Stolica, skolonizowanego przez asari, Illium. Nowoprzybyłym jawi się jako piękne, niekiedy doskonałe miasto, co często potrafi zmylić - tutejsi mówią, że Nos Astra potrafi być równie zdradliwe i niebezpieczne, co Omega. Często porównywane jest do Noverii przez swoje zaangażowanie w politykę handlu.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Klub Hex

7 sty 2018, o 02:43

Wyświetl wiadomość pozafabularną Bez względu na to co się działo, SI pozostawała w jego uchu, procesując wszystkie podsyłane jej strzępy informacji. Obserwowała przez monitoring salarianina piętra niżej, jak i ich obecną sytuację. Nie mając materialnej formy nie mogła robić wiele więcej, niż dowiadywać się jak najwięcej i doradzać.
- Wiem, podsłuchuję - odparła, natychmiast sprawdzając informacje. - W bazach danych Przymierza nie wyskakuje mi nic pod tym hasłem. Ani człowiek, ani operacja, ani zasób To dziwne. Większość operacji oddziałów specjalnych jest upubliczniona. Skoro Nazir Khouri należał do tajnej linii i znał Mayę, to pewnie Vigil odbyła się już po jej transferze.
Etsy pokazała mu odpowiednie kamery, do których miał dostęp przez system monitoringu. Na jednym z małych okien, które otworzyła zdalnie na jego omni-kluczu, dostrzegł wybiegających z budynku uciekinierów, szczęśliwie ocalałych podczas gdy na pozostałych piętrach ludzie dalej bawili się przy głośnej muzyce i własnej, błogiej nieświadomości.
- Widziałam. Zaniepokoiło mnie to - odparła Etsy. Zaznaczyła jasnym, pomarańczowym kolorem postać na widoku jednej z kamer, odnajdując niebieskowłosą zanim wychwyciły ją jego gałki oczne. - N7 to ranga, której nie przydziela się osobom wyłącznie... efektywnym. Ich profil psychologiczny i persona muszą pasować.
Błysk biotyki przeniósł się na środek okrągłego baru, wzbudzając panikę dwójki, stojących za ladą mężczyzn. Kobieta rozejrzała się dookoła, zatrzymując nagle. Jeden z ochroniarzy dostrzegł coś dziwnego i uniósł omni-klucz do ust, przekazując innym informację zagłuszając muzykę.
- Do niedawna nie było ludzkich Widm, więc wojskowym odpowiednikiem superbohatera z plakatów był żołnierz o randze N7. Do tego stopnia, że posiadaczy upoważniono do noszenia oznaczeń na pancerzach i mundurach, w przeciwieństwie do wszystkich innych rang linii N.
Po chwili zawahania, Volyova uniosła pistolet maszynowy w górę, naciskając na spust. Terkot wystrzeliwania całego magazynka w sufit przebił się przez głośną muzykę, niczym wybuch rozpoczynający falę decybeli. Wrzasku ludzi znajdujących się najbliżej, panicznego rzucenia się klubowiczy do wyjścia, przy którym stał Viyo. Widział okiem kamery, że kobieta krzyknęła coś do klubu, ale jej słowa utonęły w ogólnym charmidrze.
- Nie bardzo pasuje do plakatów.
Fala tłumu mogła turianina z łatwością pochłonąć, jeśli nie odsunął się z przejścia wgłąb drugiej odnogi korytarza. Sala opustoszała z chwili na chwilę, co Maya skrzętnie wykorzystała. Niemal nieustannie otaczało ją biotyczne pole, lecz wyglądało specyficznie - jego powierzchnia falowała od mikro wyładowań, błyskających błękitem i spalającym się w czerń, pochłaniającą to, co znalazło się zbyt blisko niego. Zamiast płynnych, niebieskich osobliwości, jej ciało otaczały palące się nieregularności.
Rzuciła się w stronę wyjścia naprzeciw tego, przy ktorym stał Vexarius, chwilowo odgrodzony od wejścia przez prących w drugą stronę ludzi. Eksplozja przy jej pojawieniu się między dwójką ochroniarzy uderzyła jednego z nich, pozostawiając na powierzchni jego pancerza czarne, osmolone rysy. Oboje natychmiast zaatakowali, co jej tarcze przyjęły na siebie z błyskiem.
Susem padła do przodu, zaciskając wolną rękę w pięść. Biotyczny wij dotknął leżącego przy loży, okrągłego, dziesiącioosobowego stołu, który, uniesiony w polu zaprzeczającym prawom grawitacji, pomknął w jej stronę, z hukiem lądując za jej plecami gdy wybiegała z pomieszczenia, uderzając we framugę drzwi prowadzących do korytarza, w którym znajdowały się loże.
Kobieta schowała się za przewróconym, półtorametrowym stołem, blokującym swoją obecnością wyjście. Nie pobiegła wgłąb korytarza - zamiast tego podniosła się, chcąc zaatakować ochroniarzy w środku, za to od razu zmuszona do powrotu za osłonę gdy pocisk dobiegającego do przejścia ochroniarza śmignął nad jej głową.
Widząc ruch jej warg rozpoznał ułożone na nich przekleństwo. Odliczając do dwóch, podniosła się zza osłony chwilę później, ciskając wgłąb pomieszczenia osobliwość, która uniosła się nad powierzchnią ziemi, formując w kulę.
Sfera wyglądała na naelektryzowaną. Błyskała błękitnymi piorunami znad swojej powierzchni, rozświetlając tym samym swoje brzegi, lecz jej wnętrze wydawało się nieskończenie czarne, niczym przestrzeń kosmiczna, z której uciekły wszelkie gwiazdy. Unosiła się w miejscu, podczas gdy pozostała dwójka ochroniarzy zajęła miejsca przy przewróconych stolikach, wpatrując się w nowo powstały twór z lekką konsternacją. Wszyscy dobyli broni i skupili się na przewróconym stole, za którym siedziała ich przeciwniczka.
Nieświadomi czyhającego na ich tyłach turianina.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

7 sty 2018, o 15:56

Wyświetl wiadomość pozafabularną Turianin śledził na ekranie podkreśloną na pomarańczowo postać, obserwując jak ta rozgląda się w tłumie i widząc jak w jej głowie formułuje się plan. Kolejny błysk biotyki i czarna materia przeniosła kobietę na szczyt baru, na kilka sekund ukazując ją w całej swojej okazałości. Czymkolwiek była jej forma mocy, ciężko było oderwać od niej wzrok; czarne pasemka energii, wijące się niczym żywy organizm, zdawały się pochłaniać światło i niszczyć wszystko to czego dotknęły. Viyo widział odchodzącą farbę i łuszczące się elementy blatu, na którym stanęła kobieta, tam gdzie biotyczne macki muskały ich powierzchnię, dezintegrując zewnętrzną warstwę. Energetyczne wyładowania niszczyły wszystko co dotknęły, zostawiając po sobie żarzące się wzory na wypalonej powierzchni.
- Nie wiadomo ile czasu spędziła w utajnionych oddziałach, biorąc udział w misjach, których nie podaje się do publicznej opinii - powiedział cicho, przesuwając za nią spojrzeniem. Seria wystrzałów wstrząsnęła pomieszczeniem, będąc pierwszymi nutami, które rozpoczęły kakofonię okrzyków przerażenia i paniki; Widmo cofnął się w odnogę korytarza, gdy parę sekund później, po pierwszym zaskoczeniu, ludzie zaczęli uciekać do drzwi. - Wiem jak wyglądają takie oddziały, Ets. Widziałem Nazira, widziałem co siedziało w jego oczach, gdy opowiadał o zadaniu. Nie wątpię, że musieli robić okrutne rzeczy w imię rozkazów i większego dobra, rzeczy które z pewnością stały wbrew moralności każdej normalnej i zdrowej osoby. Takie życie niszczy, Ets. Zabija w tobie każdą cząstkę sumienia, pozostawiając cię pustym w środku. W pewnym momencie orientujesz się, że żeby wykonywać swoją pracę, musisz być równie okrutny i bezwzględny co twoi wrogowie, bo zbyt wiele stoi na szali.
Kolejny błysk biotyki i Maya zniknęła ponownie, tym razem pojawiając się błyskawicznie między parą ochroniarzy. Siła uderzenia energii odrzuciła ich na krok, osmalając pancerz jednego z nich, ale też będąc niewystarczającą, żeby zabić; salwa wystrzałów oświetliła tarcze kobiety, które zafalowały słabo. Przyjęła na siebie wystarczająco, by jej generator pracował na najwyższych obrotach.
Ostrzegła jednak cywilów. Czy zrobiła to, bo uznała, że będą jej wchodzić w drogę, czy może jakaś jej cząstka uznała jego słowa lub zapamiętała co powiedział po wyjściu z windy?
- Nie, nie bardzo pasuje - przyznał ponuro po słowach SI. Pokaz surowej mocy poderwał stół ważący setkę kilogramów i cisnął nim przez pomieszczenie z łatwością piórka, gdy jedno z energetycznych wici kobiety pochwyciło go w swoje objęcia, oplątując niczym czarno-niebieskie pnącza.
Plakaty to jedno, a rzeczywistość to drugie.
On miał Ets. Maya mogła nie mieć nikogo, kto by ją powstrzymał przed upadkiem w spiralę brutalności i porzucenia sumienia.
Oderwał się od ściany i wszedł do sali, krocząc między ostatnimi, uciekającymi klientami. Jego wzrok przesunął się po odnogach obydwu korytarzy i po czterech ochroniarzach, którzy stali zwróceni do niego tyłem, wpatrując się w niespodziewany twór, który przywołała niebieskowłosa.
Miniaturowa czarna czarna dziura zdawała się pochłaniać te resztki światła, które pozostały w pomieszczeniu, wypaczając materię dookoła siebie i strzelając wyładowaniami. Smoliste macki wyciągały się chciwie ku otoczeniu, muskając posadzkę i stoły, spopielając to czego tylko dotknęły, tak jak elektryczne wyładowania, które trzaskały groźnie; niski dźwięk, który towarzyszył osobliwości wywoływał ciarki na karku, będąc słyszalnym wbrew muzyce i wystrzałom, jakby jego źródło poruszało się w innym środowisku niż powietrze. Przyciągała wzrok swoim nienaturalnym, przerażającym wyglądem.
I dobrze.
Turianin obszedł powolnym krokiem bar, trzymając się poza granicą widzenia ochroniarzy, przyspieszając dopiero na ostatnie dwa kroki. Grafitowe omni-ostrze błysnęło u jego ramienia kiedy aktywował broń, żeby przebić pierwszego człowieka, po czym płynnie przekształciło się w swoją pierwotną formę, gdy wyrwał klingę i skierował ją w stronę jego sąsiada, posyłając ku niemu ładunek przeciążeniowy, wolnym ramieniem obejmując tego, przy którym stał, żeby wykorzystać go jako tarczę.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

7 sty 2018, o 18:01

Vex [CIĘŻKI ATAK: Omni-ostrze] [5+1 PA]
Szansa na trafienie: < 50% + 30% [atak z zaskoczeni] +10% [doładowanie PA]

0


Ochroniarz I
Tarcze: 650
Pancerz: 750 - (600*1.1*1.4) = 0


. Weksarjus IV [PRZECIĄŻENIE] [6 PA]
90 = 90%

Szansa na trafienie: < 90%

1

Ochroniarz 4
Tarcze: 650 - 720 = 0
Pancerz: 750

Maya [KULA CIEMNEJ ENERGII] [DETONACJA]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ochroniarz 2
Tarcze: 650 - 1200 = 0
Pancerz: 750

Ochroniarz 3
Tarcze: 650 - 1200 = 0
Pancerz: 750

Ochroniarz 4
Tarcze: 0
Pancerz: 750 - 1200 = 0

1. Ochroniarz 2 [SIATKA POJMAŃ] [8 PA]


Szansa na trafienie: < 70% - 20% [żywa tarcza] = 50

2



1. Ochroniarz 3 [RZEŹ] []
70 = 70%

Szansa na trafienie: < 70%

3

Vex [RZUT GRANATEM] [4PA]
Profesjonalny tymczasowy system. Obrażenia 600.

