Stolica, skolonizowanego przez asari, Illium. Nowoprzybyłym jawi się jako piękne, niekiedy doskonałe miasto, co często potrafi zmylić - tutejsi mówią, że Nos Astra potrafi być równie zdradliwe i niebezpieczne, co Omega. Często porównywane jest do Noverii przez swoje zaangażowanie w politykę handlu.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Klinika Sanctum

27 mar 2018, o 20:47

Drgnęła z zaskoczeniem, gdy Charles przypinał jej generator tarcz do paska, ale nie protestowała. Za to parsknęła śmiechem, gdy klepnął ją w tył głowy, jakby była nierozsądnym podlotkiem, któremu trzeba było przypomnieć jak należy się zachowywać, a nie dorosłą kobietą, która jedyne co, to nie wzięła ze sobą generatora. Nie podziękowała, ale widać było po niej, że jest mu wdzięczna za to, że o niej pomyślał. Niektóre gesty, emocje w spojrzeniu wciąż pozostały u niej takie same i Striker rozpoznawał je w mgnieniu oka. To ona miała z tym większe problemy, teraz, gdy w jej głowie współistniały dwie wykluczające się wersje Charlesa.
- Nie ma normalnego życia dla ludzi takich jak ja - stwierdziła cicho, przeglądając dalej zawartości szafek. Nie szukała już swoich rzeczy, a różnych innych ciekawostek. W międzyczasie założyła sobie swój omni-klucz na prawą rękę, wyposażając się w sumie w dwa ostrza. Może uznała to za bardziej skuteczne, niż biedna wersja pistoletu ochrony. Usiadła na podłodze i przetrząsała skrzynki. Z jednej wyciągnęła czarną, utwardzaną kurtkę, która może nie była szczelnym pancerzem, ale wciąż była lepsza niż nic. Naciągnęła ją na siebie i wsunęła ręce do kieszeni. Z jednej z nich z zaskoczeniem wyjęła coś, czemu przyglądała się przez chwilę, ale wrzuciła to zaraz z powrotem do środka, zostawiając znalezisko w kurtce.
- Nie z tym implantem na pewno - dodała cicho, prostując plecy. Musiała czuć go cały czas, tak jak Charles czuł swój, gdy został mu on zamontowany. Mimo, że wersja Wade nie była tak toporna, to wciąż jednak była sporej wielkości wszczepem.
- Zapomniałam o tym. Będą chcieli mnie przesłuchać? - uniosła wzrok z powrotem na Strikera. - Pójdę pod sąd? Jeśli tak, może najpierw wyjmą mi implant. Potem mi już wszystko jedno. Co... co się stało z Dieterem?
Podniosła się z podłogi i wyprostowała, odwracając się w stronę drzwi do celi, gdy uzyskała odpowiedź na swoje pytanie. Nie była chyba zbyt przejęta swoją tak odległą przyszłością. Bardziej obawiała się momentu, w którym ktoś zorientuje się, że uciekła i aktywują to, co wszczepili jej w plecy, żeby wróciła do nich dobrowolnie.
Otwarcie zablokowanych drzwi nie stanowiło żadnej trudności. Wade przyłożyła do panelu omni-klucz, który zdjęła z ochroniarza i zamek odblokował się, wpuszczając ich do środka. Potem kobieta została z tyłu, pozwalając wejść Charlesowi jako pierwszemu. Pozostała trójka wciąż była w celach, za różową barierą. Płyta, którą odkręcił Striker, wciąż leżała na podłodze, ale za to Daryla przenieśli do innej celi.
- Charles? Charles! Nie wierzę własnym oczom - zaśmiał się jego brat, dopadając do granicy swojego małego więzienia. - Nic ci nie jest? Wyglądasz... tak samo, jak kiedy cię zabierali.
Snow też poderwała się z podłogi, na której odmrażała sobie dupę do tej pory i uśmiechnęła się na jego widok.
- Wspaniale się składa, jak już sobie pospacerowałeś po klinice, możesz nas wypuścić. Znalazłeś Sonyę?
Dopiero wtedy zorientował się, że ciemnowłosa nie weszła do środka za nim. Stała wciąż przed pomieszczeniem, oparta o ścianę i sprawiała wrażenie, jakby chciała po prostu pilnować, czy ktoś nie idzie, ale z jakiegoś powodu nie chciała wychodzić przed pozostałych.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

27 mar 2018, o 21:10

Spojrzał na nią i co dziwne naprawdę się roześmiał. Szczerze chociaż nie powinien. Coś jednak w jej słowach sprawiło, że Charles poczuł się wręcz idiotycznie znajomo tylko jakby to powiedzieć rolę się znacznie odwróciły.
- Może nie kraść mojego etosu zniszczonego życiem operatora czy tam agenta, który uważa, że nie zasługuje na normalne życie. – Wciąż na twarzy miał uśmiech jakiego raczej nie miał wcześniej. – Wymyśl sobie coś swojego.
To była ta krótka chwila w której mogli porozmawiać. Ona już nie była roztrzęsiona i wściekła na wszystko co się stało, a Charles wiedział już na czym stoi. Pewnego rodzaju normalność mogła chociaż na chwilę wkraść się w ich życia. Nawet tutaj, kiedy zaraz mieli kolejny raz zaryzykować nie tylko swoim życiem ale też życiem zespołu Strikera, który składał się mu z bliskich ludzi. Nie licząc Susan. Chociaż ona nie mogła umrzeć bo potem trochę głupio byłoby odbierać kota i informować jej rodziców o śmierci córki. Nie to nie wchodziło w grę.
- Nie pójdziesz pod żaden sąd. Co najwyżej będą chcieli wiedzieć jak tutaj wylądowałaś. – Westchnął. – Oficjalnie zostałaś porwana bo stałem za atakiem na Majesty. Jako, że byliśmy dość blisko to wybrali ciebie zamiast kogoś z mojej rodziny. Ot cała historia. – Spojrzał na nią już poważniej. – I tej wersji masz się trzymać jeśli wyjdziemy stąd żywcem, rozumiesz? Wyciągną pewnie z ciebie implant bo są mi to winni.
Zaciągnął się papierosem. Wiedział, że dane, które tutaj były mogły mocno pogrążyć Sonye ale mógł po prostu powiedzieć, że to było tylko po to aby namieszać w jego mózgu. Jeśli zdrada wyjdzie na jaw to będzie trzeba odegrać scenariusz biednej kobiety wykorzystanej przez Cerberusa. Nie musieli wiedzieć wszystkiego. Póki co była po ich stronie więc nie stwarzała zagrożenia. To znaczy stwarzała do czasu, aż wyciągną implant.
- Dieter żyje i nie wiedzą o jego zdradzie. Nie doprowadził do większych strat i pomógł w ataku na Cerberusa. Ryzykował życiem swoich bliskich więc rozumiem dlaczego to zrobił. To trochę bardziej skomplikowane.
Rzucił dość chłodno. Nie wiedział ile Sonya pamięta, a ile nie. Nie miał też teraz czasu na nowo wyjaśniać jej pewnych zawiłości pomiędzy operatorami i ich dziwnego zachowania. To by zajęło zbyt wiele czasu. Do tego nie miało to teraz żadnego znaczenia. Żył to żył. Nie miał po co drążyć tego tematu.
Po wejściu do celi spojrzał po zebranej grupie. Oczywiście zachowanie jego brata go trochę poirytowało. Pieprzony bohater filmów przygodowych śmiejący się na widok swojego brata, który z dużą dozą satysfakcji mordował wszystkich pracowników na swojej drodze aby się tutaj dostać. Wtedy raczej nie byłoby mu tak do śmiechu,
- Nic mi nie jest. – Starał się jakoś zachować twarz w tym momencie aby nie wyszło zbyt szybko, że wcale kurwa nie jest okay. – Znalazłem. Wszczepili jej implant. Chwilowo nas nie wykryli ale to się może szybko zmienić. Więc jeśli tylko zobaczycie zmiany w jej zachowaniu dajcie mi znać. Mam środek zaradczy.
W jego ustach musiało to zabrzmieć jakby miał jej wpakować kulkę w głowę. Jakby to właśnie miał być jego świetny środek na rozwiązanie każdego problemu. W tym wypadku było inaczej. Starał się jak głupi by wyszła z tego cało. Czuł się jak debil. Jak pieprzony stulejarz, który ratował kobietę, która nawet po tym wszystkim nawet na niego nie spojrzy. Wiedział o tym już teraz.
- Wezwałem wsparcie. Powinni tutaj być niedługo. – Rzucił torbami do cel, zaraz po tym jak je otworzył. – Przygotujcie się. Musimy się dostać do pomieszczenia z tomografem aby zablokować sygnał do systemu, a potem czekać na kawalerie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

