Stolica, skolonizowanego przez asari, Illium. Nowoprzybyłym jawi się jako piękne, niekiedy doskonałe miasto, co często potrafi zmylić - tutejsi mówią, że Nos Astra potrafi być równie zdradliwe i niebezpieczne, co Omega. Często porównywane jest do Noverii przez swoje zaangażowanie w politykę handlu.

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Bar Horus

23 gru 2017, o 16:08

Turianin uniósł łuk brwiowy, posyłając jej powątpiewające spojrzenie z gatunku "...poważnie? Idziemy w takie żarty?", ale po chwili pokręcił głową, uśmiechając się oszczędnie. Wymiana zdań między nimi przypominała leniwy pojedynek słów między dwoma szermierzami, ale brakowało mu jednak intensywności i napięcia towarzyszących jego podobnej rozmowie z Nazirem, kilka dni wcześniej. Kobieta była jednak w pewnym sensie do niego podobna; widać sekrety i tajemnice stanowiły drugą naturę w ich branży. A tym samym i jego.
- W takim razie wybrał zły zawód - podsumował Bryanta, puszczając jej wcześniejszą uwagę mimo uszu.
Kiedy podniosła się od stołu, śledził ją spojrzeniem, ale sam się nie poruszył. Widok broni przy jej biodrze niezbyt go zaskoczył; mogła być stałą bywalczynią Horusa, ale bar i panująca tu atmosfera mówiła sama za siebie, czego świadkiem byli zresztą przed chwilą. Nikt rozsądny nie pojawiłby się tu bez broni.
Chociaż z drugiej strony, kto rozsądny wiązałby się w partnerstwo z zupełnie nieznaną sobie kobietą i planował atak na siedzibę gangu narkotykowego na godzinę później?
- W takim razie "Niebieska" - odpowiedział, uśmiechając się pod nosem i odwzajemniając jej spojrzenie z dołu. Gdy uruchomiła omni-klucz, sam aktywował swój własny, odbierając jej numer kontaktowy i odsyłając swój. Nie odpowiedział na jej ostatni komentarz, gdy musnęła palcami jego ramię, ale odprowadził ją spojrzeniem aż do lady. Grafitowa projekcja na jego przedramieniu wygasła samoczynnie, a on sam podparł się na fotelu, otwarcie przyglądając się swojej nowej, tymczasowej towarzyszce, gdy odkładała szklankę na blat. Uśmiechnął się krótko, gdy puściła mu oko i przyglądał się jej, aż zamknęły się za nią drzwi przybytku.
Kim jesteś, Niebieska?
Błękitnowłosa stanowiła personifikację zagadek, które śledził do tej pory - była niewiadomą, której nie potrafił zidentyfikować ani nawet przyporządkować do odpowiedniej kategorii. Z jednej strony wyróżniająca się kolorem włosów i bliznami, błyszcząca w tłumie szarości i bieli, a z drugiej skryta i uparcie próbująca pozostać w cieniu. W najgorszym wypadku była podejrzana, w najlepszym intrygująca.
Póki co nie mógł się oprzeć tej drugiej wersji.
Sięgnął dłonią do własnego ramienia, mimochodem musnąwszy miejsce, które dotknęła wcześniej kobieta, żeby sprawdzić czy nie podrzuciła mu jakiegoś brzydkiego, elektronicznego owada śledzącego. Przynajmniej jego życie zachowało swój stały trend... Znowu trzymał się z niebieskimi.
Z westchnięciem podniósł się z fotela i zabrał swoją szklankę, również podchodząc do lady. Postawił ją na blacie obok tej należącej do jego rozmówczyni, przelał kroganinowi należność za drinka, po czym wsunął dłonie do kieszeni kurtki i ruszył do wyjścia. Już progu ponownie uruchomił własne omni, wywołując komunikator.
- Nie znalazłem Vigila, Ets - powiedział do swojej SI, kiedy znalazł się na zewnątrz. - Ale chyba znalazłem kogoś, kto może mi pomóc go znaleźć, a także kolejne nazwisko. Scott Bryant, eks-Przymierze, obecnie pracujący w jednym z klubów Nos Astry jako szef ochrony. Powiązany z jakimś gangiem narkotykowym. Znajdź mi wszystko co możesz. Wracam na statek, żeby się przebrać i dozbroić.
Wyszukiwanie Niebieskiej nie miało sensu, bo nie miał nawet parametrów, które mógłby podać. Jeżeli Bryant i Khouri należeli do tej samej jednostki, to prawdopodobnie o obydwu po sieci krążyły zaledwie strzępki informacji, jeżeli w ogóle jakiekolwiek. To ich życie po wojsku oferowało poszczególne okruchy.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Bar Horus

23 gru 2017, o 20:51

Wyświetl wiadomość pozafabularną Etsy odpowiedziała natychmiast, uaktywniając się w jego omni-kluczu gdy przechodził alejką do głównej ulicy. Z małej uliczki idącej na tyły klubu dobiegł go jęk, wtapiający się w muzykę tak wiernie, że łatwo było pomylić go z wokalem. Tu, na zewnątrz, stłumiona muzyka wydawała się docierać do słuchających jeszcze lepiej - ściany były dobrą izolacją, ale gwar skuteczniej wszystko zagłuszał.
- Szukam - poinformowała go, niemal od razu kontynuując. Nie potrzebowała na takie rzeczy zbyt wiele czasu. - Scott Bryant zmarł w Bitwie o Cytadelę. Jego nazwisko widnieje nawet na zbiorowym pomniku w Prezydium - mówiąc mu to, przesłała na jego komunikator zdjęcie grupowego posągu dla wszystkich ofiar poległych w walce z gethami. Żołnierzy, naturalnie. Straty w ludności cywilnej honorowane były mniejszymi pomnikami. Heroiczna walka o zwycięstwo przypominała o dumie każdemu, kto przechodził obok. Masakr szary obywatel nie chciał wspominać. - Jego ciała nie przyjął żaden szpital na Cytadeli. Wiele osób zaginęło bez wieści podczas walk na stacji, on również ma taki status.
Śmierć na ogół paliła wszystkie sznurki za poszukiwanym. Opuszczenie Przymierza w taki sposób, zakładając, że należał do tej samej jednostki co Khouri, mogło odnieść skutek. Zakładając, że połknęli haczyk.
- Gangi narkotykowe na ogół mają swoją własną ochronę. Na Nos Astrze znalazłam notowanych i podejrzanych kilku baronów, ale wszystko to strzępki. Nic konkretnego - stwierdziła z niezadowoleniem SI. - Szukanie podejrzanych o działalność narkotykową to jak przeglądanie pastwiska w poszukiwaniu owcy. Illium jest tego pełne. Musisz zawęzić kryteria.
Czterdzieści minut później pod barem Horus nie stała żadna, niebieskowłosa postać. W środku połowa osób wymieniła się na inną klientelę, zalewając w trupa lub zmieniając miejsce do picia. Grafitowy omni-klucz rozjaśnił się, informując o przyjściu wiadomości, która zawierała koordynaty, wskazujące na dość losowy punkt w dzielnicy mieszkalnej.
Dotarcie do niego nie było proste. Taksówka chętnie zabrała turianina pod wejście do budynku, którego wnętrze wskazywały cyfry na jego omni-kluczu. Miejsce było sklepem zoologicznym, w którym Niebieskiej nie zastał, a wejście do środka skutkowało tylko dziwnymi spojrzeniami na jego wyposażenie. Skycar nie chciał unieść go wyżej bez odpowiedniej manipulacji w swoich przewodach - po kilku minutach Viyo udało się wylądować na dachu.
Kobieta siedziała na wystającym kubiku wentylatora. Na lekki pancerz nałożony miała płaszcz, ukrywający go z daleka. Gdy skycar wylądował, była tylko czarną sylwetką na tle ogromnej reklamy budynku naprzeciw, na którym atletyczna asari wiła się w głuchym tańcu. Jej plecy pokrywał tatuaż barwnego ptaka, którego skrzydła trzepotały na jej skórze, mieniąc się feerią barw.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Bar Horus

