Dzielnica mieszkaniowa położona na niższych poziomach stacji, do której w łatwy sposób można dostać się przy pomocy promu. Słynie z tego, że na jej terenie umieszczona jest Klinika Omegi. Dzielnica ta objęta jest strefą kwarantanny z powodu nieznanej plagi, która dziesiątkuje populację.
Jedynym sposobem na dostanie się do dystryktu Gozu jest przejście przez dystrykt Doru lub Kima.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Placówka Błękitnych Słońc

29 cze 2014, o 17:02

Saterlie ze spokojem wysłuchała, co do powiedzenia miał każdy z członków jej nowej ekipy, nie przerywając żadnemu z nich. Najwyraźniej ruda uważała - całkiem słusznie - rozmowę za najlepszy sposób przygotowania się do działania w trudnych warunkach i nie zamierzała odgrywać roli tyrana wtedy, gdy nie było to konieczne. Propozycje jej nowych towarzyszy mogły jej się więc nie podobać, nie być na rękę - a tak chyba było z pomysłem Kraivena, za czym przemawiał delikatny grymas na piegowatej twarzy - ale nie krytykowała ich od tak, pozwalając sobie zastanowić się nad nimi. Mogło być przecież tak, że coś przeoczyła, że nie miała racji. Gdy więc ponownie zabrała głos, można było przynajmniej mieć pewność, że żadnej z wypowiedzi zebranych nie odrzuciła od tak, tylko dlatego, że nie pokrywała się z jej własnymi słowami.
- Nie będziemy walczyli z całymi grupami. Ten jeden element nie podlega dyskusji - stwierdziła wreszcie spokojnie, choć twardo, spoglądając z uwagą na Williama. Najwyraźniej nie do końca rozumiał, że nie o rozpętanie wojny tu chodziło... Lub rozumiał doskonale, a jednak chciał bawić się po swojemu. - Szukamy tylko liderów i tylko ich likwidujemy. Żadnego szczucia grup na siebie, żadnej eksterminacji. - Potem spojrzała ku asari. Trudno było stwierdzić, jakie wrażenie ostatecznie zrobiła niebieskoskóra na Avie, niezależnie od tego jednak była chyba dla rudej równouprawnioną rozmówczynią. Może dlatego, że jako niezależny naukowiec nie podlegała hierarchii Błękitnych. - Ich hierarchia nie jest nam znana, ale z pewnością nie można ich uznać za zwykłe zbiegowisko. Jakkolwiek dziwne by to było, wszyscy ci ludzie znaleźli się tam z jakiegoś określonego powodu... Tylko nie wiemy, jakiego. - Wzruszyła lekko ramionami. - Uzbrojenie mają... Cóż, lepsze, niż początkowo sądziliśmy, trudno jednak o konkretne dane. Wejście w strefę kwarantanny to nie coś, czego każdy się podejmie, w związku z czym nasze środki śledzenia grup są znacznie ograniczone. Stąd też dość skromna wiedza na temat
działań i specyfiki tych Watah. Tak je nazwaliśmy, Watahami. Nie wiem, jakimi nazwami sami się legitymują... Czy w ogóle jakieś sobie nadali.
- Chrząknęła cicho. Na wzmiankę o wizerunkach liderów, skinęła głową nie zrażona. Jeśli to miała być swego rodzaju próba dla zebranych, to niewątpliwie ją przeszli. - Layla Morgan, niegdyś dziennikarka i Trevor Ferren, były agent Służb Ochrony Cytadeli. - Sięgając po jeden z datapadów, których w pomieszczeniu znajdowało się stosownie wiele, wyświetliła na nim pożądane zdjęcia i podała nośnik w ręce Palmiry. - Obecność obojga tutaj jest zagadką nie tylko ze względu na ich niegdysiejsze profesje. Dotychczas nigdy nie byli zamieszani w działalność przestępczą, nie mówiąc już o przynależności do jakiejkolwiek z grup zorganizowanych. Nie jestem wam w stanie powiedzieć, co ich tu sprowadziło i co ich łączy... Bo na pewno nie jest to nic na polu biznesowym. Mimo to działania ich podwładnych są w jakiś sposób zorganizowane. Watahy uzupełniają się wzajemnie i czasem odnosi się wrażenie, że ten brak hierarchii, pozorna losowość - że to wszystko to tylko gra. Maska spędu przypadkowych męt mająca ukryć faktyczny stan rzeczy. W każdym razie, co do ich możliwości, tu też nie wiemy wiele. O Ferrenie nieco więcej, bo on przynajmniej ma jakieś papiery. Inżynier, czysta kartoteka... Aż do teraz. Całkiem niezły w swym fachu. Morgan to natomiast jeden wielki znak zapytania jeśli chodzi o jakiekolwiek działania z bronią w ręku. Znana bardziej jako uwodzicielka niż żołnierz.
Odetchnęła cicho, w myślach wertując to, co już powiedziała, i to, co jeszcze powiedzieć powinna.
- Jeśli chodzi o działania... Możemy się podzielić na dwie ekipy, jeśli chcecie, lub działać razem. Osobiście preferuję pierwszą opcję ze względu na fakt, że Watahy najpewniej się ze sobą kontaktują i tylko skoordynowane, jednoczesne łowy pozwolą nam osaczyć liderów. - Spojrzała z zamyśleniem na zebranych. - Kent działałby sam, ruszając przodem z zadaniem zlokalizowania dwójki. Miałbyś wolną rękę w wykorzystaniu systemów dzielnicy, do których udałoby ci się dotrzeć i przejąć bez zwracania na siebie uwagi. Wy... - Ruda zawahała się. Rozważała chyba możliwość narzucenia im podziału, najwyraźniej jednak musiała zmienić zdanie. - Wybierzcie dwójkę, która pójdzie sama. Ostatnia osoba idzie ze mną. Nie wiem, czy kiedykolwiek ze sobą pracowaliście i jak to wyglądało, spróbujcie więc dobrać się w grupy sami. - Zawiesiła ostrzegawcze spojrzenie na Kraivenie. Była niemal pewna, że będzie wolał być w samodzielnej grupie. Dobrze jednak by było, by nie czuł się przy tym całkiem wolnym i bezkarnym. To z pewnością nie na tym miało polegać. - I jeszcze raz podkreślam - tylko liderzy. - Ostatnie stwierdzenie było niemal warknięciem, po którym nie nastąpiły dalsze wyjaśnienia dlaczego tak sprzeciwia się hurtowym wyplenieniu Watah.
Odetchnęła cicho.
- Wirus, jeszcze to nam zostało. Objęty nim teren jest coraz większy, niebawem otrze się o naszą placówkę, stąd zamieszanie na zewnątrz. Nie zostaniemy tu długo. Nie wiadomo, kto jest odporny, kto nie, ale niektórzy kuszą stwierdzeniem, że ludzi zaraza omija. Po prostu nikt z tych, którzy tam byli, nie zachorował. Moim zdaniem to jednak zbyt mało, by uznać ludzką odporność za pewnik, w związku z czym ubezpieczamy się tak samo. Szczelność pancerzy sprawdzacie na własną rękę, tlen dadzą nam przy wejściu do kwarantanny. Poza tym... Cóż, to misja w ciemno. Niewiele wiemy ani o przeciwnikach ani o wirusie. Im więcej się dowiemy, tym lepiej, na ten moment jednak sporo ryzykujemy. Mam nadzieję, że zdajecie sobie z tego sprawę.
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Placówka Błękitnych Słońc

