Prezydium to obszar wewnętrznej strony pierścienia łączącego okręgi. Znajdują się tutaj ambasady ras uznających zwierzchnictwo Cytadeli, a także wiele sklepów, lokalów rozrywkowych czy drogich mieszkań, na które pozwolić sobie mogą najbogatsi. Znajduje się tu także Wieża Cytadeli.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

25 lut 2018, o 01:56

Światła wpadały do środka sali, odbijając się refleksami od jasnych, wypolerowanych powierzchni. Dzień trwał, a zabiegane życie mieszkańców lub odwiedzających Prezydium mijało setki metrów dalej, w dole. Rada Cytadeli przeprowadzała swoje posiedzenia na szczycie wyrastającej pośrodku stacji iglicy, w znacznej odległości od wszystkich pozostałych. Tutaj łatwo było skupić się na tym, nad czym dyskutowano. Nie było okien, przez które nieuważni mogliby wyglądać. Nie było obrazów ani specyficznych rzeźb, nad którymi można było dywagować. Jedynie unosząca się w powietrzu, delikatna woń kwiatów i obrady.
- Tak - odparła salariańska radna natychmiast. Mógł tylko zastanawiać się, na ile faktycznie go mogła w tym zapewniać. Z pewnością zanim do jego rąk dotrą wszystkie dane członków stosunkowo tajnych oddziałów, przejdą przez wiele rąk. Być może otrzyma tylko skrócone opisy, a może akta, z których usunięto fragmenty na tyle subtelnie, że nie dostrzeże ich wybrakowania. - Zostaną wysłane przed waszym wylotem.
Dostrzegł wzrok asari, utrzymujący się na jego oczach od dłuższej chwili. Nie dawała po sobie poznać, tak jak wcześniej, że cokolwiek w jej zachowaniu lub podejściu do Viyo uległo zmianie, ale pozwoliła sobie na czujną obserwację. Jego turiański towarzysz wydawał się być nieco rozproszony, spoglądając na swój terminal i czytając zawarte na nim dane. Tylko Irissa i Esheel nie spuszczały z niego wzroku odkąd wszedł do pomieszczenia i wziął udział w obradach, które dotyczyły również jego.
- Dobrze.
Esheel kiwnęła głową, przenosząc wzrok na Irissę. Choć żaden z członków Rady nie był ważniejszy od drugiego, radna asari miała w zwyczaju rozpoczynać, jak i zamykać posiedzenia - być może kierowana wyłącznie uprzejmością i dobrym wychowaniem, które nie było tak mocno zarysowaną cechą charakteru u pozostałych członków rządu.
- Pozostaniemy w kontakcie. Dziękuję za przyjście, Widmie Viyo - stwierdziła, skinieniem głowy sugerując mu, że nie ma nic więcej do dodania.
- Każdy dzień zwłoki równa się większy koszt - odezwała się na wyjściu Esheel, wpatrując się w Widmo z napięciem. - Pośpiesz się, Vexariusie.
Obrady nie były długie. Wciąż zostało mu sporo czasu przed umówionym spotkaniem w ambasadzie Hierarchii, gdzie miał zostać wdrożony przez pierwszy, napotkany przez niego przypadek emerytowanego Widma. W tym czasie na jego omni-klucz przybywały nowe wiadomości i informacje, lecz żadna nie dotyczyła akt OZS, o które prosił. Przynajmniej na razie.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

1 sie 2020, o 19:47

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Funkcjonariusze SOC z wyglądu wydawali się mniej groźni niż z opisu, lub tego, co ich obecność mogla oznaczać. Ubrani byli w mundury cywilne i choć każdy z ich trójki miał przy sobie pistolet, każdy był zabezpieczony w kaburze przy biodrze. Każdy z nich okazał się być turiańskiego pochodzenia. Jeden z nich, stojący bardziej z tyłu, wydawał się znudzony lub zniecierpliwiony tym, ile zajmowało im wyjście ze statku.
- Widmie Viyo, polecono nam upewnić się, że dotrzesz bezpiecznie do Sali posiedzeń - dyplomatycznie odezwał się najwyższy z nich, również stojący na ich przedzie. - Proszę za mną.
Wystarczyło jedno spojrzenie na jego nieco znużoną twarz by dostrzec funkcjonariusza o wielu latach służby za sobą. Trzymał się formułki, którą musiał powtórzyć, ale jego dłoń wsparta o broń wydawała się mówić więcej niż słowa. Wątpliwe, by to bezpieczeństwo Vexa chodziło jego przełożonemu.
- A to kto? - spytał, unosząc drugą rękę w powietrzu by zatrzymać ich w miejscu.
- Świadek na procesie - odpowiedziała za Viyo niebieskowłosa. - Maya Volyova.
Dowódca grupy kiwnął głową na stojącego obok niego towarzysza, który od razu uruchomił omni-klucz by sprawdzić jej tożsamość. Uniósł urządzenie, skanując z odległości jej twarz i coś natychmiast kliknęło, zwiastując potwierdzenie tożsamości. Zmarszczył brwi, przyglądając się danym na urządzeniu przez krótką chwilę.
- Nie śpieszysz się na własny? - spytał z nieukrywaną ironią, wyłączając omni-klucz. Kiwnięciem głowy dał znać dowódcy, że wszystko jest w porządku.
- Z tak ślamazarną eskortą pewnie i na własny się spóźnię - odgryzła się od razu, krzywiąc lekko. Turianin puścił jej uwagę pomimo braku uszu, a dowódca polecił im ruszenie z nimi do wyjścia.
Powietrze Cytadeli było zupełnie inne niż to, do którego przywykli na statku. Będąc tak długo na Elpis, Viyo z łatwością rozróżniał jedną, sterylną atmosferę od drugiej. Jedną mógł nazwać domem, druga za to była obca. Dziś nie zapraszała do siebie tak, jak zwykle gdy pojawiał się tu by zrobić drobne zakupy.
Lądując przy Wieży Cytadeli, musieli jedynie wejść do odpowiedniej windy. Ich podróż była dość krótka, nie mogła potrwać więcej, niż trzech minut, co pozostawiało im niewiele czasu na powtórzenie między sobą wersji, nawet gdyby mieli taki luksus pozostawienia samemu. Gdy wspinali się po schodach prowadzących do wejścia do sali, w której obradowała rada, Widmo dostrzegł stojącą przed wejściem, znajomą asari.
- I jest gwiazda wieczoru - krzyknęła z daleka, rozkładając ręce. Jak zwykle, ubrana była w swój pancerz. Rzadko kiedy widział ją w czymś innym w miejscach publicznych. Tym razem jednak nie miała na nim śladów krwi jak wtedy, gdy rozmawiali przez omni-klucze. - Irissa mnie przysłała - dodała, kiwając mu głową jednoznacznie, czego towarzyszący im funkcjonariusze nie wychwycili.
Przeniosła wzrok na Volyovą, która nie wypowiedziała słowa przywitania. Stanęła tylko obok, nie wtrącając się do dyskusji, uznając, że nie jest to dobry moment na zapoznanie się.
- Zeznawałam. Przed tobą - dodała i wzruszyła ramionami od razu na jego reakcję, jakakolwiek by ona nie była. - Siedzą tam i obradują z cztery godziny. Irissa weszła przed tobą jakiś czas temu.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

