Jeden z pięciu okręgów na Cytadeli, zdominowany gł. przez volusów, elkorów i hanarów, posiada jednak też wydzieloną ludzką strefę o nazwie Shin Akiba.

Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

[KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

6 gru 2015, o 22:47

- Dziękuję - zaśmiała się i przeciągnęła włosy na ramię. Z tak bliskiej odległości Wilson nie mógł już nie poczuć zapachu konwalii, który zawsze jej towarzyszył. - Co prawda nie mówiłam poważnie o tej rekompensacie, ale miło z twojej strony - stwierdziła, zakładając nogę na nogę. Rozcięcie sukienki odsłoniło prawe udo, a smukła kostka Irene znalazła się tuż przy łydce mężczyzny, tak, że przy najmniejszym ruchu nie dało się uniknąć dotknięcia. Być może nie wypadało zachowywać się już w ten sposób, może było za wcześnie, ale nie obchodziło jej co na ten temat myśli Rebecca. Tym bardziej że teraz była zajęta jedzeniem i opłakiwaniem straconych kredytów. Raczej nie wyglądała, jakby chciała włączyć się w kolejną rozgrywkę. A Dubois miała swoje plany i swoją moralność i wcale nie zależało jej na tym, żeby ktoś ją głaskał po główce za poprawne zachowanie.
- Jeszcze raz? - westchnęła ostentacyjnie i pochyliła się nad stołem, zerkając na wynik Wilsona. - Na takich samych zasadach? No dobrze, może tym razem pójdzie mi lepiej.
Tutaj już było łatwiej i o ile nie przebije po raz kolejny, powinna bez problemy odzyskać przynajmniej część swoich kredytów. Trudno było nie przyznać, że kwazar dawał trochę adrenaliny, a Irene od adrenaliny była przecież mocno uzależniona. Nie od tej zwyczajnej, przewidywalnej, nie takiej którą czuje się w walce czy przy skoku ze spadochronem. Raczej od tej, która powodowała lekki, ale nieustępliwy niepokój, od niepewności, tej która miała związek z innymi ludźmi. I z kredytami.
Wpłaciła 300 kredytów i zabrała się za rzuty.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Niepewnie przyjrzała się wynikowi. Ryzykowanie nie było dobrym pomysłem. Na początku wyglądało to obiecująco, 17 miało być łatwe do przebicia, ale nie sądziła, że sama skończy na tym samym. W tej chwili nie chciała stracić kolejnych 600 kredytów. Zbyt słabo już było u niej ze stanem konta, choć jej zachowanie wcale na to nie wskazywało. Wolała sprawiać wrażenie, jakby nie stanowiło to dla niej problemu. Przegrać kolejne pół tysiąca w kwazara? Co mi tam.
- Pas - uśmiechnęła się przekornie i wyzerowała rzuty na terminalu. - Mamy remis, jeszcze raz.
Na widok reakcji Wilsona, gdy wspomniała o broni, uniosła brwi i rzuciła mu wieloznaczne spojrzenie. Jak bardzo już się domyślał, a jak bardzo jeszcze był w błędzie? Powinna chyba namieszać bardziej, wycofać się z tej niebezpiecznej pozycji w którą wpakowała się nieprzemyślanym komentarzem.
- Mam strzelbę i karabin. Nawet nie wiem co z nimi zrobić. Dostały mi się... jakby... w spadku - odwróciła wzrok, wbijając go gdzieś w ścianę. - To nie jest pamiątka, jakiej bym chciała. Na pewno... ktoś... z nich wcześniej korzystał, ale u mnie będą się tylko kurzyć.
Dobre, proste wyjaśnienie. W końcu co innego może zostać po gwałtownie zakończonym związku z żołnierzem, jak broń? Potrząsnęła głową, jakby próbowała odpędzić od siebie złe myśli i uśmiechnęła się do Wilsona ponownie.
- Proszę - położyła dłoń na jego ramieniu i oparła na niej brodę, zaglądając mu w terminal. Może przynajmniej go trochę rozproszy, a nawet jeśli nie, to chociaż na bieżąco poprzygląda się rzutom.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

7 gru 2015, o 20:55

Kiedy Irene wspominała, że nie mówiła na serio o zadośćuczynieniu i odsłaniając przy nim spory kawał nogi, Cole musiał na moment przyłożyć palce do czoła, by je rozmasować, oraz zamaskować swoje spojrzenie jakie padło na okolice biodra u kobiety siedzącej obok. Biorąc głęboki oddech, jaki był reakcją na szybsze bicie serca, zaciągnął się powietrzem w którym wyczuł zapach kwiatowych perfum. Zmuszony był nawet zacisnąć rękę w pięść, kiedy poczuł jej kostkę, nieznacznie ocierającą się o jego łydkę, bo potrzebował kontrolować swoje odruchy, gdy wyobrażał sobie jak dotyka jej gładkiej i opalonej skóry w tamtym miejscu.
Tyle co zdążył się dowiedzieć w swoim życiu o kobietach, mówiło mu że był badany, testowany, może nawet prowokowany, bo one niczego nie zostawiały przypadkowi. Zbyt wiele wysiłku kosztowało Yvonne zrobienie siebie na bóstwo, by wiele innych rzeczy pozostawało kwestią przypadku.
Kimkolwiek była osoba siedząca obok niego, to była niezwykłą planistką o umyśle taktycznym.
Podobało mu się to co robiła; świadomie i metodycznie, czy też przypadkowo i spontanicznie. Wilson chciał się dowiedzieć gdzie i jak to wszystko się skończy.
Nim spostrzegł, Eva już zaczęła wykonywać swój ruch w grze i okazało się, że oboje zremisowali, a co najlepsze dama w czerni nie miała ochoty ryzykować. Jej decyzja była jedną z lepszych jakie usłyszał tego wieczoru, bo zwalniała jego samego od podjęcia takiej decyzji. Dlatego z twarzą wyrażającą spokój, zrozumienie i niezbyt szerokim uśmiechem, przywitał jej wybór.
Kolejną rzeczą jaką usłyszał, odnośnie posiadanego przez nią arsenału, była informacja o tym, że wcześniej nie należał do niej. To plus wydedukowana informacja o tym, że mogła być wcześniej w związku z Marshall'em, połączyły się w całość.
Czyżby...?
Jego uformowaną, lecz niewypowiedzianą myśl przerwała rudowłosa, kładąc mu swoją dłoń na ramieniu i ze swoją twarzą, blisko jego, obserwowała jego część stołu, czekając aż zacznie. Wpłacił więc wymaganą kwotę i rozpoczął wszystko od nowa.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wynik jaki pojawił się u niego ponownie, zdziwił go jednocześnie jak i zaskoczył. Fakt ostrożne trzecie posunięcie gdy miał dziesięć, dawało niejako wciąż szerokie pole do manewru, ale spodziewał się równie niskiego czwartego rzutu, by móc zrobić piąty ruch, ale ten wynik go zaskoczył.
- Hmm... - zamyślił się, ściągając obie brwi ku dołowi - To chyba jakiś znak. Żółte światło? - rzucił pytanie w eter, choć obrócił głowę w bok, by spojrzeć na tą, która nie wiedziała jak chce być nazywana. Drugi raz musiał się zatrzymać po to, by kusicielka opierająca się o niego, mogła zadecydować o tym, co dalej się wydarzy. Jak na razie trzymał się zasady "patrz i podziwiaj dzieła sztuki, ale ich nie dotykaj", jednak trudno mu było powiedzieć, ile jeszcze jest w stanie wytrzymać.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

7 gru 2015, o 22:22

Uśmiechnęła się, przez długą chwilę nie odsuwając się od mężczyzny. Wyłapała każde jego spojrzenie i teraz też domyślała się już, jakie myśli krążą mu w głowie. Nie potrzebowała wcale tak wiele czasu, by zrobić się na bóstwo, po prostu zawsze wyglądała dobrze i zdawała sobie z tego sprawę. Bez fałszywej skromności. Inaczej nie nauczyłaby się tego wykorzystywać. Odpowiednia sukienka i lśniące, rude fale spływające po ramieniu tylko poprawiały efekt. Nie, raczej nie mogłaby funkcjonować tak, jak Rebecca. Pół życia w mundurze.
- Hm - opuściła wzrok na usta Wilsona, które znalazły się nagle bardzo blisko, ale charakterystyczny dla niej lekki półuśmiech nie znikał z jej twarzy. - Może ja będę mieć tym razem zielone.
Odsunęła się, wracając do swojego terminala. Uwolniła go od swojej bliskości, mógł teraz albo odetchnąć z ulgą, albo wręcz przeciwnie. Siedemnaście, znów. Cóż, tym razem na pewno pójdzie jej lepiej. Nie spodziewała się, by i u niej miała miejsce taka stagnacja. Kwazar powinien podporządkować się pod grającego, pod okoliczności, jak tarot. Cole był statecznym komandorem Przymierza, wyrzucił to samo, Irene była zmienna i liczyła na zmieniony wynik. Ot, takie zależności, które nie miały prawa mieć wpływu na rzeczywistość.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

