Stolica, skolonizowanego przez asari, Illium. Nowoprzybyłym jawi się jako piękne, niekiedy doskonałe miasto, co często potrafi zmylić - tutejsi mówią, że Nos Astra potrafi być równie zdradliwe i niebezpieczne, co Omega. Często porównywane jest do Noverii przez swoje zaangażowanie w politykę handlu.

Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Klub 'Wieczność'

17 kwie 2015, o 18:32

Irene Dubois, spostrzegawczość A < 30 + 10 (koncentracja) < B < 60 + 10 < C
0

Yasmea R'Ilean, spostrzegawczość < 50
2

Yasmea R'Ilean, zdobycie schematów klubu < 50 + 10 (premia tech.) + 5 (klasa w połowie tech.) = 65
3

Jeszcze bardziej tajny rzut MG, < 50
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub 'Wieczność'

17 kwie 2015, o 20:09

Yasmea R'Ilean
Poświęcenie chwili na nieco dokładniejszą obserwację otoczenia było rozsądnym posunięciem. Skoro wiadomo było, że toczyła się tu dziwna, nie do końca zrozumiała jeszcze gra, czujność była wskazana - przecież nawet nie chcąc się w nic mieszać wypadałoby wiedzieć, o co tu w ogóle chodzi. Intuicja podpowiadała R'Ilean, że niedługo i tak wszystko się wyjaśni, tym bardziej jednak należało się w sytuacji orientować. Na omni-kluczu wrzucając więc tryb skanowania lokalnych baz sieciowych Wieczności pod kątem odszukania konkretnych schematów (pokonanie zabezpieczeń chroniących ten konkretny sektor extranetu było stosunkowo proste i względnie mało czasochłonne), Yasmea uniosła wzrok i nie zwracając na siebie praktycznie niczyjej uwagi, zaczęła szukać. Czego? Niczego konkretnego. Po prostu czegoś, co by nie pasowało do całości - lub, przeciwnie, pasowało do składanego teraz powoli obrazu drugiego planu dzisiejszego wieczoru.
Założenia agentki były słuszne, zamiary także całkiem jasne, tyle że... Nic z nich nie wynikło. W momencie, w którym zorientowała się, że tak naprawdę nie jest w stanie wyłowić z tłumu żadnego zgrzytu - niczego, co podpowiedziałoby jej, co może się tu wydarzyć - także omni-klucz zakomunikował zakończenie pracy. Plany... Planów nie było, zamiast tego był komunikat o błędzie i automatyczne rozłączenie się z lokalną siecią. I choć nie były to nieszczęścia, najwyraźniej także zwykły pech prowadza się stadnie.
Nic natomiast nie stało na przeszkodzie jeśli chodzi o obserwację trzech asari. Choć przedtem straciła je wprawdzie z pola widzenia, odnalezienie ich nie było trudne - gdyby przemieszczały się pojedynczo, byłoby to znacznie bardziej wymagające, ale teraz, gdy we trzy praktycznie przedzierały się przez tłum, niemożliwym było je przeoczyć. Podobnie nie sposób było nie zauważyć, że kobiety nie prawią sobie słodkich słówek - grymas rozdrażnienia na twarzy jednej ze strażniczek (jasne, obie z gwardzistek były ubrane stosownie do lokalu, w jakim się znajdowały, ale nawet, jeśli dotąd ktokolwiek miał jakieś wątpliwości, teraz sama postawa niebieskoskórych wystarczała do określenia ich roli), niepokoju u drugiej i... Narkomanka. Jeszcze ona. Zaciśnięte zęby i nozdrza rozdęte jak u drapieżnika nie zapowiadały niczego dobrego. Może więc dobrze, że cały pochód ostatecznie zniknął za dobrze znanymi już drzwiami - inaczej można by pomyśleć, że skutkiem podobnego napięcia i nerwów musi być czyjś zgon.

Irene Dubois
Po kilku chwilach względnego spokoju, które ruda mogła poświęcić na obserwację, wiele rzeczy wydarzyło się na raz. Prześlizgując się przez tłum zgromadzonych (początkowe wrażenie ścisku ustąpiło wreszcie rzeczywistości - było tu luźniej, niż w głównej sali klubu, bez trudu można było więc spacerować pomiędzy zebranymi), Dubois zdążyła mniej więcej zorientować się w sytuacji (większość zebranych stanowiły kobiety, w tym znaczna część z nich reprezentowała rasę asari; poza nimi obecni byli jeszcze ludzie - mężczyźni i kobiety oraz jeden turianin - a przynajmniej jednego udało się Irene dostrzec; strażniczki - obecne i w zasadzie żadna się nie ukrywała, złodziejka naliczyła trzy opancerzone asari, oraz dwie ludzkie kobiety, z których jedną, ciemnoskórą, w pewnym sensie już poznała; strumieniami lały się barwne drinki - procentowa zawartość alkoholu nie mogła być duża, chyba, że wszyscy tu mieli w piciu wprawę i potrafili trzymać pion niezależnie od upojenia; na ustawionym pod prawą ścianą stole cała gama słodyczy i przekąsek, z których połowę Dubois widziała chyba po raz pierwszy w życiu; poza drzwiami wejściowymi w saloniku były jeszcze jedne, mniejsze, zamknięte, nikt ich nie pilnował - przynajmniej w teorii; wszyscy naznaczeni byli złotą gwiazdą, u niektórych dodatkowo dało zauważyć się także wykreślone ponad znanym symbolem, poziome, złote kreski - w liczbie od jednej do trzech, zależnie od osoby) i zbliżyć do środka pomieszczenia, gdy ozdobne wrota otworzyły się z sykiem. Wprawdzie do tego, co miało miejsce potem, bardziej pasowałoby gwałtowne trzaśnięcie otwartych kopniakiem skrzydeł dwudrzwiowych drzwi, ale co zrobić - podobne wrażenia zarezerwowane były dla obrzydliwie bogatych hobbystów dążących do klasyki w urządzeniu swych ziemskich domów. Tutaj, w tej chwili, drzwi rozsunęły się po prostu tak, jak przedtem przez Irene. Gdy jednak ruda tu weszła, asari przekraczająca teraz próg pomieszczenia właściwie... zaszarżowała? Na upartego można było tak to nazwać. Pewny, szybki krok kobiety świadczył o jej rozdrażnieniu równie mocno, jak rozdęte nozdrza i jedna z dłoni zaciśnięta w pięść.
- Naev - warknęła odziana w elegancki, grafitowy kostium kobieta. - Gdzie ona jest? To trwa zbyt długo. - Nawet z tej odległości, patrząc ponad ramieniem zasłaniającej jej częściowo widok blondwłosej, niewysokiej ludzkiej dziewczyny (nastolatki w zasadzie, gdyby dobrze się przyjrzeć), Irene mogła dostrzec znacznie rozszerzone źrenice mówiącej i nietypowo przy tym przytomne, jasne, ostre spojrzenie.
Spojrzenie, które najwyraźniej budziło niepokój nie tylko w Dubois. W ślad za rozdrażnioną asari wkroczyły bowiem jeszcze dwie, ubrane w eleganckie suknie, ale - niewątpliwie strażniczki. Nie dane im było jednak zareagować, zwyczajnie nie zdążyły - cokolwiek mogły chcieć zrobić, uprzedziła je ciemnoskóra gwardzistka. Nie wiedzieć kiedy jej dłoń zacisnęła się w żelaznym uścisku na nadgarstku szalejącej asari. W tej samej chwili gdzieś za plecami Irene ktoś zdusił okrzyk - sam lub z czyjąś pomocą.
- Zapominasz się, Luano. - Irene nie widziała teraz wyrazu twarzy kobiety, jedynie jej plecy, ale ton - spokojny, ale twardy - świadczył o profesjonalizmie. Można było się założyć, że twarzy strażniczki nie wykrzywił najlżejszy nawet grymas niezadowolenia. - Nie było rozkazu.
Luana syknęła i szarpnęła gwałtownie ręką, wyrwanie jej z uścisku ciemnoskórej najwyraźniej nie było jednak tak proste, jak mogłoby się wydawać.
- Naev musi wreszcie... - Kobiecie nie dane było dokończyć. Drzwi prowadzące do przyległego do saloniku pomieszczenia otworzyły się z cichym sykiem.
- Rzeczywiście. - Stuk, stuk, stuk. W nagłej ciszy rytm niespiesznych kroków był doskonale słyszalny, podobnie jak warknięte gdzieś nieopodal odsuń się! i cichy, urwany szloch. - Rzeczywiście, chyba muszę. - Mówiąca te słowa nie była asari, nie była też z ludzkiego plemienia. Była turianką. Stosunkowo prosty krojem mundur i towarzyszące mu wysokie, ciężkie buty wojskowe nijak nie pasowały do eleganckiego towarzystwa.
- Znajdźcie Ra'anę, niech zajmie się swoimi szczeniętami - rzuciła przybyła - niewątpliwie Naev - spokojnie, spoglądając na strażniczki, które przed momentem wkroczyły do saloniku razem z Luaną. - Wciąż tu jest, prawda? - Przy tym pytaniu (tylko o kogo tak naprawdę chodziło?) z kolei wzrok turianki padł na ciemnoskórą kobietę. Ta w milczeniu skinęła głową. Naev uśmiechnęła się tak, jak gdyby niema odpowiedź była czymś oczywistym, jak gdyby inna nie mogła paść.
Nadgarstek Luany wciąż tkwił w żelaznym uścisku ludzkiej dłoni. Kłująca w uszy cisza powoli słabła, narastał cichy szmer głosów. W najbliższym otoczeniu Irene nikt nie ruszył się z miejsca, choć kawałek dalej trzy zbite w ciasną grupkę asari cofnęły się o krok, dwa, trzy. Przy pojedynczych, otwartych teraz drzwiach, zza których wyłoniła się Naev, przemknął cień. Światło jednej z lamp rozjaśniającej salonik zadrżało, ktoś kaszlnął chrapliwie. Ozdobne wrota wejściowe rozsunęły się, wyszły dwie wskazane przez turiankę strażniczki. Stojący nieopodal rosły, ogorzały mężczyzna uśmiechał się pod nosem, nie kryjąc rozbawienia; w dłoni obracał niewielką, automatyczną strzykawkę załadowaną teraz nabojem wypełnionym przeźroczystym płynem.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Klub 'Wieczność'

