Wyświetl wiadomość pozafabularną
Po otwarciu się grubych, pancernych drzwi dwójkę jeńców uderzyła woń alkoholu, wymieszana z potem i technicznym smarem. Nie były to jedna doznania tak wszechogarniające, jak akompaniament ciężkiej i donośnej klubowej muzyki, sączącej się z poukrywanych w sali głośników o wystarczającej mocy, by móc wprawić pół stacji w niepokojące drgania. Prymitywny, prosty rytm niskich dźwięków wciskał się do uszu, napastując bębenki z wielką siłą.
Dolores i King, obstawiani przez trójkę batarian, zostali wprowadzeni wgłąb klubu. Zgodnie z tym, co wcześniej mówił Tarnto, lokal był wypełniony niemal po brzegi przedstawicielami wszystkich ras, pijącymi, tańczącym, śmiejącymi się do siebie lub szczerzącymi się w pijackiej błogości do kobiet dookoła. Zgodnie z przewidywaniami dwójki było tam również co najmniej kilkunastu najemników, lecz przegrałby zakład ten, kto postawiłby na ich profesjonalizm. Trzech turian z Błękitnych Słońc siedziało przy barze, wyraźnie tocząc co raz cięższy bój z grawitacją, która przy gwałtowniejszych ruchach starała się ściągnąć ich do parteru. Grupka ludzi w barwach Zaćmienia zebrała się na obszernej kanapie okalającej stół, na którym prężyła się tancerka asari, podczas gdy kolejne dwie kobiety odziane w skąpe stroje siedziały między nimi. Reprezentacje obu wspomnianych organizacji skupiły się w kącie, dopingując swoich czołowych reprezentantów w turnieju picia. Jedyną groźniejszą persona był drzemiący w końce kroganin, ale ten nie wydawał się jakkolwiek zainteresowany sytuacją dookoła. W tych okolicznościach, gdy każdy z najemników musiałby jeszcze przebić się przez tłum klubowiczów, plan Tarnto mógł nie wydawać się już tak beznadziejny - jednak odrzuciwszy go, z unieruchomionymi rękoma, teraz mogli już tylko czekać na dalszy rozwój wypadków.
Po zostaniu przeprowadzonym - czy raczej przepchniętym i przeciągniętym - przez klub, dotarli do krótkich, szerokich schodów prowadzących do loży. Tej loży. Ulubionego miejsca Arii T'Loak - dyktatorki, władczyni i samozwańczej królowej Omegi.
- Na górę! - usłyszeli głos batarianina, który starał się przekrzyczeć donośny rytm. Już po chwili na ich osobach skupiło się spojrzenie kilkunastu par oczu - oddziału skupionego wokół asari, by już z dala przypominać wszystkim zebranym kto rządzi stacją. Wewnątrz loży, dzięki zastosowaniu skomplikowanego systemu wygłuszającego, muzyka nie była już tak dominująca i pozwalała usłyszeć własne słowa i myśli. Aria siedziała na swojej ogromnej kanapie, ukazując sprowadzonym lewy profil. Nie zaszczyciła jeńców nawet przelotnym spojrzeniem.
- Wystarczy. - stwierdziła donośnym, stanowczym głosem, gdy dwójkę ludzi podprowadzono bliżej. Stojący przed nimi turianin aktywował swój omni-klucz i zaczął ich kontrolować.
- Najwyraźniej nawet jedna, prosta zasada to dla niektórych zbyt dużo do zapamiętania. - westchnięła kobieta, wpatrując się w tłum bawiących się poniżej, a może w wyświetlającą się na wielkim holograficznym ekranie animację ludzkiej tancerki.