Prezydium to obszar wewnętrznej strony pierścienia łączącego okręgi. Znajdują się tutaj ambasady ras uznających zwierzchnictwo Cytadeli, a także wiele sklepów, lokalów rozrywkowych czy drogich mieszkań, na które pozwolić sobie mogą najbogatsi. Znajduje się tu także Wieża Cytadeli.

William Kraiven
Awatar użytkownika
Posty: 677
Rejestracja: 17 gru 2012, o 21:19
Miano: Will
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Horyzont
Status: ex-Przymierze, Były komandos "Delta", Były porucznik SOC, Były najemnik Błękitnych Słońc. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 62,872
Lokalizacja: Cytadela
Medals:

Neuschwanstein restaurant

7 cze 2014, o 20:28

Kraiven wysłuchał z uwagą rozmowę pomiędzy Palmirą, a Panem Blue. Tudzież korzystając z chwili namysłu, popijając z kieliszka francuskie wino. Jakoś można by rzec, zbrzydł mu smak. Czyżby przyzwyczaił się do wódek i innych nie ludzkich drinków, że zapomniał jak smakuje dobre ziemskie wino? Trochę nad tym ubolewał, ale możliwe, że było spowodowane to rozmową, która zdecydowanie podniosła mu ciśnienie. Mógł to załatwić w sposób bardziej dyplomatyczny, ale jego duma została nadszarpnięta. Zwłaszcza jeśli jest ona spowodowana od człowieka, którego uważał za faceta ogarniętego. Był biznesmenem, ale wykorzystać tak Kraivena? Do tego jeszcze dając mu jeszcze do zrozumienia, że jest niczym innym jak posłusznym psem, któremu wystarczy rzucić kość i liczyć na jego wykonany rozkaz? W porządku, to było do przewidzenia, ale jeśli pan robił to praktycznie co chwilę i to jeszcze bez konkretnego nagradzania to już coś musiało być nie tak. Dlatego też nie miał już żadnej ochoty na wczuwanie się w dalszą rozmowę. Co miał się dowiedzieć, dowiedział. Ta sprawa dała mu do myślenia na tyle, że prawdopodobnie potrzebowałby jeszcze trochę więcej czasu by poukładać to sobie w głowie. Póki co szargały nim frustracja i irytacja. Tylko to, że miał jako taki szczątkowy już szacunek do Blue, zachowywał spokój i opanowanie. Choć widać było poprzez machanie kieliszkiem w dłoni i mając zmrużony oczy, że już tylko czekał na załatwienie formalności poprzez tą dwójkę. On już wiedział co miał zrobić. I zamierzał gruntowanie to sobie przemyśleć i zaplanować. Mimo, iż ta obecna sprawa zawracały mu umysł, była jeszcze jedna istotna kwestia. Palmira. Musiał jej nagrodzić za włożony dzisiejszy trud. Niespodzianka przerodziła się w kłótnie, a wczorajsza noc w jak miał nadzieję, w nieporozumienie. Tak więc błękitny miał dwie sprawy, które zaprzątały mu myśli. Już nie wiedział co jest gorsze. Poskromienie zmęczonej i wkurzonej asari jaką była Palmira? Czy też cały Dystrykt Gozu na Omedze? Oj ciężki jest żywot najemnika. Oj ciężki. Czasami Will zastanawiał się, czy nie rzucić to wszystko w diabli i zająć się normalną pracą ochroniarską. Jednak wtedy byłby czymś gorszym od posłusznego psa.
Obrazek ObrazekObrazek| +55% obrażeń od broni | +20% obrażeń od strzałów krytycznych | +1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni |
| +20% pancerza | 30% przywróconej maksymalnej mocy po utracie tarcz, pochłaniając przy tym 2 dawki omni-żelu |
| (15% jeżeli dostępna jest tylko 1 dawka omni-żelu) |
Obrazek |Obrazek| "Słowa" | [url=gg://28020261]Obrazek[/url] | "Myśli" | Obrazek | Obrazek Dla MG:Wyświetl wiadomość pozafabularną
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

8 cze 2014, o 09:16

Ton Pana Blue wciąż pozostawiał wiele do życzenia, ale tym razem chociaż wyjaśnił Palmirze kilka spraw. Jego uwagi odnośnie Williama wcale jej nie bawiły, choć oczywiście miał rację, trochę sprowadził Kraivena na ziemię i to przy kimś obcym, dodajmy - kobiecie, więc ten miał jak najbardziej prawo czuć się niedoceniony lub wręcz poirytowany sytuacją. W każdym razie Blue przeszedł do sedna. Mieli otrzymać przewodnika, to dobrze, nawet, jeśli Williamowi to nie było w smak. Sprawa finansów zdawała się być sprawiedliwie rozwiązana. Być może Blue nie był dziś w dobrym nastroju, ale najwidoczniej cały projekt całkiem mu się spodobał, inaczej nie zorganizowałby tego tak szybko i rzeczowo.

- Świetnie. - skwitowała, zadowolona z przedstawionych przez Blue faktów. - Niech tak zatem będzie. Jak rozumiem, konkretny plan działania ustalimy już z wyznaczonym nam przewodnikiem na Omedze? I to z nim mamy załatwiać także inne sprawy i to jego mamy pytać w razie wątpliwości odnośnie czegokolwiek? - zapytała, patrząc Blue w oczy, wyrażając aprobatę i rzeczywiste zadowolenie z przebiegu rozmowy - Jeśli tak, to byłoby wszystko z mojej strony. Nie chciałabym Panu zabierać dłużej cennego czasu. Chyba, że ma Pan jakieś jeszcze pytania do mnie lub Williama? - zapytała, zerkając kątem oka na Williama, który siedział naburmuszony jak małe dziecko. Pokręciła lekko głową z dezaprobatą, a jeśli Blue nie miał więcej pytań, wstała i podała mu rękę. Jako znak pomyślnego zawarcia umowy. Po tym i po kilku uprzejmościach mogli się już rozejść.
William Kraiven
Awatar użytkownika
Posty: 677
Rejestracja: 17 gru 2012, o 21:19
Miano: Will
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Horyzont
Status: ex-Przymierze, Były komandos "Delta", Były porucznik SOC, Były najemnik Błękitnych Słońc. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 62,872
Lokalizacja: Cytadela
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

10 cze 2014, o 23:01

To nie było tak, że Kraiven siedział nabzdyczony niczym małe dziecko. Nerwy trzymał na wodzy, ale już miał dość tej rozmowy. Ze zmrużonymi oczami, siedział wyprostowany, trzymając w ręku kieliszek francuskiego wina. Pomimo tego, że asari i Blue jeszcze przez chwilę rozmawiali, ten już nie przykuwał temu znaczącej uwagi. Dopił resztę zawartości z kieliszka, odkładając delikatnie na stół i splatając ręce na kolanach. Will spojrzał znowu na swojego przełożonego dopiero wtedy, jak Nache spytała czy chciał coś dopowiedzieć na koniec. Wysłuchał go z powagą, po czym kiwnął mu głową. Nie zwlekając, wstał ze stołu, uprzednio kładąc na nim serwetę z kolan - Dziękuje za rozmowę, Blue. Będziemy się już zbierać, gdyż czas to pieniądz, a jeszcze chce coś załatwić przed odlotem - zerknął na asari wymownie, czekając aż ona wstanie i wspólnie udadzą się do wyjścia. Kulturowo kiwnął raz jeszcze głową w podzięce za rozmowę z biznesmenem. Następnie powolnym krokiem skierował się z asari do wyjścia jeśli ta była już gotowa. Milczał podczas marszu. Cały czas się nad czymś intensywnie zastanawiał. Dopiero jak znaleźli się na zewnątrz, gdzie pomimo tego panował dalej harmider, Will westchnął przeciągle. Skierował swe kroki ku poręczy przy jednym z drzew prezydium i tam te ze spokojem wyjął paczkę papierosów. Orientacyjnie wyjął dwa papierosy, jeden rzecz jasna dając kobiecie. Potem już tylko zapaliczka, zapalenie i delektowanie się i wyluzowanie się. Będąc oparty plecami i łokciami o balustradę, podniósł głowę do góry, przymykając oczy i wydmuchując dym do góry.
- Nie takiej niespodzianki chciałem ci zafundować - opuścił głowę do dołu, zerkając na Nache - Niestety życie to dziwka i nie raz potrafi nas zaskoczyć - mówiąc, wzruszył ramionami i zaciągając się znowu. Dał chwilę na wypowiedź asari i przemyślenia. Nawet nie wiedział, że w tym miejscu nie wolno było palić. Gdyby funkcjonariusze SOCu tędy przechodzili, to z pewnością mieliby teraz kłopoty. Koniec końców, dopowiedział na koniec po jakimś czasie, wyrzucając skręt na ziemie i przygasając go butem - Muszę coś załatwić jeszcze zanim odlecimy. Spotkamy się w hotelu za parę godzin. O bilety nie musisz też się martwić, tym też się zajmę. Nie powinno mi to wszystko zająć w przeciągu paru godzin - uśmiechnął się i podszedł bliżej do asari, dając jej całusa w policzek - Wrócę najszybciej jak się da. Oczekuj mnie - znów się uśmiechnął tajemniczo i zawadiacko, udając się gdzieś w głąb Kręgu Prezydium. Można było się tylko zastanawiać jakież to sprawy chciał jeszcze błękitny załatwić?