20 kwie 2015, o 22:59

Nie zastanawiała się długo, zanim sięgnęła po kieliszek z drinkiem. Napięta atmosfera sprzyjała chociaż lekkiej alkoholizacji. Trochę procentów na rozluźnienie nerwów. Upiła łyka i rozejrzała się ponownie. Stół z przekąskami wyglądał kusząco, Irene nie pamiętała kiedy ostatnio widziała tak apetyczne rzeczy, ale nie ruszyła w jego stronę. Nie mogła stanąć i jeść, zresztą teraz pewnie nie udałoby się jej nawet niczego przełknąć. Całe szczęście, że nikt nie zwracał na nią uwagi, a nawet jeśli przez moment ktoś się nią zainteresował, to zaraz jego spojrzenie przyciągnęła jakaś asari, wpadająca przez drzwi z wściekłością. Wyglądała albo na nienormalną, albo na naćpaną. Dwie następne, które pojawiły się w pomieszczeniu razem z nią, wcale nie rozwiały wątpliwości. Rudej pozostało się cieszyć, że to nie ją czarnoskóra złapała za nadgarstek i to nie ona wywołała turiankę zza zamkniętych drzwi.
Naev.
Irene przesunęła spojrzeniem po jej sylwetce, skupiając się na każdym szczególe, jaki była w stanie zauważyć. Czy miała coś ze sobą? Coś, co mogłaby niepostrzeżenie zwinąć? Coś w ręku, na nadgarstku? Zerknęła za otwarte drzwi saloniku, licząc na to, że może tam dostrzeże coś ciekawego. Nie podobało się jej to przyjęcie, było... dziwne, niepokojące, niewłaściwe. Obecni tu bawili się dobrze, ale ze świadomością tkwiącej za ścianą turianki, która budziła w nich przerażenie. Bo to nie był już szacunek, to nie był tylko respekt. To było coś więcej. Coś gorszego.
Znajdźcie Ra'anę. Te słowa wybudziły ją z zamyślenia. To ona była tym szczenięciem, czyż nie? Westchnęła cicho. Powinna dostać się do saloniku Naev, a nie czekać na swoją nową, skrajnie enigmatyczną znajomą. Ale przecież nie mogła tak po prostu tam wejść, korzystając z otwartych drzwi, jakby nigdy nic. Z przyzwyczajenia przeciągnęła włosy na jedno ramię i wtedy zauważyła jego. Jedyny chyba, na którego twarzy pojawił się uśmiech. Jedyny, który nie zamarł w terrorze, kiedy działo się to, co się działo. I nawet nie próbował ukrywać strzykawki, którą obracał w dłoni. Musiał coś wiedzieć.
Irene cicho podeszła do niego, starając się nie robić zamieszania. Nikogo przypadkiem nie dotknąć ramieniem, nie stuknąć za głośno wysokim obcasem. Potrafiła poruszać się bezszelestnie i postanowiła z tej umiejętności skorzystać, tym bardziej że i tak nikt na nią w tym momencie nie patrzył. W ciągu kilku sekund znalazła się obok mężczyzny i stanęła przy nim, kręcąc delikatnie kieliszkiem. Płyn osadzał się na ściankach cienką, błyszczącą warstwą.
- Można już mówić? - odezwał się cichym szeptem, wtapiającym się w szmer głosów, tak, by tylko on ją usłyszał. Chciała zwrócić na siebie jego uwagę, przyciągnąć spojrzenie i zainteresowanie. Na tyle, by doprowadzić do tego, że odpowie jej na kilka pytań, które Ra'ana wcześniej ostentacyjnie zignorowała. A może brak przerażenia w oczach znaczył, że jego znajomość z Naev jest na nieco wyższym poziomie, niż wszystkich tu zebranych? Spojrzała na niego spod rzęs, by utwierdzić go w przekonaniu, że bynajmniej nie mówi sama do siebie. - Co się tu właśnie stało?
Pytanie na tyle neutralne, by uzyskać ogólną odpowiedź. Bo przecież miała prawo nie wiedzieć i miała prawo pytać. Postanowiła pozostać w roli głupiutkiej i nieświadomej dziewczyny, która trafiła tu przypadkiem. Naiwność budziła u innych ludzi potrzebę opieki, albo inne, mniej przyjemne emocje, które Irene potem umiała wykorzystywać. Napiła się drinka, nie odrywając wzroku od twarzy mężczyzny.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Yasmea R’Ilean
Awatar użytkownika
Posty: 47
Rejestracja: 3 lut 2015, o 20:40
Miano: Yasmea R’Ilean
Wiek: 490
Klasa: Strażnik
Rasa: Asari
Zawód: Biolog
Postać główna: Ajris
Lokalizacja: Nos Astra
Status: agent Handlarza Cieni
Kredyty: 3.195

Re: Klub 'Wieczność'

22 kwie 2015, o 21:55

To nie był jej dzień, a właściwie noc. Yas z lekkim poirytowaniem odebrała wiadomość, iż nic konkretnego nie napłynęło do bazy jej danych, czyli lokalizacja Myszy wciąż pozostanie zagadką. W pewnym sensie rzecz jasna, bo miała swoje podejrzenia.
Tajemniczy mężczyzna zniknął, ale za to strażniczki prowadzące trzecią asari przedzierały się przez masę w stronę drzwi, za którymi znajdowały się złe rzeczy. Jej spojrzenie zatrzymało się na chwilę na plecach narkomanki. Nałogowiec? Odurzona? Przypadkowa ofiara?
Jako że skończyły się jej możliwości, leniwym, nieproszącym się o uwagę krokiem, zaczęła podążać za charakterystyczną trójką, jednocześnie dbając o to, aby nikt sobie zbyt wiele nie pomyślał; w końcu parkiet był na wyciągnięcie ręki, równie dobrze mogła mieć ochotę rozerwać się na nim i zgrać ponownie z muzyką.
Każdy krok przybliżał ją do celu, pozostało więc określić, czy jakiekolwiek straże węszą przy progu. Jeśli nie, Yas bez większego zawahania posunęła się o krok dalej - czyli jeśli była możliwość, aby spojrzeć na drugą stronę, zerknęła przez otwarte drzwi bądź szparę pomiędzy ścianą a kawałkiem metalu.
Jako że wszystko trwało ułamki sekund, zdąży w odpowiednim momencie wyprostować się i grać niewiniątko lub, przy odrobinie szczęścia, skorzystać z pustego korytarza i zgłębić tajemnice tego, co kryje się za tymi drzwiami.
Miała być świadkiem zgonu. Czyżby istniało prawdopdoobieństwo, że sama miała go najpierw znaleźć?
ObrazekObrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Klub 'Wieczność'

