Stolica, skolonizowanego przez asari, Illium. Nowoprzybyłym jawi się jako piękne, niekiedy doskonałe miasto, co często potrafi zmylić - tutejsi mówią, że Nos Astra potrafi być równie zdradliwe i niebezpieczne, co Omega. Często porównywane jest do Noverii przez swoje zaangażowanie w politykę handlu.

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Klub Hex

12 sty 2018, o 17:03

Viyo westchnął cicho, ale w jego głosie można było usłyszeć cień frustracji.
- Ta. Będę musiał pogadać z tym kimś o lakoniczności jego wiadomości i problemach, które mi tym przysporzył - mruknął pod nosem, ale bardziej do siebie niż do kobiety. Może gdyby Khouri napisał mu kim jest Vigil i czy jest przyjacielem, czy wrogiem, całość wyglądałaby inaczej.
Chyba, że sam tego nie wiedział.
- O tym właśnie mówię. Żadne z nas nie miało najmniejszych powodów, by ufać drugiemu i każde miało swoje wyobrażenie o drugim. Ty widziałaś to jako dawanie okazji, ja jako wykorzystywanie mnie do własnych celów. Ja widziałem twoje czyny jako niepotrzebne morderstwo, ty jako konieczność do wymierzenia zemsty Bryantowi - rzucił, prostując się. Gdy kobieta ruszyła po drabince w górę, stanął na pierwszym stopniu i podążył za nią. - Możemy się kłócić kto miał rację, ale prawda jest taka, że nasz związek był oparty na tajemnicach i to właśnie przez nie trafił go szlag.
Zamilkł po kolejnych szczeblach, bo prawdopodobieństwo, że na jednym z nich znajdzie się zamaskowana mina, było zbyt wielkie. Podobieństwo do sytuacji, której doświadczył na okręcie Nazira, było przytłaczające.
Jego życie kręciło się dookoła zaminowanych drabin i ostrzeliwanych wind.
Włączył latarkę, sprawdzając w ciszy każdy szczebel za który łapał dłonią i na którym stawiał but. Mimo, że Maya szła nad nim, istniała możliwość, że mina którą ona przez przypadek przeoczyła i szczęśliwie ominęła, trafi pod jego palce. A to zakończyłoby się tragicznie dla obojga z nich.
Gdy dotarli do góry, a Volyowa skierowała światło latarki na krążki łączące liny windy, jego wzrok podążył za jasną plamą. Kilka sekund zajęło mu dostrzeżenie drobnej miny, będącej zaledwie większym cieniem pośród mniejszych. Bryant musiał założyć ją tuż po tym, gdy Vex przywołał windę na dół, bo inaczej prawdopodobnie wybuchłaby w chwili, w której wcisnął przycisk piętro niżej.
Przez kilka sekund oceniał uszkodzenia, które spowodowałby ładunek wybuchowy. Zerwana winda, która spadłaby na najniższe piętro, pewnie spowodowałaby mnóstwo zamieszania i może paru rannych, ale raczej nie powinna nikogo zabić. Odcięłaby też drogę ochronie próbującej podążyć ich śladem, a Bryant będzie musiał się zastanowić czy wpadli w pułapkę, czy nie. Vigil nie widział, ale na pewno oczekiwał, że on podąży za nim po ich wymianie ognia.
W końcu odwrócił jednak wzrok od miny i przyglądał się jak kobieta otwiera im drogę na dwunaste piętro. Kiedy te stanęły otworem, pokonał ostatnie szczeble i przecisnął się przez wąską szczelinę za Mayą, przytrzymując przedramieniem przesuwne skrzydła drzwi. Przesunął spojrzeniem po przygaszonym korytarzu, po czym zatrzasnął za sobą windę, ponownie dobywając pistoletu.
- Korytarz obiega centralne pomieszczenie - przekazał Mayi, zgadzając się częściowo z sugestią SI. - Spróbuję zajść ich od flanki.
Bryant i tak pewnie zaminował oba, więc zorientuje się, że nadchodzą z obydwu stron, ale nie zaszkodziło spróbować. Nie podobało mu się ponowne rozdzielenie się z Volyovą, ale z taktycznego punktu widzenia było to bardziej skuteczne. Nawet jeżeli stracą moment zaskoczenia.
Gdy kobieta ruszyła w prawą odnogę, on podążył w lewą.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

12 sty 2018, o 17:55

Wyświetl wiadomość pozafabularną Maya nawet nie próbowała odpowiadać na jego słowa. Rozmowa skończyła się w chwili, w której jej stopa oparła się o pierwszy szczebel niebezpiecznej drabinki. Każdy następny ruch mógł być decydujący, a zwodnicze oświetlenie wewnątrz szybu nie ułatwiało sprawy. Wymagało pełnego skupienia, które było dla niej istotniejsze niż zwada pomiędzy nimi.
Uchylenie drzwi umożliwiło im wejście do środka bez wywoływania ogromnej eksplozji. Wewnątrz, poza delikatną muzyką, panowała niemal całkowita cisza. Korytarze były puste, rozświetlone sporadycznie przyklejonymi do powierzchni sufitu lampkami. Większość dawała kolorowe światło, sprawiając, że jego ściany mieniły się różnymi, pulsującymi kolorami. Słowa turianina nie wywołały reakcji u Niebieskiej. Nie dopytywała o szczegóły. Jego powody były dość oczywiste, o ile po prostu nie była zbyt skupiona na swoim przygotowaniu do walki by dostrzec to, że się rozdzielali. Nie zależało jej przecież na tym, by pozostali razem ze sobą odkąd ostra wymiana zdań ich rozdzieliła, a jeżeli zajmie inną pozycję, to co najwyżej im to pomoże.
Idąc lewą odnogą, wkrótce natrafił na pierwsze, prywatne pomieszczenia. Korytarz zakręcał, obchodząc duże pomieszczenie w centrum.
- Scott Bryant jest niebezpiecznym przeciwnikiem, ale z moich obserwacji między jego, a Mayi możliwościami nie ma znaczącej różnicy - odezwała się Etsy, zagadując go cicho w słuchawce. - Przeszłam przez kilka symulacji ich potencjalnej walki, na podstawie monitoringu i danych z twojego omni-klucza. Obrazek Wreszcie, prawa ściana odsłoniła więcej światła, przeistaczając się w szybę, zaczynającą metr od podłogi i biegnącą aż do sufitu. Ozdobne okno kończyło się dopiero przy drzwiach i dawało obraz tego, jak wyglądało wnętrze. Duże, koliste pomieszczenie z małą strefą lounge na samym środku, oszklone. Z jego wnętrza widok prezentował Nos Astrę w całej okazałości. W oddali znajdowały się drzwi, prowadzące na prywatne lądowisko, w których stała opancerzona, biała postać Bryanta.
Viria nie był biednym turianinem.
- W 74% przypadków nie było wygranej strony - kontynuowała Etsy do chowającego się za ścianą Viyo. Mayi jeszcze nie było. - Jedno zabijało drugie, lecz umierało od zadanych ran.
Głos w słuchawce zniknął natychmiast, gdy do Vexariusa dotarła inna rozmowa. Z korytarza biegnącego prostopadle do tego, w którym się znajdował, dobiegło go jakieś poruszenie. Kilka osób komunikowało się ze sobą, zbliżając do centralnego pomieszczenia.
- Niezła fryzura. Odmładza cię - ironiczny komentarz poniósł się echem po pustym, dużym pomieszczeniu. Bryant uniósł swój karabin snajperski, postępując o krok naprzód w stronę środka pokoju. Po drugiej stronie od miejsca, w którym stał Viyo, w drzwiach stanęła niebieskowłosa postać. Nawet odległość nie była w stanie zamaskować nienawiści widocznej na jej twarzy. Jej ciało płonęło czarno-niebieskim ogniem.
- Tylko tyle masz do powiedzenia?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

12 sty 2018, o 21:50

Wyświetl wiadomość pozafabularną W korytarzu nie było min, nie było ukrytych ładunków wybuchowych, nie było pocisków nadchodzących z daleka. Turianin szedł powoli, przesuwając lufą pistoletu od jednego załomu ściany do drugiego, wypatrując śladów w cieniach rzucanych przez kolorowe światła i słuchając echa odległej muzyki, próbując wyłapać zza niej coś co mogłoby zwiastować kłopoty. Maya nawet nie odwróciła się w jego stronę, pochłonięta własną wendettą i popychana do przodu głodem zemsty na Bryancie, a także wściekłością.
Jakaś część Widma miała nadzieję, że kobieta dostanie to czego tak pragnęła. Że śmierć Scotta z jej ręki da jej jakieś ukojenie i uspokoi ognie szalejące w jej bursztynowych oczach, że gdy opadnie pył i upadną ciała, Volyova zamknie tamten rozdział swojego życia. Zastanawiał się jaką byłaby osobą bez swojej furii i skupienia na celu, bez złości i zemsty drążącej jej serce - nawet jeżeli wiedział, że nie będzie dane mu tego poznać po ich ostatnim pożegnaniu, zakładając że w ogóle oboje przeżyją.
Jego inna część nie była równie naiwna. Ta część zdawała sobie sprawę, że śmierć Bryanta nie przyniesie Mayi ulgi i nie przywróci życia jej towarzyszom. Że brak wściekłości i napędzającej jej determinacji nie zapewni jej spokoju, a pozostawi po sobie pustkę w jej sercu, którą wcześniej zapełniały. Przynajmniej z początku.
- A jak wyglądały moje szanse przy starciu z Bryantem w pojedynkę? - zapytał bez większego entuzjazmu, gdy Ets ponownie do niego zagaiła. Jednostajność korytarza zmieniła przeszklona część ściany, pokazująca wnętrze olbrzymiego lobby. Turianin przysunął się do krawędzi, wyglądając dyskretnie tuż przy samej framudze i omiatając wzrokiem pomieszczenie po drugiej stronie grubej szyby. Jego spojrzenie padło na szefa ochrony stojącego przy jednym z trzech wyjść, blokującego je własnym ciałem.
Założyłby się o milion kredytów, że Viria był za nimi. Czy czekał w swoim skycarze na Bryanta? Czy może właśnie odlatywał, klnąc na parę nieznajomych, która zdemolowała mu klub i przyczyniła się do straty setek tysięcy kredytów?
- Myślę, że Volyova nie miałaby nic przeciwko takiemu zakończeniu - powiedział cicho, śledząc spojrzeniem opancerzoną na biało postać. W ten samej chwili w przejściu po przeciwnej stronie sali pojawiła się właścicielka niebieskiej czupryny i temperamentu yagha. Nawet z tej odległości Viyo widział, że im bliżej celu się znajdowała, tym jej furia gorzała większym ogniem. Czarne i granatowe języki biotycznej energii omiatały jej ciało, paląc wszystko dookoła i spowijając ją przytłaczającą aurą.
- Z radością poświęci własne życie, jeżeli zabije przy tym Bryanta - mruknął. - Nie satysfakcjonuje mnie ten wynik.
Gdy do jego uszu dobiegły głosy z bocznego korytarza, obrócił gwałtownie głowę w tamtą stronę. Jego umysł od razu podpowiedział mu potencjalne źródło - druga winda, drugie wsparcie, które wezwał Scott. Też znał swoje szanse z Vigil, ale nie traktował tego równie personalnie co ona, więc najpewniej nie zależało mu na walce jeden na jeden.
- Więc miejmy nadzieję, że zdążę nim się wzajemnie wykończą - powiedział cicho, po czym - nisko pochylony, żeby znaleźć się poza dolną granicą szyby - przemknął do załomu rozwidlenia i zatrzymał się przy rogu. Zdjął z pleców karabin, przypinając pistolet z powrotem do uda i przyległ plecami do ściany, próbując oszacować ilu ochroniarzy nadchodzi i w jakiej formacji.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