27 mar 2018, o 22:41

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

27 mar 2018, o 22:59

Wpatrywała się w Charlesa tak samo, choć zmarszczyła lekko brwi. Potem uśmiechnęła się znów do niego, znacznie łagodniej niż do tej pory. Jej wzrok zjechał gdzieś w dół, na jej własne dłonie. Przez moment wyglądała tak, jak wcześniej. Jakby nic się nie wydarzyło. Tylko ubrania miała w niewłaściwym kolorze.
- Racja. Ty to zawsze mówisz. A ja wydaję chore kredyty na restauracje dla ciebie, tylko po to, żebyś i tak tego nie chciał - zamknęła szafkę i wstała. - A potem ją maluję, z myślą, że jak zobaczysz gotową, to może zmienisz zdanie. Dlaczego ja to robię?
Potrząsnęła głową, po raz pierwszy chyba tak bezpośrednio wypominając mu to, co wcześniej pozostawało niewypowiedziane. Może faktycznie posłanie lokalu dalej w rynek było rozsądniejszym wyjściem. Wsunęła ręce do kieszeni kurtki.
- Może miałeś rację, a mi razem z fałszywymi wspomnieniami dostała się naiwność.
Wzruszyła lekko ramionami, przechodząc już w stronę drzwi. Słuchała, co miał jej do powiedzenia na temat sądu i całej reszty. Informacja o tym, że Przymierze nie ma pojęcia o jej zdradzie musiała wywołać w niej ogromną ulgę, która zresztą odbiła się też na jej twarzy. Żałowała tego w tej chwili bardziej, niż czegokolwiek innego w swoim życiu. Nawet jeśli nie pałała do Charlesa ogromną miłością na chwilę obecną, to nie znaczyło, że chciała go faktycznie skrzywdzić.
- Więc nie powiedziałeś im o nikim - stwierdziła cicho. - Dobrze, że Cerberus nie dowiedział się przed atakiem niczego więcej. Wtedy to by już nie przeszło.
Odblokowanie celi, by wypuścić pozostałą trójkę, zajęło mu zaledwie kilka sekund. Ze szczerą radością dopadli do swoich sprzętów i zabrali się za montowanie ich z powrotem na sobie. Póki co ich akcja ograniczyła się do wejścia do kliniki i wylądowania w tutejszym mini-więzieniu. Nie mogli czuć się z siebie szczególnie dumni. Ale teraz było wszystko przed nimi - obiecali pomoc w wydostaniu Sonii i zamierzali tej obietnicy dotrzymać.
W pewnym momencie czerwonowłosa zauważyła sylwetkę kobiety stojącą przy drzwiach i znieruchomiała na moment, opierając dłonie na biodrach.
- Myślałam, że będziesz niższa - podsumowała.
- Myślałam, że będziesz facetem - odpowiedziała Wade obojętnie, przenosząc wzrok na Daryla. Na jego widok na jej ustach pojawił się zarys uśmiechu. Pamiętała go, tak samo jak pamiętała wszystko pozostałe, choć to wspomnienie musiało być zamglone. Ale nie miała wgranej przez Cerberusa wizji młodszego Strikera jako bezwzględnego zabójcy i terrorysty. Jego pamiętała tylko dobrze.
- Hej, jak się czujesz? - spytał, podchodząc do niej bliżej. Wade cofnęła się o krok.
- Źle - odparła krótko. - Naprawdę nie chcę... teraz... pogadamy później, Daryl. Jeśli w ogóle.
- Oschła i niemiła. Nie wyobrażałbym sobie dla ciebie nikogo innego, Striker - stwierdził Perkins, ruszając w stronę wyjścia. - Chodźcie. Do tego nieszczęsnego tomografu. Jeśli ma zablokować sygnał, wolę siedzieć tam, niż tutaj narażać się na nagły atak furii.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