26 kwie 2015, o 16:45

Irene Dubois, spostrzegawczość < 65 + 10 (koncentracja) = 75
0

Tajny rzut MG, < 30
1

Tajny rzut MG nr 2, A < 30 < B < 60 < C
2

Mysz, zakres informacji < 50
3
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub 'Wieczność'

26 kwie 2015, o 17:43

Irene Dubois
Chwilowy chaos stopniowo ustępował miejsca ciągowi wydarzeń bardziej... zorganizowanych? Naev machnęła ręką lekceważąco, na co ciemnoskóra strażniczka w jednej chwili uwolniła nadgarstek Luany. Ta z kolei skrzywiła się lekko, by potem, po ledwie dostrzegalnym skinięciu głową turianki, obrócić się na pięcie i opuścić salonik w ślad za eskortującymi ją niedawno asari. Jeszcze nim znikła wokół jej ciała dało się dostrzec pojedyncze, błękitne rozbłyski biotyki nie kumulowanej w żadnej konkretnej formie.
Jeśli chodzi o samą Naev, ta nie wróciła już do swego pomieszczenia, ale pozostała wraz z resztą, jak gdyby nigdy nic wdając się w rozmowę z czteroosobową grupką swych podwładnych (być może nie oddawało to do końca faktycznej relacji między turianką a resztą tu zebranych, ale na ten moment Dubois nie wiedziała, jak inaczej to określić) stojących przy ścianie nieopodal. To zaś, oczywiście, dało Irene okazję do szybkich oględzin. Prosty, szary mundur nie nosił żadnych dodatkowych oznaczeń - nieobecna była chociażby złota gwiazda, której być może należałoby się spodziewać. Na wysokości kręgosłupa lędźwiowego do szerokiego, ciasno spiętego pasa dopięta była masywna strzelba - wyglądem podobna nieco do Patroszyciela, choć z pewnością nie należała do tego modelu - zaś przy prawym biodrze dostrzec można było trzy niewielkie kieszonki, których zawartość pozostawała teraz tajemnicą. Ostatnim elementem wartym szczególnej uwagi była szeroka bransoleta zdobiąca lewy nadgarstek turianki. Nie sposób było teraz ocenić dokładnie jej wartości, jednakże już subtelne, złote zdobienia pozwalały domyślać się, że biżuteria ta nie jest bezwartościową. Szczerze mówiąc, swoista aura starości - taka sama, jaką epatowało większość antyków - stanowiła obiecujący mnożnik liczby zer przy cenie, jaką, być może, dałoby się za bransoletę otrzymać.
Tymczasem uwaga rudej zwróciła się ku mężczyźnie. Istotnie, jako jedyny nie wyglądał na przerażonego ani szczególnie poruszonego niedawnym zajściem. Niezależnie, czy źródłem tak stoickiej postawy były szczególne relacje z Naev, pozycja zajmowana w dziwnym zgromadzeniu czy też cokolwiek innego, potraktowanie nieznajomego jako nieco pewniejszego źródła informacji było całkiem rozsądne.
- Można. - Mężczyzna parsknął cicho, spoglądając na Irene z rozbawieniem i... sympatią? W porządku, może nie należało tak szafować podobnymi ocenami, nie ulegało jednak wątpliwości, że nieznajomy jest znacznie bardziej opanowany i, nazwijmy to, pozytywnie nastawiony niż cała reszta. - Jesteś od Ra'any, co? Nie mogę zrozumieć, dlaczego niczego wam nie wyjaśniła. Może chodzi o jakiś element zaskoczenia, większe wrażenie... - Wzruszył lekko ramionami. - Nie ważne. Po prostu zbliżamy się do końca tego całego cyrku. Trochę przedwcześnie, jak sądzę, ale to może i lepiej. Robiło się już nudno, nie sądzisz? - Mężczyzna przekrzywił lekko głową i, mrużąc lekko oczy, rozprostował nieco plecy. Strzykawka w jego dłoni po kolejnym beztroskim obrocie w palcach wreszcie znieruchomiała. - Egzekwujemy prawo, oto, co teraz robimy. Mam nadzieję, że...
Urwał w połowie, gdy Naev uniosła dłoń w uciszającym gestem. Gdy równie nagle ucichł szmer rozmów, od strony głównej sali klubu uszu zebranych dobiegł narastający gwar - ewidentnie podszyty rosnącym przerażeniem.
Stojący u boku Irene mężczyzna spojrzał pytająco na turiankę, podobnie jak wielu pozostałych. Ta powoli opuściła dłoń i mrużąc oczy, lekceważącym gestem wskazała drzwi wyjściowe, sama również ruszając w ich stronę.

Yasmea R'Ilean
To było proste. Oczywiście, nadal należało być ostrożną, odrobina wyczucia i koncentracji wystarczała jednak, by nie tylko niespostrzeżenie podążyć za nietypową trójką, ale także, korzystając z odpowiedniej okazji, zajrzeć za będące swego rodzaju źródłem problemów drzwi. To, co było za nimi... W zasadzie nijak jednak nie wyjaśniało, co mogło się dziać. Prosty, zakręcający po pewnym czasie korytarz, po obu jego stronach zamknięte drzwi (z których żadne jednak nie zainteresowały trzech asari, te bowiem zniknęły za załomem przejścia). W tym momencie zdawać by się mogło, że nastała idealna okazja do wślizgnięcia się w ten zakazany rejon, gdyby nie...
  • To już.
    Chcą dokonać samosądu. Teraz.
Wiadomość od Myszy była niespodziewana, ale tym razem przynajmniej bardziej zrozumiała niż poprzednia. Nie zawierała wprawdzie konkretnego nazwiska, ale pozwalała choć trochę zorientować się w charakterze mających mieć za moment miejsce wydarzeń. Wciąż jeszcze zbyt mało było szczegółów, by złożyć pełen obraz danego wieczora, ale... Może wystarczyło po prostu czekać? Ostatecznie polecenie było proste - zobaczyć.
Nie trzeba było zresztą czekać zbyt długo. Okazja do wkradnięcia się do środka umknęła wraz z momentem, jaki Yasmea poświęciła notce od podopiecznej. Drzwi rozsunęły się ponownie dopiero kilka chwil później, tym razem jednak nie sposób było choćby myśleć o przemknięciu się za nie. Agentce wystarczyło czasu na to, by cofnąć się jak gdyby nigdy nic i tym samym nie zwrócić na siebie uwagi wychodzących. Wychodzących, które zresztą dobrze znała - były to bowiem te same strażniczki, które jeszcze niedawno eskortowały narkomankę. Ta zresztą też się pojawiła, choć przedtem R'Ilean dane było zaobserwować rosnące zamieszanie na sali. Zamieszanie, które nie miało związku z tańcem czy dobrą zabawą. Nagle, w jednej chwili część zebranych, których dotąd można było wziąć za zwykłych gości lokalu, zaczęło wyróżniać się znacznie bardziej surową postawą. Gdzieś światło odbiło się od strzykawki identycznej z tą, która teraz spoczywała w torebce Yasmei. Do sali wkroczyła pilnująca przedtem drzwi strażniczka, wejście do Wieczności zamknęło się za nią z sykiem i zablokowało, o czym świadczyła lśniąca czerwienią kontrolka i... Cóż, wniosek był w tej chwili dość oczywisty. Asari nie stała przed lokalem po to, by kogoś nie wpuścić. Chodziło raczej o to, by ktoś nie wyszedł.
Gdzieś w tłumie rozbrzmiał zduszony okrzyk, grupka rzeczywistych gości - turystów chcących tylko skorzystać z wolnego wieczoru - zafalowała i rozpierzchła się na boki. R'Ilean nie widziała zbyt dobrze, co się tam działo, muzyka zagłuszała też potencjalne dźwięki, które można byłoby wykorzystać jako podpowiedzi, jedno było jednak jasne - panika, jaka zaczęła rodzić się w lokalu.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Klub 'Wieczność'

27 kwie 2015, o 15:03

Raz, dwa, trzy,
Dzisiaj kradniesz ty.

