Prezydium to obszar wewnętrznej strony pierścienia łączącego okręgi. Znajdują się tutaj ambasady ras uznających zwierzchnictwo Cytadeli, a także wiele sklepów, lokalów rozrywkowych czy drogich mieszkań, na które pozwolić sobie mogą najbogatsi. Znajduje się tu także Wieża Cytadeli.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Klub "Czyściec"

10 gru 2017, o 14:46

Obrazek Pacta sunt servanda

Mg: Irene
Gracz: Charles Striker
Zło jest pojęciem względnym. Nie można zawiesić na nim wywieszki.
Nie można go dotknąć, posmakować czy ciąć go mieczem. Gdzie jest zło,
zależy od tego, w którym miejscu stoisz, wskazując oskarżycielskim palcem.
~G. Cook

Po tym, jak Irene odeszła, nic w klubie się nie zmieniło. Wciąż grała ta sama głośna i rytmiczna muzyka, odbijając się w trzewiach Strikera głębokim basem. Wciąż pijani goście klubu co jakiś czas dokowali przy barze, zamawiając kolejne drinki, albo coś mocniejszego, jeśli mieli na to ochotę. Na moment obok niego pojawiła się asari, która zatoczyła się i oparła o jego ramię, ale przeprosiła potem jakieś siedem razy, po czym potoczyła się dalej, z nowym drinkiem w dłoni. Nie wyglądała jednak, jakby piła cokolwiek, raczej wzięła coś innego z oferowanych tu używek, bo miała szeroko otwarte oczy i wokół jej dłoni krążyły drobne biotyczne smugi. Pewnie jak tylko ktoś się zorientuje, wyrzucą ją z Czyśćca, by uniknąć problemów.
W końcu jednak doczekał się osoby, z którą był umówiony. Człowiek, który szybko wyhaczył go spojrzeniem z tłumu, był postawnym, czarnoskórym mężczyzną o dość nieprzyjemnej aparycji. Ale sam Striker też nie należał do tych, którzy wydają się sympatyczni na pierwszy rzut oka. Sprawnie przebił się przez pijany tłum, docierając w końcu do Charlesa i wyciągając go niego rękę.
- Charles Striker, tak? Trudno cię tu z kimś innym pomylić - uścisnął jego dłoń. - Kyle Symons. Będziemy pracować razem.
Był poważny i konkretny, ale to miało swoje plusy. Przynajmniej nie bawił się w dwuznaczności i niedopowiedzenia, jakich zazwyczaj można było oczekiwać po szemranych najemnikach z dziwnych organizacji. Może jednak nie miało to być najgorsze, co go w życiu spotkało.
- Przepraszam, że spotykamy się tutaj. Snow ustalała miejsce, to jeden z jej bardzo słabych żartów - nie przeprosił za spóźnienie, uznając, że nie jest ono tak problematyczne, jak sam Czyściec. - Masz wszystko przy sobie? Moglibyśmy ruszyć od razu. Nasz prom stoi w dokach. Reszta załatwia jakieś sprawy w strefie handlowej, ostatnia chwila na to.
Oparł się łokciem o blat i przeciągnął spojrzeniem po otaczającym ich tłumie, krzywiąc się. Ktoś uśmiechnął się do niego, ale zignorował to, ostentacyjnie odwracając wzrok. Tak samo jak Charles, nie miał ochoty na zaznajamianie się teraz z pijanymi ludźmi.
- Będę dowodził waszym oddziałem. Mam wytyczne, ale przekażę je wam już po drodze, bo tutaj to się, kurwa, myśleć nie da. A, i to dla ciebie - sięgnął do kieszeni, wyciągając z niego niewielkie pudełko i wręczając je rozmówcy. - Od Statnera, a raczej od jego prawej ręki. Pilnuje, żebyśmy byli dobrze zaopatrzeni.
W środku był nowy generator tarcz, znacznie lepszy od tego, z którego Charles korzystał. Jego sprzęt nie stawiał poprzeczki za wysoko, to też nie był jakiś niesamowity prototyp, ale jedno z urządzeń z wyższej półki, trudny jednak do zdobycia w pierwszym lepszym sklepie, nawet na Cytadeli. Miły prezent na rozpoczęcie współpracy.
- Masz jeszcze jakieś pytania na teraz? - spytał Kyle.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

10 gru 2017, o 15:10

Oczekiwanie na kontakt po odejściu Irene wydawało mu się o wiele dłuższe. Może dlatego, że mimo wszystko jakakolwiek by ta rozmowa nie była to w jakiś sposób na pewno umilała czas spędzony w klubie. Dlatego palił papierosa za papierosem obserwując klub. Naprawdę brzydził się tym miejscem i wszystkimi, którzy się w nim kręcili. Trudno było zrozumieć skąd się wziął w mężczyźnie, aż tak wielki awers do takich miejs. Do tego jeszcze nie mógł spędzić tego czasu sam. Jakaś wystrzelona asari postanowiła wykorzystać go jako chwilową dobrą podporą przed zwaleniem się na ziemie. Nie byłoby to problemem gdyby nie to, że ciągle gadała. Zauważył, że w ostatnim czasie coraz więcej osobników tej rasy go obserwuje. Czy to na ziemi, czy teraz. Było to dość irytujące.
Zdziwiło go trochę, że Statner postanowił wysłać kogoś takiego jak on, a nie zwykłego pracownika firmy czy tam organizacji. Jak zwał tak zwał. Póki co nie powinien był oceniać wszystkiego tak jak kiedyś. To miał być nowy rozdział w jego życiu.
Uścisnął dłoń mężczyzny i skinął do niego głową. Nie było sensu na ten moment dodawać coś od siebie. Skoro go znał i wiedział kim jest to po co miałby się przedstawiać? Cieszyło go, że przynajmniej będą pracować razem. Wydawał się kompetentny. Co była dla Strikera wyjątkowo dobrą informacją. W ostatnim czasie musiał się męczyć z niezbyt profesjonalnymi najemnikami. Może chociaż teraz jego opinia w tym temacie się zmieni.
- Możemy lecieć.
Odpowiedział zwięźle. Wszystko miał przy sobie, zakupy miał za sobą, a niczego więcej już nie potrzebował. Dogasił papierosa w popielniczce i dopił resztę napoju odstawiając go na blat. Złapał za swoją torbę, które leżała obok niego. Przełożył ją w końcu przez ramię gotowy do drogi.
Złapał za prezent od swojego pracodawcy. Nie żeby mu się to nie podobało ale poczuł się przez chwile jak w Rosenkovie. Kupował ich lojalność, znaczy tamtych. Striker i tak musiał im być lojalny ale pewnie chciał go przekonać jak bardzo mu zależy na nich jako oddziałowi. Nowa tarcza mogła się bardzo przydać. Jego ostatnie wyczyny udowodniły, że jego taktyka wymagała mocniejszych tarcz.
- Nie mam. Wszystko i tak wyjaśnisz na statku. Chce po prostu stąd spierdalać za nim kogoś w końcu zabije.
Parsknął śmiechem chowając nową tarczę do torby. Im szybciej wyleci z Cytadeli tym lepiej. Chciał poznać zespół z którym miał pracować. Tą super grupę, którą złożył jego pracodawca. Wolał wiedzieć komu będzie musiał powierzyć swoje życie. Tym jednak razem będzie znacznie ostrożniejszy. Wydarzenia z Omegi i zachowanie Abrama już wystarczająco go zawiodły. Pewnie teraz, każdemu będzie patrzył na ręce.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

10 gru 2017, o 15:49

Pixie
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 10 kwie 2013, o 22:26
Miano: Emma Swift
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Mechanik, haker, sabotażysta
Lokalizacja: Cytadela -> Klub "Czyściec"
Status: członkini rady Swift militaries
Kredyty: 11.540

Re: Klub "Czyściec"

