- Cieszę się. - odparła asari, obdarowując nawet kobietę delikatnym uśmiechem, równie przyjaznym, co wyuczonym i sztucznym. Datapad, który posłużył do jej jedynie wiadomego celu, wylądował bez ceregieli na stoliku tuż obok wielkiej kanapy tak lubianej przez Królową. - Może, kiedyś... uratuje ci to skórę? - pytanie zawisło w powietrzu, gdy rozparta na siedzeniu Aria T'Loak odchyliła głowę z dala od Dolores, czekając na sobie tylko wiadome zdarzenie, najemniczkę pozostawiając w sytuacji krępującego i dłużącego się oczekiwania.
Kilka dobrych minut niezręcznej ciszy - jeżeli nazwać można tak było okres, w której przez gwar klubu i łomot muzyki żadna z rozmówczyń nie starała się przebić - przerwało pojawienie się nikogo innego jak Petera Kinga, eskortowanego przez jednego z oficerów asari. - Ach, nareszcie. Para w komplecie, jak miło. - Aria podniosła się, rozmowa zatem nie miała skończyć się dobrotliwymi pogawędkami na kanapie. Kobieta podeszła do stolika i nalała sobie czegoś, co wypełniało dzbanek - jak smakowała i czy zawierało procenty mogli zgadywać, bo nikt skosztowania napitku im nie zaproponował. - Tak się składa, że dzięki twojej partnerce nieco zmieniły się moje plany, wobec ciebie. - z kontekstu wynikało, że zwracać musi się do Petera, jednak fioletowoskóra nie patrzyła nawet w jego pobliże. - Zrobisz dokładnie to, co Ci wcześniej kazano - dostarczysz przesyłkę na wskazane miejsce i odlecisz z dala od tej stacji, zrozumiano? - subtelnie bawiąc się tonem Aria zaznaczyła, że chyba najważniejszym punktem planu jest to, by Petera nie widziano już na Omedze.
Wyświetl wiadomość pozafabularną