Prezydium to obszar wewnętrznej strony pierścienia łączącego okręgi. Znajdują się tutaj ambasady ras uznających zwierzchnictwo Cytadeli, a także wiele sklepów, lokalów rozrywkowych czy drogich mieszkań, na które pozwolić sobie mogą najbogatsi. Znajduje się tu także Wieża Cytadeli.

Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Przestrzeń Publiczna

1 gru 2014, o 23:08

Podświadomie coś jego głowie wyraźnie mówiło mu, że za nic w świecie nie chce znać tej historii. Może gdyby łączyły ich inne relacje niż to, co było między nimi, Hearrow potraktowałby ewentualną opowieść, jako jedną z wielu historii opowiadanych przez ludzi o swojej przeszłości. Wiedział, że nie chce tego słuchać i że nie chce wiedzieć, kto i co z nią robił, tym bardziej, że się na to nie godziła. Znał swój charakter na tyle, że mógłby przez to wszystko zrobić coś głupiego, bo zwyczajnie by nie wytrzymał. Już teraz miał ochotę wsiąść na prom i polecieć z powrotem na Omegę, sam wybić każdego, kto krzywo na niego spojrzy i dorwać tego, kto jej to zrobił. Chociaż pojęcia nawet nie miał, kogo miałby szukać.
Nie chciał żeby to zabrzmiało jakby miał do niej pretensje, bo to zupełnie nie o to chodziło.
- Nie jestem zły na ciebie – powiedział odwracając się i podchodząc bliżej Francuzki. Nie chciał robić scen na środku ulicy. Potrzebowali miejsca gdzie mogliby spokojnie porozmawiać, a przyjemna atmosfera spaceru i tak już ulotniła się razem z Nadią i Hearrow wiedział, że już nic na to nie poradzi. Wsunął jej dłoń pod włosy i oparł ją na szyi Irene. – Chodzi o to, że czuję się bezradny, kiedy chciałbym coś z tym zrobić. Nie chcę żebyś do tego wracała, ale błagam nie rozmawiajmy o tym tutaj.
Nie do końca miał na myśli to, że w mieszkaniu będzie musiała mu opowiedzieć o tym wszystko od początku do końca, ale czuł, że ta rozmowa zmierza w kierunku, w którym zdecydowanie nie powinna. Ale dobrze, może przynajmniej niektóre sytuacje uda się jasno nakreślić i rzucić na to odrobinę światła. Bał się cokolwiek teraz zrobić, bo doskonale widział, w jakim jest stanie i że za chwilę dosłownie może rozpętać się małe piekło. Nie chciał jej ranić swoim zachowaniem a wiedział dobrze, że właśnie przed chwilą to zrobił. Chciał wrócić do mieszkania, tam przynajmniej spokojnie mogliby porozmawiać i wyjaśnić sobie pewne kwestie.
- Wróćmy do mnie, proszę – chwycił ją delikatnie za rękę nie będąc pewnym czy Irene zgodzi się na to biorąc pod uwagę to jak przed momentem odsunęła jego dłoń ze swojego biodra. Poprowadził ją z powrotem do miejsca, z którego przyszli i przywołał taksówkę.
Całą drogę powrotną do mieszkania milczeli oboje a Marshall tylko wyglądał przez okno obserwując zmieniający się obraz pod nimi i tylko ciągnący się aż do okręgów mieszkalnych park towarzyszył jego spojrzeniu przez cały czas. Podporucznik wysiadł chcąc też pomóc Irene przy wychodzeniu z pojazdu, chociaż czuł, że dziś wyjątkowo nie będzie jej do tego potrzebny. Był spokojniejszy, kiedy wreszcie dotarli do drzwi mieszkania i Hearrow wstukał kod przepuszczając w nich Irene. I tylko kot, który przybiegł się z nimi przywitać był w takim samym humorze, w jakim go zostawili.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

18 sty 2015, o 19:08

Idąc po soczystej, do złudzenia prawdziwej trawie, mogła w końcu odetchnąć, choć zaciąganie się sztucznie filtrowanym powietrzem dalekie było od pełni szczęścia. Oczywiście nie zamierzała wybrzydzać; tego jeziora równie dobrze mogło nie być, zastąpione wielką konstrukcją przewyższającą gabarytami Wieżę Cytadeli, którą spożytkowano by na potrzeby konsumpcyjne oraz usługowe. Na szczęście (albo i nieszczęście jeżeli do głosu dopuszczono by pewne mankamenty, coraz śmielej roszczące sobie prawo głosu) nie było to Illium.
Zazwyczaj wystarczyło pchnąć przeszklone drzwi i wyjść na taras, z którego rozpościerał się widok na tę wydzieloną część zbiornika wodnego, po której można było swobodnie deptać, choć nikomu jeszcze nie udało się przeforsować zgody na zanurzenie się w orzeźwiającej, zadbanej wodzie. Dziś jednak zapragnęła czegoś więcej, mając serdecznie dość spływających raportów na temat stanu floty, czego kwestię chciał poruszyć przy najbliższym posiedzeniu turiański radny i tak po prostu wyrwała się z dusznej wieży, nie mając konkretnego celu w tym spacerze. Odetchnąć, dać odpocząć oczom, bo po prostu miała na to ochotę? Naprawdę musiała usprawiedliwiać każdą minutę w swoim napiętym planie dnia? Z początku tkwiła zamyślona przy barierkach nad brzegiem, aby po dłuższej chwili rozsiąść się na trawie i tak po prostu zamknąć oczy. W naturalnym środowisku wystawiłaby w takiej sytuacji twarz do słońca, aczkolwiek tutaj musiała się zadowolić sztucznym światłem. Wsparła swój ciężar na wyciągniętych za siebie dłoniach. Tylko pięć minut. No, może dziesięć. I wraca bez szemrania do pracy. W ostateczności zmierzy się z tymi raportami w zaciszu apartamentu, gdyż już dawno przestała się łudzić, iż uda się jej rozgraniczyć czas dla siebie od tego poświęcanego zobowiązaniom.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

18 sty 2015, o 19:38

Za długo już siedział na Ilium, za długo poświęcał się tylko i wyłącznie pracy, a przede wszystkim za długo pozwolił sobie na przebywanie sam ze sobą. Praktycznie przez cały ostatni tydzień nigdzie się nie ruszał ani z apartamentu ani z biura. Miał zwyczajnie dość, nawet pomimo faktu, że miał definitywnie czym zająć umysł. Od kiedy Iris wróciła za Cytadelę a Diego został na Ilium minęło sporo czasu, przez który praktycznie w ogóle się do siebie nie odzywali. Głównie przez fakt, że zarówno jedno jak i drugie miało sporo na głowie i zwyczajnie nie było na to czasu. Dlatego też Rodriguez zdecydował się na niespodziankę - miał trochę wolnego, kontrakty i ważniejsze decyzje zostały podpisane i Brazylijczyk mógł pozwolić sobie na kilka dni wolnego. Te z kolei postanowił spędzić na Cytadeli, w końcu przecież nie bez powodu. Przez całą droga natomiast intensywnie zastanawiał się nad tym całym domem na Ziemi. Byłoby to idealne miejsce na wspólny odpoczynek i spędzanie wolnego czasu razem, nawet miał jeden już na oku i koniecznie chciał go pokazać Iris.
Wreszcie wyglądając przez okno promu dostrzegł w oddali majaczące ramiona Cytadeli, już zapomniał jak faktycznie imponująco wygląda stacja z tej perspektywy.
Na miejscu od razu bez większych rozterek udał się do Prezydium i do apartamentów radnej. Miał nadzieję, że nic się nie zmieniło w kwestii jego dostępów do tej części wieży i w zasadzie wcale się nie rozczarował. Z tym, że Iris wcale tam nie było. Ani tam, ani w sali audiencji, ani w gabinecie czego dowiedział się od tej samej miłej pani przy wejściu co kiedyś zrobiła mu kawę. Za to dostał informacje, że radna przebywa obecnie gdzieś w obrębie Przestrzeni Publicznej. Nie czekając dłużej sam również wybrał się tam na poszukiwania Iris. Znajome twarze funkcjonariuszy od razu zdradziły gdzie jego zguba się podziewa i równie szybko dostrzegł ją na trawie przy jeziorze. Uśmiechnął się do siebie i chwilę obserwował ją z dalszej odległości. Wreszcie westchnął, podszedł i jak gdyby nigdy nic usiadł obok nie przejmując się zupełnie faktem posiadania na sobie nowego garnituru.
- Cześć, czy to miejsce jest wolne? - zapytał przyglądając się tafli wody przed nimi.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

