Stolica, skolonizowanego przez asari, Illium. Nowoprzybyłym jawi się jako piękne, niekiedy doskonałe miasto, co często potrafi zmylić - tutejsi mówią, że Nos Astra potrafi być równie zdradliwe i niebezpieczne, co Omega. Często porównywane jest do Noverii przez swoje zaangażowanie w politykę handlu.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Baza operacyjna Zaćmienia

5 cze 2014, o 21:57

Podczas drogi do gabinetu Seleny Ananthe mogła dziękować wszystkim bogom jakich znała, a także galaktycznym chemikom, o wspaniały wynalazek jakim były przyjęte przez nią tabletki. Medykamenty niewątpliwie były jedyną rzeczą jaka utrzymywała ją w stanie , który można było określić jako “życie”, pozostawało jej jedynie mieć nadzieję, że nie zostanie wysłana na kolejną misję w charakterze opiekuna nowego członka Zaćmienia, a jeśli już to, że cała sprawa zakończy się zanim leki przestaną działać.
W przypadku Marcusa nadmierna czujność w tym miejscu była po prostu niepotrzebna; Zaćmienie nie ścigałoby go przez pół galaktyki gdyby planowało zabić go zaraz po przybyciu do ich siedziby, prawda?
Agenci, których mijali w drodze do gabinetu Seleny, przyglądali im się z zaciekawieniem, nie dało się ukryć, że widok osób spoza organizacji na wyższych piętrach nie był zbyt częsty. Zarówno Marcus, jak i Ananthe mogli się jedynie zastanawiać jaki był powód nagłego wezwania przemytnika, nawet zanim udało się sfinalizować przyjęcie go w szeregi Zaćmienia.

Obrazek

Gabinet Seleny był półokrągłym pomieszczeniem, urządzonym z zachowaniem skrajnego minimalizmu. Na tle wielkiego panoramicznego okna, za którym widać było różnokolorowe wieżowce licznych na tej planecie korporacji, stało gładkie, czarne biurko z holograficznym interfejsem, wolne od jakichkolwiek papierów, kubków po kawie czy szeroko pojętych osobistych bibelotów. Siedząca przy nim asari wyglądała dokładnie tak jak zapamiętała ją Ananthe podczas ich pierwszego spotkania. Teraz przesunęła wzrokiem po przybyłej trójce, na chwilę zatrzymując spojrzenie na Marcusie, zupełnie jakby starała się ocenić czy wysiłek jaki podjęła organizacja by pozyskać jego usługi ma szansę się zwrócić. Tuż przed nim przygotowane stały trzy wygodne krzesła oczekujące na przybyłych gości.
- Witamy w siedzibie Zaćmienia, panie de Silva – asari wstała wyciągając w kierunku Marcusa dłoń na powitanie, po czym gestem zaprosiła całą trójkę do zajęcia przygotowanych miejsc. - Zanim zaczniemy proszę to podpisać. - pchnęła w jego stronę datapad. - Na razie to tylko rodzaj zabezpieczenia, oficjalnie zostanie pan członkiem naszej organizacji po pomyślnym zakończeniu misji.

Illum

NAZWA FIRMY: Zaćmienie
ADRES: Omega, Dystrykt Kima

Oświadczenie - zobowiązanie


Jako najemnik współpracujący z firmą ochroniarską Zaćmienie, dalej zwaną Zaćmieniem, zobowiązuję się niniejszym do zapewnienia, aby wszelkie informacje, jakie otrzymam w związku czy przy okazji wykonywania zleceń dla Zaćmienia pozostały poufne, tak w trakcie wykonywania usługi jak i po jej zakończeniu.

Obejmuje to w szczególności :

1. Istotne informacje dotyczące samego Organizacji Zaćmienie, zasad jego funkcjonowania, pobieranych stawek, obsługiwanych klientów, wykonanych zleceń itd.

2. Wszelkie informacje związane bezpośrednio z wykonywanymi przeze mnie dla Zaćmienia zleceniami : w szczególności co do uczestników rozmów, tematu, treści wykonywanych zleceń itd.

3. Wszelkie informacje uzyskane przy okazji wykonywania zlecenia – co do innych niż bezpośrednio związane z zleceniem osób, dokumentów, okoliczności itd.

Zobowiązuję się również nie podejmować współpracy bezpośrednio, z pominięciem Zaćmienia,
z jakimkolwiek klientem, dla którego wykonywałem zlecenie dla Zaćmienia.

Oświadczenie niniejsze dotyczy każdej formy prawnej współpracy z zaćmieniem i wszelkich rodzajów zleceń od Zaćmienia.

Jeśli do dokonania zlecenia będzie potrzebne zapewnienie przeze mnie udziału innej osoby/osób, zobowiązuję się uzyskać na to uprzednią zgodę Zaćmienia, nadto zobowiązuję się dopilnować, aby osoby te podpisały dla Zaćmienia oświadczenie analogiczne do niniejszego,
a niezależnie od tego będę ponosił odpowiedzialność za ich działania jak za własne co do obowiązków objętych tym oświadczeniem.

Jakikolwiek dokument otrzymam w związku z wykonywanym zleceniem, zobowiązuję się zabezpieczyć go należycie w trakcie posiadania : przed zniszczeniem, dostępem osób trzecich itd.; wykorzystać go wyłącznie dla celów związanych z zleceniem; oddać niezwłocznie po dokonaniu zlecenia. Zobowiązuję się nie sporządzać jakichkolwiek kopii takiego dokumentu, odpisów itd.

Zobowiązuję się nie nagrywać ani nie utrwalać w żadnej innej formie przebiegu zleceń, a gdyby było to konieczne – zniszczyć takie kopie niezwłocznie po dokonaniu zlecenia.

W przypadku wykazanego naruszenia któregokolwiek z warunków niniejszego oświadczenia, dokonanego przeze mnie czy osobę ze mną powiązaną – zobowiązuję się pokryć w pełnej wysokości wszelkie poniesione przez Zaćmienie na skutek tego naruszenia szkody i straty.

Imię i nazwisko:
Adres:
………………………… [data]
………………………… [podpis]


- Przejdźmy zatem do rzeczy. - asari kliknęła jedną z ikon na holograficnym interfejsie jej biurka i oczom trójki najemników ukazał się hologram planety. Nawet nie otrzymawszy żadnych wyjaśnień od Seleny, Marcus, Ananthe i Ven bez trudu mogli stwierdzić, że czas w którym ten świat mógł podtrzymać życie już dawno przeminął, o ile kiedykolwiek taki był. Na wyświetlonym obrazie nie byli w stanie dostrzec żadnych większych zbiorników wodnych ani skupisk zieleni, jednak nikły połysk sugerował, że planeta ta może posiadać atmosferę.