Przecież nie mogła ściągnąć bransoletki z turiańskiej ręki, jakby nigdy nic, niezależnie od tego ile była warta w jej wyobrażeniu, albo nawet w rzeczywistości. Do Naev nikt nie podchodził, wytworzyła wokół siebie aurę respektu tak silną, że niemożliwym było oparcie się jej. Niektórzy mieli to wypracowane, u innych doprowadzała do tego profesja jaką się zajmowali, ale tylko u nielicznych było to wrodzone. Irene nie wiedziała jak było z przywódczynią Anatemy, ale coś jej podpowiadało, że należała do tej trzeciej grupy.
Zazdrościła jej trochę. Każdy zginał przed nią kark, każdy padłby przed nią na kolana gdyby tylko o to poprosiła. Nie to, żeby Francuzka marzyła o władzy, bo władza wiązała się też z odpowiedzialnością. To siła charakteru, odbijająca się jak w zachowaniu ludzi dookoła jak w lustrze, była czymś, co w Irene wzbudzało mieszane uczucia. Przez moment doszła do wniosku, że mogłaby z nią zostać, tylko po to, by ten fenomen pojąć chociaż częściowo. Chociaż na tyle, by móc nauczyć się tego, dla samej siebie. Jednym spojrzeniem zyskiwać wszystko, czego się chce, jednym ruchem głowy porywać za sobą tłumy, bez potrzeby mówienia ani słowa.

Wybudziła się z zamyślenia, gdy zza drzwi usłyszała przerażone głosy. Ale mężczyzna też zamilkł, bo Naev kazała. Kolejna forma nie do przełamania. Irene nie mogła się odezwać, nie mogła zaburzyć nieruchomej tafli jeziora, wokół której wzbierały burzowe chmury. Teraz pozostało czekać, aż piorun uderzy w sam jej środek.
Opuściła wzrok na dłoń mężczyzny, zaciśniętej na strzykawce. A może to o to chodziło? Może to zawartość szklanego pojemnika powinna zdobyć, by wykonać zadanie? Może egzekwowanie prawa będzie tak absorbujące, by ona w tym czasie mogła zająć się czym trzeba i wymknąć się z klubu niepostrzeżenie. Nie była szczenięciem Ra'any, nawet nie wiedziała co to znaczy i chyba nie miała się tego prędko dowiedzieć. Najpierw musi mieć miejsce wydarzenie wieczoru. A potem... cóż, Irene podobał się złoty tatuaż, ale to nie znaczyło, że chciała mieć taki sam. Od momentu, gdy pojawiła się w Wieczności, nikt nie miał ochoty ani czasu, by wyjaśnić jej o co chodzi. Jakby to wszystko działo się celowo. T'Legan celowo unikała odpowiedzi, Naev celowo uciszyła zebranych w chwili, gdy ten tutaj już prawie mówił jej, co się tu dzieje.

Ruszyła za turianką, tak jak pozostali, wciąż trzymając się u boku rosłego mężczyzny. Postanowiła poczekać, a on wyglądał na osobę najbardziej normalną z całego tego towarzystwa. No i miał strzykawkę, cokolwiek miało to znaczyć. Strzykawkę napełnioną tajemnicą.
Zresztą, czy cokolwiek nie było tu tajemnicą?
To miało być proste zadanie. Irene westchnęła cicho i po raz kolejny rozejrzała się ukradkiem po zgromadzonych. Prawdę mówiąc, sama podnosiła sobie poprzeczkę. Mogła ukraść cokolwiek z pomieszczenia, do którego udało się jej dostać, po czym zniknąć. Tylko że nie czułaby się usatysfakcjonowana. Ten, kto wysyłał wiadomości, nie czułby się również. Nie o to chodziło, to miało coś znaczyć.
Coś wartościowego, coś ważnego.
Coś jak strzykawka.
Wiedziała, że koncepcja zmieni się jej jeszcze pewnie jakieś trzy razy, ale w tym momencie to był jedyny sensowny pomysł, ze wszystkich które pojawiły się w jej głowie. Przysunęła się bliżej do mężczyzny, korzystając z wąskiego przejścia w drzwiach, ocierając się ramieniem o jego rękę, a na jej twarzy pojawił się ten jej charakterystyczny uśmiech, który budził więcej pytań, niż odpowiedzi. Uśmiech mówiący jest coś, czego o mnie nie wiesz. Trwało to może ułamek sekundy, po czym odwróciła wzrok.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Yasmea R’Ilean
Awatar użytkownika
Posty: 47
Rejestracja: 3 lut 2015, o 20:40
Miano: Yasmea R’Ilean
Wiek: 490
Klasa: Strażnik
Rasa: Asari
Zawód: Biolog
Postać główna: Ajris
Lokalizacja: Nos Astra
Status: agent Handlarza Cieni
Kredyty: 3.195

Re: Klub 'Wieczność'

29 kwie 2015, o 14:22

Uśmiechnęła się pod nosem. Kolejny korytarz, pusty i wręcz surowy, był rzeczą, której się prawdę powiedziawszy spodziewała. Podsycał on ciekawość, choć Yas starała się trzymać ją na zdrowej granicy.
Węszyła dogodną okazję, pewna że jej kroki muszą się znaleźć za tą magiczną granicą, że było to z góry zaplanowane, ale wiadomość, która przyszła na omni-klucz, automatycznie oderwała jej uwagę od tego co za drzwiami. Odsunęła się o krok, zerknęła na nadawce, kolejno przebiegła spojrzeniem po treści; już? teraz?
Niemalże jak na zawołanie, coś we wnętrzu klubu zaczęło się zmieniać. Nie była w stanie jeszcze dokładnie określić co konkretne, nie mniej automatycznie wyostrzało to zmysły i sprawiało, że nie można było sobie pozwolić na brak czujności. Dała spokój drzwią, coś jej mówiło, że prawdziwe przedstawienie rozegra się na oczach wszystkich.
Zdezorientowany tłum był bardzo dobrą przykrywką; Yasmea wtopiła się w niego, bez większych problemów przeciskając pomiędzy rozbieganymi osobistościami, nie wahając się przy tym w użyciu łokci i co było chyba najważniejsze trzymając się dość blisko wewnętrznego pierścienia, gdyż chciała dostać się jak najbliżej środka, ale jednocześnie nie wybiegać bezpośrednio na niego z dość oczywistych powodów. Gdzieś w jej myślach odzywał się głosik, że być może warto rozejrzeć się za Myszą i przez cały ten czas miała na uwadze, iż musi w końcu znaleźć swoją podopieczną, nie mniej priorytetowym było dla niej zorientowanie się w zamieszaniu, dokładniej w jego źródle. Dość podchodów.
ObrazekObrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Klub 'Wieczność'

29 kwie 2015, o 16:58

Yasmea R'Ilean, spostrzegawczość < 50
1

Irene Dubois, spostrzegawczość < 65
0

Tajny rzut MG, < 60
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub 'Wieczność'

