakamarków własnego mózgu. Czuli nowy jego sektor. Wszczepkę, Kestrela. Uczącą się, starającą wmówić reszcie miasta, że od zawsze była jego częścią. Przygotowującą mieszkańców na aktywację.
Aktywującą się.
Peter Miasto zniknęło, zastąpione pięknem natury. Obszernymi polami uprawnymi, sporadycznie zawierającymi czarne kropki w postaci ludzi bądź maszyn odpowiedzialnych za zbiory i utrzymywanie roślin w doskonałych warunkach. W tyle majaczyła kolonia. Asteria. Dom. King szybko połączył te fakty.
Z poziomu, z jakiego patrzył na świat, Peter domyślił się o swym młodym wieku. Jakby na potwierdzenie tego, kobieta, którą znał doskonale, złapała go za rękę, prowadząc w kierunku ich domu.
Znał ten uśmiech, tak jak i otaczający go świat. Rozumiał go doskonale, choć pojawił się w nim tak nagle. Sielanka i miłość emanująca od prowadzącej go kobiety wzbogaciła się o matczyne uczucia. Kochał, był kochany. Póki ogień nie pochłonął nieba.
Póki pierwsze krzyki i wskazujące w górę palce nie zwróciły jego ciekawskich oczu w tamtą stronę. Póki nie dostrzegł spadających ku niemu płomieni. Huku wchodzących w atmosferę statków, krzyków ludzi. Czekał i czekał, doskonale świadom obecnej sytuacji. Nie wiedział na co, lecz czekał.
Sceneria się zmieniła. Statki nadeszły, jego oczekiwania zostały wystawione na marne. Słyszał krzyk, czuł ból i cierpienie chowających się obok niego osób. Czuł ból w ramionach ściskanych z nadzwyczajną siłą przez kobietę, która chwilę temu prowadziła go przez pole.
Czuł własny strach, gdy został jej wydarty. Chłód emanujący od batariańskiego łowcy niewolników. Słyszał strzały, kolejne krzyki. Gdzieś z tyłu rozległ się wybuch. Potężny huk wdarł się do jego uszu, oszałamiając. Pozostawiając po sobie tylko ciszę i ciemność.
Pyrak Pierwszym, co odczuł Pyrak po zagłębieniu się w zakamarki własnej głowy, była słabość.
W straszliwych warunkach, otoczony przez ciemność rozświetlaną przez wątłej jakości lampy osadzone na ścianach. Fizyczne zmęczenie, młody wiek. Tuziny rówieśników, bądź starszych współbratymców, wykonujących podobne czynności.
Kamienie. Bardziej wartościowe i mniej. Mechaniczna praca i próba dorównania innym, będąca poza zasięgiem vorcha. I coś nowego. Determinacja. Przymus. Świadomość wiecznego zagrożenia, poczucie słabości i gniew tym wywołany. Chęć wyjazdu, rozpoczęcia innego życia z dala od tego miejsca.
Spojrzenie inteligentnych oczu matki, tak czułej i kochającej, jak tylko można było na obecne realia. Dom, pomimo własnej słabości. Wiara w to, że siła nadejdzie wraz z dorosłością, przy jednoczesnym strachu o to, że może nadejść za późno.
Emocje zalewały vorcha, będąc jednocześnie tak naturalnymi w obecnej chwili. Nieświadom swej sytuacji, zatonął we wnętrzu własnego umysłu pełen ciekawości, otrzymał życie, które pamiętał, wzbogacone o to, czego nigdy nie posiadał. Wszystko jednak zniknęło zbyt szybko, by dać vorchowi odpowiedzi.