1 sie 2020, o 20:49

Otwarcie drzwi śluzy wpuściło do Elpis świeże powietrze - na tyle świeże, na ile było to możliwe na stacji kosmicznej. Ogromna konstrukcja swoją wielkością sprawiała, że momentami łatwo można było zapomnieć, że nie znajdują się na jakiejś planecie, a obecność parków oraz drzew tylko usiłowała pogłębić to wrażenie - chociaż tym razem bezskutecznie. Tlen filtrowany przez tysiące urządzeń filtrujących, wydostający się z ukrytej wentylacji i rozprowadzany po całej stacji różnił się od tego, którym oddychał na Elpis, ale wciąż niósł ze sobą posmak nienaturalnej czystości. Być może w innym wypadku nie zwróciłby na to uwagi, witając przestronniejszą przestrzeń portu z ulgą i rozluźnieniem, ale teraz napięcie sprawiało, że wszystko wydawało się... inne. Wrogie. Sztuczne. Nerwy wyciągały na wierzch wady i skazy, obnażając drugą naturę rzeczy.
Obecność funkcjonariuszy SOC stanowiła dodatek, którego się nie spodziewali, ale który nie powinien być zaskakujący. Przypominał o tym, że zmierzali na proces, a nie na wycieczkę po Cytadeli oraz uzupełnienie zapasów w lokalnych sklepach. Nawet jeżeli mężczyźni trzymali broń w kaburach i wyglądali na znudzonych, to wciąż stanowili pewien sygnał.
- Oczywiście - odpowiedział neutralnym tonem na powitanie oficera, darując sobie prztyczek o trosce ich przełożonego, ale przesuwając spojrzeniem po ich nowej obstawie i oceniając ją mimowolnie. Chociaż gest rodaka nie umknął jego uwadze, to przynajmniej brak napięcia w ich ruchach dawał pewną nadzieję. Opuścił śluzę, schodząc do doku i pozwalając przejściu zamknąć się za nim oraz za Mayą.
Wymiana zdań między nią, a funkcjonariuszem sprawiła jednak, że wbrew sobie się uśmiechnął. Przypominało mu to ich własne interakcje na samym początku, gdy pyskata natura biotyczki wychodziła na wierzch częściej niż jej charakter skryty za bezpiecznym murem. Skan oficera ujawnił jednak, że również i informacja o statusie kobiety znalazła się w ich systemie, co także stawiało pewną kropkę na końcu zdania.
Droga do Wieży tym razem upłynęła w innej atmosferze niż gdy ją przemierzał po raz ostatni. Wtedy szedł zdać raport po starciu z batariańskimi łowcami niewolników i po ewakuacji na Thessi - niosąc wieści o kolejnym sukcesie, nawet jeżeli drobnym w obliczu wszystkich pozostałych. Teraz towarzyszył mu zupełnie inny nastrój, a atmosfera oraz stawiane kroki zdawały się być o wiele cięższe. Tylko bliskość niebieskowłosej biotyczki przy boku dodawała siły, jednocześnie stanowiąc kolejny, nowy element całego równania. Podróż windą minęła w ciszy, wypuszczając ich na wyższy poziom, a potem na schody prowadzące do Wieży.
Gdzie czekała pierwsza niespodzianka.
- Cześć, T. - Na jego usta mimowolnie wpłynął uśmiech, gdy pokonywali ostatnie kroki. Dobrze było ponownie zobaczyć asari, szczególnie teraz i szczególnie po tym czego dokonała. Było w tym pewnego rodzaju lustrzane odbicie do czasów, gdy czekała na niego po pierwszej "koronacji", chociaż teraz okazja była zgoła inna.
To że Radna wciągnęła ją w konspirację również nie powinno go dziwić. Vasir była strażnikiem więcej niż jednego sekretu Irissy.
- Mam nadzieję, że jako wsparcie moralne, a nie jako ochronę. Bo tą mam już zapewnioną - dodał, otwarcie kiwając głową ku towarzyszącym mu ochroniarzom. Zatrzymał się przy asari i ponownie się uśmiechnął, chociaż trochę krzywo. Jego eskapada na Chascę rozeszła się kręgami dookoła, dotykając nie tylko jego i Mayi. Irissa, Vasir... Proces dotyczył głównie jego i biotyczki, ale nigdy nie zapomniał, że na tym się nie kończyło.
- Przynajmniej zapewniłem im ciekawszej atrakcji od bardziej pospolitych problemów. Chociaż wygląda na to, że weszło mi w krew odciąganie cię od twoich misji - dodał, podążając spojrzeniem w stronę wejścia do Wieży. Potrafił sobie tylko wyobrazić reakcję Radnych oraz ostre rozmowy, które miały miejsce przez ostatnie kilka godzin. Milczał przez chwilę, po czym pokręcił głową do własnych myśli i wrócił do bieżących.
- Maya Volyova, Tela Vasir - przedstawił sobie obie kobiety, obracając się do jednej i drugiej, nadrabiając pierwsze uprzejmości. Nie był pewien co Vasir zdążyła już się dowiedzieć, a co wciąż pozostawało w sferze domysłów, ale znając ją, od momentu rozmowy z Irissą nadrabiała braki wiedzy w zastraszającym tempie. Właściwe przedstawienie obydwu kobiet wymagało zresztą czegoś o wiele dłuższego, niż mieli teraz czasu.
Jego spojrzenie ponownie przesunęło się na wejście.
- Już na mnie czekają?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

2 sie 2020, o 12:51

Vasir niewiele się zmieniała w trakcie ich wspólnych spotkań. Być może na jego twarzy pojawiła się jedna, czy dwie zmarszczki wywołane wszystkim, przez co przeszedł w ostatnim czasie, ale twarz asari nadal była nieskazitelna. Ani jedna nowa blizna, ani zmarszczka nie przecięły żadnego z jej tatuaży, nawet jej pancerz nosił niewiele więcej bruzd niż te, które widział na nim ostatnio. Gładkość swojej skóry mogła zawdzięczać biologii asari i wiecznej młodości, ale stan jej pancerza wskazywał na niewielką aktywność bojową poza tym, czego dokonała na Palavenie.
- Ostatnio jedyne co robię to latam tam i z powrotem - przyznała z westchnieniem, ewidentnie niezbyt zadowolona z tego faktu. - Przynajmniej teraz wisisz mi przysługę. Obyś się wybronił, bo z więzienia w niczym mi nie pomożesz - przypomniała mu z rozbawieniem.
Jej humor był na znacznie lepszym poziomie od tego, który przedstawiał on z Volyovą. Vasir bywała empatyczna, ale rzadko kiedy martwiła się kimkolwiek poza nią samą, a nawet kiedy to robiła, nieczęsto można było to na jej twarzy zobaczyć. Viyo nie był jednak jej obcy, jej spokój musiał wynikać z czegoś innego. Może pewności, że wszystko pójdzie po ich myśli.
Maya kiwnęła jej głową na powitanie w dość oszczędnym geście, który Tela odwzajemniła. Po tym naturalnym byłoby, by nastąpila grzecznościowa wymiana uprzejmości, lub luźna pogawędka, jednak obie kobiety milczały, tworząc niezręczną ciszę.
Na jego pytanie asari nie miała odpowiedzi. Wzruszyła lekko ramionami, obracając głowę w kierunku drzwi stojących na szczycie ostatniej pary schodów. W tej samej chwili, jak za magicznym zaklęciem, drzwi się otworzyły, a odziana w skromne szaty, inna asari stanęła w przejściu i zerknęła w dół, na stojących w dole schodów przybyszy.
- Widmie Viyo, jesteś proszony na salę - zapowiedziała, otwierając drzwi nieco szerzej, po czym przeniosła wzrok na Telę i Mayę. - Pozostali powinni zaczekać tutaj - dodała, nie kierując się do nikogo bezpośrednio.
Niebieskowłosa westchnęła cicho i przysunęła się bliżej. Ujęła jego dłoń i ścisnęła ją krótko, zanim musiał się wyrwać jej uściskowi by wejść po stopniach w górę.
Wieża Cytadeli miała tych stopni wiele. Na ich końcu oczekiwała Rada Cytadeli, ale podróż do sali posiedzeń zawsze przypominała pielgrzymkę, na której końcu czekało coś wyniosłego, niemal boskiego. Tym razem nie mógł wejść do środka sam - wpuściła go pomocnica, której wcześniej nigdy nie widział.
Tym razem sala posiedzeń była pusta. Na otaczających ją balkonach nie było żywej duszy - ani jednego widza, świadka procesu i później wydanego wyroku. Sprawy wewnętrzne Rada załatwiała kameralnie. Gdy wchodził na podium, pomocnica asari stanęła gdzieś w kącie. Poza nimi i czwórką figur naprzeciw, w pomieszczeniu nie było nikogo.
- Widmie Viyo. - głos salariańskiej radnej odbił się echem od pustych, jasnych ścian. Esheel rozpoczęła niemal od razu, gdy dotarł na wyznaczone dla niego miejsca. Z dołu widział pozostałych przedstawicieli. Wszyscy, wraz z Irissą, mieli kamienne, obojętne twarze, które przyjmuje każdy polityk skupiający się na swojej pracy i wyciągający z niej element ludzki. - Czy zanim zaczniemy, chcesz coś powiedzieć?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