23 gru 2017, o 21:51

Turianin szedł niespiesznie uliczkami Illium, błądząc spojrzeniem po cieniach skrywających wnętrza zaułków oraz krzykliwych neonach oświetlających lokale nie tak odmienne od tego, z którego właśnie wyszedł.
- Słyszałem, że całkiem nieźle sobie radzi jak na trupa - odparł na słowa Etsy, ale bez większego wyrzutu. Oczekiwał niemożliwego i o tym wiedział, ale czasami nawet najmniejsza szansa warta jest wykorzystania, żeby zdobyć przewagę. Extranet musiał milczeć o Brytancie, bo taka była natura jego pracy. Tajne oddziały Przymierza miały w swojej nazwie "tajne" nie bez powodu, oficjalnie nie istniejąc w żadnych łatwo dostępnych spisach lub wiadomościach. Nierzadko jedynym śladem po działalności takich grup były nieoznakowane i podejrzanie wysokie słupki kolumn w podsumowaniu wydatków i kosztów, przewijających się przez służby finansowe armii. Słupki, które każdy wojskowy księgowy wiedział, żeby ignorować i akceptować bez pytania, traktując jako naturalną część budżetu.
- Nie mam jeszcze nic więcej, Ets. Ale dam ci znać jak tylko się dowiem - dodał, wychodząc na szczodrze oświetloną przestrzeń postoju dla taksówek. Ta, którą przybył w tą okolicę, już dawno odleciała z innym pasażerem lub wracając do swojego zwyczajowego stanowiska, ale niedługo musiał czekać aż pod konsolę podleci następna.
Kilka minut później prom wylądował w doku, w którym stacjonowała Elpis, a on wszedł do środka, żeby zrobić to, co zasugerowała Błękitnoniebieska - przebrać się w coś bardziej wytrzymałego niż skórzana kurtka, coś co ostatnio stało się dla niego częstszym elementem wyposażenia niż cywilny strój.
- Monitoruj sieć policyjną. Obawiam się, że nici z mojego wypoczynku - poprosił SI, kiedy ostatni z elementów pancerza znalazł się na swoim miejscu, a ostatnia z klamr z sykiem oznajmiła gotowość do pracy. Widmo poruszył rękami, zginając i prostując palce nowych rękawic, a jakaś jego drobna - no, może nie taka drobna - cząstka rozpaliła się w niecierpliwości. Sięgnął po karabin, który następnie stuknął głucho, przyciągnięty przez magnetyczne zaczepy do jego pleców, stanowiąc dodatek do pistoletu przy biodrze i nowych, eksplodujących nabytków w komorach przy pasku.
Kilka minut później kolejny skycar zabrał go z doku, eskortując pod drzwi Horusa. Powrót do baru niewiele zmienił, a szybko się okazało, że jego nowa towarzyszka nie zamierzała się tam pojawić. Turianin oparł się o ścianę przy wejściu, krzyżując ramiona na piersi i czekając; po pojękiwaniach na tyle baru nie było już śladu, a ich właściciel albo ulotnił się stamtąd o własnych siłach, albo zmarł i został sprzątnięty, w zależności od tego jak bardzo kroganin dał ujście swoim radosnym emocjom. Viyo niezbyt to ruszyło. Może za bardzo napatrzył się już na koszmary, które w ostatnich miesiącach ciągnęły się za nim pogrzebowym nimbem, a może po prostu podrzędny ćpun nigdy nie stał zbyt wysoko w jego hierarchii wartości.
Zanim kolejny komunikat od Niebieskiej w końcu rozświetlił jego omni-klucz, turianin zdążył już zacząć rozważać poszukiwanie nowego źródła informacji i pogodzenie się z faktem, że kobieta go wystawiła. Nowe koordynaty jednak skutecznie wybiły mu tą myśl z głowy. Przywołał następną taksówkę, a ta zabrała go w nowe miejsce, porzucając Horusa w sferę zapomnienia i zamieniając podrzędny lokal na sklep zoologiczny kilka dzielnic dalej.
Czy raczej jego dach.
- Powiedz mi, że miałaś jakiś powód na wybór spotkania poza jego walorami estetycznymi - zapytał turianin, wyskakując z promu, gdy ten zawisł kilka centymetrów od krawędzi budynku. Wylądował zwinnie na betonowej powierzchni, a drzwi taksówki opuściły się za jego plecami. Przeprogramowany system zmusił ją do pozostania w miejscu, nadpisując jej wytyczne do powrotu na swoje stanowisko na jednym z okręgów postojowych.
Widmo przez chwilę błądził spojrzeniem po asari wyginającej się wężowymi ruchami w rytm niesłyszalnej muzyki, po czym podszedł powoli do czekającej kobiety.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 279
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Bar Horus

11 sty 2022, o 00:22

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Hej hej hej! Czasami wpada zlecenie na zestrzelenie tych zapijaczonych baronów. Wiem, że propaganda leci pełną parą, ale najemnik to nie czarno-biała fucha. Czasem nawet Przymierze wynajmuje kogoś z zewnątrz — zawsze ci w Układach Terminusa muszą być źli, bez kręgosłupa moralnego, totalny odłam społeczeństwa za pieniądze robiący wszystko. Prawda jednak z perspektywy Mili była taka, że nic nie było teraz w dwóch kolorach, a już szczególnie praca najemnika. Tutaj przynajmniej mogła wybierać, co przyjmie, a co nie. Sama sobie rozkazywała. Jeśli ktoś płacił za wymordowanie cywili, nawet intratną kwotę, nie musiała tego robić. W Przymierzu... nie do końca tak mogło być. Rozkaz to rozkaz, a za odmowę leci dyscyplinarka.

Na słowa o turianach zmieszała się do reszty. To był w tym momencie niewygodny dla niej temat; jasne, siła przyjaźni czy jak to nazwać była wystarczająca, by przestać patrzeć na nich jak na wrogów, ale czasami pojawiało się coś na końcu języka, czasem myśl, albo irracjonalna niechęć. I nawet żyjąc pod jednym dachem z turianinem, którego już nawet jak jednego z nich nie traktowała, teraz poczuła głupie, bezsensowne uczucie... wstydu? Jakkolwiek by to nazwać, dziwnie się czuła, mając za przyjaciela kogoś, kogo rasa ich gnębiła za dzieciaka.

