Dzielnica mieszkaniowa położona na niższych poziomach stacji, do której w łatwy sposób można dostać się przy pomocy promu. Słynie z tego, że na jej terenie umieszczona jest Klinika Omegi. Dzielnica ta objęta jest strefą kwarantanny z powodu nieznanej plagi, która dziesiątkuje populację.
Jedynym sposobem na dostanie się do dystryktu Gozu jest przejście przez dystrykt Doru lub Kima.

Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

[NPC] Klinika Mordina

22 paź 2014, o 21:11

Palmira popatrzyła na dziecko z mieszanką złości i zdziwienia. Nigdy nie widziała człowieka, który nie potrafił mówić, więc ciężko było jej stwierdzić, czy ten stan u dziewczynki wyniknął z wrodzonej deformacji, nabytego uszkodzenia czy stano psychofizycznego. Jednak nie zamierzała wgłębiać się w ten temat. Nie ona jedna miała kiepsko w życiu. Bardziej Nache wzburzyło to, co dziecko napisało na datapadzie. Ścisnęła jej ramię tak mocno, że być może zostanie jej po tym siniak.

- Kto ci takich bzdur naopowiadał? Kraiven? Nie, ludzie nie są odporni tak długo, jak to nie zostanie udowodnione naukowo. - dopiero po tych słowach puściła dziecko.

"Czy on jest nienormalny? A jeśli ta dziewczynka zachoruje przez niego?" - zadawała sobie to pytanie wyraźnie wyprowadzona z równowagi.

- Masz iść na badania i nie obchodzą mnie żadne wymówki. - pogroziła palcem, po czym dodała do siebie - Już ja tego dopilnuję.

"Partnerki..." - kontynuowała swój wywód w głowie. - "Skąd to dziecko wie, jakie partnerki ma Kraiven... Może to jego dziecko? Całkiem podobne do Fenenny" - przeszło jej przez głowę, a zaraz potem zrobiło jej się nawet głupio, że mogłaby tak źle potraktować młode Kraivena.

- Wybacz, że cię ścisnęłam. Jestem trochę zestresowana, tak samo jak William. Jak chcesz, to w ramach przeprosin kupię ci lizaka, ale najpierw musisz iść na badania. A potem przestrzegać zasad kwarantanny. - powiedziała, strzepując z płaszcza dziewczynki kurz.- Może przydałby ci się hełm, taki jak mój? W sumie tia... - rozejrzała się po przychodni. - Poszukamy ci czegoś zaraz...

Prowadząc dziewczynkę na badania i do magazynu, kontynuowała rozmowę. Ciekawość dawała górę, Nache zaciekawiła relacja małej z Kraivenem.

- Skąd się znacie z Williamem?

Ciekawe też było to, że dziewczynka wiedziała o Fenennie. Szkoda tylko, że nawet tym dzieckiem William posłużył się, żeby zacierać swoje brudne poczynania...
William Kraiven
Awatar użytkownika
Posty: 677
Rejestracja: 17 gru 2012, o 21:19
Miano: Will
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Horyzont
Status: ex-Przymierze, Były komandos "Delta", Były porucznik SOC, Były najemnik Błękitnych Słońc. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 62,872
Lokalizacja: Cytadela
Medals:

Re: [NPC] Klinika Mordina

22 paź 2014, o 21:48

Dziewczynka nieco się wzdrygnęła i stanęła osłupiała kiedy ta znów ją ścisnęła. Wraz z tym, zmrużyła oczy, bardziej zniżyła głowę wręcz wtulając twarz w szalik, a datepad mocniej zacisnęła. Wpatrywała się nią, nic nie mówiąc, choć i tak nie była w stanie to zrobić. Tylko oczy przemawiały jej póki co, które świadczyły jedno. Opanowanie i niepewność sytuacji jaka zapanowała teraz. Słuchała wywodu Palmiry, a jej mina wcale się nie zmieniała. Dopiero jak Nache ją puściła, złapała oddech, zniżając się nieco do dołu i spoglądając z powrotem na asari. Miała coś napisać na szybkiego, ale w ostateczności zrezygnowała. Zdążyła tylko podnieść datepad, a potem zobaczyła jak Nache odchodziła z zamiarem zaprowadzenia jej do przychodni. Była naburmuszona to widać. Nie dlatego, że nie wierzyła jej, a dlatego, że nie chciała przystanąć i wysłuchać wszystkiego. Westchnęła znowu i ruszyła spokojnym krokiem za niebieskoskórą. W miarę jak ta zaczęła przepraszać, nieco się ożywiła, zsuwając swój szalik z twarzy. Z nieco zirytowanej można było tak nazwać, nieco z pogodniała. Przystanęła na moment kiedy i asari się zatrzymała. Ponownie gdy ta do niej mówiła, strzepując jej jakiś brud z ubrania, ta podniosła datepad i zaczęła pisać jak opętana w klawiature. Trzeba przyznać, że robiła to zręcznie. Nawet podążając za asari, nie przestawała pisać. Dopiero gdy złapała lekko Nache za rękę, pokazała jej zawartość. Sam uścisk nie był mocny. Był delikatny i drobny. Na twarzy zaś rysowała się teraz upartość i determinacja. Jakby miała zamiar przekonać Nache do swoich racji
    • Nie potrzebuje leczenia bo już byłam badana. Tego błękitnego uratowałam przed śmiercią z rąk ludzi Nefetari. Niestety nie zdążyłam w porę uprzedzić dwójkę błękitnych co poskutkowało śmiercią jednego z nich. Kraiven wtedy załamał się i bałam się, że wybiegnie w szale i zginie. Opamiętał się na szczęście. Nie traktuj mnie proszę jak dziecko. Żyje tu dostatecznie długo, więc wiem znacznie więcej niż może ci się wydawać. Chciałabym byś to uszanowała. Wirus nie działa na ludzi. To ja powiedziałam to Williamowi. Poruszam się swobodnie bez hełmów i filtrów przez wiele miesięcy. Dopiero w klinice lekarze potwierdzili, że ludzie nie są w stanie zarachować na to, ani nie roznoszą owego wirusa. Nie wiem skąd się to paskudztwo wzięło. I nie mów nic złego o błękitnym. Wierze, że zmieni to miejsce w lepsze.


