Prezydium to obszar wewnętrznej strony pierścienia łączącego okręgi. Znajdują się tutaj ambasady ras uznających zwierzchnictwo Cytadeli, a także wiele sklepów, lokalów rozrywkowych czy drogich mieszkań, na które pozwolić sobie mogą najbogatsi. Znajduje się tu także Wieża Cytadeli.

Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Klub "Czyściec"

18 kwie 2014, o 13:08

Palmira uśmiechała się szeroko. Bawiły ją słowa Williama, który ewidentnie za dużo wypił, ale nie szczędził komplementów, które Palmira chłonęła jak gąbka. Uwielbiała, kiedy mężczyzna doceniał jej inteligencję. Uroda akurat nie miała dla niej większego znaczenia, ale wiedza i mądrość owszem.

- Niektóre asari twierdzą, że naszą najgorszą wadą jest to, że tak lubimy inne rasy i... - przymrużyła nieco oczy, jakby obawiając się tego, co myśli o tym William - jak by to powiedzieć... wysysamy z nich to, co najlepsze. - rzuciła z podtekstem, nie mogąc powstrzymać szyderczego uśmiechu, który sam cisnął jej się na usta - Przeszkadza ci to?- dopytała, choć oczywistym było, że na takie "wyssanie soków witalnych" najpewniej czekał. Czy to nie brak solidarności względem własnej rasy, dać się wykorzystać seksownym asari, które pobierają to co najlepsze z ras obcych w celu czerpania korzyści dla własnej rasy? - Gdybyś pochodził z kolonii, nie byłbyś już ziemianinem, choć dalej człowiekiem. - wyjaśniła, opierając się wygodnie barkiem o oparcie sofy. - Wygląda na to, że jednak państwa ludzkie sporo się różnią od siebie. A czym odróżniają się Amerykanie od innych narodowości Ziemian? - zapytała, po czym przetarła ręką po głowie - To fachowo nazywa się grzebieniem - wyjaśniła, lekko wycinając jedno z wypustek na głowie. - W dzisiejszych czasach niczym nie różni się w zastosowaniu od ludzkich włosów. - Palmira puściła głowę i wciąż patrzyła Williamowi na usta i ich włosistą otoczkę. Nabierała ochoty, żeby poeksperymentować na tym człowieku. Chyba nie ma z jej strony większego komplementu. - Zapewne nie powiesz mi, czemu zrezygnowałeś z wojska?

Palmira powiodła wzrokiem na swoją nogę, na którą powędrowała ręka Williama. Uśmiechnęła się ironicznie. Właściwie to było nawet miłe, co robił, ale znowu dość odważne. Nache zastanawiała się chwilę, czy pozwolić jemu i sobie na ten gest, ale ostatecznie zdecydowała nie przerywać. Popatrzyła na stolik. Jeśli pozwoli koledze wypić kolejnego drinka, ten najpewniej zaraz przybije gwoździa, a tego by nie chciała. Wyciągnęła się do przodu zwinnym ruchem, ręką oparła się o udo Williama, żeby drugą ręką dosięgnąć pozostałego drinka, ale zanim to zrobiła, przysunęła usta do jego ucha i wyszeptała - Moje tajemnice kosztują. - Wszystko trwało dosłownie ułamek sekundy. Kiedy opuszkami palców prawie już smagnęła szkło, ręka podparta na nodze Williama osunęła jej się niżej, trafiając na coś po drodze. Odsunęła się natychmiast lekko zawstydzona.

- Oj, wybacz. Chciałam tylko naciągnąć cię na shota. - rzuciła, choć oboje wiedzieli, że sytuacja zrobiła się odrobinę krępująca.
William Kraiven
Awatar użytkownika
Posty: 677
Rejestracja: 17 gru 2012, o 21:19
Miano: Will
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Horyzont
Status: ex-Przymierze, Były komandos "Delta", Były porucznik SOC, Były najemnik Błękitnych Słońc. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 62,872
Lokalizacja: Cytadela
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

18 kwie 2014, o 13:51

Dostrzegł tą krótkotrwała przyjemność w głaskaniu jak określiła asari, "grzebienia". Starała się rzecz jasna to ukrywać, ale zadowolenie pod postacią uśmiechu, westchnięcia i oparcia wygodniej o sofę, nie dało się tak łatwo ukryć. Praktycznie zachowywała się jak typowa ludzka kobieta, kiedy się głaskało ją po głowie. Do tego jeszcze, wydawało mu się, że zauważył jak Palmirze pasowało jak zaczął koniuszkami palców dotykać i masować czubki jej rogów. Kraiven uśmiechnął się szeroko i szczerze na zadane pytanie odnośnie "wysysania". Wcale nie przeszkadzało mu, że asari mogła mieć moc nabywania cech ludzkich, zachowania czy też poczucia humoru. Tym bardziej lepiej. Może udałoby mu się sprawić, że Palmira stała się jeszcze bardziej zabawniejsza i skora do zabawy w preferowanym przez ludzi, kobiety. Póki co świetnie się bawił i nie obchodziło go to - W żadnym wypadku. Możesz "wyssać" ze mnie co tylko chcesz... - podrapał się po głowie, chichocząc - Oczywiście bez podtekstów - następnie znów zaczął masować jej udo, które było przyjemne w dotyku. Dla niego możliwość dotykania tak zgrabnej i miłej w dotyku sylwetki jeszcze nigdy w życiu nie przynosiło mu tyle radości co teraz. Można by rzecz, że również w pewnym sensie eksperymentował na niej. Poznawał głębie kształtów jej urody. Patrzył na nią z intensywnością, widząc dalej ten zadowalający uśmieszek z poczynań błękitnego. Na zadane pytania, rzecz jasna dalej odpowiadał - Czym się różnimy? Na pewno poczuciem humoru - znów zachichotał i dopowiedział - Amerykanie to naród czynu i patriotyzmu wobec swojego kraju. Zawsze działaliśmy dla dobra innych jednostek i całego świata. Właśnie to my zapoczątkowaliśmy "Przymierze" - westchnął, ponownie wspominając o niej. Co więcej, gdy usłyszał pytanie odnośnie jego opuszczenia wojska, zaprzestał na chwilę jej głaskania. Ten chwilowy moment konsternacji wprawił go w nostalgię, jednak zaraz po tym, znów zaczął masować jej mięśnie udowe, aż do kolana i w górę.
- Nie zrezygnowałem. Wywalili mnie za "niesubordynację". Jednak to temat na inną rozmowę.
Potem właśnie przejął inicjatywę, zadając pytanie asari odnośnie jej sekretów i tajemnic. Szybkim i sprawnym ruchem niczym lisica, oplątała jego ciało, przysuwając się bliżej niego i szepcząc mu coś do ucha. Chciał w jakiś sposób zareagować, ale poczuł jak jej ręka zaczęła dotykać jego nogi i przesuwać w dół, natrafiając na męskość człowieka. Trochę się tym faktem zawstydził jak zresztą sama Palmira, lecz to go jeszcze bardziej pobudziło do działania. Odwrócił się do niej, przestając masować już jej nogę i przybliżając się bliżej jej twarzy. Palcami prawej ręki dotknął jej podbródka, pytając - Zatem jaka jest cena zdobycia "tajemnic" o tobie - spytał nieco żartobliwie i poważnie jakby był prawdziwym handlarzem informacyjnym. Patrzył w jej oczy z dozą zainteresowania i powagi. Lekko się uśmiechał, a palcem wskazującym zaczął gładzić jej dolną bródkę, czekając na odpowiedź bądź reakcje.
Obrazek ObrazekObrazek| +55% obrażeń od broni | +20% obrażeń od strzałów krytycznych | +1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni |
| +20% pancerza | 30% przywróconej maksymalnej mocy po utracie tarcz, pochłaniając przy tym 2 dawki omni-żelu |
| (15% jeżeli dostępna jest tylko 1 dawka omni-żelu) |
Obrazek |Obrazek| "Słowa" | [url=gg://28020261]Obrazek[/url] | "Myśli" | Obrazek | Obrazek Dla MG:Wyświetl wiadomość pozafabularną
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

22 kwie 2014, o 18:47

Adoracje Williama sprawiały, że Palmira rozluźniała się coraz bardziej, zapominając całkiem o otaczającym ich klubowym gwarze, a co najważniejsze, czuła się pewniejsza siebie. Najbardziej fascynował ją stan towarzysza, który wydawał się czerpać niemal równą przyjemność z dotykania jej grzebienia co ona z ruchów, jakie wykonywał. Oboje przechodziły powtarzające się rozkoszne fale, ale asari miała nad człowiekiem tylko tę jedną przewagę - świadomość siebie i tego, co się dzieje, a co może się stać.

William na tym nie poprzestawał. Położył rękę na udo Palmiry, co oczywiście nie pozostało niezauważone, skoro wodził nią powoli w górę i w dół, zapuszczając się niby mimochodem z każdym ruchem nieco dalej. Nache odczuwała to szczególnie intensywnie, zaczęła nieco szybciej oddychać, choć starała się wciąż niczego po sobie nie pokazać. Było to z jednej strony ekscytujące i kuszące, ale z drugiej strony niebezpieczne. Asari powinna się już wycofać. Powinna też wiele innych rzeczy, których wcale nie robiła.

Niesubordynacja mogła oznaczać tylko dwie rzeczy, więc Palmira nie musiała o to wcale pytać. Albo Kraiven nie wypełnił rozkazu ze strachu albo jego duma mu na to nie pozwalała. A gdyby Nache miała zgadywać, na pewno nie postawiłaby na pierwszą ewentualność.

- I na tym różnice się kończą? - dopytywała, choć w zasadzie wcale jej to nie interesowało. Teraz już nie, teraz można było to zrozumieć tylko dwuznacznie.