Gdyby każdy z nas miał swojego Crassusa, życie byłoby lepsze — powiedziała, sama teraz próbując zbyć żartem niewygodną sytuację. Odchrząknęła, przez chwilę milcząc, póki nie wszedł temat zmiany ich miejsca pobytu. Ożywiła się wtedy, z ulga zmieniając temat. — Spodoba cię Nos Astra. W centrum jest cholernie drogo, bo połowa śmietanki towarzyskiej galaktyki tutaj baluje, ale w dalszych dzielnicach można znaleźć coś dalszego. A jeśli nie masz planów na resztę dnia, to zapraszam za mną — z tymi słowami, odwrócona przez chwilę tyłem, poprowadziła Marka deptakiem prosto w stronę skycarów, którymi zamierzała dostać się do pewnego baru. Nie miała nic lepszego do roboty, a Curio też się gdzieś zawinął, więc równie dobrze może napić się w czyimś towarzystwie, nawet jeśli przywoływało niewygodne wspomnienia.

Zręcznie odskoczyła na bok, mijając jakieś asari i zerknęła na Huntera zadającego pytanie. — Obawiam się, że największe szanse mielibyśmy na Cytadeli — odpowiedziała, prowadząc go do pojazdu i wsiadając tam po nim. Następnie wybrała bar Horus.

Na miejscu zaprowadziła mężczyznę do niewielkiego budynku, otwierając przejście do speluny, którą to poniekąd było. — Są tani, akurat na portfel żołnierza — parsknęła, mrugając okiem i samej tam wchodząc. Po zamówieniu jakiegoś piwa, rozsiadła się bardziej w kącie, wyciągając papierosy i częstując nim Huntera. — Palisz?

Następnie odpaliła i zaciągnęła się dymem, zjeżdżając nieco na rozpadającej się kanapie i pijąc swój alkohol, rzuciła: — Lubię takie miejsca. Może oprócz dostania kosę w żebra. Ale mają swój urok, a nie oszukujmy się, ani ty ani ja nie nadajemy się na siedzenie w restauracji. Plus asari dziwnie patrzą na fajki. W ogóle, czemu Illium? Chciałeś zobaczyć, jak korupcja i przemyt prężnie się tutaj kręcą? A może masz na oku jakieś asari? Jak chcesz, możemy jeszcze zmienić bar.

Będąc w bardziej stonowanym do jej zachowania środowisku rozluźniła się, obiecując sobie, że do końca wieczoru nie poruszy tego cholernego tematu jej wieku nastoletniego. Spotkala starego przyjaciela z wojska, wyszła z nim na piwo, chce dowiedzieć się co u niego, być może samej poopowiadać o swoich przebojach. Taki był jej plan na resztę dnia.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Bar Horus

11 sty 2022, o 01:22

Wyświetl wiadomość pozafabularną Każdy ze studentów akademii, który miał nieprzyjemną styczność kontaktu z agresywnymi, turiańskimi najemnikami, do pewnego stopnia wykształcił sobie naturalną niechęć. W tamtych czasach to był dla młodych pierwszy kontakt osobnika obcej rasy - w dodatku tego, który na widok ludzkiej eksploracji kosmosu wyciągnął działa po to, by nimi ostentacyjnie pomachać w kierunku Ziemi. To, na ile to uprzedzenie utrzymywało się przez lata było już kwestią jednostkową. Hunter, choć jego zdanie sugerowało, że nie do końca spogląda na nich przyjaźnie, nie sięgał jednak ku ekstremum. Przymierze na arenie międzynarodowej utrzymywało nadmiar pozytywne stosunki z Hierarchią, rekompensując sobie nieciekawy start swojej znajomości. Obowiązywało to również żołnierzy - wspólne misje, które spokojnie mogły wykonać pojedyncze oddziały, ale które były łatwe i pokazowe. Przyjęcia, na które zapraszani byli wyżsi rangą żołnierze. Ot, polityka, wsunięta pomiędzy codzienną służbę w sposób równie subtelny jak wystrzał z karabinu. Każdy widział jak wyglądała prawda, wszyscy zgodnie odgrywali swoje partie w tym przedstawieniu.
- Pewnie tak - zgodził się lakonicznie, widząc jej lekkie zmieszanie poruszeniem tego tematu i z chęcią zagłębił się w nowy temat, ignorując pozostałość poprzedniego, jak gorzki posmak w ustach. - Nigdzie mi się nie śpieszy i chętnie zwiedzę, co mają tutaj do zaoferowania.
Nos Astra była miastem tętniącym życiem, dzieckiem zrodzonym pod wpływem dziesiątek galaktycznych kultur, których wpływ dywersyfikował różne obszary kolonii. Napędzana biznesem i kręcącymi się kredytami, posiadała swoje ciemne zaułki i mało legalne strony, które, w przeciwieństwie do Omegi, nie były schowane w wyszukany sposób. Mijali punkty, w których oferowano nielegalne na terenie Cytadeli implanty, udziały w firmach o powiązaniach kryminalnych, a nawet dość oczywiste sugestie różnych używek. Wszystkie te miejsca były reklamowane szyldami z krzykliwymi hasłami, śmiejąc się prawu w twarz, bo nie było w stanie tutaj ich sięgnąć.
Jakość baru, który wybrała, mocno zależała od otoczenia. Na poziomie Nos Astry nie prezentował się nawet blisko jaskrawych klubów, do których same wejściówki kosztowały dziesiątki, jak nie setki kredytów. Ale gdyby porównać go do zaniedbanych Ziemskich miast, którym nie było dane dostąpić zaszczytu posiadania kosmicznego portu, lub nawet Omegi, lokal prezentował się bardzo solidnie.
Wnętrze było klimatyczne. Cicha, nienatrętna muzyka uderzyła ich wraz z unoszącym się tytoniowym dymem gdy tylko przeszli przez próg. W przeciwieństwie do popularnych miejsc w centrum, tutaj wiele loży i stolików było wolnych, oferując warunki sprzyjające rozmowie. Za barem stała asari o groźnym spojrzeniu, ale zaskakująco delikatnym głosie. Obsługiwała dwójkę swoich koleżanek, które najwyraźniej postanowiły ją odwiedzić w trakcie zmiany i pomóc jej pogodzić pracę z przyjemnością. W kącie samotnie siedział zaczytany w swoim datapadzie batarianin, sącząc alkohol czarny jak smoła, a przy samym wejściu siedziała czwórka przyjaciół różnej rasowej maści, rozgadana i roześmiana.
- Nie bądź złośliwa - cmoknął, przekomarzając się. - Radość ze służby ojczyźnie to jedyna waluta, jaką powinien akceptować prawdziwy patriota.
Machnął ręką, gestem odmawiając jej papierosa, zamiast tego uruchamiając omni-klucz i na szybko przeglądając dostępne w tym miejscu napoje. Urządzenie bez problemu wykryło w jakim lokalu się znajdowali i podrzuciło im okienko z menu, które mogli powiększyć. Dużo alkoholi miało wyszukane nazwy, które Mili było obce, ale plusem Nos Astry i pełnionej przez nią funkcji międzyplanetarnego węzła była różnorodność. Mark odruchowo sięgnął po zwykłe, Ziemskie piwo, które obiecywało zapewnić mieszkańcom planety wrażenie znalezienia się z powrotem w domu.
Mężczyzna zajął drugie miejsce w loży, wcześniej ściągając ze swoich ramion kurtkę i odkładając ją obok. Wewnątrz było bardzo ciepło, więc nawet jego zwykły, biały podkoszulek w zupełności wystarczał. Jego wcześniej lekko napięte barki powoli zaczęły pokazywać po sobie ślady rozluźnienia. Podobnie jak Račan dobrze czuł się w miejscach takie jak te i prawdę powiedziawszy miała rację - do takich lokali lgnęli na przepustkach żołnierze, którzy chcieli upić się za rozsądną cenę.
- Oj przesadzasz. Na Ziemi by nam brakowało kultury w restauracji, ale tutaj możemy zawsze udawać turystów, którym zwyczajnie trzeba pokazać co zamówić - odrzucił, sięgając chętnie po swoją szklankę. Jego piwo było jasne. Oba wyglądały dość standardowo i dobrze imitowały prawdziwy smak, choć to zamówione przez Milę miało mocno cytrusową nutę. Mark upił kilka łyków i wydął usta w grymasie zadowolenia ze swojego wyboru nim odstawił naczynie z powrotem na blat.
Parsknął śmiechem słysząc jej propozycję, od razu przecząco kiwając głową, co prawdopodobnie zdradziło jego szczerość w tym przekonaniu bardziej niż mogłyby słowa.
- Jak mówiłem, żarcie asari jest nędzne. Często mało kaloryczne, przynajmniej to co jadłem. Nic dziwnego, że krzywo patrzą. Widziałaś kiedyś asari, która nie ważyła pięćdziesięciu kilo? - uśmiechnął się, po chwili zastanowienia sięgając do paczki papierosów, którą kobieta odrzuciła na blat stolika, zmieniając zdanie. Wyciągnął sprawnie jednego papierosa dla siebie, siłując się tylko z wydostaniem zapalniczki. - Planeta jak planeta. Nie mam gdzie się podziać to podróżuję - dodał, z nieodpalonym papierosem wetkniętym do ust. Po chwili udało mu się wydostać ze środka zapalniczkę, którą go odpalił.
Zaciągnął się papierosowym dymem, na krótką chwilę zatrzymując go w klatce swojego wdechu. Gestem palacza, który dawno nie miał okazji zapalić, wypuścił powietrze z ust z nowo odkrytym spokojem ducha.
- Dużo miejsc już widziałaś w swojej robocie? - zagadnął, obracając w jej kierunku głowę. - Wolność wyboru planety, na której czeka na ciebie kontrakt, możesz sobie dopisać do plusów górujących nad minusami Przymierza - dodał pod nosem, strzepując nadmiar popiołu papierosa do stojącej na stoliku przed nimi popielniczki.
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 279
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Bar Horus