3 sty 2018, o 21:35

To był dla niej bardzo długi tydzień, a może nawet miesiąc. Już sama nie wiedziała, ale to właśnie z tego powodu weszła do klubu z szerokim uśmiechem. W końcu mogła trochę odpocząć i jak zawsze wybrała formę picia w klubie. W tym miejscu zawsze była szansa że nie będzie bawiła się sama, a może nawet nie wróci sama do domu. Już na wejściu ogarnęła bawiące się przednio towarzystwo, wyciągnęła fajka, którego miała za uchem, i zapaliła. Ostatnie dni obfitowały w tyle zajęć, że dopiero teraz mogła rozluźnić się przy tej prostej czynność.
Weszła między tłum, zahaczyła o parkiet, gdzie przyuważyła znajomą asari, a ta, pomimo że była zajęta tańczeniem z rosłym turianinem (który też był niczego sobie), pomachała do niej puściwszy oczko. Przy odrobinie szczęścia Emma będzie mogła do nich dołączyć później lub wcześniej. Teraz jednak miała inny cel, którym był bar. Znalazła sobie miejsce i wzrokiem zaczęła szukać barmana. Niestety za ladą nie zauważyła żadnej znajomej twarzy, ale nowy ludzki mężczyzna był całkiem słodki. Nim jednak zdołała do niego zagadać, zauważyła falę rudych włosów tuż obok siebie. Aż dziw że nie zarejestrowała ich wcześniej. Zatkało ją z lekka, bo nigdy nie widziała tak cudownych włosów, zwłaszcza w świecie, gdzie większość ludzi ma ciemne włosy, naturalny jasny blond zdarza się bardzo rzadko, a prawdziwy rudy jest niemal na wymarciu. Co z tego, że można przecież trwale zmienić kolor włosów na niemal każdy, tak jak to w jej przypadku ma miejsce. Mimowolnie poprawiła własną tęczową czuprynę, układając je w jeszcze większy artystyczny nieład. Zapomniała zupełnie o asari i turianinie, zżerana przez ciekawość kto też jest właścicielem takiej cudownej fali loków.
Miała już coś powiedzieć, zwrócić na siebie uwagę bez zastanowienia, gdy stanął przed nią barman z wyczekującym wyrazem twarzy.
- Eeee... - zaczęła mało bystro. - Podwójne whiskey z lodem poproszę - w końcu wydukała, nie do końca wiedząc na co ma ochotę, a to było pierwsze co jej przyszło do głowy.
Kiedy czekała na drinka przez głowę przeszło jej milion lamerskich tekstów na rozpoczęcie rozmowy, jednocześnie starając się nie zerkać na kobietę.
Szlag, jej figura też jest niemal perfekcyjna - pomyślała.
- Zachowujesz się jak napalona nastolatka- zbeształa samą siebie pod nosem.
Wdzianko|Ciuszek bojowy|Efektowne wejście|Kolorowych snów|Quarianie!Strzeżcie się! ObrazekObrazek BONUSY: +35% do tarcz, -20% do kosztu użycia mocy, +20% premii technologicznej
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

4 sty 2018, o 01:10

W swoim obecnym stanie nie wiedziała już, czy martwi się swoim brakiem zmartwienia, czy na siłę próbuje się nie martwić. Jedyne, co wiedziała, to że faktycznie alkohol, głośna muzyka i absorbujące towarzystwo zajmowało jej myśli na tyle, by mogła z łatwością odsunąć je od problemów. W życiu nie sądziła, że w ogóle będzie takie miała. Nie była stworzona do troski. Kiedy więc zeszła, zmęczona, z parkietu, zajęła sobie miejsce przy barze i zamówiła kolejnego z wielu wypitych dziś drinków. I nawet nie wiedziała kiedy wysoka szklanka ponownie opustoszała. Może gdyby nie jej ostatnia wprawa, zdołałaby się w końcu nawalić na tyle, by całkiem odpuściły jej nerwy. Ale to nie była Omega. Tu drinki były eleganckie i delikatne.
Kątem oka zauważyła kobietę, która siadła obok niej, ale nie sądziła, by ta miała ochotę z nią rozmawiać. Zresztą to mężczyźni częściej decydowali się na zaczepienie jej, głównie ze względu na jej wygląd, a ona umiała to dobrze wykorzystać. Dziś jednak po prostu chciała się dobrze bawić, skoro to był najskuteczniejszy sposób na wszystkie zmartwienia. Obróciła się na stołku w stronę parkietu, po drodze zerkając na kobietę z tęczą na głowie i uśmiechając się do niej lekko. Przypominała jej kogoś. I chyba nawet wiedziała kogo. Tylko tamta nie miała kolorowych włosów. A może gdzieś już ją widziała? Zaraz, czy to nie była ta, na którą przez jakiś czas znajdowała w extranecie listy gończe, kiedy szukała sobie zleceń?
Zastanawiała się nad tym w milczeniu, nie patrząc już na tamtą, ale na parkiet za nią. Lubiła obserwować tłum poruszający się na parkiecie, tak samo jak być jego częścią. Był hipnotyzujący. Dopiero gdy usłyszała głos różowowłosej i zorientowała się, co właśnie usłyszała, poczuła się lekko zaskoczona, a jej myśli odsunęły się od starych ogłoszeń extranetowych.
- Słucham? - przeskoczyła wzrokiem z powrotem na nią, marszcząc lekko brwi. - Ja?
Wydawało się jej, że sobie po prostu obojętnie patrzy, ale najwyraźniej było inaczej. Potem zaczęła się zastanawiać, czy te słowa były w ogóle skierowane do niej. Rozejrzała się, ale wokół nie było nikogo innego, kobieta przyszła chyba sama.
- Jeśli tak, to przepraszam - odparła niepewnie i parsknęła śmiechem, poprawiając brzeg ciemnozielonej sukienki.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pixie
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 10 kwie 2013, o 22:26
Miano: Emma Swift
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Mechanik, haker, sabotażysta
Lokalizacja: Cytadela -> Klub "Czyściec"
Status: członkini rady Swift militaries
Kredyty: 11.540

Re: Klub "Czyściec"

5 sty 2018, o 18:51

W całej próbie zachowania się normalnie i mamrotania do siebie, dopiero teraz zauważyła, że ruda się do niej uśmiechnęła. Pixie dawno się tak nie czuła, bo rzeczywiście w głowie miała mętlik jak nastolatka widząca pierwszy raz chłopca nago. Albo na odwrót. Miała się skupić na swoim papierosie, którego prawie upuściła i spokojnie poczekać na drinka, kiedy kobieta obok się odezwała.
- A! Nie, nie, nie! - zaprzeczyła prędko, odkładając papierosa do popielniczki, którą przyniósł przed chwilą barman. - To ja przepraszam. Mówiłam do siebie. - dodała z lekkim uśmiechem. Uśmiech wyszedł nawet dobrze, nawet nienerwowo.
W końcu jej zamówienie dotarło przed nią i mogła pociągnąć całkiem sporego łyka. Odetchnęła troszkę z ulgą. Tym razem w pełni spojrzała na rudą i już się nie dziwiła, czemu zachowuję się jak idiotka. Kobieta obok była piękną i unikalna. Nawet przy Konradzie Emma nie robiła z siebie świra i żadna asari nie wprawiała ją w taki stan.
- Zawsze głupio się zachowuję przy kimś pięknym - powiedziała, po czym do niej dotarło, co powiedziała. Uderzyła dłonią w czoło i przesunęła ją na oczy, rumieniąc się. - Na Duchy. Jestem mistrzem tandety - mruknęła z dezaprobatą. Spojrzała na towarzyszkę z lekkim wyrzutem. - To głównie przez twoje włosy - wskazała na jej loki lekkim ruchem dłoni trzymającej szklankę.
Pociągnęła kolejnego sporego łyka, modląc się o to, by się w końcu rozluźniła i przestała paplać. Może to wcale nie przez rudą, może to zmęczenie pracą. Tą jednostajną robotą na Cytadeli i na Horyzoncie, jak nie firma rodziny to warsztat. Brakowało jej wrażeń z bycia najemnikiem i szabrownikiem.
Wdzianko|Ciuszek bojowy|Efektowne wejście|Kolorowych snów|Quarianie!Strzeżcie się! ObrazekObrazek BONUSY: +35% do tarcz, -20% do kosztu użycia mocy, +20% premii technologicznej
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