Obrazek

- Oto 2178 C, nie przejmujcie się tym, że nigdy o niej nie słyszeliście. - Selena jak gdyby nigdy nic przystąpiła do wyjaśniania agentom ich zadania, z jednej strony miało to swoje plusy, z drugiej nie mieli nawet czasu na zadanie jakichkolwiek pytań. - Odnaleziono ją w 2178 jako część układu planetarnego na Progu Walhalli, jednak to odkrycie zostało całkowicie utajnione przez radę. Zdobycie mapy gwiezdnej pokazującej lokalizację tej planety kosztowało nas fortunę, a wy macie za zadanie upewnić się, że ta inwestycja się zwróci.
Kolejne kliknięcie zmieniło obraz na zdjęcie pustynnego krajobrazu.
Obrazek
- To powierzchnia 2178 C. To co widzicie na zdjęciach nie jest piaskiem w żadnym znaczeniu tego słowa, z danych które pozyskaliśmy wynika, że prawdopodobnie jest to rodzaj krystalicznego wirusa lub mikroskopijnego syntetyka. Naukowcy nie są przekonani czy te rzeczy, czymkolwiek są, dysponują jakimkolwiek rodzajem inteligencji, jednak są ekstremalnie niebezpieczne.Zresztą zobaczcie sami. - powiedziała po raz kolejny zmieniając obraz na holograficznym wyświetlaczu.
Nagrany film przedstawiał ziemską krowę zamkniętą w klatce, pancernego szkła. Zwierzę stało spokojnie, najpewniej niczym niezaniepokojone. W pewnym momencie górna część osłony rozsunęła się się po czym czyjaś niewidzialna ręka wsunęła do środka czarny cylinder. Gdy tylko otwór zamknął się, pokrywa pojemnika odskoczyła i z wnętrza wysunęła się smuga migotliwego piasku. Czymkolwiek było to coś, podpełzło do krowy, natychmiast oplatając jedną z jej nóg. W ciągu sekundy kończyna zniknęła, zmuszając spanikowane zwierzę do położenia się, w miarę upływu czasu im mniej zostawało z krowy tym więcej dziwnego piasku wypełniało zbiornik. Po upływie niecałych trzydziestu sekund z ofiary nie pozostała nawet kosteczka, jedynie gruba na dwa centymetry warstwa migotliwego pyłu.
Asari wyłączyła film.
- To nagranie zostało wykradzione z prywatnego komputera naukowca, który zakończył właśnie pracę w ośrodku badawczym na powierzchni planety. Nie musicie wiedzieć co się z nim stało. - wyjaśniła, a ostatnie zdanie sugerowało, że biednego badacza nie mogło spotkać nic dobrego. - Według jego szacunków te żyjątka mogłyby w kilka tygodni całkowicie wyjałowić dowolną planetę; pożerają wszystko : substancje organiczne, metal, plastik, beton. Nie są w stanie przegryźć się jedynie przez szkło oraz pewien szczególny stop metali. - ostatnie zdania wypowiedziała powoli, by mieć pewność, że słuchacze zrozumieją co ma im do powiedzenia. - Rada otoczyła ten układ ścisłym kordonem a próba wywiezienia próbek jest karana śmiercią, oczywiście bez procesu. Jednak nasz klient jest gotów zapłacić fortunę za każdą, nawet najmniejsze ilość tych organizmów jaką uda się wywieźć z ich świata i tu wkracza pan panie de Silva.- przysunęła w jego stronę kolejny datapad z wgraną mapą układu gwiezdnego.
Obrazek
- Pańskie zadanie polega na przekradnięciu się przez kordon, a następnie na “wylądowaniu” na powierzchni planety. Z tego co wiemy jedyne bezpieczne lądowisko znajduje się w ośrodku, proszę wziąć to pod uwagę. W tym czasie pozostali agenci włamią się do placówki i pozyskają pełne dane badawcze, niestety nie dysponujemy żadnymi planami tego miejsca. Ostatnim zadaniem będzie bezpośrednie zebranie próbek; w tym celu otrzymacie pojemniki oraz specjalne kombinezony ochronne, także Ananthe. Nie musisz się martwić dostosowaliśmy twój egzemplarz do potrzeb quariańskiej fizjonomii. Czy macie jakiś pytania?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marcus de Silva
Awatar użytkownika
Posty: 328
Rejestracja: 13 sty 2014, o 15:40
Miano: Marcus de Silva "Scarecrow"
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Przemytnik
Postać główna: Nakmor Gavos
Lokalizacja: Treches
Status: "Poszukiwany przez Radę i dwie bezimienne organizacje"
Kredyty: 12.432
Medals:

Re: Baza operacyjna Zaćmienia

7 cze 2014, o 11:03

Spokój, z jakim dotarli do siedziby Zaćmienia był niemal sielankowy. Dla Marcusa aż za dobry aby był prawdziwy, a może po prostu pobyt w więzieniu wyrobił w nim dodatkowe odruchy czujności i wypatrywania zagrożeń. Przynajmniej gabinet tej całej Seleny stanowił ciekawą ostoję spokoju, z niezłym widokiem na tą część miasta. Marcus przesunął wzrokiem oceniająco po asari, nim odwzajemnił uścisk wyciągniętej przez nią na powitanie dłoni. Nie umknęło mu, że ona również dobrze się mu przyjrzała. Cóż, miała do tego prawo skoro zadała sobie trud ściągnięcia go do siebie. A potem przeszli do interesów...

- Siedziba niczego sobie, widok też niezły. - rzekł w odpowiedzi sięgnąwszy po datapad, jaki Selena przesunęła w jego kierunku i spojrzał na zawartość. No tak, mógł się spodziewać takiego zobowiązania do podpisania ze strony Zaćmienia. Tajność, niszczenie ewentualnych informacji... cholera te wszystkie punkty bardziej przypominały zobowiązania dla jakichś organizacji pokroju komandosów, a nie byle ochroniarzy. Czytając tą całą umowę nie stał w miejscu, przeszedł się parę kroków kierunku sporego okna nim dotarł do końca treści. I jak zawsze przy umowach były warunki do spełnienia, tylko jak dotąd to zawsze podpisywał takie, które zadowalały obie strony a nie tylko jedną.

