Drzwi rozsunęły się z sykiem. Pojawił się w nich stały bywalec lokalu. Głośna muzyka, mnóstwo istot i alkoholowa woń od razu wywołały uśmiech na twarzy Paxa. Nie czekając chwili dłużej ruszył do środka, zanurzając się w gamie barw i dźwięku. Po drodze zauważył kilka znajomych twarzy, kolegów po fachu. Jako osoba niezwykle towarzyska, przynajmniej przeważnie, skierował się do nich, tanecznym już krokiem. Niczym pewien znany piosenkarz z XX wiecznej Ziemi wylądował tuż przy ich stoliku. Omiótł spojrzeniem cała trójkę - dwóch turian i quariankę - dodatkowo kiwając głową na znak wyzwania.
- Ha. Pobijcie to. - dorzucił zawadiackim tonem. Po chwili roześmiał się i przywitał z każdym, zostając na dłużej oczywiście przy przedstawicielce płci pieknej.
- No skarbie, powiedz mi... Kiedy zdejmiesz dla mnie ten kombinezon? Rawrrr. - zapytał tonem godnym Casanovy, nachylając się do obiektu flirtu. Ta zareagowała jaka większość. Pyrus ledwo co uniknął pięści quarianki. - Ohoho! Kotek ma pazurki! - odskoczył od razu, zwijając się w stronę baru. Machnął jedynie ręką na odchodne.
"Kobiety. Kto je zrozumie? Jak można nie chcieć tego wspaniałego..." Pomyślał i spojrzał wzdłuż swego ciała, następnie na biceps. Napiął go. "Wróć. Legendarnego ciała. Nie wie co traci." wzruszył ramionami.
Wreszcie dotarł do lady. Opadł na nią ciężko, a jego szczęki zadrżały w tiku. Odszukał wzrokiem barmana i przywołał go skinięciem dłoni.
- Siema! Stary, ale mnie łeb łupie po wczoraj. Ale co tam, trzeba trzymać poziom. Będzie to co zawsze. Llavorum, mieszane, nie wstrząśnięte. - pstryknął palcami. Podsłuchał kiedyś coś podobnego w ludzkim vidzie. Od tamtej pory zawsze to zamawia, żeby był styl. Zerknął na tańczącą asarii.
- Łuuhuu! Więcej ciała maleńka! - zaśmiał się, uderzając dłonią w blat - Cholera, kocham to miejsce.