Stolica, skolonizowanego przez asari, Illium. Nowoprzybyłym jawi się jako piękne, niekiedy doskonałe miasto, co często potrafi zmylić - tutejsi mówią, że Nos Astra potrafi być równie zdradliwe i niebezpieczne, co Omega. Często porównywane jest do Noverii przez swoje zaangażowanie w politykę handlu.

Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Promenada

8 wrz 2014, o 19:00

- Smakowała. Ale nie będę wredna i nie będę oczekiwać, że ściągniesz mi czekoladę z Belgii w ciągu... dwóch dób? Przy okazji kolejnych dostaw z Ziemi dla Przymierza, postaram się sama o to, aby zdobyli dla mnie jej zapas.
Tak, Iris bywała wspaniałomyślna, a Diego miał tego naoczny przykład. Nie mniej kiedy wspomniał o koszyku, który był gotowy pleść samemu, nie mogła się nie uśmiechnąć. Jej kobiecą próżność cieszyło to subtelne rozpieszczanie, ale jaka jej część nie chciała zbyt wiele od niego wymagać. W końcu nie można być wieczną, złotą rybką.
- Trzymam za słowo.
Tym razem niech będzie po jego. Poza tym, jej wyobraźnia już starała się widzieć Rodrigueza pracującego w pocie czoła nad kształtem koszyka.
To, co dopowiedział o Howardzie, dało jej do myślenia. Jeśli rzeczywiście łudził się, że uda mu się zbliżyć do Iris, należałoby mu pogratulować ambitnych marzeń. Nie było dla nikogo tajemnicą, iż radna stroniła raczej od towarzystwa osób pokroju Howarda, czyli fałszywych. Oczywiście kłamałaby twierdząc, że wcale nie zaintrygował ją ten biznesmen wciąż się przy niej kręcący, ale nie musiała z nim stawać twarzą w twarz, aby dowiedzieć się czego tak naprawdę chce od jej osoby. Wystarczyło jedno słowo... Ale na razie wstrzyma się z wszystkim. I nawet pojawi się ku jego uciesze. Kto wie, może tym razem tę farsę uda się skończyć nim doprowadzi do czegoś więcej. Wspomnienie o słodyczach skutecznie odwróciło jej myśli.
- Ciastkarnia? Już sama nazwa mi się podoba. Prowadź.
Nie spodziewałaby się, że tutaj, wśród wieżowców, może kryć się takie magiczne miejsce. Już w progu poczuła się, jakby weszła do lokalu na Ziemi, kiedy jedynym, znanym obiektem w kosmosie był Mars, ale nie na tyle, aby snuć plany o jego kolonizacji. Z wyraźnym podziwem w oczach rozejrzała się po klasycznym wystroju wnętrz. Jak nie Nos Astra. Jak nie całe Illium.
- Poproszę to samo. Mam nadzieje, że nie pożałuje tego, że zdałam się na Twój gust.
Uśmiechnęła się zarówno do sprzedawczyni, jak i Diega. To nic, że ta zwróciła się do niej tak... normalnie. Była to wręcz miła odmiana. W żadnym wypadku nie zamierzała uświadamiać starszej pani kim była. Bo i po co? Na szczęście też nikt z funkcjonariuszy nie tkwił przyklejony do szyby jej małego królestwa.
- Niesamowite, że są tutaj takie miejsca.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Promenada

8 wrz 2014, o 20:20

- Powiedzmy, że czasem wiem, na co warto wydać kredyty – powiedział, kiedy wychodzili z tego jedynego w swoim rodzaju miejsca. Diego nie czekał nawet czy dojdą do apartamentu czy nie, rozpakował swój kawałek i zaczął skubać go palcami pojedyncze kawałki wkładając sobie do ust. Smak, który znał tak dobrze już od bardzo, bardzo dawna wciąż sprawiał, że Rodriguez poznawał go za każdym razem na nowo. – Sprowadziłem to małżeństwo z ziemi. Tam gdzie prowadzili swoją mała kawiarenkę, duże korporacje i sieciówki nie dawały im żyć. Tutaj, jak słusznie zauważyłaś nie ma takich miejsc.
Powoli szli dalej napawając się już tylko sztucznym światłem uliczek. Musiał przyznać, że Iris miała genialny pomysł, aby wyjść się przewietrzyć przed snem. Chociaż Diego po tak obfitej kolacji miał ochotę na zwyczajną drzemkę, to, że przeszedł ten kawałek sprawiło, że poczuł się rześko.
- Wiesz, że czasem robią tutaj takie zestawienia – powiedział wskazując na billboard na jednym z wieżowców. – Dziesięciu najseksowniejszych biznesmenów Nos Astry albo dziesięć najciekawszych par Nos Astry. Do tej pory byłem tylko w dwóch zestawieniach, w obu pierwszy. Na najseksowniejszego i najbogatszego.
Mrugnął do Iris idąc powoli dalej. Ot, rzucił taką ciekawostką, trochę może wyzbytą ze wszelakich skromności, ale to było bardzo do Diega podobne. To nic, że palec wskazujący i kciuk były już ubabrane w czekoladzie, chociaż Rodriguez, co chwilę je oblizywał i jakoś wcale się tym nie przejmował. Cóż dopóki nie był z czekolady na twarzy wszystko było w porządku.
Diego sięgnął do omni-klucza na chwilę i wysłał krótką wiadomość w sobie tylko znane miejsce. Nie musiał długo, czekać aż wreszcie otrzymał odpowiedź.
- Zajdziemy jeszcze w jedno miejsce, dobrze? – zwrócił się do Iris. – Odbiorę tylko coś i możemy wracać do apartamentu, to w zasadzie będzie po drodze.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Promenada

8 wrz 2014, o 21:15

- Tylko czasami?
Puściła mu oczko. Ale od razu przeszła jej ochota na zaczepki, kiedy oderwała palcami kawałek czekoladowej rozkoszy. Powiedzenie niebo w gębie nabierało dla Iris zupełnie nowego znaczenia.
- To była jedna z Twoich lepszych decyzji. Nie powiem, chętnie zabrałabym ich ze sobą na Cytadele. Powiedz, że chociaż zajmują się dystrybucją swoich wypieków? Jestem gotowa wysyłać tutaj specjalnie kuriera tylko po kawałek. Albo od razu dwa.
Z kolei w myślach dodała, że właśnie znalazła idealny, dodatkowy pretekst, aby samemu częściej zaglądać na Nos Astre. Kolacja owszem, była sycąca, nie mniej nie mogła sonie odmówić tego kawałka czekoladowego tortu. Smak nieporównywalny z żadnym innym. I właśnie dlatego poskąpiła go nawet tak samo łakomemu Diego.
- Ach tak. Niby na jakiej podstawie wybierają kandydatów i później… ich zestawiają?
Nie przesłyszała się i w głosie Rodrigueza naprawdę pojawiła się niewybredna sugestia, czyż nie tak? Przesunęła spojrzeniem po neonowych bilbordach, na których gościły hologramy z pierwszej dziesiątki. Nie okłamujmy się, fakt, kim jest Iris, zapewniłby mu automatyczne zwycięstwo.
- M? Nie ma problemu. To coś pilnego?
Wytarła w papierek upaprane czekoladą opuszki palców. A przynajmniej tak to mogło wyglądać….
- Poczekaj. Ubrudziłeś się. O tutaj.
I machnęła palcem po jego kąciku ust, pozostawiając ślad również na dolnej wardze mężczyzny z pełną niewinnością.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Promenada

