Bachjret jest okręgiem idealnie nadającym się do zamieszkania - sielankowa perspektywa życia przyciąga nie tylko miłośników tutejszych ogrodów botanicznych, ale i osób o średniej płacy, którzy nie mają ochoty na przepłacanie.

Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Apartament 323a

22 maja 2015, o 20:34

Owszem, zauważyła, że na boku Hearrowa pojawiło się coś nowego, ale póki co miała lepsze rzeczy do roboty niż zastanawianie się co to było. Wiedziała, że zdąży się jeszcze przyjrzeć, wypytać jak to się stało że po prawie miesiącu na poligonie wrócił z tatuażem. Tylko że zdecydowanie nie teraz, bo wiązałoby to z odsunięciem się od niego, a tego nie potrafiła zrobić. Nie mogła oderwać wzroku od jego twarzy, od spojrzenia za którym tak tęskniła, chyba że czasem - momentami oczy same się jej zamykały, a z jej lekko rozchylonych ust wydobywało się ciche westchnięcie. Obejmowała go teraz, był jej, nic innego nie miało znaczenia. Żaden z poranków, odkąd wyjechał, nie mógł się równać z tym. Przebudzona w jego objęciach, teraz w tych objęciach powoli budziła się dalej, chociaż chwilami miała wrażenie, że to jednak nadal sen.
Irene.
To imię w jego ustach brzmiało w jedyny słuszny sposób. Słyszała je wcześniej tyle razy, ostatnio może nieco rzadziej, ale wciąż się zdarzało, ale nikt nie wypowiadał go tak. Jakby znaczyło wszystko. Dopiero kiedy padł dziwny komentarz, otworzyła oczy i spojrzała na Hearrowa niepewnie. Nie miała pojęcia o co mu chodziło. Zerknęła w bok. Kot siedział na parapecie i wpatrywał się gdzieś za szybę, zajmując się swoimi sprawami. Nie wyglądał na przejętego tym, co dzieje się na łóżku. Co miała zrobić, wstać i go wygonić? Nie mogła przecież, nie teraz.
- Nie myśl o nim - uśmiechnęła się lekko i pocałowała go. Jej włosy zsunęły się z ramienia w bok i zasłoniły ich twarze przed kotem, a może bardziej kota przed zaniepokojonym spojrzeniem Arrowa. Zresztą Rado już raz przeżył coś podobnego, siedząc na kuchennym stole, podczas gdy oni, rozgrzani winem, sprawdzali jak sprawdza się podłoga w salonie.
Irene nie miała zamiaru się tym przejmować, nie w chwili gdy wszystkie jej zmysły szalały. Nie znieruchomiała też ani na chwilę, coraz mocniej zaciskając tylko dłonie na jego ramionach. Bo kot. Bardziej martwiła się, że w świetle poranka Hearrow zauważy jej zanikające już, ale wciąż lekko widoczne siniaki. Te na biodrze i boku zniknęły, najbardziej ucierpiało ramię i to tam jeszcze odznaczało się od jasnej skóry kilka skutków biotycznego ataku. Nie do końca była pewna, co miało znaczyć to zmrużone spojrzenie, ale miała nadzieję, że nic złego. Biorąc pod uwagę to, z jaką pasją przyciskał ją do siebie, wręcz niemożliwym było, żeby coś było nie tak, prawda?
Chcąc całkowicie rozwiać wszystkie jego wątpliwości, a przynajmniej na chwilę je od niego odsunąć, postarała się przypomnieć mu rozmowę o talentach, które powinien poznać. Było rano, jej mięśnie były zastałe, ale zrobiła wszystko, co mogła, żeby Arrow tego poranka nigdy nie zapomniał. Czuła, jak coraz szybciej bije jej serce, jak pod jego dotykiem po jej skórze przechodzą dreszcze, aż tego dotyku zaczęło brakować i tak samo brakło oddechu. Nie było go strasznie długo, nie miał racji mówiąc że wcale nie. Niepotrzebna była rozmowa o tęsknocie, bo wszystko odbijało się w tej niepowstrzymanej zachłanności.
Tęskniła, po prostu. Chyba nigdy za nikim tak, jak przez ostatnie dni za nim.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

22 maja 2015, o 21:10

Poligon był męczący. Zadania bojowe również były męczące. Ale nic, co do tej pory przeżył nie mogło równać się z dzisiejszym porankiem i kiedy z powrotem leżał na plecach, przeczesując włosy Irene tak, jak to zawsze miał w zwyczaju, zerknął jeszcze raz na zegarek. I w zasadzie wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę z miną niedowierzania i jednym pytaniem w głowie. Jak?... Kołdra zdecydowanie leżała na podłodze, ale było mu tak gorąco, że nawet nie zamierzał po nią sięgać. Na szczęście zmierzwione i zmięte prześcieradło, które jakimś cudem zwinęło się w jednym miejscu było wystarczającym przykryciem, które i tak nadało się tylko od pasa w dół. Ku przyzwoitości.
Mój Boże… To jedno jedyne zdanie, które teraz wędrowało po jego głowie było w zasadzie odzwierciedleniem wszystkiego, co miał do powiedzenia w temacie dzisiejszego poranka. Był idealny. Lepszy niż te wszystkie scenariusze, które układał sobie w głowie przed przylotem do domu. Dużo, dużo lepszy. Starał się uspokoić rozpędzone serce i miał wrażenie, że klatka piersiowa wręcz porusza się nienaturalnie przy każdym jego uderzeniu. Chciał coś powiedzieć, cokolwiek, ale miał wrażenie, że o czymkolwiek by nie zaczął mówić za moment cały czar chwili pryśnie razem z niezmąconym spokojem.
Przesunął palcem po jej ramieniu zjeżdżając aż do biodra i zostawił tam na chwilę dłoń, po czym westchnął cicho decydując się wreszcie na słowa, które już nie raz padły z jego ust, a które teraz traktował jak coś, co ich wiąże.
- Uwielbiam cię. Całą – uśmiechnął, ale nie spojrzał na nią cały czas, nieprzerwanie mając zamknięte oczy i jeszcze przez długi czas analizując wszystko, co przed chwilą miało miejsce. To też miał w zwyczaju. Może po prostu chciał wszystko zapamiętać jeszcze dokładniej. Jeszcze bardziej wpisać to w pamięć niż to możliwe, chociaż istniało małe prawdopodobieństwo, że zdarzy mu się zapomnieć. Potem wreszcie otworzył oczy przekręcając się na bok, przodem do niej i dodał coś, co od razu powinno jej się skojarzyć z inną sytuacją, ale bardzo podobną do tej dzisiejszej: - Jesteś moja.
Pocałował ją po raz kolejny jakoś nie mogąc zwyczajnie przestać tego robić i dopiero po dłuższej chwili odsunął się. Jego rzeczy były rozrzucone po przeciwnych stronach łóżka, ale nie miał zamiaru wcale wstawać i ich zbierać. Miał w planach coś zupełnie innego, a biorąc pod uwagę fakt, że ten dzień z pewnością spędzą mało wyszukanie (przynajmniej póki co) puścił ją delikatnie i usiadł na brzegu łóżka. Przetarł twarz dłonią. Mój Boże…
- Chodź – powiedział krótko odwracając się na moment w jej stronę. Potem wstał i nie zabierając ze sobą rzeczy przeszedł przez drzwi wchodząc do łazienki zaraz naprzeciwko. Był zmęczony, ale to było przyjemne zmęczenie, z tym, że wręcz marzył teraz o prysznicu. Tylko jakoś nie miał ochoty brać go sam, zwłaszcza, że nie wyobrażał sobie teraz rozstania choćby na moment. Odkręcił wodę pozwalając jej przez chwilę spłynąć i oparł się o umywalkę patrząc na siebie w lustrze. Chyba pierwszy raz w życiu dostrzegł na policzkach niewielkie zarumienienie i znów musiał powtórzyć w głowie jedno zdanie: Mój Boże… Nie chciał jej poganiać, był pewien, że przyjdzie, dlatego nie odwracając się w stronę drzwi czekał, a woda lekko szumiała gdzieś obok niego.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

22 maja 2015, o 21:55

Oddech powoli się uspokajał, serce też przestawało walić jak oszalałe. Oparła głowę na ramieniu Hearrowa i przymknęła oczy, gdy dotarło do niej że tego przeczesywania włosów też jej brakowało. I ogólnie, całej tej bliskości, takiej nad którą nie musiała się zastanawiać, przy której nie planowała z premedytacją każdego swojego ruchu, tylko po prostu była, a jemu to wystarczało.
- A ty jesteś mój - odpowiedziała, tak samo jak kiedyś, ale tym razem tym słowom towarzyszył ten jej półuśmiech, który mógł znaczyć wiele. Ale nie spięła się, nie zdenerwowała, jej twarz nawet nie drgnęła w najmniejszym wyrazie dyskomfortu. Swoją drogą, przypomniało się jej, że powinna mu o czymś powiedzieć. Nie należała już do nikogo, nikt już nie mógł rościć sobie do niej prawa i mogła wreszcie sama wybierać z kim i gdzie się plącze. Posłusznie podpisane przez drugą stronę dokumenty rozwodowe tkwiły na jej omni-kluczu, przysłane przez Yasmeę tak, jak obiecała, a Irene uznała je za całkiem dobrą wiadomość. Bo ona nie była zła, prawda? Arrow powinien się ucieszyć, była wolna, wszelkie dylematy dotyczące sypiania z mężatką znikną.
Nie chciała, żeby wstawał. Chciała spędzić tam jeszcze godzinę, przykryta zmiętym prześcieradłem, z głową opartą na jego ramieniu, przesuwając palcem wzdłuż jego mostka i rozmawiając o pierdołach. Niekoniecznie o tym, co działo się przez czas rozłąki, tylko po prostu, o czymkolwiek. O kocie chociażby. Ale podniósł się wreszcie, mimo jej protestów. Zmarszczyła lekko brwi w wyrazie niezadowolenia. Musiała go tego oduczyć, nie lubiła zostawać sama, nie po czymś takim.
- Zaraz przyjdę - westchnęła i przez moment patrzyła, jak wychodzi, usiłując skupić wzrok na nowym tatuażu, ale nie dał się przyjrzeć dokładniej, bo szybko zniknął za drzwiami. Potem obróciła się na plecy i leżała tak dłuższą chwilę, wpatrując się bezmyślnie w sufit. Dopiero gdy Rado z pytającym mruknięciem wskoczył na łóżko, Irene postanowiła się podnieść. - O nie, nie teraz, zboczeńcu.
Wyciągnęła spod kota brzeg prześcieradła i owinęła się nim, powoli ruszając w stronę łazienki, skąd dobiegał szum wody. Biały materiał ciągnął się za nią, zbierając pewnie całą sierść z podłogi po drodze, ale nie przejęła się tym. Otworzyła drzwi i stanęła w progu, opierając się ramieniem o ścianę. Jedną ręką trzymała materiał, powstrzymując go przed opadnięciem na ziemię, drugą oparła na biodrze i uśmiechnęła się do Hearrowa. Wyglądała teraz trochę jak szalona kapłanka z greckiej wyroczni, w tej prowizorycznej białej szacie i ze zmierzwionymi włosami.
- No więc dobrze cię widzieć, Arrow - powiedziała cicho, a w jej oczach błyszczało rozbawienie. - Chociaż tyle czasu już próbuję nauczyć Rado, żeby nie spał w łóżku, a ty zepsułeś cały mój plan.
Być może dałoby się uwierzyć w szczery smutek, który przez moment zabrzmiał w jej głosie, gdyby nie ten uśmiech, który niszczył cały efekt. Odepchnęła się od ściany i podeszła do niego, ze wzrokiem wyraźnie wbitym już w tatuaż. Przekrzywiła lekko głowę i złapała go za nadgarstek, by delikatnie odsunąć od boku jego rękę.
- Co zrobiłeś? - spytała, zanim zdążyła się przyjrzeć. - Nie wiedziałam, że na poligonach macie tatuażystów.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