29 kwie 2015, o 17:50

Nie ulegało wątpliwości, że cokolwiek działo się dotychczas w saloniku, miało przenieść się teraz do głównej sali klubu. Że zebrani tam goście mieli stać się - wbrew swej woli - świadkami czegoś, czego zapewne nie chcieli oglądać. Że powód, dla którego pojawiła się tu Anatema, niedługo miał przybrać konkretny kształt, zyskać imię, nazwisko i własną historię. Historię, która, jeśli dobrze odczytać towarzyszącą temu wszystkiemu aurę, miała się wreszcie skończyć.
Ogorzały mężczyzna ruszył w ślad za Naev, Irene ruszyła w ślad za mężczyzną. W przeciwieństwie do większości tu zebranych, to nie całemu zamieszaniu poświęcała swą uwagę, a temu, co właściwie ją do Wieczności sprowadziło. Raz, dwa, trzy - dzisiaj kradniesz ty. Rzucona jej rękawica, rękawica, którą zdecydowała się podnieść, wciąż przypominała o niewykonanym jeszcze zadaniu... A czyż może być lepsza okazja na kradzież, niż rosnąca panika i chaos, jakiego ruda była świadkiem?
Strzykawka w dłoni mężczyzny sugerowała, że to właśnie tym można by się zainteresować. Że zdobycz mająca być zwieńczeniem rzuconego jej wyzwania nie musi być zdobyczą konwencjonalną. Oczywiście, wydobycie naczynka z dłoni nieznajomego było w zasadzie niewykonalne, będąc jednak tuż obok, ciało przy ciele, Dubois nie miała problemów z dostrzeżeniem trzech dodatkowych nabojów. Niewielkie, szklane pojemniczki pełne były - przynajmniej z wyglądu - tego samego roztworu, który znajdował się w naboju załadowanym obecnie w strzykawce. Także identyczne oznaczenia, choć nieznane Irene, świadczyły o tej samej zawartości. Niewielkie naczynka niedbale wsunięte do kieszonki pół sportowej marynarki nie rzucały się może w oczy, gdy ich się nie szukało - ale złodziejka wiedziała, czego potrzebuje, stąd błysk odbitego światła dla jednych będący przypadkiem, dla niej był niczym neonowa strzałka wskazująca lokalizację pożądanych przedmiotów.
Tymczasem jednak - zmiana scenerii. Zakładając, że Dubois nie rozmyśliła się po drodze i nie wymknęła z naciąganym zapomniałam zabrać czegoś z saloniku, dotarła do głównej sali - po drodze łapiąc jeszcze rozbawiony uśmiech wybranego sobie towarzysza, uśmiech pełen zrozumienia, choć przecież wiele było spraw, których mężczyzna rozumieć nie mógł - wraz z resztą. Nie wszyscy wprawdzie rzeczywiście opuścili pełen przepychu pokój, Irene dostrzegała brak niektórych twarzy, ci jednak, którzy w jakiś sposób się liczyli, byli obecni. Naev. Ciemnoskóra gwardzistka. Mężczyzna, którego imienia wciąż nie znała i kilkoro innych, którzy z jakiegoś względu nie chcieli przegapić przedstawienia. Młodzieży - zagubionych, zastraszonych, najprawdopodobniej wspomnianych szczeniąt Ra'any - było czworo, w tym, w mniemaniu Anatemy, także Irene.
Tam zaś, na miejscu, coś już się działo. Coś, co Dubois mogła widzieć bez większych trudności - w chwili wkroczenia w większy tłum zdezorientowanych gości klubu, mężczyzna chwycił rudą za nadgarstek i pociągnął za sobą, upewniając się, że nie przeoczy przedstawienia - natomiast do czego Yasmea musiała się najpierw dopchać (co jednak sprawiło i tak znacznie mniej trudności, niż można by się spodziewać). Mniej więcej na środku sali dość naturalnie uformował się już okrąg gapiów - w większości naznaczonych złotymi gwiazdami, choć znalazło się także kilkoro bez podobnego znaku. Choć zarówno R'Ilean, jak i Dubois należały właśnie do tej drugiej grupy, choć stały właściwie na przeciw siebie w okręgu widzów, nie zwróciły na siebie szczególnej uwagi. To, co działo się w przestrzeni je dzielącej było wystarczająco absorbujące.
Na środku wydzielonej przestrzeni, otoczonej teraz przez członków Anatemy, klęczał mężczyzna. Ubrany dość elegancko, stosownie do lokalu, w jakim się znajdował, strzelał teraz rozbieganym spojrzeniem po zebranych. To, że się bał, było oczywistym dla każdego obserwatora, ale w oczach skazańca - to określenie nasuwało się samo - widać było także coś jeszcze. Rezygnację? Tak, jakby wszystkiego się spodziewał. Jakby to, co miało się wydarzyć, było dotychczas tylko kwestią czasu, a nie czymś, czego naprawdę można byłoby uniknąć.
Za plecami człowieka stanęła ciemnoskóra przedstawicielka nietypowej ochrony, stały również widziane wcześniej zarówno przez Irene, jak i Yasmeę strażniczki - te same, które przedtem eskortowały Luanę. Wyjściowe stroje, których nie wymieniły dotąd na oficjalne, ciężkie pancerze, umniejszały może nieco ich roli, nie na tyle jednak, by dwie asari faktycznie ignorować. Nawet bez masywnych konstrukcji kryjących ich ciała były wystarczająco imponujące, by czuć w związku z ich obecnością pewien niepokój - tym bardziej, że w sali obecne były także inne gwardzistki, ubrane już stosownie do spełnianego przez nie zadania.
W towarzystwie klęczącego mężczyzny obecna była wreszcie Luana. Stojąc tuż przed swą ofiarą - drapieżne spojrzenie w oczach asari nie pozostawiało złudzeń - kipiała niespożytą energią. Energią, której część uwalniała się w postaci niekontrolowanych rozbłysków biotyki. Yasmei dość łatwo przyszło skojarzyć to ze środkiem, jaki asari wpuściła sobie do krwioobiegu, choć nie umiała precyzyjnie określić związku łączącego ów braki kontroli z przyjętą chemią.
- Luano, cofnij się. - Naev dołączyła jako jedna z ostatnich, zajmując miejsce w już uformowanym kręgu. Dopiero brak reakcji podwładnej skłonił ją do wystąpienia z szeregu o dokładnie jeden krok. - Dobrze wiesz, jak ma się to odbyć.
Asari w grafitowym kostiumie parsknęła cicho.
- Za długo to trwało, Naev, a on... On przecież nawet nie zasługuje, żeby... - Kobieta potrząsnęła głową. Cierpliwość uchodziła z niej jak z powietrze z przekłutego balonika, ustępując miejsca zaślepieniu.
- Cofnij się. - Czyniąc kolejny krok do przodu, turianka skrzywiła się nieznacznie. Choć co najmniej połowa tu zebranych gotowa była zareagować na najmniejszy znak ze strony swej liderki, ta nie dała jeszcze oczekiwanego sygnału, świdrując tylko plecy Luany zimnym spojrzeniem. Spojrzeniem, które gdyby mogło, pewnie by zabiło - jednak nie tę asari, o której można by w tej chwili myśleć.
- To koniec, Naev. - Dubois nie miała żadnych problemów z rozpoznaniem głosu, a chwilę potem - także sylwetki. Wprawdzie Ra'ana nie miała już eleganckiej, podkreślającej jej walory sukienki - zamiast niej skryła swe ciało w prostym mundurze bez typowych oznaczeń jakichkolwiek służb bezpieczeństwa -i nie udawała już znudzonego gościa, tym niemniej wciąż była dla rudej kimś znajomym. Przynajmniej częściowo. - Ostrzegaliśmy cię. JA cię ostrzegałam, że jeśli jeszcze raz spróbujecie... - Machnęła ręką w pełnym irytacji geście. - Mieliśmy dobre chęci, tolerowaliśmy was, ba! nawet akceptowaliśmy. Ale nie wyszło. Wiedziałaś o tym. - Gdy Ra'ana mówiła, w klubie znów miało miejsce poruszenie. Ani Irene, ani Yasmea nie były w stanie określić, co dokładnie się działo, ale tłum przerażonych gości znów przestał być jednorodną, zepchniętą pod ściany grupą. Dudniąca muzyka tłumiła kroki, ale i agentce, i złodziejce zdało się, że gdzieś otworzyły się drzwi, ktoś krzyknął. - On jest nasz. - Choć mówiła o klęczącym mężczyźnie, jej spojrzenie wciąż utkwione było w zachowującej stoicki spokój turiance, gotowe wyłapać każdy jej ruch, każde nieprawidłowe drgnienie mięśni. I może właśnie dlatego, przez nadmierną koncentrację na liderce, coś Ra'anie umknęło.
Najpierw rozległ się zduszony okrzyk, potem gorąca krew ochlapała podłogę i pomarańczowe omni-ostrze, na koniec ciężką ciszę, jaka zapadła po ostatnich słowach Ra'any, przerwało krótkie:
- Ups.
Potem zaś nastał chaos. Ludzka panika sięgnęła zenitu - ktoś krzyczał, ktoś szlochał, wszyscy szukali drogi ucieczki. Wszyscy poza cżłonkami Anatemy, którzy jak jeden mąż zwarli szeregi nieopodal Naev; część z nich dobyła strzykawek identycznych jak ta w dłoni mężczyzny - mężczyzny, w którym Yasmea bez trudu rozpoznała Augustine'a - w kolejnej chwili aplikując sobie dawki nieznanego specyfiku. Wszyscy poza Ra'aną, która syknęła cicho, dobywając tkwiącej za pasem broni. Wszyscy poza jednostkami, które w jednej chwili oderwały się od panikującego tłumu, by zająć przypisane im wcześniej miejsca - stopień zorganizowania ich zachowania wykluczał przypadkowość. Wreszcie - wszyscy poza Myszą, która nie wiedzieć kiedy i skąd znalazła się u boku R'Ilean, rozglądając się nerwowo.
- Musimy coś zrobić, przecież nie możemy tak po prostu... Nie możemy się przyglądać! - W chwili, w której czyjś zduszony okrzyk zamienił się płynnie w spazmatycznie łapany oddech i kolejne ciało zaległo u stóp oszalałej Luany młodociana agentka najwyraźniej zapomniała, jak konkretne były wytyczne co do ich zadania.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Klub 'Wieczność'