- Wszystko ładnie i do zaakceptowania, ale brakuje w nim elementów, które by zadowalały również drugą stronę tej umowy a dokładniej mnie. Nie mam zamiaru uczestniczyć w żadnych akcjach, które będą powiązane z niewolnikami i nie współpracuje też z Błękitnymi Słońcami. - odezwał się w końcu, odwracając się w kierunku Seleny i postukał palcem w datapad znacząco. Nie miał zamiaru zostawić tak tej luki, dzięki której mogli go zmusić do różnych zadań tylko dlatego, że podpisał to całe zobowiązanie.
- I może dokładniej wyjaśnisz o co chodzi z tym wymogiem pytania o pozwolenie, gdy pragnie się pominąć Zaćmienie w kontaktach z klientami. Wolę postawić jasno sprawę dotyczącą moich własnych kontraktów i zleceń na przewozy nim podpiszę to oświadczenie.

Przyglądał się vidowi za zainteresowaniem. Nowo odkryta planeta z utajnioną przez Radę lokalizacją. A potem usłyszał o miejscowych specjałach oraz celu misji i sytuacja przestała mu się podobać. Organizm potrafiący przetrawić dosłownie każdy materiał, stanowiący śmiertelne zagrożenie dla wszystkich i wszystkiego. I oni chcieli go zdobyć dla jakiegoś klienta. Oczywiście, fortuna zapłacona dla Zaćmienia a oni dostaną jakieś ochłapy. Spojrzał na datapad z mapą, na której odruchowo wprawne oko zauważyło kilka ciekawych opcji na przelot niezauważonym. Oczywiście przez tą chwilę, zanim nie usłyszał o kordonie ochronnym ale tego można się było spodziewać po planecie ukrytej przez Radę. Przelot na miejsce, uniknięcie wykrycia, lądowanie bojowe - bo inaczej nie dało się określić tego desantu w jedynym możliwym miejscu do tego zdatnym, przełamanie obrony placówki, zdobycie wyjątkowo niebezpiecznej substancji, a potem start i ucieczka do przekaźnika masy.

- Jasne, prosta robota a nawet bym rzekł jedna z najłatwiejszych. Czemu nie dorzucisz czegoś jeszcze, na przykład zdobycia turiańskiego pancernika - byłaby jakaś rozrywka i wyzwanie. - odezwał się Marcus cynicznie gdy Selene skończyła swoją przemowę. To całe zadanie było grubo za granicą wyzwań, na jakie do tej pory się porywał przy przewozach ładunków. I chyba właśnie dlatego ściągnęli de Silvę do siebie aby im pomógł w tym przedsięwzięciu, z uwagi na jego reputację przy podobnych przelotach. Pora zatem była by ponegocjować.
- Całkiem niezłe przedstawienie sprawy, wyzwanie iście dla komandosów. Ciekawe co za szaleniec pragnąłby zdobyć tą substancję, ale to akurat nie nasza działka. Możemy zatem porozmawiać o mojej części tego zadania, skoro już zadaliście sobie trud sprowadzenia mnie tutaj. - rozsiadł się wygodnie w fotelu, wyciągając nogi przed siebie i spoglądając na datapad z mapą. - Będę potrzebował czegoś więcej niż te informacje, które na razie nam przekazałaś. Jak duży jest haczyk, który nazwałaś kordonem ochronnym? Jak duże są to siły i jakiego rodzaju jednostki. Co za pozostali agenci, którzy mają się włamać do placówki - zabieramy oddział desantowy czy działamy tylko we troje? Najważniejsze - co ze sprzętem? Skoro wymagacie od mnie wykonania cholernie trudnego a wręcz szalonego zadania, to musicie też mnie wyposażyć odpowiednio. Dopiero co opuściłem Czyściec, zatem lista moich potrzeb jest niekrótka i wolałbym je załatwić i dostać z góry, a nie dopiero po wykonaniu misji.
ObrazekObrazek Bonusy:+20% obrażenia od mocy, +20% do Tarcz, +5% na krytyka Theme /Battle ThemeOutfit /Outfit 2
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Baza operacyjna Zaćmienia