23 maja 2015, o 00:26

Odwrócił odruchowo głowę, kiedy drzwi do łazienki się otworzyły i uśmiechnął.
- Po co ci to prześcieradło? – Rzucił bez namysłu marszcząc brwi w kompletnym niezrozumieniu. Szybko jednak porzucił tę myśl kręcąc głową z rozbawieniem na niewybredny komentarz Irene. – No tak, po ciemku ciężko było mnie zobaczyć. Ale dziękuję, ciebie również.
Przestał kompletnie zwracać uwagę na wodę, która przecież ciągle lała się pod prysznicem. Za to jeszcze raz przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze dopiero teraz zdając sobie sprawę z faktu, że nadal nie ma niczego na sobie i nagle zrobiło mu się jakoś tak… dziwnie. Starał się, więc nie obracać przodem tylko nieustannie stał bokiem do kobiety, która teraz najwyraźniej już zwróciła uwagę na jego nowy nabytek. Uniósł rękę do góry prezentując jej całość ciągnącą się od kości biodrowej niemal pod samą pachę.
- Konie – skomentował wzruszając ramionami. Dokładnie dwa, kary i siwy dla kontrastu wymalowane na boku Hearrowa, wkomponowane w tło przypominające step. W pełnym kolorze i przy świetle, które teraz mieli do dyspozycji w łazience z perspektywy podporucznika wyglądały całkiem imponująco. Kiedy wpadł na ten spontaniczny pomysł w zasadzie nie zastanawiał się jak Irene na to zareaguje. Już nawet nie chodziło o sam tatuaż, ale o wzór. Dopiero kiedy wrócił do pokoju w internacie i położył się do łóżka zaczął się nad tym głębiej zastanawiać. Nie to żeby sądził, że go z tego powodu rzuci, ale nie przewidział tego, że mogłaby mieć jakieś obiekcje. – Zakrywa bliznę – zwrócił uwagę, tak na wszelki wypadek. Tatuaż faktycznie zrobiony był po stronie, gdzie wcześniej widniała blizna po przebiciu przez vorche. Teraz rysunek idealnie ją zakrywał. – I nie, nie mamy tatuażystów na poligonie.
Podszedł do niej obejmując ją w talii i wciągając do łazienki. Lustro powoli zaczynało zaparowywać a temperatura w środku rosła zwłaszcza kiedy drzwi się zamknęły. Chwycił jej ręce zaplatając je sobie na karku i pozwalając prowizorycznemu okryciu powoli opaść na ziemię trochę przy okazji wyplątując z niego Irene. Znów ją pocałował i wysuwając się z jej objęcia chwycił za rękę prowadząc pod przygotowany wcześniej prysznic. Momentalnie poczuł jak ciepła woda zaczyna spływać mu po plecach potem głowie, tak, że mokre po chwili włosy musiał odgarnąć do tyłu.
- Pamiętasz swoje warte miliony zlecenie na Omedze? – Zapytał obracając ją sobie tyłem i przesuwając dłońmi po ramionach. – Okazało się, że ta czerwonowłosa, która była tam z nami. Ta od systemów, włamywania się i innych takich technologicznych pierdół jest z Przymierza. Spotkałem ją podczas przydziału. Byliśmy na jednym poligonie razem.
Obie ręce Hearrowa pojawiły się teraz w okolicach talii Irene z tym, że lewa zaczęła wędrować do góry a prawa natomiast w dół. Przytulił się do niej mocniej chcąc z powrotem czuć przyjemny dotyk jej skóry i nabrał powietrza do płuc wypuszczając je powoli.
- Po manewrach dostałem wezwanie do Vancouver, tam znowu ją spotkałem. Posiedzieliśmy trochę na plaży, pogadaliśmy o życiu – kontynuował dziwiąc się, że jest w stanie w ogóle skupić się na zwyczajnej rozmowie, kiedy to, co robił z rękami całkowicie zaprzeczało takiej możliwości. Zamilkł na moment a jego głowa pojawiła się tuż obok policzka Irene. Zbliżył się jeszcze bardziej chcąc ją po raz kolejny pocałować, po czym uspokoił się nieco i sięgnął do jednego z dozowników przyklejonych do ściany. Kremowe mydło w mgnieniu oka napełniło wyciągniętą dłoń i Arrow odsuwając się na moment przyłożył obie ręce do siebie rozprowadzając je po powierzchni dłoni. Potem przyłożył je do ramion Francuzki powoli przesuwając w dół.
- Wreszcie wspomniała coś o moim tatuażu na szyi i od słowa do słowa trafiliśmy do salonu – dokończył po kolejnej chwili dłuższego milczenia i skupienia na ciele Irene. Przesunął dłońmi po jej brzuchu delikatnie, samymi opuszkami palców. – I jeśli miałbym wybierać, co z twojego ciała lubię najbardziej to wybrałbym brzuch.
Ostatnie zdanie kompletnie nijak się miało do całej opowiedzianej historii, ale Arrow już nie mógł wytrzymać, kiedy kolejne fale rosnącego pragnienia zalewały go gdzieś od środka emanując powoli, aczkolwiek bardzo intensywnie na zewnątrz.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

23 maja 2015, o 06:00

Wzruszyła tylko ramionami. Nie zastanawiała się nad tym, po prostu je wzięła i owinęła się, żeby nie biegać po domu nago. Może to kwestia przyzwyczajenia - rezydując we wszelkiego rodzaju hotelach wypadało być cały czas ubraną, chociażby po to, żeby uniknąć przypadkowej kompromitacji. Różne rzeczy się zdarzały.
- Konie - powtórzyła, przyglądając się malunkowi na skórze. Był zrobiony dobrze i wyraźnie niedawno. I faktycznie zakrywał bliznę, tę która nie była ładna, srebrna. Lubiła te zwierzęta, raz w życiu zdarzyło się jej wylądować w stadninie i teraz wróciły te wspomnienia. Patrzyła na nie wtedy ze współczuciem, na ich małe boksy, uprzęże i siodła, nie mogąc myśleć o niczym innym poza tym, że powinny być wolne. Tylko że w niewielu miejscach można było jeszcze spotkać dzikie konie. Pewnie nie miałyby gdzie się podziać. Tatuaże zawsze miały swoją symbolikę i w przypadku tego konkretnego też przychodziła ona Irene do głowy, ale nie wiedziała, co powodowało Hearrowem w wyborze wzoru. Nie chciała zgadywać, bała się że zgaduje źle, albo że - co gorsza - zgaduje dobrze. - Jest piękny. Dlaczego konie?
Uśmiechnęła się, kiedy splótł sobie jej dłonie na karku, a prześcieradło opadło. Zerknęła w lustro, a w jej głowie pojawiła się krótkie, niezobowiązujące stwierdzenie, że dobrze razem wyglądają. Pozwoliła się poprowadzić pod prysznic, gdzie zamknęła oczy i uniosła głowę do góry, do wody, wsłuchując się w słowa Arrowa. Jej włosy namokły i nabrały ciężaru, podkręcając się lekko od wilgoci. Przeciągnęła je na ramię.
Czerwonowłose w Gozu były dwie i początkowo nie wiedziała o której mowa, ale po uściśleniu skinęła głową, uśmiechając się lekko. Nie wyglądało wtedy, jakby się szczególnie polubili, tamta kobieta i podporucznik, a teraz wylądowali na jednym poligonie, to było całkiem zabawne. Zabawne dopóki Irene nie poczuła ukłucia zazdrości. Ona też chciała siedzieć z nim na plaży i rozmawiać o życiu. Pójść z nim do salonu tatuażu i spędzić tam pół dnia, a nie tkwić na Cytadeli (czy gdziekolwiek indziej) i czekać, sama, zastanawiając się tylko czy nikt go jeszcze nie zastrzelił, czy wszystko w porządku i kiedy wraca. Ale nie mogła, bo przed Przymierzem uciekała, zresztą nikt by jej tam nie chciał.
Dotyk jego dłoni, rozprowadzających mydło po jej skórze pochłonął ją potem całkowicie, więc przymknęła tylko oczy, odchyliła głowę do tyłu opierając ją na ramieniu Arrowa i skupiła się na tej bliskości. Uśmiechnęła się z powrotem, czując jak delikatnie przesuwa palcami po jej brzuchu. Chciała się do niego odwrócić, ale póki co postanowiła mu nie przeszkadzać. To, co robił, było cudowne, więc cofnęła się tylko o pół kroku, przytulając się do niego i oparła swoje dłonie na jego, kiedy te błądziły po jej ciele.
Opowiedziałaby mu, co się działo u niej, gdyby sytuacja była bardziej... odpowiednia. Tutaj nie widziała sensu zaczynania żadnego z tematów, o których chciała z nim porozmawiać. Odchyliła głowę lekko w bok.
- Martwiłam się o ciebie - stwierdziła w końcu cicho, tak, że ledwie było ją słychać przez szum wody. - Nie wiedziałam czy wszystko w początku, czy cię ktoś znowu nie przebił czymś na wylot, bo postanowiłeś dać mu w pysk - jak już nawiązywali do Gozu, to niech będzie. Poprowadziła jedną rękę Hearrowa powoli po swojej skórze z powrotem w górę, nad brzuch. Chciała spytać na jak długo przyleciał, ale jednocześnie bała się odpowiedzi na to pytanie, więc zachowała je dla siebie. Przecież się wcześniej czy później dowie. - Też coś ci pokażę, ale już jak stąd wyjdziemy - uśmiechnęła się do siebie, drugą dłoń mężczyzny kierując po brzuchu w dół, pod pępek i niżej. Przylgnęła do niego mocno plecami i westchnęła cicho. Dobrze było mieć go wreszcie w domu, nareszcie to mieszkanie znów stało się takie, jakim było na początku. Już nie tak puste, zimne. Zorientowała się, że od jego powrotu powiedziała bardzo niewiele. Ale to była jego wina, nie dawał jej na to czasu.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