William przybliżył do Palmiry swoją twarz. Kiedy patrzył w jej migdałowe oczy, gładząc również jej podbródek, wieńczący płynny kształt ramion i smukłej szyi, asari z równą władczością odwzajemniała jego spojrzenie. Nie obawiała się go, oddychała szybko, od czego jej kombinezon delikatnie falował. Trudno było ukryć to wszystko, ale mimo tego nie traciła pewności siebie. Przygryzła delikatnie wargi, patrząc na Kraivena spod czarnych rzęs ze sztuczną niewinnością, typową dla kłamczuszek, którym coś złego chodzi po głowie.

- Skoro nie masz nic przeciwko wysysaniu, za tajemnicę, która najbardziej by cię interesowała, chciałabym na początek posmakować twojej namiętności.

Nie czekając dłużej złapała Williama silnie lewą ręką za kołnierz skórzanej kurtki i nim zdążył zareagować lub zrozumieć, do czego ona zmierza, przyciągnęła go silnie do siebie, żeby pocałować go jak pani swojego poddanego. Gdy ich usta złączyły się, Kraiven mógł poczuć jedwabistość warg asari, które smagały namiętnie jego własne, jakby chcąc ich rzeczywiście posmakować. Jeśli tylko najemnik nie stawiał oporów, i figlarny język Nache przebił się i odnalazł w ustach jego własny. Smakował słodko i wiśniowo od smakowych papierosów. Asari nie puszczała uścisku z kurtki człowieka przez dłuższy czas, kiedy smakowała jego usta, nieco zaspokajając pchające ją do tego fale rozkoszy i jednocześnie podsycając je jeszcze bardziej. Dawała chłopakowi niewielkie pole do popisu, ale żeby mógł przejąć kontrolę nad całą sytuacją, musiałby użyć względem niej męskiej siły. W końcu odsunęła od siebie Williama, wieńcząc pocałunek delikatnym przygryzieniem jego dolnej wargi. Popatrzyła mu w oczy jak władczyni, silna, nieosiągalna, ale obiecująca swoją osobą tak wiele.
William Kraiven
Awatar użytkownika
Posty: 677
Rejestracja: 17 gru 2012, o 21:19
Miano: Will
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Horyzont
Status: ex-Przymierze, Były komandos "Delta", Były porucznik SOC, Były najemnik Błękitnych Słońc. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 62,872
Lokalizacja: Cytadela
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

23 kwie 2014, o 00:01

Ten ruch był całkowitym zaskoczeniem z jej strony. Wiedział, że asari jest władcza, ale ten czyn podkreślił jej temperament. Prawie identyczna jak Aria. Tylko, że bardziej z humorkiem. Z początku było lekkie zdziwienie, a następnie przerodziło się w nienaturalną ciężką do opisania z pozoru przyjemność. Kraiven zamknął oczy, a ręce oplotły jej ciało, pozwalając sobie na oddanie się tej namiętności z jej i jego strony. Prawą ręką począł przesuwać delikatnie i powoli po jej plecach. Swoim ustom natomiast, pozwalając się delektować z jej słodkimi jakże w dotyku ustami. Ich języki złączyły się, figlując w środku i tańcząc, zapewniając obojgu niezmierzoną rozkosz. Tak jak on poczuł wiśniowy smak, tak Palmira mogła poczuć miętę. Całowali się namiętnie, oboje wkładając w to lekką siłę i radość z tego czynu. Asari jak i człowiek chcieli zdominować pole walki jakim było właśnie całowanie. Will nie chciał kompletnie zawładnąć sytuacją. Chciał ją wyrównać. Nie mniej, źle by się skończyło z pewnością dla niego i dla niej gdyby chciał jeszcze więcej. Prawdopodobnie i całemu otoczeniu klubowi. Był wstawiony, ale nie pijany. Szalony, ale nie głupi. Kiedy poczuł jak kobieta odklejała się od niego, zapragnął więcej. Pozwolił jej odsunąć się, puszczając kobietę i zabierając swoje ramiona, które dotykały jej ciała. Otworzył oczy, uśmiechając się szyderczo i wpatrując się w jej oczy, które równie dobrze przedstawiały ją w świetle równie co władczej Królowej. Może i istniała Pani Zaświatów, ale mogła też zaistnieć Pani Czyśćca. Tą krótką chwilę milczenia, przerwał pierwszy błękitny, który przestał się uśmiechać. Zrobił poważną minę, a brwi podniósł do góry ukazując...zdziwienie? Z początku mogło to się tak wydawać, ale słowa jak zawsze idealnie podkreśliły jego żartobliwe podejście - Taaaa....To była...zaprawdę godna zapłata - zaraz po tym znów się uśmiechnął i sięgnął po swojego shota, wypijając go na raz i zerkając na Nache. Poczuł gorąc, który zżerał go od środka. Był już zmęczony. Ciało wymagało odpoczynku, relaksu i ciepłej wody prysznica. Nie chciał długo z tym zwlekać. Poza tym, nie chciał jeszcze rezygnować z tego jakże fascynującego wieczora. Można było go kontynuować, ale już nie w tym miejscu i czasie.
- Nie zdążyłem się ciebie spytać gdzie się zatrzymałaś. Masz jakieś lokum? Jeśli nie, to mam wolny pokój w hotelu, który mogę cię zagwarantować. Może się...tam przeniesiemy? - spytał grzecznie, przekręcając lekko głowę na prawy bok i czekając na odpowiedź. W duchu pragnął żeby zgodziła się z nim pójść. Nie dlatego, że miał dość przebywania w tym miejscu, ale po prostu chciał. Rzecz jasna przypuszczał, że Palmira mogła mieć już stałe zakwaterowanie, ale spróbować nigdy nie zaszkodzi. Jeśli by tak było, po prostu ją odprowadzi jak prawdziwy dżentelmen.
Obrazek ObrazekObrazek| +55% obrażeń od broni | +20% obrażeń od strzałów krytycznych | +1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni |
| +20% pancerza | 30% przywróconej maksymalnej mocy po utracie tarcz, pochłaniając przy tym 2 dawki omni-żelu |
| (15% jeżeli dostępna jest tylko 1 dawka omni-żelu) |
Obrazek |Obrazek| "Słowa" | [url=gg://28020261]Obrazek[/url] | "Myśli" | Obrazek | Obrazek Dla MG:Wyświetl wiadomość pozafabularną
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

23 kwie 2014, o 08:50

"Mission accomplished"- pomyślała asari, słysząc propozycję Williama. Swoją drogą miał rację. Miło siedziało się w loży klubu, ale nim się obejrzeli, minęło parę dobrych godzin. Palmira też miała ochotę już odpocząć.

- Jeśli obiecasz mi, że pójdziesz ze mną jutro na zakupy, możemy stąd wyjść. - powiedziała ze złośliwym uśmieszkiem. Zakupy na pewno nie były najciekawszym zajęciem, jakie mężczyzna może sobie wyobrazić, ale Palmirze potrzebny był ktoś, kto będzie stanowił dobrą kartę przetargową, gdyby sprzedawca próbował ją oszukać. - Miło z twojej strony, że proponujesz. - powiedziała, wstając z miejsca. - Akurat o hotel jeszcze nie zadbałam.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

