Jeden z pięciu okręgów na Cytadeli, zdominowany gł. przez volusów, elkorów i hanarów, posiada jednak też wydzieloną ludzką strefę o nazwie Shin Akiba.

Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Konsulat CFW

6 sty 2016, o 23:08

Obrazek Wśród zwykłych mieszkalnych domów dzielnicy ludzi (Shin Akiba), znajduje się usytuowany blisko przystanku taksówek budynek, o mocno przeciętnym wyglądzie: Szarych ścianach, niewielkich oknach od frontu. Znajduje się on na skraju jednej z platform co daje całkiem ładne widoki za oknem. Wszystko w nieco surowym, acz gustownym wystroju. Wchodząc przez drzwi frontowe do takiego konsulatu, odwiedzający znajdzie się w obszernym pokoju gościnnym w którym znajduje się nie tylko wygodna sofa i fotele dookoła stołu, ale również biurko sekretarki oraz niewielka biblioteczka na dokumenty i inne niezbędne rzeczy. Na przeciwko drzwi zamiast tradycyjnej ściany znajduje się gruba szyba, przez którą widać część dzielnicy. Z tego pomieszczenia można wyjść do trzech innych, po lewej stronie jest dwoje drzwi prowadzących do biur gdzie załatwia się sprawy finansowe, emigracyjne, urzędowe i wszelką inną biurokrację. Po prawej zaś, drzwi zaprowadzą gościa do niedużej sali konferencyjnej, w której stoi długi stół otoczony krzesłami. Pomieszczenie jest dźwiękoszczelne i nie posiada monitoringu. Jest jednak okno z którego roztacza się widok na pozostałe skrzydła cytadeli.
Wystrój konsulatu jest prosty i większość mebli jest biała. Wyjątkiem jest szara podłoga oraz stoły z prawdziwego drewna, które znajdują się w sali narad i głównym pomieszczeniu. Wszystko wydaje się być czyste i sterylne. Tu i ówdzie można znaleźć osobiste akcenty, jak zdjęcie na biurku, podpisany kubek czy zeszyciki i notatki.
Ostatnio zmieniony 10 sty 2016, o 23:09 przez Zeto’Seya, łącznie zmieniany 1 raz.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Konsulat CFW

7 sty 2016, o 20:55

Tak jak się spodziewał, Tania potrzebowała komuś się wygadać. Normalne zachowanie, bo każdy człowiek ma taką potrzebę. Zastanawiający był jednak fakt, że potrzebowała się wygadać niemal obcemu mężczyźnie, zamiast zachować swoje zwierzenia dla bardziej znajomych osób. Mogło to po prostu wynikać z jej natury, albo z tego, że nie miała z kim rozmawiać, co już wcześniej brał pod uwagę.
Co do tego, że porucznik brała udział w insurekcji to nie miał wątpliwości ani przez chwilę, ale pojęcia nie miał jaki miała w tym wkład. Dopiero kiedy usłyszał z jak beznadziejnej pozycji musieli uciekać się do walki, uzmysłowił sobie odwagę lub desperację buntowników. To była ludność cywilna z prawdopodobnie ograniczoną ilością sprzętu przeznaczonego do walki, a jednak stanęli do nierównej walki przeciwko służbom porządkowym, oraz broniącym systemu marynarzom i żołnierzom. Straty musiały być przytłaczające po stronie cywilnej, a blondynka miała niezwykłe szczęście, że przeżyła tamten dzień.
Bez pancerzy i generatorów tarcz. Uzbrojeni w wiarę i odwagę.
Musiał przyznać szczerze, że po tej krótkiej opowieści, zaczął podziwiać mieszkańców Thargos. Ich wyczyn, choć niewątpliwie przyczynił się do śmierci wielu dobrych kobiet i mężczyzn, którzy mieli ich strzec przed powtórką z najazdu batarian, zaimponował Wilsonowi. Nie posiadając przeszkolenia, sprzętu, zaplecza i wsparcia, zdołali oderwać cały system spod jurysdykcji największego hegemona w ludzkiej przestrzeni. To było niesamowite. Przerażające, ale i zarazem napełniające uznaniem.
Resztę opowieści, o ile jeszcze jakaś była, przerwał taksówkarz informujący o tym, że byli na miejscu. Jego tymczasowy dom. Wysiadł z taksówki, kiedy usłyszał słowa jego rekruterki na pożegnanie.
- Zjawię się. - odpowiedział krótko, po czym zamknął drzwi taryfy i poklepał ją dwa razy po karoserii, dając tym samym znak, że może ruszać dalej. Cole z kolei wrócił do siebie.

***

Noc była dla niego wyjątkowo długa, bo nie spał aż całe pół godziny od kiedy rozebrał się i walnął na łóżko. Wszystko z powodu usłyszanej tego wieczora propozycji, choć wspomnienie znajomości z rudą o wielu imionach, też dawało mu do myślenia. Nie mniej, najważniejsze było podjęcie decyzji. Konfederaci praktycznie nic nie mieli, ot jeden system zdolny do samowystarczalności, z porządną obroną oraz stocznią. Skoro o stoczni mowa, to ciekawe było ile okrętów jest ona w stanie wyprodukować rocznie. Jeden krążownik? Dwa? A ile fregat? To była ważna informacja, bo od niej zależało to, jak szybko czerwone koszule dysponowałyby siłą zdolną odeprzeć choćby piratów, czy też drugi blitz.
O walce z Przymierzem nie było mowy, bo po prostu zmietliby wszystko co by się nawinęło. Na szczęście flota tak nie działała i zapewne na terenie kolonii działali agenci wpływów, którzy nawoływali do powrotu do macierzy, oraz infiltrowali struktury władzy i systemy obronne. Specjalsi i ich koledzy, którzy nie istnieli.
Powoli zaczynało go dopadać zmęczenie, a oczy zaczynały się kleić. Nie opierał się objęciom Morfeusza i z tego powodu niemal natychmiast zasnął.

***

Rano podczas śniadania, dowiedział się z wiadomości o turiańskim krążowniku, którego załoga przez swoją nieudolność lub niekompetencję(a może i przez obie te rzeczy) zdetonowała ładunek nuklearny ze starej sondy, niszcząc tym samym cały okręt. To nie wróżyło dobrze na przyszłość w relacjach Przymierza z Hierarchią, ale z kolei zastanawiające było, jak ten fakt mogli chcieć wykorzystać Konfederaci i czy właściwie chcieli to wykorzystać?
Daleko mu było do politykowania, ale dobrze rozumiał prostą matematykę, która mówiła, że strata jednego może być zyskiem drugiego.
Przed pojawieniem się w konsulacie, zdążył wziąć jeszcze szybko prysznic i przejrzeć na datapadzie Sztukę Wojny, według Sun Tzu. Niewielu ludzi znało tego wielkiego stratega, jeszcze mniej osób znało jego nauki, które przetrwały do dnia dzisiejszego, a znacznie mniej pojętnych, było w stanie wykorzystać jego wskazówki w praktyce.
Cole znał całość zagadnień jakie posiadało to dzieło, ale nie raz i nie dwa złapał się na tym, że za każdym razem gdy wracał do czytania tego, odkrywał nowe, nieznane mu wcześniej szczegóły, które mu umknęły wcześniej.
Nie czytał tego przynajmniej od czasu uprowadzenia SSV Odin, czyli praktycznie od ponad pół roku, jeżeli nie więcej. Skoro jednak miał być dowódcą nie mogącym liczyć na wsparcie w postaci silnego zaplecza, musiał na nowo zapoznać się z tajnikami tej wiedzy i postarać się dobrze je wykorzystać we współczesnym polu bitwy. Starożytny chińczyk raczej nie przewidział tego, że wojny będą się kiedyś toczyły nie o krainy, ale o całe światy, więc trzeba było to trochę zmodyfikować.

***

Pojawił się w budynku dwie minuty przed czasem. Na tyle wcześnie, by nie zrobić na gospodarzach złego wrażenia, ale jednocześnie nie tak szybko, by zasiać w nich niepewność co do tego czy przybędzie. Podobał mu się wystrój wnętrza, bo był urządzony niemal po spartańsku. Mogła to być co prawda wina złego dekoratora wnętrz, lub też po prostu tego, że budynek stosunkowo niedawno został im oddany do użytku, ale to nie miało większego znaczenia.
Był tam. Podszedł do sekretarki pracującej przy biurku i uśmiechnął się oszczędnie.
- Wilson Cole. Byłem umówiony. - odezwał się krótko i rzeczowo, co by nie przeciągać tego krótkiego spotkania i dodatkowo nie dezorientować kobiety. W końcu nie z nią miał rozmawiać, a z porucznik i konsulem.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Konsulat CFW