12 sty 2018, o 22:43

Wyświetl wiadomość pozafabularną Min w korytarzu nie znalazł. Może po wylądowaniu na dwunastym piętrze, Bryantowi bardziej zależało na szybkim dostarczeniu Virii na lądowisko i dopiero teraz miał wrócić i założyć resztę pułapek. A może miał więcej niespodzianek w rękawie, po prostu jeszcze wszystkich nie pokazał.
- Trochę gorzej - odrzuciła Sztuczna Inteligencja, wbrew stereotypom nie odpowiadając precyzyjnie. Statystyka zwykła źle wpływać na morale jeżeli nie leżała po stronie walczących.
Ciężko było stwierdzić to, co dokładnie siedziało w głowie Niebieskowłosej bez znania całokształtu sytuacji. Furia wydawała się płynąć w jej żyłach, zmuszając do działania nawet wtedy, gdy nie wszystko szło po jej myśli, a ciało stawało się coraz bardziej wyczerpane od walki i igrania z ciemną materią. Nawet teraz, nemezis stojąca przed Bryantem wydawała się trząść, z trudem formułując słowa i wypowiadając je drżącym od rozpierających ją emocji głosem.
- W zasadzie tak - odrzucił mężczyzna złośliwie, by tylko rozjuszyć ją jeszcze bardziej - o ile coś takiego było w ogóle możliwe. Kobieta w reakcji na to postąpiła o krok naprzód, zmuszając go, by cofnął się o pół do tyłu choć wciąż dzielił ich zbawienny, choć nieistotny dystans kilku metrów.
- Kto dał ci kredyty, Scott - warknęła, zaciskając wolną dłoń pięść. Nawet z tak daleka Viyo mógłby dostrzec, wychylając się, jej drgający z nerwów policzek. - Kto zapłacił ci za spierdolenie całej naszej operacji?
Ochroniarze, wcześniej, poziom niżej, spoglądając na szaleńcze wynaturzenie oplatające jej ciało, cofali się z trwogą. Bryant wydawał się nie widzieć tego po raz pierwszy, co, biorąc pod uwagę łączącą ich przeszłość, tłumaczyło jego kompletny brak wrażenia. Zamiast tego uśmiechał się lekceważąco, umyślnie, lub przez zwyczajny odruch.
- Przymierze, Maya - odpowiedział, z lekkim sarkazmem w głosie wypowiadając jej imię po tym, gdy jego własne padło z jej ust. - Jakiś wysoko postawiony dziad, który wolał, by wszyscy zapomnieli o tej zapomnianej przez Boga planecie. Nie mów, że to cię dziwi.
Włosy przykryły jej twarz, przynajmniej z perspektywy turianina. Coś strzeliło z pomieszczenia, niczym spięcie w przewodach elektrycznych, którym okazała się zwykła szklanka, zmieciona z powierzchni ziemi rozrastającymi się, biotycznymi mackami. Uniesiona w powietrze, uderzyła o ścianę niczym zdmuchnięty puch, obracający się w nicość.
- Służyłeś z nimi. Z nimi wszystkimi, z nami wszystkimi. Znałeś ich lata ty pierdolony gnoju - syknęła jadowicie, choć furia jej tonu zbladła, zastąpiona przez załamujące się, przebłyskujące na powierzchni blaski rozpaczy. - Dlaczego?
Scott westchnął, długo i przeciągle, kręcąc w głową w ruchu, któremu daleko było do żalu lub współczucia. Wina była ostatnim, co mogło pojawić się na jego obliczu w tej chwili.
- Nigdy nie lubiłem wojska. Byłem w nim tylko dlatego, że byłem dobry w tym co robię - wycedził, po krótkiej chwili namysłu. - Wojna to niekończąca się praca, w której wymaga się od ciebie coraz więcej i nie dziękuje za nic. Taka, po której nie ma emerytury, nie ma przyszłości. Nie, jeżeli robisz to dobrze.
Poprawił chwyt karabinu. W tym czasie, z odległego korytarza odgłos kroków się nasilił i choć wydawał się być mieszaniną, z której ciężko było cokolwiek wysnuć, na omni-klucz Etsy wysłała krótką wiadomość - czterech opancerzonych.
- Poza tym, miałem jeszcze dwa miliony innych powodów - Bryant uśmiechnął się szerzej, co było kroplą, która przelała obszerną szalę. Z gardła niebieskowłosej wyrwał się krzyk i choć jej postać nie teleportowała się do przodu, nie zainicjowała walki, otaczające ją pole biotyczne wydawało się wyrażać jej emocje niczym ona sama. Pochwyciło łapczywie stojący obok niej stolik, unosząc go do góry w ułamku sekundy i roztrzaskując o znajdujący się kilka metrów wyżej sufit, sprawiając, że na ziemię opadł w kilku, żałosnych częściach i powykręcanych śrubkach.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 00:08

Wyświetl wiadomość pozafabularną Pomimo zdawkowej odpowiedzi Etsy, sugerującej dość nikłe szanse w walce z Bryantem w potyczce jeden na jednego, turianin uśmiechnął się półgębkiem. Jego morale było dziwnym tworem, trudnym do określenia za pomocą zmiennych lub wykresów. Przeważająca siła wroga, przeciwnik dysponujący lepszym sprzętem i doświadczeniem, małe szanse przetrwania... Te rzeczy nigdy nie sprawiały, że tracił energię do walki lub zacięcie by ją wygrać lub obrócić na swoją korzyść, często rozpalając jeszcze większą determinację. Potrafiło to uczynić dopiero pasmo porażek lub strat, których mógł zapobiec lub błędnie podjętych decyzji.
Wiedział, że w walce z Bryantem byłby na drugiej pozycji w zakładach o zwycięzcę. Pomimo własnego doświadczenia, snajper brał udział w gorszych misjach od niego, dysponował lepszym sprzętem i zestawem umiejętności - ciężko było temu zaprzeczyć.
Był po prostu ciekawy na jakie cyfry SI to przełożyła.
I lubił udowadniać statystyce, że się myli, nawet jeżeli nie zdarzało jej się to zbyt często.
Oparł kolbę karabinu o ramię, trzymając lufę skierowaną do dołu i dzieląc uwagę między echo zbliżających się kroków oraz rozmowę toczącą się za przeszkloną ścianą. Trzy razy Maya próbowała dopaść Bryanta, ale wyglądało na to, że dopiero teraz miała okazję stanąć z nim oko w oko i wyrzucić mu własne pytania prosto w jego twarz. Być może wcześniej człowiek zbyt szybko potrafił się ewakuować, być może nigdy nie byli tak naprawdę sami.
Albo być może teraz on również postanowił to zakończyć, tu i teraz.
Obserwował kobietę przez szybę i coraz silniej wzmagające się czarne płomienie, które otaczały jej szczupłą sylwetkę aurą ciemnej materii. Biotyka była personifikacją jej wściekłości, niszczycielka i nieokiełznana; błękitne włosy Vigil tańczyły dookoła jej głowy jak węże Meduzy, a z jej złotych oczu wyzierała mieszanina emocji zdolna zabić każdego, kto próbowałby stanąć jej naprzeciw: nienawiść, furia, ból. Pomimo tego, Widmo nie mógł jednak powstrzymać się od słuchania - od gromadzenia tych strzępków informacji, które Maya wypluwała z siebie w oskarżeniach Scotta, niczym promyki słońca prześwitujące przez gęste, czarne chmury otaczające tajemnicę dwunastoosobowej operacji i ciemność poniżej.
Bezgłośne zawibrowanie omni-klucza przełączonego w wyciszony tryb przekazało nadejście wiadomości od Etsy. Zmysły SI i umiejętność filtrowania dźwięków były jak zwykle nieocenione i pozwoliły określić z czym przyjdzie mu się mierzyć. Jednak czterech przeciwników...
Ciekawe jak teraz wyglądała jego statystyka.
Poruszył zdrętwiałymi palcami na spuście, umożliwiając swobodniejszy przepływ adrenaliny pulsującej w jego żyłach. Kroki zbliżały się tak jak i koniec rozmowy Bryanta oraz Volyovej. Scott, chociaż zasługiwał każdą komórką swojego ciała na miano, którym go obdarzyła kobieta, miał rację w swoim opisie wojny, ale nic nie usprawiedliwiało jego zdrady. Viyo wiedział to nawet bez znania szczegółów.
Vigil również zdawała się to wiedzieć, bo czarna energia rozbłysła niczym eksplozja supernovej, pożerając światło dookoła niej.
Czterech przeciwników... I upływający czas.
Jak zwykle.
Widmo wypuścił powoli powietrze, uspokajając się gdy kroki były już niemal na wysokości rozwidlenia. Gdy zza rogu wyszedł pierwszy ochroniarz, turianin oderwał się od ściany i wystrzelił jak pocisk, a na jego ramieniu aktywowało się omni-ostrze, gotowe do cięcia najbliższego z mężczyzn, a następnie odepchnięcia go na pozostałych, żeby zyskać dla siebie trochę czasu i dystansu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 00:13