- Tak! - zawołała z radością dziecka, prawie podskakując w miejscu. Co poradzić, lubiła to, lubiła wygrywać, lubiła kiedy wszystko szło po jej myśli. Przynajmniej odzyska swoje kredyty. Teraz jeszcze tylko Rebecca powinna Wilsona ograć i wyszłoby na zero, ale to już nie był jej problem. Gdyby przegrała i tym razem, byłaby mocno rozczarowana. Odwróciła się do swojego przeciwnika i uniosła pytająco brwi. - Przebijasz?
Może ucieszyła się za wcześnie, ale raczej nie sądziła, żeby udało się mu teraz cokolwiek z tym zrobić. Musiałby wyrzucić dwa albo trzy, a prawdopodobieństwo tego nie było zbyt duże. Uniosła wzrok na kelnerkę, która pojawiła się z talerzem i dwiema wysokimi szklankami. Podziękowała i od razu zabrała się za posiłek, by zabić ssanie w żołądku. Jeszcze chwila i zaczęłoby jej burczeć w brzuchu, a to już nie byłoby za bardzo eleganckie. Makaron nie był nadzwyczaj wykwintnym daniem, za to przyrządzili go doskonale i musiała się bardzo powstrzymywać przed pochłonięciem go w dwie minuty. Spokojnie, to tylko obiad.
- Od razu dwa? - spytała komandora, gdy drinki stanęły na stole. - Nie łatwiej by było przerzucić się po prostu na coś mocniejszego? - westchnęła. - To jednak jest dobra rekompensata. Dziękuję.
Jej omni-klucz piknął cicho, informując o przychodzącej wiadomości. Nie spodziewała się tego, nie teraz, bo kto miałby się z nią kontaktować? Uruchomiła urządzenie, by szybko przebiec wzrokiem po krótkim tekście. Potem pomarańczowa poświata zgasła, a ona jakby nigdy nic kontynuowała jedzenie. Cokolwiek przyszło, nie zrobiło na niej żadnego wrażenia, albo Irene bardzo chciała, żeby pozostali tak myśleli.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

9 gru 2015, o 23:27

Tak jak wcześniej uważał, że Irene go sonduje, tak teraz był niemal pewien, że się nim bawiła. Było zbyt wiele rzeczy, które za tym przemawiały, by można je było przypisać przypadkowi. Kusiła, zniewalała i miała z tego frajdę, a więc wniosek mógł być tylko jeden: to nie on ją wypatrzył w kasynie, lecz ona jego. Pozostawało jednak pytanie o jej motywy, ale to już było niestety zbyt wiele dla umysłu ex-komandora, którego nietrzeźwy stan i skaczące libido nie pozwalały na wyciąganie prawdopodobnych wniosków.
Ileż by dał za to, by móc być z nią sam na sam, bez widzów i sprawdzić, jak było faktycznie.
Kiedy Eva zaczęła wykonywać swoje ruchy, musiał przyznać przed sobą, że nie spodziewał się takich trudności. Fakt, liczył się z tym, że mogła go przebić, ale jednocześnie miał nadzieję, że zagalopuje się w rzutach i przeskoczy Kwazara.
- Nie mam innego wyjścia, jak przebijać. - odpowiedział, pochylając się nad stołem i wykonując prawdopodobnie ostatni swój ruch.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

- Aj. - spojrzał niezadowolony na stół, który uświadamiał Cole'a w jego porażce. Nie była to jakaś wielka tragedia, bo choć 600 kredytów leciało na konto siedzącej obok niego łowczyni, to jednak wciąż zostawał 600 na plusie. - Gratuluję. - powiedział, gdy już pogodził się ze stratą części funduszy.
Posiadał mały profit, a to dawało mu więc jakieś możliwości odnośnie kolejnych gier przy stole.
W samą porę pojawiła się u nich asari z posiłkiem dla rudowłosej, bo to dawało mu chwilę czasu do namysłu.
W międzyczasie przyszła też do niej jakaś wiadomość na omni-klucz i choć nie było po niej niczego widać, jakby po prostu przyszedł do niej spam, to jednak z grzeczności i zainteresowania, chciał spytać czy to coś ważnego.
- Kolejna partyjka, czy to coś ważnego? - mówił to spokojnym głosem, zdradzającym minimalne zainteresowanie, kiedy sięgał po jednego z drinków. Drugi postawił tuż przy talerzu Irene, zastanawiając się jak potoczy się reszta tego wieczoru.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

10 gru 2015, o 13:46

Uśmiechnęła się radośnie, widząc informację o wracających do niej kredytach, które zdążyła już uznać za stracone. Może i nie miała dziś niesamowitego szczęścia, ale nie miała też pecha, więc nie widziała powodu do narzekań. Sam Wilson też nie był stratny, więc nie musiała mieć wobec niego żadnych wyrzutów sumienia - nie to, żeby kiedykolwiek się jej to zdarzało, kiedy kredyty albo cenne rzeczy zmieniały właściciela, a ona miała na to jakiś wpływ. Ot, życie.
Spojrzała na drinka i przeniosła na mężczyznę zaskoczone spojrzenie.
- Próbujesz mnie upić, czy to ciąg dalszy rekompensaty? - spytała, odkładając sztućce. W porządku, może zjadła trochę szybciej niż należało, biorąc pod uwagę maskę którą teraz akurat przybrała, ale każdy mógł być głodny, prawda? Nawet ci najbogatsi. Sięgnęła po szklankę i zakręciła nią.
No tak, musiała się zbierać. Gdzieś z tyłu jej głowy pojawiło się podekscytowanie i z chwili na chwilę stawało się coraz bardziej upierdliwe. Pierwszy raz kontaktowali się z nią bezpośrednio, pierwszy raz wysyłali ją w konkretne miejsce w konkretnym celu. Pierwszy raz wykona zlecone zadanie i z tego, co mówiła wiadomość, będzie się przy tym przednio bawić. Bo kto mógłby narzekać, będąc wysyłanym na jedną wielką imprezę? Ale prawda była taka, że naprawdę musiała już iść. Dostała wszystkie wytyczne, łącznie z promem, na który ma wsiąść, a prom ten odlatywał za niecałą godzinę. Musiała jeszcze wrócić do hotelu i zabrać z niego swój dobytek.
- Praca - westchnęła, pozwalając jedynie irytacji pojawić się na swojej twarzy. Bo kto normalny cieszyłby się z nagłego zlecenia, które nie daje nawet chwili na przygotowanie? - Przepraszam - przesunęła drinka w stronę Rebecki i podniosła się z kanapy, poprawiając na szybko materiał sukienki. Żeby wyjść z loży, musiała przecisnąć się albo między stołem a Dagan, albo między stołem a Wilsonem. Wybór był prosty. Spojrzała na mężczyznę z góry i uśmiechnęła się. - Żałuję, ale naprawdę muszę iść. Mam nadzieję, że przyniosłam ci szczęście na cały ten wieczór. Powodzenia.
Pochyliła się i ponownie oparła dłoń o ramię komandora, by krótko pocałować go na pożegnanie w policzek. Wyjście zza stołu było problematyczne, ale w końcu wydostała się i zanim opuściła lożę, skinęła jeszcze głową do czerwonowłosej.
- Do następnego, Becca - uśmiechnęła się szeroko i chwilę później już jej nie było.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

