4 lut 2017, o 22:49
Był trochę zaniepokojony faktem, że Lex jeszcze nie przyszła. Obstawiał, że ze względu na jej aparycję SOC zrobiło jej rewizje osobistą w porcie, albo selekta nie chce jej wpuścić. Obie opcje były bardzo wiarygodne i Matt nie mógł zdecydować, którą wybrać. Sam ze względu na niezbyt dopasowany do Prezydium strój, został trzykrotnie legitymowany. Po ataku gethów na Cytadelę, SOC stało się bardzo upierdliwe. O wiele bardziej, niż dawniej. Kontrola na każdym kroku. Skany ładunku, komisyjne otwieranie skrzyń, drony tropiące. Przepustka przepustki załącznikiem do przepustki. Całe szczęście, że jest już szczęśliwym posiadaczem karty stałego pobytu. Przynajmniej nie musiał się już przejmować tymi wszystkimi formalnościami związanymi z wejściem. Tym bardziej się cieszył, kiedy zasłyszał wieść o tym, że pewnemu salarianinowi odmówiono wstępu na Cytadelę, ponieważ podejrzewano iż był gethem w kamuflażu. Dobre sobie. Czeski film normalnie. Może podobnie było z Lex, z tymże podejrzewano ją o koneksje z Cerberusem. Organizacji, której rzekomo nie było, a i tak wszyscy o niej słyszeli. Jednakże w różnych formach.
Pojawienie się Lex ucieszyło Tarczansky'ego. Nie to, że nie szanował towarzystwa Radnej, tylko problem polegał na tym, że ją obowiązywał protokół dyplomatyczny nawet poza Prezydium. Dlatego też nie miał z kim się porządnie napić czy pożartować, bez ryzyka wywołania skandalu obyczajowego. Jej słowa nie wzbudziły Matta w osłupienie. Parsknął śmiechem głośno. Polubił Lex, była bezpośrednia tak jak on. Subtelna niczym 25-kilogramowy worek cementu. To dobrze, bowiem czuł, że idzie się z nią dogadać. Pomimo całej listy schorzeń psychicznych, które wymieniła w pierwszych kilku minutach ich znajomości. Może to i lepiej, że tego nie kryła. Przynajmniej nie będzie zdziwiony, gdy coś jej odwali.
-Myślałem, że od tej fajki jesteśmy najlepszymi znajomkami. Cholera.-Rzekł, udając zawiedzenie. Kolorowe tatuaże Lex były bardzo dobrym tematem do rozmowy. Odgadywanie ich lokalizacji to powiedzmy, kalambury.-W takim razie, trza się jeszcze napić.-Dodał po chwili i dopił swojego drinka. Nie był mocny, był smaczny. Taki z klasą. Powiedzmy, że do niego nie pasował. Wyglądał raczej na człowieka, który wali czystą. No i tak właśnie było, z tymże brakowało mu kompana, a Radnej wypada dotrzymać towarzystwa w nieco bardziej wyszukanej formie, prawda? Skoro poziom kulturowy gromadki trochę się obniżył nic nie stało na przeszkodzie, aby wypić chociaż te dwie kolejki, które inżynier obiecał, lecz zerwanie z miejsca przerwał mu wykład Iris na temat rozmnażania międzygatunkowego, który spowodował, że grawitacja z powrotem wróciła go na miejsce. Przez chwilę wpatrywał się w Fel, nie dowierzając jej słowom. Cmoknął. No...Nie wiedział, że do takiej sytuacji może dojść.
-Nie wiedziałem, że w nocnym klubie ktoś mi da lekcję biologii...I to nie w kiblu. Za to trzeba wypić, nie ma co. Wtedy temat się zmieni sam.-Oczywiście. Gdzieś w jego głowie rodził się sprytny plan wmuszenia Iris nieco mocniejszych trunków. W końcu, jednodniowa niedyspozycja nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Nawet w dyplomacji musiały się zdarzać takie przypadki.
Wygiby na parkiecie. Temat rzeka. Nic nie było tak tajemną arkaną wiedzy dla Matta, jak taniec właśnie. W jego obecnym stanie, był raczej kłodą. Niezbyt gibką, niby smaganą przez wiatr, ale jednak kłodą. Jednak im dalej w las, a w tym wypadku wraz z kolejnymi drinkami, stawał się bardziej gibki i skory do swawoli. Najwyraźniej nie on jeden miał problem z tańcem. Lex sama chciała wystartować po dwóch kolejkach, a Iris w całym przedsięwzięciu przeszkadzały buty. Na usta Matta nasuwało się jedno pytanie. Trafne zresztą i logiczne, przynajmniej w jego mniemaniu.
-To po kiego grzyba je zakładasz? Bo ja tutaj czegoś nie rozumiem...Znaczy okej, seksbomba, prezencja i inne cuda, ale skoro są niewygodne, to...A zresztą, nieważne.-Zarzucił temat, bowiem wkraczał w tematy wykraczające poza jego kompetencje. Bał się zresztą, że zostanie przygwożdżony przez kobiece doświadczenie i logikę, która była dla niego bardziej zawiła, niż proces fuzji termojądrowej.-To co pijemy? Iris jeszcze raz to samo...A zresztą, dajcie się zaskoczyć.-Puknął dłonią w stół i ruszył podbić bar, ponownie zresztą. Dziewczyny mogły sobie w tym czasie porozmawiać. O paznokciach, o perfumach czy o czymkolwiek tam chciały. Mogły sobie też pomilczeć, patrząc wyczekująco w stronę baru i tego jak jedyny mężczyzna w ich gronie poluje, niczym jego przodkowie na mamuta. Z tymże on polował na drinki. Matt po chwili odszedł od baru z, o zgrozo, tacą. Na niej były trzy szklaneczki i sporawo kieliszków. Dwa Rusty Nail i jedno niebieskawe coś, które przed chwilą piła Iris. Wszystko to było otoczone dwudziestoma czterema kieliszkami wypełnionego najznamienitszym szotem w dziejach ludzkości, czyli Wściekłym psem. Mechatronik był w pełni usatysfakcjonowany tym, co udało mu się zakupić i po chwili całą tacę położył na stoliku.
-Jak to było? Bierzcie i pijcie z tego wszyscy?-Wskazał dłońmi na tacę i ponownie zasiadł na stołku, z uśmiechem pełnym satysfakcji i spojrzeniem malutkiego dziecka na widok nowej zabawki. Zatarł dłonie i chwycił jedną ze szklanek i kieliszek, by położyć je jeszcze bliżej siebie. Gdyby którakolwiek z kobiet miała jakiekolwiek obiekcje, to Matt miał jeden zasadniczy i logiczny argument.-Na zapas wziąłem, żeby nie chodzić wte i wewte do baru. A co do mężatek...-Musiał szybko zmienić temat, zanim wszelkie furie się w nich obudzą.-...to po prostu tak jakoś zeszło...Trudne życie singla'n'shit.
THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR
Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%