23 maja 2015, o 10:47

- Bo są piękne – skomentował krótko, aczkolwiek miał przecież przygotowaną całą regułkę opisującą niemal każdy element tatuażu i dlaczego te konie przedstawione są w ten a nie w inny sposób. Dlatego też nie skończył jedynie na tym krótkim komentarzu po chwili dodając całą resztę: - Kojarzą się z domem. Wiesz, że w Australii żyją ostatnie już dzikie konie? – nie sądził żeby o tym wiedziała, bo niby skąd? Nie pamiętał czy mówił jej skąd pochodzi tak naprawdę czy nie, ale to wyjaśnienie mówiło już całkiem sporo. Przez chwilę sam przyglądał się koniom na boku. – Zawsze symbolizowały coś dobrego, wolność, niezależność i, co najciekawsze, siłę.
Uznał takie wyjaśnienie za zadowalające i już niczego więcej nie dodawał. Zresztą jego uwaga całkowicie skoncentrowała się na czymś innym i tatuaż ponownie kompletnie wyleciał mu z głowy.
Woda spływała mu po plecach, ale nie to w tej chwili było najprzyjemniejsze, chociaż zdecydowanie zaliczało się do miłych rzeczy. Z każdą minutą przekonywał się coraz bardziej do tego, jak bardzo potrafił tęsknić. Do tego jak bardzo grzały go w środku uczucia, których nigdy wcześniej nie doświadczył i wyraźnie nie był pewien czy właśnie tak powinno być. Czy przypadkiem nie zachowuje się za bardzo… intensywnie? Z tym, że to było teraz tak bardzo nieważne. Była tutaj, wreszcie blisko i wszelkie uczucia, jakiekolwiek by nie były mógł wreszcie przelewać na jej osobę.
- Wiem – odpowiedział, bo nie bardzo też wiedział co miał na to powiedzieć. Zrobiło mu się miło, chociaż przecież w żaden sposób nie chciał jej martwić. Za to doskonale wiedział, jaki jest i zdawał sobie sprawę z tego, że Irene poznała go w sytuacjach gdzie nie panował nad reakcjami i często też nad sobą. Tego wymagało to, co się działo czy na Shodan czy na Gozu, w takich warunkach człowiek pokazuje się ze strony jakiej jest naprawdę. A Hearrow był jaki był. Może trochę zbyt gwałtowny, może mało cierpliwy, a już z pewnością nie należał do ludzi, którzy w spokoju przyjmowali jakąkolwiek krytykę od kogoś, kto na ramionach nie miał wyszytych więcej belek niż podporucznik. W wojsku było inaczej, tam musiał trzymać nerwy na wodzy, między swoimi, ale na polu walki już było zupełnie inaczej. – Ale już jestem. Cały, bez dziur w dziwnych miejscach.
Uśmiechnął się zamykając oczy, kiedy jego dłoń znalazła się wyżej. Wszystko było tak jak być powinno i cokolwiek by się nie zdarzyło doskonale wiedział, że dzisiejszego dnia nic mu nie zepsuje. Był wreszcie w domu. Wrócił do mieszkania, które już nie było takie jak za każdym razem, kiedy do niego wracał. Wcześniej mógł jedynie usiąść w salonie, włączyć sobie jakiś film i przeleżeć tak całą noc przesuwając dłonią po kocim grzbiecie. Wtedy za każdym razem już pod koniec wolnego zwyczajnie szalał. Nosiło go, nie mógł usiedzieć na miejscu i tylko czekał z niecierpliwością na kolejny przydział. Teraz było inaczej. Zdecydowanie i z pewnością ostatnim, czego w tym momencie chciał był rozkaz stawienia się gdziekolwiek. Cóż, jedyne polecenia jakie w tym momencie mógł wykonywać mogła wydawać tylko Irene. Uśmiechnął się szeroko do swoich własnych myśli, ale już nie dała mu skupić się na tym z powrotem, kiedy zrozumiał gdzie wędruje jego druga dłoń.
- Mhm, za chwilę – chyba jeszcze nie do końca zrozumiał, co do niego mówiła, zresztą bardzo ciężko było mu w tym momencie skupić się na czymkolwiek innym poza dotykiem. Przytulił ją do siebie jeszcze mocniej i z powrotem zapragnął znów poczuć rozgrzanie i to drżenie jej ciała, które tak uwielbiał. To był jeden impuls, instynkt, coś, co przyszło do Arrowa samo zupełnie nie pozwalając mu na teraz na zwykłe odsunięcie się i wyjście spod prysznica. Zresztą ta dłoń przecież znalazła się tam przez Irene a Hearrow ostatnim, czego w tym momencie chciał, to zabrać ją stamtąd. Jeszcze kilka chwil, jeszcze odrobinę przyjemności tak spokojnej w tym dzisiejszym poranku, potem będą mogli stąd wyjść. Ubrać się, zjeść śniadanie i porozmawiać o całej masie innych rzeczy. Spędzić resztę czasu bardziej przyzwoicie, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze przez moment chciał ją tylko i wyłącznie dla siebie.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

23 maja 2015, o 13:24

Spod prysznica wyszła obudzona już całkowicie. Spędzili tam co prawda zdecydowanie zbyt wiele czasu i zmarnowali za dużo wody, ale nie było nikogo, kto mógłby ich oceniać. Nawet kot został za drzwiami, przynajmniej był nauczony że do łazienki się nie wchodzi i tym razem nie rozpraszał Hearrowa. Irene dawno nie miała takiego poranka, zwykle podnosiła się z łóżka w okolicach południa i zaspana szła do kuchni by nakarmić kota, a potem siedząc z kawą na balkonie powoli dochodzić do siebie. Rano najbardziej uderzało ją to, jak puste jest mieszkanie bez Arrowa, głównie dlatego, że nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. W ciszy było jej źle, więc nauczyła się nucić, tylko po to, by jedynym dźwiękiem słyszanym w domu nie było miauczenie głodnego kota. Wieczory były inne, potrafiła je sobie zorganizować, czy to samotnie w mieszkaniu, czy w towarzystwie gdziekolwiek indziej, ale po przebudzeniu, dopóki nie skrystalizowały jej się plany na resztę dnia, zawsze była nieco rozbita.
Teraz było inaczej, wreszcie tak, jak być powinno. Po wyjściu owinęła się ręcznikiem i przeszła do umywalki, sięgając po drodze po grzebień. Zdążyła się już trochę porządzić, w łazience jedną całą półkę zajmowały jej rzeczy do włosów, ale poza tym nie miała ich wiele - w końcu ostatnie dwa lata przeżyła trzymając cały swój dobytek w jednej torbie. Zaczęła powoli rozczesywać rude fale, w lustrze obserwując Arrowa jeśli ten też już wydostał się spod prysznica, a z jej ust nie mógł zniknąć dziwny uśmiech. Przesunęła spojrzeniem na świeży tatuaż. Wolność i niezależność, wiedział jak sobie to ceni, mógł więc podejrzewać że takie wyjaśnienie się jej spodoba. Czy miał nawiązywać do niej - nie wiedziała i postanowiła się nad tym nie zastanawiać, tak było wygodniej. Odsuwanie się od czegoś, co mogło być problemem - nawet jeśli nie musiało - to było jej standardowe rozwiązanie na wszystko.
- To gdzie w końcu byłeś? - spytała wreszcie, nadal przyglądając się mu w odbiciu. - Czy nie możesz o tym mówić, to tajemnica wojskowa? - pytała półżartem, ale domyślała się, że może nie otrzymać satysfakcjonującej odpowiedzi. Obróciła się w miejscu i oparła tyłem o umywalkę, odkładając grzebień obok. - Znalazłeś w końcu swoją bieliznę? - uśmiechnęła się szeroko, nawiązując do pierwszej wiadomości, którą wysłał jej z poligonu. Sięgnęła po niewielką, szklaną butelkę i roztarła w dłoniach jedną kroplę jej zawartości, by wetrzeć ją we włosy, a powietrze wypełnił dobrze znany mężczyźnie już zapach. - Mam coś dla ciebie - rzuciła jeszcze, przesuwając wzrokiem po jego sylwetce. Bardziej chodziło jej o butelkę dobrej (kradzionej) whisky, zamkniętą w kuchennej szafce, niż o informację, która mogła w tej chwili interesować go bardziej. Ale jeszcze nie była gotowa, żeby mu o tym powiedzieć, musiała się na to nastawić psychicznie. Była przekonana, że przyleci dziś, jakoś w porze obiadowej, że zdąży do tej pory przemyśleć jak i czy się z nim wieściami podzielić. A tymczasem ich powitanie było gwałtowne, pełne pasji i przede wszystkim niespodziewane, bo ostatnim czego się spodziewała, było obudzenie się koło niego. I tak to się właśnie skończyło, że słowa nie były potrzebne, tylko w tym zmęczeniu żołądek wołał o śniadanie.
- Pewnie jesteś głodny - stwierdziła, pytająco zerkając w stronę drzwi.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

