Kolejny obszar graniczący z dzielnicą Gozu - przypomina go pod wieloma względami. Często nawiedzany jest przez najemników Błękitnych Słońc, Zaćmienia oraz Krwawej Hordy, którzy dbają o porządek na ulicach, o ile w przypadku Omegi można mówić w ogóle o jakimkolwiek porządku.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Hangary

15 lis 2017, o 22:25

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wade też pozostawała już poważna. Po jedzeniu i ogarnięciu w miarę pojemników, przeszła do zbrojowni, gdzie przebrała się w kombinezon i pancerz. Na plecach miała przypięty karabin snajperski, decydując się na ciężką broń. Może powinna, może nie, wybór należał jednak do niej. To Indrę jej przysłali z Kanady, więc pewnie zażyczyła sobie jej, gdy podawała wytyczne pakowania jej sprzętu. Broń dobra jak każda inna, a biorąc pod uwagę, że większość walki będzie tam odbywała się na dystans, chyba nie był to zły wybór. Miała już opanowaną umiejętność korzystania z programu kamuflażu, Striker przekonał się o tym gdy na Ishtar popełniła błąd, budząc go jakby nigdy nic. Potem na Islandii nie widział jej w akcji, teraz właściwie będzie miał pierwszą okazję przekonać się czy kobieta faktycznie wiedziała jak zachować się w czasie walki. Ale w pancerzu poruszała się swobodnie, nie wyglądał też na nowy - musiała mieć go na sobie już wielokrotnie. Włosy znów splotła w warkocz, a jej oczy osłaniał nie hełm, tylko wizjer, choć o dziwo będący produktem nie Kassy, a Rady Serrice.
Nie musieli korzystać z taksówek, choć dotarcie na piechotę do miejsca wskazanego przez Vovę zajęło im prawie pół godziny. Wade jednak upierała się na to, bo stwierdziła, że pomoże jej to się uspokoić i skupić. Jeśli Charles nie miał nic przeciwko, wykorzystała więc tę możliwość spaceru, po drodze wypalając jednego ze swoich papierosów. Nie mogli już jednak obejmować się i iść powoli, podziwiając okolicę. Sonya stawała duże kroki i nie wyglądała, jakby miała ochotę teraz na okazywanie jakichkolwiek uczuć - choć Striker zapewne też nie. Wszystko co teraz robili, wymagało wyjątkowej ostrożności, bo każdy niewłaściwy ruch mógł skończyć się tragedią.
Na miejscu była już czwórka mężczyzn. Człowiek, którego nie poznali w Zaświatach, był ciemnoskóry i nosił jasny pancerz. Wydawał się sympatyczny, tak po prostu - nie był groźny, jak Vova, zaćpany jak Shon, albo cwaniacki, jak Abram. Hełm trzymał pod pachą i dopalał papierosa. Na widok nadchodzącej dwójki rzucił go na ziemię i wyciągnął do nich rękę, przedstawiając się imieniem - Sinja. Shon pił coś z metalowej puszki, a Abram opierał się nonszalancko o barierkę i prawdopodobnie przyglądał się im z niechęcią, której jednak nie było widać zza ciemnej szybki jego hełmu.
- Gotowi? - spytał Vova, przesuwając spojrzeniem po ich opancerzonych sylwetkach. Nie tak, jak robił to Abram, tylko w czysto profesjonalny sposób. Na jego pancerzu odznaczały się miejsca po oznaczeniach, które zostały stamtąd usunięte. Czy były to kiedyś emblematy Przymierza, czy jakiejś grupy najemniczej, tego moli się jedynie domyślać. Sonya skinęła głową.
- Wade, masz wyszkolenie techniczne? - zerknął na kobietę, marszcząc brwi.
- Mam. Mogę iść przodem, z kamuflażem - odparła. - Ale potem chciałabym zająć dobrą pozycję i na niej zostać. Łatwiej mi się będzie rozstawić ze snajperką.
- Charles? - Vova odwrócił się do Strikera. - Myślałeś o tym? Sinja jest technikiem. My z Shonem mamy zwyczajne szkolenie bojowe, Abram to biotyk. Wejście do części z hangarami nie jest wąskie, ale nie wiem też, czy planujesz od razu atakować, czy najpierw spróbować pokojowo dostać się głębiej. Ja bym się decydował na zaskoczenie. Pomysł Wade nie jest taki zły.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Hangary

