8 wrz 2012, o 22:02
Pierwsze kroki na masywnej Cytadeli wywołały na jej twarzy uśmiech. Minął szmat czasu, od kiedy ostatni raz spędziła trochę czasu na "stolicy" sławnej Rady. Gdyby to od niej zależało, przebywałaby tu przez większość wolnego czasu. Fascynowała ją potęga stacji, intrygowała ją jej wielokulturowość, podobało jej się otoczenie. Na Cytadeli można było dostać praktycznie wszystko, od rybki do akwarium, po dawkę czerwonego piasku. Było to miejsce, w którym kobieta z całą pewnością mogłaby żyć, wśród całego tego zgiełku, wśród tylu obcych istot - Inviere lubiła, gdy coś się działo. A, że na Cytadeli zawsze coś się działo, doszła do wniosku, że spodobałoby się jej zostać tu na dłużej.
Odpędziła jednak te myśli od siebie już po chwili. Wpadła na Cytadelę, bo miała wolną chwilę. Emil zniknął na tydzień, wykonując jakieś zadanie dla Iluzji, ona odpoczywała po misji na Ragnaroku. Wspomnienie psychopaty, który gonił ich przez pół stacji przyprawiło ją o nieprzyjemne dreszcze. Do teraz zdarzało jej się, że słyszała jego śmiech, pewny siebie, złowieszczy, nieprzychylny. Starała się odpędzić te myśli, powodowały dyskomfort, drażniły ją, przypominały o wszystkich tych obrazach, na które podczas ekspedycji została narażona.
Odetchnęła ciężko, po czym ruszyła przed siebie. Jej uwagę przykuła większa jednostka bojowa, która wyraźnie nosiła ślady ostatnio przebytej walki. Mimo woli, zaczęła się zastanawiać kto mógłby mieć wrogów - tak potężnych wrogów - zdolnych wywołać widoczne szkody. Piraci? Zlecony atak? Odwet? Cokolwiek to było, spowodowało parę poważnych usterek, których naprawa miała zająć wiele czasu... a także kredytów.
Kątem oka zauważyła wysokiego mężczyznę, wychodzącego ze statku, który tak przykuł jej uwagę. Jego sylwetka momentalnie skojarzyła jej się z pewną znaną osobą, Inviere nie przykuła jednak ku temu większej uwagi. Doszła do wniosku, że przesadza, a jej umysł płata nieznośne figle. To by dopiero było! Uśmiechnęła się pod nosem, po czym zwróciła ku swojemu Falconowi. Jej statek wiele ostatnio przeszedł, a mimo to przetrwał i dostarczył dwójkę agentów Człowieka Iluzji z powrotem na stację Cronos. Doszła do wniosku, że zabierze swoją maszynę na przegląd, jeśli czas pozwoli. Pomimo tego, że zajęli się nim mechanicy Cerberusa nie mogło przecież zaszkodzić, by ktoś jeszcze rzucił na niego okiem.
Upewniwszy się, że śluza została domknięta podeszła na moment do statku. Zauważyła dużą, brzydką rysę, mającą z metr długości. Zaklęła pod nosem, przyklękając, przejeżdżając palcami po skazie. Jasna cholera - pomyślała, po czym skrzywiła się.