Wchodząc do magazynu, Ajia dobrze wiedziała czego się spodziewać. Trudno by było zliczyć ile już razy brała coś z tego pomieszczenia, czasem kapkę omijając oficjalną drogę. Szeregi półek, zastawionych wszelakiej maści sprzętem, zaczynając na kluczach francuskich, a kończąc na paru wyrzutniach rakiet zajmowały prawie całą przestrzeń i tworzyły dosyć skomplikowany labirynt, w którym często gubili się nowi. Idąc zapamiętaną jeszcze z pierwszej wizyty drogą, drellka poddawała się wrażeniu zachwytu, które każdorazowo towarzyszyło jej w trakcie pobytu na terenie zbrojowni. Tyle mechanizmów, czekających aż ktoś je rozkręci. Ajia westchnęła smutnie, dochodząc do sporego stołu montażowego (służącego również za ladę), za którym siedziała asari, zajmująca się magazynem. Szkoda tylko że drellka nigdy nie będzie mogła pogrzebać w tych wszystkich cudeńkach. Stanąwszy przed kontuarem, Ajia odczekała chwilę, ale nie widząc żadnej reakcji ze strony kobiety, odchrząknęła dosyć głośno. Nadal nie widząc reakcji, dziewczyna podeszła do niebieskoskórej i trąciła ją delikatnie palcem. Cudem nie oberwawszy w głowę kolbą od karabinu, Ajia odskoczyła od wybudzonej kobiety. Odczekawszy aż ta uspokoi się i otrząśnie z resztek snu, drellka przywitała się z nią w bardziej cywilizowany sposób. Skuliwszy się trochę, gdy zobaczyła jej minę świadczącą dobitnie co asari sądzi o budzeniu jej przez jakąś gadzią młódkę cicho wymieniła czego potrzebuje. Dobrze że spojrzenie nie mogło zabijać, bo pani sierżant mogłaby paść trupem, po wzmiance o sondach szpiegowskich. Słysząc kapkę nieprzyjemne wzmianki o przymusowej kastracji, sondach analnych i matce kapitana po chwili otrzymała swój przydział oprogramowania, medi i omni-żelu, nowe ubranie oraz Katanę, która swoje najlepsze lata dawno już miała za sobą. Pośpiesznie podziękowawszy za sprzęt, wybiegła z magazynu. Zamknąwszy za sobą drzwi, odetchnęła z ulgą. W sumie poszło łatwiej niż sądziła. Pani magazynier była znana z wyjątkowo ognistego temperamentu, który odziedziczyła po swoim ojcu-kroganinie. Wchodząc do niewielkiej szatni dla podoficerów, wyciągnęła z kieszeni pudełko cukierków i wysypawszy na dłoń jedną trzecią jego zawartości odłożyła do kieszeni. Wsadziwszy je do ust, uśmiechnęła się czując orzeźwiające połączenie mięty z delikatnym posmakiem miodu, po czym ruszyła w kierunku przeciwległego końca długiego pomieszczenia. Podchodząc do swojej szafki prawie nie zabiła się, potykając o porzucony przez jakiegoś bałaganiarza but, jednak była chwilowo w tak dobrym nastroju, że ten drobny wypadek absolutnie go nie nadwyrężył. Pogwizdując sobie bez większego składu i ładu, pozbierała ekwipunek z podłogi i położywszy go na niewielkiej ławeczce wstukała ośmio znakowy kod na holozamku. Słysząc charakterystyczny chrzęst zamka, otworzyła drzwiczki od swojej szafki i upewniwszy się czy na pewno nie ma nikogo w pobliżu ściągnęła z siebie cały pancerz. Ułożywszy wszystko w idealną stertę, zamknęła pojemnik, pomagając sobie barkiem i zaczęła przyczepiać nowe dodatki, oraz kaburę do strzelby. Dobrze że pani magazynier pomimo sennego zamroczenia