7 sty 2016, o 22:23

Za biurkiem siedziała wysoka jak tyczka, koścista kobieta o kruczoczarnych włosach, bladej cerze i okularach w grubych, czarnych oprawkach. Stój miała prosty, fryzurę spiętą w kok. Akurat piła kawę kiedy wszedł. Lekko zdezorientowana odpowiedziała coś bełkotliwie i przejrzała listę na ekranie. Nie trwało to długo, szybko znalazła Wilsona i uśmiechnęła się blado uwydatniając zmarszczki w kącikach ust.
- Obawiam się, że Pani Averyanov nie może Pana teraz przyjąć, obecnie odwiedza ją...
Nie zdążyła dokończyć, gdyż drzwi prowadzące do sali konferencyjnej otworzyły się z cichym sykiem i wyszedł z nich postawny Turianin w Pancerzu SOC, zaraz za nim pojawiła się Tania, która kiwała głową ze zrozumieniem.
- Naturalnie Panie Władzo, odezwiemy się niebawem i poinstruuję asystentkę, by dostarczyła panu na biurko odpowiednie dokumenty - wypatrzyła Wilsona i przepraszająco się doń uśmiechnęła.
- Naturalnie ma'am - dostrzegłszy nowo przybyłego obrzucił go przeciągłym spojrzeniem, jednak nic nie powiedział - zatem życzę miłego dnia i więcej nie przeszkadzam - wyszedł bez zbędnej zwłoki.
- Natręt, nie przejmuj się nim - rzuciła za Turianinem Tania i w potarła dłonią czoło, zaraz jednak wyrwała się z zamyślenia i zwróciła się do Wilsona z typowym dla siebie wigorem - cieszę się, że przyszedłeś! Chodź, zapraszam do środka - wskazała mu salę z której przed chwilą właśnie wyszła - tam będziemy mogli porozmawiać swobodnie i w spokoju.
Zaprowadziła go do środka sali, w której znajdywał się długi stół i duże okno (w tej chwili przysłonięte roletami). Wilson szybko zauważył stojącą w kącie walizkę na kółkach oraz wieszak, na którym wisiała skórzana kurtka podszyta futrem oraz futrzasta czapka. Coś co dostrzegł już wcześniej, była gruntowna zmiana ubioru u Tanii. Galowy mundur zniknął, ustępując miejscu wysokim i solidnym buciorom, w które włożone były zwykłe wojskowe spodnie (w kolorze ciemnej czerwieni), przez szlufki przechodził ciężki pas. Spodnie miały wzmocnienia na kolanach i udach. Górę ubioru stanowiła wojskowa bluza ze wzmocnieniami na piersi oraz ramionach. Uniform bardzo podobny do tych, których używa Przymierze. W dłoni błysnęła nieodłączna moneta, tym razem tylko pocierana przez kciuk.
Nie byli jednak sami, w pokoju stał jeszcze jeden mężczyzna ubrany w garnitur. Miał brązowe krótkie włosy i wyświetlał jakąś wiadomość na omni-kluczu. Tania przystanęła na chwilę z uniesioną brwią, po czym bez słowa wskazała mu głową drzwi. Biedny urzędnik wyłączył gadżet i szybkim krokiem wyszedł, zamykając za sobą oczywiście drzwi. Blondwłosa nie zajęła jednak miejsca w fotelu, zamiast tego przysiadła na skraju stołu, blisko konsoli sterującej.
- Musisz mi wybaczyć lekki bałagan i strój - zaczęła tłumaczyć rozglądając się po pomieszczeniu - ale sprawa jednak jest bardziej nagląca niż mi się wydawało. Więc pozwolę sobie przejść do rzeczy - wyświetliła model 3d statku, który BARDZO przypominał okręt Przymierza, nie wyświetlały się jednak szczegóły, więc nazwa oczywiście nie pokazała się, tak samo działo nie było dokładnie zwizualizowane - twoim statkiem byłby ten okręt, dawniej statek przymierza, obecnie - tu zawiesił się jej głos, moneta po raz kolejny zaczęła krążyć w górę i w dół - obecnie nie. Szczegółów misji jeszcze nie mogę Ci zdradzić, przynajmniej nie wszystkich. Ale chcę powiedzieć ci na pewno to - spojrzała mu w oczy - pierwszy lot tym statkiem odbędzie się na szkieletowej załodze, tylko doświadczeni marynarze i technicy. Zapewniam cię, że nie ukradliśmy tego statku, ani nie przyczyniliśmy się do tego - dodała pośpiesznie - historia jest nieco bardziej złożona. Kazano mi też od razu zaznaczyć, że po przyjęciu zadania zostanie Ci wyznaczona prywatna kwatera na Thargos, a za wykonanie misji dostaniesz na start dziesięć tysięcy kredytów - odetchnęła z ulgą kiedy to powiedziała. Moneta stanęła w miejscu. Tania dosłownie wystrzeliła z siebie wszystkie te zdania z prędkością karabinu maszynowego. Ona pewnie inaczej by to załatwiła, jednak ktoś widocznie wymusił na niej pośpiech. Pewnie przez ostatni wieczór coś się zmieniło, jej zachowanie było zwiastunem nadciągających kłopotów. Kto wie, może sama w swoim czasie wyjawi mu w czym rzecz. Ciekawa też było jak zaznaczyła to, że ona chciała mu zdradzić pewne szczegóły. Widocznie zależało jej na dobrych relacjach z nim, lub po prostu przejawiała troskę o to, by wiedział w co się pakuje.
- Uff, można już normalnie mówić
- obdarzyła go słabym uśmiechem i wstała ze stołu - nie chcę brać do tego zadania nieopierzonego młodzika po kursie kapitańskim, ani jakiegoś najemnego samozwańca na jeden raz i dowidzenia. Wydaje mi się, że to ty przejawiasz największe predyspozycje na to stanowisko. Swoją drogą mogłam zapytać wcześniej ale... napijesz się czegoś? - kompletnie chaotyczna zmiana tematów chyba była czymś zwykłym dla tej kobiety, to na prawdę niesamowite, że ktoś chce ją na tym stanowisku.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Konsulat CFW

9 sty 2016, o 16:48

Sekretarka najwyraźniej była nowa na stanowisku, bo zdawała się być bardziej zdezorientowana niż to wypadało, a może chodziło o coś innego? Z pewnością jednak pochodziła z Thargos, o czym świadczyć mogła jej blada cera, lub po prostu unikała słońca niczym jakaś nocna zjawa.
Jedyną istotną rzecz jaką wspomniała sekretarka, było nazwisko pani porucznik. Averyanov. Podczas ich spotkania przedstawiła się wyłącznie z imienia, a Cole był tak wstawiony, że nawet nie spytał o nazwisko. Najbardziej intrygującą rzeczą, jaka nastąpiła potem, było pojawienie się stróża prawa z SOC. Wspomnienie o tym, że wymagał od nich jakiś dokumentów było dosyć zaskakujące. SOC nie zajmowało się sprawami administracyjnymi, tylko pilnowało porządku publicznego. Musiało więc chodzić o jakieś zezwolenia odnośnie posiadania broni, ewentualnie o jakieś inne certyfikaty bezpieczeństwa. Czymkolwiek jednak miały być te dokumenty, nie zaprzątał tym sobie głowy długo, bo i nie było po co, jak go zapewniała Tania.
Kiedy wszedł z nią do sali konferencyjnej, pierwszą rzeczą jaką zauważył, była obecność kogoś z personelu. Ubiór mężczyzny sugerował, że może to być konsul i Wilson już się szykował na to, że z nim też będzie miał rozmawiać. Nie był w stanie wyrazić swojego zdziwienia, kiedy pani porucznik po prostu wyprosiła jegomościa, a ten w popłochu opuścił pomieszczenie. To było dosyć niespodziewane i zaskakujące, bo z opisu jaki dostarczyła mu blondynka wynikało, że ona jest ochroniarzem dyplomaty i podlega jemu, a nie on jej. Intrygujące. Najwyraźniej pozycja panny Averyanov była znacznie wyższa niż zakładał, lub po prostu służby cywilne podlegały wojskowym, a nie odwrotnie. Turianie wyznawali tą samą zasadę.
Kiedy rozmowa i tłumaczenia zaczęły mieć miejsce, były komandor wolnym krokiem spacerował po sali, rozglądając się po niej. Dostrzegł walizkę i zimowe ubranie, więc domyślał się celu podróży. On sam miał swoje rzeczy spakowane w hotelu i był gotowy do wyjazdu, ale nie targał ze sobą rzeczy na tą rozmowę.
Na wspomnienie o okręcie jakim miałby dowodzić, mężczyzna podszedł to Tanii i przyjrzał się uważnie skąpej w szczegóły projekcji. Hologram nie był dobrej jakości, ale mimo to działo tego okrętu było jakieś niewyraźne. Mógł to być celowy zabieg, który miał ukryć fakt, że główny argument statku mógł doznać uszkodzenia. Taka informacja nie byłaby zadowalająca, ale chwilowo tego nie komentował.
Wspomnienie o tym, że będzie to jego pierwszy lot było zastanawiające, szczególnie przy szkieletowej obsadzie. Mogło to świadczyć o tym, że mają braki w znalezieniu załogi, lub też decyzja mogła być podyktowana względami bezpieczeństwa. Tylko z czego by mogły one wynikać?
No i najważniejsze. To był kiedyś okręt Przymierza i choć jego nazwa była zamazana, to jako doświadczony oficer floty, byłby w stanie z łatwością dowiedzieć się, co to za okręt. Oczywiście o ile by nie usłyszał wcześniej odpowiedzi na pytanie, które miał zadać.
Kolejną rzeczą była też kwatera na Thargos. Mogło to wynikać z faktu, że miał być dowódcą jednego z ich okrętów, albo też z tego, że misja mogła dziać się na... nie, to akurat byłoby bez sensu. Miał dowodzić okrętem i zadanie wykonywać w przestrzeni międzyplanetarnej. Na tym się znał, a nie na spacerach po skutych lodem planetach.
Praktycznie nie zauważył nawet, że kobieta wypluwała z siebie słowa niczym z prędkością karabinu maszynowego, bo pewnie przyzwyczaił się do tego, że lubiła sporo mówić. Inna rzecz, że ona uważała inaczej i jakby postępowała według jakiegoś protokołu; wytycznych.
- Nie wiem, czy mamy czas na coś do picia. Podobno zegar tyka. - odezwał się po raz pierwszy, od kiedy wszedł do pomieszczenia. Przez ten czas sporo spacerował i rozglądał się, tylko raz się zatrzymując by zobaczyć jakiś niewyraźny hologram, który jeżeli wierzyć pani porucznik, miał być jego okrętem. - Co do twojej opinii na temat stanowiska, to muszę się zgodzić. Najemnicy się nadają na akcje z karabinami i wątpię by byli wśród nich jacyś dobrzy dowódcy okrętowi. Ludzie świeżo po akademii... cóż, czasem trafi się ktoś zdolny, ale nie liczyłbym na takie zrządzenie losu. Wychodzi więc na to, że trafiła się wam niezła okazja. Dowódca ze sporym stażem, który przez najbliższe siedemdziesiąt lat byłby zdolny do służby i na dodatek ma doświadczenie na stanowisku. Okazja.
Przechwałki nie były czymś co preferował były oficer, dlatego tego nie robił. Zdawał sobie sprawę z faktu, że nie ma za sobą nawet jednej trzeciej swojego żywota, ale umysł przystosowywał się znacznie wolniej niż ciało. Mentalność zachował osoby, która połowę życia miała za sobą i starała się pomyśleć o tym, jak przetrwa starość. Nie był w stanie wyobrazić sobie, jak wytrzymywały coś takiego asari z ich dożywalnością liczącą milenium.
- Nie usłyszałem wciąż, na czym zadanie ma polegać. Nie preferuję skoków w ciemno. - wolał to zaznaczyć, co by nie było żadnych wątpliwości. Chciał wiedzieć z jakim wymagającym problemem ma się zmierzyć, nim nie będzie odwrotu. - Nie musisz mi mówić szczegółów, skoro ci zabroniono, ani nawet miejsca gdzie ma się toczyć zadanie, ale potrzebuję wiedzieć na czym miałoby polegać.
Może i kobieta musiała przestrzegać jakiś reguł, co było zrozumiałe, ale nie mogła wymagać od kogoś takiego jak Cole, że na ślepo podąży za rozkazem, wcześniej nie wiedząc na co ma się przygotować.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Konsulat CFW