24 kwie 2014, o 19:06

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

28 sty 2017, o 22:10

Przejażdżka SKM-ką nie była jego ulubionym zajęciem. Nie lubił publicznego transportu. Nie miał pojęcia dlaczego ktoś miałby pchać się w te klaustrofobiczne wagoniki, gdzie wszyscy upchani są jak sardynki, a miejsce siedzące to rarytas. Zarezerwowany zazwyczaj dla osób starszych. Nie wiedział kto o normalnych zmysłach pchałby się samowolnie w takie bagno. On został tam wepchnięty na siłę. I to nie przez Radną, jej mógłby się z łatwością wyrwać. Tłum zrobił jednak swoje, znajdując się gdzieś w środkowej warstwie motłochu, ciągnięty przez Iris, w otoczeniu jej obstawy i jeszcze około dwudziestu osób chcących dostać się do publicznego środka lokomocji, nie można było ukryć tego, że był w pułapce. Tak jak się spodziewał. Było duszno i chyba ktoś puścił pierda. Był anonimowy.
Skurwysyn jeden...
Już miał pytać, kto to zrobił, lecz ostatecznie jego plan został zniweczony przez samotną matkę z dzieckiem, maszerująca w stronę miejsc siedzących.
-Oho...Iris, patrz na to. Zaraz zacznie się walka o terytorium.-Dziewczę szło zaparte w ostatnie dostępne miejsce siedzące, do którego z podobnym uporem podążała starsza pani. Komunikacja miejska była jak dżungla. Na nic tutaj zdroworozsądkowe argumenty, na nic tutaj uprzejmość. Tutaj liczyła się jedynie brutalna siła i mocne nogi.-Stawiam kolejkę na babcię. Niby wątła i słaba, ale walczyć będzie jak lwica w obronie swoich młodych.-Komentarz inżyniera dodawał jedynie kolorytu tej całej kuriozalnej sytuacji. Pojazdem szarpnęło, Matt zdążył wpaść dwa razy na Iris i nim wylądował na szybie, złapał się poręczy. W czasie tego zajścia, młoda kobieta szybko zajęła miejsce i usadziła dziecko na kolanach. Starsza pani widząc to, zrezygnowała z dalszej walki i postanowiła poczekać na bardziej dogodny moment. Na widok tego, Matt skrzywił usta w grymasie udawanego niezadowolenia i mruknął.-Kurwa mać.-Przegrał, choć mogłoby się wydawać, że nikt nie podjął wyzwania. Znaczy się...Wyszedł na zero. I bardzo dobrze. Nie chciał znosić kolejnej porażki. W końcu przegrał w walce o przejazd tym ustrojstwem. Matt spojrzał na ekran znajdujący się na środku przejścia w przedziale kolejki, chcąc zorientować się ile przystanków zostało do Prezydium. Według niego było ich zdecydowanie za dużo, ale nie zamierzał już narzekać. Wystarczyło się wyciszyć i wsłuchać w dźwięki otaczającego go świata. A działo się tutaj nadzwyczaj dużo.
Nastolatkowie jadący gdzieś na końcu wagonu puszczali głośno, jednotonową muzykę ze swoich odtwarzaczy, nazywając to dobrą nutą, jakiś podstarzały pijak mamrotał coś pod nosem. Z zewnątrz dało się usłyszeć dźwięk systemu chłodzenia elektromagnesów, starających się utrzymać pojazd na powierzchni toru. Jedno musiał przyznać, że widok stąd był nadzwyczajny. Całkiem nieźle trafił. Tu przy oknie mógł spokojnie spojrzeć na panoramę Cytadeli i choć metoda podróży była dla niego nieprzyjemna, to widok...Czapki z głów. Minęło jakieś pół godziny podróży i znaleźli się na miejscu...
...Z przystanku, droga do klubu była bardzo prosta. Właściciel pomyślał, lokując go w tym miejscu. Łatwy dostęp z niemal wszystkich okręgów, choć klub był przeznaczony raczej dla osób o zasobniejszych portfelach to amatorek darmowych drinków znajdujących się przed wejściem i czekających na swoich książąt z bajek nie brakowało.
-Po pierwsze. Wcale nie peniałem. A po drugie...Sama widzisz, że to katastrofa. Po trzecie. Nigdy więcej mnie na to nie namówisz.-Rodowity mieszczuch wiedział z czym to się je, ale Iris żyjąca w swojej małej, złotej klatce nie znała boleści klasy niższej i średniej. Ich codzienność to tułanie się w ten sposób. Całe szczęście, że nie było wyprzedaży w sklepach, wtedy nie mogliby zrobić nic. Nawet ruszyć palcem. Chwilę później, weszli do klubu. W korytarzu już dało się usłyszeć muzykę dudniącą wniebogłosy. Cóż, nie jego klimat, ale nie zamierzał narzekać. Nie chciał wyjść tym razem na marudę, choć zdecydowanie bardziej preferował spokojniejsze miejsca, gdzie jego niespokojna osoba mogła się wyciszyć. A tu...O proszę, pierwszy krzywo patrzący turianin już się prosi, aby mu przyłożyć. Nic z tego, jest tu z Radną i zamierza się dobrze bawić. I wszystkim nic do tego, że Matthew ma ciut luźnawą koszulkę, nie zgadzającą się kompletnie z obecnymi trendami. Trafili na szczęście na samo otwarcie, zatem większość boksów była jeszcze pusta. Przez chwilę zastanawiał się, który z nich wybrać. VIP-owski do pomieszczenia majestatu Iris czy zwykły, powiedzmy, mieszczański...Aby sam nie czuł się jak piąte koło u wozu.
-VIP czy standard?-Spytał przyjaciółkę. Szczerze powiedziawszy wszystko było mu jedno, byleby do baru było jak najbliżej. Powoli bowiem udzielał mu się imprezowy nastrój i pomimo niedogodności związanych z muzyką, zaczynał lubić to miejsce. Chyba ze względu na urodziwą barmankę, obsługującym przy głównym alkopoju.-Zrobimy tak. Wybierz jakieś miejsce, a ja pójdę po drinki. Za trzy minuty jestem.-Puścił Fel oczko, uśmiechając się przy tym i żwawym krokiem ruszył w kierunku baru, mając nadzieję, że nikt już nie zaczął podrywać urodziwej barmaneczki.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

31 sty 2017, o 19:32

Pomimo sceptycyzmu Matthewa oraz ogólnie pojętej niewygodzie, Iris bawiła się całkiem nieźle. Z fascynacją dziecka przyglądała się wszystkiemu dyskretnie, śmiejąc się w głos, kiedy ktoś nieostrożnie chwycił się poręczy i przez to prawie że nie wywinął orła, kiedy pojazd ostro skręcił. Na szczęście wagon skrzypiał i charczał, tak więc jej chichot był duszony i tylko stojący bardzo blisko Tarczansky słyszał, jak Iris parska, od razu zasłaniając usta, aby przypadkiem ktoś sobie nie pomyślał, że jest nieuprzejma.
Może i nie powtórzyłaby tej podróży, aczkolwiek usatysfakcjonowana, że postawiła na swoim, zgrabnie wyskoczyła z wagonika. Strzepała z ramion niewidzialny pyłek, wygładziła materiał garsonki i uśmiechnęła się całkiem promiennie do Matthewa. Już stąd, czyli z przystanku, słychać było przytłumioną muzykę. Lubiła Czyściec między innymi za to, że nie skupiali się tylko na mało melodyjnych, splecionych w większości z łubudubu kawałkach techno. Dziwiła się tym, którzy potrafili do tak w jej mniemaniu agresywnej muzyki bujać się na parkiecie. Pod tym względem była staromodna.
- Skoro namówiłam Cię na przejażdżkę SKM-ką, jestem ciekawa na co jeszcze wystarczy mi uroku osobistego.
Odparła zaczepnie, oplatając dłoń wokół ramienia mężczyzny, kiedy zbliżyli się do Czyśćca. Ochrona łypnęła na nich spojrzeniem, bez słowa zostali przepuszczeni przez przejście dla VIP, jednakże Iris zamiast od razu skierować się do lóż na wyższym poziomie klubu, podreptała razem z Tarczanskym do głównej sali, czyli do serca tego miejsca. Kolory pulsowały, a muzyka bębniła w uszach tak, że można było odnieść wrażenie, że rozbrzmiewa od środka. Może i w VIPach było bardziej kameralnie, a co za tym szło na pewno nie mieliby problemów z usłyszeniem siebie nawzajem, tyle że Iris czuła, że wcale nie ma ochoty zaszywać się w lożach.
- Standard. Pod warunkiem, że jest tutaj jakieś miejsce, gdzie nie będze co chwile ktoś na nas wpadał.
Wspięła się na palce, rozglądając z trudem ponad głowami innych bywalców.
- W porządku. Dla mnie jakiś kwaśny i z rozsądną ilością procentów.
Odprowadziła Matthewa wymownym spojrzeniem, następnie obróciła się na palcach i po chwili błądzenia przy parkiecie, udało się jej cudem zająć miejsce przy mikroskopijnym stoliku, do którego były przypisane dwa, wysokie, barowe krzesła. Nie było ani łatwo, ani wygodnie na dłuższą metę siedzieć na takim, jednakże nie była z tych, którzy wybrzydzają, bo jak wiadomo darowanemu koniu się w zęby nie zagląda. Odrzuciła jasne pukle na plecy, wyglądając powrotu mężczyzny z dwoma zdobyczami z jak miała nadzieję parasolką oraz kręconą słomką.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

2 lut 2017, o 11:29

Nietrudno było zrozumieć awersję Matta do transportu publicznego. Jednak niektórzy byli na niego skazani, a on omijał go jak tylko mógł i do dziś, wychodziło mu to nader dobrze. Tym razem został złamany i wręcz zaciągnięty siłą do kolejki. Nigdy więcej nie da się na to namówić i nawet sama Radna, którą darzy przyjacielską słabością, nie da rady go do tego przekonać. Przynajmniej kolejny raz. Po raz kolejny przypomniały mu się dziecinne wygłupy, których z premedytacją dokonywali. W kolejce ujrzał ponownie tamtą Iris. Co prawda, wyższą, bardziej wykształconą, ale z tym samym radosnym błyskiem w oku, którego nie widział, od czasu kiedy spotkali się ponownie. Chciałoby się rzec, że mimo wszystko ludzie się nie zmieniają. Pomimo awansów, wzlotów, upadków nadal pozostają tymi samymi ludźmi, lecz przywdziewają maski zależne od ich sytuacji. Chciałby to samo powiedzieć o Iris, na którą patrzył badawczym wzrokiem. Przez chwilę zastanawiał się czy to samo tyczy się Radnej. Czy to tylko chwilowe zakłócenie i zmienna, której nie była wstanie przewidzieć. Wątpliwości mechatronika były słuszne, według niego przynajmniej, bowiem dała mu wielokrotnie znać o różnicach ich dzielących. W pozycji, w stylu bycia...Matt nie był dżentelmenem, a ona nie była dziewczyną z sąsiedztwa. Ot...Niereaktywna mieszanina.
-Po tej zajebistej przejażdżce, Twój urok osobisty jest wstanie mnie namówić jedynie na kolejne piwo.-Odrzekł z przekąsem. Szyderczy uśmieszek nie schodził mu z twarzy, gdy Matthew powolnym krokiem odchodził w kierunku urokliwej barmanki, licząc na to, że poda mu numer swojego komunikatora. Był pewny siebie, jak zawsze, choć nie zawsze to okazywał. Przede wszystkim mierzył siły na zamiary, dlatego też postanowił uderzyć do tej dziewczyny. Co prawda, wyglądała na młodszą od niego, mniej dojrzałą...Może jeszcze studiowała, albo po prostu liczyła na fart, bo chciała rozpocząć karierę w przemyśle filmowym i zaczęła na barze, licząc że spotka ją znany reżyser. Cholera wie.-No proszę. Znudziło Ci się już bunkrowanie na górze?-Kolejna zaczepka słowna, jednak jak najbardziej w dobrym tego słowa znaczeniu. Wiedział, że mógł sobie pozwolić na takie rzeczy, to korzystał z tego ile wlezie. W końcu jak dają to bierz, jak biją to uciekaj i choć istniał cień szansy na tą drugą opcję, to Matt nie zamierzał przestać, bo lubił być kąśliwy i mógł być taki. Dlaczego? Bo taki już był. Słysząc zamówienie, skinął lekko głową i odrzekł krótko.-Przyjąłem.-A po chwili zniknął gdzieś w tłumie, starając się dopchnąć do baru. Mocno obleganego, chyba ze względu na tą piękność stojąca za ladą. Trochę mu to zajęło, Iris nawet zdążyła zdobyć jakieś miejsca siedzące, a on...
Dłuższą chwilę nie wracał. Radna patrząc w jego stronę, mogła ujrzeć jak Tarczansky w najlepsze ucina sobie pogawędkę z barmanką. Można byłoby uznać, że zapomniał o swojej towarzyszce, nawet o tej drugiej, która była pewnie już w drodze powrotnej z portu. Nic bardziej mylnego. Chwilę później, Matt wyszedł z obleganego baru z dwoma naczyniami wypełnionymi jakimiś alkoholowymi specjałami. W przypadku inżyniera był to oczywiście jego ulubiony drink z whisky w roli głównej, a dla Iris, tak jak zresztą chciała. Kwaśne, z rozsądną ilością procentów. Pamiętając o jej dziecinnej sympatii do słomek, nie zapomniał o takowej, niestety...Parasolek nie było. Postawił naczynia na stół i usiadł naprzeciwko Radnej.
-Mężatka, kurwa. Czemu wszystkie fajne laski są mężatkami, co?-Trapiąc się tym pytaniem, po chwili w myślach sam sobie na nie odpowiedział. Nie zamierzał jednak z tego powodu zalewać się w trupa. Wieczór był jeszcze młody, a parkiet powoli zalewał się łaniami czekającymi na to, aż ktoś je upoluje. Kto wie...Może i Matt z gracja spróchniałego pnia drzewa wkroczy na parkiet, by pokazać kto tu rządzi. Kto wie...-Ale przynajmniej drinki są fikuśne jakieś takie. To za co pijemy?
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