pamiętała o nieufności większości funkcjonariuszy do zamków magnetycznych. Wciągnąwszy na ręce rękawice z włókien ablacyjnych i rozpiąwszy delikatnie bluzę przejrzała się w lustrze. Krótki, czarny płaszcz z metaliczną ramówką świetnie na niej leżał, a prosta koszulka z dekoltem ładnie eksponowała jej biust. Uśmiechnąwszy się zawadiacko, okręciła się parę razy. Przebranie było naprawdę ładne i Ajia na poważnie zastanawiała się czy nie przywłaszczyć go sobie po misji. Nagle spoważniawszy, sprawdziła czy strzelba gładko wychodzi z przytroczonej do lewego uda kabury, po czym ruszyła do wyjścia. Przydzielono jej misję, a ona zachowywała się jak jakiś Świeżak przed pierwszym patrolem. Zgasiwszy za sobą światło, zamknęła delikatnie drzwi i ruszyła w stronę wyjścia. Wychodząc w noc, poczuła przyjemny powiew, podobny do tego na początku wieczoru. W sumie miała jeszcze trochę czasu, a niekoniecznie chciało się jej kisić w jakiejś taksówce. Ruszywszy przed siebie dosyć szybkim krokiem rozglądała się z zaciekawieniem wokół. Dosyć często bywała w tej okolicy, jednak nigdy nie miała okazji dokładniej przyjrzeć się otoczeniu. Choć nie była to może najładniejsza część Cytadeli, to miała swój specyficzny, szorstki urok. Strzeliste wieżowce i śmigające obok promy tworzyły atmosferę odosobnienia i industrialnego ładu, która uspokajająco działała na drellkę. W pewnym momencie dostrzegła dwójkę asari idącą równolegle z nią. Nie mając nic innego do roboty, Ajia przyglądała się ich zachowaniu. Obie, wyraźnie jeszcze młode dziewczyny, były czymś bardzo przejęte, choć w pozytywny sposób. Rozmawiały zgrabnie gestykulując, a w pewnym momencie jedna uśmiechnęła się w lekko drapieżny, ale i opiekuńczy sposób. Może to ten uśmiech, może zmęczenie i atmosfera tej nocy, a może zupełnie coś innego przywołały kolejną retrospekcję, jednak dla Aji nie miało to żadnego znaczenia. Nagle jej oczy poczerniały, a na obraz otoczenia nałożyło się częściowo wspomnienie. Znowu była na Kahje, swoim i Akii pokoju. Półprzezroczystą firankę w piaskowym kolorze, poruszała wilgotna bryz, a Ajia czekała na siostrę trzymając w dłoniach podłużne, metalowe pudełko własnej roboty. Nie musiała sprawdzać co jest w środku, jednak zrobiła to po raz enty w ciągu ostatniej godziny. Przesunąwszy delikatnie palcem wzdłuż cienkiej, czerwonej linii otworzyła pojemnik. Zalały ja uczucia dumy, niecierpliwości i nadziei. Na dnie, w prostej skórzanej pochwie leżał nóż. Nic wielkiego, ot lekko zakrzywiona klinga, stalowa garda i owinięta syntetyczną skórą rękojeść. Mimo to ten nóż miał w sobie coś specjalnego. Dziewczynka sama go wykonała, spędzając wiele godzin w domowym warsztacie. Miał to być prezent dla jej siostry, więc włożyła w niego całe swoje serce i umiejętności. Znała każdą krzywiznę i zadrapanie tej broni; z pamięci mogła wymienić jego wymiary i wyważenie. Wodząc delikatnie palcami po swoim dziele, drellka zamknęła oczy. W tym momencie serce waliło jej jak bębny, jednak to było dobre; tak być powinno. Wypełniała ją nadzieja i odrobina radości. Choć wiedziała że jej bliźniaczka nie przywiązuje do takich spraw