Ej, ej, tylko spokojnie! Mówiła w żartach, doskonale wiedziała, że dziecka się nie doczekają choćby nie wiadomo co... Zresztą, Iris nie czuła się nawet gotowa do tego, aby komukolwiek matkować, tym bardziej, że ponoć mężowie stają się z czasem jak dzieci. Widząc jego zatroskany wyraz twarzy po prostu chciała obrócić sytuację w żart, zapominając, że drelle mają dość inne poczucie humoru. Ilekroć pani pielęgniarka się pojawiała, spojrzenie Iris mówiło samo za siebie - jestem Przedstawicielem Ludzkości, o mało co nie oddałam za was wszystkich życia, więc nie waż mi się teraz go wyrzucać za drzwi. Oczywiście uśmiechała się przy tym grzecznie.
- Wiesz... Mam ochotę na prawdziwą, gorącą czekoladę, taką z piankami w środku i płatkami czekolady w formie posypki... Moja mama zawsze taką robiła w chłodne, zimowe wieczory.
Rozmarzyła się, szczerze nie wiedząc dlaczego akurat smak czekolady chodził za nią ostatnio. Wzdrygnęła się słysząc słowa drella zaraz przy swoim uchu. Tym razem pozwoliła sobie na dłuższe zatrzymanie jego warg przy swoich.