Bachjret jest okręgiem idealnie nadającym się do zamieszkania - sielankowa perspektywa życia przyciąga nie tylko miłośników tutejszych ogrodów botanicznych, ale i osób o średniej płacy, którzy nie mają ochoty na przepłacanie.

Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Apartament 323a

27 maja 2015, o 06:57

Ledwo usiadła, a już musiała wstawać. Ale zaraz znalazła się obok niego z powrotem, z kubkiem świeżej, parującej kawy. Póki co odstawiła ją na stół, bo była za gorąca do picia, więc mogła spokojnie oprzeć się o ramię Hearrowa, nie bojąc się, że wszystko rozleje.
- Jeśli jesteś w stanie zrobić z tego coś użytecznego, to dobrze - skinęła głową w stronę pojemnika. - Stoi tu już od dwóch tygodni i tylko się kurzy.
Czy myślała o tym wyjeździe? Oczywiście że tak. Myślała co najmniej o kilku różnych wyjazdach, odkąd dowiedziała się, że w niektóre miejsca Arrow mógłby zabrać ją ze sobą. Ale ten pierwszy, obiecany dawno temu, był w tym momencie najważniejszy. W końcu nie był już jakąś tam abstrakcyjną możliwością z dalekiej przyszłości, tylko konkretem.
- Tak - odparła. - Kupiłam trochę ciuchów. Jakieś takie zwykłe, ciepłą kurtkę i buty. Sweter, bo mój ulubiony został w chłodni, jakąś bluzę... Jeździłeś kiedyś na nartach? - spytała znienacka. - Ja nigdy nawet nie próbowałam, chociaż przecież nie jest tak, że we Francji nie ma gdzie.
Zamilkła dopiero wtedy, gdy zorientowała się, że przecież Arrow nie o to pytał. Pewnie, nie miała nic przeciwko poznawaniu nowych ludzi, jego znajomych. Lubiła przebywać w większych grupach, zwykle bawiła się wtedy świetnie, zresztą bycie w centrum uwagi więcej niż jednej osoby zawsze sprawiało jej przyjemność. Ostatni raz spędzała tak czas jeszcze zanim wylądowała u Hounda. Zbierali się w jednym z magazynów skradzionego transportera i noc należała do nich, kilkanaście radośnie pijanych osób w samym środku pustki. No i teraz ta wizja też była całkiem przyjemna, choć Irene wiedziała że nie będzie tak samo.
- Jeśli nauczysz się zwracać do mnie innym imieniem, to nie mam nic przeciwko - uśmiechnęła się przepraszająco. Nie sądziła, żeby ktokolwiek pamiętał wszystkie zgłoszenia o zaginięciach z baz Przymierza, ale mogło się okazać, że akurat ona zapadła komuś w pamięć. Albo że ktoś ją zobaczył, kiedy odwiedzała ambasady z podporucznikiem, a potem dopiero trafił na jej zdjęcie z dopiskiem "poszukiwana". - Ale rozumiem - gdzie byli jej znajomi? Trochę zazdrościła Hearrowowi tego, że w ogóle miał takie dylematy. Od tak dawna uciekała, że poza nim i Olivią nie miała już nikogo. A ona się nie odzywała. - To jest dobry pomysł, tylko wiesz... może być Jade? - zaproponowała w zamyśleniu, zupełnie bezstresowo, ale nagle znieruchomiała. - Chyba że jednym z chłopaków będzie Harper.
On znał jej imię, poznali się - a może raczej minęli - w hotelowym pokoju na Omedze. To wszystko utrudniało. Dojdzie do tego, że naprawdę będzie musiała poprosić Arrowa o usunięcie informacji o jej zaginięciu z baz, jeśli zależy jej na tym, by jakoś bardziej uczestniczyć w jego życiu. Pokręciła głową. Nie mogła tego przecież zrobić, więc liczyła na to, że może on miał lepszy pomysł. Wiedziała, że jest rozpoznawalna. Chociażby kiedy kradła, starała się nigdy nie robić tego w jednym miejscu, bo zdawała sobie sprawę z tego, że trudno jej nie zapamiętać. Zdecydowanie nie należała do twarzy, po których przesuwało się w tłumie spojrzeniem i sekundę później już nie pamiętało się, że ktoś taki w ogóle tam był. Była charakterystyczna, zawsze się wyróżniała. To miało swoje plusy, ale w tym momencie jakoś nie mogła sobie ich przypomnieć.
- Jutro? - sięgnęła po kawę i napiła się ostrożnie. - Mogę zrobić dobry obiad. Nie wiem jaki gust mają asari, ale postaram się ugotować coś satysfakcjonującego. Będzie smaczne, co zadowoli ją, i będzie tego dużo, co zadowoli ciebie - uśmiechnęła się szeroko, zerkając na Arrowa z rozbawieniem. - Możemy później do niej skoczyć i spytać, czy ma jakieś plany. Ucieszy się na twój widok.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

27 maja 2015, o 10:48

Mina trochę mu zrzedła, ale nie chciał z tego powodu również robić problemu, bo owszem wiedział, jakie podejście do życia i przede wszystkim do Przymierza ma Irene.
- Przepraszam, to był zły pomysł – powiedział po chwili zakładając ręce za głowę. Przez moment wpatrywał się bezmyślnie w sufit próbując uporządkować sobie wszystko w głowie. Może jednak powinien usunąć to zgłoszenie zaginięcia, wtedy wszystko byłoby prostsze i mogliby bez skrępowania biegać chociażby po centrali Przymierza razem, bez zbędnego stresu. – Polecimy sami, bo w zasadzie Eric był pierwszym, o którym pomyślałem a reszta może cię nie pamiętać.
Podniósł się na chwilę siadając tylko po to, żeby po chwili wahania wstać i ruszyć w stronę kuchni. Zaschło mu trochę w gardle, ale też nie mógł tak po prostu siedzieć obok Irene zastanawiając się nad całą masą rzeczy, które mogłyby pójść nie tak gdyby kogoś z jego znajomych dopadła wizja chęci awansu. Czy czegoś innego. Wątpił w to owszem, prędzej ktoś by przyszedł do niego i informacjami, że Irene to wcale nie Jade chociażby i próbował go przekonać jak bardzo ta rudowłosa go oszukuje.
Z szafki nad zlewem wyciągnął sok, którego zapas zwykł tam trzymać i nalał sobie do szklanki. Pierwszą wypił w całości, jednym tchem dopiero po tym nalewając sobie kolejną i wracając do stołu w salonie.
Zmiana tematu, na ten o planowanym obiedzie była, przynajmniej częściowo, całkiem wygodna. Hearrow uśmiechnął się lekko marszcząc przy tym brwi.
- Wcale tak dużo nie jem – powiedział z udawanym oburzeniem i usiadł wciągając sobie jej nogi na kolano. – Chyba, że planujesz mnie utuczyć jak mojego kota.
Skinął głową w kierunku siedzącego za nimi Rado, który zmrużył oczy prawie całkiem je zamykając. Światło wpadające do środka świeciło prosto na niego, ale kotu zdawało się to nie przeszkadzać. Wręcz przeciwnie. Marshall przez chwilę wpatrywał się w zwierzę uśmiechając się lekko. Rado był specyficzny, bo o ile Hearrowa tolerował i czasem nawet ten miał wrażenie, że go lubi, o tyle, kiedy w mieszkaniu pojawiała się kobieta, jakakolwiek, to kot kompletnie go ignorował. Ale w sumie podporucznik wcale się temu nie dziwił.
- Mhm – skomentował cicho i uniósł kącik ust w półuśmiechu. – Z pewnością rzuci mi się na szyję i wycałuje z utęsknieniem, tak?
Po części nawet trochę się tego spodziewał, no a przynajmniej spodziewałby gdyby sytuacja była nieco inna i gdyby nie było u niego w mieszkaniu Irene. No ale cóż, teraz kompletnie nie wiedział jak Taeen mogłaby się zachować w stosunku do niego, zwłaszcza, że od dłuższego czasu się nie wiedzieli. I jakoś wątpił, żeby asari była typem kobiety, która będzie chciała odbić podporucznika innej.
- Możemy, tylko pewnie będzie się spodziewać, że znów chcemy jej wcisnąć kota – sięgnął po postawioną na stole szklankę i napił się z niej kilka łyków soku. Potem przez dłuższą chwilę milczenia obserwował to, co się dzieje na ekranie w ciszy ciesząc się bliskością Francuzki, delikatnie przesuwając palcami po jej udzie.
- Jak pójdę się zgłosić do ambasady, to wykonam to twoje zgłoszenie zaginięcia – powiedział wreszcie. – Pewnie będę musiał się nakombinować, ale Harper zawsze lubił trochę adrenaliny. A zna się na technicznych pierdołach. Chyba, że umiesz podrabiać podpis matki.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

27 maja 2015, o 11:54

Parsknęła tylko śmiechem, ale nie skomentowała tego. Arrow dużo nie je. Nie było im dane jeszcze zbyt wiele razy jeść wspólnych obiadów, ale zwykle jego porcja była średnio dwa razy większa od tego, ile nakładała sobie Irene, a to mówiło samo za siebie. No i wcale nie chciała kota utuczyć, ale nie mogła mu tego w nieskończoność powtarzać. Naprawdę się starała, do tego Rado wydawał się całkiem zadowolony. Nie zrobiła tego celowo, bo skąd miałaby wpaść na taki pomysł w ogóle.
- Na pewno - pokiwała przekonująco głową. - Ja bym tak zrobiła, gdybyś nie wrócił w nocy i nie wpakował mi się na dzień dobry do łóżka. Może przynajmniej twoja asari przywita cię tak, jak należy.
Uśmiechnęła się szeroko i przez chwilę milczała, popijając kawę i kątem oka obserwując wiadomości. Nie sądziła, żeby w światowych newsach była mowa o włamaniu do sklepu z alkoholami, ale z drugiej strony byli na Cytadeli i wieści z Cytadeli mogły się przewinąć chociażby przez pasek na dole ekranu. Przynajmniej była pewna, że nie załapała się na nagranie z monitoringu, bo tego dopilnowała. Dotyk Hearrowa sprawiał jej przyjemność dużo większą niż kawa, więc trudno się jej było skupić na wiadomościach. Nie była do tego jeszcze przyzwyczajona, do dotyku budzącego jakiekolwiek emocje. Do tej pory całkiem obojętnie podchodziła do tego, że po jej skórze przesuwała się męska dłoń. Nauczyła się tego i nie miała pojęcia jak Arrow to robił, ale się przez tę barierę za każdym razem przebijał, nawet gdy się szczególnie nie starał.