15 lis 2017, o 22:51

Spacer nie pomógł w oczyszczeniu myśli nawet trochę. Przynajmniej udało mu się wypalić papierosa, który chociaż na chwilę ukoił jego nerwy. Jak zawsze jego ciało było przygotowane na wszystko co stanie na ich drodze, umysł jednak jak zawsze był bardziej delikatny. Pewnie gdyby nie dotyczyło to jego bliskich to pewnie nawet by nie mrugnął. Teraz w tej mogła zginąć, aż dwójka ludzi, których uważał za bardzo ważnych w swoim życiu. Cieszył się, że przed samym przybyciem zdążył założyć hełm bo jego wyraz twarzy mówiłby o wiele więcej niż powinien.
Powitał nowego mężczyznę silnym uściskiem dłoni. Przypominał on stereotypowego murzyna w zespole. Takiemu co zawsze dobrze z oczu patrzy i ogólnie jest świetnym ziomkiem. Reszta wyglądała już na o wiele lepiej przygotowanych do tej misji niż wcześniej. Musiał jednak zauważyć, że jego hełm dość mocno wyróżniał się wśród innych. Może dlatego, że był najdroższą częścią jego pancerza.
Charles skinął głową na pytanie Vovy. Nie było sensu mówić, że w ogóle nie jest na to gotowy. Przez te kilka dni jego zmysły bojowe strasznie się stępiły. Niby to były tylko 3 dni spokoju ale na tyle silnego, że mężczyzna po prostu nie potrafił się jakoś przestawić. Życie w ciągłym stresie i strachu o własne życie bardzo łatwo doprowadzały do tego, że przez cały czas był gotowy rzucić się do akcji jakby nigdy nic.
Przynajmniej już mogli rozmawiać tylko z Rosjaninem. On wydawał mu się tutaj najbardziej kompetentny. Jednak, kiedy zaczął go pytać o szczegóły musiał się chwile zastanowić. Miał w głowie kilka rozwiązań ale wszystkie były złe. Mieli za mało informacji. Nie mieli nic oprócz informacji, który hangar mogli zajmować turianie.
- Możemy się po prostu na nich rzucić ale wtedy będziemy musieli działać super szybko. Zaskoczenie nie będzie trwało wiecznie. Nie wiemy ile im zajmie ogarniecie się. Nie wiem też do czego są zdolni.
Mówił to bardzo spokojnym głosem ale nie dało się ukryć, że jako ich dowódca jest bardzo niepewny tego co ich czeka. Wolał o tym spokojnie podyskutować, jednak całkowicie nie było sensu siedzieć tutaj nie robiąc całkowicie nic. Pewnie i tak wystarczająco się juz rzucali w oczy.
- Wade, zrób zwiad i zajmij dogodną pozycję strzelecką.
Skinął do niej głową. Teraz dopiero jego głos brzmiał jakby był właśnie dowódcą, który przejmuje kontrolę nad misją. Brzmiał trochę jak Charles operator Rosenkova.
- Abram idziesz na przedzie jako szpica, potem ja z Shonem, następnie Sinja, a Vova zamyka formacje. Czekamy, aż odezwie się Sonya i ruszamy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hangary

16 lis 2017, o 00:01

Jedyna kobieta w ich prowizorycznym oddziale skinęła głową, przyjmując polecenie do wiadomości. Shon zgniótł puszkę w dłoni i rzucił ją gdzieś wgłąb stacji, w dół, przez barierkę obok której stali. Lepiej było nie zastanawiać się ile w samym środku Omegi dało się znaleźć śmieci, i wyjątkowo nie chodziło tu o jej mieszkańców. Gdy najstarszy mężczyzna skończył pić, założył hełm, a jego twarz zniknęła za równie ciemną szybą, co w hełmie Abrama. Potem za jego przykładem podążył również Sinja. Tym samym jedynymi, których twarze było teraz widać, zostali Wade i Vova, z hełmem o jasnym wizjerze. A na twarzy kobiety i tak tkwiła jej standardowa, lodowata maska.
- Nie będzie ich więcej, niż trzy, może cztery razy tyle, co nas - stwierdził Abram. Znacznie przyjemniej się go słuchało, gdy nie było widać jego pogardliwego półuśmiechu, ani spojrzenia, którym taksował Sonię. Być może robił to i teraz, a może w przeciwieństwie do Strikera nie przepadał za taką wersją swoich kobiet. W końcu te miały być piękne i robić to, czego on chciał, na pewno nie biegać ze snajperką i robić za zwiad. - Nie wiem jak wy, jak Wade, ale powinniśmy poradzić sobie z taką proporcją.
Oparł dłoń na strzelbie, którą miał przypiętą do zaczepów przy biodrze, nie na plecach, jak nosiło się ją zazwyczaj. Sinja pokiwał głową w zamyśleniu, odwracając się do niego.
- Jak poprzednim razem, nie? Ach, wspomnienia, to było dobre - w jego głosie dało się wysłyszeć uśmiech. Cokolwiek wspominali, nie podzielili się opowieścią, bo nie było teraz na to czasu. Vova ruchem dłoni wskazał stronę, w którą mieli się kierować i temat przeszłości skończył się tak szybko, jak się zaczął. Sonya uruchomiła plan stacji i ruszyła pierwsza. Do hangarów mieli zresztą jeszcze z kilometr do przejścia.
- Jak coś sobie zrobisz, to cię zabiję - mruknęła cicho, tylko do Charlesa, mijając go. Mogło mu się wydawać, że w jej oczach błysnęła jakaś bliżej niezidentyfikowana emocja, ale równie dobrze mogło to być światło wizjera odbijające się od jej źrenic.
Przejście nie zajęło im długo. Wkrótce znaleźli się w szerokim korytarzu, który wił się lekko. Kiedyś był być może częścią strefy handlowej, bo pozostały tu resztki kontuarów i puste skrzynie, ale teraz wszystko było opuszczone. Zbliżali się do granicy Omegi, miejsca, z którego dalej nie dało się już przejść. Wade poruszała się pierwsza, za każdy załom ściany wyglądając profilaktycznie w kamuflażu, ale przez długi czas nie natknęli się na nikogo. Nawet mieszkańców, ani pijanych gości tu nie było. Hangary były zostawione na pastwę losu przez wszystkich poza turiańskimi separatystami.
W pewnym momencie korytarz stał się znacznie szerszy, a podłoga miejscami prześwitywała, ukazując znajdujące się daleko pod nimi niższe piętro. Musieli omijać te bardziej zniszczone miejsca, bo pod niektórymi z nich mogłoby się wszystko zawalić. Skończyło się też zamknięte od góry przejście, a sufit zaczął się unosić.
- Jest wejście - odezwała się Wade przez słuchawkę. - Dwóch turian i wieżyczka, ale nieaktywna. Jednego mogę zdjąć sama, z bliska, z całą resztą musicie sobie poradzić. Chyba że mam podejść i porozmawiać, ale tak czy inaczej nas nie wpuszczą dalej. Was na pewno nie. Charlie?
Nie czekała na decyzję od kogokolwiek, ale od niego. Mogli próbować załatwić to pokojowo, przynajmniej na początku, albo w jakiś sposób uniknąć przekazania dalej informacji, że się zbliżają, inny niż zabicie strażników. Ale to Striker musiał wymyślić co dalej.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Hangary