19 gru 2015, o 17:20

Po pierwszej przegranej Rebecca nie pokusiła się o następną nie dlatego, że nagle zabrakło jej pieniędzy, ale po prostu podzielność uwagi wyraźnie jej nie służyła. A że priorytetem zawsze i wszędzie był jej własny żołądek, to czerwonowłosa ostatecznie spasowała, grę pozostawiając towarzyszącemu jej duetowi, a sama zajmując się jedzeniem. W milczeniu więc śledziła kolejne poczynania pary, w milczeniu tez zarejestrowała fakt, że rudowłosa koleżanka miałaby to i owo na sprzedaż - nie, żeby sama Dagan potrzebowała akurat takiego rodzaju broni, ale kto wie, kiedy taka informacja jej się przyda? - i uaktywniła się dopiero w chwili, kiedy przyszedł czas na ponowne pójście w swoją stronę. Ledwie Eva pożegnała się, zmierzając ku pilniejszym od rozrywek sprawom (Rebecca machnęła jej ręką na pożegnanie, jednocześnie zastanawiając się, jak wiele czasu będą potrzebowały teraz, by spotkać się ponownie), gdy przez uchylone drzwi loży do pomieszczenia wcisnęła się rozczochrana, już jej znana czupryna.
- E, lala, zbieramy się. Idziesz z nami? - Sierżant McLoughlin był jej nowym, męskim znajomym z pokładu Wizny, z którym póki co dogadała się najłatwiej i najszybciej. Różnica stanowisk nie miała przy tym żadnego znaczenia przynajmniej dla samej Dagan, która do podobnych konwenansów nie przywiązywała znowu aż tak wiele uwagi.
W każdym razie, samo to, że Charles się pofatygował było w jakiś sposób ujmujące. Najwyraźniej też w tłumnej Stratosferze nie było znowu tak trudno jej znaleźć - co w sumie było zrozumiałe, pośród elegancko ubranych gości była jedyną, która paradowała po sali w mundurze. No, jedyną aż do teraz, bo również McLoughlin - podobnie jak jeszcze trzech rosłych, czekających przed lożą mężczyzn - miał na sobie nic innego, jak służbowy uniform.
- Idę. - Tak czy inaczej, Rebecca czuła się już wystarczająco wypoczętą, by towarzystwo kolegów ponownie powitać z umiarkowanym entuzjazmem. Kulturalnie złożyła sztućce na pustym już talerzu i uśmiechnęła się nieznacznie, może przepraszająco do Cole'a. - Na mnie też już czas. Przepustka rządzi się swoimi zasadami. - Wzruszyła lekko ramionami. Wilson przecież doskonale to znał.
W każdym razie, już po chwili jej nie było, a odgłosem towarzyszącym jej odejściu był tylko gromki śmiech - jej własny, ale głównie męskiego stadka, wraz z którym wrócić miała na Wiznę.

zt
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

30 gru 2015, o 22:40

Sesja próbna: Dawne Dzieje Mistrz Gry: Zeto'Seya
Gracz: Wilson Cole
I w ten sposób, bohater wieczoru: Wilson Cole, został sam przy stole, mając czas na rozmyślanie. Ludzie dookoła śmiali się, wciąż grając przy swoich stołach, pozostawiając Wilsona samemu sobie. Muzyka rozbrzmiewała powolnymi nutami, w powietrzu unosiły się szmery rozmów oraz zapach dymu (zarówno sztucznego jak i tytoniowego). Znad szklanki były oficer dostrzegł coś ciekawego, szkopuł, który zdawał się mu umykać przez cały wieczór. Parę stolików dalej, w nieco słabiej oświetlonej sekcji, siedziała drobna kobieta wpatrująca się w niego badawczo. Najgorsze było to, że chyba świdrowała go spojrzeniem już od dłuższego czasu, jednak w otoczeniu pań, Wilson po prostu nie zwrócił uwagi na skrytą w cieniu postać. Obserwatorka nieśpiesznie podniosła się od stolika i wszystko wskazywało, że będzie chciała do niego dołączyć, czyżby emerytowany kapitan... komandor miał aż takie powodzenie wśród kobiet? Patrzył jak lawiruje między stolikami, kierując swoje kroki w jego stronę. Jednak to nie ona pierwsza dotarła do stołu. Drobnymi kroczkami zbliżyła się doń nienagannie ubrana Asari, o okrągłej, piegowatej twarzy i nieco sztucznym uśmiechu.
- Wystawić rachunek - zapytała grzecznie, po czym dodała - czy może coś jeszcze podać?
Czekając na odpowiedź Wilsona zaczęła zbierać puste naczynia ze stołu, najpewniej z chęcią odniesienia ich i przetarcia stołu. Nim jednak emeryt zdołał odpowiedzieć, do stołu w końcu podeszła tajemnicza obserwatorka. Teraz mógł jej się przyjrzeć, a było czemu!
Była to urodziwa kobieta, o smukłej twarzy i równo przyciętych, złotych włosach, które sięgały jej do lini szczęki i był jakby jej przedłużeniem. Grzywka była za to skośnie ścięta i odsłaniała duże, lazurowe oczy. Całości dopełniał delikatny makijaż - szminka i czarne kreski na powiekach. Charakteru dodawał jej zadziorny nosek oraz postawa "na baczność". Swoim chodem przywodziła na myśl oficera, co zgadzałoby się biorąc pod uwagę jej strój. A ubrana była w krwisto czerwony, wyjściowy mundur. Marynarka prosta i elegancka, z długie spodnie zwężające się w dół. Górę munduru zdobiły pagony o stopniu podporucznik i złoty medal z wygrawerowaną pięścią i młotem. Na lewym ramieniu naszyte miała nieznane mu godło: Okrąg, podzielony na trzy równe części, a w każdej srebrna gwiazdka. Wilson dość szybko wychwycił coś rzadko spotykanego na Cytadeli (jeśli nie liczyć SOC), pistolet na chwytaku w pasku, Kat dokładniej.
Chwilę wpatrywała się siedzącemu Wilsonowi w oczy, jakby badając co może z nich wyczytać.
- Przynieś dwa wasze koktajle słońce, na mój koszt - odezwała się wesołym głosem - Komandorze Cole, nazywam się Tania i wiele o Panu słyszałam. Czy mogłabym się przysiąść? - zapytała po krótkiej pałzie i oparła się jedną ręką o stół, lekko się do niego nachylając.
Trudno było powiedzieć jakie miała zamiary. Podeszła znienacka, kiedy Wilson został sam, wyraźnie na to czekała. Z drugiej strony, nie wydawała się w żaden sposób spięta czy zdenerwowana. Wręcz przeciwnie, biła od niej pewność siebie i swego rodzaju pozytywna energia - wyzwalana przez jej delikatny, jednak zniewalający uśmiech.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

31 gru 2015, o 17:24

- Jedno nie wyklucza drugiego. - odpowiedział rudowłosej, nim ta przesunęła drinka w kierunku Rebecci. Potem otrzymał odpowiedź, którą spodziewał się usłyszeć, czyli mówiącą o zakończeniu ich wspólnego towarzystwa. Nie był zadowolony z tego faktu, ale rozumiał tego typu sytuacje, nazbyt dobrze i z tego powodu nie powinien mieć żadnego żalu. Rozczarowany był jednak obrotem wydarzeń, bo nim się obejrzał to po Dagan zjawili się jej koledzy z załogi.
- Służba nie drużba. - odpowiedział biorąc swoją szklankę z drinkiem i wzniósł niemy toast w kierunku odchodzącej oficer. Po towarzystwie obu pań, zostały mu więc puste naczynia i pocałunek w policzek, który wytarł dłonią. Westchnął przeciągle, zastanawiając się nad tym, jak spędzi resztę wieczoru i wypił do dna zawartość swojej szklanki. Dokładnie wtedy spostrzegł, że ktoś mu się przygląda i to nie byle kto. Czerwony mundur wskazywał na jakąś organizację paramilitarną, która jednak korzystała z odznaczeń stosowanych przez Przymierze. Pierwszą rzeczą jaką zaczął szukać w pamięci, zmęczony umysł byłego już oficera, czy podczas swojej kariery nadepnął komuś na odcisk tak bardzo, by chciano go zabić w miejscu publicznym. Fakt, z powodu odbytej służby na okrętach floty, nie każdy go lubił, ale nie znalazła się żadna dotąd osoba, która chciałaby wymierzyć mu jakąś karę, a w szczególności egzekucję.
Patrząc kątem oka na zbliżającą się kobietę i bawiąc się swoją szklanką, nawet nie zwrócił uwagi na to, że pojawiła się przy nim kelnerka. Spojrzał na nią zaskoczony i chciał już powiedzieć, że na tym spasuje, ale uprzedziła go przybyła kobieta w galowym mundurze i zamówiła dwa drinki.
Mógł chyba wykluczyć chęć pozbycia się go, bo w praktyce zabójcy nie stawiali swoim ofiarom coś do picia. No i nie ubierali się jak na paradę.
- Pani porucznik... - zaczął Cole, podając asari swoja pustą szklankę - ...podchodzi pani do mojego stolika, widząc mnie pierwszy raz w życiu i stawia mi pani coś do picia? Dziękuję.
Ktokolwiek wysłał do niego tą kobietę, z pewnością chciał by były komandor zwrócił na nią uwagę i zainteresował się jej osobą, oraz tymi których reprezentowała. Udało im się.
- Proszę. - wskazał ręką wolne miejsce i na przywitanie wyciągnął do niej dłoń. To był jego stary i wypróbowany sposób na rozpoznawanie biotyków, bo za każdym razem wyczuwał od nich lekkie, elektrostatyczne kopnięcia prądu. Nie by teraz oczekiwał, że za moment znajdzie się pod sufitem, lub pozostawi ładne graffiti na jednej ze ścian, ale to zawsze była dodatkowa informacja o osobie z którą miałby rozmawiać i o zasobach ludzkich, jakimi dysponowali jej mocodawcy.
- Skłamałbym, gdybym powiedział, że równie dużo słyszałem o pani, pani porucznik. Ma pani moją uwagę. Proszę mówić.
Był ciekaw kto i jaki może mieć do niego interes szczególnie, że musiał dysponować też porządnym wywiadem i siatką informatorów.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