23 maja 2015, o 14:53

Wytarł się i zawiązał ręcznik wokół bioder stając obok Irene przed lustrem. Sięgnął po szczoteczkę do zębów i dopiero teraz zobaczył część jej rzeczy rozłożony na półce. Uśmiechnął się do siebie z zadowoleniem, bo do tej pory poza jego szczoteczką i dezodorantem nie było tam niczego więcej. Teraz przynajmniej widać było, że ktoś tu mieszka faktycznie a nie pomieszkuje od czasu do czasu.
- Przecież mówię, że na poligonie – odpowiedział wkładając sobie szczoteczkę z pastą do ust. Już jakoś tak z przyzwyczajenia po prostu musiał umyć zęby po prysznicu bez względu na całą resztę. – Nie mogę ci powiedzieć gdzie dokładnie, przepraszam.
Przesunął ją kawałek nachylając się nad umywalką. Jakoś nie widział powodu, dla którego miałaby patrzeć jak pluje do środka. Za to wypłukał usta i ze świeżością i zadowoleniem posprzątał po sobie, po czym oparł się biodrem o blat i poczekał aż Irene zrobi porządek z włosami.
- Tak, znalazłem – uśmiechnął się z rozbawieniem wzruszając ramionami. – Chociaż to było mega trudne zadanie i sądzę, że powinni mi dać za nie jakiś medal.
Odepchnął się od umywalki i zniknął na moment za drzwiami łazienki, ale po krótkiej chwili wrócił już w spodniach i z maścią w ręce. Wiedział, że o nowy nabytek trzeba dbać, zwłaszcza, że jeszcze nie był do końca zagojony a Hearrow wolał uniknąć kłopotów ze skórą. Tym bardziej, że sam tatuaż cholernie mu się podobał za każdym razem jak tylko na niego spoglądał. Cały rytuał opiekowania się wzorem na boku sam z siebie sprawiał mu przyjemność, więc po chwili podporucznik z zadowoleniem wymalowanym na twarzy wsmarowywał sobie maść w ozdobione miejsce.
Dopiero kiedy Irene wspomniała o czymś dla niego uniósł na nią spojrzenie marszcząc brwi.
- Co takiego? – odłożył tubkę do szafki i zdejmując gumkę z nadgarstka związał mokre jeszcze włosy. Nie lubił kiedy majtały mu się niepotrzebnie koło oczu a tak było zdecydowanie wygodniej. Tylko jeden kosmyk już tradycyjnie nie chciał się złapać i wylądował na czole Hearrowa, ale ten zaraz założył go za ucho. – Mówiłaś, że coś chcesz mi pokazać.
Stanął jeszcze na moment za nią obejmując ją i przyglądając się ich odbiciu w lustrze. Te z kolei miały to do siebie, że o ile swoje odbicie widzisz jak należy, tak ktoś, na kogo spoglądasz zazwyczaj normalnie wygląda w nim inaczej. Tak samo było i tym razem, chociaż Arrowowi przez myśl przeszło tylko jedno stwierdzenie.
- Jesteś piękna. Zrobię nam coś na śniadanie i kawę, a ty się ubierz spokojnie – pocałował ją delikatnie w szyję i odsunął się wychodząc z łazienki. To był jeden z niewielu momentów, kiedy wręcz chciało mu się śpiewać. Euforia wypełniała każdą komórkę ciała podporucznika i po raz kolejny przyznał, że jest idealnie. Wreszcie. Cóż, rozstania mają to do siebie, że po powrocie wszystko docenia się bardziej, niż kiedy miało się to przez cały czas. Teraz miał na to żywy przykład.
Wszedł jeszcze tylko na moment do sypialni po podkoszulek i zatrzymał się na moment przed drzwiami spoglądając w stronę pomieszczenia, gdzie zwykł co rano tradycyjnie poświęcić kilka dłuższych chwil na ćwiczenia. Z tym, że po chwili doszedł do wniosku, że poranek i bez tego zaczął się bardzo intensywnie więc mógł tamto zaliczyć do udanej serii wysiłkowej.
W kuchni nastawił wodę na kawę wyciągając z szafki dwa kubki i nasypując jej do środka. Może nie potrzebowali już dokładniejszego rozbudzenia, ale Arrow zwyczajnie lubił smak kawy o poranku. Dzień za oknem zaczynał się naprawdę pięknie, zresztą cytadela właśnie to miała do siebie, że z całym tym ogrodem pod oknem, na który Hearrow miał widok i sztucznym słońcem robiła wyjątkowy klimat.
Zdecydował się na jajecznicę, a kiedy otworzył lodówkę oczy prawie wyszły mu ze zdumienia. Nie pamiętał, kiedy ostatnio lodówka była tak zapełniona i czy w ogóle kiedykolwiek była.
- Eee… Irene? – Mruknął cicho kompletnym zaskoczeniu do siebie odwracając tylko głowę w kierunku korytarza, chociaż oczy wciąż były wlepione w zawartość w środku. Po dłuższej chwili wyciągnął ze środka wszystko, czego potrzebował i zabrał się za gotowanie. Robił to rzadko, jeśli już faktycznie musiał, ale dziś było inaczej. Dziś chciał jej zrobić przyjemność, w końcu wrócił, był i był bardzo szczęśliwy.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

23 maja 2015, o 15:55

Tak samo, jak on, w zamyśleniu przyglądała się ich odbiciom w lustrze. Uśmiechnęła się w odpowiedzi na komplement, który tylko w jego ustach miał dla Irene jakiekolwiek znaczenie. Chciała mu się podobać i mimo że kompleksów miała niewiele, to jednak zależało jej na tym, żeby faktycznie uważał ją za taką, jak twierdził.
Gdy Arrow wyszedł, podniosła prześcieradło z podłogi, nieco już cięższe od wilgoci i zwinęła je tak, żeby nie zajmowało zbyt wiele miejsca, po czym wrzuciła do pralki. Do niczego innego się już nie nadawało. Potem wyszła, mijając się z nim w drzwiach sypialni i tam dopiero zrzuciła z siebie ręcznik, by ubrać się w krótkie, jeansowe spodnie w których ostatnio zawsze chodziła po domu i luźną bluzkę. Włosów nie związywała, pozwoliła im swobodnie schnąć.
- Chodź, dostaniesz jeść wreszcie - przesunęła dłonią po grzbiecie kota i ruszyła w stronę kuchni, a on za nią. Jej kroków nie było prawie słychać, chociaż nie szła tak bezszelestnie jak Rado. Zaśmiała się cicho widząc reakcję mężczyzny na pełną lodówkę i minęła go, kierując się do szafki z kocim żarciem. - No co? Kupiłam na zapas, nie zmarnuje się. Mrożona pizza jest pyszna, ale uznałam że jedliśmy ją już raz i można przerzucić się na coś bardziej... świeżego.
Kucnęła i wyciągnęła puszkę z karmą, by wsypać trochę do miski. No, może nieco więcej niż trochę. W sumie nie wiedziała jak należy karmić kota, bo Hearrow jej tego w końcu nie powiedział, więc robiła to na wyczucie, co sprawiało, że Rado stawał się coraz bardziej puszysty. Ale głodzić go też przecież nie mogła...
Podciągnęła się potem i usiadła na blacie obok Arrowa, krzyżując nogi w kostkach. Przez chwilę w milczeniu przyglądała się jego działaniom, nie chcąc przeszkadzać, bo to, że robił jej śniadanie było bardzo miłe, ale cisza wreszcie się jej znudziła.
- To opowiedz mi chociaż jak tam było, skoro nie chcesz podawać konkretów - poprosiła, okręcając kubek z wsypaną kawą, czekający na wrzątek. Teraz, jeśli naprawdę by chciała, mogłaby dowiedzieć się gdzie był. Ale to nie miało dla niej takiego znaczenia, jak to, jak minęły mu te tygodnie. - Jesteś cały, więc chyba nie tak źle - uśmiechnęła się do niego i kiedy tak się w niego wpatrywała, pytanie samo jej się wyrwało, choć go nie planowała: - Na długo wróciłeś?
Odpowiedź, na jaką liczyła, mogła się mocno różnić z tą, którą zaraz uzyska. Jej pytające spojrzenie było nieustępliwe i wyczekujące. Dopiero kiedy Hearrow udzielił jej tej informacji, zeskoczyła z blatu i podeszła do szafki, w której stały butelki. Nie chciała po sobie niczego pokazać, czy to była radość, czy rozczarowanie. Za to wyciągnęła ze środka whisky, na której kompletnie się nie znała - ale cena wyświetlona pod tą w sklepie świadczyła chyba o jej jakości - i przesunęła ją po blacie w stronę Marshalla.
- To dla ciebie - powiedziała cicho. - Nie wiem, czy lubisz, ale pomyślałam...
Bez sensu. Zrobiło się jej dziwnie głupio, więc zamilkła. Dopiero teraz zorientowała się, że nie ma pojęcia jak uszczęśliwiać kogoś, na kim jej zależy. Nigdy dotąd się tym nie przejmowała, to ona zawsze dostawała prezenty, a jeśli już musiała komuś coś dać, to znajdował je za nią ktoś inny. Pierwszy raz ogarnęło ją takie uczucie, miała wrażenie że to co robiła było strasznie głupie. Odchrząknęła więc tylko cicho i odwróciła się, udając że bardzo zaabsorbował ją jedzący kot.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