27 mar 2018, o 23:21

Stał obserwując jak reszta się szykuje. Jego własna pierdolona drużyna A. Banda degeneratów. No może oprócz Willa, który raczej ciągle miał ten lekki kij w dupie. Zamiast jednak skupić się na misji w swojej głowie swoją rozmowę z kobietą, którą znał niby tak dobrze. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej dopalając papierosa, który w niewielki sposób łagodził jego zszargane nerwy. Musiał przyznać, że nie posiadanie emocji, a ukrywanie emocji to dwie różne rzeczy. Jedna potrafiła stać się codziennością za to druga okazywała się cholernie męcząca. Teraz myślał nad wszystkim trzeźwo. Nawet nie chciał myśleć co się z nim stanie po tym wszystkim.
Miała rację. Jej inne ja było chyba bardziej naiwne. Zresztą zaraziło tym Charlesa, który naprawdę zaczął wierzyć w to, że mógłby mieć chociaż namiastkę normalnego życia. Prowadzić je z kimś kogo kocha i chce z tą osobą być. Pokręcił głową. Zachowywał typową dla siebie twarz bez wyrazu ale gdyby mógł to teraz skulił by się gdzieś w kącie jednej z celi i czekał, aż ktoś odstrzeli mu głowę. Wszystko co udało mu się wypracować przez ten okres nie chciało by znowu się zatracił, cała reszta chciała aby wrócił do starych zwyczajów. Skoro i tak nie czekało go żadne zbawienie to jaką różnicę to robiło jak spędzi resztę swojego życia?
Przysłuchiwał się rozmowie wszystkich z Sonyą. Póki co zachowywała się prawie tak samo jak zawsze. Nie wiedział ile w tym było jej prawdziwego zachowania, a ile tego wszystkiego co wszczepili do jej wspomnień. Czy może zachowań? Nie wiedział. Trochę jej zazdrościł. Ona o nim zapomni lub właściwe wspomnienia wyprą te związane z nim. On nie miał takiego szczęścia. Będzie to musiał jakoś przejść. Innego wyjścia nie było.
Nie skomentował też słów Willa. Od razu można było wywnioskować, że coś w jego zachowaniu jest nie tak. Nie cieszył się w cale z tego, że udało mu się ją uratować. Chociaż nie mieli prawa znać dokładnego powodu. Mogli po prostu założyć, że się martwi jej wszczepem. Oczywiście o tym też myślał, a wszystko co z tym związane doprowadzało go do ogromnej frustracji.
- Idziemy do razu do windy. Jeśli spotkamy przeciwników to staramy się wycofywać w stronę pomieszczenia z tomografem. Żadnych niepotrzebnych walk. Cele muszą być wyeliminowane po cichu. – Spojrzał na Sonye. – Jeśli tylko poczujesz, że system zaczyna działać masz mi natychmiast dać znać. Wszyscy na pozycję.
Rzucił tylko i wyszedł z pomieszczenia jako pierwszy. Gdyby miał szczęście to teraz ktoś pewnie rozwaliłby mu głowę i tyle by było z tego wszystkiego. Nie musiałby się martwić już niczym. Znał jednak swoje „szczęście” ono mu nie pozwoli umrzeć. Pozwoli mu przeżyć i przecierpieć swoje.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

28 mar 2018, o 07:44

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

28 mar 2018, o 08:12

Wade skinęła głową, marszcząc brwi. System nie działał jeszcze, póki co był tylko wiszącym nad ich głową zagrożeniem. Clain popełniła błąd zaufania profesjonalizmowi swoich ludzi, którzy póki co nie zauważyli nawet, że cokolwiek jest nie tak - a ci, co zauważyli, leżeli martwi na korytarzu. Może w podziemiach kliniki nie było zbyt wielu pracowników. Ale Sonya też musiała czuć wiszące nad głową zagrożenie, bo wcale nie wyglądała dobrze. Raczej podobnie jak Charles, jakby miała rozpaść się za moment na drobne kawałki.
- Będziemy ją obserwować - obiecała Snow, zakładając swój hełm. Jej obietnica zabrzmiała złowróżbnie. Mogli tylko mieć nadzieję, że jak przyjdzie co do czego, to pozostała część jego składu nie postanowi jej od razu zabić. Oby tylko nie okazało się, że będą musieli to zrobić, niezależnie od powiązań. Striker miał iniektor ze specyfikiem usypiającym, ale to nie było rozwiązaniem stuprocentowo pewnym.
Daryl dogonił Charlesa, dobywając po drodze broń. Wade szła dalej, pomiędzy nimi, a resztą grupy. Musiało to być dla niej fantastyczne doświadczenie, bycie obserwowaną jak tykająca bomba. Młodszy Striker rzucił tylko krótkie spojrzenie w stronę martwych ochroniarzy, gdy ich mijali, ale nie skomentował tego. I tak nie szli w tamtym kierunku, a z powrotem do windy, którą się tu dostali.
- Nie wiem gdzie tu jest tomograf - powiedziała cicho Sonya. - Trzeba będzie znaleźć kogoś z pracowników i dla odmiany go nie zabić, dowiedzieć się gdzie mamy iść.
- Rozmawiałeś z nią? Zrobiła to? - spytał Daryl, tak, by kobieta tego nie usłyszała. I tak była zajęta rozwalaniem kolejnych kamer, choć odkąd odzyskała swój omni-klucz, nie wysilała się już na dobieganie do nich z ostrzem, tylko posyłała w ich stronę wiązkę przeciążenia. Tak zrobiła z obiema, które wisiały pod sufitem na korytarzu prowadzącym do windy.
- Może zdążymy dojść do tomografu zanim ją... przełączą. Na razie nie zauważyli, że was nie ma, bo z nami współpracuje, tak? - pierwszy podszedł do windy i nacisnął przycisk przywołujący ją. Przeniósł wzrok na Wade. - Jak się czujesz?
- Jeśli spytasz mnie o to jeszcze raz, to przysięgam, że mnie szlag jasny trafi. Jak się poczuję gorzej, to uwierz mi, zauważysz.
Mieli jeszcze chwilę, zanim winda przyjedzie. Każda sekunda była tak samo stresująca, jak poprzednia, a może nawet bardziej. Z chwili na chwilę ryzyko było coraz większe, biorąc pod uwagę ilość trupów, które zostawili po drodze. Tu nie było jak uniknąć konsekwencji, bo faktycznie tykająca bomba szła razem z nimi, nieskrępowana i uzbrojona.
- Trzeba będzie znaleźć Clain - stwierdziła. - Chcę z nią porozmawiać, zanim stąd wyjdziemy. Może znajdzie nas sama.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