2 lut 2017, o 18:42

Iris - w odpowiedzi - przewróciła tylko oczyma. Mógł sobie mówić co chciał, ale i tak wiedziała swoje. W tym, że Tarczansky'emu bardzo ciężko przychodziło przyznać komuś racje w sprawach bądź co bądź prozaicznych, broniąc się przed tym ciętym językiem oraz niewybrednymi komentarzami. Taki już był. A jeśli bardzo chciał, aby pod klub zajechali jego wypasionym motocyklem bądź innym pojazdem latającym stylizowanym na podobieństwo, mógł zaproponować. Pomimo mało odpowiedniego do szybkiej jazdy stroju, naprawdę byłaby skłonna rozważyć taką propozycje, kto wie - może nawet z pozytywnym skutkiem.
Po raz drugi, dość wymownie wzniosła oczy ku pulsującemu od halogenów sufitu, kiedy dostrzegła, że Matthew ślini się do barmanki. Absolutnie nie miała z tym najmniejszego problemu, nawet podejrzewała, że mężczyźnie doskwiera samotność skoro rozwiódł się z żoną a wykonywanie takiej, a nie innej pracy raczej nie sprzyjało zawieraniu ciekawych znajomości. Gdyby tylko mogła coś wtrącić, na pewno pozwoliłaby sobie zauważyć, że mająca ładny profit z napiwków barmanka nie jest do końca taką, wobec której powinien sobie robić nadzieję. No chyba, że nie liczył swoich sum na koncie i gotów był wydać nie mało, aby przykuć uwagę pracownicy Czyśćca. Uśmiechnęła się pod nosem, ponieważ Tarczansky nie krył zawodu w oczach, kiedy w końcu doczłapał się do stołku z drinkami i udało mi się przekrzyczeć muzykę.
- Lex nie jest mężatką.
Wzruszyła ramionami, czując na sobie uważniejsze spojrzenie. Niczego nie sugerowała, jedynie podawała kontrargument. I to dość logiczny. Przysunęła w swoją stronę naczynie z cieczą w barwie laguny, następnie zamieszała słomką w środku, aż zaskrzypiał kruszony lód. Iris była estetką. Zwracała uwagę na barwy, na szklankę. Cieszyła nimi oko, dopiero po chwili kosztując.
- Ta salarianka, która pracuje z Tobą w maszynowni również nie.
Dodała po chwili namysłu, a żeby nie musieć dopowiadać już nic więcej, między innymi dlaczego wspomina o zamkniętej we własnym świecie pani inżynier o specyficznej rasie, Iris upiła kolejny łyk, dyskretnie oblizując usta. Kwaśne. Ale dobre.
Wyprostowała się, odgarniając pukle sprzed oczu. Wbrew założeniom, nie miała większych problemów z tym, aby usłyszeć Matthewa.
- Za co pijemy? Na pewno za Twój awans. Za miły wieczór. Za to, że żadna mężatka nie jest zazdrosna, że spędzasz ten czas ze mną a nie z nią.
Puściła mężczyźnie perskie oczko. A także za to, że Hierarchia Turian nie wypowiedziała nam drugiej, poważnej wojny.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

3 lut 2017, o 11:43

To fakt, Matthew rzadko przyznawał się do błędu. Jeśli już to robił, to raczej burcząc pod nosem jakieś przekleństwo i chowając wzrok przez swoimi oprawcami. Gdy miał okazję go szybko naprawić, nie mówił o tym nikomu i przystępował do działania. Tarczansky był trudnym człowiekiem w obyciu. Czasami szorstki, często opryskliwy i chamski, lecz miało to swój urok. Jego nieustępliwy charakter miał swoje zalety. Przynajmniej nikomu nie pozwalał sobie wejść na głowę i znał swoją wartość. A to, że swoim niewybrednym językiem i poglądami narobił sobie paru wrogów. To cóż, to rzekomo świadczy o wielkości człowieka. Na jego styl bycia już nic nie można było poradzić, starego psa nie nauczy się już nowych sztuczek. Dlatego też, trzeba było go akceptować takim jakim był.
Czy doskwierała mu samotność? Owszem, lecz to kolejna rzecz, do której nie chciał się przyznać. To spowodowane jego wieloletnimi wojażami na pokładzie Eagle'a. Prawie dekada. Odpowiadało mu takie życie, jednak każdy stary, kosmiczny wyjadacz musiał znaleźć przystań, na której mógłby wylądować. Bezpiecznie i bez poczucia, że zaraz się zawali. Było to cholernie trudne, prowadząc taki tryb życia jak on. Każdy pokładowy, który spędza większość czasu na niestabilnym gruncie okrętu powie to samo. Co prawda, wielu osobom udało się pogodzić te dwie sprawy, ale było też gro osób, którym szczęście w tej materii nie sprzyjało. Taką właśnie osobą był Matt. Nie potrafił sobie odpowiedzieć, co było powodem takiego stanu rzeczy. Starał się być dobrym mężem, ojcem, przyjacielem, lecz najwyraźniej ścieżki życia, którymi chadzał nie były dla niego zbyt łaskawe. Nie obwiniał Elizabeth tak bardzo jak kiedyś, zdał sobie sprawę z błędów, które popełnił wiele lat temu i wiedział, dlaczego ona nie chce go znać. Nie mowa tutaj o awanturach, a raczej o tym, że Matthew nawet nie starał się być przy rodzinie tak często, jak sprzyjały temu okoliczności. Po przebywaniu dwóch tygodni w domu, mechatronik czuł się źle. Jak piąte koło u wozu i starał się robić wszystko, by zorganizować kolejny kontrakt. Poza tym, Lizzie sama czuła się nieswojo, gdy Tarczansky zbyt długo przebywał w domu. To dziwna specyfika małżeństwa, które jest prowadzone na odległość. O ile przez komunikator wszystko było w porządku, to w kontakcie bezpośrednim powstawał dziwny dystans, co prowadziło do starć. W reakcji na słowa Iris, Matthew jedynie parsknął śmiechem i oparł się łokciami o malutki stolik.
-Lex powiadasz...W sumie. Ciekawe gdzie jeszcze ma tatuaże...-Mówił to z rozbawionym uśmiechem na ustach. Nawet jeśli by coś w tym kierunku zrobił, to raczej nie miało to racji bytu. Widzieliby się w podobnej częstotliwości, co Matt z byłą żoną. Odpada. A salarianka? To naprawdę kobieta? Matt zrobił wielkie oczy. Dowiedział się czegoś nowego, bowiem cały czas odzywał się do niej zwrotem Eee! Ty! Cho no tu!, bowiem określenie jej płci było dla niego zbyt trudne do określenia. No cóż. Człowiek uczy się całe życie.-Ta...A później w maszynowni uwijemy sobie gniazdo i będę wysiadywał jajo, chociaż...jakby położyć je obok reaktora...To byłoby cieplej niż pod moją dupą. Trza to rozważyć.-Rzucił z udawaną powagą. Spojrzał się w stronę parkietu. Ludzie coraz lepiej się bawili, a Matt nie przyjął jeszcze wystarczającej ilości płynów rozluźniających, by wkroczyć i zająć parkiet tylko dla siebie.
Ewakuować tańcopodłogę!
Krzyknie, gdy to się stanie, bowiem jego zamaszyste ruchy mogą strącić kogoś i wpłynąć na to, jak szybko Matt opuści lokal. A nie chciał tego robić za prędko. Wtem wrócił wzrokiem do Iris i ostrzegł ją, zanim wpadnie na genialny pomysł wyciągnięcia, a raczej próby wyciągnięcia go na parkiet.
-Jakby co, idę tańczyć po trzech...No chyba, że chcesz się zbłaźnić, albo połamać, to możemy iść teraz.-Już wyobrażał sobie zdjęcia na portalach plotkarskich i publicystycznych, jak to Iris Fel zostaje wywożona z klubu na noszach w związku z tym, że jej partner taneczny połamał jej piszczele. Sama myśl o tym, wywołała u niego uśmiech na twarzy. Toast, trafny, prosty i oczywisty. To nie dziw, że Iris jest Radną, bowiem w krótkich, żołnierskich słowach potrafi podsumować cały wieczór. Idealnie. Nie wzięła pod uwagi jednak zmiennej, że Matt zacznie się lepiej bawić, ale...To dopiero odległa przyszłość i nie wiadomo czy do niej dojdzie, należało się zatem cieszyć tym, co mają teraz, czyli fikuśnymi drinkami.-Cincin.-Odparł kobiecie, wznosząc lekko naczynie i po chwili upijając z niego odrobinę drinku z whisky.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Klub "Czyściec"