2 sie 2020, o 15:01

Z ich dwójki, to Vasir zawsze była tą ostrożniejszą. Asari miała chłodny, kalkulujący umysł, przez który tylko czasami przebijały się emocje stojące w szyku dyscypliny. Brak nowych blizn i śladów na pancerzu był dowodem zarówno jej umiejętności, jak i podejścia, które pozwoliło jej przeżyć setki lat więcej niż jemu. Dobrze było jednak widzieć, że jej misja ratunkowa na Palavenie nie zmieniła tego stanu rzeczy i nie pozostawiła po sobie widzialnych śladów. Agenci Castora byli czymś więcej niż zwykłymi zbirami i chociaż wierzył w umiejętności Widma, to pewne napięcie nadal pozostawało, gdy wciąż tkwił w niewiedzy o jej losie.
- Ogromną. Moja rodzina zawdzięcza ci życie, T - potwierdził miękko na jej uwagę o przysłudze, nawet nie próbując protestować. Gdyby nie ona, cena którą zapłacił za pokonanie Castora byłaby wielokrotnie większa, a ciężar na ramionach nie do udźwignięcia. Oprócz procesu miałby wtedy do odbycia potrójny pogrzeb i tylko duchy wiedzą w jakim nastroju by teraz był. I czy w ogóle byłby w stanie stawić się tutaj i dalej pracować dla Radnych po pierwszym powitaniu.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale drzwi do Wieży otworzyły się jak na zawołanie. Spojrzał na czekającą asari i w milczeniu skinął głową, czując jak coś zaciska się na jego klatce piersiowej, a ciepło adrenaliny mimowolnie budzi się leniwie w jego żyłach, przypominając boleśnie długie sekundy występujące przed wyskoczeniem zza osłony w trakcie bitwy.
Znajomy chłód dłoni, które wsunęła się w jego własną, od razu powstrzymał rosnące napięcie. Obrócił twarz w stronę Mayi i uśmiechnął się z wdzięcznością, podłapując spojrzenie złotych tęczówek i odwzajemniając delikatnie uścisk, który znaczył więcej niż słowa.
- Jak nie wrócę do wieczora, poinformujcie policję - dodał żartobliwie, chociaż w jego głosie pobrzmiewało napięcie. Niechętnie puścił jej dłoń i ruszył po schodach, kierując się za nową asari.
Schody pokonał w milczeniu, czując jak ogrom wieży ponownie opada na niego całunem. Ta wycieczka również różniła się od ostatniej i diametralnie od pierwszej, gdy towarzyszące mu napięcie było spowodowane ekscytacją, a nie adrenaliną. Jego wzrok przesunął się po pustych lożach i ławach, ostatecznie zatrzymując się na czwórce postaci siedzących ponad "balkonem" wieńczącym ścieżkę. Przystanął na podium i wyprostował się, zaplatając zdrową dłoń za plecami oraz podnosząc głowę, by spojrzeniem stawić czoła swoim przełożonym, chowając napięcie za maska spokoju i dyscypliny.
- Rado - również przywitał się oszczędnie, przenosząc wzrok na salariankę, gdy ta się odezwała jako pierwsza. Było to zrozumiałe w pewien sposób. Esheel w tej chwili stanowiła jedyną, neutralną stronę tej całej historii. Radna Ludzi, Irissa, Quentius... Wszyscy byli w ten lub inny sposób bezpośrednio zaangażowani w problem, który im zaprezentował.
Co już samo w sobie świadczyło o jego wadze i tym co rozgrzebał.
- Nie, Radno Esheel - odparł lakonicznie.
Jeżeli to przesłuchanie chociaż trochę miało przypominać inne, to podejrzewał, że jeszcze wielokrotnie zdąży zatęsknić za chwilą własnego milczenia.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

3 sie 2020, o 19:05

Radna skinęła w potwierdzeniu, po czym obróciła głowę w kierunku pozostałych. Cała trojka powtórzyła ten gest, co dopiero teraz rozpoczęło prawdziwy proces, jaki przygotowali dla Viyo. Irissa również skinęła głową, choć mógł się tylko domyślać co do tego, jak wielki udział będzie miała w kwestii decyzyjnej. Jej stanowisko było jasne od samego początku, skoro wzięła na siebie część winy - i ją czekała pewnie rozmowa z pozostałymi - a być może już ją odbyła. Odkąd jej statek wleciał do systemu minęło trochę czasu, a komunikator zawsze był rozwiązaniem, gdy transportowano ją do Cytadeli z drugiego końca układu.
- W porządku - zwerbalizowała swoje potwierdzenie, sięgając do panelu widocznego przed nią, a pozostali ruszyli jej śladem. - Radna Irissa przekazała nam, że działałeś zgodnie z jej rozkazami, które były utajnione.
Obróciła głowę w stronę stojącego obok niej turianina. Tym razem na nią nie spojrzał, nie kiwnął głową - wpatrywał się w Viyo stojącego na podeście. Z pewnej odległości, w której się znajdowali, Vex nie mógł dostrzec, jakie emocje tliły się w jego oczach. Twarz miał kamienną, jak pozostali.
Zaczął, dostrzegając pauzę w naturalnie szybkiej mowie Esheel.
- Zamiast powrócić na Cytadelę z raportem z misji, udałeś się na Illium by poszukać kogoś o nazwie Vigil - sięgnął do swojego panelu, przeklikując coś, czego Vex nie miał możliwości widzieć ze swojej pozycji. - Okazała się być kobietą o nazwisku Maya Volyova. Dezerterką Przymierza. Notowaną za wielokrotne sprawianie problemów i łamanie przepisów. Poszukiwaną przez Przymierze za ucieczkę z armii.
Radny Quentius wydawał się wywierać nacisk na to, że Volyova zdezerterowała. W oczach turianina jej hańba z pewnością była większa niż dla stojącej obok niego Irissy. Mimo tego, reszta się nie wtrącała, ani nikt nie zwrócił mu uwagi na jego ton, ani nie zmienił przebiegu przesłuchania. W tej chwili stanowili jedność w postępowaniu, tak jak zawsze, gdy kierowali swoją częścią galaktyki i występowali przed publicznością.
- Jak nakłoniłeś ją do współpracy? - spytał, odrywając wzrok od panelu, na którym ten na kilka momentów utkwił. Wbił spojrzenie w stojącego kilka metrów dalej Viyo. - Dlaczego uznałeś, że jest godna zaufania wystarczająco, by dopuścić ją do twojego śledztwa? Wpuścić na statek? Walczyć ramię w ramię?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

3 sie 2020, o 21:43

Skinął krótko głową po słowach Esheel, uznając że nierozwijanie tematu bez pytania było najlepszym co mógł zrobić. Nie wiedział czy z czterech ostatnich godzin ich obrad wszystkie były poświęcone jego przypadkowi czy tylko ostatnie minuty odkąd Irissa wróciła do ich grona, ale cała czwórka była zbyt doświadczona by otwarcie od razu pokazywać po sobie jakiekolwiek emocje. Pewne wiadomości zapewne zostały wymienione między nimi już wcześniej - być może były to raporty z Chasci, odzyskane pliki czy ostrzeżenia dotyczące ich najbliższych współpracowników, a być może jedynie ogólny zarys pozwalający zyskać asari trochę czasu przed przybyciem. Cokolwiek jednak wydarzyło się w tym pomieszczeniu w ostatnim czasie, znajdowało się poza kurtyną polityki i kamiennych twarzy.
Obrócił twarz w stronę Quentiusa, gdy ten zaczął mówić. Pobudki Radnego wciąż pozostawały dla niego w niebezpiecznej sferze niewiedzy, nie będąc pewien jak bardzo personalnie mężczyzna wziął do siebie jego ostatnie występki oraz zachowanie tajemnicy. Wrodzony dystans oraz poprzednie spotkania nakazywały mu przyjęcie najgorszego założenia. W ciszy słuchaj jego opisu Mayi, nie przerywając.
- Chciałbym powiedzieć, że urokiem osobistym, ale nie byłaby to pełna prawda - odpowiedział wprost, odwzajemniając wzrok turianina. - Maya Volyova jest o wiele bardziej skomplikowana niż przedstawiają ją raporty. Nie wiem czy otrzymaliście już wgląd w jej akta oraz w powody opuszczenia armii Przymierza, ale kiedy spotkałem ją w Hexie, topiła gorycz i smutki w kieliszku. Żadne z nas sobie wtedy nie ufało, ale potwierdzenie jej związku z AZ-99 widziałem na jej twarzy. Otworzyła się dopiero, gdy wspomniałem Karath, wyjawiając mi część informacji - to skąd wziął się jej przydomek, czego dotyczyła operacja Vigil, kilka szczegółów, które zawarłem w raportach. Drugą część miałem otrzymać po przelaniu na jej konto kredytów, co też zrobiłem.
Zamilkł na chwilę, obracając w głowie własne słowa. Część historii była nawet prawdziwa, chociaż bardziej rozrzucona na horyzoncie zdarzeń. Pytania Quentiusa prowadziły jednak do tych fragmentów przeszłości, które nie znalazły się w raportach, a które ostatecznie były jednak zbyt wielkie, żeby móc je łatwo pogrzebać - szczególnie, że musiały wyjść na światło dzienne w trakcie przesłuchania Mayi. Zresztą nawet bez dowodów Radni nie byli głupi, a niektóre wydarzenia z Nos Astry zbyt wyraźnie pokrywały się z ich obecnością tam, żeby maskować ich istnienie.
- Pieniądze, których zażądała, były jej potrzebne do dopadnięcia jednego człowieka: Scotta Bryanta, drugiego byłego członka oddziałów linii B, który był odpowiedzialny za zniszczenie Niezłomnego, śmierć żołnierzy Przymierza oraz powód jej wendetty za morderstwo członków jej oddziału - wznowił po chwili opowieść, nie odrywając wzroku od Quentiusa. - A także źródło jej wielokrotnego sprawiania problemów. Kiedy się o tym dowiedziałem, zaproponowałem swoją pomoc. Bryant oferował coś więcej niż słowne zeznania - musiał pośrednio lub bezpośrednio pracować dla kogoś kto nie chciał, żeby Przymierze wróciło z AZ-99 i odkryło jego tajemnicę. Między mną, a Mayą nie było zaufania, ale mieliśmy wspólny cel - pod postacią Bryanta lub jego omni-klucza.
Ponownie przerwał na chwilę, tym razem żeby nieświadomie dotknąć mrowiącego ramienia, na uderzenie serca odpływając myślami dalej. Czasami zapominał jak zaczęła się ich znajomość i jak blisko byli tego by stać się wrogami, tam w Hexie. "Brak zaufania" był niedopowiedzeniem.
- Zaufanie przyszło później - kontynuował po chwili z westchnięciem, wracając do pytania turiniana. - Walczyliśmy ramię w ramię próbując dopaść Bryanta. Na samym końcu Maya została ranna - do tego stopnia, że oboje myśleliśmy, że śmiertelnie. Kiedy śmierć zagląda człowiekowi w oczy na polu walki i wykrwawia się na ziemi, opadają wszystkie maski - podsumował lakonicznie, ponownie podłapując wzrok Radnego. Może na zbyt długo niż to było konieczne. - Wtedy podjąłem decyzję, żeby jej zaufać. Wpuściłem ją na statek, żeby wyleczyć jej obrażenia, a także żeby zaproponować jej pomoc mi w odnalezieniu tropów znalezionych na omni-kluczu Bryanta. Dane z jego urządzenia wskazywały na moduł z wraku Niezłomnego. Maya znała tamtejszy teren, wiedziała jak wyglądają zgliszcza i czego szukać... a także potrzebowała swojego rodzaju "zakończenia". To tam zginął jej oddział.
Przesunął spojrzeniem po pozostałych Radnych, by ostatecznie wrócić z powrotem ku Quentiusowi, który zadał pytanie.
- Od tamtego czasu wielokrotnie udowodniła mi, że moje zaufanie nie było nietrafione. Pomagała mi w śledztwie z własnej woli, równie mocno chcąc dopaść ludzi stojących za Castorem - zakończył. - Gdyby nie ona, Castor wciąż pociągałby za sznurki z cienia, a ja zapewne leżałbym gdzieś w nieoznakowanym grobie w Układach Terminusa.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