9 sty 2016, o 22:37

Wilson przyglądał się chwilę statkowi, wypatrując charakterystycznych cech lub innych znaków szczególnych. Już miał się odwracać i kontynuować obchód, kiedy coś go tknęło. Chyba w obejdzie się bez większych tłumaczeń, bo statek przypominał jeden z nowszych modeli Przymierza, te z działem Thanix. Tylko skąd u diabła wytrzasnęli ten statek?! Bardzo ciekawe...
Tania rozłożyła ręce z niewinnym uśmiechem i do tego dodał: Tyka, tyka, chociaż kilka minut nas nie zbawi. Ale to prawda, trochę zależy mi na czasie. Nowe wieści, musiałam nieco zmodyfikować swój plan. Nastąpiła kolej na odpowiedź Wilsona, a Tania słuchała przytakując mu.
- Owszem okazja, ale nie patrz na to tylko przez pryzmat doświadczenia - skomentowała Tania, widocznie miała po raz kolejny dodać coś od siebie - nie wybrałam Cię tylko dlatego, że masz spory staż na różnych statkach, brałeś udział w bitwach i tak dalej. Wydałeś się ciekawą osobą, nie miałam dostępu do pełnych twoich akt, ale wydałeś się (i wciąż wydajesz) interesującą osobą. Poza tym chyba cię polubiłam i twoje podejście do paru spraw i ten ton kiedy rozmowa zejdzie na polityków - uciekła gdzieś w bok wzrokiem - zwłaszcza, że twoje podejście nie ograniczyło się tylko do wypytania o zadanie, zdajesz się patrzeć głębiej.
Krótka przemowa widocznie było czymś, czego Tania potrzebowała by znów stać się sobą, nawet jeśli nie była w pełni zrozumiała. Widocznie mówienie tego co myśli, wyrażanie swojej opinii i uczuć na jakimś temat ułatwiało jej działanie. Jeśli kiedykolwiek przejmie dowodzenie nad statkiem, a ona na prawdę zostanie jego attache, swoistym "oficerem politycznym", to pewnie nie ograniczy się do notowania jego postąpień i meldowania.
Za oknem przeleciała taksówka, przerywając chwilę milczenia, akurat by Wilson zapytał o zadanie. Tania w nieustannie wpatrywała się w okno. Pokiwała głową w zamyśleniu, a kiedy w końcu się odezwała, w jej głosie przebrzmiewał spokój i szczerość.
- Trzeba wydostać statek z niebezpiecznego sektora. Pod nosem patrolu przedostaniemy się na okręt i wydobędziemy go z miejsca spoczynku. Nie wykluczam, że dojdzie do starcia - zerknęła ukradkiem na niego, badają jego reakcję - śpieszymy się, bo nie jesteśmy jedynymi zainteresowanymi. Do zadanie potrzebna jest pomysłowość i nowatorskie podejście. Głównie dlatego, że statek nie jest w 100% sprawny, z moich informacji wynika, że ma uszkodzone poszycie, jednak najważniejsze systemy działają.
Odwróciła się doń przodem i oparła plecami o okno, wpatrując się w niego swoimi lazurowymi oczami, czekając na jego odpowiedź. Na jej twarzy zagościło dotychczas skrywane przejęcie i może nawet lekki niepokój.
Nie ulegało wątpliwości, że Tania znalazłaby kogoś na jego miejsce. Na pewno nie polegała tylko na nim, możliwe że już wcześniej wiedziała o cenie zwłoki, jednak z jakiś powodów postawiła na niego. Prawdopodobnie w razie odmowy, wzięłaby wspomnianego wcześniej najemnika lub świeżaka. Oczywiście, było to tylko przypuszczenie. Sama misja przedstawiała sobą wiele trudności: Kompletnie nieznana mu załoga, nowy statek (w dodatku uszkodzony), możliwa batalia i oddech na karku tych, którzy będą chcieli też zdobyć ów statek.
Z drugiej strony było to całkiem nowe doświadczenie, szansa wybicia się i powrócenia tam gdzie było jego miejsce. Nie skończył przecież akademii oficerskiej, żeby obijać się po barach i kasynach. W dodatku samo zadanie stanowiło wyzwanie, miał okazje sprawdzić swoje zdolności dowodzenia i taktyki, znów poczuć to coś. Tania była okazją by wrócić do życia jakie znał, ale i zarazem niebezpieczeństwem, zagrożeniem - równie dobrze mogli go zestrzelić. Ale czy takie ryzyko nie istniało za każdym razem, gdy stawało się na pokładzie okrętu wojennego? Ponadto nie wiadomo jak politbiuro zareaguje na dowódcę z zewnątrz, jaka okaże się Kadra oficerska i w jakim stopniu ma wpływ na to co się dzieje w CFW. Jednak jak to mówią: bez ryzyka nie ma zabawy. Zaryzykuje i zacznie od nowa z czystą kartą, albo wróci tam skąd przyszedł odprowadzony przez rozczarowany wzrok Tanii Averyanov. Jego wybór.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Konsulat CFW

10 sty 2016, o 17:38

W pierwszej chwili nie wiedział na co tak dokładnie patrzał, kiedy przyglądał się hologramowi działa okrętowego i dopiero po chwili coś w nim się obudziło. To było Thanix. Na palcach jednej ręki Cole był w stanie policzyć ile okrętów Przymierza posiadało tą broń jako swój główny argument. Były wersje tej broni montowane na fregatach, ale to była znacznie większa wersja, przeznaczona przynajmniej dla krążowników. Czując potrzebę rozwikłania zagadki tego "niszczyciela", w pamięci starał się wyłowić każdy z możliwych okrętów, które mogłyby wymsknąć się spod rąk floty i tylko jeden z nich przychodził mu do głowy.
Czy to jest mój Moby Dick?
Potrzebował gdzieś usiąść i dlatego odstawił od stołu jeden z wolnych foteli, po czym na nim spoczął. W spokoju wysłuchał tego, co mówiła porucznik, choć prawdę mówiąc nie wszystko do niego dotarło. Spojrzał jednak na nią, kiedy ta wspomniała, że w jej oczach był interesujący i go polubiła. Zupełnie niepraktyczne podejście do sprawy, ale widać taka już ona była. W jakiś jednak sposób zasłużyła się Konfederatom, bo inaczej nie powierzyliby jej stanowiska jakie zajmowała. Odwaga i odniesione rany dla ich sprawy to jedno, ale nie wyjaśniało to wszystkiego. Musiało się kryć za tym coś jeszcze.
Co do jej zachowania, to mogło być też częścią pracy, którą wykonywała. Raczej nie wyglądało to na wyuczone, więc socjotechniki można było wykluczyć, ale z pewnością robiła to świadomie. Ponadto była w randze porucznika, a ktoś powierzyłby jej nadzorowanie rekrutacji na okręt i do też dowódców? Coś tu się nie zgadzało.
W końcu rozmowa przeszła na temat zadania i tego na czym miałoby ono polegać. Przejęcie jednostki poprzez abordaż, pod nosem wrogiego patrolu. O ile więc porucznik myślała o patrolu podobnie jak on, to mogły to być trzy do pięciu fregat, zabezpieczających przestrzeń wokół okrętu. Uszkodzony statek był też... hmm... problematyczny. Co prawda jeżeli wierzyć słowom jakie usłyszał i większość systemów była sprawna, to jednak istniało ryzyko, że patrol będzie chciał zniszczyć pilnowaną jednostkę, zamiast pozwolić by wpadła ona w ręce nieprzyjaciela.
- Herbata. Earl Grey. Trzy krople mleka do tego. - może to co powiedział, nie było dokładnie tym czego oczekiwać mogła po nim Tania, ale skoro mieli jeszcze trochę czasu, nim przyjdzie im opuścić Cytadelę, to postanowił ten czas wykorzystać na wypicie najbardziej rozsławionego trunku ludzkości. Pech chciał, że niestety drugiego w kolejności, zaraz po kawie.
- Okręt jaki mi pokazywałaś, jeżeli się nie mylę, jest moim Moby Dick'iem. Skradziony przez terrorystów i niszczący niemal całą flotyllę po drodze. - tym razem to on przypatrywał się kobiecie z uwagą, próbując dostrzec jej reakcję. Nie miał pewności co do swoich słów, ale istniała gama sposobów by mógł się tego upewnić. - Nie wiem jak się teraz nazywa, ale to był mój wieloryb, o ile mam rację. W szafie wciąż trzymam harpun, który chciałem wbić w jego ciało.
Na tą chwilę odpowiedź mogła mu dać tylko panna Averyanov, słowną czy też niewerbalną i właśnie taką próbował uzyskać. Przynajmniej przez chwilę, póki nie wstał z fotela i nie oparł się rękoma o stół przed sobą, pochylając się nad nim.
- Powinienem teraz podpisać jakieś dokumenty, żeby wszystko zostało zrobione jak należy. Mam rację? W końcu czasy umów na ślinę i uścisk dłoni, mamy dawno za sobą, razem z upijaniem rekrutów. - tak, to było wyraźne wspomnienie ich wczorajszej rozmowy w kasynie i tego co wtedy mówiła. Teraz był przekonany o tym, że jego obowiązkiem jest dowodzić tym okrętem. W tym przypadku robiłby to nie tylko dla Konfederacji, ale też i dla Przymierza, upewniając się, że ich drogocenny statek będzie w dobrych rękach.
- Jak będziemy mieli to za sobą, to dobrze by było, gdybyś mi powiedziała kiedy usłyszę cały raport wprowadzający mnie do zadania. Tylko prosiłbym nie tutaj. Nie obrażając was, wątpię byście byli w stanie odpowiednio się zabezpieczyć przed podsłuchami. - jeżeli miał otrzymać odpowiednie, szczegółowe informacje na temat zadania, to najlepiej by było, gdyby usłyszał je gdzieś w ich przestrzeni, zamiast w placówce dyplomatycznej na Cytadeli, która mogła być podsłuchiwana chyba przez każdy możliwy rząd.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Konsulat CFW

