Niewielka kolonia, jedna z niewielu na planecie, będąca pod opieką korporacji ExoGeni, ale także stanowiąca pewnego rodzaju eksperyment możliwości adaptacyjnych. Zbudowana została na antycznych, proteańskich ruinach i to dzięki wykorzystywaniu ich technologii przetrwała wiele trudnych sytuacji.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Kolonia

1 maja 2015, o 11:39

Heather

Skaner niczego nie wykazał, ale można było się tego spodziewać. Przykrywka Heather była dopracowana idealnie, nikt niczego nie podejrzewał, a jakkolwiek specyficzny nie był szef tutejszej ochrony, to nielegalne podglądanie swoich pracowników byłoby... cóż, nielegalne. I trochę niepokojące. Wszycie torebki w materac od spodu również było możliwe, chociaż może niepotrzebne. Kolonia była spokojnym miejscem - przynajmniej teraz, bo swoje zdążyła już przejść jakiś czas temu - nikt się nikomu nie włamywał do domów, w końcu wszyscy się znali, a od przybyszów zbierali broń przy samym wejściu. Kody udostępnione przez właściciela Heather mogła w każdej chwili zmienić na swoje, łatwiejsze do zapamiętania dla niej czy też trudniejsze do złamania przez ewentualnych włamywaczy.
Kontakt do Quina miała w pamięci omni-klucza i wkrótce mężczyzna odebrał połączenie. Widoczne na holowyświetlaczu popiersie nie było już odziane w oficjalną czerń z symbolem ExoGeni, teraz Ogden miał na sobie białą koszulkę, mocno kontrastującą z czernią jego brody. Na widok Wade uśmiechnął się.
- Miejscowe rozrywki... - wolną ręką podrapał się w tył głowy, jakby zastanawiał się, czy coś powiedzieć, czy nie bardzo. Dopiero subtelna propozycja Heather wybudziła go z zamyślenia. Jego uśmiech poszerzył się chyba o kolejne dziesięć centymetrów w każdą stronę. - Oczywiście, proszę mi dać piętnaście minut i wpadnę po panią. Który moduł pani wynajęła...?
Może miał te informacje ale ich nie pamiętał, a może po prostu nie interesowało go prywatne życie swoich pracowników. To znaczy, tych mniej atrakcyjnych niż Wade. Dopóki wykonywali swoją robotę, jego nie interesowało czy śpią w hotelu, w mieszkaniu, czy na schodach. Skinął głową w geście tymczasowego pożegnania i rozłączył się.

Minęło trochę ponad wspomniane piętnaście minut, ale w końcu rozległo się głośne pukanie w drzwi. Kiedy Heather je otworzyła, jej oczom ukazał się - oczywiście - Ogden, ale w cywilnym stroju. Prostych, ciemnych spodniach i nieco startej kurtce, zarzuconej na białą koszulkę. Nie był uzbrojony. Z rękami wsuniętymi w kieszenie spodni stał tylko i uśmiechał się z zadowoleniem.
- Pani Caldera - pokręcił głową. - Aż szkoda, że musi pani pracować w pancerzu - nieczęsto na Feros spotykało się takie kobiety jak ona i powinna zdawać sobie z tego sprawę. Większość była spracowana, niezmiennie ubrana w obszerne kombinezony. Dłuższe przebywanie z kolonistami każdego w końcu przeciągało na ich stronę. Zmęczenie i średnio przyjemny klimat planety też dawał się we znaki. Mało która bawiła się w makijaże, a nawet jeśli, to po jakimś czasie przestawała. To nie była Cytadela, nie tylko w kontekście jaki poruszył wcześniej Ogden. Trudno było się więc dziwić temu uśmiechowi, chociaż Quin chyba mimo wszystko starał się względny profesjonalizm zachować, chociażby pozostając przy formie grzecznościowej. - Nie znajdzie pani tu takich rozrywek, jakich zapewne pani szuka. Oficjalnie nie mamy żadnej knajpy, czy innego klubu. Ani kina, ani... nie wiem... kawiarni. Można posiedzieć w ogrodzie, ale mam lepszą propozycję - zniżył głos do konspiracyjnego szeptu, który w jego wykonaniu koło szeptu nawet nie stał. - Jest tu przyjemne miejsce, nie do końca oficjalne, ale przydaje się na gorsze dni. Jack sprowadza... Jack Ericson, sprowadza napoje procentowe, a z bardziej wymagającymi dzieli się tymi własnej roboty. Wie pani, pani Caldera, jakoś trzeba sobie radzić, jesteśmy tylko ludźmi - błysnął zębami. - Całkiem przyjemne miejsce. Można posiedzieć w spokoju... Także, hmm - nie wiedząc najwyraźniej, czy powinien jej podać ramię, czy nie, zdecydował się w końcu na to drugie i tylko skinął głową w stronę czterech spiętych ze sobą modułów po drugiej stronie części mieszkalnej, nie odznaczających się niczym nadzwyczajnym.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wayra Talav
Awatar użytkownika
Posty: 115
Rejestracja: 28 sty 2015, o 09:38
Miano: Wayra Talav
Wiek: 22
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Kurier / Przemytnik / Najemnik / Pilot
Lokalizacja: Kołyska Sigurda -> Skepsis -> Watson
Kredyty: 9.896

Re: Kolonia

3 maja 2015, o 21:34

- Mogłem. Twoja wiadomość była trochę lapidarna – chłopak przytaknął, siadając i biorąc piwo w łapę.
Właściwie, pewnie gdyby nie niedawna rozmowa, przyznał by i może rację starszemu mężczyźnie bez większych zastrzeżeń.
Teraz jednak wybitnie mu coś nie pasowało i w tłumaczeniach Ogdena i w słowach asari. Było nie było Shiala nie miała skłonności do kłamania i przesadzania raczej, Ogden najwyraźniej jednak zdawał się próbować jej uwagi zwyczajnie zbyć, zignorować albo uważał za kompletną bajkę.
Tak czy siak – zdecydowanie coś tutaj nie pasowało.
- Co to są za badania, że komunikować się nie mogą? I przede wszystkim dla kogo? To, że nie wolno jej o nich mówić, to nic nadzwyczajnego raczej, jednak tego, że nie ma komunikacji – tego zupełnie nie rozumiem. Niby dlaczego ich odcięli, co? – zerknął na Kirylla, na razie bardziej pytająco niż z zamiarem poddawania jego słów pod wątpliwość.
Zwyczajnie nie rozumiał jak można odciąć całkowicie komunikację i dlaczego w takim miejscu, nawet jeśli badania były opatrzone jakąś klauzulą tajności.
- No pewnie potem będę chciał pogadać i z asari, bo najwyraźniej mają mocno ze sobą na pieńku z Ogdenem. Macie jakieś problemy z ludźmi? Zaginięciami? Ogden się strasznie wkurzał o jakieś plotki na ten temat. W ogóle jakieś dziwne rzeczy można przeczytać o tym, co ostatnio podobno odkryto na Feros – dorzucił, po łyku piwa, po części tłumacząc swoje zaniepokojenie. Za napojem niespecjalnie przepadał, jednak było i zimne i pozwalało spłukać gardło z wszechobecnego posmaku pyłu i kurzu, którego trudno było się pozbyć poza pomieszczeniami wyposażonymi i dobre filtry. - Chociaż pewnie to nie było nic nowego, że ktoś jakąś plotę rozdmuchał o kolejnym wielkim znalezisku
- Zostawiła ci swój kontrakt? Kiedy ma wrócić? I przede wszystkim gdzie prowadzą te badania, że nie mogę złapać nawet sygnatury jej omni jak na razie? – mruknął, niespecjalnie licząc na dokładną odpowiedź. Jeśli kontrakt był opatrzony klauzulą to pewnie nawet Kiryll mógł nie znać dokładnych współrzędnych, gdzie prowadzone są te badania i najpewniej w umowie też ich nie było, przynajmniej w tej części niezastrzeżonej.
- Przyznam się, że gdyby nie ta dziwna rozmowa z Ogdenem i asari, pewnie bym teraz machnął ręką. Quin twierdzi, że nie ma jej w żadnym zespole ekspedycyjnym, nie ma jej też w koloni, więc gdzie u licha jest co?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
>> Ibris << >> Theme #1 << >> Theme #2 <<
ObrazekObrazek
Mary James
Awatar użytkownika
Posty: 23
Rejestracja: 7 mar 2015, o 00:36
Miano: Mary James
Wiek: 20
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Tancerka
Lokalizacja: Feros
Kredyty: 20.000
Lokalizacja: Zalesie Dolne

Re: Kolonia

4 maja 2015, o 20:55

Do hotelowej recepcji przydreptała młoda, rudowłosa dziewczyna o błękitnych oczach i szczerym uśmiechu na twarzy.

- Witam. Chciałabym wynająć pokój - zaczęła przybyszka kierując słowa w stronę czytającej czasopismo kobiety. - Jednoosobowy oczywiście - dodała po chwili.