Jaana Stała w znanym jej, sterylnym pomieszczeniu. Białe ściany, tak charakterystyczne dla wszelakich sal operacyjnych, także i tutaj znalazły swe zastosowanie. Jedynie jedna rzecz zwróciłaby jej uwagę, gdyby dziewczyna nie była w trakcie snu, otępiała niczym w narkotykowym haju. Ściana naprzeciw była oknem, ukazującym pogrążone we śnie miasto. Mocno przyciemnione, co wskazywało na to, że ze środka na zewnątrz nie dochodziły żadne obrazy.
Wyszła z pomieszczenia pełniącego funkcję gabinetu. Znalazła się na właściwej sali, we właściwym miejscu. Znajdujące się w nim łózko i dziesiątki znanych jej aparatur obok potwierdziły jej przypuszczenia.
Problemem był fakt, iż łóżko ktoś zajmował.
Mężczyzna w młodym wieku, lekko otępiałym wzrokiem wpatrywał się w sufit. Jaana dopiero po zbliżeniu się dostrzegła, że przypięty jest przy nadgarstkach i na nogach. W tej samej chwili, w której chłopak, dostrzegłszy ją, resztką sił próbował wyrwać się z tej pułapki.
Przy ręce znajdowała się już kroplówka. Marjaana spokojnie zbliżyła się do aparatury podającej zalecane środki, przyjmując od podanej przez pielęgniarkę strzykawkę i pozwalając, by kolejny specyfik trafił do krwiobiegu pacjenta.
Łóżko, na którym leżał, przystosowało się do nowej sytuacji, umieszczając go pod odpowiednim kątem do rozpoczęcia i przeprowadzenia operacji z otwarciem czaszki. Ritavuori odeszła od pacjenta tylko po to, by sięgnąć po jednorazowe, białe rękawiczki, których, mimo ustalonych procedur, nie założyła przed wejściem na salę.
Pielęgniarki w liczbie dwóch już na nią czekały, z maseczkami na twarzach, ubrane w odpowiednie stroje. W chwili, w której dziewczyna usłyszała potwierdzenie o możliwości rozpoczęcia zabiegu, kilka minut po podaniu środka, które dla niej trwały niczym sekundy, do jej uszu dobiegł również jej własny głos. Rozpocząć.
Pierwsze ukłucie pojawiło się w chwili, w której z zabójczą precyzją maszyna rozpoczęła swoją pracę. Z ust odurzonego pacjenta wydarł się krzyk. Jaana zawahała się, lecz jej ciało jej nie posłuchało. Wydała polecenie o zwiększeniu dawki. Dziewczynę ogarniała panika.
Krzyki nie ustawały. Zapięcia trzymały w stabilnej pozycji chłopaka, nie pozwalając mu na choćby poruszenie głową, przy której majstrowały maszyny, chcące w jak najszybszym tempie umożliwić Jaanie rozpoczęcie pracy.
Minuty minęły niczym sekundy. Zajęte przygotowaniami ciało Ritavuori ignorowało polecenia wydawane przez jej mózg. Im bardziej próbowała się uwolnić i zaprzestać tego, tym bardziej ogarniała ją panika. Patrzyła na błagalny wzrok chłopaka, na strach w jego oczach, w chwili, w której nakazała pielęgniarce zaaplikowanie mu kolejnej dawki. Patrzyła na iskierki w jego oczach, przejaw wściekłości, determinacji, powoli gasnące wraz z rozprzestrzenianiem się środków w jego krwiobiegu.
Patrzyła na własną dłoń, sięgającą po skalpel do bardziej precyzyjnych cięć, gdy maszyny wykonały swoją robotę.
Krzyknęła po raz pierwszy, w proteście. Lecz nawet najgłośniejszy wrzask nie był w stanie zmusić jej ust do wypuszczenia go do świata zewnętrznego.