29 cze 2014, o 21:04

Skinienie głową ze strony Willa nie uszło uwadze Palmiry, jednak nie zareagowała na nie zbyt entuzjastycznie, jedynie spojrzała na niego krótko kątem oka.. Pomijając jej osobistą ostrożność względem Kraivena, która wynikała z oczywistych względów łóżkowych, nie chciała, żeby Ava doszła do prostego wniosku, że Nache popiera Williama albo w ogóle miesza się w spory między nimi. Asari było to w zasadzie obojętne, kto dowodzi, a mężczyzna w całej tej wymianie zdań wypadł bardzo blado, a już w szczególności dlatego, że nie posłuchał rad starszej od siebie o bagatela 200 lat kosmitki. Tak czy inaczej nic nie zmieni faktu, że to Ava sprawowała funkcję dowódcy i to jej przede wszystkim należał się póki co posłuch, którego nie zdążyła jeszcze u grupy stracić. W związku z tym anarchistyczne zapędy Kraivena nie mogły być poparte przez Nache, która nie chciała psuć swojej renomy u lidera. Poza tym wypowiedź Palmiry, trafna w swoich założeniach czy nie, nie miała za zadanie krytykować posunięć Saterlie, a raczej ich braku, ponieważ chciała zataić czy też przemilczeć pewne kwestie, a może po prostu o nich zapomniała, to nieistotne. W każdym razie wbrew sarkastycznemu tonowi Nache, zależało jej na otrzymaniu pewnych pilących informacji na potrzeby misji, nie natomiast doszukiwaniu się błędów ze strony dziewczyny i asari miała szczere nadzieje, że tak właśnie została odebrana.

Przyznać jednak trzeba, że to, co powiedział William odnośnie liderów gangów, również przemknęło Palmirze przez myśl, jednak uznała wcześniej, że nie ma sensu o tym wspominać. Po pierwsze dlatego, że skoro kierownictwo Błękitny Słońc uznało likwidację liderów za wystarczające, musieli mieć ku temu jakieś sensowne powody. Po drugie dlatego, że grupy, których owe osoby były liderami, ponoć były niezdyscyplinowane i owładnięte konfliktami, co nie sprzyja szybkim wyborom takim jak określenie nowych przywódców. Jednak podobał się Palmirze styl myślenia Kraivena. Widać było, że miał zamysł taktyczny i lubił sprytnie wykorzystać dostępne mu możliwości. Wolał doinformować się niż iść gdzieś w ciemno. Poza tym było jej na rękę, że to on poruszył tę lekko sporną kwestię a nie ona osobiście. Dopiero po chwili odwzajemniła uśmiech Błękitnego, z nieco ironicznym wyrazem.

Co więcej plan Williama, żeby skłócić ze sobą obie grupy miał według Palmiry ręce i nogi. Być może był nieco kontrowersyjny, ale rozwiązywał wiele problemów, szczególnie, gdyby likwidacja liderów okazała się nieskuteczna.

Reakcja Avy natomiast podobała się Nache. Widać było, że nie unosi się dumą i nie boi sie krytyki lub trudnych pytań. To było ważne dla harmonii pracy grupy. Taki powinien być lider. Palmira wysłuchała wszystkich jej słów z ciekawością, masując podbródek ręka, czasem coś notując i mrużąc oczy w zastanowieniu.

Więc jednak grupy nie były takie niezdyscyplinowane, jak twierdziła Ava początkowo... - myślała, analizując w głowie każde słowo kobiety. - Znalezienie powodu, dla którego te grupy przestępcze zebrały się wspólnie może mieć kluczowe znaczenie. Będę musiała mieć to na uwadze... - komentowała, notując wszystkie swoje spostrzeżenia - Layla Morgan i Trevor Ferren... - zastanowiła się, próbując skojarzyć jakoś te nazwiska, ale bezskutecznie. Gdyby tylko miała więcej czasu, poczytałaby w Extranecie, szczególnie o tej kobiecie, której artykuły mogły wiele o niej powiedzieć i pozwolić na jakieś przypuszczenia względem powodu, dla którego weszła na drogę przestępczą. Palmira po obrzuceniu wzrokiem zdjęć obojga liderów, zgrała sobie na swój omni-klucz, o ile Ava nie miała nic przeciwko. Mogły okazać się niezmiernie przydatne w przyszłości. Kobieta wyglądała na cwaną, mężczyzna ... trudno stwierdzić. - Facet z SOC z umiejętnościami technicznymi jeszcze rozumiem, ale dziunia jako liderka grupy darmozjadów? Femme fatale... to wszystko wyjaśnia.

- Nie nazwałabym planu Williama eksterminacją... - stwierdziła, bo też najwidoczniej uznano Kraivena za kogoś bezmyślnego i nieodpowiedzialnego, kto lubuje się w patrzeniu, jak inni zadają sobie ból i ma zawsze głupie pomysły, a to nie w tym rzecz. Była z nim już raz na misji i wiedziała, że jest dobrym strategiem, na którym można polegać w walce. - I o ile dobrze go zrozumiałam, nie chodziło mu o to, żebyśmy walczyli z całymi grupami. Zastanówmy się nad tym od innej strony. Celem naszej misji jest skuteczne zażegnanie problemu gangów w Gozu. Likwidacja liderów nie musi stać w sprzeczności względem skłócenia wewnętrznego obu grup przestępczych ze sobą, ponieważ to ich rozbicie jest naszym prymarnym celem, prawda? A takie posunięcie, jakie sugeruje William, znacznie zwiększa szanse powodzenia misji... - popatrzyła Avie prosto w oczy, szukając pierwszej, naturalnej reakcji z jej strony. Nache chciała wyczuć, czy dziewczyna odniosła się krytycznie względem propozycji Kraivena tylko dlatego, że pomysł padł właśnie z jego strony, czy są inne powody jej odmowy, o których to nikt z zebranych nie wie, a świadczyć o tym może choćby drżenie powieki, może uśmieszek, cmoknięcie? W zasadzie Ava nawet nie uzasadniła, czemu nie chce podjąć takiej taktyki, tylko zbyła Błękitnego na zasadzie nie, bo nie - Więc proponowałabym jednak rozważyć tę kwestię i wysłuchać Williama, jeśli ma jakiś naprawdę dobry plan... Ale to tylko moja sugestia, nie jestem tu decyzyjna. - Po tych słodach zmarszczyła brwi i przeszła do innego tematu. - Jeśli wirus przenoszony jest drogą kropelkową, - zaznaczyła ostatnie słowo, nie lubiła podobnych błędów rzeczowych. - będę musiała znaleźć sobie jakiś hełm. Wolałabym nie tracić czasu na chodzenie po sklepach, żeby nie opóźniać wyjścia na misję, więc byłabym wdzięczna, gdybym mogła wypożyczyć jakiś z zapadów Błękitnych Słońc. - sprawa infekcji bardzo Palmirę niepokoiła. Nie ma nic gorszego niż umrzeć w męczarniach z powodu choroby, którą na własne życzenie się zaraziło. A jednak pocieszał ją fakt, że Mordin daje sobie jakoś radę. Przy odrobinie ostrożności powinno się udać. Wystarczy zachować wszelkie środki ostrożności, nie zbliżać sie do chorych, nie wdychać tego samego powietrza, nie dopuścić do przejęcia wirusa... - Zależy mi na tym, żeby grupa dobrze współpracowała, więc pójdę z tym, kogo mi wyznaczysz, Avo. - powiedziała dyplomatycznie odnośnie podziału na grupy, strzepując kłaczek z ubrania. - Nie zależy mi na tym, żeby iść z kimkolwiek z tego towarzystwa, ale nie będę tutaj próbowała realizować jakichś swoich ambicji przywódczych, chyba, że sytuacja będzie tego wymagać, a wątpię, by tak było. Jestem biotyczką, umiem tworzyć biotyczne kule, znam się na opatrywaniu ran. Weź pod uwagę te moje zdolności podczas doboru drużyn.
Fenenna Tocco
Awatar użytkownika
Posty: 278
Rejestracja: 25 mar 2013, o 00:02
Miano: Fenenna Tocco
Wiek: 22
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik Błękitnych Słońc z rangą sierżanta
Status: poszukiwana przez biologicznego ojca - Adama Moore'a
Kredyty: 15.495