8 wrz 2014, o 21:51

Tak, zdecydowanie tej akurat decyzji nie mógł żałować. Być może ciastkarnia nie przynosiła mu jakiś niebotycznych dochodów, ale znajdowali się tacy, którzy zostawiali tam sporo kredytów. A przynajmniej na tyle dużo, że starczało zarówno dla dwójki starszych ludzi jak i na odprowadzanie części dla Diega. Wspominał, że nie jest fundacją charytatywną, czyż nie?
- Przykro mi, to małżeństwo starej daty. Ale jeśli tylko miałabyś nagle ochotę na tort czekoladowy, który jest zdecydowanie ich wypiekiem flagowym, kupię jeden cały i ci wyślę. Albo nawet przywiozę osobiście.
No, bo czemu nie? On z kolei znalazł pretekst by przybyć niezwłocznie na Cytadelę w celu dostarczenia tego jakże ważnego produktu pani radnej. Przecież nie kazałby jej czekać, jeśli tylko naszłoby ją na coś słodkiego. Coś czekoladowego. A może nawet na coś… brazylijskiego, tak nagle. Uśmiechnął się pod nosem. Zdecydowanie za szybko kończył się ten kawałek, który Diego kupił, powinien wziąć jeszcze jeden albo najlepiej cały tort tylko dla siebie. No i oczywiście dla Iris, bo chociaż Rodriguez zdecydowanie był łasuchem, jeśli chodzi o słodycze, to przecież by się z nią podzielił.
Stanął przed nią zagradzając drogę z miną, co najmniej wyzywającą. Stał tak aby spokojnie mogła patrzeć zarówno na niego jak i na billboard, mało tego, nawet odwrócił się profilem zadzierając do góry nos.
- Pojęcia nie mam, ale tak chyba wyglądam seksownie?
Zaśmiał się schodząc jej z drogi i biorąc do ust kolejny kawałek tortu. Teraz nie wątpił, że znajdzie się i w trzecim zestawieniu, tym dotyczącym par. W sumie wciąż pozostawali gorącym tematem zarówno dla przeciętnych obywateli jak i dla portali informacyjno-plotkarskich. Diego wcale się temu nie dziwił i o ile Iris wręcz stroniła od przejmowania się takimi rzeczami, Rodriguez wprost uwielbiał je czytywać. Czasem szło się z nich dowiedzieć, o rzeczach, o których samemu nie miało się pojęcia w związku z własną osobą.
Nachylił się szepcząc jej do ucha:
- Ty akurat najlepiej widziałaś wszystko, za co teraz tam mnie wyświetlają.
Komentarz zdecydowanie zaczepny, ale z serii tych łagodnych. Czekolada i wieczorny klimat sprawiły, że Diega pochłaniał troszeczkę inny typ nastroju i już się nie mógł w zasadzie doczekać aż wrócą do apartamentu.
- Nie, nie. Właściwie to właśnie przechodzimy – powiedział, kiedy mijali jeden z wieżowców mieszkalnych. Pod nim przy samym wejściu stała dziewczynka, która mogła mieć nie więcej niż szesnaście lat. W ręku trzymała średniej wielkości paczkę, którą spiesznie podała Rodriguezowi. Ten z kolei podziękował jej z uśmiechem, zapewniając, że odda to, co jest w środku najpóźniej pojutrze.
- Hym? Gdzie?! Ja nigdy się nie… - nawet nie zdążył dokończyć, kiedy Iris z tą jakże niewinną minką wysmarowała go czekoladą po ustach. – Iris…
Zmrużył oczy przyglądając się jej z wyrzutem wymalowanym na twarzy. Nie to, żeby był zły, bo wydawało mu się to urocze, jednak nie znosił wprost być pobrudzonym na twarzy, zwłaszcza jedzeniem. Zmiął papierek i włożył go do kieszeni z myślą o późniejszym wyrzuceniu do kosza, bo teraz nie chciał go szukać. Oblizał tylko wargę, udając, że nic się nie stało i pokręcił głową z dezaprobatą.
- Jak dziecko… - dodał obejmując ją od tyłu, odwracając uwagę od prawej dłoni delikatnym pocałunkiem i jakby znikąd przesuwając po jej nosie resztką czekolady pozostałą na palcach. Puścił ją i zaśmiał się dopiero teraz oblizując palce. Z miejsca, w którym obecnie się znajdowali można już było dostrzec drzwi prowadzące do gabinetu i apartamentu Rodrigueza.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Promenada

8 wrz 2014, o 22:28

- Skłamałabym mówiąc, że to nie jest o wiele lepsze rozwiązanie. Ale zarówno tort, jak i Ty, obowiązkowo musicie zostać ozdobieni czerwoną wstążeczką.
W końcu mieli być jej prezentem, nieprawdaż? A forma podarunku musi się odpowiednio prezentować. Oczywiście w tej chwili żartowała, nie mniej byłaby... bardzo mile zaskoczona, gdyby w drzwiach stanął Rodriguez z paczuszką z kokardą. Z kolei on miałby na sobie tak samo czerwoną muchę. Te myśli, które zagościły na chwilę w świadomości radnej, od razu przypomniały o konieczności przedłużenia uprawnień dla Diega. Zasłużył, aby mógł wejść na prywatne piętra Wieży Cytadeli bez konieczności stawiania wszystkich radnych na nogi. W końcu powinien móc zrobić jej niespodziankę i zwyczajnie zjawić się niezapowiedziany. Wymagało to.. nagięcia pewnych procedur, ale ta wiedziała się do kogo uśmiechnąć się w tej kwestii.
Spojrzała to na Diega, to na jego holograficzną podobiznę. Ponownie na realny odpowiednik i hologram. Zmrużyła oczy, oceniając je od stóp do głów. Po minie Iris widać było, że się wahana, a być może zwyczajnie jest dobrą aktorką?
- Mam dylemat. Nie mniej nie miałabym nic przeciwko, gdybym miała i Ciebie, i Twoją podobiznę dla siebie.
Przecież mu nie powie, że naprawdę... bardzo dobrze odwzorowali przystojne rysy Rodrigueza. O plebiscyt par już nie dopytywała, lepiej nie kusić losu, bo jeszcze zaczną się do niej dobijać fotoreporterzy, aby doprosić się o wspólną z Diegiem sesje, oczywście gustownie stylizowaną.
Subtelnie uniosła brew, jakby w ogóle nie wiedziała o czym do niej mówi.
- Masz racje, powinieneś mi dziękować. Moje nazwiska obok Twojego są wyświetlane zdecydowanie zbyt często.
Nawet nie wiedziała o czym się rozpisują odnośnie ich relacji i szczerze wolała nie wiedzieć. Nie wiodła życia celebrytki i daleka była od tego, aby się ku niemu skłaniać.
Zerknęła dyskretnie na dziewczynę, również na paczkę, ale przynajmniej na razie nie pytała co takiego musiała mu przekazać własnie teraz. Coś jej mówiło, że sam zechce się z nią podzielić zawartością przesyłki.
-Taaak?
Zatrzepotała rzęsami. Przecież co złego, to nie ona! Nie rozumiała tych oskarżeń, które kryły się w jego głosie, jak i wymownym spojrzeniu. Ale kiedy poczuła, że czekolada osadza się na jej nosie, lekko do zmrużyła o czym prędzej otarła o papierek, który następnie wylądował w utylizacji śmieci. Mijając funkcjonariuszy, lekko skinęła im głową. Pozwoliła, aby Diego wprowadził kod i przepuszczona przez niego w drzwiach, weszła do środka, kierując się do apartamentu. No chyba, że Rodriguez inaczej to widział.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jacob Nelson
Awatar użytkownika
Posty: 61
Rejestracja: 22 paź 2012, o 22:55
Miano: Jacob "Monk" Nelson
Wiek: 26
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Bezrobotny
Lokalizacja: Omega
Status: Poszukiwany przez organizację piracką "Czarna Róża"
Kredyty: 5.375

Re: Promenada

3 paź 2014, o 13:55

Przed swoim odlotem Nelson na chwilę wybrał się na promenadę Nos Astry. W trakcie swojego pobytu tutaj odkrył iż to miejsce jak żadne inne potrafiło go uspokoić. Pobyt pod prawdziwym niebem, z prawdziwymi promieniami słońca docierającymi do jego skóry po tak długim okresie pobytu na Omedze był jak zbawienie dla ciała i psychiki młodego człowieka. Przede wszystkim częstotliwość koszmarów zmalała znacznie, a to było jak odjęcie 10-kilogramowego kamienia z serca Jacoba.

Jednak wszystko co dobre szybko się kończy tak więc i na pobyt na Illium musiał przyjść kres. Dlatego też Monk po krótkiej kontemplacji na jednej z ław na promenadzie wstał i, z biletem w dłoni na Omegę, skierował swoje kroki do portu gwiezdnego Nos Astry. Tam bez żadnych przeszkód wsiadł na prom i znowu zanurzył się w rozmyślaniach oczekując znajomego widoku zza iluminatora.

z/t
ObrazekObrazek


You should not trust me, I can be treacherous.