z/t
Obrazek ObrazekObrazek| +55% obrażeń od broni | +20% obrażeń od strzałów krytycznych | +1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni |
| +20% pancerza | 30% przywróconej maksymalnej mocy po utracie tarcz, pochłaniając przy tym 2 dawki omni-żelu |
| (15% jeżeli dostępna jest tylko 1 dawka omni-żelu) |
Obrazek |Obrazek| "Słowa" | [url=gg://28020261]Obrazek[/url] | "Myśli" | Obrazek | Obrazek Dla MG:Wyświetl wiadomość pozafabularną
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

11 cze 2014, o 21:29

Palmira również pożegnała sie uprzejmie i ruszyła do wyjścia. Postawa Williama nie za bardzo jej sie podobała. Ani jego mina ani ton, w jakim sie zwracał, a już w szczególności jego wzrok, poganiający do wyjścia. Czuła się jak kura domowa, poganiana przez koguta. Westchnęła, ale nie zamierzała wypominać tego Kraivenowi. I tak zbyt wiele nie będą mieli już ze sobą do czynienia. A przynajmniej na to liczyła.

Papierosa natomiast nigdy nie odmawiała. Lubiła palić, a dymek uspokajał jej nerwy niemal w każdym przypadku. Dopiero słowa mężczyzny nieco ją zaskoczyły. Podniosła brwi i spojrzała na Williama, który był widocznie zawiedziony rozmową z Blue.

- Jeśli będę mogła współpracować z Mordinem, nic więcej mi nie potrzeba. Cieszę się, że o mnie pomyślałeś. - powiedziała szczerze, choć oczywiście wciąż żywiła sporo urazy do Kraivena. - Wybacz, że nie poparłam twojej kandydatury na wyższe stanowisko, ale wiedziałam, że Blue i tak nie pójdzie ci na rękę. A tak chociaż ja mam szansę nieco pchnąć swoje badania i ty możesz się wykazać. - powiedziała bez wiekszej sympatii w głosie. - Dobrze, ja tez mam kilka spraw do załatwienia. Do zobaczenia w hotelu. - powiedziała i chociaż najchętniej spotkałaby się z Williamem dopiero na Omedze, to jednak darmowe bilety na koszt Błękitnych były jej bardzo na rękę.
z/t
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

12 wrz 2015, o 16:54

Choć to może się wydawać niektórym dziwne, to jako marynarz, Wilson unikał czegokolwiek, co odbiegało od kulinarnych standardów narzuconych przez flotę. Jako oficer wysokiego szczebla miał jednak przywilej korzystania z posiłków lepszej klasy, niż to dostawali pozostali załoganci na Noradzie i pewnie też na innych statkach Przymierza.
Jako cywil próbował się odnaleźć w zupełnie nowym dla niego środowisku i w zupełnie nowej roli. Na mostku okrętu był kimś, ale w tej wielkiej galaktyce jego umiejętności i status, były niczym i byle bezdomny mógłby się nimi wytrzeć.
Potrzebował określić sobie nowe cele do realizacji i wymyślić sposób jak je osiągnąć.
Ubrany w swój najbardziej elegancki ubiór, który jednocześnie nie był mundurem galowym, siedział właśnie w restauracji dla najbogatszych i najbardziej wpływowych istot w galaktyce. On, oficer floty, który upadł i na dobre pożegnał się ze swoją karierą.
Zajadał się stekiem, w którego cenę wliczono chyba także towarzystwo elit gospodarczych i politycznych, wystrój lokalu oraz muzykę. Towarzystwo osób, które przez całą swoją służbę starał się unikać. Musiał jednak przyznać, że całkiem mu się tutaj podobało, choć niekiedy jego kurtuazja i niepełna znajomość etykiety, ostro kulały.
Korzystając z przerwy w jedzeniu i sącząc wino starsze od jego rodziców razem wziętych, zaczął przeglądać giełdę papierów wartościowych.
Ostatnimi czasy był tam duży ruch, a on potrzebował jakiejś lokaty, na której mógłby trzymać część swoich środków. Zrobił więc przelew i zakupił czterdzieści tysięcy akcji małej spółki Modern Forge, które stały po jeden kredyt za sztukę. Uważał, że nie będzie już nigdy lepszej takiej okazji i warto więc z niej skorzystać. Zapewne nie był jedynym, który myślał podobnie, ale może uda mu się być właścicielem może jednego, lub dwóch procent akcji całej spółki.
Kiedy otrzymał informację o tym, że transakcja została zaakceptowana, to poprosił kelnera, by nalał mu jeszcze trochę wina.
Ostatecznie życie emeryta nie musiało być tak bardzo złe.
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

7 paź 2015, o 09:28

Wilson musiał to przyznać sam przed sobą, że sytuacja z Modern Forge, okazała się być dla niego bardziej ciężkostrawna, niż mógłby przypuszczać. Z perspektywy czasu, zastanawiał się nawet, co go podkusiło, by zrobić coś takiego, jak wykupienie czterdziestu tysięcy akcji upadającej spółki. Siedząc przy stoliku i pijąc, a nie delektując się czerwonym winem, zastanawiał się nad kolejnym posunięciem. Modern Forge zniknęło z rynku papierów wartościowych i to był niezaprzeczalny fakt, ale jednocześnie nie zakończyło działalności. Wychodziło więc na to, że w niedługim czasie, będzie musiał złożyć wizytę w Nos Astra, by na miejscu przekonać się o sytuacji jaka zaistniała i by postarać się o naprawę tego. Jednocześnie też, wraz z utworami Wagnera jakie od czasu do czasu przewijały się przez salę, miał poczucie celu. Tak, afera w jaką się wplątał przez swój brak rozwagi, kosztowała go sporo, ale nie było to jeszcze coś tragicznego i był cień szansy na naprawienie tego.
Nauczony na swoich błędach, tym razem zakupił akcje nie jednej, ale kilku spółek i wszystkie z nich mogły się poszczycić statusem dużych firm. Mniejsze było więc ryzyko, że będzie miał powtórkę z Modern Forge. Dodatkowo większość ich wskazań świeciła miłą zielenią, a to zawsze był dobry znak.
Raz jeszcze tego dnia, włączył swój omni-klucz i korzystając z odpowiedniej aplikacji, wybrał interesujące go pozycje.
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Tak, ten ruch powinien być dobry, ale najbliższy czas miał to pokazać i z tego Cole zdawał sobie sprawę. Musiał być bardziej rozważny, a jego posunięcia powinny być bardziej ostrożne. Kiedy wyłączył więc swój omni-klucz uznał, że najwyższa pora zamówić coś na kolację.

Wyświetl uwagę administratora
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

8 lis 2015, o 11:31

Pomijając kilka niespodziewanych strat, jak choćby lecące na łeb i szyję akcje Kassa Fabrication, to nie było wcale aż tak źle. Lekkie wzrosty i drobne spadki w pozostałych spółkach dawały poczucie kontroli tego chaosu. Najważniejszą akcję prócz jedynie obserwacji giełdy w tym znakomitym miejscu, podjął jednak dopiero po podsłuchanej rozmowie z jednym biznesmenów. Twierdził on bowiem, że po dobrej passie akcje Kontroli Ryzyka Elanus, zaczną spadać. Chcąc nie chcąc, Wilson sprawdził jak dużo zarobił na akcjach tej spółki i musiał stwierdzić, że były dzięki nim na plusie o trochę ponad trzysta kredytów. Taka kwota nie spełniała jego wielkie marzenie, ale też była całkiem dobra. Dlatego więc sprzedał wszystkie trzydzieści akcje Elanus Risk Control Services, by po chwili obserwować, jak jego konto zasilają dodatkowe kredyty. Tak, widok rosnącego stanu konta, potrafił go uspokoić na tyle, by móc się wyrwać z tego miejsca. Potrzebował odmiany i świeżego spojrzenia na bieżące sprawy z innej perspektywy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną


zt http://cytadela.eu/viewtopic.php?f=34&t ... 526#p32526
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