Re: Placówka Błękitnych Słońc

29 cze 2014, o 21:57

Fen nie ruszyła się z miejsca, bo nie dostała znaku do wyjścia. Tak, fajnie było poznać cele i w ogóle, ale mogli nawet to zrobić w drodze na miejsce. Tocco po za tym raczej niczego konkretnego się nie dowiedziała, bo większości się domyślała. Zawsze uważała, że trzeba się spodziewać najgorszego i tak właśnie chciała zrobić. Dla niej tamte grupy mogłyby być byłymi czy zbuntowanymi komandosami z oddziałów specjalnych wszystkich ras Drogi Mlecznej i tak by traktowała ich bardzo poważnie, jak każde zadanie, które dostaje.
Problem jednak polegał na tym, że Watahy właśnie takowymi nie byli, a nawet jeśli byli to znani liderzy byli tylko i wyłącznie na pokaz, a drużyna Błękitnych zginie od razu. Fen zaczęła czuć lekką irytację wywołaną przez dalsze dyskusje. Możliwe, że nie czuła się najlepiej kiedy stali tak po prostu w miejscu. Spojrzała raz na Willa, po czym na Palmirę. Pomysł skłócenia nie był zły, ale nie w takich warunkach.
- Tak, pięknie i ładnie, ale jak zamierzacie ich ze sobą skłócić? - zapytała zachowując swoją maskę spokoju. Jej poza i ton głosu sprawiały, jakby właśnie z powagą mówiła o pogodzie. - Takie posunięcia to gra psychologiczna i to całkiem zaawansowana. By wykonać to porządnie musielibyśmy wiedzieć o wiele więcej nie tylko na temat samych liderów ale też ludzi, którzy są w grupach. Jakie mają wady psychiczne? Którzy są niecierpliwi, a którzy najbardziej nieufni, a może ktoś jest tam pieniaczem? Jaki jest kontakt pomiędzy tymi Watahami? Jaka jest hierarchia wewnątrz? Poznanie tych elementów jest czasochłonne i wymaga obserwacji i to najlepiej od środka. My raczej nie mamy na to zbytnio czasu ani sposobności by wykonać jakiś bardziej skomplikowany fortel. Chyba że pani kapitan jednak skłoni się na taką zabawę - Spojrzała na Avę. Może kobieta jednak zechce się bawić w tego typu podchody. Po tym Fen omiotła wzrokiem resztę drużyny. - Jak dla mnie, jeśli to nie jest grupa, która współpracuje ze sobą od co najmniej kilku miesięcy, hierarchia jest tam ułudą, a ci ambitniejsi czyhają tylko na sposobność, by zająć miejsce przywódców. Bardziej prawdopodobne jest to, że właśnie po zabiciu liderów sami się podzielą i zaczną skakać sobie do gardeł i kłócić o to, co do tej pory zdobyli. Wtedy będziemy mieli skłócone grupy i wykonane zadanie. - To właściwie tyle co miała do powiedzenia na temat planu Willa. On nie był zły, ale nie nadawał się na taką misję. Co do podziału, to zastanawiała się. Prawdą było to, że musieli zaatakować skoordynowani i wykorzystać przewagę zaskoczenia, jeśli takową uda im się zdobyć. Kent mógł bardzo ładnie zorientować się w terenie. Wtedy mogliby w dwójkach zaatakować liderów. To też wymagało trochę czasu, ale mniej niż wojna psychologiczna.
- Również jestem biotykiem, więc marnotrawstwem by było, gdybyśmy ja i doktor Nache poszły razem - powiedziała. Sama potrafiła tworzyć kule biotyczne, a to jest defensywna umiejętność. Dlatego obie biotyczki o podobnych umiejętnościach nie byłby zbyt zgranym zespołem uderzeniowym.
[center]BONUSY: -10% do kosztów użycia mocy, +40% do obrażeń od mocy, +10% premi technologicznej, +10 punktów dodatniego modyfikatora raz na 4 tury[/center]
[center]ObrazekObrazek[/center]

[center]Aktualny ubiór cywilny | pancerz[/center]
[center][url=gg://5385530]gg[/url][/center]
William Kraiven
Awatar użytkownika
Posty: 677
Rejestracja: 17 gru 2012, o 21:19
Miano: Will
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Horyzont
Status: ex-Przymierze, Były komandos "Delta", Były porucznik SOC, Były najemnik Błękitnych Słońc. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 62,872
Lokalizacja: Cytadela
Medals:

Re: Placówka Błękitnych Słońc

30 cze 2014, o 13:43

Tak jak drell powiedział, brakowało głównego celu przewodniego. Z jednej strony mieli zapolować na dwóch liderów ugrupowań, a z drugiej pozbyć się natrętnego gangu z ulic. Dopiero jak Satale potwierdziła jaki jest i będzie cel tej operacji, Kraiven przytaknął głową - Jak sobie życzysz - odparł krótko i na spokojnie, nie przejmując się tym, iż jego plan nie został wzięty pod uwagę. Skoro pani kapitan wyraziła się jasno, to nie było co jej namawiać i przekonywać. Nie widział zresztą w tym żadnego sensu. Poza tym, zapewne to nie był jej pomysł, a samego dowódcy placówki, którego imienia do tej pory nie usłyszał. Mógł zatem tylko spekulować, że był to Tarian. Spoglądał w zamyśleniu przez chwilę na mapę strefy mieszkalnej, gdzie były zaznaczone przez Ave punkty. Przyczepił swój hełm do pasa, nie chcąc dłużej go trzymać już pod ramieniem. Kiedy już miał wolną prawą rękę, podrapał się po brodzie, po czym zerknął na kapitan, która kontynuowała wywód odnośnie ugrupowań nazwanych potocznie "Watahami". Wspomnienie o Layli, wprawiło Williama ponownie w głębokie zamyślenie. Starał się przypomnieć sobie tą kobietę skoro pracowała jako dziennikarka na cytadeli. Jeśli tak rzeczywiście było to mógł nawet słyszeć o jej działaniach i upodobaniach. Jednak bycie dziennikarką z zawodu, a potem takim ryzykantem, to coś musiało być na rzeczy. Z pewnością kobieta miała bardzo dobry instynkt i zmysł taktyczny co nie mogło ujść uwadze błękitnemu. Przy odrobinie szczęścia, może coś mu zaiskrzy, a i powiąże jakoś jej działalność na Omedze z jej pracą i zainteresowaniami. Samego Trevora również starał się sobie przypomnieć. Możliwe, że miał przyjemność z nim pracować, a nawet rozmawiać. W końcu nie on jeden zrezygnował z roboty w SOCu ze względu na odmienne założenia. Będąc żołnierzem, po czym upaść jako ochroniarz nie była szczytowym osiągnięciem Kraivena. Szybko dlatego się w niej wypalił. Dla niego, policja działała zbyt przepisowo, co też utrudniało co niektórym pracę. Ciężko było jednak teraz założyć, kim była dla siebie ta dwójka. Wspólnikami, czy może pionkami w jeszcze większym projekcie. Zaczynało się robić rzeczywiście podejrzanie, ale bez konkretnych informacji, można było tylko spekulować. Błękitny stał cały czas ze skrzyżowanymi ramionami na torsie, co rusz czasem właśnie drapiąc się, okazując jego konsternacje. Miał także rzecz jasna podzielną uwagę. Usłyszawszy słowa Palmiry, spojrzał na nią, słuchając z zainteresowaniem i powagą. Cieszył się, że podzielała jego zdanie, ale w pewnym sensie Fenka, która zabrała głos zaraz po niej, również miała rację. Może Will miał sam koncept planu, który na razie nie przedstawiał, ale najlepiej będzie jak dorwie się do informacji w omni-kluczach liderów, niż zakładając na ślepy traf powodzenie tej psychologicznej gry. Był do wykonania, ale potrzebował pierwotnych danych, których obecnie nie posiadali. Priorytetem i tak są liderzy. Ta zagrywka, to już zależy od tego, co uda im się dowiedzieć podczas misji. Kraiven tak czyś jak nie skomentował słów kobiet. Spojrzał tylko na moment na Ave, będąc ciekawy jej reakcji. Jedynie co powiedział, to tylko póki co odnośnie podziału drużyn. To ona była kapitana, więc skoro tak, niech ona decyduje kto pójdzie. Trzeba wziąć za to odpowiedzialność - Proponuje aby jedna z biotyczek udała się z tobą pani Kapitan. Obie są uzdolnione, ale Fen ma rację co do podziału. Biotyk potrzebuje wsparcia, kiedy zajmie się ochroną pleców czy ataku z zaskoczenia. Ja i ty możemy im to zapewnić - mówiąc, poruszał palcami prawej ręki, unosząc ją nieco do góry w geście komunikacji niewerbalnej. Nie chciał konkretnie ustawiać kto miałbym z nim iść. Wiedział, że źle by to wpłynęło na obie kobiety. Pod względem psychicznym oczywiście. Dlatego też brał to pod uwagę. Samego Kenta nie zamierzał ustawiać, gdyż było wiadome jakie jest jego zadanie. Trudne, a zarazem wymagające.
Obrazek ObrazekObrazek| +55% obrażeń od broni | +20% obrażeń od strzałów krytycznych | +1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni |
| +20% pancerza | 30% przywróconej maksymalnej mocy po utracie tarcz, pochłaniając przy tym 2 dawki omni-żelu |
| (15% jeżeli dostępna jest tylko 1 dawka omni-żelu) |
Obrazek |Obrazek| "Słowa" | [url=gg://28020261]Obrazek[/url] | "Myśli" | Obrazek | Obrazek Dla MG:Wyświetl wiadomość pozafabularną
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: Placówka Błękitnych Słońc

2 lip 2014, o 21:10

Deriet nie lubił dużo gadać, w głowie zazwyczaj sam rodził mu się plan którego nikt nie mógł podważyć. Mimo to teraz chciałby iść z Palmirą, ale wiedział że przy takiej misji to niemożliwe. Mimo że była to wyprawa grupowa to Deriet dostał misję działania w pojedynkę. Faktem było że nie było tu innego szpiega który mógłby mu potowarzyszyć. Z jednej strony cieszył się że idzie sam, a z drugiej smucił w duchu. Nie dał jednak tego po sobie poznać zachowując kamienną twarz i patrząc na tego który obecnie mówił. Wysłuchał uważnie wszystkich i tylko skinął głową. Nie wiedział jaki Will miałby plan skłócenia watach ale z jego perspektywy wyglądało na to że mieliby wkupić sie w ich szeregi i jakoś dawać złe informacje zwiększając agresje jednych i drugich. plan oczywiście możliwy, ale to by wymagało to kilku miesięcy roboty, bo liderzy nie zaufają nowym na pewno. Chyba że to był zupełnie inny plan. Teraz liczyli się liderzy.
- Jeśli liderzy umrą to tamci i tak skoczą sobie do gardeł o przywództwo więc ich liczebność na pewno się zmniejszy. - powiedział spokojnym tonem zakładając ręce na piersi. - Zdobędę mapy tych budynków, więc dajcie mi swoje namiar na swoje klucze bym mógł wam je przesłać zaraz po zdobyciu. Potrzebuję jednak lokalizacji terminalu które dają dostęp do systemów dzielnicy. Myślę że takie dane posiadacie. Jeśli nie będzie kamer, a każdy z liderów przesiaduje w innej "Norze" to namierzenie obojga wchodząc do środka trochę potrwa. Jeśli jednak wyłączyli kamery, a nie zniszczyli ich to myślę że będę wstanie je włączyć przez terminal dzielnicowy i w ten sposób namierzyć oboje.
On w przeciwieństwie do Kraivena nie bawił się w "swoje plany zostawię dla siebie" i wykładał wszystkie pomysły jakie miał. Nie znał sie na działaniu w grupie ale chyba ważne było by każdy wiedział co robi inna osoba.
Jeśli liderzy są w osobnych budynkach, a kamery by nie działały to Kent musiałby wejść do każdego i namierzyć cel własnymi oczami, potem wyjść i zrobić to samo w następnym. Nawet dla niego może to potrwać sporo czasu, a jeśli tym tu zależy na czasie to muszą wiedzieć że jako jedna jednostka to ma limity bycia tylko w jednym miejscu w jednym czasie. No chyba że będą akurat spali ze sobą to co innego. Dużo niewiadomych.
- Tak więc jeśli uda mi się uruchomić kamery to dam radę namierzyć oboje, jednakże jeśli będą zniszczone to będę mógł w jednej chwili wejść tylko do jednej nory i namierzyć tylko jeden cel jeśli są osobno.
On nie prosił o pomoc, tylko dawał im do zrozumienia że jeśli Liderzy będą oddaleni od siebie o całe dwa budynki to ciężko by namierzył oboje w krótkim czasie.
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Placówka Błękitnych Słońc