29 kwie 2015, o 18:26

Odór śmierci ciągnie się za nimi gęstą, niemal namacalną chmurą. Tylko czekam, aż ślady ich stóp zaczną topić się we krwi.
Te słowa pojawiły się w głowie Irene dokładnie w momencie, kiedy czerwień chlusnęła na błyszczącą podłogę klubu z ciała klęczącego mężczyzny. Dokładnie te same, które przeczytała nie tak dawno w extranecie. Te, które uznała za głupią metaforę i sporą przesadę. Teraz mogła się przekonać, jak bardzo niesłusznie.
Do tej pory przyglądała się wydarzeniom obojętnie, wciąż utrzymując na twarzy wyraz zagubienia i niepewności. Patrzyła na ofiarę szeroko otwartymi oczami, drepcząc obok mężczyzny w swoich wysokich butach. Kiedy ten złapał ją za nadgarstek i pociągnął za sobą, posłusznie przeszła tam, gdzie ją poprowadził.
I nagle pojawiła się Ra'ana. Nic dziwnego, że nie chciała jej mówić co jest za drzwiami i że nie była zbyt pozytywnie nastawiona do przebywającego tam towarzystwa, skoro przez cały wieczór planowała się mu sprzeciwić. A nawet jeśli nie planowała, to robiła to teraz i Irene już czuła, że to zamieszanie może ją przerosnąć. W unikaniu bycia zaszlachtowaną przez oszalały tłum nie miała wprawy. Szybko, szybko, nie ma czasu. Przesunęła wzrokiem po grupie, która jak na zawołanie dobyła swoich strzykawek, jakby były lepszą bronią od tej, której dobyła T'Legan.
Czy to znaczyło, że teraz to butna asari staje się ofiarą?

To wszystko było dla Irene nie do pojęcia. Zależności, zwyczaje, polityka dziwnych psychopatycznych grupek, nie miała ochoty teraz się nad tym zastanawiać. Potrzebowała tylko zrobić swoje i zniknąć, korzystając z chaosu, który zapanował w klubie.
Więc sięgnęła do tej kieszeni.
Wpadając na mężczyznę, gdy potrącił ją jeden z przebiegających obok w przerażeniu gości klubu, prawą ręką złapała się poły jego marynarki, naciągając ją tak, by nie czuł, jak wsuwa lewą dłoń po jedną z zapasowych fiolek. Udała, że niefortunnie zachybotała się na wysokim obcasie, tak, by cały manewr zasłoniła fala jej rudych włosów.
Jeśli mężczyzna zauważył jej próbę, wyciągnęła pustą rękę i przeprosiła, niezmiennie udając naiwną bezradność.
Jeśli nie, wsunęła szybko pojemniczek do torebki i korzystając z narastającego zamieszania, w dogodnej chwili zniknęła. Wmieszać się między ludzi, w odpowiednim momencie uruchomić kamuflaż taktyczny i znaleźć wystarczająco dobre miejsce, by przeczekać burzę. Albo - najlepiej - w jakiś sposób dostać się do drzwi i opuścić ten cudowny przybytek.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Yasmea R’Ilean
Awatar użytkownika
Posty: 47
Rejestracja: 3 lut 2015, o 20:40
Miano: Yasmea R’Ilean
Wiek: 490
Klasa: Strażnik
Rasa: Asari
Zawód: Biolog
Postać główna: Ajris
Lokalizacja: Nos Astra
Status: agent Handlarza Cieni
Kredyty: 3.195

Re: Klub 'Wieczność'

2 maja 2015, o 14:11

Potrącona, przydeptana i prawdopodobnie z rozerwaną nieznacznie od dołu sukienką, Yas w końcu dane było zobaczyć co tak naprawdę ma miejsce w klubie. Ludzie biegli w panice przed siebie, do wyjścia, ale i tak przez te fale mogła bez większych zakłóceń obserwować dziwne, pozbawione dla kogoś niewtajemniczonego sensu sceny.
Korowód oznaczonych i ich ofiar, odurzonych świadomie bądź nie, z własnej lub też nie do końca wolnej woli. Podświadomie cofnęła się o krok mniej więcej w momencie, w którym krew zaczęła wylewać się na posadzkę, z kolei pomiędzy ofiarami doszło prawdopodobnie do nieporozumień. Wyrzuty sumienia? Zdrowy rozsądek? Ciężko było jej wyrokować, nigdy wcześniej nie miała do czynienia z grupą, której zachowanie zakrawało o jakiś fanatyzm. Oczywiście rozpoznała twarz Augustina. Czy gdyby zgodziła się wtedy, od razu iść za nim, skończyłaby podobnie? A może wręcz przeciwnie - odciągnęłaby go od tej całej sekty? Rodzący się konflikt myśli wygłuszył dobrze jej znany głos, który wyłapała zza swoich pleców. Obejrzała się na Mysz, mrużąc oczy i dla pewności chwytając za przegub jej ręki. Później dowie się wszystkiego, w chwili obecnej potrzebny był młódce głos rozsądku, bez którego... Cóż. Skończy w nieciekawy sposób, na długo przed samodzielną pracą dla Handlarza.
- Nic nie musimy. Po prostu masz to zobaczyć, pamiętasz? Nie interweniujemy. Musisz się moja droga nauczyć, że rozkazy się słucha i wykonuje. Bez analizowania ich słuszności.
Kiedyś, przed laty, myślała podobnie; wielce prawdopodobne, że gdyby była świadkiem tego, co działo się dzisiaj jako niedoświadczona i raczkująca agentka, na łeb na szyje skoczyłaby w tej chaos. Z czasem zaczyna się do tego wszystkiego dystansować. Tak samo jak łatwiej jest dostrzec konsekwencje swojego zachowania, bądź zdać sobie sprawę z prawdopodobieństwa wdepnięcia w bagno, z którego nie będzie się tak łatwo wykaraskać. Handlarz był rozsądny. Nauczył więc Yas, jak nie narażać swojego życia. Jak robić to, co do niej należy z minimalną ingerencją tudzież zaznaczeniem własnej obecności. To będzie bolesna lekcja, ale naprawdę cenna. Jeśli Mysz chce pracować dla Handlarza dalej, doceni ją. Nie od razu oczywiście.
- Kieruj się do drzwi. Jestem tuż za Tobą. Nie możemy zostać tutaj same, ale też nie wyjdziemy pierwsze, Wciąż obserwuj.
ObrazekObrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Klub 'Wieczność'

2 maja 2015, o 19:58

Irene Dubois, powodzenie kradzieży < 75
0

Irene Dubois, kamuflaż taktyczny < 85
2

Irene Dubois, odblokowanie drzwi < 50 + 15 (profesja, doświadczenie) = 65
3

Irene Dubois, wykrycie < 50 - 15 (zamieszanie) = 35
4

Irene Dubois, ucieczka < 80
5

Irene Dubois, spostrzegawczość < 65
6

Irene Dubois, inicjatywa:
8

Mysz, bunt < 50
1

Mysz, inicjatywa < 30
7
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub 'Wieczność'

