Prezydium to obszar wewnętrznej strony pierścienia łączącego okręgi. Znajdują się tutaj ambasady ras uznających zwierzchnictwo Cytadeli, a także wiele sklepów, lokalów rozrywkowych czy drogich mieszkań, na które pozwolić sobie mogą najbogatsi. Znajduje się tu także Wieża Cytadeli.

Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Klub "Czyściec"

11 lut 2017, o 21:43

Nadal nie była przekonana, stwierdzenie "powiem ci, ale nie tutaj", kojarzyło się z "chodź ze mną do tego promu, tam ci dam cukierka". Mimo że przedstawiciele Przymierza z reguły byli tymi porządnymi typami, Lex jednak nie odczuwała do nich sympatii. Nie teraz, kiedy naprawdę chciała spędzić ten wieczór inaczej, niż najpierw być straszoną przez turianina z SOC, a potem zabieraną stąd przez pułkownika Jakieś-Tam-Nazwisko. Uniosła wzrok na Matta, kiedy ten się odezwał, licząc na to że znów sypnie jakąś gadką, która przynajmniej na moment żołnierzy rozproszy. Na tę jedną, krótką chwilę, zanim Crimson wymyśli jak się z tego wykręcić.
Następne słowa jednak sprawiły, że wokół niej zapadła cisza.
Muzyka gdzieś zniknęła, zastąpiona przez głuche dudnienie jej serca, które nagle zwolniło chyba do dwudziestu uderzeń na minutę. Ludzie plączący się wokół przestali istnieć, stając się kukłami bez znaczenia. Słowa, które uderzyły w nią jak piorun, poskutkowały nagłym powrotem bólu, którego nie miała jak się spodziewać. Skąd miała przypuszczać, że to akurat dzisiaj zaatakuje ją przeszłość? Tutaj, teraz, jak nawet nie będzie do końca trzeźwa?
Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Nie zauważyła nawet, jak Tarczansky się z nią pożegnał, nie wiedząc kiedy nagle została sama wśród tłumu. Trzymano się od niej z daleka, bo w końcu nikt nie chciał zadzierać bez powodu z Przymierzem w ten przyjemny wieczór, więc wokół nich utworzył się pusty krąg, około czterech metrów średnicy. Wszyscy tańczący jakoś tak wylądowali po drugiej stronie parkietu, zostawiając ją samą w rozpadającym się jej na powrót świecie.
Wszystko wróciło, ból, bezradność, panika i wściekłość zaatakowały w jednym momencie. Lex długo uczyła się radzić sobie z każdą z tych emocji, ale nie ze wszystkimi jednocześnie. Zorientowała się, że z rozchylonymi ustami wpatruje się bezmyślnie w Hogartha, zastygnięta w pół ruchu. Wszystko odbierała z opóźnieniem, przez barierę dźwięku, jakby tuż obok niej wybuchł granat i ogłuszył ją na moment.
- Roy? - wykrztusiła, bo to było pierwsze, co przyszło jej do głowy, gdy z powrotem zaczęła kontaktować. - Roy też?
Zorientowała się, że musiała jeszcze zabrać kurtkę, bo zostawiła ją na krześle przy stole z radną i całą resztą. I ta kurtka w tej chwili stała się centrum jej wszechświata, bo tylko o tym potrafiła myśleć tak, żeby nie oszaleć. Zawiesiła ją na oparciu krzesła. Dlaczego musiała o tym rozmawiać, znów? Nie przesłuchali jej już wystarczająco dokładnie? Będzie musiała wrócić do stolika i zrobić z siebie debila, spróbować bez załamania się wytłumaczyć dlaczego wychodzi i zabrać swoje okrycie wierzchnie. Nie mogła przecież zniknąć bez słowa.
- Chcę stąd wyjść - powiedziała, zapominając o fakcie, że przecież właśnie tego od niej chcieli. Ale trudno było wymagać od niej czegokolwiek, skoro ledwie pamiętała, żeby oddychać.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

11 lut 2017, o 23:19

Życie jest zawsze pełne niespodzianek. Niczym bombonierka pełna czekoladek. Tyle, że w tym przypadku w życiu Lex tylko jedna była dobra reszta była mieszanką tych wypełnionych alkoholem lub gorzkim nadzieniem. Nie każdy mógł niestety mieć ciągłe szczęście i radość. Niestety nie każdemu dane jest spędzenia życia w spokoju. W tym wypadku ona była tego najlepszym przypadkiem. Osobą, której życie postanowiło dopierdolić tak mocno, że jakaś siła sprawcza zastanawiała się na pewno na ile będzie mogła jej jeszcze dołożyć za nim założy sobie pętle na szyje. Nie żeby już tego nie próbowała. Wracając jednak do niespodziewanych gości.
Grupa dalej stała niewzruszona widząc jej reakcje. Zresztą trudno było odgadnąć jak zareagowała obstawa, których głowy chroniły hełmy typu pustułka. Co ciekawe musiała to być zmodernizowana wersja, bo zamiast pozostawienia części twarzy niezakrytej przez metal, ta całkowicie ją zasłaniała.
Sam Hagarth stał tak jak stał. Niezadowolenie zniknęło z jego twarzy. Za to jego rysy wykrzywiły się w coś na kształt niewielkiego współczucia wobec dziewczyny. Jakby nie patrzeć był winny tego, że zabranie jej stąd nie potoczyło się po jego myśli, co doprowadziło do niezbyt przyjemnych konsekwencji w postaci obserwowania przed chwila dumnej i bojowej kobiety, przeistaczającej się w spanikowaną i przerażona dziewczynkę. Smutna sprawa.
-Jeśli mogłaby go Pani poinformować. Niestety nie było nam łatwo namierzyć Pani brata.
Poprawił na sobie mundur i spojrzał na mężczyzn za sobą. Skinął tylko do nich głową, a ci zrozumieli od razu, co mają zrobić. Obstawili dziewczynę z dwóch stron.
- Proszę udać się po swoje rzeczy. Moi operatorzy będą przy Pani by ułatwić wyjście z klubu.
Ta. Ułatwić „wyjście”, mogła domyślać się, bali się, że może spróbować uciec. Nie miała niby powodu by to zrobić, ale, po co mieli ryzykować? Ludzie różne idiotyczne rzeczy robili w stresie.
- Transport czeka na zewnątrz.
Pułkownik odwrócił sie jakby nigdy nic i wyruszył do wyjścia z klubu. Wiedział, że jego ludzi dadzą sobie rade z zabezpieczeniem jednej osoby. Co tyczy się chwilowej „ochrony” Lex. Byli od niej wyżsi, co chyba nie było trudne patrząc na jej wzrost, jednak oprócz tego byli dość potężni. Broń ciągle mieli w pogotowiu. Aura, która unosiła się obok nich też nie nastrajała pozytywnie nikogo w klubie.
- Proszę prowadzić.
Pośpieszył dziewczynę jeden z nich. Głos miał całkowicie zmieniony przez syntezator wmontowany w hełm. Brzmiał on bardzo metalicznie jednak na tyle wyraźnie, że nie można było się przyczepić o niezrozumienie go.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Klub "Czyściec"