Recepcjonistka przewróciła oczami, po czym niechętnie wstała sięgając po wiszący nad kontuarem klucz. Gdy wszystkie płatności zostały wyregulowane, Mary udała się do swojego nowego pokoju. Po kilku minutach rozglądania się na niewielkim korytarzu, oczom dziewczyny ukazały się metalowe drzwi podpisane numerem osiem. Ciekawy zbieg okoliczności, biorąc pod uwagę dzisiejszy incydent na stołówce... Nie zastanawiając się dłużej, młoda poszukiwaczka przygód przekroczyła próg swojego pokoju.

Był skromny, ale Mary nie liczyła na jakiekolwiek luksusy. Oprócz jednoosobowego łóżka pod przeciwległą do drzwi ścianą znajdowała się tu jeszcze niewielka szafka nocna, metalowa szafa oraz telewizor.
Dziewczyna ściągnęła z siebie chlebak, rzucając go niedbale w kąt i z nieukrywaną ulgą rzuciła się na łóżko. Dopiero teraz poczuła zmęczenie. Na szczęście już po chwili ciało rozluźniło napięte mięśnie, a kończyny przyjemnie zamrowiły, dając do zrozumienia, że należyty odpoczynek przyniósł wyczekiwane efekty. Mary przeciągnęła się i wstała, zbierając z kąta swój chlebak, a następnie z powrotem usiadła na łóżku, tym razem trzymając torbę na kolanach.

- Czas się rozpakować. - Powiedziała do siebie.

Po chwili pokój numer osiem wzbogacił się o dwie książki na szafce nocnej, położone obok figurki małego, różowego kucyka i zdjęcia przedstawiającego parę szeroko uśmiechniętych ludzi wyglądających na około pięćdziesiątkę. Mary wyjęła z chlebaka ułożoną w kostkę pidżamę, białe crocsy oraz zielony ręcznik ze Shrekiem. Po dniu pełnym przeżyć należał jej się gorący prysznic przed snem. Tym bardziej, że zapewne śmierdziała teraz wypalonymi przez załogę statku ExoGeni, na którym przyleciała papierosami.

W pustym, hotelowym korytarzu rozległy się odgłosy cichego dreptania poprzedzone skrzypieniem gumowych butów.

- No i gdzie ta łazienka... - Szeptała do siebie Mary, po kolei przyglądając się wszystkim oznaczeniom na mijanych przez nią drzwiach. - O, jest!

Najwyraźniej toaleta była koedukacyjna, ponieważ nie znajdowały się na niej żadne oznaczenia określające płeć klientów. Mary wzruszyła ramionami - w końcu i tak poza nią nie było w hotelu żadnych gości.

Na korytarzu rozległ się dźwięk przekręcanego w drzwiach zamka, a zaraz po nim cichy szum wody.

Młoda poszukiwaczka przygód delikatnie ściągnęła z siebie całe ubranie, wrzucając je do umywalki w celu wyprania go na kolejny dzień. Spojrzała w lustro.
Jeszcze nie tak dawno temu była tylko zwykłym dzieciakiem. Na dodatek takim, który myślał że w przyszłości zostanie kimś wielkim. Jednak rzeczywistość szybko sprowadziła ją na ziemię, gdy tuż po przybyciu na Cytadelę dziewczynie zaczęło brakować środków na utrzymanie i zmuszona była podjąć się pracy nocnej tancerki. Może nie był to najszlachetniejszy z możliwych zawód, ale pozwolił Mary odłożyć wystarczającą ilość pieniędzy, aby teraz cieszyła się pobytem na Feros.
Jej pierwsza przygoda.
Po plecach ex-tancerki przebiegł dreszcz. Po chwili otrząsnęła się z zamyślenia i z ulgą zanurzyła ciało pod strumieniem gorącej wody.
Kilka minut wystarczyło jej na kompletne odświeżenie ciała. Mary z zadowoleniem zakręciła kran i, owinięta w szlafrok przyozdobiony rozpromienioną twarzą zielonego ogra, zabrała się za pranie.

W korytarzu hotelowym znów rozległ się dźwięk przekręcanego zamka, a zaraz po nim skrzypienie gumowych crocsów.

Gdy Mary znalazła się w pokoju, rozwiesiła ubranie i ręcznik do wyschnięcia po czym pospiesznie przyodziała się w pidżamę. Ubiór nocny składał się z prostych, luźnych spodni w kolorze khaki oraz tego samego koloru bluzki z wyszytym na niej wzorem. Dziewczyna rzuciła się na łóżko i niczym wąż wpełzła pod kołdrę, lecz zanim opadła w objęcia Morfeusza, postanowiła podsumować cały dzień.

Zielona Asari okazała się być bardziej sympatyczna niż spodziewała się Mary. I bardziej dowcipna. Poszukiwaczka przygód rozumiała dlaczego mieszkańcy Nadziei Zhu woleli spędzać wieczory w samotności i odpoczywając - po ciężkim dniu pracy w grupie, człowiek ma prawo na chwilę prywatności i wytchnienia.
Mary była też bardzo wdzięczna Ynes za to, że mieszkanka kolonii wykazała wobec niej wyrozumiałość oraz dobroduszność. Gdyby nie Busto, młoda przybyszka na Feros zapewne błądziłaby teraz po Nadziei Zhu w poszukiwaniu noclegu. Wtedy, gdy obie dziewczęta się żegnały, Mary obiecała że na pewno wpadnie do nowej znajomej następnego dnia i podziękowała serdecznie za wskazanie hotelu. Na razie tylko tak mogła wyrazić swoją wdzięczność.
Ex-tancerka ułożyła się wygodnie na boku i zamknęła oczy. Jutro czeka ją jeszcze cięższy dzień. Trzeba będzie wreszcie zająć się śledztwem i zebrać od mieszkańców przydatne informacje. Ale to dopiero jutro...

Mary zasnęła, śniąc o liczbie osiem.
Skype - Meryiel GG - 45096358 Facebook - Marian Grabowski Voice - LINK Main Theme - LINK

ObrazekObrazek

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

5 maja 2015, o 21:23

Wayra

Kiryll wzruszył ramionami i rozparł się wygodniej na krześle. Zakręcił piwem na stole, wsłuchując się w dźwięki, jakie drobne wyżłobienia w denku wydają przy zetknięciu się z metalowym blatem. Trrrrrk. Zatrzymał butelkę i okręcił w drugą stronę. Trrrrrrk.
- Nikt ich nie odciął - pokręcił głową. - To dobrowolna decyzja, tak jak udział w tym wszystkim.
Zmarszczył brwi, nie nadążając najwyraźniej za tokiem rozumowania Talava.
- Dobra, powoli. Spieszy Ci się gdzieś czy co, że pytasz o wszystko na raz? Shiala i Quin kłócą się od dawna, może nie było Ci dane tego wcześniej usłyszeć, ale nigdy za sobą nie przepadali - puścił butelkę i złapał się za udo, krzywiąc się lekko. Przez moment milczał, ściskając tylko nogę przy kolanie. - Nie mamy problemów z zaginięciami - ten temat uciął krótko. - I tak, odkryto, widziałem co piszą o tym media. Mam dostęp do extranetu, wiesz, to nie jest taki zaścianek na jaki wygląda - parsknął śmiechem. - Zresztą nawet jakbym nie miał o niczym pojęcia, dziesiątki zlatujących się tu poszukiwaczy przygód by mnie dawno zaniepokoiły i zacząłbym zastanawiać się, o co do diabła chodzi - wyprostował się i znów napił piwa. - Pomyśl, chłopie, i nie rób ze mnie przyczyny wszystkich problemów. Zostałem sam z dwuletnim dzieckiem, myślisz że mi się to uśmiecha? Ona potrzebuje matki, a ja żony, ale najwyraźniej są priorytety - przewrócił oczami. - Nie wiem, gdzie jest, ale jej ufam. Wróci jak będzie mogła, za... dwa tygodnie? Trzy? Nie wiem ile to potrwa. Mam nadzieję, że nie dłużej.
Z pokoju dobiegł hałas i ciche "tato", a po tym - dziecięcy płacz. Kiryll westchnął i odepchnął się od stołu, by wstać.
- Idę! Znowu się obudziła i w coś wlazła po ciemku - mruknął. Zatrzymał się jeszcze przy Talavie i położył mu ciężką dłoń na ramieniu. - Idź już. Prześpij się. Nie możesz wparować po miesiącach nieobecności i żądać wyjaśnień. Nie możesz też wiecznie kontrolować Mii. A ja muszę z powrotem uśpić Ruth. Wróć jutro, jeśli chcesz.
Poklepał mężczyznę po plecach i przeszedł do sypialni. Drzwi zasunęły się za nim i Wayra został sam w wieczornym półmroku kuchni, z ziemskim piwem w dłoni i pytaniami bez odpowiedzi.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Heather Wade
Awatar użytkownika
Posty: 44
Rejestracja: 19 cze 2014, o 22:33
Miano: Heather "Sage" Wade
Wiek: 34
Klasa: szpieg
Rasa: człowiek
Zawód: Obecnie szpieg wynajęty przez Konfederację.
Postać główna: Hawkmaster 3000
Lokalizacja: Aequitas
Status: Agentka wywiadu o stopniu S4, podległa jedynie generalicji Przymierza, znana pod różnymi nazwiskami. Obecnie Diane Caldera
Kredyty: 9.530