16 lis 2017, o 00:43

Nie mogła zauważyć jak na jego twarzy wyrósł niewielki pół-uśmiech słysząc jej słowa. Skinął do niej tylko głową. Znając siebie pewnie zdobędzie w tym miejscu kolejną bliznę, miał tylko nadzieje, że nie będzie ona zbyt duża.
To nie był pierwszy raz, kiedy ruszał na przeciwnika, który miał przewagę liczebną. Tak naprawdę ważne było to, jakie mogą mieć wyszkolenie. Teraz jednak najważniejszy był zwiad Wade. Wszystko zależało od tego jak wielu przeciwników uda jej się zlokalizować. Poruszali się dość spokojnie, przeciwników jak nie było tak nie było. Dopiero potem znajomy głos odezwał się w słuchawce.
Zastanawiał się co teraz ma zrobić. Nie było innego sposobu na dostanie się na teren hangarów niż przejść obok turian. Potrzebowali jakoś odwrócić ich uwagę, rozmowa z nimi pewnie nic by nie dała. Tym bardziej jakby zobaczyli jakim oddziałem przyszli. Wyglądało na to, że Striker chyba musiał wziąć sprawy w swoje ręce.
Odwrócił się w stronę Shona. Ściągnął z głowy hełm i podał go Shonowi, tak samo jak potem swoją wyrzutnię. Cokolwiek planował mogło zadziałać lub nie, plusem było to, że Sonya była na przedzie więc nie mogła cokolwiek widzieć lub go powstrzymać. W głowie przypominały mu się niektóre misje dla Rosenkova, gdzie robienie dziwnych rzeczy nie było niczym specjalnym. Cieszyło go, że jego pancerz nie świecił nowością, a dalej był zniszczony.
- Za mną.
Rzucił tylko do grupy podchodząc do Wade. Klepnął ja raz w ramię aby oznajmić, że do niej dołączyli. Odwrócił się w stronę Sinji.
- Jesteś w stanie hakować stąd? Warto byłoby wyłączyć tą wieżyczkę. Nie wydaje mi się by mieli, aż tak dobry system, że wykryją włamanie.
Nawet nie wyglądał za róg uliczki. Szykował się do czegoś. Nagle spojrzał na Vove i delikatnie się uśmiechnął.
- Ściągnę ich uwagę, zdejmijcie ich po cichu jak podejdą bliżej.
Nagle bardzo dziwnym krokiem ruszył przed siebie. Poruszał sie jakby był całkowicie pijany. Co ciekawe nie zaszedł jakoś daleko. Po prostu zaraz skręcił za rogiem opierając o ścianę, zaraz obok Wade. Stał tak przez chwilę na widoku, gdy nagle z jego ust wystrzeliła taka struga wymiotów jakby co najmniej wszystko co zjadł przez ostatni trzy dni właśnie się z niego wylało. Cała ściana byłą pokryta jego treścią żołądkową. Dziwne było to, że potrafił to od tak po prostu wywołać. Jednak to co zrobił dalej było chyba jeszcze bardziej absurdalne, a jednak miało sens. Rozpiął spodnie w rozporku i w bardzo ostentacyjny sposób zaczął szczać na ścianę. Odwrócił wzrok w stronę turian przy bramie.
- Hej, macie może szluga?
Spytał jedna ręką wycierając z ust rzygi, a drugą trzymając na dole. Kiwał się przy tym na lewo i prawo. Trzeba było przyznać, że był naprawdę niezły w udawaniu pijanego jak na człowieka, który unikał alkoholu. Jeśli turianie mieliby się z nim kłócić to zamierzał kontynuować zabawę na tyle długo, aż będą go stąd musieli usunąć siłą.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hangary