1-25 25% obrażeń
26-50 50% obrażeń
51-75 75% obrażeń
> 100%

Ochroniarz 2 i Ochroniarz 3
4

Ochroniarz 2
Tarcze: 0
Pancerz: 750-150=600

Ochroniarz 3
Tarcze: 0
Pancerz: 750-300=450

Maya [CIEMNY KANAŁ] [8 PA]
90 = 90%

Szansa na trafienie: < 90%

5


Ochroniarz 3
Tarcze: 0
Pancerz: 450 - 325 = 125
Nie może regenerować tarcz.

Ochroniarz 2 [CIĘŻKI ATAK: OMNI-OSTRZE] [7 PA]
50 + 20 [poświęcone PA] = 70%

Szansa na trafienie: < 70%

6

Ochroniarz 3 [UMOCNIENIE] [7,5PA]

Szansa na trafienie: < 70%

7

Ucieczka Virii:
Północna winda < 50 < Południowa winda

8

Wysłane z mojego srajfona przy użyciu przeglądarki, Killmepls.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

8 sty 2018, o 00:31

Wyświetl wiadomość pozafabularną Etsy przez chwilę milczała, patrząc przez monitoring jak tłum rzednie i znika na innych pietrach, umożliwiając Vexowi wejście do środka pomieszczenia stosunkowo szybko. Gdy wreszcie się odezwała, stało się to gdy ruszył powoli do przodu.
- Czasem zmiany są tym, co ludzie ro­bią, kiedy nie po­zos­tało im już nic in­ne­go.
Turianka o ozdobnym kapturze wpadła na bark opancerzonego pobratymca, niemal tracąc równowagę. Odwróciła się, spoglądając na niego z przerażeniem i unosząc ręce. Widząc pistolet, nie założyła, że był tym dobrym w rozrachunku z obsługą klubu. Cofnęła się, lecz dopiero, gdy odwrócił od niej wzrok, wróciła do biegu w ściśle określonym kierunku.
Kula zgromadzonych pokładów ciemnej energii przykuwała uwagę niczym hipnotyzujący vid. Głośna muzyka skutecznie zgłuszała jego kroki, a obecność przeciwnika, ktory ujawnił się pierwszy, po drugiej stronie pomieszczenia, nie dała żadnemu z czwórki ochroniarzy najmniejszych szans na dostrzeżenie nadchodzącego zagrożenia z tyłu.
Omni-ostrze wsunęło sie pomiędzy kompozytowe płytki, wbijając w miękkie ciało pomiędzy żebrami mężczyzny. Drgnął spazmatycznie, nabierając wdechu, który miał przerodzić się w krzyk, ale nie zdążył. Uderzając w newralgiczny punkt jego ciała, Widmo skazało swoją ofiarę na szybkie wykrwawienie się. Po kilku sekundach to on był jedyną siłą utrzymującą mężczyznę na nogach.
Ulotny pocisk przeciążenia przeciął dystans do stojącego plecami do Viyo mężczyzny niczym błyskawica, w jednej chwili przeciążająca jego generator tarcz. Dopiero wtedy odwrócił się z poirytowanym warkotem, a wraz z nim, uwaga wszystkich pozostałych skupiła się na turianinie.
Za nimi, zza stołu wychyliła się niebieskowłosa kobieta. Spojrzenie jej miodowych tęczówek utkwione było w znajdującym się przy barze Widmie, choć z takiej odległości ciężko było dostrzec tańczące na ich powierzchni emocje.
- Padnij! - natarczywy, wzmocniony głos SI wdarł się do jego głowy przez słuchawkę komunikatora. Pień mózgu zareagował natychmiastowo, zmuszając przyzwyczajone do tego ruchu mięśnie do wciśnięcia turiańskiego ciała za osłonę baru i jednego ze stolików jeszcze zanim zdążył przeprocesować jej komunikat.
Ochroniarze zniknęli mu z oczu, lecz wyobraźnia odpowiedziała na wszystkie pytania. Sfera unosząca się pomiędzy nimi została zdezintegrowana, żegnąjąc się ze światem w pięknym końcu. Świetlne smugi przecięły zagęszczające się powietrze, podczas gdy organizm przygotowywał się na huk eksplozji, który nigdy nie nastąpił. Wybuchająca kula wydawała się implodować, pochłaniając ogłuszającą muzykę, tworząc w ułamku sekundy próżnię, w której przez piszczenie w uszach przedzierało się tylko szaleńcze bicie własnego serca.
Kątem oka dostrzegł uderzające o ścianę ciało nieszczęśnika, który trafiony został przeciążeniem, uszkadzającym jego generator tarcz. Pozbawiony ochrony nie umknął szaleńczej sile niestabilnego pola, rozpalającego wnętrze pomieszczenia niczym wybuch flar. Skaza na materii czasoprzestrzennego kontinuum straciła swoje miejsce we wszechświecie, zabijając wszystko, co znalazło się zbyt blisko jej niechronione.
Przeciążone generatory tarcz obojga pozostałych ochroniarzy pozostawiły ich bezbronnych. Dwójka stała blisko przejścia, za którym skryta była Maya, wciąż jednak ich uwaga skupiona była nie tylko na biotyczce, lecz i turianinowi. Gdy tylko wychylił się, by wyrzucić granat pomiędzy nich, oboje z krzykiem rzucili się w przeciwnych kierunkach, choć tylko jeden uszedł niemal bez szwanku. Plecy ochroniarza po prawej zostały osmolone, podobnie jak podłoga w miejscu, w którym upadł mały, niepozorny ładunek. Drugi z nich wrzasnął, trzymając się za krwawiącą rękę, w którą uderzył jeden z odłamków. Sfera już odrzucila, lub zdezintegrowała wszystkie fragmenty mebli, które znajdowały się w tamtym miejscu, wystawiając dwójkę ich celów na ostrzał.
Jeden z nich to zrozumiał. Klnąc pod nosem, ochroniarz, którego niegdyś idealnie czyste opancerzenie teraz pełne było bruzd i zagłębień, rzucił się z rykiem w stronę turianina, uruchamiając omni-ostrze. Wypełnione adrenaliną ciało Widmo odsunęło się w ostatniej sekundzie, łapiąc przedramię szarżującego mężczyzny i wyginając je pod kątem, pod którym przedłużające je ostrze nie było dla niego niebezpieczne. Przeciwnik wydał z siebie bulgoczący, wściekły odgłos, lecąc dalej i uderzając o stół, na którego blacie się zatrzymał.
- Odcięli kamery. Sobie i nam, bo nie mogli mnie wyciągnąć z systemu - poinformowała go Etsy.
Muzyka wypełniająca klub była nadal głośna, lecz odbijała się nierównomiernie od powierzchni pomieszczenia. Wybuch sfery uszkodził kilka z glośników, sprawiając, że całość brzmiała dziwniej, bardziej upiornie, nie zagłuszając już krzyków.
Drugi z ochroniarzy pozostał blisko przejścia. Maya stała za swoją osłoną, a z ruchem jej palców pancerz mężczyzny zaczął pokrywać się drobnymi, skrzącymi się punktami. Przeraźliwy wrzask wydobył się z jego gardła, podczas gdy on sam padł do tyłu, do ściany, uruchamiając jakiś program wzmacniający ceramiczną powłokę, która teraz wydawała się być spalana czarną materię - mieszankę jasnego błękitu i ciemnego popiołu.
Niebieskowłosa zniknęła z pola jego widzenia. W ostatniej chwili, w której ją widział, jej głowa odwróciła się tyłem do pomieszczenia, zwracając uwagę na korytarz, do którego miała dostęp. Błysk jej tarcz odbił się od lustrzanego sufitu, zwracając na siebie uwagę, lecz mógł pochodzić zarówno od jej teleportacji, lub przyjęcia na siebie wystrzału.
Drzwi na skośnej ścianie heksagonu rozsunęły się, ujawniając zaskakująco twarz Bryanta wykrzywioną grymasem złości, a zarazem skupienia. Jego dłonie dzierżyły sporej wielkości karabin snajperski, którego lufa wycelowana została w Viyo sekundę, której mężczyzna potrzebował by go dostrzec.
Za jego plecami pojawiła się poszarzała facjata turianina. Zerknął do pomieszczenia w chwili, w której mógł, nim Scott złapał go za ramię i cisnął pod ścianę za drzwiami, tak, że Viyo nie mógł go dostrzec.
- Niebieskiej suki nie ma? - warknął wściekle, omiatając spojrzeniem pomieszczenie i wracając nim do turianina, gdy nie dostrzegł nigdzie Mayi. - Kim ty w ogóle jesteś? Czego chcesz od Virii? - dodał, tonem żądającym odpowiedzi. Mając Viyo na muszce, pozostawał w przejściu, gotów wycofać się gdy tylko sytuacja by tego wymagała. Jego pancerz różnił się od tego, w który ubrana była ocalała dwójka ochroniarzy w pomieszczeniu. Choć utrzymany w tej samej kolorystyce, był zdecydowanie lepszej jakości.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