12 lut 2017, o 13:10

Namierzyć brata. Dopiero co z nim rozmawiała, beztrosko stojąc w kolejce do klubu, czekając aż selekcjoner dojdzie do wniosku, że Lex nie jest patologią i można ją jednak wpuścić. Miał wolne dziś, siedział w domu. Na wyświetlaczu omni-klucza pojawił się w starej, szarej koszulce z nadrukiem związanym z jedną z gier, w które grywał w wolnym czasie prawie dziesięć lat temu. Ta koszulka miała już prawie tyle samo lat, a jednak nadal ją nosił. Kiedyś była dużo za duża. Teraz pasowała idealnie.
Gdyby wiedziała wtedy, że to wszystko tak się ułoży, zrobiłaby w tył zwrot i wyszłaby z Czyśćca jeszcze zanim do niego weszła. Poszłaby do portu, tam czekać na ten prom, może nawet wsiąść we wcześniejszy, żeby nie przeżywać tego, co przeżywała teraz. Bo gdyby odleciała, nie znaleźliby jej, prawda? Zanim by się zorientowali, że jest na Ziemi, ona zdążyłaby wrócić na Hekate i przesłuchiwanie świadków z zabójstwa jej narzeczonego skończyłaby się fiaskiem.
Najgorsze było to, że nawet nie potrafiła kłócić się teraz z nimi, że to był zwykły wypadek. Że to nie było zaplanowane zabójstwo, a jedna z wielu chwil nieostrożności. Roy się obrócił, nie patrząc przed siebie, prom z naprzeciwka zmienił trasę lotu, czego nikt się nie spodziewał i wbił im się w maskę. Chase'a przebiły metalowe części. Stłuczka, jakich wiele. Zbyt wiele. Teraz jednak wiedziała już, że było inaczej, bo spotkała człowieka za to odpowiedzialnego. Mogła go wtedy zabić, żałowała że tego nie zrobiła. Że była zbyt pijana i nie miała przy sobie broni. Żałowała, że nie mogła sobie zapewnić choćby tej odrobiny satysfakcji po zemście.
- Napiszę do niego. Ma tu przylecieć, czy my lecimy na Ziemię? - spytała, starając się zachować spokój przynajmniej teraz, dopóki nie opuszczą klubu. Nie chciała robić scen, choć w środku cała się trzęsła. W walizce, w porcie, miała swoje leki. Potrzebowała ich, potrzebowała wziąć nadprogramową ilość, teraz bardziej niż kiedykolwiek, jeśli brała pod uwagę ostatnie lata. Będzie chodziła osowiała i obojętna, ale przynajmniej nie będzie bolało. A czuła, że kiedy zmuszą ją do składania zeznań, ból nasili się co najmniej dwukrotnie.
Podeszła do stolika, przy którym siedziała mniej lub bardziej znajoma jej trójka i zgarnęła kurtkę. Nie patrzyła na żadne z nich, zbyt roztrzęsiona, żeby znieść zmartwiony wzrok radnej, albo niezadowolone spojrzenie turianina.
- Odezwę się - mruknęła, choć nie wiedziała do kogo, czy do Iris, czy do Matta. I tak nie zamierzała rozmawiać z nimi dłużej, nie w chwili, gdy wokół niej stało czterech wielkich typów, tylko po to, by doprowadzić ją do wyjścia. Tak jakby była w stanie cokolwiek teraz zrobić, zbuntować się, uciec. Przecież ona ledwo szła, cudem trzymając się na nogach. Gdyby miała niewygodne buty radnej, pewnie przewróciłaby się po prostu i musieliby ją nieść. Czuła się tak, jakby jedynym, co była w stanie zrobić, było położenie się na środku klubu i zamknięcie oczu, w oczekiwaniu, aż to wszystko samo minie.
Uruchomiła omni-klucz i otworzyła nową wiadomość.
Roy, Przymierze mnie zgarnęło. Chcą żebym zeznawała w sprawie Chase'a. Nie wiem co robić. Przyleć proszę.
Dodała jeszcze informację o tym, dokąd miał przylecieć, zgodnie z tym co odpowiedział wcześniej Hogarth na jej pytanie i wyłączyła urządzenie. W czteroosobowej obstawie szła w stronę wyjścia z klubu, starając się nie myśleć o niczym, bo tak było najłatwiej.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
J`ango Verra
Awatar użytkownika
Posty: 17
Rejestracja: 5 lut 2017, o 01:20
Miano: J'ango Verra
Wiek: 30
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Pracownik SOC (Sieciowy)
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-kandydat na Widmo, ex-kandydat do Kabały
Kredyty: 15.000

Re: Klub "Czyściec"

12 lut 2017, o 16:29

Rola polityka w Radzie? Cóż, nie pasowałoby to J'ango ze względu na kilka istotnych faktów. Polityka krąży wokół tego, że trzeba często okłamywać obywatela, aby zapewnić mu spokój. A sieciowy był odmiennego zdania - czasem człowiek musi znać prawdę, aby móc przygotować się na nadchodzące efekty tych czynów. Jednak słowa w takiej sytuacji zawsze powinny być delikatne, tak ostrożnie dobrane, żeby ktoś nie popadł w paranoję. Przez to mogłyby zapanować bunty i inne rodzaje wprowadzenia anarchii. Dlatego najczęściej J'ango nie mieszał się w żadne sprawy polityczne. Zostawał po prostu sobą - zwykłym pracownikiem w Służbach Ochrony Cytadeli.
- Życie takie jest, nigdy nie znajdziemy czasu na wszystkie rzeczy. Dawny, nawet bardzo dawny, uczony z waszej planety - Maslow - mówił o piramidzie potrzeb. Oczywiście im bardziej piramida szła w tył to tym bardziej były ważne fizjologiczne potrzeby. Ale ja sądzę, że wszystko co tam się znajduje można zamieniać miejscami jak układankę. Bo każdy z nas jest inny. - Świat literatury bardzo często towarzyszył turianinowi w czasie wolnego dnia. Gdyby ktoś ot tak spotkał go przy stoliku w stołówce to najpewniej widziałby go z jakimś dziełem literackim czy czymś podobnym do tego. Drugi świat, może raczej trzeci, nie zapominając o cyberprzestrzeni, która nadal była dla niego ważniejsza w pracy.
- Może i tak, ale trzeba pomyśleć w inny sposób. Im dłużej pani przebywa w szpitalu, nawet jako pacjent, to tym bardziej uświadamia sobie pani, że jednak nie ma pani tak źle w życiu. Przy okazji poznaje pani masę ludzi, ich historię, nie tylko chorób, ale i ich przeżycia. Przez to tworzy się pewna specyficzna więź ze społeczeństwem. - Coś, co często zaciera się, patrząc na konflikty polityka-społeczność. A jednak turianin przebywając w pracy polowej nadal widywał właśnie te różnice. Pewne elementy będące jak szachownica, a każdy pionek to jakiś jeden przedstawiciel warstwy. Lecz to zawsze król i królowa jest chroniona przez każdy pionek. Dlatego czasem lepiej pomyśleć nad "systemem szachownicy" - jak to nazywał Verra.
I wtedy ich rozmowę przerwał ponownie mężczyzna, z którym wcześniej J'ango miał sprzeczkę. Przekazał im całkiem niefajne informacje, które spowodowały, że nagle turianin odwrócił się w stronę dolnego parkietu. Przez ogrom ludzi trudno było mu zauważyć co poniektóre kontury ludzi, ale w pewnym momencie zauważył ich twarze, poświęcając kolejne minuty na to, aby jednak upewnić się czy to oni. - Ta... To oznacza, że wasza przyjaciółka jest w ciężkich tarapatach. Mówimy tutaj o sytuacji, cóż... bardzo poważniej, biorąc pod uwagę czym zajmuje sią przeważnie wojskowi oraz ich porucznicy. A skoro angażują w to Przymierze... Co to może być? Mamy dużo opcji, o same morderstwo byłoby za prosto, bo SOC może to zacząć, jeśli śmierć nastąpiła tutaj. Zawsze śledczy pomagają Przymierzu... - Salariańskie myślenie uaktywniło się, a kolejne słowa sprawiały, że mówił szybciej. Alkohol nadal nie działał na niego.
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