16 lis 2017, o 00:46

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hangary

16 lis 2017, o 09:44

Turianie natychmiast unieśli broń do strzału, gdy zobaczyli mężczyznę wynurzającego się zza rogu ściany. Widząc w jakim jest stanie, szybko jednak doszli do wniosku, że nie stanowi on żadnego zagrożenia, mimo że ma na sobie pancerz. Ale na Omedze ludzie często nosili je na co dzień, zwłaszcza w takich okolicach. Zerknęli na siebie z niesmakiem, który dało się wyczuć z daleka mimo że mieli hełmy na głowach. Jeden z nich poprawił chwyt na swoim karabinie.
- Masz jeszcze jakieś pytania, Vitus? - mruknął.
- Nie, szlag by to, weź go zastrzel po prostu - odparł mu drugi, opuszczając broń. Nie spodziewał się wymagającej walki, w Strikerze widział obrzydliwego robaka który zasługiwał na śmierć, tak samo jak wszyscy przedstawiciele jego rasy. A może nawet bardziej.
Turianin w czerwonym pancerzu ruszył zdecydowanym krokiem w stronę Charlesa, po drodze unosząc karabin. Nie zdążył jednak zrobić zbyt wiele, bo zanim nacisnął spust, długie omni-ostrze przebiło mu czaszkę od dołu, a tuż przed nim zmaterializowała się Wade. Na jej twarzy odmalowywało się niepohamowane obrzydzenie, choć trudno było stwierdzić czy jego przyczyną była spływająca po jej ręce granatowa, gorąca turiańska krew, czy wymiociny Strikera, po których musiała przejść. Jej przeciwnik jednak zwalił się w końcu martwy na ziemię - Wade była skuteczna, to jej trzeba było przyznać.
Drugi z turian aktywował wieżyczkę, ale ta nie włączyła się tak, jak to sobie wyobrażał, bo zaczęła strzelać w niego, stopniowo zdejmując z niego osłonę tarcz. W jednej chwili wystrzeliło w niego też dwóch mężczyzn i mimo że udało mu się oddać jeden strzał, to odbił się on od tarcz Abrama i ułamek sekundy później turianin pozostał tylko wspomnieniem i zwłokami na podłodze. Ich wieżyczka unosiła się beztrosko, czekając na nowego przeciwnika, którego zaprogramowałby jej Sinja. Ten jednak potraktował sprzęt przeciążeniem i wieżyczka złożyła się.
Dopiero wtedy Sonya wyszarpnęła ostrze z turiańskiej czaszki i wyłączyła omni-klucz, odsuwając się od kałuży wymiocin. Tutaj mieli zdecydowaną przewagę liczebną, więc pozbycie się dwóch strażników zajęło im dosłownie chwilę. Teraz stali przy wejściowej bramie sami.
No i jak na zawołanie, gdy ten problem mieli już z głowy, mężczyźni wybuchnęli śmiechem. Shon rzucił Charlesowi jego hełm i oddał broń, Abram klepnął go w ramię przechodząc obok, ale jakoś nikt nie kwapił się by przejść tą samą drogą co Wade - przez sam środek jego zwróconego obiadu. Miał odwrócić uwagę i odwrócił ją, choć wyszło to trochę inaczej niż planował. Byli rozbawieni, w przeciwieństwie do Sonii.
- Pamiętasz co mówiłam o Kanadzie? Zmieniam zdanie - powiedziała, aktywując w swoim wizjerze osłonę na usta i nos. To, co mówiła, nie było żartem. Nie tym razem. - Możesz sobie zostać na Cytadeli.
Ominęła go i podeszła do drzwi, by tam aktywować skan i sprawdzić co znajduje się za nimi. Dotarli już do miejsca, w którym przetrzymywani byli ludzie Przymierza. Gdzieś za tą bramą znajdował się jego brat, ale najpierw musieli do niego dotrzeć. Z twarzy kobiety nie znikał niesmak. Pewnie gdzieś w jej świeżych wspomnieniach wciąż tkwił czuły Charles, który wypowiadał wobec niej słowa, w które ciężko było uwierzyć. Teraz mężczyzna porzygał się na podłogę i oszczał ścianę, uznając to za najlepsze możliwe rozwiązanie taktyczne.
- Dalej jest duża przestrzeń. Pewnie już same hangary. Wchodzimy? Czy ktoś jeszcze chce najpierw zwrócić obiad? - spytała.
- Od razu nas zauważą. Tu już nie będzie czasu na odwracanie uwagi. Wade, ustaw się dobrze, my wejdziemy głębiej. Jeśli faktycznie mamy dwanaście hangarów do sprawdzenia, to szansa na znalezienie brata za pierwszym razem jest bardzo mała. I na pewno trzeba będzie się pozbyć wszystkich, którzy będą na zewnątrz.
- Możemy się porzygać na wejściu - zaproponował Abram poważnie.
- Ja nie umiem na zawołanie - odpowiedziała mu Sonya oschle.
- Twój ukochany cię nauczy.
Kobieta nie odpowiedziała, zaciskając tylko zęby i odwracając się przodem do drzwi. Uruchomiła kamuflaż, choć nie musiała tego jeszcze robić, bo nie zdecydowali jeszcze że wchodzą. Po prostu nie miała ochoty słuchać dalej komentarzy blondyna, a nawet jeśli, to nie musiał przy tym widzieć, jak bardzo skutecznie ją irytuje.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Hangary

16 lis 2017, o 20:23

Może ta cała grą którą odwalił Striker nie przyniosła rezultatów jakie przewidywał. Szczególnie, że na koniec rachunek zysków i strat wskazywał mocno na straty. Co ciekawie twarz Strikera może i była blada oraz zmęczona, po tym jak wymusił wymioty jednak na jego twarzy nie było żadnego wstydu. Tak jakby to co właśnie zrobił było czymś jak najbardziej normalnym przy wykonywaniu misji. Przez lata wpajano mu, że misja jest najważniejsza. Wstyd, smutek, przemyślenia, wyrzuty sumienia. To wszystko mógł sobie wsadzić w dupę. Czystą ręką założył na głowę hełm.
- Jak chcesz.
Wzruszył ramionami na jej słowa. Chyba pierwszy raz od kiedy się poznali Striker odpowiedział naprawdę oschle. W jego tonie nie było żartowania. On brał dużo rzeczy na serio, jeśli uznała właśnie w takim momencie, że nie ma zamiaru z nim mieszkać on to po prostu przyjął. Poprawił karabin w czystej ręce. Posłuchał ich przez chwilę. Spojrzał na Abrama. Oczywiście trudno było zauważyć jakiekolwiek emocje przez hełm ale pod nim jego twarz nawet nie drgnęła. Wytarł obrzyganą rękę o pancerz blondyna jakby nigdy nic. A zrobił to bardzo dokładnie.
- Trójka na zewnątrz, trójka w środku.
Ton jego głos się trochę zmienił. Był bardziej oschły ale to można było zrzucić na zmęczone gardło po serii wymiotów do jakich doprowadził. Jego ruchy też przestały być luźne, ale wyjątkowo spięte. Chyba zastanawiał się nad każdym swoim ruchem teraz. Niektóre myśli próbowały się przebić do jego świadomości, jednak jedyne co napotykały to potężny opór przyzwyczajeń. Cokolwiek mógł teraz czuć nie było ważne. Ważne było tylko odbicie jego brata.
- Abram, Vova i Sinji czyszczą hangary. Reszta w zależności od sytuacji pilnuje tyłów lub w razie konieczności wzmacnia oddział uderzeniowy w budynku.
Poprawił broń w dłoni. Coś było nie tak w jego zachowaniu, to znaczy wszystko wydawało sie dość normalne jednak jego ton głosu, sposób w jaki się odzywał czy nawet sposób poruszania w niektórych momentach wskazywał, że to raczej nie jest ten sam człowiek, którego spotkali w klubie. Nie mówił już więcej. Po prostu powolnym krokiem przeszedł bliżej drzwi oddzielających ich od otwartego terenu. Zajął pozycję przy drzwiach.
- Wchodzimy na 3.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hangary