10 sty 2016, o 19:16

Tania zaśmiała się dyskretnie kiedy usłyszała czego chce się napić i jak to miała w zwyczaju, próbowała to zamaskować dłonią.
- Widzę, że jesteś bardzo konkretny - skierowała swoje kroki do drzwi, uchyliła je lekko i powiedziała coś do sekretarki, która ze zdziwieniem pokazała Tani trzy palce, jakby chciała potwierdzenia. Porucznik pokiwała głową, dodała coś jeszcze, zamknęła drzwi i odwróciła się do niego. Wypowiedź Wilsona, który porównywał swoją pogoń za okrętem, do Moby Dicka i Wieloryba (a zwłaszcza ta część o harpunie), spowodowała że jej brwi powędrowały nieznacznie ku górze, a wzrok uciekł gdzieś na bok, jakby próbowała sobie przypomnieć lub skojarzyć z czymś te słowa. Jej czoło szybko się jednak wygładziło w wyrazie zrozumienia i nic na ten temat nie powiedziała. Poruszyła jednak inny Aspekt.
- Niemal całą flotyllę, tak? - powtórzyła po nim powoli - ktoś tu ukradł statek z prawdziwym rozmachem. Może później mi opowiesz coś więcej. Tania stanęła przed stołem z założonymi rękoma, wpatrując się w hologram. Być może Wilson powiedział coś czego nie wiedziała i w tej chwili dopasowywała kolejne puzzle do układanki. Możliwe, też że zastanawiało ją zupełnie co innego. Jej reakcja zdradzała, że pewnie analizowała w myślach potencjał bojowy statku, jednak mogło to być coś innego. Na przykład wiedza byłego kapitana o wydarzeniach związanych z Odinem lub rozważania na temat tego, co uszkodziło okręt.
Szybko się jednak z tego otrząsnęła i kiedy tylko skończył mówić swoją kwestię, zaczęła wyciągać jakieś papiery z teczki leżącej na półce nieopodal stołu.
- Jeśli się nie mylisz to, lepiej wyciągnij z szafy harpun i naostrz go, być może los dał ci właśnie drugą szansę - wyciągnęła w końcu wszystkie wymagane dokumenty i ułożyła w kupce przed nim - oto odpowiednie dokumenty, formularz bardzo podobny jak w przymierzu - podała mu długopis i znów przysiadła na stole, widocznie udzielił się jej poważny nastrój - we wszystkie szczegóły wprowadzę cię na statku, który zabierze nas z Cytadeli. I spokojnie, nie obrażasz - odpowiedziała z lekkim grymasem - pewnie połowa cytadeli próbuje wściubić nos do tej sali. Nie zdziwiłabym się gdyby właśnie tak było.
Kiedy Wilson zapoznawał się z dokumentami, upewniając się, że faktycznie są podobne do tych, które podpisywał w przymierzu, na stół wjechała herbata (z trzema kroplami mleka). Po minie sekretarki wywnioskował, że przeżyła właśnie istne piekło, próbując wkropić mu akurat tyle ile trzeba. Pani Averyanov dostała małą filiżankę czarnej kawy, podziękowała z uśmiechem i odesłała sekretarkę. Sprawdzający papiery Wilson nie natknął się na żadną podejrzaną klauzulę, która nakazywała leczenie drobnych odstępstw od regulaminu ołowiem doczaszkowo (co bardzo go z resztą uradowało, wyglądało na to, że faktycznie będzie mogło być jak po staremu), więc nie było tak źle. Za to znalazł co innego co przykuło jego uwagę. Otóż w razie chęci usunięcia go ze stanowiska, zarząd CFW musiałby wystosować prośbę do Kapituły Wojsk Konfederacji, która następnie rozpatrzyłaby podanie. Wyjątkiem była rażąca niesubordynacja lub otwarta zdrada. Taka procedura dawała Kapitule dużą autonomię co do kadry oficerskiej i wszystkiego co się działo w Armii. Prawdopodobnie to oni zarządzili operację lub nawet wytypowali kandydatów. Interesujące...
Po podpisaniu dokumentów Wilson oddał Tani dokumenty, która następnie przekazała je wezwanej sekretarce i poleciła by ta spakowała je do odpowiedniego folderu. W dłoni Tanii znalazła się znów moneta, a ona sama podniosła się ze stołu i podeszła do przyszłego kapitana. Stanęła przed nim i z uśmiechem wyciągnęła dłoń.
- Witamy na pokładzie, dokonałeś słusznego wyboru. Mundurem i całą resztą zajmiemy się później, teraz muszę cię prosić byś udał się z moim człowiekiem do siebie i zebrał rzeczy które chcesz zabrać ze sobą. Następnie spotkamy się w dokach, szczegóły będzie miał mój żołnierz. Czekają nast dwa skoki, więc podróż nie będzie długa. - wyjrzała przez drzwi sali konferencyjnej - Adam już czeka.
Adamem okazał się być dobrze zbudowany mężczyzna, średniego wzrostu. Prawdopodobnie naturalny szatyn, o opalonej cerze o ciemnych oczach. Był ubrany w identyczny mundur co Tania.
- Witam, sir - zasalutował krótko - nazywam się Adam Garret, polecono mi pomóc Panu się zebrać i odwieźć do doku, sir.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Konsulat CFW

12 sty 2016, o 21:57

Na wspomnienie o tym, jak bardzo jest konkretny, wzruszył po prostu ramionami, bo zdawał sobie sprawę z tego, jak to zabrzmiało, oraz jak bardzo nietypowa musiała to być prośba w swojej formie.
Zaciekawił go fakt już bardziej poważny, a mianowicie dotyczący okrętu i jego historii. Tania zdawała się nie znać jej do końca. To akurat było zastanawiające, bo zdawało się, że dziewczyna posiada wiedzę dużo większą niż mówiła. Nie myliła się raczej co do tego, że los mógł mu dać okazję to tego, by przechwycić okręt odpowiedzialny za tak wielki chaos.
Najbardziej zaskoczony był w momencie, kiedy otrzymał od porucznik plik papierowych formularzy i długopis atramentowy. Pojęcia nie miał, że ktoś jeszcze produkował długopisy, ale nie skomentował tego inaczej jak poprzez podniesienie do góry obu brwi i chwycenie przedmiotu pomiędzy palce. Zasada była taka sama jak z wiecznym piórem, więc co do obsługi długopisu, to nie miał problemów.
Z wdzięcznością przyjął również herbatę doprawioną mlekiem, która smakowała wybornie. Zapewne sekretarka miała odrobinę trudu z jej przyrządzeniem, ale podołała zadaniu. Co zaś tyczyło się dokumentów, to wyglądały w porządku i dlatego po kolei je wypełniał i podpisywał. Ciekawostką było wspomnienie, że jeżeli w bezpośredni sposób nie sprzeciwiłby się rozkazom, lub nie zdradził Konfederacji, to istniał pewien bufor, mogący go uchronić przed gniewem tego czerwonego ciała politycznego. Wojskowa kapituła. Co prawda nie miał w planach sprawdzanie tego, na jak wiele mógłby sobie pozwolić, zanim pozbawią go stanowiska, ale informacja o tym, że bez poparcia wojskowych, coś takiego nie ma szans, była pokrzepiająca.
Kiedy podał Averyanov wypełnione dokumenty, a ona przekazała je dalej kobiecie w okularach, oboje podali sobie ręce, stając na przeciw siebie. Nie traciła też czasu i od razu poinformowała go, że przydzieli mu człowieka do eskorty. To miała być krótka wycieczka po bagaże z hotelu, a potem kurs do doków i dalej.
Adam nie wyglądał na człowieka pochodzącego z tej samej planety co Tania. Był bardziej opalony i to w zasadzie był jedyny argument stojący za tym stwierdzeniem.
- Tylko imię i nazwisko? Brak stopnia? - udawał zdziwionego, kiedy wypowiadał te słowa, ale w rzeczywistości droczył się z postawnym żołnierzem - Chodź, mam kilka walizek do poniesienia. Może dzięki temu dostaniesz chociaż szeregowca.
Nie miał co prawda zamiarów, by zapoznawać się z facetem, którego mógł widzieć tylko na czas, kiedy trzeba było go pilnować na Cytadeli, ale niekoniecznie musiała to być drętwa podróż. Przedsmak tego zdążył już zaprezentować.
Uwinięcie się z bagażami, które czekały w recepcji hotelu, nie trwało długo. Taksówka też była opłacona i czekała, aż wszystkie rzeczy będą spakowane w bagażniku, by móc potem ich odwieść do doków. Tam właśnie zaczynał się nowy etap tego wszystkiego.
Przylatując na tę stację i przez pierwsze tygodnie tułając się bez większego celu, nawet nie oczekiwał tego, że odlatywać z niej będzie tylko po to, by móc ponownie stanąć na mostku okrętu wojennego. Niesamowite.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Konsulat CFW