12 lut 2017, o 19:51

Nie interesowało go to, czy Lex postawiono zarzuty. Bardziej interesowało go to, co dzieje się w jej głowie, bowiem jej reakcja była dość gwałtowna. Był zmartwiony, widział strach w jej oczach, jakąś niezrozumiałą dla niego obawę. Na pewno związaną z przeszłością kobiety. Biorąc pod uwagę listę jej schorzeń psychicznych, którą wyśpiewała mu krótko po tym jak się poznali, miał pewność, że parę lat temu musiało się stać coś tragicznego. Tego typu przypadłości nie pojawiają się z dnia na dzień.
-Trepy, no. Jakieś typki z Przymierza. Cholera wie, jacy. Nie znam się na tym.-Nie mieli wytatuowanych na czole tego, z jakiej jednostki pochodzą. Pewnie jakaś żandarmeria. Słyszał o nich, że to wredne typy, potrafiące wyciągnąć na wierzch każdy możliwy brud. Dlatego też jeszcze bardziej współczuł Alexis. Sprawa śmierdziała mu z kilometra, ale nie jemu było to oceniać, a tym bardziej się wtrącać. Jeśli jego podejrzenia były właściwe, to miała przejebane. Oparł się łokciami o stolik, sącząc powoli sok z pomarańczy. Jego głód nikotynowy rósł z każdą sekundą, a jako, że musiałby wyjść na zewnątrz by to uskutecznić, chciał odwlec to najpóźniej jak tylko mógł.-Rzadko to mówię, ale lepiej się nie wtrącać. To wyjdzie na dobre mnie, Bąblowi i w szczególności Tobie, compadre. Nie właź im w paradę, bo coś mi się wydaje, że się nie pierdolą w tańcu.-Miał wrażenie, że nadgorliwość funkcjonariusza może być kluczem do kłopotów jeszcze większych, niż on sam parę minut wcześniej, kiedy sam narażał się na użycie środków przymusu bezpośredniego.
Z daleka obserwował jak Lex zbliża się do ich stolika w asyście żołnierzy, wyglądających na co najmniej, wyposażonych po zęby. Sprawa musiała więc być poważniejsza, dopiero teraz to sobie uświadomił. W świetle migających reflektorów, nie mógł ocenić tych żołnierzy. Nie było co z nimi zadzierać. Roztrzęsiona Lex, parę minut temu butna, zdecydowana...Wyglądała tak, jakby jej świat rozpadł się na kawałki i starała się w myślach ułożyć go na nowo. Z marnym skutkiem jak widać.
-Może to jakaś pomyłka.-Rzucił cicho. Jednak gdy stanęła przy ich stoliku i rzuciła to krótkie zdanie, mógł uznać, że była słusznie zabierana z tego miejsca. Usłyszał w jakiej sprawie została zatrzymana. Nie chciał się jednak dzielić tą wiedzą, nie miał w zwyczaju rozpowiadania wszystkiego, czego usłyszy. Iris i J'ango wiedzieli wystarczająco wiele. Jemu wydawało się, że już wiedział za dużo. A im więcej wiesz, tym gorzej śpisz. Co prawda, sprawa nie dotyczyła jego i była związana z osobą, którą znał bardzo krótko, mimo wszystko...Nie było to miłe uczucie, gdy została zgarniana jedna z osób, z którą przyszło się pobawić. Przypomniało mu się, kiedy Chicagowska policja wmontowała się do klubu po jego przyjaciela, w sprawie handlu narkotyków. Zwykły pionek w hierarchii tamtejszego gangu. Jednak co dostał 10 lat, to jego.-Spoko, trzymaj się.-Rzucił do niej. Chciał jej pomóc, jednak nie wiedział jak. Nie znał nawet żadnego adwokata, którego mógłby jej polecić. Jedyną osobą, która mogłaby chociażby opóźnić jej wyjście to Radna. Powołać by się mogła na jakieś traktaty czy inne sraktaty, czy chociażby mogłaby wesprzeć ją dobrym adwokatem. Do tego była zdolna. Wiedział, że nawet będąc niewinnym, w takich sytuacjach dobry prawnik to świetne zabezpieczenie. Spojrzeniem obdarował żołnierzy, po prostu...Przyglądał się im przez chwilę, by czymś się zająć. To nie byli zwykli żandarmi. Zazwyczaj chodzili w takich fikuśnych beretach, a Ci...Wyglądali zdecydowanie groźniej. Po chwili spojrzał znów na Lex. Wydawało mu się, że jest kompletnie nieobecna i zagadywanie do niej mijało się z celem. Nie dało się uniknąć nieuniknionego. Przynajmniej w tym wypadku.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2042
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

12 lut 2017, o 20:38

W Razie? Skądże. Wszak polityka nie wiązała się tylko i wyłącznie z przedstawicielami ras w Radzie. Tak po prawdzie, akurat z nimi miała najmniej wspólnego, ponieważ musiała ustąpić na piedestale o wiele trudniejszej i ważniejszej sztuce dyplomacji. Jeśli szukać gdzieś miejsca dla polityka, to zdecydowanie w lokalnych rządach, gdzie miałby do powiedzenia najwięcej i mógłby realizować swoje wizje, które z mniejszym bądź większym echem odbijałyby się na arenie międzyrasowej. A to, czy w ogóle wywrą jakiś większy wpływ, to już zmartwienie oraz troska dyplomatów. Dlatego też nie każdy polityk był dobry dyplomatą. I na odwrót.
Iris uśmiechnęła się pod nosem, wychwytując nawiązanie do ludzkiej spuścizny. Przeszłość dawała piękne wzory, niestety nie każdy był odpowiedni do czasów, w których żyli. Znaczna część musiała bezpowrotnie odejść.
- Akurat fizjologii nie sposób przeskoczyć. Można ją ignorować, spychać na margines, nie mniej nasze pierwotne rządze zawsze dadzą o sobie znać. I będą tym fundamentem. Nie jesteśmy SI, której można zaprogramować ignorowanie pewnych mechanizmów zachowania bądź pragnień. W sytuacji zagrożenia, pierwotny instynkt zawsze weźmie górę. Proszę mi wierzyć, nawet Widma nie są tutaj wyjątkiem. Nie mówiąc już o czymś tak prozaicznym jak uczucie głodu. Nie można nie jeść.
To, że otwarcie mówił o własnym zdaniu i przemyśleniach, mogło być imponujące. No właśnie, mogło. W tym wszystkim Fel nie pasowało tylko jedno, ale najpierw pozwoliła turianinowi skończyć. Iris do perfekcji opanowała tę trudną sztukę słuchania.
- Szpital jest ostatnim miejscem, w którym powinny się tworzyć więzi. Emocjonalne podchodzenie do pacjentów jest mało profesjonalne, dlatego odsetek lekarzy jest taki niewielki... Zdajesz sobie sprawę, że rozmawiamy swobodnie tak, jakbyśmy znali się nie od dziś, a Ty nawet nie przedstawiłeś się?
Nie było to żadne wytknięcie nietaktu. Iris była zbyt subtelna, aby zarzucać komuś otwarcie niedopełnienie ceregieli... Może dla kogoś, kto nie wykonywał na co dzień podobnej pracy do niej nie miało to najmniejszego znaczenia, jednakże dla Fel fakt, że znała imię persony, z którą siedziała przy jednym stole, było ważne. Wręcz podstawowe. Nie można ani zawierać, ani pielęgnować znajomości z nieznajomym.
Bez względu na to, co powiedział Matthew i co musiał wtrącić J`ango, Iris nie skomentowała sprawy Lex i niespodziewanego zainteresowania Przymierza jej skromną osobą. Po ostatnim miesiącu intensywnej współpracy z Admiralicją i wręcz dociskania ich, aby jej działania przyniosły pożądane skutki, ostatnie, na co miała ochotę, to kolejne mieszanie się w sprawy, od których najlepiej trzymać się z daleka. Sam wygląd mundurowych, fakt, że pofatygowali się po Crimson do Czyśćca, bo nie można było zaczekać, dla Iris było ostrzeżeniem, aby nie dokładać sobie zmartwień. Odprowadziła i Lex, i jej obstawę spojrzeniem bez większego wyrazu. Nie było tutaj miejsca na pomyłki, jak sugerował Matthew. Nie na taką skale.
- Nieistotne.
Wydusiła w końcu coś sensownego z gardła i prawie że momentalnie przeskoczyła oczyma oraz uwagą do niedopitego drinka. Straciła ochotę na alkohol, podobnie zresztą jak na przesiadywanie w klubie. Ostatnie sploty okoliczności były wredne. Iris nie wierzyła w przypadki, podobnie zresztą jak w karmę, jednakże im częściej znajdywała się w nieodpowiednim miejscu oraz czasie, traciła coraz bardziej co do tego pewność siebie.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

12 lut 2017, o 22:33

Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

12 lut 2017, o 23:15

Wyprowadzili ją przed klub gdzie czekał na nich już w normalnych barwach kodiak Przymierza. Na zewnątrz stało jeszcze dwóch operatorów. Za pewne pilot plus jeszcze jeden członek oddziału. Pilot, co ciekawe nie miał na głowie hełmu, ponieważ rozkoszował się słodką chwilą z papierosem. Jednak, kiedy zobaczył swojego dowódcę szybko rzucił go na ziemie i założył hełm. Pułkownik spojrzał na niego twardym wzrokiem jednak nie dał mu żadnej reprymendy. Widać było, że hełmy noszone były nie tylko po to by chronić przed ostrzałem. Kiedy wkroczyli na pokład prom odleciał w sobie znaną stronę.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
J`ango Verra
Awatar użytkownika
Posty: 17
Rejestracja: 5 lut 2017, o 01:20
Miano: J'ango Verra
Wiek: 30
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Pracownik SOC (Sieciowy)
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-kandydat na Widmo, ex-kandydat do Kabały
Kredyty: 15.000