5 sty 2018, o 20:59

Uśmiechnęła się nieco naturalniej, przyglądając się tęczowowłosej, z lekko przekrzywioną głową. Przesunęła spojrzeniem po jej sylwetce, rejestrując tatuaż na prawej ręce i żywe, błękitne spojrzenie. Nie była ani trochę podobna do osoby, z którą skojarzyła się jej na samym początku, ale wciąż w jakiś sposób przywoływała jej wspomnienie. Irene nie potrafiła tego wytłumaczyć. Obróciła się w jej stronę, zakładając nogę na nogę i skinęła głową na barmana. To była już druga jej noc tutaj. Wczoraj podobało się jej bardziej, za barem był ktoś inny i podawał jej nowe drinki jeszcze zanim zdążyła się zorientować, że poprzedni się jej skończył. Teraz stał tam ludzki mężczyzna, który chyba dopiero się uczył, albo po prostu działał strasznie powoli. Zamówiła to samo, po czym widząc papierosa w dłoni kobiety obok, sama odpaliła swojego. Znajomy zapach wiśniowego dymu zmieszał się z konwaliowym zapachem jej włosów i smrodem spoconego gościa po jej drugiej stronie, który właśnie zszedł z parkietu, a wnioskując po jego stanie, nie powinien był na niego w ogóle wchodzić.
- To dobrze - parsknęła śmiechem. - Lubię obserwować ludzi. Nie chciałam wyjść na creepa.
Gdy padło wyjaśnienie, Irene uśmiechnęła się już całkiem szeroko. Błysnęła zębami i zaciągnęła się dymem z papierosa, wypuszczając chmurę w górę. Chyba nie zdarzyło się jej jeszcze, żeby w ten sposób zadziałała na jakąkolwiek kobietę. Może dlatego, że zawsze zakładała, że jej one nie lubią i z reguły trzymała się od nich z daleka. Odkąd uciekła z Ziemi, nie poznała bliżej zbyt wielu. Tylko te na załodze Harpii, ale one już nie żyły. I dosłownie kilka innych po drodze do dnia dzisiejszego. Nie do końca wiedziała więc jak zareagować na słowa, które usłyszała. W końcu jednak odpowiedziała tak, jak odpowiedziałaby każdemu innemu.
- Potraktuję to jako komplement - przeczesała rozpuszczone włosy na jedno ramię. - Dziękuję. Ale muszę przyznać, że twoje dużo bardziej przyciągają spojrzenie.
Rozejrzała się, szukając kogoś, z kim różowowłosa mogłaby tu być. Nie znalazła jednak. Czy przyszła sama, tak samo jak Dubois? Utkwiła wzrok z powrotem w twarzy kobiety.
- Jestem Irene - przedstawiła się, tym razem nie decydując się jednak na żadne fałszywe imię. Może polubiła, gdy ludzie zwracali się do niej jednak w ten sposób. Miało to swoje plusy, nie musiała pilnować, by reagować na inne. - Czekasz na kogoś? Jesteś stąd? Z Cytadeli?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pixie
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 10 kwie 2013, o 22:26
Miano: Emma Swift
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Mechanik, haker, sabotażysta
Lokalizacja: Cytadela -> Klub "Czyściec"
Status: członkini rady Swift militaries
Kredyty: 11.540

Re: Klub "Czyściec"

7 sty 2018, o 14:59

Kolejne uśmiechy rudej tylko pogarszały nerwowość Emmy. By nie pokazać tego po sobie, tym razem wróciła do papierosa. Zaciągnęła się tak głęboko, że jeszcze odrobina i zaczęłaby kasłać. Na szczęście udało jej się opanować płuca. Po chwili zauważyła, że rozmówczyni raczej nie uważa jej za idiotkę, albo przynajmniej tego nie okazuje. Inżynier wewnętrznie odetchnęła z ulgą i nieco się rozluźniła. Teraz o wiele łatwiej było cieszyć się whiskey i papierosem.
- Ach – westchnęła z uśmiechem przeczesując palcami tęczowy nieład na jej głowie. – Cieszę się że wciąż spełniają swoją rolę.
Wciąż miała ochotę uderzyć się w czoło. Nikt z jej znajomych nie uwierzy, że zaczęła się niemal ślinić na widok włosów jakiejś kobiety. Przez tę myśl oderwała wzrok od rudej i też spojrzała na bawiących się na parkiecie. Co było z nią nie tak? Czemu się tak zachowywała? To nie była ona. Czy było to zmęczenie pracą, miejscem, życiem? Ostatnie miesiące były ciągłą ucieczką w pracę, albo rzeczy, które nie były ważne. Przynajmniej nie dla niej. A może to przez fakt, że kobieta obok była nadzwyczajna.
Spojrzała na rudą, gdy wymówiła swoje imię.
- Irene - powtórzyła, jakby chcąc sprawdzić dźwięk tego imienia. Uśmiechnęła się. - Przyjemne. Ja jestem Emma, ale możesz mi mówić Pixie – sama się przedstawiła i sekundę później zaczęła się zastanawiać czy dobrze zrobiła. W prawdzie list gończy za nią zniknął jakiś czas temu, to wciąż mógł się znaleźć ktoś niedoinformowany. No nic, teraz już za późno. Pokręciła głową. – Nie, na nikogo nie czekam. W tym momencie bardziej szukam. – uśmiechnęła się z nutką smutku. Przypomniała sobie o Konradów, z którym dawno nie miała kontaktu. Zastanawiała się, gdzie wywiało jej blondyna. Szybko wróciła do rzeczywistości – Aktualnie latam pomiędzy Cytadelą a Horyzontem. Doglądam swoich i nieswoich interesów. - Dopiła swojego drinka i dała znak barmanowi, by podał drugi raz to samo. - A ty? Jesteś stałą bywalczynią czy tylko wpadłaś tu przejazdem? - spytała teraz już spokojniejsza, ale wciąż nie mogła tak obojętnie spojrzeć na Irene.
Wdzianko|Ciuszek bojowy|Efektowne wejście|Kolorowych snów|Quarianie!Strzeżcie się! ObrazekObrazek BONUSY: +35% do tarcz, -20% do kosztu użycia mocy, +20% premii technologicznej
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

7 sty 2018, o 17:17

Przyjemne. Nie sądziła, że kiedykolwiek ktoś tak skomentuje jej imię. To były tylko litery, poustawiane w słowo, które miało oznaczać jej osobę. Używała już w swoim życiu tylu tożsamości, że przestała zwracać uwagę na to, czy imię łatwo wpadało w ucho. Może faktycznie to jednak miało jakieś znaczenie. Jak się człowiek przedstawia. A może nowo poznana Emma stwierdziła tak tylko z grzeczności.
- Miło poznać, Pixie - powiedziała, zaciągając się znów dymem. Wypuściła go później z płuc, patrząc, jak ulatuje w górę, pod sufit i jak wciągany jest przez klimatyzację klubu. Dobrze, że można było tu palić, choć i tak znajdowali się tacy, którzy patrzyli na to niezbyt przychylnie.
- Nigdy nie byłam na Horyzoncie - odparła zgodnie z prawdą. Była w wielu miejscach galaktyki, ale tam akurat nigdy jej nie zaniosło. - Chociaż sporo podróżuję. To mieszkasz na statku? Czy tam, w kolonii?
Lubiła słuchać, gdy ludzie o sobie opowiadali, tak samo jak lubiła patrzeć, jak spędzają wolny czas. Może dlatego właśnie gdy Irene nie miała niczego konkretnego do roboty, przesiadywała w klubach i kasynach, obserwując nieznajomych. Zastanawiając się, jakie prowadzą życie. Poznając ich i zapominając później. Rzadko się zdarzało, by z kimś tak poznanym utrzymała dłuższy kontakt. Prawie nigdy. Pewnie dlatego, że podawała fałszywe imiona, których później nie dało się nigdzie znaleźć. Cóż, teraz podała prawdziwe, czy to coś zmieni?
- Nie wiem - stwierdziła cicho, zanim zdążyła zastanowić się, jak odpowiedzieć na to pytanie. Obróciła się z powrotem do baru i zakręciła szklanką ze swoim jasnopomarańczowym drinkiem. Upiła łyka. Był dobry, kwaśny. - To znaczy... przejazdem, bardziej. Tak sądzę.
Miała wynajęty pokój w jednym z tutejszych hoteli, tych tańszych. Jutro miała termin wymeldowania się, chyba że zapłaci za kolejne kilka dni. Trochę nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Dawno nie czuła się tak bezradna. Na Thessię, ani na Illium wrócić nie mogła.
- Zastanawiam się nad Omegą. Może tam polecę - pomyślała na głos. - W sumie nie mam tu co robić, na Cytadeli. Strasznie tu jest... drętwo. I poważnie. Popatrz na ludzi, jak tańczą. Jakby pierwszy raz w życiu słyszeli muzykę - skinęła głową w stronę parkietu. - Spójrz na tego faceta w pancerzu. Kto przychodzi w pancerzu do klubu? Rusza się jakby był startującą lokomotywą.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pixie
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 10 kwie 2013, o 22:26
Miano: Emma Swift
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Mechanik, haker, sabotażysta
Lokalizacja: Cytadela -> Klub "Czyściec"
Status: członkini rady Swift militaries
Kredyty: 11.540

Re: Klub "Czyściec"