16 lis 2017, o 20:59

Wyświetl wiadomość pozafabularną Na twarzy blondyna też nie było widać żadnych emocji, bo ukrywał je hełm. Odepchnął jednak od siebie dłoń Charlesa gwałtownie, pewnie ostatkiem siły woli powstrzymując się od innej, silniejszej reakcji. Ale wbrew pozorom był tym profesjonalistą, przynajmniej po części, i wiedział, że stworzenie teraz dodatkowego problemu nie mogło skończyć się dobrze. W oczach Vovy błyszczały resztki rozbawienia, Wade z kolei nie było widać, a gdy jej kamuflaż w końcu przestał działać, nie patrzyła już na nich.
Ustawili się tak, by móc zadziałać szybko, kiedy otworzy się brama. Nie mogli podać się za turian, bo w ogóle ich niestety nie przypominali, zresztą dwa martwe ciała separatystów leżące za ich plecami nie świadczyły zbyt mocno na ich korzyść. A te rzucały się w oczy niemal natychmiast. Po uderzeniu w panel przejście szybko rozsunęło się, otwierając im widok na mocno oświetloną ulicę, z której można było wejść do wszystkich dwunastu hangarów. Sześć było po lewej, a sześć po ich prawej stronie. Trzy ostatnie były otwarte, więc w żadnym z nich na pewno nie znajdował się teraz jego brat. Wzdłuż drogi porozstawiano skrzynie, niektóre służące jako siedzisko, inne otwarte i pewnie częściowo opróżnione z zawartości, jeszcze inne po prostu stojące przy ścianach, może pełne, może puste. Wszystko jednak tworzyło na tyle uporządkowaną całość, by można było się bronić w przypadku ataku. Takiego, jak właśnie teraz.
Sonya, już w kamuflażu, dobiegła do skrzyni po prawej stronie i wskoczyła na nią, kryjąc się za drugą, wyższą. Jeszcze nikt ich nie atakował, więc miała czas się przynajmniej częściowo rozstawić. Korzystała z broni, która pozwalała na znacznie większą mobilność niż większość snajperek, ale to nie zmieniało faktu, że była bardziej skuteczna z odpowiedniego miejsca. Pozostali też dopadli do skrzyń, choć nieco wolniej, znajdując się za nimi - po lewej stronie od wejścia, cała wymieniona przez Strikera trójka. Shon stanął za kobietą, rzucając krótkie spojrzenie na okolicę.
Turianom chwilę zajęło ogarnięcie, że coś jest nie tak. Brama musiała dobrze wytłumić dźwięki krótkiej walki przed momentem. Teraz poderwali się, pogrążeni dotąd chyba w jakiejś rozgrywce. Szybko nakładali hełmy i wykrzykiwali komendy, dobywając broni. Wade wychyliła się i niemal natychmiast posłała długą serię w jednego z nich, ale została zauważona i musiała się schować, zanim zdjęli i ją. Kule świsnęły nad jej głową, nie naruszając jednak nawet jej tarcz.
- Trzy... pięć.. siedem, dziewięciu widziałam - policzyła szybko. Gdzieś za skrzyniami dało się usłyszeć aktywującą się nową turiańską wieżyczkę. Nie były one tak śmiercionośne jak te, z których korzystał Cerberus, ale i tak mogły być nieprzyjemne.
- Bierzemy tych po lewej, wasza jest reszta - zadecydował Vova. - To i tak nie wszyscy.
W ich stronę biegła piątka przeciwników, jeden pozbawiony już tarcz przez celny strzał Sonii. Przeskakiwali od skrzyni do skrzyni, w miarę możliwości ukrywając się przed ostrzałem. Biegli po nią, wiedząc, że dobry snajper może im znacząco utrudnić walkę. Z ich lewej strony huknęło biotyką i Abrama przerzuciło dalej, za następne skrzynie, a jego szarża skończyła się na jednym z turian. Pozostała dwójka ruszyła za nim, w jakiejś wypracowanej przez siebie taktyce. Im została piątka, bez zawahania biegnąca w ich stronę.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Hangary

16 lis 2017, o 21:30

Striker wbiegł jako ostatni zajmując miejsce przy najbardziej wysuniętej przeszkodzie. Musiał osłaniać swoich, szczególnie, że Vova jak i Sinja zajęli pozycje bardzo łatwe do oflankowania. Skupił więc ogień na przeciwnikach nadbiegających od strony wieżyczki. Celował w nadbiegającego wroga bez tarczy. Wystarczyła tylko jedna celna seria z wyrzutni by nic nie zostało z jego przeciwnika. Załadował amunicję specjalną. W tym momencie nie było ważne, czy przeciwnicy się chowają czy nie. Oddał strzał w zbliżający się cel bez tarcz
- Vova sprawdź hangar obok siebie. Im szybciej przeczeszemy teren tym lepiej.
Jego głos dalej brzmiał jakby był pozbawiony jakichkolwiek emocji. Coś na pewno było z nim nie tak. Cokolwiek do jednak było nie dawał tego po sobie znać. Najważniejsze było to, że jego ludzie raczej nie mogli zauważyć, że Striker staje się powoli tykającą bombą. Po prostu wykonywał swoje zadanie.
Drugi strzał poleciał w drugiego szturmującego pozycję Wade turianina. Nie bronił jej teraz dlatego, że była dla niego kimś ważnym ale z całkowicie innego powodu. Była środkiem, który miał doprowadzić do wykonania misji. Utrata snajpera byłaby dla nich zbyt dotkliwa, szczególnie na takim etapie misji.
- Sinja spróbuj z hakować kolejną wieżyczkę.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hangary