Wouldn't you mind a little bit of confrontation?
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Promenada

4 lis 2014, o 13:09

De profundis
Sesja próbna
Mistrz Gry: Marshall Hearrow
Gracze: Carmen Ortega
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Gdyby ktoś chciał się doszukiwać jakiś znaków w dzisiejszym jakże spokojnym poranku na Nos Astrze, zapewne nie znalazłby niczego niepokojącego. Ot, dzień, jak co dzień. Pojedyncze jednostki zmierzające w sobie tylko znanym kierunku, eleganccy biznesmeni kręcący się pomiędzy terminalami zamówień czy zwyczajni przechodnie cieszący się promieniami słońca i zapowiadającym się pięknym dniem.
Wśród tych wszystkich ludzi oraz przedstawicieli innych ras znajdowała się również Carmen, maszerując spokojnie po promenadzie i analizując czujnym okiem mijanych osobników mogła zastanawiać się, co przywiodło ją właśnie w to konkretne miejsce. Niby nic takiego, bo przecież było to najpopularniejsze miejsce stolicy Ilium jednak najwidoczniej było coś, co ją tutaj ciągnęło. Być może chodziło o ten swoistego rodzaju spokój, który pomimo zgiełku można było wyłapać, gdy tylko miało się odrobinę wrażliwości na coś innego niż kredyty. Mogło też chodzić o tą anonimowość, którą siłą rzeczy dostarczał tłum i przypadkowo spotykane osoby, których twarzy nie można było nijak zapamiętać. Ale mogło też chodzić o coś zupełnie innego, zwykłe rządzenie losu, które ją tutaj przywiodło po to, aby ukazać w tym wszystkim coś ważniejszego.
Pogrążając się w różnorakich myślach i idąc przed siebie spokojnym krokiem w pewnej chwili coś rzuciło jej się w oczy. Na samym środku promenady, tuż przed nią stała ubrana w białą sukienkę mała dziewczynka ściskając w ręce pluszowego misa. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że mijający ją przechodnie zdawali się w ogóle nie zwracać uwagi na jej obecność. Naturalnym było, że w pierwszej chwili Carmen mogła próbować dostrzec kogoś w postaci rodziców albo opiekunów dziwnie wyglądającej dziewczynki, ale ciężko było stwierdzić czy ktoś z obecnych takowym jest. Może była to stojąca niedaleko dziecka para, pogrążona bardziej w swoim towarzystwie niż zainteresowana tym, co się dzieje dookoła. Może był to ten mężczyzna w przygnębiającym stanie siedzący na ławce po drugiej stronie, również bardziej zainteresowany wzorem własnych butów niż losem dziewczynki.
Ta natomiast stała jakieś pięćdziesiąt metrów naprzeciwko Carmen przyglądając się kobiecie jakby widziała człowieka po raz pierwszy w życiu. Zamrugała ogromnymi, błękitnymi oczami przekrzywiając lekko głowę. Po chwili dziewczynka uniosła rękę wskazując palcem prosto na Carmen i nie byłoby w tym zapewne niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że przechodzący przed nią mężczyzna przerwał ich kontakt wzrokowy, a gdy się odsunął owej dziewczynki już tam nie było. W miejscu gdzie stała leżał jedynie pluszowy miś.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: Promenada

4 lis 2014, o 18:27

Ze wszystkich myśli, jakie nawiedzały ją aktualnie tylko jedna zdawała się być tą prawdziwą. To ten błogi spokój promenady Nos Astry, który wciąż tlił się swoim niewątpliwym wdziękiem w oczach odwiedzających skusił ja na podróż tutaj. W końcu to tylko kilka chwil drogi od hotelu, w jakim znalazła tymczasowo własny, dość zadowalający ją kąt. I choć zwykle preferowała odpoczynek w czterech ścianach z dachem, na wygodnym łóżku, zatapiając się w ulubionych klimatach muzyki, tak tym razem postawiła na spacer. Naprawdę lubiła Illium - ta planeta jako jedno z nielicznych miejsc odpowiadała jej prawie wszystkim, a samą Nos Astrę znała praktycznie jak własną kieszeń.
Biały, odbijający harmonijnie padające promienie materiał sukienki otulającej małe ciało przyciągał wzrok bardziej, niż cokolwiek innego. Niedaleko Carmen, jakby nie wiadomo skąd (lub też po prostu wcześniej jej nie zauważyła) pojawiło się dziecko, wiercące swoimi dużymi, błękitnymi tęczówkami w głowie kobiety dziwne, nieswoje wręcz uczucie. Promenada zwykle odznaczała się jako miejsce pobytu naprawdę najróżniejszych indywiduów, dlatego też początkowo nie planowała zwracać większej uwagi na dziewczynkę mimo jej osobliwego zachowania. Zdecydowanie nie była z tych osób, które interesują się obcymi - nawet jeśli miałyby być to małe, rozpłakane dzieci szukające rodziców. Zbyt często wychodziła ze - słusznego zresztą - założenia, że ma wiele innych, ważniejszych dla niej spraw na głowie niż troska o kogoś, kogo nawet nie zna. Mimo to, przez nieustępujące, uciążliwe uczucie obserwacji zerknęła kątem jasnoniebieskiego oka na małą raz jeszcze. Po krótkiej chwili zdała sobie sprawę, że coś było w niej jednak... niepokojącego. Nikt nie zdawał się zwracać na nią uwagi.
Nie zdążyła się dziecku nawet przyjrzeć, bo wtem... zniknęła. Jakby teleportowana biotycznie. Nigdzie nie było jednak ani smugi charakterystycznej, kobaltowej poświaty. Żadna z żywych dusz nie wykazała również zainteresowania nagłym rozpłynięciem się w powietrzu dziecka, jakie przed kilkoma sekundami jeszcze wpijało w Latynoskę swe niepokojące spojrzenie. Była bliska stwierdzenia, że to zwykłe zwidy i gdyby nie znalezisko, jakie pozostawiła po sobie "zguba", szybko pewnie zapomniałaby o całej tej sytuacji. Jednak nie - tam, w miejscu, gdzie przed momentem spoczywały małe stopy, leżał niemy, pluszowy kompan tajemniczej "zjawy".
Nie chciała zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Postanowiła do maskotki podejść i kopnąwszy ją upewnić się, że faktycznie się tam znajduje. Jeśli by tak było, nie sięgnęłaby po nią, ale stanąwszy, rozejrzała się najpierw za dzieckiem. Gdyby nawet to nie dało żadnego rezultatu, podniosłaby misia i obejrzała go dokładnie - o ile okazałby się - jakkolwiek głupio by to nie brzmiało - materialny.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Promenada

5 lis 2014, o 13:27

Pomimo uważnego rozglądania się dookoła Carmen nie mogła za nic wypatrzeć, co się stało z tajemniczym dzieckiem. Nawet, jeśli ktokolwiek zabrał ją wreszcie ze środka promenady nie sposób było dostrzec, kto to mógł być i w którym kierunku się udał. Cała sytuacja mogła być traktowana jak mało przyjemny wstęp do dziwnego opowiadania, no i jeszcze ten miś. Pluszak jak gdyby nigdy nic leżał na ziemi wpatrując się w przestrzeń swoimi czarnymi, szklanymi oczami z wyszytym brązową nitką uśmiechem na pluszowej mordce. Aż mogłoby się go zrobić żal, kiedy został bezczelnie szturchnięty czubkiem buta kobiety, która zdawała się nie być pewna, co do jego faktycznej obecności. Na to również nikt dookoła nie zwrócił uwagi, co mogło się wydawać co najmniej podejrzane.
Kiedy Carmen wreszcie zdecydowała się go podnieść okazał się całkiem miły w dotyku, a brązowe futerko pokrywające całą maskotkę było idealnie zadbane i wręcz nienaruszone. Zabawka musiała być zatem albo nowa, tyle co kupiona, albo zwyczajnie ktoś o nią bardzo dbał z czystego przywiązania. Przyjrzenie się misiowi z bliska okazało się całkiem sensowym pomysłem, gdyż z tyłu pluszaka znajdowała się kieszeń, niewidoczna na pierwszy rzut oka. Gdy Carmen zdecydowała się zajrzeć do środka ze zdziwieniem dostrzegła, że znajduje się tam mała karta pamięci. Przeskanowanie jej omni-kluczem ukazałoby, że część danych jest bardzo dobrze zabezpieczona i należałoby nad ich deszyfracją popracować nieco bardziej intensywnie. Nawet gdyby Ortedze przyszła teraz do głowy próba rozpracowania zabezpieczeń i tak nie mogłaby się na tym skupić. Za jej plecami bowiem odezwał się głęboki aczkolwiek dość wysoki głos należący niewątpliwie do kobiety.
- Zabawne, prawda? – wysoka, czarnowłosa przedstawicielka płci żeńskiej pojawiła się niespodziewanie tuż obok Carmen, a zapach powietrza wypełniła woń różanych perfum. Kobieta przyglądała się uważnie pluszowej zabawce swoimi jasnobłękitnymi oczami, osłoniętymi przez okulary. Dopiero po chwili uniosła spojrzenie na Carmen przez chwilę jakby nad czymś się zastanawiając, po czym uśmiechnęła się tajemniczo. – Dzieci, nikt nie zwraca na nie uwagi a jednak można się od nich dowiedzieć więcej, niż od niejednego dorosłego.
Przeszła parę kroków do barierki i z powrotem rozglądając się przy tym dookoła. Czujne oko Carmen mogło zauważyć część jakiegoś tatuażu wystającego znad lewego obojczyka kobiety i kończącego się w okolicach szyi, jednak ciężko było zidentyfikować, co to tak dokładnie jest. Widoczna część przypominała część dziwnego napisu wokół czegoś, co znajdowało się zapewne niżej, pod ubraniem czarnowłosej. Ponadto drugi, ale już mniej intrygujący znajdował się na jej prawym ramieniu.
- Miś kryje pewną tajemnicę, którą ty zdałaś się już odkryć – powiedziała wskazując na zabawkę, jakby pewna tego, że w jej środku coś się faktycznie znajdowało. Carmen nie mogła mieć tej pewności, gdyż kobieta mogła równie dobrze blefować a jak wiadomo nie należało ufać obcym. Zwłaszcza, że nie wiedziała nic o tym, co znajduję się na karcie. Mimo wszystko tajemnicza nieznajoma kontynuowała: - Jeśli nie chcesz, żeby ktoś cię zabił powinnaś to oddać, najlepiej od razu.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: Promenada