Uniosła na niego uważne spojrzenie, przez chwilę nie wiedząc co odpowiedzieć na te rewelacje. W końcu odstawiła kubek na stół, by móc położyć obie dłonie na ręce podporucznika, zatrzymując ją w miejscu.
- Wtedy... moglibyśmy polecieć gdzieś z nimi - powiedziała cicho. - Nie chciałam cię o to prosić, ale to by rozwiązało tyle problemów - przyznała i wstała. Zrobiła kilka kroków w tę i z powrotem, tuż przed kanapą i zatrzymała się na samym środku, prawdopodobnie zasłaniając mężczyźnie ekran. Na jej twarzy odmalowało się coś pomiędzy niepewnością a podekscytowaniem. - Umiem... to znaczy, umiałam kiedyś. Dawno temu, w końcu byłam w liceum - uśmiechnęła się lekko. Chyba nie należała do najpilniejszych uczniów, ale czy ktokolwiek spodziewał się po niej czegoś innego? - Jest prosty, pionowa linia i kilka kółek... Ale skoro mówisz że Harper mógłby... myślisz, że się zgodzi? Myślisz, że można mu zaufać? Wiesz, że bardzo niewiele osób wie o mnie i jeśli dowie się kolejna... ja wiem, że to tylko jedna, tylko Harper, ale on tak dużo gada...
Zaplątała się we własnych myślach. Marshall mówił poważnie i naprawdę chciał to zrobić. Nie poprosiła go, nie wymogła tego na nim swoimi sztuczkami, sam to zaproponował i Irene wciąż bała się, że zaraz stwierdzi, że to jednak zły pomysł. Bo tak nie do końca powinien zachowywać się oficer Przymierza, fałszować informacje o odnalezieniu poszukiwanych. Był gotów na złamanie swoich idealistycznych przekonań, tylko po to, żeby ją uszczęśliwić.
W końcu wróciła do Hearrowa, tym razem siadając mu na kolanach, przodem do niego. Zarzuciła mu ręce na szyję i spojrzała prosto w jego ciemne oczy.
- Nie chciałam cię o to prosić - powtórzyła, uśmiechając się. - Wiesz że dałabym sobie radę bez usuwania tego zgłoszenia... jeśli to zrobisz, nie będę musiała uciekać, nie pamiętam już jak się tak żyje - czy to znaczyło, że już nikt nie będzie szukał Irene Dubois, ani Irene Grisey? Nie wiedziała, kiedy przyzwyczai się, że tego imienia może normalnie używać, kiedy przestanie podskakiwać z przerażeniem za każdym razem gdy usłyszy je z innych ust niż usta Hearrowa. I czy w ogóle.
Owszem, wiedziała, że jeszcze tego nie zrobili i podporucznik tylko o tym wspomniał, rzucił propozycję. Ale Irene była, jaka była. Kiedy miesiąc temu zaproponował jej wizytę w strzelnicy, w dwie minuty była gotowa do wyjścia. Nie planowali jeszcze dokładnie wyjazdu, ale ona już się cieszyła i gdyby powiedział, że wylot za godzinę, spakowałaby się w piętnaście minut. Tak już miała.
Przesunęła delikatnie palcami po karku Arrowa i pocałowała go długo.
- Dziękuję - szepnęła, kiedy już odsunęła się trochę. Nie wiedziała, co więcej może dodać, ale jej spojrzenie mówiło za nią. Być może były słowa, których nie umiała wypowiedzieć i prawdopodobnie nigdy tego nie zrobi, ale w tym momencie w jej oczach i delikatnym uśmiechu było wszystko, co Arrow powinien wiedzieć.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

27 maja 2015, o 13:48

Wtedy, w tej chwili nie zastanawiał się nad tym, jakie to mogłoby mieć dla niego konsekwencje. Nawet nie zastanawiał się szczególnie nad tym, że to, co proponował było kompletnie sprzeczne z jego całym światopoglądem. Czasem był faktycznie idealistą aż do przesady, ale już w chwili, kiedy dowiedział się, że Irene jest poszukiwana i do tego ma męża cały jego świat wywrócił się do góry nogami. Jeszcze kilka miesięcy temu, przed Shodan pewnie by ją zaprowadził do centrali Przymierza i kazał odwieźć na Ziemię, albo chociaż przestał się z nią spotykać. Tymczasem musiał już przyznać sam przed sobą, że wszelkie uczucia, jakie do niej żywił zmieniły mu myślenie na tyle, by sam z siebie zaproponował coś, co mogło być dla niej przyjemne. To było coś nowego i jeszcze sam nie wiedział na ile to było dobre, a na ile nie.
Uniósł spojrzenie na nią, kiedy wstała i obserwował, kiedy przeszła te parę kroków w tę i z powrotem nie będąc do końca pewnym czy chce się zabrać i wyjść czy co. Trochę się przez to spiął i zastanawiał czy powiedział coś nie tak. Ale kiedy stanęła przed nim z powrotem uspokoił się wreszcie uśmiechając niepewnie. Tak bardzo nie miał pojęcia, co się właśnie dzieje.
- No to dobrze, znaczy wiesz… - zaczął rozkładając ręce i przez moment próbując zastanowić się nad tym, co właściwie chciał wyjaśnić aż wreszcie poprawił się na kanapie. – Eric powiedziałby ci więcej na ten temat, jak to wszystko działa. Ja tylko wiem tyle, że wpisujemy zgłoszenie w bazę, wykonujemy procedurę rozwiązania i na koniec potrzebne jest potwierdzenie w protokole obu stron. Dlatego pytam o ten podpis matki.
Zamyślił się na moment nad słowami Irene na temat Harpera i uśmiechnął do siebie. Znał go lepiej niż kogokolwiek innego i zawsze było tak samo, pierwsze wrażenie tak bardzo mylne w przypadku dziewięćdziesięciu procent ludzi, którzy go spotkali. Ale dał Francuzce dokończyć, chociaż na jego twarzy pojawiło się kompletne rozbawienie a uśmiech z każdym słowem rozszerzał się jeszcze bardziej.
- Ufam mu bardziej niż sobie – powiedział wreszcie opierając się wygodnie, kiedy usiadła mu na kolanach. Przesunął dłońmi po jej udach i zatrzymał je w okolicy bioder. – Gada dużo i bardzo dużo wie, ale prędzej da sobie odciąć cokolwiek niż zdradzi jakąś tajemnicę. Jednostki specjalne tak mają, poza tym ma trochę większe uprawnienia w kwestii zgłoszeń niż ja. No i, co chyba najważniejsze, nie jest tak niepoprawny etycznie jak ja.
Głos w głębi jego głowy wręcz krzyczał o tym jak bardzo jest to zły pomysł, żeby tego nie robić, że tak nie można i na pewno dałoby się to rozwiązać jakoś inaczej. Tymczasem to w piersi podporucznika mówiło zupełnie coś innego i w sumie gdyby to miało ją utrzymać z dala od ludzi, którzy mogliby jej zrobić krzywdę czy zmuszać do czegokolwiek to był w stanie zrobić wszystko.
I upewniła go jeszcze bardziej w tym postanowieniu tym pocałunkiem, który z powrotem obudził w nim uśpione od rana emocje. Uśmiechnął się otwierając oczy i pokiwał głową trochę jeszcze w nieświadomości. Kątek oka zerknął jeszcze na ekran wiadomości i sprawdził, która godzina. Nie wiedział nawet, kiedy ale było już mocno po południu i zbliżała się faktycznie pora obiadowa, więc wychodziło na to, że z obiadu z asari dziś nic nie wyjdzie, ale przecież na dziś niczego nie planowali. A odwiedzić ją można było i wieczorem. Wrócił do niej spojrzeniem i przyciągnął z powrotem do siebie całując po raz kolejny, równie długo, co ona przed chwilą.
- Też chciałem zrobić coś dla nas, a to wydaje mi się odpowiednie – wsunął dłonie pod jej bluzkę i przejechał palcami po plecach. Była ciepła i delikatna tak jak zawsze, domyślał się, że tam gdzieś pod jego opuszkami znajduje się tatuaż, który naprawdę lubił i którego już nie będzie musiała usuwać ani nawet o tym myśleć. – Powinienem się skontaktować z Harperem.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

27 maja 2015, o 15:58

- Mhm, tylko wiesz, ja go nie wyprowadziłam z błędu - stwierdziła z błyskiem rozbawienia w oczach. - Jak on to ujął... Od nas nie chciał żadnej, za żadne pieniądze, czy jakoś tak - zacytowała, choć nie była pewna czy dokładnie i wzruszyła ramionami. - Więc może się zdziwić, że jednak ze mną tak długo wytrzymałeś. I jeśli będzie chciał jakiejś rekompensaty w postaci zniżki u moich koleżanek z pracy, to obawiam się że zbyt wiele mu nie będę w stanie zaoferować.
Miło było zobaczyć na jego twarzy z powrotem ten sam uśmiech, który gościł tam rano. Zresztą nastrój chyba w ciągu ostatniej godziny poprawił się znacznie. Wyłapała spojrzenie Arrowa, sprawdzające godzinę i przeniosła wzrok na Rado, grzejącego się na słońcu, ale szybko skarciła się w myślach. Dwa razy dziennie. Biedny, będzie się musiał teraz odzwyczajać. Nie będzie mógł im towarzyszyć w jedzeniu obiadu. Szybko jednak Hearrow odwrócił jej uwagę, przyciągając ją do siebie z powrotem. Dotyk dłoni, przesuwających się po jej plecach, sprawiał że mogła tam w sumie zostać na stałe.
- Co mu powiesz? - spytała, prostując się nieco. Może i podporucznik miał jakieś plany co do niej, na najbliższe chwile, ale ona wciąż jeszcze była za bardzo pochłonięta tematem, który nagle się pojawił. I to dla odmiany nie jako problem, ale jako propozycja jego rozwiązania. Wpatrywała się w mężczyznę wyczekująco, jedną ręką wciąż go obejmując, a drugą w zamyśleniu bawiąc się bursztynem na łańcuszku. - Poprosisz go tylko o pomoc w pozbyciu się zgłoszenia, czy będziesz chciał mu wszystko... wytłumaczyć? Myślisz, że zrozumie? Myślisz że się zgodzi?
Pytała już o to wcześniej, ale nie dostała jednoznacznej odpowiedzi. Wzrok utkwiony miała wciąż w twarzy Hearrowa, ale myślami krążyła wokół planów i pomysłów. Ufam mu bardziej niż sobie brzmiało uspokajająco, ale z drugiej strony Arrow ufał też jej, i to dawno temu, wtedy, gdy jeszcze żadnych powodów do zaufania mu nie dała. Nie to, żeby wątpiła w jego znajomości, ale niektóre rzeczy wolała załatwiać bez osób postronnych.
- Tylko chciałabym być przy tej rozmowie, na wszelki wypadek - zdecydowała się w końcu na kompromis. Wiedziała że sama może sobie nie poradzić, a Arrow też tego nie zrobi, bo najwyraźniej po prostu nie wiedział jak. Uśmiechnęła się. - Nie chodzi o to, że powiesz coś nie tak, tylko chciałabym widzieć jak zareaguje. No i tak, to będzie bardziej niż odpowiednie. Dziękuję - powtórzyła i pocałowała go jeszcze raz, tym razem w policzek.
Wyprostowała się potem i przeciągnęła mocno z cichym mruknięciem, po czym zerknęła w stronę kuchni.
- Wiem, że to może żadne wykwintności, ale jest wczorajszy obiad, jeśli jesteś już głodny - poinformowała go i podniosła jedną nogę, by obrócić się na lewym kolanie i usiąść normalnie obok, na kanapie. Sięgnęła po kawę i wzięła łyka. Wystygła nieco, ale nadal jeszcze nadawała się do picia. Irene uniosła wzrok na wiadomości, ale jakoś nie była w stanie się na nich skupić, wciąż myślami błądząc w okolicach Prezydium i terminala, z którego miał zostać niedługo rozwiązany jej problem. W tym samym miejscu, gdzie jakiś czas temu prawie wszystko się rozpadło, tam skąd chciała już wracać po swoje rzeczy, żeby zniknąć z życia podporucznika, teraz zostanie zwrócona jej pełna niezależność. Pod warunkiem, że się uda, że Harper da się przekonać i nie uzna tego wszystkiego za głupi żart. Chociaż może i tak byłoby lepiej, gdyby do końca nie wiedział jak bardzo ważne to jest dla Irene...
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