16 lis 2017, o 21:31

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hangary

16 lis 2017, o 22:42

- Nie mam jak - warknął do słuchawki Vova, w odpowiedzi na polecenie Strikera. Faktycznie, byli w samym środku walki, a wejście do hangaru wiązałoby się z odwróceniem się do przeciwników plecami. Nie wspominając o fakcie, że najpierw trzeba było ten hangar otworzyć, bo wszystkie poza ostatnimi trzema były zablokowane. A do tego potrzebny był już nie Vova, a Sinja. Albo i Wade.
Kobieta stała na skrzyni i zbierała się do ataku. W końcu jednak wychyliła się, niemal jednocześnie z tym, jak Striker wystrzelił zza swojej osłony. Jej przeciążenie pozbawiło turianina części jego tarcz, sprawiając też, że ten zatrzymał się na środku. Uniósł karabin i posłał serię w wystającą znad skrzyni ciemną głowę kobiety, a kule odbiły się od tarcz i poza nieprzyjemnym uczuciem wyładowań przed samymi oczami, Sonii nic się nie stało.
Trudno było opisać, co tu się wydarzyło, bo wszystko działo się na raz. Po drugiej stronie Abram dobijał jednego z turian, przybijając go omni-ostrzem do ziemi, jednocześnie obrywając serią w plecy. Odskoczył, gdy tylko mógł chowając się bezpiecznie za skrzyniami, a pozostała dwójka wystrzeliła w resztę przeciwników z lewej strony. Radzili sobie jakoś, choć też nie było im łatwo - przynajmniej jednak wieżyczka nie działała tak jak powinna, pomagając napastnikom. Mało efektywnie, ale uderzała raz w jednych, raz w drugich turian, których Sinja zaprogramował jako wrogów.
Jeden z atakujących ich pięciu turian padł, ale pozostali dalej parli do przodu. Mieli jeden cel - wypchnąć ludzi za bramę. Któryś z nich krzyknął, nie umiejąc z łatwością pogodzić się ze śmiercią swojego znajomego, może przyjaciela, może kogoś z rodziny, ale walka trwała, a strzały nie ustawały, odbijając się echem od pustych ścian dookoła. Nie minęło kilka sekund, jak Sonya schowała się z powrotem za skrzynią, oddychając ciężko.
- Nie mam tarcz - rzuciła krótko.
- Ja też nie - warknął Shon, posyłając jeszcze jedną serię w kierunku nadbiegającego turianina, ale ta też nie położyła go trupem. Niestety, to nie byli młodzi gniewni, a grupa korzystająca z dobrego sprzętu i z umiejętnościami, jakimi nie powstydziliby się żołnierze ludzkiego Przymierza. Musieli mieć za sobą szkolenie bojowe, choć wybieganie na środek nie było zbyt mądre. Ale porywanie żołnierzy dla okupu za Shanxi też niezbyt.
Generator Strikera również zaprotestował, informując go o zerowym poziomie tarcz. Byli skuteczni, ale za mało. Jeśli jeszcze ktoś wybiegnie z tych hangarów, ich sytuacja stanie się dużo, dużo gorsza.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Hangary

16 lis 2017, o 23:01

Słysząc jak Sonyi i Shonowi padły tarczę poczuł jak przybiera w nim gniew. Ten specyficzny gniew, który czuł podczas wszystkim swoich misji. Jego psychika dalej w czasach podwyższonego stresu oraz działań bojowych potrafiła obudzić w nim pozostałości po systemie jaki miał podłączony do rdzenia kręgowego.
Po raz kolejny przygotował się do strzału nie zwracając uwagi na swoje tarcze. Jakby nie miały one w ogóle wpływu na to co się z nim mogło za chwilę stać. Poczuł jak zbiera się w nim adrenalina (Skok adrenaliny) wycelował swoją wyrzutnię w kolejnego turianina bez tarcz. Tym razem zamierzał to załatwić jednym celnym strzałem.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hangary

16 lis 2017, o 23:06

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hangary

16 lis 2017, o 23:45

Sonya w przeciwieństwie do Strikera postanowiła nie wychylać się zza swojej osłony i zregenerować tarcze. Kucnęła za skrzynią, zza której strzelała i czekała moment, aż generator przywróci jej to niewątpliwe zabezpieczenie. Kurczowo zaciskała dłonie na karabinie, patrząc na Charlesa, który mimo braku tarcz postanowił jeszcze wychylić się i oddać jeden strzał.
Jeden strzał, który wystarczył, bo Shon szybko zorientował się, że jeśli nie pomoże, to nic to nie da. W turianina wbiły się kolce z broni Strikera i seria z karabinu starszego mężczyzny, jego też powalając na ziemię, tuż obok poprzedniego. Pozostali dwaj, którzy nie wynurzyli się jeszcze zza swoich skrzyni, wykorzystali tę sytuację, ale wszystko wydarzyło się za szybko i zarówno Charles, jak i Shon zostali tylko lekko draśnięci. Może jednak regeneracja tarcz nie była takim złym pomysłem, jakim mogła się na pierwszy rzut oka wydawać. Pod warunkiem, że miało się na to czas.
Jeden z przeciwników, którzy biegli po Sonię, zorientował się, że po swojej prawej stronie ma znacznie łatwiejszy cel i przerzucił się na atakowanie Abrama, będącego najbliżej. Blondyn warknął coś, łapiąc się za ramię i chowając się pomiędzy skrzyniami. Musiał oberwać mocniej. Ale w jakiś sposób w ciągu ostatnich kilku sekund tamta trójka pozbyła się kolejnych dwóch przeciwników - gdy Striker na nich zerknął, zobaczył następne dwa turiańskie trupy, leżące w niewygodnej pozycji na sobie nawzajem. Wieżyczka zniknęła.
Wade wychyliła się w końcu i posłała kolejne przeciążenie, pozbawiając następnego przeciwnika tarcz. Vova, który już miał trochę więcej swobody, próbował dobić go po kobiecie, ale nie trafił - działał zbyt szybko, zbyt niedokładnie. Za to Sinja był skuteczny. Wypuszczona przez niego siatka pojmań owinęła się wokół stojącego na środku turianina i powaliła go na ziemię. Szarpał się on teraz, klnąc i wykrzykując hasła anty-ludzkie, z przecinkami jakich nie powstydziłby się kroganin. Nie był w stanie jednak zrobić nic, dopóki się nie wyswobodzi. To dawało im trochę czasu na odzyskanie tarcz. Niewiele, bo ten skrępowany nie był jedynym przeciwnikiem, ale przynajmniej mogli przez moment się nie wychylać. Kule wciąż latały nad nimi, wokół nich i co chwilę mogła pojawić się jakaś zabłąkana, która zepsułaby cały plan. Ale teraz mieli moment oddechu, te kilka sekund, które akurat były im bardziej, niż potrzebne.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Hangary