11 sty 2022, o 22:50

Jeśłi Mila miałaby czymś określić Illium, byłoby to połączenie idealne połączenie Omegi z Cytadelą – gdzie szemrane interesy tego pierwszego mieszały się z przepychem i czystością drugiego. Cała ta planeta wręcz ociekała nielegalnymi akcjami, które były dozwolone przez wzgląd na bliskość Układów Terminusa; nie były to jednak brudne, najemnicze sytuacje, a obrót dużymi kwotami kredytów i wszechobecna korupcja.

Gdyby nie było tutaj tak drogo, to Mila zastanowiłaby się nawet nad przeniesieniem się tutaj.

Wybrany przez nią bar był obskurny w porównaniu do innych miejsc w stolicy, ale jak sama stwierdziła, miał swój urok. Brak sztywnych ograniczeń wywołanych savoir vivre, brak krzywych spojrzeń na niektóre mniej eleganckie zachowania; słowem, było to idealne miejsce spotkań dla ludzi parających się wojaczką, bez względu na pracodawców. I tak też tutaj było, z dusznym pomieszczeniem, przydymionym światłem i paroma klientami o szerokim rozstrzale. Dało się tutaj porozmawiać i poczuć prawie jak w domu. Poza tym, przyzwyczajona do barów Omegi Mila preferowała właśnie takie rozwiązanie.

Wybierając piwo, Mila także za wzorem Marka ściągnęła własną bluzę, czując rosnącą w środku temperaturę. Następnie zabrała się za upicie trunku, który w jej mniemaniu smakował zbyt owocowo. Nie wiedziała, czy to ona wybrała takie, czy tamta asari za ladą stwierdziła, że kobieta musi mieć lżejszy alkohol. Co prawda jej smakowało, ale niesmak związany z nieczystym piwem pozostał. — Niektórzy i tak by się czepiali. A potem musielibyśmy dzierżyć te spojrzenia kelnerów, którzy musieliby się z nami użerać — odparła, na swoim omni-kluczu przeszukując menu baru i szukając być może jakiś przekąsek, którymi mogliby się uraczyć.

Podobno matrony bywają bardziej... obrośnięte tłuszczem — rzuciła, starając się nie uśmiechać za mocno ze swojego głupiego żartu, niespecjalnie też mówiąc go szeptem i nie interesując się barmanką i jej koleżankami. Podsunęła pozostawioną samą sobię paczkę fajek pod Huntera, widząc jego wzmożone zainteresowanie nikotyną i spojrzała bardziej uważnie. Wybór Illium bo tak, jak uparcie twierdził Mark, było dosyć niecodziennym pomysłem. Przeważnie turyści chcieli zobaczyć po prostu duży ośrodek turystyczny, ładne widoki, odpocząć w luksusowych hotelach. Czasem, jak Mila, byli przelotem, ale taka wymijająca odpowiedź nieco ją zaalarmowała.