27 maja 2015, o 17:46

Zaśmiał przypominając sobie, że Harper faktycznie miał dość specyficzne poczucie humoru i jakoś wcale nie zdziwił go fakt takiego, a nie innego skomentowania sprawy Irene. Zresztą już o tym rozmawiali wcześniej, przed jego wyjazdem i wtedy to też Hearrowa rozbawiło. Teraz oprócz dogadania się pozostawała jeszcze kwestia tego, czy chorąży w ogóle jest obecny na Cytadeli.
- Wszystkiego może mu nie powiem, ale jakoś będę musiał umotywować tą… dość specyficzną prośbę – odpowiedział. Cholera, nie zastanawiał się nad tym wcześniej, bo nawet tego nie planował. To była spontaniczna propozycja i teraz należałoby ją jakoś dopracować, żeby wszystko nie spieprzyło się już na samym początku. Teraz dopiero poczuł się tak naprawdę dziwnie, planując, knując coś, co zwykle nie leżało w jego naturze poczuł lekkie wyrzuty sumienia, a głos w jego głowie wciąż nie chciał się uciszyć. Z tym, że Hearrow teraz to wszystko ignorował. Zresztą i tak przypuszczał, że skoro zajmie się tym Eric to on sam niewiele będzie miał do roboty poza siedzeniem na tyłku i czekaniem, denerwowaniem się. – No i w porządku, nawet wolałbym żebyś przy tym była, on ci całą procedurę lepiej wytłumaczyć niż ja. Kiedyś… kiedyś zajmował się tym zawodowo.
Określenie „łowca głów” nie pasowało tutaj może tak dobitnie niż w innych dziedzinach ścigania, ale taką terminologią również posługiwali się żołnierze Przymierza. Nazywali właśnie tak tych ze swoich kolegów, którzy byli na bieżąco z wszelkimi doniesieniami o zaginięciach i po prawdzie trochę z tego żyli. Arrow wciąż nie mógł wyjść ze zdumienia, że wtedy, w ambasadach udało im się wyjść bez żadnych problemów. Biorąc pod uwagę fanatyzm niektórych nie trudno było o jakąś aferę.
- Wisi mi jedną przysługę, więc sądzę, że się zgodzi. Najwyżej trochę pomarudzi – odpowiedział zastanawiając się jeszcze przez moment jak w ogóle poinformować o tym fakcie Harpera. Podporucznik nie przypuszczał, żeby z włamywaniem i fałszowaniem dokumentów były jakiekolwiek problemy, bo Eric był jedną z osób, które się na tym znały jak nikt, ale wciąż pozostawała kwestia tego, że nie będą grzebać w jakiejś tam bazie danych tylko w systemach Przymierza. Wtedy właśnie go olśniło i Arrow wyprostował się, a oczy otworzyły mu się szeroko. – Nazwisko oficera przyjmującego zgłoszenie – mruknął z miną trochę jakby właśnie stracił rozum. – Pamiętasz? Jak miał na nazwisko oficer, który podpisany jest pod zgłoszeniem o twoim zaginięciu?
Jeśli Marshall dobrze kojarzył to istniało spore prawdopodobieństwo, że Eric sam będzie chciał wziąć udział w tej ich małej akcji. Przydziały w kadrze biurowej zmieniały się, co cztery lata i jeśli nic szczególnego się nie wydarzyło to chorąży Harper mógłby mieć swoje własne pobudki do działania. Tymi przemyśleniami jednak Arrow nie chciał się póki, co dzielić, wszystko wyjdzie w praniu a wtedy się zobaczy.
- W sumie możemy już zjeść, zrobisz? – Spojrzał na nią pytająco i uśmiechnął się. – Ja jeszcze załatwię coś szybko i napiszę do Erica.
Podniósł się z kanapy i zgarnął po drodze szklankę z resztką soku wypijając go do końca, po czym odstawił do zlewu. Po drodze jeszcze poczochrał kota po łebku i zniknął w głębi mieszkania na dłuższą chwilę. Najpierw w sypialni gdzie wysłał krótką wiadomość do Harpera, a potem w łazience. Nie było go trzy tygodnie, a na Kruljvenie nie miał czasu zastanawiać się nad tym, co zrobić z rosnącą w zastraszającym tempie brodą. Wcześniej mu to nie przeszkadzało, zresztą Irene też wcale na to nie narzekała, że wygląda po powrocie z poligonu jak menel spod mostu, ale teraz, kiedy był w domu mógł wreszcie zrobić z tym porządek. Po piętnastu minutach, gdy do drzwi łazienki już docierał zapach przygotowanego obiadu Hearrow wyszedł ze środka.
- Chciałem ją trochę przystrzyc, ale wyszło co wyszło – mruknął z lekkim rozżaleniem w głosie przecierając gładką skórę twarzy rękami.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

27 maja 2015, o 18:53

Uniosła na niego zdziwione spojrzenie. Oczywiście że pamiętała to nazwisko, w końcu to zgłoszenie prześladowało ją nieraz w koszmarach, znała na pamięć każde słowo tam zamieszczone, a jej zdjęcie, którego tam użyli, wydawało się jej teraz najgorszym z możliwych. Głównie dlatego, że była na nim uśmiechnięta, radosna, siedząca na ławce w parku, w jasnym kapeluszu z szerokim rondem. Wiatr rozwiewał jej włosy i unosił brzeg białej sukienki. Całkowita beztroska uwieczniona na fotografii, która w tym momencie sprawiała, że Irene odechciewało się wszystkiego. To była maska, którą nosiła najdłużej, zwyczajnie nie mogła już na nią patrzeć.
- Adam Eskildsen - odpowiedziała, wciąż nie wiedząc do końca o co może mu chodzić. - To ma jakieś znaczenie? Znasz go?
Skinęła głową i wstała. Zapiekankę wystarczyło nagrzać w piekarniku, więc wsunęła do środka naczynie i wróciła przed telewizor, pozwalając się Hearrowowi zająć sobą. Wyłączyła jednak wiadomości, bo nie lubiła jak coś jej gadało nad uchem, skoro i tak się temu nie przysłuchiwała. Za to wróciła do swojej kawy i przez chwilę trzymała ją tylko, zatopiona w myślach, dopóki Rado nie otarł się z cichym mruknięciem o jej łokieć.
- Nic z tego - odparła cicho, z wyraźnym smutkiem w głosie i podrapała go za uchem. - Arrow wrócił, będzie cię głodzić z powrotem.
Skoro Harper zajmował się tym zawodowo, to była szansa, że wielu rzeczy się domyśli bez konieczności wyjaśniania szczegółów. I być może faktycznie znał się na tym dobrze. Irene mogła sama próbować w jakiś sposób to załatwić, ale wolała nie wykorzystywać do tego przepustek Hearrowa. To by narobiło problemów zarówno jej, jak i - przede wszystkim - jemu. A już była przyczyną wystarczająco dużego zamieszania. Sam widok podporucznika, zatwardziałego idealisty, zastanawiającego się nad tym jak sfałszować dokumenty, sprawiał że Irene nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. Może i była jeszcze dla niego nadzieja.
- O nie... - westchnęła, kiedy wyszedł z łazienki z twarzą całkowicie gładką. Podniosła się i minęła go, przesuwając lekko dłonią po jego policzku. - Z brodą było ci do twarzy.
Uśmiechnęła się kącikiem ust i wstawiła kubek po kawie do zmywarki, by po kilku kolejnych minutach wyjąć obiad z piekarnika. Nałożyła im po porcji i postawiła na stole. Prawie zabiła się o Rado, który bardziej niż zwykle plątał się pod nogami, narzekając głośno. Próbowała go uciszać, bo jego zachowanie udowadniało, jak bardzo była winna jego obecnej wagi, ale z marnym skutkiem. W końcu przegoniła go z kuchni całkowicie i dopiero wtedy usiadła przy swoim talerzu.
- Nic nie widziałeś - mruknęła, chcąc uniknąć komentarzy na temat jej opieki nad kotem. - Smacznego.
Nadal mówiła niewiele. Zastanawiała się nad tyloma rzeczami, że nie wiedziała od czego zacząć. Zresztą Hearrow i tak przy obiedzie nie był zwykle rozmowny, więc miała trochę czasu na poradzenie sobie z natłokiem myśli. Co się teraz wydarzy? Jeśli Irene nie jest już mężatką i nic nie będzie trzymać jej z daleka od Przymierza, jak bardzo Marshall będzie ją teraz próbował przywiązać do siebie? Czy będzie próbował wcale, czy poznał ją już na tyle, by wiedzieć, że to nie jest dobry pomysł? Z drugiej strony, ich układ dawał jej więcej swobody, niż mogłaby mieć z kimkolwiek innym. Mimo wszystko.
- Co dla niego zrobiłeś? - spytała znienacka, kiedy skończył jeść. Uśmiechnęła się, opierając się na łokciach o stół. - Dla Harpera, za co jest ci winien przysługę? Może odpisał już przypadkiem? - wstała i zebrała talerze, by je też włożyć do zmywarki i uruchomić maszynę. Oparła się biodrem o blat i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. - Może chcesz w międzyczasie podejść do Taeen? Przywitać się, takie tam? - uniosła brwi.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

27 maja 2015, o 21:35

Uśmiechnął się szeroko. Porucznik Adam Esklidsen, tak jak Hearrow się spodziewał w kadrach zmiany nadchodziły zdecydowanie zbyt późno i zbyt rzadko. Więc wychodziło na to, że Harper będzie miał kolejny, dość ważny powód, aby zając się sprawą Irene i pewnie zrobi to z przyjemnością.
- Owszem, ma – odpowiedział spokojnie a przez moment w jego oku można było dostrzec chwilowy błysk. Cokolwiek oznaczał z pewnością należało to do rzeczy bardziej przyjemnych. – Ale to sam Eric cię wtajemniczy tak sądzę.
Szybka i krótka wiadomość wysłana do chorążego była aż nazbyt treściwa i biorąc pod uwagę okoliczności Hearrow nawet wysilił się na delikatny szyfr, którym posługiwał się wyłącznie z Harperem. Był niemal pewien, że żołnierz odpisze szybciej niż się spodziewają. Wcześniej chciał sam się zająć tą sprawą, ale teraz doszedł do wniosku, że tylko by przeszkadzał. Ufał Ericowi i koniecznie chciał się umówić z nim na chwilę rozmowy, ale sądził, że w zasadzie nie będzie ona zbyt potrzebna. No może jedynie do ustalenia faktów.
W twarz było mu teraz dziwnie zimno i nie wiedział czy to przez balsam czy raczej bez fakt, że zupełnie niczego już na niej nie ma. To było dziwne uczucie, zazwyczaj nie posuwał się aż do takich skrajności. Ale cóż, raz ja jakiś czas zmiany są wskazane. Nie inaczej było i w tym przypadku.
Usiadł przy stole czekając aż Irene skończy przygotowywać całą resztę i z rozbawieniem przyglądał się jak Rado plącze się jej pod nogami. Ale poza znaczącym uśmiechem nie powiedział ani nie zrobił niczego, co mogłoby wskazywać, że jest chociaż trochę zły. Był raczej rozbawiony i w sumie dopóki kot faktycznie nie sunął brzuchem po podłodze Hearrow nie miał Irene niczego za złe.
Zjadł w ciszy jak zawsze i nawet szybko. Szybciej niż zwykle.
- Hm? – Uniósł na nią spojrzenie i przez chwilę nie miał pojęcia, o co jej chodzi. Dopiero sprecyzowanie wyjaśniło do końca, co Francuzka ma na myśli. Hearrow uśmiechnął się doskonale pamiętając, co takiego sprawiło, że Harper miał u niego dług wdzięczności. – Mogłem pozbierać – zaprotestował, kiedy wyjęła spod jego łokci talerz i włożyła je do zmywarki. Wstał podchodząc do Irene i obejmując ją oparł się plecami o blat przysuwając ją do siebie. – Widzisz, znamy się z Erikiem od bardzo dawna. W zasadzie jeszcze z Sandhurst, to długa historia, ale opowiem ci ją w skrócie.
Uniósł przedramię do góry uruchamiając omni-klucz i sprawdzając czy chorąży faktycznie już nie odpisał, ale na jego skrzynce nie było jeszcze żadnej wiadomości. Zresztą było dopiero około piętnastej podporucznik podejrzewał, że informacje o jego dostępności dostanie gdzieś około siedemnastej dopiero. Wsunął dłonie do tylnych kieszeni spodni Irene i uśmiechnął się.
- Narzeczona – powiedział wreszcie patrząc z rozbawieniem na kobietę. – Harper poznał swoją narzeczoną dzięki mnie. Byliśmy na misji, w Andach, w amerykańskiej jednostce wojskowej. Mieliśmy znaleźć zaginionych naukowców z labolatorium, okazało się, że porwali ich terroryści. Wdaliśmy się w walkę, dostałem odłamkiem w twarz – przesunął palcem po bliźnie pod okiem. Jeśli kiedyś Irene zastanawiała się skąd Arrow ją w ogóle ma, to teraz miała na to pytanie odpowiedź. – Istniało podejrzenie, że stracę wzrok. Długo leżałem w szpitalu i była tam taka jedna pani doktor. Cóż, potem się okazało, że Harper przychodził do mnie bardzo często nie dlatego, że martwił się o przyjaciela.
To była jedna z przyjemniejszych historii z wojska, jakie Marshall posiadał w swojej kolekcji. W zasadzie nigdy o żadnym przydziale, o żadnym stacjonowaniu nie opowiadał Francuzce i to chyba była pierwsza taka sytuacja. Spojrzał na nią niepewnie zdając sobie sprawę z tego, że strasznie się rozgadał, a ona przecież mogła nie mieć ochoty tego słuchać. To były jego przejścia i pierwszy raz od dawna opowiadał o nich komukolwiek z taką beztroską w głosie. Komuś, kto nie był innym żołnierzem siedzącym w koszarach i umilającym wieczór właśnie takimi opowieściami.
- Także właśnie… - skwitował trochę może niezdarnie. Dopiero na propozycję Irene włączył się z powrotem. – Możemy, tylko przebrałbym się w coś bardziej… wyjściowego. No i może weźmiemy to whisky od ciebie, co?
Nie trzeba mu było dużo czasu, ale zamiast zwykłej koszulki chciał ubrać chociaż koszulę. Skoro już miał się oficjalnie gdzieś pokazywać.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