5 sie 2020, o 20:05

A<33<B<66<C
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

5 sie 2020, o 20:20

Radni mu nie przerywali. To była ich cecha przy każdym posiedzeniu - w większości przypadków wysłuchiwali w całości tego, co miała do powiedzenia druga strona nim przechodzili do kontrargumentacji, a przynajmniej któreś z nich. Również teraz Vex mógł zacząć, rozwinąć się i zakończyć, nim ktokolwiek choćby drgnął. Przez cały ten czas wszystkie pary oczu zwrócone były w jego kierunku, obserwując każdy jego ruch, szukając kłamstw wplecionych w nicie prawdy, lub usiłując złożyć całość z elementów układanki, które podkładał mu wraz z Irissą.
- Nazwisko Scotta Bryanta przewija się w naszych danych. Zniknął z radarów jakiś czas temu - odpowiedział turianin, przekrzywiając lekko głowę. - Więc pomogłeś dezerterce zamordować człowieka, który według niej na to zasługiwał, bo mógł doprowadzić cię do następnej poszlaki. - jego głos był stwierdzeniem, a nie pytaniem. Być może to, co pozostało niedopowiedziane w jego gestii uznawał za warte wyklarowania. - Poszlaki, nawet nie niezbitego dowodu. Operowałeś na strzępach informacji.
- To dość spora doza zaufania dla kogoś wyjętego spod prawa. - Esheel odezwała się chwilę po nim, po czym odchrząknęła, ruchem dłoni przesuwając jedno okno w bok na swoim terminalu. Pozostali Radni również zerknęli na swoje, być może widząc to samo, co salariańska radna. - Zgadza się. Czytaliśmy jej akta. Ciężkie początki. Wymagająca służba, problemy zdrowotne. Wybitne umiejętności. Wiele odznak, wiele medali, wiele patriotyzmu.
Podniosła głowę, tracąc chwilowo zainteresowanie tym, co przeglądała na urządzeniu. Znów skupiła swoją uwagę na turianinie.
- Również miałeś do nich dostęp. Były w bazie danych Castora, przejętej. Ale wtedy, miesiące temu? - spojrzenie Esheel wydawało się świdrujące. - Topiąca gorycz w kieliszku przestępczyni łasa na twoje kredyty. Dezerterka? Gwałtowna, notowana? Co sprawiło, że pomyślałeś, że to osoba godna zaufania?
Wyprostowała się lekko. Z wszystkich radnych to ona wydawała się być najtrudniejsza do odczytania. Salarianie mówili szybko, a swoimi wielkimi oczami wiecznie świdrowali mówcę, nawet stojąc tak daleko.
- Ślepa wiara? Nie sądzę. Potencjał do bycia zmanipulowanym byłby zbyt wielki - przerwała, przyglądając mu się. Wyglądała jak naukowiec studiujący przypadek w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania. - Czarująca osobowość? Zauroczenie? Emocje na służbie - pokręciła głową lekko.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

6 sie 2020, o 00:08

Stwierdzenie Radnego być może nie było pytaniem, ale nawet jeżeli precyzowało niedopowiedzenia pozostawione w historii, to wciąż nie przedstawiało całości. Vex odwzajemnił jego wzrok i skinął głową oszczędnie.
- Jedynej poszlaki - przypomniał krótko, nie próbując jednak zaprzeczać. - Operowałem na strzępach informacji, ale nie na pustej wierze. Jej historia potwierdzała to co wiedziałem, że jest prawdą. Podczas lotu Hunterem na AZ-99 jedna z naszych wysłanych sond wykryła wrak okrętu na powierzchni AZ-102, który wtedy zignorowaliśmy, bo nie znajdował się w parametrach misji, więc wiedziałem że jej opowieść jest przynajmniej częściowo oparta na faktach. Sprawdziłem też, że Bryant pracował dla narkotykowego barona, Orena Virii, więc nie do końca można było o nim powiedzieć, że jest niewinny.
Zamilkł, gdy Radna Esheel zaczęła mówić i obrócił twarz w jej stronę. Słuchał w ciszy, próbując nadążyć za jej słowami, które wystrzeliwała z siebie jak pociski, rozłożone równomiernie w szybkie, gwałtowne serie. Nawet ciemne oczy skryte częściowo pod głębokim kapturem utrudniały odczytanie jej emocji oraz intencji, co już samo w sobie nie było łatwe przez naturę salarian. Potrafił jednak zrozumieć tok, którym podążały jej myśli. Pytanie - teza - odpowiedź.
Odwzajemnił jej spojrzenie, po czym sam pokręcił lekko głową.
- Kalkulacja - odpowiedział lakonicznie. - Wiedziałem, że jest powiązana jakoś z AZ-99 i Castorem, więc miałem do wyboru dwie opcje: mogłem spróbować ją przyprowadzić jako świadka, żeby mogła zostać przesłuchana oraz żeby można było spróbować wyciągnąć z niej "niezbite dowody" lub mogłem jej zaufać i iść za tropem. Pierwsza opcja była formalna, według przepisów, bezpieczna. Tyle, że ludzie stojący za AZ-99 już wcześniej udowodnili, że mają o wiele większy wpływ i że nie zostawiają po sobie "niezbitych dowodów". Bez większych problemów zamordowali turiańskiego generała w sercu Hierarchii oraz wmanipulowali Widmo, żeby za nich posprzątał, więc jak wiele trudności sprawiłoby im zamordowanie również i świadka, który miałby przeciwko nim zeznawać? Maya Volyova nie dożyłaby przesłuchania i ponownie zostalibyśmy z niczym - kontynuował spokojnym tonem. Nie spojrzał w stronę Quentiusa, gdy wspominał manipulację, chociaż go kusiło; zamiast tego śledził spojrzeniem Radną Esheel. - Druga opcja była ryzykowna - mogłem zaufać dezerterce w oparciu o te szczegóły, które się zgadzały, nawet jeżeli były szczątkowe, i spróbować dostać się do Bryanta, żeby go przesłuchać. Morderstwo nie było moim priorytetem. Mieliśmy zbieżne cele, ale nie te same, więc gdyby prawda okazała się inna, także i finał tej eskapady byłby inny. Oszacowałem obydwie opcje i podjąłem decyzję, że więcej mogę zyskać podejmując ryzyko - dokończył wprost, robiąc krótką pauzę.
Nie było to tak dalekie od prawdy. Początki znajomości z Mayą były dalekie od zaufania. Nie znał jej imienia, nie wiedział czym się zajmuje, nie wiedział czy może jej wierzyć. Wszystko to co mówiła kobieta zgadzało się ze stanem rzeczywistym, ale nie była to też ślepa wiara ani tym bardziej zauroczenie. Dobrze pamiętał w którym momencie jego kredyt zaufania do tajemnic Vigil się zakończył - wraz z jej pociągnięciem spustu i dobiciem nieuzbrojonego, czołgającego się ochroniarza. To był moment zapalny, który zadecydował o wszystkim co wydarzyło się później i który prawdopodobnie przekreśliłby jego jakiekolwiek zaufanie, gdyby nie pamiętne słowa Etsy.
- Miałem do nich dostęp - potwierdził po chwili milczenia, gdy Esheel wspomniała akta. - Ale o wiele wcześniej niż pani mówi. Maya Volyova i Scott Bryant byli wcześniej współpracownikami w linii B, a potem polowała na niego od miesięcy. Jej akta znajdowały się na jego omni-kluczu. I miałem więcej niż wystarczająco czasu, żeby się z nimi zapoznać, gdy ona dochodziła do siebie w kapsule medycznej na moim okręcie. A także podjąć decyzję o dalszej współpracy i zaufaniu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