Vex [CIĘŻKI ATAK: Omni-ostrze] [5+1 PA]
Szansa na trafienie: < 50% + 30% [atak z zaskoczeni] +10% [doładowanie PA]

0

OBRAŻENIA (CIĘŻKI ATAK WRĘCZ)
600 * 1.1 [pancerz] * 1.3 [pancerz tech] * 1.1 [wzm. kinetyczne] = 1016

Ochroniarz 1
Tarcze: 650
Pancerz: 0

Vex [PRZECIĄŻENIE] [6 PA]
90 = 90%

Szansa na trafienie: < 90%

1

OBRAŻENIA (PRZECIĄŻENIE)
360 * 2 [Atak na tarcze] = 720


Ochroniarz 2
Tarcze: 0
Pancerz: 750


Ochroniarz 2 [STRZAŁ Z: M-6 KAT] [5 PA]
50 + 20 [Celność] + 5 [bonusy] = 75%

Szansa na trafienie: < 75%

Wyświetl wiadomość pozafabularną

5

OBRAŻENIA (M-6 KAT)
276 * 1.1 [bonusy] * 0.7 [pancerz tech] = 212

Vex
Tarcze: 1438 - 212 = 1216
Pancerz: 750

Ochroniarz 3 [SERIA Z: M-55 ARGUS] [7 PA]
50 + 10 [Celność] + 5 [bonusy] = 65%

Szansa na trafienie: < 65%

3

OBRAŻENIA (M-55 ARGUS)
(100*6) * 1.1 [bonusy] * 0.5 [LICZBA SUKCESÓW] * 0.7 [pancerz tech] = 231

Vex
Tarcze: 1216 - 231 = 985
Pancerz: 750


Ochroniarz 4 [SERIA Z: M-96 MOTYKA] [7 PA]
50 + 30 [Celność] = 80%

Szansa na trafienie: < 65%
4

OBRAŻENIA (M-96 MOTYKA)
(79*8) * 1 [LICZBA SUKCESÓW] * 0.7 [pancerz tech] = 442

Vex
Tarcze: 985 - 442 = 543
Pancerz: 750

Vex [RZUT GRANATEM] [4PA]
Profesjonalny tymczasowy system. Obrażenia 600.

1-25 25% obrażeń
26-50 50% obrażeń
51-75 75% obrażeń
> 100%

6

Ochroniarz 2
Tarcze: 0
Pancerz: 750 - 600 = 150
krytyk - ujemny modyfikator -10% do wszystkich rzutów do końca walki

Ochroniarz 3
Tarcze: 650 - 450 = 200
Pancerz: 750

Ochroniarz 4
Tarcze: 650 - 300 = 350
Pancerz: 750

Ochroniarz 2 [PRZECIĄŻENIE] [6 PA]
80% - 20% [cover] - 10% [obrażenia] = 50%

Szansa na trafienie: < 50%

7

Ochroniarz 3 [SIATKA POJMAŃ] [8 PA]
80 - 20% [cover] = 60%

Szansa na trafienie: < 60%

8

OBRAŻENIA (SIATKA POJMAŃ)
600 * 0.7 [ pancerz] = 420


Vex
Tarcze: 543 - 420 = 113
Pancerz: 750


Ochroniarz 4 [RZEŻ] [3,5 PA]
80 - 20% [cover] = 60%

Szansa na trafienie: < 60%

9


OBRAŻENIA (RZEŹ)
495 * 0.7 [pancerz] = 346

Vex
Tarcze: 0
Pancerz: 750
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 01:05

Wyświetl wiadomość pozafabularną Turianin nie musiał być nawet w środku by odczuć gęstą atmosferę, którą w tej chwili równie dobrze można było przeciąż jednym ruchem omni-ostrza. Bryant balansował na niestabilnej krawędzi, która w każdym, nagłym ruchu Volyovej uciekała mu spod stóp. Tkwili w szarej strefie, w której żądza zemsty była balansowania przez równie palącą żądzę odpowiedzi. Coś, co Widmo znało doskonale.
- Słyszałem, że też się od nich odcięłaś. Trochę późno, ale dobrze - zagadnął mężczyzna, samemu skacząc z niestabilnej powierzchni prosto w środek otchłani, w której błękitne światło walczyło o dominację z pochłaniającą wszystko na swojej drodze, absolutną czernią.
- Miałeś chwilę, żeby uciec. Co cię powstrzymało? - niemal sarkastyczne kontr pytanie, kłębiące się również w głowie turianina, wypowiedziane zostało głosem niebieskowłosej. Dopiero ono sprawiło, że przez twarz mężczyzny przeszedł cień powagi, pozostawiając po sobie zmarszczki.
- Nie wpływasz dobrze na biznes, Maya - odparł, niemal z troską w głosie, tak fałszywą jak jego honor, wyceniony na dwa miliony kredytów. - Jesteś jak ten bezpański, agresywny pies miotający się po osiedlu póki ktoś litościwie nie położy go do snu.
Odgłos kroków nasilał się z każdą sekundą, do momentu, w którym umysł kazał reagować, choć doświadczenie podpowiadało, że jeszcze nie czas. Jeszcze chwila, kilka kroków. Jego ciało zesztywniało, przygotowując się do akcji napędzaną mieszanką stresu i adrenaliny. Podwzgórze mózgu walczyło o kontrolę nad jego czynami, wyzwalając automatyczną reakcję walki lub ucieczki, wywołując natychmiastową, ciężką do zniesienia niecierpliwość.
Pierwszy z mężczyzn pojawił się przy załamaniu korytarza, kątem oka dostrzegając turianina, którego nie spodziewał się tu dostrzec. Żadne z nich się nie spodziewało. Szaleńcza szarża w środek formacji zakończyła się w chwili, w której czubek grafitowego omni-ostrze uderzył w ścianę naprzeciw, przechodząc przed tym pomiędzy kompozytowymi płatami pancerza, przez wzmacnianą wyściółkę jego wnętrza, aż po samo serce.
Mężczyzna miał na sobie hełm. Ten oddział przyszedł do bitwy przygotowany bardziej, niż rozstawieni w walce ochroniarze na piętrach niżej. Tylko przez wizjer Viyo zdążył dostrzec dogasający wzrok umierającego, nim kolejny impuls zmusił go do odwrotu. Wykorzystując szok wywołany swoją zasadzką, wycofał się wgłąb korytarza, ciskając w stronę następnego z ochroniarzy pociskiem przeciążenia.
- Mówiąc o psach... - głos Bryanta ledwo przebijał się przez huk opóźnionej reakcji od działu. Żołniersko wyuczonym odruchem każdy z pozostałej przy życiu trójki sięgnął do odbezpieczonej broni. Strzały zlały się w jeden, nierówny terkot, wyzwalający w jego generatorze tarcz serię błysków. - Tamte nieźle cię pokiereszowały, co? Na monitoringu wyglądało to trochę lepiej.
Chowając się za ścianą korytarza, Widmo sięgnęło po kolejny z granatów, za cel obierając wejście, przy którym stanęła dwójka przeciwników. Wrzask tego, którego generator tarcz został przeciążony, potwierdził skuteczność rzutu. Wybuch poważnie ranił odłamkami mężczyznę, który padł na przeciwną ścianę, niedbale celując w stronę przeciwnika. Jego atak chybił cel, ale te wymierzone przez jego towarzyszy trafiły prosto w już nadszarpnięte osłony kinetyczne Viyo, sprawiając, że wyłączyły się z brzękiem pełnym zawodu.
- Szkoda, że nie oderwały ci łba. Reszta nie miała tego szczęścia
Wściekły wrzask kobiety był czymś, co zagłuszyłoby każdy strzał. Niesiony echem po gładkich, metalowych ścianach, przypominał o jego właścicielce gdy jej postać zniknęła w gąszczu nagromadzonej, błękitnej energii chwilę przed tym, gdy huk wystrzału karabinu snajperskiego dołączył do ogólnie panującej wewnątrz pomieszczenia wrzawy. Scott i Maya zniknęli na jego środku, w morzu ścierających się sił błękitnego światła i mroku czarnej materii, pośród których jedynym, co zdradzało odbywający się, zabójczy taniec, były biotyczne wyładowania i migoczące światła omni-ostrzy.
Ostatnio zmieniony 13 sty 2018, o 15:24 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 01:50