6 lis 2014, o 20:49

Odwróciła powoli głowę w kierunku, z którego dobiegały słowa kierowane do niej. Tak przynajmniej wywnioskowała. Kobieta obok zdawała się pojawić w okolicy nagle, jakby zmaterializowała się natychmiastowo koło niej. Zauważyłaby ją przecież wcześniej.
Zmrużyła oczy po pierwszym zdaniu, jakie padło w eter i nie było wcale pytaniem. Już na końcu języka miała niezbyt przyjazne, acz wyważone oświadczenie informujące o niechęci Carmen do dyskusji z obcymi. Tak było zawsze. Nie to, że się bała czy wstydziła - nic z tych rzeczy, na to wszak nie mogłaby sobie nawet pozwolić. Wychodziła zwyczajnie z założenia, że większość napotykanych obcych nie jest warta jej cennego czasu. Wyglądało to przy tym tak, jakby ceniła się dużo wyżej niż osoby w jej otoczeniu i gdyby ktoś pomyślał w ten sposób, zapewne nie rozminąłby się znacząco z prawdą; acz nie tylko to było jej motywem takiego, a nie innego postępowania. To już jednak temat na inny raz.
Gdy nieznajoma oparła się o barierki promenady, Latynoska pozwoliła sobie szybkim spojrzeniem zlustrować jej sylwetkę. Szczególną uwagę zdawał się zwracać osobliwy tatuaż, na który patrząc, Carmen wędrując myślami po zakamarkach własnej pamięci próbowała przypomnieć sobie, czy gdzieś już podobnego nie widziała. Obserwację przerwał jednak następny potok słów z ust kobiety, który jak nigdy zmotywował mały, bardzo nieznaczny, ale drwiący uśmiech do wślizgnięcia się na twarz oficer Cerberusa. Owszem, zdarzały się już podobne teksty rzucane w jej stronę, ale nigdy nie... ot tak. Nie tak spokojnie. Nie w miejscu publicznym. Cała ta sytuacja była naprawdę dziwna.
- Dwie minuty - Zaczęła. - Zmarnowałam dwie minuty tego pięknego wschodu Tasale na słowotok, z którego wynikły godne turiańskiego kina akcji pogróżki. Mogłaś się bardziej postarać - Podeszła nieco bliżej, na odległość około jednego metra od nieznajomej. Jeżeli ta nie odpowiedziała przecząco i tym samym nie skorygowała być może błędnych przekonań Carmen, kontynuowała. - Jeśli zobaczę cię gdzieś koło mnie po raz drugi, to mogę cię zapewnić, że nie ja tu będę myszką - Ton jej głosu przybrał barwę jeszcze chłodniejszą, niż była ona zazwyczaj; słuchając jej można było wręcz wyczuć subtelnie, acz boleśnie wbijające się w umysł sople lodu.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Promenada

8 lis 2014, o 13:01

Może gdyby ubranie kobiety odsłaniało nieco więcej to Carmen mogłaby w jakiś sposób zidentyfikować tatuaż albo chociaż móc go z czymkolwiek skojarzyć. W obecnej chwili jednak było to niemożliwe. Nieznajoma uśmiechnęła się odsłaniając tym samym rząd śnieżnobiałych zębów i pokręciła głową.
- Spokojnie, tylko ostrzegam, nie grożę – odwróciła się twarzą do słońca i przez chwilę mu się przyglądała, a promienie delikatnie oświetlały jej skórę. Wreszcie westchnęła i przeniosła wzrok z powrotem na Carmen. – Jeśli oddasz mi zabawkę obiecuję więcej nie niepokoić cię.
Wyciągnęła oczekująco dłoń w kierunku latynoski i uśmiechnęła się rozbrajająco. Można było odnieść wrażenie, że sposób, w jaki potraktowała ją Carmen sprawił, że może nie tyle się przestraszyła, co raczej zapałała do Ortegi nagłą sympatią. Sytuacja faktycznie była co najmniej intrygująca i nie należała do codzienności, jakie spotykają spokojnie spacerujących ludzi w biały dzień.
Charakterystyczny dźwięk omni-klucza przerwał to jakże miłe spotkanie obu pań, tajemnicza nieznajoma sięgnęła do swojego urządzenia i szybko przewertowała spojrzeniem po wiadomości, którą otrzymała. Zmarszczyła brwi i rozejrzała się dookoła. Czujne oko Carmen od razu mogło wychwycić nerwowość, która pojawiła się w spojrzeniu stojącej naprzeciwko kobiety.
- Chodź ze mną szybko – rzuciła tylko i przeszła kilka kroków oglądając się za siebie. No tak, można było się domyśleć, że rzucenie takich słów do całkiem obcej kobiety spotka się z całkowitą ignorancją albo chociażby oporami przed ochoczym ruszeniem za kimś. Wróciła te parę kroków i dodała pośpiesznie: - Obserwuje nas dwóch agentów, stoją za mną jakieś sto, może sto dwadzieścia metrów. Jeden turianin i jeden człowiek. Turianin w czarnym kombinezonie, człowiek ubrany jak biznesmen ogolony na zero.
Gdy Carmen uniosła wzrok nad ramieniem nieznajomej bez problemów wyłapała osobników, o których mówiła kobieta, a którzy na pierwszy rzut oka nie wyróżniali się niczym szczególnym. Dopiero teraz można było zauważyć, że zbyt często zerkają w ich stronę starając się za wszelką cenę ukryć ten fakt. Kimkolwiek byli i czegokolwiek chcieli z pewnością nie należało to do zbyt przyjemnych rzeczy zważając po pierwsze na zachowanie nieznajomej a po drugie na dziwny wyraz twarzy człowieka.
- Możesz mi nie ufać, rozumiem, sama bym sobie nie ufała. Nie pojawiliby się tutaj, gdyby karta, którą znalazłaś nie została aktywowana – powiedziała starając się nie dać po sobie poznać zmiany w swoim zachowaniu. Beztrosko powróciła do barierki opierając się o nią i uśmiechając szeroko. Słowa, które wypowiadała były dalekie od tego sielankowego obrazka. – Nie zawahają się przed niczym. Chodź ze mną, wszystko wytłumaczę ci na miejscu. Potem będziesz mogła odejść.
Kobieta zastukała wyczekująco w barierkę czekając na decyzję Ortegi. Widać było, że bardzo się niecierpliwi, ale starała się nie zerkać w stronę śledzących ich turianina i człowieka. Ci natomiast zaczęli niepostrzeżenie niwelować odległość pomiędzy kobietami.
- Nazywam się Vicky Lozano, jeśli to cię do czegoś zachęci. Reszty dowiesz się jak pójdziesz ze mną – przeniosła spojrzenie na Carmen jakby chciała jej dać do zrozumienia, żeby naprawdę się pośpieszyła, cokolwiek by nie zdecydowała.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: Promenada