31 gru 2015, o 18:32

Uśmiech pani porucznik znacznie się poszerzył, kiedy zajmowała miejsce na przeciw niego. Wyciągnęła doń ochoczo rękę i odwzajemniła uścisk, wbrew przypuszczeniom nie "kopnęła" energią. Poprawiła mankiet, strzepnęła niewidzialny kurz z rękawa i oparła się lekko o blat, trzymając ręce razem i bawiąc się guzikiem.
- Może jeszcze Pan usłyszy - odpowiedziała enigmatycznie, po czym rozluźniła się i usadowiła się wygodniej - ale nie zmieniajmy tego w nudne spotkanie biznesowe.
Jej ręka powędrowała do kieszonki z której wyjęła dużą monetę i zajęła się przekładaniem jej między palcami. W tym czasie kelnerka pozbierała wszystko i pośpiesznie oddaliła się od stolika, pozostawiając mężczyznę i kobietę samych przy stoliku. Teraz Tania wydawała się być gotowa na rozmowę, widocznie czekała aż Asari odejdzie.
- Słyszałam, że był Pan, Panie Cole, kapitanem statku. Dowodził na dwóch statkach, SSV Amsterdam, był pierwszym oficerem na Noradzie, wykazał się odwagą i rozsądkiem w walce. Odznaczony, zdegradowany, zapomniany - przerwała by odebrać od kelnerki napoje i podsunąć jeden Wilsonowi - gdybym mieszkała wtedy na cytadeli, zostałby Pan moim bohaterem - puściła do niego oczko, sącząc koktajl przez słomkę. Jej wiedza wykraczała poza to, co podawało się do wiedzy publicznej. Odznaczenie - zrozumiałe. Udział w bitwie o Cytadelę - przy odrobinie szczęścia i dobrych kontaktach można było się tego dowiedzieć. Ale degradacja, nazwy statków - to już wybiegało trochę poza granice "powszechnej wiedzy". Ktoś bez dwóch zdań położył łapy na jego aktach, lub sporo się o nich nasłuchał. Fakt ten, był równie zastanawiający co interesujący.
- Ale dość o Panu, pewnie myślisz, że dużo o tobie wiem, a ty o mnie nic - gładko przeszła z per Pan na ty - jestem na Cytadeli oficjalną strażniczką dyplomaty, to mój drugi pobyt tutaj. Mówiłam, że miło cię poznać? - nieco chaotycznie żonglowała tematami - jestem tu bo twój talent się marnuje. A mogłabym Ci zaoferować powrót na stanowisko kapitana. Mogę Ci mówić po imieniu? Znów zmiana tematu, ta kobieta chyba nie potrafiła wysiedzieć na miejscu. Nieprzerwanie bawiła się monetą i wydawała się teraz nawet trochę podekscytowana.
- Jesteś zainteresowany? - pociągnęła kolejny łyk koktajlu, wyraźnie jej smakował.
Nie strzelała dookoła wzrokiem (cały czas wpatrywała się w Wilsona), nie sprawdzała, czy towarzysz osłania drzwi, ręce trzymała z dala od broni. Chyba jednak nie próbowała go zabić, lub bardzo dobrze się z tym ukrywała.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

1 sty 2016, o 17:44

Chcąc, czy też nie, musiał przyznać przed sobą, że kobieta miała zachwycającą prezencję, a dużą rolę odgrywały w tym jej rozszerzone w uśmiechu usta. Zaintrygowany był przedmiotem, który wyciągnęła z kieszeni, kiedy zdążyła już usiąść na przeciw niego. Była to starodawna moneta, rzecz której nie widział od bardzo dawna. Praktycznie takie rzeczy nie były już w ogóle spotykane w powszechnym użyciu, wyparte przez galaktyczną walutę. Powoli zaczynał irytować go natarczywie pytający o kolejną rundę hologram, dlatego go wyłączył, co by skupić się na rozmowie z młodą oficer.
Wiedza jaką posiadała Tania, sugerowała posiadanie dosyć dobrego wywiadu, ewentualnie wtyki w strukturach Przymierza, co samo w sobie było zastanawiające.
Odebrał od porucznik podany mu koktajl i nie bawiąc się w picie go przez słomkę, wziął łyk napoju, zastanawiając się co powinien na to odpowiedzieć.
- Oj słodzi pani, słodzi. - odezwał się rozbawiony, choć tak na prawdę przypominanie mu starych dziejów sprzed lat, zmusiło go do ponownego rozpamiętywania tego, jak flota się z nim obeszła. Już nawet nie chodziło o ostatnie wydarzenia na Noradzie, ale o czasy znacznie wcześniejsze. - Jakby się rozejrzeć, to znalazłoby się więcej bohaterów z tamtego dnia. Podobnie w wielu innych dniach.
Kolejne rzeczy jakie wypowiadała porucznik Tania, mówiły o roli jaką spełniała, oraz o pilnowaniu jakiegoś dyplomaty, ale ewidentnie to nie była jej jedyna rola, jak się szybko okazało. Chciała zaoferować mu rolę kapitana jakiegoś statku. Słysząc te słowa, nie mógł się powstrzymać od śmiechu spowodowanego rozbawieniem. Wziął więc jeszcze jeden łyk drinka i starał się uspokoić, co by móc jakoś odpowiedzieć na usłyszaną propozycję.
- Cóż... - odezwał się po chwili, wciąż odrobinę się uśmiechając - ...tego pewnie nie napisano w moich aktach, ale mam uczulenie na polityków, więc bycie taryfiarzem dla jakiegoś dyplomaty, to nie jest szczytem marzeń dla mnie.
To było pierwsze skojarzenie, jakie przyszło mu do głowy. Ochroniarz delegata oferowała wakat na stanowisku szofera tejże osoby. Czy zgodziłby się na coś takiego, choćby oferowali mu za to godziwe wynagrodzenie? Mowy nie ma!
- Naprawdę Tania, to miło z twojej strony, ale nie cierpię tych świętych krów z Cytadeli, na które idą moje podatki, więc wożąc po układach kogoś takiego, pewnie bym go po prostu zagryzł. - mówiąc ostatnie słowa, po raz kolejny nie mógł się powstrzymać od uśmiechu i wyszczerzył rządek przednich zębów.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