8 sty 2018, o 23:17

Wyświetl wiadomość pozafabularną Tym razem nie było strzelania w kolana ani ostrzegania ochroniarzy. Były momenty w których można było sobie pozwolić na danie przeciwnikowi wyboru i były takie, w których sekunda zwłoki oznaczała porażkę lub śmierć. Walka z czterema uzbrojonymi ochroniarzami nie należała do tej pierwszej kategorii.
Mężczyźni znaleźli się między młotem, a kowadłem. Hipnotyzujący widok czarnej, strzelającej wyładowaniami biotyki przyciągał uwagę na tyle, że nie zauważyli zagrożenia dopóki nie było za późno. Widmo poczuł chwilowy opór, gdy jego ostrze zagłębiło się w plecy pierwszego człowieka, a potem ciężar na ramieniu, gdy po jego bezwładnym ciałem załamały się nogi. Wystrzał ładunku przeciążeniowego zniszczył tarcze drugiego ochroniarza w eksplozji energii, przegrzewając standardowej klasy generator w mgnieniu oka i zmuszając jego właściciela do reakcji na nowe zagrożenie. Elektryczna siatka, niemal identyczna do tej, którą jego kompan próbował zarzucić wcześniej na Mayę, przemknęła przez pomieszczenie tylko po to, żeby pochwycić nie turianina, a ciało przebitego mężczyzny, które ten popchnął ku niej.
Niespodziewany okrzyk Etsy sprawił, że turianin zareagował insynktownie. Pistolet, który był już w trakcie obierania na cel drugiego człowieka, opadł gwałtownie, a Widmo rzucił się za osłonę baru, przywierając do niej plecami w tym samym momencie, w którym twór stworzony przez Mayę postanowił na kilka sekund zamienić centrum sali w pozbawione światła piekło. Implozja sfery pochłonęła wszelkie dźwięki i myśli, sprawiając że na uderzenie serca w pomieszczeniu zrobiło się równie cicho co w samym kosmosie, pomimo przyciąganego do środka wszystkich luźnych elementów i mebli z obszaru w promieniu kilku metrów. Chwilę później wypaczona rzeczywistość wróciła gwałtownie na swoje miejsce, ale bez huku, bez ryku eksplozji. Dźwięki... po prostu pojawiły się ponownie, ale ostrożnie, ciszej, jakby bały się ponownie wrócić do wypaczonego pomieszczenia. Muzyka, nieco skrzecząca z powodu zniszczonych głośników, odgłosy toczących się butelek i tych fragmentów mebli, które nie zostały zdezintegrowane w centrum sfery, trzask upadającego ciała jednego z ochroniarzy... Pomimo głośnej fali dźwiękowej, w uszach turianina dzwoniło, a zęby mrowiły go od energii która przeszła przez pomieszczenie.
Nigdy nie widział czegoś podobnego i założyłby się o wszystko, że żaden z pozostałych ochroniarzy również. Czarna biotyka Vigil sprawiała, że pokaz mocy zaprezentowany przez Vasir w Lyesii wyglądał jak dziecięce sztuczne ognie, nie mówiąc już o innych adeptach, których Viyo kiedykolwiek widział. Czymkolwiek była, była nie tylko efektywna - była równie niszczycielska co siła natury.
Potrząsnął głową, sięgając do kabury przy pasie i wyciągając z niego jeden z granatów. Nie było czasu nad roztrząsaniem pokazu mocy kobiety, bo chociaż ochroniarze znajdowali się bezpośrednio przed sferą materii w trakcie implozji, to wciąż stali na nogach. Ich generatory tarcz, które uratowały im życie, nie miały jednak takich szans. Aktywowany cylinder potoczył się między ich obu, błyskając czerwienią - raz gdy uderzył o ziemię, drugi raz gdy z brzdękiem przesunął się po posadzce i trzeci raz tuż przed wybuchem, który osmalił i podziurawił ich pancerze, nadrabiając hukiem to czego nie zrobiła biotyczna kula Mayi.
Turianin podniósł się, unosząc pistolet, ale nie zdążając z niego wystrzelić. Omni-ostrze ochroniarza błysnęło, gdy ten rzucił się na niego z krzykiem wściekłości, bólu i pewnie dziesiątek innych, drobnych emocji, ale tym razem nie dosięgnęło ciała Widma. Instynkt po raz kolejny zaatakował, zmuszając do odchylenia się przed chaotycznym ciosem, a potem przyszła dyscyplina - wykręcone ramię, dźwignia na bark, wykorzystanie pędu wroga przeciwko niemu. Stolik zazgrzytał po posadzce, gdy człowiek upadł na niego ciężko, popchnięty przez Widmo.
Jego własne omni-ostrze błysnęło ponownie chwilę później.
Niespodziewany syk drzwi sprawił, że Viyo przeniósł wzrok w tamtą stronę. Jego umysł z opóźnieniem zarejestrował fakty, które wydarzyły się niemal równocześnie chwilę wcześniej: drugiego ochroniarza pożeranego przez czarną energię pełzającą po jego pancerzu i wypalającej resztki zniszczonych przez granat, ablacyjnych osłon oraz chciwie wżerających się w wyściółkę kinetyczną pod spodem oraz ciało; Mayę, odwracającą się tyłem do sali i niebieski błysk, który na krótką chwilę rozświetlił wnętrze jej korytarza; poszarzałego Virię, który stał za Bryantem i zaraz został wepchnięty z powrotem za przejście przez swojego szefa ochrony.
- Wiesz, że niektóre asari mogłyby uznać ten komentarz za rasistowski? - odezwał się ochryple, prostując się i zwracając w stronę człowieka. Nie wygasił jednak omni-ostrza i nie schował broni. Przesunął spojrzeniem opancerzeniu mężczyzny, taksując wzrokiem karabin snajperski wymierzony w swoją stronę, białe, wzmocnione płytki pokrywające jego uzbrojenie i twarz ściągniętą wściekłością.
Virii pilnowało dwóch ochroniarzy. Co on zrobiłby na jego miejscu, nie wiedząc skąd nadchodzi zagrożenie? Wysłał swojego człowieka, żeby sprawdził drugą windę, a sam spróbował szczęścia przez salę klubu, co oznaczało że Maya najpewniej natknęła się na niego próbując dostać się do loży od przeciwnej strony. Czy Scott o niej wiedział czy po prostu zakładał, że trzeci atak nadszedł z jej strony? Czy słowa, które przekazał mu ochroniarz na chwilę przed atakiem Mayi brzmiały "ta niebieska suka znowu atakuje" lub coś w podobie, czy po prostu "szefie, mamy problem"?
- Viria może iść się pierdolić z kimś kto ma dla niego czas - odparł na jego pytanie, a kącik ust drgnął mu w niewesołym uśmiechu, który nie sięgnął jednak oczu wbitych w Bryanta i który zniknął chwilę później. Drobne przyjemności. - To do ciebie mam parę pytań, Bryant.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

8 sty 2018, o 23:39

Wyświetl wiadomość pozafabularną Cokolwiek sprawiło, że Maya odwróciła swoją uwagę od pomieszczenia, musiało być zajmujące. Nie wracała do środka, z żadnej z dwóch stron. Muzyka wciąż grała, mieszając się z tą płynącą z głośników w korytarzach i dodatkowych lożach. Zagłuszała ewentualne odgłosy rozgrywanej po drugiej stronie piętra walki. Pozbawiona monitoringu, nawet Etsy nie mogła mu za bardzo pomóc w tej sytuacji. Nic nie mogło, poza własnym instynktem - lub czasem, po którym okaże się, co się z Niebieską działo.
- I dobrze. Nie przepadam za mackami - odparł ironicznie, wykrzywiając usta w lekkim, mało przyjemnym uśmiechu. Nie miał w oczach furii i nienawiści, jak poprzednia towarzyszka Widma. Wręcz przeciwnie - wydawał się być opanowany, konkretny. Skupiony na zadaniu, ale bardziej poirytowany sytuacją.
Zmarszczył brwi, słysząc odpowiedź, której najwyraźniej się nie spodziewał. W chwili, w której dostrzegł, że jego klientowi potencjalnie nic nie grozi, napięcie poniekąd opuściło jego barki. O siebie musiał być bardziej pewny niż o kogoś, kogo musiał chronić. Ostatecznie, on wiedział, że przeżyje bez opieki kogokolwiek innego. Gdyby Viria też to potrafił, nie musiały go wynajmować.
- To ciekawe - odparł zdawkowo. Jego omni-klucz błysnął, gdy do słuchawki przekazywane były komunikaty - zapewne pochodzące od innych ochroniarzy. Może tego drugiego osobnika z najbliższej gwardii Orena Virii, może ludzi pod nimi, zbierających się na wyższe poziomy by dołączyć do większości martwych już osobników.
Wrzask konającego ochroniarza zmusił Bryanta do spojrzenia w tamtą stronę. Pancerz mężczyzny skrzył się błękitem, lecz większość jego powierzchni była czarna. Osmolona, przeżarta przez czarną materię, rozdzierającą to, czego się dotknęła, na poziomie subatomowym. Mężczyzna padł na kolana, łapiąc się za głowę i upuszczając tym samym pistolet, który miał w ręku. Nim padł na ziemię, jego właściciel runął w bok, konając w bolesny i wcale nie krótki sposób.
Bryant obserwował to z obojętnością w oczach, która przeniosła się na ostatniego przy życiu pracownika klubu. Zataczając się, wstał ze stołu, na którym wylądował, stojąc za Viyo.
- Ruszaj - warknął Scott, podbródkiem wskazując na przejście, które zagrodzone było przez stół. Korytarz, w którym zniknęła Maya.
Jego podwładny złapał krawędzi stołu, kręcąc głową panicznie. Jego wzrok utkwiony był nie w dowódcy, lecz martwym koledze, na którego powierzchni rozświetlona energia zaczynała dogasać.
- Ja... nie chcę.
- To wypierdalaj stąd i szukaj sobie innej pracy - odparł zimno mężczyzna w białym pancerzu, z karabinem snajperskim w dłoni. Nie rozkazał mu rzucenia się za Mayą na śmierć - dał wybór. Dość prosty z puntku widzenia szansy na przetrwanie, jaką miał ochroniarz, jednak on, wbrew całej logice, ruszył do przodu. Niemrawo, powoli i niechętnie, wyminął Viyo. Dobył pistoletu, przeładował go i podszedł do stolika, nieśmiało zaglądając do środka, nim wspiął się na jego krawędź, przeskakując do środka korytarza i znikając im z oczu.
- Teraz... - głośno stwierdził Bryant, uśmiechając się lekko w stronę Viyo, przenosząc na niego całość swojej uwagi. - Chociaż bardzo mnie ciekawi, jakie masz pytania, skoro z ich powodu wymordowałeś mi ochroniarzy, będziesz musiał poczekać.
Z tym samym uśmiechem na ustach, złapał Virię za ramię i wyciągnął do przejścia, choć nie ruszał do przodu. Czekał, patrząc na to, jak zareaguje turianin.
- Muszę się stąd wydostać razem z moim klientem.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