Wyświetl wiadomość pozafabularną Wymiana zdań między starymi towarzyszami przypominała pojedynek na chyboczącym się linowym moście, zawieszonym na skraju przepaści i targanym wiatrem cyklonu. Każde słowo Bryanta zdawało się rozpalać wściekłość Mayi, podżegając ogień jej furii. Czy mężczyzna robił to specjalnie, bo wiedział, że im więcej złości buzowało w tej kobiecie, tym mniej ostrożna była? Czy może po prostu taka była jego natura, że kpił z wszystkiego co stało mu na drodze, fałszywym uśmiechem i prowokującymi słowami odpowiadając na zwykłą rzeczywistość bez względu na konsekwencje?
Jego słowa potwierdziły jednak wcześniejsze przypuszczenia Vexa. Trzeci atak Vigil okazał się być o jednym za dużo - czy to dla Bryanta, czy też Virii. Być może to ogrom zniszczeń i śmierci przesądził decyzję, i Oren zagroził zerwaniem współpracy, jeżeli jego szef ochrony nie rozwiąże swoich prywatnych problemów tu i teraz, a być może to sam Scott dostrzegł konsekwencje furii kobiety, rozlewające się falą nie tylko po nim, ale też i po jego otoczeniu oraz karierze. Bez względu na pobudki, ten jeden raz nie było ucieczki, nie było zwodzenia, nie było zacierania śladów.
Widmo poczuł opór pod omni-ostrzem, gdy to zagłębiło się w pancerz, rozcinając ablacyjne płyty i warstwę ochronną, a później także ciało. Ściana sypnęła iskrami, gdy rozżarzona plazma znalazła wyjście z pleców pierwszego ochroniarza, wypalając ją na kilka centymetrów; turianin wyszarpnął ostrze i pchnął bezwładne ciało, z którego życie wypłynęło uderzenie przebitego serca wcześniej. Widział jak głowy pozostałych mężczyzn dopiero odwracają się w jego stronę, a w ich oczach pojawia się zaskoczenie, szok, a potem pierwszy zastrzyk adrenaliny, gdy organizm zaczynał się orientować, że jest atakowany. Dyscyplina i wyszkolenie uaktywniły się chwilę wcześniej, chociaż o dwie sekundy za późno dla jednego z nich - karabiny poderwały się do góry, uniósł się pistolet, a po korytarzu poniósł się huk wielu chaotycznych wystrzałów. Jego tarcze rozbłysły feerią różnych odcieni błękitu, gdy o ich powierzchnię rozbiły się kolejne pociski, wytracając swoją energię kinetyczną; część chybiła celu, żłobiąc dziury w ścianach korytarza za nim i uszkadzając panele.
Kilka metrów dalej dwie siły natury starły się ze sobą w centrum sali, gdy Bryant popchnął furię Mayi poza granicę świadomego myślenia. Wrzask wściekłości dziewczyny był nieludzki i czysto zwierzęcy, jakby czarne płomienie jej biotyki w końcu zyskały własne życie, uwalniając czającą się w ich wnętrzu bestię. Pokłosie operacji Vigil miało się ostatecznie zakończyć tu i teraz; historia zdrady i zemsty znalazła sobie finał w bogatym lobby klubu, na najwyższym piętrze ekskluzywnego wieżowca i tylko jedna z osób biorąca w niej udział miała wyjść z tego żywa.
Jedna lub żadna.
Tarcze kolejnego ochroniarza eksplodowały pod naporem ładunku przeciążeniowego, a tarcze pozostałych zabłysły chwilę później, gdy turianin wrzucił między nich jeden z granatów. Huk eksplozji zlał się z biotycznym rykiem szalejącej za szybą wichury, a także okazjonalnych błysków omni-ostrzy. Walka Widma była tylko tłem do prawdziwego serca historii, do wydarzeń których początku nie był świadkiem.
Jego własne tarcze rozpadły się pod naporem kolejnych salw. Błyszcząca złotym światłem siatka rozpadła się na ich powierzchni, nie mając siły, żeby je przebić, ale dokonał tego ryczący pocisk ostatniego z ludzi. Jego uderzenie finalnie przeciążyło generator turianina, chociaż cios nie był nawet w ułamku tak silny jak te, którymi zasypywał go kilka dni temu Khouri. Widmo nie czekał na efekty - jego dłoń odbiegła do pasa, przyzwyczajonym ruchem aktywując zapasowe kondensatory i siłą wymuszając uzupełnienie tarcz do pełna. Po tym, zamiast unieść się z powrotem, skierowała się jednak do następnej kabury, wyciągając jeszcze jeden z granatów, który ponownie potoczył się między ochroniarzy. Te coraz bardziej i bardziej stawały się puste.
Nie wiedział ile czasu ma, by pomóc Mayi nim statystyka Ets weźmie górę.
Nie wiedział nawet czy da radę, jeżeli zdąży.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 01:54

Vex [regeneracja] [6pa]

Ochroniarz 2 [PRZECIĄŻENIE] [6 PA]
80% - 20% [cover] - 10% [obrażenia] = 50%

Szansa na trafienie: < 50%

0

Ochroniarz 3 [SERIA Z: M-55 ARGUS] [7 PA]
50 + 10 [Celność] + 5 [bonusy] - 20% [cover]= 45%

Szansa na trafienie: < 45%

1


OBRAŻENIA (M-55 ARGUS)
(100*6) * 1.1 [bonusy] * 0.75 [LICZBA SUKCESÓW] * 0.7 [ pancerz tech] = 315


Vex
Tarcze: 1438 - 315 = 1127
Pancerz: 750

Ochroniarz 4 [SERIA Z: M-96 MOTYKA] [7 PA]
50 + 30 [Celność] - 20% [cover]= 60%

Szansa na trafienie: < 60%
2

OBRAŻENIA (M-96 MOTYKA)
(79*8) * 0.75 [LICZBA SUKCESÓW] * 0.7 [pancerz tech] = 331

Vex
Tarcze: 1127 - 331 = 790
Pancerz: 750

Vex [RZUT GRANATEM] [0PA]
Profesjonalny tymczasowy system. Obrażenia 600.

1-25 25% obrażeń
26-50 50% obrażeń
51-75 75% obrażeń
> 100%
3

Ochroniarz 2
Tarcze: 0
Pancerz: 0


Ochroniarz 3
Tarcze: 200 - 300 = 0
Pancerz: 750

Ochroniarz 4
Tarcze: 350 - 450 = 0
Pancerz: 750

Ochroniarz 3 [SIATKA POJMAŃ] [8 PA]
80 - 20% [cover] = 60%

Szansa na trafienie: < 60%

4

Ochroniarz 4 [RZEŻ] [3,5 PA]
80 - 20% [cover] = 60%

Szansa na trafienie: < 60%

5
OBRAŻENIA (RZEŹ)
495 * 0.7 [pancerz] = 346


Vex
Tarcze: 790 - 346 = 444
Pancerz: 750

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Vex [SERIA Z: M-96 MOTYKA] [9 PA]
50 + 30 [Celność] + 6 [celownik termiczny] + 5 [implant] = 91%

Szansa na trafienie: < 90%

10

OBRAŻENIA (M-96 MOTYKA)
(79*8) * 1.05 [implant] * 1 [LICZBA SUKCESÓW] * cośtam = 720

Ochroniarz 3
Tarcze: 0
Pancerz: 750 - 720 = 30 :-)

Ochroniarz 4 [RZEŻ] [3,5 PA]
80 - 20% [cover] = 60%

Szansa na trafienie: < 60%

11
Ostatnio zmieniony 13 sty 2018, o 02:36 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 02:24

A to se kurwa zacznę drugą ture bo mogę.

Maya [SILNY ATAK WRĘCZ] [5PA + 4]
<90%

0

OBRAŻENIA (CIĘŻKI ATAK WRĘCZ)
500 * 1.1 [wzmacniacze] * 1.4 [implant] = 770


Bryant
Tarcze: 1787
Pancerz: 990 - 770 = 220

Szansa na obalenie <50%
1

Bryant przynęta :-) już mi się kodować odechciewa
<90%
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 03:00

Wyświetl wiadomość pozafabularną Jedyną przewagą ochroniarzy była ich liczebność, lecz ta z każdą chwilą wypadała z ich rąk niczym utrata dobrego asa na rzecz nieco gorszej, choć wciąż dobrej karty. Nagły atak, którego się nie spodziewali, wytrącił ich z równowagi, sprawiając, że zaczęli popełniać błędy. Błędem było stanie przy wejściu do pomieszczenia, jakby w nawyku nie chcąc pozwolić, by groźny turianin dostał się do ich przełożonego, zajętego walką z kimś diabelnie niebezpiecznym. Błędem było powtórzenie tego, gdy pierwszy raz uderzył w ich skupisko granat, czego skutkiem było stłumienie kolejnej eksplozji przez opancerzone, ludzkie ciała i więcej krzyków.
Pociski mijały głowę Viyo, uderzając o ścianę, którą wykorzystywał jako swoją osłonę. Mimo wszystko, nie sprawiało to, że czuł się lepiej, a presja czy stres malały. Każda, stracona chwila w tym korytarzu była możliwym przybliżeniem do statystyk podsuniętych przez Etsy. Dwie walki rozgrywały się jednocześnie, różniąc jedynie poziomem spektakularności.
Huk karabinu snajperskiego brzmiał ponad wszelkimi innymi, biotycznymi wyładowaniami, jednak to, co docierało do ucha najłatwiej, było pełne bólu warknięcie. Na sekundę ciemna chmura, pole efektu masy przerzedziło się, ujawniając ranioną w ramię kobietę, której twarz wykrzywiało coś innego niż nieludzka żądza zemsty.
- Spójrz tylko na siebie - krzyknął ze zołością mężczyzna, nie dezaktywując długiego omni-ostrza, choć przez to jego naładowany karabin snajperski zmuszony był trzymać w jednej ręce. Choć nawet on został już wyprowadzony z równowagi, nie zmieniła się jego tendencja do mówienia dużo i często. - Powinnaś siedzieć w jebanej klatce.
Maya nie mówiła nic. Być może kontrolujące ją, pierwotne zmysły całkowicie wygrały nad resztką jej człowieczeństwa, odbierając usta, a może po prostu to był jej zwyczaj. Skupić się na walce, nie próbować rozjuszyć przeciwnika, jak robił to Bryant. Choć niegdyś służyli razem w jednym oddziale, zarówno ich osobowość, poglądy i sposób walki różniły się diametralnie.
- Nie wiem, jak ktokolwiek o zdrowych zmysłach mógł stwierdzić, że postawienie cię w dowodzeniu to będzie dobry pomysł - stwierdził zimno, obserwując, jak iskry w jej oczach przeistaczają się w ogień. Jego cięcie spowiło jej pancerz ognikami, sprawiając, że zapłonął niczym powolny pokaz fajerwerek. Morderczych fajerwerek.
Trzeci z ochroniarzy osunął się na ziemię, wciąż cały, czego nie można było powiedzieć o jego pancerzu. Ceramiczne płyty były mocno uszkodzone - jeden, celny strzał z łatwością przedziurawiłby jego napierśnik, kończąc w brutalny sposób ludzki żywot.
Przez szybę, do środka korytarza wpadła szafirowa łuna, rozświetlając wnętrze niczym obserwowany tylko kątem oka wybuch granatu błyskowego. W oczach Volyovej płomień przestał być wyłącznie przenośnią, odzwierciedlającą jej autodestrukcyjną siłę. Jej oczy emitowały blask, niczym dwa, gwiezdne punkty na mapie nieba.
I tak jak dwie gwiazdy obserwowane z dala, jeżeli już były martwe, to nie zdawały sobie z tego sprawy.
Siła jej uderzenia sprawiła, że omni-ostrze Bryanta dezaktywowało się, a on ryknął wbrew sobie, ukazując własną, zwierzęcą cząstkę. Reszta jego sarkazmu zniknęła, zastąpiona zimną kalkulacją i czystą wściekłością zań schowaną.
Jego omni-klucz posłużył do wstukania przez niego jednej z komend, po której mężczyzna zniknął. Jego trzy, identyczne postaci zafalowały, zniekształcając obraz jak zakłócenia na vidzie, materializując się wokół zdezorientowanej Voloyovej.
- Mogłaś zdechnąć w tamtym bagnie i zniknąć. Oszczędziłabyś mi kłopotu.
Ostatni z ochroniarzy, doznawszy olśnienia pod wpływem biotycznej eksplozji, otworzył drzwi, wpadając do środka jak burza, nieomal przewracając się na nierównej powierzchni przez własny swój pęd. Karabin uniósł wysoko, niemal ignorując Mayę, uznając Viyo za bardziej bezpośrednie zagrożenie.
- Patrz kto zdążył na imprezę - trzy postaci Bryanta odezwały się jednocześnie, nie dając po sobie poznać, która jest prawdziwa. - Widmo z dziwną obsesją na punkcie tej cholernej operacji, przez którą wszyscy tu jesteśmy.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 04:06