3 lip 2014, o 10:12

- Naszym celem istotnie jest zażegnanie problemów Watah... Co nie znaczy, że da się to zrobić wycinając ich w pień lub rozbijając grupy. - Uniosła lekko brwi. Dobrze wiedziała, że taka opcja często jest jedyną, o jakiej myślą najemni żołnierze, chyba więc nieszczególnie zdziwiła ją postawa grupy. - My jednak mamy własne rozkazy. Szczucie na siebie grup się w nich nie mieści, przynajmniej na razie. - Zmrużyła oczy. - Każde zasoby ludzkie da się wykorzystać, jeśli tylko się potrafi. Uznajcie więc, że mamy umożliwić próbę recyklingu Watah. Teraz, gdy panuje epidemia, możecie się zdziwić, jak wiele można ugrać nie przelewając ani kropli krwi... No, prawie. - Wzruszyła lekko ramionami. - Mam nadzieję, że żadne z was nie pokusi się o samowolkę. Zakładam, że jesteście żołnierzami, a nie kundlami ze wścieklizną. Działamy według rozkazów. Najpierw liderzy, a potem... Potem zobaczymy, co się stanie.
Chrząknęła cicho. Spodziewała się problemów? Dobry żołnierz zawsze się ich spodziewa. Byłoby zbyt łatwo, gdyby grupa dograła się na pstryknięcie palca a cała misja była tylko spacerkiem. Więc tak, rzeczywiście oczekiwała trudności - tych związanych z samym zadaniem jak i tych dotyczących przydzielonej jej grupy. To jednak nie miało teraz znaczenia. Dobrze wiedziała, że nie zapobiegnie wszystkiemu, w związku z czym rozsądniej było reagować wtedy, gdy faktycznie coś się stanie, a nie teraz, gdy nie sposób wszystkiego przewidzieć. Nie komentując więc ani stosunków w grupie, ani ich pomysłów, co do których istotnie nie zamierzała się przychylić (nie dlatego jednak, by były złe, ale ze względu na ich odstawanie od otrzymanych rozkazów), przeszła do kolejnej kwestii.
- W porządku, skoro nie macie żadnych preferencji, pani doktor... - Spojrzała ku Nache. - ...pójdzie ze mną, Tocco z Kraivenem. Kent sam, jak już wspomniałam. - Zamyślona spojrzała na grupę. - Jeśli nie ma więcej pytań, zaprowadźcie Palmirę do zbrojowni, niech coś sobie wybierze. - Ruchem głowy wskazała dwójkę ludzkich Błękitnych. - Kent, ty zostań, uzgodnimy szczegóły. Spotykamy się za pięć minut przed wyjściem z bazy. Resztę kwestii, które ewentualnie się wam nasuną, możemy uzgodnić po drodze, podobnie z ustaleniem kanału, przez który będziemy się łączyć.
Gdy została sama z drellem, od razu przeszła do rzeczy. I tak stracili już dość czasu. Przysiadając na brzegu stołu uaktywniła omni-klucz, przesyłając Derietowi posiadane plany okolicy - tę samą mapę, która wisiała na ścianie. Na schemacie naniesiona była podejrzewana lokalizacja liderów oraz położenie terminala. To, co rzucało się w oczy, to oddalenie terminala od kryjówek Watah - znana konsola znajdowała się niemal na drugim krańcu dzielnicy mieszkalnej. Przemieszczenie się od panelu do wskazanych bloków mogło być czasochłonne... Chyba, gdyby ryzykować znalezienie konsoli bliżej. Korytarze techniczne miały to do siebie, że były labiryntem ścieżek nieznanym tak naprawdę chyba nawet lokalnym inżynierom. Nie ulegało wątpliwości, że znajdowało się tam więcej konsoli niż jedna, przy czym trudno było określić gdzie. Nie wiadomo było też, jakie uprawnienia gwarantują.
- W twoim przypadku nie mam szczególnych wskazówek. Wszelkie działania dywersyjno-szpiegowskie to nie moja działka. Rób więc, co uważasz za słuszne, przy czym... - Spojrzała na niego z uwagą. - To o samowolce dotyczy również ciebie. Nie zgrywaj bohatera i nie próbuj niczego na własną rękę. Ta akcja może wyglądać na spontaniczną, ale wiąże się z nią wiele godzin planów i przygotowywania terenu przez innych. Jeśli spieprzymy... - Wzruszyła ramionami. - Ja i tak nie zamierzam zostać tu zbyt długo, ale jeśli wy zamierzacie coś ugrać, proponuję myśleć trochę podczas pracy.
Odetchnęła cicho.
- Omni-klucz dostrajasz do mnie. - Przyglądając się szpiegowi z uwagą, tylko przez chwilę oczekiwała jego reakcji. - To, czego się dowiesz, co uda ci się zdobyć, wysyłasz tylko do mnie zabezpieczonym łączem. Nie do Kraivena, Tocco, Nache. Rozumiesz? Z całą resztą będziemy się łączyć innym kanałem.
Fenenna Tocco
Awatar użytkownika
Posty: 278
Rejestracja: 25 mar 2013, o 00:02
Miano: Fenenna Tocco
Wiek: 22
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik Błękitnych Słońc z rangą sierżanta
Status: poszukiwana przez biologicznego ojca - Adama Moore'a
Kredyty: 15.495