27 maja 2015, o 22:51

Wysłuchała historii z lekkim uśmiechem i kiedy skończył, uniosła dłoń, by delikatnie przesunąć palcem po bliźnie pod jego okiem. Nigdy nie zwracała na nią szczególnej uwagi, bo miał ją odkąd go poznała. Od samego początku była po prostu jego częścią i dopiero kiedy o niej wspomniał, przyjrzała się jej dokładniej. Głównie też dlatego, że zniknął zarost do którego Irene się przyzwyczaiła i Hearrow wyglądał teraz... inaczej. Jeszcze się nie przyzwyczaiła, pewnie zajmie jej to więcej, niż trzy minuty.
- Arrow Swatka, kto by pomyślał. Odwiedzał cię przynajmniej do końca pobytu w szpitalu, czy jak się udało dorwać panią doktor, to przestał się troszczyć o przyjaciela? - zaśmiała się cicho, ale zaraz zmarszczyła lekko brwi, zabierając w końcu dłoń od jego twarzy. - Nie miałeś hełmu?
Zamilkł, jakby znów się przestraszył że ją zanudza. Ile razy ją już za to przepraszał? A lubiła te historie, mówiły jej o nim więcej, były częścią jego życia. Ona też chciałaby móc opowiedzieć mu swoje, ale większość wiązała się z przejściami, o których nie powinien słuchać.
- Wyjściowego? - uniosła brwi ze zdziwieniem. - Myślałam że idziemy jej tylko zaproponować żeby jutro wpadła na obiad, ale widzę, że planujesz się z nią dłużej witać - wzruszyła ramionami i wyciągnęła jego ręce ze swoich kieszeni. - W porządku, rozumiem.
Na wspomnienie o whisky spojrzała na Hearrowa z wyrzutem i odsunęła się nieco.
- To było dla ciebie. Jeśli zaczynasz oddawać Taeen prezenty, które ci daję, może faktycznie powinnam być zazdrosna - pokręciła głową. - Mam wino, mogę wziąć, jeśli chcesz. Ale whisky nie jest dla niej.
Może powiedziała to zbyt... dobitnie, może mogła ubrać to w delikatniejsze słowa, ale wyrwało się jej to zanim zdążyła się nad tym zastanowić. Nieczęsto robiła komuś prezenty i teraz znowu coś się jej nie zgadzało. Jednak nie był zadowolony, skoro chciał oddać butelkę asari, albo razem z nią ją wypić? Już prędzej by zrozumiała, gdyby postanowił w ramach podziękowania podarować alkohol Harperowi. Ale nie asari, która opiekowała się kotem przez trzy dni. Nie whisky za trzy tysiące kredytów. Nie prezent od Irene.
Zmusiła się do lekkiego uśmiechu, żeby złagodzić nieco swoje ostatnie słowa i skinęła głową.
- W takim razie ja też się przebiorę - stwierdziła. Skoro Arrow postanowił bawić się w wyjściowość, to ona nie mogła wyglądać jak mechanik okrętowy. - Jeśli będzie chciała, to może tu przyjść nawet dziś.
Odwróciła się i przeszła do sypialni, po drodze rzucając jeszcze okiem na whisky stojącą na kuchennym blacie. Nawet nie wiedziała co ma o tym myśleć. Tradycja wymieniania się prezentami chyba jednak ją przerastała. Ale może niepotrzebnie było jej przykro, więc postanowiła o tym nie myśleć w ogóle. Jak zawsze, tak było łatwiej.
Zmieniła stare spodnie i luźną bluzkę na klasyczną, czarną sukienkę i rozpuściła włosy. Naszyjnik, który przywiózł jej Marshall, zostawiła na szyi. Potem spędziła trzy minuty w łazience, decydując się na lekki makijaż i w końcu wróciła do kuchni, by z szafki wyjąć jedno ze skradzionych win. Obejrzała je jeszcze, by upewnić się, że nie ma na nim ceny ani sklepowych zabezpieczeń i zamieniła je miejscami z whisky, nie komentując tego już więcej.
- Chodźmy - rzuciła i ruszyła w stronę wyjścia.

W mieszkaniu asari przez długą chwilę nikt nie odpowiadał, ale po drugim dzwonku dało się za drzwiami słyszeć poruszenie i w końcu w progu pojawiła się Taeen. Irene celowo odsunęła się trochę, by na pierwszy ogień poszedł Arrow i w sumie reakcja na jego widok całkiem ją rozbawiła. A raczej moment, w którym ta reakcja została przerwana, ze względu na stojącą nieopodal Francuzkę. Asari opuściła ręce, które już miała zarzucić mężczyźnie na szyję i niezgrabnie skrzyżowała je na klatce piersiowej, jakby nie wiedziała co w takim razie ma z nimi zrobić.
- Dobrze cię widzieć - odezwała się, patrząc tylko na Arrowa. Uśmiechnęła się do niego i przestąpiła z nogi na nogę. Miała na sobie długą sukienkę, o klasycznym kroju, modnym ostatnio wśród asari. Na Irene zerknęła tylko raz, krótko, żeby nie było, że jej nie zauważyła. - Wróciłeś całkiem szybko. Co cię... co was sprowadza?
- Chcieliśmy ci podziękować za pomoc z Rado, kiedy nie było tu ani Arrowa, ani mnie - Francuzka zrobiła dwa kroki w ich stronę i uśmiechnęła się. - I pomyśleliśmy, że może masz ochotę na dobre wino.
Skinęła głową w stronę mieszkania Hearrowa, nie do końca dosłownie formułując zaproszenie, ale tak, by dało się je zrozumieć. Ale Taeen nie odpowiedziała, tylko uniosła pytające spojrzenie błękitnych oczu na podporucznika, jakby potrzebowała jego potwierdzenia.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

30 maja 2015, o 11:28

- Tak, przychodził jeszcze, chociaż jakoś tak rzadziej – uśmiechnął do Irene. On sam nie spodziewał się, że kiedykolwiek mógłby nazwać siebie „swatką” zwłaszcza, że podobne, umyślnie robione rzeczy kompletnie mu nie wychodził, nigdy, ale teraz musiał przyznać sam przed sobą, że jest w tym sporo prawdy. – Ależ miałem, inaczej urwałoby mi głowę. Pochyliłem się w złym momencie, granat wybuchł zaraz przed moją twarzą i wgniotło mi hełm w policzek i oko.
Nie rozumiał skąd to nagłe poruszenie, dla niego było całkiem normalnym, że jeśli idzie się kogoś zaprosić na obiad czy cokolwiek innego to wiąże się z dłuższym posiedzeniem. Dlatego chciał się przebrać, dlatego uważał to za całkiem stosowne. Teraz, kiedy zobaczył minę Irene coś mu się poprzestawiało. Nie sądził, że to będzie jakiś wielki problem. I nie był… Przynajmniej w perspektywie tego jak zareagowała na jego propozycję zabrania ze sobą whisky.
- No Irene… daj spokój – wyciągnął za nią rękę i chwycił delikatnie za nadgarstek. Najważniejsze, że nie zaczęła znów biegać po mieszkaniu tylko się odsunęła, więc Hearrow nie miał z tym większego problemu. Odepchnął się od blatu i splótł palce ich dłoni razem. – To była tylko taka propozycja, przecież sam go nie wypiję. Ale dobrze, widzę, że to dla ciebie ważniejsze niż myślałem, przepraszam. Wypijemy ją razem, przy innej okazji.
Przesunął palcem po jej podbródku żeby przestała się już tak na niego naburmuszać i uśmiechnął się. Nie chciał się teraz kłócić, przynajmniej nie o takie pierdoły. Podniósł jej ręce na wysokość swojej twarzy i pocałował obie dłonie.
- Nie gniewaj się na mnie – spojrzał na nią z faktycznie wymalowanym żalem w oczach i uniósł niepewnie brwi. Nie podejrzał, że mógłby tą propozycją urazić ją w jakiś sposób, ale skoro już to zrobił to wypadało chociaż przeprosić. Owszem był zadowolony z prezentu, zwłaszcza, że od bardzo długiego czasu nic od nikogo nie otrzymał. Ale przecież nie postawi sobie teraz butelki za szybą i będzie na nią patrzył i ją podziwiał. No chyba nie o to chodziło. – Ale mogłabyś być troszeczkę zazdrosna.
Puścił ją wreszcie, żeby mogła swobodnie się przebrać, tak jak on miał zamiar i kiedy wreszcie oboje byli gotowi wyszedł za Irene w stronę mieszkania asari. To nie było wcale daleko, zaledwie kilka drzwi dalej w głąb korytarza. Szczerze mówiąc już wydawało mu się, że nikogo nie ma w mieszkaniu i miał już proponować powrót do domu, kiedy drzwi się otworzyły. Marshall zdążył tylko rzucić okiem w stronę odsuwającej się Francuzki z mocnym zdziwieniem i lekkim wyrzutem w oczach. No nie sądził, że Irene będzie miała teraz ochotę na jakieś takie gierki, ale chyba stał się w tym momencie obiektem całkiem ciekawych obserwacji i już nic nie mógł na to poradzić. Z Taeen znał się w zasadzie, od kiedy wprowadził się na Cytadelę. To ona jako pierwsza i jedna z niewielu (obok dziadka i babci z naprzeciwka) przyszła go przywitać wśród sąsiadów. To ona pokazała mu ciekawsze części Cytadeli, skróty, tańsze sklepy i mnóstwo zakątków, do których warto było się udać, a o których wiedzieli tylko nieliczni. Spędzali sporo czasu razem, zresztą Rado faktycznie ją lubił i Hearrow odczytał to jako całkiem dobry znak. No i kto wie, może faktycznie coś by z tego było gdyby nie Shodan, gdyby nie Irene…
- Ciebie również – odpowiedział uśmiechem całkiem serdecznym i przyjaznym. Jakoś nie zwrócił uwagi na ten, krótki i szybko zakończony gest chęci przywitania się. – No tak, krócej mi zeszło niż zwykle, ale nie ma się nad czym rozwodzić.
Pozwolił Francuzce na przedstawienie ich propozycji przenosząc spojrzenie z jednej na drugą i zastanawiając się przez moment jak bardzo ta propozycja może się okazać złym pomysłem. Ale faktycznie, dobrze było widzieć asari i żałował, że ostatnio nie miał dla niej kompletnie czasu nawet na zwykłe spotkanie przy drinku czy coś w tym stylu. Zresztą ta rasa od zawsze go intrygowała i chciał zrozumieć, skąd takie zafascynowanie mieszkankami Thessi.
- Nie daj się prosić, mamy naprawdę dobry alkohol – godzina była w sam raz na spotkania towarzyskie, na kulturalną lampkę wina w dobrym towarzystwie, dlatego spodziewał się, że Taeen nie będzie długo protestować. Niezależnie od tego, jakie miała podejście do Irene był tam też Arrow. Więc nie zdziwił się, kiedy po dłuższej chwili zastanowienia w końcu się zgodziła.

Kiedy wrócili do mieszkania pierwszym, co oczywiście wplątało się pod nogi wszystkich był mruczący Rado. Hearrow już nawet nie przejął się faktem, że kot ma na niego całkowicie wyrąbane i zajął się najpierw jedną potem drugą z kobiet, chociaż początkowo nie wiedząc, od której zacząć. Ale tego Arrow już nie widział, pozwolił Irene zaprosić gościa do salonu a sam zajął się wyciągnięciem lampek do wina z szafki i samym odkorkowaniem go. Wreszcie przeszedł do salonu stawiając na stoliku butelkę po wcześniejszym napełnieniu kieliszków. Usiadł na kanapie i spojrzał na asari.
- No, więc jak Irene już wspomniała, chcieliśmy ci podziękować za opiekę nad naszym niewdzięcznym kocurem – dopiero, kiedy to powiedział słowo naszym tak dobitnie w niego uderzyło, że na moment zamilkł i odwrócił głowę w stronę Irene. Być może dało się w jego minie odczytać coś w rodzaju szoku, ale to zaraz szybko mu przeszło. Uśmiechnął się do Francuzki, po czym odwrócił się z powrotem w stronę Taeen. – Rado cię lubi i jesteś jedyną osobą na Cytadeli, której ufam w takim stopniu.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

31 maja 2015, o 10:42

- Nie jestem zazdrosna - odparła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie i dopiero wtedy zorientowała się, że zabrzmiało to zupełne odwrotnie. Mruknęła coś do siebie i nie mówiła nic więcej, ale uśmiechnęła się już do Hearrowa, kiedy wyszli z domu. Może niepotrzebnie się zirytowała. Może faktycznie źle zrozumiała te wszystkie zasady wręczania prezentów i postępowania z nimi później. Wypijemy ją razem było całkiem satysfakcjonujące i póki co nie potrzebowała niczego więcej.
No i na pewno nie była zazdrosna, bo dlaczego miałaby być?