wagi, łudziła się że ta doceni ten gest. W końcu małe różowe stworzonko w za dużym swetrze zawdzięczało jej wszystko. Słysząc szczęk zamka, Ajia prawie nie podskoczyła. Pospiesznie zamknąwszy pudełko, schowała je za plecami. Po chwili do pokoju weszła jej siostra. Poruszająca się z gracją drapieżnika, obrzuciła siostrę krótkim, chłodnym spojrzeniem i nic nie mówiąc położyła na pobliskim biurku swoją torbę. Ajia chrząknęła cicho, widząc jak bliźniaczka odwraca się od niej, by zająć się swoimi sprawami. Zaraz prawie nie pożałowała swojego uczynku, gdy ta ponownie skupiła na niej swoją uwagę. Próbując zapanować nad walącym sercem, nie mogła z siebie wydusić słowa. W końcu, uśmiechnąwszy się blado wyciągnęła w stronę siostry pudełko i przejechała palcem po czerwonej linii. Choć ręka trochę jej drżała, udało jej się dokonać tego za pierwszym razem. Akia uniosła lekko brew, widząc zawartość pudełka, jednak dalej nic nie mówiła. Wtem szybkim ruchem chwyciła broń i wyciągnąwszy ją z futerału przystawiły do gardła Aji. Ta sparaliżowana przerażeniem, nie mogła prawie oddychać. Wtem, jej bliźniaczka uśmiechnęła się drapieżnie, choć za pozornym zagrożeniem czaiła się nutka opiekuńczości. Jednym ruchem odrzuciła na bok broń i wytrąciła z rąk siostry pudełko, po czym przyciągnąwszy ja do siebie namiętnie pocałowała. Nie za bardzo rozumiejąc co się dzieje, początkowo stała jak posąg, jednak już po chwili odwzajemniła pocałunek. Nagle obie dziewczyny leżały już razem na łóżku, prawie nierozerwalnie splecione ze sobą w miłosnym objęciu. Ocknąwszy się z wspomnień, Ajia zdała sobie sprawę że stoi przed drzwiami hangaru D-517. Nie za bardzo wiedząc jak tu się znalazła, potrząsnęła parokrotnie głową, by przegonić z umysłu resztki wspomnienia, oraz towarzyszących mu wrażeń, po czym weszła do środka. Old Lady trudno było nazwać statkiem. Przypominał raczej zbiór kawałków metalu, parokrotnie połkniętych i strawiony przez mieżdżypaszcze, a następnie sklejonych w coś na kształt pojazdu. Aż strach patrzeć, nie mówiąc o lataniu. Nie dziwota że potrzebowali inżyniera pokładowego. Ajia miała uzasadnione wątpliwości czy uda im się przetrwać krótki lot, bez błagania o ratunek ze strony osób trzecich. Z zamyślenia wyrwał ja kobiecy głos, dobiegający zza pleców. Odruchowo obróciwszy się o sto osiemdziesiąt stopni, stanęła przed niewysoką, ładną, blondynką w szaro-niebieskim pancerzu. Nie za bardzo wiedząc o co chodzi, czekała na jej kolejny ruch. Gdy ta powtórzyła pytanie, Ajia przypomniała sobie po co tu przyszła. Zachowując spokojny wyraz twarzy, powiedziała cicho acz w słyszalny sposób:
-Słyszałam że niejaki papa Johns szuka inżyniera pokładowego. Nazywam Irana Seloni, jestem, a raczej byłam mechanikiem na statku handlowym "Rosa" i jakby to ująć....pilnie potrzebuje pracy. Myślałam że dobrze trafiłam, ale jeśli się pomyliłam, to byłabym wdzięczna za jakiekolwiek informacje gdzie mogłabym pana Johna znaleźć, o ile wiadomo Ci coś o nim.
Wyświetl wiadomość pozafabularną Aktualny wygląd ubrania. Na dłoniach i przedramionach ma rękawice z włókien ablacyjnych, podobne wyglądem do butów i pasa