12 sty 2016, o 23:50

- A... em - młody żołnierz wyraźnie się zmieszał, - szeregowy sir! - poprawił się młodzieniec i ruszył za Wilsonem. Potwierdził zrozumienie rozkazu energicznym kiwaniem głowy i wyraźnie dalej wypominał sobie pomyłkę. Widać było, że jest od niedawna w Armii, być może wszyscy u nich tak wyglądali, w końcu ilu profesjonalnych wojskowych było w oddziałach CFW? Czerwone mundury zapewne formowały się od zera, dopiero wdrażając dyscyplinę i ucząc się na błędach.
W drodze Wilson dowiedział się co nieco o strukturze armii CFW. Dwie bardziej zaludnione planety mają obowiązek utrzymywania stale dwóch dywizji, i posiadania ośmiu kolejnych rezerwowych. Co daje 1% populacji w służbie czynnej i kolejne 4% w rezerwie. Wyjątkiem jest planeta Ash, która wystawia tylko jedną dywizję, i dwie rezerwowe. Ludzie sami napierali na taki stan rzeczy, w obawie przed odwetem ze strony przymierza. Gdy obywatele nowo powstałego CFW posmakowali "wolności", wręcz się nią zapowietrzyli - taki komentarz nasunął się sam Wilsonowi - w prawdziwym starciu czekałaby ich co najwyżej bohaterska obrona. Niewiele więcej. Flota (o ile można to tak nazwać) składała się z krążownika oraz trzech fregat. Kolejny krążownik był we wczesnej fazie budowy. Większość sprzętu pochodziła z arsenału przymierza, ale CFW zdążyło już wydać od lat odkładany budżet na nowy ekwipunek. Podobno wyczerpali już cały zapas, obecnie korzystają tylko z bieżących profitów - a przynajmniej tak słyszała szeregowy.
Załatwienie formalności w hotelu i zniesienie bagaży nie zajęło wiele czasu, więc uwinęli się raz dwa. Pod hotelem stało multum taksówek, szybko wsiedli do jednej i odlecieli w kierunku doków, zostawiając hotel i czasy stagnacji. Pora przerwać krótkie wakacje i wrócić do akcji.
Minęło może 10 minut i dotarli do celu podróży, doku numer 15B. Stał tam zakotwiczony frachtowiec, nic specjalnego, raczej średniej jakości statek, jednak na podróże między planetarne w sam raz. Przed statkiem stała Tania, która rozmawiała o czymś z brodatym mężczyzną, ubranym w brązową kurtkę, znoszone spodnie, a na czubku głowy miał głęboko osadzoną czapkę z daszkiem.
- Później będziesz miał okazję się wykazać - wyraźnie kończąc dyskusję - poczekaj na Kapitana Cole w środku. Mężczyzna pomarudził coś, ale wszedł do wnętrza statku.
Tania wypatrzyła za to Wilsona z daleka i pomachała mu, dając znak by podszedł. Za nim z taksówki wygramolił się Adam, biorąc się za bagaże, które miały się zaraz znaleźć w ładowni. Panna Averyanov zaczękała aż przyszły kapitan podejdzie i wręczyła mu Datapad'a.
- Proszę, tu masz wgląd w członków załogi - zaprosiła go do środka gestem, uśmiechając się przy tym zachęcająco - zapraszam na pokład, rozgość się a ja za chwilę dołączę. Możesz w międzyczasie poznać się z Mark'iem, będzie pilotem na fregacie - po krótkim na myśle dodała - przynajmniej na czas misji. Potem też, o ile nie zechcesz zmienić składu. W końcu masz taką możliwość.
Zniknęła we wnętrzu statku, pozostawiając Wilsona samego.
Wewnątrz statku znajdywały się spory przedział z fotelami dla pasażerów, usytuowanymi na przeciwko siebie. Między nimi stały prostokątne stoliki. Całe wnętrze było w odcieniach szarości, z okazjonalnym pomarańczem i czerwienią. Przy jednym z takich stolików siedział jego przyszły pilot, Mark.
Gdyby świeżo upieczony Kapitan zechciał spojrzeć na informacje zawarte w Datapadzie dostrzegłby co następuje:
Dowódca Grupy Uderzeniowej - Tiberius Vitas
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Sternik - Mark Jorrick
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Główny Mechanik - Laia'Sirah
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Działowi - Zoe i Tom Goodheart
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Reszta postaci nie wyróżniała się już tak bardzo na tle tej piątki. Ci pozostali to byli członkowie grupy uderzeniowej, ewidentnie załoga była bardzo uszczuplona, jednak przy doświadczonej załodze (o ile tę dało się tak nazwać) lot Odinem był jak najbardziej możliwy. Ciężko oceniać tu doświadczenie Tanii w doborze takiej grupy, miała ona plusy i minusy. Na pewno mieli doświadczenie, jednak praca z nimi, przynajmniej w pierwszym etapie, będzie się znacząco różnić od tej, którą znał tak dobrze Wilson.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Konsulat CFW

13 sty 2016, o 23:33

Cole nie miał zamiaru skreślać szeregowca, bo prawdę mówiąc nie wiązał z nim jakiejś większej przyszłości. Ot facet miał go eskortować i tyle. Sprawa powoli się zmieniała, gdy podczas trasy do hotelu, podczas niewinnych rozmów, wyszło na to, że Adam dosyć sporo wie na tematy, o których świeży oficer nie miał jeszcze pojęcia. Przykładem mogły tu być liczebność armii i floty, która praktycznie mogła służyć wyłącznie za patrolową i to w obrębie systemu i okolic. Dodatkowo wiedza na temat stanu finansowego tego świeżego tworu politycznego, była całkiem imponująca. Informacje jakie zdobywał od niego, w niektórych momentach wykraczały po za te, które mogliby usłyszeć przeciętni mieszkańcy Konfederacji, dlatego zastanawiające były jego źródła. Może był synem kogoś w armii lub rządzie? Wilson nie zdziwiłby się, gdyby w ten sposób też to mogło działać u nich.

***

Wychodzący z taksówki kapitan rozprostował plecy i upewnił się co do tego, że jest w dobrym doku. Z daleka widział blond włosy i czerwony mundur Tani, więc była to wyłącznie formalność. Większe zainteresowanie skupił na frachtowcu, który miał ich zabrać ze stacji. Wydawała się to być dobra łajba i raczej nie powinna się rozpaść w trakcie lotu. Zostawiając sprawę bagaży szeregowemu, podszedł więc do porucznik, która kończyła rozmawiać z jakimś mężczyzną. Sądząc po tym co usłyszał, miał to być pewnie ktoś z załogi, lub inna osoba z jaką miał współpracować.
Averyanov wspomniała kilka rzeczy o pilocie, możliwościach Wilsona itp., a także wręczyła mu datapad z krótką listą osób, jakie miały się znaleźć w jego załodze. Trzeba było przyznać, że była to ciekawa mieszanka i widać było tu rękę Tanii, bo ona miała taki styl. Czy wybór był dobry lub zły, to miało się okazać potem, ale na tą chwilę nie widział powodu, by kwestionować jej wybór. Za bardzo nie miał wyjścia i czy tego chciał, czy nie, to musiał pracować z ludźmi jakich otrzymał.
Będąc już w środku fregaty, usiadł sobie wygodnie w jednym z foteli i studiował dostarczone mu informacje. Co prawda były one dawkowane, ale jeszcze nie opuścili Cytadeli, więc póki co to nie widział w tym nic złego. Względy bezpieczeństwa
Pilot, na przeciw którego usiadł, miał równie bujną brodę co Cole, ale ubrany był bardziej swobodnie. Oficer z kolei miał na sobie bardziej formalny strój, czym raczej zdradzał się w oczach Jorrick'a ze swoją rolą.
- Mark, mam rację? - spytał przyglądając się mężczyźnie, choć w zasadzie była to tylko formalność - Jaka była największa jednostka, jaką pilotowałeś?
Może kiepsko to wyglądało, że nawet się nie przedstawił i w ogóle, ale nie mógł się powstrzymać. Konkretne pytania wymuszał na nim brak dostatecznej ilości informacji i przez to musiał być rzeczowy. W końcu powinien wiedzieć, jakie były umiejętności człowieka, od którego po części miało zależeć powodzenie misji.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Konsulat CFW

14 sty 2016, o 19:08

Jorrick bębnił o stół palcami, wpatrując się w jakiś interesujący punkt na fotelu, wyglądał jakby nad czymś się głęboko zastanawiał. Dopiero kiedy Wilson usiadł przed nim w fotelu, ten drgnął i wyrwał się z objęć zadumy. Jego wzrok momentalnie skupił się na przybyszu i przeskanował go od stóp do głów. Nim się odezwał, Mark oblizał wargi, dopiero wtedy odpowiedział:
- Zgadza się, Mark Yorrick we własnej osobie - nieco się ożywił i siadł prosto - przypuszczam, że to właśnie ciebie mam teraz nazywać kapitanem? Zdradzisz mi swoje imię, czy mam mówić po prostu kapitanie - zapytał zupełnie poważnie, jednak po chwili się uśmiechnął i przeskoczył na drugi temat - no mniejsza, pytasz to jakim największym statkiem pilotowałem, tak? - w zamyśleniu potarł brodę - przypuszczam, że był to tankowiec. Prosty przelot bez niespodzianek, dokowanie manualne, wielkości około trzystu - trzystu pięćdziesięciu metrów, niesterowny jak diabli, nudy. Transportowałem jakieś paliwo do kolonii, nie pamiętam już jakiej. Niestety do krążownika nie miałem okazji się dobrać - powiedział lekko zawiedziony - ale nie będę płakał z tego powodu, fregaty są bardziej lotne.
Widocznie Mark uznał, że zaspokoił wiedzę Wilsona bo zamilkł. W tej chwili statek oderwał się od ziemi i pomknął w przestrzeń kosmiczną. Pokład lekko zadrgał a silnik zamruczał, kiedy pokonywali grawitację Cytadeli. Po krótkiej chwili wszystko się uspokoiło, kiedy łajba weszła w strefę zerowej grawitacji. W głośnikach odezwał się głos Tanii: Za parę minut dotrzemy do przekaźnika, po wylocie czeka nas krótki rejs w prędkości FTL, następnie zadokujemy na Thorze i spotkamy się z resztą załogi. W międzyczasie Mark, możesz przedstawić kapitanowi swój plan i pokaż mapę którą ci dałam, jestem troszeczkę zajęta więc nie czekajcie na mnie. Głośniki zatrzeszczały a głos zamilkł.
Jarrick westchnął ciężko i przeniósł wzrok z głośnika na Wilsona.
- Od czego by tu zacząć - zamyślił się drapiąc policzek - przejrzałem nieco danych wywiadowczych naszej pani kierownik, i stwierdzam że te 3 statki patrolujące to brzydko mówiąc: zwykłe gówno. Może i są szybkie, ale mają średnie uzbrojenie i jeszcze gorszy pancerz. Systemy wykrywania w tych latających wrakach ograniczają się do czujników termicznych i fal radiowych. Fale można oszukać, ciepło wyeliminować - uśmiechnął się pod nosem - nie korzystając z silników głównych ani generatora. Mój plan jest prosty, prześlizgnąć się małą kapsułą lub statkiem między polem asteroid - zatrzymał się na krótką chwilę spoglądając na Wilsona - no tak, mój błąd.
Aktywował omni-klucz i wyświetlił model 3d sektora. Na sporych rozmiarów planszy widniały trzy pasma asteroid (różnej gęstości), trzy większe asteroidy i jedna na prawdę duża (dziurawa jak sito). Dookoła jednego z większych kamieni orbitowały trzy fregaty, zapewne patrol wrogich sił. Mark zatarł dłonie i wskazał sektor a7.
- Tutaj mamy naszą przynętę, kiedy puści sygnał, część pilnujących statków powinna odlecieć to sprawdzić, wtedy my - pokazał linię wzdłuż której powinni się poruszać - omijając większość kamulców przelecimy aż do wielkiej skały i tam lądujemy. Następnie nasi dzielni komandosi zabezpieczą statek i trach - klasną w dłonie - możemy odlatywać. Liczę na jakiś pościg, ale to nie powinno być trudne.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Konsulat CFW