8 sty 2018, o 16:27

- W kolonii - odpowiedziała na pytanie z lekkim uśmiechem, wydychając dym papierosowy. - Od nie tak dawna mam małe mieszkanko z warsztatem.
Tym razem drinka dostała szybciej, z czego była zadowolona. Pierwszy dopiero zaczął na nią wpływać, przez co czuła się coraz lepiej. Przyjemny szum delikatnie łagodził bębnienie muzyki. W tym momencie pierwszy raz od pewnego czasu naprawdę się rozluźniła, przez co przyjęła nieco wygodniejsza pozycję na stołku. Gdyby ktoś się jej teraz spytał, czy jest szczęśliwa, nie miała by powodów by odpowiedzieć przecząco.
- Nic nie tracisz - skomentowała lekko wiadomość o tym, że Irene nie jest z Cytadeli. Choć jej początkowa niepewność przypomniała jej życie na statku wraz z innymi. To było życie! Wolność, dla tych, którym nie przeszkadza mała przestrzeń, a którym wynagradza wszystkie niedogodności widok gwiazd za oknem. Nie można też zapomnieć o różnych planetach, które mogą być równie interesujące.
Spojrzała we wskazanym kierunku i przekrzywiła głowę lekko na bok.
- Omega - zaczęła i upiła ze szklanki przyglądając się ludziom na parkiecie. - Interesujące miejsce, jeśli nie patrzy się na ogólny bród i nędze. Jest to świat diametralnie różny od Cytadeli i masz rację, tutaj ludzie mają kije w tyłkach. - Zaśmiała się na widok człowieka w pancerzu, który próbował załapać rytm muzyki i coś mu nie wychodziło. - Akurat na Omedze takich jest sporo. Trudno się tam poruszać bez pancerza, a raczej strach, jeśli ktoś nie pilnuje ci pleców. Jednak tam ludzie potrafią się zabawić i mają na to odwagę. Zapewne słyszałaś o "Zaświatach". Cudowne miejsce, jeśli chcesz się wytańczyć i schlać. - Zaciągnęła się, a na jej ustach błądził lekki uśmiech, który mógł wiele znaczy a jednocześnie nic.
Przez tę rozmowę aż sama miała ochotę na trochę polecieć na Omegę, znów próbować spić jakiegoś kroganina, rozbić parę stołków barowych na głowach vorchów, uciec z tancerką asari i ewentualnie okraść batarian. Przypomniała sobie jednak o innym miejscu.
- Osobiście jednak wolę Illium. Biurokracja jest paskudna, ale tam naprawdę można odetchnąć.
Wdzianko|Ciuszek bojowy|Efektowne wejście|Kolorowych snów|Quarianie!Strzeżcie się! ObrazekObrazek BONUSY: +35% do tarcz, -20% do kosztu użycia mocy, +20% premii technologicznej
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

9 sty 2018, o 15:27

- Oczywiście że słyszałam o Zaświatach - zaśmiała się. - Nie zliczę ile czasu tam spędziłam. Mają dużo lepsze drinki.
Postanowiła zignorować niezadowolone spojrzenie, które rzucił jej barman. A jej chodziło tylko o to, że są zwyczajnie mocniejsze. Korzystali z innych alkoholi, to przede wszystkim. Mieli nawet shoty na bazie rynkolu, ale do tej pory nie odważyła się ich zamówić. Bała się, że ktoś będzie musiał ją zbierać i wolała tego nie ryzykować. Lubiła czuć przyjemny wpływ upojenia, ale były pewne granice.
Uśmiechnęła się do Pixie, czując, że gdzieś w środku choćby po części jest jej pokrewną duszą. Bo kto normalny nazywa Zaświaty "cudownym miejscem"? Chyba tylko ludzie tacy, jak ona i niewiele osób, które niedawno poznała, a z którymi teraz nie miała kontaktu. Może w towarzystwie tej Emmy bawiłaby się całkiem nieźle. Może ona też dobrze czułaby się w towarzystwie Irene, o ile przestałyby ją rozpraszać jej włosy. Zaświaty to była patologia i trzeba było mieć trochę zepsucia w sercu, by faktycznie je doceniać. Dubois mogłaby nawet teraz zebrać się stąd, wsiąść w pierwszy lepszy prom i wynieść się na tamtą stację.
- Illium jest cudowne - przyznała z lekkim rozmarzeniem, po czym uśmiechnęła się krzywo. - Tylko na razie nie powinnam tam wracać. Ktoś mnie tam szuka. A nie powinnam być znaleziona.
Wzruszyła ramionami i zgasiła do połowy wypalonego papierosa w popielniczce. Zapiła smak dymu kwaśnym drinkiem i przeniosła wzrok z powrotem na tańczącego człowieka w pancerzu. Wydawał się jej znajomy, ale nie wiedziała skąd go zna. Może to kolejny z bohaterów wojennych, których twarze widziała na billboardach.
- W sumie dlatego wylądowałam na Cytadeli. Kojarzyła mi się trochę z Illium, ale to nie to samo. Nie bardzo wiem gdzie się podziać - przyznała. - Poleciałabym gdzieś, gdzie jeszcze nie byłam, ale... no, nie mam swojego statku. I pewnie nie będę go miała przez dłuższy czas teraz. Więc siedzę i piję. Twoje zdrowie - uśmiechnęła się i uniosła szklankę w geście toastu, w stronę nowo poznanej kobiety. Potem napiła się znów. Zawartość drinka zmalała o połowę. Chyba piła za szybko.
- To jakie masz plany na dzisiaj, skoro nie jesteś stąd i na nikogo nie czekasz?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

14 sty 2018, o 22:44

Wizna się nudziła, a jak się nudziła, to wraz z nią cała załoga.
Ostatnie miesiące służby trudno było nazwać burzliwymi, mimo wszystko jednak było kiedy zapracować na swoje gaże. Rozkazem odesłana (wreszcie!) do pierwszych konkretnych testów terenowych Szarańczy - mobilnych platform bojowych, mających docelowo służyć jako elastyczne jednostki wsparcia oddziałów naziemnych - Wizna przez długi czas pozostawała z dala od większych ośrodków mieszkalnych. Tymczasowo wyłączona ze standardowej puli okrętów rozdzielanych do codziennych zadań Przymierza, krążyła między kolejno wskazywanymi poligonami - tak zamkniętymi, pod pełnym nadzorem ludzkich wojsk, jak i otwartymi, będącymi niczym więcej jak skrawkami dzikiego terenu - wystawiając tak Szarańczę, jak i własnych żołnierzy na zestawy kolejnych, wyczerpujących ćwiczeń, manewrów.
Teraz, gdy kilkumiesięczny maraton się zakończył, otrzymane przepustki powinny cieszyć. I cieszyły. Przez chwilę.
Rebecca zdawała sobie sprawę, że na pewno są tacy, którzy świetnie się bawią, przepuszczając ostatnio zarobione pieniądze w kasynach, burdelach, mniej lub bardziej ciemnych zaułkach, w których nie warto się przyznawać do służby wojskowej. Tak naprawdę od ręki mogła wskazać kilku, jeśli nie kilkunastu swych kolegów - zresztą, koleżanek również - które w pełni korzystały z danego im czasu. Nie, z pewnością nie było tak, że nudzili się wszyscy. Po prostu większość. No, a przynajmniej większość tych, których znała.
Dwa tygodnie urlopu to dużo, jeśli nie ma się na niego planów. A Dagan nie miała. Nie zamierzała odwiedzać rodziny. Tak naprawdę w ogóle nie pojawiłaby się na Ziemi, gdyby nie to, że właśnie tam zawrócić miała i zadokować Wizna, oddając się tym samym w ręce inżynierów mających zająć się tym, czym umieli najlepiej. Co tu dużo mówić - okręt zapracował na wizytę w firmowym SPA, to zaś wymagało, by doholować go nigdzie indziej, jak własnie do służbowego portu. Portu, z którego jeszcze tego samego dnia Rebecca ruszyła w drogę na Cytadelę.
Pierwszy tydzień minął szybko, pierwsze dni głównie w towarzystwie Cadogana. Drugi? Drugi się dłużył.
- Jeszcze jedno. - Pierwsze piwo - jedno z tych tanich i nijak mających się do alkoholu, który można było dostać na Ziemi - wypiła jak lemoniadę, dla zaspokojenia pragnienia. Drugie miał być... No, powiedzmy, że do degustacji. A tak naprawdę chyba tylko dlatego, że po prostu nie chciała stąd jeszcze wychodzić. Lubiła patrzeć. Przyglądać się. Chłonąć. "Czyściec" pozwalał jej te potrzeby zaspokoić zdecydowanie lepiej, niż puste mieszkanie.
Rudą grzywę zauważyła trzymając już drugi kufel. Rudą, znajomą grzywę. Po dalszej, trochę bardziej wnikliwej ocenie jej właścicielki, gdy utwierdziła się, że kobietę kojarzy - uniosła dłoń w geście powitania, upewniając się przedtem, że Irene ją zauważy. W kolejnej chwili za to postanowiła zmienić swoją miejscówkę na tę bliżej Dubois i jej towarzyszki. Nie dlatego, by tam były lepsze fotele czy stołki, nie. Po prostu brak towarzystwa czasami męczył. Nawet ją. Nawet stroniącą od towarzystwa Rebeccę Dagan.
- Eva - rzuciła, przebrnąwszy wreszcie przez rozbawiony tłum. Wolny stołek obok rudej zajęła bez pytania, czy kobiety życzą sobie jej towarzystwa. Nigdy nie pytała. - Kopę lat. - Rozpoczynanie rozmowy było beznadziejne. Dagan nie umiała w te interakcje. Ale jeśli chciała mieć dziś towarzystwo - a wyjątkowo chciała - to musiała to jakoś zrobić. Wiecie, ten pierwszy krok. Inicjatywa. Coś, co sprawi, że zanim wróci do mieszkania, będzie mogła przy kimś posiedzieć, z kimś pogadać. Rzucenie jednym z tych głupich, nic nie wnoszących ludzkich tekstów było dobre jak wszystko inne. Początki są głupie, ale i mało ważne.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