Re: Placówka Błękitnych Słońc

4 lip 2014, o 19:58

Cel był już jasny a część wątpliwości rozwianych. Fen jednak czuła pod skórą, że coś będzie nie tak. Nie chodziło tylko o same Watahy, ale właśnie to to, co wobec nich planuję Słońca. Ich mała grupka miała załatwić liderów, by niby uineszkodliwić „rebeliantów”. Tocco jednak miała też inne domysły, którymi nie chciała się dzielić w obecności pani kapitan. Właściwie sama nie wiedziała, czy z kimkolwiek ma ochotę się dzielić tymi właśnie przemyśleniami.
Skinięciem głowy przyjęła decyzję, że idzie z Willem. Tym razem nie powinno to wyglądać tak jak na akcji z Archaniołem. Tocco była wyższa rangą i mieli jasne rozkazy. Czerwonowłosa będzie musiała się pilnować, bo zazwyczaj potrafiła łatwo przekazać pałeczkę dowodzenia innej osobie. Musiała też uważać na to co działo się za zasłoną z jej profesjonalizmu. Zdusić w zarodku –pomyślała, na chwile przymykając oczy.
Odetchnęła cicho, kiedy Ava ustaliła czas spotkania. Fen spojrzała na Nache, wciąż mając nadzieję, że asari tak naprawdę o wiele lepiej się trzyma niż wygląda.
- Pani doktor, proszę za mną. Pokażę magazyny – powiedziała i poczekała, aż niebieskoskóra podąży za nią. Na razie nie patrzyła na poczynania Williama. Pewnie i tak podąży z nimi.
Przeszła dalej, torując drogę do drzwi magazynów. Wciąż w bazie było sporo najemników, to i w niektórych miejscach było tłoczno. W końcu dotarła do drzwi, przy których zatrzymał ją jakiś batarianin. Powiedziała o co chodzi i zostali wpuszczeni. Fen od razi przeszła do miejsca, gdzie w szafach były butle z zapasowym powietrzem oraz maski. Sama musiała zaopatrzyć się w taką, bo nie miała pełnego hełmu. Miała tylko nadzieję, że jej wizjer, nie będzie kolidował z maską.
[center]BONUSY: -10% do kosztów użycia mocy, +40% do obrażeń od mocy, +10% premi technologicznej, +10 punktów dodatniego modyfikatora raz na 4 tury[/center]
[center]ObrazekObrazek[/center]

[center]Aktualny ubiór cywilny | pancerz[/center]
[center][url=gg://5385530]gg[/url][/center]
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Placówka Błękitnych Słońc

7 lip 2014, o 20:30

Energiczne sprzeciwy ze strony wszystkich członków teamu oraz ostateczne wycofanie się Williama sprawiły, że Palmira tylko wzniosła brwi nieco do góry. Skąd aż tak negatywna reakcja na zwykły pomysł poddany pod dyskusję? Ale ostatecznie sprawa wyjaśniła się sama i to w sposób, jakiego Nache nie przypuszczała- rekrutacja. To mówiło samo za siebie. Niby to Blue Suns chcieli zażegnać niepokoju, a potem jeszcze zrecyklingować zasoby ludzkie, nieważne, jak bardzo zdeprawowane.

Zabawne... - pomyślała Nache, prychając z cicha. Nie był to jednak temat, na który chciała dyskutować. Był jej w zasadzie obojętny, a już bardziej interesował ją własny stan zdrowotny.

- Mnie nic do tego. Zależy mi tylko na powodzeniu misji. Nie mam zamiaru zgrywać renegata. - powiedziała, wstając ze skwaszoną miną. Głównie z powodu Williama, który jak trzeba było mówić, to milczał, a jak trzeba było siedzieć cicho, to pyskował. - Świetnie. - skomentowała dobór drużyn, przecierając ręce. - Do zobaczenia przed bazą w takim razie. - zanim wyszła, klepnęła Derieta w ramię, bardziej żeby uspokoić siebie niż dać mu jakiś znak. Jednak to, że chodził za nią krok w krok i podpierał, kiedy trzeba było, bardzo jej pomagało. Nie ma to jak czuć się opiekowaną. Wsparcie psychiczne i fizyczne.

Kiedy wyszła, a Fenenna chciała ją poprowadzić do magazynu, zachwiała się i złapała ściany, łapiąc się za brzuch i machając ręką na dziewczynę. Zrobiło jej się znów tak okropnie niedobrze. Miała ochotę położyć się gdziekolwiek, choćby na podłodze. Albo pędzić czym prędzej do toalety i tam sie położyć.

- Czekaj, Focco. - wydukała z siebie, łapiąc się za usta.

Kilka głębokich oddechów, Nache, jeden, dwa, trzy... - powtarzała do siebie w myślach. Jej czoło pokryło się potem, ale po jakimś czasie w końcu udało jej sie ustabilizować swój stan.

- Wiem, że nie znamy się za dobrze... - zaczęła, opierając się plecami o ścianę. - Ale chyba też zależy ci na szybkim załatwieniu spraw, co? Więc dobrze by było, jakbyś mnie trochę wsparła ramieniem. - popatrzyła na dziewczynę niepewnie. Jeśli będzie robiła problemy i zgłosi coś Avie, Nache musiałaby naprawdę się postarać, żeby Saterie nie zorientowała się w jej fatalnym stanie.

Czy Fenenna jej pomogła czy nie, Nache w końcu dotaszczyła się jakoś do magazynu. Wzięła z niego zapasową butlę z powietrzem oraz hełm. Widać, że znoszony, ale lepszy rydz niż nic.
William Kraiven
Awatar użytkownika
Posty: 677
Rejestracja: 17 gru 2012, o 21:19
Miano: Will
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Horyzont
Status: ex-Przymierze, Były komandos "Delta", Były porucznik SOC, Były najemnik Błękitnych Słońc. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 62,872
Lokalizacja: Cytadela
Medals:

Re: Placówka Błękitnych Słońc

8 lip 2014, o 10:28

Kraven wysłuchał słów pani kapitan, przytakując jej głową na koniec. Cele zostały wyznaczone, a skoro potwierdziła, że po tym mogą spróbować coś ugrać, wystarczyło póki co błękitnemu. Istotny plan rozbicia watah postanowił zachować dla siebie. W sumie po dłuższym zastanowieniu, wolał zachować go dla siebie. Nie wiedział jeszcze z kim mieli do czynienia, choć zastanawiał się znów po dłuższej chwili nad nazwiskami przywódców dwóch ugrupowań. Ferren i Morgan. Dziennikarka i były członek SOC. Jaki mieli cel, jakie motywy nimi kierowali i po co współpracowali ze sobą? Od tak Will starał się odpowiedzieć na te pytania, bazując na pamięci jeśli rzeczywiście ową dwójkę kojarzył, bądź znał. Jeśli nie, to prędzej czy później, dowie się tego. Toteż nie chcąc już dłużej zostawać w pokoju odpraw, skierował się za dwoma dziewczynami do magazynu. Mogły zauważyć, że częściowo błękitny był w zamyśleniu, a po części podzielał im uwagę. Dopiero po chwili spojrzał dokładniej na asari jak ta zatrzymała się i złapała za brzuch. Zmrużył oczy, domyślając się jak mogła spędzić ostatni wieczór. Nie chciał dłużej nad tym myśleć, a i nie chciał zignorować faktu, że Palmira cierpiała. Jako, że szedł za nimi i był zaraz za Nache, podszedł do niej i pomógł jej przejść do magazynu - Zaraz ci dam jakieś tabletki na ból - odparł kiedy szli, zerkając tylko na chwilę na nią, zachowując powagę, po czym kierując swój wzrok przed siebie. Kiedy już dotarli, puścił ją delikatnie, a sam udał się do pomieszczenia biurowego, który był połączony z magazynem frakcji. Tam też podszedł do jednej ścianki, gdzie była zawieszona apteczka pierwszej pomocy. Tych magnetycznych pojemników było tutaj od groma. Może dlatego, że w większości przypadków, tutejszy zarządca miał problemy zdrowotne? Ostatnio z tego co pamiętał to batarianin tutaj urzędował i non stop palił. Nie mniej, wyjął z niego odpowiednią tubkę z tabletkami, uprzednio przeczytawszy zawartość leku. Etykieta była dobra, a sam lek mógł umilić ból Nache, ale niestety nie zwalczyć. Oczywiście był to produkt w całości wyprodukowany i zarejestrowany przez Błękitne Słońca. Po dłuższej chwili, skierował się z powrotem do magazynu, gdzie zauważył, że dziewczyny był już gotowe do drogi. Will nie potrzebował zaopatrzyć się w zbiorniki tlenowe. Zrobił już to wcześniej kiedy tutaj dotarł po zaopatrzenie. Wiedział gdzie się wybierają, to i musiał dodatkowo się zabezpieczyć.
- Proszę. Pomoże, ale tylko na jakiś czas - podał tubkę dziewczynie, uśmiechając się przyjaźnie. Znów przez chwilę spojrzał jej w oczy, starając się zachować powagę sytuacyjną. Chciał z nią porozmawiać, ale to nie był odpowiedni moment. Przy czym w sumie zdał sobie sprawę, że szybciej będzie jak Kentowi weźmie zbiornik. Podszedł więc do odpowiedniej półki z małymi zasobnikami tlenowymi, biorąc jeden z nich. Dla pani kapitan też wziął. Nawet jeśli już takim dysponowała to co komu zaszkodzić mieć dodatkowy? Nigdy nic nie wiadomo, a nie były to butle, a małe pojemniki. Wkładało się je z tyłu do kombinezonu i już miałeś praktycznie system z obiegiem zamkniętym, zdolnym przetrzymać naprawdę długi czas. W zależni od pojemnika, ten wytrzyma z dobre dwie doby. Kiedyś można było zamarzyć o czymś takim, a teraz? Technika idzie cały czas do przodu.
- W porządku. Możemy iść. Nie każmy im czekać na siebie - odparł, wkładając jeden pojemnik do plecaka, a drugi trzymając w dłoni dla drella. Popatrzył po dziewczynach, czekając na reakcję i jeśli już skończyły, skierował się razem z nimi do wyjścia bazy.
Obrazek ObrazekObrazek| +55% obrażeń od broni | +20% obrażeń od strzałów krytycznych | +1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni |
| +20% pancerza | 30% przywróconej maksymalnej mocy po utracie tarcz, pochłaniając przy tym 2 dawki omni-żelu |
| (15% jeżeli dostępna jest tylko 1 dawka omni-żelu) |
Obrazek |Obrazek| "Słowa" | [url=gg://28020261]Obrazek[/url] | "Myśli" | Obrazek | Obrazek Dla MG:Wyświetl wiadomość pozafabularną
Fenenna Tocco
Awatar użytkownika
Posty: 278
Rejestracja: 25 mar 2013, o 00:02
Miano: Fenenna Tocco
Wiek: 22
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik Błękitnych Słońc z rangą sierżanta
Status: poszukiwana przez biologicznego ojca - Adama Moore'a
Kredyty: 15.495

Re: Placówka Błękitnych Słońc

8 lip 2014, o 13:02

Kiedy usłyszała słowa Palmiry, odwróciła się i miała już ją wspomóc, ale uprzedził ją Kraiven. Uniosła brew tylko do góry. W tym momencie zaczęła się zastanawiać nad sensem zabierania asari z całą drużyną. W tym momencie prawdopodobnie nie byłaby w stanie położyć nikogo biotyką, a co dopiero zastrzelić. A nawet jeśli dałaby radę, to po tym musiałaby zwymiotować. Fen mniej więcej znała ten stan i jego wpływ na biotykę. Mogła się też mylić, bo asari mogły inaczej funkcjonować, ale nawet jeśli, to Nache, która teraz ledwo chodziło o własnych siłach, raczej nie była w zbyt dobrym stanie. Spojrzała też na Kraivena i jeśli ten zauważył, to Błękitna miała w oczach dezaprobatę. Nie była ona skierowana w jego stronę, ale tym razem chodziło o asari. A jeśli Pamira nie będzie chciała pomocy od strony najemnika, to Tocco sama jej pomoże. Taka sytuacja jednak byłaby zastanawiająca.
Tak czy siak kiedy już byli w magazynach, a Kraiven poszedł po medykamenty, Fen spojrzała na niebieskoskórą, ładując zasobnik do odpowiedniego miejsca w jej pancerzu na plecach.
- Jesteś pewna, że dasz radę brać udział w tej akcji? – spytała, a jej głos był spokojny, tak samo jak spojrzenie i wyraz twarzy. – Nie bierz tego do siebie, ale twój stan na razie nie wygląda na taki, byś mogła z kimś walczyć ani osłaniać towarzyszy. Nie chcę, by ktoś wrócił z tej misji ranny bądź martwy – dodała i to była prawda. - I moje nazwisko brzmi Tocco nie Focco – dodała z lekkim uśmiechem, choć nie był on zbyt wesoły. Gdyby Fen była dowodzącą, odesłałaby Nache. Każdy, kto nie był w stanie funkcjonować w stu procentach na misji stwarzał pewne zagrożenie dla innych, bo mógł zawieść w decydującej chwili. Kiedy jednak Kraiven wrócił, Fen zaczęła przymierzać maskę z wizjerem. Na szczęście wszystko było w porządku. Najemniczka miała też nadzieję, ze otrzyma przemyślaną odpowiedź od Palmiry. Nawet na lekach mogła nie być w najlepszej formie na takie akcje.
Jeśli nikt już nie miał nic do dodania, to podążyła wraz z resztą do wyjścia i w razie potrzeby pomagając Palmierze.
[center]BONUSY: -10% do kosztów użycia mocy, +40% do obrażeń od mocy, +10% premi technologicznej, +10 punktów dodatniego modyfikatora raz na 4 tury[/center]
[center]ObrazekObrazek[/center]

[center]Aktualny ubiór cywilny | pancerz[/center]
[center][url=gg://5385530]gg[/url][/center]
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Placówka Błękitnych Słońc

9 lip 2014, o 17:02

Palmira rzuciła Williamowi niepewne spojrzenie. Nie przypadkiem prosiła o pomoc Fenennę a nie jego i w zasadzie błogosławiła fakt, że będzie szła z Avą nawet, jeśli ma przy niej kilkakrotnie zwrócić obiad. Tak, jak postanowiła sobie wczorajszego wieczoru, tak dziś zamierzała dążyć do zerwania wszelkich emocjonalnych więzi, a Kraiven jej w tym nie pomagał, choć oczywiście przyjęła z wdzięcznością pomocną dłoń. Czuła się przy nim zdecydowanie nieswojo, więc nie patrząc na niego, nieco naburmuszona wodziła wzrokiem po ścianach korytarza i pozwalała się prowadzić. Niestety w obecnym stanie nie mogła pozwolić sobie na samodzielność.