10 lis 2015, o 19:50

Jak można było się spodziewać kondycja Matta nie była najlepsza. Fizycznie, zdążył już się podnieść, choć oberwał chyba najmniej z całej załogi, obejrzany przez sanitariuszy, został niemal natychmiast został oddelegowany do swoich obowiązków. W końcu po ataku, systemy Venus wymagały przynajmniej przeglądu i fachowego dotyku inżyniera takiego jak Matt, który ani myślał o tym, aby wymigiwać się od powierzonych mu zadań. Wręcz przeciwnie, zajęły jego uwagę w całości, do tego stopnia, że opuścił statek najpóźniej ze wszystkich. Chciał zostawić wszystko dopięte na ostatni guzik i to nie tylko dlatego, aby nabić sobie plusy u kierownictwa statku. Chciał to zrobić, by zapomnieć nieco o wiadomości, którą otrzymał. Wydarzenia na Venus nie były, aż tak tragiczne, jakby to mogło się wydawać. Może to dlatego, że bardziej makabryczne obrazy widział już wcześniej, na Raitaro. Niemniej jednak, w kwestii niespodziewanych informacji, Arsuf i Venus kojarzyć mu się będą z najtragiczniejszą (przynajmniej dla niego) wiadomością w całym jego życiu. Dlatego też, aby odsapnąć od całego tego zgiełku, by móc w spokoju ogarnąć myśli i wziąć głęboki oddech oraz zastanowić się nad dalszym działaniem, Matt postanowił pójść na urlop. Jego wniosek został bezproblemowo zaakceptowany przez pierwszego oficera, dlatego po opuszczeniu pokładu, inżynier mógł się "cieszyć" czasem dla siebie. W służbowym lokum, pozostawiony sam ze sobą, nie czuł się najlepiej. Bezsenna, potwornie długa noc, jeszcze gorszy poranek, uświadamiający mu o tym, że to nie był zły sen. To była najprawdziwsza jawa. Najgorsze było to, że otrzymał już dokumenty dotyczące zrzeczenia się praw rodzicielskich wobec Isy, co tym bardziej nie napawało go optymizmem. Był "zagubiony" w czasie i przestrzeni, w czasie gdy inni pędzili po ulicach Cytadeli, Matthew w samotności wypił kawę, obejrzał wiadomości galaktyczne, a później snuł się po mieszkaniu niczym duch. Nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca, nie mógł zebrać myśli. Jego byli załoganci, czyli Scooter i Cegła starali się wyciągnąć z niego cokolwiek, by chociażby wiedzieć, co się z nim dzieje, jednak były to marne starania. Matthew odesłał ich tak szybko, jak się pojawili. W pewnym sensie, chciał zostać sam z tym problemem. W końcu nikt nie pomoże mu w tej marnej sytuacji. Trzeba było znaleźć adwokata, trzeba było złożyć tą sprawę do sądu. Wbrew pozorom, Matthew nie chciał zostawić tej sprawy. Zamierzał walczyć, choć nie wyglądał na ochoczo nastawionego do tej batalii. Przez chwilę myślał nawet, czy po prostu nie podpisać tych papierów, tak dla świętego spokoju. Zdał sobie jednak sprawę z tego, że Isa nie wybaczyłaby mu tej decyzji do końca życia, a on musiałby żyć ze świadomością opuszczenia córki.
Nie, to nie mogło się tak skończyć...
Iris, jego znajoma z dawnych czasów, najwyraźniej była mocno zaaferowana tym co się wydarzyło na Arsufie. Zresztą, logicznym było to, że Matthew tak bez powodu nie pobiłby bogu ducha winnego małolata, na dodatek, by chwilę później totalnie bezsilnie usiąść na podłodze. Na Venus nie było okazji, by porozmawiać o zajściu. Może to i lepiej, to wszystko było dla niego zbyt świeże, zbyt jaskrawe, zbyt uderzające. Potrzebował czasu, aby móc się przygotować na tą rozmowę. Kiedy nadszedł czas, odpisał jej na wiadomość i potwierdził zaproszenie do restauracji, do której właśnie przyszedł. Wydawało mu się, że niezbyt pasuje do tego miejsca. Trudno się dziwić, w tak eleganckich miejscach, nie widuję się raczej człowieka, który jest ubrany w zwyczajny t-shirt z logo jakiegoś hip-hopowego zespołu, luźniejszych jeansach i zwyczajnych, sportowych butach na wzór tych koszykarskich. Był tutaj przed czasem, choć zazwyczaj miał straszną manierę do spóźniania się, to tym razem wydawało mu się, że tak będzie lepiej. Jeśli jeszcze na chwile usiądzie sobie i pomyśli, tym razem w innym miejscu, niż służbowe mieszkanie. Matthew ruszył do zarezerwowanego stolika i usiadł przy nim, w ciszy obserwując datapad z menu, oparty łokciem o stolik, oczekiwał przyjścia Radnej.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2038
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

10 lis 2015, o 21:39

Iris nie kazała na siebie długo czekać. Ledwo Matthew zdążył się rozgościć oraz zerknąć w menu, a małe poruszenie być może skierowało jego spojrzenie na wejście; Iris uśmiechnęła się lekko do szefa sali, który wyszedł jej naprzeciw. Powierzyła mu płaszcz, który zsunęła z ramion oraz pozwoliła się zaprowadzić do stolika. Poprosiła swoją asystentkę, aby z samego rana nawiązała połączenie z restauracją i zarezerwowała jeden stolik odpowiedni do prywatnego spotkania. Jak dotąd ten lokal nie zawiódł jej oczekiwań, choć nie była wielką zwolenniczką tutejszej kuchni. Nadrabiała dyskrecją, czyli czymś, co było dla Fel najważniejsze.
- Miło Cię zobaczyć, Matt.
Oparła dłoń na krześle. Nie była pewna w jaki sposób Tarczansky się zechce przywitać, wszak znała dobrze jego powściągliwość względem manier i nie liczyła na to, że pochyli się, aby ucałować wierzch jej dłoni jakby to wymagały protokoły. Końcem końców usiadła, zarzucając nogę na nogę. Może i pastelowa, ołówkowa spódnica nie sięgała do kolan, acz Fel nie miała się czego wstydzić. Zwłaszcza swoich zgrabnych nóg.
- Słyszałam, że poprosiłeś o urlop. Wybierasz się gdzieś złapać oddech?
Podniosła spojrzenie na mężczyznę. Kątem oka widziała, jak kilku oficerów SOC stara się dyskretnie przemieszczać między stolikami oraz zająć strategiczne pozycje, rzekomo wtapiając się w tłum, aczkolwiek nie poświęcała im większej uwagi. Iris już dawno pogodziła się z pewnymi procedurami, ignorowała je więc, jako że stały się dla niej oczywistością.
Sama zastanawiała się nad tym, aby nie przyspieszyć pewnych decyzji Rady i skorzystać z kilku dni tylko dla siebie. Musiała się zdystansować do tego, co miało miejsce ostatnio na Venus, choć prawdę powiedziawszy, kiedy ktoś ją obserwował, nie dawała w najmniejszym stopniu poznać po sobie, aby cokolwiek było nie tak. Zręcznie balansowała między obojętnością, przez co pozostawała niewzruszona.
- Na wstępie uprzedzam, że za godzinę mam spotkanie z przedstawicielami Przymierza.
Sięgnęła po menu, którego karta wyświetliła się w postaci holoobrazu na blacie. Lekkimi ruchami przesuwała po stronach, nie bardzo będąc zdecydowaną.
Ostatnio zmieniony 11 lis 2015, o 14:58 przez Iris Fel, łącznie zmieniany 1 raz.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