15 sty 2018, o 00:07

Początkowo nie zareagowała na imię, które usłyszała. Owszem, posługiwała się nim przez jakiś czas, ale kobiet nazywających się tak było w galaktyce mnóstwo. Chyba jedno z najpopularniejszych imion dla Ziemianek, zaraz obok Anny i Jane. Dopiero gdy zorientowała się, że ktoś się do nich przysiada, wróciły do niej wspomnienia i spięła się nieco. Pamiętała kiedy się tak przedstawiała i nie wspominała dobrze tamtych czasów. Tak samo jak nie wspominała dobrze zlecenia, które znalazła w extranecie, a które nie skończyło się najlepiej i z którego znała dosiadającą się do nich kobietę. Generalnie, nie skończyło się wcale, bo wpadł ten sławny komandor i zrobił wszystko za nich.
Dokładnie w tej chwili zorientowała się, że usiłujący tańczyć na parkiecie mężczyzna w pancerzu to był właśnie on. Zerknęła w tamtą stronę, ale nie znalazła go już spojrzeniem. Tak czy inaczej wspomnienie jego koślawych ruchów rozbawiło ją na tyle, że jakiekolwiek spięcie jej zupełnie przeszło.
- Becca, no proszę - odwróciła się przodem do baru, tak, by nie siedzieć tyłem do żadnej ze swoich rozmówczyń. - Eva to moja zła siostra bliźniaczka. Tego imienia tu nie wypowiadamy.
Zaśmiała się i upiła łyka drinka. Nie była nastawiona na poważne rozmowy i na pewno nie zamierzała się tłumaczyć ze swoich fałszywych tożsamości. Pewnie, wtedy uznała to za świetny pomysł, ale dziś wyjątkowo nie miała ochoty szukać sobie dodatkowych problemów.
- Mam na imię Irene - wyjaśniła chwilę później, wzruszając ramionami. - Nie chciałam go podawać wtedy, przy okolicznościach naszego wspaniałego pierwszego spotkania. Może się jakoś przestawisz. Co u ciebie?
Sięgnęła po garść orzeszków, które ktoś postawił przed nią, choć nie była pewna, kto je zamówił. Ale wyglądały na zwyczajne ziemskie nerkowce i w smaku to też się zgadzało, więc nie bała się, że zatruje się czymś dekstro. Zresztą w bezpośrednim bliskim zasięgu nie było żadnego lewoskrętnego.
- No dobra, może pytanie miałoby więcej sensu, gdybym chociaż wiedziała co robisz na co dzień - uśmiechnęła się do niej. - To przynajmniej możesz powiedzieć co robisz tutaj. Mieszkasz na Cytadeli, czy też jesteś przejazdem? A, to jest Pixie. Pixie, Rebecca - przedstawiła sobie kobiety nawzajem, nie chcąc, by którakolwiek z nich czuła się pominięta. - Ładnie ci bez pancerza.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

16 sty 2018, o 21:56

Obrazek Ducunt volentem fata, nolentem trahunt

Mg: Striker
Gracze: Pixie, Irene, Rebecca
Fate is like a strange, unpopular restaurant filled with odd
little waiters who bring you things
you never asked for and don't always like.
~Lemony Snicket
Muzyka w klubie grała głośniej niż zazwyczaj, osoby na parkiecie też wyglądały jakby bawiły się znacznie lepiej niż to miało miejsce w tym klubie. Barmani lali drinki jak szaleni byle tylko zadowolić gości tego przybytku. To była jedna z tych nocy, która miała przynieść ogromne zyski dla tego miejsca. Jednak w powietrzu można było wyczuć w jakiś sposób ciężką atmosferę. Jakby za chwilę miało wydarzyć coś złego. W stronę baru kierowali się trzej mężczyźni. Dwójka w bardzo normalnych, wręcz niewyróżniających się w klubie ubraniach i jeden w bardzo drogim garniturze. Jednym z takich za który w biedniejszych miejscach na Ziemi można było stracić życie. Ich spojrzenie skupiało się na jednej osobie. Na Emmie.
Dopiero, kiedy znaleźli się wyjątkowo blisko Pix mogła rozpoznać, że mężczyzna idący na przedzie to jej brat. Wydoroślał. I to znacznie bardziej niż mogło się jej wydawać. Po tym jak dołączył do Rady Nadzorczej firmy ich rodziców pewnie jego życie nie było usłane różami. Był dzieckiem, który trafił do dorosłego świata zbyt szybko ale sam tego chciał. Przecież jego siostra sama go do tego przekonywała.
- Witaj Emma. – Mruknął. – Kopę lat siostro.
Rzucił stojąc już obok trójki dam, które nie zaczęły jeszcze zbyt dobrze tej imprezy, a wyglądało na to, że za chwilę będą musiały ją skończyć. Przynajmniej jedna z nich. Chociaż im dłużej Becca przyglądała się jednemu z mężczyzn, który znajdował się w jego „świcie”, zauważyła, że był to mężczyzna, który trafił na Wiznę kilka dni temu. Kamowski nic o nim nie mówił, ani nie opowiadał. Jak już jednak padały pytania tej odpowiadał, że wysłali go tutaj na inspekcję. Czego? Nikt nie wiedział. Kręcił się jednak dość blisko obszarów którymi miała się zajmować Daggan.
- Pozwól, że przedstawię. Major Champ – Wskazał na mężczyzny po swojej prawej stronie. Gdyby nie to, że przedstawił im jego stopień to nigdy nie odgadłyby, że jest wojskowym. Nawet Becca będąc na okręcie miała trudności z odnalezieniem w nim jakichkolwiek cech człowieka powiązanego z Przymierzem. – Inspektor Passos. – Wskazał na drugiego. On też zresztą nie wyglądał jak typowy policjant. Jego ubranie mówiło, że chyba wyrwali go z jakiś wakacji, a nie z komendy policji.
- Musimy porozmawiać. – Rzucił zdawkowo – To pilne, jeśli chcesz to możesz zabrać swoje znajome.
Jego wzrok przeszedł po wszystkim zebranych. W jego oczach widać było, że nie jest zachwycony z tego, że musi tutaj. Pix nawet nie chciała wiedzieć ile musiał wydać pieniędzy na namierzenie jej. Przecież od lat nie była w domu, a to czym zajmował się jej brat przez ten czas było dla niej tajemnicą. Teraz jednak jej rodzina postanowiła ją odnaleźć. Cokolwiek to było, raczej było poważne. W takiej obstawie na pewno nie chciał jej zaprosić na swój ślub.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

