Stolica, skolonizowanego przez asari, Illium. Nowoprzybyłym jawi się jako piękne, niekiedy doskonałe miasto, co często potrafi zmylić - tutejsi mówią, że Nos Astra potrafi być równie zdradliwe i niebezpieczne, co Omega. Często porównywane jest do Noverii przez swoje zaangażowanie w politykę handlu.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Klinika Sanctum

14 mar 2018, o 22:54

Położona praktycznie pod miastem klinika należy do prywatnego właściciela. Specjalizuje się w implantologii, w szczególności w implantach dokręgosłupowych i protezach mniejszych i wewnętrznych części ciała. Zatrudniają lekarzy każdej rasy, choć znaczącą większość stanowią ludzie - tak jak całe szefostwo. Ceny usług oferowanych przez klinikę znacząco przekraczają średnią, ale rekompensują je bardzo długą gwarancją swoich wszczepów, profesjonalną kadrą i jednoosobowymi salami z widokiem na jezioro, nad którym położony jest budynek. Otacza go duży park i zielona okolica, której próżno szukać w mieście.


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Łatwo było zatopić się w niezbyt przyjemnych myślach, gdy leciało się rozwiązać problem taki, jak ten, który miał teraz Striker. Przynależność Sonii wciąż pozostawała niewiadomą i raczej miała pozostać co najmniej przez najbliższe kilka godzin, o ile faktycznie z mniej lub bardziej dobrowolną pomocą lekarki znajdą ją na Illium. Mogło się okazać, że znajdą tam tylko Clarę, albo i jej nie będzie. Lecieli w sumie w ciemno, mając nadzieję, że akurat będą mieli szczęście. O ile Charles jeszcze nie wykorzystał jeszcze całych zasobów swojego.
Perkins na początku lotu zadawał jeszcze pojedyncze pytania dotyczące przeszłości swojego przyjaciela, tej która go ominęła, ale takie bardziej ogólne, które nie sięgały zbyt głęboko. Gdzie mieszkał, dokąd latał. Nic, na co nie mógłby odpowiedzieć przy Snow i swoim bracie.
Ci z kolei całkiem dobrze się dogadywali i Daryl wydawał się zadowolony z faktu, że Susan leciała z nimi. Kobieta jednak nie wykazywała żadnego zainteresowania jego osobą, niezależnie od tego ile powalających uśmiechów na minutę jej posyłał. Raz spytała czy aby na pewno wszystko z nim w porządku, więc na chwilę przestał. Albo była wyjątkowo odporna, albo w przeciwieństwie do młodszego Strikera potrafiła kontrolować się w chwili, gdy mieli ważniejsze rzeczy do roboty.
Okolica kliniki, do której w końcu dolecieli, absolutnie niczym nie przypominała miejsc, w których bywali ostatnio. Przede wszystkim było tam zwyczajnie ciepło - przyjemne osiemnaście stopni, które wskazywały systemy promu w chwili osiadania na parkingu przed budynkiem, zmuszały ich do zostawienia swoich zimowych kurtek w środku. Nie wysiadali jeszcze. Susan podniosła się ze swojego fotela i przeszła do tyłu, stając przed Charlesem z dłońmi opartymi na biodrach.
- To co, ja mam wejść? - spytała. - Dowiedzieć się, w jakich godzinach przyjmuje pani doktor Clara Clain i czy można się do niej zapisać na wizytę? Jaki masz plan, Striker?
Wyjrzała przez przednią szybę promu, a na jej twarzy pojawił się delikatny półuśmiech.
- Ładnie tu. Miła odmiana po tym jebanym pancerniku.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

15 mar 2018, o 01:20

Czas na pokładzie minął mu nawet dość przyjemnie. Im bardziej ludzie starali się go zagadywać lub w jakiś sposób odciągnąć od typowych dla niego myśli to poszło to nawet gładko. Przelot był długi więc jeśli zostawaliby go samemu sobie to pewnie znowu skończyłby w takim samym stanie jak wracając z pancernika. Jak pusta skorupa, która po prostu jest i czeka na nie wiadomo na co. Teraz przynajmniej wyglądał na skupionego na swoim celu oraz z lepszym nastrojem niż wcześniej. Chciał poznać prawdę. I to teraz było najważniejsze.
Kiedy wylądowali w okolicach kliniki poczuł, że po raz czuje ten dziwnego rodzaju dreszcz. Taki sam jak przed rozpoczęciem akcji na pancerniku. Ryzyko konsekwencji tamtej akcji nie dotknęło nikogo, oprócz niego. Chociaż nie wiadomo nawet było czy to miało cokolwiek ze sobą wspólnego. Tylko teraz on znowu ryzykował, kiedy reszta chciała mu po prostu pomóc w odzyskaniu nie wiadomo w sumie czego. To prawda kochał Sonye i chciał dla niej jak najlepiej. Obiecywał, że zawsze będzie przy niej. Chciał spełnić tą obietnicę nawet jeśli prawda, którą pozna nie będzie należeć do najprzyjemniejszych.
- Wysłanie tam ciebie jest tak samo idiotyczne jak wysyłanie mnie. Figurujemy w bazach danych Cerberusa. Jeśli ta klinika naprawdę do nich należy to nie powinniśmy pokazywać tam swoich twarzy. – Spojrzał po reszcie załogi. – Nie musimy zresztą tam nawet wchodzić. Will zadzwoń do nich. Podpytaj.
Rzucił krótko patrząc przez przednie okno pojazdu na budynek. Podobnie budowane były filie Rosenkova. Przejrzystość. Ludzie lubili takie bzdety. Wierzyli w takie pierdoły. Wystarczyło im zaprezentować nowoczesny projekt budynku i nagle wszyscy już potrafili zaufać każdemu. Idiotyzm.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