10 lis 2015, o 22:00

Matthew siedział przy stoliku, pogrążony bardziej w swoich myślach, niż pochłonięty zawartością menu. W obecnej sytuacji nic nie było dla niego takie same. Miał wrażenie, że kolejna wypita kawa nie postawi go na nogi. Wręcz przeciwnie, odejmie mu resztek energii. Nie miał ochoty siedzieć tutaj, ale skoro Radna prosi o spotkanie...To wypada się wstawić, prawda?
Na widok Iris, inżynier zareagował bladym uśmiechem. Już na pierwszy rzut oka widać było, że nie wszystko jest w porządku. Tajemnicą pozostawał jedynie powód jego spadku energii życiowej. Znając Matta przez tyle lat, Iris musiała wiedzieć, że mechatronik jest na tyle twardym człowiekiem, że potrafi poradzić sobie w ciężkiej sytuacji. Musiało się coś jednak stać, że Matt wygląda tak jak teraz. Strasznie zaniedbanie, wyglądał jakby nie spał przez całą noc, co zresztą było prawdą. Wstał z miejsca i uścisnął jej dłoń, daleko było mu do zachowywania dyplomatycznych protokołów, więc za akt niezwykłej kultury można było w ogóle wziąć fakt, że wstał i w jakiś tam sposób przywitał się z przyjaciółką. Po chwili jednak usiadł, skrzywił usta w głębokim zamyśleniu, a gdy spytała o urlop, Matthew prychnął cicho. To nie był wypoczynek, o jakim marzył. Z pewnością.
-Tia. Złapać oddech. Ja już czuję, że powoli zaczyna mi go brakować.-Mruknął, rzucając chyba odrobinę światła na swój potencjalny urlop. Co prawda, już umówił się z siostrą, jednak sprawy jakie będą poruszane podczas ich wspólnego spotkania nie będą przyjemne i miłe. Przynajmniej na samym początku, sprawa jego córki była priorytetowa i Matt na pewno nie będzie spokojniejszy, dopóki przynajmniej część tej sprawy nie zacznie się klarować. Musiał jednak pamiętać o tym, aby nie myśleć o tej sprawie cały czas, choć było to dla niego bardzo trudne, miał mimo wszystko potrzebę odnalezienia chwili dla siebie. Dla własnego odpoczynku, dla własnej satysfakcji. Nie mógł przecież ciągle tak gonić, pędzić i gnać w nieznane. Przeglądając datapad, Matthew znalazł pozycję idealną dla siebie. Duża, czarna i mocna kawa, opisana w karcie jakimiś bardzo dziwacznie brzmiącymi słowami. Nie miał ochoty na cokolwiek innego, chociaż...Wieczorny wypad z Cegłą i Scooterem do pubu może wcale nie był takim głupim pomysłem? Nieważne.
-Jasne jak słoneczko, w końcu każdy ma swoje obowiązki.-Dodał, jakby od niechcenia. Szczerze powiedziawszy, Matt już na Venus chciał powiedzieć Iris o tym co się wydarzyło na Arsufie. Dlaczego Matt w tym kluczowym dla wszystkich momencie, zaczął zachowywać się w sposób irracjonalny. Nie miał jednak odwagi, by rozpocząć rozmowę na ten temat. Było mu głupio, że prawie przeważył szalę zwycięstwa na stronę Petera, mógł w końcu zabić ich wszystkich. Miał dużo ludzi, na szczęście, stało się inaczej. Z drugiej strony ból i rozpacz, jaką przeżywał nie pozwalały mu na to, aby komukolwiek o tym powiedzieć. Miał wrażenie, że to jeszcze bardziej rozdrapałoby i tak świeże rany. Zamilkł. Znów. A to nie było do niego podobne.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2038
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

11 lis 2015, o 14:57

Obserwowała uważnie Matthewa przez te kilka minut, jako że nie było mu specjalnie spieszno i w ruchach, jak i gestach, dominowała nie pasująca do Tarczansky'ego ślamazarność. Dostrzegła nieład, resztki snu a właściwie prób pogrążenia się w niego, także miny, z którymi specjalnie się nie krył. Fel chrząknęła, choć daleka była od wyrażania swojego niezadowolenia. W przeciwieństwie do mężczyzny, który najwyraźniej polubił się z nim obnosić.
- Nie czujesz się dobrze na Venus?.
Rzucał półsłówka, a i Iris nie była jasnowidzem. Jak inaczej mogła zinterpretować te słowa, skoro zapytany o pracę, wypluł z siebie zaczyna mi go brakować?. Mimo iż z Matthewem znali się od lat, to jednak ten nie był specjalnie wylewny, a i ona nie czuła potrzeby, aby wypytywać go o każdy szczegół życia prywatnego. W efekcie nie wiedzieli zbyt wiele o tych kilkudziesięciu latach, które stanowiło przepaść od ostatniego spotkania w Londynie aż do ponownego, w dokach na Cytadeli. Mogła zgadywać, tyle że po co? Iris nie miała w zwyczaju rozkładać na czynniki pierwsze swoich przyjaciół.
Pomimo ogólnej niechęci bądź nawet wrogości, jak gdyby nigdy nic zdecydowała się w końcu na zamówienie i zaznaczyła w interaktywnej karcie napar herbaciany z egzotycznej mieszanki, wzbogacony o świeże owoce. Być może powinna poprosić o coś mocniejszego, zawierającego procenty, jako że wszystkie znaki na ziemi oraz na niebie zwiastowały, iż Tarczansky zechce wystawić jej cierpliwość na próbę.
- Mhmmm. .
Przeciągłym pomrukiem przytaknęła na jego wymuszone potwierdzenie. To mogło być odbierane jako bezczelne, acz Iris znała Matthewa i tylko przez wgląd na dawną zażyłość daleka była od pochopnych wniosków. Nie mniej, skoro ten stawiał tak sprawę, zmuszona była grać wedle rozdania mechatronika.
- To, co miało miejsce na Arsufie, ... nie było na miejscu. Być może więc zainteresuje Cię fakt, że Młody ma się dobrze, a nawet wyraził zainteresowanie podjęciem współpracy na dłużej. W imię lepszego życia. Jeśli przejdzie pomyślnie szkolenie, zostanie przyjęty na okres próbny jako zaopatrzeniowiec korwety. Powinnam coś wiedzieć, Matt?.
Zgrabnie, wśród niewinnych słów, wplotła to, co było najważniejsze. I proszę sobie nie myśleć, że Iris stosowała jakieś brudne sztuczki. Rozmawiała z Tarczanskym normalnie. Tyle że ten się prosił, aby nie schodziła z tonu. Uszanowała więc jego wolę.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

11 lis 2015, o 20:59

Matt miał już taką naturę. Jeśli był podirytowany, całe jego otoczenie o tym wiedziało, jeśli był podminowany, wówczas starał się to chować pod płaszczem swojego poczucia humoru, w tej sytuacji nie mógł nawet stanąć na wysokości zadania i tego dokonać. Po prostu nie umiał ukryć swojego żalu do świata i ogromnego bólu, jaki teraz w nim panował. To chyba normalnie uczucie, kiedy ojciec stoi przed obliczem utraty swojego dziecka, prawda? I to permanentnie. Nie zamierzał udawać przed Iris, że nic się nie stało. Zresztą, nie umiał.
W hierarchii ważności, ich dawna przyjaźń była na wysokim szczeblu. Szanował ją, szczególnie za to, jak wysoko zawędrowała po drabinie kariery. Pamiętał ją jednak jako cudowną i ciepłą osobę, którą była za młodu. Ostatnimi czasy jednak, nie potrafił znaleźć u niej ani krzty dawnej Fel, z którą miał do czynienia. Ponoć czas zmienia ludzi...
Podobnie jak hajs i zajmowany stołek...
Przeszło mu przez myśl, gdy starał się ukraść jej choćby krótkie spojrzenie. Coś mu podpowiadało, że potrzebował jej wsparcia. I nie było tu mowy o jej znajomościach, o jej wpływach...Potrzebował jej, swojej dawnej przyjaciółki, która wsparłaby go ramieniem w trudnych dla niego chwilach. Co prawda miał jeszcze swoją "rodzinę", załogę RC-1690, gdzie na pokładzie Venus mawia się o "świętej trójcy" w ten sposób.
Takich czterech, jak ich trzech, to ani dwóch, a tym bardziej jednego.
Niemniej jednak, w dobie ostatnich wydarzeń, Matthew stracił ogromną część zaufania do Yuriego. Fel na szczęście nie wiedziała o tym, że Cegła był pod wpływem w maszynowni. Pewnie wyleciałby z pokładu szybciej, niźli się na nim znalazł. Nie chciał o tym gadać, a pytanie Iris. No cóż, przecież ona nadal nie wiedziała.
-Nie. W tej materii wszystko jest w porządalu, lepszej pracy nie mogłem sobie wymarzyć.-Wyjaśnił. Wiedział, że i tak będzie musiał zabrnąć w temat, gdyż wiedział, że Iris zasługuje na wyjaśnienia. W końcu to podczas jej ratowania, Matthew w sposób bestialski i bezmyślny zaatakował Młodego. A z tego powodu, było mu jeszcze bardziej głupio. Trudności w rozmowie o kwestiach osobistych to jedno. "Samozosiowanie" to drugie, a przyznanie się do błędu to trzecie. O ile z pierwszym i trzecim dało się jakoś przeciwdziałać, tak w przypadku drugim, Matthew był pod tym względem tragiczny. Zawsze uważał, że do wszystkiego musiał dotrzeć sam. Dzięki sobie i nikomu innemu, dostał się do Fergussona, zrobił studia, awansował i teraz znajdował się tu, na stanowisku budżetowym. A co! Kto mu w tym pomógł? Pewność siebie i umiejętności. Proszenie o pomoc nie było w jego naturze, jednak w tej sytuacji...Chyba kobiecy głos był głosem rozsądku i miał przeczucie, że Iris jeśli dowie się o wszystkim, w jakiś sposób go wesprze.
-Wiem, że dałem dupy, nie musisz mi o tym przypominać. To po prostu był impuls. Wiesz, cholera...Była żona na co dzień nie informuje Cię o tym, że jej prawnik wysyła dokumenty odnośnie zrzeczenia się praw rodzicielskich, nie?-Postanowił powiedzieć prosto z mostu. To chyba było najlepsze rozwiązanie. Nie umiał owijać w bawełnę i cudować w dobieraniu słów. Wolał wyrazić się rzeczowo, aby nie pozostawić żadnych niedomówień. Dość ich, za długo milczał w tej sprawie, reszta załogi Venus zaczęła już plotkować o jego rzekomej niepoczytalności. No cóż, gdyby tylko wiedzieli dlaczego...Na szczęście Tilus trzyma gębę na kłódkę. Oboje podczas powrotu na Cytadelę, siedzieli w maszynowni, w milczeniu wspierając się podczas "opłakiwania" strat. On stracił przyjaciół, a Matt jak już zostało wspomniane, stracił w obliczu śmierci swojego ojcostwa.
-A co do Młodego, cieszę się. To dobry dzieciak, ma łeb na karku i będą z niego jeszcze ludzie. Próbowałem go przeprosić, ale...Jakoś nie chce ze mną gadać, chociaż...Gdybym zebrał od kogoś w pysk za nic, to też bym się nie odzywał.-Dodał po chwili. Nie można było mieć wątpliwości co do szczerości wypowiadanych przez niego słów. Iris znała go na tyle długo, by wiedzieć, jakim Tarczansky jest człowiekiem i jego słowo jest święte. Nie umiał kłamać i nawet nie próbował tego robić. No chyba, że przychodzi do gry w pokera w maszynowni. Wtedy sprawy nabierają nieco innego obrotu.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2038
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