Re: Kolonia

6 maja 2015, o 13:52

Podejrzewała, że Ogden da się namówić, niemniej nie mogła ukryć odrobiny ulgi. Po przekazaniu numeru modułu i zamknięciu połączenia, spojrzała raz jeszcze na kaburę i pistolet, zastanawiając się, czy jest sens zakładać to tak, by nie zostało zauważone. Ostatecznie stwierdziła, że sensu nie ma i schowała zarówno broń, jak i paski, do nocnej szafki przy łóżku.
Ostatnie "poprawki" przed lustrem i można było powiedzieć, że była gotowa. W międzyczasie zmieniła kody autoryzacyjne do jej mieszkania, otwierając same drzwi przy okazji, by mężczyzna mógł swobodnie wejść do środka.
Uśmiechnęła się gdy tylko dostrzegła mężczyznę, sprawiając wrażenie szczerze zadowolonej z faktu, że go widzi. Poniekąd tak było, lecz tylko dlatego, że widziała w nim okazję, a nie czarującego partnera do spędzenia wspólnego wieczora w tej kolonii.
- Zamieniam się w słuch - rzuciła pogodnie, kierując się do wyjścia od razu, zamykając za sobą swój moduł. W końcu mogli rozmawiać w drodze. Zabrała ze sobą małą torebkę, w którą wcześniej wcisnęła pozostawione na łóżku podsłuchy, zestaw do makijażu, chusteczki i mały nóż, ukryty w opakowanie na okulary (czy jak to się tam nazywa). Oprócz tego wpakowała tam tabletkę. Dihydromirycetyna, związek chemiczny przydatny dla każdego szpiega. Przywracał trzeźwość w ciągu kilku minut, nawet po spożyciu ekwiwalentu wanny wypełnionej alkoholem. - Szczerze, to dziwi mnie to, że od razu nie zauważyłam w kolonii takich miejsc - zaśmiała się, biorąc bezpretensjonalnie Ogdena pod rękę i po tym przybierając bierniejszą postawę, dając się prowadzić w stronę modułu.
Oczywiście, że musiała istnieć taka speluna. Miejsce, do którego mężczyźni wymykają się wieczorami od swoich żon, wracają zapijaczeni po partii w kwazara, pokera, czegokolwiek, kochając bardziej swoich kumpli niż okładające je ze złości kobiety. Koniec końców, wszyscy mieli tam być pijani prędzej czy później, więc nadejdzie godzina szczerości, gdy będzie mogła zadawać niewygodne pytania. A na to czekała.
- Jak rozumiem, moduł Jacka to dość popularne miejsce wieczorami, gdy każdy skończy już swoją robotę. - domyśliła się, idąc wciąż z prowadzącym ją mężczyzną. - Nie będzie mu przeszkadzała obecność kobiety, spoza kolonii? Niektórzy wolą pić we własnym gronie - udała nieco zmartwioną, wbijając wzrok w Ogdena i obserwując mimikę jego twarzy gdy odpowiadał.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
CASUAL ARMOR THEME VOICE ⌥ MAN IS NOT WHAT HE THINKS HE IS, HE IS WHAT HE HIDES
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEN W WALCE WRECZ » 75% SZANSY NA POWALENIE PRZY ATAKU OMNI-OSTRZEM
Wayra Talav
Awatar użytkownika
Posty: 115
Rejestracja: 28 sty 2015, o 09:38
Miano: Wayra Talav
Wiek: 22
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Kurier / Przemytnik / Najemnik / Pilot
Lokalizacja: Kołyska Sigurda -> Skepsis -> Watson
Kredyty: 9.896

Re: Kolonia

7 maja 2015, o 22:42

- Ok, ok, nie spieszy mi się, chcę tylko wiedzieć. Podeślij mi na omni później szczegóły tego jej kontraktu, co? Przynajmniej dla kogo, gdzie i z kim pracuje. Mają jakiegoś operatora, który koordynuje ich od strony koloni? – mruknął obracając piwo w rękach, niespecjalnie nadal widząc w tym jakieś solidniejsze konkrety.
Zupełnie skołowany, bo nadal nic nie widział i przyznał się – wiele więcej nie rozumiał.
Omni wciąż się nie odzywało, więc albo sygnał był wygłuszony (co w sumie mogło się zdarzyć jakby byli gdzieś głęboko pod ziemią lub specjalnie został odcięty), albo nie była w zasięgu, przynajmniej nie w koloni – pomyślał kwaśno, zerkając na Kirylla tylko.
Chciał – nie chciał, faktycznie raczej wiele już nie pogadają gdy dzieciak zaczął domagać się uwagi.
- Może jeszcze Busto złapie, jak nie uderzyła w łóżko. – dorzucił tylko machając mężczyźnie na pożegnanie, niespecjalnie jeszcze mając ochotę sam się kłaść. Najwyżej posiedzi przy piwie z rudą albo pójdzie zerknąć i zobaczyć czy wyładunek został skończony.
W sumie był ciekaw, o co się Shaila i Ogden cięli – zwykle nie poświęcał temu prawdę mówiąc najmniejszej uwagi. Raz, że nigdy nie mieszkał tutaj „na stałe”, zwyczajnie pomieszkiwał w monecie gdy praca matki nie pozwalała zabrać syna ze sobą, dwa, że zwykle po prostu te problemy go nigdy nie dotyczyły w jakiś specjalny sposób.
- Rany, może ja rzeczywiście przesadzam. – burknął, kwaśno, zamierzając najpierw odblokować i uruchomić zasilanie w module, który zwyczajnie był odłączany na głucho przed dłuższymi wyjazdami. Zwyczajnie – nie było potrzeby utrzymywać działających w nim agregatów czy zużywać filtrów powietrza, skoro i tak następna wizyta miała być dopiero za kilka ładnych miesięcy.
Potem mógł poszukać wspomnianego piwa. I ewentualnie towarzystwa do niego, jeśli jakieś się nadarzy.
American IPA byłoby dobrym zakończeniem dnia, pomyślał, nie mając jednak jakiś większych nadziei na takie dziwactwa. Zawsze jednak można było się zapytać.
>> Ibris << >> Theme #1 << >> Theme #2 <<
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

8 maja 2015, o 15:30

Heather

Mężczyzna odpowiedział szerokim uśmiechem na rękę kobiety wsuwającą się pod jego ramię i ruszył powoli w stronę modułu po drugiej stronie kompleksu. W międzyczasie zezował trochę ukradkiem w stronę Heather, trzymając jednak głowę prosto.
- Nie... nie wiem - Quin podrapał się w tył głowy, wyraźnie zmieszany. - Chyba nie, w końcu niedługo już będzie pani nasza, a od czegoś trzeba zacząć. A lepiej od Jacka, niż od pojawienia się o świcie w pancerzu i z groźną miną - na moment spojrzał bezpośrednio na Wade. - Z uśmiechem pani dużo bardziej do twarzy.
Gdy otworzył przed nią drzwi pijalni Jacka, oblało ich ciepłe światło, a w ich nozdrza uderzył ciężki dym tytoniowy. Oczywiście, że musiało być takie miejsce. Każdy wcześniej czy później męczył się swoimi czterema ścianami, a Ericson potrafił to dobrze wykorzystać. I choć wszystko to działo się pewnie nie do końca legalnie, to nikt tego nie zgłaszał, bo zrobiłby przecież krzywdę wszystkim kolonistom. Z kąta prowizorycznego baru dobiegł głośny kobiecy śmiech, przebijający się przez gwar rozmów. W połączonych czterech dużych pomieszczeniach zebrało się już ponad dziesięć osób, chociaż wcale nie było jeszcze późno - do północy jeszcze dobre trzy godziny.
Ogden wprowadził Heather do środka, kierując się w stronę kilkunastu szafek ustawionych przy ścianie i szpakowatego mężczyzny, siedzącego nieopodal przy małym stoliku z jasnowłosą dziewczyną, której śmiech usłyszeli wcześniej. Przywitali się, Ogden zgodnie z wszelkimi normami savoir vivre'u przedstawił Wade i poprosił Jacka - jak widać, właściciela tego przybytku dobroci - o pół litra nalewki, nie precyzując dokładnie jakiej. Prawdopodobnie była to tutejsza robota i jeśli tylko Heather zechciała napić się jej razem z nim, to chętnie się z nią podzielił. W innym przypadku zapłacił za wszystko, cokolwiek sobie do picia wybrała (najwyraźniej poczuwając się do tego skoro ją tu przyprowadził) i usiadł przy wolnym stoliku przy wschodniej ścianie, tak, by widzieć cały lokal, łącznie z drzwiami wejściowymi.
- Widzi pani, nikt mnie nie skarcił za przyprowadzanie nowych - znów błysnął zębami, ściągając kurtkę. - Inaczej by było z kimś przypadkowym, ale nie przyjechała tu pani przecież na wakacje, tylko do pracy - wzruszył ramionami. - Jak to się stało, że wylądowała pani u nas? To nie jest często wybierana lokalizacja, zwłaszcza na długie przydziały. Odpoczynek od dużego świata, hm?
Na stole stała spora popielniczka i jakaś zasuszona trawa w wysokiej szklance, które Quin przestawił pod ścianę, by nie przeszkadzały. Nie palił, ale za to chętnie by się chyba napił. Przesunął palcem po zakrętce pękatej butelki, unosząc na Wade pytające spojrzenie.