Asari przez moment wahała się jeszcze, nie ruszając się z progu, ale najwyraźniej nie miała innych planów na najbliższą godzinę czy dwie, bo w końcu skinęła głową i uśmiechnęła się lekko.
- No dobrze - stwierdziła i obejrzała się niepewnie przez ramię. - Dajcie mi chwilę.
Raczej nie miała gości, bo dwie minuty później nikt poza nią nie wyszedł z mieszkania. Może po prostu nie była przygotowana na nagłe wizyty towarzyskie i zaproszenia i była przekonana, że ten wieczór spędzi inaczej.
Na widok Rado kucnęła i wyciągnęła do niego rękę, o którą ten ochoczo się otarł. Kot wyraźnie lubił Taeen i to z wzajemnością. Irene skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i przekrzywiła nieco głowę, przyglądając się im. Czy Arrow przypadkiem nie wspominał, że nigdy nie mieli tu kobiety, gdy tłumaczył go z wplątania się we włosy i podrapania jej ręki? Cóż, asari wyglądała całkiem jak kobieta i pozostało Francuzce zastanawiać się, czy to podporucznik tego nie dostrzegał, czy wolał jej o tym nie mówić. Ale do Taeen uśmiechnęła się, gdy ta uniosła na nią wzrok. Przełączyła się na tryb bycia miłą i uroczą, głównie dlatego, by nie narobić Hearrowowi zamieszania, ale też nie chciała nastawiać asari przeciwko sobie jeszcze bardziej, niż teraz. A teraz jeszcze nawet nie zrobiła nic złego, poza zamieszkaniem tutaj.
Poprowadziła ją do salonu i usiadła na kanapie, miejsce obok zostawiając mężczyźnie. Wymieniła z gościem kilka zdawkowych uprzejmości i rzuciła żartem o Rado, który sprawił, że Taeen uśmiechnęła się wreszcie. Może nie będzie tak źle. Chwyciła kieliszek i zakręciła nim, przyglądając się płynowi w środku. Nie zwróciła uwagi na może nieco niefortunne stwierdzenie Hearrowa, najwyraźniej nie wydało się jej tak nienaturalne jak powinno, a może po prostu wciągnęło ją obserwowanie powierzchni wina. Za to spojrzenie, które asari utkwiła w podporuczniku, było bardzo intensywne i na pewno niosło ze sobą jakiś przekaz. Jaki - tego musiał domyślać się sam.
- Przecież to dla mnie nie problem - wzruszyła ramionami. - Żaden wysiłek, wejść tu do was i nasypać karmy do miski, jak mam tak blisko - sięgnęła po swój kieliszek. - Trochę był zdziwiony na mój widok, zwykle przybiegał się przywitać od razu, a teraz siedział na stole w kuchni i patrzył na mnie, jakby spodziewał się kogoś innego - napiła się i oparła wygodnie. - Naprawdę dobre wino.
Nie patrzyła na butelkę, nie czytała etykiety, ale Irene uśmiechnęła się do niej. Cóż, może nie wypije całej lampki duszkiem, jak Hearrow, kiedy taką dostał za pierwszym razem. Przez to wspomnienie jej uśmiech poszerzył się nieco.
- Rado nie do końca radzi sobie z większą ilością znajomych niż jeden - skinęła głową w stronę mężczyzny. - Zanim przyzwyczaił się, że jestem tu ja, zdążył mnie podrapać i zaplątać mi się we włosy. Może nie spodziewał się trzeciej osoby.
- Nigdy mi nic nie zrobił, do mnie jest przyzwyczajony. Ale faktycznie, trzecia osoba to może być dla niego zbyt wiele, dlatego musiałaś się nacierpieć.
Irene milczała przez chwilę, świdrując Taeen wzrokiem, choć z jej twarzy nie znikał uprzejmy uśmiech.
- Widuje cię już tak rzadko, że mógł zapomnieć - rzuciła w końcu i znów napiła się wina.
Miała wrażenie, że te przepychanki słowne nie do końca dotyczyły kota. Ale ona przecież naprawdę się starała. Ciastka. Czy ona nie kupowała jakichś ciastek? Podniosła się i przeszła do kuchni, by je znaleźć, zostawiając dwójkę samą.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

31 maja 2015, o 13:01

Hearrow przez dłuższą chwilę naprawdę miał ochotę zamienić się z Rado miejscami, ale siedział tylko z przyklejonym do twarzy uśmiechem i przyglądał się kotu z możliwie największym zainteresowaniem, na jakie go było w tej chwili stać. Naprawdę miał ochotę przez moment po prostu się roześmiać, wstać i podziękować za miłe popołudnie. Mhm, trafił swój na swego.
- Zwierzęta ogólnie głupieją jak w domu jest odrobina zamieszania – powiedział wreszcie próbując trochę załagodzić sytuację. – Miałem kiedyś znajomego, którego pies uciekał pod łóżko jak w domu było więcej niż trzy osoby.
Spojrzenie Taeen wyłapał owszem, ale nie uznał go za coś szczególnie mającego mu cokolwiek uświadamiać. Uśmiechnął się tylko do niej szeroko i napił wina z butelki. Faktycznie było dobre i jakieś takie znajome, dopiero, kiedy uświadomił sobie skąd zna ten smak odwrócił się w stronę Irene.
- Rzeczywiście dobre to wino – mrugnął do niej i oparł się wygodniej na kanapie. Niby był u siebie w domu, ale czuł się jakby go wyciągnęli na jakieś przesłuchanie i kazali odpowiadać na najbardziej niewygodne pytania, jakie tylko mógł sobie wyobrazić. Nie sądził, że asari aż tak będzie mieć problem z Irene i nie przypuszczał, że Francuzka jeszcze będzie się przy tym dobrze bawić. Gdyby mógł teraz pewnie pokręciłby głową z niedowierzaniem, ale póki co trzeba było się jakoś zachowywać.
Dopiero, kiedy Irene wstała Hearrow odprowadził ją wzrokiem do kuchni i wrócił spojrzeniem do Taeen.
- Nie pamiętam już, kiedy ostatnio siedzieliśmy tutaj pijąc wino – zaczął unosząc kieliszek do góry i zataczając nim niezgrabny ruch. Rzeczywiście, nie pamiętał, bo ostatnio jedyne, na czym się skupiał to bliskość Irene. No i picie wina z nią, tutaj, na tej podłodze prawie pod tym stolikiem. Odgonił na moment to wspomnienie, które sprawiało, że miał ochotę się uśmiechnąć trochę bardziej dwuznacznie niż uśmiechał się teraz. A to byłoby trochę nie na miejscu. Wrócił więc do niezobowiązującej rozmowy. – Chyba jeszcze przed Sho… To znaczy przed moją drugą przepustką, od kiedy jestem na Cytadeli. Pamiętasz? Wróciłem dzień wcześniej i byliśmy na tym dziwnym vidzie w kinie. Potem wróciliśmy tutaj i rozlałem wino na nowy dywan… - zaśmiał się przypominając sobie tamtą sytuację. To też była wina jego życiowego ogarnięcia względem kobiet obecnych gdzieś blisko. Takich, które jeszcze przez jakiś czas go onieśmielały, ale Taeen była tylko sąsiadką. Taką, która nie spędziła z nim tutaj ani jednej nocy. Tutaj, ani nigdzie indziej i przecież Irene o tym doskonale wiedziała.
Mimo wszystko miło było wrócić do wspomnień sprzed Shodan, takich, które jeszcze nie zmieniły go przez wydarzenia pod wodą. Z tym, że to właśnie przez Shodan Hearrow był teraz z Irene i to właśnie Irene mieszkała z nim w jednym mieszkaniu i opiekowała się kotem, kiedy go nie było Marshall przez moment zastanawiał się, co w takim razie kierowało Taeen, że zgodziła się doglądać Rado, kiedy i Francuzki nie było w domu. Nie mógł tego pojąć, ale to pewnie było jakieś kobiecie, pokręcone myślenie. Więc po prostu dał sobie spokój z analizowaniem tego.
- Co u ciebie się działo przez ten czas? – Zapytał w końcu zakładając rękę za oparcie kanapy i pociągając kilka łyków z kieliszka. Był ciekaw, po prostu. W końcu znali się jakiś czas i to było dla Hearrowa normalne, że pytał o takie rzeczy.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

31 maja 2015, o 15:25

Asari uśmiechnęła się do Hearrowa. Wspomnienie musiało należeć do przyjemnych.
- To nie był dziwny vid, tylko przyrodniczy o Thessii, mówiłeś że chcesz go obejrzeć – poprawiła go i zamyśliła się na moment. – Albo mówiłeś, że ewentualnie możesz go obejrzeć. Tak, raczej tak to było.
Opuściła wzrok na dywan i westchnęła. Kieliszek w jej dłoni znieruchomiał, choć do tej pory kręciła nim zupełnie bezmyślnie. Chwilę później zamyślone spojrzenie wróciło na Hearrowa.
- Tak, pamiętam.
Milczała przez dłuższą chwilę, obserwując kota, który usiadł na stole przed nimi i z jakiegoś dziwnego powodu wpatrywał się w ścianę. Musiała być niezwykle fascynująca. Zerknęła jeszcze na Irene krzątającą się w kuchni, ale to dosłownie na ułamek sekundy.
- U mnie? Niewiele – wzruszyła ramionami. – Nie ruszałam się z Cytadeli, nie bardzo mam czas na podróżowanie. No i fundusze – uśmiechnęła się lekko. – To jednak swoje kosztuje, nie każdemu za to płacą. Nie to żebym ci zazdrościła, bo wiesz że mi na widok krwi jest niedobrze – uniosła wolną dłoń w obronnym geście. – W każdym razie, u mnie nic się nie zmieniło. Nie poznałam też nikogo i z nikim nagle nie zamieszkałam.
W ostatnim zdaniu dało się już wyczuć pretensje, choć Taeen wyraźnie się starała pilnować. Nie była zadowolona i mimo dobrego wina i ciastek, które Francuzka właśnie wykładała w kuchni na talerz, wciąż nie wydawała się do niej przekonana. I mogło to być dla niej „nagle”, bo przecież żyła dłużej. Gdyby to jej Arrow zaproponował taki układ, kontrakty, rok nieobecności i powrót, pewnie uznałaby go za bardziej niż sensowny. U Irene wszystko zmieniało się z dnia na dzień. A to, ile czasu zajęło im dotarcie do tego etapu związku, gdzie ludzie ze sobą mieszkają, nawet dla Francuzki było czymś wyjątkowo szybkim.
Zanim Hearrow zdążył na to zareagować, Irene wróciła i postawiła talerz na stole. Jeśli słyszała tę rozmowę, do niczego się nie przyznała. Jeszcze tyko tego brakowało, żeby się pokłóciły. Ale rudowłosa nie zrobiła przecież nic złego, wciąż sobie to powtarzała, gdy Taeen przesuwała oceniającym spojrzeniem po jej sylwetce, albo wbijała w Arrowa znacząco wzrok. Teraz też, gdy asari wpatrywała się w jej odsłonięte ramię z siniakiem wystającym spod materiału sukienki, Irene tylko westchnęła, sięgnęła po ciastko i oparła się, tak, by schować tę rękę za podporucznikiem. To uczucie, które wywoływała w niej Taeen, z czymś się jej kojarzyło, tylko nie do końca wiedziała z czym.
- Od dawna się znacie? – spytała, popijając ciastko winem. Alkohol rozlał się przyjemnie ciepłem po jej klatce piersiowej.
- Dużo dłużej, niż wy – odparła asari, na co Irene uśmiechnęła się tylko.
- Tego się domyśliłam. Chodzi mi o to… jak się poznaliście? – spojrzała pytająco na Hearrowa.
Irene miała sąsiadów tylko na Ziemi. Dopóki mieszkała w domu rodzinnym, za płotem było starsze małżeństwo, a z drugiej strony jakaś daleka rodzina. Z nikim szczególnie się nie zaprzyjaźniła. Później, po ślubie i wyprowadzce, nie zdążyła sąsiedztwa poznać. Zresztą nie próbowała nawet, zbyt sfrustrowana, z dnia na dzień coraz bardziej, by przejmować się takimi rzeczami. Ostatnie dwa lata życia na Ziemi spędziła na planowaniu ucieczki i marzeniu o wydostaniu się z klatki. A potem już miała współlokatorów. Najpierw na skradzionym transportowcu, bo choć posiadała własną kajutę, to jednak mieszkali tam razem, a potem… Potem było jeszcze inaczej.
Napiła się wina i odstawiła pusty już kieliszek na stół, by potem oprzeć się z powrotem i wolną rękę położyć na nodze Hearrowa. To był tylko jeden kieliszek, ale zrobiło się jej już ciepło, a smak przypominał o bardzo konkretnych rzeczach, więc zerknęła na podporucznika krótko, uśmiechając się do niego.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

