Szeol Gate:
Powrót na powierzchnię wody dostarczył Gate'owi skrajnych odczuć - z jednej strony układ oddechowy niemalże oniemiał z zachwytu nad dostępem do świeżego powietrza. Z kolei z drugiej skórą mężczyzny aż targnęło gdy została wystawiona na działanie delikatnego lecz chłodnego podmuchu który nieustannie przepływał w koło Kręgu. Krótko mówiąc z sygnałów dostarczanych mu przez organizm wynikało, że Szeol najlepiej zrobiłby zostając rybą - mógłby wtedy oddychać nie wyściubiając nosa z sadzawki.
Nie będąc w stanie pokonać ewolucji łowca
głów wypełzł jednak na brzeg, zabierając ze sobą zawodzącego w głos volusa. Obcy dzięki swemu skafandrowi nie odczuwał termicznych niewygód przejścia z ośrodka do ośrodka, co w teorii powinno go uczynić jeszcze bardziej wdzięcznym za ratunek - w praktyce volus zachowywał się jakby pomoc w ogóle nie była mu potrzebna a człowiek jeszcze mu przeszkadzał.
- Gdzie jest <kyhym> ta torba?! - buzował się wymachując swoimi krótkimi rękoma i nerwowo przeczesując wzrokiem okolicę.
- Chwilę temu tu <kyhym> była! Nie mogła się <kyhym> rozpłynąć! Gdzie ona jest <kyhym> ziemskie plemię?! - wyraz zdecydowanego niezadowolenia z podejścia niewielkiego członka wspólnoty do sprawy, jaki zaczął malować się na twarzy i w głosie Gate'a, mimo wszystko nieco otrzeźwił volusa.
- Ja... <kyhym> jestem Bothar, <kyhym> Bothar Hun. Dzięki, ziemskie plemię, ale <kyhym>... nie rozumiesz. Muszę natychmiast <kyhym> odzyskać tę torbę! - w końcu volus podjął trop przez obserwację na drugim brzegu
- Hej ty <kyhym> ziemskie plemię! Hej! - zawołał ku kobiecie na przeciwległym brzegu - jedynej wyraźnie zajętej czymś innym niż przyglądaniu się akcji ratunkowej.
Jasper Relly:
Wyłowiona zdobycz była stosunkowo lekka jak na to, czego można się było po niej spodziewać. Ciągnąc za jedną z materiałowych rączek kobieta mogła już z dużą pewnością obstawiać, że przez jej ręce nie przewija się właśnie broń ani żadne interesujące substancje chemiczne - chyba, że ich ilość nie przekraczała "próbki" rynkowej. Z rzeczy za które można by skoczyć na główkę do dość płytkiej sadzawki Prezydium zostawały więc już tylko władza i pieniądze. Słodki klekot jaki zawartość wydała z siebie kiedy Jasper spróbowała strzepać resztę wilgoci z powierzchni technicznego materiału nie wykluczał jednego ani drugiego.
Rzucona na trawnik sakwa - jak się po chwili okazało - dzielnie broniła swej zawartości przed wilgocią, ale nie zamierzała stawiać oporu gdy Relly zabrała się za jej wybebeszanie. Hermetyczny suwak gładko ustąpił pod sugestią jej kobiecych acz pracujących dłoni. Przezorna mechaniczka zachowała środki ostrożności na wypadek wyskakującego ze środka ciasta - z jednej strony należało pochwalić przezorność, z drugiej gdyby torba miała eksplodować przy otwarciu w historii zapisałaby się raczej jako lekkomyślna sezonowa tancerka na rurze...
Zważywszy, że Prezydium nie wstrząsnął jednak żaden wybuch kobieta dostała jeszcze sporo czasu na napisanie własnej historii. Na dobry początek postanowiła zajrzeć do wnętrza. Rozchylając poła torby rzuciła nieco sztucznie generowanego światła na kilkanaście niewiadomej zawartości datapadów rozłożonych na "wyściółce" z czipów kredytowych. Kolory symbolizujące pojemność tworzyły interesującą mozaikę, ale oko obytej z napiwkami i opłatami za usługę Jasper oceniło pulę na co najmniej kilka tysięcy kredytów.
Nad pomrukami zgromadzonych wokół kobiety gapiów przebił się raz jeszcze głos volusa.
- Hej ty <kyhym> ziemskie plemię! Hej!- Wystarczyło kilka sekund niezręcznej ciszy a mechaniczka już czuła na skórze co najmniej pół tuzina spojrzeń przeniesionych na nią przez zaintrygowane asari czy turian.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąKolejka: Szeol = Jasper
Deadline: Najpóźniej w niedzielę (08.06.2014) wieczorem chciałbym odpisać...