Wayra

Wychodząc z mieszkania brata wciąż jeszcze słyszał cichą rozmowę Kirylla i swojej siostrzenicy, wyraźnie wciąż zaspanej i lekko rozżalonej. Decyzja nie przeszkadzania im była chyba najlepszą, jaką mógł podjąć w chwili obecnej.
Jego moduł był nieruszony, odkąd opuścił go ostatnim razem. Zarósł trochę kurzem, ale poza tym nic się nie zmieniło. Ponowne uruchomienie systemów włączyło klimatyzację i światło, najpierw połowę, a po chwili zwłoki drugą część. W lodówce nie było nic do jedzenia, a szafki, w których czasem trzymał alkohol, tym razem ziały pustką. Marzenie o piwie tym konkretnym póki co pozostawało marzeniem. Mógł sprawdzić, czy znajdzie je w automacie w stołówce, ale na to szanse były nikłe - prędzej Jack mógł je sprowadzić, a do niego musiałby pofatygować się osobiście.
Zaszedł po drodze do Busto, ale drzwi otworzył mu jej starszy brat, Gael, informując, że dziewczyna jest pod prysznicem i pewnie będzie zaraz szła spać. Za to zgodził się przekazać wiadomość, jeśli Wayra miał jej jakąś do przekazania. Faktycznie, gdzieś z głębi mieszkania dobiegał szum wody. Trudno się było dziwić, że jej prysznic tyle trwał, biorąc pod uwagę pół dnia spędzonego w porcie, niezbyt czystym i przy nieszczególnie łatwej robocie.

Mary James

Sen przyszedł szybko i nie należał do tych nieprzyjemnych. Opuszczona roleta na oknie odgradzała nie tylko od świateł kolonii, ale też wszelkich dźwięków. Nie było też słychać niczego z innych pokoi, choć wracając z łazienki Mary minęła młodego mężczyznę z ręcznikiem i szarą kosmetyczką. Uśmiechnął się tylko do niej krótko, trochę niepewnie i szybko zniknął za drzwiami, z których ona przed chwilą wyszła.
Teraz leżała pod cienką kołdrą, pachnącą świeżym praniem i mogłaby w błogim spokoju przespać noc, gdyby nie ciche pukanie do drzwi, które wybudziło ją w ułamek sekundy. Jej sen nie należał do najmocniejszych i wyłapanie dźwięku niepasującego do całej reszty nie stanowiło trudności.
Jeśli podniosła się, by sprawdzić kto i dlaczego się dobija, po otwarciu drzwi na podłogę upadła złożona na pół biała kartka, wsunięta najwyraźniej między skrzydła drzwi. Z jedną, krótką wiadomością, zapisaną odręcznie na środku.
Wiem czego szukasz. Byłem tam, wiem jak tam trafić. Jutro, 12:00, wschodnie wyjście.
Poza kartką w okolicy nie było niczego, ani nikogo więcej.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mary James
Awatar użytkownika
Posty: 23
Rejestracja: 7 mar 2015, o 00:36
Miano: Mary James
Wiek: 20
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Tancerka
Lokalizacja: Feros
Kredyty: 20.000
Lokalizacja: Zalesie Dolne

Re: Kolonia

9 maja 2015, o 20:42

Mary rozejrzała się niepewnie wokół. Czyżby to właśnie mężczyzna, którego widziała wcześniej na korytarzu miał być nadawcą wiadomości? Cóż... pewnie wkrótce się tego dowie.
Dziewczyna zamknęła drzwi od pokoju i z powrotem przydreptała do swojego łóżka, z którego przed chwilą musiała się zerwać. Siadając na jego brzegu, kątem oka wyłowiła ciemny kształt formujący się na naprzeciwległej ścianie.

- Sio - mruknęła, sięgając do szafki nocnej i wyciągając z niej małe, grzechoczące opakowanie. Z cichym stęknięciem odkręciła jego wieczko i wyjęła z niego jedną, białą pigułkę. - Na dobry sen. - Powiedziała do tajemniczego cienia, przypominającego nieco kształtem zgarbioną postać, a następnie łyknęła lekarstwo.

Mary wsunęła się pod kołdrę, błogo wzdychając. Kołdra przyjemnie przyległa do jej zmęczonego ciała, kojąc zmysły zapachem świeżości. Dziewczyna przekręciła się na bok, układając wygodnie. Przed jej oczami jakby spod ziemi wyrósł nagle ciemny, niewyraźny kształt. Poszukiwaczka przygód zamrugała szybko oczami, pozwalając aby jego kontury wyostrzyły się. Z każdym mrugnięciem cień zmieniał nieznacznie miejsce.

To była sztuczka, której nauczyła się w dzieciństwie. Zawsze gdy zasypiała, widziała pod zamkniętymi powiekami kolorowe kształty. Lubiła śledzić ich ruchy i patrzeć jak się zmieniają. Z czasem ich kolory zmieniały się pod wpływem jej emocji. Gdy była smutna - stawały się niebieskie, gdy wesoła - zielone, a gdy zła - czerwone. Po wielokrotnych ćwiczeniach nauczyła się manipulować barwami kształtów. Zauważyła też, że nie musiała mieć zamkniętych oczu aby je widzieć - wystarczyło, że w pokoju panowała wystarczająca ciemność. Wreszcie udało jej się zacząć zmieniać kształty, które widziała. Najpierw tworzyła figury geometryczne, potem proste przedmioty, aż wreszcie... ludzi.

Mary pozwoliła aby ciemny kształt na ścianie przysunął się do niej i pochylił nad jej głową. Jej powieki leniwie opadały...

- Dobranoc... - Wyszeptała, ściskając mocno w dłoni wiadomość, którą przed chwilą znalazła.

- Dobranoc - odpowiedział cień.
Skype - Meryiel GG - 45096358 Facebook - Marian Grabowski Voice - LINK Main Theme - LINK

ObrazekObrazek

Obrazek
Wayra Talav
Awatar użytkownika
Posty: 115
Rejestracja: 28 sty 2015, o 09:38
Miano: Wayra Talav
Wiek: 22
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Kurier / Przemytnik / Najemnik / Pilot
Lokalizacja: Kołyska Sigurda -> Skepsis -> Watson
Kredyty: 9.896

Re: Kolonia

10 maja 2015, o 22:04

Machnął tylko ręką i pożegnał się z Gaelem, niespecjalnie czując potrzebę absorbowania dziewczyny jakimiś niezbyt ważnymi sprawami.
Po robocie ludzie (i nie tylko ludzie) zwyczajnie chcieli się przespać, wyprać – doskonale to rozumiał. Nie każdy mógł sobie robić wolne tak jak on akurat miał czas i był dostępny.
Zresztą, tak czy siak miał się wiedzieć z rudą na jej urodzinach niedługo.
Upewnił się tylko czy Jack nadal handluje, jak to miał w zwyczaju, zwyczajnie zamierzając zapytać się o jego zapasy. O ile nie przepadał za lokalnym speciałem serwowanym przez niego – zwyczajnie trunek był jak dla niego i za mocny w smaku i działaniu o tyle nie pogardziłby jakiś dobrym piwem, nawet jeśli nie znalazło by się żadne jakie chodziło za nim.

Konice końców skończyło się na poczłapaniu do modułu Jacka samotnie. Pewnie gdyby był bardzo natarczywy dałoby się wyciągnąć i Busto, grając na poczuciu winy, że jest tylko raz na ruski rok i ten jeden raz może zacisnąć zęby i w ogóle.
Sprawa nie warta marudzenia jej następnego dnia a do tego Gael znowu by patrzył na niego spode łba przez najbliższe kilka dni.
- Poza swoim paskudztwem masz jakieś piwa? – mruknął, gdy tylko znalazł się wewnątrz, rozglądając się po pomieszczeniu i obecnych w nim gościach.
- W ogóle jak reflektukjesz, zostało mi pół kraty jakieś paskudztwa assari. Podobno pijalne przez ludzi, ale też to się mówi o twoim bimbrze – wyszczerzył się do jeszcze od ucha do ucha, czując okazję do pozbycia się niepotrzebnego balastu.
>> Ibris << >> Theme #1 << >> Theme #2 <<
ObrazekObrazek
Heather Wade
Awatar użytkownika
Posty: 44
Rejestracja: 19 cze 2014, o 22:33
Miano: Heather "Sage" Wade
Wiek: 34
Klasa: szpieg
Rasa: człowiek
Zawód: Obecnie szpieg wynajęty przez Konfederację.
Postać główna: Hawkmaster 3000
Lokalizacja: Aequitas
Status: Agentka wywiadu o stopniu S4, podległa jedynie generalicji Przymierza, znana pod różnymi nazwiskami. Obecnie Diane Caldera
Kredyty: 9.530