23 maja 2015, o 16:40

No dobrze, może przy marshallowym gotowaniu było dookoła trochę chaosu, ale on nad wszystkim panował. Przynajmniej się w nim odnajdywał i chociaż dosłownie wszystko było wyciągane tylko po to żeby raz tego użyć to Hearrow wcale się tym nie zrażał. Zresztą nie trzeba było się wcale tym przejmować, na szczęście, ktoś dawno temu wymyślił coś takiego jak zmywarka do naczyń, więc można było wszystko po prostu upchnąć do środka i po czasie wyjąć czyste.
Wszystko po kolei robił tak jak lubił, zwłaszcza, że Irene rzeczywiście zapełniła lodówkę wszelkimi rzeczami, o jakich teraz mógł tylko pomyśleć. Wystarczyło część rzeczy jak na przykład pomidory wyjąć ze środka i dodać do jajek. Nie przerwał gotowania, kiedy usiadła obok i zadała pytanie. Na dwóch rzeczach jednocześnie jeszcze potrafił się skupić, z większą ilością pewnie byłby problem, ale teraz szło mu całkiem nieźle.
- W zasadzie trochę się rozczarowałem. Poza akcją z szukaniem majtek i varrenami w zasadzie nie działo się nic ciekawego. Poligon jak poligon – wzruszył ramionami. Nie było o czym opowiadać tak naprawdę. Większość czasu minęła mu na zwyczajnych ćwiczeniach wojskowych i nie uważał, żeby to było jakoś szczególnie interesujące i nadające się do opowiadania o tym. Dopiero kiedy padło kolejne pytanie uśmiechnął się pod nosem i przez dłuższą chwilę na nie nie odpowiadał mieszając jajecznicę na patelni. Wreszcie zostawił patelnię stając przed Irene i oparł się rękami o blat po obu jej stronach. – Na bardzo długo – odpowiedział powoli nie odrywając spojrzenia od jej oczu. Nie powiedział, co to znaczy do końca, nie wyjaśniał, wolał wszystko dawkować spokojnie i po kolei, a trochę tajemniczości całkiem w tej chwili mu się spodobało.
Wreszcie pocałował ją i wrócił do tego, co działo się na patelni. Zapach smażonego jajka z pomidorami zmieszał się ze smażonym bekonem i Hearrow poczuł jak burczy mu w brzuchu. Był głodny, naprawdę. Nawet sądził, że to przez wyczerpujący poranek dopiero teraz to do niego dotarło i zaczął się przez moment zastanawiać czy to, co zrobił nie będzie mało dla nich dwojga, chociaż na patelni wcale mało nie było.
Czajnik obok oznajmił pstryknięciem, że woda wreszcie się zagotowała i podporucznik sięgnął do niego zalewając im kawę w czasie, kiedy Irene wyciągała coś z szafki. I kiedy spora butelka, bardzo ładnie wykonana o grubym szkle przesunęła się po blacie spojrzał na nią pytająco. Kiedy tylko usłyszał wyjaśnienie uśmiechnął się do niej i wziął alkohol do ręki przyglądając się etykietce.
- Dawno nie dostałem żadnego prezentu – powiedział obracając butelkę w ręce i próbując cokolwiek wyczytać z tego, co było na niej napisane. Nie był jakimś koneserem, ale wiedział, że whisky nie należy do tanich alkoholi. Miał z nią do czynienia tylko kilka razy w życiu i za każdym razem była to jakaś bardzo, bardzo specjalna okazja. – Nie musiałaś, ale dziękuję.
Chwycił ją za rękę przyciągając do siebie, po czym oparł się o blat i pocałował w ramach podziękowania. Nie spodziewał się, że cokolwiek będzie dla niego miała, kiedy wróci do domu i nawet nie oczekiwał tego przecież. Zerknął na śniadanie, które już wyraźnie zaczęło dochodzić i wtedy coś mu się przypomniało.
- Zaczekaj chwilę – powiedział i poszedł do sypialni szukając spodenek, w których pływał razem z Dagan. Wygrzebał z nich muszlę, a potem jeszcze sięgnął do wewnętrznej kieszeni wyciągając z niej coś jeszcze. Coś, o czym zupełnie wcześniej zapomniał, ale to przez to, co się działo świeżo po przebudzeniu. Wrócił do kuchni stawiając przez Irene prezent, który zaproponowała mu Rebecca. – Proszę, to od czerwonowłosej z Gozu. – Przeszedł za plecy Francuzki, kiedy ta zajęta była muszlą i odgarnął jej włosy na bok. – A to ode mnie. – Zimno, które teraz lekko opadło gdzieś w okolicach dekoltu Irene emanowało ze złotego bursztynu, który Hearrow wygrzebał przypadkiem z oceanicznego dna. Przed samą wizytą w Siedzibie Głównej Przymierza zaszedł jeszcze do jubilera, żeby ten ładnie nawlekł mu to na wisiorek i dołączył srebrny łańcuszek. Wiedział, że kobiety lubią biżuterię, ale nie wiedział czy to akurat spodoba się jego kobiecie. – Sam znalazłem, no i tak sobie pomyślałem, że może być ładny.
Spojrzał na nią prawie tak samo zmieszanie jak wcześniej ona na niego i przypomniał sobie o śniadaniu. Chwilę później na stole w jadalni stały już dwa talerze z nałożonymi porcjami i mogli spokojnie zjeść wreszcie coś pożywniejszego niż wspomniana wcześniej pizza.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

23 maja 2015, o 17:38

Czy był zadowolony? Chyba tak. A jeśli podziękował tylko z grzeczności i prezent nie miał dla niego żadnego znaczenia? Jeśli na przykład takiej nie lubił? Nie powiedziałby jej tego, udawałby że wszystko jest w porządku. Wpatrywała się uważnie w jego twarz, próbując cokolwiek wyczytać z jego mimiki. Wydawało się jej, że go zna i że zauważy, jeśli coś będzie nie tak, ale jeśli nie?
Rozwiał jej wątpliwości całując ją w ramach podziękowania i dopiero wtedy otrząsnęła się z tych dziwnych emocji. To nie było do niej podobne, nie zachowywała się tak, jak dziecko które przyszło się pochwalić rysunkiem i bało się opinii. Bez przesady, to był dobry prezent. Prawda? Uniosła jeszcze niepewny wzrok na Hearrowa i uśmiechnęła się do niego. Chyba prawda. W sumie dawanie prezentów okazało się całkiem przyjemne.
Patrzyła na niego jak znikał w sypialni i kiedy wrócił, wciąż stała w tym samym miejscu. Jej wzrok padł na muszlę, a gdy usłyszała wyjaśnienie, jej brwi podjechały w zdumieniu prawie do połowy czoła.
- Pamiętała mnie? - podniosła prezent z blatu i obróciła go w dłoniach. Nie spodziewała się tego, czerwonowłosa nie wyglądała na kogoś, kto przejmowałby się raz spotkanymi na nieudanej misji przypadkowymi ludźmi. I kiedy tak oglądała muszlę ze wszystkich stron, poczuła jak coś ciężkiego opada na jej dekolt. Opuściła wzrok na naszyjnik i podniosła go do oczu, uśmiechając się. Sam znalazł, sam zrobił coś, żeby mogła nosić to zawsze przy sobie, to było dużo więcej niż whisky od niej, chociaż zapewne nie było warte nawet połowy tej kwoty.
- Dziękuję - powiedziała cicho, nie dodając nic więcej. Wymienianie się prezentami to było coś, co ją jeszcze przerastało i prawdopodobnie długo się to nie zmieni.

- Musisz mi częściej gotować - uśmiechnęła się szeroko, kiedy odłożyła sztućce na pusty talerz i zacisnęła wiecznie zimne dłonie na kubku z kawą. - Skoro wróciłeś na bardzo długo, to teraz ci już nie odpuszczę - zmrużyła lekko oczy. Przez chwilę milczała, pozwalając mu dokończyć swoją porcję, bo wiedziała przecież że i tak wcześniej rozmowny nie będzie. Dopiero wtedy zgarnęła talerze i odniosła je do zmywarki, by wrócić do niego. Ale nie siadała już na drugim krześle, tylko u niego na kolanach, przysuwając bliżej też swoją kawę.
Nie chciał opowiadać więcej, ale w sumie czego się mogła spodziewać, to był facet. I tak powiedział sporo, mogło się skończyć na "było ok". Zarzuciła mu więc jedną rękę na szyję i uśmiechnęła się.
- U mnie trochę się wydarzyło przez ten czas... Byłam na Illium, na trzy dni - przyznała. Wolała mu o tym powiedzieć sama, niż miałby się dowiedzieć od Taeen, która pewnie wymyśliłaby swoją wersję wydarzeń i jeszcze ciekawszą ich przyczynę. O Omedze nie wspominała, nie mogła, skoro Hearrow wiedział, że tam był - albo nadal jest - Hound ze swoją załogą. - Pierwszy raz w życiu. Tam jest tak pięknie... - zamilkła na chwilę, wyraźnie zatapiając się we wspomnieniach. - W Nos Astrze mają najlepszą w galaktyce salę koncertową. Nawet dostałam się do środka i załapałam na koncert. Szkoda, że nie było cię tam ze mną - sięgnęła po kawę i napiła się. To wciąż nie było najważniejsze, co miała mu do powiedzenia. Ale obiecała mu przecież, nigdy więcej żadnych tajemnic. - Znalazłam też pracę... dorywczą, ale stałą - uśmiechnęła się niepewnie, jakby bała się reakcji. Póki co żadnych konkretów i liczyła na to, że jego uwagę pochłonie kolejna nowość, którą dla niego miała. - I jeszcze... jeszcze coś, o czym chyba powinieneś wiedzieć.
Po chwili wahania uruchomiła omni-klucz, otwierając skrzynkę odbiorczą. Otrzymany dwa dni temu wyrok sądu w sprawie rozwodowej, jeszcze z wygodnym orzeczeniem winy z tej drugiej strony, oczyszczający Irene z wszelkich zarzutów. Patrzyła na zamknięty dokument przez kilka sekund, bo nie wiedziała, czy Arrow w ogóle ma teraz ochotę na poruszanie tego tematu. Ale w sumie było już za późno żeby się wycofać, więc jak już mówiła o wszystkim, to o mówiła o wszystkim. Otworzyła go i wyprostowała się, pozwalając mężczyźnie zajrzeć w wyświetlacz jej urządzenia. Prawie przestała oddychać, bo reakcje przecież mogły być różne. Ale dobrze, przynajmniej załatwi wszystko na raz i będzie mogła przestać się stresować.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