Parę. Czasami kończyło się na porcie, szczególnie gdy trzeba było coś przewieźć. Okazjonalnie wpadałam na różne planety, ale w ferworze walki ciężko jest podziwiać widoki. Poza tym oprócz właśnie widoków większość tych skał nie ma niczego do zaoferowania. Okazjonalnie zdarza się wylądować tutaj, czy na Omedze, to kręcę się chwilę — odpowiedziała na jego pytanie, milknąc na chwilę i powoli kończąc papierosa. — W ogóle dawno temu przyleciałeś? Coś ci wpadło w oko do robienia tutaj, jakieś kasyno, nocny klub? Podobno w tych miejscach najłatwiej jest przejebać swoją wypłatę.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Bar Horus

11 sty 2022, o 23:30

Menu baru oferowało dość obfitą ilość zakąsek. Podobnie jak w przypadku napojów, niektórych nazw żadne z nich nie znało. Niektóre wydawały się być podejrzanie Ziemskie, ale po zagłębieniu się w składniki i opis dania okazywały się składać z zupełnie czegoś innego niż mogliby się spodziewać. Były tam krążki cebulowe z mięsa jakiegoś ptaka z Thessii, frytki z fioletowych ziemniaków czy "nuggetsy" zrobione z pora. Choć wszystko miało emulować smak znany ludziom z ich ojczystej kuchni, ewidentnie Horus nie posiadał zbyt dobrych dojść do składników z drugiego końca galaktyki. Radzili sobie czym mogli - głównie inwencją twórczą. Pomimo tego, że jedzenie było obce, pachniało dość zachęcająco gdy zza zaplecza wysunęła się kelnerka z całą jego tacą. Skierowała się prosto ku stolikowi z grupką przyjaciół, mijając ich przy okazji. Na samą woń pieczonego mięsa w powietrzu Hunter uniósł lekko głowę, rozglądając się za jego źródłem i, tak jak ona, zagłębił w kartę przekąsek.
Zamówił do ich stolika mięsne krążki cebulowe i burgera z Thessiańskiej kuchni, wcześniej dwukrotnie upewniając się, czy przypadkiem nie leżał po stronie dań dekstro.
- To jak chudy volus, Mila. Pogłoski, plotki. Legendy. Nic poza tym - pokręcił głową. - Ale jak kiedyś jakąś znajdę, postaram się w możliwie najmniej chamski sposób zrobić jej zdjęcie jako dowód.
Umilkł, gdy kelnerka znów przechodziła obok stolika, już z pustą tacą. Również była asari, czego można się było spodziewać po Nos Astrze. Jakkolwiek multikulturowa nie byłaby Promenada i jej deptak, z reguły do Nos Astry się przyjeżdżało, a mniej się w niej mieszkało. A już w szczególności pracowało w podrzędnych klubach.
Kiwał głową lekko, słuchając o jej stylu podróżowania. Dowolność miała swoje plusy i minusy. Mając ją ciągle i wybierając swoje porty, mogła zwyczajnie kierować się swoją pracą, co nie dawało dużo czasu na zwiedzenie kolonii poza jej portem. Z drugiej strony, w wojsku nie było wyboru już wcale - podążało się tam, gdzie wymagała tego misja. Na odprawach żołnierze dzielili się na tych, którym zależało tylko na dotarciu do najbliższego baru i na tych, którzy pieczołowicie wybierali swoje miejsca wypoczynku otrzymując odrobinę kontroli nad własnym położeniem na krótki czas.
- Ziemia robi się trochę nudna w kontraście, co? - spytał, upijając sowity łyk ze swojego piwa i odkładając szklankę z powrotem na stół. - Na Thessii można skakać z lewitujących gór jak na skokach z bangee. Na Palavenie mają najlepsze polowania, jakie widziałem. Ci to potrafią strzelać dla rozrywki - dodał, rozglądając się wokół znów gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi na zaplecze.
Kelnerka wyszła na zewnątrz, rozejrzała się po sali i, natrafiając na jego pełen wyczekiwania wzrok, cofnęła się z powrotem do kuchni by sprawdzić status ich zamówienia. Nietrudno było poznać, że Hunter był głodny - w przeciwieństwie do Mili, nie uraczył się wątpliwego pochodzenia specjałami z Promenady a zapach pieczonego jedzenia dobiegający od grupki usadzonej kilka stolików obok tylko pobudzał jego kubki smakowe.
Jej pytanie sprawiło jednak, że męski wzrok znów powędrował w jej kierunku, a dłoń niemal instynktownie uniosła papierosa do ust, kupując mu czas do sformułowania w głowie odpowiedzi. Przez jego twarz przemknął cień, którego nie potrafiła zidentyfikować, ani przypisać do żadnej zdefiniowanej emocji. Zupełnie jakby utrzymywana przez niego maska humoru i pozytywnego nastawienia na moment zafalowała nim wróciła na swoje miejsce, a mężczyzna uśmiechnął się szerzej, kompensując. Dym znów powędrował ku sufitowi.
- Mam pewien powód, dla którego tu jestem, ale wiesz, przyjemność przed biznesem, Mila - żachnął się, wskazując na kelnerkę, która nadciągała zza jej pleców z całą tacą jedzenia, wybawiając go z konieczności odpowiedzenia na pozornie niewinne pytanie.
Pozornie, bo najwyraźniej Hunter nie był tutaj w celach turystycznych, nawet jeśli to sugerowały jego mało skonkretyzowane odpowiedzi wcześniej.
Krążki cebulowe były kwadratowe, a panierka ciemnobrązowa, ale pachniały dość znakomicie. Jego burger miał co najmniej trzy sznycle w środku i wątpliwą ilość zieleniny, ale przez jego rozmiar kelnerka od razu podstawiła mu również sztućce, na które mężczyzna spojrzał z powątpiewaniem.
- Co sobie zamówiłaś? - zagadnął, gdy kelnerka sięgała po jej dania.
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 279
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Bar Horus

12 sty 2022, o 00:05

Przyzwyczajona już była do śmiesznych, niecodziennych dań galaktyki. Chociaż w większych centrach multikulturowych łatwiej było o typowo ziemskie jedzenie, to w swojej karierze żarłoka potrafiła zjeść najdziwniejsze specyfiki. Egzotyczne ptaki, jakieś dziwne mięso z jaszczurek i rośliny, które smakowały jak karton. Poza tym jako fanka fast foodów nie miała wygórowanych oczekiwań oprócz tego, aby zaspokoiło jej głód i zapotrzebowanie kaloryczne.

Z uwagą studiowała menu, nie do końca znając wszystkie nazwy. Najgorsze chyba w tym wszystkim były imitacje, którymi próbowali maskować lepiej dostępne składniki. Uśmiechnęła się także na jego ofertę zrobienia zdjęcia jakiejś matronie. — Jak dla mnie w środku tych ich kombinezonów siedzą małe volusy sterujące całym grubym mechem, więc to żadne porównanie. A zdjęcia matron... widziałam na extranecie — rzuciła, składając własne zamówienie. Odsunęła się nieco od stołu i wróciła do popijania piwa i sluchania odpowiedzi Huntera.

Szczerze? Czasami co za dużo to niezdrowo, a po jakimś czasie wraca tęsknota za domem. Widziałam zamarznięte morza i takie, w których nie dało się pływać, ale mój własny Adriatyk zawsze będzie w sercu. Poza tym ciężko jest znaleźć w tym grajdołku dobre owoce morza. Byłeś kiedyś w Chorwacji? Łatwo tam odpocząć, nie ma wieżowców do chmur i takich tłumów, a jest piękniej niż na jakiejkolwiek egzotycznej planecie — powiedziała, wzdychając. W przypadku Mili nietrudno było o stwierdzenie, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Oprócz oczywistego faktu rodziny, jej rodziców na emeryturze w winnicy i braci, tęskniła za lazurowym kolorem Adriatyku i wieczorami na plaży. Tęskniła za niskimi górami, na których zboczach rosły całe sady oliwne. Tęskniła za znajomym, morskim powietrzem i nurkowaniem.