Re: Klub "Czyściec"

13 lut 2017, o 12:50

Turianin wsłuchiwał się w to co mówił do niego mężczyzna. Czy mówił mu coś, czego nie wiedział? Przecież J'ango był w akademii wojskowej na Palavenie i tam w porównaniu z przymierzem można było uważać, że jest tam surowo. Niby władza wyższa przyzwalała na wszystko, ale zawsze jak robiłeś coś niewłaściwego to oglądałeś się za siebie czy akurat jakiś inny przedstawiciel tej samej rasy nie stoi za twoimi plecami. Twarda szkoła, która oprócz lekkiego strachu przed wszystkim wnosiła jednak to, że trzeba wszystkiego spodziewać się i być non-stop czujnym.
- Nie jestem tak głupi, żeby przerywać komuś, kto jednak może pozwolić sobie na więcej niż zwykłe powiedzenie "pani idzie z nami". Gdyby stawiała opór to tak naprawdę mogliby ją dawno spacyfikować i wywieźć na ramieniu. Więc tak samo lepiej, żebyś zważał na słowa przy nich. Nie jesteś dla nich nawet kimś ważnym, więc mogliby ciebie sprzątnąć razem z nią. - Co J'ango wiedział to wiedział. Kiedyś zresztą współpracował z kilkoma z nich. Cała sprawa wyglądała na ciężką, ale jego umiejętności pomogły szybciej rozwiązać problem. W tym czasie turianin jednak czuł ciągle na sobie ich wzrok, jakby czekali, że pośpieszy się. Nieprzyjemne uczucie, które spowodowało, że wzdrygnął się.
- I przepraszam za wcześniejsze nie przedstawienie się. Kolejny nawyk. J'ango Verra, do usług.
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

13 lut 2017, o 23:19

Dokładnie tak jak Iris powiedziała. Sprawa była nieistotna. Nie dotyczyła ich, nie byli w nią w mieszani, dlatego też dyskusja na temat domniemanego powodu zatrzymania Lex była zbędna. Najlepiej urwać temat, zanim popłyną za daleko i wynikną z tego jakieś kłopoty. Jego wieloletni przyjaciel mawiał zazwyczaj powiadał w podobnych sytuacjach, Cegła, mawiał, że nigdy nie wiadomo jak wielkie gówno kryje się pod śniegiem. Dlatego lepiej nie brnąć w tą ścieżkę domniemań, tym bardziej, że nie mogli już nic zrobić, a żołnierze zresztą stąd wyszli razem z zatrzymaną. Pozostało mu nic innego, ja tylko wzruszyć bezradnie ramionami i dopicie soku. -Nawet Twoja odznaka niewiele dla nich znaczy.-Gdyby bardzo się uparli, to nawet i J'ango zabraliby stąd bez większego wysiłku, gdyby tylko mieliby domysły o tym, że może być zamieszany w sprawę, która szkodzi Przymierzu. To ludzie bez skrupułów, uważający, że cel uświęca środki. Tacy jak oni, potrafiliby zmusić niedźwiedzia do tego, by powiedział, że jest zającem.
Rozwój wydarzeń w klubie nie należał do zbyt udanych. Zapowiadało się całkiem nieźle, a wyszło katastrofalnie. Nie mógł tego przewidzieć, w końcu cały dzień zapowiadał się zwyczajnie, bez przeszkód. Typowa złośliwość losu, zbieg okoliczności...On akurat wierzył w przypadki. Każdemu mogła przytrafić się podobna sytuacja. Biorąc pod uwagę wielkość galaktyki, podobna akcja mogła mieć miejsce w innym systemie, w podobnym miejscu. Nie było reguły, prawdopodobieństwo tego zdarzenia było co prawda małe, ale biorąc pod uwagę ilość układów słonecznych i populację...Było to całkiem możliwe. Matthew szybko jednak odgonił swoje myśli od prowadzenia rachunku prawdopodobieństwa. Odstawił szklankę na blat stołu i spojrzał to na funkcjonariusza i Radną. Gdyby jej nie znał, mógłby uznać, że była totalnie spokojna, opanowana. Znał ją jednak dłużej, niż ktokolwiek inny na tej sali i wiedział, że tak nie było. Była tak samo poirytowana jak i on. Z tymże ona nie przeklinała i nie dawała tego po sobie poznać, kiedy to mechatronik był niemal otwartą księgą i z daleka było widać, że coś go martwi, wkurwia czy cieszy. Reasumując, słaby byłby z niego aktor. Puknął rytmicznie parokrotnie w stół i uznał, że czas na ewakuację z tego miejsca. Pewnie minie dużo czasu, zanim pojawi się w tym miejscu ponownie. Spojrzał jeszcze na Iris i zagaił.-Nie wiem jak Ty, ale ja się zwijam.-Mówiąc to, dopił sok i powoli podniósł się ze stołka, na którym siedział. Miał wrażenie, że uczyni podobnie jak on, choć nie zdziwiłby się, że rozmowa z nowo poznanym turianinem, była tak zajmująca, że zdecydowałaby się tutaj zostać. Nie mógł wykluczyć tej ewentualności.-Mogę Cię odprowadzić...No chyba, że Twoja przyboczna straż zrobi to lepiej i w milszej atmosferze.-Czekał na jej reakcję. Szczerze powiedziawszy, chciał aby przystała na jego propozycję. Dawno z nią nie rozmawiał i choć wielu różnic, brakowało mu ich konwersacji. Przede wszystkim, brakowało mu jej chłodnego podejścia do sytuacji, w przypadku, gdy on był w gorącej wodzie kąpany i zawsze musiał być szybszy...Nawet Iris nie wie, ilekroć uratowała mu tyłek swoim zdroworozsądkowym podejściem typowej dyplomatki.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2042
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

14 lut 2017, o 11:42

Najchętniej zapomniałabym o tym, co zobaczyła. To nie tak, że nie przejmowała się Lex, w końcu ich drogi przecięły sę nie po raz pierwszy, jednakże każdy miał swoje wewnętrzne demony, z którymi musiał się zmierzyć samotnie. A przynajmniej Iris nie chciałaby, aby ktoś narzucał jej swoją pomoc, jednocześnie angażując się w sprawy, którymi nie miała najmniejszej ochoty dzielić się nawet z przyjaciółmi.
Przez dłuższą chwilę unikała spojrzenia J'ango, jak i Tarcansky'ego, ponieważ nie miała najmniejszej ochoty przytakiwać oraz włączać się w ich wymianę zdań, wciąż uparcie trzymającej się osoby Alexis. Podobnie, jak Matthew, i ona biła się z myślami, aby grzecznie pożegnać się i zakończyć ten wieczór, póki jeszcze będzie można pojedyncze jego elementy mile wspominać. Zanim jednak zmusiła się do tego, aby przerwać zmowę milczenia, mechatronik wypalił pierwszy. Iris pokręciła nosem, mierząc Matthewa wzrokiem.
- Masz tak poważną minę, że mogłabym uznać twoje słowa za ignorancję.
Domyślała się, że ten nie miał nic złego na myśli, nie mniej niefortunny dobór słów miał mało przyjemny wydźwięk. Ostatecznie odsunęła od siebie szklankę z niedobitym drinkiem, którego było jej szkoda tylko przez ułamek sekundy, a kiedy podniosła się z miejsca, odruchowo wygładziła materiał żakietu jakby przykleił się do niego uciążliwy pyłek.
- Było mi niezmiernie miło, Panie Verra.
Zwróciła się do turianina, nie mogąc się oprzeć wrażeniu, że znała skądś jego imię. Twarzy na pewno nie, to niemożliwe, ponieważ Fal miała pamięć doskonałą co do lic. Z tą zagadką obecną gdzieś tam w zakamarkach świadomości, uścisnęła dłoń przedstawiciela Hierarchii - jeżeli jego życzeniem było pożegnać się po ziemsku - bądź też jedynie się szczerze uśmiechnęła.
- Idziemy?
Zaczekała już tylko, aż mężczyzna przytaknie. Iris nie wnikała w to, czy niby przypadkiem oboje zmierzają w tę samą stronę, czy Tarczansky zwyczajnie chciał jeszcze zamienić z nią słowo na osobności. Nim - w końcu! - opuściła Czyściec, Iris zatrzymała się jeszcze na moment, aby uregulować swój rachunek, następnie nie oglądając się już więcej za siebie, hardym krokiem wyszła z klubu prosto do czekającego wiernie pojazdu.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