12 lis 2015, o 10:07

Demonstrowanie całemu światu swojego niezadowolenia nie było rozsądne. Ludzie byli, są i będą wredni oraz zawistni. Jeśli ktoś obnaża się przed nimi ze swoich słabości, prędzej bądź później zostanie to wykorzystane przeciwko niemu. Dziwiła się zwłaszcza Matthowi, który przecież dorastał w specyficznym środowisku ambitnych biznesmenów i wiedział, jakie są zasady. A mimo to szedł w zaparte. Jakby miał defekt podstawowych instynktów samozachowawczych.
Może i ludzie się zmieniali, ale Iris tego nie doświadczyła. Zachowała trzeźwy rozsądek i nie mniej zdrowe zdystansowanie. Bo nie sztuką było dojść do tak wysokiego szczebla. Cały sekret tkwił w tym, aby się utrzymać i nie dać się zwariować. Oczywiście media, napędzane sensacjami, wykorzystywały i jej nazwiska przy wątpliwych treściach, aczkolwiek Fel, sama w sobie, wciąż była taka sama. Naturalnie przez pryzmat doświadczeń inaczej podchodziła do pewnych spraw, mogła więcej na ich temat powiedzieć i nie były one dla niej obca, nie mniej w żadnym wypadku wewnętrznie wszystko nic nie straciła.
Cicho westchnęła, wygaszając menu.
- A mimo wszystko, z uporem maniaka, dążysz do poddania w wątpliwość Twojej obecności na Venus.
Zatrzymała spojrzenie na Tarczanskym, nawet, jeśli ten zdecydował się uciekać oczyma od jej oczu. Nie były one karcące, właściwie nie wyrażała żadnej, konkretnej emocji, ale beznamiętnymi też nie mogłyby zostać nazwane. Iris mogła puścić w niepamięć jego braku profesjonalizmu. Zwierzchnik maszynowni, czyli persona bezstronna, niekoniecznie. To także nie było rozsądne - to, czyli ufanie, że zawsze będzie dobre wytłumaczenie.
... Wiesz, cholera...Była żona na co dzień nie informuje Cię o tym, że jej prawnik wysyła dokumenty odnośnie zrzeczenia się praw rodzicielskich, nie?
Zagryzła policzki od wewnętrznej ich strony. Mimo wszystko, po Matthewie spodziewała się bardziej dojrzalszego zachowania.
- Nie ma na to usprawiedliwienia, Matt. To była tylko wiadomość. Bez względu na nośnik informacji, wciąż tyko i wyłącznie napisany tekst. Przez kogoś, kto znajduje się miliardy lat świetlnych od Ciebie...
Bez względu na reakcja Tarczansky'ego, nie zamierzała specjalnie dobierać słów, aby głaskać go ze współczuciem po głowie. Bądźmy poważni, współczuciem swoją drogą, a tolerowanie dziecinnych zachowań swoją.
- Jeśli wiadomości potrafią Cię wytrącić z równowagi, powinieneś się poważnie nad pewnymi kwestiami zastanowić. Zwłaszcza, że nikt nie odda pod opiekę córki ojcu, którego choleryczne zachowania budzą wątpliwości. Oczywiście o tym nie pomyślałeś, prawda?
Naturalnie, zamierzała wesprzeć mechatronika, acz tak, jak zrobiłby to prawdziwy przyjaciel. Czyli kubłem zimnej wody, co by zmyć zakłamanie.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

12 lis 2015, o 20:38

Matthew może i dorastał w specyficznym środowisku, od początku żywota wiedział jednak, że do niego nie pasuje. To prawda, nauczył się kryć swoje słabości. Ba! Wykorzystywać je w sposób ambitniejszy, bowiem na swoją korzyść. Informacja o możliwości utraty córki jednak za bardzo go przytłoczyła. Był to dla niego cios poniżej pasa i sama myśl braku kontaktu z Isą był dla niego przerażający. Z prostego względu. Bardzo ją kochał i codziennie czekał jedynie na moment rozmowy z nią, na tajnym kanale komunikacyjnym, który sam zresztą utworzył w tajemnicy przed swoją byłą żoną. Zamiast zrozumienia, dostał kolejny cios. Niemniej jednak bardzo trafny. Matthew milczał, co nie było w jego stylu. W stosunku do innej osoby, na pewno zabłysnąłby jakąś ciętą ripostą. Jednak z szacunku do jej stanowiska, a przede wszystkim do osoby Iris, Matthew cicho przyjmował krytykę.
-Rozmawiałem o tym z Tilusem. Gwarantuję, to był jednorazowy wyskok.-Co prawda, Matthew, któremu rzekomo nigdy nie brakowało energii był zdolny do wszystkiego. Tym bardziej w stanie wzmożonej potrzeby, jego aktywność mózgowo-ruchowa rośnie wykładniczo do założonego celu. W większości przypadków przynosiło to dobre skutki, Tarczansky szybko eliminował usterki, poprawiał spartolone zadania po swoich poprzednikach, dawał nawet pilotom instrukcję obsługi sterowania mocą silników, gdy Ci za bardzo przesadzili z przyśpieszaniem i wszystkie wskaźniki w maszynowni powędrowały na czerwone pole. Był dobrym pracownikiem, jednak jego reputacja została mocno nadszarpnięta przez ten wybryk. To było naprawdę dziecinne zachowanie i zdał sobie z tego sprawę już jakiś czas temu. Fel zrobiła to jednak tak dobitnie. Grzecznie, ale wyraźnie napiętnowała zachowanie Tarczansky'ego. Rzeczowo i krótko, uświadomiła mu jeszcze bardziej, dlaczego jego zachowanie na Arsufie było karygodne. Matt otworzył szeroko oczy, powtarzając sobie w głowie jej słowa jak mantrę. Skrzywił usta i zaczął rytmicznie stukać palcami o blat.
I to właśnie dlatego Ty jesteś zwykłym parobkiem, a ona najważniejszą osobą w galaktyce...
Przeszło mu nagle przez myśl i uśmiechnął się blado. Przedstawione przed nią fakty były niezaprzeczalnie prawdziwe. Nie mógł się kłócić, bowiem Radna miała całkowitą rację. Kubeł zimnej wody, jaką oblano mu teraz twarz najwyraźniej go otrzeźwił, bowiem chyba nabrał więcej dystansu do obecnej sytuacji, a kamień ciążący mu na sercu, najwyraźniej spadł, albo przynajmniej znaczna jego część się ukruszyła.
-Wiesz co? Tyle mówię ludziom, że potrzebny jest luz i dystans...A sam...Ja pieprzę, co za hipokryzja.-Mruknął i parsknął cicho śmiechem, komentując tym samym swoje dotychczasowe zachowanie. Wziął głęboki oddech i wyprostował się. Jego postawa nadal była dość "luzacka", ale z przytłaczającej aury, jaką do tej pory można było wokół niego odczuć, powoli zaczęła się zamieniać w tą, z której był znany. Pewnej swoich słów, szczerej, może nawet odrobinę aroganckiej. Obrzucił Iris weselszym spojrzeniem i uśmiechnął się szeroko.
-Dzięki, Bą...To znaczy, Iris.-Całe szczęście powstrzymał się o wypowiedzenia magicznego słowa rozpoczynającego się na literę B. Ostatnio za jego użycie, został skarcony, więc może lepiej byłoby, gdyby na jakiś czas o jej młodzieńczym przezwisku zapomniał. Natchniony jej słowami, obudzony poprzez zimną wodę wylaną prosto na jego głowę, postanowił nieco inaczej spojrzeć na sprawę związaną z jego córką. Przecież nie wszystko było stracone. Było przynajmniej kilka sposobów na to, aby utrzymać władzę rodzicielską i odzyskać wpływ na jej wychowanie. Wystarczyło zmienić nastawienie i uznać, że jeszcze się nie przegrało. Ba! Kiedy się walczy do końca, nigdy nie staje się przegranym.
-Masz rację, trzeba spojrzeć zagadnienie z pozytywnym nastawieniem...Joł, ale rym...-Najwidoczniej, słowa Iris i jej obecność w jakiś niewyjaśniony sposób poprawiły mu humor.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2038
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