9 lis 2014, o 14:21

Informacja o ostrzeżeniu, nie natomiast groźbie, wcale nie wytrąciła Carmen z tego stanu głębokiej ostrożności. Nawet gdyby nieznajoma nie blefowała, wciąż miała na karku dwójkę innych, którzy wcale nie wyglądali przyjaźniej od kobiety. Prawdę mówiąc, ona wyglądała aż zanadto przyjaźnie. Nieco zdziwiło ją jej zachowanie; można powiedzieć, że nawet zbiło z tropu. W żadnym wypadku nie zamierzała jednak ot tak, jak za pstryknięciem palców, zaufać czarnowłosej.
"Dwóch agentów", jak to owa kobieta określiła, faktycznie się tam znajdowało. Przeniosła chłodno-niebieskie tęczówki z powrotem na nią, jakby chcąc wyczytać jej prawdziwe intencje. Nic takiego się jednak, naturalnie, nie stało. "Będzie mogła odejść"? Dobre sobie. Dopiero co chciała od niej tę tajemniczą kartę, prosiła o nią dwa razy, teraz nagle dałaby jej tak spokojnie odejść? Może i faktycznie Portorykanka była nieco przewrażliwiona na punkcie nieufności, ale tu bez dwóch zdań coś jej nie pasowało. Mimo wszystko, zdecydowała się jednak na podążenie za Vicky.
- Pójdę z tobą - Rzuciła szybko. To nie tak, by w obecnej sytuacji miała jakiekolwiek wyjście. - Ale jeśli tylko zauważę, że coś kombinujesz, to nie zawaham się przed niczym - Zmarszczyła brwi, kątem oka próbując dostrzec choć jednego z potencjalnych wrogów i wymierzyć jakkolwiek dystans między nimi. Czuła wzburzającą się w jej żyłach krew i to serce, które z minuty na minutę biło coraz szybciej, wybębniając takt zdenerwowania. Nie dawała tego po sobie poznać. - Chcę wiedzieć teraz kim oni są - Mówiąc to, powoli zbierała się już w stronę przeciwną do dwójki mężczyzn, nie oglądając się na rozmówczynię. Między nimi zapadła cisza, która w domyśle miała nacisnąć na Lozano, by cokolwiek jej o nich powiedziała. Teraz. Nie potem.
Nie zamierzała się jej sama przedstawiać. Przynajmniej póki co. Nigdy nie była typem nadto uprzejmym, tym bardziej dla obcych, a zdradzanie własnego miana jawiło jej się często jako demaskacja. Extranet jak długi, jest też przecież szeroki - wolała z reguły dmuchać na zimne, bo o ile teoretycznie nic o jej osobie nie powinno się w nim znajdować, tak praktyka w takich kwestiach lubiła zawodzić. Nie w głowie było jej też wymyślanie pseudonimów w chwili obecnej.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Promenada

9 lis 2014, o 21:44

Vicky z wyraźną ulgą przyjęła decyzję Carmen i pewnym krokiem ruszyła przed siebie starając się zgubić gdzieś w tłumie podążających za nimi agentów. Zbliżali się, ale wyraźnie nie spodziewali takiego obrotu akcji, że ktokolwiek odkryje ich obecność, bo już po chwili nerwowo zaczęli przyśpieszać kroku. O ułamek sekundy za późno.
- Tak, wiem. Wyglądasz na taką, co się nie waha – rzuciła oglądając się przez ramię na Ortegę. Chwila ciszy, która nastąpiła nieco później nie została tak od razu przerwana przez Lozano. Przez jakieś dwieście, może trzysta metrów kobieta prowadziła latynoskę między wysokimi budynkami i szybkim krokiem weszła w kręte, ciasne uliczki między nimi. Dopiero wtedy zwolniła mając pewność, że zgubiły obu natrętnych mężczyzn.
- Cederejczycy, mówi ci to coś? Tych dwóch, co nas śledziło to ich agenci – zapytała skręcając w kolejną uliczkę. Uspokoiła się nieco i odetchnęła rozglądając się czy są tutaj same. Upewniwszy się, co do tego faktu aktywowała swój omni-klucz i wyświetliła na nim symbol, który Carmen od razu mogła skojarzyć z mitologią judaistyczną.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
- Teorie spiskowe, tajemne bractwo? – Lozano uniosła brwi spoglądając spod rzęs na latynoskę. Jakkolwiek niedorzecznie i przede wszystkim nieskładnie brzmiało to, co teraz mówiła Vicky w Carmen powinna uderzyć jej pewność siebie. Kobieta z pewnością nie zwariowała, ale dziwne przekonanie, które brzmiało w jej głosie skłaniało do różnorakich przemyśleń. – Bractwo Cederejskie. Tajemna i potężna grupa stojąca u władzy nad całą galaktyką. Rada Cytadeli to tylko ich pionki, rządy i ustroje na poszczególnych planetach wśród inteligentnych form życia są tylko przykrywką. Za wszystkim mają stać Cederejczycy i to oni sprawują faktyczną władzę od Przestrzeni Przymierza po Układy Terminusa.
W końcu dotarły do końca uliczki, która w pierwszej chwili mogła wydawać się ślepym zaułkiem. No a przynajmniej do czasu, kiedy Vicky nie poprowadziła Carmen w dół po schodach przyległych do jednego z budynków.
- No a przynajmniej tak brzmi oficjalna teoria na ich temat. Ale dość o tym tutaj, ktoś może nas podsłuchać przypadkiem – dodała wbijając kod do drzwi i wpuszczając przodem Carmen. Wnętrze było niemal całkowicie przyciemnione i w pierwszej chwili oczy Ortegi musiały przyzwyczaić się do mroku. Dopiero kilka sekund później mogła rozeznać się w pomieszczeniu, do którego została wprowadzona. Była to ciasna klitka o wymiarach może z 6x7 metrów z jednej strony, a dokładniej na ścianie można było dostrzec porozwieszane bardzo stare wycinki z artykułów i gazet jeszcze z czasów XX wieku. Na środku zaś znajdował się hologram przedstawiający Układ Słoneczny, pod drugą ścianą natomiast stał rząd specjalistycznego sprzętu komputerowego, przy którym zasiadał jakiś mężczyzna.
- Jesteśmy na tyłach Avalyn. Jak to mówią najciemniej pod latarnią – Vicky uśmiechnęła się do Carmen, znów tym swoim rozbrajającym i szczerym uśmiechem, który faktycznie mógł budzić jakieś podejrzenia. – Zanim jednak przejdę do rzeczy, dowiem się wreszcie, co z tą kartą? Aktywowałaś ją?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Promenada

10 gru 2014, o 16:10

The Red Waltz
sesja próbna
MG: Irene Dubois
Gracze: Zeto'Seya, Jaana Ritavuori, Pyrak
Wyświetl wiadomość pozafabularną


Promenada w godzinach popołudniowych roiła się od wszelkiego rodzaju stworzeń, z których każde pędziło mając swoje sprawy do załatwienia. Ostatnie zakupy, powroty z pracy i spotkania, które miały skończyć się przy zachodzie słońca. Jaana była ignorowana przez wszystkich i miało to swoje plusy, oszczędzało jej to bowiem wysłuchiwania o promocjach i ofertach nie do odrzucenia. Może dlatego, że szczególnie nie wyróżniała się z tłumu. A może przez fakt, że każdy wychodził z założenia, że dziewczyna tak młoda nie mogła interesować się tym, co oferowały sklepy Illium.
Tylko jedne oczy wciąż podążały za czarnowłosą. Duże, szare, obramowane ciemnym makijażem, spoglądające spod białej grzywki. Obserwowały każdy krok dziewczyny, każde jej przystanięcie, jakby zastanawiały się czy podejść, czy raczej nie jest to dobry pomysł. Ich właścicielka błądziła między stoiskami, z rękami splecionymi za plecami, starając się ukryć przed wzrokiem Ritavuori, ale z bardzo miernym skutkiem. Białe włosy, związane w dwa luźne kucyki, opadały na ramiona, odsłonięte przez klasyczną, czarną sukienkę. I mimo, że gdy Jaana spoglądała bezpośrednio na nią, dziewczyna wydawała się skrajnie zainteresowana ofertą sklepu przy którym akurat stała, to trudno było nie wyczuć jej świdrującego spojrzenia.
Przez dobre kilkanaście minut nie mogła zdecydować się na jakieś działanie, aż w końcu przełamała się i zachodząc Jaanę od boku delikatnie dotknęła jej łokcia.
- Hej... – splotła ręce z powrotem za plecami i uśmiechnęła się niepewnie. Dopiero, gdy widziało się ją z bliska, dało się zauważyć, że o ile jej faktyczny wiek ciężko ustalić, to z całą pewnością jest młodsza od Ritavuori. Przez długą chwilę wpatrywała się w nią swoimi ogromnymi oczami, by w końcu odwrócić wzrok i przygryzając policzek od środka zapatrzeć się gdzieś hen, na panoramę Illium. Sama chyba nie wiedziała czego chce. Wyglądała dziwnie, jakby na siłę starała się wyglądać doroślej – dopiero teraz Jaana zwróciła uwagę na to, że sukienka jest nieco za szeroka, a na przedramieniu odznaczają się siniaki po zbyt mocno zaciśniętych palcach.
Westchnęła i z powrotem utkwiła spojrzenie w twarzy czarnowłosej, marszcząc piegowaty nos w próbie uśmiechu.
- Czy nie chciałabyś być moją siostrą na jeden dzień? – spytała w końcu, przechylając lekko głowę w bok. – Zapłacę.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Promenada