1 sty 2016, o 18:52

Złotowłosa zacmokała z urażoną miną. Odłożyła słomkę na bok, a moneta zatrzymała się między palcem wskazującym a środkowym. Otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, jednak zamknęła je i zamilkła na moment, ze wzrokiem utkwionym w starym pieniążku. Po tym krótkiej chwili zastanowienia moneta znów ruszyła w podróż, w górę i w dół, w górę i w dół. Tania jakby z nowym wigorem ponownie przystąpiła do rozmowy.
- Ktoś tu mówił o lataniu galaktyczną limuzyną i wożeniu radnych i ich ludzi? - zapytała niewinnie - Mówię tu raczej o powrocie na mostek okrętu wojennego - kolejny drobny łyk oraz cichy śmiech - pod naszą banderą podatki akurat nie idą na radę. Wydaje mi się, że takie stanowisko, jest już nieco bardziej interesujące. W dodatku, mogę zdradzić, że zadanie które ci powierzymy będzie nie lada wyzwaniem - jej ruch zdradził, że założyła pod stołem nogę na nogę - jeśli wywiązałbyś się z zadania - tutaj krótka pauza - statek znalazłby się na pełen etat pod twoim dowodzeniem, z wypłatą i możliwością wyselekcjonowania odpowiedniej załogi.
Dwa stoliki obok anonimowy gracz zawył, z gapie dookoła zaczęli wiwatować i być brawo. Widocznie czyjaś fortuna właśnie zmieniła właściciela. Obok stolika przeszła para salarian, ciekawsko przyglądając się pani porucznik.
Tania widocznie chciała coś powiedzieć, kiedy jej omni-klucz powiadomił ją sygnałem dźwiękowym o otrzymanej wiadomości. Kobieta uśmiechnęła się przepraszająco, zatrzymała monetę i powiedziała nieco ciesze do Wilsona: Przepraszam, to ważne. Wbrew przypuszczeniom nie wstała jednak i nie odeszła. Zamiast tego wsunęła się głębiej w kanapę i otworzyła wiadomość bez widocznego skrępowania. Emerytowany oficer przyjrzał się odwrotnemu obrazowi wiadomości i zanim Tania wyłączyła omni-klucz, dostrzegł zdjęcie Quarianki, oraz wypunktowaną listę (prawdopodobnie osiągnięć), która okazała się być dość długa. Co ważniejsze, dostrzegł w lewym górnym rogu skrótowiec: CFW i identyczne godło, które widniało na ramieniu Pani porucznik. Sięgając pamięcią wstecz, Wilson Cole przypomniał sobie, że kiedyś w istocie słyszał o przewrocie w pogranicznych światach należących do Przymierza. Konfederacja, która szybko sie rozrastała i poszerzała swoja strefę wpływów. Borykała się co prawda z licznymi problemami (jak niechęć przymierza lub położenie na granicy z terytorium batarian), jednak powoli rosła w siłę. W tym militarną, którą musieli tworzyć od zera. Kadra oficerska prawdopodobnie w większości była młoda i niedoświadczona. Ktoś z doświadczeniem takim jak Wilson mógłby szybko zyskać poparcie i autorytet w takiej grupie.
Tania przerwała milczenie i czas na rozmyślania, kiedy pieniążek znów ruszył ustaloną trasą, a ona po raz kolejny się odezwała, tym razem jakoś inaczej. Już nie tak przyjaźnie, a z charakterem. Jakby rzucając niewypowiedziane wyzwanie.
- Myślisz, że w ciąż masz w sobie to coś Wilsonie?
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

2 sty 2016, o 17:49

Widać było, że swoją odpowiedzią Wilson zbił z pantałyku blond oficer i ta potrzebowała chwili, by na nowo rozpocząć rozmowę. Prawdopodobnie nie spodziewała się odpowiedzi tego typu, lub też zmuszało to ją do wyjawienia większej ilości szczegółów, niżby chciała to zrobić. Jakakolwiek by nie była prawda, powiedziała coś co było już bardziej zachwycające, a mianowicie stanowisko dowódcy okrętu wojennego. Choćby bardzo chciał grać i udawać niedostępnego, to nie byłby w stanie, zwłaszcza po tej ilości procentów, jaką do tamtej pory wypił.
Mimo wszystko zauważył coś jeszcze, ważny szczegół w jej wypowiedzi, odnośnie zadania. To już nie chodziło wyłącznie o jego zdolności i wakat na stanowisku kapitana, ale też o coś jeszcze. O tym jednak później.
Wrzawa jaka rozniosła się po sali, kiedy któryś z graczy nagle stał się bogatszy o czyjeś kredyty, zainteresowała mężczyznę i spojrzał w tamtym kierunku. Chciał czy też nie, ale to właśnie z tego powodu właśnie znalazł się w kasynie, by sprawdzić siebie, zaryzykować i zarobić. Wtedy też zobaczył dwóch salarian, którzy przechodząc obok, przypatrywali się Tanii. Nie było w tym nic dziwnego, bo jej ubiór ewidentnie odznaczał ją w towarzystwie, ale z racji bycia strażniczką dyplomaty, mógł się nią interesować wywiad salarian. Polityka.
W tym samym czasie przyszła do kobiety jakaś wiadomość, której nie był w stanie odczytać. Nigdy nie był dobry w czytaniu lustrzanego pisma, ale potrafił odczytać skrót CFW. Z racji tego, że niemało zatankował, potrzebował trochę czasu, by móc sobie przypomnieć co tak właściwie mógł oznaczać owy skrót. Coś Cole kojarzył jak przez mgłę, że jakieś światy graniczące z batarianami, wypowiedziały posłuszeństwo Przymierzu i zawiązały koalicję.
Patrząc na mundur pani porucznik, oraz jej znak, w końcu zrozumiał z kim tak właściwie rozmawia.
W pierwszej chwili myślał, że z jakąś najemniczką, w drugiej że z ochroniarzem delegata, ale teraz wiedział, że nie było do końca prawdą to co myślał i to co ona mówiła.
- Jesteś rekruterką Konfederatów. - powiedział na głos, doznając olśnienia i znów zaczynając się śmiać - Musisz mi wybaczyć, ale pierwszy raz widzę kogoś od was i dlatego nie wiedziałem z kim rozmawiam. A niech mnie, marginalizowani w mediach wichrzyciele, którzy w najlepszym wypadku są nikim, a w najgorszym przyczynić się mogą do podziałów w Przymierzu, czy też jego rozpadu. - gdzieś, kiedyś słyszał takie wypowiedzi, gdy w wiadomościach wypowiadał się na ich temat jeden z politologów, ale prawdę mówiąc nigdy nie był za bardzo tym zainteresowany. Piraci, batarianie, a potem gethy i Zbieracze, za bardzo zajmowali jego czas podczas służby, by musiał myśleć jeszcze nad frakcją, która w dowolnym momencie może zniknąć z mapy galaktyki.
- Więc potrzebujecie nie tylko kapitana statku, ale także kogoś, kto zajmie się problemem przerastającym waszą kadrę oficerską, tak? Nie jestem w stanie pokazać, jak bardzo to jest ciekawe dla mnie, że zwracacie się do byłego oficera Przymierza z czymś takim, jeszcze nim go zwerbujecie.
Potrzebował wziąć jeszcze jeden łyk koktajlu, by dać sobie czas na jakąś porządna odpowiedź, która jednocześnie by jej nie zbywała, ale też niekoniecznie by się zgadzał na coś w ciemno.
- Tania, jestem wstawiony. Ponadto choć oferujesz mi funkcję i zadanie od zaraz, to wpierw musiałbym się zapoznać z wszystkimi potrzebnymi mi informacjami, by wiedzieć co mi jest potrzebne, oraz spojrzeć na jakim okręcie oferujesz mi stanowisko, oraz z jaką załogą. Dopiero wtedy mógłbym powiedzieć, czy się zgadzam być kapitanem na Konfederackim okręcie, oraz czy z dostępnymi środkami ja i załoga podołamy misji, w której niewielu z nich wróci w trumnach do domu.
To już nie była wina alkoholu, tylko jego natura zaczynała o sobie dawać znać. Pragmatyzm i realizm, jakimi rządziła się jego osobowość, gdy musiał na siebie brać brzemię dowodzenia. Skoro Konfederaci potrzebowali jego, to znaczyć mogło nie mniej, nie więcej tyle, że gdzieś ma się rozpętać jakaś bitwa. Wilson był tego bardziej jak świadomy i wiedział też, że pod jego rozkazami zginie mniej młodych idealistów, niżby pod dowództwem jakiegoś młokosa, który mógł dowodzić pierwszy raz w życiu.
- Zróbmy tak: uznajmy, że nie odmówiłem tobie. Traktuję twoją propozycję poważnie, a nie lekceważąco, dlatego nie podejmę decyzji po pijaku i w takim miejscu jak to. Prześpię się, wytrzeźwieję i spotkamy się ponownie. Wtedy powiesz mi więcej na temat statku, załogi i zadania. Ja wam powiem wtedy czy się zgadzam, czy zadanie jest do wykonania i jakie będą straty w trakcie jego wykonywania, z moją pomocą czy też bez.
Będąc wciąż oficerem Przymierza i obojętnie jak nawalonym, bez wahania odmówiłby wszelkiej rozmowy, która mogłaby podchodzić pod zdradę, ale teraz był emerytem. Emerytem, którego emerytura mogła zostać zawieszona w momencie przejścia na drugą stronę. Emerytura, która i tak była kiepska, choć była wojskowa. Emerytury, która mu się nie podobała.
Propozycja przedstawiona przez blondynkę siedzącą przed nim, dawała mu możliwość ponownego poczucia tego, jak to jest być na mostku. Bycia odpowiedzialnym za los swojej załogi, oraz tego, że od jego decyzji zależą zwycięstwo i porażka.
- Odroczenie tego do rana, chyba nie jest kwestią życia i śmierci, prawda? Jeżeli tak, to w takim razie nie proszę o wiele.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