8 lip 2014, o 22:24

Jadąc do góry w zupełnym milczeniu, Ananthe miała dosyć sporo czasu, by móc odetchnąć i się zastanowić. Kątem oka zerkała na Ven, która z dziecięcym wręcz zaciekawieniem rozglądała się wokół. Nie pamiętała już kiedy sama taka była, kiedy potrafiła cieszyć się z samego faktu że coś, czy ktoś jest. Przodkowie, nie pamiętam nawet kiedy się cieszyłam. Jakby całe jej życie sprowadzało się od paru lat do ciągłej walki i ucieczki. Nie bezpośredniej, ale równie dojmującej. Jakby uciekała przed częścią siebie, zabijała coś w sobie, w nadziei, że dzięki temu poczuje się lepiej. Za łatwo przychodziło jej rzucanie swoim zdrowiem i życiem. Dobrze wiedziała, jak zareaguje jej ciało za paręnaście godzin, jak blisko stanu zwanego śmiercią może się znaleźć; a jednak nawet przez chwilę się nie zawahała. Chwyciła jedynie strzykawkę i postawiła się na nogi. Dlaczego zawsze muszę wszystko niszczyć? zapytała się gorzko, kręcąc lekko głową, tak by nie był widoczny ruch hełmu. Wszystko to działo się w momencie, gdy zaczynała znowu znajdować powód by żyć, by trwać na tym padole. Nawet jeśli powód o tym nie wiedział nic na ten temat i mógł nie odwzajemnić jej opinii, uważała że było warto. Brzmisz jak desperatka, Ann. powiedział z troską, głosik rozsądku w jej głowie. Wiedziała o tym, ale nie mogła już nic na to poradzić. Taka się stała, jakby ostatnia dekada postarzyła ją parokrotnie. Podświadomie czuła, że nie wiele zostało ze starej niej. Cała ta afera na Illium, dołączenie do Zaćmienia… nawet zabicie tego mężczyzny. Wiedziała, ze kiedyś postąpiła by inaczej, nie podeszła do tego tak… spokojnie. Nawet teraz, odkrywała z przerażeniem, że nie ma za wielkich wyrzutów sumienia. W którymś momencie coś zgubiła, coś czego mogła już nie odnaleźć samej. Pokręciwszy już wyraźniej głową, cmoknęła bezgłośnie i wysiadła z windy, prowadząc Marcusa i Ven krętymi korytarzami piętra administracyjnego. Normalnie bawiłaby ją podejrzliwość przemytnika, z którą nie ukrywał się nawet chwilę, teraz jednak nie zwracała na nią najmniejszej uwagi, stawiając jedynie kolejne kroki. Nie czuła najmniejszego bólu w mięśniach, zawrotów, niczego. Jakby była w pełni sił. Wiedziała jednak, że jest trupio blada, a ogniki jej oczu będą przygasały, z każdą godziną. Zatruła się i to ciężko, możliwe że znowu wyląduje w jakimś cholernym szpitalu. Problem w tym, że jak zwykle nie miała czasu o tym myśleć. Otworzywszy drzwi, z odpowiednią holoplakietką, przepuściła swoich towarzyszy i zamknęła je ostrożnie. Rozejrzawszy się po znajomym pomieszczeniu, wyregulowała nieco maskowanie i przejrzystość wizjera. Światło zaczynało ją nieco razić, co nie było najlepszym znakiem. Zawsze nieco niepokoiła ją ascetyczna wręcz czystość powierzchni roboczej. Nieodparcie wywoływało w niej to wrażenie nieszczerości i skrytości u rozmówcy, jakby bał się pokazać kim jest i co myśli. Z drugiej strony takie podejście musiało być nieocenienie pomocne w tym zawodzie. Sama asari nie zmieniła się nawet trochę, choc Ann zdecydowanie wolała rozmawiać z nią w przyjemnie kameralnej alkowie, na terenie kantyny. Lekko uśmiechnięta, z beznamiętnie chłodnymi oczyma, całkiem ładna kobieta o niebieskawej skórze… wywoływała u niej tylko dreszcz niepokoju. Skinąwszy jej lekko głową na powitanie, mruknęła pod nosem powitanie i usiadła na wskazanym miejscu. Nie żeby była niegrzeczna, ale to nie ona była teraz gościem, ani kimkolwiek z kim by się liczono w tej chwili, więc wolała nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Słuchając Marcusa, uśmiechnęła się lekko. Mężczyzna miał swoje zasady, co rzadkie w tych czasach. Z każdym słowem zyskiwał nieco w jej oczach. Potwierdzał tylko ta nutę sprytu i intelektu, jaką dostrzegła w jego zachowaniu. Odetchnąwszy cicho, zaczęła przysłuchiwać się coraz uważniej asari. Wstęp nie poruszał jej zbytnio, ot zestaw zwyczajowych danych i krótka historia celu ich podróży. To nieco ją irytowało. Choć wiedziała, że nie ma już prawa narzekać, to wolałaby gdyby bezpośrednio poinformowano ją o przydzieleniu do misji… w szczególności że aktualnie miała ograniczone zasoby czasowe. W miarę postępów, sprawa zaczynała się jej jednak coraz mniej Nie lubiła miejsc, które utajniono, bardzo nie lubiła miejsc, które utajniła Rada, a jeszcze bardziej nie lubiła, gdy coś kosztowało fortunę i kazano jej ją zwracać.
Powoli na twarzy quarianki zaczęło odmalowywać się niedowierzanie, które przeradzało się we wściekłość. Drobne, trójpalczaste dłonie zacisnęły się w nerwowym tiku na oparciach fotela. To co mówiła Selena po prostu nie mieściło się w pojęciu racjonalnej misji. To nawet nie klasyfikowało się jako samobójstwo. Obserwując, jak piasek “pożera” krowę, miała ochotę wstać i czymś rzucić. Na Przodków! Czy ja naprawdę wyglądam jak jakiś samobójca? Albo cholerny bohater? Kiedy ostatnio sprawdzałam, ta posadka była już zajęta… . Najemniczka pokręciła głową, w niemym niedowierzaniu. Trzydzieści sekund… tyle zajęło temu czemuś zutylizowanie paruset kilowego ssaka do poziomu dwu centymetrowego pyłu. Dziewczyna wymamrotała pod
nosem Kurwa, kurwa, kurwa!, choć na tyle cicho, by nikt jej nie słyszał. Właśnie lista miejsc, których za cholerę nie chciała poznać, poszerzyła się o jeden punkt. Na kolejne słowa Sereny, prawie nie parsknęła śmiechem. Co się z nim stało? Mogę to sama opisać. Zresztą nic mnie to nie interesuje. Ważne co ma się stać z nami, na miłość Przodków!. Dalszy opis “piaseczku” tylko pogorszył jej już i tak kiepski stan emocjonalny. Ktoś pragnął broni, o zasięgu masowym. Broni, zdolnej unicestwić całe istniejące światy. Jeśli mieli to zdobyć, a była tego prawie pewna, to wolała wiedzieć, do kogo to ma trafić. Nie miała zamiaru doposażyć już i tak niebezpiecznej bandy terrorystów i wariatów. Cholera jasna, dziwię się że nie wepchnęli tej planety w jakąś gwiazdę… mruknęła z nutą złości w myślach. Gdyby to od niej zależało, wykończyłaby na wszelki wypadek wszystko w całym układzie planetarnym, dla pewności, że nikt nie zdobędzie tego czegoś. Nie miała najmniejszego zamiaru wlatywać w tamto miejsce, nie mówiąc o lądowaniu na tym galaktycznym przedsionku piekieł. [/i] Może jeszcze mamy ujeździć miażdżypaszczę?[/i] zapytała ironicznie w myślach. Gdy jednak Selena powiedziała o lądowaniu, quarianka nie wytrzymała i powiedziała spokojnie, choć z nutką jadowitej uprzejmości:
-Jak miło, że zadbaliście, by jeśli przeżyjemy przelot do tego miejsca, kawałki naszych ciał nie zostały pożarte tak szybko. -potarła miejsce na szybce, gdzie znajdowałyby się jej brwi- Jak rozumiem ta planeta ma atmosferę, choćby i szczątkową. Widać to na zdjęciach. Jeśli ma atmosferę, ta muszą być ruchy powietrza, a jeśli takie są, to ten pył jest wszędzie. Jak mamy dolecieć do placówki i wrócić z niej, jeśli mój statek rozleci się w połowie drogi? A droga do “ziemi”, czy raczej tego czegoś daleka. Do tego by dotrzeć tam, musimy przelecieć przez kordon, jeśli dobrze rozumiem… dwa razy. O ile za pierwszym razem, możemy zostać nie wykryci, to wątpię by placówka nie dała sygnału, że ktoś wszedł do środka, albo wylądował. -westchnęła ciężko- Mój statek wytrzyma dwa, może trzy strzały i tyle. Bez sposobu na przebicie się z powrotem leżymy. -uśmiechnęła się zjadliwie, co widać było nawet przez wizjer- No i kwestia tego, że na dole będzie ochrona. Nie zdziwię się jak nadziejemy się na komandosów, albo jakieś Widmo. W końcu to ściśle tajna placówka, prawda? -pokręciła głową- Nie mamy wyposażenia, przeszkolenia, nie wspominając o zasięgu możliwości… Proszę wybaczyć mi śmiałość, ale czy cała nasza trójka wygląda na samobójców? Albo przypomina tego ludzkiego bohatera… Sheparda? Bo o ile pamiętam, ostatnio miałam piersi i prawo, nie lewo skrętne aminokwasy.
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Baza operacyjna Zaćmienia