9 sty 2018, o 17:06

Turianin obserwował Bryanta w milczeniu, a gdy drugi ochroniarz podniósł się chwiejnie ze stołu, obrócił nieznacznie twarz, by móc widzieć go kątem oka. Nie wygasił omni-ostrza, ale ostatecznie okazało się, że nie będzie potrzeby go używać. A przynajmniej nie ku rannemu mężczyźnie.
- Twoja strata - odparł na wymianę zdań o asari, chociaż jego wzrok błądził po broni trzymanej w rękach mężczyzny. Długi karabin wyglądał jakby miał solidnego kopa, dużo większego niż broń którą posługiwali się pozostali mężczyźni. Nie było to jednak dziwne - skoro Bryant należał do tej samej jednostki co Nazir i Maya, prawdopodobnie nie ustępował im pod względem umiejętności oraz sprzętu. Widać oficjalna śmierć podczas ataku na Cytadelę wcale nie zaszkodziła mu w operowaniu zasobnymi środkami.
Z drugiej strony, mało kto fałszował swoją śmierć nie będąc wcześniej odpowiednio do tego przygotowanym.
Jego wzrok, wraz ze wszystkimi zebranymi, przeniósł się na ostatniego z obecnych na sali mężczyzn, który wił się z bólu, trawiony przez biotykę niebieskowłosej nawet pomimo faktu, że nie było jej w pobliżu. Czarne i granatowe płomyki bez litości przeżerały się przez pancerz, a potem przez ciało, konsumując żywcem pechowego mężczyznę, którego wrzaski szybko zamieniły się makabryczny, ochrypły bulgot. Biotyczna energia przygasła dopiero po kilku sekundach od momentu, gdy ochroniarz zwinął się w kurczowych drgawkach, z szklanym spojrzeniem wbitym gdzieś w ścianę baru i nieruchomą klatką piersiową.
To tyle jeżeli chodziło o to czy Bryant wiedział, że Maya jest w pobliżu.
- Imponująca lojalność - powiedział cicho, gdy między drugim ochroniarzem, a jego szefem rozegrała się krótka wymiana zdań. Odprowadził wzrokiem człowieka, który chociaż nie wyglądał na przekonanego, to jednak wybrał prawdopodobieństwo długiej i niezwykle bolesnej śmierci z rąk niebieskowłosej ponad porzucenie pracy. Czy aż tak było ciężko znaleźć nową robotę dla kogoś kto miał na pieńku z Przymierzem? Czy może chodziło o honor? Albo jeszcze coś innego?
Kiedy Bryant znowu się odezwał, a w przejściu pojawił się narkotykowy boss, turianin przeniósł na niego z powrotem wzrok i przekrzywił nieznacznie głowę.
- Nie wątpię. Virię nie męczy to, że ciągle go atakują nie z jego powodu, a z twojego? Który to raz, trzeci? - odpowiedział tylko, po czym zrobił krok w stronę drzwi, stając między nimi, a ochroniarzem. Wystrojony turianin był w tej chwili jego atutem, gdy chodziło o przewagę nad Bryantem. Jeżeli mężczyzna miał chociaż ułamek zdolności Khouriego i Mayi, to był szalenie niebezpiecznym przeciwnikiem. Każda drobna rzecz się liczyła, nawet taka jak jego podział uwagi na swoje bezpieczeństwo i bezpieczeństwo klienta.
- Dlatego im szybciej zaczniesz mówić, tym lepiej dla was obu - powiedział, odwzajemniając jego spojrzenie. - Operacja Vigil.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

9 sty 2018, o 17:24

Wzruszenie ramionami potwierdziło, że nie odczuwa braków przez swoje preferencje, wykluczające asari z listy kobiet, którymi mógłby być zainteresowany. Poprawił nieco chwyt karabinu, ze zwykłego przyzwyczajenia. Musiał być ciężki, ale mężczyzna trzymał go tak, że ciężko byłoby uwierzyć w to, iż ma go pierwszy czy drugi raz w rękach. Na broni widniały rysy, była ewidentnie w użyciu przez więcej niż jedną bitwę w znacznie gorszych warunkach niż dobrze oświetlone, ciepłe pomieszczenie klubu.
- Lojalność nie jest tania, ale w zależności od osoby, ma różną cenę - odparł, uśmiechając się krzywo gdy Viyo rzucił swoim komentarzem dotyczącym sytuacji.
Ochroniarz zniknął już w korytarzu, może w którejś z loży, może za jego załomem. Jego kroki utonęły w rytmie muzyki grającej dalej od nich, tej samej, agresywnej. Nadawanej przez DJa na innym poziomie lub po prostu puszczanej z wgranej już w automatyczne systemy playlisty. Poza Widmem, Bryantem i Virią, nie pozostał tu nikt.
Westchnął ostentacyjnie, zamyślając się w poszukiwaniu odpowiedzi na jego pytanie. Skinął głową z lekkim rozbawieniem w oczach, na które najwyraźniej mógł sobie pozwolić.
- Chyba czwarty. Nie pamiętam - odparł ironicznie, niekoniecznie zgodnie z prawdą. Wpatrywał się w turianina spod uniesionych brwi, które powędrowały jeszcze wyżej, gdy wypowiedział on znane mężczyźnie słowo.
Jego oczy spoważniały słysząc znajomą nazwę, choć usta, w sprzeczności z resztą mimiki, wygięły się w szerokim uśmiechu. Patrzył na Viyo przez krótką chwilę, podczas gdy Viria warczał coś pod nosem, tak, by tylko jego ochroniarz słyszał te słowa. Zupełnie ignorowany, przeniósł wzrok na pobratymca, patrząc się na Vexa z nienawiścią.
- Ty jesteś tym Widmem, które prosiło o kontakt? - syknął, tylko po to, by zostać odsuniętym wgłąb korytarza przez opancerzonego mężczyznę.
- Zabawny zbieg okoliczności, że pytasz o Vigila kiedy Volyova jest w budynku - odparł, obserwując go uważnie, patrząc na reakcję w jego oczach. Może nie wiedział, czy przyszli ze sobą razem i szukał potwierdzenia. - Prawda?
Maya się nie pojawiała, za to omni-klucz Bryanta piszczał co jakiś czas, informując o kolejnych komunikatach, które przychodziły na jego urządzenie.
- Zadajesz niebezpieczne pytania, turianinie - westchnął, prostując się z lekko zgarbionej wcześniej pozycji. - Takie, przez które możesz zginąć nie tylko ty, ale też ja.
Puścił Virię, łapiąc karabin dwiema dłońmi. Nie unosił jego lufy wyżej, ale gdyby wystrzelił, kula przemknęłaby przez pomieszczenie na wysokości brzucha Widma.
- Dlaczego miałbym odpowiadać ci na cokolwiek i ryzykować własne życie? - spytał, uśmiechając się posępnie.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

9 sty 2018, o 22:18

Wyświetl wiadomość pozafabularną Viyo nie odwzajemnił uśmiechu mężczyzny, świdrując go wzrokiem w milczeniu.
- Pewnie masz rację. W końcu mówisz z własnego doświadczenia - powiedział po jego wypowiedzi na temat lojalności, przekrzywiając nieznacznie głowę. Jeżeli to co mówiła Maya było prawdą, a nie miał podstaw, żeby jej nie wierzyć - nie w momencie, gdy targała nią wściekłość i inne emocje, niemal wykluczając stworzenie wiarygodnego kłamstwa - to kilka miesięcy lub lat temu, ktoś znalazł odpowiednią cenę. Jego cenę. To czy ktoś zgłosił się do niego, żeby wyciągnąć z niego szczegóły operacji Vigil, czy mężczyzna sam postanowił poszukać nabywcy, było jednak tajemnicą.
Turianin poruszył palcami na rękojeści pistoletu, przyglądając się mu, gdy padła nazwa felernej akcji oraz tym samym pseudonim Mayi. Drugi ochroniarz zniknął w korytarzu, a jego kroki rozpłynęły się w dźwiękach muzyki i przytłumionych basów, obdartych przez grube ściany z piękniejszych melodii do bazowego, szybkiego rytmu. Może pozostali sami we trójkę w sali, ale Vex nie miał złudzeń. Czas przesypywał się przez palce dla nich obu: dla Bryanta oznaczało to najpewniej zostanie otoczonym przez Mayę, jeżeli udało jej się przebić przez drugiego ochroniarza, a dla niego rychłe towarzystwo pod postacią nadciągającego wsparcia. Ochroniarze musieli się już zorientować, że na piętrze monitoringu nikogo nie ma, a jeżeli tego nie zrobili, to z pewnością ich szef wydał im rozkaz przybycia z odsieczą kilkadziesiąt sekund temu. Ilu ich jeszcze było? Minimum dziesięciu, dwunastu? Widmo nie próbował nawet poświęcić zasobów na próbę przypomnienia sobie dokładnej liczby na podstawie szacunków Etsy, bardziej skupiając się na innej liczbie - tej która określała liczbę minut potrzebnych ochroniarzom na przebycie dwóch pięter, żeby wprosić się na ich przyjęcie.
- Prawda - przyznał z cieniem niewesołego uśmiechu, kiedy ponownie padło nazwisko Mayi. Nie próbował ukrywać, że ją zna ani że kobieta jest w klubie; wciąż podrygujące lekko ciało ochroniarza spalonego biotyką i idealnie gładki, wręcz wypolerowany okrąg w miejscu gdzie osobliwość zdezintegrowała wszystko dookoła, były wyraźną odpowiedzią na to pytanie. Szansa na to, że ktoś inny również dysponował takimi umiejętnościami i że również przybył do klubu za Bryantem, była zwyczajnie zbyt statystycznie nieprawdopodobna.
Ale nie było krzywdy w małej dezinformacji.
- Chociaż bardziej zabawne jest to, że przybyłem tu jej śladem, a znalazłem akurat ciebie.
Również zignorował pytanie Virii, szczególnie że ten szybko został wepchnięty z powrotem do korytarza. Nie zapomniał o baronie narkotykowym, ale w obecnej chwili stanowił on tło ich problemów, a nie źródło.
Pewnie nie był do tego przyzwyczajony.
Z drugiej strony, po jego atakach Mayi na Bryanta...
- Bo lubisz pieniądze w takiej ilości, która zapewniłaby ci spokój do końca życia? - odpowiedział pytaniem na jego pytanie, po czym pokręcił nieznacznie głową. Jego metaforyczna dłoń z piaskiem zacisnęła się, nie pozwalając już przesypywać się mu swobodnie ani sekundy dłużej. Adrenalina, do tej pory pulsująca intensywnie w jego żyłach ale chwilowo uśpiona, teraz ponownie ożyła.
- To miałem ci zaproponować, ale... - wzruszył ramionami, po czym gwałtownie uniósł przedramię i wystrzelił z aktywnego omni-klucza ładunek przeciążeniowy, samemu ruszając w stronę Bryanta.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

9 sty 2018, o 22:26

Vex [PRZECIĄŻENIE] [6 PA]
90 = 90%

Szansa na trafienie: < 90%

0


OBRAŻENIA (PRZECIĄŻENIE)
360 * 2 [Atak na tarcze] = 720

Bryant
Tarcze: 1787 - 720 = 1067
Pancerz: 990

Bryant [STRZAŁ Z: M-98 WDOWA] [11 PA]
50 + 35 [celność] + 7 [celownik] = 92%

Szansa na trafienie: < 92%

1

OBRAŻENIA (STRZAŁ)
897 * 1,30 [pancerz] * 1,20 [ulepszenie] * 1,15 [implant] * 0.7 [pancerz tech Vexa] = 1043

Vex
Tarcze: 1438 - 1043 = 395
Pancerz: 750

Vex [RZUT GRANATEM] [4PA]
Profesjonalny tymczasowy system. Obrażenia 600.