2 sty 2016, o 21:10

Na wiadomość o tym, że jest rekrutantką wzruszyła niewinnie ramionami i podrapała się z tyłu głowy. Najwyraźniej to odkrycie nie wstrząsnęło nią tak bardzo.
- No tak, chyba można tak to ująć.
Posmutniała jednak nieco kiedy słuchała opinii Wilsona na temat CFW. Wbiła wzrok w ziemię i przygryzła dolną wargę, niczym dziecko rugane przez rodzica. Widać było, że w jakiś sposób ją to dotknęło. Ją, nie politycznego idealistę w niej. Nawet moneta spoczęła na stole. Kiedy w końcu się odezwała, głos miała spokojny i nie zdradzała wcześniejszego entuzjazmu.
- Przykro mi, że tak o nas myślisz. Wiem, że przymierze chce żeby wszyscy myśleli o nas jak o niestabilnym tworze rewolucji. Ba! Gdzieś czytałam, że porównano początek CFW do powstania październikowego - cmoknęła z niezadowoleniem - Jednak tak nie jest. Na prawdę staramy się, by wszystkim żyło się lepiej.
Wyglądała jakby chciała coś jeszcze dodać, ale może świadomość tego, że Wilson nie jest w pełni trzeźwy odwiodło ją od tego. Nie było sensu się kłócić czy robić wykładu. To widocznie nie było w jej stylu ani nie o to jej chodziło. Zamachała przecząco rękoma, kiedy usłyszała jego następne słowa.
- Nie zrozum mnie źle, nie będziemy wystawiać armii do batalii z Przymierzem. W otwartym konflikcie jesteśmy skazania na porażkę. Z resztą - wzięła głęboki oddech - nie chcemy cię nastawiać przeciwko dawnym kolegom. Czasami nawet politycy okazują się ludźmi. Chociaż w tym wypadku to ja dobieram osoby do tej załogi. Ze mną normalnie rozmawiasz i mnie widzisz, może chociaż mi zaufasz, skoro nie lubisz polityków.
Widać było, że znów trochę się uspokoiła, mimo że uśmiech nie był już tak szeroki jak wcześniej. Traktowała tę rozmowę nieco poważniej niż na początku. Moneta wróciła na znaną Wilsonowi trasę.
Kobieta z uwagą słuchała każdego jego słowa, z niezmiennym lekkim uśmiechem. Warto jeszcze wspomnieć, że zaciągnęła się zdrowo przez słomkę, pozostawiając mniej niż pół drinka w szklance. Ostatnie zdanie wypowiedziane przez byłego kapitana sprawiło, że na twarzy Tani znów rozkwitł uśmiech a w jej głosie po raz kolejny zabrzmiał entuzjazm.
- Dziękuję - powiedziała najpierw, a dopiero potem przeszła do sedna - co prawda zależy nam na czasie, jednak myślę, że możemy chwilę na ciebie poczekać. To nie szesnasty wiek, gdzie rekrutant stawia alkohol, aż rekrutowany się zapisze - jej ramiona zatrzęsły się od niemego śmiechu, a ona zasłoniła lewą dłonią usta - Spotkajmy się zatem w konsultacie CFW w Prezydium. Na pewno odnajdziesz go łatwo, w tych Cytadelowych konsolach wszystko jest. Powiedzmy - przyłożyła palec do ust w zamyśleniu - na dwunastą? Tymczasem mogę Ci jeszcze zaproponować podwózkę do domu, lub hotelu. Zależy gdzie obecnie mieszkasz.
Pomogła mu wstać i wzięła go pod rękę, nie za mocno, jednak pewnie. Okazała się nawet na tyle miła by opłacić za niego rachunek, a jeśli z jego strony padły jakiekolwiek protesty, zamachała mu przed nosem kartą i powiedziała coś o niespożytej wypłacie. Idąc obok niej Wilson dostrzegł była od niego prawie o głowę niższa. Zaprowadziła go przed kasyno i wezwała taksówkę w której siadła obok niego. Kazała taryfiarzowi zawieźć ich pod wskazany przez W adres. Pomimo procentów Wilson łatwo zorientował się, że była na cytadeli pierwszy raz. Z okien taksówki podziwiała (z lekko opuszczonym koniuszkiem ust) widoki za oknem. Przyciemniona cytadela musiała się jej wydawać niesamowitym widokiem. Rozglądała się ciekawsko, starając się zobaczyć jak najwięcej. Widocznie mimo "ochrony" dyplomatów, nie miała czasu na zwiedzanie ani zbytnie przyglądanie się otoczeniu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

3 sty 2016, o 23:45

Był taki moment podczas rozmowy, że Tania straciła na wigorze i chyba to musiała być sprawka czegoś co powiedział, tylko nie wiedział czego. Mało tego, nawet przestała bawić się swoją monetą, odkładając ją na stół. Wtedy właśnie powiedziała coś, co wyjaśniło powód swojego niezadowolenia. Sądziła że to co powiedział o Konfederacji, to była jego prywatna opinia i stąd tak nagle zabrakło jej humoru.
Dodatkowo usłyszał jeszcze o tym, że nie mieli zamiaru atakować Przymierza, co w zasadzie było rozsądne. Niebieskie mundury dysponowały znacznie większym potencjałem sił, więc coś takiego byłoby samobójstwem. Wspomnienie jednak o tym, że miałby się zmierzyć z Przymierzem, z kolei Wilsona wprowadziło w konsternację. Dziewczyna sobie pewnie nie zdawała z tego sprawy, ale poważnie zmusiła komandora w stanie spoczynku, do przemyślenia możliwych opcji. Może nie teraz i nie w najbliższych miesiącach, ale kiedyś być może będzie musiał walczyć przeciwko Ziemi. Jakby miał wybór to wolałby przeciwko piratom, czy batarianom, ale Wielki brat długo nie będzie tolerował tego co się dzieje na peryferiach jego jurysdykcji oraz tego, że ktoś jego władzę podważa. W najlepszym wypadku będzie to wyglądało jak zimna wojna, pomiędzy Stanami Ameryki, a Republikami Radzieckimi. A może już tak sprawy wyglądały?
Tak czy siak rozmowa była skończona i dlatego zaczął się powoli zbierać. Nie omieszkał jednak okazać swego zdziwienia, kiedy porucznik zaczęła pomagać mu wstać.
- Mówiłem, że jestem wstawiony, a nie pijany. Dam radę iść o własnych siłach. - ten gest uważał naprawdę za uroczy z jej strony, choć zupełnie niepotrzebny. Co do opłaty rachunku to spodziewał się bardziej, że zapłaci ona wyłącznie za picie, ale skoro tak łatwo pozbywała się swojego żołdu, to nie mógł jej mieć tego za złe.

Dosyć szybko znaleźli się przed kasynem, a jeszcze szybciej w taksówce, której polecił lecieć do Royal Penthouse. Tam właśnie taryfiarz ich miał odstawić i nie czekając w zasadzie na nic, ich podniebna karoca, pognała przed siebie.
Siedząc wygodnie we fotelu i kilka razy zerkając w stronę kobiety, która chciała go zwerbować, zauważył pewną ciekawostkę. Tania zachowywała się zupełnie tak, jakby była tu pierwszy raz w życiu, co mogło nawet być prawdą. On sam, do póki nie miała miejsca Bitwa o Cytadelę, nie postawił wcześniej nogi na tej stacji.
- Chcę byśmy się dobrze zrozumieli. To co powiedziałem o was, to nie jest moje zdanie. Ja nie mam o was zdania. - potrzebował to powiedzieć bo uważał, że nie ma sensu wprowadzać jakieś zamieszanie i lepiej jest mówić jak się sprawy mają. Pewnie będzie jeszcze mnóstwo okazji, by mógł sobie wyrobić własne zdanie o tej frakcji do której miał dołączyć, ale to nie był jeszcze czas.
- Powiesz mi, skąd pochodzisz? - spytał, by dowiedzieć się czegoś więcej o osobie, z którą chyba miał spędzać więcej czasu na nowej służbie. Skoro bowiem miała ustalać jacy ludzie będą przydzielani mu do załogi, to pewnie sama też miała się w niej znajdować. Lojalna, pomocna i uczynna jak tylko można, ale jednocześnie meldująca o tym, jak by się sprawował. Miała być pewnie attache Konfederacji i nie widział w tym nic złego. To było zrozumiałe, że ktoś będzie mu zaglądał przez ramię.
Za jego pytaniem kryły się też bardziej praktyczne potrzeby, jak choćby dowiedzenie się, gdzie rozciągało się ich małe dominium. Być może kiedyś będzie musiał bronić któryś z tych światów. Może nawet jej.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