15 lut 2017, o 14:39

Temat do rozmowy nie kleił się zbytnio. Postanowił uciekać, a to jak dobiera słowa to jego prywatna sprawa. Oczywiście, ktoś z boku mógłby pomyśleć, że Matthew jest bardzo niemiły w stosunku do Radnej, lecz w perspektywie ostatnich wydarzeń całe szczęście, że nie podsumował tego wszystkiego soczystą, wymowną kurwą. Także i tak nie można było mieć do niego pretensji w tym wypadku. Iris natomiast brzmiała tak, jakby czytała z kartki. Jakby przemawiała do zdecydowanie szerszej publiczności, niż tą, którą ma przed oczami. Jakby cały klub był nią zainteresowany i patrzył na każdy jej ruch. Oczywiście, na pewno część interesowała się dlaczego tutaj przyszła i z kim, lecz zdecydowana większość zebranej tu gawiedzi miała to w poważaniu. Przyszli bowiem tutaj oderwać się od szarej codzienności, podobnie jak ona i uważał, jak zresztą przy każdym spotkaniu z nią, że powinna wyluzować. Choćby odrobinę. Nawet jeśli sytuacja jest napięta, a spraw zawodowych nie dało się tak oderwać od prywaty. W ostatniej chwili jednak ugryzł się w język. Z szacunku? Czy z niechęci do kolejnego waśni między nimi? Tego nie wiedział nikt, poza nim samym.
-Dobra, dobra. Dobrze mnie znasz i wiesz, że lubię głupotę pierdolnąć.-Puścił jej przy tym oczko, starając to zrobić w jej perskim stylu, ale nigdy nie wychodziło mu to za dobrze. Dlatego też powinien przestać próbować tak karkołomne wyczyny ze swoją twarzą. Jeszcze mu tak zostanie i dopiero wtedy będzie.
Cicho cieszył się z tego, że wychodzi tutaj z klubu bez największego koła u wozu całej tej imprezy, od którego ta kaskada nieporozumień i gęstej atmosfery się zaczęła. Spojrzał nań, miał nadzieję, ostatni raz w swoim żywocie i klepnął go w ramię. Wbrew pozorom robił w ten sposób, gdy kogoś nie lubił, bo jedną z niewielu rzeczy których nienawidził było klepanie po ramieniu i po plecach. Zawsze uznawał to za fałszywy gest, choć w większość uznawała to zdecydowanie inaczej. Kiwnął głową do niego i rzucił.-Nara.-Krótkie, treściwe pożegnanie. Nic dodać, nic ująć. Nie zamierzał się nad tym specjalnie rozwodzić, bo gościa po prostu nie trawił od pierwszego wejrzenia i niewiele mogłoby zmienić jego światopogląd. Kiedy Iris żwawym krokiem poszła w stronę lady, by uiścić zapłatę za napoje...Był nieco zdziwiony, bowiem to on był sponsorem tego mitingu. Z drugiej strony, jeśli chciała dofinansować klub...Były na to inne sposoby. Wzruszył jedynie bezradnie ramionami. Jej pieniądze, jej sprawa...Na ich brak zresztą nie narzekała.
-Jasne, idziemy.-Ruszyli w stronę wyjścia, wraz z cichociemnymi, którzy ukradkiem obserwowali wszystkie ich ruchy. Cud, że nie próbowali drinków przed Radną, by stwierdzić, że nie został w żaden sposób otruty. Matt byłby ostatnią osobą, która mogłaby to jej zrobić. Poza tym, znał zasady i granice ich znajomości.
Idąc korytarzem, gdzie muzyka była już nieco mniej uciążliwa, inżynier skorzystał z okazji by zadać pytanie. Padające dość często, gdy zaglądał do Ambasady i gdy rozmawiał z Oficerem Bezpieczeństwa Venus.
-Są jakieś wieści o Cegle i Scooterze?-Mogła być przekonana, że to pytanie prędzej czy później padnie. Zresztą, nie było się co dziwić. Iris doskonale znała relację tej trójki. Byli dla siebie jak bracia. Trochę wypaczona, dziwna rodzina, która dba o siebie mimo różnic ich dzielących i wspierających się, mimo wszystkich problemów. Tacy Trzej Muszkieterowie Venus, lecz został tylko jeden. Było to smutne, bo ich trójka zawsze była ciekawym wydarzeniem na Venus. Szczególnie, gdy wspólnie zabierali się do pracy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

8 gru 2017, o 02:40

Oparł się plecami o twardy blat klubowego baru. Nie tak wyobrażał sobie, że skończy. Nawet nie wiedział, jak to się stało, że w przeciągu tych kilku dni wszystko się tak zjebało. Nie dało się tego określić inaczej. Kłótnia z Wade, zaraz po powrocie z cmentarza, gdzie w końcu pożegnał się ze swoim ojcem doprowadziła do końca ich cudownego związku. Tym razem jednak, Charles nie zdążył jej dogonić na żadnym korytarzu, windzie czy klatce schodowej. Po prostu zniknęła z jego życia. Problemem było to, że nawet nie miał jak się z nią skontaktować po tym wszystkim, bo musiał od razu lecieć na robotę jaką mu zlecono. Tym razem nie było szansy już tego naprawić. Szczególnie, że nie wiedział, kiedy wróci z tej roboty. Nie wiedział tylko tyle, że im dłużej będzie to odkładał tym trudniej będzie dojść do jakiegokolwiek porozumienia. Skąd miał jednak to wiedzieć skoro to był jego pierwszy długi związek. Cały miesiąc. Wiedział, że jest w tym jego wina. Jego idiotyczne odwlekanie podpisania umowy do tego doprowadziło. Teraz nie miał już ani kobiety, ani lokalu, ani normalnej przyszłości do której mógłby dążyć.
Dlatego też zrobił to co potrafił najlepiej, a do czego już był przyzwyczajony. Uciekł do starych nawyków, które w tym przypadku okazały się przydatne. Szczególnie, że jego psychika nie była już w tak bardzo złym stanie jak wcześniej. Pomimo tego co się wydarzyło Sonya Wade na zawsze pozostanie tą osobą, która pokazała mu, że można żyć inaczej. Nie wiedział, czy kiedykolwiek znowu się spotkają czy może nawet uda im się odbudować to co kiedyś. Nie, raczej to drugie odpadało całkowicie biorąc pod uwagę rozwój sytuacji. To wciąż ona będzie kobietą, która okazała się być tą, która zmieniła jego życie. Zmieniła jego.
To wszystko sprawiło, że Charles nie stał się znowu tą samą osobą co kilka miesięcy wcześniej. Przypominał bardziej siebie samego na samym początku pracy dla Rosenkova. Skoncentrowany, skupiony na zleceniu, całkowicie oddany temu co robił. Jego oczy nie mówiły już o bólu i cierpieniu jaki przeżywał ostatnimi czasy, teraz mówiły jednak. Jest gotowy podjąć się, każdego wyzwania jakie rzuci mu pod nogi los. To były tylko dwa lata. Dwa lata, które musi przeżyć by potem na nowo spróbować żyć.
Gdzieś tam dalej czuł, że zakończenie związku było błędem. Czymś czemu powinien zapobiec. Tym razem jednak mu się nie udało. Czuł się winny zaistniałej sytuacji ale już nie mógł nic z tym zrobić. Zresztą, przez ten czas musiał prosić organizację o załatwienie mu nowego lokum. Te otrzymał bardzo szybko, gdzie zdążył zabrać wszystkie swoje rzeczy, które trzymał w niewielkim wynajętym mieszkaniu w Montrealu. Cóż, teraz już tam nie mieszkał. Otrzymał wynajęte mieszkanie w Berlinie. Nie wiedział nawet jak wygląda, póki co wysyłał tam tylko swoje rzeczy.
To był główny powód dla którego najpierw przyleciał na Cytadele, a nie od razu na miejsce spotkania. Musiał podpisać dokumenty przewozowe dla swoich rzeczy z restauracji. Tam nie było już dla nich miejsca, do tego jego były szef strasznie mu o to truł. Musiał się więc tym zająć teraz, za nim jego niezbyt duży dobytek wyląduje przed lokalem.
Sam też nie wiedział jak to się stało, że wylądował w tym klubie. Było tyle miejsc w których mógł spotkać się z kimś od Statnera ale on musiał wybrać to miejsce. Miał otrzymać wszystkie karty i dokumenty z którymi mógł się bez problemu poruszać w siedzibie organizacji oraz jej safehousach. Oczywiście nie był zachwycony.
Odpalił papierosa, którym od razu się zaciągnął. Plusem było to, że w lokalu mógł palić. Oczywiście zamówił sobie coś do picia by nie wyglądać jak idiota przy barze. Już i tak pewnie jego wygląd przyciągał wzrok innych imprezowiczów. Po prostu bardziej pasował do Nory kilka pięter niżej, niż do tego prestiżowego miejsca.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