28 mar 2018, o 18:13

Skinął głową do Susan. Szczerzę mówiąc nie był taki pewny obietnicy Snow. Może Sonya nie wydawała się być groźna ale wcześniej już się dowiedział co potrafi. Nie można też było zapomnieć o tym, że jej umiejętności mogły być nawet lepsze od Charles’a. Nie znał jej przeszłości za to widział jak sie teraz poruszała i zachowywała. Gracja pozostała ale zarazem wydawała się być znacznie bardziej śmiercionośna. Może właśnie ta dziwna nieznana mu wcześniej jej strona tak go do niej przyciągała. Nie było opcji aby od tak się zakochał w osobie, która nie miała nic wspólnego z takim życiem. Ich wspólne milczenie, częste patrzenie w oczy jakby to tam mieli odnaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania. Tak łatwiej było zrozumieć intencje. Rozumieli się lepiej niż powinni. Wychodziło na to, że byli tacy sami. Powoli zaczął też rozumieć, że ona wcale nie miała przeżyć na Islandii. Mogła tylko sprawdzać jego umiejętności. Skoro jej wspomnienia się mieszały to musiała być w terenie dłużej niż ją zaprogramowali.
- Poczekajcie.
Szybko się cofnął do jednego z martwych strażników. Tacy jak oni powinni mieć rozpiskę całego kompleksu. Przecież nie znali na pamięć każdego piętra lub co jest w jakim pokoju. To powinno załatwić sprawę zaginionego pokoju z tomografem. Może nawet przy okazji znajdzie pomieszczenie z czymś znacznie mocniejszym i bliżej niż sprzęt, który był na górze. Nie chciał ryzykować jej życiem. Nawet teraz, kiedy poznał prawdę. Czuł się kolejny raz jak wtedy na Islandii. Robił coś wbrew sobie zamiast słuchać instynktów i ją wyeliminować. Walka z samym sobą była tak samo męcząca jak cała ta walka z Cerberusem.
Kiedy wrócił przysłuchał się pytaniu swojego brata, a jego mina szybko stała się jeszcze bardziej kamienna i ponura niż wcześniej. Daryl wiedział, że Charles musi coś ukrywać bo jego mimika twarzy, aż tak bardzo się nie zmieniła od czasów, kiedy byli dziećmi.
- Nie.
Rzucił krótko. Może, kiedyś. Jak będzie już po wszystkim to powie mu prawdę. Póki co nie miało to sensu. Im mniej ludzi o tym wiedziało tym lepiej. O zdradzie Dietera wiedziała tylko Susan, a o zdradzie Sonyi wiedział tylko on. W ostatnim czasie nadstawiał drugi policzek tak często, że pewnie jakiś klecha uznałby go za perfekcyjnego samarytanina.
- Nie zauważyli nas bo Clain tak bardzo wierzy w swój sukces, że pewnie nie zakłada scenariusza w którym możemy wygrać.
Bardzo znajome podejście. Charles miał podobne tylko różnica była taka, że nikt go nie doceniał. Nikt nie uwierzyłby w to, że ten jeden zdeterminowany człowiek jest wstanie zrobić tak wiele aby czegoś dokonać. Tak jak Statner, który z góry założył, że Striker nie jest na miejscu aby móc komukolwiek grozić. Na końcu okazało się, że to Statner skończył jak skończył. To prawda byłą to wyjątkowo męcząca droga pełna meandrów plusów i minusów biorących się z każdej sytuacji. Nie mówiąc już o myśleniu w przyszłość, gdzie niestety każdy scenariusz nigdy nie kończył się pozytywnie.
Skarcił Sonye wzrokiem nie dlatego jak odpowiedziała Daryla ale dlatego w jaki sposób to zrobiła. Może i młody nie znał jej zbyt dobrze ale nie powinien się niczego domyślać. Nikt z nich nie mógł się czegokolwiek domyśleć. Przynajmniej teraz. Póki co musieli z tego wyjść wszyscy razem.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

28 mar 2018, o 18:15

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

28 mar 2018, o 22:17

Wśród różnych rzeczy, które ochroniarz miał przy sobie, akurat mapy budynku Charles nie znalazł. Może przyzwyczaił się do luksusu posiadania rozkładu pomieszczeń, przez które się przebijali, tutaj jednak nie był mu on dany. Ani w kieszeniach, ani na omni nie posiadał żadnych przydatnych informacji. Nie mieli wyjścia, jak tylko przejść dalej i liczyć na to, że dopisze im szczęście, albo znajdą kogoś, kto pod delikatnym naciskiem zewnętrznym pokaże im dokąd mają się skierować.
W oczach Wade błysnęło rozbawienie, gdy Charles skarcił ją wzrokiem. Pewnie nie uważała, by jej słowa były nie na miejscu, w przeciwieństwie do upominania jej, by zachowywała się właściwie. Nawet jeśli było ono niewerbalne.
- Wybacz - powiedziała, wchodząc do windy, która właśnie w tym momencie wjechała na ich piętro.
Zmieścili się wszyscy, zresztą wcale nie było ich dużo. Tym razem jednak nie pilnowało ich dwa razy więcej ochroniarzy, co sprawiało, że jazda windą była nieco przyjemniejsza.
- Możemy pójść do jej gabinetu - zasugerował Perkins. - Nawet jeśli jej tam nie będzie, to dorwiemy się do danych które mogą zainteresować Przymierze. A jak nie chcecie czekać z tym implantem, to jest też opcja rozdzielenia się. Skoro i tak zaraz ma pojawić się wsparcie, to nie musimy wszędzie trzymać się w cztery... pięć osób.
Snow skinęła głową, zgadzając się na obie propozycję, ale decyzję pozostawiając Strikerowi. W końcu to była jego chwila i on tu dowodził.
- To gdzie? Na tym piętrze, na którym funkcjonuje nasza doktor Clain, tomografu raczej nie znajdziecie. Nie da się tego pogodzić - przesunął dłonią po panelu windy, nie decydując się jeszcze na piętro. - Na parterze i pierwszym prędzej znajdziecie kogoś od implantu, w razie gdyby mieli... Nie wiem. Wyciągać go już tutaj. Na drugim jest Clara.
Wade nic nie mówiła, zapatrzona w pusty korytarz. W każdej chwili ktoś mógł z niego wyjść i zaskoczyć ich w windzie, w której byli równie bezpieczni, co varreny w klatce.

Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

28 mar 2018, o 23:17

Jego to nie bawiło chociaż ta delikatna zmiana w jej wzroku sprawiła, że sam lekko się uśmiechnął. Nawet teraz jej matkował. W normalnym życiu to ona mówiła mu co powinien robić, podczas akcji to on mówił jej co ma robić. Było to cholernie przykre jak to wszystko się skończyło. To znaczy jeszcze nie skończyło ale jak już było wiadomo. Dla niego nie było żadnego szczęśliwego zakończenia. Musiał ich stąd wyciągnąć. Musiał ją stąd wyciągnąć. Wszyscy wierzyli w to, że Charles ma odpowiedź na wszystkie ich pytania związane z ciągiem dalszym tej misji.
Pokiwał lekko głową z bardzo nikłym uśmiechem przyjmując jej przeprosiny. Nawet dobrze, że ich zachowanie w związku było dość chłodne, kiedy przebywali przy innych. To akurat się nie zmieniło. Przynajmniej dzięki temu łatwiej było przekonać resztę, a w szczególności Daryla, że wszystko jest okay. Dalej czuł delikatne ukłucie wstydu za sytuację w sali wybudzeń. Teraz jednak dochodziło nowe uczucie, które powoli wypełniało jego uczucie. Odrzucenie? Nie to raczej nie było odrzucenie. Smutek? To akurat nie było nic nowego. Bezsilność? Chyba tak. Cokolwiek się stanie nie miał prawa przecież jej wmawiać, że powinna z nim być po tym wszystkim co przeszła. Oprócz uratowania jej tu i teraz przed systemem kontroli nic więcej nie mógł zrobić. Nawet mógłby jej pomóc jakoś wrócić do normalniejszego życia ale wtedy to jego życie stanie się udręką.
- Nie.
Rzucił dość stanowczo by wysłuchaniu wszystkich. Zamiast jednak patrzeć na nich przyglądał się podłodze. Z jego głosu można było wyczuć wręcz ogromne zmęczenie. Nie radził sobie z emocjami i wiedzieli to wszyscy jego bliscy. Szczególnie od momentu, kiedy przez Wade wszystkiego jego bariery po prostu upadły.
- Zabezpieczenie tego miejsca nigdy nie było naszym głównym celem. Przymierze poradzi sobie z wyciąganiem informacji z tego miejsca w ten czy inny sposób. Już i tak mają Majesty. – Lekko uniósł wzrok przed siebie na oświetlony jarzeniówkami korytarz. – Poprosiłem was o pomoc w wyciągnięciu Sonyi z tego bagna. Cała reszta jest nie ważna.
Cicho westchnął. To po nią tu przyleciał i to było jego priorytetem. Patrzył się w to samo miejsce co ona. Na dosłownie chwilę udało mu się wspomnieć te lepsze ostatnie dni, a nawet ten wspólny wyjazd na Islandię. Ten miraż normalnego życia, który był kłamstwem.
- Udamy się wszyscy na parter i stamtąd rozpoczniemy poszukiwania lekarzy lub sprzętu. Może uda nam się go wyciągnąć już teraz. Clare dorwie się dzisiaj albo innym razem. Raczej nie ucieknie z tej planety. – Spojrzał na Sonye. – Tak długo jak uda nam się zapewnić jej bezpieczeństwo tak długo to wszystko ma w ogóle sens.
Przynajmniej dla niego. Nie były to raczej słowa, których można było się spodziewać po rzeźniku i terroryście jakiego musiała pamiętać jej drugie ja. Nikt nie wyobrażał sobie jak bardzo było to dla niego ciężkie przeżycie. Dopóki jednak mógł być dla niej wsparciem tak długo będzie wierzył w to, że nie jest, aż tak bezwartościowym śmieciem za jakiego się uważał.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

28 mar 2018, o 23:19

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

29 mar 2018, o 12:36

- Ale informacje, które mogą tu mieć, są wartościowe - protestował Perkins. - Przymierze może spojrzeć na ciebie bardziej pozytywnie przy przesłuchaniu po tym wszystkim, jeśli załatwisz im jeszcze więcej danych na temat funkcjonowania Cerberusa. Zwłaszcza że to jest Illium.
Nie wyglądał na zadowolonego z decyzji Charlesa. Naturalnie, wolał ze swojej dodatkowej misji przywieźć coś, co w jakiś sposób przyda się wojsku. Niestety Wade się do tego nie zaliczała, nie była niczym co będzie mógł oddać dowództwu.
- Możemy się rozdzielić potem, jak już znajdziecie pomieszczenie z tomografem. Pójdziemy do gabinetu Clain - spojrzał na Wade. - Jak chcesz, to ci ją przyprowadzimy.
Sonya skinęła głową, zgadzając się na taki układ. Chciała porozmawiać z lekarką, albo chciała się na niej zemścić za to, co jej zrobiła. Tak czy inaczej jeśli będzie już bezpieczna od działania implantu, było jej wszystko jedno co z całą resztą. W tej chwili było to dla niej najbardziej stresujące. W każdej chwili mogli odkryć, że Wade i Strikera nie ma w pokoju wybudzeń, a pielęgniarka leży półnaga i martwa. Że na podłodze korytarza leżą cztery trupy, które zostawili po drodze. Wtedy nikt nie zadawałby już żadnych pytań, tylko aktywowano by to, co wszczepiono kobiecie w kręgosłup.
Spojrzenie ciemnowłosej znacznie złagodniało, gdy słuchała słów Charlesa.
- Przylecieliście tu tylko po mnie? - spytała cicho, zaskoczona. Musiała do tej pory sądzić, że odebranie jej z tej kliniki było tylko wypadkową wielu innych planów. Że po prostu miała szczęście, że tutaj ją znaleźli. Nie spodziewała się wyraźnie, że Striker włoży tyle wysiłku w zabranie jej z tego miejsca.
Drzwi windy zamknęły się i dźwig ruszył w górę, na parter. To nie była długa droga, ale na tę jedną krótką chwilę Charles poczuł, jak w jego odzianą w rękawiczkę dłoń wsuwają się szczupłe palce Sonii. Stała obok, bardzo blisko, nikt więc tego nawet nie zauważył, poza ich dwójką. Uniosła głowę, przyglądając się profilowi Strikera, jednocześnie teraz tak dla niej znajomym i tak obcym. I znów w jej oczach pojawiły się emocje, których mężczyzna nie potrafił rozpoznać. W tej chwili było to jeszcze trudniejsze, niż kiedykolwiek wcześniej, a już przed tym wszystkim bywała tajemnicza.
Zabrała dłoń jak tylko drzwi windy rozsunęły się ponownie, a przed nimi stanął szczupły mężczyzna w średnim wieku, ubrany już nie w kliniczny kombinezon, a w swoje prywatne rzeczy. Nie był jednak na pewno żadnym ochroniarzem, bo szok w jego oczach był zbyt duży jak na kogoś, kto powinien być przyzwyczajony do niespodzianek tego typu. Musiał zbierać się już prawie do wyjścia, zresztą klinika wyraźnie była już zamknięta, bo korytarze utrzymane były w półmroku, a z głośników nie leciała ta spokojna klasyczna muzyka towarzysząca pacjentom w godzinach funkcjonowania ośrodka.
Daryl zareagował pierwszy. Doskoczył do człowieka i złapał go, unieruchamiając.
- Krzykniesz, to skończysz tak jak wszyscy piętro niżej - poinformował go szybko. Mężczyzna zamarł i pokiwał głową, choć nie miał pojęcia co dzieje się piętro wyżej. - Kim jesteś?
- Maurice Ericksen - powiedział szybko, prawie szeptem. - Jestem lekarzem. Tutaj. Pracuję tutaj. Proszę, mam żonę i dzieci.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