10 sie 2020, o 08:22

I tym razem, rada milczała, wsłuchując się w jego wyjaśnienia. Radna ludzi wydawała się w tym przesłuchaniu równie wycofana co Irissa. Przyglądała mu się z daleka z nieodgadnionym wyrazem twarzy, słuchając podawanych jej informacji. Podobnie jak rodowita Thessianka, nie była w najlepszej sytuacji gdy ponownie to rząd, który reprezentowała znalazł się na celowniku. Z natury była kobietą respektującą jurysdykcję i sprawy innych, także więc teraz nie dodawała od siebie niczego, bo Quentius z radną Esheel kierowali przesłuchaniem wzdłuż obranego przez siebie toru.
Po tym, gdy zakończył, Esheel kiwnęła tylko głową. Ich cel był jasno widoczny - pozyskanie informacji, a nie wyrażanie swoich opinii na temat jego postępowań, choć i na to potrafili znaleźć chwilę. Odpowiedź Viyo musiała wystarczać analitycznej dociekliwości salarianki, bo umilkła, czekając, aż ktoś za nią podejmie kolejny temat.
Turiański radny przytaknął, werbalizując to, co Esheel przekazywała gestami, tym samym na ten moment zamykając rozdział jego spotkania z Volyovą i odnalezienia Scotta Bryanta z jej pomocą.
- Jakie informacje poza aktami znajdowały się na omni-kluczu byłego żołnierza linii B? - zapytał Quentius, zerkając na swój panel przed sobą, by posilić się informacjami. - Co skłoniło was do powrotu na AZ-102? Czego tam szukaliście?
Pomimo tego, że przynajmniej część odpowiedzi na swoje pytania musiał widzieć w terminalu, turianin i tak je zadawał. I tak drążył kwestie, nawet jeśli odpowiedzi na nie miały być proste dla Viyo, zupełnie tak, jakby każdy fakt chciał sprawdzić własnoręcznie. Usłyszeć na własne uszy to, co Vexarius miał do powiedzenia na ten temat.
- Powrót na miejsca wypadku dla jego ofiar traumatyczny dla wielu. Część osób nie odnajduje ukojenia - wtrąciła Esheel. - Co sprawiło, że po tym udaliście się na Thessię?
Irissa wpatrywała się w niego z równie obojętnym wyrazem twarzy jak pozostali. Mógł tylko domyślać się tego, z jak wielką uwagą czeka na każdą przekazywaną przez niego odpowiedź, bojąc się każdego możliwego potknięcia.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

10 sie 2020, o 16:28

Kiedy Quentius ponownie przejął rozmowę, obrócił twarz, kierując ku niemu swojego spojrzenie.
- Wiele zaszyfrowanych plików. Te które udało nam się odkodować, zawierały fragmenty rozmów z niezidentyfikowaną osobą ukrywając się za szeregiem numerycznych aliasów - odparł krótko. - Widać było po nich, że to ktoś kto opłacał Bryanta. W jednej z tych konwersacji dopytywał się o status zlecania, które datami pokrywało się z wypadkiem Niezłomnego. Bryant wspominał w niej kasowanie jakichś akt oraz usuwanie danych, a druga strona dopytywała się o los niezidentyfikowanego modułu, na którego zniszczenie Bryant odpowiedział wymijająco. Maya rozpoznała w tej desygnacji jeden z podzespołów Niezłomnego, a skoro ten moduł był ważny dla człowieka próbującego zamaskować istnienie AZ-102, to był podwójnie ważny dla nas. Poszlaka, ale ponownie - jedyne czym dysponowaliśmy - dodał bez ogródek, uprzedzając komentarz Radnego i nie przestając śledzić go spojrzeniem.
Wylot na AZ-102 też był swojego rodzaju strzałem w ciemno, bazując w oparciu o delikatne światełko, które tliło się gdzieś na granicy widzenia. Coś co mogło być zaledwie refleksem światła szczęśliwie okazało się być jednak o wiele bardziej solidnym tropem, nie było jednak ku temu lepszego wytłumaczenia.
- Musiałem założyć, że wieści na temat śmierci Bryanta dotrą do jego pracodawcy prędzej lub później. Biorąc pod uwagę jak dokładnie usuwali za sobą wszelkie ślady, istniało prawdopodobieństwo, że wyślą kogoś na AZ-102, żeby upewnić się, że snajper rzeczywiście wszystko skasował. Maya zalogowała się do swojej starej bazy danych z Przymierza i zgrała z niej schematy Niezłomnego, żebyśmy mogli zawęzić pole poszukiwań tego modułu.
Podróż przez lodowe pustkowie wciąż stanowiła jedno z jego wyraźniejszych wspomnień. Skuta lodem planeta była pozbawiona wszelkiego rodzaju życia, ale stanowiła także swojego rodzaju przełom dla niego oraz Mayi. Nie tylko w tropieniu Castora, ale głównie osobisty. Jego rękawice nadal nosiły ślady drobnych wyładowań antymaterii, gdy próbował zakotwiczyć biotyczkę w rzeczywistości, kiedy ta zaczęła napierać swoimi koszmarami. Dlatego tym bardziej zamilkł na kilka sekund po słowach Radnej Esheel.
- I z początku był też taki dla Mayi - odpowiedział w końcu, chociaż zarówno słowa salarianki jak i jego odpowiedź nie wnosiły niczego do przesłuchania. Być może kobieta rzeczywiście nie znalazłaby ukojenia gdyby nie para nieśmiertelników, na które przypadkowo natknął się w trakcie poszukiwań wraku. Tych samych, które wciąż czasami obracała w dłoniach w zamyśleniu.
- Udało nam się znaleźć moduł, a na nim fragmenty złośliwego kodu, którego Bryant nie skasował. Wraz z sygnaturą jego twórcy - kontynuował po chwili, wracając myślami do czasu teraźniejszego i ogniskując wzrok na Radnej. Tutaj zaczynali bardziej wchodzić w rejony opracowane przez Irissę, stanowiące białą plamę na prawdziwej historii ich pościgu. - Mieliśmy alias, ale nie mogliśmy znaleźć właściciela, a przeszukanie bazy danych Widm nie przyniosło żadnego rezultatu, więc musieliśmy skorzystać z... mniej oficjalnych źródeł. Maya miała kilka starych znajomości na Thessi z czasów pracy w linii B, a ja również mogłem w ostateczności skorzystać ze współpracy tamtejszego kartelu, który miałem wątpliwą przyjemność poznać podczas ratowania doktora Hessa - dodał, spoglądając przelotnie w stronę Radnej Salarian.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