18 sty 2015, o 21:35

Długo łudziła się, że jakoś łatwiej przyjdzie przełknąć lata świetlne odległości. Kiedy rzeczywistość szybko zweryfikowała oczekiwania co do niej, Iris zamiast okłamywać sama siebie i nie tylko, a co najważniejsze dołożyła wszelkich starań, aby rozłąki były jak najmniej bolesne. Ciężko było oczekiwać po kimś z jej odpowiedzialności oraz pozycją, aby była w stanie regularnie opuszczać Cytadelę. Zaakceptował to. Mogła więc przynajmniej postarać się, aby warto było czekać.
Na co dzień nie skupiała się na tym tym, ile dni dzieliło ją od ponownego ujrzenia Rodrigueza. Praca wdzięcznie jej w tym pomagała, absorbując uwagę radnej do późnych godzin od świtu. Zawsze znajdowała się rzecz godna pochylenia się nad nią oraz oczywiście niezapowiedziany gość, którego niecierpiąca zwłoki sprawa wręcz błagała o wysłuchanie. Oczywiście zdarzały się i takie momenty, w których szczerze żałowała, że sama musi pokazywać się na bankietach, ale nie była to wciąż wielka cena, jaką przyszło jej płacić za namiastkę własnego, prywatnego życia. Dziesięć minut już dawno minęło, o ile nie dwa razy tyle, a Iris jakoś nie bardzo była skora, aby podnieść się i wrócić. Jeszcze kilka minut. Pięć, może osiem. Naprawdę. Tym razem nie będzie przeciągać wszystkiego w nieskończoność. Nie znajdzie sobie byle pretekstu.
W pierwszej chwili uznała ten bardzo dobrze znajomy jej głos za wytwór wyobraźni. W końcu wspominała nie tak dawno Diego, jej własne myśli mogły sobie z niej zażartować. Kiedy jednak uświadomiła sobie, że ktoś jak gdyby nigdy nic siada obok, otworzyła jedno oko, drugie, a jej brew automatycznie wygięła się w łuk, co było iście wymownym odzwierciedleniem zaskoczenia. To nie była mara, a człowiek z krwi i kości. Na dodatek w nieprzyzwoicie drogi garniturze.
- Nie powinieneś być na Illium, na jakimś ważnym spotkaniu w sprawie swoich interesów?
Wyborne powitanie kogoś, kto liczył na odrobinę spontanicznej tęsknoty, nieprawdaż?
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

18 sty 2015, o 22:32

No tak, już zapomniał, jaka jest naprawdę, a nie powinien. Jej reakcja wywołała na ustach szeroki uśmiech. Doskonale wiedział, że tęskniła tak samo jak i on, ale nie potrzebował jakiś wielkich wybuchów radości. Taką ją wolał i w takiej się przecież zakochał, więc nie narzekał.
- Przełożyłem kilka, pomyślałem sobie, że Cytadela długo sama beze mnie nie polata sobie w przestrzeni – powiedział nie odrywając spojrzenia od wody. Tu było tak spokojnie, można by się pokusić nawet o stwierdzenie, że prawie ziemsko. Odetchnął głęboko kładąc się na ziemi i wkładając ręce za głowę. Tak, kompletnie nie żałował, że zjawił się tak niespodziewanie chociażby dla tej chwili tutaj.
- A ty nie w gabinecie? Nikt nie miał ochoty wyobrażać sobie radnej ze sobą w dwuznacznej pozycji na biurku i na fotelu? – zapytał a na jego twarzy wykwitł tak dobrze wszystkim znany półuśmiech, którego praktycznie nigdy się nie pozbywał. No może poza towarzystwem Iris, przy niej był zupełnie inny i o ile wcześniej nieco go to martwiło, tak teraz przestał się tym zupełnie przejmować. Rozpiął marynarkę, która nieco go w tej pozycji ciągnęła i pozwolił jej zsunąć się po obu stronach jego brzucha. Wiatr przyjemnie muskał go po policzkach niosąc ze sobą zapach perfum radnej i Diego z przyjemnością przymknął oczy. Tak dawno się nie widzieli, tyle ich dzieliło a teraz powitanie skończyło się na leżeniu na trawie i standardowymi zaczepkami zarówno z jednej jak i z drugiej strony.
- Wiesz, jak masz lepsze zajęcia to mogę się w sumie zabrać i wrócić na Ilium. Nicole się ucieszy, chciała dziś iść na jakiś bankiet czy coś – powstrzymał cisnący się mu na usta śmiech, chociaż z trudem i mało subtelnie
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

18 sty 2015, o 23:09

Iris nie miała większych problemów z okazywaniem uczuć, przekonał się przecież o tym na własnej skórze. Sęk w tym, że radna nie widziała najmniejszego sensu w publicznym obnażaniu się z nich, skoro o wiele lepiej smakowało to w intymnym zaciszu. Diego na pewno zdołał wychwycić to, jak drgnęły jej kąciki ust. Nie musiała mu się rzucać na szyje, aby to, co oczywiste, było nad wyraz jasne.
- No tak. Mogłam się domyślić, że tutaj chodzi o zagospodarowanie nadmiarem czasu i w loterii padło na Cytadelę zamiast na przykład na Thessię.
Powstrzymała odruch wywrócenia oczyma. Rodriguez był dzisiaj bezczelny. Zjawił się bez słowa, jak gdyby nigdy nic, wchodząc z buciorami w jej przestrzeń osobistą i jeszcze swoim gadaniem zagłuszał piękny szmer wody w jeziorze. Tylko na bogów dlaczego dopiero dzisiaj?
- Nie. Dzisiaj niemalże od rana jestem w nim tylko ja i moja dokumentacja, która zaczęła się robić bardziej nieznośna od małżonka, dlatego uciekłam od niej jak najdalej.
Przechyliła głowę ku lewemu ramieniu, automatycznie także w stronę Diega. Może powinna pójść za jego przykładem, wygodnie rozwalając się na trawie, tyle że Iris jakoś nie mogła się pozbyć pewnego spięcia, kiedy tkwili w przestrzeni otwartej Prezydium i sporo par oczu wlepione było w jej plecy. Oczywiście już dawno przestała na nie zwracać uwagę, nie mniej ta świadomość zawsze w niej była i nie sposób było udawać, że jest inaczej.
Parsknęła zduszonym śmiechem słysząc o Nicole i bankiecie.
- No wiesz! Takimi tanimi sztuczkami próbujesz wymusić na mnie zazdrość? Tylko na tyle Cię stać, Rodriguez?
Ugryzła się w język, aby nie dodać, że przecież ze swoim mało inteligentnym, ale powalającym uśmiechem, bez problemu znajdzie sobie bogatego i obracającego się w dobrych sferach biznesowych potencjalnego zainteresowanego, który sprawił, że jej życie wypełnione byłoby przyjęciem za przyjęciami.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