Pyrak przebudził się jako pierwszy. Oszołomiony i zaszokowany, zdał sobie sprawę, że w pomieszczeniu znajduje się więcej ludzi. Przeżywszy swój odpowiednik haju, którego rzadko kiedy vorche miały możliwość doświadczyć, zbadał teren wokół siebie, powoli adaptując się do sytuacji.
Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że nie widział nikogo. Jego oczy pozostały zamknięte. Lecz widział, słyszał i czuł.
Czuł powoli wybudzającego się Petera i pogrążony w chaosie umysł Jaany. Tak jak i King, czuł oszołomienie. Brak zrozumienia.
Ludzki pilot nie potrafił zrozumieć swojej fazy kalibracji. Niewielka ilość wspomnień z tego odpłynięcia dotarła do jego mózgu. Coraz większa liczba faktów przestawała mieć sens. Czuł rosnącą frustrację, złość. Ból w nadgarstkach przypiętych do łóżka, na którym leżał.
Wtedy poczuł też coś nowego. Z wolna sięgające ku niemu macki innych umysłów. Własna ciekawość, otwartość na nowe doznanie. Połączenie.
Vorch i mężczyzna, tak różni od siebie, doznali tego samego odczucia. Każde z nich, mimo nieotwierania oczu, widziało pomieszczenie pod każdym możliwym kątem. Czuli satysfakcję salarianina, obserwującego ich wybudzające się, przypięte ciała. Byli w umyśle Garreta, opanowanego w stu procentach, opartego o ścianę w oczekiwaniu na rozwój sytuacji. Widzieli świat oczami Rosette, stojącej obok zadowolonej Lillian.
Byli jednością. Natłok emocji nie przyniósł jednak chaosu, a zalał umysły oszołomionych i zdenerwowanych błogim spokojem. Wyciszeniem. Nikt nie odezwał się ani słowem, lecz nikt nie widział również takiej potrzeby. Byli połączeni. Jak gdyby właśnie odkryli następny zmysł, zdolny do postrzegania świata. Czuli obecność samych siebie. Widzieli pomieszczenie pod każdym możliwym kątem, stojąc w jednym miejscu. Słyszeli dobiegający zza drzwi szum pracujących urządzeń, dzięki stojącemu najdalej od nich Garretowi, opartemu o ścianę tuż obok.
Nigdy w życiu żadne z nich nie doświadczyło czegoś podobnego. Czegoś tak cudownego. Entuzjazm salarianina szybko udzielił się Peterowi, któremu na myśl przychodziły rozwiązania dla takiego systemu. Możliwości taktyczne, jakich nie dadzą człowiekowi żadne implanty obecnej generacji. Zrozumiał, dlaczego na prezentowanych przez Holtza przykładach działających zespołów widoczna była aż taka różnica. Zespół projektu był jednością.
W tej samej chwili jednakże, z ust Jaany dobiegł krzyk. Fala niemalże fizycznego bólu wylała się z umysłu Ritavuori, rażąc każdego z obecnych tutaj. King stłumił własny krzyk, czując, jak spokój zastępuje mu wściekłość. Pyrak, wcześniej pogrążony w zaspokajaniu własnej ciekawości, niemal natychmiast poczuł chęć natychmiastowego wyrwania się z trzymających go na łóżku pasów.
Wszyscy usłyszeli jak gdyby odległy brzęk tłuczonego szkła, gdy Lillian, zaszokowana takim obrotem spraw, cofnęła się, wpadając na szafkę pełną fiolek. Szybko mózg Zemke dezaktywował jej wszczepkę, odłączając ją od całości, która przestała ją czuć.
Fala bólu nie ustępowała. Salarianin natychmiast oderwał się od reszty, podobnie jak Zemke, i ruszył na poszukiwanie środków uspokajających. Niemal natychmiast ich grono opuściła również Rosette.
Pyrak w panice szukał we własnej głowie możliwości odcięcia się od tych uczuć. Tak mu obcych, tak cholernie ludzkich, tego nieopisanego chaosu, przed którym próbował uciec.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Sygnał nadawany przez mózg Jaany był jednak zbyt silny. Vorch powrócił więc do panicznych prób wydostania się z potrzasku.
Jedynie Garret nie odłączył się od pozostałych. Wciąż emanując spokojem, ruszył z wolna w kierunku łóżka wyrywającej się, oślepionej własnym bólem Jaany. W tej chwili również umysł Petera z wolna zaczął zwalczać psychiczny ból, jaki zapewniała mu Ritavuori. Przypominało to przeciąganie liny - przeciwstawiał się, jak gdyby budując mury przed tym sygnałem. Za którymś razem wreszcie zaczęło to działać.
Znalazł rozwiązanie. Pozwolił odgrodzić się od bólu, odnaleźć we własnym umyśle wszczepkę. Poczuć jej obecność. Zapalczywie próbował odgrodzić się od umysłu Jaany, chociazby połowicznie. Nie czuć tego, co odczuwała ona. Po kilku sekundach prób kończących się fiaskiem, zdał sobie sprawę, że mu się udało. Jego własny mózg zareagował, przełączając wszczepkę na tryb nadawania. Ból zniknął, świadomość obecności Garreta również. Nie odbierał sygnałów, wciąż jednak mógł je wysyłać.
To robił Caldera. Nie odczuwał bólu Jaany, zignorował go. Odgrodził się od niego, stając przed jej łóżkiem i śląc jej pokłady własnego spokoju. Złapał jej szamoczące się w okowach ręce, by złapać ją następnie za dłoń.
Jaana poczuła coś nowego. Obecność Caldery obok. Jego spokój, opanowanie. Wyczuła również pogrążony w chaosie umysł Pyraka, przejętego jej własnym bólem. Spokój nadawany przez obecnego obok Petera.
Z wolna jej własny ból zaczynał znikać. Zdenerwowanie zaczęło się ulatniać, choć minęło kilka minut, nim dziewczyna zdołała się uspokoić. Mimo zamkniętych oczu, zobaczyła Garreta odsyłającego pędzącego ze strzykawką Beldiasa, gotowego powstrzymać jej atak za pomocą leków uspokajających.
Wreszcie to nadeszło. Spokój. Napłynęły nowe doznania, wrażenie jedności. Jak gdyby nieśmiało podłączające się pod nią umysły pozostałych. Również Pyrak zaczął się uspokajać.
To uczucie było na tyle wspaniałe, by pozwolić jej na chwilowe zapomnienie własnych snów.
- I to właśnie jest projekt Kestrel. - przerwał ciszę salarianin, na moment ponownie umożliwiając im połączenie się bezpośrednio z jego umysłem. Opanowanym, podekscytowanym. Zanim jednak mogli spróbować go zbadać, dostrzec granice własnych możliwości, możliwości wszczepek w ich głowach, zniknął. Odgrodził się od nich, ograniczając się do odbierania ich bodźców w ograniczonym zakresie.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pyrak
Awatar użytkownika
Posty: 331
Rejestracja: 7 gru 2012, o 21:15
Miano: Pyrak
Wiek: 7
Klasa: Inżynier
Rasa: Vorch
Zawód: Szabrownik/Konstruktor
Lokalizacja: Fadeless
Kredyty: 6.875