4 sty 2016, o 16:03

Taksówkarz skinieniem głowy potwierdził przyjęcie zlecenia, wpisał odpowiednie dane w omni-klucz i ruszył, dodając tylko: Oki-doki. Zasunął następnie szybkę pozostawiając im nieco prywatności, o ile można na taką liczyć w taksówce.
Słysząc głos Wilsona, Tania na chwilę oderwała wzrok od widoków przewijających się za oknem. Małe sprostowanie Wilsona sprawiło jej widocznie ulgę. Po raz kolejny jej ramiona zatrzęsły się nieznacznie od niemego śmiechu, a dłoń powędrowała do ust by zasłonić uśmiech i błysk białych zębów. W odpowiedzi bąknęła coś o zbytnim pośpiechu i lekko zarumieniona wróciła do oglądania.
Tania mogła wydać się Wilsonowi intrygującą istotą. Mimo bycia "wojskową", odznaczoną i w dodatku w randze porucznika - zachowywała się wyjątkowo swobodnie i naturalnie. Nie zdradzała oznak przesadnej służbistości ani nie dystansowała się zbytnio. Gdyby nie mundur, emerytowany kapitan poczułby się na pewno jak na towarzyskim spotkaniu. Może częściowo właśnie to, zachęciło go do zadania kolejnego pytania, tym razem nie związanego z zadaniem ani polityką. Blondwłosa odwróciła się od okna, by móc swobodnie patrzeć na rozmówcę. Nabrała oddechu jakby miała coś powiedzieć, jedn wypuściła go tylko ze świstem wpatrując się przez krótką chwilę w sufit.
- No cóż, skoro cię to interesuje, to urodziłam się na ziemi - zaczęła opowiadać Tania - ale nie pamiętam wiele z tamtego okresu, jakoś w wieku 3 lat rodzice zabrali mnie na Thargos i tam się wychowałam. Bylismy pierwszą falą kolonistów na tej planecie, dlatego czuję się bardziej kolonialistką niż ziemianką. Zwłaszcza wojny batariańskie zbliżyły ludzi do siebie. Życie w ciągłej obawie przed atakiem jakoś tak działa na ludzi. Kolonia została założona w 162 roku, wojna jak pewnie wiesz, miała miejsce na początku lat siedemdziesiatych. Dopiero co zbudowali nam wielką stocznię na orbicie księżyca, baliśmy się jak diabli, że będziemy następnym celem ataków. Przymierze chyba właśnie dlatego zafundowało nam na prawdę porządne systemy obronne, prawdziwy bastion - Tania nie wyglądała jakby miała przestać, najwidoczniej od dawna nie miała z kim otwarcie porozmawiać, więc przy pierwszej okazji zalała Wilsona potokiem słów - w 76 skłamałam, że jestem pełnoletnia i zaciągnęłam się do ochoczej straży w innym mieście, chciałam zwiać od rodziców i takie tam - pokręciła głową z niedowierzaniem - ależ ja byłam wtedy głupia. Szczęśliwie obyło się bez przykrych incydentów. Potem byłam jeszcze na ziemi, studiowałam zupełnie nie przydatny przedmiot i na któryś wakacjach w domu trafiłam w sam środek rozruchów - już chciała powiedzieć coś jeszcze, być może dopiero się rozkręcała. Jednak zamilkła raptownie wpatrując się w Wilsona z lekkim zmieszaniem na twarzy - wybacz, rozgadałam się.
Lekko przygaszona oparła się znów o fotel w taksówce. Wilson mógł dostrzec, charakterystyczne budynki i rozpoznawał okolicę. Niebawem powinien znaleźć się przed hotelem. Gdyby miał więcej czasu, kto wie co wyciągnąłby z tej gadatliwej blondynki. Miał jeszcze chwilę, do hotelu zostały jeszcze dwie-trzy minuty. Tania za to nie kwapiła się by zaczynać jakiś nowy temat. Zamiast tego zerknęła na swój omni-klucz, sprawdzając ilość nieprzeczytanych wiadomości. Co jakiś czas zerkała tylko na Wilsona, czy nie chciał czegoś dodać lub skomentować jej gadulstwo.
Mniej więcej w tej chwili do emeryta dotarło, że nie wie ile dziewczyna ma lat. Jeśli była młoda w okresie Wojny z Batarianami, to mogła mieć nawet mniej niż trzydzieści lat. Wyglądała dość młodo, cechował ją młodzieńczy zapał, kto wie...
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

6 sty 2016, o 13:46

Tak jak się domyślał Tania była kolonistką, choć lekko się zdziwił kiedy usłyszał o jej urodzeniu się na Ziemi. Nie zazdrościł jej jednak przeszłości na świecie graniczącym z Hegemonią. Thargos z tego co się orientował, to też nie był zbyt przyjazny jeżeli chodziło o klimat, więc dla młodej porucznik musiało być na Cytadeli znacznie cieplej niż w domu. Co do budowy stoczni w pobliżu jej planety, to było to dobre rozwiązanie pod względami ekonomicznymi i logistycznymi, ale kiepskie w czasie konfliktu. Chyba właśnie dlatego zadbano o to, by nic nie zagroziło produkcji w tym układzie, fortyfikując go. Idealne miejsce na rozpoczęcie insurekcji. Układ, gdzie Przymierze by otrzymało mocny cios, gdyby chciało go odbić siłowo. Coś mniejszego niż rozmiarów floty, nie opłacałoby się wysyłać ze względu na straty.
Co do rozruchów, które prawdopodobnie przyczyniły się do uniezależnienia od Wielkiego Brata i tego, że trafiła w sam ich środek, to chyba domyślał się, jak to się skończyło. Stanęła po zwycięskiej stronie i dołączyła do Konfederatów. Pytanie tylko, na jak długo Konfederacja miała być zwycięska, ze swoimi mizernymi siłami.
- To wtedy właśnie dołączyłaś do nich? - spytał, nawet nie komentując jej chęci, by komuś się wygadać. Najwyraźniej nie miała ku temu zbyt wielu okazji i potrzebowała tego, choć też się wstydziła takiej potrzeby, co już pokazała. Co do jej wieku, to jeżeli dobrze wszystko rozumiał i w jakimś momencie nie skłamała, to dziewczyna mogła mieć dwadzieścia siedem lat. Mniej więcej na tym pułapie plasowała się średnia wieku, wśród żołnierzy wysyłanych na akcję. Odpowiedni balans między brawurą, a ostrożnością.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

6 sty 2016, o 14:53

Ożywiła się nieco, kiedy Wilson wyraził chęć usłyszenia reszty historii. Splotła ręce wybijając rytm kciukami i z nowym entuzjazmem wznowiła opowieść:
- Tak, pamiętam że matka była jakaś markotna wtedy. Dopiero drugiego dnia mojego pobytu zdradziła mi co ma się stać na stacji, akurat na zmianie był mój tato z bratem. Udali się tam z resztą w pełni świadomie. Bardzo się o nich martwiła, nie mogła tego dłużej ukrywać, musiała komuś o tym powiedzieć. Następnego ranka wszystko się zaczęło - nieco zmarkotniała, widać było że wspomnienia odcisnęły na niej piętno - straszny chaos, ludzie wylegli na ulicę, szarpaniny, interwencja sił policyjnych. Najgorsze się zaczęło kiedy doszły do nas informacje o uszkodzeniu stoczni w wyniku starcia - rytm wybijany przez kciuki przyśpieszył - Wtedy uznałam, że nie mogę dłużej czekać aż sytuacja się u nas uspokoi, trzeba było pomóc ludziom, którzy zmagali się na orbicie księżyca. Za to co zrobiłam, dostałam nawet medal - wskazała swój medal na którym widniała uniesiona pięść i młot - Zebrałam moich dawnych znajomych i kto tam się jeszcze nawinął i przez kanał dostaliśmy się do space portu. Otworzyliśmy manualnie wrota wpuszczając do środka tłum naszych.
Przez chwilę wpatrywała się znów w okno i przygryzała dolną wargę, jakby zastanawiała się co dalej powiedzieć. Jej dłoń powędrowała pod prawą pierś, jakby próbowała coś wymacać pod materiałem munduru. Były kapitan domyślał się co mogło się tam znajdywać, a jego przypuszczenia potwierdziła sama Tania.
- Medal był nie tylko za bohaterstwo ale i za odniesione rany. Postrzelili mnie trzykrotnie, nie mieliśmy pancerzy więc... - westchnęła ciężko - w końcu nie dostałam się na górę, ale pozwoliłam innym by dotarli tam za mnie.
Znów zrobiła pauzę, najwyraźniej odtwarzała w wyobraźni przebieg tych wydarzeń. Cisza nie trwała jednak długo, potencjalną kontynuację opowieści przerwał jednak taksówkarz, który zapukał w okienko, otworzył je i rzucił do pasażerów:
- Jesteśmy na miejscu, Royal Penthouse.
Tania odzyskała nieco z dawnego wigoru i uśmiechnęła się znów do Wilsona.
- Może kiedy indziej to dokończymy - mrugnęła doń porozumiewawczo - będę czekać o ustalonej godzinie w konsulacie, liczę na ciebie.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