10 gru 2014, o 17:01

Przynajmniej nie muszę martwić się o nocleg, pomyślała Jaana, gdy po ponownym spotkaniu z załogą Kuguara i przespaniu umiarkowanie spokojnej nocy we wspólnym pomieszczeniu sypialnym na pokładzie zeszła na powierzchnię Illium i postawiła pierwsze kroki w niebieskiej stolicy. To nie tak, że czuła się tu jakoś szczególnie niekomfortowo - hej, była przecież w pewnym sensie w centrum życia biotycznego, miałoby jej się tu nie podobać? - przynajmniej nie bardziej, niż gdziekolwiek indziej tym niemniej... Brak konieczności martwienia się o cztery kąty do spania był miły szczególnie dlatego, że przecież nigdy dotąd tego nie robiła. Nie była za siebie odpowiedzialna. Nie musiała troszczyć się o to, gdzie będzie spać, co będzie jeść i czy przypadkiem nie spędzi nocy gdzieś pod mostem. Najpierw o jej byt dbali rodzice, potem - Cerberus, teraz - Lybeck, przy czym tego ostatniego funkcja jej opiekuna nie radowała zapewne tak, jak Jaany fakt pozostania nastolatką jeszcze na jakiś czas.
Oczywiście, samo to, że tak prędko zaczęła traktować Kuguara za swój dom, a załogę - za rodzinę zaskoczył i ją. Jasne, do przewidzenia było, że po wyrwaniu się z Cronosa każdy, kto zaoferuje jej trochę lepszy byt będzie jej bliski, ale wiecie... Trudno było uznać za rozsądne tak szybkie przywiązanie się. To nigdy nie prowadziło do niczego dobrego, nie?
Włócząc się jednak teraz po promenadzie, otoczona stworzeniami raz wszelakich, wtulona w przyjemną anonimowość, rozsmakowana w obojętności, jaką ją darzono (była w końcu tylko dzieciakiem, a takimi się nie interesuje - co najwyżej w chwili znudzenia zadaje się tylko pytanie, co robi tu sama i gdzie jest mamusia), musiała przyznać, że wcale nie czuła żalu. Może kiedyś to odpokutuje, ale teraz myśl, że ma gdzie się zatrzymać i do kogo wrócić wieczorem była całkiem słodka. Nawet uwzględniając fakt, że domem była czarnorynkowa łajba. Nawet pamiętając ostatnią kłótnię, jaka miała miejsce, gdy Marjaana oświadczyła, że chce wyjść sama i tak, na pewno poradzi sobie bez Bjørna.
Jak widać, w tej ostatniej kwestii faktycznie postawiła na swoim, nie wlókł się za nią bowiem żaden blondwłosy ogon i...
Hej, wróć. Chyba jednak się wlókł.
Czujność wypracowała sobie na Cronosie, gdy nasłuchiwała kroków lekarzy na cichych korytarzach stacji i przytłumionych odgłosów pobliskich laboratoriów. Gdy, nafaszerowana chemią, leżała na zimnym łóżku i zastanawiała się nad fakturą spinających ją pasów. Gdy ciche skrzypnięcie butów na śliskiej posadzce zaczęła kojarzyć ze zbliżającymi się torturami (nadal tak to nazywała, po prostu nie umiała inaczej), a słyszany jak przez mgłę szept - z perspektywą miliona pomiarów, które będą na niej dokonywać. To było jej specyficznym zaadaptowaniem się do warunków środowiskowych - słyszeć, czuć, widzieć wszystko, co można było potraktować jako najmniejsze choćby ostrzeżenie.
Teraz, przez długą chwilę pogrążona w otępiającej gonitwie własnych myśli, wreszcie coś sobie uświadomiła. Nie była sama. Jasne, to żadne odkrycie, w końcu prześlizgiwała się w tłumie przeróżnych stworzeń - ale Ritavuori pomyślała to raczej w znaczeniu: nie wszyscy mnie ignorują. Dlaczego? To dobre pytanie. Nikt nie powinien się nią interesować, a jednak to robił.
Gdy specyficzne mrowienie w plecach świadczące o świdrującym ją wzroku stało się już nie do wytrzymania, Jaana najzwyczajniej w świecie zatrzymała się i odwróciła w stronę nierozpoznanego jeszcze obserwatora. Wiedziała, że ktoś tam był. Wiedziała, że ktoś ją śledził, tylko...
Hej. Wiedziała też, kto to był. Trudno było się nie zorientować, co?
Ze swą wiedzą postanowiła się jednak nie zdradzać i po prostu ruszyła dalej. Nie sądziła, by jej się zdawało, ale przecież nie zrobi tu, na środku promenady, sceny. Co, miałaby się zatrzymać, odwrócić i wydrzeć do tego jasnowłosego stworzenia, oskarżając je o szpiegostwo? Nie bądźmy śmieszni. Przecież tamta i tak podejdzie - albo z jakąś propozycją, albo z zarzutem, albo po prostu z nożem w dłoni. Niezależnie od tego, co ze sobą przyniesie, będzie czas na zareagowanie.
Jak się okazało - nie pomyliła się. Chwila zwłoki wystarczyła, by nieznajoma faktycznie zbliżyła się, najwyraźniej podejmując jakąś decyzję. Albo, sądząc po następnym wahaniu, była w trakcie jej podejmowania.
Jaana natomiast szybko zaczęła być w trakcie zmagania się ze zdumieniem. Bardzo wyraźnym, pełnym niedowierzania zdumieniem.
- Co? - rzuciła średnio elokwentnie, spoglądając na jasnowłosą podejrzliwie. Spodziewała się chyba wielu rzeczy, ale na pewno nie czegoś takiego. Czy nie chciałabyś być moją siostrą przez jeden dzień? To nie jest normalna propozycja. To propozycja z daleka śmierdząca podstępem.
A jednak Janka nie należała do tych, którzy wyśmieją cię w twarz, popukają się w głowę i odejdą. Nie, nie była aż tak perfidna, przede wszystkim jednak była ciekawska. Bardzo. Z pewnością przyjdzie jej kiedyś za to zapłacić?
- Proponuję, byś zaczęła jeszcze raz. O co ci chodzi? - Zamiast więc odprawić dziewczynę z kwitkiem, zadała pytanie, nie kryjąc jednak swej podejrzliwości. Miała lat szesnaście, tamta, na oko, jeszcze mniej i właśnie znalazły się w bardzo dziwacznej, groteskowej wręcz sytuacji. To jasne, że Ritavuori domagała się wyjaśnień, postanawiając jeszcze przez parę chwil skorzystać z bezpiecznej anonimowości, jaką dwóm podrostkom gwarantował zabiegany tłum.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Promenada

