Królestwo Arii. W zasadzie to wydawałoby się, że rządzi tylko w Zaświatach, ale nie trzeba było być wybitnie inteligentnym by domyślić się jak daleko sięga jej potęga. Miała swoich ludzi rozsianych pewnie po całej stacji. Nic dziwnego.
- Co tam masz, Aria? - opadła na siedzenie w pewnej odległości od asari, rozsiadła się wygodniej i założyła nogę na nogę. Chyba sam fakt, że wyzbyła się ironicznego tonu świadczył o jej szacunku dla "Omegi" - tak też ją nazywali.
- Mam nadzieję, że coś bardziej wymagającego jak poprzednio. - w końcu ile było zabawy z próbą ratowania uporczywego volusa? Zero. Sama najchętniej przestrzeliłaby mu łeb za ten niewydarzony pysk. Ale robota to robota, czasem i takich podjąć się musiała. Przynajmniej miała z tego kasę, a tylko o to chodziło. Bo, wbrew powszechnym przekonaniom, piraci nie żyją tylko z grabieży i plądrowania innych statków, bo w tych czasach, kiedy ludzie boją się tych całych porwań na koloniach, stało się to nie dość, że niebezpieczne, to jeszcze nie warte poświęconego czasu. Więcej byli w stanie uzyskać na lądzie, co jej się nie podobało.