Fenenna siedziała właśnie w swoim wynajętym pokoju na Illum, kiedy otrzymała informację na omni-klucz od kontaktu z Błękitnych Słońc. Z okazji pobytu na Illum miała udać się do restauracji w hotelu Azura do stolika numer pięć przy oknie na spotkanie ze zleceniodawcą, który koniecznie nalegał na jej udział w zleceniu, wiec pomimo odbywanych wakacji Tocco musiała, chcąc nie chcąc, przyjąć robotę.
O umówionej godzinie stawiła się na miejsce, gdzie przy oknie i określonym stoliku siedziała pewna para. Kobieta miała około pięćdziesięciu lat, trzymała sie prosto i niewiele mówiła. Już na odległość bił od niej chłód i zdystansowanie. Natomiast mężczyzna mógł być równie dobrze jej synem, choć w zasadzie oboje nie sprawiali wrażenia, jakby sie znali. Był dobrze zbudowany i siedział przy stoliku lekko przygarbiony. Właściwie krótko przystrzyżoną głową przypominałby nieco typowego dresa, gdyby nie kevlarowa kamizelka, która z daleka wyglądała trochę jak wełniana.
Artur Mistrz pracował nad nowymi projektami. W głowie kłębiło mu się mnóstwo pomysłów. Nowe ulepszenia broni, nowe pancerze, tylko... skąd brać pieniądze? Wszystko to wiązało się z nakładem finansowym, bo też niektóre surowce wymagały osobistego wydobycia, też nie były w zasadzie do kupienia na rynku z powodu swojej nikłej przydatności lub ich koszta wykraczały poza ludzkie pojęcie.
Ostatecznie Kieł wyszukał planetę, na której mógłby znaleźć interesujące go złoża, tylko wciąż pozostawało pytanie, skąd brać pieniądze na drogi sprzęt wydobywczy i na podróż? Przydałoby się najpierw rozeznać w terenie i sprawdzić, czy warta skórka za wyprawkę.
Konieczne było poszukanie sponsora. Niewiele znalazło się ofert, ale jedna przykuła uwagę Artura w szczególności. Niejaka Margarett Oldcrowd-Moore oferowała opłacenie podróży na interesującą go planetę za odszukanie jej syna, uznanego za zaginionego.
Po krótkiej rozmowie telefonicznej ustalił z Margarett miejsce spotkania w restauracji w hotelu Azura na Illum. Gdy tylko Artur znalazł się w umówionym punkcie, zauważył swoją zleceniodawczynię, której zdjęcie też widział zamieszczone przy ogłoszeniu. Kobieta miała około pięćdziesiątki i minę, jakby najadła się czegoś szczególnie niestrawnego. Przywitała go dość nieprzyjemnym spojrzeniem. Obejrzała go sobie od stóp do głów, bez wątpienia oceniając. Po tym przywitała się nie podając ręki niemal, od niechcenia.
-
Witam, pan Mistrz?- zapytała dla pewności.-
Pan siada i zamówi sobie co chce. - sama zasiadła na swoje miejsce, chowając swoją bladą twarz za kartą menu.-
Ma do nas dołączyć jeszcze jedna dziewczyna. Jak przyjdzie, wszystko wyjaśnię. - oświadczyła, nie czując się więcej zobowiązana do rozmowy czy zabawiania nowo poznanego mężczyzny.