Gratus Haveran
Podłączenie się do monitoringu się udało, ale... czego szukał funkcjonariusz? Póki co, to wszystko wyglądało normalnie w szpitalu, jak się tylko rozejrzeć. Nie było jakiegoś bardziej gorączkowego ruchu, niż w każdy normalny dzień w szpitalu. Dominowała tutaj raczej atmosfera spokoju, wymieszana z osobistymi bolączkami. To paluszek, to główka, to jeszcze coś innego, ale nic co mogłoby niepokoić. Spokój. Po krótkiej chwili na prywatnym kanale odezwał się inny turianin.
- Mówi Traxus, spotkajmy się w północno-wschodnim skrzydle. Przesyłam koordynaty. - tyle usłyszał, a na jego omni-klucz przybyły współrzędne miejsca, gdzie miał czekać na niego porucznik SOC.
Kiedy Gratus znalazł się na miejscu, czekał już na niego jego ziomek. Ubrany był nie w pancerz a tylko mundur i lekką kamizelkę z napisem C-sec. Kiedy w końcu obaj panowie byli na miejscu, to oficer przestał podpierać ścianę i powoli również ruszył w stronę kolegi po fachu.
- Traxus Rigg, witam. - odezwał się pozwalając sobie na nikły uśmiech, na pomalowanej w czarno białe barwy twarzy - Zanim zacznę, powiedz mi co wiesz.
Axandr Likulus
- Ha! Mnie to mówisz? - odezwał się Wander, szczerząc żuwaczki - Też pierwszy raz eskortowałem VIP'a, a tu proszę, coś takiego. - rozmowa była dobrą rzeczą, bo pozwalała rozładować niepotrzebne napięcie, a zwłaszcza przyprawiona humorem. Tego chyba najwyraźniej potrzebował blada twarz i szeregowiec.
Ledwie zaczęła się ona rozkręcać, a drzwi do pomieszczenia się otworzyły i pojawił się w nich człowiek w pancerzu SOC, który robił za wartownika przy ich sali.
- Axandr Likulus? - zapytał, skacząc wzrokiem po obu turianach - Ktoś chce się z panem widzieć.
To chyba była chwila, na którą czekał polityk. Możliwość ucieczki z więzienia czterech ścian "poczekalni" i nasycenia siebie informacjami.
Kiedy więc zdecydował się przestąpić przez próg, zobaczył kilka metrów dalej, po lewej stronie korytarza znajomą twarz Pavantiv'a. Czekał tam na niego i trudno było teraz ocenić, który z nich mógł mieć więcej pytań.