8 gru 2017, o 18:02

Nie była stworzona do ciężkiej pracy, ani do udawania, że taką pracę ma.
Może dlatego postanowiła polecieć gdzieś, gdzie w sumie dawno nie była - Cytadela kojarzyła się jej z dziwnym momentem jej życia, który w większości był ogromnym błędem, ale z drugiej strony lubiła jej klimat. Lubiła tych spieszących się wszędzie ludzi, SOC które myślało, że naprawdę ma cokolwiek pod kontrolą i wypchane po brzegi kluby. Lubiła kasyna i centra rozrywki, lubiła doskonale wyposażone strefy handlowe i drogie sklepy. I nawet jeśli trochę było jej tęskno do pokładu statku, do którego zdążyła się już przyzwyczaić, to tak czy inaczej świetnie radziła sobie z zabijaniem czasu.
Dobrze było znów ubrać się w tę ciemnozieloną sukienkę, która tak doskonale uwydatniała krzywizny jej sylwetki, wysokie szpilki i starannie ułożyć włosy. Nawet jeśli nie robiła tego dla nikogo konkretnego, to sama też lepiej się czuła, gdy wiedziała, że wygląda naprawdę dobrze. A wiedziała, akurat skromność nigdy nie była jedną z jej cech charakterystycznych. Przyciągała spojrzenia, nie tylko ludzkich mężczyzn, i zdawała sobie z tego sprawę. Po wejściu do klubu szybko załatwiła sobie darmowego drinka i razem z wysoką szklanką i turianinem, którego nie miała spotkać już nigdy więcej w swoim życiu, wpakowała się na parkiet. Lubiła moment, w którym muzyka wypełniała jej ciało i mogła poruszać się razem z nią, odrywając się od wszystkiego, co ją otaczało. Potrzebowała tego w swoim życiu, tych chwil w których cała reszta przestawała mieć znaczenie.
Lubiła też poznawać nowych ludzi, bo lubiła zainteresowanie, jakim ją obdarzali. A gdy tego nie robili, to lubiła kredyty, które bez problemu mogła ściągnąć z ich omni-klucza, jeśli była wystarczająco blisko. To już dawało jej możliwość picia przez całą noc właściwie za darmo i bez zobowiązań, więc na co mogła narzekać? To był jeden z tych wieczorów, w których narzekać bynajmniej nie zamierzała.
Czasem też lubiła zaczepić kogoś i namówić na partię kwazara, nawet jeśli ten ktoś nie miał ochoty na rozmowę. Może dlatego przyglądała się teraz brodatemu mężczyźnie, który samotnie palił na końcu baru. To, co pił, chyba nie było alkoholem, ale trudno było się upewnić z oddali. Wyglądał na niezadowolonego, że w ogóle musi tutaj siedzieć. Uznała więc, że wyciągnięcie go na chwilę z tego dołka, w którym siedział, kimkolwiek był, będzie całkiem ciekawą rozrywką na wieczór. Potem będzie mogła się zmyć, nawet gdyby zainteresował się nią za bardzo. Jak zresztą robiła zawsze.
- Wystawiła cię? - spytała, siadając na stołku obok niego i uśmiechając się do niego ujmująco. Jak zawsze zresztą. Na blacie postawiła swoją prawie pustą już szklankę i założyła nogę na nogę. Czubek jej buta lekko poruszał się w rytm muzyki. Nadal ciągnęło ją na parkiet, ale zmęczyła się trochę. - Czy po prostu ciężki dzień?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

8 gru 2017, o 19:27

***
Minuty zmieniały się w godziny, godziny w dni - z każdą, odmierzoną jednostką widmo wydarzeń przeszłości zacierało się coraz mocniej, gdy ciało przyzwyczajało do tak utęsknionego powrotu do normalności. Crescent zniknął, zabierając swojego właściciela do Małpiej Grani, gdzie jego czyny miały odbić się echem po najwyższych, lecz i najcichszych szczeblach turiańskiej władzy. Ciągnąc za sobą konsekwencje niczym śniegową kulę, nabierającą masy i rozpędu z każdym pokonanym metrem, pochłaniając wszystkich i wszystko, co stawało na jej drodze.
Półtorej tygodnia po tym, gdy gładki pancerz korwety błysnął po raz ostatni w niższej warstwie atmosfery, przebijając się przez błękit ku upstrzonej gwiazdami pustce, na omni-klucz rudowłosej przyszła jedna, krótka wiadomość od dobrze znanego jej adresata.
Wiedzieli. Nie wiem jak, ale wiedzieli. Nie mogę teraz wrócić, muszę to naprawić. W ten lub inny sposób.
Nie wracaj na Thessię, tam będą szukać najpierw.
N
Kilka zdań przekazanych zostało anonimowo, być może przy pomocy sztucznej inteligencji zamieszkującej serce korwety. Zarówno jednak ona, jak i omni-klucz mężczyzny, nie odpowiadali. Czas oddzielił ich obecność od teraźniejszości grubą linią, będącą końcem jednego rozdziału i początkiem innego.
***
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