11 gru 2014, o 20:45

Białowłosa zmarszczyła brwi i na moment spuściła wzrok, ale ta niepewność trwała może ze dwie sekundy. Reakcja Jaany, a konkretnie zainteresowanie, które zabrzmiało w jej ostatnim pytaniu, trochę ją najwyraźniej ośmieliła, bo w końcu wyprostowała się, a jej spojrzenie przestało być rozbiegane i przestraszone.
- No bo... jakby się uprzeć, to jesteśmy trochę do siebie podobne - trzeba by było uprzeć się bardzo mocno, bo nie były w ogóle. Już nie chodziło o diametralnie różny kolor włosów, ale same rysy twarzy. Nie znalazłoby się nic, co mogłoby sugerować jakiekolwiek pokrewieństwo. - ...i pomyślałam, że mogę ci to zaproponować. Tylko może... może nie tutaj, na środku.
Skinęła głową w stronę ławki zamontowanej na ścianie jednego z budynków i ruszyła w jej stronę, upewniając się że Ritavuori na pewno idzie za nią. Po drodze uniosła rękę, a jej omni-klucz rozświetlił się na moment, by zaraz zgasnąć z powrotem. Zdążyła tylko na niego zerknąć i coś w nim kliknąć, na tyle szybko, że nawet gdyby Jaana chciała, nie byłaby w stanie dojrzeć co białowłosa właśnie zrobiła. Dziewczyna sprytnie uniknęła zderzenia z grupą trzech asari, które najwyraźniej uznały że chodnik należy do nich, a później z zagonionym volusem... najwyraźniej potrafiła radzić sobie w tłumie, nadal nie zwracając na siebie uwagi. Niezmiennie nikt na nie nie patrzył, nikogo nie obchodziły dwie nastolatki lawirujące w tłumie, może właśnie dlatego to Ritavuori stała się celem tej dziwnej propozycji.
Białowłosa usiadła na ławce, krzyżując nogi w kostkach i utkwiła wzrok gdzieś w oddali.
- Szukam kogoś, kto poleci ze mną na Benning - znów przygryzła policzek od środka i wsunęła dłonie pod uda. - To znaczy... Niekoniecznie na samą planetę. Muszę się tam dostać i boję się sama - zerknęła na Jaanę, chcąc sprawdzić jej reakcję i zaraz z powrotem zapatrzyła się w tłum. - Transport już mam załatwiony, ale... no, jestem tylko jedną dziewczyną i słyszałam o tym, co robią takim, które plączą się same... Ty wyglądasz, jakbyś umiała sobie poradzić - znów uśmiechnęła się do rozmówczyni niepewnie i wzruszyła lekko ramionami. - Wiem, że to nie brzmi zachęcająco i może trochę absurdalnie, ale popatrz... jakbyś się podała za moją siostrę, nikt by się nie przyczepił, że chcemy lecieć razem. A potem mogłabyś sobie wrócić, bo przecież byłoby cię stać...
Zamilkła na moment, jakby dopiero teraz dotarło do niej, co powiedziała i uśmiechnęła się szerzej.
- Właśnie. Mówiłam, że zapłacę. Trzydzieści tysięcy?
Pozwoliła tej kwocie dotrzeć do Jaany, bo zapewne zdawała sobie sprawę z tego, że nie jest to standardowa propozycja, którą słyszy się od każdej przypadkowo spotkanej nastolatki na Illium. Zwłaszcza takiej, która samym swoim wyglądem budzi wiele pytań. Sukienka, którą dziewczyna miała na sobie, z całą pewnością była ostatnim krzykiem mody i to wśród tych bogatszych mieszkańców Nos Astry, tak samo zresztą było z wysokimi butami i cienką, złotą bransoletką owiniętą wokół jej przedramienia. Tego samego przedramienia, na którym widniały zielono-fioletowe siniaki. Tylko jej wyczekujące spojrzenie, utkwione w twarzy Jaany, mimo starannego makijażu nadal należało do dziecka.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Promenada

11 gru 2014, o 21:27

Jaana za nieznajomą rzeczywiście poszła, bo czemu by nie. Słowa dziewczyny brzmiały bardziej niż absurdalnie, ale powiedzmy sobie szczerze - czy miała teraz coś lepszego do roboty? Coś bardziej intratnego, coś ciekawszego niż wysłuchanie, co też to nieboskie stworzenie ma do powiedzenia? Ok, jasne, może nie była od niej samej młodsza aż tyle, by Ritavuori miała się czuć przy niej dorosłą, ale... Hej, wiek biologiczny to jedno, ale ta tutaj zachowywała się tak, jakby dopiero co zabrali jej mleko spod nosa. To znaczy, inaczej - raz zachowywała się właśnie tak, a raz zupełnie inaczej, doskonale odnajdując się w tłumie. Dziwne. Niepokojące. Z pewnością nie warto było zanadto jej ufać.
Nic nie stało jednak na przeszkodzie, by jednak jej wysłuchać, toteż ciemnowłosa wzruszyła lekko ramionami i podążyła za nieoczekiwaną towarzyszką, zatrzymując się dopiero przy wskazanej przez nią ławce. Po chwili wahania przysiadła też na brzegu mebla, marszcząc lekko brwi i słuchając, co też nieznajoma miała do zaproponowania.
Obraz, jaki wyłonił się ze słów jasnowłosej był natomiast dziwny. Tak, jak obiekcje dziewczyny przed samotną podróżą na obcą planetę mogła jeszcze zrozumieć - to faktycznie nie było bezpieczne - tak biotyczka wciąż nie mogła odpędzić się od wrażenia, że coś tu bardzo nie gra. Wiecie, taki podskórny dreszczyk służący za system alarmowy. Czerwona lampka błyskająca w samym centrum kłębowiska myśli.
Dobrze, usystematyzujmy jednak fakty. Ta tu szuka siostry, a właściwie bardziej - obstawy, choć może nie do końca takiej wprost, w postaci rosłego osiłka. Chce lecieć na Benning, załatwiła statek (Ritavuori ani myślała więc wyrywać się ze stwierdzeniem, że sama też ma transport, w związku z czym, gdyby faktycznie zdecydowała się zlecenie podjąć, nie musiałaby za powrót płacić) i ma pieniądze, które...
Wróć. Pieniądze.
Pieniądze były ważne. Jaana bardzo potrzebowała pieniędzy, jak zresztą każdy z załogi Kuguara. Ich pozycja była stosunkowo niestabilna i musieli wszystkie siły wkładać w to, by wyżyć, jednocześnie nie wpadając w łapy urażonych agentów Cerberusa. Jasne, niby Ritavuori wciąż oficjalnie przynależała do organizacji, ale... Wiecie, jak jest. To nigdy nie jest takie proste.
- Po co właściwie chcesz lecieć na Benning? - Musiała przyznać przed samą sobą, że po magicznych trzydziestu tysiącach niemal od razu zdecydowała się na podjęcie tego zadania, ale ta tu nie musiała tego wiedzieć. Jaana bardzo dobrze wiedziała, że tak impulsywne podejmowanie się dziwacznego zlecenia nie świadczy o niej najlepiej, stąd postarała się, by wciąż wyglądać na niezdecydowaną i podejrzliwą. Szczególnie to ostatnie przychodziło jej w miarę łatwo, bo wciąż węszyła podstęp. To jednak było raczej logiczne, nie? Postać jasnowłosej otoczona była masą pytań bez odpowiedzi (ot, chociażby - co robiła przed momentem na swoim omni-kluczu?), w takiej sytuacji trudno było więc o jakiekolwiek, najmniejsze choćby zaufanie. - I, swoją drogą, jak ci na imię? - zapytała więc jeszcze Jaana, starannie pomijając kwestię możliwych do zarobienia tysięcy.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Promenada

11 gru 2014, o 23:55

- Rose... Dallas - odparła dziewczyna, opierając się ramieniem o ścianę. - A tobie?
Wyglądało na to, że rozluźniła się wreszcie. Przestała sprawiać wrażenie, że w każdej chwili może zerwać się i odbiec, zostawiając Jaanę samą na ławce, a jej szare oczy nie były już tak szeroko otwarte. Prawdopodobnie doszła do wniosku, że udało się jej uzyskać nie dość, że zainteresowanie, ale też jakąś namiastkę zgody. I dopiero teraz białowłosa przesunęła wzrokiem po sylwetce Ritavuori, jakby oceniając nie tylko twarz, ale i całą resztę. Jej mina pozostawała jednak nieprzenikniona i nie dało się wyczytać z niej, do jakich wniosków doszła po tej obserwacji.
- Muszę przewieźć paczkę... - westchnęła w końcu. - I siebie. Muszę się wynieść stąd - przyznała, kuląc się trochę. Było to podświadome, ale zauważalne, więc Jaana łatwo mogła się domyślić, że mimo umiejętności unikania stratowania w tłumie, Rose nie odnajduje się najlepiej w stolicy Illium. - Na Benningu mam rodzinę, wiesz? Jak tam dotrę, to wszystko już będzie dobrze. Będę mogła zacząć od nowa.
Zamyśliła się na moment, po raz kolejny przygryzając policzek od środka. Jej spojrzenie nie było już utkwione w rozmówczyni, ale przechodziło gdzieś przez nią, za nią. I kiedy odezwała się po raz kolejny, zdawało się że mówi bardziej do siebie, niż do Ritavuori.
- Leci z nami jeszcze jedna osoba. Podobno ma mnie pilnować i pilnować paczki, ale ja się go trochę boję - przyznała, metalową ozdobą obcasa stukając rytmicznie w nogę ławki. - Nie widziałam się z nim jeszcze, ale mój znajomy go zna i twierdzi, że będzie w porządku. Nie rozumiem, dlaczego to nie mógł być ktoś normalny. I jeszcze muszę mu wszystko wytłumaczyć, kiedy ja nawet nie wiem jak z nim rozmawiać.
Otrząsnęła się, gdy chyba zorientowała się, że Jaana nie ma pojęcia o czym mowa i uśmiechnęła się przepraszająco. Kiedy nie miała tej przestraszonej miny, wyglądała nawet ładnie. I trochę doroślej, teraz można by było nawet dać jej jakieś szesnaście lat. To te wielkie, przerażone oczy robiły z niej dziecko, którym pewnie dawno przestała być. Jakoś tak sama nasuwała się myśl, że stało się to wcześniej, niż normalnie powinno.
- To jak? Chcesz ze mną... z nami polecieć? Nie zajmie ci to nawet dnia. W dokach czeka już statek. Możesz sobie wziąć coś do czytania albo jakieś vidy, ja... nie jestem upierdliwym towarzystwem - zaśmiała się cicho.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Promenada