19 sie 2020, o 14:55

Tajny rzut MG
A<33<B<66<C
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

19 sie 2020, o 15:08

Irissa zadbała o to, by zamienić miało wiarygodne fragmenty, bądź całkiem je usunąć. Dzięki temu teraz, na przesłuchaniu, turianin nie musiał nawet zbyt wiele kłamać. Wystarczyło do niedopowiedzeń dodać elementy prawdy. Radni więcej słuchali, niż mówili. Sprawdzali w terminalach czy niektóre zdarzenia, osoby lub miejsca pokrywały się z raportami, które przesłała im Irissa. Póki i Viyo się ich trzymał, niewiele mogli zrobić, poza pozwoleniem mu by mówić dalej.
Co nie znaczyło, że byli zadowoleni. Ich twarze były surowe, oblicza pełne profesjonalizmu, ale innego niż ten, z którym podchodzili do wymieniania się informacjami między sobą. W przesłuchaniu pozostał właściwy dla tej nazwy element. Być może radni nie wydawali się przyjmować ról sędziów, a bardziej mediatorów, ale ich prawdziwe znaczenie zawieszone było w powietrzu, niewypowiedziane.
- To doprowadziło was do Szanghaju - zaczęła salariańska radna. - Tam skontaktowaliście się z hakerem. Oraz terrorystą, Nazirem Khouri.
Umilkła, ale nazwisko zawisło w powietrzu, utrzymując się w nim jeszcze chwilę wraz z niewypowiedzianą prośbą. Skinieniem głowy, przyzwoleniem, na kontynuowanie zapoczątkowanego tematu.
- Viyo - odezwał się Quentius po krótkiej chwili. Jeśli turianin zaczął już swoją opowieść, po raz pierwszy podczas tego posiedzenia ktoś mu przerwał.
Radny sięgnął dłonią do terminala. Przesunął jeden ekran w bok, odsłaniając nowy, a później następny, przez kilka sekund przeglądając bez większego zainteresowania zawartość urządzenia.
- Wszystko to, co mówisz, możemy równie dobrze przeczytać z twoich raportów - skwitował. W jego głosie teraz pobrzmiewała nutka rozgoryczenia, złości, lub braku cierpliwości, tak niewyraźna, że jej właściwe znaczenie zanikało w wibracjach w powietrzu. - Brakuje mi nazwisk. Konkretów. Ludzi.
Wyprostował się, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. Ten gest sprawił, że Esheel cofnęła się o kilka centymetrów do tyłu. Gest niemal nic nieznaczący, a jednak pokazywał jej oddanie pierwszych skrzypiec Quentiusowi.
- Żeby dotrzeć do organizacji, która jest za to wszystko odpowiedzialna, której dane znalazłeś, z tego co widzę w raportach współpracowałeś z przestępcami - stwierdził krótko, wracając wzrokiem do terminala. Znów przerzucił kilka ekranów, znajdując właściwy. - Dezerterka Przymierza. Kartel z Thessii. Haker z Szanghaju. Khouri, któremu dałeś uciec. To nie są ludzie, z którymi współpracuje Widmo. To ludzie, których zadaniem Widma jest się pozbywać. Chcę nazwisk, chcę odpowiedzi. Dlaczego wszystkim im uszło na sucho?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

21 sie 2020, o 16:10

Po niewypowiedzianym pytaniu Radnej Salarian przeniósł na nią wzrok i skinął krótko głową.
- Tak. Informacje, które otrzymaliśmy okazały się właściwe. Skinner... - zaczął mówić, ale przerwał, gdy odezwał się Quentius. Obrócił twarz z powrotem w jego stronę, w milczeniu obserwując jak zaczyna przeglądać raporty, a potem słuchając, gdy kontynuował. Nie potrafił powiedzieć co znajdowało się za maską polityka, ale już wcześniej dał się na nią nabrać, dlatego teraz podchodził do niego z dozą dystansu i ostrożności. Ledwie wyczuwalna irytacja w głosie mężczyzny zdawała się rezonować z tym co zakładał na temat jego reakcji, ale jej prawdziwe źródło wciąż pozostawało tajemnicą.
- Z całym szacunkiem Radny Quentiusie, ale jeżeli oczekuje pan nazwisk, to te znajdują się właśnie w moich raportach i plikach które dostarczyłem. Znajdzie ich pan tam tysiące - odparł bez mrugnięcia okiem, odwzajemniając spojrzenie turianina. - Jeżeli zaś chodzi o pozostałych przestępców z którymi współpracowałem, żeby zdobyć informacje, to ci nie należą do tych, którzy chętnie się legitymują przed kimkolwiek. Interesy w takich kręgach załatwia się szybko, dyskretnie i często przez pośrednika. To jeden z powodów przez które po tylu latach kartele i mafie wciąż funkcjonują.
Widząc nieformalne przekazanie dowodzenia nad przebiegiem przesłuchania w ręce Quentiusa, skupił na nim swoją uwagę. Poruszył lekko zdrętwiałym ramieniem, powstrzymując odruch zaplecenia chorej ręki za plecami w swojej zwyczajowej pozycji. W milczeniu odczekał aż Radny skończy mówić, pozwalając sobie na kilka sekund ciszy, podczas których obracał w głowie jego słowa.
- Zadaniem Widm jest usuwanie zagrożeń dla pokoju galaktycznego przy użyciu wszystkich metod, które uznają za konieczne oraz bycie przedłużeniem woli Rady - odpowiedział w końcu niemal mechanicznym cytatem, ze spokojem odwzajemniając wzrok mężczyzny. - Miałem dwa parametry misji: odnaleźć źródło stojące za AZ-99, Lyesią oraz zamachem na Palavenie, a także po wszystkim sprowadzić Nazira Khouriego. Pod koniec okazało się, że prawdopodobnie będzie możliwe spełnienie tylko jednej z tych wytycznych biorąc pod uwagę ryzyko z nadchodzącym atakiem na placówkę Castora, więc musiałem wybierać. Tak, zawiodłem w dostarczeniu Khouriego do więzienia, ale świadomie dokonałem wyboru między nimi - potwierdził wprost, błądząc spojrzeniem między tęczówkami Radnego. - Wolałby pan, żebym dokonał innego? Zrezygnować z ataku na bazę i zamienić kilka tysięcy nazwisk na jedno?
Pytanie było teoretyczne, bo nie dał Quentiusowi odpowiedzieć, niemal od razu kontynuując. Jednak pomimo treści swoich słów, mówił spokojnie i bez unoszenia głosu.
- Chce pan bezpośrednich odpowiedzi dlaczego tym ludziom to uszło na sucho? Dezerterka z Przymierza okazała się być niezbędnym źródłem informacji i niezastąpionym członkiem załogi. Pozbycie się kartelu o galaktycznym zasięgu było zadaniem nieco zbyt skomplikowanym jak na kilka godzin, które spędziłem na Thessii. Haker z Szanghaju to zwykły dzieciak, który chociaż rzeczywiście łamał prawo, to wykazał chęć współpracy, pomógł przygotować oprogramowanie do szturmu na bazę na Chasce oraz nadal wykazuje chęć "zrehabilitowania się" i pomaganie Radzie, stanowiąc potencjalnie bardzo użyteczne narzędzie - zaczął wymieniać. - Natomiast Nazir Khouri nadal chodzi wolno, bo po trzyosobowym ataku na wojskową jednostkę pełną żołnierzy sił specjalnych, otrzymaniu postrzału w wątrobę i drugiego w klatkę piersiową, złamaniu trzech żeber, zwichnięciu barku i leżeniu dwadzieścia godzin pod narkozą nie byłem w stanie zrobić niczego co by go przed tym powstrzymało. Tak, nie wykonałem tej części zadania. Ale powiedzenie, że dałem mu uciec, jest... niedopowiedzeniem.
W ostatniej chwili ugryzł się w język, kończąc swoją wypowiedzieć. Na usta cisnęła mu się odpowiedź, że słowa Quentusa były takim samym niedopowiedzeniem jak powiedzenie, że on dał się wykorzystać przez Castora po zabójstwie generała - teoretycznie była to prawda, ale oboje wiedzieli, że te zdania nie oddawały jej w pełni. I chociaż w jego głowie tliły się węgielki żaru, które podjudzały go do zaatakowania tym Radnego, to logika wzięła górę. Turianin mógł uprzykrzyć mu życie nawet jeżeli teraz zostałby oczyszczony z zarzutów. A jak nie jemu, to jego rodzinie. Nie wiedział czy mężczyzna był na tyle małostkowy, żeby popchnąć swoją irytację w tą stronę, ale wolał zakładać najgorsze.
Tylko dlatego wciąż żył.
Zakończył swój monolog i odetchnął powoli, wypuszczając z siebie powietrze.
- Chciałbym mieć proste odpowiedzi w barwach czerni i bieli, Radny Quentiusie. Takie w których łatwo można byłoby przypisać przestępców do jednej kategorii, a niewinnych do drugiej, takich w których granica między działaniem zgodnie z prawem, a łamaniem go jest wyraźna, a podejmowane decyzje niekwestionowalne. Ale takich nie mam. I gdyby dało się to wszystko rozwiązać inaczej, to prawdopodobnie wpływ Castora już dawno zostałby zlikwidowany bez udziału Widma i Rady.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