17 mar 2018, o 23:18

Perkins skinął głową i uruchomił omni-klucz, wyszukując kontakt do kliniki. I gdy się połączył ze wskazanym ID, prawie natychmiast odezwała się zaprogramowana WI.
- Witamy w klinice Sanctum. Informujemy, że w trosce o wasze bezpieczeństwo rozmowa jest nagrywana. Jeśli nie wyrażasz zgody, przerwij połączenie i zapraszamy do naszej kliniki osobiście w godzinach jej funkcjonowania.
Will przewrócił oczami i oparł się wygodniej na swoim fotelu.
- Wybierz dział wewnętrzny, który cię interesuje. Protezy, wybierz jeden. Implanty standardowe, wybierz dwa.
- Ja pierdolę, wybierz trzy - mruknął Perkins.
- Łączę z konsultantem.
- Nie, ja... - mężczyzna wyprostował się gwałtownie, po czym westchnął i z rezygnacją wzruszył ramionami. - A już trudno.
Po kilku sygnałach w omni-kluczu odezwała się zapewne recepcjonistka, ta sama, która siedziała gdzieś za przeszkloną ścianą i równie dobrze mogli po prostu kogoś do środka wysłać. Ale póki co przecież nie o to im chodziło, żeby się tam pokazywać. Kobieta miała sympatyczny, dobrze wyćwiczony głos, który przeciętnego klienta zapewne zachęcał do współpracy, podczas gdy im co najwyżej mógł przypominać rozentuzjazmowaną nastolatkę.
- Klinika Sanctum, z tej strony Ada, jak mogę dziś pomóc?
- Dzień dobry, moje nazwisko William Snow - przedstawił się Will, spoglądając na czerwonowłosą w chwili braku inwencji twórczej. Ta chyba nie poczuła się urażona, bo nie zareagowała. - Chciałbym dowiedzieć się kiedy mogę umówić się na spotkanie z doktor Clain.
- Doktor Clain niestety nie przyjmuje prywatnych klientów.
- Ale też nie o to mi chodzi. Dlatego nie wiedziałem, który numer wewnętrzny wybrać i nie jestem pewien czy wybrałem właściwy. Miałem się skontaktować w nią w sprawie... wyników badań, które... prowadziłem na Ziemi - spojrzał pytająco na Strikera i skrzywił się, nie mając pojęcia co właściwie ma mówić.
- N-no... nie, to nie jest właściwy wewnętrzny, ale z drugiej strony żaden nie jest. Doktor Clain nie przekazała panu kontaktu bezpośrednio do swojego gabinetu?
Perkins milczał przez chwilę, postanawiając nie odpowiadać i chyba było to dobre rozwiązanie, bo kobieta po drugiej stronie westchnęła i było słychać, jak klika coś na swoim komputerze.
- Niestety doktor Clain kończy już dzisiaj pracę i nie przyjmuje nikogo. Jeśli jest pan zainteresowany, mogę pana zapisać na dwunastą za dwa dni. Doktor Clain powinna znaleźć wtedy czas na spotkanie z panem.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

17 mar 2018, o 23:43

Oczekiwanie, aż w końcu połączą się z kimkolwiek było chyba najbardziej irytującym artefaktem przeszłości jaki pozostał do tych czasów. Tylko, że tym razem mogli korzystać z WI, a nie z idiotycznie nagranego robotycznego głosu. Dobrze, że chociaż cały ten system działał. Przynajmniej wykrywał ludzki głos lepiej niż w dawnych czasach. Potem zostało oczekiwanie na połączenie się z konsultantką. Przyglądał się przez przednią szybę pojazdu wejściu do kliniki. Miał nadzieję, że połączą się z kimś w środku. W najgorszym wypadku przełączy ich do jakiejś firmy outsourcingowej gdzie na zadupiu kosmosu. Uśmiechnął się jednak widząc jak recepcjonistka odbiera połączenie.
Przeniósł swój wzrok na Willa. Miał nadzieję, że mężczyzna jakoś dobrze poprowadzi tą całą rozmowę. Rozmowa była nagrywana więc jeśli zrobiłby to Charles, Daryl czy nawet Snow to była niewielka szansa, ze ktoś ich rozpozna. Chociaż po zabójczych umiejętnościach improwizacji Williama Perkinsa zaczynał się zastanawiać czy jednak nie było lepiej wysłać kogoś do środka. Pokręcił lekko głową ale machnął ręką w stronę mężczyzny by ten kontynuował tą całą szopkę.
Clain musiała być kimś wysoko postawionym. Nie mógł się temu akurat dziwić. Jeśli cały ośrodek należał do Cerberusa to wiedziała o tym tylko wierchuszka. Nie wyobrażał sobie kobiety za biurkiem wyćwiczonej w technikach zabijania. Stukał palcami czekając na jakąkolwiek dobrą informację. Gówno go interesowało na kiedy mogli się umówić na spotkanie. Jedyne co chcieli wiedzieć to czy kobieta jest w środku. Kiedy usłyszał, że Pani Clain za chwilę kończy pracę lekko się uśmiechnął.
Skinął głową do mężczyzny i lekko się uśmiechnął.
- Zapisz się.
Powiedział cicho. Musieli brzmieć wiarygodnie. Raczej nikt nie podejrzewał. Takich telefonów mogli mieć codziennie od cholery. Poczekał, aż skończy rozmawiać. Dopiero wtedy mógł już mówić do każdego normalnym tonem.
- Robi się już powoli ciemno więc obserwujmy wyjście z budynku. Jeśli opuści go sama to zgarniemy ją już z parkingu zmniejszy to ryzyko wykrycia podczas śledzenia. – Odpalił papierosa. – Jeśli wyjdzie z obstawą to lecimy za nią.
Oparł się o ścianę pojazdu. Chyba jednak praca w jakiś sposób bardzo szybko wypierała z niego jakiekolwiek emocje związane z tą sytuacją. Trzeba jednak zauważyć, że spędził w Rosenkovie kilka lat więc wiedział jak ukryć swoje własne cierpienie na rzecz lepszego wykonania misji. Te kilka tygodni może sprawiły, że wszystko zaczęło się dla niego znacznie trudniej ale w jakiś sposób udało mu się w końcu przezwyciężyć tą wszechogarniającą go apatię.
- Pamiętajcie. Zapewne mamy do czynienia ze zwykłym lekarzem łamanym przez naukowca. To nie są oddziały specjalne co udało nam się już ustalić patrząc jak bardzo spieprzyli całe porwanie. Nie mówiąc już o tym jak świecili swoimi twarzami przed kamerami. To może być też pułapka ale wątpię w taką sytuacje.
Wyciągnął z torby bluzę z kapturem. Wolał aby jego twarz nie została złapana przez jakaś miejscową kamerę. Dlatego też zabrał ze sobą swój komin. Zakrył twarzy i ustawił się przy wyjściu z pojazdu. W najlepszym wypadku pomyślą, że są bandą porywaczy, którzy uprowadzili ją dla okupu. Raczej ktoś pracujący w tej klinice mało nie zarabiał.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