11 lip 2014, o 20:08

Selena poczekała cierpliwie aż Ananthe się skończy wylewać żale na sytuację w jakiej się znalazła. Po obojętnym wyrazie twarzy asari można było poznać iż niebieskoskóra spodziewała się tego rodzaju reakcji i nie miała zamiaru wdawać się w dyskusję.
- Nikt nie wymaga od ciebie udawania ludzkiego Widma. -powiedziała z niewzruszonym spokojem -z lekkich wibracji w tonie jej głosu Marcus i Ananthe mogli wyczytać ślad niezadowolenia asari z lekko nieprofesjonalnej reakcji quarianki. Nie czekając na reakcję z jej strony Selena zwróciła się w stronę Marcusa. - Jeśli uważa pan, że bez abordażu turiańskiego pancernika ta misją będzie zbyt prosta ja na pańskie standardy proszę się nie krępować. Na pewno znajdzie się jakaś nagroda za zdobycie statku tego kalibru – uśmiechnęła się, zapewne mając nadzieję iż Marcus nie ma w planach faktycznego szturmu na tuiańską jednostkę – Co do pańskiego pytania,nie jestem w stanie podać precyzyjnej odpowiedzi. Ilość i typ jednostek wlatujących do układu jest zmienna, ale według naszych danych – sprawdziła coś na terminalu- Można będzie spodziewać się między dwadzieścia a trzydzieści jednostek, głównie myśliwców oraz może trzy czy cztery fregaty. Oczywiście nie polecicie statkiem Ananthe, to byłoby zbyt ryzykowne. Wybrana jednostka, dostarczona przez klienta, czeka już na pana w hangarze. Została w całości zbudowana ze stopu, o którym wspominałam wcześniej i myślę, że jej specyfikacja będzie odpowiadać pańskim wymaganiom. - to mówiąc przysunęła w stronę Marcusa datapad ze zdjęciem statku w ciekawym zielono-niebieskim kolorze
Wyświetl wiadomość pozafabularną
– Poza panem... I Ananthe – dodała, zerkając na quariankę – wyruszy jeszcze troje specjalistów; dwóch agentów drugiego stopnia oraz osoba z ramienia klienta. W założeniu to oni mają poprowadzić akcję, ale sytuacja może wymagać od pana włączenia się do walki. Pancerze znajdują się już na pokładzie, a jeśli chodzi o resztę sprzętu proszę sporządzić listę a ja postaram się zdobyć wszystko co konieczne. Co do kontaktów z klientami, jest to rodzaj zabezpieczenia przed nieuczciwą konkurencją. Zdarzało się, że niektórzy bardziej przedsiębiorczy agenci nawiązywali kontakt z klientem organizacji po czym proponowali mu znacznie lepszą ofertę jeśli tylko załatwią sprawę z pominięciem Zaćmienia.
Marcus de Silva
Awatar użytkownika
Posty: 328
Rejestracja: 13 sty 2014, o 15:40
Miano: Marcus de Silva "Scarecrow"
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Przemytnik
Postać główna: Nakmor Gavos
Lokalizacja: Treches
Status: "Poszukiwany przez Radę i dwie bezimienne organizacje"
Kredyty: 12.432
Medals:

Re: Baza operacyjna Zaćmienia

12 lip 2014, o 14:48

Wybuch i tyrada quarianki w stosunku do misji oraz jej parametrów był na miejscu. Miała rację co do problemów jakie wiązały się z całym tym przedsięwzięciem. Porównanie do ludzkiego widma zdawało się być na miejscu. No ale cóż, nikt nie jest doskonały. A oni tym bardziej. A potem odezwała się Selene, która najwidoczniej nie posiadała zbyt dużego poczucia humoru lub nie była zbyt świadoma sarkazmu i brała trochę sprawy zbyt poważnie. Dwadzieścia do trzydziestu jednostek, cztery fregaty - to wystarczyło na skompletowanie dziesięciu eskadr patrolowych złożonych z trzech lub czterech myśliwców. Jedna z fregat zapewne kręciła by się w pobliżu przekaźnika masy, kolejna koło planety a pozostałe rotacyjnie szwędały by się po całym systemie. O ile większe statki nie były by zbyt dużym problemem - nie mogą być wszędzie - to już myśliwce stanowiły wrzód na dupie. Zakłócanie ich komunikacji gdyby się znalazły w pobliżu ich własnej jednostki, stanowiło tutaj najważniejszą sprawę. Wciągnięcie ich w pole asteroid i doprowadzenie do paru "wypadków" nie było by już taką trudnością.
Marcus pokiwał głową słysząc słowa Selene odnośnie specjalnie wybranej na tą misję jednostki i sięgnął po datapad. Okręt wielkości mniejszej korwety zdawał się być idealny do zadania jakie im się trafiło. Brak jaskrawych barw, kształt sugerujący osiąganie dużych prędkości, ciekawe co z manewrami. Uruchomił plik z danymi dotyczącymi tegoż statku i uśmiech pojawił się na twarzy przemytnika. Szybkość i zwrotność była naprawdę bardziej niż zadowalająca co sugerowały zmodyfikowane silniki. Niezłe tarcze i do tego solidne wyposażenie do walki elektronicznej a mianowicie zakłócacze komunikacyjne i silnym sygnale oraz niezłym zasięgu. Wisienką na torcie zdawała się być możliwość uruchomienia fałszywej sygnatury napędu. To ostatnie Marcus miał zamiar zamontować na swoim statku nim go utracił na rzecz Essexa, a wiedział że potrafi nieźle się sprawdzić w razie problemów gdzieś na pograniczach. Swoją drogą ta mała korweta była by naprawdę miłą rekompensatą i zdobyczą, która w pełni by zastąpiła starego "Horneta". Problem mógł stanowić tylko ten osobnik wysłany przez klienta - zapewne do pilnowania interesów, no i ewentualna załoga wypożyczonej jednostki. Te jednak małe problemy schodziły na dalszy plan w obliczu towaru jaki mieli zdobyć. Zabójczy piasek, który pożerał dosłownie wszystko czego dotknął i rozmnażał się przy okazji w zatrważającym tempie. Marcus musiał zdobyć na miejscu dane na jego temat, a dokładniej jak go zniszczyć. To była broń ostatecznej zagłady i nikt nie powinien jej posiadać, bez względu na cenę jaką oferowali. Bowiem wiedział, że oni otrzymają jakiś ułamek procenta wartości tego towaru, który potem trafi na rynek - dwadzieścia, może trzydzieści tysięcy kredytów. A klient opchnie go za co najmniej dwadzieścia razy tyle za jedną próbkę. Kiedyś by się tym nie przejął w stosunku do towaru, znał prawa rynku handlowego. Ale tym razem był inaczej - ładunek był inny, o wiele gorszy. Będzie musiał wykombinować coś na miejscu.