13 lis 2015, o 12:07

Jako że Matthew wciąż jakoś specjalnie nie krył się ze swoimi emocjami, Iris mogła czytać z niego jak z otwartej księgi. Dostrzegła zmiany, które odmalowały się na twarzy mechatronika, jego głęboką konsternacje, wszelkie skrzywienia, niezadowolenie, w końcu poczucie wstydu i niejakie zmieszanie. Kłamałaby twierdząc, że nie spodziewała się podobnej reakcji. Zapędził się w kozi róg. Wystarczyło więc go stamtąd wyciągnąć siłą oraz lekko pchnąć ku właściwej drodze. Bo przecież o wiele wygodniej było dać się pochłonąć gniewowi. Poszedł na łatwiznę. Nie walczył.
Kiedy zjawił się kelner, dyskretnie zbliżając się do stolika, jako że nie chciał przeszkadzać w konwersacji, Fel wyprostowała się oraz z delikatnym uśmiechem podziękowała. Pracownik restauracji tylko upewnił się, czy aby wszystko jest na miejscu oraz że nie jest już potrzebny, po czym oddalił się.
Przed Iris znalazła się zdobiona filiżanka na spodeczku. Na innych, leżały rozłożone plastry cytrusa oraz niewielki imbryk, w którym parzyła się herbata. Pachniała dobrze, dość mocno owocowo. Napełniła naczynie wrzątkiem i objęła je palcami, czując przyjemnie ciepło, które przenikało przez szkło.
- Proszę.
Wzruszyła ramionami. Nie zrobiła nic wielkiego, jednie nim w przenośni potrząsnęła. Trochę dziwiła się, że nikt wcześniej tego nie zrobił, bo prawdę powiedziawszy Tarczansky był już nieznośny i jego współpracownicy musieli mieć angielską cierpliwość bądź po prostu schodzili mu z drogi.
Subtelnie uniosła brew, jako że blisko było wyrwanie się coś, czego nie chciała słyszeć, acz pohamował się w ostatniej chwili, więc i jej spojrzenie złagodniało. Dobrze, że wszystko było już na właściwej drodze, że mechatronik opamiętał się i w końcu zacznie zachowywać się jak dorosły facet, któremu na dziecku zależy. Bo co do tego nie miała najmniejszej wątpliwości.
- Przede wszystkim zacznij trzeźwo myśleć. I znajdź dobrego prawnika.
Była logiczna w swoich działaniach, stąd też taka a nie inna rada. Ufała, że Matt jeszcze dzisiaj ochłonie i rozstanie się ze swoją rozpaczą. Z cichym westchnieniem w myślach przyłożyła filiżankę do ust, aby upić łyk. Zimna nie będzie smakować tak samo.
- Wiesz już dokąd lecisz na urlop?
Nie chciała, aby całe ich spotkanie skupione były na bądź co bądź przykrych doświadczeniach.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

13 lis 2015, o 14:59

Nie oszukujmy się. Matthew mógł już dawno zapomnieć, jak to jest być jednym z członków elity galaktycznej. Tego hermetycznego środowiska ludzi silnych, wiecznie pewnych siebie. Od momentu zrezygnowania z życia w bogactwie, Matthew stał się zwykłym, szarym człowiekiem. Z przyziemnymi problemami takimi jak: kredyty mieszkaniowe, niezadowolenie z pracy i chęć poprawy bytu swojej rodziny. Kłopoty z byłą żoną zawsze były dla niego bardzo dotkliwe. Może to dlatego, że informację o rozwodzie dostał w podobny sposób, korespondencyjny. Miał awersję do tego sposobu komunikacji, choć wiedział, że zagrania byłej żony i jej wrodzony brak odwagi w rozmowie w cztery oczy nie pozwalał jej na inną jej formę. Daleko od problemu zawsze łatwiej było wyprowadzić cios, bolesny, wyrywający serce razem z innymi organami. Matt może i był otwartą księgą, może nie zawsze radził sobie ze swoimi emocjami, ale zawsze w tym wszystkim był szczery, a szczerość to cecha, którą w tych okrutnych czasach trzeba było doceniać. W końcu nikt w tak dobitny sposób nie skomentuje czyjegoś zachowania, pomysłu i nie sprowadzi na ziemię poprzez jakąś wyrafinowaną metaforę jak Matt. Chociaż Iris wydaje się konkurować z nim w tej materii, co dała po sobie poznać swoimi ostatnimi wypowiedziami.
-Dzięki.-Powiedział, kiedy kelner po chwili uraczył go potężną filiżanką mocnej, czarnej kawy bez cukru czy innych substancji słodzących. Taka jaką lubił najbardziej, aromatyczna, stawiająca na nogi samym swoich wyrazistym zapachem, który niósł się po pewnej części lokalu.
To prawda, część jego współpracowników po prostu schodziła mu z drogi. Wiedzieli, że Matt zna się na swoim fachu, chociaż czasem w sposób zbyt pewny siebie ingerował w sprawy, w które nie powinien. Tilus jednak doceniał jego wiedzę, umiejętności oraz to w jaki sposób traktuje swoich "pobratymców" z maszynowni. Był wobec nich w porządku, choć czasem zbyt dobitnie uświadamiał ich o swoim błędzie, czasami nawet potrafił podnieść głos na personel zarządzający, w tym pierwszego oficera, z którym kontakty można było określić jako te "szorstkie", ograniczające się jedynie do spraw służbowych i niezbyt sympatyczne w swoim ogólnym rozrachunku. Z pewnością, Tarczansky był silną osobowością na pokładzie Venus. Jedną z wielu, a to zawsze oznaczało spięcia, konflikty i rywalizację, rzecz jasna na zdrowym poziomie, bowiem inżynier nie przepadał za nieczystą grą i rzucaniu kłód pod nogi swoim potencjalnym przeciwnikom.
Rozumiał, że Iris nie chce, aby ktokolwiek publicznie artykułował jej pseudonim z dzieciństwa, rzecz jasna, nie omieszka go używać w bardziej prywatnych spotkaniach, na bardziej neutralnym gruncie, niż ten pełen galaktycznej elity, chociaż w mniemaniu mechatronika, ilość kredytów na koncie nie definiowała w ogóle czy ktoś jest w elicie czy też nie. Czyny danej osoby zawsze były i będą głównym kryterium dla inżyniera w tej materii.
-A to już chyba mam z głowy. Wczoraj napisałem do prawnika, który reprezentował mnie na rozwodzie. W sumie, dzięki niemu Eliza nie puściła mnie z torbami...-Uniósł przy tych słowach brew i po chwili upił łyk gorącego płynu z filiżanki, tym razem powstrzymując się od niezbyt eleganckiego siorbnięcia.
-Mało brakowało, by wzięła mi mieszkanie...Aaa! I postanowiłem poszukać jakiś czterech ścian tutaj. Te czterdzieści metrów dzielone z Cegłą i Scooterem nie za bardzo mi pasują. Głównie przez Zacka i jego...upodobania do filmów przyrodniczych...-Mieszkanie jakie mu przydzielono wraz z posadą na Venus było przytulne, zadbane i eleganckie, jednak jego współlokatorzy pozostawiali wiele do życzenia. Właśnie sobie uświadomił, że wytrzymując z nimi tyle lat na jednym pokładzie na Eagle'u było aktem niezwykłej łaski i cierpliwości. Zresztą, wydawało mu się, że potrzebował więcej prywatności, a urlop...No właśnie, urlop.
-Myślę, żeby ustawić się ze swoją siostrzyczką. Dawno nie gadaliśmy, a poza tym gadała, że załatwiła polską wódkę. Wiesz, korzenie zobowiązują.-Tu poruszył sugestywnie brwiami. Nie ukrywał tego, skąd pochodzą jego przodkowie. Z krainy wódki, Poloneza i znanej dawniej na cały świat amfetaminy. Myślał, że spotkanie z jedynym członkiem rodziny, który stoi po jego stronie w odwiecznym sporze w familii Tarczansky'ch był dobrym pomysłem, jednak cały czas nad tym się zastanawiał, bowiem pozostawała jeszcze jedna opcja, powrót do jego ukochanego Chicago.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2038
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