19 sty 2015, o 00:32

Dokumentacje takie są. Zajmują ci cały wolny czas a same od siebie nic nie dają - uśmiechnął się przekręcajac na bok i wspierając się na łokciu. Wreszcie spojrzał na Iris i na tę jej cudownie piękną twarz, której widoku brakowało mu od kilku ładnych tygodni. Mimo wszystkiego co działo się między nimi wcześniej, na Ilium, w jego apartamencie Rodriguez doskonale czuł, że nic się nie zmieniło i wciąż była jego. Dlatego był tak bardzo z siebie zadowolony i nad wyraz tryskał dobrym humorem. Może nawet aż za bardzo zaczepnym, ale musiała mu to wybaczyć.
- Dobrze pani wie, pani Fel, że stać mnie na o wiele więcej. Tylko może nie tutaj tak na środku Prezydium. To mogłoby niektórych zgorszyć - mrugnął jednym okiem i uśmiechnął się szeroko. Ostatnio rzadko pozwalał sobie na taką bezpośredniość w jakiejkolwiek sytuacji i o ile od czasu do czasu wciąż, nazwijmy to, rodriguezował przy obcych kobietach, tak taki był tylko dla tej jednej z którą teraz siedział na trawniku.
Nie miał pojęcia jak to się stało, że nagle odechciało mu się dosłownie wszystkiego i miał ochotę zostać w tej pozycji przy jeziorze jeszcze sporą chwilę, zwłaszcza kiedy towarzystwo było tak przyjemne.
- Zabawisz mnie czymś czy będziemy tak sobie leżeć na środku Prezydium?
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

19 sty 2015, o 14:30

- Dokumenty może tak, ale Radny Turiań, który jego ich współautorem, ma naprawdę... ciekawą duszę.
Iris nie byłaby sobą, gdyby nie wypatrzyła dogodnego momentu do postąpienia w myśl zemsta najlepiej smakuje na zimno[/] i zwyczajnie nie odgryzła się jakby na to nie patrzeć pięknym za nadobne. Mrużąc oczy, hardo odpowiadała na to jego świdrujące i wielce zafrasowane spojrzenie, bo przecież ktoś tutaj miał zbyt wielkie mniemanie o sobie, aby tak po prostu zapytać, czy wszystko w jak najlepszym porządku.
- Proszę sobie nie myśleć, Panie Rodriguez, że wiem o czym Pan mówi. I mało tego! Że w ogóle mnie to zainteresowało.
Charakterystycznie zabębniła palcami o miękką powierzchnie trawy, w bardzo bliskiej odległości od jego ręki.
- Nie mam nic przeciwko bezczynnemu leżeniu, ale znając moje szczęście zaraz jakieś plamy odcisną się na Twojej eleganckiej marynarce oraz koszuli, a nie wypada przecież paradować w negliżu pośrodku Przestrzeni Publicznej.
Końcem końców Iris wstała, wygładzając materiał kusej i przylegającej do nóg spódnicy. Rzuciła Diego spojrzenie przez ramię, jakby się nad czymś zastanawiała. Szybka kalkulacja swoich planów na dzień dzisiejszy wyłoniła jasny obraz tego, z czego może zrezygnować, a co mimo wszystko będzie wymagało jej zainteresowania. W ostateczności da Rodriguezowi kilka godzin, a sama dopełni zobowiązania później, kiedy ten grzecznie zrelaksuje się po dniu na nogach w apartamencie.
- Jesteś głodny? Czy raczej głodny zobaczenia Cytadeli jakiej nie znałeś?
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

19 sty 2015, o 15:01

- Rozumiem, niektóre moje propozycje mogą panią nudzić – podniósł się siadając na trawie i strzepując tył marynarki na wszelki wypadek gdyby cokolwiek się do niego przyczepiło. Faktycznie wolał uniknąć niepotrzebnych plam czy też zwykłych paprochów na ciemnobłękitnym materiale. Za to spojrzenie zawiesił na tym, co akurat mignęło mu przed oczami i nie były to bynajmniej buty radnej. Dopiero po ułamku sekundy powędrował nim wyżej unosząc do góry jedną brew. Wreszcie wsparł się na rękach i wstał.
- Owszem – potwierdził zapinając marynarkę na jeden guzik, po czym poprawił ją na sobie tak, żeby leżała idealnie. Cóż, Rodriguez zawsze zwracał uwagę na to jak wygląda i prezentuje się. Po mieszkaniu mógł biegać nawet w samych bokserkach skoro Iris to wcale nie przeszkadzało, jednak zaraz na drzwiami musiał wyglądać idealnie. W końcu teraz zdecydowanie kojarzyli jego z radną, a to dodatkowo do czegoś zobowiązywało. Chociaż może to położenie się przed chwilą na trawie wszystkiemu zaprzeczało, ale na litość boską, przecież nie może wiecznie zachowywać się jakby miał kij włożony między pośladki. – Ale jadłem przed wyjazdem, więc w sumie bardziej głodny wrażeń.
Przeszedł parę kroków w kierunku bardziej utwardzonej części parku, którędy przechadzali się ludzie i nieludzie idąc w sobie tylko znanym kierunku. Diego wyciągnął rękę do Iris uśmiechając się przy tym ciepło. W sposób, w jaki dawno już się nie uśmiechał i było mu teraz z tym całkiem dobrze. Kto by pomyślał, że czas rozłąki może tylko zacieśniać pewne więzy niż je rozluźniać. Przynajmniej dopóki istnieje takie coś jak transport i żadne z nich nie jest przykute łańcuchami do biurka i o ile radna miała mniej takich możliwości o tyle Rodriguez mógł się pojawiać częściej na Cytadeli niż ona na Ilium.
- Co robiłaś, kiedy mnie nie było? I nie pytam wcale o te twoje ważne ambasadowe sprawy – sprecyzował zanim Iris zdecydowała się na odpowiedź. – Dużo było takich, co chcieli się ze mną zamienić?
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