29 mar 2018, o 19:02

Will miał rację. Powinien zdobyć więcej informacji dla Przymierza. Przecież miał sprawiać wrażenie przydatnego pomimo tego, że ta misja nie miała nic wspólnego ze zdobywania danych. Może działali na Illium ale nie różniło się to od niczego co robili też pewnie na Ziemi w swoich klinikach. Te mogły być rozsiane po wszystkich najważniejszych miejscach w całej galaktyce. Eliminacja ich zajęłaby lata. Chociaż patrząc na to ile danych będą mogli wyciągnąć z Majesty to pewnie czas ten by się skrócił do roku.
- Najpierw pomieszczenie, potem pomyślimy.
Dodał jeszcze nie odrzucając już tak mocno pomysłu Perkinsa. Na to co będą robić po zabezpieczeniu Wade będę mieć jeszcze czas. Tamto zagadnienie ich nie goniło i nie groziło tym, że ktoś z ich zespołu nagle zacznie próbować zabić ich. Nie. To mogli przemyśleć później.
Przeniósł wzrok na zaskoczoną Sonye. Nie wiedział ile już jej wspomnień zniknęło w raz z momentem powrotu jej właściwego ja. Równie dobrze mogła po prostu nie pamiętać, że Charles poleciał na Majesty tylko i wyłącznie dlatego by chronić ich związek, życie oraz bliskich. Kolejna rzecz, która nie zgadzała się z tym kim Charles Striker miał być. Jej wspomnienia z Islandii, z ich wspólnie spędzonego czasu mogły być już tylko przebłyskami. Po prostu mogła zapomnieć jak bardzo zniszczonym jest człowiekiem i jedyne o czym marzył to normalne życie.
Gdy poczuł znajomy dotyk lekko zaskoczony spojrzał na kobietę. Dalej w jakiś sposób chyba wyczuwali swoje emocje. Może nie przychodziły im to łatwo ale już wcześniej nawiązywali więź jakiej nie nawiązali z innymi ludźmi. To znaczy tak to wyglądało z jego strony, z jej strony wciąż wszystko było jedną wielką tajemnicą.
Trzymając jej małą i kruchą dłoń czuł jak schodzi z niego trochę tego wszystkiego. Stresu, zmęczenia oraz gniewu na to wszystko. Odczuwał coś na kształt zewu. Może nigdy nie walczył o takie sprawy ale o tą walczyć chciał dalej. Ścisnął jej dłoń troszkę mocniej w typowym dla siebie strachu, że jeśli ją puści to ona znowu zniknie. Zostanie wtedy całkowicie sam. Smutna nadzieja człowieka, który i tak zostanie po tym wszystkim sam. Patrzył jej głęboko w oczy z uczuciem, które też trudno mu było opisać. Uśmiechnął się smutno.
- Dziękuje.
Może chciała go pokrzepić, pokazać, że wciąż jeszcze nie wszystko stracone. Może chciała go po prostu wykorzystać wiedząc już co nieco o jego osobie i sprawić, że do momentu jej uwolnienia będzie się zachowywał tak jak powinien. Cokolwiek to było to pomogło mu zebrać myśli i skupić się na swojej misji. Kiedy zabrała swoją rękę wiedział, że to mógł być ostatni raz, kiedy poczuje jej dotyk.
Kiedy Daryl złapał lekarza podszedł do niego i dosłownie przyłożył mu pistolet do brzucha tak mocno, że prawie popchnął trzymającego go mężczyznę do tyłu. Patrzył mu prosto w oczy. Dosłownie jakby chciał przenieść swój własny ból prosto do jego duszy. Ściągnął mu z ręki omni-klucz.
- Gdzie jest urządzenie medyczne, które wytwarza największe pole magnetyczne? Zaprowadzisz nas tam, a wtedy nic ci się nie stanie. – Odsunął pistolet od jego brzucha. – Chyba, że jesteś chirurgiem to usuniesz to co twoi koledzy z kliniki zamontowali naszej towarzyszce na kręgosłupie. Wolałbym opcję drugą ale pierwsza też jest dobra.
Jeśli był implantologiem to mogli spróbować usunąć ten system, a przynajmniej go wyłączyć na stałe.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

29 mar 2018, o 19:05

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

30 mar 2018, o 12:01

Wade prawie niezauważalne pokręciła głową. Jakby chciała dać mu do zrozumienia, że podziękowania są tutaj zupełnie nie na miejscu. Do samego końca tej krótkiej jazdy windą przyglądała mu się, lekko marszcząc brwi, jakby coś się jej w tym wszystkim nie zgadzało. Nic dziwnego, skoro miała dwie wersje Strikera w swojej głowie, a ta bardziej aktualna w żaden sposób nie wpasowywała się w to, co wiedziała z Cerberusa. Ale przecież to właśnie ona była świeższa, bardziej prawdziwa i to przez nią nie zgodziła się wrócić do pracy dla organizacji. To ona doprowadziła do tego, że teraz miała implant przy kręgosłupie i prawdopodobnie także w głowie, skoro miał kontrolować on również jej zachowanie.
- N-na... na tym piętrze, to... to jest... - zaciął się człowiek, wbijając spojrzenie w lufę pistoletu wciśniętą w swój brzuch. Wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. Widać nie wszyscy tutaj byli związani z tym, co robił Cerberus. Może pracował tutaj normalnie, kilka godzin dziennie, a w wolne dni latał opalać się na plaży za miastem i do tego ograniczało się jego życie. Tacy ludzie przecież też istnieli jeszcze w tej galaktyce.
- Jestem - przyznał. - Jestem... chirurgiem implantologiem. Ale tutaj nic nie... nic nikomu nie wszczepiałem. Nie znam...
Przeniósł wzrok na Wade i zmarszczył brwi. Gdy dotarło do niego, że nie jest ona pracownikiem kliniki i skąd mogła wziąć strój, który obecnie miała na sobie, w jego oczach pojawiło się jeszcze więcej strachu. Jak tak dalej pójdzie, to sama operacja usunięcia implantu będzie bardziej niebezpieczna, niż sam wszczep - chyba, że doskonale radził sobie ze stresem.
- Implantu nie powinno się usuwać bezpośrednio po zamontowaniu. To może grozić...
- Nie obchodzi mnie czym może grozić, Maurice - warknęła Snow, wychodząc z windy i ściągając kurtkę z siebie po drodze. - Wyciągasz mi to, co mi wszczepili piętro niżej. Nie bój się, nie posądzę cię o późniejsze komplikacje zdrowotne. Jak stąd wyjdę, to nie zobaczysz mnie już nigdy więcej.
Daryl puścił lekarza. Mężczyzna jednak nie rzucił się do ucieczki, a wyprostował swoją koszulę na brzuchu i skinął niepewnie głową w stronę głębi korytarza. Poprowadził ich dalej, a potem otworzył jedne z drzwi i gestem zaprosił ich do środka, gdzie znajdował się fotel i maszyna chirurgiczna. Zapalił światło i aktywował sprzęt, a Sonya w ostatniej chwili powstrzymała się przed ściągnięciem z siebie koszuli pielęgniarki. Zorientowała się jednak, że niekoniecznie musi rozbierać się przy wszystkich, zamarła więc i przesunęła spojrzeniem po reszcie grupy.
- Wsparcie wchodzi - odezwał się Daryl, otrzymując pewnie tę informację właśnie teraz na swój omni. - Może was tu zostawimy i pójdziemy im pomóc? Zajmiemy się Clain.
- Chcę ją zobaczyć - powiedziała Sonya.
- Zabieg potrwa co najmniej pół godziny. Jak nie całą. To nie jest wyjęcie szwów. Będę musiał panią wprowadzić w narkozę.
- Rób co chcesz. Jak mam tu leżeć godzinę, co Clain ma na mnie za godzinę czekać.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