Nie umknęła jej zmiana nastawienia Marka, gdy dopytywała o powód jego przybycia na Illium. Od samego początku coś ją gnębiło, że ot tak nie przylatuje się na taką planetę i pośrednio miała rację. Ba, sam żolnierz to przyznał, ale skoro nie chciał powiedzieć, to postanowiła nie drążyć. Jego sprawa, jakkolwiek by jej to nie ciekawiło. W końcu minęło tyle lat, że mógł mieć mnóstwo powodów ku temu.

Jej spojrzenie szybko pomknęło ku pełnej tacy jedzenia, która nadciągała. Zapach natychmiast pobudził jej żołądek do działania, wywołując znajome burczenie. Może i zjadła coś na Promenadzie, ale to było nic w porównaniu do tego, ile mogła wchłonąć. Dlatego zacierając ręce, odebrała swoją porcję od kelnerki. — Jakieś paluszki rybne. Pewnie mrożona — mruknęła, faktycznie prezentując przed sobą panierowane paluszki rybne z tymi dziwnymi frytkami i paroma surówkami. Miała jedną zasadę - albo zamawiała fast-foody, albo coś z morza. Oczywiście zestaw był specjalnie powiększony, bo trzy, czy cztery paluszki nie były dla niej wystarczające; dorzuciła sobie także drugi kufel, pozostałość dopijając jeszcze przy kelnerce.

Jakby ktoś kiedyś pytał, jak ucztują biotycy — powiedziała, zabierając się za jedzenie. Dorzuciła zaraz po tym na końcu z pełnymi ustami: — Smacznego!
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Bar Horus

12 sty 2022, o 00:59

Kelnerka szybko zapełniła blat ich stolika jedzeniem, które było niemal porównywalne do zamówienia złożonego przez zatłoczony stolik obok. Zapotrzebowanie biotyków było znacznie większe niż innych gości, po prostu raczących się swoimi przekąskami. Niekoniecznie musieli się obżerać niczym w zawodach, ale zwyczajnie jedzenie kończyło się szybciej, nawet jeśli konwersowali w trakcie. Porcja Huntera z tego samego powodu była podobnej wielkości do tej zamówionej przez Račan.
Podobnie jak ona, dopił zawartość swojego kufla ekspresowo, korzystając z obecności kelnerki obok i zamawiając twarzą w twarz zamiast poprzez terminal. Kobieta skinęła głową, życzyła im smacznego i wycofała się, bardzo szybko wracając z dolewką nowego alkoholu. Mężczyzna zdążył w tym czasie zgnieść końcówkę papierosa o dno popielniczki, wrzucając go do środka.
- Lub wiecznie nienażarci ludzie - dodał ze śmiechem, unosząc swój kufel, z brzdękiem stukając jej w formie toasu.
Ambitnie podszedł do swojego niemożliwego burgera, nie sięgając od razu po sztućce - dopiero gdy ten po jakichś dwóch podniesieniach i wielkich próbach utrzymania go w całości rozleciał się na części, zmuszając go do sięgnięcia po widelec, co poczynił z wyraźnym niezadowoleniem. Jedzenie okazało się całkiem dobre - może nie miało szans na zdobycie nagród w swojej kategorii i niezbyt przypominało Ziemianom dom, ale było ciekawe. Hunter podsunął swoje krążki mięsne na środek stołu, oferując je również Račan, samemu powracając do swojego głównego dania. Jeśli chciała ich spróbować, smakowały dziwnie warzywnie, odrobinę jak spieczony bakłażan. Frytki za to były dość zbliżone do tego, czym powinny być, choć przypominały te ze słodkich ziemniaków.
Surówki były absolutnym chaosem smaków i upodobań kulinarnych asari, które je popełniły.
- Pamiętam. Zawsze tęskniłaś za domem - powrócił do tematu Chorwacji, który na moment stał się nieco mniej ważny niż zaspokojenie pierwszego głodu. Mężczyzna mógł wreszcie nieco zwolnić, ocierając usta serwetką. - Nigdy nie byłem, ale nawet nie muszę sprawdzać jak tam jest. Reklamujesz lepiej niż biura podróży - parsknął śmiechem, sięgając po swój kufel z piwem i upijając łyk. - Może to nowa branża dla R&C... security services... - urwał, patrząc na nią z uwagą i szukając wskazówki, bo zapomniał dokładnej nazwy firmy. - Reklama.
Ziemia przez lata rozbudowywała swoje wielkie i małe miasta, przykrywając sporą część swojej powierzchni megamiastami. Podziały w nich były mało subtelne, niekiedy w wysokich wieżowcach mieściły się wyższe klasy średnie, podczas gdy reszcie przypadało życie w slumsach. W głównych punktach ruchu planetarnego czy miejscach dowodzenia Przymierza ich ojczysta planeta coraz mocniej przypominała inne, wliczając w to obcych poruszających się po ulicach. Ale miejsca takie jak Chorwacja nie dzieliły losu swoich korporacyjnych odpowiedników, zapewniając odpoczynek od zgiełku i galaktycznego wyścigu szczurów. Oferowały spokój i naturę, którą niektóre Ziemskie kraje zatraciły niemal w całości.
Jedzenie, tak jak mogli się tego spodziewać, kurczyło się z ich stolika w dość szybkim tempie. Po kilkunastu minutach mniej zobowiązującej pogawędki talerze były prawie puste, poza strategicznie pozostawionymi, mniej lubionymi przekąskami. Puste były również ich kufle, więc gdy kelnerka podeszła zabrać nieużywane naczynia, Hunter zamówił dla nich trzecią kolejkę.
- Przyleciałem tu z powodu akademii. Tak jakby. Wiesz, niezbyt temat do jedzenia, więc wolałem poczekać - wzruszył lekko ramionami, dzieląc się swoją logiką. Temat wydawał się być dla niego nieco niewygodny, ale ciężko było określić, czy to przez to, jaki wpływ na niego miały te wspomnienia czy cokolwiek innego. Nie dało się łatwo rozmawiać o przeszłości - przynajmniej w ich przypadku. - Wiesz, że utrzymywałem kontakt ze wszystkimi. No, przynajmniej próbowałem przez jakiś czas. Potem wszystko się potoczyło, jak się potoczyło. Pamiętasz Julie?
Uniósł na nią spojrzenie, sięgając po kufel świeżego piwa, który kelnerka podstawiła im przed nosy nim obróciła się na pięcie i znów zniknęła na zapleczu.
Julie była osobą, z którą Mila kontaktu miała praktycznie zero od akademii. Młodsza od nich dziewczyna, praktycznie dziecko, trzymała się zawsze kurczowo Račan i Huntera. W akademii zawsze była głównym celem dla szkolących ich turian, będąc mniej rozwiniętą biotycznie od pozostałych - coś, na co nawet nie miała wpływu będąc młodszą od pozostałych, ale tego typu logika nie docierała do najemniczych, turiańskich głów. Osierocona, była raczej cichym dzieckiem, choć bardzo ceniła sobie każdą pomoc, jaką otrzymywała od Mili.
- Z tego co wiem, niezbyt dobrze z nią było po akademii. Próbowałem jej jakoś pomóc, ale... - westchnął z frustracją. - Wiesz jak jest. Oboje byliśmy dziećmi. Nastolatkami w Przymierzu. Co my mogliśmy kurwa zrobić?
Umilkł na moment, znów chętnie sięgając do pozostawionej przez nią na stole paczki papierosów, wyjmując dla siebie jednego i natychmiast go odpalając.
- Skontaktowała się ze mną tydzień temu. Prosiła o pomoc. Nie chciała powiedzieć, o co chodzi, a ja byłem na służbie. Gdy wyszedłem, słuch po niej zaginął.
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 279
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Bar Horus