3 lut 2017, o 15:39

Droga do portu nie zajęła jej zbyt dużo czasu. Głównie dlatego, że wzięła taksówkę, a nie leciała transportem publicznym, do którego - jak już wspominała Mattowi - miała sporą awersję, niezależnie od tego, czy przemieszczał się tylko po Cytadeli, czy trasa była dłuższa, na przykład na Ziemię. Łatwo trafiła do swojej szafki, w której godzinę temu zostawiła swoje rzeczy i szybko spakowała zakupiony zapas papierosów do torby z całym swoim bagażem. Zablokowała ją z powrotem, tym razem już zabierając jedną paczkę, żeby nie sępić od Matta w chwili, gdy kupiła sobie tych paczek czterdzieści i ruszyła z powrotem do taksówki, która posłusznie czekała na nią kilkanaście metrów dalej.
Do Czyśćca niestety nie weszła wejściem dla VIP-ów, bo żadnym nie była. Postanowiła więc wykorzystać czas oczekiwania w kolejce na rozmowę z bratem, do którego zadzwoniła żeby poinformować go o swoim opóźnieniu i spytać jakie ma konkretnie plany na najbliższy tydzień. Ludzie wokół i tak byli zbyt zajęci swoimi sprawami, albo już zbyt pijani (mimo, że przecież był środek dnia), żeby przejmować się nietypowo wyglądającą kobietą, gadającą do brodatego faceta w omni-kluczu.
- O dobra spadam, bo zaraz ja - rzuciła i rozłączyła się, by rzucić selekcjonerowi pytające spojrzenie.
Kilka minut później, po udowodnieniu że nie jest zaawansowaną recydywą, została wpuszczona do środka i od razu zaczęła rozglądać się za znajomą sobie dwójką. Szybko zauważyła blond czuprynę Iris, a obok niej głowę Matta, więc ruszyła w ich stronę. Załapała się jeszcze na fragment konwersacji, który całkiem ją rozbawił. Standardowe pytanie, które słyszała już tyle razy, choć teraz nie było skierowane bezpośrednio w jej stronę, postanowiła uraczyć równie standardową odpowiedzią.
- Jak poznamy się lepiej, to może ci pokażę - oparła się o ramię Tarczanskiego i usiadła na sąsiednim krześle, uśmiechając się szeroko i zupełnie niewinnie, co w jej przypadku nie wyglądało zbyt wiarygodnie. W większości ta odpowiedź wywoływała zmieszanie, choć podejrzewała, że Matt tylko zacznie się śmiać.
- Ja chętnie pójdę na parkiet już po tych dwóch, które mi obiecywałeś - odparła na wspomnienie tańca. Lex szybko lądowała na parkiecie i generalnie nie brała jeńców. Chociaż po pewnym incydencie nauczyła się, że podesty na których tańczą asari są przeznaczone wyłącznie dla nich, inaczej może się zirytować ochrona. Rzadko kiedy spotykała tam kogoś, kto potrafił opanować jej temperament, zwłaszcza po alkoholu.
- Sprawdziłam przeloty, jutro mam koło południa, powinnam wstać. Co wy z tymi mężatkami? - spytała. - Jak mi przyniesiesz coś dobrego, to wypiję razem z wami. Za papierosa, którego wysępienie od nieznajomego ma całkiem przyjemne skutki.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

3 lut 2017, o 20:11

Stosunek Iris do małżeństw był ambiwalentny. Długo się zarzekała, że nie zdecyduje się na nie, podobnie jak na żaden, poważniejszy związek; los jednakże zakpił z niej, z jej twardych postanowień, z uczuć, ponieważ dwa lata temu ni stąd ni zowąd poślubiła Ionto. Bardzo mało rozmawiała z Matthewem na temat swojego małżeństwa, właściwie z nikim innym również nie poruszała tej kwestii, jako że po śmierci Ionto była ona zbyt świeża. Należałoby również podkreślić, że Iris nie była z tych, którzy chętnie opowiadają o sobie i swoim życiu prywatnym. Nawet tym zaufanym i bliskim. Bo tutaj nie chodziło o szeroko pojętą prywatność lub problem z zaufaniem; Iris zwyczajnie nie chciała nikogo obarczać swoimi problemami - i prozaicznymi, i większymi - jako że każdy miał swoich pod dodatkiem.
Lubiła słodkie drinki i takie, w których nie było czuć procentów. Być może kłóciło się to z samą ideą picia, nie mniej wychodziła z założenia, że jeśli już miała coś w siebie wlewać, wolała, jak to coś z łatwością przechodziło przez jej gardło bez wykrzywiania kubków smakowych oraz ust.
- Właściwe pytanie brzmi gdzie ich nie ma.
Może jak odpowiednio spytasz, dowiesz się? miała na końcu języka, jednakże jej słowa wyprzedziła sama Alexis, która pojawiła się przy ich stoliku z naprawdę niezłym wyczuciem czasu. Iris uśmiechnęła się tylko pod nosem, wodząc palcem po smukłym kieliszku. Był podobny do tego, z jakiego pija się martini, jednakże bardziej pękaty.
- Muszę Cię zasmucić, Matt. Nie ma realnej szansy, abyś mógł mieć dziecka bądź jak wolisz to nazywać jajo z Salarianką. Biologii nie oszukasz. No chyba, że dostarczysz genetykowi swoje próbki wiadomo czego i ten wszczepi odpowiednie komórki Salariance... Zmieńmy temat.
Mimo iż oszczędziła im szczegółów, to i tak wyczuła, że zabrnęła za daleko w swoich naukowych teoriach.
Kolorowy trunek szybko ubywał w naczyniu, ale Iris nie odczuwała w związku z tym wzmożonej chęci popląsania na parkiecie. Nie miało to nic wspólnego z to nie w jej stylu, raczej z tym, że prawdopodobnie dzisiejszego wieczoru królować będzie muzyka łubudubu, a fakt ten nie do końca jej odpowiadał.
- O nie, nie. Nie podbiję stawki. Nie zatańczę ani po dwóch, ani po trzech, a już na pewno nie w tych cholernie niewygodnych szpilkach... Weź proszę od razu jeszcze jednego. Tego samego.
Uśmiechnęła się słodko do Tarczanskyego, podsuwając w jego stronę pusty kieliszek. Skoro już zmierzał w stronę baru, szkoda, aby fatygował się tylko po to, co by wrócić z wolną ręką.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