- Troje specjalistów jednak z nami leci, to dobra wiadomość. Jak również to, że dostaniemy coś przystosowanego go terenu w jakim będziemy działać. - odezwał się Marcus odkładając datadap dotyczący jednostki. Udział jego własny w ewentualnych walkach niezbyt go cieszył, zwłaszcza na daną chwilę co dało się poznać po jego minie. - Miejmy nadzieję, że wasi agenci się sprawią i mój udział nie będzie potrzebny. A co do kontaktów z klientami - nie obchodzą mnie wasi klienci, którzy kontaktują się z Zaćmieniem. W tej dziedzinie zawsze działałem niezależnie od wszelkich organizacji, które zawsze liczyły sobie spory procent od dochodów przewoźników. Jeśli tak działa u was, to ceny za moje usługi rosną proporcjonalnie do waszych kosztów prowizji. A co do zdobycia turiańskiego pancernika - na pewno bym go nie oddał jakby już wpadł w moje ręce i z pewnością nie za grosze jak teraz. Chyba że w zamian otrzymałbym posadę przywódcy Zaćmienia - podobny kaliber. - rzekł to ostatnie po czym uśmiechnął się złowieszczo i znacząco. Jasnym przecież było, że nikt przy zdrowych zmysłach nie oddawałby takiej zdobyczy od tak. Wstał niespiesznie i przeszedł się kilka kroków w kierunku okna, by spojrzeć na widok jaki się rozpościerał na okolicę. Illium naprawdę potrafiło zachwycić urokiem swoich mieszkanek.

- Mam inną propozycję i zamiast sprzętu, który miałbym teraz dostać potrzebuję informacji. Thomas Essex - gdzie bywa, co aktualnie porabia, jego kontakty, znajomi, klienci czy też pracodawcy. Wszystko co mogę wykorzystać w ramach wyrównania rachunków. - odezwał się znów stojąc plecami do reszty, z dłońmi skrzyżowanymi na piersiach. - Oczywiście to co zdobędziemy na miejscu należy do nas, niezależnie od wynagrodzenia za wykonaną misję i to nie podlega negocjacji.
ObrazekObrazek Bonusy:+20% obrażenia od mocy, +20% do Tarcz, +5% na krytyka Theme /Battle ThemeOutfit /Outfit 2
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Baza operacyjna Zaćmienia

20 lip 2014, o 08:41

Ananthe nie przejęła się za nadto tonem asari, choć ta była jej przełożoną. Nie była od dawna dzieckiem, które można od tak o sobie ganić, niezależnie jak kto to postrzegał. W szczególności, że w tym momencie nie powiedziała niczego nieprawdziwego. Może i nikt nie był idealny, ale osoba, która ułożyła plan tej misji, chyba parę razy upadłą na głowę, staczając się z naprawdę długich schodów. Fregaty, asteroidy i piasek który urwie Ci nogi, jak tylko go dotkniesz. Na Przodków, czy tylko ja nie straciłam tu resztek rozsądku? A Chyba mnie najbliżej było do szaleństwa w tym towarzystwie.... Na domiar złego poczucie humoru jej szefowej, graniczyło pomiędzy zerem, a "czy coś takiego w ogóle istnieje?". Nawet komentarz Marcusa, bardziej absurdalny niż jej pytanie wzięła chyba na serio. Dziewczyna miał ochotę wyrwać sobie parę włosów z głowy, w tym momencie. Jakby cały wszechświat postanowił stanąć na głowie, tylko po to żeby wykończyć ją psychicznie i fizycznie. Cztery fregaty, dwadzieścia sześć do trzydziestu myśliwców... zaczęła kalkulować w głowie, najgorszą opcję. Jeśli okaże się, że się myliła, będzie tylko lepiej. Mając takie siły, najprawdopodobniej otoczyłaby ścisłym kordonem samą planetę, pozostawiając jedną z jednostek liniowych i eskadrę pięciu interceptorów przy samym przekaźniku. Resztę podzieliła by na grupy jeden-siedem, które przeczesywały by określone fragmenty przestrzeni. Przy dobrej organizacji, przelecenie przez nie byłoby prawie niemożliwe. Słuchając jednym uchem, reszty jej wypowiedzi, zapytała w końcu:
-A co z obroną orbitalną? Przy takiej ilości asteroid i paru planetach sąsiadujących, a pewnie i księżycach, aż trudno uwierzyć, że żadnej nie zamontowano. Jeśli jakaś jednak jest, dobrze by było znać jej model, bądź umiejscowienie. Można by wtedy spróbować jakoś je uszkodzić, albo zakłócić działanie ich systemów wykrywania, o ile ten statek wyposażony jest w daleko dystansowe sondy inżynieryjne.
Trzech agentów. Po prostu marzyła o wyższych od siebie stopniem kretynach, plączących się między nogami. Jeśli chciała wykonać coś dobrze, musiała zrobić to sama. Zawsze tak było i tylko takiej postawy uczyło jej życie, w wypadku podobnych misji. Oczywiście, pomoc była potrzebna, jednak zawsze wolała samej dobrać współpracowników. I cały czas otwartą pozostawała kwestia piasku. Nie interesowała jej za bardzo wartość rynkowa towaru. Znacznie większym problemem była kwestia etyczna i moralna. Dowolny wariat, z paroma ziarenkami tego gówna, mógł obrócić całą planetę w wielką piaskownicę. To nie klasyfikowało się już nawet jako broń masowej zagłady. Niezależnie od tego, czy był to twór naturalny, czy zaginiony proteański artefakt, dawno powinien już zostać zniszczony, przynajmniej w jej opinii. O tym będzie jednak musiała pomyśleć na miejscu. Tymczasem przyjrzała się specyfikacji stateczku. Szybka, zwrotna korweta. Dobre silniki, siatka Faradaya w newralgicznych punktach, najnowszy interfejs i mocno rozszerzona wersja WI, na dobrych podzespołach. System Gardian starej daty, mocno zmodyfikowany z amunicją przebijającą i na dokładkę wyrzutnia ruchomych celów, na wypadek pościgu. Zresztą, nie miała być nawet pilotem. Wystarczyło jej wiedzieć, że statku nic nie zje na powierzchni. Uśmiechnąwszy się lekko, na słowa Marcusa, odczekała aż powie wszystko. Mężczyzna miał głowę na karku i coraz bardziej punktował w jej oczach. W końcu sama się odezwała, cicho spokojnie, tak jak ostatnim razem.
-Chcę wiedzieć, kto konkretnie będzie przewodził w określonych etapach. Wolałabym uniknąć problemów z łańcuchem dowodzenia. - westchnąwszy poprawiła lekko czarny kapturek- Muszę też wiedzieć kiedy mamy się tam udać, a jeśli teraz, to ile trwa lot. Sprzęt... może zamiast niego, moglibyście podzielić się ze mną informacjami o organizacji znanej jako Cerberus? Wszystko byłoby przydatne...
Odetchnąwszy lekko, usiadła wygodniej, czekając na to co powie Selena i czy w ogóle będzie chciała coś powiedzieć. Było jej już wszystko jedno, w końcu i tak podjęto za nią decyzję.
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Baza operacyjna Zaćmienia