31 maja 2015, o 18:46

- Tak, z Irene poszło nam dość… szybko – szeroki uśmiech nie schodził mu z twarzy, chociaż pretensja faktycznie była dość wyraźna. Nie tego się spodziewał, nie z takiej strony znał Taeen i nie taką ją pamiętał. Zazwyczaj, kiedy się spotykali była uśmiechnięta, trochę za bardzo jak dla Marshalla beztroska i bardziej przypominała mu ludzką nastolatkę. Teraz była jednak zupełnie inna. Nie spodziewał się, że jego bliska znajomość z kimś innym sprawi, że asari tak się zmieni względem niego. Było mu trochę przykro i nagle poczuł się winny. Może ona wcale nie miała ochoty przebywać w ich towarzystwie? No ale z drugiej strony przecież zwyczajnie mogła odmówić, kiedy po nią przyszli. Nie rozumiał tego.
Zanim jednak zdążył asekuracyjnie zmienić temat Irene już wróciła z kuchni i zajęła miejsce obok niego. Uśmiechnął się do niej i spojrzał na położone na ławie ciastka. Nawet jeśli wcześniej miał na nie ochotę teraz wydawało mu się, że raczej niczego nie przełknie bez prawdopodobieństwa udławienia się. Wino starał się pić zdecydowanie wolniej niż ostatnio, chociaż sytuacja sprawiała, że miał ochotę pierwszą lampkę pociągnąć duszkiem i zaraz nalać sobie następną. Mimo tych starań i tak skończył pić przed Irene, ale póki co postanowił nie uzupełniać sobie płynu, za to dolał Francuzce.
- Tak… - skomentował tylko rzucone przez asari zdanie i skinął głową. Dłużej niż wy. To owszem było zdecydowanie dłużej, ale za to zdecydowanie mniej intensywnie niż on z Irene. Nie zamierzał tego jednak zaszczycać jakąś głębszą myślą, więc dopóki siedząca obok niego kobieta nie zadała pytania milczał. Zastanawiał się tylko kiedy trzeba będzie na środku rozłożyć dmuchany basen i czy ma w szafkach odpowiednio dużo kisielu. – Poznaliśmy się jak wprowadziłem się na Cytadelę, jakiś niecały rok temu. Taeen była pierwszą obok tego szurniętego małżeństwa z naprzeciwka, która przyszła mnie przywitać.
Rzucił okiem w kierunku asari i uśmiechnął się. To też było jedno z milszych wspomnień, które miał jeszcze z czasów, kiedy się nie znali z Irene. Zamilknął na chwilę przypominając sobie tamtą sytuację i to jak zareagował, kiedy pierwszy raz zobaczył Taeen przez progiem swoich drzwi. To było bardzo dziwne uczucie i zaczął się zachowywać mniej więcej tak, jak wtedy kiedy pierwszy raz w mieszkaniu rozmawiał z Irene. Wreszcie skończył tą chwilową retrospekcję i wrócił myślami do tego, co się działo tutaj obecnie.
- Potem poprosiłem cię, na moim pierwszym przydziale, żebyś zajęła się moim kotem. Rado wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu sprawy – zaśmiał się patrząc na kota, który rzeczywiście wpatrywał się uporczywie w ścianę. – Przeraża mnie, kiedy tak robi – skinął w kierunku kocura i nachylił się, żeby poczochrać go po łebku. Rado drgnął lekko obracając głowę w kierunku podporucznika i wlepił w niego swoje zielone oczy, a ogon zaczął mu się obracać żywo w jedną i drugą stronę. – Nie gap się tak w tą ścianę, tam niczego nie ma.
Kot zmrużył oczy, po czym wstał i wskoczył Hearrowowi na kolana. Fakt, do najmniejszych nie należał, a teraz jeszcze dodatkowo był nieco cięższy niż przez wyjazdem. Nie miał tego Irene za złe, przynajmniej dopóki Rado mógł się sam ruszać, ale strasznie bawiła go jej mina. Stęknął cicho i pozwolił zwierzęciu ułożyć się przednią częścią tułowia na swojej nodze. Potem w zamyśleniu zaczął przesuwać dłonią po jego grzbiecie.
- Mam go od małego, nie sądziłem, że wyrośnie z niego taki wielki kocur – powiedział wreszcie starając się zejść z tematów, które w jakiś sposób mogłoby być punktem zapalnym potencjalnego konfliktu. Temat kota wydał mu się całkiem niegroźny. – Miałyście kiedyś jakieś zwierzę?
Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że nie ma pojęcia ile lat mogłaby mieć Taeen a wiedział przecież jak długo żyją asari. Dla niego samego wiek tej rasy był sprawą bardzo względną, głównie przez fakt, że nie czuł jakiejś wielkiej różnicy poglądów czy czegoś takiego podczas wszystkich poprzednich rozmów z asari. Podczas spędzania z nią tych chwil wolnych, które kiedyś miał.
Sięgnął po butelkę uzupełniając wreszcie resztę kieliszków i upił ze swojego kilka łyków, być może zbyt długich i zdecydowanie za szybko. Zerknął jeszcze tylko na Irene i odstawił powoli lampkę z powrotem na stolik.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

31 maja 2015, o 19:55

Asari musiała mieć jakiś powód, skoro się zgodziła na spędzenie popołudnia w ich towarzystwie. Może przekonało ją wino, a może nie chciała robić przykrości podporucznikowi. Irene nie miała jeszcze możliwości doświadczenia czegoś takiego, jeszcze nie czuła takiego dyskomfortu w czyjejś obecności, jak czuła teraz. Przypomniało się jej za to, dlaczego wydawało się jej to znajome. Na statku Hounda mierzyli ją takimi samymi spojrzeniami, kiedy opuszczała jego kajutę, tylko że tam pewnie by ją zabili, gdyby zrobiła coś głupiego. Taeen mogła ewentualnie wstać i wyjść, może coś stłuc w przypływie wściekłości. Ale Irene naprawdę się starała.
Nie chciała, żeby dobra znajoma, czy też przyjaciółka Hearrowa traktowała ją jako życiową tragedię. Przecież Francuzka starała się go uszczęśliwić i może nie była w stanie dać mu tyle, co asari, ze swoim uporządkowanym życiem i zapewne porządną, spokojną pracą, ale próbowała. Już i tak zmieniła się dla niego. Westchnęła cicho. Nie powinna być zazdrosna – zresztą przecież wcale nie była – i nie powinno jej to bawić.
Zaśmiała się, widząc jak Arrow powoli odstawia kieliszek i pokręciła głową.
- Nie patrz tak na mnie. W razie czego mamy jeszcze jedną butelkę.
Na pytanie o zwierzęta zatopiła się we wspomnieniach. Te nie były przyjemne i wolała o nich nie myśleć. Jedyna rzecz, przez którą żałowała że uciekła z domu, to pies. Ze wszystkich, którzy zostali na Ziemi, tylko jego chciałaby zobaczyć jeszcze raz i tylko za nim tęskniła. I pewnie zabrałaby go ze sobą, gdyby była w planowaniu mniej rozważna. Bo wiedziała, że nie mogła uciec z psem. One nie są do tego stworzone.
Tymczasem Taeen pokręciła głową, uśmiechając się do Rado i dopiła wino ze swojego kieliszka, podając go od razu podporucznikowi do napełnienia.
- Nigdy nie miałam, ale zawsze chciałam. Bałam się, że sobie nie poradzę z opieką. No i zwierzę trzeba wychować, a ja nie jestem zbyt odpowiedzialna.
Irene, dotąd wpatrzona gdzieś w przestrzeń, uniosła teraz na nią zdziwione spojrzenie.
- Proszę cię, przynajmniej wiesz jak je karmić. Mnie już to przerosło – pożaliła się, patrząc na kota, rozciągniętego na nodze Arrowa. – Albo inaczej… wyszło mi aż za dobrze.
- Widzę właśnie – Taeen roześmiała się. Albo wino zaczynało powoli na nią działać, albo przyznanie się Irene do błędu postawiło ją w jakimś nieco przyjaźniejszym świetle. – Ale nie, mój kot byłby rozpieszczony i nieposłuszny. Wiem to – pochyliła się i podrapała Rado za uchem. – Dlatego lubię się opiekować twoim… waszym – westchnęła. – Jest piękny i od razu ułożony. A jeśli się nie słucha, to się tym nie przejmuję, bo to nie mój problem. Tak czy inaczej, im częściej zostajemy tylko we dwoje tym lepiej.
Irene przez chwilę obserwowała błękitną dłoń i jej kontrast w stosunku do sierści kota. Przypomniała się jej Ra’ana i jej złoty tatuaż na nadgarstku, ale odsunęła od siebie to wspomnienie.
- Ja miałam psa – przyznała w końcu. – Jak jeszcze mieszkałam na Ziemi - asari nie miała o niej pojęcia, więc mogła o tym mówić. – Dużego, białego. Został tam, jak wyjechałam.
Reakcja Hearrowa na ich przepychanki słowne chyba trochę im naprostowała myślenie. Irene doszła do wniosku, że powinna się zachowywać bardziej… porządnie, a asari na chwilę przestała ją ciągle atakować. To był nawet sukces. Ale Francuzka widziała wciąż te niedopowiedzenia w spojrzeniu Taeen, sugestie i nieme pytania, więc postanowiła się wycofać. Była mu to winna, bo w sumie wpadła tu od razu na stałe, nie dając ani chwili na uporządkowanie swoich spraw. A przecież zanim ją poznał też musiał mieć jakieś życie.
- Zaraz wracam – złapała swój kieliszek i wstała, po chwili znikając za załomem ściany. Wyszła na balkon i tam rozsiadła się wygodnie na krześle, zarzucając nogę na nogę. Było ciepło i nawet tak nie wiało, ale czy na Cytadeli kiedykolwiek zdarzała się zła pogoda? To by był jakiś absurd, celowo wywoływać deszcz.
Chciała im dać chwilę na uporządkowanie swoich spraw. Może tego właśnie asari potrzebowała, na to liczyła. Może któreś z nich zdziwiło się, że zabrała kieliszek ze sobą, może tego w ogóle nie zauważyli, ale skoro już nie paliła, to chciała mieć coś, czym mogłaby przez następne kilka minut zająć ręce. Zamknęła oczy i skupiła się na lekkim wietrze, który unosił końcówki jej włosów.
Taeen podążyła wzrokiem za rudowłosą i przez długą chwilę milczała, głaszcząc kota. Dopiero kiedy upewniła się, że Irene póki co nie wraca, napiła się i odstawiła swoje wino na stół.
- Dlaczego ona? – spytała w końcu. Na jej twarzy nie było złości albo pretensji, bardziej lekkie rozżalenie. – Kim ona jest w ogóle? Jest też z Przymierza? – zabrała rękę i oparła się. – Jak ją spotkałam po raz pierwszy, to nie sądziłam że tu zamieszka.
Milczała jeszcze moment, raz po raz zerkając w stronę sypialni, jakby bała się, że Irene zaraz pojawi się z powrotem. Ale tej nie było, nawet nie słyszała żadnych dźwięków które mogłyby podpowiedzieć jej gdzie Irene zniknęła, więc zadała jeszcze jedno pytanie, unosząc wzrok na podporucznika.
- Jest… specyficzna. Jakby coś ukrywała. Na pewno ci z nią dobrze?
Znów zerknęła w stronę sypialni. Nic, cisza.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