18 mar 2018, o 10:35

Perkins skinął głową do Charlesa i dokończył rozmowę, zapisując nieistniejącego człowieka na spotkanie z kobietą, która prawdopodobnie za te dwa dni i tak nie będzie w stanie z nikim się umawiać. Biorąc pod uwagę, jakie plany wobec niej miał Charles, to będzie miała szczęście, jeśli w ogóle wyjdzie jeszcze z domu. Will podał zmyślone dane do spotkania i rzucił na koniec jakimś sympatycznym żartem, który sprawił że recepcjonistka zaśmiała się krótko, a potem skończyli rozmowę i mężczyzna rozłączył się.
- Wyjść jest więcej, niż jedno - zauważył Daryl. - Musimy się podzielić, nie ma innego wyjścia. Nie będziemy stać i patrzeć w piątkę na główne wejście.
Sięgnął po hełm i założył go na głowę. Przyciemniony wizjer też dobrze ukrywał jego twarz przed wzrokiem postronnych. Młodszy Striker miał na sobie pancerz bez oznaczeń Przymierza - widać nie korzystał tylko z tych służbowych, granatowych, ale posiadał również swoje. Zresztą wszyscy dobrze wiedzieli, że nie zawsze przynależność do wojska może przynosić korzyści, zwłaszcza gdy załatwiało się sprawy takie jak ta.
- Parking jest z obu stron. Nie wiem czym ona lata, ale trzeba obstawić wszystkie wejścia. Przejdziemy z Snow na tyły, wy zajmijcie się głównym wejściem.
Susan skinęła głową i też nałożyła hełm. Nie wyróżniali się teraz praktycznie niczym, mogli być każdym, choć jeśli nagrają ich jakieś kamery i zajmą się tym służby porządkowe to i tak ich znajdą. Pozostało mieć nadzieję, że Daryl będzie w stanie załatwić w Przymierzu ewentualne wsparcie, jeśli wkopią się zbyt głęboko w nieprzyjemności. Ale i tak wojsko za bardzo chciało przesłuchać Strikera, by pozwolić policji Nos Astry go przejąć. I chyba obaj bracia doskonale o tym wiedzieli.
- Ale może być - potwierdził Daryl, spoglądając na Charlesa poważnie, jakby chciał dać mu do zrozumienia, że ma nie podchodzić do tego lekceważąco. A potem wyskoczył z promu i ruszył jedną z parkowych alejek w stronę drugiego parkingu, razem z czerwonowłosą.
- To kobieta twojego brata? - spytał Will, opierając się o ścianę promu obok Charlesa. Obserwował teraz odchodzących, podczas gdy Snow mówiła coś, żywo gestykulując.
Minuty mijały, ale oni uparcie czekali. Snow i młodszy Striker nie odzywali się, więc z ich strony raczej Clain nie opuściła kliniki. Może informacja, że lekarka kończy pracę, była przesadzona i miały ich czekać jeszcze dwie godziny przyglądania się pacjentom przechodzącym w tę i z powrotem przez oszklone drzwi.
Ale doczekali się w końcu. Po niecałej godzinie pojawiła się w nich charakterystyczna, krótko ostrzyżona głowa Clain. Ktoś jej towarzyszył, z daleka nie widzieli jednak kto to jest, poza faktem, że był to wysoki mężczyzna i asari. Kobieta tłumaczyła im coś, a oni przysłuchiwali się jej, kierując się do jednego pięciu takich samych, srebrnych, zapewne służbowych skycarów.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

18 mar 2018, o 11:30

Skinął głową do brata. Miał rację mogło być więcej wyjść ale jako, że pracował wcześniej na korporacji to wiedział, że zazwyczaj osoby wyżej postawione miały ten piękny zwyczaj parkowania w miejscach dla kluczowych pracowników. Czyli na pewno nie gdzieś z tyłu w raz z całą resztą. Miał tylko nadzieję, że jego przewidywania się sprawdzą. Chciał już złapać panią doktor i wyciągnąć z niej wszystkie możliwe informacje.
Może i Przymierze dałoby im wsparcie w postaci poparcia tego co robią. Ba, mogli nawet założyć, że przekażą administracji tej planety że agenci prowadzili akcję przeciwko działaniom Cerberusa. To zazwyczaj przekonywało większość obcych ras do współpracy. Nikt nie chciał mieć na swojej planecie ekstremistów. Szczególnie, kiedy byli tak wrogo nastawieni wobec każdego, kto nie jest człowiekiem. Charles czuł jednak, że im dłużej się tym zastanawiał tym trudniej było mu dokładnie zrozumieć co tutaj się naprawdę dzieje. Dlatego Clain była teraz wręcz kluczowym celem.
- Jeśli tylko opuści budynek to mnie informujcie.
Rzucił do brata. Zostawił na statku swoją wyrzutnię i zabrał Szpona. Był mniejszy, a co za tym idzie o wiele łatwiej było go ukryć w normalnym ubraniu. Nie wspominając już o tym, że jeśli postrzeli kogoś tą bronią to raczej będzie to mniejszy problem niż noszenie kogoś z ogromnym kolcem w kończynie. Nagle spojrzał na Willa i parsknął śmiechem.
- Nie. Susan zajmowała się tym samym co ja ale dla Hahne Kedar. Taka bardzo cywilizowana jednostka. –Podrapał się po głowie. Papieros delikatnie jeszcze się tlił w jego dłoni czekając, aż Striker zaciągnie się po raz ostatni. – Co jednak dziwne wyjątkowo do siebie pasują. Chyba to u nas rodzinne, że faceci preferują dziwne kobiety.
Patrząc na to wszystko to też często zastanawiał się jakim cudem jego ojciec był z jego matką, która też potrafiła być dziwna. Nawet nigdy nie opowiadali im jak się poznali. No były jakieś tam ogólniki ale nigdy nie poznali całej historii. Zresztą może po prostu dobrze nie pytali. Dzieci zazwyczaj nie chcą poznawać zbyt wielu sekretów swoich rodziców, nie mówiąc już o ich życiu miłosnym. W końcu zaciągnął się papierosem i zgasił go. Nie miał zamiaru zostawiać śladów swojego DNA na zewnątrz więc wrzucił go do kosza w środku pojazdu.
On też nie rozumiał dlaczego tak bardzo pokochał Sonye. Powinien był ją zabić na miejscu. Powinien ją potraktować jak śmiecia po tym wszystkim co się stało. Nie potrafił jednak tego zrobić. Im dłużej ze sobą spędzali czas tym bardziej można było zauważyć jak są do siebie podobni. Może nawet naprawdę była w nim tak samo zakochana jak on w niej. Przynajmniej w to chciał wierzyć. Nawet teraz, kiedy niedługo mieli otrzymać odpowiedzi na wszystkie pytania.
Oczekiwanie na Clain nie były, aż tak irytujące jak mogło się wydawać. To nie był pierwszy raz, kiedy musiał czekać na swój cel. Na tym zresztą polegała jego poprzednia praca. Były różne czynniki, których nie mogli przewidzieć. Może musiała skończyć dokumentacje albo raport, może miała jeszcze zebranie albo najzwyczajniej w świecie ją przycisnęło przed wyjściem. Opcji było wiele. Żadna z nich nie miała znaczenia, kiedy zobaczyli ją przed kliniką.
- Cel w zasięgu wzroku. Przygotować się do przejęcia.
Przekazał do słuchawki i ruszył w stronę trójki. Oczywiście mogli poczekać ale woleli nie ryzykować, że kobieta wsiądzie teraz do pojazdu i odleci. Mogła ich zauważyć i odlecieć. Wtedy byliby już w dupie.
- Ja biorę dużego, ty asari.
Uśmiechnął się pod kominem. Nie zamierzali ich zabić. Wystarczyło ogłuszyć. Nic specjalnego. Wyciągnął spod bluzy pistolet i trzymał go za sobą. Dopiero, kiedy byli kilka metrów od nich mógł w końcu ruszyć do przodu. Kiedy już był wyjątkowo blisko szybkie uderzenie metalową konstrukcją w tył głowy powinien był załatwić sprawę drągala. Nie byłby zbytnio zdziwiony gdyby to nie była obstawa ale inni pracownicy tego miejsca. Nie mogli ich jednak lekceważyć.
Jeśli wszystko poszło zgodnie z planem to mógł też ogłuszyć Clain i szybko zabrać ją na pokład promu. Im szybciej stąd znikną tym lepiej.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