Re: Siedziba Holtz Unlimited

15 wrz 2014, o 18:29

Pyrak był trochę zdenerwowany całą tą sytuacją. Potwornie mu się to kojarzyło z popieprzonymi eksperymentami na vorchach szarlatańskich konstruktorów z Hatash, dla których nauka nie miała żadnych granic - czy to moralnych czy nawet wynikających ze zdrowego rozsądku. No ale co poradzić. Pyrak nie przybył to tylko po to, żeby pocałować klamkę - to zdanie powtarzał sobie raz za razem w celu nie do końca dla siebie znanych. Czy żeby się uspokoić? Poco? Wszakże rozwścieczonemu vorchowi dorównać może tylko równie rozwścieczony kroganin. Żeby ta instalacja nie usmażyła reszcie załogi mózgów, które nie są dostosowane to przetrzymania czegoś takiego jak Krwawy Szał vorcha? Kolejne pytania dotyczące jego postępku uderzały w umysł vorcha, który już na sicher był przymocowany solidnymi pasami do łóżka.
- Ojojoj. - Za "ojojojał" vorch wpatrując się ostatni raz w salarianina, który wielką wprawą oprawiał całą drużynę niczym pół tuzina kurczaków na kolacje. Ten sposób myślenia sytuacji sprowadził chwilowa Pyraka na ciekawy tor - z rządzą nasycenia swego głodu zaczął przewiercać w miarę możliwości brzuch salarianina, a w szczególności miejsce, w którym znajdowała się jego wątroba.
- Mmm. - Pyrak mruknął na samą myśl o takich delikatesach, by chwilę po tym pogrążyć się w śnie z błogim, maślanym wyrazem twarzy rozmyślając o wyśmienitym delikatesie jakim jest surowa wątroba salarianina.