1 cze 2015, o 12:52

Tej historii nie znał, tej o psie, więc to była kolejna informacja, nowa, którą poznał o Irene. Zamyślił się na moment zastanawiając nad faktem tego, że on w dzieciństwie nie miał żadnego zwierzęcia, zwłaszcza, że matka miała do nich dość specyficzne podejście. Dopiero kiedy wyprowadził się na Cytadelę mógł sobie pozwolić na Rado. Swoją drogą zastanawiał się, na jakie zwierzęta mogły pozwolić sobie asari, tam u siebie, na Thessi. W sumie nigdy nie zastanawiał się nad tym czy Taeen od zawsze mieszkała na Cytadeli czy wprowadziła się tutaj skądś indziej. Pewnie wspominała mu o tym, ale on teraz tego nie pamiętał i jakoś przypomnieć sobie nie mógł.
Kiedy Irene wstała uniósł na nią zdziwione spojrzenie, ale nie powiedział niczego. Nie próbował jej zatrzymać, chociaż nie miał pojęcia, dlaczego teraz tak po prostu wyszła. Chciał żeby została, ale chyba nie o to chodziło Francuzce. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w głąb mieszkania, nawet kiedy padło pierwsze pytanie. Dopiero po chwili odwrócił się uśmiechając lekko. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, nie myślał o tym, dlaczego, po co. Po prostu, była obok, chciała z nim być i oprócz tego, że była atrakcyjna miała też to, czego brakowało mu u każdej innej. Tylko, że nie potrafił tego określić.
- Dlaczego? – Powtórzył próbując sobie ułożyć w głowie jakąś odpowiedź, która nie byłaby jednym wielkim chaosem. Bo prawie umarliśmy razem pod wodą Shodan. Nie to by było zbyt bezpośrednie, zresztą rozkaz z góry wyraźnie brzmiał, żeby nikomu o tym nie mówić. Hearrow był żołnierzem, więc tym bardziej musiał się do nich stosować. – Może właśnie dlatego. Może przez tę jej specyficzność i trochę tajemniczości.
Wiedział, że oszukiwanie asari nic nie da, znała go zbyt dobrze i pewnie wychwyciłaby to od razu, więc zatrzymał się na moment jeszcze raz spoglądając w stronę sypialni i uśmiechnął się.
- Wiesz jak jest. Częściej mnie nie ma niż jestem, spędzamy ze sobą mało czasu i może jeszcze za wiele o sobie nie wiemy. Tak, mam wrażenie, że coś jeszcze przede mną ukrywa i może nie jest mi z tym zbyt dobrze, ale to tylko szczegóły. Jest masa innych powodów, dla których właśnie ona – podwodów, o których wolał w tym momencie nie mówić. Część z nich była wywoływana zwyczajną troską, chęcią zapewnienia bezpieczeństwa i bycia użytecznym oraz przydatnym. Nie umiał tego inaczej określić, ale wystarczyło, że Irene opowiedziała mu o swoich przejściach, a on już zareagował jak miał w zwyczaju reagować. Druga część natomiast związana była z czymś bardziej dużo bardziej przyziemnym, co za każdym razem wywoływało uśmiech na jego twarzy i lekkie ciepło w okolicach klatki piersiowej i o tym zdecydowanie nie powinien mówić. Nie Taeen. – Nie mogę sobie pozwolić na zastanawianie się czy to dobry czy zły wybór, biorąc pod uwagę, że z następnego przydziału mogę na przykład już nie wrócić.
Mógł sobie pozwolić na taką refleksję póki Francuzki nie było w pobliżu. Nie chciał w niech wywoływać jakiś nieprzyjemnych odczuć, a teraz, przy asari mógł się zwierzyć przynajmniej z części swoich obaw. Nie było się, co oszukiwać przecież, wszyscy obecni teraz w mieszkaniu łącznie z kotem zdawali sobie sprawę z tego jak wyglądało jego życie i że naprawdę czasem mogło być tak, że nie wróci wcale.
- Przepraszam – powiedział opierając się z powrotem wygodnie na kanapie. – Gdybym wiedział, gdybyśmy… - pokręcił głową nie kończąc myśli. Wydawało mu się, że wszystko, co teraz powie będzie nie na miejscu. Już i tak modlił się o jakiś cud, żeby wreszcie zejść z nieprzyjemnych tematów. – Kocham ją.
Musiał wypić kolejną lampkę równie szybko co poprzednią, wolał czuć się pijany niż tak jak się czuł obecnie. Siedział tak przez moment wpatrując się w telewizor przed sobą, gdy jego omni-klucz piknął cicho.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

1 cze 2015, o 14:57

- Nie przepraszaj - rzuciła asari cicho i nie dodała nic więcej, a po ostatnim stwierdzeniu Hearrowa skinęła tylko głową. Równie szybko jak on wypiła swoja lampkę wina i wyglądało na to, że jak Irene do nich wróci, to już będą dużo bardziej pijani, niż się spodziewała. Tym bardziej, że Taeen sięgnęła po butelkę i nie czekając, aż zrobi to podporucznik, dolała sobie wina prawie do pełna. Z tej też wypiła jeszcze połowę i w końcu westchnęła, uśmiechając się lekko.
- Nie powinnam od ciebie wymagać odpowiedzi na takie pytania, wiem - wzruszyła ramionami, przyglądając się kotu, który zeskoczył z kolan mężczyzny i ruszył za Irene, najwyraźniej chcąc sprawdzić gdzie się podziała i czy przypadkiem nie robi czegoś, czego Rado nie pochwala. - To dobrze, rozumiem. Powinnam ją chyba przeprosić za swoje zachowanie. Nie spodziewałam się was razem u mnie i trochę mnie to wybiło z rytmu. A ona jest przecież miła i jeszcze to wino, tylko za to, że popilnowałam Rado przez kilka dni... - sięgnęła ponownie po butelkę i przyjrzała się etykiecie. - Musi mieć naprawdę niezłą pracę, że ją na nie stać. Bo nie sądzę, żebyś ty je kupił, wiem jakim jesteś znawcą w tym temacie - zaśmiała się. Chyba rozluźniła się wreszcie nieco. Trudno było stwierdzić, czy to wyznanie Arrowa tak na nią zadziałało, czy nieobecność Irene, czy coś jeszcze innego, ale zrobiło się spokojniej. Nieprzyjemne napięcie wiszące dotąd w powietrzu zniknęło. - No i... masz duże szczęście. To znaczy... jest piękna. Jak na ludzką kobietę. Rozumiesz - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się przepraszająco. - Wróciłeś teraz na trochę dłużej, czy zaraz cię wymiecie z powrotem? Wiesz już, gdzie masz następny przydział? Jakby Irene też wyjeżdżała, to może mi dać znać, ja go spróbuję odchudzić - zerknęła w stronę sypialni. - Chociaż nie wiem, czy teraz nie wyciągnęła swoich wniosków - westchnęła i potarła skroń, zamykając na chwilę oczy. - Mogłam przesadzić, przepraszam.
Zamilkła wreszcie i przez dłuższą chwilę wpatrywała się w wino. Ale już nie smutno, tylko bardziej... nieobecnie. Taeen zdecydowanie miała słabą głowę, słabszą od Irene i z całą pewnością dużo słabszą od Hearrowa. Nie przyszła się tu upić. Teraz wyglądała, jakby nie nadążała za swoimi myślami i jakby bardzo ją to irytowało. Zaśmiała się nagle i uniosła wzrok na podporucznika.
- Zapomniałam ci powiedzieć, volus z naprzeciwka zainwestował w nowy kombinezon. Starym zahaczył o coś ostrego i rozdarł wierzchnią warstwę. Przez pół godziny słyszałam jego jęki, że umiera, dopóki nie zorientował się że chyba czuje się całkiem nieźle i że będzie żył. Po tej akcji kupił nowy, z usztywnieniami. Chyba nie jest zbyt wygodny - umrzesz, jak zobaczysz jak teraz chodzi. Jakby mu się stawy nie zginały.

Irene posiedziała na balkonie kilka minut, dopóki nie przyszedł do niej Rado. Wskoczył na barierkę i przeszedł po niej dumnie, zatrzymując się na rogu i wpatrując się gdzieś w dal, w jeden z zakątków parku. Zastanawiała się ile razy już zdążył stamtąd spaść i jakoś teraz wolała nie sprawdzać, czy jeśli postanowi go pogłaskać, to on straci równowagę. Powoli dopiła wino i w końcu wstała, by wrócić do mieszkania. Po drodze jej wzrok padł na uchyloną szafę i jej torbie na dnie. Ciekawa była, czy Arrow doceniłby Tłumiciela tak bardzo, jak Wdowę. Karabin go zachwycił i do tej pory pamiętała tę zazdrość, która odmalowała się w jego oczach jeszcze na statku, gdy podniósł go po raz pierwszy. Ale teraz tak czy inaczej tego nie zamierzała sprawdzać, więc tylko przeszła sypialnię i kiedy znalazła się na korytarzu, zatrzymała się w miejscu, nie wychylając się jeszcze. Nie wiedziała, czy może wrócić, ale rozmowa o usztywnieniach w voluskim kombinezonie brzmiała całkiem neutralnie, więc minęła ścianę i uśmiechając się lekko, usiadła obok Hearrowa. Sięgnęła po butelkę, chcąc uzupełnić swoją pustą szklankę i uniosła w zdziwieniu brwi. Była dużo lżejsza, niż się spodziewała.
- Na chwilę was zostawić - westchnęła. - Dobrze, że przynajmniej ciastek nie zjedliście wszystkich.
Asari przesunęła wzrok z Irene na talerz na stole i sięgnęła po jedno, jakby stwierdzenie Francuzki jej o nich przypomniało.
- Wszystko przed nami - uśmiechnęła się, ale nie zdążyła zjeść, bo rozdzwonił się jej omni-klucz. - Przepraszam, praca, zaraz wracam. Akurat teraz...
Wstała szybko i minęła ich oboje, po drodze opierając dłoń na ramieniu rudowłosej, zwykłym gestem sympatii. Irene uniosła na Hearrowa pytające spojrzenie, kiedy Taeen szybkim krokiem opuściła mieszkanie, decydując się przeprowadzić rozmowę na korytarzu.
- Co zrobiłeś, że jej się tak nagle zmieniło?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