8 gru 2017, o 19:38

Każda minuta, którą musiał tutaj spędził sprawiała, że czuł się jeszcze bardziej rozdrażniony. Miał nadzieję, że typ od dokumentacji pojawi się na tyle szybko by mógł sie stamtąd po prostu wynieść i nigdy nie wrócić. Oczywiście, był jeden warunek by znowu się pojawił w takim miejscu. Musiałby by wykonywać tutaj swoją pracę. W innym wypadku nie zamierzał się już tutaj nigdy pojawiać. Szczególnie, że w takich miejscach kluby były otwarte całą dobę. Więc nie można się było ustawić w takim miejscu, kiedy tłum jest mniejszy.
Przez swoje nadludzkie rozmiary musiał męczyć się z pijanymi osobnikami, którzy nie potrafili już chodzić więc często się albo o niego ocierali lub odbijali. Po prostu jego koncept przestrzeni osobistej całkowicie zanikał w takim miejscu. Dlatego, też zajął miejsce na samym końcu baru, tak by w razie czego, ktoś go wkurwiał tylko z jednej strony, a nie z dwóch na raz. Wtedy mógłby komuś spuścić przypadkowy wpierdol. I tak już był zły przez ostatnie parę dnia ale teraz był po prostu wkurwiony.
Dlatego też jego noga. Podskakiwała nie w rytm muzyki ale po prostu, żeby po prostu coś robić. Cieszył się, że przynajmniej nie jest to jakiś klub w slumsach, bo wtedy już na pewno ktoś by się do nie przyjebał ze względu na jego wygląd. Pewnie chciałby się sprawdzić czy inne gówno.
Gardził takimi miejsca, szczególnie tego dnia. Kluby źle mu się kojarzyły. Obserwowanie ludzi, którzy przyszli się bawić. Zachowania, których Charles nie potrafił pojąć. W jaki niby to sposób miało wyluzować ludzi? Rozumiał, że każdy musiał w jakiś sposób spuścić z siebie trochę pary ale to nie było w jego stylu. Po prostu nie.
Dlatego, też na początku nie zareagował na kobietę, która usiadła obok niego. Oczywiście stare dobre nawyki obserwowania wszystkiego go nie opuszczały. Jednak, kiedy kobieta zaczęła coś mówić nic nie odpowiadał myśląc, że mówi do kogoś innego. Mało, kto chciałby się dosiąść do niego. Może dlatego, że widziała go tylko z profilu. I to tego lepszego, z który można było widzieć tą bliznę pod okiem.
Pociągnął długi łyk napoju energetycznego, by potem szybko zabić jego smak dymem papierosa.
- Ciężkie osiem lat.
Parsknął śmiechem. Rozbawiły go jej pytania. Zastanawiało go co od niego chciała. Raczej nie była osobą, która miała mu dostarczyć dokumenty. To na pewno. Obrócił się w końcu przodem do baru. Miał nadzieję, że swoim wyglądem ją odstraszy. Zazwyczaj się udawało. Wyprostował się, za nim zajął miejsce na barowym krzesełku. Jak zawsze było dla niego za małe. Więc postanowił, ze jednak będzie stał.
Machnął ręką na kelnera czekając na kolejnego energetyka. Tego dnia czekał go jeszcze lot gdzieś dalej. Wolał nie czuć się zmęczony.
- Czemu akurat mnie spotkał ten zaszczyt? – Spytał przenosząc na nią chwile swój wzrok. Dla osób robiących w zawodzie bardzo łatwo było rozpoznać czym mężczyzna musi się zajmować. - Na pewno są tutaj ludzie, którzy bardziej doceniliby twoje wdzięki niż ja.
Mówił swoim typowym monotonnym głosem. To przyprawiało wielu ludzi o ataki kurwicy, jakby wszystko dla niego nie miało żadnego znaczenia. Cóż, przynajmniej to się zmieniło w ciągu tych kilku dni. Teraz już jego życie znowu miało jakiekolwiek znaczenie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

8 gru 2017, o 20:08

Nie, Irene nie wyglądała na kogoś, kto kiedykolwiek dostarczał jakiekolwiek dokumenty. Nie przejęła się niechęcią mężczyzny, bo przyglądała mu się wystarczająco długo, by rozpoznać jakim jest typem człowieka. Ponury mruk, który odpycha od siebie wszystkich, kogo tylko się dało. Albo człowiek pałający nienawiścią do całego świata i każdego jego mieszkańca, tak dla zasady. Albo ktoś, kogo życie skrzywdziło za mocno, żeby jeszcze miał siłę na cokolwiek innego. Jego wygląd pasował do każdej wersji. Ale Dubois nie bała się go, głównie przez to, że znajdowali się w samym środku miejsca publicznego i była przekonana, że w tej chwili patrzą na nią co najmniej trzy osoby, pewnie zastanawiając się dlaczego w ogóle z nim rozmawia. Potraktowała to jak wyzwanie. Nie zgadzała się na bycie odepchniętą, nawet jeśli miał to zrobić obcy człowiek.
- Wdzięki? - zdziwiła się. - Ja tu tylko siedzę.
Skinęła dłonią do barmana i zamówiła sobie kolejnego drinka, tym razem decydując się zapłacić za niego sama. Tak wyjątkowo, dla odmiany. Jednocześnie zauważyła lampkę omni-klucza, która błysnęła informując o wiadomości, więc wyświetliła ją sobie szybko. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że serce zabiło jej mocniej, kiedy zobaczyła nadawcę. Wciąż nie przyznawała się przed sobą do tego, ile Nazir dla niej znaczył. Brakowało jej go, ostatnie dni spędzone wspólnie wspominała lepiej niż jakiekolwiek inne w swoim życiu. Gdy więc jej wzrok przesunął się po tekście wiadomości, to samo serce, które przed chwilą się ożywiło, teraz niemal się zatrzymało. Wpatrywała się w omni-klucz, jakby czekała, aż tekst się zmieni, albo okaże się żartem. Nie wiedziała nawet jak na to zareagować. Za długo w jej życiu wszystko było dobrze.
Ale żył. To było najważniejsze, prawda? Byli tacy, którzy szukali w życiu plusów, Irene jednak do tych bezkrytycznych optymistów nie należała. Ale musiała o tym myśleć inaczej, niż depresyjnie. Przecież to nie tak, że już nigdy się nie spotkają.
Będę na Ciebie czekać.
Odpisała krótko, nie podpisując się nawet. Ułamek sekundy później na jej twarz wrócił ten sam uśmiech, po zaledwie chwili nieobecności. Do perfekcji miała wyćwiczone udawanie, że wszystko jest w porządku, w końcu robiła to przez większość swojego dorosłego życia. To nic, że w środku coś w niej pękło, a odłamki raniły ją jak nigdy. Nazir był tą jedną osobą, bez której nie chciała żyć. Nie wiedziała, kiedy odezwie się do niej z powrotem. Odpowiedź "nigdy" jakoś nie przychodziła jej do głowy.
- Wydawałeś się z daleka bardzo rozmowną i ciekawą osobą - powiedziała, pochylając się lekko w stronę mężczyzny. - Wyglądałeś, jakbyś tylko czekał, aż ktoś się do ciebie dosiądzie i zmusi do dyskusji. No i nigdy nie widziałam nikogo, kto tak bardzo ucieszyłby się na mój widok - błysnęła zębami w szerszym uśmiechu. - Jestem Irene.
Ten jeden raz nie miała siły na wymyślanie sobie nowej tożsamości. Nie miała ochoty na kradzieże i manipulacje. Jej noga przestała też poruszać się w tempie muzyki, bo parkiet stał się nagle miejscem, na które wybitnie nie miała ochoty wchodzić.
- Czyli na kogoś czekasz? - przechyliła lekko głowę, przesuwając wzrokiem po sylwetce mężczyzny. Nazir był podobnego wzrostu. Ale musiała przestać o nim teraz myśleć. Poczekać z tym do chwili, jak będzie sama, w hotelu. Odebrała nowego drinka, posyłając wdzięczny uśmiech turiańskiemu kelnerowi. - Cóż, jesteś w klubie, nie powinieneś narzekać na towarzystwo. Ani na wdzięki. To tutaj raczej normalne.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

8 gru 2017, o 20:57

Jeszcze tego brakowało, że jednak na musiał na trafić na rozmowną osobę. Nie podobała mu się ta sytuacja. Chociaż w jego zachowaniu i tak były postępy, gdyby to samo stało się kilka miesięcy wcześniej to pewnie już zastanawiałby się jak ta rudowłosa kobietka będzie chciała go zabić. Taki rodzaj myślenia już przestał być dla niego problemów. Jeśli zginie to zginie, trudno. Są znacznie gorsze rzeczy niż śmierć. O tym już też bardzo dobrze zdążył się przekonać.
Pociągnął długi łyk napoju. Oczywiście facet się spóźniał. Zawsze musieli się spóźniać. Potem pewnie będzie się tłumaczył czymś typowym. Korki, natłok pracy czy inne gówno, które wciskało się obcym ludziom żeby się odczepili. On w tym momencie był skazany na towarzystwo kobiety. To znaczy nie był, mógł sobie po prostu pójść gdzie indziej i tyle. Zamiast tego jednak stał dalej w miejscu z nieodgadnionym wyrazem twarzy, chociaż w większości można było zauważyć, że jest po prostu podkurwiony.
- Charles.
Parsknął śmiechem. Musiał przyznać miała dobrze wyćwiczoną gadkę. Pewnie nie jeden koleś już siedziałby teraz z uwalonym jęzorem. Kurwa, gdyby był pijany to sam byłby gotowy uwierzyć, że jest interesującym człowiekiem. Teraz jednak będąc trzeźwy oraz wciąż w nastroju w którym bliżej mu było do chodzącej frustracji niż klubowego podrywacza. Szczególnie, że na to ostatnie humoru nie miał wcale.
-Ta. – Rzucił wyciągając z paczki kolejnego papierosa. – Tyle, że kontakt się jak zawsze spóźnia, a mnie czeka jeszcze długi przelot.
Nie można mu się było dziwić, że nie jest w nastroju do jakiegokolwiek klubowania. Raczej nikt trzeźwy nie chce przebywać w takim miejscu. Wtedy to miejsce nie staje się relaksujące, staje się irytujące. I to bardzo. Westchnął w końcu głośno, po czym zaciągnął się mocno papierosem.
- Jak dla kogo normalne, dla mnie to po prostu idiotyczne miejsce na wyznaczenie spotkania.
Oparł się w końcu o bar przedramionami. Przysunął sobie bliżej popielniczkę by trzymać w niej ciągle papierosa. Czasami zdarzało mu się bywać w klubach, wtedy starał się nie tracić jej chociaż na chwilę. Nie raz barmani ją zabierali, a potem jak debil musiał szukać innej. Może gdyby palił mniej to nie byłoby problemu. W jego przypadku palenie zajmowało mu prawie tyle samo co normalne oddychanie.
Widział, że komuś odpisała. To nie był jego problem. W ciągu swojego życia nauczył się, że nie ma sensu wpieprzać się w czyjeś sprawy. Szczególnie w więzieniu, tam za interesowanie się czyimiś sprawami można było bardzo łatwo oberwać. Spojrzał na swoje dłonie, w jednej z nich powoli dopalał się papieros.
- Też masz czasami tak, że jakieś wydarzenie, które powinno na ciebie wpłynąć znacznie mocniej nie ma żadnego wpływu?
Zapytał patrząc nieobecnie wzrokiem przed siebie. Nie wiedział czy jest to dziwne, po prostu czuł, że to całe rozstanie z Wade było po prostu dziwne. Szczególnie, że nie czuł smutku. Po prostu czuł, ze tak musiało być. Wcale nie musiało.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