19 sty 2015, o 19:38

Wywróciła oczyma. Mógł sobie mówić co chciał, Iris nie tyle widziała, co przede wszystkim czuła jego spojrzenie na sobie. A to było wystarczająco wymowne, aby nabrała pewności, że raczej wolałaby nie słyszeć wywodu ani o turiańskim radnym, ani o jakimkolwiek innym mężczyźnie. A powstrzymała się tylko i wyłącznie dlatego, że nieco dni minęło od ich ostatniego, wspólnego popołudnia.
Ten cały pedantyzm był na swój sposób uroczy, choć na pewno zostałaby zgromiona wzrokiem za takowy komentarz. Udała, że nie widzi jak Diego namiętnie poprawiał mankiety czy też upewniał się, czy aby na pewno wszystkie guziki ma równo zapięte. W końcu te małe, kolorowe rybki, które nawet nie potrafiłaby nazwać i bynajmniej nie były one wytworem hologramowego programu, są takie interesujące. Ale nim ruszyli przed siebie, Iris jeszcze tylko poprawiła jego krawat, który pod minimalnym kątem odgiął się w prawą stronę. Skandal.
- W takim razie na pewno możemy sobie darować wycieczkę do Okręgu Bachjret. Nic interesujące, wyłącznie klub dla niby gentelmenów oraz wieżowce mieszkalne.
Wyjaśniła pokrótce, dotrzymując mężczyźnie bez problemu kroku. Gdzieś w połowie drogi ujęła jego ramię, a palce pianistki zacisnęły się na rękawie. Może powinna najpierw zaoferować odświeżenie się w apartamencie, miast próbować się wcielić w rolę przewodnika?
- Nie potrafię ich zliczyć.
Wręcz rozbrajająca szczerość oraz powaga zdominowały te krótkie zdanie. Nim Rodriguez zdążyłby pożałować, że zadał takowe pytanie, Iris dodała.
- Chyba nie martwisz się, że jakiś miałby większe co do tego szanse?
Wystarczyło jeszcze pięć, może siedem kroku, a weszli na aleję, którą tak jak oni szła zdecydowanie większa ilość person. Właściwie zaludnienie zwiększało się proporcjonalnie wraz z odległością od jeziora. Przystanęli przy postoju taksówek, gdzie też Iris zawahała się nim wybrała odpowiednią opcje.
- Muzea Historii Galaktycznej nie do końca Cię przekonują, prawda?
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

19 sty 2015, o 22:44

Miło było czuć z powrotem jej bliskość obok siebie i pomimo faktu, że wciąż pozostawali w miejscu publicznym Diego był zadowolony z faktu, ze chwyciła jego ramię. Dokądkolwiek mieli się wybrać w tej chwili było mu właściwie wszystko jedno. Ważne że wreszcie spędzą trochę czasu razem, nawet mimo faktu, że Iris zapewne będzie miała przez te kilka dni sporo pracy to i tak przecież wieczory i same noce musi spędzać w domu. A tak będzie Rodriguez i tym oto sposobem odejdzie w niepamięć te kilka tygodni bez siebie.
- Raczej nie inaczej – uśmiechnął się patrząc znad ramienia Iris na to co oferowała taksówka i w jakie miejsce mogła ich zabrać. Właściwie poza Prezydium nie był w innych okręgach i gdzieś podświadomie miał ochotę zwiedzić coś innego niż to dopieszczone centrum Cytadeli. Doków nie liczył bo w zasadzie tam musiał znaleźć się każdy.
- I nie, raczej się nie martwię, że ktoś nagle mnie wygryzie – wyszczerzył zęby i rozejrzał się dookoła. Już dawno przyzwyczaił się do tych spojrzeń funkcjonariuszy i o ile wcześniej wyraźnie mu to przeszkadzało, tak teraz przestał zupełnie zwracać na to uwagę. To był nieodłączny element wizerunku radnej i czy chciał czy nie chciał oni będą jej towarzyszyć niemal zawsze. Przynajmniej już nikt nie chciał go zabić wzrokiem przy każdym ruchu zbliżającym go do Iris.
- Co tam masz ciekawego? Zróbmy coś niekonwencjonalnego, niech SOC się trochę wysili na coś więcej niż tylko rzucanie na ciebie okiem – objął ją delikatnie od tyłu jakoś nie mogąc się zupełnie powstrzymać. I było mu wszystko jedno czy są w miejscu publicznym czy też nie. W końcu znała go aż za dobrze, żeby wiedzieć że długo nie wytrzyma.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

8 sty 2017, o 16:16

Ostatnie tygodnie były dla Tarczansky'ego bardzo ciężkie. Zaginięcie jego przyjaciół było dla niego niemałym wstrząsem, a do tej pory nie wiadomo, co z nimi się stało. Najbardziej obawiał się scenariusza, do którego starał się przywyknąć. Po prostu, że odeszli do krainy wiecznej szczęśliwości. O ile takowe miejsce w ogóle istniało. Jednak, pomimo tych wszystkich dziwnych wydarzeń, które miały miejsce ostatnimi czasy, miał dziwne przeczucie, że to jeszcze nie koniec. To tylko początek kaskady złych wydarzeń, których mógłby być świadkiem. Atmosferę w Prezydium można było kroić nożem. Była tak gęsta, wszyscy Ci ludzie i nieludzie spoglądali na siebie z nieufnym spojrzeniem. Coś ewidentnie grubszego stoi za tą całą epidemią Illum, choć to pewnie tylko jakieś głupie złudzenie Matta, który w wielu miejscach węszył już teorie spiskowe. Z drugiej strony, odwołano wiele lotów dyplomatycznych, Venus kurzy się aż miło. Zarządzono nawet procedury modernizacyjne. Dlatego też Matt znalazł się właśnie tutaj. Miejsca, które unikał jak ognia i bywał tutaj tylko w sprawach służbowych. Tu bowiem znajdowało się całe to biurokratyczne centrum ds. zarządzania Venus. Banda jajogłowych planowała tutaj loty, kompletowała załogi...Zarządzała logistyką i odpowiadała za stan techniczny. Tarczansky został wezwany na kolejną burzę mózgów.
Gówno prawda...
Rzucił w myślach. Najprawdopodobniej cały plan działania został już wdrożony a pokładowy sztab techniczny zostanie prawdopodobnie tylko poinformowany o idei i założeniach. Dyskusja jak zwykle pozostanie tylko iluzją, lecz do niej zdążył już przywyknąć. Do bycia postawionym przed faktem dokonanym. Nie mógł jednak zaniedbywać swoich obowiązków...Kazali przyjść, to musiał przyjść. Nic dodać, nic ująć. Wszyscy wiedzą, jakie mechatronik ma podejście do zasad, ale...swoje obowiązki wypełnia solidnie. Tego nikt nie mógł mu odmówić.
Szedł na pamięć, będąc wpatrzony w ekran swojego omni-klucza i uruchomionego na nim komunikatora tekstowego. Znajdował się w stałym kontakcie ze swoimi byłymi współpracownikami. Wiedział doskonale co działo się w kuluarach Fergusson Engineering i nadchodzące stamtąd wieści wcale go nie dziwiły. Sprawy miały się tam coraz gorzej, a jego starą załogę rozbito. Zresztą, co stało się po części za jego sprawką. Żyleta wielokrotnie mu wypominała fakt, że nie potrafił wynegocjować odejścia całej załogi, że nie potrafił załatwić pracy na terenie najważniejszego statku w całej galaktyce. Jednak...Z takimi kartotekami jak oni, wszyscy, bez wyjątku. Nagranie roboty na Venus było kłopotliwe. Teraz ich kontakty są takie jak dawniej. Na szczęście. Problem polegał na tym, że kiedy on narzekał na nadmiar czasu, ona co chwile wylatywała na kolejny kontrakt. Nie mieli czasu spotkać się, porozmawiać w cztery oczy. Na szczęście, zdobycze dzisiejszej technologii pozwalały im się komunikować bez względu na odległość.
Zatrzymał się tuż przed wejściem do "centrum dowodzenia". Usiadł na ławce w okolicy i zapalił papierosa. Już na samą myśl przed wejściem tam zrobiło mu się niedobrze, zwłaszcza, że czekało go spotkanie z m.in.: wysoko postawionym oficerem SOC, który miał porozmawiać ich o obecnym stanie zabezpieczeń Venus przeciwko cyberatakom oraz omówienie nowych procedur w przypadku podobnego ataku, do tego, który miał miejsce całkiem niedawno. Spojrzał na ekran omni-klucza i skrzywił usta w nieznacznym, bladym uśmiechu.
-Gdybyś wiedziała, jaki to syf, wcześniej przestałabyś mi łeb suszyć.-Ciężkie westchnięcie było jedynie skwitowaniem całego zdania. Miał dość tych spotkań, tych debat o niczym...Przypominania sobie o procedurach, bezpieczeństwie...To było ważne, owszem. Jednak, jako wieloletni, pokładowy wyjadacz chciał po prostu jednego, latać. Na dłuższą metę, stały grunt pod nogami wcale nie był dla niego dobry. Stąpając po niepewnym pokładzie statku czuł się dobrze, jak w domu...Wszak ponad dekadę życia spędził w ten sposób. Cząstka Matta tęskniła za tym rozpadającym się Eagle'm. Za swoją załogą i niekończącą się podróżą w bezkresach kosmosu.
-Stabilizacji Ci się zachciało, kurwa...-Mruknął pod nosem.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Przestrzeń Publiczna