Miejsce w którym się znalazł vorch, a przynajmniej jego umysł sprawiał wrażenie znajomego i jednocześnie kompletnie obcego. Widział miasto, jak każde inne. Pełne śmiesznych ludzików wypełniających swoje śmieszne zadania decydujące o ich życiu i śmierci. I jak prawdzie życie, tak i ich zależało od kapryśnego losu w sprawie ich życia i śmierci. Jednakże Pyrak czuł tu coś zdecydowanie obcego. Umysły tych dwóch ludzi. Ich motywacje, emocje i sposób myślenia dezorientował vorcha. Spoglądając, a przynajmniej próbując, spoglądać w stronę tej niepokojącej obcości, Pyrak poczuł, że zaczyna przyciągać go jakieś mocne myśli i emocje. Odczucia niezwykle znajome, choć ukryte głęboko w jego podświadomości, prawie że wyparte, nie warte bycia zapamiętanymi.

Pyrak poczuł unoszący się fetor siarki w powietrzu. Temperaturę wręcz nie do zniesienia w standardach stacji takich jak Omega czy Cytadela. W jego uszach przygrywała upiorna acz potwornie znajoma "pieśń" walki unosząca się w oddali oraz wszechogarniający fetor śmierci. Odruchowo pociągnął głęboki wdech, delektując się wręcz trującym dla reszty myślących humanoidów i Pyrak doskonale gdzie się znalazł.
- Heshtok. - Rzek vorch, jednak z jego ust nie wydał się żaden dźwięk. Swymi oczyma widział ponure zakątki jaskiń będących w kontraście z nowoczesną technologią XIII wieku. Pyrak widział niekończące się piekło dorastania. Niekończącą się walkę o przetrwanie pod srogi okiem dorosłych. Wypełniały go tak obce, tak głęboko zapomniane uczucia, jak poczucie słabości, bezradności i bezsilności. Spojrzał z przerażeniem na swe dłonie, ale to co zobaczył nie było jego dłońmi. Zobaczył tylko słabe, wątłe i pozbawione jego szponów dziecięce rączki, którymi nie mógłby nawet zedrzeć skóry ze świeżo upolowanej ofiary. Widok tego co już raz widział i czego bardzo chciał zapomnieć bombardował jego wizje - każdy przeklęty dzień wypełniony próbami zdobyciem trochę pożywienia i unikania kolejnych źródeł śmierci. Każdy przeklęty dzień bycia pobitym, na granicy śmierci. Każdy przeklęty dzień wypełniony walką i śmiercią tych, którzy rzucili mu wyzwanie i polegli. Ciepły dotyk krwi na jego szponach, metaliczny jej smak w jego ustach, niekończący proces wymyślania kolejnych środków do mordowania. Bracia, siostry, bez znaczenia, Każde czyhało na życie słabego, niewyrośniętego vorchka. Bezsilność, która niczym węgiel, rozpalała w vorchu jego nieskończoną determinacje, kolejny zastrzyk adrenaliny, rozwijając jego intelekt. Z każdym kolejnym mordem na jego rówieśnikach, który przetaczał się przez jego umysł, Pyrak w myślach wypowiadał definicje doktryny wojskowej vorchów, która pozwoliła mu mimo jego mizernych rozmiarów zwyciężyć.
- Brutalna przebiegłość. - Mruknął cicho vorch widząc poderżnięte gardło swojego rywala we śnie i jego zakrwawione ręce dzierżące sztylet.
- Przebiegła brutalność. - Mruknął kolejny raz patrząc na roztrzaskaną czaszkę brata, który padły po frontalnym ataku Pyraka młotkiem prosto w czoło.
- Kult ognia. - Vorch ujrzał przed sobą kolejnego rówieśnika spopielonego za pomocą jednego z Pyrakowych środków zapalających.
- Kult szybkości. - Pyrak ujrzał przed sobą potężnego młodzika, który mimo swej siły był zbyt wolny dla vorcha, który dał radę go wymanewrować przy pomocy drobnego skutera.
- Kult siły. - Przed jego oczyma stanął mały vorch, jeszcze mniejszy niż on sam, którego Pyrak przygniótł do ziemi swoją własną siłą.
- Kult... maszyn. - Przed jego oczyma stanęło truchło najpotężniejszego vorcha jakiego zabił w czasie swego dorastania. Czuł jak jego własna krew spływa z jego ramion i twarzy. Czuł ból ran gorejących na jego ciele. Znaków zażartości świeżo stoczonej walki. Jednak tego dnia, mimo swoich ran, zwyciężył kolejny raz. Gdy krew zalewała jego lewe oko, a jego prawie ramie nie posiadało czucia, Pyrak wzniósł zdezelowanego M3 Predatora ku górze, który spełnił swoje zadanie wystrzeliwując ostatni magazynek i psując się kompletnie na końcu, wrzeszcząc słowo, które srogim rykiem brzmiało przez niekończące się pustkowia pełne piachu, skał, ognia i stali Heshtok. Słowo który każdy jej mieszkaniec znał jako pierwsze w swoim życiu.
- VORCHA!