18 mar 2018, o 13:35

W miarę jak trójka zbliżała się do nich, lepiej widzieli ich twarze. Kobieta wyglądała tak samo, jak na ujęciu kamer z monitoringu, choć teraz nie miała na sobie pancerza, a firmowy kombinezon ze złotymi lamówkami. Tak samo zresztą ubrani byli pozostali. I nawet jeśli Charles przez moment podejrzewał, że towarzyszący jej mężczyzna jest jednym z dwóch, z którymi odwiedziła mieszkanie w Montrealu, to szybko okazało się, że tak nie jest. Widzieli człowieka na oczy pierwszy raz i zdecydowanie nie miał on ani tlenionych włosów, ani poimplantowych blizn na twarzy.
Nietrudno było ich podejść, bo tak, jak mówił Striker, byli tylko lekarzami. Nikim, kto potrafiłby zareagować wystarczająco szybko, by uchronić się od ataku. Gdy jednak ogłuszona dwójka opadała na ziemię, Clain okazała się znacznie szybsza, niż mogli się spodziewać. Odskoczyła, a wokół jej ciała pojawiła się biotyczna poświata, krążąc też ostrzegawczo wokół jej dłoni. Przesunęła spojrzeniem po napastnikach i choć nie zobaczyła twarzy, w jej oczach pojawiło się zrozumienie, a na jej ustach wykwitł uśmiech. Stała przodem do nich, ale nie uciekała, stopniowo tylko cofała się jeśli usiłowali się do niej zbliżyć.
- Wezwanie ochrony zajmie mi sekundę - poinformowała ich. Miała niski, dość nieprzyjemny w brzmieniu głos, który Charles usłyszał już przedtem, gdy dodzwonił się do Wade. Musiała sporo palić, albo geny jej nie lubiły.
Przyglądała się im, zastanawiając się zapewne, który z nich to Striker. Może mając do czynienia z Sonyą dowiedzieli się już, że była w jej życiu taka osoba, jak on. A może po prostu domyśliła się, że przyleciał szukać swojej ukochanej, jak rycerz w złotej zbroi, na białym rumaku. A może tylko na to czekała, kto wie.
- Zajęło wam to dłużej, niż się spodziewaliśmy - odezwała się znów, ostrzegawczo unosząc otoczoną błękitną poświatą dłoń, gdy tylko któryś z nich spróbował się zbliżyć. Jednocześnie uruchomiła omni, ale z bliżej nieokreślonego powodu nie poinformowała jeszcze ochrony obiektu o problemie. Bo tu z pewnością nie blefowała, klinika musiała taką mieć. - Ale to tylko na naszą korzyść. Który z was to słynny Charlie? Przykra sprawa, że nie zdążył się pożegnać z ukochaną, zanim było za późno. Mogliby o was nakręcić vid. Dobrze by się sprzedawał.
Cofała się powoli, stopniowo zbliżając się do swojego srebrnego skycara. Może liczyła na to, że uda się jej do niego wskoczyć i odlecieć, a może robiła to zupełnie nieświadomie.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

18 mar 2018, o 18:10

Mało kto zresztą miałby szansę na ucieknięcie przed uderzeniem kolbą broni w tył głowy, jeśli to taki ludzki taran jak Charles trzymał ową broń. To nawet nie była walka, a bardzo szybkie ogłuszenie dwóch bezbronnych lekarzy. Mieli od cholery szczęścia bo jeśli to byłoby zlecenie od Rosenkova to raczej byliby już martwi. Wtedy też całe to miejsce zamieniłoby się w pieprzone pole walki otoczone kanonadą działek i eksplozji. Tęsknił za tamtymi czasami. Ta wszechogarniające uczucie siły. Mieli takie zaplecze, że niektóre bazy Przymierza rozsiane po kosmosie mogły marzyć o takim sprzęcie.
Zatrzymał się słysząc znajomy głos. Co ciekawe nie wyglądało na to by zamierzał się na nią rzucić. Przynajmniej nie teraz, kiedy otaczała ją błękitna poświata. Na ten moment musiał poczekać na wsparcie swojego brata oraz Snow. Może byli na nie swoim terytorium ale kobieta wiedziała też, że zareagowali o wiele bardziej agresywnie niż można było przypuszczać. Może zakładała to, że ktoś przyleci po Sonye jednak nie mogła założyć, że będą na nią czekać przed siedzibą kliniki.
Na jej komentarz uśmiechnął się pod kominem, chociaż na drugą część komentarza już tylko głośno westchnął. Świetnie. Miał przed sobą Statnera 2.0, najbardziej irytujący rodzaj ludzi jaki istnieje. Może miała zamiar wywołać w nim wściekłość ale tam żadnej nie było. Szpon dalej był wycelowany w jej osobę. W oczach Strikera jednak coś pękło. Jej słowa o tym, że nie zdążył się pożegnać. Mógł już założyć, że Wade była już martwa. Na ten moment łatwiej było na to spojrzeć w ten sposób. Po wszystkim będzie miał czas aby ją opłakiwać. Teraz miał zamiar wykończyć wszystkich, którzy mieli z tym cokolwiek wspólnego.
- Ta sytuacja wydaje mi się dziwna znajoma, czy kiedyś nie przeprowadziłem już takiej rozmowy? – Ściągnął komin odkrywając lekko twarz tak aby mogła zobaczyć jeden z najbardziej niepokojących uśmiechów jakie mogła zobaczyć w życiu, a zarazem pewnego rodzaju zażenowanie. – O mój borze to znowu się powtarza. - Nie wiedziała jak wygląda. Mógł tylko podejrzewać, że spodziewała się owego rycerza w złotej zbroi na białym rumaku zamiast tego miała przed sobą raczej człowieka, którego nawet nie dało do kogoś takiego porównać. – Ja pierdole.
Czy oni naprawdę wszyscy byli dokładnie tacy sami? Kolejny wielki naukowiec z ego tak wielkim, że nie był w stanie tego pojąć. Dokładnie to samo zachowanie doprowadziło do upadku Statnera. No może nie tylko zachowanie ale miało ono wpływ na to jak to wszystko się skończyło.
- Okay, serio. Jakim cudem wy dalej wierzycie w to, że bycie tak idiotycznym dupkiem sprawi, że nagle sytuacja stanie się bardziej klarowna? – Westchnął. – Czy ty myślisz, że teraz ucieknę bo będzie mi smutno przez to co powiedziałaś czy chuj wie co? Nie rozumiem.
Pokręcił głową przesuwając palec bliżej spustu Szpona. Teraz na jego twarzy można było zauważyć poirytowanie tą całą sytuacją. Nawet nie rozumiał po cholerę z nią rozmawiał. Powinien jej przyłożyć pieprzonym pistoletem prosto w głowę ale póki nie miał wsparcia to musiał czekać dalej, aż ktokolwiek z reszty zespołu się pojawi. We dwójkę raczej dużo nie zdziałają ale oczywiście mogą próbować.
- Pewnie też zająłbym się tobą szybciej ale przyglądanie się Statnerowi jak płacze niczym mała suka, kiedy łamałem wszystkie możliwe kości w jego ciele, za bardzo mnie wciągnęło. – Uśmiechnął się do niej i nagle wycelował w stronę jej pojazdu. – Upadniecie dokładnie tak samo jak Majesty. To tylko kwestia czasu. Finalnie skończysz tak jak Ben. Ze łzami w oczach. Niczym mała suka, którą jesteś.
Mówił wyjątkowo spokojnym głosem. Jakby przedstawiał jej scenariusz czegoś co je nieuniknione. Jakby to co planował miało się wydarzyć. Wszystkie kłody, które mieli mu rzucić pod nogi nie miały go nawet zatrzymać na chwilę. To nie był rycerz w złotej zbroi. To był pieprzony kat, który przyszedł po jej głowę. Im dłużej się na niego patrzyło tym trudniej było zrozumieć jakim cudem ktoś taki jak Sonya mógł w ogóle na niego zwrócić uwagę.
Miał nadzieję, że chociaż wywołał w niej ten pewnego rodzaju niepokój. Potrzebował chwili jej zwątpienia na atak. Jeśli owy nastąpił miał zamiar załatwić to ręcznie. Biotyk czy nie ale jeśli zacznie ją dusić to nawet pancerz nie powinien pomóc, a na dobre podduszenie potrzebował niecałych pięciu sekund.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