1-25 25% obrażeń [przed wejście, oberwie tylko Bryant]
26-50 50% obrażeń [do wejścia, Viria i Bryant oberwą]
51-75 75% obrażeń [wgłąb korytarza, viria i bryant oberwą]
> 100%

2

Bryant
Tarcze: 1067 - 300 = 767
Pancerz: 990

Oren Viria
Tarcze: 650 - 300 = 350

Bryant [AKCJA UKRYTA NIOCH NIOCH] [STARCZA]
<90%
3

Wyświetl wiadomość pozafabularną

OBRAŻENIA (MINA ZBLIŻENIOWA)
625 * 0.7 = 437,5

Vex
Tarcze: 0
Pancerz: 750

Vex [odnowienie tarcz] [6pa]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

10 sty 2018, o 00:14

Wyświetl wiadomość pozafabularną Zmarszczył mocniej brwi, słysząc uwagę o lojalności. Viyo zaczął w jego oczach jako ktoś, kto mu ewidentnie nie sprzyja i miał szansę wyjść z tego niebezpiecznego terenu, ale jak na razie się na to nie zanosiło. Z każdą chwilą mężczyzna wydawał się być coraz bardziej spięty. Czas przesypywał im się przez palce niczym piasek i on również doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Koniec końców, posiłki mogły przybyć, ale przed nimi mogła pojawić się Maya. Może to sprawiało, że był taki napięty - a może był to wpływ turianina, którego musiał chronić. Sytuacja z pewnością nie wyglądała dla niego korzystnie, skoro po raz kolejny naraził swojego klienta na niebezpieczeństwo przez sam fakt, że to on go ochraniał.
- Faktycznie, zabawne - odparł, bez cienia rozbawienia. Wypuścił powietrze z ust w jednym, powolnym ruchu, obserwując swojego przeciwnika i zastanawiając się być może, czy niedługo stanie się jego partnerem biznesowym.
- Nazwijmy to polisą na życie - odpowiedział na jego pytanie bez żadnych ogródek. Dopiero ten temat zmusił jego usta do wygięcia się w uśmiechu, który starł następny ruch, jaki wykonało Widmo.
Klął pod nosem, unosząc karabin nieco wyżej, tylko po to, by lepiej przygotować się do strzału. Na sekundę jego pole widzenia się rozmazało, gdy tarcze rozbłysły, przyjmując na siebie ładunek przeciążenia. Ta sekunda wystarczyła mu na jeden oddech, oddzielający go od naciśnięcia spustu.
Huk wystrzału karabinu snajperskiego był potężny. Z łatwością zagłuszył grającą w korytarzach muzykę jak i cichy pisk generatora, którego pojemność w większości została wyczerpana przy jednym, solidnym uderzeniu pocisku.
Viria zaczepił Bryanta, zmuszając go do nachylenia się i krótkiej wymiany zdań, po której były żołnierz przeniósł swój zimny wzrok na Widmo.
- A mogłeś dostać czego chciałeś i odejść w spokoju - syknął, swoim ciałem tarasując środek przejścia.
Mając niewiele opcji do wyboru, Viyo zdecydował się na zmianę pozycji. Rzucając za przewrócony stół, znalazł sobie nową osłonę, wykorzystując ją, by dobyć kolejny granat z pasa i, mając na to czas, rzucić go w stronę przejścia.
Odruchowo, Scott postąpił o krok w tył. Pamiętał jednak o tarczach, pamiętał o osłaniającym go generatorze, którego Przeciążenie Vexa nie zdołało wykończyć. Stał w tym samym miejscu, przygotowując się do kontrataku.
Ale nie tylko jego tarcze błysnęły, przyjmując na siebie siłę wybuchu granatu. Viria zaniósł się wrzaskiem przerażenia, jak gdyby granat wybuchł mu prosto w twarz, choć w praktyce poszarpał tylko jego osłony kinetyczne. Snajper zaklął ponownie, siarczyście i głośno, łapiąc swojego klienta mało delikatnie za ramię i ciągnąc wgłąb korytarza.
- Statystycznie patrząc, popełniłeś błąd - zagadnęła Etsy, uznając, że to dobry moment na rozmowę. W tym czasie Widmo przekradło się wzdłuż ściany do przejścia, zaglądając do środka korytarza. Jego wnętrze było puste, nie liczyć czterech, zamkniętych drzwi prowadzących do różnych loż. - Mogliśmy zaaranżować jakoś łapówkę i otrzymać odpowiedzi w transakcji, którą zasugerował. Dawało to dużą szansę na to, że w przyszłości ktoś, komu o tobie powie, zacznie cię ścigać, ale dało by ci też odpowiedzi.
W pustym korytarzu pobrzmiewała głośna muzyka. Turianin powoli, ostrożnie stąpał do przodu, z bronią gotową do strzału.
- Volyova zastrzeliła mężczyznę, któremu darowałeś życie i nazwałeś to głupim skurwysyństwem, po czym szantażem wymusiłeś udzielenie ci odpowiedzi na pytanie - dodała swobodnie, w chwili, w której przez muzykę przebił się huk wybuchu. Zamaskowana w dole ściany mina eksplodowała, wyczuwając ruch w promieniu, w którym mogła operować. Osłony kinetyczne Widma zniknęły, gdy generator pozwolił sobie na chwilę odpoczynku - wymuszoną.
Omni-kluczem, turianin zmusił go do ponownej aktywacji.
- Patrząc na jej zachowanie, prawdopodobnie prędzej cię zaatakuje niż odpowie na cokolwiek.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

10 sty 2018, o 10:43

Huk karabinu snajperskiego poniósł się po sali, zagłuszając muzykę równie dobrze co wcześniejsza eksplozja granatu. Vex, chociaż spodziewał się uderzenia i oczekiwał na jego nadejście, i tak drgnął, gdy pocisk rozbił się na jego tarczach, niemal je wysadzając w jednej chwili. Jego generator, który potrafił przyjąć na siebie kilkanaście ryczących wybuchów Khouriego, zapiszczał w proteście, tracąc większość ze swojej mocy na kompensację energii kinetycznej, która rozeszła się po osłonach turianina.
Broń Bryanta miała kopa niczym wściekły yagh.
Znalezienie najbliższej osłony wydawało się być rozsądniejszą opcją niż rzucenie się do walki w zwarciu, która mogła się zakończyć rozlewem krwi i śmiercią obydwu mężczyzn w ułamku sekund. Kolejny granat z kabury przy pasie znalazł się w dłoni Widma, a chwilę później potoczył po posadzce, gdy żołnierz przypadł za przewróconym stołem, a następnie wychylił się, żeby posłać pikający cylinder po ziemi; wojskowe ładunki wybuchowe nie niosły ze sobą może zbyt wielkiej siły eksplozji ani nie miały zbyt dużego pola rażenia, ale póki co doskonale sprawdzały się do wprowadzania zamieszania i kontrolowania pola walki, a o to głównie mu chodziło. Bryant nie był celem, bo wybuch mógł co najwyżej połaskotać jego tarcze.
Huk eksplozji połączony z wrzaskiem Virii były sygnałem, że osiągnął zamierzony cel.
Wyglądając ostrożnie zza osłony, dostrzegł jak człowiek cofa się do wnętrza korytarza. Aktywował omni-klucz, który rozświetlił jego przedramię, ale tym razem nie po to, by posłać za nim jakiś bojowy program, ani po to żeby załączyć defensywne procedury. Na panelu pojawił się komunikator z ostatnimi wiadomościami od Mayi.
Masz jednego ochroniarza za plecami. Bryant wycofuje się w twoją stronę.
Ledwo wiadomość poszła w eter, a Widmo podniósł się zza osłony i przypadł do ściany, zbliżając się ostrożnie do drzwi. Z dłonią na pistolecie i drugą gotową do aktywowania omni-ostrza, wyjrzał zza framugi, gotowy do zaatakowania lub spotkania się z kolejnym pociskiem z karabinu snajperskiego. Bryant i Viria jednak zniknęli.
- Statystycznie patrząc, nikt nigdy nie narzeka na swoją przegraną w rosyjskiej ruletce - odmruknął do komunikatora, wchodząc do korytarza. - Wiem, Ets. I pewnie byłoby to mądrzejszym i bezpieczniejszym wyjściem. Ale różniliśmy się gustami odnośnie asari, jak mógłbym finansować kogoś takiego?
Gdzieś w okolicy jego nogi rozległo się ciche piknięcie, a następnie po tunelu poniosło się echo eksplozji, która przerwała ich rozmowę. Siła wybuchu roztrzaskała jego tarcze kinetyczne, a generator poddał się pod naporem atakującej go siły; czerwona dioda informująca o wyczerpanej energii zapaliła się chwilę później.
Gdy dym opadł, Vex zaklął cicho. W uszach nadal mu dzwoniło.
Jego decyzja ataku na człowieka była podyktowana nawet więcej niż jednym powodem, ale większość miała podłoże, które ostatnio coraz słabiej nadawało się do jego pracy. Wyprowadzenie pierwszego ciosu było miłą odmianą i dało mu przewagę w pierwszym starciu, ale nie było jedynym czynnikiem.
- Volyovą kieruje wściekłość i ból. Bryant sprawia wrażenie gnoja. Masz pełne prawo nazwać mnie głupim hipokrytą, ale gdy mam do wyboru dwa rodzaje skurwysyństwa, wolę wybrać to które jest bardziej niebieskie - rzucił, aktywując generator ponownie. Dioda zmieniła kolor na zielony, a ciche buczenie energii uzupełnianej z zapasowych kondensatorów odnowiło poziom tarcz do pełna. Turianin podszedł do pierwszej loży i z aktywnym omni-ostrzem sprawdził ją dla pewności, tak samo jak i pozostałe.
- No i lubię udowadniać statystyce, że się myli - dodał, aktywując panel z gotowością do uniku nadchodzącego uderzenia lub do ataku. Jeżeli w żadnej z loży nie znalazł Virii lub Bryanta, ruszył pospiesznie dalej korytarzem. - Chociaż prawdopodobnie masz rację.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