30 mar 2018, o 18:08

Nie wiedział jakim cudem implant jeszcze nie zadziałał, zdołali uniknąć wykrycia, a przy wyjściu znaleźli chirurga. Nagle z naprawdę gównianej sytuacji wyszli dosłownie cali na biało jakby nic się nie stało. Ba! Wyszło nawet lepiej niż skoordynowany atak na strategiczne cele do jakich na przykład Clain. Biorąc pod uwagę to, że ich jedynym celem było znalezienie Wade to wszystko poszło gładko. Chyba szefowa tej kliniki ułatwiła im tylko zadanie doprowadzając ich do niej.
- O chłopie. – Pokręcił głową lekko zaskoczony. Cerberus po prostu wykorzystywał tą klinikę jako zasłonę dymną i do tego naprawdę skutecznie. – Więc pewnie tez nie wiesz, że to miejsce należy do Cerberusa prawda?
Jak zawsze Striker bardzo szybko przeszedł z grożenia do normalnej rozmowy jakby to było niczym specjalnym. Przedstawił lekarzowi sytuację do której miał się stosować i tyle. Ci na dole byli na pewno bardziej winni niż ci co pracowali na górze. Chociaż równie dobrze mogło tak nie być. Wyczuwał jednak, że strach mężczyzny jest bardziej prawdziwy niż jakiejkolwiek innej osoby, którą tutaj spotkał. Może pielęgniarki nie były winne temu co zaszło ale miały wyjątkowego pecha, że akurat dziwnym trafem znalazły się na piętrze z idealnie zbudowanym aresztem oraz z lekarzami, którzy wszczepiali implanty wbrew woli swoich pacjentów.
Wiedział, że implant trzeba było usunąć jednak zachowanie Sonyi było wyjątkowo niebezpieczne dla niej samej. Nie musieli go przecież teraz całkowicie wymontowywać. Wystarczyło, że go wyłączą. Problemem jednak było to, że kolega Maurice może po prostu nie znać działania takiego rodzaju urządzenia. Wtedy będą go musieli wymontować. Szczególnie, że jeszcze nie został uruchomiony.
- Musimy się śpieszyć. Nie wiemy, kiedy dokładnie Przymierze przeprowadzi szturm.
Rzucił idąc za mężczyzną w stronę sali operacyjnej. Pamiętał, że wyciągniecie jego implantu zajęło prawie pół-dnia ale jego model był toporny i wielki. Składał się z dwóch części. Jednej na zewnętrza i tej podłączonej do kręgosłupa. Jej musiał być pomniejszony tak aby nie można go było zauważyć. Nie byłby zdziwiony gdyby w najbliższym czasie miała jeszcze zaplanowaną operację usunięcia blizny. Wtedy byłaby wręcz idealną maszyną do zabijania. To znaczy już była. Po prostu wtedy nikt by nawet nie zauważył, że ona sama się nie kontroluje.
Pomieszczenie nie było duże ale można je było w razie czego przygotować do obrony w jakiś sposób. Spojrzał na fotel wiedząc, że za chwilę rozpocznie się jedna z najbardziej ryzykownych części tej całej operacji. Musieli dokonać operacji podczas szturmu wojska na ten obiekt. Eksplozje, strzelaniny i krzyki. To nie były najlepsze warunki do takich czynności, a Ericksen nie wyglądał na kogoś kto w przeszłości był sanitariuszem wojskowym.
- Will zostanie. Jeśli dojdzie tutaj Przymierze to musimy mieć kogoś kto za nas potwierdzi. Ty i Susan przebijecie się do Przymierza i razem z nimi ruszycie od razu na gabinet. Pewnie Clain zbierze obstawę i spróbuje uciec. Musicie ją zatrzymać w ten czy inny sposób. –Spojrzał na brata w taki sposób jaki nigdy nie robił. To był człowiek, który właśnie wydawał mu rozkazy, a nie członek jego rodziny. – Suka ma zdechnąć jeśli będzie taka potrzeba. Byle tylko nie opuściła tego miejsca. Zrozumiano? – Potem przeniósł wzrok na Sonye. – Póki co musimy zająć się tym pieprzonym systemem kontroli. Jak będziesz się chciała mścić to możesz to zrobić jak będziesz bezpieczna.
Chyba po wyjściu z windy w końcu zaczął panować nad sobą. W końcu zaczął się zachowywać jak na dowodzącego tą misję człowieka. Przez chwilę przeszedł się po pokoju. Zastanawiając się jeszcze nad czymś. W końcu podszedł do kobiety. Wciąż miał skalpel. Rozciął koszulę na jej plecach. Przecież nie musiała rozbierać do naga. Wystarczyło, że miała odkryte plecy. A ubranie, które miała na sobie i tak nie było im do niczego potrzebne.
- Załatwimy to, a potem zajmiemy się resztą, okay?
To już powiedział spokojniejszym głosem wypełnionym tym tonem, którym mówił tylko do niej. Może nie czuła już nic do niego ale nie mógł od tak w ciągu kilkunastu minut pozbyć się tego co do niej czuł. Po prostu nie potrafił.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

