Pyrak zdecydował się jednak postawić na swoim. Wyraził swoje zdanie, po czym strzelił mężczyźnie w nogę, ale ponieważ ten nosił pancerz Zaćmienia, jeden strzał nie był wystarczający, by unieruchomić mu kończynę. Dlatego też nabój został pochłonięty przez tarcze, a Bruce odwrócił się znów w stronę vorcha z miną, wyrażającą niedowierzanie pomieszane z nienawiścią.
-
Żesz ty gnido!- warknął, znowu łapiąc Pyraka za poły szaty, przysuwając sobie bliżej. Tym razem jednak nie puścił ani nigdzie nie zamierzał odchodzić, tylko sprzedał mu jakieś sześć plaskaczy.
W niewielkim oddaleniu przy stoliku siedziało kilku innych najemników Zaćmienia. Widząc całą sytuację wstali i ruszyli do swojego kolegi.
-
Jakiś natrętny idiota?- zapytał jeden z nich, kiedy już byli dość blisko.
Wtedy jednak odsunęło ich dwóch krogańskich ochroniarzy.
-
Wystarczy tego dobrego, wypierdalasz stad kolego.- powiedział jeden z nich, po czym jeden złapał Pyraka od tyłu, blokując mu ruchy, a drugi w tym czasie wyrwał mu broń z ręki i włożył do kabury. Po tych słowach dwaj kroganie wyprowadzili vorcha za obie ręce do wyjścia, na końcu zrzucili ze schodów, a zaraz po tym także i jego pistolet. -
I nie pokazywać się tu więcej.- dodali na pożegnanie, a oddalając się, wdali sie w jakąś rozmowę między sobą.
-
Chujowa robota.
-
Ta, napiłbym się czegoś...
Niecałe trzy minuty później z Nory Chory wybiegła brunetka, z którą Pyrak wcześniej zawarł układ. Przebijała się przez tłum, a kiedy mijała krogan, ci spojrzeli na nią wielce zaskoczeni, nie wiedząc, czemu taka jest zainteresowana tym śmiesznie ubranym dziwolągiem. Zbiegła po schodach pędem, a na ich końcu przyklęknęła na jedno kolano przed vorchem.
-
Nic ci nie jest? - zapytała, nie ukrywając lekkich obaw. Wyciągnęła rękę, chcąc pomóc mu wstać.