Chwilę potem jaźń Pyraka cofnęła się jeszcze bardziej. Otwierając oczy, a w zasadzie tylko jednego oko, Pyrak ujrzał najpiękniejszą istotę która kiedykolwiek widział. Jej smukła twarz, piękne, długie, żółte kły. Jej inteligentne, ciepłe, szmaragdowe oczy. Jej srogi język wylizujący jego pusty oczodół, w którym komórki macierzyste tworzyły nowy organ.
- Ma... ma. - Jęknął wyciągając w jej stronę swoją dłonie. Ów rączki były wątłe, słabe, pozbawionych swoich ostrych szponów. Czuł się bezbronny, a jednocześnie niepokojąco bezpieczny.

Wszystkie te wspomnienia, mimo minionych chwil, które dla niektórych ras mogły być byle chwilą dla vorchów będących długimi latami, i prób wyparcia tego koszmaru z jego umysłu, zalewały jego jaźń. Wręcz oszałamiając jego świadomość. I gdy vorch powoli zyskiwał szersze zrozumienia jego istnienia, tego co przeżył i musiał uczynić, wszystko przerwało się tak niespodziewanie jak się zaczęło.

Gdy vorch obudził się czuł wielkie oszołomienie, szok, ale co najważniejsze, pasy krępujące jego ruchy. Rozejrzał się po pokoju widząc znacznie więcej ludzi niż tam powinno być. Patrząc tak na ten nietypowy obraz w końcu w vorcha uderzył fakt, że jego oczy są wciąż zamknięte.
- Ale jazda. - Jęknął zachwycony, "rozglądając" się na lewo i prawo. Wszystko było takie surrealistyczne. Czuł więcej niż powinien. Widział bez użycia oczu.
- Pewnie tak czuć się Ślepi Łowcy? - Vorch stwierdził sobie pod nosem, wspominając jeden z wielu dziwów, którym jego rodzima planeta mogła się poszczycić.

I naglę jego umysł zbombardował potężny napływ emocji tak obcych, że Pyrak poczuł groteskowe wręcz dla siebie poczucie... paniki. Vorche nie nigdy czegoś takiego nie czują. Ich umysły są zbyt skupione, zbyt proste by czuć coś takiego. A jednak to właśnie czuł. Przerażenie mieszało się z odrazą do tego uczucia, do tej słabości, którą zarazili go przez ten pieruński wynalazek.
- Pyrak musieć się wyrwać! - Zaryczał rykiem srogim i potężnym niczym ranny lew, próbując z całych sił wyrwać się z okowów pasów przytwierdzających go do leżaka. Panika powoli zaczęła przeradzać się w gniew. Pyrak, mimo narastającej w niego furii, wiedział czym to się może skończyć w tej sytuacji. Ludzkie umysły nie są wstanie zdzierżyć Krwawego Szału vorchów. Jeżeli by teraz wybuchł bardzo prawdopodobnie reszta drużyny podłączona teraz do niego by oszalała.