18 mar 2018, o 23:57

Gdy Striker jej odpowiedział, uśmiech kobiety poszerzył się nieco. Przynajmniej wiedziała kto był mężczyzną, z którym rozmawiała wcześniej Wade. Nie wiadomo, dlaczego się z tego cieszyła, ale mogła nie być do końca normalna, tak samo jak Statner. Kto wie, może faktycznie mieli ze sobą więcej wspólnego, niż wydawało się na pierwszy rzut oka.
- Charlie - powiedziała i skinęła głową. - Powiedziałabym, że miło poznać, ale jednak niekoniecznie.
Skycar, do którego się zbliżała, błysnął światłami, a jego drzwi się otworzyły. Chyba jednak planowała im zwiać, choć był to przejaw ogromnego optymizmu z jej strony. W końcu stali praktycznie metr od siebie i w każdej chwili mogła wywiązać się walka, znacznie mniej przyjemna niż obecna rozmowa, która i tak do najbardziej sympatycznych nie należała.
- Wy powaliliście dwójkę moich współpracowników, a tobie przeszkadza, że to ja jestem idiotycznym dupkiem?
Parsknęła śmiechem, robiąc kolejny krok do tyłu. Do pojazdu miała jeszcze jakieś cztery metry, na przestrzeni których mogło wydarzyć się wszystko. Omni-klucz wciąż był aktywny, choć pewnie gdyby przywołała ochronę, dotarcie tutaj zajęłoby im co najmniej pół minuty. Nie wiadomo w sumie jak rozwiązałaby się sytuacja w tak krótkim i długim jednocześnie okresie czasu.
- Przykra sprawa. Ale nigdy go nie lubiłam - przyznała kobieta, wzruszając ramionami gdy usłyszała o Statnerze. Jednocześnie przyjęła smutną, szczerze skrzywdzoną minę. Jak pięciolatka, której ktoś zabrał słodycze. - Nawet mnie nie znasz, a już mnie obrażasz, Charlie. I kto tu jest dupkiem?
Westchnęła i po dłuższej chwili namysłu uniosła dłonie w geście poddania się, a biotyczna poświata wokół nich zgasła. Wciąż utrzymywała barierę otaczającą całe jej ciało, ale zrezygnowała z atakowania ich. Jej spojrzenie przeniosło się gdzieś za ich plecy, zaraz też wyjaśniło się dlaczego - dotarli do nich Daryl i Snow, poinformowani przez Perkinsa, że mają lekarkę. Musiała zrozumieć, że jej sytuacja w tej chwili stała się całkowicie patową.
- Słuchaj. Nie ma powodu uciekać się do agresji. Jeśli chcesz coś wiedzieć, możemy porozmawiać. Jak cywilizowani ludzie - zaproponowała, opuszczając ręce. Nie miała przy sobie broni, nie miała na sobie pancerza. Jedyne, co posiadała, to biotyczną osłonę, którą wytworzyła sobie naprędce sama. - Możemy wrócić do mojego gabinetu, tam odpowiem na wszystkie twoje pytania.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

19 mar 2018, o 00:44

Egocentryzm. To na pewno była cecha, która idealnie opisywała Statnera jak i Clain. Obydwoje żyli w pewnej swego rodzaju nieomylności. Do tego coraz bardziej czul się poirytowany tym, że mówiła mu po imieniu. Naprawdę zaczynało go to irytować. Szczególnie, że jej głos też do najprzyjemniejszych nie należał. Stał więc dalej z bronią wycelowaną w kobietę. Spojrzał pod swoje nogi gdzie leżały ciała jej współpracowników.
- Przecież ich nie zabiłem.
Wzruszył ramionami. Zresztą to nie on musiał się tłumaczyć z bycia dupkiem. To oni porwali Sonye i zabili mu kota. To były całkiem dwa potężne dowody na to, że nie musiał na ten moment odgrywać miłego gościa przed Clarą. Nie po tym wszystkim co zrobili. Póki co wciąż byli w dziwnym rodzaju potrzasku gdzie żadna ze stron nie wykonywała żadnego ruchu i wychodziło na to, że mogli sobie tak stać do samego rana.
- Czyli jednak mamy jakieś wspólne cechy. No proszę. – Parsknął śmiechem na wieść o tym jak nie lubiła Statnera. Pewnie musiała to być bardzo odwzajemniona relacja. Cerberus nie rekrutował normalnych naukowców. Znając życie obydwoje wykłócali się, które badania są ważniejsze. Ich ego musiało być ogromne. No przynajmniej jej, bo największym sukcesem Bena będzie nie dać się zabić w więzieniu. –Wybacz ale trudno się ustosunkować do kogoś pozytywnie kto jeszcze kilkanaście godzin temu uznał, że świetnym pomysłem będzie wyruchanie mnie.
Kolejny raz sytuacja przybierała bardzo dziwny obrót. Na pewno nie taki jaki sobie większość ludzi wyobrażała. Powinno to się zacząć od strzelania i mordowania, a dopiero potem zadawania pytań. Jak widać kolejność po raz kolejny się spieprzyła. Powstało zawieszenie systemu, które doprowadziło do takiej, a nie innej sytuacji. Z tego Striker raczej nie był zadowolony. Odwrócił szybko głowę. Jego brat i Susan byli już na miejscu. Jednak nie wyobrażał sobie, że Clain po prostu postanowi się poddać. Od tak. Jakby nigdy nic. Coś mu tu nie pasowało.
- To brzmi. – Zastanowił się chwile chociaż jego twarz niczego nie zdradzała. Spojrzał tylko na chwilę na Willa. – Dobrze.
Opuścił broń i podszedł kilka kroków bliżej do Clain. Jego ciało nie było już tak spięte jak wcześniejsze. Oczywiście był znacznie wyższy od kobiety. Przyglądał jej się jakby szukał na cos odpowiedzi. Kiedy nagle pokręcił głową. Nagle jego pięść wystrzeliła jak z procy celując prosto w jej brzuch. Bariera mogła zatrzymać impet ale raczej nie mogła powstrzymać całego uderzenia. To nie była metalowa zbroja.
- To za mojego kota. – Uśmiechnął się stojąc nad kobietą. – Teraz możemy porozmawiać.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