23 sie 2020, o 11:30

- Chcesz uczyć mnie o tym, jakie zadania mają Widma? - warknął w odpowiedzi turianin, wyraźnie niezadowolony z tego, jakiej odpowiedzi udzielił mu Viyo.
Przez moment w pomieszczeniu zapanowała cisza. Pozostali radni zamarli, choć żadne nie odważyło się spojrzeć na swojego wzburzonego kolegę, jakby miało to zburzyć fasadę, którą zgodnie utrzymywali. Jeden front, wspólny, nawet jeśli jedno ponosiły emocje. Nie mogli pozwolić, żeby Rada przestała być zunifikowanym rządem - wspólną stroną, która stała naprzeciw Vexariusa w tym posiedzeniu.
- Twoje śledztwo nie musiało ucierpieć. Nie musiałeś zajmować się tym sam. Ale w czasie, kiedy rozwiązywałeś swoje zagadki, inne Widmo mogło zajmować się tymi ludźmi - przesunął coś w terminalu, czego Viyo nie mógł widzieć, ale mógł wyobrazić sobie, że są to jego raporty. - Co mi teraz z nazwisk, które zdążyły być zmienione. Ludzi, których nie ma. Twój haker? Nie jesteśmy w stanie znaleźć go w Szanghaju. Kartel na Thessii? Klub zamknięty. Nikogo nie ma. Khouri? Pewnie po drugiej stronie galaktyki, jeśli ma w głowie choć odrobinę intelektu.
- Quentiusie - odchrząknęła Irissa.
Głowy radnych wreszcie obróciły się w bok, spoglądając na stojącą na swoim miejscu asari. Jako pierwsza wyłamała się z szeregu, ujawniając to, o czym wiedział Viyo już wcześniej. Wewnętrzny spór pomiędzy radnymi. Irissę w najmniej przyjemnym położeniu, w którą postawił ją poniekąd on.
- Misja Vexariusa wykluczała komunikację z resztą Rady i innymi Widmami. Wydanie tych ludzi w tamtym czasie mogłoby ją narazić - kontynuowała. Przeniosła własne spojrzenie na turianina. - Jestem pewna, że Widmo Viyo wspomoże nas w wyśledzeniu tych ludzi jeśli postępowanie skończy się na jego korzyść. Sugeruję nie odbiegać teraz od sedna procesu.
Radna Esheel od razu skinęła, zgadzając się natychmiastowo z tym, co powiedziała. Radna Fel wpatrywała się w swój terminal, widocznie wycofana z całego zamieszania. Ikona jej omni-klucza non stop zapalała się, informując o nowych wiadomościach, których teraz nie mogła sprawdzić. Przymierze miało teraz sporo kłopotów na głowie, a ona do niego poniekąd przynależała.
- Tak - rozpoczęła Esheel, ucinając tym samym całą dyskusję. - Następny punkt. Noveria. Kevin Jefferson, inżynier. Poważana osoba w swoim środowisku. Istotny, z punktu widzenia Castora. Potężne źródło informacji, jeśli naciśnięty w odpowiedni sposób - podniosła wzrok na Widmo. - Dlaczego puszczać go wolno?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

23 sie 2020, o 15:13

Miał przeczucie, że jego dobór słów nie spodoba się mężczyźnie i się nie pomylił. Chciał mu równie ostro odpowiedzieć, że być może rzeczywiście ktoś powinien mu przypomnieć do czego zostały powołane Widma, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język, chociaż kosztowało go to resztki dyscypliny, pozwalając ciszy wypełnić pomieszczenie. Oskarżenia Quentiusa stały pod znakiem zapytania. Miał wrażenie, że rozbroił bombę, a turianin przede wszystkim skupiał się na tym, że w procesie przecinania kabli stępił jego nożyczki. Skinner, kartel, cała reszta drobnych przestępców... Wszystko to były płotki w porównaniu z Castorem.
A może to tylko on to tak postrzegał. Być może było tak jak powiedziała mu kiedyś Irissa: Radni musieli się skupiać na całokształcie, a nie tylko na bezpośrednim sukcesie. Dla niego haker, kartel i cała reszta były elementami stanowiącymi narzędzia do znalezienia Mathiasa Steigera, więc może nie dostrzegał ich prawdziwej wagi.
Przynajmniej tak to sobie próbował tłumaczyć, starając się zachować spokój i nie naskoczyć na Quentiusa, przekreślając wszystko to co próbowali osiągnąć.
Niestety niezbyt to działało.
Wypuścił z siebie powoli powietrze i odwzajemnił twardo wzrok Radnego, chcąc powiedzieć coś czego z pewnością by żałował, ale wtrącenie Irissy uratowało sytuację, skupiając na niej wzrok wszystkich w sali. A potem chwila słabości minęła, przygaszając nagły żar, który roznieciły w nim słowa turianina. Kiedy kobieta spojrzała w jego stronę, w milczeniu przytaknął, chociaż czuł w ustach cierpki posmak. Być może czułby wdzięczność za to, że odsunęła od niego ostrzał Quentiusa, przywracając przesłuchanie na właściwy tor, gdyby nie to, że nie tak dawno temu sam odbył z nią podobną konwersację.
Odwrócił spojrzenie z powrotem na Radną Esheel, gdy podjęła nowy temat - niewiele łatwiejszy niż ten, który omawiali przed sekundą. Przez uderzenie serca niemal zapragnął wrócić do słownych potyczek z turianinem.
- Kevin Jefferson stanowił... skomplikowany przypadek - odezwał się po kilku długich chwilach milczenia, wracając myślami te parę dni wstecz. - Dostanie się do niego było bardzo delikatnym tematem ze względu na umowy między Noverią, a Radą, ale ostatecznie NDC było skłonne mi go wydać na przesłuchanie. Przeszkodzili nam w tym agenci Castora udający członków ich ochrony. Po tym jak udało nam się w końcu do niego dostać, okazało się jednak że mężczyzna jest... zabezpieczony przed uprowadzeniem. Toksyna ukryta na "czarną godzinę", którą zamierzał użyć jeżeli spróbowalibyśmy go zabrać i wykorzystać przeciwko Steigerowi.
Inżynier, którego spotkali na Noverii, do tej pory stanowił wrażliwy punkt na jego pancerzu. Z jednej strony dzięki temu, że darował mu życie, jego rodzina nie zginęła z rozkazu Mathiasa. Ale z drugiej strony... ze wszystkich decyzji, które podjął, ta jedna była najmniej oparta na taktycznej ocenie sytuacji lub nawet logice. Kevin Jefferson był szalenie istotny z punktu widzenia Castora. A on go puścił wolno.
Powstrzymał westchnięcie cisnące się na usta i kontynuował, błądząc spojrzeniem po szklistych oczach salarianki.
- Kevin Jefferson był bardzo bliski Mathiasowi Steigerowi. W pełni zgadzam się, że jako zakładnik i źródło informacji stanowiłby potężną broń przeciwko Castorowi - i tak chciałem go wykorzystać. Niestety ze względu na truciznę, ryzyko pojmania go żywego było co najmniej wątpliwe. Jefferson współpracował i podzielił się z nami informacjami o lokalizacji placówki na Chasce, ale tylko dlatego bo uważał, że nie ma to znaczenia i że zginiemy próbując zaatakować Steigera. Był mu fanatycznie oddany, ale wiedział też, że stanowi jego słabość. Możliwość, że mógłby zostać wykorzystany przeciwko niemu, nie wchodziła w grę. Był gotowy odebrać sobie życie, gdyby do tego doszło - nie mam co do tego wątpliwości.
Przerwał na chwilę, zbierając myśli i słowa. Jego ręka drgnęła, gdy powstrzymał mimowolny gest sięgnięcia do czoła i pomasowania nasady nosa w migrenowym geście.
- Tak jak powiedziałem - sytuacja Jeffersona była delikatna. Martwy był równie bezużyteczny dla śledztwa co i puszczony wolno. Ale mógł stanowić problem w relacjach z NDC, a te i tak nadwyrężyłem swoją niezapowiedzianą wizytą. Martwi agenci Castora zbuntowali się przeciwko ochronie NDC, więc na to mogli przymknąć oko, ale śmierć cywila? W dodatku zasłużonego inżyniera w swoim środowisku i generalnie lubianego? Uznałem, że z dwóch złych możliwości, lepszą będzie darować mu życie. Nawet jeżeli tylko marginalnie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

24 sie 2020, o 00:21

Tym razem, po słowach Vexariusa nastała nieco dłuższa cisza. Radni nie wydawali się być zaskoczeni odpowiedzią, jakby pytanie Esheel, jak wiele innych, było wyłącznie formalnością. Teraz reszta również wydawała się na nią czekać, ale salarianka nie odpowiadała. Wpatrywała się w Viyo, przekręcając lekko głowę. Jej wyłupiaste oczy wydawały się widzieć więcej, niż Widmo chciał po sobie pokazać.
- To był blef.
Głos Radnej Fel rozlegl się w pomieszczeniu, przykuwając uwagę pozostałych radnych, którzy, wbrew ich poprzednich zasadom, zerknęli w jej stronę zaciekawieni. Blondynka oderwała wreszcie wzrok od terminala, konfrontując spojrzenie Viyo. Platforma, na której stała, położona była wyżej od tej zajmowanej przez Widmo, co dodawało jej wyższości. A jednak jej spojrzenie było łagodne, choć twarz pozostawała poważna. Obojętna, tak jak być powinna. Politycy, w jakichkolwiek nie byliby tarapatach, zawsze potrafili się uśmiechnąć w kierunku kamer czy odpowiednich ludzi. Porażka nie była czymś, do czego którekolwiek z nich było skłonne się przyznać.
- Mathias Steiger nakazał potajemnie zneutralizować urządzenie, które aktywowało neurotoksynę - wyjaśniła, uśmiechając się lekko. Pusty gest, który niewiele znaczył, ale też niewiele miał znaczyć. Jej oczy nadal emanowały dystansem, który między nimi istniał. - Nie mogłeś tego przewidzieć, rzecz jasna - zgodziła się jeszcze zanim zdążył skomentować jej słowa i kiwnęła lekko głową. Nie tylko do niego, ale i pozostałych, którzy przestali patrzeć w jej kierunku. Ich wzrok, jak i atencja, skierowały się znów na przesłuchiwanego.
- W raportach napisałeś, że Steiger użył szantażu, żeby zmusić cię do przylotu na Chascę bez wsparcia bojowego - temat ponownie podjął turianin, nie dotykając nawet tematu, który rozpoczęła Iris. Ignorując go i przechodząc dalej, kontynuując ich żmudną drogę przez wspomnienia Widma, przeplatające prawdę z kłamstwem. - Czytaliśmy o waszym planie. To, co interesuje mnie w nim najbardziej, to organizacja - zmarszczył lekko brwi, wpatrując się w turianina bardzo uważnie. - Jak wielki był wasz zespół, zanim niektórzy jego członkowie mistycznie rozpłynęli się w przestrzeni kosmicznej? Kto wam pomagał, gdy lądowaliście na Chasce?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