17 sty 2018, o 17:03

Uniosła lekko brwi i to byłoby na tyle, jeśli chodzi o reakcję na niezgodność imion - tego, które znała z tym, które ruda rzeczywiście nosiła (przynajmniej w teorii - jaką miała pewność, że tym razem rzeczywiście dziewczyna przedstawia się zgodnie z prawdą?). To nie tak, że Dagan lubiła tego typu niespodzianki - raczej mało kto tryskał entuzjazmem na fakt, że w którymś momencie zwyczajnie go okłamano. Nie, Rebecca podobnych odkryć nie lubiła. Jednocześnie jednak ich nie nie lubiła. Były jej obojętne - przynajmniej dopóki nie wpływały na nią bezpośrednio. Fakt, że Eva nie była Evą należał do tych mało - w mniemaniu inżynier - znaczących. Każdy miał swoje grzeszki, każdy miał swoje tajemnice. Dlaczego Rebecca miałaby kogokolwiek za to osądzać?
- Może być i Irene - rzuciła więc, lekko wzruszając ramionami i tym samym przeszła nad faktem do porządku dziennego. Nie znała się z rudą na tyle długo, by zdążyć bardziej przyzwyczaić się do pierwszego poznanego imienia, stąd przestawienie się nie robiło problemu. Tak naprawdę - nie było żadnego przestawiania się. Po prostu szybka korekta faktów, niewymagająca większych akrobacji i zmiany przyzwyczajeń. - Rebecca. - Bez problemu przeskoczyła na chwilę z zainteresowaniem na drugą z kobiet - Pixie - i uścisnęła jej dłoń na powitanie. Prosto, silnie, po żołniersku. Później znów zwróciła się ku Irene.
- Mieszkam - odpowiedziała zgodnie z prawdą, potem jednak uzupełniając. Też zgodnie z prawdą. - I jestem przejazdem. - Uśmiechnęła się przelotnie. - Okręt, na którym służę, ma przerwę serwisową, załoga dostała przepustkę. - Z której nie wszyscy godnie korzystali, uzupełniła w myślach. Ona na przykład była w stałym kontakcie z kilkoma inżynierami, którzy pozostali na Ziemi, na Wiźnie, biorąc czynny udział w pracach na pokładzie. Sama zresztą też tam wpadła - ze wspomnianych już nudów. Na krótko, nie angażowała się też w trwające prace, ale wpadła, bo po prostu miała taką możliwość.
I przy okazji tej możliwości rzucił jej się w oczy jeden z mężczyzn zmierzających teraz w ich kierunku. Nie trzeba było mieć szczególnie rozwiniętych instynktów by zdać sobie sprawę, że trzyosobowa grupa raczej nie przyszła tu w celach towarzyskich. Takie przypadki po prostu się nie zdarzały, zresztą - czy ci tutaj wyglądali jakby zamierzali się bawić? Średnio. Ten, którego spotkała raz czy dwa podczas swojej wizyty na serwisowanym krążowniku z pewnością nie prezentował imprezowego nastroju - ani na pokładzie Wizny, ani teraz. Właściwie, to...
Myśl, rozwijająca się jeszcze w momencie, gdy jeden z nowoprzybyłych witał się z Pixie - Emmą - urwała się nagle. Co? Major? Od kiedy?
Zmrużyła oczy, nie odzywając się. Świdrując Champa nieszczególnie ufnym spojrzeniem, próbowała wyłapać wszystko, co w nim nie grało. Brak żołnierskiej postawy. Brak czegokolwiek, co pasowałoby do Przymierza. I samo wyjaśnienie jego obecności, które otrzymała w końcu po którymś z kolei pytaniu, jakie zadawała na Ziemi. Inspekcja. Czego niby miała dotyczyć? Co takiego było na Wiźnie, co należałoby szczególnie sprawdzać? Oczywiście, Przymierze było rajem dla biurokratów, a kontrole nie zawsze miały sens, ale tym razem naprawdę trudno było znaleźć sensowne wyjaśnienie. Major na inspekcji, świetnie. Taka ranga zainteresowania - zdaniem Dagan - wskazywać mogła jedynie na Szarańczę, ale to już zupełnie nie trzymało się kupy. Projekt był nadzorowany w każdy możliwy sposób, przysyłanie dodatkowego inspektora było bez sensu. Tak przynajmniej rozumowała Rebecca, gotowa w tym momencie dopuścić myśl, że w takim razie może się ze swoimi teoriami mylić. Ale wtedy... Wtedy tym bardziej coś nie grało. Bardzo.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Pixie
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 10 kwie 2013, o 22:26
Miano: Emma Swift
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Mechanik, haker, sabotażysta
Lokalizacja: Cytadela -> Klub "Czyściec"
Status: członkini rady Swift militaries
Kredyty: 11.540

Re: Klub "Czyściec"

18 sty 2018, o 18:40

Kiedy zastanawiała się nad odpowiedzią, szukając w umyśle jakiegoś szalonego pomysłu, podeszła do nich jakaś kobieta. Kobieta która zwróciła się do rudej innym imieniem. Pixie przekrzywiła głowę w wyrazie lekkie zaciekawienia, choć inni mogli to wziąć za oznakę, że już jest pijana, co nie było prawdą. Słuchając rozmowy towarzyszek, dopiła swoje whiskey, przyglądając się Rebecce. Ciekawe, ciekawe.
Z uśmiechem podała dłoń nowo poznanej i przez głowę przeszła jej myśl, że ma przed sobą żołnierza. Postawa, ten uścisk i potrząśnięcie. Może nawet coś w spojrzeniu. Widziała już takie.
- Miło mi - odezwała się w końcu, po czym dała kolejny znak barmanowi. Następne słowa ciemnowłosej tylko potwierdziły domysły Pixie.
Po krótkim czasie dostała drinka, ale nie miała szansy się nim nacieszyć. Jej błękitne oczy w pewnym momencie były niemal jak spodki, a po chwili na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Zauważyła brata i wstała, kiedy się zbliżył z towarzyszami.
- To prawda braciszku - odpowiedziała nie zmieniając wyrazu twarzy. Normalnie by rzuciła się na niego i wyściskała. Tak dawno go nie widziała i wiedziała, że to była jej wina, ale cóż... Czasem tak wychodzi. Teraz jednak się powstrzymała, bo przypomniała sobie ich ostatnią rozmowę. Chciał ją ściągnąć do domu, gdy była w żałobie po przyjacielu, a po tym nie dała znaku życia. Zmienił się i to bardzo. Miała wrażenie, że trochę zamienili się miejscami. Teraz to on był tym odpowiedzialnym, gdy ona rozbijała się po barach i brata z nieciekawym elementem społeczeństwa.
- Miło panów poznać - zwróciła się do pozostałych dwóch mężczyzn. Inspektor przypadł jej do gustu przez ubiór. Była ciekawa skąd się wziął. Major też nie wyglądał tak, jak w jej mniemaniu powinien wyglądać wysoko postawiony oficer. Co jej braciszek mógłby robić w takim towarzystwie? Inspektor i major. Interesujące towarzystwo.
- Wybaczcie - powiedziała, kiedy coś w niej pękło i po prostu przytuliła brata, tak jak to powinna zrobić siostra. Mało ją nawet obchodziło, czy Tomas jej na to pozwoli, ale jeśli odwzajemni uścisk, to będzie tylko szczęśliwsza. Kiedy się odsunęła, spojrzała na kobiety obok. - A tak, dziewczyny to jest Tomas, mój brat. Panowie to są Rebecca i... - zacięła się, jakby próbowała sobie przypomnieć imię rudej i mocno szukała teraz w głowie. To nie tak, że zapomniała, zwłaszcza takie przyjemne imię, jak to sama stwierdziła. Tęczowowłosa stwierdziła, że da kobiecie wolną rękę, jeśli chodzi o przedstawienie się. Będzie Irene czy Evą?
Po momencie przedstawiania się, spojrzała na brata unosząc lekko brew w wyraźnym zapytaniu. Przez chwilę przewiercała go spojrzeniem, tak jak to robiła kiedyś, gdy coś przeskrobał. Miała nadzieję, że w domu wszystko w porządku.
- Dobrze, podejrzewam, że rozmowa nie odbędzie w tym cudownym miejscu - machnęła dłonią wskazując na całość Czyśćca i zerknęła na swojego drinka z lekkim żalem. Przeniosła jednak spojrzenie na Irene i Rebeccę. - Jak widać plany same wskoczyły mi w grafik - zwróciła się do nich i mrugnęła znacząco. Jak widać odpowiedź na pytanie rudej samo się znalazło. - Zechcecie mi towarzyszyć? Może być ciekawie - dodała z uśmiechem, choć w głowie miała mase pytań i podejrzeń. Najmocniejsza była myśl, że coś stało się ze sprzętem bądź planami czegoś, co firma Swift Militaries zrobiła w tajemnicy dla wojska.
Wdzianko|Ciuszek bojowy|Efektowne wejście|Kolorowych snów|Quarianie!Strzeżcie się! ObrazekObrazek BONUSY: +35% do tarcz, -20% do kosztu użycia mocy, +20% premii technologicznej
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