16 sty 2016, o 22:56

- Wiesz jak się nazywam. Porucznik ci już mówiła. - może i odpowiedź Wilsona mogła nie być satysfakcjonująca, ale po co miał się bawić w grę pozorów? Mark znał jego personalia, a on Marka i tyle na tą chwilę wystarczyło. Wspomnienie o tym, że do tej pory nie siedział za sterami krążownika, było odrobinę mało pocieszające, ale powinien sobie poradzić z pilotażem promu. Mężczyzna miał najwyraźniej doświadczenie i smykałkę do mniejszych jednostek, a to mogło okazać się przydatne, kiedy mieliby dostać się na Odina.
Siedząc w fotelu i trawiąc krótkie wyjaśnienie o preferencjach Jorrick'a, Cole poczuł jak statek zaczyna drgać i odrywa się od doku cumowniczego. Nie trwało to długo i szybko przestał odczuwać wibracje kadłuba, co nawet było kojące. Dosłownie chwilę po tym z intercomu usłyszał głos Tanii, która wyjaśniła przebieg trasy i punkt docelowy, oraz poleciła przemytnikowi, by podzielił się informacjami jakie wcześniej otrzymał od blondynki.
Były wojskowy dał sobie chwilę, by móc się rozpędzić i zaczął objaśniać po kolei wszystko. Krążownika pilnowały trzy fregaty patrolowe, które Mark ocenił jako latający złom. Schody zaczęły się, kiedy wspomniane zostały asteroidy i wyświetlona została mapa okolicy, w której znajdował się krążownik. Co prawda wspomniany przez mężczyznę plan był dobry, choć brakowało mu finezji, to jednak coś wyjątkowo było nie tak.
- Przepraszam na chwilę. - odezwał się wstając ze swojego miejsca i idąc w stronę kokpitu, bo tam spodziewał się zastać porucznik Averyanov. Co prawda prosiła, by jej nie przeszkadzać, ale Wilson miał to gdzieś i potrzebował odpowiedzi, które Mark nie był w stanie mu dostarczyć. Podszedł do drzwi i z resztek grzeczności zapukał w nie, odczekując po tym trzy sekundy. Dopiero po tym czasie otworzył je i przekroczył próg, wypatrując znajomą mu kobietę.
- Pani porucznik, pilnie musimy rozmawiać. - odezwał się, jak tylko ją zobaczył. Miał masę pytań, które kłębiły mu się w głowie, a ta oficer była jedyną osobą, która mogła mu coś wyjaśnić.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Konsulat CFW

17 sty 2016, o 11:09

Sucha odpowiedź Wilsona widocznie zawiodła oczekiwania Mark'a, który nieco oklapł i mruknął cicho: Pewnie, chciałem się tylko trochę spoufalić kapitanie Cole. Widocznie liczył na cieplejszy początek reakcji, pewnie gdyby mógł wyciągnąłby flaszkę i od tego zaczął znajomość. Jednak nie był to ani czas, ani miejsce. Pilot zdawał się jednak nie przejmować tym długo i po chwili nie było już po nim widać śladu niezadowolenia. Kiedy Wilson wstał od stołu przepraszając na chwilę, Mark machnął ręką i odpowiedział tylko: Pewnie, ja się nigdzie nie wybieram.
Następnie kapitan skierował kroki do przedziału kokpitu, który był oddzielony metalową śluzą. Stanął przed masywnymi drzwiami, zza których wydobywał się przytłumiony głos Tanii. Mimo, że przez grodza słychać było jej głos, był on przytłumiony tak, że nie dało się rozpoznać poszczególnych słów. Po zapukaniu w nie głos zamilkł na chwilę, potem powiedział coś prędko, najwyraźniej kończąc rozmowę. Wilson nacisnął przycisk otwierający, odsuwając drzwi z cichym sykiem i rozejrzał się po tym co kryło się za nimi. Z kimkolwiek porucznik rozmawiała, zdążyła zakończyć połączenie. Stała tyłem do niego, przed wyświetlaczem hologramowym, skrytym w niewielkiej kabinie do której drzwi były otwarte. Stała wyprostowana, z zaciśniętą pięścią, a u jej stóp leżała moneta zaś jej lewa dłoń dalej wykonywała ruchy jakby ta wciąż się tam znajdywała. Dość długo nie odzywała się do Wilsona, co trochę go zaniepokoiło. Był pewien, że usłyszała jego słowa. Kawałek dalej pilot zerknął przez ramię w jego stronę, wpatrując się ciekawsko w kapitana, ale po chwili wrócił do swoich spraw. W końcu Tania odwróciła się do Wilsona, jednocześnie schylając się po upuszczoną monetę. Kiedy się wyprostowała jej mina była spokojna jak dawniej, dłoń rozluźniona, ale jej twarz wciąż była spąsowiała. Kobieta poprawiła mundur i schowała monetę do kieszeni.
- Tak Wilsonie? - zapytała patrząc na niego pytająco - mam nadzieję, że to coś ważnego.
Oparła się o wyświetlacz bębniąc o niego palcami, a czerwień powoli spływał z jej twarzy. Nie wróciła jednak do dawnej wesołości, co świadczyło o tym, że najwyraźniej nie był to rumieniec wstydu. Wilson widział też, że przygryzała wargę a jej oczy wpatrywały się weń wyczekująco. W dodatku jej ton sugerował, że nie była ucieszona z jego obecności tutaj.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Konsulat CFW

17 sty 2016, o 16:04

Póki co nie było czasu ani miejsca na spoufalanie się, więc Cole nie miał zamiaru tego robić. Przy innej okazji, w czasie wolnym to być może, ale nie prędzej. Mark może niezbyt lubił takie podejście, o czym sygnalizował swoją mową ciała, ale przynajmniej wiedział czego może się spodziewać po nowym dowódcy. Tym sposobem pilot nie mógłby być bardziej zawiedziony.
Co zaś tyczyło się porucznik, którą dostrzegł odwróconą do niego plecami, to chyba szarpnął za jej czułą strunę, co bardzo łatwo można było zobaczyć. Każda kolejna rzecz jaką robiła, jaką okazywała, świadczyła o tym, że nie jest zadowolona, eufemistycznie mówiąc.
- Okręt Cerberusa, któremu nie dała rady flotylla statków Przymierza, dryfuje sobie uszkodzony w polu asteroid. - zaczął i zrobił małą przerwę, by przejść kilka kroków do przodu oraz dać czas kobiecie na to, by zrozumiała do czego zmierza - Bez powodu nie wysyłaliby w takie miejsce swojej drogocennej perły, którą skradli niebieskim, więc byli na jakiejś misji. I nie udało im się jej wykonać. Zostali tam pokonani przez kogoś, co samo w sobie jest dziwne. A teraz okręt jest pilnowany przez trzy fregaty... no właśnie. Czyje? - zdawał sobie sprawę, że swoimi pytaniami nie zaskarbi sobie jej sympatii, szczególnie w jej obecnym stanie emocjonalnym, ale potrzebował odpowiedzi - Co tam się wydarzyło?
Już wolał nawet nie pytać skąd posiadali informacje o położeniu Odina, bo tylko dodatkowo by zezłościł kobietę, ale dla powodzenia ich zadania, musiał wiedzieć co może im zagrozić. W drugiej kolejności zastanawiał się nad tym, czy to co obecnie widział, to prawdziwe barwy kobiety i przebił się przez jej patynę, czy też po prostu to była druga strona jej emocjonalnej natury. Odpowiedź na jego drugie pytanie, którego nie zadał, miała przyjść szybko, obojętnie czy otrzymałby odpowiedź na pierwsze.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Konsulat CFW