Wyświetl wiadomość pozafabularną Generator tarcz zabuczał nisko, rozładowując zapasowe kondensatory i uzupełniając poziomy energii, sprawiając że tarcze turianina gwałtownie zamigotały, ponownie materializując się uderzenie serca po tym, gdy rozpadły się na drobne, eteryczne fragmenty. I uderzenie przed tym, gdy na ich powierzchni rozprysły się kolejne pociski, wywołując kaskadę fal i niebieskich wyładowań.
Granat potoczył się po posadzce, świecąc czerwoną diodą, a turianin podniósł swój karabin, przystawiając celownik do oka jeszcze nim z przejścia nadszedł huk eksplozji. Ochroniarze zareagowali z opóźnieniem, rzucając się każdy w przeciwną stronę, z dala od ładunku wybuchowego - a przynajmniej ci, którzy mogli. Człowiek ranny w poprzedniej eksplozji zdążył tylko krzyknąć; w następnej sekundzie ciało turianina owionęło tchnienie fali uderzeniowej, a o tarcze i pancerz uderzyły drobne odłamki - fragmenty paneli, skruszonej posadzki, elementów samego cylindra i drzemiącej w niego mechaniki, która przestała istnieć wraz z wybuchem.
Kolejny wystrzał z karabinu Brynata był niczym uderzenie dzwonu wybijającego zbliżającą się godzinę. Ryk szalejącej biotyki ucichł nieco, sprawiając, że Viyo przez chwilę zaczął się obawiać, że ostatni strzał snajpera okazał się śmiertelnie celny. Jego następny okrzyk, wściekły i wciąż prowokacyjny, rozmył jednak te wątpliwości.
Kolejne elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce, gdy mózg Widma podświadomie rejestrował rozmowę w drugim pomieszczeniu, podczas gdy jego główne zasoby skupione były na jego własnych problemach. Maya nie tylko straciła swoich towarzyszy... Straciła podwładnych. Ludzi za których była odpowiedzialna, ludźmi którymi dowodziła. Nic dziwnego, że jej zemsta osiągnęła takich rozmiarów. Niszczycielska furia prawdopodobnie skrywała równie wielki ból i wyrzuty sumienia, które tylko dorzucały paliwa do czarnego ognia.
Pozostałych dwóch ochroniarzy zaczęło się podnosić po eksplozji, a w jego stronę poleciała następna energetyczna sieć oraz kolejny ryczący pocisk. Obydwa ciśnięte rozpaczliwie, a tylko jedno dosięgło celu, ponownie rozbijając się na tarczach generatora ochraniającego pancerz turianina. Karabin Widma odpowiedział cichą serią wystrzałów, niemal niesłyszalną przy wszystkich pozostałych dźwiękach - wyciu oszalałego wiru biotyki, huków eksplozji, wystrzałów karabinu Bryanta, odległej muzyki - i posłał jednego z mężczyzn z powrotem na ziemię, z podziurawionym napierśnikiem i wygiętymi płytami pancerza.
Słowa dawnego towarzysza Mayi, drapiące od jakiegoś czasu w tył głowy Viyo, w końcu zwróciły jego uwagę. Przymierze, zapomniana planeta, bestie rozszarpujące oddział żołnierzy, bagna... Widmo zamarł na ułamek chwili, ignorując ryczący pocisk, który przemknął mu nad uchem, w deszczu iskier odrywając jeden z paneli korytarza.
Opuścił gwałtownie osłonę, ruszając korytarzem. Nacisnął spust karabinu, a Motyka wypluła kolejną serię, dobijając leżącego ochroniarza; Viyo jednak nawet nie spojrzał w jego stronę, teraz w pełni skupiony na drugim pomieszczeniu. Ostatni z ocalałych ochroniarzy wpadł do środka, a Widmo przestąpił nad jednym z trzech ciał jego towarzyszy i podążył za nim. Gdy przechodził przez próg, na posadzkę upadł zużyty pochłaniacz, wypchnięty z broni i zastąpiony nowym; rozgrzany do czerwoności wymiennik ciepła brzdęknął o ziemię i szybko zaczął stygnąć, tracąc intensywny kolor.
Turianin posłał kolejną serię w stronę ostatniego ochroniarza, po czym opuścił nieznacznie karabin, zwracając swoją uwagę na parę w centrum sali. Każda z trzech kopii Bryanta była ranna, a krew ściekała także po ramieniu Vigil, barwiąc posadzkę u jej stóp i krawędzie naramiennika. Podłoga osmalona językami biotyki dymiła się w wielu miejscach, a po meblach i ozdobach pozostało tylko smutne wspomnienie.
- Myślałem, że tylko ja za dużo gadam, gdy się denerwuję - odezwał się ponuro, a jego głos zawibrował z tłumionego napięcia. Palce jego dłoni zacisnęły się silnie na karabinie, który zatrzeszczał pod jego naciskiem. - Jak się nazywała, Bryant? Planeta? Planeta na której zdradziłeś jej oddział?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 04:58

Wyświetl wiadomość pozafabularną Ochroniarz musiał zdawać sobie sprawę z tego, że jego los jest przesądzony, gdy tylko wbiegł do środka pomieszczenia. Bryant nie wyglądał na kogoś, kto chciałby, lub mógłby, oderwać się od tego, czym zajęty był teraz tylko po to, by ratować jednego ze swoich podwładnych. Nie posiadał do nich tak wielkiego szacunku, jak oni do niego, co udowodniła reakcja mężczyzny poziom niżej, godzinę temu, gdy wydał mu rozkaz podążania za kobietą.
Salwa z karabinu szturmowego rozpruła zewnętrzne płaty jego pancerza, choć w oczach zagościło przerażenie na długo przed tym, gdy Viyo nacisnął na spust. Odwrócony w jego kierunku, choć dzierżył broń i był w stanie biec, wydawał się być równie bezbronny co jego poważnie poharatany, dobity przez Widmo towarzysz. Jedna, celna kula zakończyła jego pracę u Scotta Bryanta, odbierając mu życie.
- Naprawdę to cię teraz interesuje? - parsknięcie śmiechem mężczyzny było nieszczere. Wzdłuż jego pancerza biegła długa, głęboka rana, z którą interfejs usiłował sobie poradzić medi-żelem, lecz która osłabiała go z chwili na chwilę, czyniąc coraz bardziej zdesperowanym i wściekłym zarazem. Nadało to jednak jego słowom innego charakteru. Przywróciło rozbawienie, jakby sytuacja, w której się znalazł, nie docierała do niego w pełni swojego sensu. Była absurdem, w którym uczestniczył, nie zdając sobie sprawy z tego, że prom Virii już odleciał, nie pozostawiając mu drogi ucieczki. - Nie przeżyłbyś na niej ani dnia, turianinie.
Kobieta zniknęła, zastąpiona przez pustą skorupę wypełnioną czystą żądzą zemsty. Słowa uwięzły w jej gardle, a emocje zniknęły z twarzy, chowając się za jednym, niezidentyfikowanym jej wyrazem. Nawet złoto tęczówek przykrywał błękitny blask, nadający jej nieludzkiego wyglądu, który dopiero teraz Bryant zdawał się zauważać.
Stała po środku, otoczona przez jednego przeciwnika i dwójkę hologramów, niczym figura woskowa uchwycona w jednej, pełnej napięcia chwili. Obserwowała, usiłując wyłapać różnice pomiędzy tym, co prawdziwe, a projekcją fikcji. Wzdłuż jej ramienia, przez łokieć, aż po zaciśniętą na pistolecie maszynowym dłoń, biegły strużki krwi, w wolnym tempie opadając na ziemię kropla po kropli.
- Opuszczony i bagienny świat, zamieszkały przez ślepe, dzikie bestie wyłażące na żer w nocy.
Drobiny szkła ze zniszczonego, ozdobnego stołu, uniosły się znad powierzchni podłogi niemal niezauważalnie, przechwycone przez pole efektu masy. Migotały w świetle lamp, otulone spijającą każdy blask ciemną materią, której źródło znajdowało się pół metra dalej.
- Nic tam nie ma - Bryant uniósł podbródek do góry, wpatrując się w Viyo butnie. Jego ciałem, jak i odpowiednimi projekcjami, wstrząsnął dreszcz. - Poza ciałami kilku głupców.
Rozbłysk biotycznego wyładowania rozświetlił salę, sprawiając, że nawet panorama Nos Astry wydawała się ukazywać miasto w samym środku pogodnego dnia. Volyova wybrała swój cel, kumulując w sobie energię, której pokłady wydawały się żywić zalegającą w jej sercu nienawiścią. Zniknęła na ułamek sekundy, pojawiając się koło stojącego mężczyzny.
Chybiając.
Oddech ugrzązł w jej gardle, pomimo panicznych prób pnia mózgu wymuszającego na niej zaczerpnięcie świeżego powietrza do płuc. Zatrzymana zaledwie centymetry od opancerzonego ciała, stała w nienaturalnej pozycji. Metr dalej, w miejscu, w którym zniknęła, leżał porzucony pistolet maszynowy, wciąż zbrukany plamami jej krwi.
- Jesteś szybka, ale też kurewsko przewidywalna - syknął nienawistnie Bryant, którego pośród znikających teraz projekcji kobieta trafnie zidentyfikowała. Jego omni-ostrze było wysunięte. Długa jego wersja przypominała katanę, której jasna, rozżarzona końcówka wystawała z pleców niebieskowłosej, przebijając się pomiędzy, lub prosto przez któreś z jej żeber.
Jej oczy powróciły do normalnego koloru, gasnąc do złota, które teraz wydawało się ciemne. Uwalony od krwi pancerz wyglądał na niemal nietknięty tym nagłym przebiciem, gdy jego skutki maskowały poprzednie morderstwa.
- Zbyt dużo gadasz - syknęła, choć z trudem. Jedna z jej dłoni znalazła się na jego ręce, tej dzierżącej ostrze, starając się trzymać ją jak najbardziej z dala, nawet jeśli w tym momencie nie dawało jej to wiele. Drugą uniosła dopiero po chwili, zaciskając pięść na małym, metalowym pudełku, które z zadziwiającą łatwością zmodyfikowanego, wypełnionego adrenaliną człowieka zgniotła w swojej dłoni. Generator tarcz mężczyzny ze stukotem odbił się od ziemi, nieaktywny.
Omni-ostrze schowało się, pokonując tę samą drogę przez jej ciało i wyrządzając jeszcze więcej szkód, co wydusiło z jej gardła krzyk. Nie zgięła się w pół, ani nie upadła na kolana, jak gdyby wizja przerażenia, które wreszcie wdarło się do mimiki Bryanta, podtrzymywało ją w dumnie wyprostowanej pozycji. Żołnierz odruchowo złapał za swój przegub, spoglądając na małe, czarno-niebieskie ogniki z wolna trawiące jego rękawicę, podróżujące w górę jego ciała szybciej, niż ku ziemi spadała z jego ran krew. Początkowo z jego ust wydobyła się tylko wiązanka przekleństw, pokazująca, jak mylnie oceniał swoją sytuację.
- Co to kurwa jest?! - krzyknął, rzucając się do przodu, w kierunku stojącej kobiety, z twarzą wykrzywioną bólem. - Zabierz to ode mnie!
Odsunęła się dalej, stukając palcem w przykryty brudem i krwią interfejs pancerza, pobudzając go do życia. Wyszedł ze stagnacji, przygotowując medi-żel na to, czego prawdopodobnie nie był w stanie na dłuższą metę załatać.
- Nawet dwa miliony powodów nie sprawią, że to z ciebie zdejmę - wycedziła, podchodząc bliżej gdy tylko Bryant skulił się w sobie. Iskry trawiły jego pancerz, przedostając się dalej, przez wzmacnianą wkładkę, aż do ciepłego i miękkiego ciała, reagującego na kontakt z ciemną materią.
- Jesteś jebanym wynaturzeniem - wrzasnął, padając na kolana, gdy do jego umysłu dotarła myśl, że jego słowa mogą być ostatnimi. Ranna kobieta stała nad nim obserwując uważnie, jak biotyka dociera do jego trzewi, plamiąc umysł i wypalając jego ciało od środka. Jej powieka nie drgnęła, nie chcąc stracić ani ułamka sekundy tego widoku. Bryant otworzył usta, chcąc krzyknąć następną obelgę, ale z jego ust wydobył się tylko jęk.
Jęk konającego.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 15:41