19 mar 2018, o 00:50

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

19 mar 2018, o 09:46

Kobieta skrzywiła się, wiedząc przecież, że leżąca na ziemi dwójka jak najbardziej żyje. Fakt, że nie było to przyjemne powitanie, to zgoła inna sprawa i nie stawiała Charlesa w dobrym świetle. Inna sprawa, że żadne z nich z punktu widzenia drugiego nie prezentowało się szczególnie pozytywnie. I oboje mieli ku temu swoje powody.
- Widzisz, nie można było tak od razu? W moim gabinecie będziemy mieć spokój - westchnęła. - Albo w jakimkolwiek innym miejscu, które nie jest środkiem parkingu.
Nie próbowała już wycofać się do auta, choć gdy Striker podszedł do niej, w jej oczach odbiła się niepewność. I z całą pewnością nie spodziewała się tego, co nastąpiło później. Charlesowi daleko było do gentlemana, który unikałby bicia kobiet za wszelką cenę i w tym momencie mogła się o tym przekonać. Gdy cios trafił w jej brzuch, nie była na to gotowa. Być może w ogóle nie była już gotowa na żadną walkę. Uderzenie okazało się na tyle mocne, że Clain zgięła się w pół i zwróciła swój lunch na buty i nogi swojego napastnika. Widać było kawałki marchewki. Bariera otaczająca jej ciało zgasła, bo nie miała chyba siły już jej utrzymywać, gdy towarzyszył jej tak silny - choć dość krótkotrwały - ból.
- Czy ty na Omedze przypadkiem też nie miałeś zarzyganego pancerza? - spytał Daryl gdzieś zza pleców Charlesa, przypominając dzień, w którym razem z Wade uratowali mu życie i w którym kobieta omal nie zginęła. Niektóre rzeczy się powtarzały, choć tym razem wymiociny należały do kogoś innego.
Clain osunęła się na kolana, przyciskając ręce do brzucha, ale nie skomentowała tego w żaden sposób. Nie krzyknęła nawet, choć pewnie powinna, bo może wtedy ochrona budynku przybiegłaby jej na pomoc. Ale zasłużyła sobie na to i nawet nie próbowała zaprzeczać. Nawet jeśli nie była osobiście odpowiedzialna za śmierć kota, to i tak nie zmieniało zbyt wiele.
W końcu podniosła się, wstając z powrotem i ocierając usta. W jej oczach nie było już takiej pewności siebie, jak jeszcze chwilę temu, ale trudno było się jej dziwić, ból skutecznie zmieniał nastawienie. Przeniosła wzrok na Daryla, potem na Snow, może szukając znajomych twarzy, choć ich nie znalazła, bo tamci wciąż mieli na głowach hełmy.
- Do kliniki, proszę - powiedziała chrapliwie, wskazując główne wejście.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

19 mar 2018, o 20:21

No cóż. Wymiociny na jego spodniach nie wywołały na jego twarzy jakiejś większej reakcji oprócz głośniejszego parsknięcia śmiechem. Oczywiście planował ją uderzyć mocno ale nie spodziewał się, aż takiej reakcji. Dopiero potem sobie uświadomił po raz kolejnym, że może była biotykiem ale wciąż tylko naukowcem. Raczej nikt z jej wrogów nie zbliżył się do niej na tyle aby zadać jej taki cios. Nie zdziwiłby się też gdyby pierwszy raz oberwała. Wywołało to jednak pewien dziwny błysk w jego oku. Jakby to co właśnie zrobił sprawiło mu przeogromną satysfakcję, bo przecież tak właśnie było. Przekazał też pewnego rodzaju wiadomość. Dla niego była tylko zwykłym robakiem, który jak będzie trzeba to rozdepcze pod swoim butem. Kolejny raz mogła utwierdzić się w tym, że to musiał być jakiś cud, że cokolwiek wykiełkowało między nim, a Sonyą.
- Miałem. – Westchnął przeciągle. Jego zachowanie było teraz całkowicie inne. Na pewno nie było to coś co można było z nim skojarzyć. – Marchewki to podstawa zdrowego posiłku Clain. Cerberus naprawdę o was dba.
Machnął najpierw jedną nogą by pozbyć się resztek, a potem drugą. Jego zachowanie było wyjątkowo niebezpieczne. Nie było w nim taktyczności czy jakiejkolwiek inteligencji jaką ponoć posiadał. To była zuchwałość albo swego rodzaju bezmyślność. W sumie wychodziło na to samo. Dobrze wiedział, że jeśli wezwała by teraz ochronę to jej głowa eksplodowałaby jak delikatna buzia Kati Bondar. Utrudniłoby to działania, jakie jednak miałoby to znacznie. Sonya była teraz niczym kot Shroedingera. Równie dobrze mogła być martwa jak i żywa, mogła ich zdradzić albo nie. Musiał w końcu otworzyć to pudełko i dowiedzieć się prawdy. I to właśnie ona mogła się stać ostatnim gwoździem do trumny człowieczeństwa Strikera.
- Oczywiście. – Wskazał jej drogę do budynku. – Jednak za nim wyruszymy pozwól, że coś sprawdzę.
Chwycił ją za rękę gdzie miała odpalony omni-klucz. Wolał mieć absolutna pewność, że nie wezwała, któregoś ze swoich pomagierów. Sprawdzenie rejestru rozmów oraz ostatnich wiadomości powinien wykazać czy próbowała się kontaktować z kimkolwiek. Oczywiście mogli się pakować w pułapkę albo założyć, że Charles to człowiek rozumu i zgodzi się na zwykłą rozmowę. I w sumie był gotowy porozmawiać. I tak nie robiło mu to większej różnicy. Nie zamierzał też zabierać jej klucza bo jak miałaby potem otworzyć im drzwi.
- Takie małe zabezpieczenie. – Jeśli sprawdził wszystko to zamierzał po prostu puścić jej rękę. Jeśli wszystko wydawało się być w porządku to zamierzał wejść do środka, jednak jeśli stawiała zwykły opór lub chciała nagle go zatrzymać to zamierzał po prostu przywalić jej pistoletem w tył głowy i zabrać na prom. Chociaż tej opcji wolał uniknąć. Mógł też wynająć jakiś najemników. Będzie musiał to przemyśleć następnym razem.
- Prowadź.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