Nie wiadomo skąd była ta ufność wobec Williama. Możliwe, że Kraiven w jej mniemaniu przekonał ją na tyle, że naprawdę coś będzie w stanie to zmienić. Nie mniej, zabrała rękę oraz datepad, wpatrując się w asari nieco zmęczona tym wszystkim. W końcu wiele znów przeszła przez te kilka dni. Teraz przebywała w klinice, a i nie wiedziała na jak długo. Westchnęła, zakładając z powrotem szalik, przystawiając datepad z powrotem do twarzy, dopisując coś i znów pokazując asari.
    • Jestem zmęczona. Dziękuje za opiekę, ale potrafię o siebie zadbać. Tą opieką obdarz Kraivena. Bardziej ją potrzebuje niż ja.


Upewniwszy się jak asari przeczytała wszystko, zabrała datepad sprzed jej nosa. Podziękowała, schylając się nieco i wyszła z przychodni, nie czekając na odpowiedź ani zaczepki. Chciała spokoju teraz, a i zapewne załatwić swoje sprawy by powrócić za jakiś czas do swojej dalszej egzystencji w zakażonej strefie.
Obrazek ObrazekObrazek| +55% obrażeń od broni | +20% obrażeń od strzałów krytycznych | +1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni |
| +20% pancerza | 30% przywróconej maksymalnej mocy po utracie tarcz, pochłaniając przy tym 2 dawki omni-żelu |
| (15% jeżeli dostępna jest tylko 1 dawka omni-żelu) |
Obrazek |Obrazek| "Słowa" | [url=gg://28020261]Obrazek[/url] | "Myśli" | Obrazek | Obrazek Dla MG:Wyświetl wiadomość pozafabularną
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: [NPC] Klinika Mordina

23 paź 2014, o 15:54

Tak, william zapisał sie do błękitnych słońc nie wiedząc że będzie się dostawało zlecenia na mordowanie. - takie były pierwsze myśli derieta po wiązance Willa. Zresztą nie obchodziło go to co sie działo w umyśle najemnika. Mówi tak jakby był wielkim poszkodowanym, ale wiedział na co się pisał zatrudniając się tutaj.
przez cały wywód Willa Deriet nawet nie mrugnął, a jego twarz nie wyrażała nic. Nie miał zamiaru mu się tłumaczyć ze swojego kodeksu honorowego, bo widać ludzie swój zmieniają co miesiąc. No i wygląda na to że ludzie maja problem z kontrolowaniem się. On wcale nie chciał żadnej kłótni, a tylko by przestał wymuszać na innych jakieś przysięgi. Ale widać z nieznanych Derietowi powodów to rozsierdziło Kreivena tak że aż wyszedł. Drell tylko wzruszył ramionami, każdy ma swoje problemy, ale niktórzy zachowuja sie jak dzieci.
Mimo to schował szybko nóż który pojawił mu się szybko w dłoni gdy człowiek wybuchł. Nie wiedział czego się po nim spodziewać, ale gdyby ten go zaatakował, to wolał być przygotowany. Mimo wszytko zrobił to tak że nikt by tego noża nie dojrzał dopóki tern by go nie użył. Równie szybko i niewidocznie schował go do kieszeni.
następnie zwrócił się do Palmiry.
- Ale ja chciałem tylko by przestał w ludzi wmuszać cokolwiek. - wzruszył ramionami. - Jest zbyt agresywny.
Tylko tyle miał do powiedzenia,ale faktycznie miał wrażenie że stojąc obok Willa, stoi obok jakiegoś kibola który w każdej chwili może go zaraz zdzielić pałką w łeb za nic.
Na słowa Palmiry że idzie pogadać z człowiekiem skrzywił się w myślach.
- Dobrze, ale uważaj na siebie. - odszepnął. - Masz ciągle nóż ode mnie na wszelki wypadek?
Następnie gdy poszła westchnął głęboko i zwrócił się do oczekującego.
- Przepraszam za tego nerwusa, czasem mu się zdarza. Dobrze, jedenaście tysięcy plus ewentualne premie nas zadowalają. Zaznacz nam jeszcze tylko na mojej mapie położenie twojego domu i kod do drzwi, a będziemy się zbierać. - powiedział, nadstawiając swój omniklucz na którym była wyświetlona mapa dzielnicy.
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: [NPC] Klinika Mordina

23 paź 2014, o 19:01

Palmira stanęła przez chwilę w miejscu, patrząc za odchodzącą Maisie. Zwęziła usta, założyła ręce przed sobą i zaczęła tupać stopą zniecierpliwiona. Każdy twierdził coś innego, i dojdź tu do ładu! Pytanie pozostawało, czy ta dziewczynka była przekupiona czy mówiła szczerze. Bo jej niezwykle ciepłe słowa o Williamie aż kuły w oczy... Jakby znali się co najmniej znali od kilku lat... W każdym razie Nache nie zamierzała dawać dziewczynce taryfy ulgowej. To, jak by nie patrzeć, ludzkie młode, choć pyskate i głupie. I o dziwo wyszło na to, że zdołało przekonać takiego faceta jak Kraiven o domniemanej odporności ludzi na zarazę. Absurd. Jak mógł uwierzyć dziecku na słowo?