14 lis 2015, o 02:32

Niskie miał mniemanie o Iris, skoro twierdził, że przejmuje się takimi mankamentami. Bo tutaj nie chodziło o obecność osób trzecich, tylko zwracanie się jak do dziecka, co zwyczajnie było irytujące.
Herbata bardzo szybko przesiąknęła aromatem. Dodatkowo, potęgowały go świeże owoce i inne, pomniejsze dodatki, z którymi nazwami miała po raz pierwszy do czynienia. Po kilku łykach oraz chwilowym obracaniu filiżanki w ręku w końcu odstawiła ją na spodek. Może i była kawoszką, aczkolwiek doceniała smak innych, gorących napojów. Poza tym, starała się mimo wszystko nie przesadzić z ilością wypijanych dziennie kaw. Dwie, które zaparzyła od świtu wymogły, aby jednak zmieniła zdanie co do pierwotnej zachcianki.
- Dobrze, że te przykre formalności będziesz miał w pewnym stopniu za sobą.
To chyba naturalnie, że chciał walczyć o córkę. Nie pytała, jak zamierza pogodzić pracę z wychowaniem dorastającej dziewczyny, acz ufała, że sam sobie je zada oraz znajdzie odpowiedź. W tak zwanym głupim wieku obecność rodzicieli też bywa kluczowa, musiał sobie z tego zdawać sprawę, prawda? Zgarnęła kosmyk włosów za ucho, który osunął się i skręcał w cienką sprężynę prawie że przed jej oczyma.
Od razu wyłapała, a także ożywiła się, kiedy wspomniał o własnym mieszkaniu. Do tej pory tkwił w przekonaniu, że wystarczą mu przydzielone służbowo cztery kąty. Brzmiało więc jak zapowiedź wielkich zmian.
- Mogę podesłać Ci katalogi z rozsądnymi ofertami. Wiele z nich zostawia się w ambasadzie. Poza tym, może nie imponujące, ale jednak wciąż mieszkanie, takie w okolicach Prezydium wcale nie wypłukuje kredytów z konta.
Uśmiechnęła się lekko. Z początku miała wątpliwości co do tego spotkania - w końcu Matthew zaszył się w swoich problemach, niechętnie reagował na czyjąkolwiek, narzucaną obecność, a jednak teraz, kiedy siedział przed nią, nie powiedziałaby, aby cokolwiek go jeszcze przed chwilą gryzło. Niczym ręką odjąć.
- Siostrą? Została na Ziemi?
O ile Iris pamięć nie zawodziła, a działo się to rzadko, przed oczyma miała obraz eleganckiej, smukłej, ciemnowłosej kobiety, która zawsze umiała postawić na swoim. I która w przeciwieństwie do Matthewa nie wyrzekła się rodzinnych interesów.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

14 lis 2015, o 13:08

Wręcz przeciwnie. Matthew miał bardzo wysokie mniemanie o Iris, dlatego szanował jej prywatność, jej pozycję i nie zamierzał jej nadszarpnąć, obwieszczając wszem i wobec ten przesłodki pseudonim Iris. To, że zwróciłby się do niej jak do dziecka było też problemem, ale inżynier oczywiście, nie baczył na takie aspekty. Bąbel po prostu go śmieszył i przywracał dobre wspomnienia z dzieciństwa. A tych z jego punktu widzenia było niewiele, bowiem cały czas widział to, jak to jego wyrodny ojciec zmuszał go do spełniania jego własnym ambicji i planów, których Matthew wcale nie chciał spełnić. Konflikt interesów, na szczęście, inżynier był dość silną osobowością i dlatego też znajduje się tu i teraz, w swoich ukochanych workowatych spodniach, z ciepłą kawą w ręku oraz poczuciem satysfakcji ze swojego życia, które jak oboje wiedzą, do najłatwiejszych nie należy. W całym rozrachunku najważniejsze było to, że Tarczansky pozostawał sobą, świadomie w każdym calu. Nie musiał nikogo udawać, bo jak wiadomo, rekin biznesu byłby z niego żaden, biorąc pod uwagę jego umiejętność prowadzenia negocjacji.
-Mus to mus, nic nie zrobisz. A zresztą...A Tobie się nie chce opuścić tego grajdołka na kilka dni? Cytadela to niby zajebista sprawa, ale to żelastwo dookoła i fakt, że to tylko stacja kosmiczna...Mi tam nie wiem, brakuje boiska do kosza, morza...Jakieś plaży, może nawet drinka z palemką.-Sprawa zajmowania się córką była problematyczna, to fakt. Praca na Venus jednak nie była tak zajmująca, jakby mogło się wydawać. To na pewno nie był etat taki jak w Fergusson Engineering. Dziewięć czasami nawet dziesięć miesięcy w roku, spędzonych na pokładzie statku serwisowego. Praca niemal w każdy dzień tygodnia. Wtedy praca uniemożliwiała mu aktywne wychowywanie córki. Na Venus loty były o wiele krótsze, poza tym w razie czego zawsze mógł poprosić o zastępstwo, bądź wynająć opiekunkę. Możliwości było o wiele więcej, dlatego też postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Musiał. W końcu walczył o najlepszą rzecz w jego życiu.
Aby mieszkać ze swoją córką, musiał zapewnić sobie stałe lokum. Co prawda, otrzymane od Rady mieszkanie pracownicze było takim lokum, niemniej jednak, wychowywanie jej w towarzystwie dwóch niezbyt rozgarniętych "wujków" nie byłoby najlepszym pomysłem. Mechatronik musiał pomyśleć przede wszystkim o swojej córce, dopiero później o sobie. Miał priorytet, była nim mała Isa i do przede wszystkim, dla niej musiał dołożyć wszelkich starań, aby zapewnić jej dobre warunki do życia, aby rozwijała się i stała się cudowną kobietą, choć Tarczansky, bardzo bał się tego momentu.
-W okolicach Prezydium? O mamo. To na pewno nie na moją kieszeń, tym bardziej, że jeszcze mam kredyt na mieszkanie w Chicago, ale spoko. Podeślij, a ja ogarnę trochę ten temat.-Na razie musiał załatwić sprawę z prawnikiem, później ewentualnie zająć się sprawą mieszkania. W sądzie na pewno będzie musiał ujawnić dokumenty, świadczące o warunkach, jakimi dysponuje Matthew. Zarabiał dostatecznie dużo, by móc zapewnić Młodej pewny byt, tylko...Na pewno sąd przyczepi się do jego dysponowania czasem.
To fakt, zimny kubeł wody wylany przez Iris, sprawić, że wszelkie smutki i dotychczasowy problem odszedł jak ręką odjął. Nadal czuł ból i rozpacz, ale jej obecność i zdroworozsądkowe podejście do sprawy na pewno pomogło mu zrozumieć, że świat się nie skończył i przede wszystkim trzeba walczyć, aby się przekonać o słuszności swoich działań. To naprawdę złota osoba, takich znajomości mogli mu pozazdrościć wszyscy i oczywiście nie ze względu na posiadaną przez Iris pozycję i możliwości. Jej osobowość czyniła z niej cudowną kobietę, a to zawsze wypadało docenić.
-Margo za żadne skarby nie opuści Ziemi. Przez sentyment do "ojczyzny" i tak dalej. Sama rozumiesz.-To fakt, myśląc o siostrze Matta, dla osoby która ją zna, ujawnia się elegancka, smukła, ciemnowłosa dama z pozornie ostrym charakterem. Ten, kto miał okazję poznać ją bliżej, wie, że to tylko pozory. Pretendentka do tronu ojca musi wykazywać się takimi cechami charakteru, jednak w bliższym kontakcie okazuje się, że nie taki diabeł straszny jak go malują.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2038
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