24 lip 2014, o 10:45

- Niestety nie mieliśmy możliwości przeprowadzenia zwiadu, więc można jedynie podejrzewać istnienie takiej obrony a co dopiero jej liczebności oraz konkretnych modeli – wyjaśniła mając nadzieję, że jej rozmówcy domyślą się iż wysłanie maszyn zwiadowczych do układu ściśle chronionego przez wojska Rady byłoby zbyt trudnym, i ryzykownym, przedsięwzięciem. -jeśli zaś chodzi o technologię sond dalekodystansowych to znajduje się ona dopiero w fazie projektu. Nawet jeśli udałoby się pozyskać działający egzemplarz to jego skuteczność byłaby kwestią wysoce dyskusyjną. - wyjaśniła. Czasami mogłoby się wydawać, że Ananthe rozminęła się z powołaniem. Przy jej zamiłowaniu do prototypowych lub wręcz nieodkrytych jeszcze technologii zawód wynalazcy byłby znacznie lepszym wyborem - Zapewne domyślasz się, że wykorzystanie niedopracowanej technologii w trakcie tak delikatnej misji nie byłoby najlepszym pomysłem. - Mogła mieć tylko nadzieję, że zdrowy rozsądek quarianki zwycięży i agentka nie zechce wykorzystać technologii, która mogłaby zawieść w kluczowym momencie. - Rozpoczniecie misję za trzy dni. Raz na kwartał do układu wlatują statki z zaopatrzeniem oraz nowe jednostki, mamy nadzieję, że w trakcie tego wydarzenia ochrona będzie rozproszona na konwojowanie nowych statków. Wcześniej jednak przewieziemy was do jednej z naszych mniej jawnych placówek w Układach Terminusa, tam poznacie współpracowników a pan panie de Silva będzie mógł odbyć kilka lotów próbnych.
Wysłuchawszy kolejnego pytania Ananthe i widząc jej, wyraźne mino przyciemnionego hełmu, niezadowolenie, mogła się tylko domyślać czy jest ono spowodowane koniecznością współpracy z wyższymi rangą agentami.
- Łańcuch dowodzenia będzie jasno określony; w trakcie przylotu i odlotu dowodzi pan de Silva. Jeśli po przybyciu na miejsce okaże się, że według pańskiej oceny wykonanie misji jest niemożliwe ma pan prawo, a nawet obowiązek, wycofać się. Gdyby tak się stało wypłacimy wam pewną sumę jako rekompensatę za podjęte ryzyko. - zapewniła, mając nadzieję, że perspektywa otrzymania kredytów niezależnie od powodzenia misji pocieszy agentów.- Po wylądowaniu dowodzenie przejmie Paria T'Udani, jedna z naszych agentek drugiego stopnia, w przypadku wystąpienia niespodziewanych okoliczności kolejni dowódcy będą wyznaczeni według rangi.
Słysząc prośby Marcusa i Ananthe Selena uniosła lekko brew. Raczej nieczęsto zdarzało się by agenci zamiast sprzętu żądali informacji, na dodatek niezwiązanych z wykonywanym przez nich zadaniem.
- Przyznaję, że wasza prośba jest nieco nietypowa, ale zobaczę co da się zrobić. - Zapisała coś na terminalu- Panie de Silva, proszę o przekazanie wszystkiego co pan wie o Essexie; rysopisu, ostatniego znanego miejsca pobytu i wszystkiego co może ułatwić zadanie naszym specjalistom od pozyskiwania informacji. Musicie być świadomi, że to może potrwać, zwłaszcza w przypadku pańskiej prośby – spojrzała prosto na Marcusa - jeśli ta osoba zmieniła tożsamość. - Wysłuchawszy pytania pilota na temat zdobycznego sprzętu asari uśmiechnęła się lekko. - Oczywiście, my jako firma rościmy sobie prawo jedynie do wszystkich próbek oraz danych jakie uda wam się pozyskać, a klient zapewne chciałby odzyskać statek. Wszystko inne możecie potraktować jako premię.
Marcus de Silva
Awatar użytkownika
Posty: 328
Rejestracja: 13 sty 2014, o 15:40
Miano: Marcus de Silva "Scarecrow"
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Przemytnik
Postać główna: Nakmor Gavos
Lokalizacja: Treches
Status: "Poszukiwany przez Radę i dwie bezimienne organizacje"
Kredyty: 12.432
Medals:

Re: Baza operacyjna Zaćmienia

24 lip 2014, o 23:23

Quarianka właściwie dobrała tym razem słowa i pytania, co Marcus musiał przyznać że dziewczyna również pragnęła by coś z tego wyszło, skoro stawiała takie a nie inne żądania odnośnie wyposażenia i sprzętu. Do tego ten Cerberus, czyżby kolejna z większych organizacji? Mało go to jednak w tej chwili obchodziło, zwłaszcza że nie było związane z ich misją. Co oczywiście nie znaczyło, że sam by z tych informacji nie skorzystał, gdyby je posiadał.Oczywiście odpowiedzi, jakie potem padły ze strony asari wcale nie były najlepsze. Plusem mogło być małe rozprzężenie podczas przelotu konwoju z zaopatrzeniem, kolejnym próbne loty a jeszcze innym - grupka dupków, którzy mieli odwalić brudną robotę. Przemytnik uśmiechnął się do siebie, jak miło z ich strony że dają im możliwość wycofania się z akcji w razie szczególnie niebezpiecznych okoliczności - a to było i tak na liście Marcusa jako pilota tej całej wycieczki. No i przynajmniej płacili bez względu na to czy misja wypełniona czy nie, choć pewnie kredyty w tym drugim przypadku będą mniejsze znacznie.