8 sty 2017, o 19:28

Cytadela nie była miejscem, w którym Lex bywała często. To był drugi raz w jej życiu, poprzednim wpakowała się w jakąś awanturę w jednym z hoteli i mocno liczyła na to, że tym razem będzie jednak nieco lepiej. Może przynajmniej spędzi to popołudnie w cywilizowany sposób. Ostatnimi czasy miała za dużo pościgów i wybuchów, wypełniania zadań do których się nie nadawała i innych komplikacji życia. Teraz chciała po prostu odwiedzić stolicę galaktyki, kupić prezent dla Roy'a i wrócić na Ziemię. Korzystała z możliwości kilkugodzinnej przesiadki przed lotem na rodzimą planetę. Lubiła Hekate i swoją pracę tam, ale jednak czasem dobrze było oderwać się od tego i po prostu wrócić na kilka dni do domu. Choć doskonale wiedziała, że będzie miała dwa razy więcej roboty do nadrobienia, gdy z powrotem pojawi się na pokładzie.
Wsunęła dłoń do kieszeni spodni, potem do krótkiej, skórzanej kurtki. Sprawdziła jeszcze tylne kieszenie i wewnętrzną, ale wszystkie były puste. Tak się kończyło zostawianie bagażu w portowej szafce, bo nie chciało się jej go za sobą nosić. Nie wzięła fajek. Uniosła więc wzrok i rozejrzała się w okolicy. Jedynym miejscem tutaj, gdzie mogła je dostać, była sąsiednia knajpka, ale nie miała ochoty na bycie ofiarą oceniających spojrzeń siedzących tam eleganckich asari. Do sklepów miała dobre pięć minut drogi i to w tę stronę, z której przyszła. Nie chciało się jej nadrabiać dwa razy tego samego. Nałóg jednak nie dawał za wygraną.
W końcu jej wzrok padł na mężczyznę siedzącego na ławce. Dym unoszący się z końcówki jego palącego się papierosa był argumentem, który wystarczył, by obudziła w sobie resztki pokładów towarzyskości i stanęła przed nim, zmuszając się do krzywego uśmiechu.
- Palisz? - spytała elokwentnie, by zaraz zamrugać i potrząsnąć głową. Nie należała do szczególnie onieśmielających osób, zwłaszcza, że większość ludzi była od niej znacznie wyższa, w szczególności mężczyzn. Musiała nadrabiać inaczej, jeśli chciała zapracować sobie na jakiś szacunek. W tej chwili jednak jedynym, czego chciała, był papieros. - To znaczy, widzę, że palisz. Zabiłabym za jednego. Nie poczęstowałbyś mnie?
Nieczęsto sępiła cokolwiek od innych, ale nie widziała w tym nic złego. W końcu trzeba było sobie pomagać, prawda? Miała być dla ludzi miła, tak mówił Simon. To znaczyło, że ludzie powinni też być mili dla niej. Opadła na ławkę obok mężczyzny i zmierzyła go spojrzeniem, zakładając nogę na nogę.
- Jakiej stabilizacji? - spytała, nieco obojętnie, ale słowa same się jej nasunęły na język. Cóż, bezpośredniość też zawsze była jej problemem.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

8 sty 2017, o 21:14

Ćmił papierosa i ćmił. Myśląc...O czymś. Ostatnie tygodnie sprzyjały tego typu rozrywce. Mattowi nie można było pozwolić myśleć dłużej, niż 30 sekund. I to nie dlatego, że był kompletnym idiotą i myślenie nie było jego mocną stroną. Po prostu, w trakcie tego złożonego procesu, kiedy nie ma nad sobą presji czasu, pożaru, wybuchu, paraliżującego gazu, impulsu EMP czy opcją zatopienia wysp Galapagos do jego głowy trafiają czasami kretyńskie pomysły, pchające go zazwyczaj w kłopoty. To było silniejsze od niego, najchętniej już teraz rzuciłby się w wir poszukiwań swoich zaginionych przyjaciół. Gdyby tylko, miał pozwolenie na opuszczenie stacji. Wszak Venus pomimo swojego uśpienia, nadal pozostaje w stanie najwyższej gotowości i choćby cała maszynownia była rozgrzebana, ten okręt musiał w każdej chwili móc opuścić to miejsce. Ot tak, bo takie było polecenie służbowe.
Podparty łokciami o kolana, patrzył nieco nieprzytomnie w przestrzeń przed nim. Złośliwcy stwierdziliby, że gdzieś z jego uszu unosi się dym. Mechatronik cierpiał na chroniczny brak zajęcia i nie potrafił sobie z tym poradzić. Ostatnio, ograniczył picie...Do kieliszka/szklanki zagląda naprawdę rzadko. To bowiem nie kończy się najlepiej, ostatnio jego chęć wypicia drinka na plaży skończyła się usmażeniem elektroniki na całej planecie. Lepiej więc, by go nie korciło. Dobrze, że papierosem jeszcze nie wywołał pożaru, choć palił gdzie popadnie. Szczególnie upatrzył sobie wnękę za generatorem w maszynowni. Nie chciało mu się bowiem iść przez pół pokładu do palarni. Tak było prościej, ot co.
Choć człowiek ten był bardzo prosty w swojej konstrukcji, to zostawienie go sam na sam z nadmiarem czasu sprawiało, że komplikował sobie pewne sprawy. Tak...Dla rozrywki. Na szczęście zjawił się ktoś, kto wyrwał go z fascynujących przemyśleń na temat istoty istnienia, szeroko rozumianej metafizyki...I chuj wie czego jeszcze. Pytanie kobiety rozbawiło go, być może wyglądało na to, że Matthew trzyma komuś tego papierosa i pociąga go po kryjomu, by później jego kumplowi wkręcić, że wiatr zawiał i skubaniec cały się wypalił.
-Nie. Ogródek kopię.-Odrzekł, krzywiąc usta w typowym dla niego, nieco cwaniackim uśmiechu. Dla niektórych dość urokliwym. Rozumiał jednak, że dama w potrzebie potrzebuje papierosa, a głód nikotynowy jest bezlitosny jak poranek po wypiciu litra. Czasami język się przez to plącze, choć wrodzona złośliwość kazała mu czekać, aż kobieta w pełni wyartykułuje swoją prośbę. Sięgając do kieszeni po paczkę, wysilił się na odpowiedź...Uszczypliwą, choć to raczej nie powinno nikogo dziwić.-Powinno to raczej brzmieć. "Kierowniku, królu złoty...Dej no ćmika i kredycika, bo na Komandoska brakuje.", a gdybyś chciała się postarać mogłabyś zauroczyć mnie jakąś cudowną balladą o nikotynce i tanim winiaczu, ale uznajmy...Że prośba została rozpatrzona pozytywnie.-Tuż po chwili podstawił jej paczkę papierosów pod nos. Mogła się częstować, bardzo proste.
Widać, że trafiła się tu słuchaczka, towarzyszka rozmów. Choć...Nie wyglądała na osobę, którą cokolwiek to interesowało. Pytała z grzeczności. W tym momencie odpowiednia pula genów, tych polskich...Chciała ponarzekać. Jednak mechatronik wystarczająco dobrze nad nią panował. Zresztą, jakoś niespecjalnie lubił dzielić się swoimi problemami. Tym bardziej z osobami, które dopiero co poznał i do tego, sępiły fajkę.
-Głośno myślałem, ot co. Powiedzmy, że tęskne za starymi czasami. Kiedy coś się działo, a nie...Zapierdalało się na jakieś durne spotkania o sprawach, które i tak mnie nie dotyczą. Oho...Janusz powoli ze mnie wychodzi.-No i tyle wyszło z panowania nad polską, marudną pulą genów. Cały misterny plan wziął w łeb.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Przestrzeń Publiczna