Wyświetl wiadomość pozafabularną Ostatni z ochroniarzy upadł na ziemię, ale już od kilku sekund nikt nie interesował się jego losem. Z dziur na jego napierśniku płynęła krew, a ich krawędzie dymiły się przez chwilę, tam gdzie tarcie pocisków na ułamki sekund rozgrzało metal do czerwoności. Być może mógł przeżyć, być może wystarczyło, by Viyo uniósł karabin i rozkazał mu spierdalać. Być może śmierć jego trzech towarzyszy i znalezienie się między osobami, które wyglądały jakby mogły zrównać cały klub z ziemią, żeby osiągnąć swoje cele, mogło być wystarczające, żeby przełamać ślepą lojalność do swojego szefa i popchnąć go do ucieczki - a tym samym do zachowania życia.
Być może.
W tamtej chwili jednak ta myśl nawet nie przeszła turianinowi przez głowę, coś co w obliczu ostatnich kilku godzin było zwyczajną hipokryzją. Koncept, który z pewnością do niego wróci, gdy ucichnie adrenalina i gdy najjaśniejszymi punktami otoczenia będą jarzeniowe światła Elpis, a nie otoczona biotycznym wirem niebieskowłosa kobieta o oczach płonących niczym gwiazdy. Gdy jego umysł otrząśnie się z pustki, w którą nagle wpadł, po słowach Bryanta.
Palce na jego karabinie zacisnęły się jeszcze silniej, gdy czarne chmury rozchyliły się po raz kolejny, ujawniając ocean odpowiedzi. Wszystkie wątpliwości i jego poprzednie niewiadome zniknęły, gdy coś co zaczynał brać za pchanie nosa w nieswoje sprawy, niespodziewanie zazębiło się z jego własną przeszłością. W nieprawdopodobnym zbiegu okoliczności, który sprawił, że w poszukiwaniu wyjaśnień innej historii, wszedł na ścieżkę, która była bardziej niż znajoma.
Na ścieżkę, która prowadziła z miejsca gdzie wszystko się zaczęło. Dla niego.
Mogłaś zdechnąć w tamtym bagnie i zniknąć.
Szkoda, że nie oderwały ci łba. Reszta nie miała tego szczęścia.
Opuszczony i bagienny świat, zamieszkały przez ślepe, dzikie bestie wyłażące na żer w nocy.
Znał tylko jedno miejsce, które pasowało do tego opisu.
AZ-99.
Karabin poderwał się do jego ramienia, odnajdując na celowniku twarz Bryanta w tej samej chwili, w której Maya zniknęła, pojawiając się przed jedną z kopii człowieka. Może znała go na tyle, żeby dostrzec drobne różnice między hologramami, a rzeczywistością; może zauważyła, że chociaż projekcje idealnie odwzorowują wypowiedzi, ruchy i stan Bryanta, to ich zasięg nie sięgał do szkarłatnych kropel krwi, które kapały z jego rany i barwiły posadzkę pod tylko jedną z jego sylwetek; a może po prostu uznała, że trzydzieści procent szansy wystarczy jej do osiągnięcia zemsty i wybrała na ślepo.
Cokolwiek to było, wybrała dobrze.
Widmo drgnął, gdy z gardła kobiety niespodziewanie wyrwał się jęk bólu, a hologramy zniknęły. Wszystko zadziało się w pojedyncze uderzenie serca - w jednej chwili kobieta zniknęła, pożarta przez czarne wyładowanie biotyki, a w następnej zamarła tuż przed jedyną ocalałą sylwetką, z pulsującym ostrzem wystającym z pleców. Ciemna materia targająca pomieszczeniem i otaczająca walkę niczym niszczycielski cyklon, zniknęła w jednej chwili, gasnąc jak zdmuchnięta świeca. Błękitny blask zniknął z oczu dziewczyny, pozostawiając w niej tylko ból... i coś jeszcze. Bryant miał nienaturalnie szybki refleks i również doskonale znał swoją przeciwniczkę.
Najwyraźniej jednak niewystarczająco.
Turianin zrobił kilka kroków w ich stronę, ale zatrzymał się, podświadomie wyczuwając że jest to chwila, której nie powinien przerywać. Uszkodzony generator tarcz Bryanta upadł pod jego stopy, sprawiając że błękitna poświata otaczająca jego sylwetkę zniknęła, pozbawiając go tej jednej osłony, która była w stanie uchronić go przed zemstą Mayi. Czarne języki biotycznego ognia spłynęły z ręki kobiety, rozprzestrzeniając się w zastraszającym tempie po przedramieniu mężczyzny, przeżerając się przez ablacyjne płyty pancerza i sunąc wyżej, i wyżej. Tym razem furia niebieskowłosej była zimna niczym lód; ciemna materia pożerała Bryanta powoli, po raz pierwszy mając okazję zaspokoić niewyczerpany głód wendety, który trawił ich właścicielkę.
Widmo stanął za plecami Mayi, milcząc i spoglądając na Bryanta, który opadł na kolana. Widział to już wcześniej, widział tego efekty. Szef ochrony był martwy w momencie, w którym palce Volyovej zacisnęły się na jego generatorze.
I nie była to piękna śmierć.
Viyo bez słowa przyglądał się jak mężczyzna wrzeszczy z bólu, jak czarno-granatowe płomienie pożerają jego ciało i wydzierają mu powietrze z płuc. Sekundy trwały niczym minuty, a dla umierającego niczym wieczność. Destrukcyjna energia wyginała płyty jego pancerza, zgniatała jego ciało, sprawiała że jego palce drapały po posadzce w poszukiwaniu czegokolwiek, gdy spazmy cierpienia zalewały jego świadomość. Gdzieś tam w wypalanym umyśle snajpera znajdowały się odpowiedzi na pytania, które okazały się wspólne zarówno dla turianina jak i dla bursztynowookiej kobiety. Kto mu zapłacił? Kto chciał zatuszować historię AZ-99? Kto zainicjował śmierć zespołu Mayi, a także wiedział o eksperymentach odbywających się pod powierzchnią planety?
Widmo nie ruszył się jednak z miejsca. To nie była jego chwila.
Volyova zasłużyła na swoją zemstę. Na każdą jej sekundę.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 17:22