17 sty 2016, o 18:33

Tania słuchała bardzo uważnie, utkwiwszy wzrok w Wilsonie. Początek jego wypowiedzi nie wzbudził w niej nagłego ataku emocji, ani nie wywołał żadnej konkretnej reakcji z której można by coś wyczytać o jej podejściu do tematu. Przyjęła go ze spokojem, który próbowała utrzymać odkąd wszedł. Dalsza część szła równie gładko. Dopiero pytanie o to co tam zaszło, sprawiło że na jej twarzy pokazał się delikatny grymas. Odetchnęła ciężko i uniosła dłoń by poprawić swoje złote włosy.
- To są fregaty batarian, prawdopodobnie awangarda. Nie chcą wywołać zbytniego szumu swoją obecnością, przyciągać niechciane spojrzenia. Liczą że załatwią to dyskrecją, ale nam udało się przejąć ich transmisję, stąd wiemy o statku.
Wilson oparł się o ścianę, czekając na resztę tej historii. Być może dowie się co (lub kto) stało za tajemniczym zestrzeleniem Odina. I dlaczego statek (mimo, że działa), po prostu nie odleciał, kiedy tylko przeciwnik się oddalił. Co robiła w tym czasie załoga, że doczekała się batarian, którzy pewnie wzięli ją do niewoli lub wybili - zależy jaki mieli wtedy humor. Tania kontynuowała swoją wypowiedź po krótkiej pauzie.
- Nie wiemy co tam się stało. Cokolwiek to było nie dało się zniszczyć i samo uszkodziło krążownik. Nie mamy dokładnego obrazu sytuacji, tylko częściowo odszyfrowane informacje i hologramy. Wiedziałam, że taka okazja może się nie powtórzyć, a my nie możemy pozwolić by taki statek wpadł w łapy Batarian. Jednocześnie nie możemy zabezpieczyć go otwarcie wlatując z powiewającymi sztandarami i fanfarami bo ściągniemy sobie na kark całą flotę czterookich, a prowokowanie ich do tego to ostatnia rzecz, której potrzebujemy. Powiedziałabym ci to zaraz, ale miałam ważną transmisję - dodała oskarżycielskim tonem - nie wszyscy byli zadowoleni z pośpiechu - zrobiła pauzę. Misję kontynuujemy bez zmian. Nie mogę, nie możemy dopuścić by zakończyła się niepowodzeniem! - dodała z przekonaniem w głosie, uderzając pięścią w otwartą dłoń. Brzmiało to prawie tak jakby uważała to za coś osobistego. Własny cel lub osobistą ambicję. W jej lazurowych oczach rysowała się determinacja podsycana gniewem. Być może właśnie wtedy Wilson upewnił się, że gniew ten nie był przeznaczony dla niego.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Konsulat CFW

18 sty 2016, o 20:53

Batarianie. W widoczny dość sposób Wilson wciągnął nosem powietrze do płuc i przytrzymał przez chwilę. Nawet nie chciał sobie wyobrażać co Hegemonia mogłaby zrobić, mając dostęp do technologii dział Thanix. Od ośmiu lat nie wychylali nosa ze swojej przestrzeni, siedząc cicho ze swoją flotą i co najwyżej ze swojej propagandowej tuby linczując całą ludzkość. Jednak zyskując dostęp do nowoczesnej technologii zbrojeniowej, w ciągu dwóch lub trzech lat mogliby zmodernizować całą swoją flotę. Niemal wszystko co mieli to wydawali na dozbrajanie się, choć ich arsenał to w większości był skansen. Thanix w rękach tych barbarzyńców, zmieniłby cały balans sił.
Była jednak jeszcze jedna rzecz, którą na chwilę przesłonił obraz Hegemonii, a mianowicie ktoś kto ranił Odina i sam uciekł z pola walki. Wilson Cole znał tylko jednego przeciwnika, który był zdolny do czegoś takiego.
- Wiem kto zestrzelił Odina. To był pojedynczy pancernik. - odezwał się, nawet nie wspominając słowem o tym, że ich misja musiała się powieść. To było oczywiste - Jak daleko jest miejsce operacji od waszego układu? Pytam, bo to może być kwestia bezpieczeństwa waszych światów.
Już raz widział co potrafiła zrobić ta rasa i nie chciał po udanej akcji dotrzeć do wyludnionego systemu. Miał nadzieję, że przynajmniej było to oddalone o skok lub dwa przez Przekaźnik.
- Słyszałaś o historii z Roanoke, prawda? - bardziej to było stwierdzenie niż pytanie, bo wszyscy dobrze zdawali sobie sprawę z tego, co się dzieje z planetami ludzi i ich znikającej populacji, jednak Tania mogła niekoniecznie śledzić każdą dostępną informację w mediach. - Wiesz, że razem z 425-tą byłem tam?
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Konsulat CFW

18 sty 2016, o 21:55

Oznajmienie Wilsona, że jakoby wie co zestrzeliło Odina najpierw zdziwiło ją, a potem wprowadziło w osłupienie kiedy wspomniał o jednym (JEDNYM) statku. Nieco zbita z tropu, wpatrywała się w niego ze zdziwieniem. Widocznie nie mogła pojąć jaki statek mógł uszkodzić takiego niszczyciela, a przynajmniej nie mogła tego skojarzyć. Bo co to mogło być? Drednot albo wyjątkowo sprytna zasadzka. Jego kolejne pytanie tylko przyczyniło się do zwiększenia dezorientacji u biednej dziewczyny i chwilowego zacięcia się. Po krótkim "eee" w końcu zebrała się na odpowiedź, którą udzieliła podejrzliwym tonem, nie do końca wiedząc po co mu takie informacje w tej chwili.
- Nasz system znajduje się dwanaście godzin drogi od punktu misji, z prędkością FTL oczywiście. Nie prowadzą do niego przekaźniki, najprościej jest dostać się tam drogą prostą, przez mgławice, ale nie rozumiem dlaczego Tanis miałby być zagrożony, zwłaszcza ze strony jednego statku. Nawet jeśli uszkodził jeden okręt, nie ma szans w starciu z naszymi zabezpieczeniami. W dodatku Tho... - zacięła się nagle - Thor będzie z nami, nie będzie go w pobliżu kolonii. Ale nie, na pewno nie przedostaną się przez zabezpieczenia, ktokolwiek to jest. Poza tym, dlaczego mieliby zagrażać naszym koloniom.
Reakcja kobiety zdradziła, że Wilson wlał w jej serce odrobinę strachu, który podsuwał jej różne scenariusze. Jej wyobraźnia od razu przeskoczyła do najgorszego. Najgorsze było jednak to, że nie wiedziała jeszcze wszystkiego. Mogła wyobrażać sobie siłę pojedyńczego statku który uszkodził Odina, jednak informacja o zbieraczach musiała być kolejnym ciosem w jej pewność siebie.
- Czy słyszałam o Roanoke? Tak, czytałam że podobno angażowali się w to zbieracze i że Przymierze zebrało tam niezłe cięgi - przyznała z zaniepokojoną miną - sugerujesz, że to Zbieracze?
Tania trzymała się dzielnie, ta informacja nie wbiła jej w podłogę, widocznie była bardzo pewna możliwości obronnych ich planety i niekompletnej floty. Z drugiej strony mogła silnie powątpiewać w to, że Zbieracze napadną na ich system.
- Byłeś tam - powiedziała z lekkim niedowierzaniem - do czego zmierzasz? Chcesz mi przekazać jakieś informacje lub ostrzec?
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Konsulat CFW

19 sty 2016, o 22:49

Dwanaście godzin lotu. To nie było dużo czasu, jeżeli się brało pod uwagę, że precyzyjne ataki połączone z szybkim opuszczeniem pola bitwy, mogły wymagać maksymalnie osiem godzin. Wciąż jednak nie było wiadome, ile czasu potrzeba Zbieraczom by porwać kolonię i uciec. I czy podczas tego korzystają wyłącznie z jednego pancernika, czy też z kilku.
Zdawał sobie sprawę z tego, że mógł nieźle nastraszyć kobietę tym co mówił, ale jeżeli w sąsiednim systemie, czy nawet dwa systemy dalej rozegrała się walka Cerberusa ze Zbieraczami, to czegoś takiego nie można było zignorować.
- Nie podobno się angażowali, tylko to byli oni. Na Roanoke. - sprostował jej wypowiedź, by uporządkować chociaż kilka faktów - I nie, nie mam dowodów na to, że Odin walczył z pancernikiem Zbieraczy, ale mam... mam przeczucie.
Przez sporą chwilę Cole nie wiedział jak przekonać Tanię do tego, że ma rację i dlatego zaczął krążyć w kółko, przeczesując sobie palcami włosy z tyłu głowy.
- Słuchaj. - spojrzał na nią, kiedy już w miarę wiedział jak może ją przekonać do podjęcia dobrej decyzji, a nie tylko straszyć by nic z tego nie wynikło - Jest ryzyko, że przynajmniej jeden okręt Zbieraczy, rasy odpowiedzialnej za znikanie ludzkich kolonii, był w tej gromadzie, a oni nie latają sobie bez celu. Skoro Elizjum wciąż istnieje, podobnie jak reszta okolicznych światów, to znaczyć może, że byli na misji zwiadowczej.
To był prawdopodobny scenariusz, że mogli sondować obronność ludzkich światów, zanim je napadali. To były podstawy prowadzenia działań wojennych i nie tylko.
- Może uznali lub uznają, że jesteście zbyt twardym orzechem do zgryzienia, a może nie. Nie wiemy tego. - nie wiedzieli niczego, a uszkodzony niszczyciel Cerberusa bez załogi, tylko pogłębiał paranoję. Tylko czy to już była paranoja, czy jeszcze ostrożność? - Wiem, że nie ma sensu wysyłać krążownika na misję, którą spokojnie może wykonać fregata. W końcu ma ona nas tam tylko dostarczyć, a nie brać udziału w walce. To i możliwość zagrożenia atakiem powinny utrzymać Thora w waszym systemie. Przynajmniej do czasu zebrania informacji z Odina. - uspokajający ton i kilka argumentów były kluczowe przed ostatnimi słowami, jakie chciał powiedzieć - Porozmawiaj z waszą admiralicją. Powiedz o ryzyku i o tym, że trzeba sprawdzić jego prawdziwość. Poproś też o wysłanie na misję fregaty, na miejsce krążownika. Operacja wciąż się musi odbyć, co do tego nie ma wątpliwości, ale niech flagowiec zostanie w systemie.
Nie chciał widzieć powtórki z Roanoke, w wariancie Konfederackim. Wtedy mówił o zagrożeniu i nikt go nie słuchał, kiedy ono zapukało do drzwi, a przez to bezsensownie zginęli porządni ludzie. Żołnierze. Kobiety i mężczyźni.
- To będzie decyzja sztabu, ale niech mają nowe informacje. Misji nie odwoła nikt, bo jest zbyt ważna, ale jeżeli Thor zostanie u was, to może te robale nie zyskają śmiałości i rzucą się na łatwiejszy cel. Na taki, którym się nie udławią.
Może i Konfederaci mieli mocny system obrony całego układu, ale przejawem głupoty lub ignorancji byłoby ignorowanie potencjalnego zagrożenia. Jeżeli nic się nie stanie to w porządku, ale gdyby jednak, to każdy by pluł sobie w brodę, że flagowiec poleciał na misję, kiedy był potrzebny do przepędzenia bandytów.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Konsulat CFW