Re: Kolonia

12 maja 2015, o 19:23

Pochlebstwa i ukradkowe spojrzenia Ogdena zbywała, udając bardzo dobrze, że ich nie dostrzega. Zaaferowanie kolonią bardziej jej wychodziło na ten moment, a jako, że była tutaj nowa, to mogła się porozglądać wokół i zrzucić wszystko na turystyczną ciekawość.
Szybko dotarli do właściwego lokalu. Zamiast pyłu, w nosie i ustach miała teraz papierosowy dym, lecz nie powiedziała, by taka zmiana jej nie odpowiadała. Często łapała się na odczuwaniu przyjemności w wyniku wdychania zapachu spalanego tytoniu, mimo, iż normalnie nie była osobą palącą. Jak na razie nie widziała problemu.
Uśmiechnęła się na przywitanie, choć nie musiała sama się przedstawiać. Zmierzyła wzrokiem zarówno mężczyznę, jak i kobietę, notując w głowie ich twarze. Lokalni.
Mimo wszystko, nie zdecydowała się na spróbowanie lokalnego przysmaku alkoholowego.
- Nie wiem, czy chcę ryzykować zaczęciem od razu od czegoś mocniejszego - zaśmiała się perliście, prosząc o drinka na sam początek.
Udała się za szefem ochrony akceptując wybór miejsca - stolik, przy którym siedząc mieli widok na wejście, jak i całą salę. Wręcz idealne miejsce. Nie zdziwiłaby się, gdyby szukanie własnie takich "stanowisk", by móc obserwować możliwie największy obszar plus wejście oczywiście. U ochroniarzy, byłych wojskowych i agentów różnych służb to było dość powszechne.
- Kto by nie marzył o mieszkaniu w chmurach? - rzuciła półżartem, również ściągając lekką kurtkę i zawieszając na oparciu krzesła. Rozsiadła się, trzymając obok siebie torebkę, którą umieściła tak, by zwisała od strony ściany na oparciu i była łatwo dostępna. - Pozostali agenci zostali przydzieleni na Ontarom i Nodacrux. Feros jest de facto największym obiektem, jako kolonia, a nie pojedynczy obiekt. Cięższa praca, ale łatwiejszy dostęp do awansu - od samego początku chciała sprawiać wrażenie ambitnej i pracowitej kobiety, postanowiła więc wcielać swój plan w życie. - Z pewnością dobre kilka miesięcy tutaj pobędę. Co innego niż wybranie Nadziei Zhu na miejsce do spędzenia reszty życia - sugestywnie zawiesiła zdanie w powietrzu, zadając niewypowiedziane pytanie i patrząc w jego stronę. Co jego skłoniło do życia w tak, jakby nie patrzeć, niezbyt przyjaznym miejscu? - Wyglądasz na kogoś, kto swoje przeżył w tej kolonii. Długo tu mieszkasz?
CASUAL ARMOR THEME VOICE ⌥ MAN IS NOT WHAT HE THINKS HE IS, HE IS WHAT HE HIDES
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEN W WALCE WRECZ » 75% SZANSY NA POWALENIE PRZY ATAKU OMNI-OSTRZEM
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

14 maja 2015, o 11:46

Wayra i Heather

Jack podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko. Postukał palcami w blat stołu i wstał, przepraszając na moment swoją towarzyszkę.
- Pewnie że mam - odparł, podchodząc do szafek i otwierając tę najbardziej po prawej. Na półkach stały rzędy butelek, w stronę których Ericson tylko skinął głową, pozwalając Talavowi wybrać jedną z nich. - Możesz przynieść, nie zmarnuje się. Wiesz co się dzieje, kiedy kończą się zapasy. Nawet moje paskudztwo schodzi trzy razy szybciej niż zwykle - zaśmiał się. - Zresztą mamy tu przecież asari, najwyżej jej się to da.
W pomieszczeniu nadal nie było zbyt wielu ludzi, ale w kącie, po drugiej stronie, Wayra zauważył dwójkę, z którą jadł wcześniej obiad. Nowa podwładna Ogdena i on sam, a między nimi wysoka szklanka z jasnoczerwonym płynem i butelka samogonu Jacka. Kilku innych znajomych, grających w analogową wersję kwazara, starymi kartami na dużym stole. Najstarszy z kolonistów, oparty o ścianę i palący papierosa za papierosem, oraz młoda pracownica ExoGeni, dotrzymująca towarzystwa właścicielowi przybytku.

Drink zrobiony na szybko z soku i wódki nie był może najwyższych lotów, ale z całą pewnością był lepszym wyborem na początek wieczoru niż alkohol, na który postawił Quin. Ale biorąc pod uwagę jego gabaryty, można się było spodziewać, że ma raczej sporą tolerancję na procenty. Na pewno większą niż Heather, chociaż mało prawdopodobne było, by miał zabezpieczenie w postaci dihydromirycetyny, czy czegoś podobnego. Zresztą nie miał powodu, żeby się tym przejmować.
Mężczyzna spojrzał na Wade uważnie, wyraźnie zauważając przejście na Ty. Może nie miał nic przeciwko, jednak starał się dotąd zachować względny profesjonalizm, mimo że przecież właśnie ze sobą pili. Odkręcił nalewkę, by nalać sobie jej do pełna w spory kieliszek i unosząc go najpierw w geście toastu, wypić szybko, na raz. Skrzywił się lekko, ale nie przepijał, więc albo był już do tego smaku przyzwyczajony, albo jednak samogon nie był tak mocny, jak można się było spodziewać.
- Kilka lat - wzruszył ramionami. - No praca nie należy tu do najłatwiejszych i często wykańcza ludzi, stąd miejsce takie jak to - skinął głową w nieokreślonym kierunku, wyraźnie mając na myśli pijalnię Ericsona. - Nie to żebym zniechęcał, zawsze można znaleźć coś, co poprawia humor i nastawienie w tej dziurze - roześmiał się. - Jak na przykład pojawienie się osób takich, jak pani - machnął dłonią i znów uzupełnił swój kieliszek. - Jak ty. Miło czasem zobaczyć nową twarz, która dla odmiany nie traktuje swojego pobytu tutaj jako kary za najgorsze grzechy - wypił drugą kolejkę i uśmiechnął się, rozkładając ręce. - Ja rozumiem, że Feros nie należy do najpiękniejszych planet i wiem że sam czasem narzekam, ale nie żyje się tu tak strasznie źle. Kolonia przeżyła gorsze chwile, teraz jest już spokojnie. Rozwijamy się, koloniści są otoczeni dobrą opieką medyczną, chociaż nie wszyscy jeszcze czują się na tyle dobrze, żeby nie utrudniało im to pracy.
Rozparł się wygodnie na ławce, zakładając ręce na oparcie i rozejrzał się po pomieszczeniu. Zauważył Wayrę i westchnął. Może już złość mu przeszła, ale to nie znaczyło, że ucieszył się na jego widok.
- No, więc tak to wygląda - wrócił wzrokiem do Wade. - Wieczory niektórzy spędzają tu, inni w domach. Czasem trzeba ich przypilnować żeby nie robili głupich rzeczy, wiesz jak to jest. Możesz się spodziewać nieufności na początku i na to nie mam wpływu - uśmiechnął się przepraszająco. - To zamknięta grupa. Dużo przeszli razem, rozumiesz. Ale jeśli nie będziesz miała co ze sobą zrobić wieczorami, oto jestem - oparł się z powrotem o stół. - Pewnie masz tysiąc pytań? Mów teraz, póki nie jestem za bardzo pijany.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Heather Wade
Awatar użytkownika
Posty: 44
Rejestracja: 19 cze 2014, o 22:33
Miano: Heather "Sage" Wade
Wiek: 34
Klasa: szpieg
Rasa: człowiek
Zawód: Obecnie szpieg wynajęty przez Konfederację.
Postać główna: Hawkmaster 3000
Lokalizacja: Aequitas
Status: Agentka wywiadu o stopniu S4, podległa jedynie generalicji Przymierza, znana pod różnymi nazwiskami. Obecnie Diane Caldera
Kredyty: 9.530

