Czekał cierpliwie na główną odprawę, choć prawdę mówiąc bardzo chciałby mieć ją już za sobą. Nie przez to, że się jej obawiał, lecz ze względu na ciekawość - interesowały go szczegóły nadchodzącego zadania. Może jakieś dodatkowe informacje na temat więźnia... Choć przy tym aspekcie, przygotował się aby obejść się smakiem; konspiracja hulała tu od samego werbunku, więc nie widział jakichś powodów, żeby zdarzać mu więcej informacji na temat rzeczy, które w teorii nie powinny go obchodzić. W końcu ma tylko ubezpieczać podróż mieszkańca Czyśćca, a nie go likwidować czy łapać.
Słysząc co odpowiedział białowłosy najemnik, Szeol wytrzeszczył oczy. Podchodziło to już pod mocny, męski feminizm i inne skrajnie czczone ideologie, przez co stawały się chore i niezdolne do strawienia przez mózg brodatego. No bo przecież, jak pokazuje na przykład historia, kobiety nie były w ogóle 'towarem" wykorzystywanym w burdelach - żadne władze nie tworzyły takich miejsc dla swoich żołnierzy, z kobietami o mniej lub bardziej wolnej woli. A łowcy niewolników sprzedawali pojmane kobiety do wielkich galaktycznych stołówek, żeby tam gotowały potrzebującym kosmitom. Oczywiście, zdarzało się również tak, że kobiety dzieliły los mężczyzn, wykonując ciężkie prace lub dostawały naprawdę lekkie fuchy - wachlarz możliwości jest naprawdę ogromny. Jednak nie wolno zapominać, że kobiety - samice w większości wypadków - mają pewne właściwości, które są naprawdę pożądane i szybko się zwracają. Żyła złota praktycznie.
Zaś jeżeli chodzi o Svea'e, według Szeola, cechował ją lekki cynizm. Było to jednocześnie zabawne podejście do życia i bezpieczne, bo komu zaszkodził dystans do świata? Właściwie Gate traktował go, jako lek na wszystkie zgrzyty tego chorego wszechświata.
Spojrzał w jej stronę, nadal mając hełm na głowie. Chętnie zapaliłby jak reszta, jednak nie czuł się wokół nich super pewnie, a rak nie ucieknie - można nakarmić go na statku.
- Obrońca kobiecej cnoty, Szeol Gate, zawsze na posterunku - odpowiedział śmiejąc się pod nosem. - Dać w mordę albo zwyczajnie zacząć strzelać, choć nie zawsze można sobie pozwolić na rozpierdol i chaos. Prawda? - kontynuował myśl różowowłosej. Według niego, najemnik powinien się ubezpieczyć, jeżeli chodzi o wynagrodzenie za pomyślne wykonanie zlecenia. Oczywiście zdarzali się i cwaniacy, którzy wykorzystując fakt, że wszystko odbywa się nielegalnie, chcieli po prostu sobie pójść w swoją stronę. Jednak praca najemnika składa się głównie z dwóch rzeczy - szeroko pojętej siły oraz wielkiej, nieograniczonej wolności działania. Były to jednocześnie największe wady i zalety tej pracy. W końcu legalne Przymierze, musiało działać w świetle prawa i na pewne rzeczy jawnie nie mogli sobie pozwolić. Przy ludziach takich jak Szeol, ten problem zupełnie nie istniał, choć stwarzał pewne niedogodności - jeżeli ktoś nie zapłaci za robotę, to gdzie się z tym zgłosisz? Przecież nie do stróżów prawa, kiedy działało się nielegalnie. Zostaje tylko siła i wolność, którymi trzeba obronić swoje kredyty i dupę.
Następnie spojrzał w stronę najemnika w czerwonym pancerzu. W sumie miał rację, mówiąc, że tolerowane jest wszystko to, co nie naraża zadania. Oczywiście w granicach dobrego smaku - nikt nie chce tu, omawianych wcześniej, wymuszonych stosunków i nieważna była tu płeć oraz rasa. Zagrożenie zaś, naturalnie, eliminuje się. W znak zgody z mężczyzną, skinął głową w jego stronę.
Bez zastanowienia poszedł w ślady pani pilot i przeskoczył barierkę. Oczekując na taksówkę, Szeol jedynie słuchał co inni mają do powiedzenia. W końcu mogło trafić się coś ciekawego, jakaś przydatna informacja - w końcu nie wszystkie zlecenia przychodziły od tak, równie jak kredyty. Informacje od nieostrożnych istot, miały właściwości, które najemnik po prostu uwielbiał: można było je spieniężyć lub wykorzystać inaczej. A możliwości było tyle, ile krogańskich mord chciałoby się teraz rozerwać... w sensie kogoś, na strzępy najlepiej.
Skycar, który po nich przyleciał, był większy niż standardowa taksówka. W końcu było ich trochę więcej na standard, a i byli w pancerzach oraz z uzbrojeniem. Byłoby trochę niezręcznie i niebezpiecznie zarazem, kisić się w małej taksówce. Taka puszka najemników - otwórz, a my spełnimy twoje zlecenie!
- Lubie brawurowe loty statkami, za sterowaniem też przepadam.. Ale w nieswoje się wtrącać nie będę... Bez powodów - powiedział, wsiadając do taksówki. Dziewczyna pewnie i tak miała świadomość, że Gate jest pilotem. Przecież nie leciałaby z czwórką najemników, których by nie znała co najmniej dobrze. Brodaty zaś nie miał w tym momencie większego wyboru. Może się nawet z kimś zakumpluje.