20 sty 2016, o 16:26

Tania wbiła w Wilsona wzrok, obserwując jak krąży po małym pomieszczeniu. W końcu wyjęła monetę i zaczęła obracać ją między palcami, co mogło oznaczać że uspokoiła się trochę i rozmyśla nad opcjonalnymi rozwiązaniami. Faktycznie, zbieracze nie latają bez powodu i nie niszczą statków, istniało ryzyko zniknięcia kolejnej kolonii, równie dobrze mogła być to planeta CFW. Chociaż był jeden przypadek ataku bez wyraźnego powodu. Normandia Komandora Sheparda. Plan Wilsona najwyraźniej przypadł jej do gustu. Pokiwała głową z zadowoleniem i przybrała na twarzy wyraz głębokiego zamyśliła. Po chwili odezwała się już spokojnym głosem:
- Dobrze, na pewno uda mi się przekonać HQ o potrzebie modyfikacji planów. Thor miał czekać w odwodzie, gdyby coś poszło nie tak i w jednej chwili pozamiatać wszystkie problemy. Ale w takim wypadku poproszę Kapitana Red'a, by podleciał do nas "Asem", to nasza najszybsza fregata - zerknęła na omni-klucz i skrzywiła się z niesmakiem - zaraz dotrzemy do przekaźnika. Dziękuję ci za ostrzeżenie - posłała mu słaby uśmiech - teraz muszę skontaktować się z Kapitanami w sprawie podmiany, przycisnąć ich trochę.
W tej chwili przez drzwi do sekcji kokpitu zajrzał Mark, ciekawsko wpatrując się w Wilsona i Tanię. Nie wyglądał na poddenerwowanego, raczej nie podsłuchiwał (albo to bardzo dobrze ukrywał). Jego twarz zdradzała raczej niewinne zainteresowanie, tym co tak długo trzyma Kapitana i panią Porucznik z dala od jego towarzystwa. Rozejrzał się szybko po wnętrzu, potem odwrócił się do nich.
- Hej szefowo, gdzie tu można coś zjeść - zapytał z uniesionymi brwiami - przed wylotem bym się jeszcze zdrzemną, a najedzonym łatwiej jest to zrobić.
Tania wypuściła ze świstem powietrze i przybrała wyraz twarzy, który zdawał się mówić "no chyba żartujesz". Nie zmieniając miny wskazała palcem coś, co znajdywało się za drzwiami: Tam jest barek, częstuj się.
Pilot już miał wychodzić, jednak wrócił jeszcze na chwilę by dodać - Tak poza tym to strasznie zawodzą wam te silniki, kiedy wymienialiście... - kolejne spojrzenie Tani szybko zmusiło go do ucieczki z przedziału. Dobra, dobra już nic nie mówię - rzucił na odchodne i udał się eksplorować barek. Tania odetchnęła tylko i zaczesała włosy do tyłu, pozwalając by spoczęły one w lekkim nieładzie.
- Będę Cię musiała poprosić o chwilę prywatności, muszę pociągnąć kilka sznurków - zrobiła gest jakby bawiła się lalkami na linkach - rozumiesz.
Wilson raczej nie rozumiał, jak młoda porucznik miała pociągnąć za jakiekolwiek sznurki, ale nie miał czasu zapytać bo kobieta grzecznie wyprosiła go z pokoiku i zamknęła drzwi. Nie ulegało wątpliwości, że dziewczyna była kimś więcej niż mówiła, lub po prostu takie sprawiała wrażenie. Czemu mu o tym jeszcze nie powiedziała? Czy kłamała bo mu nie ufała, może uznała, że nie warto o tym wspominać, lub po prostu kiepsko (wyjątkowo) się z tym kryła. Po chwili z przedziału pasażerskiego usłyszał głos swojego podwładnego, który z pewnością mówił do niego. Jego wesoły ton zdawał się zupełnie oderwany od rzeczywistości. Kompletny kontrast w porównaniu z poprzednią rozmową.
- Zostawić Ci trochę sałatki - pokazał mu pojemnik z różnymi rodzajami kapusty, pomidorem, serem białym i czymś jeszcze - wygląda wyjątkowo smacznie... Kapitanie.
Na jego talerzu znajdowała się hojna porcja tejże sałatki, parę warzyw w sosie i trochę ciemnego chleba. To wszystko miał zamiar popić wodą. Nie wyglądał na takiego co by jadł specjalnie zdrowo, na pierwszy rzut oka nawet trochę pulchnie. Pozory mylą.
- Mogę zapytać o temat rozmowy Kapitanie Cole - zagabnął niewinnie - jakieś przeszkody, o których powinienem wiedzieć?
W tym momencie, Wilson poczuł charakterystyczne uczucie towarzyszące przejściu przez przekaźnik. Po chwili dołączyła też do nich Tania, spokojna jak zwykle, jednak po wyrazie jej twarzy widać było, że czymś się przejmuje. Nie odpowiedziała na pytanie Mark'a czy też zje odrobinę sałatki, tylko usiadła przy jednym ze stolików. W końcu zwróciła się do Wilsona i zakomunikowała mu, że przyleci po nich As i wszystko się udało.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Konsulat CFW

20 sty 2016, o 21:40

Tania Averyanov była całkiem pewna siebie i mówiła z przekonaniem, że uda jej się nakłonić sztab do zmiany tego parametru misji. Trzymanie krążownika w odwodzie nie było złym pomysłem, ale wnioski do jakich doszedł Wilson, zmusiły go by na własne życzenie zrezygnował z takiego zabezpieczenia. Co zaś tyczyło się blondynki, to już wcześniej odnosił wrażenie, że jest kimś więcej. Miał takie wrażenie szczególnie w ambasadzie, ale jak sięgnął pamięcią wstecz i przebił się przez opary alkoholu, to nawet wtedy coś się znalazło nietypowego. Choćby fakt, że po komandora, choćby emerytowanego, wysyłało się porucznika, a nie kogoś choćby równego jemu rangą.
Na wspomnienie o przyciśnięciu obu mężczyzn, ściągnął obie brwi ku sobie. Wciąż poruszał się po omacku, jeżeli chodzi o hierarchię i struktury dowodzenia, ale to raczej nie wyglądało na coś... regulaminowego. Oni w ogóle posiadali jakiś regulamin wojskowy? Kim była ta kobieta?
Od dalszych rozważań na ten temat, oderwał go Mark, który wyjrzał zza progu i spytał o bufet. To było dziwne oderwanie od rzeczywistości. Rozważane były spore zmiany w operacji jaka miała się odbyć, by zabezpieczyć jednocześnie macierzysty system Konfederatów, a pilot pytał o przekąski. Surrealistyczne.
Kiedy przyszła jego kolej na opuszczenie pomieszczenia to wyszedł, ale w pamięci zanotował sobie, by gdy przyjdzie czas, porządnie się rozmówić z Tanią i dowiedzieć, kim ona tak właściwie jest.
Nie miał zamiaru stać przy zamkniętych drzwiach, dlatego poszedł do przedziału pasażerskiego, gdzie Mark jadł jakąś sałatkę, która wyglądała bardzo zdrowo.
- Spasuję. Jadam zwykle coś, co nim znalazło się na moim talerzu, miało wyczuwalny puls. - usiadł sobie na tym samym miejscu co poprzednio i przypomniał sobie tą drogą restaurację, w której wczoraj jadł obiad. Może i był to jeden z najdroższych posiłków za jakie musiał zapłacić, ale ten stek był diabelnie dobry.
- Co? - spytał mrugając kilka razy oczami, by zrozumieć co jego podwładny tak właściwie do niego powiedział - A. Nie, nic takiego. - chciał powiedzieć coś jeszcze, ale poczuł jak wykonują skok przez Przekaźnik, a chwilę potem dołączyła do nich panna Averyanov, przekazując dobrą nowinę.
- Dobrze, skoro jesteśmy w komplecie, to raz jeszcze spojrzę na tą mapę. Mark. - odezwał się, dając znać by facet odpalił hologram na swoim omni. Gdy już by to zrobił, to Wilson ponownie zaczął się wpatrywać w pole asteroid, szukając dobrej trasy lotu - Twój plan z wabikiem jest dobry, ale on by zyskał nam tylko trochę czasu. O ile technicznie mielibyśmy taką możliwość, to poszedłbym o krok dalej. - wstał i zaczął wskazy dwa miejsca, w których zrobił półkola. Pierwsze zaczynało się od a5, po b5, c5 i kończyło na c6, z kolei drugie zaczynało się od a7, przechodziło na b8 i kończyło na c8. W ten sposób zamykało największą asteroidę, krążownik i pilnujące ją fregaty w niepełnym kręgu - Tu i tu, na skraju tych pól asteroid, jeżeli dałoby radę, rozmieściłbym wabiki emitujące sygnatury cieplne myśliwców. Gdy już przejęlibyśmy krążownik i mieli odlatywać, to aktywowalibyśmy je. Wywołałoby to spore zamieszanie u batarian, bo sądziliby, że są otoczeni. Zyskalibyśmy na czasie, kiedy oni by się zastanawiali, co tak właściwie się dzieje i przygotowywaliby się do walki nie z jednym przeciwnikiem, ale z masą. Zupełnie inna strategia walki dla nich. - spojrzał na tą parę, by się upewnić czy go słuchają i jak się zapatrują na coś takiego. Porucznik wiedziała czym dysponuje Konfederacja i mogłaby powiedzieć, czy w sprzęcie plan jest wykonalny. Z kolei od pilota dowiedziałby się, czy ten podołałby cichemu podłożeniu wabików. Gdyby jeden element zawiódł, to zawsze pozostawała opcja, jaka na samym początku padła.
- Co o tym myślicie?

Wróć do „Okręg Zakera”