Re: Kolonia

15 maja 2015, o 14:01

Cóż, Feros nie było takie złe. Mimo wszystko, Ogden pewnie myślał, że Heather widzi w kolonii coś poza pyłem, burzami i połową systemów i miejsc niedziałających. Cóż, nie widziała, ale podobał jej się klimat. Często z takich powodów lubiła atmosferę Tuchanki, choć z pewnością lepsza była oglądana w vidach, niż doświadczana na własnej skórze. Nieustanne burze i mieszkanie w chmurach - mogło się podobać, przynajmniej przez pierwsze kilka dni lub tygodni. Nie mogłaby jednak tu zamieszkać na stałe, a przynajmniej tak podejrzewała. Zresztą, przy jej obecnym stylu życia to nie byłoby w ogóle wykonalne, nie miała więc co o tym myśleć.
- Pewnie nie patrzę na kolonię z perspektywy mieszkańca, więc widzę ją inaczej - uśmiechnęła się, pociągając drinka, który, mimo swoistej niskiej jego jakości, nie był taki zły. Zdarzało jej się pić już gorsze, udając bardziej męskie niż damskie postaci względem swego obycia. Ten wieczór mogłaby zaklasyfikować nawet jako jeden z przyjemnych, ale, mimo tego, iż skutecznie wmówiła sobie coś innego, był jednak jej pracą, a nie relaksem.
- Pył przeszkadza? - spytała, gdy usłyszała, że niektórzy mieszkańcy nie czują się dobrze, mimo dobrej opieki medycznej. - Pewnie jest z nim dużo roboty przy konserwacji sprzętu. Nie pomyśleliście o maskach? Małych, tylko na drogi oddechowe.
Pewnie pracownicy konserwujący sprzęt w trakcie, na przykład, burz lub większego zagęszczenia tego opadu, takie nosili, ale ona jako Dione Caldera nie widziała ani jednej maski jak na razie, więc mogła sobie pozwolić na dezinformację.
- Rozumiem - odrzuciła nieco ciszej, pociągając kolejnego, małego łyczka. Na twarzy wstąpiła jej nieco większa powaga. - Nie widziałam tego na własne oczy, nie było mnie w tej części galaktyki, ale wiem, że wojna gethów odcisnęła na was swoje piętno.
Celowo nie wspomniała nic o innych, dziwnych rzeczach, jakie tutaj się działy.
- Na pewno to sprawiło, że zżyliście się wszyscy jeszcze bardziej - i zamknęli ciaśniej na wszystkich innych ludzi - Dobrze, że niebezpieczne czasy macie już za nami - dodała, uśmiechając się i unosząc szklankę z drinkiem. Przez cały ten czas bacznie przyglądała się jego reakcji. - Za kolonijną sielankę? - spytała rozbawiona, wołając o pseudo toast, przez uniesienie dłoni trzymającej naczynie.
Ciekawa była tego, czy mężczyzna naprawdę wierzy w to, że nic złego nie dzieje się teraz w kolonii. Wątpiła w taki stan rzeczy, ale jego odpowiedź, której szukała bardziej na twarzy niż w słowach, mogła dać jej wiele informacji odnośnie tego.
CASUAL ARMOR THEME VOICE ⌥ MAN IS NOT WHAT HE THINKS HE IS, HE IS WHAT HE HIDES
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEN W WALCE WRECZ » 75% SZANSY NA POWALENIE PRZY ATAKU OMNI-OSTRZEM
Wayra Talav
Awatar użytkownika
Posty: 115
Rejestracja: 28 sty 2015, o 09:38
Miano: Wayra Talav
Wiek: 22
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Kurier / Przemytnik / Najemnik / Pilot
Lokalizacja: Kołyska Sigurda -> Skepsis -> Watson
Kredyty: 9.896

Re: Kolonia

18 maja 2015, o 18:46

- Pewnie. Jutro każę ci podrzucić. Daj mi to Pale Ale, co tam ci się kurzy, co? – w takim razie pokazał na jedno z tych, która nazwa nic mu nie mówiła co prawda, ale na etykiecie zapewniali, że „Oryginal American Pale Ale”.
Może nawet na ziemi warzone – pomyślał z lekkim rozmarzeniem, jednak niespecjalnie licząc na to. Sukcesem by było, gdyby trunek produkowała ziemska korporacja.
Upewnił się jeszcze, że etykieta nie miała kodu kreskowego znakującego pokarm i trunki dla turian i quanari – raczej klientelą Jacka byli przede wszystkim ludzie, jednak taka pomyłka mogłaby być całkiem nieprzyjemna w skutkach. Siłą rzeczy weszło mu w nawyk pilnowanie tego drobiazgu.
- Co to w ogóle za zamieszanie z tym niby że odkryciem, skarbem czy co tam odkopali tym razem. W extranecie niedługo pewnie zmieni się to w jakiś skarb zakopany przez protean, wart miliardy kredytów… Co? – dorzucił, czekając, aż mężczyzna poda butelkę.
W sumie nie mając nic ciekawszego do roboty niż pogadanie chwilę z nim.
>> Ibris << >> Theme #1 << >> Theme #2 <<
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

19 maja 2015, o 14:22

Quin wzruszył ramionami, przesuwając wzrokiem po pomieszczeniu. Jego spojrzenie co raz wracało do Talava.
- Niektórzy z takich korzystają, ale pył nie podnosi się tak wysoko, by wpływać na drogi oddechowe - odparł. - Podnosi się tylko przy burzach, a jeśli wystarczająco wcześnie wszystko pozamykamy, w kolonii jest względny spokój. Czasem trzeba tylko czyścić niebostradę, ale to bardzo rzadko. Więcej roboty jest z portem. Ale ty się tym nie przejmuj - uśmiechnął się do Wade. - To nie twoja broszka, jak to mówią. Są do tego wyznaczeni ludzie i ja szczerze mówiąc nawet do końca nie wiem kto, więc nie pytaj. Ynes na pewno przy tym pomaga, ta dziewczyna która was przyprowadziła - wyjaśnił, gdyby przypadkiem Heather jej już nie pamiętała. Polał sobie następną kolejkę, zupełnie się nie przejmując tym, że jego towarzyszka pije dużo wolniej i dużo słabszy alkohol.
- No tak, znamy się tu dobrze - przyznał. - Praktycznie już nie przysyłają nikogo nowego, poza dziesiątkami geniuszy medycyny, ale oni właściwie mieszkają w drugim wieżowcu, rzadko kiedy widujemy ich tu. Zgodzono się, by kolonia tu została, ale mało kto chce tu teraz zamieszkać. No, teraz jeszcze zjeżdżają się ci od anomalii, ale ich nie liczę - skinął głową i roześmiał się. - Może być i za sielankę, chociaż to trochę za duże słowo. Ale twój optymizm jest godny podziwu.
Wypił cały kieliszek samogonu i głośno odstawił do na stół, krzywiąc się wyraźnie.
- Im głębiej w butelkę, tym mocniejsze, cholera - mruknął, po czym zmitygował się. - Pani wybaczy - starł z brody pojedyncze kropelki płynu i wyprostował się. - Może ci się tu spodoba. Jak mieszkanie? W porządku? - zarzucił ręce na oparcie, wracając do obserwowania pozostałych.

Jack podał znajomemu butelkę i wrócił do stolika, kopnięciem odsuwając trzecie, wolne krzesło.
- Siadaj - rzucił, opierając się wygodnie i sięgając po własne piwo.
Wyglądało na to, że Pale Ale albo jest faktycznie sprowadzone z Ziemi, albo jest całkiem niezłą podróbką, bo zarówno etykieta wyglądała obiecująco, jak i smak był zadowalający. I z całą pewnością nie było przeznaczone dla tych z lewoskrętnym DNA.
- A mnie to nie obchodzi - Jack wzruszył ramionami. - Ja tu mam swoje zabawki, jeśli oni chcą się zabijać o to, cokolwiek tam znaleźli, powstrzymywać ich nie będę. Miliardy kredytów... - parsknął śmiechem. - Za stary na to jestem.
- Nie jest tak źle, Jack, nie narzekaj - zaśmiała się kobieta siedząca obok niego. Wayra nie znał jej, a ona najwyraźniej nie kojarzyła też jego, więc podała mu dłoń do uściśnięcia. - Jestem Jade.
- Wszyscy się tym tak interesują, jakby to miało zmienić świat, jakoś tego nie widzę - kontynuował Ericson. - Zawsze się kończy tak samo, albo jest z tego problem, albo nie ma z tego nic.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Heather Wade
Awatar użytkownika
Posty: 44
Rejestracja: 19 cze 2014, o 22:33
Miano: Heather "Sage" Wade
Wiek: 34
Klasa: szpieg
Rasa: człowiek
Zawód: Obecnie szpieg wynajęty przez Konfederację.
Postać główna: Hawkmaster 3000
Lokalizacja: Aequitas
Status: Agentka wywiadu o stopniu S4, podległa jedynie generalicji Przymierza, znana pod różnymi nazwiskami. Obecnie Diane Caldera
Kredyty: 9.530

