Prawdą było, że współpraca z Zaćmieniem to był raczej nietrafiony pomysł. Gdyby nawet wsparli sprawę, to cena byłaby zbyt wysoka. Organizacja ta słynęła z dystrybucji narkotyków i zalewaniu rynku mechami. Co jeśli by na tej strefie oba ta przypadki trafiły? Z pewnością nic dobrego by z tego nie przyszło. Powstałyby kolejne problemy, a i może nawet wojna pomiędzy obiema tymi organizacjami. Uniknięciu takiego rozwoju wydarzeń wydaje się być słuszne i zrozumiałe. Jednakże bez jakiegokolwiek wsparcia, strefa będzie ciężka do odzyskania. To jak walka z wiatrakami. Zajmiesz się jedną grupą, pojawi się następna. I tak w kółko bez końca. Przynajmniej plus był taki, że strefa była otoczona kordonem. Pytanie jak bardzo szczelnym. W końcu gangi musiały w jakiś sposób się tu dostać. Zaniepokoiło to nieco Kraivena gdy tak o tym pomyślał. Gdyby rzeczywiście strefa mieszkalna zawierała jakieś boczne wyjścia oraz wejścia, to rodził się problem. Nie wystarczy tylko usunąć brudy tego miejsca, ale przydałoby się też zabezpieczyć jej całe granice. Choć przy takiej ilości ludzi było to obecnie niemożliwe do zrealizowania. Zresztą to nie miało zbyt wielkiego znaczenia. Dowódca chciał by wirus został zniszczony w zarodku, a strefa odkażona. Zapomniał tylko, że jest to niemożliwe do zrealizowania jeśli gangi rzeczywiście będą przez cały czas trzymały w garści strefą. Natomiast gdy zrozumiał, że opłacenie na rekrutację wolnych strzelców mógł być problemem, parsknął dość cicho. Nie wierzył by Błękitne Słońca nie miały środków na zatrudnienie najemników. Przypuszczał, że bardziej nie chciało się po prostu przepłacać -
Mogę od siebie zaoferować dziesięć tysięcy kredytów na najemników jeśli jest problem z funduszem - odparł machnąwszy lekko ręką jakby pieniądze go nie obchodziły. Kredyty były ważne, lecz ważniejsze było teraz odzyskanie stałego dochodu z Gozu. Nie miał zamiaru iść na bruk, bądź przenosić swój zadek w jakieś inne miejsce w galaktyce. To był jego nowy dom i wolał by tak zostało. Uruchomił w między czasie omni-klucz, pobierając potrzebne informacje na temat gangów. Na stwierdzenie odnośnie konstruktora bomb, tylko kiwnął głową. Słyszał od bombiarzy o tej osobie, lecz dowiedział się, iż osoba ta konstruowała bomby niestabilne. Pytanie było czy rzeczywiście robił to z przymusu, czy też był szalonym pyromanem chcącym wysadzić całą strefę w powietrze. Aż ciarki przeszły mu po plecach gdy pomyślał jakby bombiarze zaminowali klinikę Mordina. Musiał się tym zająć, to było pewne. Słuchał dalej dowódcy, co rusz zerkając na niego jak pokazywał i przekazywał mu istotniejsze dane. Mowa o trzydziestce, pilnujący błękitnych nieco go zaniepokoił. Była to dość pokaźna grupa i nawet grupa wyszkolonych żołnierzy miałaby problem z nimi. Co dopiero mówiąc o odbiciu z ich rąk uwięzionych błękitnych. Nie mniej, domniemana lokacja pyromana wydawała się już być lepszym miejscem na rozpoczęcie porządków -
Snajperzy podejrzewam stacjonują tutaj - odparł, usłyszawszy od dowódcy niezbyt pewną informację o snajperach. Uruchomił plik z mapą, pokazując gdzie jakiś czas temu pokazał Derietowi rząd budynków oznaczonych prostokątem -
Do tej pory myślałem, że Nefertari pracuje sama - parsknął niedowierzająco. Zakładał, że tak szybko się przemieszczała z budynku na budynek -
Teraz już rozumiem tak dokładne oglądanie tego terenu i ciągły ostrzał - Wyłączył holograficzną mapę gdy już turianin ją przejrzał -
Zobaczę co da się zrobić - odpowiedział w sprawie urządzeń zakłócających. Obszar był ogromny, a Will nie miał za bardzo czasu na jego poszukiwania. Musiały to być anteny w formie przekaźników o dość dużej mocy. Takie coś powinno znajdować się na dachu budynku, więc nie pozostałoby nic innego jak obejrzeć obszar z góry -
Zbieram się, nie ma co tu dłużej sterczeć - dokończył, kierując się ku wyjściu -
Poszperam coś o krecie. Może się czegoś dowiem w samej strefie - dodał na koniec, zamykając już za sobą drzwi. Kiedy już opuścił gabinet, wstąpił jeszcze do magazynu. Potrzebował zdobyć jakiś prowiant na drogę. Nie musiał być duży, jakikolwiek na kilka dni mu wystarczył. Jeśli magazynier zaś się nie zgadzał, wzmianka o rozmowie z turianinem oraz opieprzu powinien załatwić sprawę. Po tym już nic go tu nie trzymało. Mógł udać się z powrotem do strefy. Will nie byś jakoś specjalnie uradowany tym faktem. Kolejne dni skradania się, unikania walki, a nawet kombinowania jak tu przeżyć następną godzinę. Jednak taka była jego praca. Codziennie zmagał się z przeciwnościami losu. Omega to nie było miejsce na spacerki i spokojne życie. Zresztą to nie dla niego. Westchnąwszy, uruchomił raz jeszcze mapę, wyznaczając sobie drogę do jego pierwszego celu. Warsztat był niedaleko miejsca przebywania snajperów. Tam musiał się udać w pierwszej kolejności. Przejrzawszy jak miał się udać, wyłączył mapę, załączył
Umocnienie oraz
Amunicję dysrupcyjną na Szabli. Następnie chwycił ją sprawniej i ruszył w drogę. Zachowywał ostrożność skoro w pobliżu mogli czaić się członkowie Krwawej Hordy. Aczkolwiek droga którą obrał, powinna wykluczyć przebywanie ich w tamtej okolicy. Choć kto wie, niewykluczone, że na zachodzie również mogły znajdować się jakieś ich grupy. Vorche i kroganie. Szykowała się powtórka z rozgrywki.
Wyświetl wiadomość pozafabularną