4 lut 2017, o 22:49

Był trochę zaniepokojony faktem, że Lex jeszcze nie przyszła. Obstawiał, że ze względu na jej aparycję SOC zrobiło jej rewizje osobistą w porcie, albo selekta nie chce jej wpuścić. Obie opcje były bardzo wiarygodne i Matt nie mógł zdecydować, którą wybrać. Sam ze względu na niezbyt dopasowany do Prezydium strój, został trzykrotnie legitymowany. Po ataku gethów na Cytadelę, SOC stało się bardzo upierdliwe. O wiele bardziej, niż dawniej. Kontrola na każdym kroku. Skany ładunku, komisyjne otwieranie skrzyń, drony tropiące. Przepustka przepustki załącznikiem do przepustki. Całe szczęście, że jest już szczęśliwym posiadaczem karty stałego pobytu. Przynajmniej nie musiał się już przejmować tymi wszystkimi formalnościami związanymi z wejściem. Tym bardziej się cieszył, kiedy zasłyszał wieść o tym, że pewnemu salarianinowi odmówiono wstępu na Cytadelę, ponieważ podejrzewano iż był gethem w kamuflażu. Dobre sobie. Czeski film normalnie. Może podobnie było z Lex, z tymże podejrzewano ją o koneksje z Cerberusem. Organizacji, której rzekomo nie było, a i tak wszyscy o niej słyszeli. Jednakże w różnych formach.
Pojawienie się Lex ucieszyło Tarczansky'ego. Nie to, że nie szanował towarzystwa Radnej, tylko problem polegał na tym, że ją obowiązywał protokół dyplomatyczny nawet poza Prezydium. Dlatego też nie miał z kim się porządnie napić czy pożartować, bez ryzyka wywołania skandalu obyczajowego. Jej słowa nie wzbudziły Matta w osłupienie. Parsknął śmiechem głośno. Polubił Lex, była bezpośrednia tak jak on. Subtelna niczym 25-kilogramowy worek cementu. To dobrze, bowiem czuł, że idzie się z nią dogadać. Pomimo całej listy schorzeń psychicznych, które wymieniła w pierwszych kilku minutach ich znajomości. Może to i lepiej, że tego nie kryła. Przynajmniej nie będzie zdziwiony, gdy coś jej odwali.
-Myślałem, że od tej fajki jesteśmy najlepszymi znajomkami. Cholera.-Rzekł, udając zawiedzenie. Kolorowe tatuaże Lex były bardzo dobrym tematem do rozmowy. Odgadywanie ich lokalizacji to powiedzmy, kalambury.-W takim razie, trza się jeszcze napić.-Dodał po chwili i dopił swojego drinka. Nie był mocny, był smaczny. Taki z klasą. Powiedzmy, że do niego nie pasował. Wyglądał raczej na człowieka, który wali czystą. No i tak właśnie było, z tymże brakowało mu kompana, a Radnej wypada dotrzymać towarzystwa w nieco bardziej wyszukanej formie, prawda? Skoro poziom kulturowy gromadki trochę się obniżył nic nie stało na przeszkodzie, aby wypić chociaż te dwie kolejki, które inżynier obiecał, lecz zerwanie z miejsca przerwał mu wykład Iris na temat rozmnażania międzygatunkowego, który spowodował, że grawitacja z powrotem wróciła go na miejsce. Przez chwilę wpatrywał się w Fel, nie dowierzając jej słowom. Cmoknął. No...Nie wiedział, że do takiej sytuacji może dojść.
-Nie wiedziałem, że w nocnym klubie ktoś mi da lekcję biologii...I to nie w kiblu. Za to trzeba wypić, nie ma co. Wtedy temat się zmieni sam.-Oczywiście. Gdzieś w jego głowie rodził się sprytny plan wmuszenia Iris nieco mocniejszych trunków. W końcu, jednodniowa niedyspozycja nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Nawet w dyplomacji musiały się zdarzać takie przypadki.
Wygiby na parkiecie. Temat rzeka. Nic nie było tak tajemną arkaną wiedzy dla Matta, jak taniec właśnie. W jego obecnym stanie, był raczej kłodą. Niezbyt gibką, niby smaganą przez wiatr, ale jednak kłodą. Jednak im dalej w las, a w tym wypadku wraz z kolejnymi drinkami, stawał się bardziej gibki i skory do swawoli. Najwyraźniej nie on jeden miał problem z tańcem. Lex sama chciała wystartować po dwóch kolejkach, a Iris w całym przedsięwzięciu przeszkadzały buty. Na usta Matta nasuwało się jedno pytanie. Trafne zresztą i logiczne, przynajmniej w jego mniemaniu.
-To po kiego grzyba je zakładasz? Bo ja tutaj czegoś nie rozumiem...Znaczy okej, seksbomba, prezencja i inne cuda, ale skoro są niewygodne, to...A zresztą, nieważne.-Zarzucił temat, bowiem wkraczał w tematy wykraczające poza jego kompetencje. Bał się zresztą, że zostanie przygwożdżony przez kobiece doświadczenie i logikę, która była dla niego bardziej zawiła, niż proces fuzji termojądrowej.-To co pijemy? Iris jeszcze raz to samo...A zresztą, dajcie się zaskoczyć.-Puknął dłonią w stół i ruszył podbić bar, ponownie zresztą. Dziewczyny mogły sobie w tym czasie porozmawiać. O paznokciach, o perfumach czy o czymkolwiek tam chciały. Mogły sobie też pomilczeć, patrząc wyczekująco w stronę baru i tego jak jedyny mężczyzna w ich gronie poluje, niczym jego przodkowie na mamuta. Z tymże on polował na drinki. Matt po chwili odszedł od baru z, o zgrozo, tacą. Na niej były trzy szklaneczki i sporawo kieliszków. Dwa Rusty Nail i jedno niebieskawe coś, które przed chwilą piła Iris. Wszystko to było otoczone dwudziestoma czterema kieliszkami wypełnionego najznamienitszym szotem w dziejach ludzkości, czyli Wściekłym psem. Mechatronik był w pełni usatysfakcjonowany tym, co udało mu się zakupić i po chwili całą tacę położył na stoliku.
-Jak to było? Bierzcie i pijcie z tego wszyscy?-Wskazał dłońmi na tacę i ponownie zasiadł na stołku, z uśmiechem pełnym satysfakcji i spojrzeniem malutkiego dziecka na widok nowej zabawki. Zatarł dłonie i chwycił jedną ze szklanek i kieliszek, by położyć je jeszcze bliżej siebie. Gdyby którakolwiek z kobiet miała jakiekolwiek obiekcje, to Matt miał jeden zasadniczy i logiczny argument.-Na zapas wziąłem, żeby nie chodzić wte i wewte do baru. A co do mężatek...-Musiał szybko zmienić temat, zanim wszelkie furie się w nich obudzą.-...to po prostu tak jakoś zeszło...Trudne życie singla'n'shit.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Klub "Czyściec"

5 lut 2017, o 01:43

Matt jej nie rozczarował. Jej uśmiech poszerzył się nieco w odpowiedzi na jego śmiech, po czym szybko zapomniała o tym temacie. Zabębniła palcami w blat stołu, rozglądając się wokół. Obok nich siedziała piątka ludzkich nastolatek, ubranych w ciuchy na pierwszy rzut oka tak drogie, że na jedną z tych stylizacji Lex musiałaby wydać dwie wypłaty. No, może jedną. Pół nawet. Ale i tak zdecydowanie za dużo jak na laski, które pewnie jeszcze nie mogły legalnie pić alkoholu. Ciekawe kto im załatwił tu wstęp. Śmiały się jak nienormalne i robiły sobie zdjęcia. Crimson poczuła dziwną ochotę stanięcia za nimi i zepsucia im fantastycznej sesji, która wydawała się nie kończyć.
- Co tam pijesz, Iris? - spytała, zmuszając się do przeniesienia spojrzenia na kieliszek radnej. Nadal dziwnie mówić do niej po imieniu, choć już dawno ją o to poprosiła. Od tamtego czasu kilka razy widziała ją w wiadomościach i kilka razy w extranecie. Ostatnio chyba nawet wyświetlała się na monitorach w mesie na Hekate, choć nie pamiętała, czy chodziło o coś oficjalnego, czy to był jakiś szmatławiec z jedną z wielu fantastycznych plotek.
Przeniosła wzrok na swoje buty. Te też były wysokie. Sięgały kostki, miały ćwiekowany przód i metalowe obcasy, które sprawiały, że nie była już półtorametrowym gnomem, tylko półtorametrowym gnomem na szpilkach. Do pracy takich nie nosiła, ale mogła sobie na to pozwolić kiedy wychodziła gdzieś indziej. Nawet jeśli był to tylko lot z przesiadką na Ziemię. W sumie nie żałowała, że wyjątkowo przywiązała trochę wagi do tego, jak wyglądała, bo przynajmniej teraz nie musiała się za siebie wstydzić.
- Moje są wygodne. Może dlatego, że zabudowane - założyła nogę na nogę. Nieczęsto miała możliwość pozwolenia sobie na rozmowę o butach. Nie to, żeby ją to interesowało jakoś szczególnie, zwykle kupowała je dopiero wtedy, gdy poprzednie się jej rozwaliły. - Co tam w ogóle słychać? Dawno cię nie widziałam. Opowiedz co u ciebie. Co się stało z Rodriguezem? - mogła sobie pozwolić na to pytanie, skoro Matt zniknął od stołu. Skoro się znali, Fel mogła nie chcieć poruszać przy nim tego tematu. Crimson była jednak ciekawska. - I co tam ogólnie... robisz? Teraz? Od ciebie dostanę raczej bardziej wiarygodne informacje, niż z extranetu.
Oparła się wygodnie, przekładając jedną rękę przez oparcie swojego krzesła. Zerknęła na stojącego przy barze mężczyznę. Kogoś jej przypominał, ale nie była w stanie stwierdzić kogo konkretnie. Patrzyła też na niego wtedy, gdy niósł alkohol do stolika, choć głównie dlatego, że to kieliszki przyciągnęły jej uwagę. Nie planowała dziś pić, miała wrócić do domu i pójść spać, dopiero jutrzejszego dnia spotkać się z rodziną. Życie jednak miało swoje plany.
- Śliczne - stwierdziła, sięgając po jeden z shotów. Nie miała obiekcji. Była chyba ostatnią osobą, którą można było o nie posądzać. - Co ty pieprzysz, życie singla jest wspaniałe.
Uniosła kieliszek w geście toastu i szybko wypiła zawartość, nagłą zmianę wyrazu twarzy zrzucając na dużą ilość tabasco. Miała wychodzić za mąż, narzeczony zginął. Poznała osobę za to odpowiedzialną i upodliła się przy nim, nawalając się do tego stopnia, że nie była w stanie już nic mu zrobić. A może była nawalona w chwili, kiedy się przyznał? Nie pamiętała. Nie była sama z wyboru. Ten, który chciał zasypiać i budzić się obok niej, nie żył, a potem nikt już jej nie chciał. Była wrakiem człowieka.
- Wasze zdrowie - sięgnęła od razu po kolejny kieliszek, żeby zabić wspomnienia.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