18 sty 2018, o 21:06

Naprawdę sądziła, że znalazła sobie całkiem przyjemne towarzystwo, z którym mogła spędzić noc. A potem pojawiła się Rebecca, której nie poznała w szczególnie przyjemnych okolicznościach, choć fakt, że przyszła tu na drinka, stawiał ją w znacznie lepszym świetle i Irene dotąd myślała, że będzie im dane zaszaleć choć trochę. Tymczasem odwiedziny niespodziewanych gości sprawiły, że cały plan poszedł się kochać.
Obróciła się w miejscu, siadając tyłem do baru i złapała słomkę swojego drinka w usta, przyglądając się przybyszom. Potrafiła rozpoznawać drogie garnitury, więc jej spojrzenie momentalnie skupiło się na tym mężczyźnie. Gdzieś z tyłu jej głowy pojawiła się myśl, że jego zegarek jest pewnie wart drugie tyle, a jeśli wszystko dobrze by się ułożyło, a on wypiłby więcej, niż Francuzka, w odpowiednich okolicznościach mogłaby sobie go zabrać i za niego przeżyć kolejne miesiące. Była przyzwyczajona do tego, że tacy jak on traktowali ją protekcjonalnie i nie widzieli w niej żadnego zagrożenia. A to tworzyło dla niej zawsze fantastyczne okazje.
Tutaj jednak nikt nie był zainteresowany jej osobą. Zerknęła na Pixie i na jej brata, który chyba nie był do niej za bardzo podobny. A może ona do niego. Nie była pewna, które z nich było starsze. Potem jej wzrok na moment padł na czerwonowłosą, która nie wyglądała na zbytnio zadowoloną z wizyty mężczyzn, ale może to po prostu był jej typowy wyraz twarzy.
- Irene - przedstawiła się krótko, nie chcąc już mieszać więcej. Uroczy, nieco dwuznaczny uśmiech, który pojawił się na jej twarzy, był już wćwiczonym przez lata przyzwyczajeniem. Nie miała żadnych planów wobec rozmówców i na pewno nie zamierzała wplątywać się w żadne problemy. Swoich miała wystarczająco wiele.
Obróciła się na moment, sięgając po pojemnik z orzeszkami i odstawiając pustą szklankę po drinku. To, co dawali jej tu do picia, było słabsze, niż herbata na Crescencie. Westchnęła cicho i zaczęła obojętnie wcinać nerkowce, czekając, jak rozwinie się sytuacja. Dopiero gdy Pixie zaproponowała, że mogą iść z nimi, Dubois przeniosła na nią zaskoczone spojrzenie. Początkowo nie wiedziała jak na to odpowiedzieć, więc postanowiła nie robić tego wcale. Za to odwróciła się do Rebecki i pytająco uniosła brwi. Nikt tutaj nie był w żaden sposób związany z nią, czy więc musiała rezygnować z klubu tylko po to, żeby pójść gdzieś z drętwymi ludźmi, których nie znała? Gdyby nie intrygująca osoba Emmy, nawet by się nad tym nie zastanawiała, tylko pożegnałaby się grzecznie i opuściłaby towarzystwo, by przejść na parkiet. Póki co jednak rozważała, siedząc w miejscu i jedząc zamówione przez kogoś innego orzeszki.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

19 sty 2018, o 02:48

Objął siostrę gdy jednak spojrzeć na to z zewnątrz, czyli co mogły zobaczyć Irene i Becca, nie wyglądało na zbyt dużą radość z jego strony. Po prostu zrobił to co robiła każda osoba w rodzinie. Godził się na takie czynności tylko dlatego, że była jego siostrą. Jakakolwiek łączyła ich relacja, kiedy jeszcze byli dziećmi, teraz była zupełnie inna. Chociaż może tylko z jego strony.
- Nie do końca.
Wskazał głową strefę dla Vipów. Tam też wybrali się całą grupą. Ochrona bez problemu przepuściła ich do środka. Chociaż ochroniarzami nazwać ich nie można było. Wyglądali bardziej jak żołnierze w cywilnych ubraniach. Skinęli tylko głowami do majora i wrócili do zabezpieczania wrót do świata dla wybrańców. I chyba właśnie w tym momencie już powinny zauważyć, że coś jest nie tak. Cała strefa była pusta. Nie było tutaj nikogo. Dosłownie.
Mogli obserwować parkiet po drugiej stronie lustr weneckich. Nikt nie miał prawa ich tutaj widzieć. Wszystkie loże też były puste. Oprócz jednej, a mianowicie tej, której stół przygotowany był od naprawdę konkretnego picia. To nie były butelki dla ludzi z niższych sfer. Nawet piwa nie były zwykłe. Thomas wskazał ręką miejsca swojej siostrze i jej świcie.
- Pozwólcie, że od razu przejdę do konkretów.
Rzucił Thomas. Z wewnętrznej kieszeni garnituru wyciągnął papierośnice. Pix mogła pamiętać, że jej brat chyba nigdy nie palił. A przynajmniej, kiedy widziała go po raz ostatni. Zamiast jednak papierosów w środku znajdowały się cygaretki. Odpalił jedną, a typowy dla tytoniu zapach uniósł się w powietrzu. To samo zrobił Pasos ale ten już palił zwykłe papierosy.
- Swift Militaries brało udział w przetargu na Bekensteinie. – Wzrok brata Pix był skierowany tylko i wyłącznie na nią. Jakby otaczające ją osoby były tylko dekoracją. – Nie mogę powiedzieć dokładnie na jaki towar bo obowiązuje mnie klauzula milczenia. – Westchnął, co Major skomentował cichym wypuszczeniem powietrza z płuc. – Podczas przejazdu na teren Przymierza nasi rodzice zostali porwani.
Powiedział to bardzo spokojnie. Jakby już pogodził się z tą informacją, a teraz próbował jakoś jej przeciwdziałać. To nie był ten sam Thomas co, kiedyś. Teraz był prawdziwym biznesmenem, który nie pozwalał sobie na jakiekolwiek emocje. Uciszył jednak Emme za nim ta mogła zadać jakiekolwiek pytania. W tym momencie odezwał się Passos.
- Niestety oficjalnie nic nie możemy z tym zrobić. – Zaciągnął się mocno papierosem. – Bekenstein to bardzo skorumpowane miejsce. Jeśli wyślemy tam oficjalnie kogoś z Przymierza. – Tu wskazał ręką na grupowego przedstawiciela rządu. – Informacja od razu rozejdzie się po wszystkich, a to raczej tylko skróci czas na odbicie waszych rodziców.
Jeśli, któreś z nich interesowało się ludzkimi koloniami mogli wiedzieć, że pierwsza skolonizowana przez ludzi planeta była bardzo skrajna. Nie było tam klasy średniej. Istnieli Bogacze, którzy mogli obserwować biedotę ze swoich bezpiecznych wieżowców lub biedota, która przyleciała tam za poszukiwaniem lepszego życia, a skończyli w jeszcze gorszych slumsach próbując przeżyć w niegościnnych warunkach lokalnych kopalni. Przestępczość w takich miejscach potrafiła czasami wychodzić poza skalę. Ponoć stworzono tam nawet specjalną policję, która zajmowała się walką z gangsterami, nie mówiąc już o lokalnych bojówkach. To był pieprzony Cyrk.
- Podejrzewamy, że przetrzymują ich gdzieś w slumsach. Wiemy też, że zlecił to ktoś wysoko postawiony. Nikt nie chce kiwnąć palcem, nikt nie wysłał żądań. – Zaciągnął się ponownie mocno papierosem. – Policja stara się działać po cichu, ze względu na to, że szef policji specjalnej cieszy się bardzo wielkim szacunkiem wśród wyższych sfer. Nasz człowiek, którego wysłaliśmy na przeszpiegi zdołał zdobyć tylko zdjęcia porywaczy. Pewnie już zmienili swoją kryjówkę.
Z kieszonki, którą miał na swojej koszuli wyciągnął kilkanaście wydrukowanych zdjęć. Zaczął je rozkładać przed zebranymi kobietami. Większość zdjęć była mocno rozmazana. Widać było, że człowiek, który je robił musiał być w wielkim stresie. Jednak jedno zdjęcie, które mężczyzna położył przed Irene sprawiło, że jej serce zabiło znacznie mocniej. Twarz, której nigdy nie miała prawa zapomnieć znajdowała się zaraz przed nią. Może była rozmazana, a zdjęcie było zrobione z daleka. Hound wręcz patrzył na nią.
- Tylko tyle wiemy. Reszta to tylko domysły.
Wtedy odezwał się Champ. Miał bardzo mocny irlandzki akcent. Nie odzywał się dużo na statku. Wydawał się bardziej obserwować niż coś mówić. Jednak, kiedy się odzywał pomieszczenie wypełniała jakaś dziwna aura, że jest chyba jednym z tych dobrych.
- Tu wkraczasz ty Emma. Thomas mówił, że bawiłaś się już najemników. Oferta waszej firmy najbardziej nam odpowiadała. Dlatego też Przymierze chce pomóc w tej sprawie. Zbierzesz grupę, damy wam pieniądze. Wyruszy też z wami Dagan. – Wskazał palcem na kobietę. – Będzie wam potrzebna ale dokładnie po co będę mógł wam zdradzić dopiero po zebraniu przez ciebie zespołu.
Pixie
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 10 kwie 2013, o 22:26
Miano: Emma Swift
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Mechanik, haker, sabotażysta
Lokalizacja: Cytadela -> Klub "Czyściec"
Status: członkini rady Swift militaries
Kredyty: 11.540