9 sty 2017, o 20:55

- Wow, pan mocny w gębie - mruknęła i parsknęła śmiechem, słysząc kolejne słowa. Widząc, że nie dostanie jednak opierdolu za sam fakt spytania o papierosa, znacznie swobodniej opadła na ławkę obok Matta. Miała dobry humor, mimo że była zmęczona podróżą. A może to leki robiły dobrą robotę, w końcu dziś dla odmiany nie zapomniała ich wziąć. - Nie jestem dobra w ballady.
Mężczyzna wyglądał na kogoś, kto pasował do Prezydium tak samo dobrze, jak ona. Czyli wcale. Ale z jakiegoś powodu się tu znajdował. Przyglądała się mu przez chwilę, z błogością odmalowaną na twarzy zaciągając się tytoniowym dymem. Może i nie należała do nadzwyczaj kulturalnych i eleganckich osób, skoro wysępiła przed chwilą papierosa, ale cała sytuacja miała ten spory plus, że generalnie się tym nie przejmowała.
- A, w porządku - wzruszyła ramionami. - Janusz.
Dla niej wspomniane imię nic nie znaczyło, bo polskiej puli genów nie miała i powiedzenie miało dla niej tyle samo sensu, co każde z powiedzeń asari chociażby. Jej tymczasowy towarzysz był jednak mocno gadatliwy, wystarczyło jedno czy dwa pytania i już otworzył się lepiej, niż Crimson przed ludźmi, których znała od pół roku. Uśmiechnęła się do niego lekko, już trochę mniej krzywo i bardziej naturalnie. Czasem jeszcze potrafiła.
- Dziękuję, tak w ogóle - zreflektowała się jakoś w jednej czwartej papierosa. Jej dobre wychowanie leżało i kwiczało. - Zostawiłam swoje w porcie, a zanim bym doszła do jakiegoś sklepu, to głód nikotynowy by mnie zjadł. Jestem Lex - przedstawiła się, bo tu na przykład wiedziała, że powinna. - Jestem tu właściwie... przelotem. A ty? Co za spotkania tak cię bolą? Praca?
Dobrze było mieć przepustkę, choć dawno tak nie nazywała urlopu. Prawdę mówiąc, nie wiedziała jak oficjalnie określa to Cerberus i nie interesowało jej to, bo nomenklatura nie miała żadnego wpływu na jej życie. Ważne, że mogła być tam, gdzie chciała być w danym momencie - obecnie w drodze na Ziemię, w przerwie na zakupy. To był spory plus pracy na Hekate: płacili więcej, niż w fabryce, kiedy odpowiadała za mechy. No i ludzi miała tam fajnych. Niektórych nawet zdołała polubić.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

10 sty 2017, o 19:27

No ba, że był. Cięty język Matta był znany przez wielu i wiele osób uważało tą cechę za specyficzny urok. Specjalista od szydery, marudzenia i nadzwyczajnych, praktycznie niewykonalnych pomysłów, które tylko on potrafi wdrożyć w życie. Niestety, często przyprawiało to kłopoty, ale...Nie zwykł się nimi przejmować. Co ma być, to będzie. Ot co.
Owszem. Nie pasował do tego miejsca. Dookoła sami krawaciarze, jajogłowi...Białe kołnierzyki. Osoby, które rozwiązywały problemy w sposób teoretyczny. Niezdolne do poważnych decyzji. Za każdym razem, gdy zjawiał się w okolicach Prezydium, był mocno poirytowany. Tutaj nie działo się nic, co mogłoby przykuć jego uwagę. No poza jedną rzeczą, a precyzując osobą, znajdującą się jednak poza jego zasięgiem. Mniejsza z tym, póki nie dawała znaku życia, nie zamierzał się odzywać. Wiadomo, miała zdecydowanie ważniejsze sprawy na głowie, niż spędzanie czasu z przyjacielem z dawnych lat. Zresztą, może tak było lepiej. Przynajmniej każdy zna swoje miejsce w hierarchii, a mechatronik nie robi sobie żadnych nadziei.
-Po paru głębszych każdemu lepiej idzie balladowanie. Polecam.-Wydawało mu się, że nie trzeba było tego jej tłumaczyć. W końcu...W pewnym sensie przypominała jego. Kompletnie nie pasowała do otoczenia prezydium, wzbudzając zapewne spojrzenia miejscowych, zastanawiających się pewnie czy nie zadzwonić po SOC, bo "dwóch dziwnych osobników psuje krajobraz". Fajki. W porcie. Te słowa dały mu do myślenia. Skoro je zostawiła w porcie, prawdopodobnie nie przyleciała liniowcem, a własną jednostką. Co...Zdecydowanie wzbudziło jego zainteresowanie, podobnie jak fikuśna fryzura i piercing.-Nie no, spoczko, nie ma tematu. Wiem jak to jest. Jakby co, pokażę Ci gdzie jest tutaj sklep bezcłowy. Da się kupić normalne fajki, z Ziemi...Bez cła. A jak dobrze zagadasz, to przy dwóch wagonach, dadzą Ci rabat i parę kredytów zawsze w kiejdzie zostanie, nie?-Mieszkał na Cytadeli parę miesięcy i zdążył się dobrze zorientować w interesujących miejscach. Oczywiście, że zahaczył też o szarą strefę, znajdującą się na tej stacji. Zresztą, gdzie jej nie ma. Na tamtejszym "ściśle tajnym" targowisku można dostać dosłownie wszystko, ale...Znał ją zdecydowanie za krótko, by pochwalić się o znajomości tego miejsca.-Ty tutejsza nie jesteś, hm? Zresztą...Normalni ludzie nie odwiedzają tego domu wariatów zbyt często.-Rzucił bez większej ogłady. W jego wyznaczniku normalności, wyglądała całkowicie normalnie. W Chicago taki widok nie był niczym nadzwyczajnym, a tutaj...Nawet założenie luźniejszych spodni wzbudzało sensacje. Dziwna to kraina, naprawdę. A co do pracy...
-Szkolenie BHP, procedury w wypadku ataku...I omawianie modyfikacji do wprowadzenia na pokładzie. Zresztą. Nie będę Cię zanudzał. Ostatnie to dla Ciebie kurewsko nudny temat. Tak samo jak dla mnie BHP i to drugie.-Nie owijał w bawełnę. Nie lubił kłamać, ani udawać, że wszystko mu się podoba. Mówił o sprawach tak jak się miały. Podobnie jak swego czasu pewien dziennikarz...
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Przestrzeń Publiczna