Wyświetl wiadomość pozafabularną Ostatni jęk leżącego u jej stóp mężczyzny został zagłuszony przez trzaski miliona, drobnych osobliwości rozdzierających strukturę ceramicznych płytek na osobne atomy. Dwa miliony kredytów nie były w stanie go ocalić w tej chwili. Może dzięki nim mógł zainwestować w swoją firmę, wynająć odpowiednio dużo lojalnych ludzi, dzięki którym przedłużył swoje życie o kilka dni, może tygodni - w zależności od tego, ile potrzebowała Maya by go wytropić poprzednim razem.
Teraz, kobieta stała w dogasającym ogniu czarnej materii, znikającym w powietrzu, wracającym do źródła, z którego okowów został uwolniony. Głowa Volyovej zadarta była wysoko do góry, a jej brwi zmarszczone. Spod nich spoglądała na leżącego z niezadowoleniem. Osiągnięcie tego, czego pragnęła, nie ukoiło gorejących w jej sercu płomieni. Było niczym patyk wbity w ognisko, szturchane raz po raz, aż urosło poza wszelką kontrolę.
Element dekoracyjny sufitu oderwał się ze zgrzytem od osmolonej powierzchni, przy której trzymały go zaledwie małe, metalowe śrubki. Z hukiem rąbnął o podłogę o krok od stojącego pośród szklanych odłamków Widma, zmuszając ją do oderwania wzroku. Muzyka uciekła gdzieś z miejsca zdarzenia w trakcie walki, pozostawiając dzwoniącą w uszach pustkę.
Schyliła się, wyrwana z szoku, w którym tkwił jej umysł. Na jej twarzy znajdował się ten sam wyraz, który wcześniej można było zaobserwować w mimice Bryanta. Lekkie niedowierzanie - absurd tego, co stało się przed chwilą. Przeżywany w głowie moment wreszcie doczekał się odzwierciedlenia w prawdziwym świecie, czego być może się nie spodziewała. A może w tyle jej głowy, dorwanie Bryanta było czymś ostatecznym, niczym złapanie go za rękę i skok w przepaść, której dno mieli dojrzeć oboje. Adrenalia wciąż krążyła w jej ciele, sprawiając, że kobieta nie była pod wielkim wrażeniem własnych obrażeń i niekoniecznie zdawała sobie sprawę z tego, że upadek Scotta nie oznaczał jej bezpieczeństwa.
Ona po prostu jeszcze leciała.
Sięgnęła zakrwawioną rękawicą ku leżącemu na ziemi trupowi. Twarz mężczyzny pokryta była czarnymi jak smoła pajęczynkami. Kobieta zdjęła jego omni-klucz, prostując się już z większym trudem, czego potwierdzeniem była jej ręka, sięgająca do brzucha. Medi-żel zakleił ranę z taką skutecznością, z jaką taśmą klejąca uszczelniała pękniętą ścianę. Nie mógł działać na długo.
Uniosła wzrok na Widmo, gdy dopiero dotarło fakt jego obecności do niej dotarł. Przez chwilę zamarła, może szukając słów, których mogłaby użyć, ale sytuacja, w której się znaleźli, była ciężkim materiałem do skomentowania lub zagadnienia, przynajmniej z jej perspektywy. Przełknęła ślinę, odwracając się i podchodząc do leżącego na ziemi pistoletu maszynowego, który leżał tam, gdzie wcześniej go upuściła. Podniosła go, chowając do kabury przy nodze niedbale, nie dbając o zamknięcie jej na sam koniec.
- Policja pewnie zaraz tu będzie - odezwała się ochryple, samej ruszając w stronę lądowiska. Adrenalina, szok, a może wyszkolenie lub zwykła, ludzka duma, sprawiały, że szła prosto i sprawnie, jak gdyby omni-ostrze Bryanta było jedną z jego projekcji, niezdolną do wyrządzenia prawdziwych szkód. - Może tu przyda się twoje Widmo.
Sama Volyova nie wydawała się być chętna do zostania na miejscu, by sprawdzić, czy odznaka da turianinowi cokolwiek. Przeszła przez ciało dawnego towarzysza, otwierając drzwi prowadzące na lądowisko. Wpuszczając do środka świeży, chłodny powiew wiatru mknącego między budynkami Nos Astry, łącząc się z narastającą stęchlizną śmierci.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 18:50

Wyświetl wiadomość pozafabularną Widmo w milczeniu przyglądał się Mayi i emocjom, które przemknęły przez jej twarz. Jej oczy, nie tak dawno błyszczące od biotycznej energii, teraz przygasły z powrotem do swojej zwyczajowej, bursztynowej barwy, ukazując w nich dezorientację, ból i zmęczenie. Wściekłość wyparowała tak samo jak czarne języki ognia, pozostawiając po sobie pustkę. Ciało Bryanta było jedynym świadectwem, że zemsta dziewczyny dobiegła końca, nierealnym symbolem, że znalazła się na końcu drogi którą obrała i której nie spodziewała się zrealizować.
Będzie potrzebowała kilku minut, a pewnie i godzin, żeby dotarła do niej pełna świadomość tego co się stało. Ile czasu spędziła na tropieniu swojego towarzysza, ile dni na planowaniu i rozmyślaniu na temat swojej zemsty? Wendeta była tym co ją napędzało, nienawiść tym co pomagało jej przeć do przodu z taką determinacją. Śmierć Bryanta oznaczała koniec. Brak celu.
A przynajmniej chwilowy.
Turianin przyglądał się jej, gdy przyklęknęła, żeby zerwać z poczerniałego ramienia mężczyzny jego omni-klucz. Wiedział czego szuka, bo sam zamierzał zrobić to samo, jeżeli ona zadowoliłaby się samym zabójstwem. Odpowiedzi umarły wraz z pyskatym snajperem...
...ale być może nie wszystkie.
Być może na jego komunikatorze wciąż było coś, co mogło pomóc w namierzeniu osoby, która mu zapłaciła. Osoby, która również wiedziała o AZ-99, o znajdującym się pod ziemią ośrodku, o eksperymentach. Tej tajemniczej figury, która była w stanie zainwestować dwa miliony kredytów w morderstwo całego oddziału Mayi, a także w upewnienie się, że to co znajdowało się pod piramidą, zostanie w cieniu.
Ich oczy spotkały się kiedy obok niego upadła z hukiem lampa, a Maya spojrzała w jego stronę, ale nie odwrócił wzroku. W milczeniu obserwował ją, gdy z trudem wyrwała się z letargu i poruszyła się się sztywno, podchodząc do swojej broni. Rana jej brzucha była śmiertelna, jeżeli nie zostanie opatrzona, a samo to, że kobieta wciąż trzymała się na nogach, graniczyło z cudem i mówiło wiele o jej determinacji. Kiedy szarpnęła za skrzydło drzwi, do sali wtargnęło świeże, nocne powietrze oraz odległy huk pojazdów, wiatru wyjącego na wysokości dwunastego piętra i szumu wieczornego życia miasta.
- Twoje rany potrzebują czegoś więcej niż medi-żel, jeżeli chcesz znaleźć człowieka, który opłacił morderstwo twojego oddziału - odezwał się, patrząc przez chwilę na jej plecy. W końcu oderwał wzrok i przeniósł go po raz ostatni na ciało Bryanta, powykrzywiane i pokryte czarnymi nićmi wypalonej skóry oraz pozostałości po ciemnej materii. Przyklęknął przy nim, zaciskając palce wolnej dłoni na jego ciężkim karabinie; niewidzące, martwe spojrzenie szefa ochrony wbite było gdzieś w pustkę, jakby pomimo bólu który wykrzywił jego twarz w ostatnim grymasie, wciąż nie mógł uwierzyć w to co się stało.
Widmo przyglądał mu się przez chwilę, po czym wyprostował się, zabierając karabin.
Pomimo wszystkiego co się wydarzyło, była jeszcze jedna sprawa, którą zamierzał zamknąć przed opuszczeniem tej przeklętej planety. Karabin Bryanta był do niej stworzony.
- Na moim statku mam kapsułę medyczną, która może ci pomóc - powiedział cicho, odwracając się do Mayi i wychodząc za nią na lądowisko. Lodowate muśnięcia wiatru od razu objęły ich oboje, rozwiewając włosy kobiety.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 20:07

Wyświetl wiadomość pozafabularną Komunikator mógł skrywać część odpowiedzi - kolejne poszlaki, którymi mogli pójść dalej, szukając. Tak wyglądały ostatnie miesiące życia turianina, spędzone na poszukiwaniu śladów, kłębków informacji, które pomogłyby mu odnaleźć sens we wszystkim, co wydarzyło się odkąd opuścił pokład Huntera, spadając na grząską powierzchnię AZ-99.
Nazwa planety jeszcze nie padła, nie głośno, w trakcie tego sporu. Pozostawała niewypowiedzianym określenie czegoś, co okazało się przekleństwem - plamą na życiu całej ich trójki. Niebezpośrednio przyczyniło się do śmierci Bryanta, który z pewnością nie spodziewał się takiego zakończenia swojej historii. Nie po tym gdy, jak sam powiedział, obrał bardziej wdzięczną ścieżkę kariery. Taką, po której może czekała go emerytura.
Kobieta stanęła w przejściu, odwracając się bokiem do pustego lądowiska. Virii już nie było. Jego prom odleciał minuty wcześniej, wysłany przez Scotta, który do starcia wrócił sam, wcześniej upewniając się, że jego klient pozostawał w bezpiecznych rękach automatycznych systemów, lub znanego kierowcy.
Twarz Volyovej była płótnem, na którym wcześniej żywo rysujące się emocje zastygły w jednym, abstrakcyjnym obrazie. Mieszance szoku, bólu i zamyślenia, w której nie było widać satysfakcji z tego, że odniosła zwycięstwo.
- Czego jeszcze chcesz? - spytała, po raz pierwszy wypowiadając słowa z zimnym spokojem w głosie. Włosy, unoszone wiatrem, sporadycznie padały pojedynczymi kosmykami na jej twarz, zasłaniając niektóre z jej cech. - Słyszałeś, co mówił. Czego ci brakuje? Nazwy planety?
Prychnęła pod nosem, co szybko przerodziło się w kaszel. Skrzywiła się, nie z bólu, a tłumionej, chwilowo okiełznanej złości, której pokłady wciąż drzemały pod jej powierzchnią, niezaspokojone tym, co przed chwilą się stało. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że turianin nie potrzebował żadnej nazwy, by doskonale wiedzieć o jaką planetę chodzi.
Oświetlenie klubu wpadało na lądowisko przez otwarte drzwi, kładąc na ich twarzach cienie.
- Jestem ci wdzięczna za zdjęcie tamtych ochroniarzy - dodała zupełnie nagle, nieco ciszej, lecz szczerze. - Ale nie mam ci nic do zaoferowania.
Upływ czasu nie wpływał dobrze na jej stan, ani ich pozostawanie w tym miejscu. Jakby to sobie przypominając, postąpiła o kilka kroków dalej, wgłąb krótkiego mostka łączącego budynek z platformą lądowiska. Uruchomiła omni-klucz, wcześniej chowając ten należący do Scotta do kieszeni, prawdopodobnie wzywając taksówkę, lub inny środek transportu.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 21:31