17 lis 2017, o 16:27

Pancerz był tylko przedmiotem. Zawsze można go było naprawić, w najgorszym wypadku wymienić na nowy. Ludzkie życie jednak tak nie działało. Nie dało się go wymienić na nowe. W głowie Charlesa jednak nie było miejsca na wątpliwości czy zwątpienie. Musiał ryzykować by misja okazała się sukcesem. Jakiekolwiek inne zakończenie było dla niego nie do przyjęcia. Równie dobrze mógłby umrzeć byle tylko ludzie, którzy byli dla niego ważni mogli przetrwać to starcie.
Te kilka dni spędzonych razem z Wade. Dni w których jego psychika mogła chociaż trochę pozwolić mu zaznania życia normalnego człowieka. W tym momencie to straciło znaczenie. Jego całkowity brak szacunku do własnego życia nie potrafił od tak zniknąć. To co robił przez lata zaprzepaszczało szansę na powrót do normalnego życia. Chalres już dawno temu pogodził się ze śmiercią, bo jego umysł wciąż mówił mu że po prostu nie zasługuje na dalsze życie.
Seria z karabinu drasnęła w jego pancerz. Tym razem musiał się schować. Gdyby miał inną broń pewnie kontynuowałby atak nie zważając na nic. Po prostu skończyła mu się amunicja, a nawyki nie pozwalały mu na poruszanie się z rozładowana bronią. Nie zrobił tego jednak od razu. Najpierw pozwolił zregenerować się swoim tarczą.
Musiał zmienić pozycję. Z tego miejsca jego broń nie była w pełni skuteczna. Do tego musieli w końcu przepchnąć linie. Kto nadawałby się lepiej na przykład niż dwumetrowy olbrzym biegnący na linie wroga. Kiedyś, jego dowódca wspomniał, że raczej mało kto nie poczułby strachu kiedy taka góra mięcha szturmuje jego pozycje.
Uderzył w bok broni. Musiał w końcu przeładować. Sprawdzał kilka wariantów tej sytuacji. Dalej musieli oczyścić jeszcze hangary. Nie było może jakieś wielki ale na pewno w któryś z nich chowali się przeciwnicy. Żałował, że nie mieli więcej czasu na przygotowanie planu.
- Zmieniam pozycje.
Rzucił tylko krótko do komunikatora. Poprawił wyrzutnię w dłoniach. Wyjrzał zza swojej zasłony. Musiał przebiec, aż do kolejnej barykady. Stamtąd mógłby wyrządzić więcej krzywdy swoim wrogom. Długo nie myśląc wybiegł i szybko biegł do swojego celu. Co ciekawe biegł dziwnie na około jakby w stronę leżącego turianina. Dopiero, kiedy znalazł się bliżej można było zauważyć dlaczego. Wybił się z ziemi planując wylądować cała swoją masą na jakimś kończynie lub może nawet głowie przeciwnika. Jeśli nie zabiłby go przy tym, to na pewno ciężko by go zranił. On sam ważył dobre 120 kilo, do tego sprzęt i pancerz. To był ludzki taran. Potem miał już tylko chciał przedostać się do kolejnej osłony.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hangary

17 lis 2017, o 18:03

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hangary

17 lis 2017, o 18:40

Shon też w pewnym momencie doszedł do wniosku, że bez tarcz zbyt wiele nie zdziała. Może dlatego też idąc śladem Strikera i Wade, przez kilka sekund tkwił bezpiecznie ukryty za skrzyniami, odcięty od strzelaniny, czekając, aż jego generator poinformuje go o pełnym naładowaniu. Nie chciał ryzykować więcej, zwłaszcza, że wzdłuż jego hełmu szło teraz długie pęknięcie, a jeden z naramienników był już praktycznie w częściach i trzymały go tylko porządne mocowania.
Mężczyźni po drugiej stronie byli tym razem w znacznie gorszej sytuacji. Pełne bólu stęknięcie Abrama nastąpiło zaraz po tym, jak upadł między skrzyniami, prawdopodobnie z przestrzeloną nogą. Potem między nich wpadł granat dymny, zasłaniając im wszystko i oddzielając ich od siebie nawzajem. Vova wykrzykiwał rozkazy, których Abram nie był do końca w stanie wykonać, choć zdołał schować się całkowicie za skrzyniami i z białą jak ściana twarzą zaaplikować sobie dawkę medi-żelu, która doprowadzi go do stanu używalności przynajmniej na najbliższy czas. Tyle, by zdążyli zabrać stąd Daryla i zostawić wszystko za plecami. Może dlatego żaden z nich trzech tym razem nie pomógł drugiej stronie. Ale też Wade, Striker i Shon nie potrzebowali ich pomocy aż tak bardzo.
Turianin prawie wydostał się już z siatki. Rozplątał nogi i próbował wstać, ale zanim się zorientował, zaszarżował na niego ogromny człowiek. Usiłował podnieść się z podłogi, albo w miarę możliwości odczołgać się od niego. Bez skutku. Charles, całym ciężarem swojego ciała, zwalił się na niego, rozgniatając jego głowę razem z hełmem. Może ktoś byłby w stanie policzyć z jaką siłą nadepnął na turiańską czaszkę, ale nikt nie miał teraz na to czasu. Granatowa krew bryznęła na wszystkie strony, ochlapując nogi Strikera, podłogę i stojącą najbliżej skrzynię. Przez moment Charlesowi trudno było złapać równowagę, zwłaszcza gdy wbiła się w niego seria z karabinu schowanego za osłoną przeciwnika, ale w końcu zdołał zmienić pozycję.
Zostało ich trzech - jeden po stronie Vovy i reszty, dobrze schowany i radzący sobie znacznie lepiej, niż cała reszta, nawet pomimo przewagi liczebnej ludzi, oraz dwóch po ich stronie. Nie dawali za wygraną, choć przecież mogli się poddać. Tylko że nie chcieli. Turiańska duma mogła być dla nich zgubą.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Hangary