10 sty 2018, o 11:42

Tajny rzut MG
A<30<B<60<C

0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

10 sty 2018, o 12:02

- Uznam to za żart - odparła natychmiast Etsy, w odpowiedzi na argument odnośnie asari. Niechęć do tej rasy była prawdopodobnie najmniejszą wadą w charakterze Bryanta, z tych, które Viyo znał.
Ciche piknięcie miny zwiastowało kłopoty, o których turianin szybko się przekonał. Osmolona ściana nie miała osłon kinetycznych, które uratowałyby jej powierzchnię przed wybuchem. Nawet drzwi prowadzące do pierwszej z loży przyjęły na siebie trochę impetu, co ich nie uszkodziło w żaden sposób.
- Może i była to ruletka, ale zagrałeś agresywnie. Sam sobie zrobiłeś rien ne va plus jeszcze zanim kulka trafiła na miejsce - francuski brzmiał gładko w jej syntetycznym głosie, wypowiadany z idealnym akcentem. Etsy była w stanie komunikować się w wielu, jeśli nie każdym języku, brzmiąc jakby był jej pierwszym i naturalnym. Koniec końców, syntezator nigdy nie miał problemów z wymową, jeśli zaprogramowany był dobrze.
Pierwsza z loży była pusta. Wnętrze wypełnione było głośną, elektroniczną muzyką nie pasującą do tego, co grało na zewnątrz - mieszające się z tym w jednostajny zgrzyt, który, w połączeniu z piskiem wywołanym niedawnym wybuchem, nie należał do najprzyjemniejszych doznań słuchowych.
- Miałeś przed sobą dwa rodzaje skurwysyństwa, to prawda. Ale nie tylko to się liczy. Bryant chciał pieniędzy i mogłeś mu je dać, tak jak dałeś pięćdziesiąt tysięcy kredytów George'owi po tym, gdy ukradłam je ExoGeni. Miałeś środki na wymianę za informację - zauważyła SI, mówiąc w sposób neutralny. Nie karciła go, a przynajmniej nie brzmiało to tak, jakby próbowała to robić. Prowadzenie dyskusji było czymś, co odrywało ją od nudy, odkąd monitoring wewnątrz klubu został wyłączony i nie miała żadnego kontaktu z tym, co działo się wewnątrz, poza komunikatorem. - Volyova chce zemsty. Nie możesz jej tego dać, musi sama sobie to wziąć, a szansa na to, że doceni twój wkład i zaatakowanie Bryanta, jest nikła. Nie zdziwiłabym się, gdyby zaatakowała też ciebie.
Kolejna loża okazała się pusta. Wreszcie turianin dotarł do tej, w której wcześniej chował się Viria, ale i w niej nie było nikogo. Bryant zniknął, rozpłynął się w dalszej części korytarza lub na innym piętrze, pędząc w tamtym kierunku szybciej, niż Viyo się spodziewał.
- Widziałam ludzi popełniających irracjonalne, sprzeczne z logiką decyzje - odezwała się SI ponownie, cicho, znacznie ciszej niż wcześniej. - Nie chcę, żeby skończyło się tak jak wtedy.
Etsy wyraziła swoją obawę w chwili, w której Viyo przeszedł dalej, za załom korytarza. Dostrzegł panel windy, wskazujący na jej zatrzymanie się na poziomie dwunastym. Przed nią leżała dwójka ciał ochroniarzy, rozrzuconych w bezładzie, jak gdyby upadli z ogromnej wysokości, co było główną przyczyną ich śmierci. Posiadali przy sobie podstawowe wyposażenie.
Turianin wcisnął odpowiedni przycisk przy panelu, wzywając windę z powrotem na piętro jedenaste, po czym przeszedł dalej - do jedynej odnogi korytarza, której jeszcze w tym rejonie piętra nie zbadał. Już przejście kolejnych kroków nadal ujawniło ślady walki, jaka rozegrała się w tym miejscu niedawno. Kolejne ciało leżało pod ziemią, również należące do ochroniarza. Ściana nad nim, jak i jasny pancerz, wydawały się być osmolone.
Dopiero stając w korytarzu dostrzegł to, co musiało się tu zdarzyć. Muzyka była głośna, jej huk był niemal ogłuszający. W dali, drzwi prowadzące do pomieszczenia głównego były zamknięte, tak jak wszystkie inne poza jedną, otwartą lożą. Światło nad nią zgasło, a z panelu co jakiś czas odskakiwały iskry. Z jej wnętrza wiał lekki, ciepły wiatr.
Trzy, martwe ciała leżały w wejściu, rozłożone w dziwaczny sposób. Z wnętrza padała błękitna poświata, niepasująca do neonowych, czerwonych i fioletowych barw Hexa. Blask odbijał się od pancerzy ochroniarzy, podświetlając je.
Posiłki już przybyły. Przynajmniej ich część. Trafiły na jedenasty poziom drugą z wind, które były do dyspozycji - przeciwną do tej, którą obrał Scott uciekający z Virią. Wszystkie natrafiły na Niebieskowłosą.
Zaglądając do wnętrza loży, dostrzegł resztki stłuczonego szkła i wygiętego metalu porozrzucane po jej wnętrzu. Jedna z dwóch szyb, tworzących zewnętrzną ścianę, była zbita, wpuszczając do środka wilgotną noc Nos Astry, na którą widok rozpościerał się w oddali. Na stole leżało jedno z trzech następnych ciał, które dostrzegł porucznik. Zauważył w nim ochroniarza, który rzucił się za Mayą po rozkazie, który padł od Bryanta.
Pozostała dwójka należała do gwardii Virii. Ten, którego Scott wysłał do tyłu, jak i drugi, który wcześniej zajęty był mordowaniem salarianina. Dwójka leżała pod ścianami. Bok jednego umazany był krwią, a jego klatka piersiowa unosiła się spazmatycznie, choć w oczach nie widać było już życia. Jego towarzysz, jak większość pozostałych, człowiek, leżał twarzą w dół we własnej, osobistej kałuży krwi.
Nad stołem unosiła się mała sfera, gotowa eksplodować gdy tylko ktoś niepożądany wejdzie do środka loży. Rozświetlała mrok niedziałających świateł, ujawniając wszelkie większe i mniejsze plamy krwi, która w tym świetle wydawała się być blada.
Maya siedziała na ziemi, plecami opierając się o ścianę. Opadła na dół tuż koło konającego ochroniarza, którego umysł już odmówił posłuszeństwa i nie próbował nawet jej zaatakować, gdyby sam mężczyzna miał na to siłę. Nad jej głową wciąż żarzyła się ogromna rysa pozostawiona po cięciu omni-ostrzem, które musiało uszkodzić okablowanie biegnące wewnątrz ściany.
Kobieta ciężko oddychała, początkowo nie zauważając czającego się w korytarzu Widma. Siedząc pośród ciał, wydawała się być wyrwana z rzeczywistości. Wzięła głęboki oddech, unosząc głowę ku górze, opierając jej tył o ścianę. Włosy na jednym z boków jej twarzy pozlepiane były od krwi, choć ciężko było określić, czy jej własnej, czy nie. Tą samą krwią umazany był fragment jej policzka i szyja.
Gdy dostrzegła turianina, jej wzrok stał się drapieżny. Włosy, wcześniej delikatnie szturchane przez wiatr, uniosły się nieco wyżej, tańcząc w oplatającym ją, biotycznym polu, które pojawiło się, skrząc na powierzchni jej pancerza, gdy tylko jej dłonie zacisnęły się w pięści. Wraz z jej ruchem, sfera delikatnie zapulsowała, grożąc eksplozją.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

10 sty 2018, o 21:37

Wyświetl wiadomość pozafabularną Loża za lożą okazywały się puste. Bryant nie wrócił z Virią do środka, a Widmo dopiero teraz dostrzegł, że prawdopodobnie było to głupie założenie. Priorytetem człowieka było wydostanie się z pułapki i ochrona klienta, a nie walka. Nie odcinałby sobie jedynej drogi ucieczki, żeby zabarykadować się w niewielkim pomieszczeniu tylko po to, żeby zaatakować Vexa, gdy ten otworzy drzwi; nie wykorzystałby również Orena jako przynęty, żeby go wykończyć, bo zależało mu na jego życiu.
A to oznaczało, że od razu pobiegł w stronę windy lub żeby zrobić pętlę dookoła sali i wrócić pierwszym wyjściem.
Klnąc cicho, Viyo ruszył szybko w tamtą stronę, ściskając w dłoni pistolet. Miał wrażenie, że to nie piasek przesypuje się przez jego palce, a on sam powoli rozkrusza się w drobny pył.
- Bo to był żart - mruknął, unosząc broń żeby omieść lufą wnętrze korytarza. Jego mechanizm obronny ponownie dawał o sobie znać, a wbrew pozorom i lekkiemu tonowi, turianin coraz silniej czuł ciężar swoich decyzji. Tym bardziej, że nie napotkał ani Bryanta ani Volyovej, którzy powinni tu być.
Zamiast nich były ciała.
Jedno, drugie, czwarte. Wszystkie zmasakrowane i martwe, ale to nie ich stan sprawił, że z jego gardła ponownie wyrwało się przekleństwo, a ilość. Nie podejrzewał, że ochrona zareaguje tak szybko. To dlatego nie dotarli do głównej sali, bo wpadli prosto na wściekłą siłę natury, którą była Vigil. Fragmenty układanki zaczęły wskakiwać na swoje miejsce, tak jak stalowa kula toczyła się po czarno-czerwonych polach ruletki - metafora, która miała być żartem, a skończyła się całkiem adekwatną analizą jego sytuacji.
- To nie była irracjonalna decyzja, Ets - odezwał się w końcu, a jego głos zabrzmiał równie ponuro co poczerniały od biotyki korytarz pełen powykrzywianych, połamanych ciał. - Być może głupia i zła... ale nie irracjonalna.
Stuknął pięścią guzik windy, wzywając ją z powrotem. Nie miał pojęcia czy Maya pojechała nią wcześniej czy wpadła do niej razem z Bryantem, ale jej brak tutaj był tajemnicą. Był pewien, że ją spotka. Że odetnie drogę Bryantowi. To dla niej kupował czas rozmawiając z człowiekiem, bo odkąd wkroczył do sali i zaatakował pierwszego z ochroniarzy, nie miał już zamiaru się z nim układać. Pomimo tego jak się rozstali z kobietą, pomimo tego co zrobiła, rozmowa z SI dała mu do myślenia. Już wkraczając do sali, żeby zaatakować pierwszego ochroniarza, podjął decyzję, że jej pomoże.
Nawet jeżeli wiedział, że jest na to zbyt późno.
- To nie to samo, nie dla mnie. George był podrzędnym przemytnikiem, który miał więcej szczęścia niż rozumu; Bryant jest pozbawionym skrupułów żołnierzem sił specjalnych, który zdradził swoich towarzyszy i ochrania narkotykowego barona. Układanie się z nim, żeby zaspokoić własną ciekawość i dostać parę odpowiedzi... - Widmo ruszył powoli wgłąb drugiego korytarza, chcąc się upewnić, że Bryant nie posłał po prostu windy na dwunaste piętro, żeby go zmylić, a sam wrócił do sali i uciekł drugą. Było to równie irracjonalne co chowanie się w lożach, szczególnie teraz, gdy nigdzie nie było widać Mayi, ale mógł stać i czekać na przyjazd windy, albo coś zrobić. Wybrał to drugie. - To Illium w swej najczystszej postaci: posypanie złotem gnijącego mięsa, żeby ukryć jego zepsucie. Wszyscy na tej planecie odwracają wzrok w zamian za garść kredytów lub przysług. Byłbym niewiele lepszy od niego. I kiedyś pewnie będę... ale jeszcze nie teraz.
Przekroczył nad kolejnym ciałem i kolejnym. Pogrom, który zrobiła kobieta był niszczycielski. Jedyne otwarte pomieszczenie przyciągało wzrok w oddali, a migocząca w środku zerwana lampa rzucała chwiejne światła na ścianę korytarza, na panele wygięte pod wpływem nieprawdopodobnie silnego uderzenia czyjegoś ciała, na przeżarte płyty podłogi. Delikatny powiew wiatru w dusznym od krwi i śmierci klubie był czymś tak nienaturalnym, że turianin na początku nie wiedział skąd dochodzi i czym jest. Zbliżając się do panelu strzelającego iskrami aktywował omni-ostrze i zamilkł, podświadomie spinając się w gotowości na atak. Im głębiej wchodził w korytarz, tym bardziej ten przypominał pole bitwy. Liczba ciał i zniszczeń nasilała się z każdym krokiem, sugerując że zbliża się do serca całego huraganu.
Nie było zaskoczeniem kto znajduje się w jego centrum.
Widmo stanął w drzwiach, przesuwając wzrokiem po kolejnych ciałach i krwi. Źródłem światła nie była jednak zerwana lampa, chociaż te również wisiały na przewodach pośród sufitowych paneli zdmuchniętych jakąś eksplozją, a znajoma sfera biotyki, pulsująca własnym życiem. Błękitne światło wykrzywiało cienie i sprawiało wrażenie, że krew barwiąca ściany, zbierająca się pod martwymi ochroniarzami i zdobiąca twarz Mayi siedzącej pod ścianą wydawała się być smoliście czarna, nienaturalna. Za rozbitą szybą rysowały się piękne widoki Nos Astry skrytej w mroku i rozświetlonej tysiącami neonów, a szum wiatru i przelatujących w oddali skycarów niemal ginął w tle zgrzytliwej muzyki.
Turianin nie odezwał się od razu. Nie poruszył się również, gdy Volyova go dostrzegła, a w jej oczach zapłonęła tak znana wściekłość; kiedy jej ciało ponownie otoczyła biotyka, pokręcił nieznacznie głową i wygasił omni-ostrze. Lufa jego pistoletu skierowała się w stronę podłogi, gdy opuścił rękę.
- Bryant ucieka z Virią na lądowisko - powiedział cicho, odwzajemniając spojrzenie miodowych oczu. W tęczówkach kobiety była tylko furia, ale ile jej skrywał ból? Wyglądała koszmarnie z twarzą umazaną krwią, ale nie był w stanie powiedzieć jak poważnie jest ranna.
Biorąc pod uwagę, że zawiesiła sobie nad głową bombę osobliwości i była gotowa ją zdetonować ze sobą w zasięgu rażenia, pewnie całkiem poważnie.
- Zaraz wróci jego winda, ale nie wiem czy dam radę go dogonić i zatrzymać sam. - Jego wzrok przesunął się po spojrzeniu kobiety, nie oczekując, że dostrzeże w nim cokolwiek poza złością. - Dasz radę chodzić?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