12 sty 2022, o 18:01

Mila uniosła kufel, stukając się nim z Markiem i zabierając się za wsuwanie swoich paluszków rybnych przekąszanych frytkami. Podobnie jak mężczyzna, tak i ona podsunęła własne przekąski na środek stołu, zabierając na skosztowanie krążków CEBULOWYCH, ale mięsnych, które jednocześnie smakowały bakłażanem. Szczerze powiedziawszy kobieta wolała własne frytki i mrożoną, przetworzoną rybę popijaną tanim piwem. Surówki smakowały dziwnie, więc je tylko skubała.

Račan & Curio Security Services, pełna nazwa — poprawiła, wycierając dłonie o chusteczkę i poruszając kącikiem ust w symbolu rozbawienia. — Może kiedyś, jak już nam się znudzi strzelanie. Chociaż Chorwacji do końca bym nie reklamowała, jeszcze by ją zepsuli.

Dosyć szybko danie zniknęło z jej talerza i pozostały jedynie surówki, które nie smakowały tak dobrze, jak Mila sądziła. Piwo na jej szczęście zostało domówione i kobieta mogła po udanym posiłku odpalić kolejnego papierosa, przy okazji odchylając głowę na bok, wydać z siebie mało kulturalny dźwięk. I gdy Mark wykrztusił z siebie w końcu prawdziwy powód swojej wizytu na Illium, Mila się nawet nieco zdziwiła, że zniką o tym wspomniał. Natychmiast jednak spoważniała, przeczuwając poważniejszy temat.

Jasne, że pamiętam. Kilka razy chyba nawet oberwałam za nią — wspomnienia o Julie były mętne z prostego powodu: nie kontaktowały się ze sobą od ponad piętnastu lat, co pieczętowało pośrednio koniec ich znajomości. Poza tym każde z nich miało własne problemy do poradzenia sobie i próbę ponownego wkroczenia do społeczeństwa. — Co z nią się teraz dzieje?

Co to znaczy, że nie było z nią dobrze? Wkręciła się w jakieś gangi? — zapytała, pochylając się nad stołem. Właściwie nie pamiętała zbytnio wiele z jej przeszłości ani nawet tego, czy miała rodziców. Zresztą, każdy sobie radził inaczej. Plusem tego wszystkiego było to, że Hunter pomimo własnej przygody z rodziną wyszedł na ludzi. — Wiem, niestety.

Zmarszczyła brwi, słysząc niepokojącą wiadomość. Z tego wszystkiego zaciągnęła się fajką i zaczęła stukać nogą o podłogę, powoli rozmyślając nad możliwym powodem, planami... wszystkim. Chroniła w końcu Julie i poczuwała się zobligowana do pomocy jej, pomimo lat, które minęły. — Co dokładnie mówiła? Każdy szczegół może się przydać. Chciała gdzieś się spotkać dokładnie? Szukałeś już gdzieś, zacząłeś cokolwiek? I serio, opowiedz mi co się z nią działo przez wszystkie lata, jeśli było tak źle. Jak już tu jestem, to pomogę.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Bar Horus

12 sty 2022, o 18:21

Nietrudno było wyczuć zmianę tonu u Huntera gdy temat zszedł na temat Julii. Mężczyzna lubił kupować sobie czas na odpowiedź krótkimi zaciągnięciami papierosowym dymem, lub sięganiem po kufel taniego piwa i upijaniem jego zawartości. Miał pewne widoczne opory przed rozpoczynaniem tego tematu, które łatwo było zrzucić na karb przykrych wspomnień wiążących się z tą rozmową. Już sam w sobie był pewnym wyznacznikiem tego, co Mili udało się zostawić za sobą - być może liczył na to, że nieco więcej czasu spędzą jak dwójka starych znajomych, jedząc, pijąc i śmiejąc się z tego, jak potoczyły się ich życia.
A może zwyczajnie bał się ją wplątywać w coś, o czym mogła nie chcieć słuchać.
Jakby na potwierdzenie tego ostatniego, skinął głową, gdy zaoferowała swoją pomoc jeszcze zanim o nią spytał. Strzepnął nadmiar popiołu z końcówki papierosa do popielniczki, przez chwilę przyglądając się strużkom dymu wydobywającym z rozżarzonego punktu, zbierając swoje myśli.
- Nie wszystkim udało się zostawić akademię w tyle, jak tobie i mi. Julie była jedną z tych, którzy się po tym nie pozbierali - przyznał, unosząc ku kobiecie swoje spojrzenie. Jego zielone tęczówki zdradzały zaniepokojenie, które również słyszała w jego głosie. - Nie chciała mi mówić wiele. Wiem, że siedziała. Zaplątała się ze złymi ludźmi na Omedze. Później latała jakimś statkiem, póki załoga jej nie wywaliła. Przez jakiś czas wysyłała mi wiadomości z Korlusa, ale tam to już absolutnie nie wiem czego szukała.
Gangi wydawały się prawdopodobne - tyle, że z tego co mówił, Julie miała problemy w utrzymywaniu znajomości. Nawet, jeśli zastąpiła oryginalną rodzinę przybraną, zmieniając miejsce i towarzystwo raz za razem, nie mogło to się kończyć dobrze.
- Próbowałem jej pomóc. Nawet poleciłem jej terapię, szkolenie, powrót do Przymierza. Wiesz, może to nie jest najlepsza opcja, ale wojsko oferuję strukturę. Musztrę. Niektórym to pomogło - dodał, choć po tym, w jaki sposób zabrzmiało jego ostatnie zdanie, mogła wywnioskować, że jemu to pomogło. - Nie chciała o tym słyszeć. Kradła, żeby się utrzymać. Brała gówniane posady w Terminusie. Siedziała w jednym miejscu może kilka tygodni i się zwijała. Ale zawsze, cokolwiek by się nie działo, wysyłała mi krótkie wiadomości, że żyje i ma się tako se.
Hunter nie był idealny w utrzymywaniu konwersacji, szczególnie z doświadczenia Račan. Najwyraźniej troska, którą okazywał dziewczynie po kilku latach od ich opuszczenia akademii wystarczyła, by traktowała go jako jedną z niewielu osób, które faktycznie mogą się przejąć jeśli bezpowrotnie zniknie. Nawet, jeśli wysyłane statusy nie prowadziły do żadnych spotkań, Mark najwyraźniej je doceniał.
Uruchomił omni-klucz, nachylając się nad stolikiem w kierunku Mili. Odłożony do popielniczki papieros na krótką chwilę został zapomniany. Jego urządzenie wyświetliło ostatnią wiadomość od Julie, wysłaną miesiąc temu.
Siedzę w hotelu Galaxis póki tamta sprawa nie przycichnie. Jest nieciekawie. Ale mam rację, Mark. Zobaczysz. Udowodnię to.
Hunter, ze świadomością tego, ile kolejnych pytań implikowała ta wiadomość, od razu odpowiedział.
- Miała obsesję związaną z tamtym programem. Jakiś sposób radzenia sobie z traumą, wiesz, kiedy wmawiasz sobie, że to wszystko ma jakiś sens i nikt nie skrzywdził cię bez powodu - mruknął, przypominając sobie o zapomnianym przez siebie papierosie i wsuwając go sobie do ust. - Powinna już się odezwać. Hotel Galaxis jest tutaj, na Nos Astrze. Myślałem, że sprawdzę co i jak, może dalej tu jest.
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 279
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Bar Horus

