Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy tylko najemnik załatwił sobie za tarczę jakiegoś niewinnego cywila. Bezradna Svietlov, męczona psychicznie i fizycznie, z każdą sekundą traciła siły. Lada chwila mieli wrogowie mieli otoczyć ją i zaatakować z kilku stron, co było dość oczywistym zagraniem z ich strony.
Nie podniósł ją nawet na duchu odzew ze strony jednego ze znajomych jej funkcjonariuszy.
- Miller. Załatwili sobie zakładniczkę. Otaczają mnie - sapnęła, wykorzystując jeden z guzików na swoim omni-kluczu do przekazania koledze swoich współrzędnych.
Albo to mundur nagle skurczył się o kilka rozmiarów, albo to groza odpowiedzialności wiszącej nad Yvonne zaczęła napierać na jej sumienie ze wszystkich stron. Traciła kolejne sekundy, cichym i zdenerwowanym szeptem próbując wyjaśnić Millerowi swoje położenie. Zamilkła jednak w połowie, wpadając na kolejny głupi, ryzykowny pomysł, mający jednak jakiekolwiek szanse powodzenia.
- Larry, zamierzam wejść między najemników i zabrać zakładniczkę. Wycofamy się alejką, z której przybyli. O ile się uda. Może polecą za mną, może postarają się uciec. Po prostu zatoruj im drogę, gdyby chcieli się zwinąć.
Tymi słowami zakończyła komunikat i wyłączyła przekaźnik na trwałe. Po raz kolejny sięgnęła zmęczonymi dłońmi do panelu omni-klucza i aktywowała osiem okrągłych sekund kamuflażu taktycznego. Osiem cholernych sekund życia.
Przeskoczyła przez osłonę, szarżując prosto na łajdaka trzymającego przed sobą kobietę. Miała nadzieję, że wszechobecny chaos zagłuszy jej dość głośne ruchy. Nie miała już sił starać się o finezyjność ruchów.
Podniosła dłoń z pistoletem w momencie, gdy znalazła się obok swojego celu. Trzy sekundy? Może dwie.
Strzeliła mu w bok, gdy już upewniła się, że zakładniczka nie znajdzie się na linii strzału. Kopnięciem chciała tylko pozbawić go równowagi, jednak cała nienawiść którą w tamtej chwili czuła do tej grupy chyba wzmocniła ten cios.
- Do tyłu - wrzasnęła do zakładniczki, wskazując jej wąską alejkę położoną między dwoma budynkami. - Biegiem!
Wycofywała się bokiem, cały czas strzelając w stronę małego przejścia. Nie celowała, ale nawet gdyby próbowała, to pewnie jej szanse na powalenie kogokolwiek były zerowe. Po prostu była w tym kiepska. Czuła, jak bronie grzały jej się w rękach, by ostatecznie odrzucić je na bok i dogonić kobietę przy najbliższym zakręcie. Jak bardzo bolesny był strzał w plecy?
// Przepraszam za opóźnienie, jestem na wyjeździe ale będę odpisywać.