Wyświetl wiadomość pozafabularną Magnetyczny zaczep stuknął cicho na plecach turianina, przyciągając do siebie Motykę, gdy mężczyzna odłożył ją wolną ręką. Nie wyglądało na to, by ktokolwiek miał im przeszkodzić ponownie. Jeżeli jacyś ochroniarze jeszcze żyli, to najpewniej pomagali ewakuować się klienteli oraz pozostałym pracownikom klubu. Ich szef nie żył, po piętrach walały się ciała, korytarze były zachlapane krwią i zrujnowane od eksplozji oraz pocisków zdobiących ściany. W bitwie, która rozegrała się na trzech piętrach Hexa, był tylko jeden zwycięzca.
Właściciel restauracji i jego odźwierny byli pewnie wniebowzięci.
- Tego samego co ty. Człowieka, który stał za porażką twojej operacji - odpowiedział, stając w progu. Oparł ciężki karabin o bark, przyglądając się kobiecie i błądząc wzrokiem po jej twarzy czerwonej od krwi. Złoto jej tęczówek odcinało się na tle nocnego nieba, ale zniknął z nich cały ogień, który płonął w nich wcześniej, gdy organizm wpadł w odrętwienie.
- Planeta nazywa się AZ-99 - powiedział w końcu i nie było to pytanie. Bryant był zbyt dokładny w swoim opisie, a wszystkie elementy układanki pasowały idealnie. Nie widział tego wcześniej, bo nie miał powodów czy po prostu nie zauważył zależności? Czy Khouri wiedział po jakie odpowiedzi go wysyła, bo sprawdził go wraz z Isis i zorientował się w czym Widmo brało udział kilka miesięcy wcześniej? Czy sprawił to czysty przypadek?
Mówił cicho, a jego głos był ponury, jakby samo wspomnienie koszmarnego miejsca rzucało cień na otwarte lądowisko, na którym stali.
- I Bryant mylił się co do niej. Wcale nie jest pusta. - Palce jego wolnej dłoni przebiegły bez udziału jego świadomości po starych szramach na napierśniku, zaspawanych omni-żelem wiele miesięcy temu. Ślady po tych samych pazurach zdobiły jego pancerz, tak jak i twarz kobiety. - Wylądowałem tam z oddziałem jeszcze przed zostaniem Widmem. Mieliśmy zbadać tajemniczy ośrodek na powierzchni, starą piramidę skrytą między bagnami. W środku... znaleźliśmy więcej niż byśmy chcieli. Ludzi, turian, eksperymenty. Moich rodaków więzionych w klatkach jak zwierzęta. Laboratorium wyrwane poza czas, wciąż tkwiące w latach przed Incydentem Przekaźnika.
Opuścił dłoń, zbliżając się do kobiety i stając przy niej, gdy wyszła na środek platformy. Oderwał od niej wzrok i przeniósł go na miasto, rozpościerające się dookoła budynku. Znajdowali się na samym szczycie klubu, z widokiem na rozgwieżdżone niebo powyżej i setki pomniejszych kompleksów poniżej, iskrzących tysiącem świateł niczym odbicie konstelacji na powierzchni jeziora. Widok, który wręcz nie pasował do rzezi, którą pozostawili za sobą.
- Ja również się myliłem. Co do ciebie - powiedział po chwili ciszy, błądząc spojrzeniem po roju drobnych światełek, należących do mknących po niebie pojazdów. - Tam na dole, przed salą klubu. Zbyt pochopnie cię osądziłem i nie miałem racji. Nie jesteś nawet odrobinę taka jak Bryant czy Viria.
Oderwał wzrok od Nos Astry, obracając twarz, by spojrzeć na towarzyszącą mu kobietę. Przyglądał jej się przez chwilę w milczeniu, a jego myśli wolno krążyły dookoła tego co się wydarzyło, a także dookoła tego co mogło się wydarzyć.
- Szukamy odpowiedzi na te same pytania.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 22:13

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Drgnęła, gdy o jej uszy obiła się znana jej nazwa planety. Biorąc pod uwagę rozmiar i zawziętość jej vendetty, również jej to krótkie oznaczenie musiało się wyryć u podstawy czaszki, czyniąc je niezdolnym do zapomnienia. Złość w jej oczach wyparowała już wcześniej, pozostawiając je pustymi, obojętnymi, nim w jej miejsce nie wskoczył smutek. Pustka, której morderstwo osoby odpowiedzialnej nie mogło zapełnić. Może odnalezienie człowieka, który zapłacił Bryantowi dwa miliony kredytów, pozostawi ją w takim samym stanie, nie dając satysfakcji. Nie wzmagając procesu leczenia ran, które nie miały fizycznej postaci. Ale był to jakiś kierunek, strzęp, po którym, jak po sznurku, mogła dojść dalej. W innym wypadku musiałaby zaakceptować to, że nie ma już dla siebie celu.
- Nigdy nie dotarliśmy do środka - odpowiedziała po dłuższej chwili milczenia. W jej ustach zaschło, sprawiając, że brzmiała ochryple i słabo. - Bryant uszkodził nasz transportowiec. Nie mogliśmy odlecieć kiedy przyszła noc.
Jej głos się załamał, z powodu traumatycznych wspomnień lub obecnego zmęczenia. Wzięła głęboki wdech, zamykając oczy na ułamek sekundy. Z jej ramienia z powrotem zaczęła płynąć krew - ciemna maź łącząca się z innymi, bordowymi już plamami na powierzchni pancerza. Drżała pod wpływem lodowatego wiatru.
To, co powiedział o wnętrzu piramidy było z pewnością szokujące, ale w tej chwili wydawała się być tym przytłoczona. Przyswajała informacje jednocześnie utrzymując się na nogach w sytuacji, w której każdy inny człowiek padłby na ziemię, wzywając na pomoc. Niewrażliwość na głęboką ranę tułowia wydawała się być nieludzka i choć jej wzrok stawał się coraz bardziej zamglony, a cera blada, stała uparcie na nogach.
Nos Astra prezentowała się w piękny sposób. Miliony świateł sprawiały, że miasto wydawało się nigdy nie spać, pomimo tego, że godziny poranne zbliżały się wielkimi krokami. Setki promów latały między budynkami, lądując na znajdujących się na ich szczytach platformach, lub kontynuując drogę. Huk przebijającego atmosferę statku zabrzmiał jak grom ponad ich głowami, gdy nieznany frachtowiec opuścił dok i ruszył ku przestrzeni kosmicznej, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu na niebie.
- Nie mam na to siły - westchnęła, nie precyzując, które jego słowa nie miały doczekać się komentarza. W tej chwili prawdopodobnie żadne. Jedna z taksówek odłączyła się od najbliższej korytarza powietrznego, ruszając w kierunku ich lądowiska, motywując Mayę do ruszenia do pustej platformy. - Twoja kapsuła medyczna może nie być do tego przystosowana - dodała cichym mruknięciem, zbyt wyczerpana, by kategorycznie odmówić jego propozycji.
Prom leniwie opadł ku metalowej strukturze, zatrzymując się przed nimi i otwierając drzwi, zapraszając ich do środka.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Klub Hex

13 sty 2018, o 22:40

Wyświetl wiadomość pozafabularną Zemsta miała to do siebie, że dawała krótką satysfakcję, ale nigdy nie zapełniała pustki, która była jej powodem. Śmierć Bryanta, chociaż była spełnieniem pragnień kobiety, ujawniła dziurę w jej sercu, którą do tej pory przykrywała warstwą nienawiści i wściekłości. Odnalezienie benefaktora zdrady snajpera również nie da ukojenia - ani kobiecie, ani jemu. Widmo doskonale zdawał sobie z tego sprawę i świadomie ignorował tego konsekwencje, podążając za każdym strzępkiem informacji, każdym sznurkiem prowadzącym od jednej tajemnicy do drugiej, każdą obietnicą odpowiedzi na pytania, które postawiło przed nim AZ-99.
Jak mógł winić wcześniej Mayę za podążanie tą samą ścieżką, chociaż z innych powodów?
Przyjął milczeniem jej odpowiedź, wyobrażając sobie efekty takiego działania Bryanta. Mężczyzna nie musiał stawać przeciwko swoim jedenastu przyjaciołom, nie musiał ryzykować bezpośredniego starcia z furią Volyovej ani z siłą ognia pozostałych żołnierzy. Wystarczyło uszkodzić prom, zatrzymać ich na powierzchni planety wystarczająco długo, by zaszło słońce.
Bagna wyręczyły go we wszystkim, wypuszczając na powierzchnię stado ślepych bestii.
Viyo do tej pory pamiętał chmarę potworów, która wylała się za nimi z piramidy. Setki skoczków, mniejszych i większych, które pędziły w ich stronę, a także kolejne, które zginęły w wybuchu eksplozji ładunku wybuchowego, którego plany znaleźli. Oddział Mayi nie miał szans, bez względu na to jak bardzo był doświadczony.
To że ona przeżyła, graniczyło z cudem. Nawet jeżeli miała nosić ślady tego spotkania na swojej twarzy do końca życia.
- Moja kapsuła widziała dużo gorsze obrażenia - powiedział tylko, biorąc jej odpowiedź za dość niechętne przyzwolenie.
Zresztą, i tak nie mogła go w tej chwili powstrzymać.
Ruszył obok niej, gdy od strumienia promów oderwała się pojedyncza taksówka, lądując na ich platformie. Szedł obok kobiety, nie oferując jej ramienia żeby nie nadszarpywać dodatkowo jej dumy, ale będąc gotowym podtrzymać ją w chwili, w której jej organizm w końcu odmówi posłuszeństwa. Drzwi pojazdu otworzyły się z sykiem, wpuszczając ich do środka.
- Po prostu obiecaj, że nie wysadzisz mi statku w przypływie frustracji. Wiesz, gdyby kawa okazała się za zimna albo poduszka zbyt miękka - dodał, a kącik jego ust uniósł się do góry, pozwalając sobie na odrobinę poczucia humoru po raz pierwszy od wielu długich minut. Oboje na to zasłużyli.
Drzwi promu opuściły się za nimi, a silniki zabuczały cicho, podrywając okręt do góry i zostawiając zrujnowany klub za plecami.
- Ets, wracam do domu. Będziemy mieli gościa.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Nos Astra”