19 mar 2018, o 22:07

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

19 mar 2018, o 23:04

Clain skrzywiła się, spoglądając na Charlesa tak, jakby nie do końca wiedziała o czym do niej mówi. Kto wie, może Cerberus nie był wcale jej pracodawcą i tak naprawdę była absolutnie niewinna. Może dałoby się w to uwierzyć, gdyby nie nagrania z kamer ukazujące jej twarz i słowa, które wypowiedziała niecałe pięć minut temu. Ewentualnie mogła zwyczajnie nie zrozumieć komentarza dotyczącego marchewki.
- Szybko znalazłeś moje nazwisko - zauważyła pod nosem.
Szarpnęła się, gdy Charles złapał ją za rękę, pewnie spodziewając się, że znowu stanie się celem jakiegoś brutalnego ataku, ale mężczyzna chciał tylko zajrzeć do omni-klucza. Wyglądało jednak na to, że po swoich groźbach wezwania ochrony Clara po prostu zapomniała go wyłączyć. Ostatnie wychodzące połączenie miało miejsce czterdzieści minut temu, czyli długo przed tym, jak spotkal się tutaj, na parkingu. Wyrwała rękę, gdy tylko mogła i dezaktywowała urządzenie, spoglądając na nieprzytomną dwójkę.
- Mam ich tutaj tak zostawić? Trzeba coś z nimi zrobić. Weźcie ich ze sobą, zaniesiemy ich do kliniki, tam ktoś się nimi zajmie. Wyjaśnię to jakoś - obiecała niechętnie i wygładziła materiał kombinezonu na swoim brzuchu, ruszając w stronę przeszklonego wejścia.
Wcześniej ukrywały ich pojazdy stojące na parkingu, teraz jednak kilka plączących się po okolicy osób zwróciło na nich uwagę. Nikt się jednak nie wtrącał i ich nie zagadywał. Dopiero gdy dotarli do środka, recepcjonistka poderwała się przestraszona na widok takiej grupy i nieprzytomnej dwójki. No i doktor Clain, która przecież miała polecieć do domu.
- Ada, kochanie, niech ktoś się nimi zajmie.
- Co się stało?
- Uderzyli się w głowę, nic im nie będzie. Ja muszę odbyć jeszcze jedno spotkanie. Zajdę do nich potem sprawdzić czy wszystko w porządku.
- Nic pani nie jest? Nie wygląda pan najlepiej.
Clara zerknęła w stronę Strikera, krzywiąc się z wyraźną niechęcią, ale dobrze wiedziała, że nie może zrobić teraz niczego głupiego, bo mężczyzna był zdolny do wszystkiego.
- Nic mi nie jest. Dopilnujesz, żeby ktoś ich zbadał?
- Tak, doktor Clain.
- Dziękuję.
Odepchnęła się od kontuaru recepcji i ruszyła w stronę windy. Ta była wyjątkowo duża, przeznaczona zapewne do przewożenia również pacjentów na łóżkach. Zmieścili się więc wszyscy. Clara stanęła przy samych jej drzwiach, gdy te się za nimi zasunęły i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, czekając w milczeniu, aż dźwig dowiezie ich na właściwe piętro.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

19 mar 2018, o 23:28

Może i był paranoikiem ale zawsze wolał się zabezpieczyć w takiej sytuacji. Coraz bardziej otwarta współpraca Clain wydawała mu się wręcz przedziwna. Chyba pierwszy raz ktoś go podszedł jego własną bronią. Może w środku czekał na nich pluton egzekucyjny ale nie potrafił sobie tego po prostu wyobrazić. Coraz bardziej zastanawiał się nad tym czy kobieta liczy na to, że powie im prawdę i najzwyczajniej w świecie się stąd wyniosą zadowoleni jej odpowiedziami. Zdziwiła go też jej reakcja na to, że szybko znaleźli jej nazwisko. No nic dziwnego. Mieli całe zaplecze Przymierza, a do tego jej oddział nie był najlepszym w ukrywaniu swoich twarzy. Niestety nie każdy mógł być komandosem.
Spojrzał znowu na leżące osobistości i westchnął. Zabrał ciało większego mężczyzny na bark jakby ważył tyle co nic. Potem wyruszył za Clarą w stronę budynku. Pewnie naciągnął by na twarz komin gdyby nie to, że kobieta wiedziała kim jest i wiedziała jak wygląda. Mógł ją co najwyżej zabić. Chociaż na ten moment nie byłoby to najlepsze rozwiązanie. Wciąż byłą im potrzebna. Widać ludzie w okolicy nie byli, aż tak zainteresowani tym co się dzieje na parkingu. Nie było im się dziwić. To było Illium. Tutaj czasami potrafiły się dziać naprawdę dziwne rzeczy do których lepiej było się nie wtrącać.
Przyglądał się recepcjonistce. Wręcz nie spuszczał jej z oczu. Jeśli wykonałaby jakikolwiek niepotrzebny ruch przy siedzeniu za recepcją to pewnie skręciłby jej kark. Co ciekawe nic takiego nie robiła. Musieli się już tutaj pojawiać niezbyt mili ludzie z centrum, którzy nie przyszli tutaj na implanty powiększające prącie.
Spojrzał na Clarę. Oczywiście, że nic jej nie było. Przecież nie dźgnął jej noże ani nie postrzelił. Od zwykły cios prosto w żołądek. Do tego umysł Strikera działał teraz na wyjątkowo dziwnych wibracjach, a to co się mogło tam dziać musiało niezbyt dobrze wpływać na samopoczucie Pani Doktor. Nie wiedział czy to zazwyczaj ona trzymała wszystkich za jaja i nagle pojawia się taki kloc jak on, który na powitanie powala jej ludzi, a do tego postanawia sprawdzić co jadła tego dnia na obiad.
Zostawił ciało mężczyzny gdzieś na krześle. Potem już tylko kilka kroków do windy. Ustawiła się przy wyjściu z windy. Dlatego też Charles stał zaraz za nią. Zawsze warto było mieć żywą tarczę. Chociaż jak zawsze ta nie była największa więc pewnie na długo by się nie przydała.
- Co się wydarzyło w mieszkaniu? – Spytał nagle, a jego głos brzmiał już lodowato. Jego nastrój ciągle się zmieniał. – Breiner czy Eld, został dźgnięty na miejscu? Trochę wam pewnie zajęło wstrzyknięcie środka uspokajającego bo syf, który po sobie zostawiliście był całkiem spory. – Pokręcił głową. – Fuszerka. Do tego nawet nie próbowaliście zakryć twarzy, a nawet dzwoniliście do mieszkania.
Patrzył przed siebie ale nie na nią. Co sprawiało wrażenie, że w każdej chwili był gotowy wykończyć ją w tej windzie, a resztę informacji zdobyć z jej gabinetu jeśli będzie taka potrzeba. Tak. To nie był biało rycerz w lśniącej zbroi.
- Nie wiem jakim cudem Statner i Cerberus postanowili zlecić wam tą robotę.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