Obrazek
- Thomas Essex, były marine przymierza zanim trafił do Układów Terminusa jako uciekinier i prawdopodobnie dezerter. - Marcus zaczął opisywać swego dawnego wspólnika, a obecnie swą nemezis odwróciwszy się w końcu do dziewczyn i kontynuował spokojnym głosem, choć pewnie dało by się w nim wyczuć nienawiść do opisywanego osobnika- Krótko ostrzyżony, broda i wąsy, barczysty osobnik, około 180cm. Ostatnio widziany na Bekenstein, gdzie mnie zdradził. Wedle tego co o nim wiem, to współpracował z jednym salarianinem - niejakim Osmorbekiem. Jeden z pomniejszych handlarzy lub pośredników, choć wydawał się kimś więcej. Powinien posiadać mały frachtowiec kolonialny, z lekkimi modyfikacjami. Gdy nim pilotowałem nosił nazwę "Hornet".
Wszystkie próbki i dane oraz statek do zwrotu, zapewne bez uszkodzeń i kopii. De Silva nie miał zamiaru zabierać dla siebie żadnych zdobytych próbek tej przerażającej broni z planety, a co do informacji - kopie zawsze się przydadzą w ten czy inny sposób. Przynajmniej nie rościli sobie praw do innych rzeczy. A teraz mieli trzy dni, zanim ruszą na miejsce oczywiście z przesiadką w pomniejszej placówce. Spojrzał na Ananthe oraz Ven dając im niejako pole do popisu w postaci pytań czy też próśb.
ObrazekObrazek Bonusy:+20% obrażenia od mocy, +20% do Tarcz, +5% na krytyka Theme /Battle ThemeOutfit /Outfit 2
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Baza operacyjna Zaćmienia

24 lip 2014, o 23:49

Quarianka słuchała spokojnie asari, założywszy nogę na nogę. Można było posądzać ją o marzycielstwo i nadmiar pomysłów, ale taka już była. Od zawsze miała dusze naukowca i dryg do techniki, nic już na to nie mogła poradzić. Jeśli chciałaby kogoś winić, pierwszą osobą byłby jej nieżyjący ojciec. To w końcu on prawie siłą wpychał jej kolejne widy i e-książki, w trójpalczaste łapki, gdy wylegiwała się w pokładowym szpitalu, by później przechodzić rehabilitację już we własnej kajucie. Zresztą, w jej opinii zawsze było lepiej sprawdzić wszystkie, nawet już nieco nierealne opcje niż potem żałować. Nikt nie widział co przyniesie los, ani co konkretnie może stać się potrzebne. Mimo to nie była zachwycona odpowiedzią Seleny. Wysyłano ich w ciemno, w miejsce potencjalnie naszpikowane działami i wyrzutniami pocisków balistycznych, które mogłyby zmieść parę takich korwet. Nigdy nie należy nie doceniać swojego przeciwnika. Aż za dobrze znała tą maksymę. Jeśli założy najgorsze i przygotuje się na to, to wszystko inne będzie tylko przyjemną farsą. Pomimo tego, fakt że nikt nie pokusił się o zwiad w tym miejscu, zakrawał na marny dowcip. Choć ryzykowny, same dane jakie można by pozyskać w ten sposób byłyby bardziej niż bezcenne. Z drugiej jednak strony wykrycie narażałoby na zmianę istniejącego systemu i przygotowanie się na ewentualne wtargniecie. Brak sond zwiadowczych... na to nie mogła nic poradzić. Słyszała jedynie o systemach SWARM, oraz ich zastosowaniu bojowym, choć jak widać i te dane były niedokładne. Nie miała zamiaru ryzykować niepowodzenia, w już i tak piekielnie trudnej misji. Przodkowie... dlaczego to robię? Porażona tą myślą, zamarła na swoim fotelu. Dlaczego po prostu nie zabrała Ven na statek i nie odleciała dokądkolwiek? Choćby i pierwszej lepszej turiańskiej kolonii, tak daleko by nikt ich nie znalazł. Albo nawet samej, wrócić do Flotylli. Była porażką, chodzącym dowodem, na to jak nieprzystosowanym można być do życia. Serią błędów, od początku do końca. Nie mogła nawet dotknąć swej twarzy, by potrzeć brwi. Nie powinno jej to do cholery przeszkadzać, w końcu była taka od urodzenia! Dlaczego więc czuła się zamknięta? Przytłoczona. Traciła cele i grunt pod nogami, jakby całe życie stawało się tylko popiołem przesypującym między palcami. Spaliła za sobą wszystkie mosty, nie wiedząc nawet kiedy, a nie miała już sił i odwagi iść dalej. Pomyłka, nie długo już ich nie będzie miała. Odetchnąwszy świszcząco, skupiła się znowu na tym co mówiła jej pracodawczyni. W końcu, co więcej jej pozostało? Trzy dni... dosyć na parę małych śmierci. Bo w końcu czym stał się dla mnie sen? Tylko ścianą twarzy i hukiem strzałów. Uśmiechnęła się gorzko w bezpiecznym ukryciu, jakie zapewniał jej hełm. Wiesz dlaczego nosimy kamuflaż na wizjerach? Bo nie chcemy zostać zranieni... nie kłamała, a jednocześnie wiedziała jak wiele w tym fałszu. To była tylko iluzja, kłamstwo wmawiane samemu sobie. Jak gdyby to inna osoba robiła to wszystko, tylko dlatego że zakryła twarz. Jasno określony łańcuch dowodzenia. Tyle jej wystarczyło. Znów stanie się tylko bezwolnym narzędziem w cudzych dłoniach. Do czasu. Nie wiedziała już, czy chce stamtąd wrócić. Na moment jej spojrzenie przeniosło się na młodziutką asari obok, która cały czas tylko milczała. Zasługuje na coś lepszego. Tyle mogła powiedzieć. Nie ceniła siebie, ani własnego życia, nawet teraz gdy miała powód. Może by potrafiła... a może nie. Nie było teraz czasu o tym myśleć. Znowu musiała bawić się w bohaterkę, którą nie była. A musiała, wiedząc że znowu krew splami jej ręce. Dla większego dobra, przez płomienie i krew, dzieciom poderżniemy gardła, my którzy zwać pragniemy się bohaterami! Uśmiechnęła się ironicznie. Taki był już świat. Nic już jej chyba nie zaskakiwało. Było tylko gwiazdką trzeciego planu, to Marcus miał się wsławić. Nie zazdrościła mu... w sumie współczuła. W jej głowie zaczęło się już krystalizować, to do czego zmuszona będzie doprowadzić. Przepraszam Ven. Tak najpewniej zabrzmią jej ostatnie słowa, nim po raz ostatni pociągnie za spust. Tymczasem jednak powinna być dobrym agentem, czyż nie tak? Siedziała więc cicho, z pełnym profesjonalizmem skinąwszy głową na znak, że wszystko rozumie i się zgadza. Przedstawienie czas zacząć.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci

Wróć do „Nos Astra”