23 maja 2015, o 18:35

To było przyzwyczajenie z wojska. Przy jedzeniu się po prostu nie mówi i Marshall wychodził z takiego założenia od zawsze. Może tutaj powinien być bardziej towarzyski, w końcu nie otaczały go ze wszystkich stron mundury i nikt nie pospieszał na poranne ćwiczenia czy cokolwiek. Ale tak już po prostu miał i koniec, zresztą Irene nie wyglądała jakby jej to jakoś szczególnie przeszkadzało. Uśmiechnął się tylko mrugając do niej kiedy wspomniała o częstszym gotowaniu.
- Dzięki – powiedział, kiedy zdecydowała się zebrać talerze i napił się kawy z kubka. Wreszcie po tylu dniach bez tego napoju mógł z powrotem cieszyć się jego smakiem. Teraz, kiedy było tak spokojnie i kiedy wrócił do domu cieszyła go każda mała rzecz, która na pozór nie wnosiła niczego do życia. Ale tylko na pozór.
Oparł dłoń na udzie Irene kiedy siadła mu na kolanach. Spojrzał na nią unosząc wzrok i oparł się wygodnie na krześle. Oczywiście, że chciał usłyszeć, co ona robiła przez ten czas i nie spodziewał się, że siedziała cały czas tutaj, na Cytadeli. Nawet nie miał niczego przeciwko jej wycieczkom na inne planety podczas jego nieobecności, dopóki nie wiązało się to z jakimiś kłopotami. Albo dziwnymi zleceniami kurierskimi. Uniósł tylko brwi wyrażając swoje zainteresowanie tym tematem. Nigdy nie był na Ilium, co wyraził na głos i nie miał pojęcia co znajduje się na planecie. Wiedział o niej tylko tyle, że jest to istne centrum biznesowe i raj dla ludzi, którzy prowadzą własną działalność. Tym bardziej nie widział sensu w wybieraniu się tam, ale skoro Irene spędziła ten czas przyjemnie musiało tam być coś, co było warte uwagi. Poza widokami.
Prawie zerwał się kiedy usłyszał o pracy.
- Naprawdę?! – Przez moment nie poznał własnego głosu nie bardzo wiedząc czy się cieszyć czy zacząć już teraz martwić. Póki co postanowił nie robić niczego zanim nie dowie się czym konkretnie Francuzka ma zamiar się teraz zajmować, ale sam fakt, że znalazła pracę inną niż tysiące zleceń już mocno go poruszyło. A potem dotarło do niego coś jeszcze: - Na Ilium? Co to za praca? Ja… nie chcę żebyśmy się mijali.
Nie miał pojęcia dlaczego dodał to ostatnie zdanie, ale niepokój, który go ogarnął był silniejszy od niego. Emocje przechodziły przez umysł Hearrowa poczynając od tych przyjemnych kończąc na tych mniej sympatycznych. Dopóki więc nie usłyszał jakiegoś wyjaśnienia, które chociaż w najmniejszym stopniu by go uspokoiło, miotał się przez chwilę nie wiedząc co ze sobą zrobić. I tylko dłoń spoczywająca wciąż na jej udzie zacisnęła się lekko.
Coś jeszcze. Przeniósł na nią spojrzenie nie mówiąc już nic więcej i czekał, bo najwyraźniej chciała mu coś pokazać, a on nie miał zamiaru jej poganiać. Zmarszczył brwi przenosząc spojrzenie na otwarty dokument i przesunął po nim wzrokiem od początku do końca. Już zdążył o tym całkowicie zapomnieć, a teraz? Teraz wszystkie wspomnienia, które zostały uśpione po nieprzyjemnej rozmowie w Prezydium przed jego wyjazdem wróciły. To była jedna z niewielu rzeczy, których pamiętać nie chciał i do których wracać nie chciał.
- Czyli jesteś moja – uśmiechnął się wreszcie starając się ukryć emocje, które pojawiły się gdzieś wewnątrz. Przytrzymał ją ostrożnie i postawił na ziemi wstając i podchodząc do okna w salonie. Musiał się przez moment opanować zwłaszcza, że w jego myślach pojawiło się z tuzin opcji, w jaki sposób Irene załatwiła wreszcie te papiery skoro do tej pory nijak nie chciało się to udać. Pewnie spodziewała się innej reakcji, chociażby odrobiny radości, albo ulgi, cokolwiek. Tymczasem Arrow był, jaki był i zdawał sobie z tego sprawę. To nie było tak, że się nie cieszył, po prostu wspomnienia, które teraz w niego uderzyły były silniejsze i nie mógł z tym nic zrobić.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

23 maja 2015, o 19:30

- Niekoniecznie na Illium - wzruszyła ramionami. - Nikt nie mówi, że będziemy się rozmijać. To bardziej praca... zdalna - wiedziała, że Arrow nie będzie popierał jej decyzji, troszczył się o nią aż do przesady i pewnie chciał, by siedziała ciągle w domu. Podejrzewała, że jeśli powie mu dla kogo od niedawna pracuje, wcale nie będzie z niej dumny, chociaż to przecież było nie lada osiągnięcie, zwrócić na siebie uwagę Handlarza Cieni. Nie do końca mówiła też prawdę, bo mogła zostać w każdej chwili wysłana w dziwne miejsce i nikt nie będzie pytał jej o zdanie. Ale to mogły być nowe miejsca, a ona takie poznawać uwielbiała, tak samo jak adrenalinę którą te zlecenia mogły zapewniać.
No i tak, reakcja nie należała do najprzyjemniejszych, ale też się nie wściekł, a tego trochę się obawiała. Ale myślała że się ucieszy. Chociaż trochę. Ten wymuszony uśmiech nawet w połowie nie był udany. Została przy stole tak, jak ją postawił, wyłączając tylko omni-klucz. No i już, po dobrym poranku. Stała, wpatrując się w jego plecy, trzymając kubek w jednej dłoni, a coś w jej klatce piersiowej ścisnęło się i nie chciało puścić. Przecież zrobiła to dla niego. Nigdy nie zdecydowała się na coś takiego dla nikogo innego. Może to było błędem? W tej jednej chwili wróciły do niej wszystkie obiekcje, jakie miała do tej pory w kontekście przywiązywania się i bycia od kogoś zależną. Nie rozumiał, jak wielkie to miało dla niej znaczenie. Przecież to było największe zapewnienie, jakie mogła mu zaoferować. Zrobiła to dla niego.
Może niepotrzebnie.
Opuściła wzrok na parującą powierzchnię kawy i usiadła na swoim miejscu przy stole. Było jej po prostu przykro. Długo milczała, przesuwając tylko palcem po brzegu kubka. Rzadko kiedy nie wiedziała, co powinna powiedzieć, ale to, co działo się teraz, dotyczyło jej prawdziwych uczuć, nie było grą i maską. Reakcja Hearrowa ją zabolała i trudno było jej to ukryć.
- Przepraszam - rzuciła cicho. - Uznałam że powinieneś wiedzieć. Myślałam że... - urwała i pokręciła tylko głową, chociaż odwrócony do niej plecami nie mógł tego widzieć. Nie dokończyła zdania, bo sama nie wiedziała czego się właściwie spodziewała.
I nawet jeśli przez moment chciała powiedzieć mu o Handlarzu Cieni, w tej chwili ta chęć jej przeszła. Zaczynało się - wpakowała się w kolejne kajdanki, tylko że tym razem dobrowolnie. Była na siebie zła, na tyle, że aż zabolały ją zaciśnięte w tej złości zęby.
- Myślałam, że to dla ciebie ważne - dokończyła i podniosła się, razem z kubkiem. Nie dopiła kawy nawet do połowy, ale wstawiła go do zlewu i odkręciła wodę, patrząc jak przelewa się przez brzegi razem z ciemnymi drobinkami z dna. Tak bardzo nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, przecież nie miała za co przepraszać. - Załatwili mi to w ramach prezentu na początek współpracy - rzuciła jeszcze, nie odrywając wzroku od lejącej się wody. - Mogłam prosić o wszystko, a chciałam... żebym nie musiała mieć z tą przeszłością więcej do czynienia, żebyś ty nie musiał.
Wzruszyła ramionami i umyła kubek do końca, odstawiając go obok, po czym wytarła ręce i odwróciła się jeszcze do Hearrowa, próbując powstrzymać chęć wyjścia z domu i powrotu za trzy dni, która pojawiła się gdzieś z tyłu jej głowy. Pojawił się problem, więc chciała od niego uciec. Zrobiła błąd, chciała o tym zapomnieć. Ale chociaż nie była w stanie podejść do podporucznika i wymagać jakiejś reakcji, to zmusiła się do pozostania w miejscu, a to już był wyczyn. Nie wiedziała, czy czeka na lincz, czy na pretensje, czy po prostu na to zawiedzione spojrzenie, skrywające złość. Po prostu czekała.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

23 maja 2015, o 20:10

Westchnął ciężko stojąc przy oknie i starając się opanować, ale kiedy usłyszał jej głos tak pełen rezygnacji odwrócił szybko. Tylko, że nie bardzo wiedział, co ma teraz zrobić. Był wściekły. Na siebie, na to, że nie tego po nim oczekiwała i na to, że nie potrafił zareagować jak trzeba. Teraz było już za późno i jedyne, co mógł zrobić to spróbować naprawić nastrój.
- To nie tak, nie przepraszaj mnie – odwrócił się jeszcze na moment w stronę okna i usłyszał odsuwane krzesło, a potem dźwięk lejącej się z kranu wody. Miał ochotę trzasnąć się w łeb i rozpaczać nad swoją głupotą, ale to przecież niczego by nie zmieniło. Nie miał pojęcia, co mógłby teraz zrobić, żeby było inaczej, ale też nie miał zamiaru już stać jak ten kołek przy oknie.
Myślałam, że to dla ciebie ważne.
To jedno zdanie, wypowiedziane właśnie w ten sposób sprawiło, że Arrowowi zrobiło się gorąco a w uszach zaczęło dziwnie szumieć. To nie było to przyjemne ciepło, które czuł jeszcze rano. To był momentalny atak poczucia winy, który momentalnie ogarnął go całego. Nie mógł tak stać, odwrócił się i podszedł do niej. Tylko nie bardzo wiedział czy ma jej dotknąć, przytulić czy co ma w tej chwili zrobić ze sobą, żeby znów czegoś nie zrobić źle. Wreszcie zdecydował się na drugą opcję i przyciskając Irene do swojej klatki piersiowej westchnął po raz kolejny. Było mu tak straszliwie głupio, tak bardzo czuł się winny tej powstałej nagle atmosferze, że przez długą chwilę nie mógł wyksztusić z siebie ani słowa. Nie tego chciał, nie tak to sobie wyobrażał wszystko.
- To jest dla mnie ważne – powiedział wreszcie nie odsuwając się od niej, tak, że dokładnie mogła poczuć jak szybko bije mu teraz serce. Nie miał pojęcia czy jakiekolwiek słowa ją teraz przekonają do tego, co naprawdę miał na myśli i co naprawdę czuł. Mógł spróbować, dlatego po tej dłuższej chwili odsunął się od niej, ale tylko tak, żeby mógł spojrzeć w jej oczy. Żeby zrozumiała, że mówi szczerze i że to nie jest dlatego ponieważ mogła chcieć to usłyszeć. – To jest cudowna wiadomość, nie zniósłbym gdyby nagle ktoś wparował do mieszkania i kazał ci wracać na ziemię, bo czeka tam na ciebie… - zatrzymał się na moment odwracając spojrzenie. To słowo nie chciało mu przejść przez gardło, więc zacisnął tylko zęby zmuszając się do kontynowania. - … twój mąż. Wiesz, że boli mnie to jak cię traktował i to nie jest tak, że się nie cieszę. Cieszę się bardzo, tylko kiedy wracają do mnie te wspomnienia, mam ochotę rzucić wszystko i polecieć na Ziemię naprostować mu ścieżki.
To też była jedna z rzeczy, które budziły w Marshallu innego człowieka. Takiego, który nie zwraca uwagę na konsekwencje swoich działań i robi wszystko pod wpływem emocji. Takiego, który już raz przestraszył Irene. Znała go przecież i od tej strony, chociażby na Gozu, wiedziała, jaki jest. Mówił jej o tym potem tutaj, w mieszkaniu, kiedy wrócili z Omegi i kiedy mieli już przejścia związane z jej przeszłością.
- Jesteś dla mnie najważniejsza, rozumiesz? – uniósł jej podbródek do góry przesuwając kciukiem po policzku. Musiała to wiedzieć, przecież starał się być dla niej tak dobry jak tylko potrafił. Tylko, że nie umiał opanować emocji, które były zdecydowanie silniejsze niż radość z uwolnienia się od części przeszłości. Z tego, że zrobiła to dla niego, a to już oznaczało coś więcej niż tylko sypianie razem. Dużo więcej niż wspólne mieszkanie nawet, a on nie potrafił tego docenić. Był na siebie wściekły.
Mógłbyś mieć wszystko, gdybyś tylko chciał. Te słowa z plaży teraz same nasunęły mu się na myśl i były czymś, co sprawiło, że podjął wysiłek odrzucenia od siebie tego, o czym myśleć nie chciał. Teraz mógł mieć dużo więcej i nie martwić się tym, że kiedyś mogą stanąć im na drodze pewne problemy. Teraz był gotów na coś więcej i był pewien, że właśnie tego chce. Dlatego też słowa, które padły później może były nieprzemyślane, ale skoro już dowiedział się o tym rozwodzie, to czemu nie pójść dalej?
- Chciałabyś, żebym usunął z baz informacje, że jesteś poszukiwana?
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

