- Niespodzianka? - zaskoczona wzniosła brwi do góry, a lekka irytacja zaczęła powoli ustępować. Kompletnie się tego nie spodziewała, w końcu niespodzianka z jakiej okazji?
William uznał jej słowa za jawne pochlebstwo, choć asari nie miała zamiaru mu schlebiać. To był raczej wyraz akceptacji, choć faktycznie z jej ust był taką rzadkością, że można by go uznać za najlepszy komplement. Kolejne słowa Kraivena natomiast sprawiały, że Palmira zaczynała uważać go za kogoś szczególnie cwanego. Przełamywanie lodów oznaczać powinno, że specjalnie poruszył ten temat, żeby uniknąć ewentualnych niesnasek spowodowanych różnicami w poglądach i kulturze.
Palmira popatrzyła na jego rękę, która znowu powędrowała na jej kolano, przypominając to, co działo się jeszcze niedawno w klubie. Wtedy nieco ich poniosło, asari wręcz powinna wstydzić się swojego zachowania, a mimo tego William nie był tym typem mężczyzny, który kobiety uważa za sobie podległe i najpewniej nie chciałby wykorzystać faktu jej słabości do niego, jak co niektórzy. Choć oczywiście nie można było tego stwierdzić po tak krótkiej znajomości. Jego styl i zachowanie zasuwały grubą zasłonę tajemnicy, więc ciężko było zgadnąć, co myślał i co planował. Lecz Palmira stawiała, że tylko sprawia takie wrażenie, a tak naprawdę jego umysł nieskalany jest teraz myślą, lub skupia się głównie na jej biuście.
- Jestem naukowcem, skarbie. - sprostowała bez nerwów po raz kolejny. W tym momencie rozkoszowała się przyjemnymi odczuciami, jakie powodował William, co wyraźnie łagodziło jej temperament.
"Ma cholerną rację."- mówiła do siebie w duchu. W tym momencie mogła wyobrazić sobie, że na jednym jej ramieniu siedzi aniołek mówiący - "William trafił w sedno, docenia twoją wartość i wspaniale cię rozumie. Nawet myśli w podobnych kategoriach" - a na drugim ramieniu siedział diabełek szepczący - "Nie daj się nabrać na jego sztuczki. To wszystko, żeby zamydlić ci oczy, on czegoś od ciebie chce."
- Cóż, niektórzy faktycznie nie doceniają mojego geniuszu...- przyznała nieskromnie, uśmiechając się delikatnie jak po najlepszym komplemencie. Wzięła do ręki szampana. Popatrzyła nieco podejrzliwie na Williama. Postanowiła nieco przykolorować swoją historię. - Urodziłam się w rodzinie naukowców. Od dziecka zajmuję się biotyką, mutacjami, dlatego dobrze znam sie też na medycynie i farmaceutyce. Mo... - zacięła się, po czym chrząknęła. Nie chciała mówić Kraivenowi, że obie jej matki były asari - Moi rodzice właściwie zaplanowali całe moje życie, uznały, że doświadczenie praktyczne i ich nauczanie będzie miało znacznie lepsze rezultaty niż nauka na uniwersytecie i nie myliły się w tym względzie. - powiedziała jednym tchem, całkiem zapominając o tym, że użyła żeńskiej formy czasownika. - Potem postanowiłam usamodzielnić się i znalazłam pracę na... - popatrzyła na Kraivena znowu niepewnie, ale ostatecznie przełamała się. - Feros... ale ... sam wiesz, jak to się skończyło. Cała Galaktyka chyba wie. - upiła szampana, markotniejąc na to wspomnienie. - I od tej pory mam pod górkę. Zdecydowałam, że chyba lepiej będzie popracować na własną rękę, zaoszczędzić, kupić odpowiednie maszyny i zacząć swoje badania, a potem poszukać sponsora, żeby sprzedać moje dokonania. - znowu upiła nieco szampana i chrząknęła nieco zakłopotana. - Haha! - zaśmiała się sztucznie. - Dobry żart, poszatkować? - udawała. - Nie, no co ty. Ale przyznaj, że ten szczur wybitnie bystry vorch.