Re: Klub "Czyściec"

22 sty 2018, o 10:58

Uniosła brwi, widząc stół zastawiony trunkami i na chwilę przez jej głowę przemknęła myśl, że jej brat jednak nie zapomniał jak się bawić. Przy siadaniu miała ochotę od razu chwycić za coś bardziej bajeranckiego i wchodzącego do głowy, ale powstrzymała się. Tomas był zbyt poważny jak na takie warunki. Emma zaczęła przeczuwać coś strasznego, ale nie wiedziała w tym momencie co to mogłoby być. Zwłaszcza że jej brat wyciągnął papierosy. Zaczął od wymienienia kolonii, o której słyszała, ale nigdy tam nie była. Nic dziwnego, że firma tam prowadzi interesy, gdy planeta znana jest z jednej strony z luksusu.
Potem mężczyzna rzucił bombę.
Kobieta z początku myślała, że się przesłyszała, później wbiła spojrzenie w Tomasa, szukając wszelkich oznak tego, że żartuje, że to jeden z jego dowcipów, którymi ma się na niej zemścić za brak kontaktu i "ucieczkę" z domu. Niczego takiego nie znalazła. Chwytając się ostatniej deski ratunku, miała poprosić go, by powiedział, że żartuje. Niestety nie pozwolono jej dojść do głosu.
Słuchając innych, wciąż wpatrywała się w brata. Teraz poniekąd rozumiała jego brak emocji. Sama zacisnęła tylko dłonie w pięści, ukrywając je pod blatem stołu. Nie było sensu wybuchać w jakikolwiek sposób.
Miał tylko za złe, że Przymierze nie może bądź nie chce wysłać swoich ludzi od czarnej roboty. Wiedziała że tacy istnieją i podejrzewała, że są lepsi od niej. O to jednak mogła zapytać później, bo i tak sama by brała w tym udział. Gdyby w takim przypadku Tomas by cokolwiek jej powiedział. To nie tak, że całkowicie się odcięła od rodziny.
Oderwała wzrok od mężczyzny dopiero, gdy na stole pojawiły się zdjęcia. Od razu włączyła omni-klucz i zeskanowała każdy obraz, na którym widać było jakąś twarz w miarę wyraźnie i natychmiast przesłała do programu, który miał, czerpiąc z zasobów extranetu tego ogólnie dostępnego i tego mniej dostępnego, znaleźć wszelkie informacje, zdjęcia związane z porywaczami.
- Czy będziemy miały kontakt z tą częścią policji, która prowadzi dochodzenie? - spytała prosto z mostu. To była ważna część, bo w takich sytuacjach, bez kontaktu na planecie, operacja będzie o wiele trudniejsza, jeśli w ogóle wykonalna.
- Co do ekipy - zaczęła i przez chwilę się zastanawiała. - Jestem sama i nie pogardzę specami z Przymierza. - stwierdziła zerkając na Rebeccę. Wszyscy o których pomyślała, byli w tym momencie nieosiągalni albo martwi. - Chyba że... - dodała po chwili i spojrzała na Irene przez chwilę się zastanawiając. Później będzie miała czas na pytania, których nie musiała zadawać w tym towarzystwie. - Dajcie mi godzinę i pojawię się na promie na Bekenstein, chyba że załatwicie nam też podwózkę, ale może to przyciągnąć uwagę do wielkiego Przymierza. - A jednak gdzieś jej wkurzenie się objawiło w lekkim sarkazmie. Wstała bo nie miała już więcej czasu do stracenia, nie miała nawet czasu, by dłużej porozmawiać z bratem. Teraz nawet nie było o czym mówić za bardzo. Jej umysł zaczął pracować na zwiększonych obrotach.
Teraz każdy mógł zauważyć, że kobieta przestała być tą wyluzowaną imprezowiczką sprzed kilkunastu minut, a jeżeli była jakkolwiek pijana teraz nawet nie było śladu.
Wdzianko|Ciuszek bojowy|Efektowne wejście|Kolorowych snów|Quarianie!Strzeżcie się! ObrazekObrazek BONUSY: +35% do tarcz, -20% do kosztu użycia mocy, +20% premii technologicznej
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

22 sty 2018, o 18:47

Praktycznie nie słuchała, o czym rozmawiają. Nazwa jakiejś firmy, którą Irene nigdy się nie interesowała, nazwa kolonii albo innego miasta, Irene nie miała pewności, i problemy z rodzicami. Westchnęła bezgłośnie, pozostając w cieniu i nie wtrącając się w rozmowę. Widziała, jak tęczowowłosa się spięła i domyślała się, że musiało ją to zaboleć. Nie do końca potrafiła sobie to jednak wyobrazić, bo ona nigdy nie cierpiała przez utratę członków rodziny. Teraz odczuwała niepokój, bo nie do końca wiedziała co dzieje się z jej statkiem i jego kapitanem, a najwyraźniej nawet utrzymywanie z nim kontaktu było niebezpieczne, więc przestała pisać, gdy na kolejne dwie wiadomości nie dostała odpowiedzi. Nie była przecież natarczywa.
Zastanawiała się po co tu w ogóle przyszła. Nie była zaangażowana w to wszystko, a już na pewno nie zamierzała znowu wbijać się w pancerz i walczyć za nieswoje ideały i za rodzinę kobiety, którą dopiero co poznała. Daleko jej było do tego poziomu altruizmu, który musiałaby przejawiać, żeby rzucić teraz wszystko i polecieć na ratunek obcym ludziom. Zainteresowała się dopiero wtedy, gdy jeden z mężczyzn zaczął wykładać na blat zdjęcia.
I wtedy jej serce zatrzymało się na moment.
Nie potrafiła nawet przesunąć spojrzeniem po pozostałych osobach, gdy zobaczyła tę jedną twarz. Nie rozumiała tego. To było niemożliwe, przecież kula z jej karabinu przebiła się przez jego klatkę piersiową na wylot, a potem patrzyła, jak statek, na którym leżały jego zwłoki, wybucha na tysiące małych kawałków, celnie trafiony przez działa Crescenta. To nie mógł być on, to nie mógł być Hound, a jednak ze zdjęcia patrzyła na nią twarz tak znajoma, jakby widziała ją jeszcze wczoraj. Miał brata bliźniaka? Nie miał. Powiedziałby jej przecież, tak jak mówił jej wszystko.
Przecisnęła się pomiędzy dwójką mężczyzn i odstawiła swój kieliszek na stół, zamieniając go na zdjęcie człowieka, którego miała nadzieję nie zobaczyć już nigdy więcej. Uniosła je, przyglądając się mu z bliska i usiłując poradzić sobie z emocjami, które prawie zwaliły ją z nóg.
- Ten człowiek nie żyje - odezwała się, po raz pierwszy wtrącając się w całą tę dyskusję. - Nazywali go Hound, był najemnikiem. Nie żyje.
Jej słowa były zdecydowane i pełne desperacji. Sama chciała w nie wierzyć, ale może było coś więcej, coś, czego nie wiedziała? Może nie zabili go wystarczająco dobrze? Nie, to było niemożliwe, nie dało się zabić bardziej. Widziała jak z jego oczu ulatuje życie, widziała jak Sting eksploduje, ostatecznie niszcząc resztki tej najgorszej ze wszystkich jej przeszłości.
- Z kiedy są te zdjęcia? On zginął jakieś dwa tygodnie temu. Może trzy.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Krąg Prezydium”