14 lis 2015, o 17:33

Potrząsnęła głową z wciąż błąkającym się uśmiechem, zapytana o to, czy sama aby przypadkiem nie pragnie wyrwać się z Cytadeli. Bardzo. Ale Iris była realistką, dodatkowo obarczona odpowiedzialnością oraz obowiązkami. Nie powinna nawet myśleć o tym, czy aby nie cudownie byłoby się zaszyć w prywatnych, czterech ścianach z widokiem jak i tarasem bezpośrednio wychodzącym na plażę, skąd tylko kilka kroków dzieliłoby Fel od morza. Z zasady Radni nie miewają wakacji, urlopów, cokolwiek nie rozumiałoby się pod pojęciem wolnym. Byłaby hipokrytką, gdyby czuła teraz ukłucie żalu bądź zazdrości, jako że świadoma była wszystkiego, na co się godziła w związku z objęciem funkcji w Radzie Cytadeli.
- Nie.
Odparła więc bez ociągania, co było i jednocześnie nie było do końca zgodne z prawdą. Iris cicho zabębniła paznokciami o filiżankę; dopiero teraz zwróciła uwagę na jej wzory, które tworzyły roślinną kompozycje.
- To niemożliwe, aby teraz którykolwiek Radny był niedysponowany. A że stan ten trwa od... no, od już jakiegoś czasu i wszystko na to wskazuje, iż nie ulegnie zmianie, zadowolę się dodatkowymi godzinami dla siebie popołudniu.
Wyjaśniła, jako że nie chciała, aby jej słowa zabrzmiały sucho lub beznamiętnie. Z Matthewem mogła być szczera. Swoją drogą, zawsze była.
Jako że filiżanka była już w połowie pusta, dolała wrzątku oraz wrzuciła jeszcze kilka plastrów owoców. I pomyśleć, że człowiek był zazwyczaj egoistą, zadowalającym się w porywach szaleństwa łyżeczką miodu.
- Wręcz przeciwnie. Wszystko zależy od inwestora. Bo są tutaj apartamenty, nad którymi i ja bym się długo zastanawiała, ale są również i takie, bardziej przystępne, które wciśnięte w cieniu wielkich oraz nowoczesnych, wcale nie mają gorszych warunków. Ale wiadomo - podrzędny wykonawca nie zadowoli więc większości pseudo ambitnych klientów.
O prawach rynku chyba nie musiała wspominać, Tarczansky musiał je znać, nawet, jeśli odcinał się od swojej rodziny. Bo były one wszędzie, nawet tutaj - Iris nie mieszała łyżeczką jakiejś no name'owej torebki herbaty, a opatrzoną marką, certyfikatami jakości, za które sprzedawcy dosłownie kąpali się w kredytach. Upiła kolejny łyk.
- Rozumiem. Sama nie zamierzam rozstawać się ze swoimi mieszkaniami na Ziemi. Może kiedyś wrócę. Być może.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Neuschwanstein restaurant

15 lis 2015, o 18:12

Obowiązki, obowiązkami. Matthew zawsze uważał, że w sprawach służbowych zawsze trzeba było zachowywać zdrowy rozsądek. O ile nie zawsze mu to wychodziło w życiu prywatnym, to w pracy starał się podchodzić do wykonywanych logicznie. Był leniwcem aktywnym. To znaczy, wolał wykonać swoje zadania rzetelnie i dostatecznie długo, by później móc się oddać wspaniałemu odpoczynkowi. Dlatego też niektóre osoby w maszynowni mają go za osobę nadaktywną, bowiem kiedy zaczyna pracować jest jak tajfun, którego nic nie może zatrzymać. Kawa może poczekać, w końcu trzeba do niej na spokojnie przysiąść i zapalić papierosa. Dlatego też najpierw praca, później przyjemności. Potrafił, a przynajmniej bardzo mocno starał się, aby jego prywatne życie nie ingerowało za mocno w jego zdolność do pracy, zresztą i vice versa. Wiedział, że obowiązki Radnej są o wiele bardziej zajmujące, niż obowiązki mechatronika na pokładzie maszynowni, bowiem teoretycznie, gdzie by się nie pojawiła, musiała być dyplomatką, osobą spokojną, na poziomie. Matthew mógł sobie pozwolić na odrobinę luzu po opuszczeniu swojego miejsca pracy, gdzie dla Iris cała galaktyka była takim miejscem. Niestety, taki już żywot osoby publicznej. Trzymać poziom niezależnie od sytuacji, bo ona w przeciwieństwie do innych ludzi, nie jest anonimowa. Wszyscy ją znają, albo raczej kojarzą. Inżynier jednak nie rozumiał, dlaczego miałaby na kilka dni nie zrezygnować z obowiązków. Komu jak komu, ale jej właśnie najbardziej należy się wypoczynek. Peter, ta cała chora sytuacja jaka miała miejsce na Venus. Była silną kobietą, wiedział o tym, ale na pewno Arsuf naruszył w pewien sposób jej psychikę. Nie uwierzyłby, gdyby zaprzeczyła, Matt doskonale pamięta każdą sekundę z Raitaro i Venus. Do tej pory pamięta twarze osób, których musiał pozbawić życia. Do tej pory, czasami pojawiają się w jego snach. To z pewnością nie było miłe uczucie. Suche, beznamiętne "nie", nie należało do najprzyjemniejszych odpowiedzi. Zabrzmiało to tak, jakby Radna chciała jak najszybciej odejść od tematu wakacji, jakby był dla niej kłopotliwy, Tarczansky to wszystko rozumiał, ale...
-Kilka godzin popołudniu, co? Pewnie sama, obsypana papierkową robotą. Jeśli to jest odpoczynek, to jestem agentem Blasto.-Mruknął do niej, uśmiechając się niemrawo. Martwił się o nią. Była jedną z nielicznych osób, których bez wątpienia mógł nazwać bliską mu duszą. Nieco odległą ze względu na swoją pozycję, ale nadal bliską, nawet bardziej niż ona to sobie wyobraża. Zdawał sobie sprawę, że to nie jest moment, ani w ogóle czas na poruszenie jednej kwestii, która od jakiegoś czasu bardzo go nurtuje. Nie wiedział nawet czy w ogóle taka chwila nadejdzie, niemniej jednak, na razie musiał się wstrzymywać z tym, o czym chciał z nią porozmawiać. Wbrew jakimkolwiek pozorom, na Venus, w trakcie ataku piratów, Matt był gotowy oddać życie nie za Radną, nie najważniejszą osobę w galaktyce, ale za Iris. A to znacząca różnica, przynajmniej dla niego.
-Ale okej, rozumiem. To umówmy się tak, jeśli w trakcie tych kilku godzin po południu będziesz chciała...No nie wiem, napić się piwa ze starym znajomym, to wal śmiało. Jeśli Margo nie zaciągnie mnie do siebie, to pojawię się w kwadrans. Accord?-Miał nadzieję, że propozycja jaka padła, zainteresuje Radną. Co prawda, piwo nie było może trunkiem na poziomie, jednak Matthew preferował go znacznie bardziej od innych, bardziej wyrafinowanych alkoholi. Co prawda, widywali się często, jednak ich kontakty były ograniczone przez brak czasu na pokładzie, jaki doskwierał inżynierowi. Zawsze było coś do zrobienia, godzina odpoczynku, ewentualnie dwie i znów trzeba było zabrać się za pilnowanie stanu technicznego statku. Co prawda, była to bardzo zaawansowana jednostka, wyposażona w szereg systemów diagnostycznych i bardzo inteligentną WI, jednak czynnik ludzki lub nieludzki był nadal kluczowy.
-No dobra, wyślij. Zobaczymy, jak na coś się zdecyduje...Na pewno Cię poinformuję. O matko, znowu rym...Chyba minąłem się z powołaniem.-Zażartował, co prawda był to jeden z klasycznych sucharów, ale ostatnio coraz częściej zdarzało mu się rymować przy wypowiedziach. Może powinien zostać ulicznym poetą? W sumie, to nawet nie kolidowałoby z jego codziennymi obowiązkami. Zresztą, cholera wie. Nie było czasu, aby się nad tym zastanawiać.
-Ja na pewno wrócę na play offy. Nie odpuszczę sobie żadnego meczu Bullsów, nie ma bata.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%

Wróć do „Krąg Prezydium”