12 sty 2017, o 18:27

Alexis zaśmiała się chrapliwie i odwróciła lekko w stronę mężczyzny. Rozmowa ją bawiła, więc nie wstawała, choć dostała już swojego papierosa i właściwie nic nie trzymało jej w miejscu. Przyjrzała się jego twarzy, dochodząc do wniosku, że z kimś się jej on kojarzy. Nie była jednak w stanie przyporządkować go do żadnego ze wspomnień, więc zrezygnowała z prób.
- Nie, ja to po paru głębszych jestem lepsza w wiele rzeczy, ale na pewno nie w ballady - odparła, strzepując tytoń za ławkę, nie zdejmując łokcia z oparcia. Siedziała teraz bokiem do Tarczanskiego, unosząc w półuśmiechu kącik ust. Zdecydowanie nie pasowali do otoczenia, ani on, ani ona.
- Pewnie - skinęła głową, rozglądając się. Nie potrzebowała dosłownie wszystkiego, potrzebowała zapalić, ale skoro dało się tu kupić papierosy po taniości, równie dobrze mogła zaopatrzyć się na zapas. Nic nie stało na przeszkodzie, miała miejsce w torbie, a Roy będzie z takiego prezentu bardziej zadowolony, niż z jakiejś cytadelowej pamiątki, kupionej w sklepie ze wszystkimi takimi turystycznymi gównami.
- Nie, jestem z Ziemi - westchnęła, wracając do oglądania spacerujących nieopodal ludzi. Nie byli tak fascynujący, jak im się zapewne wydawało, ale nic innego Lex nie miała do roboty. - To znaczy, byłam. Mieszkałam tam i pracowałam do niedawna, od jakiegoś czasu jestem mechanikiem na statku. Wyrzucili mnie tutaj i polecieli dalej, wzięłam wolne na kilka dni. Za kilka godzin mam prom na Ziemię. Nie mogę się doczekać, uwielbiam publiczne transporty, drące się dzieci i ludzi którzy rzygają przy skoku przez przekaźnik.
Westchnęła, choć w jej głosie akurat teraz było więcej rozbawienia niż pretensji do otaczającego ją świata. Do tego dało się przyzwyczaić, a podróżowała całkiem sporo, więc przestało ją to zaskakiwać.
- Ło, współczuję - mruknęła, zaciągając się ponownie, by zaraz po tym zebrać dym w ustach i wypuścić go wąską strużką w górę. Jej wzrok powędrował na reklamę tutejszego studia tatuażu, która pojawiła się na gigantycznym bilboardzie nad nimi, chwilę po prezentacji nowego skycara. Doszła do wniosku, że przydałoby się jej coś nowego. Taki ból sprawiał jej przyjemność, poza tym lubiła się chwalić świeżymi nabytkami.
- Wiem, znam - odparła. Wychodziło na to, że w sumie ich praca polegała na tym samym. Zerknęła na mężczyznę z rozbawieniem. Czy wszyscy mechanicy wyglądali tak samo? Niedługo będzie ich można rozpoznać w tłumie na ulicy. - To co, Janusz, skoro siedzisz tutaj, to pewnie spotkanie już się skończyło, albo jeszcze się długo nie zacznie. Chcesz mi pokazać ten sklep, czy masz inne plany na najbliższe pół godziny?
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

12 sty 2017, o 20:46

Rozmowa z kimś normalnym była mu potrzebna. Alexis idealnie pasowała do jego typu normalności. Niepoprawna, prawdopodobnie pojebana. Przypominała mu trochę Żyletę. To przypadek, że podczas rozmowy z nią...Nagle pojawił się jej sobowtór? Przypadek? No właśnie. Ta konwersacja o niczym była bardzo relaksująca. To wszystko, co mógł o tym wszystkim powiedzieć. W tym momencie.
-Mam podobnie. Po paru głębszych zamieniam się w DiscoMana i masakruję wszystkich kulą dyskotekową i...mistrzowskim tańcem...Taaaa...-Rzucił z lekkim rozbawieniem. Dobrze, że ograniczył picie. Przynajmniej jego wybryki mogą pozostać jedynie wspomnieniem. A fajki? No cóż, na coś trzeba umrzeć. Z nich raczej nie zrezygnuje, bo tak cholernie trudno z nimi skończyć. Szczególnie, gdy pali się prawie pół swojego żywota, prawda? Dobra, po narodzinach Isabel przestał na całe dwa miesiące. Osiągnięty ojcowską euforią i postanowieniami związanymi z rozpoczęciem nowego etapu w życiu, postanowił się przemóc. A jak już wszystko wróciło do normy. Lizzie zaczęła być wyrodna heterą, a Matt wrócił do swojej wyjazdowej pracy, wrócił do nałogu. A co...Równowaga w przyrodzie musi być zachowana, prawda?
No cóż, spotkanie jeszcze się nie zaczęło. Zresztą, nie pojawiłoby się na nim nic ciekawego, choć od jakiegoś czasu widział pewną ciekawą tendencję. Wydawało mu się, że jego szef miał zamiar przypierdolić dyrektorowi Projektu Venus. Wszystkim działał na nerwy. Tym bardziej, że facet jest synem jakiegoś wysoko postawionego urzędnika w Prezydium, a jego wykształcenie skończyło się na licencjacie ze stosunków intergalaktycznych. Cokolwiek to, kurwa, znaczy.-Aha! Koleżanka po fachu. Zajebiście. No...branże mamy trochę inne, bo jestem mechatronikiem, ale punkt zaczepienia jest. Duży statek?-Zawodowa ciekawość, ot co. Zazwyczaj tam gdzie pojawia się dwóch pracowników maszynowni, tam zaczyna się wymiana zdań o ich jednostkach. To smutne, zważywszy na to, ile innych pięknych tematów do rozmowy można rozpocząć, lecz ten...Wydawał się jak najbardziej uzasadniony.-Ta...Znam to, a najgorsze jest to jak jakiś niedopilnowany przez matkę bachor zaczyna Cię kopać po kostkach, a przed lądowaniem zrzyga Ci się na buty. Tak, znam to z autopsji. Powrót liniowcem to niezapomniane przeżycie.-Matthew latał w ten sposób niezliczoną ilość razy i coraz mniej go zaskakiwało. Co prawda, od kiedy osiadł na Cytadeli i kiedy zorientował się, że w Chicago nie ma już czego szukać, jego częstotliwość podróży zmalała do zera. Teraz od biedy spotyka się ze znajomymi z Venus, czasami tymi, za którymi nieszczególnie przepada. Raz na jakiś czas minie znajomą twarz z Fergusson Engineering. Pogadać chwilę. Poza tym nic. Przesiadywał trzy czwarte dnia na pokładzie, resztę przeznaczał na inne czynności. W pustym mieszkaniu pracowniczym nie miał czego szukać. Póki Scooter i Cegła nie zaginęli, przynajmniej sprzątał puste butelki po jakieś taniej wódce i starał się zablokować dostęp do stron z porno. A tak? Cisza...
-Nie ma czego. Mam wrażenie, że zaraz poinformuję szefa o sraczce i dam sobie spokój tymi pierdołami.-Janusz? Nosz cholera, zapomniał się przedstawić. Do cholery jasnej. Mógł to przewidzieć, że imię jego pradziadka w końcu zostanie wykorzystane przeciwko niemu. Spojrzał na Lex, wypuszczając dym z ust i prostując całą tą sprawę.-Nie, nie. Tylko nie Janusz. Matt jestem. Janusz...To taki symbol marudy i wieśniactwa, może odrobinę pasuje, ale bez przesady i w sumie...-Tu spojrzał na drzwi budynku, do którego miał zaraz wejść. Przemyślał sprawę i uznał, że przyda mu się dzień na żądanie. Chwilę później...Matthew przy pomocy komunikatora wysłał do szefa wiadomość o swojej niedyspozycji.-To już nie mam nic do roboty.-Wyszczerzył zęby i co tu dużo mówić, był gotów do drogi.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Przestrzeń Publiczna