12 gru 2014, o 10:37

Jaana nie lubiła tajemnic. Pewnie, sama miała ich wiele, ale to było co innego - bo dla niej te sekrety sekretami przecież nie były. Były jej częścią, częścią starannie ukrytą przed innymi, ale dla niej samej - znajomą i bliską. Tajemnice kogokolwiek innego były czymś zupełnie innym, tym mniej lubianym, im większe niebezpieczeństwo mogły za sobą pociągnąć. Teraz? Teraz Ritavuori tylko czekała na konsekwencje swej decyzji. Bo przecież się zdecydowała.
Nim jednak przyszło do oficjalnej deklaracji, ciemnowłosa zmarszczyła jeszcze czoło w niezrozumieniu, przyjrzała się towarzyszce uważniej. Jeszcze jedna osoba, w dodatku dziwna i budząca strach?
- Czekaj, bo chyba nie rozumiem. O kim mówisz? Jakiś przestępca? Socjopata? Czy może tylko przedstawiciel innej rasy? - Uniosła lekko brwi. Sama, choć wychowana wyłącznie pośród ludzi, dotychczas bez kontaktu z innymi gatunkami, nie miała oporów przed zapoznawaniem się z innymi stworzeniami. Może właśnie dlatego, że dotąd takiej okazji jej nie dawano, teraz kontaktów międzyrasowych szukała, gdzie tylko mogła. Chcąc odnaleźć się w wielkim świecie, musiała przecież go poznać - w tym jego mieszkańców. Gdy nagle ściany jej więzienia na Cronosie opadły, ujawniając różnorodność rzeczywistości, w jakiej miała się od teraz poruszać, Jaana potrzebowała dobrej chwili, by ochłonąć - choć ciekawość wszystkiego, co nowe, jeszcze długo nie miała jej przecież opuścić. Tym niemniej wiedziała, że niektórym wystarcza, że ktoś nie jest człowiekiem, by zacząć się go bać lub po prostu go znienawidzić. Zresztą - czyż cały Cerberus nie był taką właśnie organizacją? Gdzie wszyscy ci pełni uprzedzeń i bezpodstawnej nienawiści nacjonaliści znaleźliby dla siebie lepsze miejsce, jak nie w proludzkim zrzeszeniu?
Ostatecznie wzruszyła lekko ramionami, westchnęła cicho.
- W porządku - zgodziła się wreszcie, wyobrażając już sobie uśmiech rozbawienia Lybecka i ostrożne zdystansowanie Losnedahla gdy powie im, na co się zdecydowała. W myślach słyszała już dziesiątki pytań, jakimi zasypie ją Annika i kilka faktycznie przydatnych rad, jakimi obdaruje ją Khari. Puszczą ją, oczywiście. Nawet będąc małoletnią, póki miała swój wkład w ich egzystencję - a przecież zarabiała na życie załogi na równi z innymi - nie mogli jej zatrzymywać. Kristian mógł prowadzić te swoje badania - zgodziła się na to przecież - mogli ją traktować jak swój obiekt badawczy, ale musieli dać jej tę wolność, której nie miała w Cerberusie. Przecież tylko dlatego zdecydowała się na ucieczkę z Cronosa - po to, by było inaczej.
- Ok, polecę z wami - powtórzyła, i mrugając dwa razy, wróciła ze świata swych myśli do rzeczywistości. - Kiedy wylot? Z którego doku? - Chciała wiedzieć, ile ma czasu. Musiała przecież wpaść na Kuguara, musiała... No, po prostu umówić się, że tak po prostu jej nie zostawią. Przecież nie była aż tak nierozsądna, nie? Mogła nie żądać teraz zaliczki (co było głupie), ale nie zamierzała pozostawiać swoich pleców zupełnie odkrytych. Powie im, gdzie leci, a oni... Cóż, szczerze wierzyła, że polecą za nimi. W odpowiedniej odległości, obserwując z daleka, może fundując jej zawczasu jakiś sprzęt monitorujący jej czynności życiowe podczas pracy (Losnedahl uważał, że tego typu pomiary są cennym uzupełnieniem badań prowadzonych w warunkach laboratoryjnych). Po prostu - chciała, żeby byli. Miała szesnaście lat i choć dorosła szybciej, niż powinna, wciąż potrzebowała choćby odrobiny poczucia bezpieczeństwa.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Promenada

12 gru 2014, o 13:37

Rose pokręciła głową zarówno w odpowiedzi na pytanie, czy jest przestępcą, jak i to o socjopatę.
- Tak, tak - wyrwało się jej za to, gdy Jaana wspomniała o innej rasie. - Właśnie tak, i to trochę dziwnej. Vorcha, znasz jakiegoś? Zawsze mi się wydawało, że oni w ogóle nie umieją mówić, tylko tak chodzą za ludźmi i... syczą - parsknęła krótko śmiechem. Nagle zreflektowała się i opuściła wzrok. - Przepraszam, jestem okropna. Po prostu nie wiem czy będę umiała się z nim dogadać. Ma za dużo zębów.
Niektóre jej stwierdzenia brzmiały, jakby naprawdę była nie z tego świata. A przecież skoro mieszkała na Illium, powinna mieć jakąś styczność z innymi rasami. Nie to, żeby vorche były tu szczególnie popularne. Może została wychowana tak a nie inaczej, może jedynymi obcymi z jakimi miała kontakt były asari. Miałoby to sens, jeśli pochodziła z bogatej rodziny obracającej się tylko w wysokich kręgach Nos Astry. A mogła z takiej pochodzić, wnioskując chociażby po stroju, czy propozycji wynagrodzenia, które do niskich nie należało.
Dopiero kiedy usłyszała oficjalną zgodę, uniosła głowę z powrotem, a jej oczy znów stały się wielkie, tym razem chyba z radości.
- Naprawdę? - zacisnęła dłonie na brzegu ławki i uśmiechnęła się. - Dziękuję. Wylot... nie wiem, statek nazywa się Fadeless. Mój znajomy rozmawia właśnie z kapitanem. Pilotem... właścicielem.
Chyba nie miała pojęcia o czym mówi. Ale uniosła przedramię i uruchomiła omni-klucz, a na jego wyświetlaczu pojawiły się linijki tekstu, najprawdopodobniej jakiejś wiadomości. Rose szybko przejrzała je i wzruszyła ramionami.
- Nie mówi w którym doku. Ale dowiem się i dam ci znać, w końcu sama też muszę tam trafić - tym razem urządzenie Jaany piknęło cicho i jeśli ta zdecydowała się sprawdzić, co było przyczyną, znalazła w nim nowy kontakt o nazwie Rose Dallas. W międzyczasie białowłosa wstała z ławki i stanęła naprzeciwko, splatając ręce za plecami tak samo, jak kiedy podeszła do Ritavuori po raz pierwszy. Tylko tym razem uśmiechała się i wyglądała na nieco podekscytowaną.
- Wylot w przeciągu godziny, dwóch jeśli coś mocno się opóźni. Ale nie powinno. Będę czekać na ciebie - przestąpiła z nogi na nogę. - Gdzieś w porcie, albo przy doku, jak już się dowiem którym.
Odwróciła się na pięcie i wtopiła się w tłum. Zrobiła to szybko i nawet jeśli Jaana chciała podążyć za nią wzrokiem, pięć sekund później nie potrafiła już nigdzie wypatrzeć Rose. Zniknęły jej białe włosy i szczupła sylwetka. I niezależnie od tego, czy zamierzała jeszcze o coś spytać, czy czegoś zażądać, dziewczyny już nie było. Mogła ewentualnie wysłać jej wiadomość, bo skoro wymieniły się kontaktami, to Rose powinna na nią raczej odpowiedzieć, prawda?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Nos Astra”