23 maja 2015, o 21:11

Czyli jednak. Kiedy ją przytulił, początkowo była cała spięta, ale stopniowo zaczęła się rozluźniać i w końcu objęła też jego. Dobrze, że nie uciekła, mimo że w jej głowie powstało już dziesięć różnych planów na najbliższe dni i to, jak zorganizować sobie życie od nowa, bez niego. Tylko że nie po to robiła to, co robiła, żeby teraz znikać i uczyć się od zera funkcjonować w samotności, bez zaufania i tej bliskości, która dzięki niemu nabrała dla niej nowego znaczenia. Uniosła potem wzrok, kiedy odsunął się lekko i nie mówiąc już nic więcej, pozwoliła mu się wytłumaczyć, chociaż po tym jak ją objął nie musiał tego właściwie robić. Czasem nie były jej potrzebne słowa.
- Rozumiem - przez chwilę wpatrywała się jeszcze mu prosto w oczy, z miną, jakby chciała dodać do tego coś więcej, ale jednak nie potrafiła. Jakiekolwiek wyznania, to jednak było za dużo na jej siły. Nawet jeśli czuła coś, co inni potrafili pięknie nazwać i upewniać się w tym po pięć razy dziennie, Francuzkę to przerażało. Sama możliwość posiadania tych emocji, nie wspominając o wyznawaniu ich.
Nie bała się go teraz, to nie o to chodziło. To prawda, wiedziała jaki jest i jakby się uprzeć to mogła spodziewać się tej reakcji, bo zdążyła się już przyzwyczaić do tego, że jego narwany charakter nie pozwoli przejść nad takimi rzeczami do porządku dziennego. Ale za każdym razem, kiedy się przed nim odsłaniała, narażała się na cios, taki jak przed chwilą. Może po prostu robiła to źle, może powinna podejść do tego inaczej, tylko że jeszcze nie wiedziała jak.
Propozycja rzucona znienacka sprawiła, że Irene uśmiechnęła się wreszcie, ale bardziej z rozbawieniem niż z zadowoleniem. Przez chwilę przyglądała się podporucznikowi, jakby upewniała się, czy pyta poważnie, ale w końcu pokręciła powoli głową. Pamiętała tę rozmowę w ambasadach, zresztą trudno było jej nie pamiętać. Po oskarżeniach, jakie rzucił w jej stronę, nie potrafiła mu teraz powiedzieć, że owszem, chce. Chociaż chciała, pewnie, czemu miałoby być inaczej? To pozostawiłoby tylko problem Hounda, no i wszystkich pozostałych, których okradła od tamtej pory. Mogłaby bez stresu pokazywać się w miejscach, gdzie plątało się Przymierze. Mogłaby towarzyszyć Arrowowi, gdyby leciał gdzieś, gdzie nie była konieczna całkowita dyskrecja i jakieś wojskowe tajemnice, trzymanie żołnierzy odciętych od świata. Mogłaby z nim podróżować, tak, jak chciała na początku, kiedy jeszcze nie zastanawiała się nad problemami, jakie to sprawia. Ale nie potrafiła.
- Nie musisz - odparła cicho. - Matka może mnie szukać ile się jej żywnie podoba, to mnie już nie obchodzi.
Jeśli będzie chciał, sam to zrobi, a Irene nie będzie z tego powodu zła, wręcz przeciwnie. Ale nie zamierzała go o to prosić, nie było absolutnie takiej możliwości. Owszem, wykorzystywała ludzi, niejednokrotnie aż za bardzo, ale nie chciała, żeby Hearrow postrzegał ją jeszcze gorzej, niż w tym momencie.
- Nie mówmy już o tym - westchnęła. - Nie było cię prawie miesiąc i ostatnim, czego chciałam, to jakieś kłótnie, czy nieporozumienia - przesunęła dłońmi w dół po jego ramionach. - Z nieprzyjemnych rzeczy planowałam cię tylko opieprzyć za to, że zabrałeś mi moją zapalniczkę przed wyjazdem i nie oddałeś - uśmiechnęła się już normalniej, powoli wracał poranny spokój. Rado minął ich, ocierając się o nogi obojga i poszedł do sypialni, najwyraźniej postanawiając wrócić na słońce na balkonie. Irene odprowadziła go spojrzeniem, po czym z powrotem uniosła wzrok na Arrowa. - Powiedz mi lepiej co znaczy bardzo długo.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

25 maja 2015, o 12:08

Skinął głową na zgodę. Też wcale nie zamierzał się kłócić czy rozmawiać na mało przyjemne tematy. W szczególności już nie dzisiaj.
- Przecież została w spodniach – skinął głową w kierunku sypialni i uśmiechnął się. Odsunął się od Irene i zabrał swój kubek z kawą żeby jeszcze napić się z niego kilka łyków i odstawił na blat obok zlewu. Gdzieś wewnątrz jeszcze odrobinę go nosiło, ale dopiero po dłuższej chwili zaczęło do Arrowa docierać jak bardzo powinien być teraz szczęśliwy. Przynajmniej w tej kwestii mieli spokój i chociaż pozostawała jeszcze masa innych powodów, dla których Hearrow mógł się martwić o Irene, chwilowo zostały one odsunięte na dalszy plan. – Poza tym, po co ci ona, co?
Może dało się wyczuć w jego głosie drobne podejrzenie, ale jakoś szczególnie nie zwracał na to uwagi. Do pewnych rzeczy miał takie a nie inne podejście i był niemal pewien, że to się nigdy nie zmieni. Musiałoby stać się coś naprawdę poważnie wpływającego na jego życie, żeby zmienił myślenie i nastawienie do niektórych spraw.
- Bardzo długo to bardzo długo – zaśmiał się odwracając z powrotem w stronę Francuzki. Minął ją wyszczerzając zęby i unosząc brwi do góry. Miał dobry humor, a rozmowa o tym jak długo jeszcze zostanie bawiła go niesamowicie. Usiadł w salonie na kanapie i westchnął lekko. Dobrze było wrócić wreszcie do domu na dłużej. – Specjalna grupa szkoleniowa ma się stawić pojutrze na Cytadelę. Będą sprawdzać sprzęt N7 mam im pokazać jak się tym obsługiwać, podszkolić trochę. Manewry w terenie zurbanizowanym i takie tam.
Spojrzał na nią przez moment zdając sobie sprawę, że może za bardzo zaczyna rzucać terminologią, która dla niego była czymś normalnym dla niej przecież nie musiała być. Pokręcił głową i uniósł rękę do góry zatrzymując się tak na chwilę i wyraźnie chcąc coś jeszcze do tego dodać, po czym opuścił ją i westchnął.
- Znów cię zanudzam, nie? W każdym razie. Najbliższy miesiąc jestem w domu, na Cytadeli – dla niego to była cudowna wiadomość. Przynajmniej jeszcze zanim dowiedział się o pracy Irene. Owszem mógł jej zapewnić wszystko w końcu wcale mało nie zarabiał i ich dwójkę jeszcze spokojnie mógł utrzymać, ale nie miał zamiaru uzależniać jej od siebie aż tak bardzo. Jeśli chciała pracować, nie miał naprawdę nic przeciwko temu. – Będziemy mogli zrobić sobie jakiś mały urlop, jeśli będziesz chciała.
Przeciągnął się zarzucając ręce na oparcie. Światła Cytadeli przyjemnie rozświetlały już cały salon i w zasadzie do pełni szczęścia brakowało już tylko śpiewu ptaków na zewnątrz. Wystarczyło wyjść na balkon i cieszyć się świeżym powietrzem, bo widok na dół był naprawdę przyjemny.
- Może się przejdziemy? – zaproponował odwracając głowę od okna. – Tutaj, na dół, do parku. Jest jeszcze coś, o czym chciałbym z tobą porozmawiać.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