2 maja 2015, o 20:27

Wreszcie robiła coś, w czym czuła się dobrze. Dyskomfort związany z nierozumieniem połowy mających tu miejsce wydarzeń umknął, pozwalając nieco się wyciszyć i... Smukła dłoń rudowłosej złodziejki zacisnęła się na jednym z nabojów do strzykawki, który już w kolejnej chwili zmienił miejsce swego przebywania. Okradziony właśnie mężczyzna nawet nie zwrócił na to szczególnej uwagi - zamieszanie w klubie sprawiło, że gdy Dubois na niego wpadła, uznał to za coś zwyczajnego, co miało prawo się wydarzyć.
- Uważaj, mała - rzucił z rozbawieniem, chwilę później strząsając lekko przedramieniem, w które zaaplikował sobie tajemniczy specyfik i jednym susem oddalając się od młodej towarzyszki na rzecz dołączenia do szamotaniny, której centrum stała się Luana.
W tym momencie nic już nie stało na przeszkodzie uaktywnieniu kamuflażu i prędkiemu oddaleniu się. Uważając, by nie stanąć nikomu na drodze, Irene zręcznie kluczyła między kotłującymi się w Wieczności gośćmi (obecnie zdecydowanie spanikowanymi), członkami Anatemy (pogrążonymi w niemal fanatycznym szale) i podwładnymi Ra'any (w dziwny sposób doskonale wypełniającymi wszystkie jej polecenia, o czym świadczyło kilkoro spacyfikowanych posiadaczy złotej gwiazdy), by wreszcie zatrzymać się naprzeciw drzwi wyjściowych. Te zostały wprawdzie zablokowane, by uniemożliwić komukolwiek opuszczenie sali, Irene poradziła sobie z tym jednak sprawnie. Wciąż działający kamuflaż krył ją przed niepożądanymi spojrzeniami i...
Kontrolka drzwi zajaśniała na zielono.
- Hej! - Zawołanie ciemnoskórej gwardzistki, choć mogło być skierowane do kogokolwiek, sprawiło, że po plecach wciąż ukrytej Dubois przeszedł dreszcz. Zamieszanie okazało się być niewystarczające, została... Została zauważona. Albo raczej - odblokowanie drzwi zostało zauważone. Czy to jednak jakaś różnica? Biorąc pod uwagę, że opancerzona kobieta zaczęła właśnie szybkim krokiem zbliżać się do wyjścia, bezceremonialnie odpychając każdego, kto wszedł jej w drogę, kwestią czasu było, aż wykryta zostanie także sama Irene. I rzeczywiście, oglądając się przez ramię, mogła dostrzec błysk zrozumienia w drapieżnych oczach strażniczki oraz aktywujący się na jej prawej ręce omni-klucz wraz z długim omni-ostrzem. Mijana właśnie przez uzbrojoną kobieta krzyknęła przerażona i gwałtownie szarpnęła się do tyłu, chcąc za wszelką cenę uniknąć bliskości postawnej kobiety. Jednocześnie obiecująca zieleń kontroli zauważona została także przez najbliższych gości klubu, którzy w jednej chwili, bez wahania, rzucili się ku odblokowanym wrotom. Irene niemal odruchowo cofnęła się o krok, dwa, wreszcie oparła plecami o ścianę. Choć drzwi były tuż obok, otwarte praktycznie na oścież, ucieczka przez nie w ciągu najbliższych kilku chwil - sekund lub też ich ułamków - zdawała się być czymś niemożliwym.
Jednocześnie całe zajście nie umknęło uwadze Yasmei. Towarzysząca jej Mysz, choć ewidentnie miała trudności z pojęciem, dlaczego mają bezczynnie przyglądać się szalejącej śmierci, wreszcie powoli skinęła głową, podporządkowując się woli R'Ilean. Przytaknęła też ponownie, gdy starsza agentka kazała jej kierować się ku drzwiom wyjściowym. Zawahała się dopiero w momencie, gdy najbliżsi odwiedzający lokal rzucili się gwałtownie ku powstałej nieoczekiwanie luce umożliwiającej ucieczkę, niemal zupełnie zatykając ją własnymi ciałami.
Ciemnoskóra, ludzka kobieta uzbrojona w aktywne ostrze. Luana, której grafitowym kombinezon lepił się od krzepnącej na nim krwi. Augustine za wszelką cenę próbujący wyciągnąć oszalałą asari z centrum wydarzeń i płacący za to zestawem krwawych szram po paznokciach kobiety. Dwie strażniczki asari, które, zaniepokojone zamieszaniem, skierowały się ku wyjściu z klubu śladem swej ciemnoskórej przełożonej. Yasmea widziała to i... Dostrzegła także charakterystyczne załamanie światła na aktywnym kamuflażu Dubois.
Yasmea R’Ilean
Awatar użytkownika
Posty: 47
Rejestracja: 3 lut 2015, o 20:40
Miano: Yasmea R’Ilean
Wiek: 490
Klasa: Strażnik
Rasa: Asari
Zawód: Biolog
Postać główna: Ajris
Lokalizacja: Nos Astra
Status: agent Handlarza Cieni
Kredyty: 3.195

Re: Klub 'Wieczność'

3 maja 2015, o 13:07

Czy przez myśl przeszło jej, iż Mysz może nie zechcieć się podporządkować? Owszem. Tym bardziej porozumiewawczo ścisnęła jej rękę. Zachowała się profesjonalnie. A ona była winna asari szczerą, długą rozmowę, najlepiej w niedalekiej przyszłości.
Przynajmniej do pewnego momentu wszystko szło pomyślnie i nieuchronnie zbliżało się do końca. Tak po prawdzie Yas zobaczyła sporo, wystarczająco, aby chcieć jak najszybciej opuścić klub. Co prawda gryzły ją pytania, na które nie znalazła odpowiedzi, nie mniej... Błysk światła aż za bardzo przykuł jej uwagę w chwili po tym, jak usłyszała gwardzistkę i została odepchnięta przez tłum, który siłą rzeczy rozstąpił się przed kobietą. Wszyscy stanęli w miejscu, musiały się w końcu pojawić szmery i napięcie niebezpiecznie blisko paniki.
Będzie jeszcze tego żałować.
Ostrożnie pochyliła się w stronę Myszy, pilnując, aby nikt nie zechciał zawiesić na nich właśnie teraz swoje spojrzenie. Nie na rękę byłoby im teraz, aby wzbudziły powszechne zainteresowanie. Właściwie przez cały dzisiejszy wieczór prześlizgnęła się jak cień i pragnęła, aby tak zostało do końca.
- Ktoś tam jest.Ktoś... Kto miał być przez nas dostrzeżony. Zniknij, tak jak wtedy i odciągnij uwagę od drzwi. Niech pozwolą nam przejść. Tylko na Boginię! Nie narażaj się, jasne?
Skoro Mysz tak bardzo rwała się, aby nie stać bezczynnie i być tylko biernym obserwatorem, Yas zamieszała wykorzystać ten młodzieńczy zapał. Tym bardziej, że Handlarz oczekiwał jasnych postępów młodej agentki.
Kątem oka wciąż starała się śledzić charakterystyczne złamania światła, aby mieć chociaż mniej więcej przybliżoną lokalizację tajemniczego ktosia.
ObrazekObrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Klub 'Wieczność'

3 maja 2015, o 13:39

Mysz, odwrócenie uwagi < 75
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub 'Wieczność'

3 maja 2015, o 13:50

Na słowa R'Ilean młoda asari skinęła lekko głową. Zlecenie jej zadania było rozsądnym posunięciem, bo pozwalało agentce czymś się zająć i wykazać, jednocześnie ograniczając do minimum ryzyko, że zrobi coś nie tak. Mysz może i była nieco zbyt chętna do działania, ale w chwili, gdy rzucano przed nią określone wyzwanie, zazwyczaj umiała mu podołać.
Zazwyczaj, bo... Po tym, jak zniknęła Yasmei z pola widzenia, potrzeba było chwili, by zlokalizować młodą agentkę znowu. Choć nie używała kamuflażu, jak cień prześlizgnęła się przez ściśnięty w drzwiach i przed nimi tłum, fundując sobie szybkie rozpoznanie sytuacji. Jej wzrok na chwilę padł też na ukrytą wciąż Irene, której Mysz, być może, zamierzała pomóc. Niezależnie jednak od chęci, niewiele z tego wyszło. Choć młodziutka podwładna Handlarza naprawdę się starała - ze względu na niemal litą ścianę spanikowanych ludzi, trudno było dostrzec, co tak naprawdę robiła, przez chwilę słychać było jednak jej głos, mignęła też smukła dłoń, w której coś teraz trzymała - choć zwarta grupa zafalowała lekko i cofnęła się o dwa, trzy kroki od wyjścia, choć wreszcie ciemnoskóra strażniczka (wciąż uparcie zmniejszająca dystans dzielący ją od Dubois) drgnęła lekko, poświęcając jeden, może dwa spojrzenia na ocenę sytuacji - na nic się to zdało. Do wyjścia wciąż należałoby się przeciskać, rozpychając łokciami (i tym samym ostatecznie odkrywając swą pozycję), bo tłum jak blokował przejście przedtem, tak czynił to i teraz.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Klub 'Wieczność'

3 maja 2015, o 14:59

Wszystko poszło tak dobrze, że na początku nie do końca wierzyła, że już jest po fakcie. Mężczyzna do tego wszystkiego jeszcze uśmiechnął się do niej, jakby nigdy nic. Zacisnęła dłoń na torebce, w której znalazła się fiolka z tajemniczą substancją i odetchnęła z ulgą, kiedy udało się jej wmieszać w tłum, znikając z pola widzenia mężczyzny, a przede wszystkim z zasięgu jego naćpanych ramion. W sumie to wiedziała, że się jej uda. Mimo, że ostatnie kilka tygodni poświęciła na zlecenia kurierskie (pomijając fakt, że oba skończyły się nie najlepiej), to jednak ciągle to miała. Pamięć mięśni. Kiedy robi się coś wystarczająco długo, ciało się tego uczy. Tak mają muzycy, nawet gdy przez lata nie dotykają instrumentu. Tak samo miała ona. W sumie to co robiła, też było przez niektórych doceniane, znaleźliby się i tacy, którzy nazwaliby to sztuką. Uśmiechnęła się do siebie, ale przez włączony kamuflaż wiedziała o tym tylko ona sama. Uwielbiała to uczucie, ten moment kiedy adrenalina spada, a na jej miejscu pojawia się coś w rodzaju uśpionej euforii. Gdzieś w środku, czekającej tylko na chwilę wytchnienia, na powrót do bezpiecznego miejsca i dopiero wtedy zalewającej Irene niepowstrzymaną falą.