24 sie 2020, o 14:43

Słowa Radnej Ludzi sprawiły, że również spojrzał w jej stronę. To był pierwszy raz odkąd miał z kobietą styczność, a także pierwszy raz kiedy się odezwała, włączając do rozmowy. Ze wszystkich Radnych stanowiła dla niego największą tajemnicę, zarówno dlatego że do tej pory ich kontakty były ograniczone, jak i dlatego że była najbardziej związana z całą sprawą Castora ze wszystkich tu zebranych. Nie widział po niej złości, goryczy i niezadowolenia, których można było się spodziewać po informacjach jakie ujawnił oraz problemach, których przysporzył, ale nauczył się już wystarczająco, żeby wiedzieć, że to nic nie oznaczało w ich przypadku. Nawet jeżeli Radna Fel rzeczywiście miała ambiwalentne uczucia w stosunku do ujawnienia Castora, to te musiały znajdować się za idealną maską polityka, chociaż łagodne spojrzenie i stoicka postawa niczego takiego nie sugerowały.
Być może rozbrojona bomba, nawet taka odkryta tuż pod jej nosem, była lepsza od takiej, która eksplodowała.
Jej wypowiedzieć natomiast sprawiła, że po jego własnej twarzy przemknęło zaskoczenie. Czy taka informacja ukrywała się w plikach, które dostarczył? Było to prawdopodobne biorąc pod uwagę liczbę raportów, które zdobyli, a ogromna ilość czasu potrzebna do przebrnięcia przez je wszystkie wyjaśniała dlaczego sami to wcześniej pominęli.
Niestety ta informacja implikowała coś jeszcze. To że rzeczywiście puścił Jeffersona na darmo, nawet jeżeli wtedy tego nie wiedział i sugerował się czym innym. Na uderzenie serca gorycz zawitała w jego spojrzenie, gdy uświadomił sobie, że gdyby zaryzykował i spróbował schwytać Kevina, wszystko co nastąpiło później wyglądałoby zupełnie inaczej. A przynajmniej mogło wyglądać inaczej. Miałby kartę przetargową, którą mógłby wyciągnąć Steigera z ukrycia, nie ryzykowałby tak życiem rodziny, być może nawet udałoby mu się utargować w trakcie lekarstwo...
A może Steiger poświęciłby Jeffersona, bez względu na ich bliskość. Może zrobiłby to jak na narcystycznego socjopatę przystało, a potem przelał swoją złość na jego rodzinę oraz bliskich. Może wróciliby do punktu wyjścia.
Może, może, może.
- Nie, pani - zgodził się z Radna Fel z ociąganiem, niechętnie wyrywając się z ponurych rozmyślań na temat niebyłej przeszłości. - Ale to przydatna informacja na przyszłość, jeżeli ponownie nadarzyłaby się okazja do przejęcia Jeffersona.
Nie mógł tego przewidzieć. Ale być może powinien.
Obrócił twarz z powrotem w stronę Quentiusa, zmuszając się do ponownego skupienia się na jego pytaniu oraz zmianie tematu. Jego uwaga sprawiła, że nie odpowiedział od razu, zastanawiając się czy dobrze ją zrozumiał i czy przypadkiem nie pominął czegoś w instrukcjach od Irissy odnośnie zmienionego przebiegu historii. Dopiero po chwili zorientował się, że pytanie mogło się brać zwyczajnie z faktu jak bardzo nieprawdopodobne wydawało się ich zwycięstwo na Chasce w tak ograniczonym składzie.
- Trzy osoby. Cztery, jeżeli włączyć w to hakera - odpowiedział wprost. - Skinner przygotował dla nas wirusa, którego mieliśmy wnieść w omni-kluczach do placówki, a który miał odciąć serwery Castora od automatycznego systemu usuwania danych w przypadku wykrycia. Jedną kopię miałem ja, drugą Khouri, na wypadek gdyby nasze omni-narzędzia zostały zabezpieczone przed dostępem do sieci. Przy podejściu do lądowania, gdy znajdowaliśmy się jeszcze poza zasięgiem radarów, zrzuciliśmy Khouriego w transporterze zabranym z Noverii, a ja oraz Maya Volyova oddaliśmy się w ręce Steigera. Podczas gdy my zajmowaliśmy jego uwagę i pozwalaliśmy mu myśleć, że wygrał, Khouri rozmieszczał ładunki wybuchowe na zewnętrznej strukturze bazy. Kevin Jefferson pracował nad architekturą warstw ochronnych placówki, więc dzięki plikom z jego omni-klucza wiedzieliśmy w których miejscach je podłożyć, żeby rozszczelnienie spowodowało odcięcie sektorów oraz podzielenie żołnierzy w środku. Dodatkowo, wiele wybuchów miało zasugerować, że osób atakujących placówkę jest więcej niż w rzeczywistości i wprowadzić chaos w szeregach ludzi Castora.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Sala Posiedzeń Rady

29 sie 2020, o 18:36

Moralność Steigera i zabezpieczenia, jakie wyłączył, były tematem wartym zupełnie innej rozmowy. Najlepiej w towarzystwie psychologów, dla których cała ta farsa byłaby interesującą lekcją. Fakt, którym podzieliła się Radna Fel, turianin mógł rozumieć na dwa różne sposoby. W pierwszym, to było coś, co udowadniało jego błędnie podjętą decyzję - gdyby nie puścił Jeffersona wolno, mieliby go w celi, może nawet na statku, na Elpis, a Steiger musiałby zmienić swoje podejście. Zmieniłyby się zasady gry, o której wspominał mężczyzna.
Z drugiej strony, to pokazywało, jak priorytety Steigera mogły być inne od tych, które zakładali. Być może sekrety Castora były dla niego mniej warte niż życie Kevina, które na tak wiele sposobów próbował obronić. Nawet, jeśli ceną tego było odsunięcie mężczyzny od organizacji, jego opuszczenie Chasci i boku, przy którym wcześniej z dumą tkwił.
Wiele mogło się zmienić, gdyby Viyo pochwycił Kevina i zamknął go w celi jako więźnia. Ale jedno było pewne - nie mogli przewidzieć, jak wpłynęłoby to na rozwój wydarzeń. Może Steiger porwałby jego rodzinę, zamiast tylko o tym grozić. Może cena, jaką za odzyskanie danych Castora zapłacił Vexarius okazałaby się znacznie wyższa niż ta, którą zapłacił teraz.
Może nie bolałby go teraz tak bardzo bark.
Tak czy inaczej jednak stałby tutaj odpowiadając za swoje słowa, czyny i tajemnice. Rada, choć wyglądała na niezadowoloną brakiem pojmanych, istotnych elementów tej układanki, wciąż miała do dyspozycji ogrom pozyskanych przez niego danych, który zdecydowanie wpłynie na balans sił w galaktyce i kieszenie wielu przedsiębiorców.
- Położyłeś wiele wiary w terrorystę. Jeśli zależało mu na zemście, mógł podłożyć te ładunki wybuchowe tak, żeby niewiele z tej bazy zostało. Z wami w środku - zauważył Quentius. - Wiara w ludzką godziwość wydaje się być u ciebie niezachwiana, Viyo.
Ciężko było doszukać się w jego głosie ironii, a jednak bardzo do tego zdania pasowała. W sposobie, w jakim Quentius patrzył na drugiego turianina chowała się dawno skrywana uraza do wydarzeń z przeszłości, które, wraz z tym przesłuchaniem, znów wyszły na światło dzienne.
- Trzy osoby. Cztery - powtórzyła za nim radna Esheel, nie decydując się na kontynuowanie zaczętego przez Quentiusa wątku. - Okazujesz mało uznania załodze swojego statku, Vexariusie - dodała, obserwując go ze swojego piedestału bardzo uważnie.

Wróć do „Krąg Prezydium”