Re: Kolonia

20 maja 2015, o 22:46

Ach tak, Ynes. Nie wydawała się być zbyt interesująca - szybko się mieszała, nie wiedziała co odpowiedzieć. Nerwowa. Mogła wszystko opacznie zrozumieć i panikować, jeśli ktoś chciałby ją przycisnąć. Może oceniła ją źle, ale w odpowiedzi na wypowiadane przez mężczyznę słowa, jedynie lekko się uśmiechnęła, nie kontynuując już tego tematu.
Widziała scenkę rozgrywającą się przy stoliku niedaleko ich, niemniej ostentacyjnie nie zwracała na nią uwagi, skupiając się w pełni na swoim rozmówcy - coraz to bardziej rozkojarzonym.
Parsknęła śmiechem, widząc, że kolejna kolejka jest już polewana. Oczywiście, nie był to śmiech ironiczny czy pogardliwy - bardziej po prostu rozbawiony, wolała wciąż być dla Ogdena sympatyczna. Napiła się alkoholu, mając w świadomości, że w tym tempie, choćby i miał odporność jak niedźwiedź na zimno, upije się znacznie szybciej niż ona - nawet bez wymyślnych specyfików, by upojenie się odwrócić.
- Nic nie szkodzi - odrzuciła, nie widząc problemu w lekkim przekleństwie w trakcie rozmowy. Nie byli w gustownej, eleganckiej restauracji - zdziwiłaby się, gdyby w takiej - jakby nie patrzeć - spelunie wszyscy byli grzecznie poukładani i wysławiali się piękną agielszczyzną. - Małe, ale wygodne. Jak dla mnie w porządku, nigdy nie lubiłam mieszkania w ogromnych domach. Zawsze preferowałam mieszkania, tutaj tylko widok jest inny - dodała, w odpowiedzi na jego pytanie.
Gdyby nie fakt, że z okna pewnie zobaczy tylko kolonię i skrawek nieba, to mogłoby to uchodzić za dość atrakcyjne miejsce do przyjazdu na weekend. Dla samej niebostrady i zwiedzania ruin w dole.
- Nie byłeś dość pewny tej sielanki przed chwilą - zagadnęła po chwili milczenia, ostrożnie badając grunt przed sobą. Patrzyła się jednocześnie również na pozostałych, jak gdyby zauważyła, że wzrok Ogdena od niej odbiega i usiłowała znaleźć przyczynę. - Nie ma to chyba związku z rozmową z tamtą asari, prawda?
CASUAL ARMOR THEME VOICE ⌥ MAN IS NOT WHAT HE THINKS HE IS, HE IS WHAT HE HIDES
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEN W WALCE WRECZ » 75% SZANSY NA POWALENIE PRZY ATAKU OMNI-OSTRZEM
Wayra Talav
Awatar użytkownika
Posty: 115
Rejestracja: 28 sty 2015, o 09:38
Miano: Wayra Talav
Wiek: 22
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Kurier / Przemytnik / Najemnik / Pilot
Lokalizacja: Kołyska Sigurda -> Skepsis -> Watson
Kredyty: 9.896

Re: Kolonia

21 maja 2015, o 14:33

- Może, chociaż nie pamiętam już, kiedy przyleciałem tu ostatnio a w dokach dwa inne statki. Jeszcze chwila, i na orbicie będą kolejki do podejścia robić - sarknął, wpół rozbawiony, naturalnie się bardziej nabijając niż faktycznie trzymając się prawdy.
Koniec końców, Feros aż takim końcem świata nie było, chociaż w kategoriach dużych koloni czy tym bardziej miast - zdecydowanie wydawało się dosyć spokojnym miejscem, przynajmniej - w odczuciu chłopaka.
- Wayra, znaczy się Talav. Wołaj jak chcesz, większość i tak nie odróżnia imienia od nazwiska - kapsel syknął przyjemnie, a on odwrócił się, by nie mówić do nieznajomej bokiem ani plecami.
Przy okazji przyglądając się jej przez moment, niepoweny, przy powinien ją kojarzyć czy jednak nie.
- Też szukasz skarbów, bo chyba kolejną turystką nie jesteś, co? Ty, Jack, właśnie, uwierzysz, że prawdziwą turystkę dzisiaj w dokach spotkałem? - wyszczerzył się od ucha do ucha na samą myśl o spędzaniu urlopu w pylastym, zrujnowanym raju o nazwie Feros.
- Jeszcze chwila i będzie tutaj jak w jakimś kurorcie wypoczynkowym. Ile kredytów do wyciągnięcia - parsknął tylko, popijając piwo.
>> Ibris << >> Theme #1 << >> Theme #2 <<
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

24 maja 2015, o 11:37

Heather

Quin uśmiechnął się do Heather przez moment trochę inaczej, z zamyśleniem odmalowanym w ciemnych oczach i może nieco dłużej. Przez chwilę się nie odzywał, nie pił nawet, tylko wpatrywał się w nią, jakby zastanawiał się, czy coś powiedzieć, czy zatrzymać swoje przemyślenia dla siebie. Splótł dłonie na stole i tak siedział, a świdrujące spojrzenie po dłuższej chwili mogło zacząć budzić niepokój. Może próbował coś wyczytać z jej twarzy, może po kilku kieliszkach nalewki widział ją inaczej, a może po prostu jego myśli popędziły w swoją stronę, a on tylko patrzył się bezmyślnie w jeden punkt, którym akurat była ona.
- Odnajdziesz się tu - stwierdził w końcu krótko.
Ale pytanie, zadane przez Heather, wyraźnie zepsuło mu dobry nastrój, i to dosłownie w ułamek sekundy. Westchnął i z powrotem rozsiadł się, zarzucając ręce na oparcie i zajmując właściwie całą ławkę. Jego spojrzenie wróciło do przesuwania się po lokalu, chociaż już chyba trochę mniej świadomie, a bardziej z przyzwyczajenia.
- Trochę ma - mruknął po chwili. - Denerwuje mnie to, bo nie mam na nią wpływu, bredzi coś o swoich snach, o tym że te badania nie mają sensu. Ale co ona wie, to jest asari. One mają nasrane w głowie, ludzie po stu latach życia zaczynają psychicznie wysiadać, a u nich to trwa dziesięć razy dłużej i nie wiadomo, czy nie zaczyna się przypadkiem tak samo, po setce - żachnął się. - U niej to już chyba jest stan zaawansowany.
Nie musiał wcale być rasistą i mieć niechęci wobec całej rasy, ale wyraźnie Shiala zaszła mu za skórę i kiedy w jego krwioobiegu pojawiły się promile, nie miał skrupułów, żeby się nimi dzielić.
- Bo tak najlepiej, nie dać szansy, tylko od samego początku twierdzić nie bo nie. Bo sny, bo nie wiemy wszystkiego, takie pier... brednie, tylko dlatego że nie może w tym uczestniczyć. I szuka potem naiwnych, na których próbuje przelać swoją panikę, żeby przeciągnąć ich na swoją stronę. A wiesz co jest po jej stronie? Ja ci powiem co tam jest - odkręcił butelkę i polał sobie kolejny kieliszek. Dopiero po wypiciu jego zawartości skrzywił się i uniósł wzrok z powrotem na Heather. - Nic, Diane. Nic tam nie ma. Żadnej logiki, żadnego sensu. Zazdrość najpewniej.
Po tym zamilkł i odwrócił wzrok. Już i tak rozgadał się za bardzo.

Wayra

- Wayra - powtórzyła blondynka, uśmiechając się pogodnie. - Nie, nie jestem turystką. Doktor Jade Tierney. Jestem neurologiem.
Nie musiała dodawać nic więcej, bo Talav wiedział przecież, jakie konsekwencje mają koloniści po incydencie z torianem. Dobrze, że ktoś się nimi zainteresował, że ktoś kontrolował ich problemy zdrowotne, których co prawda nie mieli wszyscy, ale zdecydowana większość.
- Turystkę, tak - Jack parsknął śmiechem. - Trzeba było ją tu przyprowadzić, tacy wydają najwięcej. Był tu już taki jeden. Chudy, wysoki. Przyszedł z takim wielkim plecakiem, rzucił go w kąt i stwierdził, że jutro idzie szukać przygody, a teraz chce się napić, póki jeszcze może. Jakby wiedział, że nie wróci - pokręcił głową. - No i nie wrócił, ale zostało po nim kilkadziesiąt kredytów, a ja na to nie narzekam - zaśmiał się sucho. - Tak to jest, jak się wychodzi samotnie poza kolonię, szukać chuj wie czego między ruinami i siedliskami varrenów. A może go zeżarło jeszcze co innego, nie wiem, ja się tak daleko nie wyprawiałem i nie zamierzam, tu mi dobrze. Zresztą zdrowie już nie to.
- Jakbyś brał leki, to ze zdrowiem by było wszystko w porządku - mruknęła Jade z przekąsem, ale nie dodała nic więcej, zajęła się za to swoją butelką karmelowego alkoholu z Illium.
- Ale większość tu nie trafia - Ericson wzruszył ramionami, ignorując wtrącenie kobiety. - Muszę załatwić sobie jakiś szyld w takim razie i skończy się na tym, że oficjalne papiery dostanę. Będę musiał zrobić remont. Może wymaluję strzałki na ziemi, od portu do tych drzwi - skinął głową w stronę wejścia do pijalni. - I zacznę zamawiać systematyczne dostawy, zamiast przy okazji... Cholera, biznesmenem zostanę w placówce badawczej - zaśmiał się cicho i wstał, bo ktoś podszedł do szafek z alkoholem, trzeba było coś sprzedać. Talav na moment został sam z Jade.
- Rozumiem, że jesteś stąd? - spytała, bardziej z grzeczności i chęci podtrzymania rozmowy, niż z zainteresowania, ale jej miły uśmiech świadczył o tym, że naprawdę się stara.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wayra Talav
Awatar użytkownika
Posty: 115
Rejestracja: 28 sty 2015, o 09:38
Miano: Wayra Talav
Wiek: 22
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Kurier / Przemytnik / Najemnik / Pilot
Lokalizacja: Kołyska Sigurda -> Skepsis -> Watson
Kredyty: 9.896