Doskoczyła do drzwi wyjściowych, odblokowując zamek z taką samą łatwością, z jaką wcześniej wyciągnęła pojemniczek z kieszeni mężczyzny i była już prawie na zewnątrz, kiedy usłyszała ten głos. Jedno, krótkie słowo, które zgasiło całą kiełkującą we Francuzce radość. W ułamku sekundy w jej głowie pojawiło się tysiące średnio cenzuralnych słów we wszystkich znanych jej językach. Odskoczyła od drzwi, przypadając do ściany i potem dalej, dopóki program kamuflażu był jeszcze aktywny. Jej wzrok badał otoczenie, szukając jakiejś podpowiedzi, jakiegoś błędu. Tak to jest, za wcześnie cieszyć się z sukcesu, cholera jasna. W końcu, kiedy spojrzenie Irene padło na zakrwawione omni-ostrze czarnoskórej kobiety, podjęła decyzję. Proste - nie dać się zabić. Owszem, Irene poradziła sobie z Azjatą w Atlantis, ale wtedy przytrzymał go Hearrow. Później, na Omedze, biegała ze snajperką sprawiając wrażenie że ma pojęcie co się dzieje. Gdyby tylko Hearrow był tutaj teraz, powiedziałby jej co robić. Znów zaklęła w duchu, odpychając się wreszcie od ściany i wskakując pod najbliższy stół, za bar, albo w miejsce na tyle bezpieczne, by wystarczająco osłaniało przed polującą na nią strażniczką. Pieprzona psychoza tłumu, mogłam już być na zewnątrz. Rozejrzała się ostrożnie, szukając innego wyjścia. Przecież jeśli skupili się teraz na tym, drugie powinno być mniej strzeżone. Bo przecież klub musiał mieć więcej niż jedne drzwi... Może jakieś dla obsługi, prowadzące na zaplecze?
Jeśli niczego takiego nie zauważyła, uruchomiła omni-klucz, chcąc w extranecie znaleźć plan Wieczności. Chociażby na ich oficjalnej stronie. Nie chciała grzebać w systemach klubu, już i tak ściągnęła na siebie wystarczająco dużo uwagi, ale takie miejsca jak to zwykle reklamowały się dość szczegółowo, oferując cennik wynajmu, wirtualne spacery i inne takie. Szybko, szybko. I wtedy zauważyła wiadomość. Przebiegła szybko wzrokiem po tej jednej, zdawkowej linijce tekstu i parsknęła cichym, rozpaczliwym śmiechem. Gdybyś tylko wiedział, co dzieje się tutaj. Póki co nie odpisała, nie było czasu, za to wyciągnęła pistolet z torebki i odbezpieczyła go.
Jeśli znalazła inne drzwi, ostrożnie ruszyła w ich kierunku. Jeśli nie, jeśli były zbyt daleko, albo musiała minąć zbitą masę walczących, postanowiła przeczekać, aż tłum odejdzie od odblokowanego przez nią wyjścia i dopiero wtedy spróbować jeszcze raz.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Klub 'Wieczność'

3 maja 2015, o 17:22

Irene Dubois, spostrzegawczość < 65
0

Irene Dubois, wykrycie < 50 - 15 (zamieszanie) + 10 (jest poszukiwana) = 45
1

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Strażniczka, szarża biotyczna < 80
2

-> szansa na powalenie < 60
3

Irene Dubois, łut szczęścia < 50
4

Irene Dubois ubytek tarcz: 800 - 300 - [15% (działanie przyjętego narkotyku) * 300] = 455
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub 'Wieczność'

3 maja 2015, o 18:00

Zamieszanie przy drzwiach z jednej strony było czymś, czego Dubois zapewne wolałaby uniknąć - przecież gdyby nie nieoczekiwany obrót idących całkiem nieźle wydarzeń, już dawno byłaby poza klubem - teraz jednak, skoro już do tego wszystkiego doszło, trochę pomagało.
Trochę, ale najwyraźniej niewystarczająco.
Strażniczka była niezła. Jasne, można się było tego domyślać - Naev zdawała się jej ufać, odnosiło się też wrażenie, że niemal każdy z Anatemy poszedłby za nią w ogień. Nic więc dziwnego, że, choć kamuflaż Dubois wciąż ułatwiał ukrycie się, to nie wystarczyło. Odrobinę nadziei, jaką dać mogło odprawienie przez kobietę z dreadami pozostałych zainteresowanych zamieszaniem gwardzistek, bezceremonialnie zniszczyło to, co stało się potem. Ciężko opancerzona kobieta skrzywiła się bowiem nieznacznie i ni z tego, ni z owego pokonała dzielący ją od Dubois dystans biotyczną szarżą. I choć widać było, że Dinha - Irene zdążyła usłyszeć jeszcze, jak właśnie w ten sposób ktoś zawołał do strażniczki, przekrzykując głośną muzykę i krzyki - nie celowała bezpośrednio w Irene, to jej wyczucie wciąż było godne podziwu. Nawet nie mając pewności, gdzie dokładnie znajduje się rudowłosa, wiedziała, gdzie mogła być.
Siła, z jaką gwardzistka praktycznie staranowała złodziejkę, nie tylko - co było oczywiste - doprowadziła do dezaktywowania kamuflażu, ale też oszołomiła Irene na tyle, by ta trzeźwość myśli odzyskała dopiero będąc przyciśniętą silnym ramieniem do ściany. Długie omni-ostrze Dinhy znajdowało się jeszcze daleko od jakiegokolwiek fragmentu ciała Dubois, ale niewątpliwie i tak zbyt blisko, niż Francuzka mogłaby sobie życzyć.
- Szczeniak Ra'any... - prychnęła ciemnoskóra, bezbłędnie rozpoznając w Irene widzianą już przedtem kobietę. - Powinnam była wiedzieć.
Choć sytuacja daleka była od komfortowej, nim spojrzenie drapieżnych oczu Dinhy (tęczówka była teraz niemal zupełnie przesłonięta rozszerzoną źrenicą, a mimo to wzrok kobiety był aż nadto trzeźwy) zupełnie ją zahipnotyzowało Irene zdążyła jeszcze zauważyć drzwi. Nieupoważnionym wstęp wzbroniony było w tej chwili marnym ostrzeżeniem, szczególnie, że przejście było otwarte - nie na oścież wprawdzie, ale do połowy rozsunięte skrzydło drzwi zacięło się, najpewniej w reakcji na mało przyjemne, siłowe traktowanie. Biorąc przy tym pod uwagę, że drzwi rzeczywiście nikt nie pilnował i sprint pod osłoną kamuflażu umożliwiłby ewakuację - trochę naokoło, ale kto by się tym przejmował? - było to coś, czego Irene było trzeba. Poza, oczywiście, uwolnieniem się z niezbyt czułych objęć Dinhy.
I właśnie wtedy, rozważając kilkanaście możliwych sposobów wyrwania się, z których co najmniej połowa była bardziej niż głupia i nie mająca zastosowania - właśnie wtedy zarówno oczom Dubois, jak też i R'Ilean ukazała się wspomniana już Ra'ana.
- Szczeniak Ra'any - rzuciła asari. Choć starała się być beztroską, w jej głosie słychać było napięcie. - Dobrze, że o tym pamiętasz.
Dinha zdekoncentrowała się. Oziębły profesjonalizm drgnął w posadach, dając czas na reakcję. T'Legan do działania się nie spieszyła, ale jedno, jedyne spojrzenie rzucone ponad ramieniem ciemnoskórej kobiety wystarczyło, by Dubois zrozumiała.
Ra'ana może jej pomóc, ale nie ubrudzi sobie rąk niczyją krwią.

Wróć do „Nos Astra”