13 sty 2017, o 18:48

Lex zaśmiała się znów. Ona też dobrze tańczyła, choć znacznie lepiej na barze, niż na parkiecie. Ale tak samo jak Tarczansky potrzebowała do tego paru głębszych. Tak jak generalnie do wszystkiego. Całe życie na środkach, raz na przeciwbólowych, raz na uspokajających, innym razem na tych bardziej odcinających od rzeczywistości, jak chociażby alkohol w różnej formie. Nie, Crimson zdecydowanie nie stroniła od używek. Gdyby miała żyć bez nich, byłaby wściekłym na cały świat ucieleśnieniem nienawiści i depresji. Może więc lepiej, by od czasu do czasu pomieszała z alkoholem leki, których nie mieszało się z alkoholem. Przynajmniej dało się z nią wtedy wytrzymać.
- Nie - pokręciła głową. - To fregata, i to jedna z mniejszych jakie widziałam. Ale jest zajebista. Zakochałam się w niej jak tylko weszłam na pokład, chociaż nie miałam wcześniej do czynienia ze statkami. Pracowałam w fabryce mechów. Potem się okazało że jestem szokująco zdolna i mnie tam potrzebują, więc wylądowałam w maszynowni Hekate.
Błysnęła zębami. Nie mówiła do końca poważnie, bo mimo że była świadoma poziomu swoich umiejętności, to jednak patrzyła na nie realnie. Takich techników jak ona dało się znaleźć wszędzie, choć może z lekkim wysiłkiem. Pewnie jeszcze ktoś taki nie miałby problemów z psychiką i niewyjaśnioną agresją i nie stanowiłby zagrożenia dla reszty załogi. Naprawdę, Belford zrobił interes życia. Miała nadzieję, że chociaż trochę mu się to opłacało.
- A, sorki - mruknęła i ponownie zaciągnęła się dymem. - Matt. Rozumiem. W sumie lepiej brzmi.
Wzruszyła ramionami wstała, dopalając papierosa do końca. Rzuciła go potem na ziemię i wbiła obcasem w ziemię. Jakaś asari zmierzyła ją karcącym spojrzeniem, ale Lex odpowiedziała jej wzrokiem tak lodowatym, że tamta odwróciła się i poszła w swoją stronę. Crimson parsknęła śmiechem i kopnęła niedopałek gdzieś pod ławkę, by nie było jej tu widać.
- Pierdolone niebieskie, zawsze znajdą sobie jakiś problem - mruknęła bardziej do siebie, niż do Matta. - Przecież to jest biodegradowalne.
Pewnie było, gdy warunki środowiskowe były bardziej naturalne, niż sztuczna atmosfera Cytadeli, ale ją to generalnie przestało obchodzić jeszcze zanim zaczęło. Wsunęła dłonie w kieszenie krótkiej kurtki i ruszyła w stronę, w którą pokierował ją Tarczansky. Po chwili uniosła na niego dla odmiany bardziej niż zwykle zainteresowane spojrzenie.
- A ty? Na czym służysz? - spytała. - Na czymś cywilnym?
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

14 sty 2017, o 14:50

Nie wiedział dlaczego, ale nazwa podanego przez nią statku brzmiała dla niego znajomo. Nie wiedział skąd. Szukał frazy Hetake w swojej umysłowej bazie danych. Nie potrafił powiązać jej z żadnym miejscem, nie potrafił sobie jej zobrazować. Matthew zazwyczaj pamiętał jednostki, które odwiedzał lub wcześniej, na rzecz Fergusson Engineering, miał okazję serwisować. Tutaj jednak coś dzwoniło, lecz nie wiedział w którym kościele.
-Hetake...Brzmi cholernie znajomo.-Po chwili...Doszło do olśnienia. Raitaro. Wspomnienia z tej stacji przestały być już tak żywe jak to było parę miesięcy wcześniej. Co prawda, nadal miewam złe sny związane z wydarzeniami na tej stacji, aczkolwiek po głębszym wejściu w swoją pamięć. Ot, powiązał te dwie nazwy i człowieka, który łączył wszystko w logiczną całość.-A więc służysz u kapitana Belforda, tak?-No proszę, jaka ta galaktyka mała. Jak to parę ładnych lat świetlnych od Ziemi można znaleźć kogoś znajomego, albo...Znajomego znajomego. Nieważne. Swego czasu, dostał propozycję pracy na tym statku, prawdopodobnie Lex wskoczyła na jego miejsce, kiedy to on ugrzał sobie ciepłą posadkę w budżetówce. Nie było mu tutaj źle, bo pensje dla pracowników Rady były solidne, a jedynie wkurzająca kadra kierownicza była problemem. Z tym drugim jednak dało radę się wytrzymać. Ważniejsze było to, by hajs się zgadzał. Nawet jeśli nie miało się na co go wydać.-Pozdrów go ode mnie. Spoko gość, parę razy uratował mi dupę.-Przechodzili obok tablicy informacyjnej. Nadawali właśnie wiadomości o rozwijającej się na Illum zarazie. Przykra historia. Tyle jedynie mógł o niej powiedzieć. Szczerze powiedziawszy, Matt miał dość specyficzne podejście do problemu. Dopóki nie dotyczył bezpośrednio jego osoby, niespecjalnie się nim przejmował. Zresztą, nie sympatyzował specjalnie z turianami. Znał jedynie dwóch, których polubił. Swojego bezpośredniego przełożonego i Vexa. Jednorazowego towarzysza, z dawnej roboty na boku. Z tej samej znał Bleysa. I Darwina.
Asari. Niby ładne, niby jakieś takie skowyrne. Jednak...Słyszał o nich wiele historii. Wolał do nich nie podbijać, bo jeszcze się trafi taka, co łeb biotyką ukręci. Tak dla własnej przyjemności. Słyszał, że mają takie skłonności. Na ile prawdziwe? No do tej pory udowadniano mu, że nie do końca tak jest. Mimo wszystko, wolał zachować zdrową ostrożność. Niemniej jednak, każdy dzień dłużej na Cytadeli i na Venus, gdzie załoga jest multirasowa, przyzwyczajała go do obcych. Nawet zżył się z niektórymi. Skłonny był z nimi się napić, gdyby pił właśnie. A reszta, ta której nie znał. Ostrożny zawsze ubezpieczony, ot co, taka dewiza.-Cywilnym? No...Nie do końca. Ale to nawet wojskowe nie jest. Rządowe? To chyba pasuje najbardziej. Na Venus, to pimpajdło co wozi dupę radnym.-Pimpajdło. Ciekawe określenie na jeden z najdroższych i najbardziej zaawansowanych jednostek w galaktyce.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%

Wróć do „Krąg Prezydium”