Re: Kolonia

28 maja 2015, o 18:52

- A jasne. Pani doktórka! Nie skojarzyłem twarzy zupełnie. – uśmiechnął się, niespecjalnie się temu dziwiąc. O ile był świadomy wydarzeń jakie zaszły – koniec końców każdy kto tu dłużej pobył musiał trafić na ten moment, gdy komuś zebrało się na wspominki, o tyle wtedy go nie było wtedy tutaj. To i na lekarzy związanych z dziwną rośliną i zatruciem nie zwracał większej uwagi.
- Oj no bo ja jeszcze mam głowę do bawienia się w przewodnika gdy mi za to nie płacą. No weźże Jack, zlituj się. Chyba, że zaczniesz płacić mi procent od każdego klienta, którego ci przyprowadzę – wzruszył ramionami na słowa mężczyzny, śmiejąc się.
Jack umiał zadbać o swoje interesy, nie bardzo miał konkurencję – wiedział doskonale, że mężczyzna nie musi martwić się o naganiaczy. Czy przyjezdny czy miejscowy, koniec końców musiał trafić do jego speluny o ile chciał się napić czegoś więcej.
Przytyk kobiety skwitował tylko niezbyt dyskretnym zdławionym parsknięciem śmiechu.
- Bo on się pani doktor leczy swoimi miksturami przecież. Wypalą każdą chorobę, bakterię czy grzyba, z mózgiem włącznie, nie jest tak Jack? – wydusił z siebie tylko, gdy już odzyskał w większości panowanie nad głosem.
- Raczej bywam, niż jestem, pewnie ten zaraz burknie coś o tym, że to, że częściej przylatuje i dłużej czasami zostaje nie czyni ze mnie jeszcze nikogo ponad częstego gościa i upierdliwego smarkacza. Chyba jakoś tak to szło, nie? – zerknął spode łba na barmana, przez moment się zastanawiając, czy aby przypadkiem w czymś nie przeszkadza.
- Na dłużej tutaj wylądowałaś pani doktor? Czy jakiś krótki kontrakt? – skoro mężczyzna odszedł zostawiając ich samych, odwrócił się do kobiety - Czy też przygana odkryciem, o którym w ekstranecie teraz głośno? – dorzucił, raczej żartem, niespecjalnie sądząc, żeby kobieta miała mieć akurat z tym cokolwiek wspólnego.
>> Ibris << >> Theme #1 << >> Theme #2 <<
ObrazekObrazek
Heather Wade
Awatar użytkownika
Posty: 44
Rejestracja: 19 cze 2014, o 22:33
Miano: Heather "Sage" Wade
Wiek: 34
Klasa: szpieg
Rasa: człowiek
Zawód: Obecnie szpieg wynajęty przez Konfederację.
Postać główna: Hawkmaster 3000
Lokalizacja: Aequitas
Status: Agentka wywiadu o stopniu S4, podległa jedynie generalicji Przymierza, znana pod różnymi nazwiskami. Obecnie Diane Caldera
Kredyty: 9.530

Re: Kolonia

1 cze 2015, o 08:19

Może i się odnajdzie. Widziała, że Ogdena korci, by coś powiedzieć, ale ostatecznie chyba się powstrzymał. Przyjęła to spokojnie, udając, że jest nieświadoma sytuacji, choć tak naprawdę poczuła lekki zawód.
A mogliśmy zrobić jakiś postęp.
Upiła kolejny łyk drinka, świadomie biorąc je często, ale małe, by widać było, że przyszła się tu też napić - a nie tylko wypytywać szefa ochrony o różne, dziwne rzeczy.
Z jego następnych słów jednak nie wynikało zbyt wiele informacji - brakowalo jej ogólnych pojęć odnośnie tego, co dzieje się teraz. Jakie badania? Przeglądała extranet wcześniej, najwyraźniej pominęła tę jedną opcję, co wprowadziło ją teraz w dezorientację. Przyjęła do wiadomości jego słowa, postanawiając wrócić do nich, gdy odnajdzie ten podstawowy sens.
- Przepraszam, chyba nie nadążam - odezwała się, marszcząc brwi i wpatrując intensywnie w stolik, jakby na jego blacie próbowała sobie zwizualizować problem. - Może nie jestem jeszcze na bieżąco. Są jakieś badania, do których Shiala nie została przyjęta?
Zadala pytanie tonem laika, którym zresztą w tej chwili była. Nie dała jednak po sobie znać irytacji, jaką przez moment poczula, nie mając w głowie ważnych informacji, o których Ogden mówił jak o wszystkim innym. Ot, jak o problemach z pyłem.

/nie piszę z domu, żeby jak najszybciej było, dlatego tak nędznie i krótko ;-;
CASUAL ARMOR THEME VOICE ⌥ MAN IS NOT WHAT HE THINKS HE IS, HE IS WHAT HE HIDES
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEN W WALCE WRECZ » 75% SZANSY NA POWALENIE PRZY ATAKU OMNI-OSTRZEM
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

1 cze 2015, o 12:58

Wayra

- Nie, ExoGeni mnie zatrudnia, jestem członkiem grupy zapewniającej stałą opiekę medyczną kolonistom - wyrecytowała, uśmiechając się. - Pracuję tu już pół roku, skoro jesteś stąd to wiesz przecież w jakim są stanie. Niektórym już przeszło, ale tych, na których torian wpłynął najbardziej, wciąż trzyma. Jack ma nerwobóle których nie chce leczyć - zerknęła na niego i pokręciła głową. - Utrudnia mu to życie bardzo, może tego nie widać jak się odwiedza Feros raz na jakiś czas, ale niektórzy... no, mam tu co robić. A to odkrycie...
Ericson wrócił do stolika i z westchnięciem opadł na krzesło. Ale nie odezwał się, nie chcąc przerywać rozmowy, zajął się zdrapywaniem etykiety ze swojego piwa. Za to Jade zamilkła i postukała paznokciami w blat stołu.
- Jest już późno, więc wrócę do siebie - westchnęła. - Jack, proszę cię. Nie możesz tego ignorować w nieskończoność. Przemyśl to, ok? - obróciła się na krześle i wstała, opierając jeszcze dłoń na ramieniu Talava. - Miło było poznać.
Najwyraźniej przyszła tu tylko po to, by naprostować myślenie właścicielowi pijalni, w trosce o jego zdrowie i samopoczucie. Teraz zostali we dwóch, a z pozostałych obecnych tylko Ogden i jego nowa pracownica byli Wayrze znani.
- I co? Nudno w domu, nie? Jakbyś sobie jakąś dziewczynę tu przywiózł, to byś nie musiał spędzać wieczoru z dziadkiem w spelunie - Jack uśmiechnął się. - Może być pani doktor, młoda, ładna, co?
Omni-klucz Talava piknął cicho, informując o otrzymanej wiadomości. I jeśli postanowił ją sprawdzić, zobaczył to, na co czekał od dawna. Skany przeprowadzone przez załogę statku jednak coś dały, bo o ile bezpośrednio z Mią nie udało im się skontaktować, to udało się zlokalizować sygnał jej omni-klucza. Kilkadziesiąt kilometrów na północ od kolonii. Jeśli wyszła z grupą badawczą, czemu wyraźnie zaprzeczył Quin, doszli naprawdę daleko. Jeśli nie, musiała mieć jakiś inny powód zapuszczenia się w tamte rejony. Tak czy inaczej, Wayra wiedział teraz, gdzie znajduje się jego siostra, pozostawało więc tylko pytanie co tam robi i dlaczego.

Heather

Quin szybko połknął następną kolejkę i ze stuknięciem odstawił kieliszek na stół.
- Oczywiście, że nie została przyjęta, jest asari, nie człowiekiem - mruknął. - Asari tam nie jest potrzebna. Bądźmy poważni, nie rozumiem dlaczego upiera się przy tym, by dostać się do laboratoriów. Nawet jeśli tam trafi, to będzie wszystko sabotować. Ja to czuję. Ja to wiem.
Dopiero po tym wyznaniu Ogden uniósł spojrzenie znad kieliszka, wbijając je prosto w oczy kobiety i zmarszczył brwi.
- Za dużo gadam - stwierdził i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - To nie moja sprawa. Sama dostaniesz propozycję udziału, zapewne. Niech się tylko dowie, że przyleciałaś.
Na tej niepokojącej obietnicy skończył, po czym przesunął się na brzeg ławki i przeprosił Heather na chwilę, kierując się już nieco mniej pewnym krokiem niż dotąd w stronę łazienek, zostawiając ją samą. Wade też mogła już poczuć ciepło, jakie po jej klatce piersiowej rozlewał alkohol, ale do stanu szefa ochrony było jej daleko. Zresztą wyglądało na to, że ten planuje sam wypić całą butelkę samogonu Jacka, a to nie mogło skończyć się dobrze. Jakkolwiek profesjonalny nie był w godzinach swojej pracy, najwyraźniej w czasie wolnym preferował typowo męskie rozrywki. Pozostało zastanawiać się w jakim stanie będzie jutro, o ile planował w ogóle rano wstawać. Profilaktycznie zabrana tabletka usuwająca alkohol z krwioobiegu raczej nie miała być dziś kobiecie potrzebna.
Chwilę później Quin wrócił i z powrotem zasiadł naprzeciwko, uśmiechając się do Wade szeroko.
- To jak, pani Caldera? - w przytłumionym świetle pijalni jego białe zęby odcinały się mocno od czerni brody. - Zmieńmy temat na przyjemniejszy, niż Shiala i jej pretensje do całego świata. O pracy też nie będziemy rozmawiać, bo na to będziemy mieć czas jutro. W takim razie, czym się zajmowałaś przed przylotem tutaj?

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Nadzieja Zhu”