10 sty 2018, o 22:18

Ból był czymś nieistotnym w tej chwili. Niknął jako mały, nic nie znaczący błysk w jej oczach, gorejących furią. Wściekłość wcale nie zmalała, gdy dostrzegła opuszczenie broni przez Widmo, sugerując, że jej odczucia nie brały się z potencjalnego niebezpieczeństwa, acz samej sytuacji. I jego obecności.
Prychnęła na dźwięk jego słów, podnosząc się z Ziemi przy pomocy ściany, o którą opierały się jej plecy. Mężczyzna obok niej wreszcie skonał, w pewnym momencie cicho opuszczając ten świat, choć umysłem musiał uciec z niego kilka minut wcześniej. Sądząc po tym, jak wyglądało pomieszczenie, walka zakończyła się zaledwie chwilę przed tym, gdy Bryant rzucił się do ucieczki.
- Viria ucieka. Bryant może nie. Nikt nie zatrudni ochroniarza, który sam w sobie sprowadza niebezpieczeństwo gdziekolwiek jest - syknęła, prostując się. Sfera osobliwości zniknęła, powstrzymana jednym jej ruchem - zapadając się w sobie bez spektakularnej eksplozji na końcu. W pomieszczeniu znów zapadł mrok. Jasne refleksy na jej twarzy padały z świateł nocnego miasta i krwistej poświaty korytarza, w którym stał Viyo.
- To nie moja krew - odpowiedziała pogardliwie, nie patrząc na turianina. W jej słowa ciężko było uwierzyć spoglądając na ucho, włosy i szyję, po których krew spłynęła jednostajnymi strumieniami z jednego źródła. Poruszała się normalnie, pomijając lekką osowiałość ruchów wynikającą ze zmęczenia i poprzedniego siedzenia na ziemi. Schowała trzymany w dłoni pistolet maszynowy do kabury, podchodząc nagle do zbitej szyby jednego z okien. Wiatr przywitał ją mocniejszym powiewem, odgarniającym włosy z jej twarzy, gdy spoglądała na panoramę Nos Astry, pozwalając sobie na to na krótką chwilę.
Złapała za ramę, cienką framugę spajającą niegdyś dwa okna i wychyliła się na zewnątrz, patrząc w górę w zamyśleniu.
- Nie zdziwiłabym się, gdyby zaminował windę. Z tego klubu i tak już wiele nie zostało - odparła na jego poprzednie słowa, niezadowolona wracając do środka pomieszczenia i z powrotem sięgając po pistolet, skryty w kaburze na jej udzie. - Chcesz to idź i sprawdź. Ułatwisz mi robotę.
Fuknęła na niego ze złością, wymijając go w przejściu, w żaden sposób nie przestraszona karabinem w dłoni czy możliwym, nagłym atakiem grafitowego omni-ostrza.
- On też ma twoje cenne odpowiedzi - warknęła, przestępując nad leżącymi w korytarzu zwłokami. Wydawała się ich nie widzieć, a przynajmniej nie zwracać na nie żadnej uwagi. Stanęła dopiero przed windą, która zjechała na jedenaste piętro, zapraszając ich do swojego wnętrza inną, spokojniejszą muzyką i ciepłym światłem. W porównaniu do zniszczonego korytarza zalanego trupami, wydawała się być najprzyjemniejszym miejscem w klubie.
- Rób co chcesz - burknęła, patrząc na niego wyczekująco. Dając chwilę, której nie chciała marnować, gotowa rzucić się do egzekucji planu powstającego w jej głowie, którego znała tylko koniec - znalezienie swojej zemsty. - Po prostu nie wchodź mi w drogę.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

10 sty 2018, o 23:05

Jego wzrok prześlizgnął się po krwi zdobiącej bok głowy kobiety, po czerwieni barwiącej skórę jej szyi i skapującej na naramiennik pancerza. Nie skomentował jednak jej słów. Jej powolna reakcja, stopniowo przełamywana przez powracającą determinację, sugerowała obrażenia w ten czy inny sposób. Być może szok i wściekłość tłumiły ból, a adrenalina maskowała wszelkie inne efekty uderzenia w głowę, a być może rana nie była tak poważna jak sądził.
Pomimo całej niszczycielskiej siły, która drzemała w jej wnętrzu, była jednak tylko człowiekiem. Śmiertelnym.
Błękitna osobliwość zniknęła, znikając i przywracając rzeczywistość dookoła niej do pierwotnego, nie zniekształconego stanu, gdy Maya podjęła decyzję. Być może potrzeba zemsty była silniejsza od chowanej do niego urazy. W jej oczach wciąż tańczyła wściekłość, ale wbrew przewidywaniom Etsy przynajmniej nie zaatakowała.
Widmo uznał to za mały postęp, nawet jeżeli wszystko miało się zmienić za kilka minut.
Nie odpowiedział, gdy się podniosła. Po prostu przyglądał się jej w ciszy: gdy podpierała się o ścianę, gdy krzywiła się w złości rozglądając się po sali, gdy wyglądała przez okno. Wiatr Nos Astry przeczesał jej włosy, tak jak wcześniej zrobiła to biotyka. Miasto rozciągało się za parapetem, kusząc odległym chodnikiem i światłami pojazdów w ten sam sposób w jaki przepaść woła do stojącego na krawędzi. Powoli unoszący się prom, którego jedynym celem było pokazywanie ogromnego bilboardu z reklamą klubu, przesunął się z hukiem parędziesiąt metrów od ściany budynku, oświetlając na parę sekund stojącą w nadszarpniętej framudze kobietę jasnym logiem Hexa. Turianin przez chwilę spodziewał się, że Maya wyskoczy, pokazując że do jej nietypowych zdolności można dołączyć również latanie za pomocą czarnej biotyki, ale tak się nie stało.
- Już natknąłem się na jedną z jego min - potwierdził zdawkowo, gdy zeskoczyła z parapetu, niezadowolona. Odsunął się na bok, pozwalając jej przejść, gdy wyminęła go w wejściu niczym bardzo wściekła i bardzo niebieska burzowa chmura. Przez chwilę powiódł za nią spojrzeniem, po czym uśmiechnął się bez wesołości do własnych myśli i ruszył za nią.
- Gdyby zależało mi tylko na odpowiedziach, już bym je miał. Był skłonny współpracować za kredyty, o których wspomniałaś - odezwał się, stając obok niej. Przez chwilę zastanawiał się nad schowaniem pistoletu do kabury i zdjęcie z pleców karabinu, ale ostatecznie porzucił ten pomysł. Obrócił Paladyna bokiem, oglądając powierzchnię zamka i upewniając się, że załadowany jest nowy wymiennik ciepła. Przy sile ognia, którą dysponował Bryant, liczyła się mobilność.
- Jeżeli to coś zmienia, to nie zamierzałem go ostrzec - rzucił po chwili, wpatrując się w windę, której drzwi właśnie rozsunęły się z cichym piknięciem. Przyjemna melodia, która wydobywała się z głośników, była niczym ponura parodia pogromu, który zostawiali za sobą. Jego własne słowa nawiązywały do ich pierwszego starcia, które rozegrało się jeszcze przed wejściem do sali klubu. - Ale musiałem wyciągnąć z ciebie przynajmniej garść odpowiedzi, żeby wiedzieć z kim będę walczył i co ważniejsze - dlaczego. Teraz już wiem.
Czas - tak jak i Viria - uciekał, więc nie było po co go marnować. Winda była nie tylko pułapką, ale była też ich jedyną drogą na górę. W końcu co mogło się stać?
Poza eksplozją i spadnięciem dwanaście pięter w dół, żeby roztrzaskać się o dno szybu?
- Pójdę pierwszy, ściągnę na siebie jego ogień - rzucił tylko, wchodząc do środka małego pomieszczenia. Decyzja nie była rycerska, była praktyczna - w swoim pancerzu i z generatorem lepszym od tego, którym dysponowała kobieta, był w stanie przyjąć na siebie więcej od niej. Tak jak ona była wstanie dokonać więcej zniszczeń.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