-Że też uciekło... - mruknęła zła na siebie. - "A jeśli to dziecko faktycznie jest odporne? Jeśli tak, to może wytwarza odporne antyciała, mogłaby posłużyć jako szczepionka. Cholera, niech diabli Kraivena. Mógłby pomyśleć... Przecież on nie koniecznie musi być odporny. Czemu nie zadał sobie pytania, gdzie są rozdzice tego dziecka? Bo jeśli umarli od zarazy to ludzie wcale nie są odporni..."- dywagowała w myślach. - "Jak tylko dziecko znów sie pojawi, natychmiast je porwę. Gdyby na jego podstawie udało mi się wymyślić szczepionkę wcześniej niż zrobi to Mordin!!! Oh!"- podniecona tą myślą spojrzała ponownie w stronę Derieta. Nawet pobiegła do niego uradowana, jak tylko skończył rozmowę z Batarianinem. - Deruś, mógłbyś coś dla mnie zrobić?- rzuciła podekscytowana, ciągnąc go za ramię na bok. Nawet nie zauważyła, że powiedziała do drella w zdrobnieniu. Patrząc na niego świecącym wzrokiem mówiła- Jak zobaczysz tego smarka, z którym rozmawiałam, natychmiast go zatrzymaj. Chciałabym go ... To znaczy musze je zbadać! Nie wahaj się i łap za ramię, a nawet wyprowadź z kliniki. Mógłbyś to zrobić?- zapytała z ogromną nadzieją we wzroku. To było ważne. - Ja teraz idę do Kraivena, muszę sobie z nim pogadać. On sądzi, że jest odporny na zarazę... Zresztą to długa historia. Zaraz wrócę! I... mam nóż!- rzuciła, nie czekając nawet na odpowiedź mężczyzny. Pobiegła w stronę wyjścia. A nóż nie zaszkodziło mieć.

Palmira znowu wybiegła z kliniki. Znów widzieli ją ci sami ochroniarze przychodni, wymieniając miedzy sobą kilka słów. Trudno im się dziwić. W ich nudnej, codziennej egzystencji rzadko zdarzają się sytuacje jak z serialu, kiedy to przystojny mężczyzna i seksowna kosmitka prowadzą między sobą pełne pasji rozmowy, bo też poprzednia niewątpliwie taka była. I znów Kraiven stał nieopodal bez swojego hełmu na głowie. A Palmira nie zamierzała go niańczyć. Ani też nie zamierzała ulegać podpowiedziom Maisie. Nerwy też już ją opuściły. Myślała wprawdzie swoje na temat Williama, a przynajmniej póki co sugerowała się bardziej słowami Derieta na jego temat niż małej dziewczynki. Niemniej wolała sprawę wyczuć osobiście, rzadko kiedy sugerowała się zdaniem innych na różne tematy. Póki samemu się o czymś nie przekonała. Teraz jej głównym celem było sprowadzenie mężczyzny z powrotem do środka, jesli tego oczywiście chciał. I zasugerowanie, żeby jednak przestrzegał zaleceń ostrożności.

Kraiven stał oparty plecami o ścianę korytarza wiodącego do strefy mieszkalnej. Palmira ruszyła w jego kierunku sprężystym krokiemz gracją i pełną naturalnością, tak, jak tylko asari potrafiły. Zatrzymała się jakiś metr od mężczyzny. Oparła się ręką o ścianę, nogi skrzyżowała, a drugą dłoń położyła na biodrze. Jej mina nie była zbyt dobrze widoczna przez hełm, choć co nieco przenikało przez szkiełko z przodu. Miała wyraz twarzy cierpliwego, choć nieco niezadowolonego nauczyciela.

- Jak się trzymasz?- spytała, nie wiedząc, od czego zacząć. Nie zamierzała robić mu wywodów ani po raz setny pouczać.
William Kraiven
Awatar użytkownika
Posty: 677
Rejestracja: 17 gru 2012, o 21:19
Miano: Will
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Horyzont
Status: ex-Przymierze, Były komandos "Delta", Były porucznik SOC, Były najemnik Błękitnych Słońc. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 62,872
Lokalizacja: Cytadela
Medals:

Re: [NPC] Klinika Mordina

24 paź 2014, o 12:00

Strefa mieszkalna to była teraz strefa wojny. Z czymś takim ciężko jest sobie poradzić w pojedynkę. Kraiven doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Był tylko on sam przeciwko masom rozwścieczonych pasożytów oraz bandom najemników. Do tego dochodziły błękitne słońca, których rozkazy zignorował co do dołączenia do Kordonu. Na dobrą sprawę nie wiedział nawet czy Kent rzeczywiście zamierzał do nich dołączyć jeśli Palmira znów z nim porozmawiała. Co ciekawe, nie wyglądało na to by wyrażał taką chęć. Czyżby i on owy rozkaz od Ave zignorował? Czy też może dostał inne wytyczne? Will zmrużył oczy i zaciągnął dym z papierosa, który trzymał cały czas w ustach. Zniżając nieco głowę do dołu, otworzył omni-klucz, wypatrując jakiś odgórnych rozkazów. Nic, pustka. To tak jakby tutejsze dowództwo zostawiło obecnych błękitnych samemu sobie. Możliwe, że kierując tylko wytyczne osobom o wyższej randze. Kraiven wypuścił dym nosem i zerknął nieco na korytarz, słysząc czyjeś kroki. To była Palmira. No jasne, że ona bo kto inny by chciał tu przyjść mu prawić morały jak nie ona? Błękitny wyłączył omni-klucz, krzyżując ręce na piersi i wyczekując zbliżającej się asari ze spokojem. Jednak miast "ciepłych" słówek w jego kierunku, zaczęła normalnie rozmowę. Choć poze jaką przyjęła przy nim wiele zdradzała. Na pytanie, które zadała, odpowiedział nieco zmęczonym głosem - Jakoś sobie radzę, ale trudno jest działać w pojedynkę - tak, odkąd zginęła Fennena, dało się wyczuć na każdym kroku zmęczenie błękitnego. Jednak nie było to wymęczenie fizyczne, a psychiczne. Choć na pierwszy rzut oka to nie wyglądało, to Will czuł, że zadanie, którego się podjął, przerastało go. Mimo to, pruł naprzód, jeszcze bardziej zdeterminowany. Po krótkiej chwili, Will zdał sobie sprawę, że obiecał coś niedawno asari - Byłem na badaniach - odpowiedział nagle - Ludzie są faktycznie odporni jak mówiła ta mała. Widziałem też jak wstrzykiwali coś jednemu turianinowi. Prawdopodobnie lek. Choć jedna dobra wiadomość - wytłumaczył jej se spokojem sytuację w klinice, ale jak widać co do swojego zachowania nie zamierzał się odnosić ani tym bardziej przepraszać. To co powiedział było w jego mniemaniu było słuszne. Miał swoje zdanie na temat Drella - Rozmawiałaś z Derietem o rozkazie od Avy? - zapytał, będąc ciekawy jego decyzji. Wprawdzie mógł tylko się domyślać dlaczego został, ale wolał to usłyszeć od Nache. Prawdę czy kłamstwo. Nie ważne. Dobrze jest być doinformowanym i wysunąć odpowiednie wnioski. Odkąd Fen zginęła, musiał się mieć cały czas na baczności. Pozorny zawsze ubezpieczony jak to mówią.
Obrazek ObrazekObrazek| +55% obrażeń od broni | +20% obrażeń od strzałów krytycznych | +1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni |
| +20% pancerza | 30% przywróconej maksymalnej mocy po utracie tarcz, pochłaniając przy tym 2 dawki omni-żelu |
| (15% jeżeli dostępna jest tylko 1 dawka omni-żelu) |
Obrazek |Obrazek| "Słowa" | [url=gg://28020261]Obrazek[/url] | "Myśli" | Obrazek | Obrazek Dla MG:Wyświetl wiadomość pozafabularną
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: [NPC] Klinika Mordina

24 paź 2014, o 19:08

- Nie wiedziałam, że coś cię łączyło z Fenenną. Nie wyglądaliście ani na wspólników ani na ... parę. - Palmira mówiła spokojnie i z lekkim dystansem. Wyczuła zmęczenie Williama, nie starał się go ukryć, więc nie chciała go nadwyrężać kolejnymi zarzutami. Nie miała też ani odrobiny żalu, mówiąc o relacji łączącej Błękitnego i Tocco. W końcu obiecała sobie mieć z nim jedynie biznesowe relacje. - Przykro mi za to, co się stało z Fenenną... - dodała, choć był to bardziej nic nie znaczący, pocieszający gest niż prawdziwe współczucie. Nie chciała też wchodzić dalej w ten temat, więc szybko go zmieniła, cały czas obserwując reakcje Williama. Chciała wyczuć, czy jest fałszywy czy szczery.- I z tego, co pamiętam, wciąż jesteśmy partnerami w biznesie. Więc nie działasz w pojedynkę. Chyba, że coś się zmieniło.

Skoro lekarze stwierdzili, że ludzie faktycznie są odporni, a lek już w zasadzie wynaleziono, Palmira skrzywiła usta. Wyglądało na to, że nic tu po niej, a jednak nie mogła opuścić dzielnicy. Pozostawało jej tylko czekać, aż Mordin wróci...

- Cieszę się, że nic ci nie grozi. Szkoda, że ja muszę nosić ten hełm... - wyznała, choć nie podobał jej się w prawdzie obecny stan rzeczy. - Rozmawiałam z Derietem. I okazało się, że miałam co do niego rację. Poza tym on nie otrzymał rozkazu. Nie jest tylko mięsem armatnim.
William Kraiven
Awatar użytkownika
Posty: 677
Rejestracja: 17 gru 2012, o 21:19
Miano: Will
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Horyzont
Status: ex-Przymierze, Były komandos "Delta", Były porucznik SOC, Były najemnik Błękitnych Słońc. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 62,872
Lokalizacja: Cytadela
Medals:

Re: [NPC] Klinika Mordina

27 paź 2014, o 16:34

Na wspomnienie o Fennenie, Kraiven znów nieco spochmurniał. Widać wspominanie o niej wcale nie pomagało. Zaciągnął papieros do końca i wypuścił dym nosem, zniżając nieco głowę. Nie wiedział co o tym myśleć praktycznie. Palmire jak widać interesowała relacje jego z błękitną. Nie było co tu ukrywać, toteż wyjąwszy i zdeptawszy owy papieros, odpowiedział ze spokojem - Byliśmy przyjaciółmi. Fennena wspierała mnie cały czas. Nie łączyło nas nic prócz wspólnego celu - zerknął na asari - Naprawić organizację na Omedze - popatrzył na nią, zastanawiając się co jeszcze mógł powiedzieć, ale ostatecznie zdecydował, że te informacje powinny w zupełności asari wystarczyć. Nie kochał błękitnej. Taka była prawda, ale wiedział też, że ona prawdopodobnie darzyła go jakimś uczuciem. Była młoda i niedoświadczona. Nie dane mu będzie już się o tym dowiedzieć. Ostatecznie Will uśmiechnął się lekko, robiąc dobrą minę do złej gry. Nie chciał by ponura atmosfera panowała cały czas nad nimi - Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciołom się pomaga - dopowiedział szczerze, choć zdawał sobie sprawę, że to była tylko mrzonka. Jak można było nazywać przyjacielem kogoś kto ci nie potrafi zaufać? Dla Williama nie jest to problemem gdyż zdaje sobie sprawę, że bez zaufania z obu stron, nie można było polegać na sobie, a tym bardziej prowadzić wspólnie interesów. Asari nie interesowała sytuacja w Gozu. To było nad wyraz oczywiste. Jak sama mówiła na Cytadeli, ją tylko interesuje zysk, sława i reputacja. Typowe zachcianki dla jej gatunku, zwłaszcza tak młodego jak ona. Zapewne nie interesowała już ją klinika skoro wynaleźli lek i przy pierwszej lepszej okazji, ulotni się gdy tylko nadejdzie okazja. Nie jemu było o tym decydować. Oboje wiedzieli w co się pakują. Myśleli, że oboje zyskają coś z sytuacji w strefie mieszkalnej, ale jak widać znaleźli tylko śmierć, smutek, nieprzyjemne okoliczności i niesprzyjające interesy.
- Też nad tym ubolewam bo nie mogę spojrzeć na twoje śliczne oczęta - uśmiechnął się zawadiacko jak to miał w zwyczaju. Nie wiadomo czy miało to jakieś ukryte przesłanie. Nie mniej, westchnął następnie, przybierając nieco poważniejszą minę i dopowiadając odnośnie sytuacji Derieta - Więc wygląda na to, że albo Ave znów dostała sprzeczne informacje, albo wytyczne przekazują bezpośrednio osobom wyższej rangi, a ci ich podwładnym - przetarł palcami swoje czoło, zastanawiając się nad tym przez chwilę. Opcja pierwsza raczej nie wchodziła w grę. Tego mógł być pewien. Ich pani kapitan przekazując rozkazy Kraivenowi wyglądało na poważną i szczerą. Nie miała powodu by kłamać. Choć możliwym jest, że mogła chcieć przekazać sprzeczne informacje Williamowi by ten wykorzystał je na użyteczne dla organizacji sposób. Mnóstwo niewiadomych. Póki co, należało zachować ostrożność. Kto wie, może rozkazy jeszcze nadejdą na główny kanał, a Ave dostała wytyczne by przekazać swoim podwładnym nadchodzące rozkazy - No nic - zdjął rękę z czoła, odklejając się od ściany - Nie ma co nad tym rozmyślać. Trzeba po prostu być ostrożnym i wspólnie przetrwać te nadchodzące dni - odczepił hełm i założył go na głowę, łącząc ze swoim pancerzem - Rozmówiliście się już z batariańcem? - zapytał po chwili dość obojętne przez hełmofon, bo jak mówił, nie zależało mu na tym zadaniu. Nie chciał pieniędzy, ale wiedział też, że istniała możliwość, iż ludzie przychylniej spojrzą zarówno i na asari i na Kraivena. Może tym bardziej na błękitne słońca. Jeśli czystka nie obwiązywała jeszcze, to nawet lepiej. W klinice mogli już być ostrożniejsi co do wypowiadanych przez Williama słów, a i informować o nadchodzącym niebezpieczeństwie okolicznych napotkanych mieszkańców dystryktu.
Obrazek ObrazekObrazek| +55% obrażeń od broni | +20% obrażeń od strzałów krytycznych | +1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni |
| +20% pancerza | 30% przywróconej maksymalnej mocy po utracie tarcz, pochłaniając przy tym 2 dawki omni-żelu |
| (15% jeżeli dostępna jest tylko 1 dawka omni-żelu) |
Obrazek |Obrazek| "Słowa" | [url=gg://28020261]Obrazek[/url] | "Myśli" | Obrazek | Obrazek Dla MG:Wyświetl wiadomość pozafabularną
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: [NPC] Klinika Mordina

27 paź 2014, o 19:21

Palmira uśmiechnęła się mimowolnie do Williama, słysząc pochlebstwa. Lubiła, kiedy doceniało sie jej wdzięki, choć znacznie bardziej ceniła, kiedy zauważało się jej niezaprzeczalną inteligencję. Zdawała sobie też sprawę z tego, że strata przyjaciela musiała być dla ludzi szczególnie bolesna. W końcu żyli tak krótko. Wręcz ułamek tego czasu, jaki na świecie spędzały asari, nie wiążące tak silnych więzi między sobą. Asari częściej wymieniały swoje środowisko i nie miały tak dużego problemu z odejściem dawnych znajomych. A może po prostu nie zacieśniały przyjacielskich więzi, skupiały się bardziej na własnym ja?

- Cóż, nie jestem najlepsza w te klocki... - zaczęła, zbliżając się powolnie krok bliżej do Kraivena- Może dlatego, że ja nie mam przyjaciół...- powiedziała, nie czując się nawet odrobinę skrępowana tym faktem. - No, nie licząc Derieta... który jest... - zastanowiła się nad tym głębiej i doszła do wniosku, że w zasadzie nigdy w życiu nie miała nikogo tak bliskiego jak drell. Jego mogłaby nazwać nawet więcej niż przyjacielem - Zresztą nieważne.- wykręciła się od odpowiedzi. - My, asari, inaczej patrzymy na te sprawy, ale wiem, że wy, ludzie, macie różne zwyczaje przyjacielskie. Nawet, przyznam, na Illium, śmieją się z was troszkę, że jesteście jak małpiatki, kiedy się tak przytulacie czy obejmujecie ramionami, ale ok, jeśli to trochę poprawi twoje samopoczucie emocjonalne, możesz to raz zrobić. - powiedziała, rozkładając ręce to uścisku i kierując głowę nieco w bok. Czuła się przy tym absurdalnie, nawet matki w zasadzie nigdy jej nie przytulały, ale traktowała to jak terapię dla takiego emocjonalnego stworzenia jak człowiek. - Myślę, że Deriet już wszystko załatwił, więc miejmy to za sobą i wracajmy. Czeka na nas.
William Kraiven
Awatar użytkownika
Posty: 677
Rejestracja: 17 gru 2012, o 21:19
Miano: Will
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Horyzont
Status: ex-Przymierze, Były komandos "Delta", Były porucznik SOC, Były najemnik Błękitnych Słońc. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 62,872
Lokalizacja: Cytadela
Medals:

Re: [NPC] Klinika Mordina

27 paź 2014, o 20:12

Kraiven wyprostował się jak asari w miarę się do niego przybliżała. Serce zaczęło mu mocniej walić, zastanawiając się co zamierza zrobić. Patrzył na nią z przymrużeniem oczu, stojąc jak wryty i czekając na niewiadome. Z każdym jej słowem, czuł się niezręcznie. Z jednej strony przepełniała go żądza, a z drugiej powściągliwość. Słowa odnośnie Derieta nieco naruszyły tą magię. Kent Kent Kent, tylko o nim potrafiła gadać. Czyżby był zazdrosny? Bardzo możliwe sądząc po jego zachowaniu i tego co zamierzał zaraz zrobić. Kiedy Nache była już wystarczająco blisko, chwycił ją za pas i przyciągnął do siebie tak by wylądowała w jego ramionach. Patrzył na wizjer jej hełmu, z uśmiechem. Zastanawiał się jaki musiała mieć teraz wyraz twarzy. Wściekłość? Zaskoczenie? Uśmiech? Co on by dał by oboje teraz nie mieli hełmów i byli w innej sytuacji. Błękitny nie odpowiadał nic. Słowa były zbędne. Jedynie co zrobił to dotknął czołem swojego hełmu o jej, a następnie dwoma palcami wskazującymi u prawej ręki dotknął najpierw miejsce gdzie powinny być usta człowieka. Wyglądało to tak jakby dawał im pocałunek, które później powędrowały w miejsce hełmu asari tam, gdzie był jej słodkie usta.
- Mówił ci już, że jesteś szalenie inteligentna i pociągająca? - dało się usłyszeć nagle słowa Williama przez hełmofon z lekkim rozbawieniem. Tak jakby cała ta sytuacja jaka zapanowała między nimi przez te ostatnie kilkanaście dni było czymś dziwnym i zaskakującym. Od tak przypadkiem na siebie natrafili i doświadczyli wiele radosnych i smutnych chwil, że można by o tym napisać dobry poemat miłosny. Jednak czy miałby on dobre zakończenie? Kto to wie. Niezbadane są wyroki boskie. Teraz póki co, Kraiven czuł się znaczniej odprężony i spokojniejszy jak ostatnio gdy przebywał na Cytadeli poznawszy Nache. Odsunął choć na chwilę te wszystkie złe wspomnienia o śmierci Fenneny, Gozu, Błękitnych Słońcach i całego tego chaosu w swojej głowie.
Obrazek ObrazekObrazek| +55% obrażeń od broni | +20% obrażeń od strzałów krytycznych | +1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni |
| +20% pancerza | 30% przywróconej maksymalnej mocy po utracie tarcz, pochłaniając przy tym 2 dawki omni-żelu |
| (15% jeżeli dostępna jest tylko 1 dawka omni-żelu) |
Obrazek |Obrazek| "Słowa" | [url=gg://28020261]Obrazek[/url] | "Myśli" | Obrazek | Obrazek Dla MG:Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [NPC] Klinika Mordina

27 paź 2014, o 20:23

Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: [NPC] Klinika Mordina

27 paź 2014, o 21:27

Asari to stworzenia wyjątkowo wyczulone na wrażenia pozazmysłowe. W miarę jak zbliżała się do Williama, mogłaby poświadczyć, że niemal na skórze odczuwała, jak na niego działa, choć oczywiście było to wrażenie ulotne i Kraiven niewiele po sobie pokazywał, więc nie miała na to żadnych materialnych dowodów. A gdy przyciągnął ją do siebie, pojawił się wokół niej nawet elektryzujący, błękitno-granatowy obłoczek, wywołany udzielającego jej się pożądania, rozchodzącego się znów w jej wnętrzu. Wylądowawszy w ramionach Najemnika wiedziała już podświadomie, że gest ten niewiele miał wspólnego z pocieszeniem, jakiego chciała mu udzielić.

"Ludzie...są tacy dzicy"- pomyślała, rozkoszując się tym doznaniem. Nie było tak powściągliwe jak kontakty pomiędzy asari. William wręcz nie wstydził się swojej zwierzęcej natury, tego, że ulega popędom. Krępowało to Palmirę, wcześniej nie miała z ludźmi do czynienia i każdy podobny gest zaskakiwał ją w ten pozytywny sposób.

- Nie bądź zwierzakiem...- powiedziała, udając próbę wyzwolenia się z jego silnego uścisku, choć z pewnością i William odczuł na sobie jej reakcję, odmienną od zachowania i słów. Takie właśnie były asari, więcej rozgrywało się w ich tajemniczych wnętrzach. I to właśnie to każdy chciał odkryć i eksplorować. Nie mogła przy tym odkleić z ust uśmiechu, a bardzo sie starała. Tak działały na nią pochlebstwa.

Kiedy już udało jej się wyswobodzić, sprawdziła pistolet w kaburze.

- Chodźmy, może spacer dobrze ci zrobi. Bo ja, choćbym chciała, to nie mogę. - popukała sie palcem w hełm.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: [NPC] Klinika Mordina

14 cze 2015, o 18:44

Wszystko wirujeee… Trzęsienie ziemi albo… jakiś wybuch.