I nagle jego umysł ogarnęła ulga. Wrzask, ból i chęć wyrwania się z pasów złagodniałą, a vorcha ogarnął błogi spokój. Powoli dochodząc do siebie, rozglądając się na lewo i prawo, vorch roześmiał się serdecznie.
- Fajnie było! Pyrak chce jeszcze raz!
ObrazekObrazek Battle Theme - Bloodlust Theme I wish I could invoke some better part of me. I know I'm s'posed to be all "the one", but I have too much fun killing everyone! Obrazek
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Siedziba Holtz Unlimited

15 wrz 2014, o 18:54

Początkowo patrzyła na wszystko z ciekawością, choć ta topniała szybko. Jedynym punktem, którego mogła się chwycić, było to dziwne okno, ale... Nie dano jej patrzeć na nie dłużej. Coś się działo, coś robiła. Ten chłopak, kto to był? Dlaczego tu leżał, co właściwie... Nie zorientowała się od razu, do czego to prowadzi. Sala operacyjna, jakieś laboratorium, znała to miejsce. Skąd znała? Dlaczego znała? Pewnie sama leżała na tym stole. Pewnie jej samej coś robili. Ale teraz to nie ona zajmowała to regulowane łóżko, nie w jej dłoni tkwiło wkłucie, nie do jej krwiobiegu wpuszczano chemię. Coś było... To nie tak, hej! To jakiś błąd, poprawcie to! To nie tak!
Hej, hej, nie bój się! Chciała wołać. Chciała poruszyć ręką. Chciała powiedzieć mu, temu nieznajomemu mężczyźnie, że zaraz go uwolni, że nie rozumie, o co tu chodzi, że to zwyczajna pomyłka, że... Nie panowała nad sobą. Jej mózg był jak gdyby oddzielnym bytem, nie mającym wpływu na poczynania ciała. To jasne, że zaczęła panikować. Widziała strach w oczach chłopaka, strach i bunt... Dlaczego to było tak bardzo znajome? Dlaczego tak łatwo się poddawała.
Nie wiedziała, kiedy krzyk był jeszcze krzykiem mężczyzny, a kiedy już jej własnym. A jeśli już to ona krzyczała, to czy robiła to do zdarcia gardła czy tylko w duchu, w swym szarpanym przerażeniem sercu? Nie wiedziała. Po prostu się bała, tak strasznie się bała. Chciała uciec, dlaczego jej nie pozwalano?!
To jej podświadomość rejestrowała ból fizyczny. Gdy umysł topił się w koszmarze, Jaana szarpała się w spinających ją pasach, ocierając stosunkowo delikatną skórę w miejscu styku z okowami. Czy płakała? Nie wiedziała. Nie umiała się dowiedzieć. Może tak, może wyła z bólu, może zdzierała gardło, może wzywała matkę... Nie miała pojęcia.
A potem przyszedł spokój. Nagle. Nieoczekiwanie. Nie urwał jej strachu, ale wyciszał go stopniowo. Kto to był, kto to robił? Paniczne poszukiwania wskazały Calderę. I jeszcze... Peter, tak. Nie czuła go aż tak blisko, tak fizycznie, ale czuła. Bogowie, dziękuję. Dziękuję. Powiedziała to? Chyba nie powiedziała. Ale chciała, chciała dziękować. Na tym, by zrozumieli, zależało jej jak na niczym innym.
I to jest właśnie projekt Kestrel. Zarzuciła głową, jak gdyby szukając źródła głosu, ale to... Głos dochodził zewsząd, tak to czuła. Nie umiała zlokalizować, jeszcze nie. Doskonale za to czuła samą siebie. Swoje tłukące się szaleńczo w klatce piersiowej żebra, suchość w gardle i... spokój. Tak inny, tak niewspółmierny z fizycznymi bodźcami, tak kojący. Nie zabierajcie mi tego, proszę, zostawcie mnie tak.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Nos Astra”