11 sty 2018, o 13:12

Jej szczęka zacisnęła się bezwiednie, jakby słowa turianina rozjuszały ją jeszcze bardziej. Jej złość wycelowana mogła być w Bryanta, ale niekoniecznie wyładowana wyłącznie na nim. Sytuacja nie była ani prosta, ani niewinna. Zamordowanie dziesiątki ochroniarzy było czymś, co mogło podnieść poziom adrenaliny do obłędnych poziomów, a ciało, napięte we wściekłości, chciało działać pomimo odniesionych urazów. Rozmowa wydawała się być w obliczu tego wszystkiego niczym innym jak stratą czasu.
- Więc dlaczego tego nie zrobiłeś? Na czym ci tak zależy, jeśli nie tylko na tym? - prychnęła w odpowiedzi, odwracając się przodem do niego. Przez krótką chwilę jej uwaga skupiona była wyłącznie na turianinie stojącym naprzeciw. Winda przestała być tak istotna, sam Bryant uciekający z Virią gdzieś kilka metrów wyżej, za metalowym sufitem, również. - Co ma to według ciebie zmienić? Czy to, dlaczego zabiłam tego ochroniarza, było istotne, kiedy nazwałeś to głupim skurwysyństwem?
Skrzywiła się, podchodząc pół kroku bliżej, stając tuż przed nim. Jak na ludzką kobietę była wysoka, ale ciężko było dorównać w tej kwestii turianinowi.
- Pierdoli mnie to, czy planowałeś go ostrzec, czy nie. Wziąłeś jedyną moją słabość, jaką widziałeś i wykorzystałeś ją żeby dostać to, czego chcesz - wytknęła, z pogardą w głosie, którą ciężko było ukryć. Kiepskie oświetlenie klubu sprawiło, że złoto w jej oczach przygasło, czając się w odpowiednich kątach w formie niebezpiecznych przebłysków pierwotnej dzikości. Odwróciła się, spoglądając na wnętrze windy, gdy jej uwaga powoli znów przetaczała się w stronę tematów pilniejszych niż niezgoda między nimi.
- Ty przyszedłeś do mnie, nie ja do ciebie - przypomniała mu, wchodząc za nim do środka windy, ignorując jego słowa. Zamiast tego, jej wzrok przesunął się po suficie kabiny, wyłapując dyskretne linie awaryjnego otwarcia.
Oparła okuty pancerzem but na wąskiej barierce idącej wzdłuż każdej ścianki kabiny, odbijając się od niego w górę, by wsunąć palce w zakamuflowany właz, który po krótkiej chwili walki ustąpił, otwierając się na zewnątrz.
Złapała za jego krawędzi i podciągnęła się zgrabnie do góry, wsuwając do środka szybu, w którym operowała winda. Właz umożliwiał przejście również turianinowi, jeśli ten zdecydował się za nią podążyć dalej, czego nie skomentowała, w pełni zaabsorbowana własnym planem.
Tunel szybu był zimnym, ciemnym miejscem. Dwie, stalowe liny grubości ręki Volyovej utrzymywały kabinę w miejscu na jedenastym piętrze, znikając w mroku powyżej poziomu dwunastego, gdzie łączyły się z resztą mechanizmu. W oddali, kilka metrów wyżej, zablokowane czerwoną diodą drzwi prezentowały wejście wyżej.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

11 sty 2018, o 22:11

Wyświetl wiadomość pozafabularną Vex doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wściekłość Mayi wylewała się z niej na wszystko dookoła - z nim włącznie. Taka była natura złości, że nigdy nie godziła w tylko jedną osobę. A on nie był bez winy, świadomie prowokując ją wcześniej do wybuchu i wykorzystując jej buzujące emocje. Rzeź którą urządziła na korytarzu i w sali, najwyraźniej nie zaspokoiła jej furii, a tylko ją podsyciła - nawet jeżeli teraz przyćmiło ją nieco zmęczenie i obrażenia, wciąż płonęła jasnym żarem, który raz na jakiś czas strzelał językami ognia.
- Było - odparł, odwzajemniając jej spojrzenie, gdy stanęła przed nim w wejściu windy, podnosząc wzrok by spojrzeć mu w oczy. - Do tamtego momentu nie wiedziałem o tobie i o Bryancie absolutnie nic poza tym co widziałem na własne oczy. Jasne, przyszedłem do ciebie, ale nawet moje ślepe zaufanie do zupełnie nieznajomej kobiety ma swoje granice. Nie wiedziałem czy jesteś przyjaciółką Khouriego czy jego wrogiem, nie wiedziałem dlaczego ścigasz Bryanta, nie wiedziałem nic poza tym, że masz do niego jakiś problem i że MOŻE będziesz miała dla mnie jakieś odpowiedzi, gdy już zginie. Równie dobrze mogłaś chcieć go dopaść, bo miałaś na niego kontrakt albo dlatego, bo pokłóciliście się przy sprawach biznesowych. I nawet pomimo tego postanowiłem ci zaufać, opierając się wyłącznie na przeczuciu, twoich zapewnieniach i paru ładnych uśmiechach. Poszedłem za tobą i zabiłem człowieka, a także przyczyniłem się do śmierci czterech następnych, WSZYSTKO w oparciu o niejasne półsłówka i sugestie, jak pies na smyczy któremu rzuca się kawałki mięsa, żeby za tobą podążał. Każdy normalny człowiek nazwałby mnie głupcem i miałby rację.
Głos turianina stwardniał już na samym początku odpowiedzi, wibrując nisko. Jego złość, w przeciwieństwie do emocji targających kobietą, które wybuchały jasno niczym supernova, była zimna i jadowita, ale nie trwała długo. I nie była skierowana w stronę Mayi.
- Więc tak, gdy zastrzeliłaś człowieka, któremu darowałem życie, mój kredyt ślepego zaufania się skończył - powiedział cicho, wpatrując się w złote tęczówki. - I tak, wykorzystałem twoją słabość, bo nic innego nie skutkowało w wyciągnięciu od ciebie odpowiedzi, które chociażby utwierdziły mnie w tym czy mogę ci zaufać, czy nie. W tym czy to co robię ma chociaż odrobinę sensu. Tak jak ty wykorzystałaś moją, żeby zapewnić sobie wsparcie podczas ataku na klub, gdy zobaczyłaś szansę na dopadnięcie Bryanta.
Kiedy odwróciła się i weszła do windy, podążył za nią. Przyglądał się jej jak szuka szybów do awaryjnej ewakuacji, pojmując jej plan. Przypiął pistolet z powrotem do uda, a kiedy oparła but na poręczy i podciągnęła się do sufitu, żeby otworzyć przejście, powstrzymał się od próby służenia jej pomocną dłonią.
Miał wrażenie, że pewnie dostałby butem w pysk za samą sugestię.
Albo dla zasady.
Podskoczył i chwycił się krawędzi luku, podciągając się za nią do góry, gdy jej opancerzony kuper zniknął w przejściu. Na szczycie windy pozostał przez chwilę w przyklęku, spoglądając z dołu na Mayę i śledząc własnym spojrzeniem jej wzrok przesuwający się po ścianach szybu. Tunele takie jak te z reguły dysponowały drabinką serwisową.
- Bryant zdradził swoich towarzyszy i swoich przyjaciół dla garści kredytów. Ty zabijasz, żeby dostać swoją zemstę za śmierć towarzyszy - zakończył, wracając do pierwszego pytania biotyczki, które wcześniej zignorował. - Dlatego nie zgodziłem się współpracować z Bryantem, po tym gdy powiedziałaś mi prawdę. Dlatego to wszystko zmieniło. Bo rozumiem twoje pobudki. Nawet jeżeli cię to pierdoli i nie ma dla ciebie znaczenia - dla mnie miało wystarczające - dokończył, wzruszając ramionami.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

11 sty 2018, o 23:49

Sceneria nie była zbyt przyjemna, ale ich temat rozmowy od niej zbytnio nie odbiegał. Powykręcane, leżące na ziemi ciała tylko podkreślały wagę sytuacji i tego, w co brnęli razem - nawet, jeżeli ich partnerstwo skończyło się z hukiem krótko po tym, gdy się rozpoczęło.
- Przyszedłeś do mnie, bo ktoś powiedział ci, że ktoś inny może mieć dla ciebie jakieś odpowiedzi - odrzuciła, odwzajemniając jego spojrzenie. Jakkolwiek zimne nie byłyby jego tęczówki w tej chwili, jej jak zwykle płonęły żywym ogniem, niczym kontrast do jego wzroku. - Nie wykorzystałam żadnej twojej słabości. Dałam ci okazję. Pomożesz mi, dostaniesz czego chcesz. Nie zażądałam od ciebie niczego.
Odwrócona, nie przestawała mówić ani nie kończyła tematu, choć jej wzrok ślizgał się już po metalowych płytach oplatających wnętrze windy, szukając odpowiedniego miejsca.
- To, że nie przyznałam się do bycia osobą, którą Przymierze woli widzieć martwą pierwszemu lepszemu Widmu, które weszło do baru, musisz jakoś przeboleć.
Barierka serwisowa była wąska i drobna, na tyle, by mieścić się w szybie a jednocześnie pozwolić serwisantowi wspinać się przy jej pomocy. Szyb przypominał tunele, którymi podróżowali na samym początku - rozświetlany tymi samymi lampkami, był częścią wielkiego systemu usprawniającego wszelkie naprawy usterek w całym budynku.
Kobieta rozejrzała się uważnie przed wejściem na pierwsze jej stopnie. Podróż w górę okazała się być stresująca i wydłużona - z każdym krokiem musieli sprawdzać każdy, następny centymetr, bo choć generatory ich obu uratowałyby przed eksplozją, co innego można było mówić o drabince lub ścianach tunelu. Całość pod wpływem eksplozji z łatwością mogłaby runąć.
Światło z omni-klucza nie pomagało. Miny były drobne - mikroładunki maskujące się w każdym, źle padającym cieniu i załamaniu powierzchni, których w tym zdradliwym miejscu były dziesiątki. Gdy Volyova dotarła jednak do poziomu drzwi, po krótkiej chwili stanęła na małym wys†ępie przed nimi, nie powodując żadnej eksplozji.
- Sufit - mruknęła, bardziej do siebie niż do towarzysza z przymusu. W świetle jej latarki, po kilkusekundowej obserwacji, przy samym mechanizmie utrzymującym windę znajdowało się małe urządzenie wielkości śliwki. Aktywowałoby się w chwili, w której dach windy dotarłby do szczytu tunelu, na dwunastym piętrze. Całkiem prawdopodobne, że wybuch byłby w stanie posłać kabinę na długą, lecz szybką drogę na parter.
Pozycja do otwarcia drzwi nie była zbyt wygodna, ale kobieta nie usiłowała ich zhakować. Ze zniecierpliwieniem uruchomiła omni-ostrze, przecinając wzdłuż szczeliny między dwoma skrzydłami i nieco je od siebie odciągając, tworząc szczelinę, w którą była w stanie włożyć swoje palce. Z zadziwiającą prostotą, używając swoich rąk, odsunęła od siebie siłą dwie, niepoddające się łatwo metalowe płyty, uchylając drzwi na tyle, by butem otworzyć je wystarczająco szeroko, by móc się przez nie przecisnąć.
Po drugiej stronie czekał na nich pusty, ciemny korytarz, w którym ktoś przygasił światła. W oddali słychać było cichą muzykę dobiegającą z któregoś z pomieszczeń.
Korytarz rozwidlał się na lewo i prawo. Niebieskowłosa po krótkiej chwili zawahania ruszyła w prawo.
- Ten korytarz obiega centralne pomieszczenie. Po drugiej stronie jest lądowisko, możesz spróbować zajść ich od drugiej strony niż Volyova.

Wróć do „Nos Astra”