19 mar 2018, o 23:42

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

20 mar 2018, o 00:16

Clain początkowo nie odpowiadała. Nie podnosiła też wzroku na Charlesa, nie odwracała głowy. Tak jakby nie chciała rozmawiać o tym w windzie. W sumie tak się umawiali, na rozmowę w jej gabinecie, gdzie nikt nie mógł wejść bez pytania i przeszkodzić im w wyjaśnieniach. Może liczyła na to, że faktycznie uda im się porozumieć bez rozlewu krwi i będzie mogła wrócić do swojego apartamentu, by tam spędzić resztę dnia. Czy jakiekolwiek tam miała rozrywki.
- Eld - odparła krótko, tym razem nie dziwiąc się już, że znał nazwiska, bo dość oczywistym było, że jeśli wiedział, jak nazywała sie ona, to mógł też wiedzieć, kim byli pozostali.
Charles nie uzyskał jednak więcej odpowiedzi, bo też nie zadał żadnego pytania. Skomentował jedynie ich akcję, stwierdzając że była niedopracowana. Clara nie musiała na to reagować i tego też nie zrobiła. I nie wyjaśniła też dlaczego Statner i Cerberus zlecił im przejęcie Wade. Nie potwierdziła też, że w ogóle to zrobili. Dopóki nie dostała konkretnego pytania, nie miała żadnych, na które mogła - i dobrowolnie chciała - odpowiedzieć.
Winda szybko dojechała na najwyższe piętro. Nawet już z przeszklonego korytarza roztaczał się widok na wielkie jezioro, teraz skąpane w ciepłym świetle zachodzącego słońca. Ich ciężkie buty stukały o idealnie białą podłogę, zostawiając ślady, które pewnie za moment ktoś sprzątnie, bo w końcu w miejscach takich jak to nie pozwalano sobie na brud. Clain poprowadziła ich do drzwi, na których na tabliczce widniało jej imię i nazwisko, po czym sięgnęła do panelu przy wejściu i wpuściła ich do środka.
Jej gabinet miał jedną ścianę całkowicie przeszkloną. Światło wczesnego wieczoru wpadało do środka i rzucało długie cienie poustawianych rzadko mebli. Przy ścianie po prawej stronie stało długie biurko razem z ogromnym regałem, jego zawartość jednak była niewidoczna przez pozamykane półki. Na wprost widniało wejście na duży balkon i stojące przed nim dwa wygodne fotele, plus niewielka komoda z ekspresem do kawy i zapewne kilkoma innymi udogodnieniami. Za biurkiem, na ścianie, wisiał holograficzny obraz, przedstawiający artystyczną wizję jednych z kwiatów Illium, w połowie arcydzieła przeistaczających się w bliżej nieokreśloną geometryczną formę.
Clara przeszła na drugą stronę swojego biurka i usiadła za nim, splatając przed sobą dłonie i unosząc na Charlesa pytające spojrzenie. Czekała na kolejne pytania, które pewnie teraz miały nastąpić. W międzyczasie Snow powoli spacerowała po dużym biurze, przeglądając leżące na niewielkim stoliku datapady, albo wyglądając na zewnątrz. Sielanka obrazka za oknem zupełnie nie pasowała do tego, co działo się wewnątrz.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

20 mar 2018, o 00:42

-Mhm.
Odpowiedział, krótko na jej krótką odpowiedź. No tak. Zapowiadała się rozmowa z której nic nie wyniesie. Nie pasowała mu opcja. Nie pasowało mu tez wyciąganie z niej informacji siła w tak przeszklonym miejscem. To byłby czysty idiotyzm. Chociaż taka opcja wciąż była brana pod uwagę. Może póki co w jakiś sposób radził sobie z utrzymywaniem swoich nerwów na wodzy. Możliwe, że cios zadany na parkingu pozwolił mu chociaż trochę spuścić pary. Jednak po tym co się stało raczej trudno było uwierzyć w to, że tylko tyle mogłoby sprawić aby Charles poczuł się całkowicie usatysfakcjonowany.
Kolejne przejścia, kolejne korytarze. Charles jak zawsze starał się zapamiętać rozkład pomieszczeń i najbliższą drogę ucieczki. Tutaj nie musieli się za bardzo starać. Wystarczyło tylko wybić okno i droga do promu stała otworem. Spojrzał na tabliczkę z jej imieniem i nazwiskiem. To za tymi drzwiami miał poznać cała prawdę o tej dość dziwnej sytuacji. W środku było tak jak się spodziewał. Bogato i modnie. Zresztą całe ty budynek był postawiony w takim, a nie innym budownictwie.
On za to nie opuszczał jej na krok. Nie lubił biotyków, wiedział też, że łatwiej takiego wykończyć z bliskiej odległości. Dlatego zajął miejsce zaraz obok niej siadając na jej biurku jakby nigdy nic. Teraz trudno było doszukać się w Charlesie najemnika jakim był. Zachowywał się naprawdę niestabilnie. Widać było, że jego dłonie dosłownie ściskają pistolet z taką siłą, że mógłby dosłownie go zmiażdżyć. Do tego przy jego rozmiarach wyglądał jak zwykła zabawka. Wyciągnął z kieszeni bluzy papierosy. Odpalił jednego i przyjrzał się Clarze.
- Dlaczego? – Jego wzrok był lodowaty, a to nie brzmiało jak pytanie. Brzmiało jak rozkaz aby zaczęła mówić. – Dlaczego Statner chciał akurat ją? Ostatnie wykonane połączenie z jego omni prowadziło tutaj, więc może spróbujesz mi to jakoś wytłumaczyć. Wątpię, że zrobił to z czystej tęsknoty za panią od implantów.
Zaciągnął się papierosem, a broń oparł o swoja nogę. Była idealnie wycelowana w ciało kobiety. Może i chciała im wszystko powiedzieć ale nie znaczyło to, że będzie współpracować z nimi z otwartymi ramionami. Przecież nikt tutaj nie siedział oczekując przyjacielskich relacji.
- Gdzie ona się teraz znajduje?
Cóż na to pytanie mogła odpowiedzieć negatywnie lub pozytywnie. Z czego jedna z tych odpowiedzi zapowiadała Clain niechybną śmierć. I to raczej bolesną. Długą. W męczarniach. Charles nie zamierzał się powstrzymywać w tym przypadku. Nie interesowałoby go wtedy człowieczeństwo czy próbowanie bycia bardziej normalnym człowiekiem.
- I najważniejsze. – Kolejne zaciągniecie się papierosem. – Kim jest Sonya Wade?
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

20 mar 2018, o 09:16

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostatnio zmieniony 25 mar 2018, o 19:52 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.

Wróć do „Nos Astra”