17 lis 2017, o 18:58

Nie spodziewał się, że trafi przeciwnika tak dobrze. Spodziewał się czegoś całkowicie innego. Możliwe że konstrukcja hełmu była zbyt słaba by wytrzymać, aż tak wielkie ciężar. Najważniejsze było to, że kolejny przeciwnik został wyeliminowany.
Oczywiście seria z karabinu utrudniła mu utrzymanie równowagę ale to krew oraz resztki głowy turianina były prawdziwym problem. Po prostu się chwilę na nich ślizgał, za nim zdążył zachować jakiekolwiek resztki gracji w swoim biegu i uderzyć barkiem w skrzynie przed sobą. Kolejna pozycja, a przeciwników coraz mniej.
Póki co nie wyglądało to źle. Mieli tylko jednego rannego, kiedy przeciwnicy tracili swoich ludzi w o wiele szybszym tempie. Może i nosili na sobie sprzęt wojska, może strzelali z broni wykonanej przez turian ale ich umiejętności nie były nawet blisko nawet najzwyklejszego żołnierza.
Wiedział, że zaraz obok niego znajduje się wróg. Musiał to wykorzystać. Jego tarcze wytrzymałyby bez problemu jeszcze jedną serie z karabinu. Czekał więc, aż przeciwnik wysunie się by oddać kolejny strzał. Planował złapać go, wciągnąć za osłonę aby następnie przybić go do skrzyni strzałem z przyłożenia.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hangary

17 lis 2017, o 19:02

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hangary

17 lis 2017, o 19:23

Granat dymny stanowił spory problem dla mężczyzn po drugiej stronie. Sinja wybiegł zza skrzyni, ale turianin w oddali dobrze ukrył się za skrzynią. Nie byli w stanie nic mu zrobić, nie byli w stanie pozbyć się go tak, jak planowali. Może dlatego to Shon postanowił zareagować, kiedy zorientował się, że jego ludzie mają problem.
Mógł sobie na to pozwolić, głównie przez to, że pozostałą dwójką zajęli się już Charles i Sonya. Gdy jeden z turian wychylił się zza skrzyni, by posłać w stronę Wade kolejną serię, został zza nich zupełnie wyciągnięty, a wystrzelone z przyłożenia kolce przebiły jego głowę. Ciało sflaczało w chwycie Strikera, stając się nagle prawie trzykrotnie cięższe. Drugi z separatystów wrzasnął coś i przeniósł karabin na mężczyznę, ale jeszcze zanim zdążył wystrzelić, znów powtórzyła się sytuacja sprzed bramy. W chwili, w której jego czaszkę przebiło długie omni-ostrze, tuż obok zmaterializowała się Wade. Jej twarz wykrzywiona była w wyrazie wściekłości, jakiej Charles jeszcze u niej nie widział. Teraz jednak znacznie szybciej wyszarpnęła ostrze z czaszki, ponownie ochlapana krwią i zaraz po tym schowała się za skrzyniami obok Strikera, jakby obawiała się, że ostatni żyjący turianin zaatakuję też ją.
Ale tak się nie stało. Gdy ten jeden, pozostały przy życiu przeciwnik zorientował się, jak bardzo jest otoczony i w jak beznadziejnej sytuacji się znajduje, zrozumiał, że jego ponadprzeciętne umiejętności na nic się nie zdadzą. Może gdyby przynajmniej miał lepsze miejsce, gdyby był w stanie ostrzeliwać ich bezkarnie z góry, samemu nie narażając się na atak, mógłby jeszcze próbować. Ale teraz mijało się to z celem. Kiedy seria z karabinu Shona, który szybko tam dobiegł, odbiła się od jego tarcz, turianin krzyknął coś i rzucił swoją broń na ziemię, by wyjść zza skrzyni z uniesionymi do góry rękami. Może nie było to zgodne z kodeksem i dumą, jaką kierowała się większość przedstawicieli jego rasy, ale z drugiej strony terroryzm też nie był, a jednak tym się parali. Mógł przynajmniej spróbować uratować swoje życie. Wade wychyliła się też zza skrzyni, z uniesionym karabinem i wycelowanym w głowę ostatniego z przeciwników. Po jej twarzy spływała niebieska krew, może więc stąd odbijające się w jej minie obrzydzenie. Potrafiła robić to, co robiła, niekoniecznie jednak znaczyło to, że to lubi. A może po prostu przekroczyła limit płynów ustrojowych, które na niej wylądowały.
- Dobra, nie strzelajcie - poprosił turianin. To nie był jednak ten głos, który Charles usłyszał na nagraniu. Może jego właściciel leżał tu gdzieś martwy, a może w ogóle go tutaj nie było. - Poddaję się.
Sinja pomógł Abramowi wydostać się spomiędzy skrzyń. Blondyn już normalnie stał na swojej nodze, choć utykał lekko. Biorąc pod uwagę, że celny strzał przebił mu udo, medi-żel faktycznie potrafił zdziałać cuda.

Wróć do „Dystrykt Kima”