„Umieram?” – przeszło przez myśl Palmirze, bo widziała przed sobą tylko ciemność.- „Gdzie jest tuneeel? Miało być światełko…” – myślała dalej, choć każde stwierdzenie kosztowało ją kolejną falę bólu, przepływającą falą przez cały jej mózg.

„Każdy kto się obudzi ma stąd wypierdalać.” – usłyszała gdzieś w za niewidoczną ścianą. – „Reszta już się chyba nie obudzi”.

„O nie… ja… jeszcze będę kimś wielkim… Muszę… Nie mogę jeszcze umierać.” - powiedziała do siebie, po czym skupiła całe swoje siły, żeby otworzyć oczy…

Gdy wreszcie udało jej się, zobaczyła zamazaną rzeczywistość, która wirowała jak szalona. Już chciała przetrzeć spocone czoło ręką, kiedy napadły ja okropne mdłości. Przechylił się na brzeg łóżka i zrobiła, co musiała zrobić.

- Kurwa… - wysapała, kiedy wreszcie udało jej się opanować falę skurczu żołądka. Otoczyła się rękami i skuliła w sobie. Odetchnęła kilka razy. – Deriet? Jesteś tu? – wydusiła z siebie. No bo kto inny mógł być przy niej w tej chwili, jak nie on? Zresztą nikt inny nie przyszedł jej teraz do głowy. Podniosła głowę i rozejrzała się. Deriet? William? Ktokolwiek? Ale nie, ani jednej znanej twarzy. Tylko czerwona informacja na górnym wyświetlaczu w przychodni:

„Z powodu znacznego nadmiaru potrzebujących prosimy o opuszczenie placówki po otrzymaniu niezbędnej pomocy”

Co działo się wcześniej? Skąd się tu wzięła? Taak, byli razem na jakiejś misji. Jakieś vorche… jakieś rozboje. A potem… Potem rozerwał się jej kombinezon od wybuchu. I po jakimś czasie czuła się już tylko gorzej.

Palmira usiadła na brzegu łóżka. Czuła się dużo gorzej niż fatalnie. Ale co poradzić? Musiała się stąd zbierać i może udać do jakiejś innej placówki medycznej, jeśli tylko może opuszczać teren, ale z tego, co widać, to najprawdopodobniej strefa została już otwarta.

„Dobra, Palmira, nie ma co się nad sobą rozczulać. Jeszcze…” – sapnęła do siebie w myślach, po czym zebrała się szybko na nogi.
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=hFsm6aa ... Y&index=67[/youtube] Zlana potem i sapiąca popatrzyła na swoje ręce. Zgięła je kilka razy w pięść. Ok, da się strzelać. Obok znalazła swój hełm. Nie mówiąc nic nikomu założyła do na głowę. Nie miała szczelności w kombinezonie po wybuchu, ale lepiej mieć coś na głowie niż nie mieć, szczególnie na przeklętej Omedze… Tak oto przygotowana ruszyła w stronę wyjścia, szurając ręką po ścianie w razie, gdyby za bardzo zakręciło jej się w głowie.

________________________________

Za kliniką

Palmira wytoczyła się z kliniki jakby była mocno pijana. Czuła się też niewiele lepiej. Przeszła kilka kroków przed siebie, ale już za rogiem wiedziała, ze daleko tak nie zajdzie. Oparła się o ścianę i odetchnęła nieco. Włączyła mapę w swoim omni kluczu. Daleko do wyjścia z dzielnicy.

„Jak ja tam dojdę?” – stęknęła, a wokoło nikogo, kto mógłby jej pomóc. Nache poczuła się znowu senna. – „Żebym tu tylko nie zasnęła…”

To była jej ostatnia myśl, zanim siły jej nie opuściła. Zsunęła się po ścianie. Kucając, żeby znowu nie poddać się mdłościom, pozostawała w tej pozycji, starając się myśleć trzeźwo i pobudzać.

„Nie dam rady…” – jęknęła, po czym łzy zaczęły jej spływać po policzkach. Czuła się fatalnie, a do tego była całkiem sama i wiedziała, pierwszy raz w życiu nie będzie mogła być zdana tylko na siebie.

Palmira wyciągnęła rękę przed siebie i napisała wiadomość:

„ Proszę przyjedź po mnie. Czuję się fatalnie. Jestem pod klinika mordina.”

Na nic więcej nie mogła się zmusić. Napisala nawet ‘mordina’ z małej litery, ale kto by teraz o to dbał. Wysłała tę wiadomość do dwóch odbiorców. Derieta i Williama. Oby któryś z nich odebrał i oddzwonił, póki jeszcze była przytomna. Inaczej będzie musiała szukać pomocy gdzieś indziej.
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: [NPC] Klinika Mordina

14 cze 2015, o 20:27

Deriet akurat był na przyczajonym i badał anomalie w pobliżu Omegi. W końcu co innego miał robić ze złamaną ręka na temblaku którą mu złamano już jakiś czas temu. Koniec końców dobrze że skończyło się tylko na tym, a dodatkowo ręka się zrastała dosyć szybko. Niedługo będzie mógł wrócić do stałej pracy szpiega. Sam nie wiedział co mógłby robić w tym czasie gdy przypomniał sobie jak Palmi go namówiła na wspólne badanie anomalii, więc teraz postanowił skoncentrować się na tym. Najwyżej by odpuścił gdyby wydało mu się to niebezpieczne.

W sumie robił to już kilka dni i niestety nie było żadnych sygnałów które mogłyby świadczyć o wystąpieniu jakichkolwiek anomalii.
Właśnie zapalał papierosa gdy dostał wiadomość od Palmiry. To już było trochę czasu od kiedy nie dawała znaku życia. Koniec końców nie wiedział gdzie jej szukać więc w pewnym momencie postanowił skupić się na własnym dojściu do zdrowia.