25 maja 2015, o 13:34

Została w domu? Irene westchnęła cicho. Już nawet nie o to chodziło, że jej potrzebowała, bo przecież odkąd się rozstali nie zapaliła chyba ani razu. Po prostu przypominała jej wypad do strzelnicy i lubiła to wspomnienie, a jej przyjemny chłód i ciężar w dłoni sam w sobie był miły. Zaśmiała się krótko i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, skoro Hearrow się od niej odsunął.
- Nie palę już, jeśli o to ci chodzi - rzuciła uspokajająco, bo pewnie chciał to wiedzieć i zamilkła od razu na dłuższą chwilę, bojąc się, że to też go zdenerwuje, bo przypomni ostatnią rozmowę na balkonie i związane z nią dramaty. Odchrząknęła i uśmiechnęła się z powrotem. - Ale kojarzy mi się z tobą. Ten dźwięk otwierania i zamykania. Jak w promie, Olivia chyba prawie przez to ześwirowała. No i ze strzelnicą.
Przeszła za nim do salonu i usiadła, ale nie obok niego, tylko naprzeciwko, na stole. Przesunęła tylko wino, które zostawiła tu wczoraj, postanawiając schować je później i skinęła głową, słuchając wyjaśnień. Faktycznie nie do końca wiedziała o czym mówił, ale jakieś wnioski potrafiła z tego wysnuć. Czymkolwiek była specjalna grupa szkoleniowa i sprzęt N7, ważne było to, że Arrow miał zostać na Cytadeli. Oparła się na rękach z tyłu i wyprostowała nogi w jego stronę, krzyżując je w kostkach.
- Nie zanudzasz - odparła. - Jakbyś jeszcze wyjaśnił na czym dokładnie to ma polegać, to by było rewelacyjnie, ale tak też w miarę nadążam - teraz tylko pozostała kwestia czasu. I dowiedziała się wreszcie. - Miesiąc? Naprawdę? - Mały urlop, pewnie że chciała. Bardziej niż na czymkolwiek innym zależało jej na możliwości poznawania nowych miejsc i robienia nowych rzeczy, a jeśli mógł jej przy tym towarzyszyć podporucznik, to byłoby idealnie. - Obiecałeś zabrać mnie gdzieś, gdzie jest śnieg. Nadal nie wiem dlaczego uważasz to za świetny pomysł, ale kupiłam sobie kurtkę i inne takie, więc możesz obietnicy dotrzymać - z półuśmiechem wyprostowała się i przeciągnęła włosy przez ramię, by zacząć przeczesywać je palcami. Były gęste, więc jeszcze nie wyschły do końca. Uniosła wzrok na Arrowa. - Wypuszczą cię stąd? Na jak długo będziemy mogli się wyrwać? Noveria, czy gdzie?
Na Noverii jeszcze nie była. Zresztą, mimo że ostatnio podróżowała więcej niż kiedykolwiek wcześniej, to wcale nie odwiedziła wielu miejsc. Wciąż jeszcze było tyle przed nią.
Uniosła pytająco brwi, ale skinęła głową. O czym chciał z nią porozmawiać? Jej wyobraźnia w ułamek sekundy zdążyła stworzyć wizualizację tysięcy różnych poważnych dyskusji o życiu i przyszłości. Albo, co gorsza, o przeszłości. Ale wstała tylko, by przejść do łazienki i związać wilgotne włosy w wysoki kucyk, a spodnie zmienić na długie, po czym gotowa do wyjścia stanęła przy drzwiach.
- Coś się stało? - spytała, kiedy już opuścili mieszkanie. Nigdy nie była cierpliwa i jakoś nie mogła poczekać jeszcze kilku minut, aż znajdą się w parku. - Powiedz mi już, bo mnie stresujesz.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

25 maja 2015, o 20:30

Wyświetl wiadomość pozafabularną
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

26 maja 2015, o 22:38

Wyświetl wiadomość pozafabularną

- Nie wiem... znudził mi się - wzruszyła ramionami. - Zresztą czasem mi się wydaje, że już i tak jestem za bardzo rozpoznawalna.
Mogła sobie pozwolić na wyrażenie na głos tej refleksji, bo Arrow przecież już swoje wiedział. Nie martwiła się, że zacznie zadawać teraz dziwne pytania, skoro wszystko powiedziała mu wcześniej, że ucieka, że tylko on zna jej prawdziwe imię, cała reszta skomplikowanej, lekko zmodyfikowanej historii. Ale w porządku, uśmiechnęła się tylko do niego. Skoro on go lubił, to raczej nie będzie go usuwała. Nie do końca wiedziała, dlaczego akurat miałby mu przypominać o Omedze, skoro ma go od tamtej pory do dziś, ale może jakoś szczególnie zapamiętał jej wyjaśnienie - miał przynosić szczęście, a Irene póki co podporucznikowi przynosiła bardziej pecha, no ale cóż.
- Ciekawe jakbym się sprawdziła w czymś takim - rzuciła niezobowiązująco. - Musisz mi kiedyś zrobić ten wykład na temat przetrwania, na chwile kiedy będzie twoja kolej robienia zakupów i w lodówce będzie tylko echo.
Uśmiechnęła się szeroko i uniosła lekko głowę w stronę, z której teraz dobiegał głos podporucznika, zza niej. Zmarszczyła brwi w udawanym niezadowoleniu, chociaż przez ten krótki dotyk od jej szyi wzdłuż kręgosłupa przeszły ciarki.
- Żebyś się nie zdziwił, jak wpadnę potowarzyszyć tobie i młodej studentce - złapała Hearrowa za brzeg koszulki i przyciągnęła z powrotem do siebie. - Zobaczymy wtedy jak mi wychodzi strzelanie do ruchomego celu.
Wspomnienie strzelnicy należało do tych najprzyjemniejszych. Jeszcze jakiś czas temu uważała tamtą decyzję za duży błąd, za coś co będzie miało tragiczne konsekwencje. W końcu - Przymierze. Okazało się jednak, że ten "błąd" wyszedł tylko na dobre, przynajmniej jak dotąd nie miała na co narzekać. Owszem, były gorsze chwile, nie wiedziała jakim cudem nie pokłócili się jeszcze jakoś strasznie - niektóre ich poważne rozmowy i dramaty utrudniały funkcjonowanie ze sobą, ale Irene liczyła na to, że to już jest przeszłością. Gorzej jak przyjdzie do rozmów o ideologii. Wiedziała, że łatwo się swojej nie wyprze, za bardzo była już jej sposobem na życie.
Wkrótce wyrósł przed nimi apartamentowiec i Irene nawet nie wiedziała, kiedy znalazła się z powrotem w środku. Gadając po drodze jeszcze o jakichś bzdurach droga minęła jej szybciej niż się spodziewała. Albo park faktycznie był tak blisko. Po wejściu do mieszkania ruszyła prosto do kuchni, by nastawić wodę, bo przecież poranną kawę prawie całą wylała. Nie to, żeby jakoś szczególnie potrzebowała kolejnej, bo była całkiem wyspana, a nawet jeśli byłoby inaczej, to Hearrow ją skutecznie obudził. Ale miała na nią ochotę, przez te niecałe trzy tygodnie spędzone w tym mieszkaniu, każdy poranek przesiadywała z kawą na balkonie i przyzwyczajenie dało o sobie znać. Wyjęła jeden kubek i pytająco spojrzała na Arrowa, bo nie wiedziała, czy wyjmować drugi.
- Mam coś jeszcze - przypomniało się jej ni stąd ni zowąd i przeszła do salonu, by wrócić dosłownie za moment, trzymając w rękach coś, co się na prezent kompletnie nie nadawało, ale jej mina jasno mówiła, że Irene nie ma pojęcia co z tym zrobić. - Znalazłam to - stwierdziła, podając podporucznikowi pojemnik. - Może ty będziesz wiedział co z tym zrobić.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

27 maja 2015, o 00:09

Wszedł do domu za Irene starając się nie zdeptać Rado, który jak zwykle musiał plątać się pod nogami i przeszedł do salonu. Pokręcił głową na znak, że nie ma ochoty na drugą już dziś kawę (zresztą jego niedopita z rana i tak jeszcze stała na blacie przy kranie) i położył się na kanapie, wzdychając ciężko. Mógł chodzić po parku, mógł spędzać czas w łóżku i pod prysznicem, ale czasem przychodziła chwila, kiedy lubił tak po prostu położyć się na kanapie i popatrzeć w ekran. Nie inaczej było tym razem, bo Hearrow długo nie zastanawiając się nad niczym włączył pierwszy lepszy program i przez chwilę milczał oglądając wiadomości. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego jak bardzo ta sytuacja jest normalna, niemal wyciągnięta z rodzinnych codzienności sielankowego życia na ziemskich przedmieściach. Uśmiechnął się do siebie i uniósł głowę sprawdzając gdzie i co robi Irene.
Koci ogon mignął mu gdzieś w nogach i po chwili Rado leżał już na oparciu leniwie obserwując Arrowa.
- Wygląda jak minerał na bazę - mruknął oglądając uważnie to co znajdowało się w pojemniku. - I masz rację, wiem co z tym zrobić, ale nie tutaj... - Zaczął odkładając swoisty prezent na stół. Chwycił Irene za nadgarstek i przyciągnął do łóżka robiąc trochę miejsca obok siebie. - I na pewno nie teraz.
Uniósł się na łokciu, kiedy zmuszona usiadła obok niego i przesunął palcem po jej udzie przekrzywiając lekko głowę. Może nawet miał jakieś dalsze plany na tą chwilę, ale skutecznie wszelkie zamysły zrujnował mu czajnik, oznajmiający, że woda na kawę już się zagotowała. Przewrócił więc tylko oczami i opadł ciężko na plecy.
- Myślałaś o tym wyjeździe? - Zapytał mając oczywiście w domyśle obiecaną wycieczkę w miejsce gdzie miało być zimno. Skoro lubiła poznawać nowe miejsca, podporucznik mógł się domyślać, że Francuzka już miała jakieś wstępne wyobrażenie na temat tego wypadu. Sam miał w głowie jakieś sto pomysłów na ten temat, ale póki co chciał poznać jej zdanie.
- Pomyślałem, że kilku chłopaków ode mnie też chciałoby się zabrać ze swoimi dziewczynami.
W tej chwili nie przyszło mu do głowy, że Irene może nie chcieć towarzystwa Przymierza tak blisko siebie, wyłączając oczywiście jego samego. Skoro jednak z nim była to chciał też żeby poznała jego znajomych, zwłaszcza tych, z którymi trzymał się blisko i spędzał większość czasu będąc chociażby na przepustkach kiedy jeszcze jej nie znał.
- Nie chciałbym żeby pomyśleli sobie, że odkąd mam ciebie to ich olewam - miał nadzieję, że kobieta zrozumie o co mu chodzi i nie będzie musiał tego wyjaśnienia rozkładać na czynniki pierwsze.
- No chodź tutaj wreszcie - jęknął z rozżaleniem w głosie. Był w domu, przy niej dopiero pierwszy dzień, dopiero kilka godzin i mimo intensywnego poranka wciąż nie był w stanie nacieszyć się bliskością. Teraz byli w domu, sami, nikt ich nie podglądał i nie mierzył oceniającym spojrzeniem, tym bardziej Hearrow chciał jak najwięcej dotyku i ciepła, którego do tej pory przy sobie nie miał.
- No i wciąż pozostaje kwestia Taeen, bo chyba w końcu do niczego nie doszliśmy... - Teraz już chciał tego obiadu z czystej ciekawości.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek

Wróć do „Okręg Bachjret”