31 mar 2018, o 18:38

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Sanctum

31 mar 2018, o 19:11

- D-do Cerberusa? Nie, to jest prywatna klinika, właścicielem... właścicielem jest... - lekarz zmarszczył brwi i powoli pokręcił głową. Ostatecznie jednak postanowił chyba nie wnikać w to zbyt głęboko. Po jego minie można było z łatwością wywnioskować, jakie jest jego zdanie na temat dalszej kariery w tej firmie. Znając życie operacja na Sonii będzie ostatnią, jaką przeprowadzi w klinice Sanctum.
Po wejściu do pomieszczenia, gdy już ustalili kto zostaje, a kto idzie dalej, ich nowy przyjaciel Maurice zaczął przygotowywać wszystko, czego potrzebował do zabiegu. Na stoliku obok maszyny wylądowało kilka strzykawek i narzędzi, choć większość i tak miała zostać załatwiona za pomocą maszyny. Może nawet i lepiej, trzęsącymi się ze stresu rękami chirurg nie zdziałałby zbyt wiele. Wade usiadła na stojącej centralnie leżance, zaciskając dłonie w pięści. Miała zdeterminowaną minę, ale widać było stres w jej oczach. Pewnie gdy wszczepiono jej system, nie była nawet świadoma tego, że to się wydarzy. Uśpili ją i obudzili po fakcie, bez przygotowań i świadomej obecności na sali zabiegowej.
- Proszę zdjąć koszulę i położyć się na brzuchu - polecił Maurice, aktywując maszynę. Wzruszył ramionami, gdy Charles zwyczajnie rozciął ubranie kobiety. - Albo tak.
Sonya przytrzymała koszulę od przodu i odwróciła się jeszcze do Strikera, chcąc wyraźnie coś do niego powiedzieć. Coś, co na pewno nie było słowami, które opuściły jej usta chwilę później.
- Nie, nie teraz - zamrugała gwałtownie, podnosząc ręce, by sięgnąć do swojego karku. Długimi paznokciami zaczęła rozdrapywać świeżą bliznę, a w jej oczach błysnęło przerażenie. Szczere, czyste przerażenie. Odwróciła się, rozglądając prawdopodobnie w poszukiwaniu skalpela. Spod jej związanych w kucyk włosów spłynęła strużka krwi, którą zdążyła wydrapać już sobie sama. - Włączyli go. Włączyli go, Charlie.
Maurice zareagował szybko. Strzykawka wbita bezpośrednio w szyję kobiety sprawiła, że jej spojrzenie zamgliło się, a ona sama osunęła się na podłogę. Złapali ją, razem z Perkinsem, który też doskoczył do niej w ułamku sekundy, a potem przełożyli na białe łóżko. Ciało kobiety drgnęło, a ręce zacisnęły się na brzegach leżanki. Potem szarpnęła się ponownie, usiłując się podnieść.
- Co? Nie powinna... muszę dać podwójną dawkę - mruknął lekarz i szybko złapał drugą taką samą strzykawkę jak ta, którą już opróżnił. - Z jej wagą nie powinna w ogóle... proszę ją przytrzymać...
Sonya jęknęła i odwróciła głowę w stronę Charlesa. Już nie było strachu w jej oczach. Widać było jednak, jak z chwili na chwilę słabnie, choć niewystarczająco. Za drzwiami rozległy się pierwsze strzały i krzyki, większość hałasów dobiegała jednak z piętra wyżej. Perkins uniósł wzrok na sufit, jakby usiłował coś przez niego zobaczyć. Pewnie w podziemiach było jeszcze gorzej. Drzwi sali, w której się znajdowali, były póki co zablokowane.
- I tak cię w końcu zabiją - warknęła Sonya. - I tak cię znajdą, nieważne co mi zrobicie. Nigdy nie będziesz wolny.
Splunęła w jego stronę. Aktywne już systemy zawyły ostrzegawczo, informując o nieprawidłowościach w przeprowadzonych skanach. Wade szarpnęła się, wyrywając chirurgowi jedną rękę, ale szybko złapał ją ponownie. Po chwili namysłu wstrzyknął w jej ramię trzecią porcję tego, co na początku.
Dopiero wtedy, po kilkunastu zbyt długich sekundach, Sonya znieruchomiała, a systemy potwierdziły wprowadzenie jej w narkozę. Maurice westchnął ciężko, po chwili namysłu przypinając ją do łóżka kilkoma pasami.
- W razie gdyby coś poszło nie tak - mruknął. - Możecie... możecie się odsunąć. Musicie. Będę zaczynać.
Zerknął nerwowo w stronę drzwi, za którymi dało się usłyszeć huk biotycznego wybuchu.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klinika Sanctum

31 mar 2018, o 19:48

Obserwował ja chwilę ale nawet nie musiała nic mówić aby zauważył, że ich szczęście w sprawie implantu w końcu się wyczerpało. W jej oczach widział przerażenie, pewnie ona w jego dostrzegłaby dokładnie to samo uczucie gdyby nie to, że była zbyt zajęta ręcznym usunięciem implantu ze swojego kręgosłupa.
- Kurwa mać.
Rzucił pod nosem samemu starając się szybko w jakiś sposób unieruchomić Sonye. Nie mogli jej pozwolić na cokolwiek teraz robiła. Nie teraz, kiedy mieli pod ręką lekarza oraz całą salę operacyjną tylko dla nich. Był jednak wyjątkowo wdzięczny braku jakiejkolwiek reakcji ze strony Clain przed tak długi czas. To było wiadome, że prędzej czy później go włączą. Myślał jednak, że szturm powstrzyma ją jeszcze na jakiś czas przed uruchomieniem urządzenia.
Nic dziwnego, że nic nie pomagało w uśpieniu kobiety. Tak działał system. Oprócz chemii, którą im wstrzykiwali znajdowały się też tam środki neutralizujące wszystko co nie powinno się tam znajdować. Trucizny lub inne medykamenty jeśli nie były na liście, które program rozpoznawał od razu były szybko niszczone w organizmie przed idealnie dobraną dawkę innych środków. Czuł strach, jakie nie czuł od bardzo dawna. Do tego ten uderzył ze zdwojoną siłą. Nigdy mu na nikim nie zależało przez te dziewięć długich lat. Więc jeśli jakiś jego towarzysz umarł to po prostu wzruszał ramionami. Takie rzeczy się zdarzały. Teraz już nie było to takie proste.
- Dokładnie tak jak ty.
Powiedział cicho pod nosem przyciskając ją do stołu. Wolność zawsze roiła mu się w głowie. Myślał, że udało mu się ją uzyskać. Musiał o nią walczyć każdego dnia i nie zamierzał się już poddawać. Zamierzał walczyć do końca. Jeśli będzie trzeba to własnoręcznie wykończy całego zawszonego Cerberusa.
Nie wiedział czy to były jej słowa czy Clain. Nie wiedział jak silny jest nowy system. Wolałby, żeby były to słowa Clain. Wtedy przynajmniej nie martwiłby się tym, że system całkowicie obudził tylko jej stare wspomnienia, a nowe zostały wykasowane. Kiedy Sonya w końcu zasnęła zmęczony cofnął się kilka kroków do tyłu tak jak poprosił lekarz. Musieli mu dać pracować.
Spojrzał na górę wiedząc, że ataki trwają bez końca. To nie był mały oddział Przymierza. Musieli tutaj wysłać chyba wszystko co mieli w okolicy. Teraz miał już pewność, że pani doktor nie opuści tego miejsca. W żaden sposób.
- Zajmijmy pozycje obronne Will.
Jego zmęczony głos wskazywał od razu, że to co przed chwila się stało musiało go dotknąć mocniej niż powinno. Przecież już była bezpieczna. Na swój sposób, jednak jak to Charles miał w zwyczaju zamartwiał się na zapas.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Nos Astra”