Szybko przejrzał wiadomość i stało eis jasne że coś się dzieje. Odpisał automatycznie, nie zastanawiając się wiele nad niczym. W końcu to była jedyna osoba we wszechświecie na której mu zależało.
"Już lecę, będę za godzinę."
Szybko ustawił kurs na Omegę i oszacował długość lotu. Komputer wskazał że bedą na miejscu za około półgodziny. Dojście pod klinikę też zajmie około 20 minut więc miał nadzieję że Palmira wytrzyma do tego czasu, co by się z nią nie działo. w końcu to duża dziewczynka.

Koniec końców, po krótkim locie drell wylądował na lądowisku jak najbliżej kliniki i wybiegł ze statku. od razu skierował się w stronę lecznicy i gdy tam się znalazł wzrokiem odszukał Palmi.
Gdy już ją umiejscowił, podbiegł do niej lekko zdyszany i przytulił ją do siebie.
- W porządku Palmiro?
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: [NPC] Klinika Mordina

14 cze 2015, o 22:44

Palmira osunęła się po ścienie całkiem na podłogę, nie oczekując, że ktokolwiek zjawi się prędko lub odpowiedź przyjdzie szybko. Nie musiała jednak długo czekać, aż otrzymała zwrotkę od Derieta. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, podniosło ją to znacznie na duchu, że jaszczur mógł przybyć jej z pomocą. Po czym w końcu poznaje się prawdziwych przyjaciół, jak nie po tym, że przybywają, kiedy się ich potrzebuje? Nache nie miała jednak siły zastanawiać się nad takimi rzeczami. Ani nad tym, co łączy ją z Kentem czy Kraivenem. Być może najwyższy czas skorzystać z tego czasu jaki spędziła nieprzytomna, żeby odseparować się od przeszłości? Może warto byłoby przewartościować swoje życie i odciąć się od dawnych uczuć? Bo też chyba musiała przyznać sama przed sobą, że darzyła Williama uczuciami, jakie były jej wielce niewygodne, a jednocześnie nie chciała odwzajemnić bezinteresownej miłości Derieta, bo zdawało jej się to bez przyszłości.

Oczekiwanie na Derieta okazało się być katorgą, w czasie której Palmira zdążyła obmyślić dokładnie plan swojego leczenia. Najwidoczniej zaraziła się paskudną chorobą, ale zaaplikowano jej lek. Nie u każdego się przyjmował, dlatego właśnie niektórzy nigdy nie budzili się ze śpiączki. Teraz należało tylko zbić gorączkę i zaaplikować sobie coś na wzmocnienie. Wszystko to wiązało się ze zdobyciem lekarstw na receptę, których na pewno nikt jej legalnie nie sprzeda. Na początku musiało wystarczyć to co być może posiadać będzie na statku Jaszczur.

Choć bardzo się starała, Palmira nie wytrzymała do czasu nadejścia Derieta. Sen zmorzył ją w tej okropnej pozycji, skulonej pod ścianą. Wyglądała w zasadzie jak postrzelona, trzymając się kurczowo za brzuch. Gdy Kent podbiegł i objął ją mocno, wyglądała paskudnie jak nigdy dotąd. Hełm położyła obok siebie, stała się blada, oczy miała podkrążone, nie wspominając o tym, że była zwyczajnie brudna. Obudziła się w drgawkach, starając się, żeby nie poddać się mdłościom przy Jaszczurze. Spaliłaby się ze wstydu. Już i tak sam fakt, że widział ją w tym stanie.

- Zabierz mnie stąd. Proszę… - wysapała z siebie. – Odwdzięczę ci się. Obiecuję. Co tylko chcesz. Na statku przygotuj apteczkę i mnie obudź… - mówiła przez zęby, walcząc z silną potrzebą snu.
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: [NPC] Klinika Mordina

14 cze 2015, o 23:34

Widząc ja w takim stanie w jakim była pokiwał tylko głową. Nie musiał nic mówić, ale mimo wszystko to było dziwne że w takim stanie puścili ją z kliniki. Przecież nie puszcza się pacjenta z łóżka bez całkowitego wyzdrowienia. Ale widać ta akurat cieszyła się innymi prawami i nie miał czasu wparować tam by nawrzeszczeć na tych wszystkich lekarzy pseudo frajerów którzy ją zostawili bez opieki w takim stanie.

Deriet mimo wszystko nadal kochał Palmirę, mimo iż nigdy jej na nic nie naciskał, ani nie wymagał od niej niczego. Chciał by była szczęśliwa i był gotów jej w tym pomóc. Jak? A jak tylko ta będzie chciała. Przecież to jej życie, a Asari żyją o wiele dłużej niż drelle więc mimo wszystko kiedyś to się skończy.
Teraz jednak musiał ją zanieść na przyczajonego i tam się nią zająć najlepiej jak potrafił. Wziął ją szybko na ręce, mimo że jedną miał na temblaku. Bolało go to trochę bo nadwyrężał ją, ale nie przeszkadzało mu to zbytnio. ta prawie się już zrosła i nie było problemu z używaniem jej praktycznie. temblak był już tylko formalnością by jej nie nadwyrężać jeszcze za bardzo.

- już dobrze, zaraz będziesz bezpieczna. - powiedział do niej łagodnie i ruszył w stronę statku.
Tam otworzył szybko właz i wszedł do środka z pacjentką. Nic tu się praktycznie nie zmieniło, a widać że drell nie lubi zmian. Położył ją na łóżku, jednym z tych na których kiedyś spali i obudził lekko potrząsając. Szybko też wziął apteczkę z szafki i uklęknął przy niej. On sam nie był doktorem wiec musiała nim pokierować.

z/t x2
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme

Wróć do „Dystrykt Gozu”