12 sty 2022, o 20:15

Przeciąganie wypowiedzi Huntera jego kolejnymi papierosami i pociągnieciami z kufla nieco irytowały Milę. Mógł przejść od razu do rzeczy – ba, mógł to zrobić nawet na promenadzie, zamiast marnować czas w barze. Tym bardziej w świetle, w którym przedstawiał kolejne wiadomości, czas tutaj grał sporą rolę – głównie, jeśli jakaś osoba najpierw pisze nieciekawe wiadomości, a potem znika bez śladu.

Wyjaśnienie sytuacji Julie było raczej... jednym z kilku oczywistych momentów. Szkoleni do boju, biotycy z akademii rzadko kończyli własną karierę i zaczynali inną, a prędzej szukali sposobów na dostosowania się i podwyższenie kwalifikacji. Przymierze, jak w jej przypadku, było oczywistym rozwiązaniem, ale sporo właśnie dołączało się do gangów i organizacji najemniczych. Część kończyła jako pojedyncze jednostki szukające własnego miejsca na tym świecie i najwyraźniej dziewczyna była jedną z tych osób.

Musiała się zakręcić obok jakiejś bandy świrów... albo obok Błękitnych Słońc. To drugie jest mniej prawdopodobne, wiedziałabym raczej — chyba, bo tamta grupa była spora i nie każdy każdego widział; przewaznie jednak niczym na mieście, spotykało się przypadkowo starych znajomych.

Przeczytała wiadomość, którą podsunął jej mężczyzna, ale szczerze powiedziawszy niewiele zrozumiała. Czym była tamta sprawa i w czym miała rację? Brzmiało to kompletnie bez sensu, ale na szczęście Mark pospieszyl z odpowiedziami na co najmniej kilka pytań, które nasunęły jej się do głowy. Nadal miała ich kilka którymi zasypała mężczyznę niemal od razu. — W czym Julie miała rację? Brzmiało, jakby miała jakąś teorię spiskową. Z tego co mówisz... nie wiem, związaną z akademią? — westchnęła, biorąc srogi łyk piwa. — Miesiąc to szmat czasu. Powinieneś do mnie napisać, znalazłabym ją szybciej. No ale, skoro już tutaj jesteśmy, to zaglądnijmy, może chociaż recepcja coś więcej powie.

Wstała, dopijając alkohol i zabrała kurtkę, wyczekująco patrząc na Huntera. Po co marnować czas na siedzenie w knajpie, skoro można porozmawiać po drodze? — I jaka sprawa nie przycichnie? Brzmiało, jakby już wcześniej ci o czymś pisała.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Bar Horus

12 sty 2022, o 20:48

To, w jaki sposób Mila zainteresowała się losem dziewczyny, wydawał się nieco Huntera dziwić. Być może stąd wynikało jego niezdecydowanie, półsłówka, półśrodki. Sugestie, którymi mogła się kierować, wyrażając swoje chęci. Minęło wiele lat, a Račan mogła chcieć zostawić przeszłość tam, gdzie leżało jej miejsce - daleko w tyle. Mimo swoich początkowych obaw, poprawił się nieco w krześle, wyprostował, a w zasnutych wspomnieniami oczach pojawił się błysk determinacji.
- Julie gadała... dużo - rzucił zdawkowo. - Może powinienem jej uważniej słuchać. Ale przez lata nawijała o tym samym. Że projekt się jeszcze nie skończył, że Przymierze eksperymentuje na nas, biotykach, że wszystko jest wielkim spiskiem Hierarchii, która próbuje wyeliminować nas genetycznie.. Co miesiąc miała dla mnie nowe poszlaki, które naprawdę starałem się sprawdzać, no, na początku. Ale była naiwna. Ludzie sprzedawali jej informacje na Omedze, które były zupełnie błędne. Latała za duchami, a ja nie wiedziałem jak ją od tego odwieźć, więc po prostu przestałem jej w tym pomagać.
Trauma potrafiła wyrządzić człowiekowi wielką szkodę. Wydarzenia, które miały miejsce w akademii na wszystkich wpłynęły negatywnie, ale najwyraźniej rzuciły Julie w spiralę, z której nie potrafiła się wydostać. Złe otoczenie, w które wpadła, musiało ją tylko napędzać, a Mark po latach prób odwiedzenia jej od dobrowolnego powracania do tego koszmaru, zwyczajnie musiał się wycofać.
Może nawet dla własnego zdrowia psychicznego.
- Gdziekolwiek nie poszła, zawsze to się kończyło jakimś rozpierdolem - mruknął, ale, wraz z Milą, zaczął od razu przygotowywać się do wyjścia. - Nie wiem o co poszło w ostatniej lokacji, bo odezwała się po trzech tygodniach. Zresztą, potrafiła czekać i miesiąc, dlatego na początku się tym za bardzo nie przejąłem. Po prostu taka była.
Dopił duszkiem resztę swojego piwa, odstawiając pusty kufel z powrotem na stół. Robiło się już późno, ale hotele działały całodobowo, a po miesiącu oczekiwania, czuł, że Julie nie powinna czekać ani dnia dłużej.
- Nie sądziłem, że będziesz chciała się w to mieszać - przyznał cicho, gdy kierowali się już do wyjścia. Zgarnął swoją kurtkę z oparcia i szybko założył ją z powrotem, po drodze płacąc omni-kluczem za zamówienie. - Powinienem zacząć wprost - dodał, przyznając jej rację.
Gdy wyszli na zewnątrz, niebo było już ciemne i upstrzone gwiazdami. Oświetlone reklamami, szyldami i latarniami ulice wciąż wypełnione były przechodniami. Hunter uruchomił omni-klucz, wzywając dla nich taksówkę, w miejsce docelowe wpisując Hotel "Galaxis".
- Miała tam pokój, tylko tyle wiem - zapowiedział, gdy jeden ze skycarów odłączył się od ruchu powietrznego na niebie, z wolna kierując w ich stronę by zabrać ich do innej części miasta.

Wróć do „Nos Astra”