8 gru 2017, o 21:17

- Więc dlaczego tu się umówiłeś? - spytała, przysuwając się bliżej razem ze swoim wysokim stołkiem. Wyjątkowo nie dlatego, że próbowała w jakiś sposób ściągnąć na siebie jego uwagę, ale po to, by słyszeć go lepiej. Muzyka była głośna, co znacząco utrudniało rozmowę. - Chyba nie lubisz klubów.
Przypomniał się jej ostatni raz, jak była w podobnym miejscu. Nie była wtedy sama, nie zagadywała do obcych ludzi, doskonale się bawiła w towarzystwie, które wtedy miała. Jej usta wciąż były wykrzywione w lekkim uśmiechu, ale nie patrzyła na nowo poznanego Charlesa, bo bała się, że zobaczy pustkę w jej oczach. Bo w nich nie było radości, tym razem nie umiała jej udawać. Czuła, że to, co poszło nie tak, było naprawdę duże. I bała się, o dziwo nie o siebie. A myślała, ze już nie jest w stanie troszczyć się o innych ludzi. Widać zmieniła się przez ostatni czas. Ale czekać nadal nie potrafiła i zaczęła zastanawiać się, jak bezsensowna była jej wiadomość. Ile to miało trwać? Chciała wiedzieć. Chciała umówić się na konkretną datę, choćby to miało być za miesiąc, dwa, czy pół roku. Co miała teraz zrobić? Zawiesić swoje życie, siedzieć na dupie aż Nazir odezwie się do niej z powrotem? Połowa jej rzeczy była na Crescencie. Całe szczęście, że przynajmniej te najważniejsze zabrała ze sobą. Nie tak to miało wyglądać, nie to jej obiecywał. Z chwili na chwilę była coraz bardziej przerażona.
Oczywiście, niczego po sobie nie pokazywała. Bo po co.
- Nie - odparła. - Wręcz przeciwnie.
Niczego sobie z Khourim nie obiecywali, a jednak czuła się w tym momencie, jakby ta jedna bezpieczna przystań, którą sobie znalazła, właśnie runęła i z powrotem zostawiła ją samą na środku pustyni. Musiała przestać o tym myśleć. Odepchnęła więc od siebie wspomnienia i myśli o przyszłości i skupiła się na chwili obecnej. Odwróciła głowę do Charlesa, uśmiechając się do niego tak samo, jak na początku. Przeciągnęła swoje pachnące konwalią włosy na jedno ramię i upiła kolejnego łyka swojego drinka. Był słodszy, niż powinien.
- Wylatujesz dzisiaj? Ja dopiero przyleciałam - przyznała zgodnie z prawdą. - I chyba posiedzę tu kilka dni. Nie mam żadnych konkretnych planów na najbliższe dni, najwyraźniej w przeciwieństwie do ciebie.
Obróciła się na stołku w jego stronę i wsparła głowę na ręce, przyglądając mu się. Ciekawa była czym się zajmował. Lubiła poznawać nowych ludzi, bo każdy był inny i każdy miał historię do opowiedzenia. To, że zapominała te historie godzinę później, to była inna sprawa. Przynajmniej miała czym zająć swoje myśli w tej chwili.
- Widziałam kiedyś tatuaż taki, jak twój - przypomniała sobie. - Ten na szyi.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

8 gru 2017, o 21:43

- Nienawidzę.
Westchnął. Jednym z chyba najbardziej pozytywnych cech Charles’a było to, że zawsze starał się być szczerzy. Oczywiście potrafił kłamać ale zazwyczaj kłamstwa tylko utrudniały mu życie zamiast na jakiś czas załatwić problem. Nawet najmniejsze kłamstwo w jego życiu stawało się czymś znacznie większym niż mu się na początku wydawało.
- Pracuje dla nich, to nie tak, że mogę decydować gdzie mamy się spotkać.
Wzruszył ramionami. Wyglądało na to, że nie denerwowało go stricte to, że musi siedzieć w klubie. Irytowało go to, że musiał w nim siedzieć dłużej niż musi. Nie przeszkadzało mu spóźnianie się o ile mógł w tym czasie siedzieć w bardziej przytulnym miejscu. Restauracji czy mieszkaniu. Jeśli jednak musiał się z kimś spotkać w takim miejscu to liczył na punktualność.
Tej jednak nie mógł się doczekać.
Nie przyglądał się jej bo nie było w tym żadnego sensu. Uznał, że nie jest żadnym zagrożeniem więc gapienie się na nią i na każdy jej ruch raczej wyglądałby bardzo źle w tej sytuacji. To co wojsku, na misji czy w jakimkolwiek miejscu do którego Striker był przyzwyczajony było jako tako normalnością, tak w klubie wyszedłby po raz kolejny na dziwaka. Takich rzeczy chciał unikać.
- Aha.
Mruknął. Wiec to jednak z nim było chyba coś nie tak. Niby spytał o to tylko jedną osobę ale skąd miał o niej cokolwiek wiedzieć? Była idealnym odpowiednikiem osoby, która prowadzi normalne życie. Kluby, zabawy i cała reszta. Dla niego osoba na drugim końcu spektrum. Przez chwilę mogło się wydawać, że go straciła jako rozmówcę. Jakby na sekundę odpłynął myślami w jakimś nieznanym kierunku nad czymś się mocno zastanawiając. Dopiero po wzięciu kolejnego łyka napoju znowu coś powiedział.
- Niestety, taka praca. – Zaciągnął się papierosem, pierwszy raz patrząc na nią. Jego wzrok był całkowicie pusty. Nieobecny. – Praca w ochronie to straszne gówno.
Nie powiedział dokładnie czym się zajmuje ale po jego wyglądzie można było bardzo prosto wyczytać, że nie chodziło tutaj o bycie zwykłym ochroniarzem, chociaż jego wygląd idealnie odstraszałby co niektórych. Po prostu kolejny raz nie miał ochoty opowiadać o tym, że jego praca to po prostu bycie najemnikiem wzywanym w momentach, kiedy coś zaczyna iść źle.
Dopiero słysząc o tatuażu delikatnie się spiął. Niby nic. Takich jak on było wielu, jednak ostatnimi czasy trudno mu było wierzyć w przypadki. Szczególnie teraz. Wiedział, że inni operatorzy byli już na wolności, ba niektórzy przecież próbowali coś z normalnym życiem w Rosenkovie. Oczywiście nigdy im to nie wyszło na dobre ale może któryś zapadł jej w pamięć.
- Pamiątka ze starej pracy. Może spotkałaś mojego kolegę po fachu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Krąg Prezydium”