13 lip 2013, o 12:23
-Miałeś farta, że mnie złapałeś. Wszyscy najemnicy dotąd mogli pooglądać sobie moje plecy. Jak mam się starać o Twoje zaufanie jak Cię nawet znać nie chcę! Daj mi spokój! - Wyrzuciła z siebie całym strumieniem słów. -To i tak pewnie więcej niż zazwyczaj zarabiasz! - warknęła, ale nie szarpała się. Wiedziała, że stojąc spokojniej, biotyka raczej nie powinna odpalić, a jak zacznie się szarpać, to może pójść fala. -Jeśli chcesz mnie zabrać na Palven to masz to jak w banku, że Ci zwieję! - Odpowiedziała i znowu się rozejrzała. -Ale jeśli chcesz wiedzieć to Ci powiem. - Dodała i ruszyła ramieniem w specyficzny sposób, który dawał znak, żeby ja puścił. Jeśli ja puści zostanie, ba nawet usiądzie na ławce przy barierkach, przy których niedaleko stali. Jeśli będzie ją trzymał westchnie i nie powie nic więcej w wymownym buncie. Zakładając więc, że puścił i usiadła, westchnie. -Nie wspominaj mi o rodzinie, nie umoralniaj mnie bo oberwiesz. Nie masz pojęcia co się stało, co czuję i jak tęsknię. Nie masz pojęcia jak to jest, gdy czuje się strach widząc kogoś ze swojej rasy, będąc tak daleko od domu. Gdy widzę turianina, od razu włącza mi się alarm, pozna w Tobie Vokari, złapie, zabierze na Palaven. Bliżsi mi są ludzie i quarianie niż moi właśni pobratymcy, nie masz pojęcia jak to jest. - odpowiedziała świdrując go oczami. -Jesteś Turianinem więc na pewno znasz moje nazwisko. Vokari. Rodzina wojskowa z tradycjami przez pokolenia, pradziad, dziad, ojciec, brat, nawet matka, wszyscy wojskowi, piloci, inżynierowie, medycy, duma Hierarchii. Miałam iść w ich ślady. Jak brat mam predyspozycje na pilota. Miałam iść do akademii zaraz po ukończeniu szesnastych urodzin. Ale zdarzył się wypadek. Niekontrolowanym wybuchem biotyki zniszczyłam pół hangaru z myśliwcami, który zwiedzałam. Wtedy zaczął się koszmar. Po takim wysiłku straciłam przytomność, obudziłam się w klinice. Nie miałam styczności z pierwiastkiem zero, nie miałam implantów biotycznych, nic, a zdemolowałam hangar, sensacja, naukowcy zwariowali. Oczywiście, musieli mówić coś moim rodzicom, bo Ci byli spokojni. Tylko mój brat nie dał sobie oczu mydlić. Przede mną nie było wśród naszej rasy naturalnego biotyka, bez implantów, bez kuracji pierwiastkiem zero. Badali, badali, badali, nie robiąc sobie nic z tego jak to wpływa na mnie. Podawali mi pierwiastek zero, sprawdzali jak na niego reaguję, jak się zmienia biotyka. Czułam się po tym źle. Dostawałam napadów szału, nie kontrolowałam tej mocy. Trzymali mnie w klatce ze szkła jak jakieś zwierzę! dopiero brat pomógł mi uciec, narażał się dla mnie, nie wiem co się z nim stało. Od roku uciekam. Biotyka robi się coraz potężniejsza, a ja wcale lepiej jej nie kontroluję. działa wedle moich emocji, atakuje gdy jestem zła i broni mnie kiedy się boję, jakby to moja podświadomość nią rządziła. Nie chcę wrócić do tego białego szklanego pokoju. Nie zniosą więcej widoku białych kitli. Tęsknię za Palavenem, za rodzicami i moim bratem, ale nie wrócę tam, póki ta banda potworów będzie chciała odzyskać swój eksponat... to się nie skończy... - Westchnęła po tej tyradzie, pociągnęła nosem. -Zadowolony?