6 lut 2017, o 00:09

- Nawet nie wiem. I raczej nie jest to powód do chwalenia się... Smakuje jak cytrynówka. Albo miętówka. Albo i jedno, i drugie. Chcesz spróbować?
Zaproponowała, podsuwając Lex pękaty kieliszek z zakręconą słomką oraz nabitymi na krawędziach kawałkami owoców, które prawdopodobnie miały coś wspólnego z ziemskimi cytrusami, tyle że były wściekle burgundowe. Może, gdyby w jej trunku umoczyć usta miał yagh, poczułaby obrzydzenie, ale Alexis na szczęście nie była przedstawicielką tejże rasy.
- Matt, skarbie, nie chciej nawet tego zrozumieć. Po prostu się ciesz, że zakładasz do swojej pracy ten sam kombinezon za każdym razem i w związku z tym nawet nie patrzysz na szafę po podniesieniu się z łóżka.
Rozbawiona tym bezpruderyjnym komentarzem, mogła już tylko wzruszyć ramionami. Może i nie pasowała do tego towarzystwa, ale Iris naprawdę dobrze się czuła spędzając swój wolny czas z mechatronikiem, który to patrzył na świat przez inne okulary. Podobnie jak Lex, był wyrazistą i barwną personą, która nie bała się wyrażać swojego zdania. Takich ludzi się ceni, zwłaszcza, jak na co dzień szczerość przestaje być wartością.
Tarczansky niewątpliwie musiał się przygotować na walkę z wiatrakami, ponieważ Iris była czujna i jak ten doskonale wiedział zbyt rozsądna, co by dać się wciągnąć w jego podstępne gierki, uwierzyć w śmieszki-heheszki oraz nie wyczuć zagrożenia. Na jego nieszczęście, na dokładkę należało podkreślić, że jak mało kto potrafiła zachować się asertywni w każdej sytuacji. I to dosłownie. Tymczasem, zanim rzucił jej rękawice, Iris jeszcze nieświadoma planów liska - chytruska, odprowadziła Matthewa wzrokiem, aż ten nie zniknął wśród mas oraz aż pytanie Lex nie ściągnęło ją boleśnie na ziemię.
- Poszedł swoją drogą.
Uśmiechnęła się krzywo, co naturalnie nie miało nic wspólnego z dopiciem drinka.
- Kiedy intensywność spotkań przestała pasować do jego schematów niezobowiązującej relacji, stwierdził, że to ten czas, aby zadbać o swoją reputację i rozstać się w spektakularny sposób. Na przykład pokazując się na bankiecie z córką głównego inwestora największego w układzie drapacza chmur uwieszonej na jego szyi... Nie mniej jestem zdania, że o zmarłych nie mówi się źle. O byłych również nie.
Puściła kobiecie oczko, pozostawiając pole do popisu domysłom.
- Właściwie nie ruszam się poza Prezydium od dłuższego już czasu, ponieważ mnogość konfliktów gospodarczych i wpadek dyplomatycznych trzymają mnie tam na uwięzi niczym hanarskie macki... A Ty? Jesteś tutaj w interesach?
Prawdę powiedziawszy, nie zdziwiłoby ją, gdyby ta zaprzeczyła i odparła, że wypoczywa na koszt naiwnego fagasa, ponieważ to, co wiedziała o Lex, a były to przede wszystkim wiadomości niechętnie przekazane przez Diego, były prawdopodobnie jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Już sam sposób bycia kobiety był dla Iris tak abstrakcyjny oraz poza jej zasięgiem, że aż fascynujący. Idealnie wpasowywała się w schemat niepokornego ducha bądź pirata na jakiejś powietrznej łajbie. Jako że wystrzegała się uleganiu pierwszemu wrażeniu, końcem końców odsunęła od siebie te niedorzeczne myśli. A kolejny, uśmiechający się do niej drink, był w tym pomocny.
- Powinieneś wypić jeszcze jeden, aby w końcu ta nieszczęsna barmanka przestała ci chodzić po głowie.
Pozwoliła sobie zasugerować, sugestywnie bębniąc palcem o szkło, które sama trzymała w ręku, delikatnie kołysząc jego zawartością, bo tak czysta barwa lazuru, jaką udało się im osiągnąć w efekcie końcowym była naprawdę magnetyczna.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

6 lut 2017, o 17:39

Podstępny lis był trochę poza tematem rozmowy. Może to i lepiej, wychodził bowiem z założenia im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Rozmowa toczyła się zapewne o jakiś babskich sprawach, dlatego nie zamierzał się w te tematy mieszać. Jako jedyny samiec w tym stadzie, postanowił przemilczeć ten damski bełkot o sprawach dla niego nieistotnych. Wolał grzecznie poczekać na swoją kolej.
-Przepraszam bardzo, od kiedy jest ten nowy oficer pokładowy, to wprowadził nowy standard. Trzy warianty kombinezonów, w zależności o rodzaju lotu, dokąd i po co lecimy. Nie wiem po chuj to tyczy maszynowni, bo i tak zawsze siedzimy tam zamknięci na cztery spusty.-Wzruszył bezradnie ramionami. Dawno nie spotkał się z taką dbałością o szczegóły. W FE prezencja pracownika była traktowana po macoszemu. Ważne, by wyróżniał się znaczkiem na kombinezonie i fachowością wykonania usługi. Reszta grała mniejszą rolę. Czwartoplanową wręcz. Na Venus spotkał się z procedurami, z jakimi jeszcze nie miał do czynienia. Było to ciekawe, ale czasami irytujące doświadczenie. Szczególnie, gdy mówiono mu w jaki sposób ma się zachować.-...W każdym razie. Teraz to nie takie hop-siup. Nie, nie, Bąbel.-Iris rzadko panoszyła się po pokładzie korwety, zresztą jak reszta Radnych. Odizolowani w swoich kajutach zazwyczaj czekali, aż będą mogli zejść z pokładu swojej wypasionej łajby. Dlatego też nie widziała czarnych, niebieskich i pomarańczowych kombinezonów.-Brakuje nam jeszcze fraków na audyty.-Dodał na koniec, nim upił łyk drinka, który był zaledwie preludium przed przyjęciem zacnego shota. Jako, że otrzymał awans, to mógł zaprosić swojego kolegę na podobnym stopniu menadżerskim i organoleptycznie wyperswadować mu taką drogę rzeczy. Większość załogi miała dość jego dziwnych pomysłów. Ostatnio, w trakcie obecności gości Radnych na pokładzie, zakazał przechodzenie do mesy i robienie sobie kawy. Absurd, na który teraz nie chciał narzekać.
Bycie singlem miało swoje mocne i słabe strony. Przede wszystkim, Matt nie musiał się nikomu tłumaczyć z tego, gdzie idzie, o której wraca i w jakim stanie. Z drugiej strony, brakowało tego apodyktycznego zachowania. I przede wszystkim bliskości z drugą osobą. Przelotne romanse Matta skończyły się jakoś półtora roku przed odejściem ze swojej poprzedniej pracy. Co prawda, w żaden sposób nie odzwierciedlały prawdziwego związku. Zresztą...
Jebał to pies...
...I po chwili wypił zawartość kieliszka, nie wykazując przy tym niesmaku czy zgryzienia. Może to przez te polskie geny, które jasno określały niewrażliwość na trunki do 40% zawartości alkoholu. Chwilę później wypił drugi, brew mu lekko dygnęła. Skrzywił usta w grymasie zasmakowania w cytadelowym wydaniu wściekłego psa.
-Całkiem niezłe.-Stwierdził i wzniósł szklankę w geście szybkiego toastu i na przepłukanie kubków smakowych, upił łyczek drinka. Dla zwykłej persony nie mogło się to dobrze skończyć. Jednak dla człowieka, który na co dzień przebywał z rosyjskim alkoholikiem i posiadając takie korzenie jak on...Nie było to tragiczne połączenie.-Tak, oczywiście...Jest zajebiste. A jak dobrze się rozpędzisz, to można złapać jakąś wenerę. Albo mieć odciski na palcach czy coś.-Ostatnie zdanie było hołdem dla zaginionego Scootera, który zawsze którąś z dłoni miał zabandażowaną, w celu ukrycia swoich licznych znamion po robótkach ręcznych. Jak na Iris, nawet się rozpędziła. Oczywiście, nie były to standardy jakie preferował Matthew w swoich niewybrednych komentarzach, ale lepsze to, niż nic. A propos barmanki, inżynier jeszcze raz spojrzał na piękność zza lady, kiwnął głową i pociągnął kolejny łyk swojego drineczka.-Spokojne Twoje lokowane pukle. Ja sobie dam radę, nie masz się co martwić.-Po tych słowach, zarechotał rozbawiony. Alkohol powoli rozgrzewał jego trzewia, a to oznaczało, że mechatronik był prawie gotów do wyruszenia na parkiet. Jeszcze tylko chwilunia.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Klub "Czyściec"

6 lut 2017, o 23:47

Skrzywiła się, słysząc od Iris odpowiedź na pytanie o Rodrigueza. Nie spodziewała się, że będzie tak bezczelny. Chociaż nie, moment, po chwili zorientowała się, że wcale jej to nie dziwiło. To do niego pasowało doskonale. Dobrze, że na jego szyi uwieszona była jedna kobieta, a nie dwie. Albo że nie zaproponował radnej trójkąta. W jego przypadku to nie byłoby niczym dziwnym.
- Ja to bym na twoim miejscu mówiła o nim bardzo źle - odparła, pochylając się nad stołem. Bezmyślnie zaczęła bawić się swoją bransoletką, skórzanym paskiem z bliżej nieokreślonym wzorem, którą dostała od Roy'a. Wpatrywała się z Iris ze szczerym oburzeniem. Jak mogła zachowywać się tak spokojnie? Lex na jej miejscu odwiedziłaby biznesmena i cofnęłaby wszystkie zabezpieczenia, jakie nałożyła przedtem na jego transakcje. Niech by się udławił swoimi szemranymi interesami za zrobienie Crimson w chuja. Ale to nie ona była pokrzywdzona, ale Fel, której najwyraźniej na zemście nie zależało.
- W sumie wyglądał na takiego - podsumowała, wzruszając ramionami. - Jak nie chcesz o nim mówić źle, to ja mogę. Musiałam sprzątać jego brudy, bo chyba nie myślisz, że się dorobił na porządnych interesach. Za to mi w sumie płacił. Jak chcesz, to mogę go odwiedzić jeszcze raz, spytać czy przypadkiem nie chce sprawdzić gdzie nie mam tatuaży, a że to Rodriguez, to pewnie się zgodzi. Szybko zleci na samo dno.
Uśmiechnęła się szeroko, oczami wyobraźni widząc realizację swoich planów. Iris pewnie nie przystanie na jej propozycję, ale mogła próbować. Nie miała nic przeciwko ponownemu odwiedzeniu Illium. Nie za bardzo się jej tam podobało, ale znalazłaby sobie jakieś towarzystwo i może też jakąś rozrywkę. Na przykład rozwalenie interesów Diega z czystej kobiecej solidarności. Ale cóż, pewnie nic z tego nie będzie. Chyba że radna wypije więcej, może wtedy da się namówić.
- Nie, przelotem - odparła. - Leciałam do domu właśnie, dostałam przepustkę na prawie dwa tygodnie, więc chcę odwiedzić rodzinę, ale spotkałam Matta i przekonał mnie, żebym została na jeden wieczór tutaj, na Cytadeli. Nie spodziewałam się, że cię spotkam.
W swoim ogólnym nieogarze Crimson nie pamiętała, ile Iris o niej wie, a ile nie wie, dlatego mówiła tak, jakby wiedziała wszystko. Dobrze, że nie była szpiegiem, bo nie potrafiłaby ogarnąć co może, a czego nie może mówić.
- Barmanka? - spytała, unosząc wzrok na kobietę za barem. - Jak chcesz, mogę do niej zagadać jako twój wingman, chociaż wygląda jak ktoś, do kogo zagadywało już dzisiaj co najmniej pięciu innych. Ale dopóki nie będziesz jej mówił, że nazywasz się Janusz, to może jest dla ciebie nadzieja.
Zaśmiała się i sięgnęła po kolejnego shota. Nie potrafiła się powstrzymać, kiedy stały przed nią i wyglądały tak ładnie, smakowały tak dobrze i działały tak skutecznie. Czubek jej buta zaczął poruszać się w rytm muzyki, której charakter zdecydowanie jej odpowiadał. Zerknęła na Tarczanskiego.
- Nie mówię o bezkarnym zaliczaniu wszystkiego, co się rusza - odparła. Chciała dodać coś więcej, ale sama nie wiedziała co, bo nie wiedziała o czym właściwie mówi. Zresztą to nie miało znaczenia. Znaczenie miał alkohol i towarzystwo, nie było sensu roztrząsać przeszłości.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
J`ango Verra
Awatar użytkownika
Posty: 17
Rejestracja: 5 lut 2017, o 01:20
Miano: J'ango Verra
Wiek: 30
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Pracownik SOC (Sieciowy)
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-kandydat na Widmo, ex-kandydat do Kabały
Kredyty: 15.000