10 gru 2017, o 21:08

Droga do restauracji była krótka - "Stratosfera" znajdowała się w tym samym okręgu co mieszkanie Tori, więc nawet kurs taksówką nie trwał długo. Przez całą drogę nie rozmawiali o niczym szczególnym - mówiła głównie Tori, komentując swoje wrażenia z pierwszych odwiedzin na Cytadeli, początkowe problemy z adaptacją do wielokulturowego środowiska, czy o problemach z znalezieniem jakiegoś neutralnego miejsca do spacerów czy spędania czasu.
Gdy dotarli na miejsce, Tori wysiadła z taksówki i przystanęła, zadziwiona ogromem lokalu. Budynek, w całości przeznaczony na kasyno i restaurację, miał kilkanaście pięter wysokości, zaś zielone i czerwone, miękkie światło, którym był okryty nadawało mu wrażenia odmienności i nieco kiczowatego splendoru i blichtru. Wokół budynku kłębiła się... mgła? Dym? Opar - również podświetlany tymi samymi kolorami co sam budynek - częściowo okrywał parter budynku, jednak główne wejście świeciło wyraźnie, zapraszając do wnętrza. Po stopniach wejściowych wchodziło i wychodziło wielu przedstawicieli różnych ras. W końcu "Stratosfera" była nie tylko rstauracją. Bardziej słynna była ze swoich ogromnych kasyn, w których można było zagrać w każdą chyba hzardową czy losową grę znaną wśród galaktycznej społeczności.
Weszli do środka, niesieni falą roześmianych przedstawicieli wzmiankowanej galaktycznej społeczności, jednak jako nieliczni nie skierowali się w kierunku kasyn, lecz w kierunku kontuaru, za którym stały dwie asari pełniące rolę maitre d'hotel części restauracyjnej.
- Witamy w Stratosferze. W czym możemy pomóc? - odezwała się jedna z nich.
- Tori T'eria, miałam rezerwację na jednoosobowy stolik. Chciałbym ją jednak zmienić na dwuosobowy.
- Zobaczę, czy mamy coś wolnego... - dłonie asari zatańczyły na holograficznej klawiaturze. - Widzę, że rezerwacja dotyczyła kuchni Tessiańskiej. Czy chcą państwo zachować państwo ten profil?
- Jedynie pod warunkiem, że mój towarzysz będzie mógł zamowić coś z kuchni dekstro. Preferowana tradycyjna kuchnia Palavenu.
- Oczywiście. Państwa rezerwacja została zmieniona. Piętro dziesiąte, zapraszam do windy - asari wskazała dłonią ku przeszklonym kabinom, pełzającym w górę i w dół po zewnętrznej krawędzi budynku. - Będą państwo mięli piękny widok na panoramę Okręgu Zakera. Życzymy smacznego!
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

10 gru 2017, o 22:29

Kolejna podróż przez Okręg Zakera odbyła się w dużo milszym towarzystwie niż poprzedni, samotny spacer po jego korytarzach, towarzystwie któremu turianin nie miał nic przeciwko. Po tym jak opuścili mieszkanie Tori i wezwali taksówkę, Vex pozostał głównie milczący, słuchając opowieści asari i pozwalając jej mówić. Wyrwanie się ponownie na miasto było miłą odmianą, chociaż nie potrafił sobie przypomnieć kiedy zdarzyło mu się poświęcić tyle czasu na coś co były zwyczajną przyjemnością, nie podszytą koniecznością obowiązku. Nawet jeżeli rzeczywiście było trochę chłodnego pragmatyzmu w jego wizycie, to z pewnością nie była wymuszona.
Tak jak i kolacja z Tori.
Były porucznik przyglądał się dyskretnie asari, gdy jechali taksówką, zastanawiając się jak to się stało, że trafiła wtedy na Klendagon. Dopiero teraz, w drodze do ekskluzywnej restauracji połączonej z kasynem, zdawała się być w swoim żywiole. Nie pośród burz piaskowych, niebezpiecznych warunków atmosferycznych i fruwających pocisków, a tu, w sercu Cytadeli - po środku stacji pełniącej życiem, w świetle neonów i pięknych widoków. I pasowała do tego miejsca idealnie.
Kiedy prom taksówki zatrzymał się pod ekstrawaganckim, strzelistym budynkiem, turianin wysiadł na zewnątrz i obrzucił spojrzeniem wysoką konstrukcję. Nim przeniósł wzrok na tłum ludzi zmierzających z i do przybytku, przez chwilę błądził spojrzeniem po gęstych oparach snujących się tu i ówdzie dookoła ścian Stratosfery, mieniących się kolorami zieleni i czerwieni od strategicznie rozmieszczonych iluminatorów, mimowolnie wspominając nie tak dawną potyczkę na Crescencie. Czysto zawodowe przyzwyczajenie sprawiło, że gdy ruszyli wraz z asari po schodach do wejścia, wyszukał spojrzeniem pracowników ochrony stojących przy drzwiach i beznamiętnie pilnujących kolejki; mężczyźni, ubrani w jednolite pancerze z logiem Stratosfery na naramiennikach, wyróżniali się na tle bogato i stylowo odzianych bywalców kasyna oraz tych, którzy przyszli tu zaspokoić apetyt. A on uświadomił sobie, że gdyby nie wcześniejsze spotkanie z Radą, które sprawiło, że nadal miał na sobie elegancki mundur, pewnie również nie nadawałby się do tego lokalu.
- Powiedz mi, jak to się stało, że dziewczyna taka jak ty, trafiła na planetę taką jak Klendagon? - zagaił do swojej towarzyszki, gdy jechali już windą ku dziesiątemu piętru budynku. Jego wzrok zetknął się z jej spojrzeniem w odbiciu przeszklonej ściany pomieszczenia, ukazującej coraz bardziej oddalający się ku ziemi widok strzelistych budynków Okręgu Zakera. - Chyba nigdy cię nie zapytałem co lekarka o twojej specjalizacji robiła na misji poszukiwawczej.
Drzwi rozsunęły się po kilku sekundach, ukazując wnętrze piętra restauracyjnego. Kolejna pracownica Stratosfery, tym razem czekająca przy windzie, z wystudiowanym uśmiechem profesjonalistki wskazała im ich stolik, który zgodnie ze słowami kobiet obsługujących recepcję na parterze, znajdował się tuż przy przeszklonej ścianie budynku, pozwalającej w pełni podziwiać krajobraz, który rozciągał się na długie kilometry stacji. Turianin odsunął krzesło dla Tori, po czym sam zajął miejsce na przeciwko.
- O ile dobrze pamiętam naszą rozmowę, to zdaje się, że to ja zaprosiłem cię jako pierwszy na wspólną kolację - dodał z krótkim uśmiechem, gdy jego omni połączyło się z lokalną siecią, od razu wyświetlając propozycję pobrania menu. Poprzednim razem atmosfera była jednak zgoła inna, bo włamywali się właśnie do prywatnych plików Diany. - Przyznam jednak, że masz zdecydowanie lepszy gust niż pewnie miałbym ja.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [KASYNO I RESTAURACJA] Stratosfera

11 gru 2017, o 00:13

Na omni-klucz Viyo przyszła wiadomość o wysokim priorytecie, przez który turianin czuł się w obowiązku aktywować urządzenie i przeczytać jej treść na sekundę ignorując czarujące towarzystwo asari.
Obrady się przedłużą przez inne, nagłe informacje. Przełóżmy nasze spotkanie, bo dzisiaj nie będę miał czasu się tym zająć.
Spotkamy się w tym tygodniu.
Wiadomość od radnego Quentiusa zawierała również informację o otrzymanym dostępie do Biura Zamówień Widm i ich małej centrali w Prezydium, na Cytadeli.

Wróć do „Okręg Zakera”