Widać Kraiven też nie raz na kacyku do pracy przychodził. Wie czego i gdzie szukać i pełen wyrozumiałości, w przeciwieństwie do Fenenny. Choć w zasadzie nie dziwię się dziewczynie, gdyby sytuacja była odwrotna, nie szczędziłabym jej komentarzy. - pomyślała.

- Bo ja nie będę walczyć ani osłaniać, słonko. Jestem naukowcem, nie mięsem armatnim. - stwierdziła dość oschle. Nie chciało jej się tłumaczyć Tocco podstaw, więc miała nadzieję, że ta nie będzie drążyła tematu. - Ach, Tocco, wybacz. Miałam kiedyś koleżankę, która miała na imię Focco i wszyscy na nią wołali per Foczko. Czy do ciebie mówią... Toczko?- zażartowała, nawet śmiejąc się lekko ze swojego dowcipu.

- Dziękuję- powiedziała, biorąc do ręki od Willa tabletki. Wzięła kubeczek wody ze zbiornika na korytarzu, otworzyła wieczko pojemniczka. Za chwilę jednak podniosła palec do góry, przypominając sobie o czymś. - Dawkowanie!
1-2 tabletki 4 razy dziennie.
biotycy 2-3 tabletki 4 razy dziennie.
Wyjęła z opakowania 4 tabletki i połknęła jedną po drugiej. - Pół godziny i powinno pomóc- pocieszała się, uśmiechając się do siebie.
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: Placówka Błękitnych Słońc

9 lip 2014, o 18:10

Deriet słuchał uważnie odrywając wzroku od kapitan. Minę miał jak zwykle spokojną jakby był oazą spokoju. To oczywiście tylko powierzchowne, bo mimo to wewnątrz czuł się dziwnie. Może dlatego że szedł na tą misję tylko dla Asari, a tak by nawet o niej nie wiedział, a teraz ma iść sam. Mimo to zamierzał wykonać swoje zadanie idealnie, tak jak zawsze. Musiał się jednak skupić na misjach, a nie na niebieskiej. Skoro nie może być przy niej to spróbuje wykonać zadanie tak by tamci mieli jak najmniejsze ryzyko niepowodzenia.
Kiedy tamci zaczęli wychodzić Deriet poczuł klepnięcie Palmiry i posłał jej krótkie spojrzenie i skinął głową. Miał nadzieję że pamiętała że zawsze może go poinformować gdyby coś się działo jej ekipie, tak jak jej kiedyś obiecał. Prędzej szlag go trafi niz pozwoli by sie jej coś stało.
Wreszcie sala opustoszała i został tylko drell i pani kapitan. A więc jest jak zwykle i Deriet musiał improwizować i sam sobie wymyślić plan. Kolejna standardowa robota. Problemem był dystans od terminalu od nor, ale wiedział że pośpiech jest złym doradcą i nawet jak będzie musiał przejść taki kawał to lepiej iść na pewniaka niż błądzić po ciemku.
Na słowa że wszystko wysyła tylko jej wzruszył ramionami i skinął głową. To ona tu wydawała rozkazy i pewnie właśnie przez takie zabiegi chciała powstrzymać samowolkę. Deriet nie zamierzał dyskutować, bo nie miał po co. Szybko zsynchronizował oba klucze.
- Dobrze. Zatem wyruszam. Czekajcie na dane w pobliżu Nor i informuj mnie o ewentualnych zmianach planów. Trochę się naczekacie, bo nie zamierzam narażać misji przez pośpiech. - rzekł spokojnie i spojrzał uważnie na panią kapitan. - Jeszcze jedna sprawa, jeśli będziesz chciała użyć Nache, a potem spisać ją na straty, bo nie jest z organizacji... zabiję cię.
Podczas ostatniego słowa wyraz twarzy nie zmienił się. Słowa też nie brzmiały jakoś groźnie, a jedynie stwierdzały fakt. Jeśli pani kapitan nie miała nic więcej do dodania to zakłada hełm na głowę i wychodzi sprawdzając przy okazji szczelność pancerza. Nie zamierzał tracić czasu i od razu wybrał najkrótszą drogę do terminala. Jeśli w korytarzu spotkał jeszcze Palmirę to po prostu szepnął jej:
- Uważaj na siebie. - teraz on dotknął jej ramienia, po czym ruszył dalej sprawdzając czy wszystkie noże są na miejscu w schowkach w pancerzu..
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Placówka Błękitnych Słońc

9 lip 2014, o 21:08

gdy będziecie gotowi -> do: Strefy mieszkalne
Fenenna Tocco
Awatar użytkownika
Posty: 278
Rejestracja: 25 mar 2013, o 00:02
Miano: Fenenna Tocco
Wiek: 22
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik Błękitnych Słońc z rangą sierżanta
Status: poszukiwana przez biologicznego ojca - Adama Moore'a
Kredyty: 15.495

Re: Placówka Błękitnych Słońc

10 lip 2014, o 21:16

Jeszcze w magazynie słysząc słowa Palmiry, uniosła brwi. To była jakaś kpina. Fen zaczęła zastanawiać się, kto w ogóle dał możliwość Nache uczestniczenia w tej całej misji. Najemniczka rozumiała, że asari chciała dostać się do tego całego salarianina, jednak nie powinna uczestniczyć w tej misji.
- Vorcha są mięsem armatnim, ale oni walczą - powiedziała tylko równie oschle. Równie dobrze mogła powiedzieć, że Nache jest zbędna, a nawet może stać się kulą u nogi. Jak z początku jeszcze mogła mieć dobre mniemanie o Palmirze, tak teraz dziewczyna stwierdziła, że asari niewiele się różniła od zadufanych w sobie naukowców, którzy nie raz wynajmowali Błękitnych do ochrony. - I mów do mnie Fen - dodała, niezbyt rozbawiona żartem. Odwróciła się, nawet nie dając asari odpowiedzieć. Nie miała zamiaru słuchać kogoś, kto nawet nie zamierza pomóc w razie otwartej walki. Po drodze do wyjścia spojrzała na Willa znów spokojnie, jednak najemnik mógł zauważyć cień poddenerwowania. Nie była to irytacja, tylko coś bliżej zaniepokojenia. Czerwonowłosej po prostu nie odpowiadała sytuacja i to nie ze względu na wcześniejsze domysły. Fen nie chciała, by ktoś znów został zabity. Nie mówiąc nic więcej wyszła i skierowała się w stronę wyjścia, tam zobaczyła Avę. Nawet się nie odezwała. Dobrze, że nie była to akcja wycięcia w pień tych najemników, a tylko mieli zdjąć dwa cele.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
[center]BONUSY: -10% do kosztów użycia mocy, +40% do obrażeń od mocy, +10% premi technologicznej, +10 punktów dodatniego modyfikatora raz na 4 tury[/center]
[center]ObrazekObrazek[/center]

[center]Aktualny ubiór cywilny | pancerz[/center]
[center][url=gg://5385530]gg[/url][/center]

Wróć do „Dystrykt Gozu”