Re: Klub "Czyściec"

7 lut 2017, o 13:39

- Sieciowy Verra, zauważyliśmy z naszych kamer, że szukasz usterek. Zajrzyj proszę do Czyśćca, w ostatnim czasie zauważyliśmy tam nieprawidłowe odczyty danych. Przypuszczamy, że to zwykła próba podłączenia nielegalnego podsłuchu. Zdaj raport, jeśli coś znajdziesz. - Przez zestaw komunikacyjny została przesłana wiadomość przez osobę, którą turianin poznał jako kobiecy. Gdy tylko strażniczka skończyła nagrywać wiadomość do przekazania, komunikator dał wyraźny, ale lekko cichszy dźwięk kończący treść. Verra przycisnął pazurem przycisk i odpowiedział zaledwie krótkim zdaniem. - Zrozumiano, centrala. Zmieniam kurs na Czyściec. - I puszczając go zaczął iść w stronę klubu.
W budynku panował - jak to w każdym budynku, chyba, że wyjątkiem jest dom emerytów - hałas. Nie było to niczym szczególnym patrząc na przeznaczenie działalności. Jednak nie przeszkadzało to J'ango na tyle, aby nie wykonać swojej pracy. Podchodząc z włączonym omni-kluczem przesuwał się przez rzędy tańczących ludzi, aż w pewnym momencie z urządzenia wydany został przerywany, trzy sekundowy sygnał mówiący, że właśnie coś zostało znalezione. Przycisnął palcem wskazującym wirtualny przycisk, który krótkim, małym odgłosem przyjął zalecenie, a potraktowanie bardzo niskim porażeniem, wręcz mało odczuwalnym, było oznaką "oporu" przycisku. Technologia miała sygnalizować, że każdy dotyk został przyjęty, ale także imitować starodawną technologię klawiatur ziemskich w nowocześniejszym wydaniu.
Pojawiające się okienka z informacjami zawierały wszelakie kody, modyfikacje czy dopiski poprzednio sprawdzających sieciowych. Przez to powstał lekki harmider, ale prosta komenda spowodowała, że wszystkie dopiski zniknęły i został zmodyfikowany kod. W pewnym momencie J'ango zauważył na panelu zakłócenia, które nie wiadomo skąd dochodziły. Minimalizując okno z kodem, za pomocą omni-klucza włączył wykrywacz zakłóceń i z jego pomocą szukał ewentualnego zakłócenia.
Problem został zlokalizowany - wydobywał się od blondynki siedzącej obok mężczyzny i jeszcze drugiej kobiety. J'ango śmiałym krokiem, tak jak jego postawa nakazywała, podszedł do kobiet, pukając lekko palcem o ramię.
- Przepraszam, ma'am, jest drobny problem z pani omni-kluczem. Według moich danych wynika, że powoduje obecnie zakłócenia w obszarze działania wschodniej części klubu. Nie mogę przez to zbadać kodu, a potrzebuje wykonać swoją pracę. Czy mógłbym pozwolić sobie na kalibrację urządzenia, ma'am...? - I tutaj nie wiedział jak zwrócić się do kobiety. W sumie cała ta ciemność powodowała, że nawet wyraźnie nie widział jej twarzy.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Klub "Czyściec"

7 lut 2017, o 14:56

Często wspominała spotkanie z pewnym jegomością, który był rywalem Rodriqueza w interesach. Zwłaszcza to na szklanym tarasie na Illum. Odnosiło się wrażenie, że szła ponad panoramą Nos Astry, po prostu w przestrzeni. Rozmawiali wtedy o sprawach, które wydawały się jej być odległe oraz abstrakcyjne. Nie chciała uwierzyć, a już na pewno przyznać mu rację. Teraz musiałaby się przyznać do błędu. I gorzkiego rozczarowania.
- Dostałam kiedyś od utytułowanego weterana butelkę naprawdę dobrego, ekskluzywnego wina. Rocznikiem jest bliskie Wojnie Pierwszego Kontaktu. Czekam na dzień, aż o tym usłyszę. Usiądę wtedy na skórzanej kanapie na najwyższym poziomie Wieży Cytadeli i otworzę to wino... Zapraszam, jeśli będziesz w okolicy.
Nawet, jeśli Iris ostrożnie dobierała słowa i nie mówiła otwarcie o swoich przemyśleniach bądź zamiarach, a już na pewno nie zdradzała się z tym, co było dla niej prawdziwą zadrą, to jednak nie należało mieć złudzeń, że akurat teraz w tym, co powiedziała, kryło się nie małe ziarnko prawdy. Nie była bez winy. Zaufała komuś, kto już samym swoim nazwiskiem powinien ją od siebie odstraszyć. Na pewno nie na tyle, aby zatracić się oraz stracić głowę dla już tak naprawdę bliżej nieokreślonych uczuć, a jednak wystarczająco, aby dać nura w głębiny. Dobrze, że nie miała na tyle szczęścia, że nie zabrnęło to wszystko tak daleko... Właśnie! Skoro już o tym mowa...
- Lecisz na Ziemię, Lex?
Wtrąciła prawie że wchodząc kobiecie w słowa, co było mało kulturalne, aczkolwiek widok ożywienia w oczach Radnej mogło być podstawą do wybaczenia. Zwłaszcza, że podobne chochliki pojawiły się w spojrzeniu kobiety, kiedy ta snuła swoje plany jak by tu się dobrać Rodriquezowi do twardych pośladków.
- Diego kupił dom, na krótko przed tym, jak się ulotnił. Chciał, aby to było miejsce, w którym nasze spotkania będą niejako kompromisem... Dam Ci kody dostępu. Skoro już lecisz na urlop, skorzystaj z prywatnej plaży nad oceanem i z innych luksusów. Bez ograniczeń. W końcu to obciąża jego rachunek, nie mój. Zamierzałam go przekazać na szczytne cele, ale to może jeszcze chwilę poczekać.
Teraz również nie żartowała, bo choć nie planowała wyrachowanej, zimnej zemsty, to jednak taki droby ukłon wydawał się być w pełni uzasadniony. I całkiem realny. Dała trochę czasu Alexis na podjęcie ostatecznej decyzji, w końcu wieczór był jeszcze młody. Ponadto powrót Matthewa z całym dobrodziejstwem przynajmniej dla Iris równoznaczny był z końcem tematu biznesmena. O ile z Lex mogła dowolnie dzielić się nazwijmy to plotkami, tak przy Tarczanskym czułaby się skrępowana z oczywistych względów.
Parsknęła, przysłaniając dłonią usta. Od salarian, przez choroby weneryczne, aż bała się spytać, jaką jeszcze mechatronik uraczy ich anegdotką. Podniosła na mężczyznę rozbawiona spojrzenie, przez chwilę obserwując go w lazurowych barwach przez szkło.
- Nie chcę wiedzieć, czy mówisz to z doświadczenia swojego, czy z epizodów z życia kompanów. Wypij lepiej szybko tego trzeciego i porywaj Lex na parkiet. Skoro jutro czeka ją dalsza podróż, musi zdążyć zatańczyć, bo hańbą jest próbować tych wszystkich alkoholi i nie zaszaleć na parkiecie...
Lekkie, z początku nawet nie do poczucia dotknięcie jej ramienia, zmusiło Iris do obejrzenia się przez nie dopiero w momencie, w którym obcy głos zaczął do niej mówić. Charakterystyczny tembr nie pasował do człowieka, nie zdziwił więc ją widok turianina. Bardziej fakt, że jego facjata była jej obca, bo jeśli już miała zostać przez kogoś zaczepionego w miejscu takim jak to, podejrzewała, że tylko i wyłącznie w związku z pilną, dyplomatyczną sprawą. Nie problemami technicznymi.
- Przepraszam, z moim omni-kluczem co...?
Iris nie była ignorantką. To wina natłoku fachowych określeń zamkniętych w raptem trzech zdaniach. Zerknęła to na Matthewa, to na Lex, bo choć turianin miał na sobie mundur SOC - bo miał, prawda? - to jednak skoro przy jednym stole siedzieli eksperci, wolała, aby ci przytaknęli, że to, o czym się do niej mówi, jest w ogóle realne. Zawsze dmuchała na zimne. Nie tylko ona.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Krąg Prezydium”