1 cze 2015, o 17:51

Nie zastanawiał się nad tym wcześniej. Nie pytał skąd w szafce whisky, skąd wino i jeszcze jedna butelka. Nie znał się na tym tak jak Taeen mówiła, ale coś go tknęło. Chwycił butelkę do ręki i przeczytał nazwę alkoholu, po czym zmarszczył brwi. Nic mu to nie mówiło, więc jedyne, co mógł zrobić to sprawdzić nazwę w ekstranecie, ale to za chwilę. Teraz odłożył butelkę z powrotem i uśmiechnął się do asari. Wyglądało na to, że przynajmniej w tej kwestii wszystko sobie wyjaśnili i być może będzie im dane w końcu normalnie funkcjonować. Wspólnie, po sąsiedzku.
Po tej drugiej wypitej lampce Hearrow zrozumiał już dlaczego nie pija często wina. Znów. Drugi raz i to nawet to samo co ostatnio, zbyt szybko i zbyt intensywnie dotarło do jego krwioobiegu.
- Ten miesiąc jestem na miejscu, mamy studentów z Ziemi na Cytadeli, a takie tam bzdety – machnął niedbale ręką jakby ten gest miał wytłumaczyć asari o co dokładnie mu chodzi. Nie żeby to było jakoś profesjonalne czy wymowne, ale nie widział sensu w zagłębianiu się w temat. Zresztą to w gruncie rzeczy było naprawdę mało ciekawe. – Zawsze mnie irytował tym swoim „Khyyy patrz jak idziesz ludzka istoto, mój kombinezon jest delikatny khyyy.” No jak miałem kurde widzieć kulkę toczącą się mi pod nogami?!
Zaśmiał się wyrzucając rękę przed siebie i ze zrezygnowaniem pokręcił głową. No, od razu lepiej. Nie czekając dłużej napełnił sobie naczynie ponownie upijając z niego dwa dość spore łyki. Dopiero wtedy jego wzrok padł na wchodzącą do pokoju Irene.
- Trzeba było zostać, a tak to już nawet nie masz z czego sobie dolać – wzruszył ramionami, po czym zrobił bardzo, bardzo smutną minę i… roześmiał się. Tak, to zdecydowanie był już etap, kiedy wszystko go bawiło. A od tego bardzo blisko już miał do kolejnego. Wystarczyło dopić do końca stojącą przed nim lampkę. Przy okazji, akurat w momencie, kiedy Taeen zadzwoniło urządzenie, przypomniało mu się, że przecież odezwał się jego omni-klucz. Odprowadził asari wzrokiem uśmiechając się przy tym szeroko i sięgnął do swojego próbując zmrużonymi oczami złapać ostrość. Głos Irene wyrwał go z intensywnego analizowania krótkiej wiadomości. Odwrócił głowę trochę może zbyt gwałtownie w jej stronę i wyszczerzył zęby. – Mam swoje sposoby.
Wyłączył omni-klucz i jeszcze spojrzał w stronę przedpokoju, po czym odwrócił się w stronę Francuzki. Tak, minę, która pojawiła się na jego twarzy powinna już znać doskonale, między innymi z poprzedniej, bardzo podobnej sytuacji.
- Harper odpisał – zaczął przesuwając palcem od linii jej szczęki po szyi w dół, a jego twarz znalazła się bardzo blisko ucha i policzka Irene. – Będzie jutro o jedenastej – powiedział powoli czując jak blisko jego usta są jej skóry. Cóż, właśnie tak wino działało na podporucznika i naprawdę potrzebował do tego niewiele, bardzo niewiele. – Wyślijmy ją już do domu, chcę zostać tylko z tobą.
Odsunął się delikatnie sięgając jeszcze po tą resztkę wina, którą miał w lampce i wypił ją do końca. Było mu ciepło i bardzo przyjemnie, żeby nie powiedzieć beztrosko. Jeszcze nie kręciło mu się w głowie tak jak poprzednim razem, ale wino drastycznie na niego wpłynęło i przyjemny szum w głowie pojawił się w niej już wreszcie. Która w ogóle mogła być już godzina?
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

1 cze 2015, o 18:51

- Arrow, proszę - zaśmiała się cicho, próbując go powstrzymać, bo przecież asari mogła za moment wrócić. Ile oni wypili jak jej nie było? Jak to się stało w ogóle? Było jej szkoda, bo przecież bardzo lubiła to wino. Fakt, że tak wpływało na podporucznika, wcale jej nie przeszkadzał, bo lubiła też jego w tym stanie. Ale ona sama była jeszcze wystarczająco trzeźwa, by przypilnować resztek przyzwoitości.
- Dopiero przyszła - spojrzała na zegarek. - Och. - Cóż, nie tak dopiero. Zresztą nie wypiliby całej butelki w pół godziny. Musiała spędzić na balkonie więcej czasu, niż się jej wydawało. To by się zgadzało też z ich poziomem upojenia. - Tak czy inaczej nie możemy jej wygonić.
Cofnęła się trochę, znów zerkając w stronę drzwi wejściowych. Może i Taeen poradziła sobie już ze świadomością, że Marshall mówi o Rado jako ich kocie i że zapraszają ją do siebie razem, ale to nie znaczyło, że będzie równie obojętna jeśli zastanie ich tu, na środku, jedno na drugim.
- To dobrze - uśmiechnęła się na wzmiankę o Harperze, chociaż jakimś cudem zdążyła o tym chwilowo zapomnieć. Podekscytowanie wróciło teraz ze zdwojoną siłą. Już jutro. Nie do końca cieszyła ją wizja spotkania się z tym znajomym Hearrowa, bo kiedy widzieli się ostatnio czuła do niego raczej głównie niechęć. Ale teraz... teraz już patrzyła na niego trochę inaczej. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek dojdzie do czegoś takiego.
Drzwi wejściowe rozsunęły się, więc Irene profilaktycznie wstała, w razie gdyby podporucznik postanowił z powrotem się do niej przykleić. Podniosła butelkę ze stołu i wyniosła ją do kuchni, by tam postawić ją na blacie, w kącie, przy samej ścianie. Na wszelki wypadek, gdyby Arrow znów obudził się w nocy i przyszedł do kuchni po wodę, wymachując rękami na wszystkie strony, tak jak wtedy, gdy nocowały tu z Olivią.
- Na boginię... Przepraszam, ale muszę już iść - Taeen stworzyła niemałe zamieszanie wpadając do salonu. Szybko podeszła do podporucznika i objęła go, pochylając się nad kanapą. - Dobrze cię było zobaczyć. Ale naprawdę mają kryzys w pracy, a ty mnie upiłaś tym swoim winem... - wyprostowała się i przeszła do kuchni, ostatnie słowa wyraźnie kierując do Irene. - Dam ci szansę. Przepraszam... za wcześniej. Jesteś taka ładna - przesunęła dłonią po policzku Francuzki, wywołując tylko skrajne zdziwienie na jej twarzy. - Zaopiekuj się nimi dobrze. I nie przekarmiaj, dobrze? - potrząsnęła głową i ruszyła w stronę wyjścia. - Wezmę prysznic, może otrzeźwieję, muszę otrzeźwieć. A miałam mieć wolny wieczór.
Wyrzuciła z siebie szybko jeszcze kilka podziękowań i kilkanaście różnych pożegnań, po czym zniknęła za drzwiami. Irene zamknęła je za nią i przez moment stała w miejscu, wpatrując się w nie niepewnie. Miała wrażenie, że właśnie przez mieszkanie przeszło tornado. Tornado, które najpierw zmusiło ją do pilnowania się na każdym kroku, by przypadkiem nie powiedzieć czegoś niewłaściwego, a potem czule pogłaskało ją po policzku i wyleciało przez drzwi. Potrząsnęła w końcu głową i wróciła do salonu.
- Nie mam pojęcia co się właśnie stało - stwierdziła, zbierając kieliszki ze stołu. Wyniosła je do kuchni i wstawiła do zmywarki. Wciąż była w ciężkim szoku, głównie dlatego, że przez tę chwilę, kiedy jej nie było, stosunek asari do rudowłosej zmienił się diametralnie. Nie umiała sobie wyobrazić co Hearrow jej powiedział. Że jest jego siostrą? Że jest upośledzona więc Taeen mogłaby być dla odmiany miła?
Odwróciła się do podporucznika i uśmiechnęła się do niego. To było zabawne, kiedy on był bardziej pijany od niej. Nie to, żeby przeżyła wiele takich chwil, ale ostatnia była całkiem przyjemnym wspomnieniem. Podciągnęła się i usiadła na stole. Niecałą połową wina - bo tak jej wynikało z obliczeń - nie mógł się nawalić jakoś wybitnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego gabaryty, ale doszła do wniosku, że jeśli czegoś będzie od niej chciał, to do niej podejdzie. A wtedy będzie mogła zorientować się w jakim jest stanie i czy powinna wyciągać kolejną butelkę, czy już niekoniecznie.
- Widzisz, byłam miła - w zamyśleniu przeciągnęła włosy na ramię, a potem tą samą rękę zupełnie nieświadomie zacisnęła na bursztynie zdobiącym dekolt. - Przynajmniej się starałam. Uśmiechałam się cały czas - błysnęła zębami, jakby chciała to w ten sposób potwierdzić. - Jeszcze godzinę temu myślałam, że mnie nie lubi, teraz już nie wiem co mam myśleć. Czy ja cię przekarmiam? - spytała, unosząc lekko brwi.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

1 cze 2015, o 20:01

W zasadzie nie zdążył zareagować na nic. Ani na to, że Irene się od niego odsunęła ani na nagły chaos wywołany przez Taeen, kiedy postanowiła w przypływie paniki dotyczącej pracy niemal wybiec z mieszkania Hearrowa, ani na nic innego. Uśmiechnął się tylko, bo słyszał, jakie słowa dobiegają z kuchni, ale nie wstał, nawet się nie poruszył jedynie krzyknął na koniec cos w stylu „na razie” i oparł się wygodnie na kanapie zakładając tym razem obie ręce za oparcie. Było mu dobrze, więc zamknął na chwilę oczy i odchylił głowę do tylu wsłuchując się w ciszę, która nagle pojawiła się na moment w pokoju.
- A co się miało stać? Powiedziałem jej wszystko – mruknął nie otwierając oczu i nie zdając sobie nawet sprawy, że „wszystko” w tym momencie może znaczyć co innego dla niego a co innego dla Irene. Ale w zasadzie w tym momencie nie przejmował się niczym zbyt szczególnie. Nie miał zamiaru w tym momencie wstawać, zresztą obawiał się, że wtedy jakimś dziwnym trafem alkohol dostanie mu się do głowy a wtedy już koniec. Skończy się spacerowanie po mieszkaniu i jedyną opcją pozostanie łóżku, a i to przy dobrych wiatrach. Gdyby był bardziej trzeźwy pewnie zastanawiałby się jak to się w ogóle stało, że tak szybko udało mu się upić i zaznaczyłby na przyszłość, że pod żadnym pozorem w towarzystwie nie należy pić wina. Nigdy. Chyba, że towarzystwo ograniczało się do tej, stojącej… nie, zaraz – otworzył jedno oko – siedzącej w kuchni rudej. – Tak, zgadza się byłaś urocza i słodka. Jak zawsze.
Potem podniósł głowę i zamyślił się intensywnie. Naprawdę, na twarzy Marshalla pojawił się teraz szczery wyraz skupienia, po czym odwrócił głowę powoli w stronę Irene.
- Nie – odpowiedział bardzo rzeczowo i bardzo dobitnie unosząc palec do góry. – Raczej nie sądzę, ale zapytaj Rado, zaraz będzie z niego kulka.
Westchnął szukając wzrokiem kota, ale jakoś nie mógł go zlokalizować w pobliżu siebie albo chociaż w okolicach kanapy. Rozpiął koszulę, bo nagle zrobiło mi się jakoś tak gorąco i położył się na wznak na kanapie opierając głowę na zgiętej lewej ręce. Przez dłuższą chwilę milczał leżąc tak z zamkniętymi oczami i myśląc o rozmowie, którą przed chwilą odbył z asari. Uśmiechnął się do siebie i poprawił na kanapie mrucząc przy tym wymownie. Zdecydowanie w takim stanie ostatnio był przed swoim ostatnim przydziałem i to były przyjemne wspomnienia. Teraz po raz kolejny pożałował tego, że nie posiada w swoim domu kominka. Światła Cytadeli powoli zaczęły zmieniać swoją intensywność i już nie były tak mocne jak w południe, albo może po prostu to jemu się wydawało. Podrapał się po brzuchu i westchnął.
- Co tam robisz? – Zapytał wreszcie, kiedy normalnie można było go podejrzewać o fakt zapadnięcia w krótką drzemkę. Sięgnął trochę po omacku po ciastka leżące na ławie i wpakował sobie bez namysłu jedno do ust chrupiąc przy tym głośniej niż powinien. To też go bawiło jakoś niesamowicie i prawie udusił się chichocząc do siebie, ale po chwili odkaszlnął i połknął to co miał w ustach. – Co ty tam knujesz Irene Dubois? Ja wszystko słyszę i widzę swoim wewnętrznym okiem. Jestem porucznikiem Przymierza, znam każdy twój krok. Pamiętaj o tym!
Złożył ręce przed sobą imitując trzymają w dłoni broń i wycelował w sufit wydając z siebie dźwięk bardzo przypominający słynne „piu, piu, piu”. Uśmiechnął się szeroko odsłaniając całe swoje uzębienie i włożył ręce z powrotem pod głowę. Potem w głowie pojawił mu się kolejny, bardzo genialny w tym momencie pomysł, ale postanowił póki co z nim poczekać. Sięgnął tylko pod ławę szukając czegoś takiego jak pilot, a kiedy go wreszcie wymacał włączył pierwszą lepszą muzykę, która akurat była zaprogramowana w jego sprzęcie grającym.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek

Wróć do „Okręg Bachjret”